Historia komunizmu na świecie t. 2: Ofiary - Thierry Wolton - ebook

Historia komunizmu na świecie t. 2: Ofiary ebook

Wolton Thierry

0,0
89,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Druga część kompletnej, trzytomowej historii dziejów światowego komunizmu. Trylogia totalna – budząca dreszcz opowieść o twórcach systemu totalitarnego i ich ofiarach.

W swoim monumentalnym i fascynującym śledztwie historycznym francuski dziennikarz Thierry Wolton przekonuje, że żelazna ręka systemu rzekomo prowadzącego do szczęścia uwiodła i zaślepiła dużą część intelektualistów. Spowodowała więcej szkód i pochłonęła więcej ofiar niż wszelkie doktryny, w jakie ludzie wierzyli od najdawniejszych czasów.

Autor pisze o komunizmie z nowej perspektywy: od rewolucji październikowej po rewolucję kulturalną w Chinach, od kolektywizacji po przymusową industrializację, od upadku ekonomicznego po cenzurowaną kulturę, od codziennego terroru po obozy koncentracyjne.

W drugim tomie opisuje historię komunizmu z perspektywy ofiar, a ostatni tom poświęca wspólnikom i współsprawcom oraz piewcom tej ideologii na całym świecie. Z jego znakomicie prowadzonego historycznego eseju wyłania się wiele istotnych detali i gorzka prawda: żadna doktryna, bez względu na to, jaki cel jej przyświeca, nie jest warta tak dramatycznych poświęceń.

Monumentalna summa o światowej historii ideologii komunistycznej.

„Le Point”

Książka, która przejdzie do historii.

„Le Figaro littéraire”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 1892

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nału: Hi­sto­ire mon­diale du com­mu­ni­sme, tome 2
Opieka re­dak­cyjna: MAŁ­GO­RZATA GA­DOM­SKA
Re­dak­cja: WOJ­CIECH ADAM­SKI
Ko­rekta: MA­TE­USZ CZAR­NECKI, Pra­cow­nia 12A
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: RA­FAŁ KU­CHAR­CZUK
Pro­jekt wnę­trza książki: RO­BERT KLE­EMANN
Wy­bór ilu­stra­cji: MI­RON KO­KO­SIŃ­SKI
Re­dak­cja tech­niczna: RO­BERT GĘ­BUŚ
Pu­bli­ka­cja do­fi­nan­so­wana ze środ­ków Fun­da­cji im. Jana Mi­chal­skiego
Au­to­rem zdję­cia Thierry’ego Wol­tona na czwar­tej stro­nie okładki jest Jean-Fra­nçois Paga (© JF Paga).
© Edi­tions Gras­set & Fa­squ­elle, 2015 © Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Ja­kub Je­dliń­ski © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2023
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07753-5
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Przed­mowa

NIE­WY­RA­ŻALNE I NIE­PO­JĘTE

Za­mknij oczy, czy­tel­niku. Czy sły­szysz tur­kot kół? To mkną wa­gon-zaki. To jadą to­war­niaki. Całą dobę. Każ­dej mi­nuty. Każ­dego dnia w roku. A to woda chlu­pie – to płyną aresz­tanc­kie ber­linki. A to war­czą sil­niki suk. Cały czas ko­goś wsa­dzają, wci­skają do wnę­trza, prze­no­szą. A ten zgiełk? – to prze­peł­nione cele zbor­nia­ków. A to wy­cie? – to skargi okra­dzio­nych, zgwał­co­nych, po­bi­tych.

Do­ko­na­li­śmy prze­glądu wszyst­kich spo­so­bów trans­portu – i stwier­dzi­li­śmy, że wszyst­kie one są gor­sze. Przyj­rze­li­śmy się wię­zien­nym eta­pom i nie zo­ba­czy­li­śmy żad­nego do­brego. I na­wet ostat­nia ludzka na­dzieja, że póź­niej już bę­dzie le­piej, że le­piej bę­dzie w obo­zie – to na­dzieja złudna.

W obo­zie bę­dzie go­rzej[1].

ALEK­SAN­DER SOŁ­ŻE­NI­CYN

Bo­rys Pa­ster­nak w swoim Szkicu do au­to­bio­gra­fii, opi­su­ją­cym mło­dzień­cze przy­jaź­nie z po­etami jego po­ko­le­nia, któ­rych wielu miało póź­niej zo­stać zgła­dzo­nych przez re­żim so­wiecki, prze­rywa opo­wieść na po­czątku lat trzy­dzie­stych. O tym, co na­stą­piło póź­niej, jak stwier­dza, na­leży pi­sać tak, „aby ści­skało się serce i je­żyły się włosy na gło­wie”[2].

Opi­sać trwogę trudno na­wet tym lu­dziom, któ­rzy jej do­świad­czyli – być może jest to wręcz nie­moż­liwe. Od­czuli to wszy­scy świad­ko­wie po­wra­ca­jący z pie­kła, bez względu na to, ja­kie miało ono ob­li­cze. Cię­żar do­świad­czeń, wstyd, strach przed roz­dra­py­wa­niem ran, chęć za­po­mnie­nia – po­wo­dów do mil­cze­nia jest wiele. Opo­wie­ściom o po­wro­cie do ży­cia to­wa­rzy­szy ogromne cier­pie­nie, po­zwa­lają one usły­szeć krzyk ofiar, który w pełni pojmą tylko osoby do­świad­czone po­dobną nie­dolą. An­nie Krie­gel w książce na te­mat pro­ce­sów po­li­tycz­nych w sys­te­mie ko­mu­ni­stycz­nym kła­dzie na­cisk na nie­moż­ność po­sta­wie­nia się na miej­scu ofiar. „W maju 1968 roku mimo ca­łego mo­jego za­chwytu tymi wy­da­rze­niami za­szo­ko­wało mnie wy­krzy­ki­wane w naj­lep­szych in­ten­cjach ha­sło: «Wszy­scy je­ste­śmy nie­miec­kimi Ży­dami». Nie, w do­bie prze­śla­do­wań nie wszy­scy je­ste­śmy nie­miec­kimi Ży­dami: ist­nieją ci, któ­rzy nimi są – i oni idą do ko­mór ga­zo­wych – oraz ci, któ­rzy nimi nie są, i w naj­lep­szym ra­zie nie wie­dzą, czym jest ko­mora ga­zowa. Iden­ty­fi­ko­wa­nie się po­nie­wcza­sie z mę­czen­ni­kami i ofia­rami za­pewne wy­nika ze szla­chet­nych po­bu­dek, ale w grun­cie rze­czy jest ob­łudne”[3]. Słowa te do­ty­czą także mę­czen­ni­ków ko­mu­ni­zmu.

Wo­bec nie­szczę­ścia na­leży za­cho­wać po­korę. „Ża­den pi­sarz, ża­den po­eta nie bę­dzie w sta­nie opi­sać bar­ba­rzyń­stwa, ja­kiego się do­pusz­czano w so­wiec­kich obo­zach”[4] – stwier­dził wię­zień Iwa­now w li­ście do re­dak­tora na­czel­nego „Izwie­stii” z li­sto­pada 1952 roku. A ból tor­tu­ro­wa­nego? A osa­mot­nie­nie ze­słańca? A nie­zno­śne cier­pie­nia gło­du­ją­cego? A nie­moż­ność zro­zu­mie­nia sy­tu­acji przez dziecko? A bez­sil­ność starca? A strach ko­biety? A ubó­stwo matki, żony, córki? A bez­gra­niczna roz­pacz męż­czy­zny, który wie, że jego bli­scy nie zo­staną oszczę­dzeni? To wszystko jest nie­po­jęte, nie­wy­ra­żalne, nie­moż­liwe do prze­ka­za­nia. „Ale jak opo­wie­dzieć to, czego opo­wie­dzieć się nie da? – pyta War­łam Sza­ła­mow, au­tor za­li­cza­nych do ar­cy­dzieł li­te­ra­tury obo­zo­wej Opo­wia­dań ko­łym­skich. – Nie spo­sób zna­leźć słów. Już ła­twiej by­łoby umrzeć”[5].

Tra­ge­dia po­zo­staje nie­od­łącz­nie zwią­zana z ko­mu­ni­zmem, jest jego wy­ra­zem. Po­wta­rzal­ność do­świad­czeń, po­wie­la­nie cier­pień mimo pew­nych od­chy­leń na­ro­do­wych mają swe źró­dło w sa­mej na­tu­rze tego ustroju. Opo­wie­dze­nie tej hi­sto­rii, tych hi­sto­rii, wy­maga zna­le­zie­nia od­po­wied­nich słów, na­wet je­śli ich forma nie jest w sta­nie w ża­den spo­sób roz­pro­szyć nie­zgłę­bio­nych ciem­no­ści zła, z któ­rym każda ofiara mie­rzyła się pod­czas zstę­po­wa­nia do pie­kieł. Słowo jed­nakże po­zo­staje je­dy­nym wiecz­nym na­grob­kiem dla tych, któ­rych już nie ma, i je­dy­nym na­rzę­dziem dla tych, któ­rzy prze­żyli. Ten, kto nie po­znał udręk wy­cień­czo­nych ciał, nie sły­szał ma­ja­cze­nia du­szy od­cho­dzą­cej w za­światy[6], może przy­naj­mniej spró­bo­wać stać się ich skrom­nym wy­ra­zi­cie­lem.

W 1936 roku Bo­ris So­uva­rine wy­dał w Pa­ryżu Bi­lan de la ter­reur en U.R.S.S. (Bi­lans ter­roru w ZSRS). Z roz­cza­ro­wa­niem stwier­dził, że „za sprawą cią­głego słu­cha­nia o bez­li­to­snej dyk­ta­tu­rze bol­sze­wic­kiej i po­sęp­nych do­nie­sień pra­so­wych lub prze­ra­ża­ją­cych re­la­cji do­ty­czą­cych ma­so­wych eg­ze­ku­cji, aresz­to­wań i prze­sie­dleń opi­nia pu­bliczna obo­jęt­nieje i traci wy­obra­że­nie okro­pień­stwa tych zbrodni”. Po czym spre­cy­zo­wał: „Do­cho­dzi to tego, że wzbu­dzają one tylko prze­lotne za­in­te­re­so­wa­nie lub re­zy­gna­cję, je­śli nie obo­jęt­ność lub scep­ty­cyzm. Do wszyst­kiego można się przy­zwy­czaić, za­równo do re­pre­sji, jak i do wojny, zwłasz­cza gdy to inni cier­pią”[7]. Je­żeli do zbrodni sta­li­now­skich – So­uva­rine pi­sał swój bi­lans przed Wiel­kim Ter­ro­rem – do­damy za­kro­jone na jesz­cze więk­szą skalę, jesz­cze bar­dziej krwawe i prze­ra­ża­jące czyny, któ­rych póź­niej do­pusz­czono się w ZSRS oraz w in­nych ogar­nię­tych ko­mu­ni­zmem czę­ściach świata, wszyst­kim nam grozi znie­chę­ce­nie. Cza­sami pod­nosi się kwe­stię ba­nal­no­ści zła, ale dla ofiar, które na wła­snej skó­rze do­świad­czyły cier­pie­nia, to okre­śle­nie nie ma żad­nego sensu.

Na­to­miast po­wszech­ność zła ko­mu­ni­zmu jest prawdą, która prze­nika nas do głębi, gdy pró­bu­jemy po­jąć jego hi­sto­rię. Zo­bo­jęt­nie­nie wo­bec zbrodni, o któ­rym wspo­mina już So­uva­rine, wiąże się przede wszyst­kim z trud­no­ścią ob­ję­cia ro­zu­mem jej ogromu i nie­moż­no­ścią zro­zu­mie­nia lo­giki, jaką się kie­ruje. To, czego nie można wy­ja­śnić, jest trudne do zro­zu­mie­nia – taką mamy na­turę, że przyj­mu­jemy fakty tylko wów­czas, gdy je­ste­śmy w sta­nie je po­jąć.

Ray­mond Aron we Wspo­mnie­niach pi­sze o tym, jak nie po­tra­fił uwie­rzyć w in­for­ma­cje na te­mat Ho­lo­cau­stu w cza­sie, gdy ten się do­ko­ny­wał. „Co my, w Lon­dy­nie, wie­dzie­li­śmy o lu­do­bój­stwie? [...] W moim po­ję­ciu wy­glą­dało to mniej wię­cej tak: obozy kon­cen­tra­cyjne były strasz­nym miej­scem, gdzie więź­niów nad­zo­ro­wali kapo re­kru­tu­jący się z po­spo­li­tych prze­stęp­ców, śmier­tel­ność była wy­soka, ale ko­mory ga­zowe, ma­sowa eks­ter­mi­na­cja ist­nień ludz­kich, nie, wy­znaję, tego so­bie nie wy­obra­ża­łem i po­nie­waż nie mo­głem so­bie tego wy­obra­zić, nie wie­dzia­łem o tym”[8]. Kiedy w grud­niu 1942 roku rządy państw alianc­kich pu­blicz­nie oskar­żyły na­zi­stow­skie Niemcy o eks­ter­mi­na­cję Ży­dów, fi­lo­zofka Han­nah Arendt nie uwie­rzyła w nią, „po­nie­waż nie była ko­nieczna, nie słu­żyła żad­nym woj­sko­wym ce­lom”[9]. Zbrod­nie ko­mu­ni­zmu z ra­cjo­nal­nego punktu wi­dze­nia rów­nież po­zor­nie ni­czemu nie słu­żyły i dla­tego tak ciężko je zro­zu­mieć, je­śli za­po­mni się o przy­czy­nach ide­olo­gicz­nych.

Ów dra­mat jest tak ogromny, że trudno go po­jąć w ca­ło­ści, a jesz­cze trud­niej dać mu świa­dec­two. Od pew­nego mo­mentu liczba ofiar staje się abs­trak­cyjna, nie­wy­obra­żalna. A – pod­kreślmy jesz­cze raz – to, co wy­myka się ro­zu­mowi, jest trudne do po­ję­cia. Ir­ra­cjo­nal­ność sta­nowi ko­lejną prze­szkodę. Po co po­zba­wiać ży­cia tyle ist­nień ludz­kich, z ja­kiej przy­czyny i w ja­kim celu? Per­ma­nentna wojna do­mowa, którą wszyst­kie re­żimy ko­mu­ni­styczne pro­wa­dziły prze­ciwko wła­snym na­ro­dom, po­zo­staje aber­ra­cją, je­śli nie zro­zu­mie się jej przy­czyn, od­mówi jej sensu. Wy­tłu­ma­cze­nie tego stanu rze­czy przez wska­zy­wa­nie szcze­gól­nych uwa­run­ko­wań, cho­ro­bli­wego tem­pe­ra­mentu tego czy in­nego przy­wódcy bar­dziej za­do­wala umysł i uspo­kaja su­mie­nie niż przy­ję­cie, że do­szło do tego, bo tak zo­stało za­pi­sane. Fi­lo­zof Ale­xan­dre Koyré mówi o „kon­spi­ra­cji w biały dzień”[10] – ka­ta­strofa zo­stała wy­raź­nie za­po­wie­dziana, wy­star­czyło chcieć to usły­szeć. Wy­znawcy uto­pii od­wo­ły­wali się do ta­blic z wła­snymi przy­ka­za­niami, a prawda ich pro­roctw kie­ro­wała bie­giem wy­da­rzeń[11].

Ofiar ko­mu­ni­zmu nie oto­czono zgod­nym współ­czu­ciem, po­rów­ny­wal­nym do tego, któ­rym (na szczę­ście) ob­jęto po woj­nie oca­la­łych z obo­zów na­zi­stow­skich. To po­dej­ście do dru­giego dra­matu ludz­ko­ści nie było by­naj­mniej spo­wo­do­wane bra­kiem mi­ło­sier­dzia. Można wska­zać kilka przy­czyn przy­my­ka­nia oczu na zbrod­nie ko­mu­ni­zmu. Poza Kam­bo­dżą ża­den z kra­jów rzą­dzo­nych przez ko­mu­ni­stów nie do­znał klę­ski mi­li­tar­nej, we wszyst­kich ustrój sam się uni­ce­stwił. Dzięki temu twórcy re­żimu, z wy­jąt­kiem kilku przy­wód­ców Czer­wo­nych Khme­rów osą­dzo­nych we Phnom Penh, unik­nęli od­po­wie­dzial­no­ści za swoje czyny. Róż­nica pa­mięci wy­nika też z od­mien­nych za­ło­żeń ide­olo­gicz­nych sta­no­wią­cych fun­da­menty dwóch wiel­kich dok­tryn to­ta­li­tar­nych XX wieku. Zli­kwi­do­wa­niu bądź wy­klu­cze­niu „in­nych”, które mo­ty­wo­wało na­zizm, prze­ciw­sta­wia się pro­mienną przy­szłość obie­cy­waną ma­som przez ko­mu­nizm. Na­zizm skie­ro­wany był do elity, ko­mu­nizm prze­ma­wiał w imie­niu ludu; na­zizm ukie­run­ko­wany był na swo­istą eks­klu­zyw­ność, ko­mu­nizm zaś na uni­wer­sa­lizm; na­zizm wal­czył o in­te­resy wy­bra­nych, ko­mu­nizm ro­ścił so­bie pre­ten­sje do wy­stę­po­wa­nia w obro­nie mas. Re­ali­za­cja dok­tryny też była inna. Ogło­sze­nie pie­kła dla „in­nych” daje mniej po­wo­dów do roz­cza­ro­wa­nia niż obiet­nica stwo­rze­nia raju dla każ­dego. Ofiary mogą ła­two okre­ślić zło, pod­czas gdy do­bro po­zo­staje naj­czę­ściej abs­trak­cją dla tych, któ­rym zo­stało obie­cane. Eks­ter­mi­na­cja „in­nych” jest ce­lem ła­twiej­szym do osią­gnię­cia niż szczę­ście dla wszyst­kich. Na­zizm bez trudu wy­peł­nił swoją mi­sję, tym­cza­sem ko­mu­nizm nie zre­ali­zo­wał za­kła­da­nego celu. A lu­dzie nie­chęt­nie przy­znają, że błęd­nie umiej­sco­wili swoje ocze­ki­wa­nia.

Ta ilu­zja długo chro­niła re­żimy kie­ro­wane przez dyk­ta­turę pro­le­ta­riatu, ko­rzy­sta­jące z na­dziei, ja­kie ucie­le­śniła uto­pia, oraz siły swo­jej pro­pa­gandy. Po­pu­larne po­wie­dze­nie o jaj­kach, które trzeba roz­bić, żeby usma­żyć omlet, nie­zli­czoną ilość razy słu­żyło za wy­mówkę, by po­zo­sta­wać głu­chym na krzyki do­bie­ga­jące z pie­kła. Czyż szczę­ście ludu nie jest warte kilku ofiar, zwłasz­cza gdy cho­dzi o jego wro­gów? Ofiary były nie­zli­czone, zwłasz­cza po­śród pod­le­głych ko­mu­ni­stom na­ro­dów. Ukra­iń­ska po­etka Ołena Te­liha – w 1941 roku zo­stała roz­strze­lana przez Niem­ców w Ba­bim Ja­rze, a dzie­sięć lat wcze­śniej prze­żyła Wielki Głód wy­wo­łany przez Sta­lina – trak­to­wała ko­mu­ni­stów jako „gra­bież­ców ży­cia”. Okre­śle­nie to przy­wo­łuje na pa­mięć ofiary zło­żone na oł­ta­rzu ide­olo­gii. To wła­śnie ży­cie zo­stało po­grze­bane na dro­dze „czer­wo­nego koła”[1*]. „Koło hi­sto­rii się to­czy, nie spo­sób go za­trzy­mać, nie zo­staw­szy zmiaż­dżo­nym” – gło­sił slo­gan Czer­wo­nych Khme­rów. Ale nie tylko mar­twych to do­ty­czy, ży­wych rów­nież. Dziecku, które do­no­siło na bli­skich, wy­zy­ski­wa­nemu ro­bot­ni­kowi, ob­ję­temu ko­lek­ty­wi­za­cją chłopu, ko­bie­cie co­dzien­nie zmu­sza­nej do ule­gło­ści, za­kne­blo­wa­nemu in­te­lek­tu­ali­ście, cen­zu­ro­wa­nemu pi­sa­rzowi – wszyst­kim im czę­ściowo lub cał­ko­wi­cie zła­mano ży­wot. Co­dzienne do­świad­cze­nia skła­dają się na nie­wy­obra­żalny chaos, który wy­nik­nął z tej hi­sto­rii. Obie­cy­wane przez ko­mu­nizm szczę­ście ist­niało tylko w wy­obra­że­niach na­rzu­co­nych tym, któ­rzy nie mieli go do­świad­czyć.

Temu na­rzu­co­nemu siłą pro­jek­towi to­wa­rzy­szy kłam­stwo do­ty­czące jego re­ali­za­cji. Dyk­ta­tura nad pro­le­ta­ria­tem – jak na­zy­wali ją ci, któ­rzy jej do­świad­czyli – po­zwa­lała pa­nom ko­rzy­stać w pełni z wła­dzy, pod­czas gdy nie­wol­nicy zma­gali się z co­dzien­nym lę­kiem. Ni­g­dzie nie­rów­no­ści nie były rów­nie ja­skrawe jak w re­żi­mach to­ta­li­tar­nych, w któ­rych sa­mo­władny dyk­ta­tor nie mu­siał li­czyć się z pra­wem, ko­rzy­stał z wszel­kich przy­wi­le­jów i mógł so­bie po­zwo­lić na każdy wy­stę­pek. Przy­wódcy ko­mu­ni­styczni i ich gor­liwi kaci nie za­do­wo­lili się rolą „gra­bież­ców”; bez ogra­ni­czeń ko­rzy­stali ze wszyst­kiego, co ży­cie mo­gło im ofia­ro­wać. Mit o spo­łe­czeń­stwie ega­li­tar­nym, owo od­wieczne ma­rze­nie ludz­ko­ści, roz­padł się w ze­tknię­ciu z ko­mu­ni­styczną rze­czy­wi­sto­ścią.

Z tego ogromu nie­doli wy­ło­nili się lu­dzie, któ­rzy ry­zy­ku­jąc wol­ność i ży­cie, zło­żyli świa­dec­two w imie­niu tych, co nie prze­żyli, nie byli już w sta­nie ze­zna­wać lub nie mieli ta­kiej moż­li­wo­ści. Od­waga owych he­rol­dów udo­wad­nia, że czło­wieka nie da się spro­wa­dzić do klasy ani wspól­noty rzą­dzo­nej usta­lo­nymi ja­koby na­ukowo pra­wami. Ci zwia­stuni prawdy stale każą nam słu­chać o tym, co się wy­da­rzyło, i na wiecz­ność po­zo­staną de­po­zy­ta­riu­szami owej krwa­wej epoki. Ju­les Mi­che­let swego czasu po­stu­lo­wał, by „skło­nić do mó­wie­nia ci­szę w hi­sto­rii”. Ci­sza, która okryła mor­der­czą epo­peję ko­mu­ni­zmu, była tak ogłu­sza­jąca, że ni­gdy nie jest za późno, aby po­słu­chać, co ta oso­bliwa hi­sto­ria ma nam do po­wie­dze­nia o świe­cie i o nas sa­mych. Nad­ieżda Man­delsz­tam, która całe ży­cie wal­czyła o re­ha­bi­li­ta­cję swego męża po­ety, pi­sze: „Ja zaś twier­dzę, że nie ma żad­nych ogra­ni­czeń: trzeba mó­wić cią­gle o tym sa­mym, do­póki nie wyj­dzie na jaw każde nie­szczę­ście i każda łza, i nie staną się ja­sne przy­czyny tego, co się działo i dzieje cały czas”[12]. Kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej z in­nego ko­mu­ni­stycz­nego ar­chi­pe­lagu po­etce za­wtó­ruje Liu Xia­obo, upo­mi­na­jąc nas – mię­dzy dwoma po­by­tami w obo­zie – że „tylko chro­niąc pa­mięć o ofia­rach, od­ma­wia­jąc udziału w przy­ję­ciach, gdzie po­daje się bu­łeczki ma­czane w ludz­kiej krwi, oca­lali i wolni, ży­jący poza kra­tami mogą od­na­leźć sens ży­cia, po­sza­no­wa­nie czło­wieka i za­cho­wać się god­nie”[13].

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

Przed­mowaNie­wy­ra­żalne i nie­po­jęte
[1] A. Soł­że­ni­cyn, Ar­chi­pe­lag GU­Łag 1918–1956. Próba do­cho­dze­nia li­te­rac­kiego, tłum. J. Po­mia­now­ski (M. Ka­niow­ski), t. 1, Po­znań 2016, s. 541 (przyp. tłum.).
[2] B. Pa­ster­nak, Szkic do au­to­bio­gra­fii [w:] idem, Drogi na­po­wietrzne i inne utwory, tłum. S. Pol­lak, War­szawa 1973, s. 117 (przyp. red.).
[3] A. Krie­gel, Les grands pro­cès dans les sy­stèmes com­mu­ni­stes, Pa­ris 1972, s. 82.
[4] Ro­syj­skie Cen­trum Ochrony i Ba­da­nia Do­ku­men­tów Hi­sto­rii Naj­now­szej, Mo­skwa, f. 5, op. 21, d. 557, s. 41. In­sty­tu­cję tę (ros. na­zwa: Ros­sij­skij cientr chra­nie­nija i izu­cze­nija do­ku­mien­tow no­wiej­szej isto­rii, RCChIDNI) prze­mia­no­wano na Ro­syj­skie Pań­stwowe Ar­chi­wum Hi­sto­rii Spo­łeczno-Po­li­tycz­nej (Ros­sij­skij go­su­dar­stwien­nyj ar­chiw so­cjalno-po­li­ti­czie­skoj isto­rii, RGA­SPI), jed­nak po­przed­nia na­zwa jest le­piej znana i jej wła­śnie używa się w dal­szej czę­ści ni­niej­szego dzieła.
[5] W. Sza­ła­mow, Moja żyzn’ – nie­skolko mo­ich ży­zniej [w:] idem, So­bra­nije so­czi­nie­nij, t. 4, Mo­skwa 2005.
[6] J. Cat­teau, Préface [w:] L. Jur­gen­son, L’expérience con­cen­tra­tion­na­ire est-elle in­di­ci­ble?, Monte Carlo 2003, s. I–IV.
[7] Cyt. za: J.-L. Panné, La néga­tion de la fa­mine en Ukra­ine [w:] Hi­sto­ire tro­uée, red. C. Co­quio, Nan­tes 2004.
[8] R. Aron, Wspo­mnie­nia, tłum. G. Śle­szyń­ska, Wo­ło­min 2007, s. 168.
[9] Roz­mowa Han­nah Arendt z Gün­te­rem Gau­sem z 1964 roku [w:] H. Arendt, Les ori­gi­nes du to­ta­li­ta­ri­sme, Pa­ris 2002, s. 122 (roz­mowa ta nie zo­stała włą­czona do pol­skiego wy­da­nia Ko­rzeni to­ta­li­ta­ry­zmu [do­pi­sek tłum.]).
[10] A. Kroyé, Réfle­xions sur le men­songe, Pa­ris 1996, s. 9–12.
[11] F. Fu­ret, Prze­szłość pew­nego złu­dze­nia. Esej o idei ko­mu­ni­stycz­nej w XX w., tłum. J. Gór­nicka-Ka­li­now­ska, M. Ochab, War­szawa 1996, s. 11.
[12] N. Man­delsz­tam, Wspo­mnie­nia. Druga księga, tłum. J. Czech, War­szawa 2016, s. 665–666.
[13] Liu Xia­obo, Sub­ver­tir le sy­stème du men­songe avec la vérité [w:] idem, La phi­lo­so­phie du porc et au­tres es­sais, Pa­ris 2011, s. 137–138.
[1*]Czer­wone koło to ty­tuł cy­klu opo­wia­dań, które Alek­san­der Soł­że­ni­cyn po­świę­cił naj­waż­niej­szym mo­men­tom hi­sto­rycz­nym pro­wa­dzą­cym do ro­syj­skiego paź­dzier­nika 1917 roku.