Historia mundiali. Tom 2. 1978–2022 - Leszek Jarosz - ebook

Historia mundiali. Tom 2. 1978–2022 ebook

Jarosz Leszek

4,3

Opis

Nikt nie opisał historii mistrzostw świata w piłce nożnej tak, jak zrobił to Leszek JaroszPo sukcesie pierwszego tomu, który został wybrany Historyczną Sportową Książką Roku 2022, nadszedł czas na kontynuację. W drugiej części Historii mundiali uznany dziennikarz w swoim kronikarskim stylu opisuje turnieje od 1978 do 2022 roku.

Oczywiście najważniejsi są tu bohaterowie muraw jak Kempes, Boniek, Ronaldo, Zidane, Messi czy wreszcie Diego Maradona z dwoma golami strzelonymi w meczu z Anglią w 1986 roku, ale nie brak też tła politycznego i społecznego.

Kto otrzymał złoty zegarek za najszybciej strzelonego gola na mundialu w 1978 roku? Czy cztery lata później Polacy rzeczywiście mogli nie wystąpić w Hiszpanii? Dlaczego Kolumbia zrezygnowała z organizacji turnieju w roku 1986? Jak aktor Robin Williams nazwał sekretarza generalnego FIFA Seppa Blattera podczas ceremonii losowania grup mundialu w USA? Czy „Boski Diego” w 1994 roku padł ofiarą spisku? Co Mario Götze usłyszał od Joachima Löwa przed wejściem na boisko w finale mundialu w Brazylii? I wreszcie: kiedy i jak bardzo zepsuta i skorumpowana stała się FIFA? Czy wtedy, gdy organizację turnieju w 2006 roku kupili Niemcy? Czy upadła moralnie, kiedy pozwoliła Rosji przeprowadzić turniej w 2018 roku w cieniu toczącej się w Donbasie wojny?

To tylko część problemów, z którymi mierzy się autor, przedstawiając jednocześnie kompleksową i najbardziej aktualną historię zmagań o piłkarski Puchar Świata – włącznie z turniejem rozegranym w Katarze w 2022 roku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 882

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (12 ocen)
8
0
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
peterpancio1

Nie oderwiesz się od lektury

no po prostu autor powinien dostać puchar Świata!!!! Mega książka, nie tylko dla fanów piłki, Lllllolłlło no spoko. tyle danych, ciekawe anegdoty, wszystko na tle gospodarczo społeczno politycznym ... łał
00

Popularność




1978 Mundial dyktatury

Tortury, porwania i zabójstwa polityczne były wtedy w Argentynie na porządku dziennym, lecz mimo protestów nie doszło do bojkotu imprezy. Gospodarze zdobyli mistrzostwo, a generał Videla wzmocnił władzę. Wciąż jednak pojawiają się dowody, że argentyńska junta mogła kupić zapewniający awans do finału mecz z Peru.

ARGENTYNA 1978

XI Campeonato Mundial de Fútbol Argentina ’78

1–25 czerwca 1978 (25 dni)

16 zespołów

38 meczów (1 dogrywka)

102 gole (średnia na mecz 2,68)

Zawodnicy: 278

Sędziowie główni: 28 + 7 tylko liniowych

6 stadionów / 5 miast

Estadio River Plate (El Monumental) Buenos Aires

Estadio Vélez Sarsfield Buenos Aires

Estadio Chateau Carreras Córdoba

Estadio Municipal Mar del Plata

Estadio Ciudad de (Parque General San Martin) Mendoza

Estadio Rosario Central Rosario

Mistrz świata: Argentyna

Finał: Argentyna – Holandia 3:1 po dogrywce

Mecz o trzecie miejsce: Brazylia – Włochy 2:1

Król strzelców: Mario Kempes (Argentyna) – 6 goli

Uczestnicy (16/2 debiutantów):

Argentyna, Austria, Brazylia, Francja, Hiszpania, Holandia, Iran, Meksyk, Peru, Polska, RFN, Szkocja, Szwecja, Tunezja, Węgry, Włochy

Wybór Argentyny na gospodarza: wstępnie 8 października 1964, XXXIV Kongres FIFA w Tokio, ostatecznie 6 lipca 1966, XXXV Kongres FIFA w LondynieTermin zgłoszeń: 31 sierpnia 1975Losowanie eliminacji: 19 listopada 1975, Gwatemala (hotel Conquistador Sheraton)Losowanie finałów: 14 stycznia 1978, Buenos Aires (Teatro General San Martín)Format rozgrywek: taki jak w roku 1974 (czyli dwie fazy grupowe, a w meczu o trzecie miejsce i ewentualnie powtórzonym finale w przypadku remisu po dogrywce znowu dopuszczono możliwość rzutów karnych). O kolejności w grupach decydowały: punkty, różnica bramek, liczba strzelonych goli, losowanie (w drugiej rundzie grupowej po liczbie strzelonych goli mogło decydować wyższe miejsce w grupie pierwszej rundy).

Grupa 1

WŁOCHY – FRANCJA 2:1 (1:1)

ARGENTYNA – WĘGRY 2:1 (1:1)

WŁOCHY – WĘGRY 3:1 (2:0)

ARGENTYNA – FRANCJA 2:1 (1:0)

FRANCJA – WĘGRY 3:1 (3:1)

WŁOCHY – ARGENTYNA 1:0 (0:0)

1.

WŁOCHY

3

3

0

0

6:2

6

2.

ARGENTYNA

3

2

0

1

4:3

4

3.

FRANCJA

3

1

0

2

5:5

2

4.

WĘGRY

3

0

0

3

3:8

0

Grupa 2

POLSKA – RFN 0:0

TUNEZJA – MEKSYK 3:1 (0:1)

POLSKA – TUNEZJA 1:0 (1:0)

RFN – MEKSYK 6:0 (4:0)

TUNEZJA – RFN 0:0

POLSKA – MEKSYK 3:1 (1:0)

1.

POLSKA

3

2

1

0

4:1

5

2.

RFN

3

1

2

0

6:0

4

3.

TUNEZJA

3

1

1

1

3:2

3

4.

MEKSYK

3

0

0

3

2:12

0

Grupa 3

AUSTRIA – HISZPANIA 2:1 (1:1)

BRAZYLIA – SZWECJA 1:1 (1:1)

AUSTRIA – SZWECJA 1:0 (1:0)

BRAZYLIA – HISZPANIA 0:0

BRAZYLIA – AUSTRIA 1:0 (1:0)

HISZPANIA – SZWECJA 1:0 (0:0)

1.

AUSTRIA

3

2

0

1

3:2

4

2.

BRAZYLIA

3

1

2

0

2:1

4

3.

HISZPANIA

3

1

1

1

2:2

3

4.

SZWECJA

3

0

1

2

1:3

1

Grupa 4

HOLANDIA – IRAN 3:0 (1:0)

PERU – SZKOCJA 3:1 (1:1)

HOLANDIA – PERU 0:0

IRAN – SZKOCJA 1:1 (0:1)

SZKOCJA – HOLANDIA 3:2 (1:1)

PERU – IRAN 4:1 (3:1)

1.

PERU

3

2

1

0

7:2

5

2.

HOLANDIA

3

1

1

1

5:3

3

3.

SZKOCJA

3

1

1

1

5:6

3

4.

IRAN

3

0

1

2

2:8

1

Druga runda

Grupa A

WŁOCHY – RFN 0:0

HOLANDIA – AUSTRIA 5:1 (3:0)

HOLANDIA – RFN 2:2 (1:1)

WŁOCHY – AUSTRIA 1:0 (1:0)

HOLANDIA – WŁOCHY 2:1 (0:1)

AUSTRIA – RFN 3:2 (0:1)

1.

HOLANDIA

3

2

1

0

9:4

5

2.

WŁOCHY

3

1

1

1

2:2

3

3.

RFN

3

0

2

1

4:5

2

4.

AUSTRIA

3

1

0

2

4:8

2

Grupa B

BRAZYLIA – PERU 3:0 (2:0)

ARGENTYNA – POLSKA 2:0 (1:0)

POLSKA – PERU 1:0 (0:0)

ARGENTYNA – BRAZYLIA 0:0

BRAZYLIA – POLSKA 3:1 (1:1)

ARGENTYNA – PERU 6:0 (2:0)

1.

ARGENTYNA

3

2

1

0

8:0

5

2.

BRAZYLIA

3

2

1

0

6:1

5

3.

POLSKA

3

1

0

2

2:5

2

4.

PERU

3

0

0

3

0:10

0

Mecz o trzecie miejsce

BRAZYLIA – WŁOCHY 2:1 (0:1)

Finał

ARGENTYNA – HOLANDIA 3:1 (1:0, 1:1, 2:1)

25.06.1978 (15.08) Buenos Aires, Estadio River Plate, widzów: 71 500.

Sędziowie: Gonella (Włochy) + Barreto (Urugwaj), Linemayr (Austria).

ARGENTYNA: Fillol – Olguín, Galván, Passarella (k), Tarantini – Ardiles (66 Larrosa), Gallego, Kempes – Bertoni, Luque, Ortiz (75 Houseman).

HOLANDIA: Jongbloed – Jansen (73 Suurbier), Krol (k), Brandts, Poortvliet – Neeskens, Haan, W. van de Kerkhof – R. van de Kerkhof, Rep (59 Nanninga), Rensenbrink.

1:0 Kempes 38, 1:1 Nanninga 82 g, 2:1 Kempes 105, 3:1 Bertoni 115.

FAKTY:

Po raz ostatni w finałach startowało 16 zespołów. W latach 1982–1994 stawka wzrośnie do 24 drużyn, a w latach 1998–2022 do 32. Od roku 2026 ma grać aż 48 reprezentacji.Argentyna jako szósty kraj zdobyła tytuł mistrza świata.Grano piłkami Adidasa – Tango, modele River Plate i Rosario.Tunezja pierwszym zespołem z Afryki, który wygrał mecz – 3:1 z Meksykiem.Po spotkaniu z Peru szkocki napastnik Willie Johnston miał pozytywny wynik testu antydopingowego i został wyrzucony z turnieju.

LUDZIE

FIFA wybrała najlepszego piłkarza – Kempes wyprzedził Rossiego oraz Dirceu i otrzymał Złotą Piłkę.Najlepszy strzelec, także Kempes, dostał kolejną oficjalną nagrodę – Złoty But.Z kolei firma Seiko ufundowała nagrodę dla strzelca najszybciej zdobytej bramki. Złoty zegarek otrzymał Bernard Lacombe z Francji za gola w 38. sekundzie meczu z Włochami.Holender Dirk Nanninga to pierwszy rezerwowy, który został wyrzucony z boiska (czerwoną kartkę 18 czerwca 1978 w meczu z RFN zobaczył w 88. minucie, a wbiegł ledwie dziewięć minut wcześniej) i pierwszy rezerwowy, który strzelił gola w meczu o złoto – pojawił się w 59. minucie, a trafił do siatki w 82.Willy i René van de Kerkhof z Holandii to pierwsi bliźniacy grający w finałach MŚ – razem wystąpili w siedmiu spotkaniach.Trener RFN Helmut Schön ustanowił rekord w liczbie meczów: w latach 1966–1978 prowadził reprezentację w 25 spotkaniach na mundialu. Aż 16 z nich wygrał, co też jest rekordem. Był na turnieju już czwarty raz jako najważniejszy trener (wcześniej dwa razy także jako asystent).Węgier Lajos Baróti też prowadził reprezentację na czwartym turnieju. Poprzednio w latach 1958, 1962 i 1966, czyli wrócił z Madziarami po 12-letniej przerwie.Urugwajczyk Ramón Barreto sędzią rekordzistą – został jedynym arbitrem w dwóch meczach o złoto (1974 i 1978), choć „tylko” jako liniowy.

MECZE:

Brazylia nie przegrała meczu, lecz zajęła dopiero trzecie miejsce. To absolutnie wyjątkowy przypadek, bo nie doznała porażki aż w siedmiu spotkaniach, podczas gdy obie drużyny z finału, Argentyna i Holandia, przegrały po jednym meczu w pierwszej fazie grupowej. Reprezentacja RFN wygrała zaledwie jeden z sześciu meczów (jak Jugosławia i Argentyna w 1974 roku), a do tego ustanowiła rekord remisów na jednym turnieju, bo zanotowała ich aż cztery. Chorwacja w 2022 roku też miała cztery remisy, ale po dwóch z nich w fazie pucharowej wygrała serie rzutów karnych.Szkocja drugi raz z rzędu odpadła z powodu gorszej różnicy bramek. I w czwartym starcie czwarty raz nie wyszła z grupy (a to nie był koniec tej serii).Sepp Maier (RFN) uczestniczył w mundialu po raz czwarty – choć w roku 1966 był tylko rezerwowym, to rozegrał łącznie aż 18 meczów, co stało się w tamtym czasie rekordem wśród bramkarzy (to osiągnięcie pierwszy wyrówna w 1998 roku Taffarel). Na piąty mundial nie pojechał, bo w 1979 roku skończył karierę po wypadku samochodowym.

GOLE:

Gol numer tysiąc – strzelił go, 11 czerwca 1978 roku, Rob Rensenbrink. Na tym turnieju Holender wyrównał też rekord Eusébio z 1966 roku, bo aż cztery razy trafiał z rzutów karnych.Teófilo Cubillas z Peru jako pierwszy w historii strzelił po minimum pięć goli na dwóch turniejach – poprzednio w roku 1970. Rekord wyrównają Niemcy Miroslav Klose (2002 i 2006) oraz Thomas Müller (2010 i 2014).W Hiszpanii za „pudło stulecia” uznano strzał Julio Cardeñosy w meczu z Brazylią (0:0). W 74. minucie, po złym wyjściu brazylijskiego bramkarza Leão, hiszpański pomocnik miał doskonałą sytuację. Strzelił jednak lekko i z linii bramkowej piłkę wybił obrońca Amaral. Tłumaczono to potem fatalną murawą na stadionie w Mar del Plata, bo piłka tuż przed strzałem odbiła się od jakiejś nierówności. Niemniej Cardeñosa długo obwiniany był o remis z Brazylią, który mocno zaważył na odpadnięciu Hiszpanii z mistrzostw.

CIEKAWE:

Holandia przegrała drugi finał z rzędu – jako pierwsza drużyna w historii, a przecież w roku 2010 przegra po raz trzeci (wciąż pozostaje bez tytułu). Bez mistrzostwa, z dwoma porażkami w finale, ale nie z rzędu, byli też Węgrzy (1938 i 1954) oraz Czechosłowacja (1934 i 1962). Dwa kolejne finały (1982 i 1986) przegrała też reprezentacja RFN, Niemcy jednak aż cztery razy wygrywali mundial. Francja jako pierwsza drużyna w historii wystawiła w turnieju trzech bramkarzy, na dodatek – też jako pierwsza! – wykorzystała wszystkich zgłoszonych graczy, czyli aż 22. Z kolei Meksyk zgłosił tylko dwóch bramkarzy i obaj zagrali.W meczu z Węgrami Francuzi musieli zagrać w strojach klubu Atlético Kimberley w zielono-białe pasy, obie reprezentacje stawiły się bowiem w białych koszulkach. Austriak Ernst Happel poprowadził Holandię do wicemistrzostwa. Jedynym obcokrajowcem, który też osiągnął taki wynik, był Anglik George Raynor ze Szwecją (1958). Ale nigdy „obcy” trener nie zdobył mistrzostwa świata!Sympatyczną maskotką był ubrany w koszulkę Argentyny chłopiec o imieniu Gauchito. Miał kapelusz na głowie, apaszkę na szyi, a w ręku bicz, jak typowy gaucho, czyli południowoamerykański pasterz bydła.Właśnie od tego turnieju hiszpańskie słowo „mundial” stało się synonimem finałów mistrzostw świata.

Powrót Lubańskiego, gwizdy na Deynę

Polska pod wodzą Jacka Gmocha pokonała w eliminacjach wymagających rywali. Awans zdobywał tylko zwycięzca grupy I. Kluczowy okazał się już pierwszy mecz, z Portugalią w Porto, rozegrany 16 października 1976 r. Niecałe dwa miesiące po nominacji nowego selekcjonera wygraliśmy 2:0, a obie bramki zdobył niezawodny Grzegorz Lato. Zwycięstwo 5:0 z Cyprem w Warszawie było kolejnym popisem naszej drużyny, a gole strzelali Deyna (dwa), Szarmach, Boniek i Terlecki. To właśnie wtedy, 31 października 1976, do reprezentacji wrócił Włodzimierz Lubański, który nie grał w narodowych barwach trzy i pół roku. Nie trafił do siatki, ale…

Pierwszego maja 1977 r., w robotnicze święto, cały kraj oglądał rozgrywany w Kopenhadze mecz z Danią, w której grał najlepszy piłkarz Europy Allan Simonsen. Zdobył bramkę, tyle że Lubański trafił do siatki dwa razy. Polska wygrała 2:1, a cały naród się cieszył, bo polski gwiazdor nie tylko pojawił się po straszliwie długiej przerwie, ale znowu prezentował najwyższy poziom. Wielki mecz rozegrał również Grzegorz Lato, siła napędowa reprezentacji.

Rewanż z Cyprem był ciężki, w Limassol rywale prowadzili, ale Lato, Terlecki i Mazur dali nam zwycięstwo 3:1. Popisem Biało-Czerwonych okazał się rewanż z Danią (tym razem bez Simonsena) w Chorzowie. Zwycięstwo 4:1 świadczyło o różnicy klas, a gole dla nas strzelali Masztaler, Lato, Deyna i Szarmach. Lubański tym razem nie trafił, ale ponownie został bohaterem. W wybornej sytuacji przeskoczył nad bramkarzem Poulsenem, nie kopiąc piłki, bo mógł spowodować ciężką kontuzję rywala. Dostał potem za to nagrodę fair play UNESCO.

Portugalczycy (wielcy zawodnicy – Bento, Alves, Chalana, Oliveira) poza spotkaniem z Polkami wygrywali wszystkie mecze, chwilę po nas z Danią 4:2. W tej sytuacji starcie w Chorzowie było meczem o wszystko. Polska miała dziesięć punktów, a Portugalia sześć, ale w zapasie mecz z Cyprem. Porażka naszej reprezentacji nie wchodziła więc w rachubę, a tym razem nie mógł grać Lubański. Cały kraj siedział jak na szpilkach. Nadawane w soboty telewizyjne Studio 2 pokazywało nawet, co piłkarze jedzą na obiad (w 1977 roku, nie w obecnej erze tabloidów!). W 38. minucie Kazimierz Deyna trafił bezpośrednio z rzutu rożnego, ale nikt nie zapomni, że tego dnia niechętna jego klubowi, Legii Warszawa, publiczność mocno wygwizdywała polskiego rozgrywającego. To był wielki wstyd. Portugalia wyrównała w 61. minucie (Manuel Fernandes) i do końca drżeliśmy o wynik, remis 1:1 oznaczał jednak, że Polska jedzie na mundial, po mistrzostwo.

ELIMINACJE

Zgłoszenia: 107

(jeszcze przed losowaniem, w kwietniu 1975, Wietnam Południowy przestał istnieć, więc jego zgłoszenie zostało anulowane)

Zgłoszenia odrzucone: –

Wycofani po losowaniu (8): Honduras (jeszcze przed losowaniem), Irak, KRLD, Republika Środkowoafrykańska, Sri Lanka, Sudan, Tanzania, ZEA

Wystartowali w eliminacjach: 96 zespołów

Awans do finałów bez gry (2): Argentyna (g), RFN (m)

Grali w tej edycji MŚ (eliminacje + finały): 97 + 1 uczestnik bez gry

Wycofani w trakcie eliminacji (2): Syria, Zair (bez gry, po przejściu pierwszej rundy walkowerem)

Mecze w eliminacjach: 252 (4 dogrywki, 1 walkower, a 1 mecz przerwany w 81. minucie)

Gole: 723 (średnio 2,87 na mecz)

Debiutanci (14): Barbados, Dominikana, Gujana, Panama / Górna Wolta, Malawi, Mauretania, Niger, Uganda / Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Singapur, Tajwan (Chińskie Tajpej)

Po raz pierwszy o awansie decydowały rzuty karne (9 stycznia 1977), w rywalizacji Maroko – Tunezja (1:1 i 1:1 po dogrywce). Serię jedenastek w Tunisie wygrali gospodarze 4:2. Potem, po kolejnych rundach, awansowali do finałów.Hans Krankl jako pierwszy w historii zdobył w jednym meczu eliminacji MŚ sześć bramek, gdy jego Austria pokonała Maltę 9:0 (30 kwietnia 1977).Po raz pierwszy zgłosiło się ponad 100 federacji, aczkolwiek mecze rozegrało w tej edycji MŚ tylko 97.Mecz Kamerun – Zair (1:2) zweryfikowano na 0:2. Spotkanie zostało przerwane w 81. minucie.Syria wycofała się po trzech meczach. Niedoszłe spotkanie z Iranem uznano za walkower 0:2 i tak wliczano do bilansu grupy 3 strefy azjatyckiej.Izrael podlegał od 1976 roku bezpośrednio FIFA.Sri Lanka – wcześniej Cejlon. Górna Wolta – dziś Burkina Faso.Po raz pierwszy grano na sztucznej nawierzchni, w Vancouver (24 września 1976, mecz Kanada – USA 1:1). Po raz pierwszy zagrano także pod dachem, w hali w Seattle (20 października 1976, USA – Kanada 2:0).

Bitwa belgradzka

Trzydziestego listopada 1977 r. na trybunach belgradzkiej Marakany zebrało się 100 tysięcy ludzi, w tym wielu żołnierzy, którzy dostali przepustki po dzień wcześniej obchodzonym święcie komunistycznym. Byli świadkami jednego z najostrzejszych meczów w historii. Jugosławia musiała wygrać z Hiszpanią minimum dwiema bramkami, by pojechać do Argentyny. A przecież pół roku wcześniej zdawało się, że gospodarze nie mają już żadnych szans, bo przegrali dwa pierwsze mecze, nie tylko z Hiszpanią, ale i z Rumunią. Ale rewanż w Bukareszcie, nazwany „szalonym meczem”, Plavi wygrali 6:4, choć do przerwy przegrywali 2:3. Rumuni, mający wielkich graczy, takich jak Bölöni, Iordănescu, czy Dudu Georgescu, odpadli z rywalizacji. Hat tricka strzelił im rozpoczynający dopiero wielką karierę Safet Sušić.

W rewanżu z Hiszpanią Sušić i wszyscy jego koledzy nie grali jednak w piłkę, a od pierwszej sekundy zaczęli polowanie na przeciwników. Już w trzeciej minucie lider Hiszpanii Pirri padł po brutalnym ataku. Wrócił do gry, ale po kolejnym faulu zszedł z boiska ze złamaną nogą. Przez cały mecz dochodziło do przepychanek, kopnięć, uderzeń, fauli i bójek, a publiczność ani przez chwilę nie oszczędzała gardeł. Wszelkie granice przekroczyło zdarzenie z Juanito w roli głównej. Hiszpan, zmieniony pod koniec meczu, pokazał publiczności kciuk skierowany w dół. Zanim doszedł do ławki rezerwowych, padł nieprzytomny, trafiony butelką w głowę. Mimo tych okoliczności Hiszpanie wygrali 1:0. Po meczu jak bohaterów przyjął ich król Juan Carlos I. Do dziś „bitwa belgradzka” to w Hiszpanii największa legenda eliminacji. I wielkie rozczarowanie Jugosławii, która była w czołowej ósemce na poprzednim mundialu, a w mistrzostwach Europy w 1976 r. zajęła czwarte miejsce.

1978Milczenie Menottiego

Najmocniejsza krytyka trenera wyszła od laureata Pokojowej Nagrody Nobla z 1980 roku, Adolfo Péreza Esquivela. „Wszyscy, więźniowie polityczni, prześladowani, torturowani i rodziny zaginionych, czekaliśmy, aż Menotti coś powie, czekaliśmy na jakiś gest solidarności, ale on milczał. To bolało, to było draństwo z jego strony. Swoim milczeniem też uprawiał politykę” – twierdził Esquivel. Był więźniem reżimu generała Videli, pod naciskiem opinii międzynarodowej wypuszczono go na wolność po 14 miesiącach przesłuchań i tortur, dokładnie trzy dni przed finałem rozgrywanego w Argentynie mundialu w 1978 roku. Wskazywał też na wielki węzeł sprzeczności – oglądał decydujący mecz z Holandią i jak wszyscy kibicował Argentynie, by została najlepsza na świecie, choć krajem rządziła krwawa junta, licząca, że sportowy sukces wzmocni jej władzę.

César Luis Menotti odpowiedział na wszystkie podobne zarzuty w 1986 roku, już po upadku rządów generałów, w wywiadzie rzece pt. Fútbol sin trampa (Futbol bez oszukiwania): „Wiele osób może powiedzieć, że trenowałem drużynę w czasach dyktatury, gdy w Argentynie panował rząd, z którym nie tylko nie miałem nic wspólnego, ale który na dodatek przeczył mojej drodze życiowej. I zadaję sobie pytanie, jak powinienem był wówczas postąpić? Trenować zespół, by grał źle, oprzeć wszystko na sztuczkach, zawieść ludzkie nadzieje? Nie, oczywiście, że nie. Wszyscy byliśmy cały czas świadomi, że gramy dla całego narodu, który wówczas potrzebował nowego punktu wyjścia, by wspólnie zacząć robić coś innego. Chcieliśmy grać jak najlepiej (…), jeśli się uda, dać ludziom zwycięstwo, a przynajmniej prawdziwą radość z oglądania wspaniałej piłki nożnej. Gdy wychodziliśmy na boisko w dniu finału, każdy z nas miał robić jedno: patrzeć na ludzi na trybunach. Ale nie na trybunę VIP. Powiedziałem zawodnikom: »Patrzcie tam, gdzie siedzą wasi ojcowie, na wszystkich, którym to jesteśmy winni: spawaczy, rzeźników, piekarzy, taksówkarzy«”.

Chwila ciszy

Trzeciego lipca 1974 r. na mistrzostwach świata w RFN doszło do jednego z tych zdarzeń, które czynią mundiale wydarzeniami mitycznymi. Przerwano wówczas cztery mecze i zarządzono minutę ciszy.

Mało kto dziś pamięta, że w dziesiątej minucie naszego słynnego „meczu na wodzie” z RFN, gdy po wybiciu Władysława Żmudy piłkę z autu miał wrzucać Uli Hoeneß, sędzia Erich Linemayr wstrzymał grę. Podobnie było w trzech innych spotkaniach tego dnia: po dziesięciu minutach zostały przerwane starcia Szwecja – Jugosławia, Brazylia – Holandia i Argentyna – NRD. W ten niespotykany sposób uczczono pamięć Juana Peróna, zmarłego dwa dni wcześniej najważniejszego polityka Argentyny XX wieku. Dlaczego nie było ciszy przed meczami, a przerywano je dokładnie po dziesięciu minutach? To nie do końca jasne, lecz mówiło się, że FIFA w ten sposób honorowała słynną dekadę rządów Peróna (1946–1955). A na pewno chodziło o nadzwyczajne wyróżnienie Argentyny, która miała organizować następny mundial, w 1978 r. Wówczas nikt jeszcze nie przypuszczał, że ten kraj wchodzi właśnie w najmroczniejszy okres swojej historii i że zorganizuje najbardziej skażone politycznie mistrzostwa.

Warto spojrzeć na logo MŚ z 1978. Piłka jakby objęta ramionami w niebiesko-białych barwach Argentyny. To symboliczny portret Peróna! Niebiesko-białe linie są wygięte w taki sam sposób, w jaki caudillo miał w zwyczaju unosić ręce podczas przemówień.

W 1973 roku Perón, po 18 latach na wygnaniu, znowu zaczął rządzić nad La Platą. Wylądował na lotnisku Ezeiza 20 czerwca, a witały go ponad trzy miliony ludzi. Nadzieje prysły właściwie już tego samego dnia. W masakrze w okolicach lotniska zginęło kilkanaście osób – w ten sposób prawicowe skrzydło próbowało zniszczyć młodzieżowy lewicowy odłam partii peronistowskiej. Perón był już stary i chory, zmarł 1 lipca 1974 roku na atak serca. Rządy przejęła jego trzecia żona, Isabelita, ale wojna domowa stała się faktem. Z jednej strony Montoneros, miejska lewicowa partyzantka, która wywodziła się jeszcze z czasów, gdy peronizm musiał zejść do podziemia, z drugiej peronistowska prawica i jej bojówka Alianza Anticomunista Argentina, a do tego jeszcze słabe podziemie komunistyczne spod znaku Che Guevary. W tym wszystkim zaś policja i wojsko. Każda ze stron miała ręce we krwi. Zamachy, porwania, morderstwa, strajki, protesty, korupcja – chaos był tym większy, im wyższa robiła się inflacja, która sięgała 560 procent rocznie.

Dwudziestego czwartego marca 1976 roku Argentyna ponownie dołączyła do południowoamerykańskiej koalicji wojskowych dyktatur. Armia (szósty raz w XX wieku) dokonała zamachu stanu, by zaprowadzić porządek. Wielu ludzi przyjęło to z nadzieją, mało kto przypuszczał, że dopiero teraz rozpoczyna się prawdziwy terror. Na czele junty stanął generał broni Jorge Rafael Videla, miejsca obok zajęli admirał Emilio Eduardo Massera i generał brygady Orlando Ramón Agosti.

Dwie godziny szczęścia Stanisława Terleckiego

Nigdy nie zagrał na mundialu, a przecież był o krok… W 1978 r. Jacek Gmoch powołał go do 24-osobowej kadry (miało odpaść już tylko dwóch zawodników) i wydawało się pewne, że pojedzie do Argentyny. Ogłoszono to 29 kwietnia 1978 r., a ledwie dwie godziny po nominacji Terlecki doznał ciężkiej kontuzji lewego kolana, w meczu ŁKS z Polonią Bytom. To była przedostatnia kolejka ligowa przed MŚ. Jeszcze próbował walczyć, nie poddał się operacji i nawet trochę trenował z kadrą, ale ostatecznie z niej wypadł. Komentował mundial w studiu TVP.

„Dramat” – pisała „Piłka Nożna”. W reprezentacji nie było już Roberta Gadochy i Terleckiego uważano za następcę najlepszego na świecie lewoskrzydłowego. Talent miał wielki, strzelał z obu nóg, świetnie dryblował. „W jego wieku Gadocha nie przedstawiał jeszcze takiego poziomu, nie grał tak dobrze” – twierdził redaktor Mieczysław Szymkowiak. Warto dodać, że jako pierwszy Terleckiego do Gadochy porównał Zygmunt Lenkiewicz, inny znakomity dziennikarz „Piłki Nożnej”, który opisywał m.in. futbol młodzieżowy i wypatrywał talentów na boiskach całej Polski.

Terleckiemu przepadł też kolejny mundial, z powodu tzw. afery na Okęciu z 1980 r. Czy nie skrócono mu kary, bo był niepokorny, nieukładny dla komunistycznych władz? Na pewno został kozłem ofiarnym. W 1981 r. wyjechał więc do USA i w efekcie ominął go turniej w Hiszpanii w 1982. Zmarł w 2017 r. w wieku 62 lat.

Junta ratuje mundial

Mundial w 1978 roku to paradoksy. Największy polega na tym, że gdyby nie junta, Argentyna prawdopodobnie do dziś nie zorganizowałaby żadnych finałów mistrzostw świata. Najcelniej wyraził to wówczas admirał Heleno de Barros Nunes, szef brazylijskiego CBD (Confederação Brasileira de Desportos): „Zmiana rządu prawdopodobnie jest najlepszą gwarancją mundialu w Argentynie”.

Organizację turnieju przyznano jej w 1966 roku, do wojskowego zamachu stanu doszło dziesięć lat później. Przez te lata nie zrobiono prawie nic. A przecież Argentyna niczego tak nie pożądała jak mundialu, a zwłaszcza jego wygrania. Bez powodzenia starała się o turnieje w 1962 i w 1970 roku. Najpierw przegrała z Chile, potem z Meksykiem. Na dodatek, choć wcześniej aż 12 razy była najlepsza w Copa América, nigdy nie została mistrzem świata.

Generałowie wiedzieli, że sukces mundialu będzie też sukcesem ich rządów. Poprzednie władze zawiodły. Pojawiały się kolejne słowa i deklaracje, decyzje o budowie trzech stadionów, ale niewiele się działo, bo działacze zmieniali się jak w kalejdoskopie, w rytm politycznych przetasowań, a budżet był niewielki. Nieoficjalnie FIFA groziła nawet Argentynie odebraniem mistrzostw. Plany, by już wtedy mundial powiększyć z 16 do 20 zespołów przekreślono na kongresie FIFA w Gwatemali w listopadzie 1975 roku (choć sam pomysł nie upadł – kolejne mistrzostwa, w Hiszpanii w 1982 roku, były pierwszymi z 24 drużynami, liczbę uczestników powiększono aż o 50 procent).

Po zamachu stanu jedną z pierwszych decyzji podjętych przez wojskowych było powołanie 12 lipca 1976 roku Ente Autárquico Mundial ’78 (EAM ’78), czyli specjalnego, autonomicznego organu, który miał zająć się wszelkimi sprawami związanymi z mistrzostwami (w ten sposób wojsko sprytnie odsunęło pośrednictwo AFA, czyli związku piłkarskiego, i jednocześnie wyprowadziło organizację mundialu poza rządowe ministerstwa). Generał Videla ogłosił, że turniej to „podstawowa sprawa dla interesu narodowego”. Junta nie oglądała się na koszty, a żołnierze karnie pomagali przy budowach. Wyremontowano trzy stadiony: w Buenos Aires (River Plate i Vélezu Sarsfield) oraz w Rosario, a trzy nowe obiekty powstały w miastach Córdoba, Mar del Plata i Mendoza.

Brawurową inwestycją była kolorowa telewizja – tego żądała FIFA, która dopiero co podpisała kontrakt z Coca-Colą. Jak pokazywać całemu światu czerwono-białe barwy koncernu w czerni i bieli? Za 60 milionów dolarów Canal 7 zmienił się w kolorowy (potem nadano mu nazwę ATC – Argentina Televisora Color). Inna sprawa, że widzowie w Argentynie, którzy odbierali telewizję przez zwykłe dachowe anteny, mogli obejrzeć w kolorze tylko finał. Dla dziennikarzy powstało nowoczesne centrum prasowe w Buenos Aires. Odnowiono też tamtejsze lotnisko, poprawiono drogi, wyremontowano hotele. Jedno tylko się nie zmieniło – logo turnieju, choć przypominało czasy Peróna. Zatwierdzono je jeszcze w 1974 roku, ale junta bała się, że ewentualna modyfikacja rozwścieczy tłumy zwolenników legendarnego prezydenta.

Mundial i technika

Anglia na mistrzostwach nie wystąpiła, za to Francja poleciała do Argentyny ówczesnym cudem techniki – naddźwiękowym concorde’em. Upamiętniono to nawet okolicznościową kopertą i pocztowymi stemplami. Concorde był wspólnym dziełem Wielkiej Brytanii i Francji. Ten pierwszy pasażerski samolot naddźwiękowy pokonywał Atlantyk ponad dwa razy szybciej niż tradycyjne maszyny, osiągając prędkość ponad dwóch tysięcy kilometrów na godzinę. Lot Francji był wydarzeniem propagandowym, promującym concorde’y, które latały od 1976 r.

Mundial korupcji

Koszty się nie liczyły, tym bardziej że wielu ludzi nowego reżimu napychało sobie kieszenie. Korupcja kwitła w biały dzień. Rząd podawał, że na turniej wydano 520 milionów dolarów, choć realnie nakłady oceniano potem na aż 700 milionów. Ale nawet ta niższa kwota była szaleństwem. Jeszcze na początku lat 70. obliczano, że mundial będzie kosztował 70, maksimum 100 milionów dolarów. „25 milionów Argentyńczyków zagra w mistrzostwach świata” – głosił reklamowy slogan, którego promotorem był słynny radiowy komentator José María Muñoz. Ulica szybko zmieniła to hasło na „25 milionów Argentyńczyków zapłaci za mistrzostwa świata”. Bo mundial kosztował sześć razy więcej niż następny w Hiszpanii, gdzie liczba zespołów wzrosła o osiem! Inna sprawa, że EAM ’78 nigdy nie przedstawił oficjalnego bilansu wydatków. Komandorowi Lacoste (o którym niżej) zarzucono już po upadku junty liczne defraudacje i na przykład pomnożenie osobistego majątku tylko w 1977 roku o ponad 400 procent.

Głosy krytyki płynęły też z rządu, w którym agresywną wolnorynkową reformą sterowali cywile. Juan Alemann, minister skarbu, alarmował kilka miesięcy przed mundialem, że Argentyny nie stać na tak nieuzasadnione wydatki, na takie marnotrawstwo. W dniu, w którym reprezentacja wywalczyła awans do finału, parę chwil po tym, gdy Argentyna zdobyła czwartą bramkę w meczu z Peru, przed jego domem wybuchła bomba. Po latach Alemann wyznał bez ceregieli: „To był prezent od Massery”. I dodał, że jeśli ta demonstracja siły odbyła się właśnie po czwartym golu, to ktoś musiał wcześniej wiedzieć, że te cztery bramki padną.

To właśnie admirał Massera czuwał w juncie nad organizacją mundialu. Ale głównym wykonawcą był komandor Carlos Alberto Lacoste, zła postać w historii futbolu, być może najgorsza (notabene po mundialu został wiceprezydentem FIFA).

Na początku na czele EAM ’78 stał generał Omar Actis. Ale już 19 sierpnia 1976 roku zginął w zamachu, o który junta oskarżyła partyzantów z Montoneros. Po latach liczne ślady doprowadziły wielu dziennikarzy właśnie do komandora Lacoste jako inspiratora zabójstwa. Podobno generał Actis nie akceptował wielu wydatków, chciał mundialu skrojonego na ówczesne możliwości, czyli skromnego, Lacoste jednak wolał błyszczeć w świecie. Po zabójstwie Actisa na czele EAM ’78 formalnie stanął inny generał, Antonio Luis Merlo, lecz to Lacoste wszystkim sterował.

Puchar Świata Pokoju

Mundial stał się centralnym elementem Procesu, jak potocznie nazywano Proceso de Reorganización Nacional, czyli przywracania porządku przez wojsko. Ludzie mieli być bezpieczni, a technokratyczni, cywilni ministrowie mieli uzdrowić gospodarkę. Tradycja narodowa, godność Argentyny, rygoryzm moralny, zachodnia cywilizacja oparta na chrześcijańskich wartościach, antykomunizm, zniszczenie lewicowej partyzantki – to ideologia junty. Praktyka? Najtragiczniejszy okres w historii tego kraju, kiedy to zniknęły tysiące ludzi. Pierwszy po upadku junty raport mówił o dziewięciu tysiącach zabitych, dalsze dochodzenia, prowadzone przez organizacje obrony praw człowieka, podawały nawet trzydzieści tysięcy ofiar.

Proces był całkowitym zaprzeczeniem demokracji. Generałowie ograniczyli prawa parlamentu i partii politycznych, zakazali strajków, wprowadzili cenzurę. Ale przede wszystkim unicestwiali przeciwników. Nie tylko terrorystów, lecz wszystkich wywrotowców. „Zniknięci” – jak nazywano ofiary reżimu – to związkowcy, działacze polityczni, dziennikarze, prawnicy, podejrzani studenci. I ich rodziny, znajomi. Niekiedy ciała znikały na zawsze, zrzucane z samolotów do oceanu. Na ulicach nie było plutonów egzekucyjnych, co diabelsko podkreślał sam Videla. Ludzie po prostu znikali…

Porywano też dzieci, często te rodzone przez siedzące w więzieniach. To był państwowy terroryzm, po którym rany nie zagoiły się w Argentynie do dziś. W kraju znajdowało się 340 miejsc tortur (do których należały gwałty, wyrywanie paznokci, rażenie genitaliów prądem, fikcyjne strzelanie w głowę i setki innych metod). Najsłynniejsze miejsce kaźni to Szkoła Mechaników Marynarki Wojennej (ESMA, Escuela Superior de Mecánica de la Armada), położona zaledwie kilometr od Estadio Monumental, gdzie na początku mundialu Polska grała z RFN i gdzie Argentyna triumfowała w finale z Holandią.

Podczas przemówienia otwierającego mistrzostwa ubrany w cywilny garnitur prezydent Videla mówił: „Te zawody to wielki wkład w proces pokojowy. Pokoju chcą wszyscy. Pokój na ziemi, dla wszystkich ludzi na ziemi”. To miał być Puchar Świata Pokoju. W rzeczywistości była to brudna manipulacja.

Kilka dni przed mundialem Videla przyjął narodową reprezentację i dopingował ją do walki: „Jak dowódca zagrzewający oddziały apeluję do was, abyście poczuli się i naprawdę byli zwycięzcami!”. Mówił, że piłkarze powinni pokazać wielkość Argentyny i Argentyńczyków. Często powtarzał: „Dzięki pracy w zespole jesteśmy w stanie dokonywać wspaniałych rzeczy prowadzących do wspólnych celów”.„Wspólnota” była słowem zaklęciem nowej władzy. Ale prawda okazała się banalna: rządzące wojsko wykorzystało futbol i obsesję Argentyńczyków na punkcie tej gry do przykrycia przerażającego terroru.

Choć kilka zachodnich telewizji przy okazji mundialu sfilmowało protestujące Matki z Placu Majowego (Asociación Madres de Plaza de Mayo) i ich sprawa stała się szerzej znana na świecie, to dla junty był to minimalny koszt. Przywódcy spacyfikowanej przed turniejem partyzantki Montoneros nie wzywali ani do bojkotu, ani do walki. Zawiesili broń. „Futbol jest sportem ludowym, a my jesteśmy przedstawicielami ludu. Gwarantujemy bezpieczeństwo, choć nie rezygnujemy z akcji antyrządowych” – oświadczył Juan Gelman, rzecznik partyzantów, słynny poeta (jego historia to osobna opowieść, tragiczna bardziej niż cały Szekspir – jego syn i synowa w ciąży to desaparecidos, czyli „zniknięci”; junta porwała ich w 1976 roku, ale Gelman w roku 2000 odnalazł wnuczkę). Akcje opozycji ograniczyły się do nielicznych sabotaży, na przykład zakłócania transmisji telewizyjnych. Ta taktyka wynikała z faktu, że piłka nożna jest w Argentynie świętością. Konieczny był więc treuga Dei, rozejm boży. A właściwie rozejm mundialowy.

Bohaterowie z 1974 r. nie grali

Franz Beckenbauer i Johan Cruijff byli wielkimi nieobecnymi w Argentynie. Niemiec, który miał już 33 lata, zarabiał wtedy pieniądze w USA, bo w 1977 r. podpisał kontrakt ze słynnym klubem Cosmos Nowy Jork, gdzie grał u boku Pelégo. Amerykańska liga NASL nie była w Niemczach poważana, powszechnie uznawano ją za miejsce dla piłkarskich emerytów. „To operetkowe rozgrywki” – mówił Hermann Neuberger, prezes DFB. Mimo to trener Schön sondował, czy udział Beckenbauera jest możliwy, ale Cosmos zgadzał się na wypuszczenie zawodnika tylko na same mistrzostwa, wykluczał natomiast wszelkie mecze towarzyskie i kontrolne. W ten sposób ostatnie spotkanie w reprezentacji Beckenbauer rozegrał w lutym 1977 r. Łącznie reprezentował Niemcy aż 103 razy.

Amerykański kierunek wybrał też dwa lata młodszy Cruijff. Holender zaczął jednak grać w USA dopiero w 1979 r., nie w Cosmosie, do którego go przymierzano, a w Los Angeles Aztecs, gdzie minął się z George’em Bestem.

W trakcie mundialu był de facto emerytem. W maju 1978 r. nie przedłużył kontraktu z Barceloną i ogłosił zakończenie kariery. Co ciekawe, grał w eliminacjach MŚ – ostatni mecz w reprezentacji (numer 48), z Belgią, rozegrał 26 października 1977 r.

Przez lata spekulowano, dlaczego nie pojechał do Argentyny. Jedni obwiniali jego żonę Danny, inni twierdzili, że był to polityczny protest przeciwko juncie generała Videli. Dopiero w 2008 r. w wywiadzie dla Catalunya Ràdio Cruijff wyjawił, że nie chciał zostawiać rodziny, bo pod koniec 1977 r. na nią napadnięto. Przestępcy wtargnęli do ich rezydencji, grozili porwaniem. Potem przez kilka miesięcy Holender i jego bliscy mieli policyjną ochronę. „Aby grać w mistrzostwach, musisz być skoncentrowany na 200 procent” – opowiadał piłkarz i tłumaczył, że nie chciał na kilka tygodni zostawić bliskich. Cruijff przestał grać w reprezentacji i Barcelonie, ale długo nie wytrzymał. Być może zaważyły pieniądze, bo zaufany, podobno, wspólnik oszukał go na inwestycjach w handel i… hodowlę świń. Cruijff zaczął więc występować w USA i mówił, że „zaczynać wszystko od zera to najlepsza decyzja w życiu”. Ostatecznie karierę piłkarską zakończył w Holandii, w Feyenoordzie w 1984 r.

Niedoszły bojkot

Pierwsze wezwanie do bojkotu mistrzostw sformułował w październiku 1977 roku na łamach „Le Monde” sam Marek Halter, pochodzący z Polski żydowski intelektualista, wielki autorytet w dziedzinie praw człowieka (to on pokazał światu rolę, jaką odegrała Irena Sendlerowa w czasie holocaustu). We Francji powstał COBA (Comité por el Boicot del Mundial en Argentina), gdzie działali głównie uchodźcy z Argentyny, a popierali ich tak znaczący intelektualiści jak Jean-Paul Sartre czy Louis Aragon. Silniejsze głosy oburzenia odezwały się też w Szwecji (parlament pytał związek piłkarski, czy wyjazd jest zasadny) i w Holandii. Ogólnie jednak oddźwięk był niewielki.

W Holandii kampanię zorganizowała na początku 1978 roku popularna para kabareciarzy Bram Vermeulen i Freek de Jonge, a wsparła ich młodzieżówka partii socjaldemokratycznej. Centroprawicowy rząd zgodnie z hasłem „to tylko futbol” zrzucił odpowiedzialność za ewentualne niewysłanie reprezentacji na federację piłkarską. MSZ zalecił tylko holenderskiej drużynie całkowitą neutralność: żadnych wypowiedzi piłkarzy i działaczy o polityce i niepokazywanie się z przedstawicielami junty. Jedynie Gerard Wallis de Vries, minister kultury i sportu, zbojkotował mistrzostwa i nie poleciał do Argentyny.

Nawet najsilniejsze zachodnie partie komunistyczne, jak francuska i włoska, nie nawoływały do bojkotu. Wprost przeciwnie, tym bardziej że Komunistyczna Partia Argentyny twierdziła, że junta to mniejsze zło. Podobnie cały blok sowiecki był jak najdalszy od bojkotu, choć na mundialu mieli grać tylko dwaj jego przedstawiciele – Polska i Węgry. Cenzura skutecznie nie dopuszczała relacji o zbrodniach wojskowych, jak ognia unikano słowa junta. Owszem, pisano o trudnej sytuacji politycznej, a w polskiej prasie wspominano nawet o zachodnich próbach bojkotu, ale traktowano to jak temat całkowicie poboczny.

Bojkotu więc nie było. W czasie mundialu nie doszło też do większych incydentów z udziałem piłkarzy. Po latach tylko Ralf Edström, reprezentant Szwecji, ujawnił, że był przesłuchiwany przez wojskowych. Prawdopodobnie został namierzony przez tajniaków, gdy przypadkowo rozmawiał w kawiarni z pewnym prawnikiem, który opowiadał mu o prześladowaniach dysydentów, sprawę jednak zatuszowano.

Okazało się, że łatwo wyjść na pożytecznego idiotę. „Argentyna to kraj porządku. Nie widziałem ani jednego więźnia politycznego” – stwierdził Berti Vogts, kapitan reprezentacji Niemiec. Pytany o prawa człowieka i ewentualny bojkot odpowiadał niby inteligentnie: „Będziecie zadawać takie same pytania, gdy igrzyska olimpijskie będą w Związku Radzieckim?”. Nie przewidział, że za dwa lata, po ataku Sowietów na Afganistan, właśnie igrzyska w Moskwie będą powszechnie bojkotowane.

Jedynie Holendrzy, tyle że już po przegranym finale, wykazali się odwagą. Gdy generał Videla unosił kciuki w geście zwycięstwa, szybko zeszli do szatni; nie przyglądali się wręczeniu Pucharu Świata zwycięskiej drużynie, nie pokazali się też na konferencji prasowej ani na bankiecie, gdzie mieli dostać medale za drugie miejsce. Porażka paradoksalnie wybawiła ich z kłopotu – trofeum wręczał bowiem nie szef FIFA, a generał Videla.

Historia mundiali. Tom 1. 1978–2022

Copyright © Leszek Jarosz 2023

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2023

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Dominik Leszczyński, Tomasz P. Bocheński / WIELE KROPEK

Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Projekt okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2023

ISBN mobi: 9788382109757

ISBN epub: 9788382109764

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Agnieszka Jednaka, Julia Siuda

Promocja: Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Paulina Gawęda, Piotr Jankowski, Barbara Chęcińska, Małgorzata Folwarska, Marta Ziębińska

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Klaudia Sater, Monika Czekaj, Małgorzata Pokrywka

Finanse: Karolina Żak, Honorata Nicpoń

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl