89,90 zł
Trzecia część kompletnej, trzytomowej historii dziejów światowego komunizmu. Trylogia totalna – budząca dreszcz opowieść o twórcach systemu totalitarnego i ich ofiarach.
W swoim monumentalnym i fascynującym śledztwie historycznym francuski dziennikarz Thierry Wolton pokazuje, jak żelazna ręka systemu rzekomo prowadzącego do szczęścia uwiodła i zaślepiła dużą część intelektualistów. Spowodowała więcej szkód i pochłonęła więcej ofiar niż wszelkie doktryny, w jakie ludzie wierzyli od najdawniejszych czasów.
Trzeci, ostatni tom Historii komunizmu poświęca wspólnikom i współsprawcom oraz piewcom systemu komunistycznego na całym świecie. Z jego znakomicie prowadzonego historycznego eseju śledczego wyłania się wiele istotnych detali i gorzka prawda: żadna doktryna, bez względu na to, jaki cel jej przyświeca, nie jest warta tak dramatycznych poświęceń i ofiar.
Autor skupia się na wszystkich, którzy pozwolili komunizmowi prosperować z takim sukcesem i z taką długowiecznością. Należą do nich: dziesiątki partii komunistycznych na świecie z milionami członków; zaślepieni ideologicznie intelektualiści, zadowoleni z siebie zachodni przywódcy polityczni i kapitaliści chętnie udzielający pomocy gospodarkom socjalistycznym.
Konfrontacja z tymi faktami jest koniecznością, jeśli chcemy zrozumieć naszą epokę, bezpośrednie dziedzictwo zakończonego już stulecia komunizmu. Wierny swojej metodzie, Thierry Wolton maluje tu wspaniałą historię, przeplataną świadectwami, anegdotami i analizami, które dopełniają jego refleksję.
Książka, która przejdzie do historii.
„Le Figaro littéraire”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 2235
Tytuł oryginału: Histoire mondiale du communisme, tome 3
Opieka redakcyjna: MAŁGORZATA DUDZIAK
Redakcja: WOJCIECH ADAMSKI, ELIZA LITAK
Korekta: MATEUSZ CZARNECKI, ALEKSANDRA KALINOWSKA, EWA KOCHANOWICZ, Pracownia 12A
Projekt okładki i stron tytułowych: RAFAŁ KUCHARCZUK
Projekt wnętrza książki: ROBERT KLEEMANN
Wybór ilustracji: MIRON KOKOSIŃSKI
Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ
Publikacja dofinansowana ze środków Fundacji im. Jana Michalskiego
Autorem zdjęcia Thierry’ego Woltona na czwartej stronie okładki jest Jean-François Paga (© JF Paga).
© Editions Grasset & Fasquelle, 2017 © Copyright for the Polish translation by Justyna Nowakowska © Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2025
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-08-09308-5
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl e-mail: [email protected] tel. (+48 12) 619 27 70
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).
Wydawca zakazuje eksploatacji tekstów i danych (TDM), szkolenia technologii lub systemów sztucznej inteligencji w odniesieniu do wszelkich materiałów znajdujących się w niniejszej publikacji, w całości i w częściach, niezależnie od formy jej udostępnienia (art. 26 [3] ust. 1 i 2 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych [tj. Dz.U. z 2025 r. poz. 24 z późn. zm.]).
Opowiem taką prawdę tu o tobie,
że wszelkie bajki zakasuje1.
ALEKSANDR GRIBOJEDOW
Ofiarom
Oni mogą mówić prawdę.
Ale nie my, bo boimy się o nasze dzieci.
Powinni się wstydzić.
DYMITR SZOSTAKOWICZ
Nie będzie zbawienia na ziemi dopóty,
dopóki można wybaczać oprawcom.
PAUL ÉLUARD
Trudno jest potępić zbrodnię, której nie nazwano po imieniu. Słownictwo z tego zakresu obfituje w znaczenia, rozróżnia się morderstwo i zabójstwo, popełnione z premedytacją lub przypadkiem, w afekcie lub z zimną krwią, umyślnie lub nieumyślnie... Masowe zbrodnie pozbawione są tych niuansów znaczeniowych, tak jakby mnogość zgładzonych istnień wystarczyła, by oddać ich powagę. Dopiero podczas procesów norymberskich zaczęto używać określenia „zbrodnia przeciwko ludzkości”, choć praktyki ludobójcze istniały na długo przed tym, zanim ukuto ten termin, wystarczy wspomnieć o rzeziach podczas wielkich inwazji, w czasach niewolnictwa czy terroru rewolucyjnego. Pojęcie ludobójstwa wprowadzono w 1944 roku, a ćwierć wieku później zaczęto mówić o ludobójstwie etnicznym, które ma charakter nie tyle rasowy, ile kulturowy1*. Początkowo eksterminację Żydów przez nazistów określano jako „ostateczne rozwiązanie”, zgodnie z terminologią stosowaną przez oprawców, później pojawiło się wyrażenie „Szoah”, potępiające tę nikczemną masową zbrodnię przeciwko całemu narodowi. Kwestia słownictwa nie jest „detalem”. Trwający wciąż bój o powszechne uznanie za ludobójstwo dokonanej w latach 1915–1917 rzezi Ormian, w której zginęło 1,5 miliona osób, podkreśla znaczenie stawki, o jaką toczy się gra. Polowanie bojówek Hutu na przedstawicieli plemienia Tutsi w Rwandzie (od 500 tysięcy do miliona ofiar), do którego doszło stosunkowo niedawno, bo w 1994 roku, zostało sklasyfikowane przez ONZ jako ludobójstwo. Uznanie jakiegoś czynu za zbrodnię nie jest gestem uczynionym w stronę ofiar, w żaden sposób nie zmienia ich statusu, ale ma zasadnicze znaczenie dla naszej historii zbiorowej, jeśli przyjmiemy, że istnieje tylko jedna ludzkość. Pamięć o masowych zbrodniach nie jest wyłączną sprawą bezpośrednich uczestników wydarzeń, to znaczy oprawców i ofiar, przeszłość dobitnie pokazuje, do czego zdolni są ludzie.
W myśl statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) do katalogu zbrodni przeciwko ludzkości zalicza się zabójstwo, eksterminację, niewolnictwo, deportację lub przymusowe przemieszczanie ludności, uwięzienie lub inne dotkliwe formy pozbawienia wolności fizycznej, tortury, zgwałcenie, niewolnictwo seksualne, przymusową prostytucję, wymuszoną ciążę, przymusową sterylizację oraz jakiekolwiek inne formy przemocy seksualnej porównywalnej wagi, prześladowanie jakiejkolwiek możliwej do zidentyfikowania grupy lub zbiorowości z powodów politycznych, rasowych, narodowych, etnicznych, kulturowych, religijnych, płciowych lub z innych przyczyn powszechnie uznanych za niedopuszczalne na podstawie prawa międzynarodowego, wymuszone zaginięcia osób, zbrodnię apartheidu, inne nieludzkie czyny o podobnym charakterze celowo powodujące ogromne cierpienie lub poważne uszkodzenie ciała albo zdrowia psychicznego lub fizycznego.
Reżimy komunistyczne popełniły wszystkie te zbrodnie, i to bez wyjątku, w różnych momentach dziejowych. Rzadko jednak mówi się o tych działaniach jako o zbrodniach przeciwko ludzkości. Komunizm – w przeciwieństwie do nazizmu, który nieodmiennie przywodzi na myśl zagładę Żydów – nie kojarzy się z tą kwalifikacją prawną. Różnorodność czynów, do których ma zastosowanie definicja MTK, niewątpliwie nie pomaga w zaszeregowaniu zbrodni komunistycznych. Z tej racji, że noszą znamiona wszystkich aktów wymienionych w katalogu, do tej pory nie przypisano ich do żadnej konkretnej kategorii – paradoksalnie liczba ofiar utrudnia zrozumienie ogromu tragedii. Ludobójstwo, ludobójstwo kulturowe, Holokaust i Szoah są zbrodniami przeciwko ludzkości, ale unikalne nazwy pozwalają odróżnić je od siebie i uchwycić ich specyfikę. Nazwanie zbrodni po imieniu otwiera drogę do jej oceny i potępienia.
Problemem w przypadku masowych zbrodni reżimów komunistycznych jest zróżnicowanie ofiar, ogromna liczba miejsc eksterminacji i różnorodność stosowanych metod. W tej tragedii nie obowiązuje zasada trzech jedności: czasu, miejsca i akcji, co przeszkadza w ocenie skali zjawiska, która jest istotnym krokiem na drodze do jego konceptualizacji, a co za tym idzie – zapamiętania go. Czy istnieje jakiś związek logiczny między eksterminacją chłopów i intelektualistów, przedstawicieli burżuazji i proletariuszy, wierzących i ateistów, opozycjonistów i członków partii, słowem – wszystkich tych, którzy w taki czy inny sposób padli ofiarą komunistycznej machiny? Z wyjątkiem Auschwitz, symbolu nazistowskiej masowej zbrodni i siedliska zła, żadna inna nazwa ani żadne inne miejsce nie oddaje tak dobrze specyfiki przeżytych katuszy. Workuta, S-21, Belene, Sighet, Boniato – by wymienić tylko kilka z długiej listy – to szerzej nieznane opinii publicznej miejsca kaźni. Egzekucje, deportacje, głodzenie, tortury... W przeciwieństwie do komór gazowych będących namacalnym dowodem koszmaru zagłady Żydów mnogość metod stosowanych przez reżimy komunistyczne w celach eksterminacyjnych nie pomaga w uzmysłowieniu sobie skali popełnionych zbrodni. Bezprecedensowa2* liczba ludzi zgładzonych w czasach pokoju wymyka się rozumieniu i wciąż wydaje się czystą abstrakcją. Świat wreszcie dostrzega związek między komunizmem a milionami ofiar śmiertelnych, których istnieniu tak długo zaprzeczano, lecz z powodu braku precyzyjnej kwalifikacji ta przybierająca bardzo zróżnicowane formy, a co za tym idzie – niespotykana zbrodnia może ulec relatywizacji, a nawet, co gorsza, zapomnieniu, zwłaszcza że prawda o tej historii z trudem przebija się do powszechnej świadomości.
Po terrorze, który dotknął mieszkańców Wandei w 1793 roku, niejaki Gracchus, czyli François Noël Babeuf – pomysłodawca założonego w 1796 roku Sprzysiężenia Równych (Conjuration des Égaux), przez wielu uznawany za jednego z protoplastów komunizmu – ukuł termin populicide (ludobójstwo, mord na ludzie). Mieszkańców wspomnianej części Francji, w tym kobiety, dzieci i starców, poddano eksterminacji, ponieważ przynależeli do regionu oskarżanego przez władze jakobińskie o sprzeciwianie się rewolucji. Określenie wymyślone przez Babeufa jest wyjątkowo trafne: mieszkańcy Wandei sami ściągnęli na siebie nieszczęście. A co mają do tego ofiary komunizmu? Większość z nich to cywile, złożeni w ofierze na ołtarzu wojny, którą rządzący prowadzili ze społeczeństwem. Męczeństwo Wandei było pod tym względem prekursorskie. Jednakże różnorodność geograficzna pochodzenia ofiar komunizmu i liczba populacji dotkniętych jego działaniami uniemożliwiają użycie terminu populicide. Komunistyczne partie-państwa nie zabijały wszak dla przyjemności. Polityka eksterminacji, stosowana w różnych kontekstach dziejowych, opierała się na pewnej logice. Abstrahując od różnorodności miejsc, metod i ofiar, istnieje jeden element, który pozwala zrozumieć wszystkie te zbrodnie. Związek między nimi opiera się na pojęciu klasy będącej wspólnym mianownikiem wszystkich zbrodniczych działań i przyczyną zagłady milionów istnień. Życie ofiar poświęcono w imię walki klas, przy czym zdefiniowanie pojęcia zarówno „walki”, jak „klas” leżało w gestii partii-państw, innymi słowy to one ustalały ramy definicji, wpisując w nie wrogów, których same sobie wyznaczyły. Była to zatem subiektywna walka klas, o zmiennej geometrii, często bez rzeczywistego związku z prawdziwym statusem społecznym ofiar. W przypadku tej zbrodni dwa słowa – walka i klasa – są nierozłączne; wywodzą się z samej istoty ideologii, która uzbroiła ramię oprawców. Użycie terminu „klasobójstwo” w odniesieniu do zbrodni reżimów komunistycznych wydaje się zatem najbardziej odpowiednim rozwiązaniem, nawet jeśli można sięgnąć po inne określenia – ludobójstwo kulturowe w przypadku Ukraińców podczas wielkiego głodu w latach trzydziestych XX wieku, ludobójstwo dokonane przez Czerwonych Khmerów na „starym ludzie” itd. W przypadku komunistów neologizm klasobójstwo ma tę zaletę, że obejmuje element podłoża ideologicznego, które leżało u podstaw aktu zabijania i było źródłem tak wielu cierpień: pojęcie klasy społecznej. Przyczyn eksterminacji, czyli tego, co ją wyjaśnia, można upatrywać w samej koncepcji komunizmu stworzonej przez ojców założycieli, Marksa i Engelsa, oraz w sposobie wprowadzenia jej w czyn przez ich leninowskich adeptów. Sformułowanie „walka klas stanowi siłę napędową historii” uznać prawdopodobnie można za najbardziej kryminogenne hasło, jakie kiedykolwiek wymyślili intelektualiści, odkąd indoktrynowani kaci zaczęli brać je dosłownie.
Walka klas jest rzeczywistością, której nie sposób zaprzeczyć. Jednak uznanie jej za motor historii to interpretacja sugerująca, że warunkiem rozwoju społeczeństwa ma być nieustanne toczenie tej walki. Powyższe sformułowanie – rozumiane dosłownie – staje się imperatywem kategorycznym dla tych, którzy pragną odnaleźć Świętego Graala komunizmu, osiągnąć najwyższy etap rozwoju ludzkości zgodnie z założeniami doktryny. Walka klas miała napędzać wielką kuźnię komunizmu w taki sam sposób, w jaki napełnia się kocioł lokomotywy, aby pracowała pełną parą. W imię tej zasady poświęcono miliony istnień ludzkich, aby ostatecznie zabrnąć w ślepy zaułek. Mówienie o eksterminacji Żydów jako tragedii nierozerwalnie związanej z nazistowską doktryną Hitlera należy uznać za niepodważalną prawdę. Zupełnie inną rzeczą jest twierdzenie, że śmiertelne żniwo zebrane przez komunizm to konsekwencja walki klasowej opisanej przez Marksa i Engelsa. Mówienie, że walka klas stanowi siłę napędową historii, byłoby w pewnym sensie ontologicznym dowodem na z natury zbrodniczy charakter komunizmu, podobnie jak przekonanie o istnieniu rasy panów w przypadku nazizmu. Kwalifikacja klasobójstwa odzwierciedla ten oczywisty fakt i sprawia, że liczba ofiar komunizmu staje się zdecydowanie kłopotliwa, stąd pokusa, by zamieść ją pod dywan historii.
Dostrzeżenie roli ideologii w śmiertelnym żniwie zebranym przez komunizm zmusza do szukania winnych gdzie indziej niż wśród przywódców i katów, którzy ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za popełnione zbrodnie. Może to być dojmujące doświadczenie, ponieważ wymaga zakwestionowania powszechnych przekonań. Siła komunizmu, to, co uczyniło go tak popularnym, wynika w pewnym stopniu z posiadanego monopolu na nadzieję, która po ogłoszeniu śmierci Boga w epoce oświecenia stała się świecką religią. Ludzkie dążenie do lepszego jutra wynika ze świadomości upływu czasu i nieuchronności śmierci, a nadzieja jest racją bytu, co komunizm zrozumiał i uczynił kluczem do swojego sukcesu. Piewcy marksizmu-leninizmu utrzymywali, że są w stanie zapanować nad przyszłością, co doprowadziło również do utożsamienia tego systemu poglądów z postępem, który nadaje sens historii. Odtąd wyrządzone szkody usprawiedliwiano rzekomo wyższym celem, czyli korzyściami dla ludzkości. „Czy to nie jasne, że w czasach, gdy pochód historii jest szybszy, także i więcej ludzi wydaje ostatnie tchnienie?”13* – takie słowa Georg Büchner włożył w usta rewolucjonisty Saint-Justa w swojej sztuce Śmierć Dantona, napisanej w 1835 roku.
Utopia po raz kolejny zaspokoiła odwieczne ludzkie pragnienie, jakim jest równość. Komunizm nie tylko wyrósł na gruncie uzasadnionego protestu społecznego wywołanego wyzyskiem, lecz także sprawił, że uwierzyliśmy w to, iż w opartym na równości świecie nie będzie już dla niego miejsca. Doktryna podsycała powszechne – niezbyt chwalebne, ale jakże ludzkie – uczucie: zazdrość, pożądanie tego, co posiadają inni. Poza aspektem materialnym egalitaryzm może prowadzić do zatarcia różnic; zwiastuje kres wszelkiej inności, niezależnie od przyjętych kryteriów. Egalitaryzm leży u podstaw komunistycznej przemocy uzasadnionej walką klas. Zaślepienie, które stało się pożywką dla fali przemocy narastającej w XX wieku, jest efektem egalitarnego konsensusu pozwalającego na usprawiedliwienie tego, co niedopuszczalne, w imię sprawiedliwości społecznej.
Zwrot w stronę totalitaryzmu, którego dokonał komunizm, stanowi nieodłączny element ideologii – w żadnej mierze nie jest podyktowany okolicznościami. Komunizm postrzegamy jednak przez pryzmat historii. Klucz do sukcesu totalitaryzmu o marksistowsko-leninowskim rodowodzie tkwi w jego bliźniaczym podobieństwie do nazizmu, totalitaryzmu o charakterze rasowym, to właśnie ono – ze względu na identyczną praxis – zmusiło te dwa reżimy do konfrontacji. Głoszący ideę rasy panów nazizm skazał się na powszechne potępienie, podczas gdy komunizm, roztaczający wizję świetlanej przyszłości dla wszystkich, zyskał rzesze zwolenników. Z jednej strony zło, z drugiej dobro, porażka pierwszego obozu przysłużyła się drugiemu, ale komunistom przyszło zapłacić cenę za owo zwycięstwo. Ta ofiara pozostaje argumentem sankcjonującym komunizm. Wielka wojna ojczyźniana i ruch oporu, który większość partii komunistycznych zdołała zmonopolizować w wielu częściach świata po zerwaniu paktu Ribbentrop–Mołotow, stały się mitami wymykającymi się logice historii. Narodowy komunizm, w którym konkretne kraje i partie znalazły substytut marksistowsko-leninowskiej utopii skazanej na porażkę ze względu na realia, przyczynił się do wzmocnienia legendy komunizmu patriotycznego, wynosząc jego zwolenników do rangi obrońców narodu, wzorowych obywateli działających w służbie wspólnoty. Narodowy komunizm zapewnił morderczej utopii moralne dziewictwo, przepustkę do wiecznego uznania.
Te i inne powody pomagają nam zrozumieć immunitet, jakim komunizm cieszył się w przeszłości, i to, co pozostało z tej pobłażliwości pomimo bilansu jego dokonań. Słuszności danej idei nie mierzy się liczbą jej zwolenników, a ludzkość, która w swoich działaniach może się kierować zarówno najlepszymi, jak i najgorszymi intencjami, nie jest w stanie ustrzec się błędów. Utopia była bardziej pociągająca w teorii niż w praktyce, a komunizm podziwiali raczej ci, którzy przyglądali mu się z daleka, niż ci, którym przyszło poznać go na własnej skórze, co wyjaśnia przepaść istniejącą między tymi, którzy w niego wierzyli, ale go nie doświadczyli, a tymi, którzy go doświadczyli, ale w niego nie wierzyli.
Marksizm-leninizm zawsze przejmował władzę siłą, narzucany przez mniejszość, zwykle garstkę ideologów, którzy wybrali tę ścieżkę dla dobra ludu, by później zamienić jego życie w piekło. Nic dziwnego, że ofiary nie mają za grosz szacunku dla swoich oprawców, którzy, nieskorzy do odpowiadania za swoje czyny, zasłaniają się zwykłymi wymówkami – otrzymanymi rozkazami, koniecznością ich wykonania, brakiem wyboru... – aby uchylić się od odpowiedzialności. A co z milionami działaczy, którzy wierzyli w komunizm w całym „wolnym” świecie, to znaczy niepodlegającym dyktaturze partii-państwa, z tymi kobietami i mężczyznami, którzy ochoczo zobowiązali się służyć mu, okazując posłuszeństwo partiom pozbawionym autonomii, sprowadzonym do roli pudeł rezonansowych? Posiadanie legitymacji partyjnej, opłacanie składek, uczestnictwo w zebraniach komórek, pokorne wypełnianie poleceń płynących z centrali lub z innych ośrodków decyzyjnych noszą znamiona współudziału, przynajmniej moralnego, o którym szybko zapomniano. Niewielu byłych działaczy komunistycznych wyraża skruchę, przyznaje się do popełnienia błędu lub próbuje wyjaśnić swoje zaślepienie. Większość ekskomunistów powołuje się na niewiedzę o popełnionych zbrodniach, mimo że było o nich wiadomo od samego początku istnienia bolszewickiego reżimu.
Komunistyczny działacz zdołał przekuć zdolność do oburzania się na niesprawiedliwość świata w moralną wyższość, którą z lubością wykorzystywał jako środek autopromocji. Z trudem przychodziło mu jednak opróżnianie własnej szafy z zalegających w niej trupów. Czy w najmroczniejszych latach stalinizmu miliony zachodnich petycjonariuszy z własnej i nieprzymuszonej woli nie zmobilizowały się, by wezwać do zniszczenia „kułaków” i innych „kontrrewolucjonistów”? Czy tysiące rozentuzjazmowanych młodych Europejczyków z czerwoną książeczką w ręku nie dały upustu swojej maoistycznej nienawiści do „zwolenników linii burżuazyjnej” torturowanych przez fanatycznych chińskich hunwejbinów? Owa przeszłość, przeszłość komunistów w ogóle, jest mniej chwalebna niż ta, która obrosła legendą. Przynależność partyjna jawiła się zapewne jako szansa, ale była również rodzajem zgniłego kompromisu, o którym niechętnie się wspomina.
„[...] talent nakłada szczególną odpowiedzialność”2 – napisał Charles de Gaulle w Pamiętnikach wojennych, tłumacząc podjętą po wyzwoleniu decyzję o odmowie ułaskawienia kolaborującego z okupantem pisarza Roberta Brasillacha, którego później stracono. Już Puszkin zwykł mawiać, że geniusz i nikczemność się wykluczają3. Lista szlachetnych dusz z całego świata, które stanęły po stronie komunistycznych oprawców, jest zbyt długa, by wymienić tu każdego z imienia i nazwiska bez ryzyka pominięcia co poniektórych. Intelektualista, niezależnie od tego, jakie idee głosi, jakiej sztuce służy, powinien zachować trzeźwość spojrzenia. Czyż zdolność rozróżniania rzeczy nie jest atrybutem przedstawicieli świata inteligencji i kultury? Pisarze i artyści mają oczywiście prawo do wyrażania swoich opinii, nikt nie broni im podziwiać Stalina, Mao, Pol Pota i innych. Racjonalność tego pierwszego nie wyklucza zaangażowania, ale jeśli jedno ustępuje miejsce drugiemu, to zaangażowanie zaburza zdolność racjonalnego myślenia. Ślepe służenie komunizmowi było równoznaczne ze zniewoleniem, z utratą zdrowego rozsądku, gwaranta moralnej jakości, prawości i wkładu intelektualistów w kształtowanie ludzkich sumień. Milczenie intelektualistów na temat zbrodni, a nawet, co gorsza, ich głosy zmieszane ze słowami chóru żądnych krwi nienawistników zwiodły na manowce wielu utalentowanych ludzi, o czym zainteresowani prędko zapomnieli, nie przepraszając za swoją zdradę. „Jeżeli liczono się z waszym poparciem terroru, liczono by się i z waszym oburzeniem na terror. Więc słusznie teraz wytyka się palcami waszą lekkomyślność i oby nie zapomnieli o niej ci, co pisać będą waszą biografię”4 – stwierdzał przyszły laureat literackiej Nagrody Nobla, polski pisarz Czesław Miłosz, w liście otwartym skierowanym w 1956 roku do Picassa, światowej sławy artysty, który jawił się mu jako zaangażowany intelektualista epoki stalinizmu.
We Francji przestępstwo popełnione przez wysokiego rangą urzędnika państwowego Maurice’a Papona, który podpisał rozkazy deportacji Żydów, gdy w latach 1942–1944 był sekretarzem generalnym prefektury departamentu Żyronda, określono mianem zbrodni kancelaryjnej. Zbrodnie myśli, pisma, zamiaru, poparcia to czyny popełnione przez poputczików, wszystkich tych, którzy wykorzystali swoją pozycję, swój prestiż, swoje wpływy, aby ukryć masowe zbrodnie komunizmu na wszystkich szerokościach geograficznych, i w wyniku tego współudziału pomogli ludzkości zachować czyste sumienie.
Marksizm-leninizm doprowadził kraje, które realizowały jego postulaty, do ruiny. Dopiero po ponad siedemdziesięciu latach dostrzeżono szkody wyrządzone przez dyktaturę proletariatu i bezsensowność przyjętej doktryny. Jej porażka rodzi pytanie nie o to, dlaczego przestała obowiązywać – odpowiedź na to pytanie jest zawarta w tym, jak upadła – ale o to, jak reżimy, o których mowa, zdołały przetrwać tak długo. Trudności pojawiły się już w pierwszych miesiącach istnienia reżimu bolszewickiego i piętrzyły się w miarę jak system stawał się coraz większym ciężarem dla ludzi i struktur, a ekspansja geograficzna potwierdzała jego niezbywalne wady. Ten wyjątkowy twór zawdzięcza kapitalizmowi istnienie, a zachodnim demokracjom przetrwanie. Doktryna narodziła się w samym sercu systemu, który potępiała, w dziewiętnastowiecznej Europie stojącej u progu rewolucji przemysłowej, która wywróciła świat do góry nogami. Obserwując rozwój kapitalizmu oraz jego ludzkie i społeczne koszty, Marks i Engels starali się zrozumieć, co jest kluczem do sukcesu tego systemu społeczno-gospodarczego, przewidzieli jego koniec i zaproponowali substytut. Wyłożoną przez Lenina doktrynę wprowadzono w życie częściowo z pomocą kapitalizmu, a następnie rozpowszechniono przy biernej postawie państw demokratycznych. Podczas gdy większość tych, którzy wspierali reżimy komunistyczne, to wykonujący odgórne rozkazy działacze partii komunistycznej oraz zaślepieni intelektualiści, o czym zwykliśmy zapominać, w pierwszych szeregach znaleźli się mężowie stanu, politycy wszelkich opcji i pionierzy industrializacji, niektórzy działający w imię „wyższego” interesu, inni z naiwności, a jeszcze inni z chciwości.
Na początku lat dwudziestych XX wieku bolszewicką Rosję, stojącą w obliczu klęski głodu spowodowanej zarówno złą pogodą, jak i nieudolnością reżimu, uratowała ogromna pomoc hojnych zachodnich darczyńców. W następstwie tego precedensu Związek Sowiecki, a później jego wschodnioeuropejskie dominia oraz Kuba zdecydowały się zaapelować do kapitalistycznego Zachodu o pomoc w utrzymaniu systemu przy życiu. Katusze, jakie przyszło znosić ludom zamieszkującym spowite mrokiem totalitaryzmu kraje, wynikają również ze zmowy między państwami o różnych systemach społecznych, które nie przerwały tego pasma cierpień. Dostarczonych przez Amerykanów buldożerów używano do zasypywania masowych grobów w sowieckim Gułagu, a statków do transportu na Kołymę dziesiątek tysięcy więźniów, skazanych na niechybną śmierć na syberyjskim mrozie.
Winston Churchill odpowiedział jednemu ze swoich kolegów, zaniepokojonemu wsparciem udzielonym przez Londyn Ticie podczas drugiej wojny światowej i ryzykiem, że Bałkany padną ofiarą komunizmu: „Czy zamierza pan przenieść się do Jugosławii po wojnie? Nie. Ja też nie”5. Brytyjski premier wykazał się państwowym cynizmem będącym przekleństwem wszystkich narodów, które po wojnie wpadły w pułapkę komunizmu. Mieszkańcy Europy Wschodniej nie zapomnieli o tym, że zachodnie mocarstwa, tak dumne z walki o wolność, zostawiły – o ile nie wydały – ich kraje na pastwę Stalina.
W latach trzydziestych XX wieku Związek Sowiecki ponownie dotknęła śmiercionośna fala głodu, sterowana i wykorzystana przez władze na Ukrainie i w środkowej Rosji do masowej eksterminacji chłopów opierających się kolektywizacji. Francuz Édouard Herriot udał się na miejsce na zaproszenie Moskwy, aby zaświadczyć całemu światu, że pogłoski o klęsce są nieprawdziwe. Jakieś czterdzieści lat później François Mitterrand powtórzył w Chinach odegraną przez Herriota rolę „pożytecznego idioty”4*, tym razem zaprzeczając klęsce głodu spowodowanej przez Wielki Skok Mao. Poza tymi dobrze znanymi przypadkami na Zachodzie nigdy nie brakowało ludzi, którzy, niezależnie od barw politycznych chętnie szerzyli komunistyczne kłamstwa.
De Gaulle mawiał, że zwraca się przez przywódców ZSRS do wiecznej Rosji. Ustroje polityczne się zmieniają, ale kraje i narody pozostają, nie ma co do tego wątpliwości. Jednak dla tych, którzy tu i teraz cierpią z powodu arbitralnych decyzji, dla tych, którzy tu i teraz znoszą cierpienie, wieczność się nie liczy. Obojętność, by nie powiedzieć egoizm, z jakim przywódcy i mieszkańcy zachodnich demokracji spoza bloku wschodniego podchodzili do tego okresu totalitarnego, jest niczym nieznośne brzemię, które dźwiga nasza pamięć. Gdy przeszłość wyłania się z ideologicznej otoczki i ujawnia okrutną prawdę, w naturalnym odruchu obronnym puszczamy minione wydarzenia w niepamięć. Historia komunizmu, jego prawdziwa historia, pozostaje wstydliwym tematem dla współczesnych tym wydarzeniom, a względne zainteresowanie, jakie wzbudza post factum, jest reakcją na wywołane zażenowanie. Międzynarodówka, pieśń rewolucjonistów, wzywa do zmiecenia śladu przeszłości. Czy celowa amnezja, która przekłada się na luki w komunistycznym kalendarium wydarzeń, stanowi ostateczne zwycięstwo utopii?
Historia komunizmu zmusza nas do przyjrzenia się ciemnej stronie natury ludzkiej, a to niełatwe doświadczenie. W przeciwieństwie do innych historii współtworzących burzliwy wiek XX niechętnie do niej wracamy, także ze względu na skalę zjawiska, ponieważ wspominanie pewnych wydarzeń jest niczym rozdrapywanie ran, które jeszcze się nie zabliźniły. W przypadku tego, co jest niewątpliwie jednym z najokrutniejszych losów, jakie ludzie zgotowali innym ludziom w imię ideologii, pora na obowiązek pamięci, o którym tak często mówi się w kontekście zachowywania czystego sumienia historycznego, jeszcze nie nadeszła. Innymi słowy, żałoba po komunizmie jeszcze się nie skończyła. „Afekt żałoby”, jak mówi Freud, nie ogranicza się do utraty ukochanej osoby, dotyczy on w równym stopniu „abstrakcji w rodzaju ojczyzny, wolności, ideału itd.”6. Praca, którą należy wykonać nad sobą, jest tu według niego taka sama; wymaga energii, aby przezwyciężyć ból, uwolnić się od osoby lub ideału, który zniknął, zerwać z nim więź. Komunizm, ludzka namiętność par excellence, współdzielona długo przez tak wielu, pozostaje więźniem czasu żałoby, momentu, w którym ludzie czują wewnętrzny opór przed mówieniem otwarcie o przyczynach swojego żalu, ponieważ jeszcze nie zdołali się w pełni od niego uwolnić.
Świat komunistyczny, taki, jaki był, nie ma nic wspólnego z realiami współczesnego świata, tamta epoka się skończyła – nawet jeśli niektóre narody nadal cierpią z powodu tyranii ideologii – a nasze motywacje diametralnie się zmieniły wraz z nadejściem nowego stulecia. A jednak przemilczane kwestie wciąż utrudniają zrozumienie tej straszliwej ludzkiej tragedii i wskazanie winnych. Rany przeszłości muszą się zabliźnić, byśmy mogli pomyśleć o naszym świecie, który jest schedą po minionych czasach.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
1 Motto do listu otwartego Fiodora Raskolnikowa do Stalina, 17 VIII 1939; A. Gribojedow, Mądremu biada. Komedia w czterech aktach, tłum. J. Tuwim, Wrocław 1960, akt III, scena IX, s. 101–102. ↩
1 G. Büchner, Śmierć Dantona. Dramat w czterech aktach, tłum. W. Horzyca, akt II [w:] idem, Utwory zebrane, Warszawa 1956, s. 89–90 (przyp. tłum.). ↩
2 Ch. de Gaulle, Pamiętniki wojenne, t. 3: Ocalenie. 1944–1946, tłum. J. Nowacki, Warszawa 1968, s. 120. Notabene, w tekście Pamiętników... nie pada nazwisko Brasillacha – de Gaulle, który zwykle zmieniał karę śmierci na dożywotnie więzienie, pisze ogólnie o „jednym tylko wypadku”, w którym nie czuł się „uprawniony do aktu łaski” (przyp. tłum.). ↩
3 A. Puszkin, Mozart i Salieri, tłum. A. Lewandowski, „Akant” 2018, nr 7, https://akant.org/archiwum/211-archiwum-miesiecznik-literacki-akant-2018/akant-2018-nr-7/6902-aleksander-puszkin-mozart-i-salieri [dostęp: 10 X 2025] (przyp. tłum.). ↩
4 Cz. Miłosz, List do Picasso, „Preuves” 1956, nr 64; polski przekład za: „Przeszłość – Przyszłości” 1981, nr 3, s. 4 (przyp. tłum.). ↩
5 F. Maclean, Diplomate et franc-tireur, tłum. A. Martinerie, Paris 1952, s. 359 (przyp. tłum.). ↩
6 S. Freud, Żałoba i melancholia [w:] idem, Psychologia nieświadomości, tłum. R. Reszke, Warszawa 2009, s. 147. ↩
1* Stąd alternatywna, często używana nazwa: ludobójstwo kulturowe (przyp. tłum.). ↩
2* Porównywalny pod względem liczby ofiar jest handel niewolnikami i niewolnictwo, ale tych zbrodni dopuszczano się w ciągu kilku stuleci, podczas gdy zbrodnie komunistyczne popełniano przez kilka dekad i trwa to zresztą dalej. ↩
3* Przypisy bibliograficzne znajdują się na s. 1109–1184. ↩
4* Wyrażenie przypisywane Leninowi, opisujące ludzi Zachodu, którzy swoimi działaniami przyczyniali się do szerzenia sowieckiej propagandy. ↩
