Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć. Przewodnik świadomego obserwatora - Maruszczak Marek - ebook + książka

Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć. Przewodnik świadomego obserwatora ebook

Maruszczak Marek

0,0
49,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Na łamach tej książki zniesławiono 101 zwierząt, które możecie spotkać na lądzie, w wodzie oraz w waszych koszmarach. To tytuł dla miłośników fauny, którzy wiedzą, że prawdziwe uczucie wymaga wyrzeczeń, a niekiedy również maści na komary, odciski i ból czterech liter, kiedy człowiek słyszy bobra, czuje bobra, ale zobaczyć go za cholerę nie może, bo mu przyroda złośliwie zasłania.

Znajdziecie tutaj odpowiedzi na pytania, których wcale nie chcieliście zadać, a potem uszczęśliwicie za ich pomocą znajomych oraz rodzinę.

  • Dlaczego lody zalatują bobrem?
  • Który polski ssak jest jadowity?
  • Czego szukają górale wewnątrz kozicy?
  • Która ryba zasuwa na piechotę?
  • A która jest rzecznym wampirem?

Jeżeli sięgnęliście po ten tytuł i powyższy opis nie zdołał was jeszcze zniechęcić, to i tak jest już za późno na leczenie. Jesteście miłośnikami przyrody, moje kondolencje. Skoro jednak siedzimy w tym razem, to równie dobrze możemy się zacząć urządzać.

Każde ze zwierząt obrażonych w książce otrzymało opis, ilustrację oraz spis cech, które przy odrobinie dobrej woli pozwolą odróżnić ryjówkę od rzęsorka, żmiję od zaskrońca oraz dzika od rowerzysty.

Książka jest podzielona na habitaty, czyli miejsca, w których natura ma pewne cechy szczególne, na przykład nadmiar drzew w przypadku lasu, wody nad morzem czy warszawiaków (właściwie wszędzie). Informacje te można wykorzystać podczas obserwacji zwierząt, ale ostrożnie. Dlatego kilka rozdziałów poświęcono temu, czym w ogóle jest ta cała obserwacja, jak się do niej przygotować i co zrobić, żeby nie zasłużyć na miano leśnego palanta.

I pamiętajcie: zachowajcie daleko idącą ostrożność, bo gapienie się na zwierzęta jest niestety uzależniające.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 243

Data ważności licencji: 3/26/2030

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © by Marek Maruszcak

Projekt okładki Katarzyna Bućko @booka.kasia.bucko

Ilustracje w książce © Nastia Juriewicz

Redaktorka inicjująca Eliza Kasprzak-Kozikowska

Redaktorka prowadząca Agnieszka Narębska

Konsultacja merytoryczna dr hab. Wojciech Maciejowski

Konsultacja merytoryczna ilustracji Dorota Zatorska

Redakcja Magdalena Wołoszyn-Cępa

Adiustacja Magdalena Świerczek-Gryboś

Korekta Kinga Kosiba, Katarzyna Homoncik

Opieka redakcyjna Natalia Hipnarowicz-Kostyrka

Opieka promocyjna Paulina Sidyk

ISBN 978-83-8367-901-3

Podczas części prac graficznych wykorzystano AI.

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2025

Plik przygotował Woblink

woblink.com

Książkę tę dedykuję zwierzętom. Nie przestawajcie być głupie. Obiecuję, że ja nie przestanę

Wstęp

Zwierzęta mają to do siebie, że są niemal wszędzie, a jeżeli ich nie ma, to prawdopodobnie my również powinniśmy się oddalić, bo coś tutaj śmierdzi, i – co gorsza – nie są to one. Nie wszędzie są jednak w taki sam sposób, a w dodatku bywają w różnych proporcjach. Na przykład w lesie jest średnio więcej ssaków na kilometr zielony niż nad morzem. Za to na Pustyni Błędowskiej znajdziemy więcej bobrów niż skorpionów, a w Bałtyku siedzą świnie morskie, i to takie całkiem łyse.

Trudno doszukać się tutaj jakiejkolwiek logiki. Co więcej, zwierzęta występują też w mieście, a jeżeli ktoś jest nieostrożny, szasta pieniędzmi i swoim czasem, to nawet u niego w domu. Wszystkie te stwory można obserwować – tak jak ptaki, o czym pisałem w swojej poprzedniej książce. Różnicą jest mniejsze ryzyko zostania ufajdanym, no, chyba że przez bardzo zręcznego zająca. Wszystkie te zwierzęta są interesujące, tak jak ciekawy byłby koniec świata. W obu przypadkach ciekawość może nas jednak doprowadzić do piekła, a przynajmniej do pieczenia w odstających fragmentach człowieka. Pół biedy, jeżeli odpowiedzialny za to będzie leśniczy, gorzej, jeśli użre nas suseł.

Tę książkę napisałem z chęci podzielenia się niektórymi doświadczeniami i by ostrzec, czym dla człowieka kończy się oglądanie za młodu programów przyrodniczych w ilościach przekraczających stężenie krytyczne.

Jak korzystać z książki

Ostrożnie. Najgorsze, co możecie zrobić, to pobrudzić strony. Nie będę mówił o ich nadrywaniu, bo jestem pewny, że nigdy byście mi czegoś takiego nie zrobili. Daleko idącą rozwagę należy również zachować w kwestii brania na poważnie wszystkiego, co tutaj przeczytacie. To nie jest książka popularnonaukowa. Owszem, znajdziecie w niej dużo informacji na temat życia zwierząt, i wiele z nich jest nawet prawdziwych, ale istnieje spora szansa, że zwierzęta wcale nie są głupie. Sami widzicie, że nic się tutaj nie trzyma kupy. I to już od pierwszej strony.

Jeżeli jednak nie zdołałem was zniechęcić, to pozwólcie, że powiem, co znajdziecie w kolejnych rozdziałach i jak możecie to wykorzystać. Istnieje szansa, że po skończonej lekturze będziecie lubili zwierzęta nawet trochę bardziej. To zjawisko ma swoją nazwę – syndrom sztokholmski.

JAKI HABITAT, WARIACIE

Największą część książki stanowią opisy różnych włochatych, łuskowatych, a nawet galaretowatych drani. Żeby ułatwić wam nawigację w tym dziwnym, ruchliwym świecie, podzieliłem książkę na rozdziały obejmujące lasy, łąki i pola, mokradła, rzeki i jeziora, góry, morze i jego wybrzeże, miasto, gospodarstwo domowe, a nawet mieszkanie. Wszędzie tam spotkacie zwierzęta. Wiem, że to straszne.

CZYM JEST OBSERWACJA ZWIERZĄT

Oczywiście poza stratą czasu. Ten krótki rozdział pomoże wam wytłumaczyć się przed rodziną i znajomymi, kiedy zapytają, co wy, do diabła, wyprawiacie.

ZALETY OBSERWACJI

Wbrew pozorom jest ich kilka – i nie wszystkie są związane z unikaniem obowiązków domowych. Warto te zalety poznać, bo po pytaniu o to, co robicie, zaskakująco często pada: „A po jaką cholerę?”.

POZNAJ SWOJEGO WROGA

Tutaj znajdziecie kilka porad dotyczących tego, czego warto dowiedzieć się o zwierzęciu, zanim zaczniecie za nim biegać. Im więcej się dowiecie, tym lepiej, bo kto wie, może przejrzycie na oczy i jak normalni ludzie obejrzycie kolejne obrady sejmu albo inny film grozy.

WIELKA KSIĘGA SZPEJU

Wyjście z domu nie zawsze musi kończyć się tragicznie, ale bądźmy ze sobą szczerzy: oglądanie zwierząt to nie jest do końca nowy odcinek Tańca z gwiazdami. Jeśli idziemy w krzaki, by popatrzeć na bobra, musimy się przygotować, że może go tam wcale nie być. Jest jednak sposób, żeby zarówno zwiększyć szansę powodzenia obserwacji, jak i zmniejszyć towarzyszący jej dyskomfort. Ten sposób to przygotowanie. Warto na przykład zainwestować w odpowiednią lornetkę i włożyć na wyprawę spodnie. Ważne jest też, żeby nie traktować tego rozłącznie, bo jeżeli będziemy pamiętali tylko o lornetce, to może nas czekać przymusowa przerwa w uprawianiu hobby.

ETYKA OBSERWACJI ZWIERZĄT

Etyka to w ogóle całkiem fajna sprawa – wbrew temu, co można wnioskować na podstawie doniesień medialnych. W przypadku oglądania zwierząt za wielką lornetką idzie jednak wielka odpowiedzialność, dlatego etyka jest tym ważniejsza. Łatwo zakłócić dobrostan zwierząt, ale ufam, że można się na nie gapić i dzięki przestrzeganiu kilku zasad nie narozrabiać przy tym za bardzo.

OBCY SĄ WŚRÓD NAS

Tutaj znajdziecie kilka słów na temat gatunków inwazyjnych i dowiecie się, jak wielki stanowią problem. Co prawda nadal będzie głupio, ale momentami jednak poważnie. W tym rozdziale opisałem też kilku takich niechcianych przybyszy. Nie widzę powodu, dla którego akurat ich miałbym zostawić w spokoju.

SYSTEMATYKA

W świecie zwierząt panuje nieopisany wręcz bałagan. Gdziekolwiek człowiek przejedzie palcem, tam w najlepszym razie zbierze coś, co zmieni mu kolor ciała. W najgorszym zaś go tego ciała pozbawi. Już starożytni słusznie zauważyli, że przymusowe odbarwienia oraz amputacje to w sumie normalna część ludzkiego życia, a najważniejsze jest umieć nazwać to, co nam odgryzło palucha. W tym rozdziale znajdziecie trochę informacji na temat podejścia do systematyki, od jej początków do mniej więcej stanu obecnego.

JĘKI I DZIĘKI

Tutaj trochę się skarżę, a trochę dziękuję wybranym grupom oraz gromadom interesów. Nic ciekawego, można śmiało to ominąć. No, chyba że spodziewacie się, że tam o was wspomniałem.

Jaki habitat, wariacie – czyli typy siedlisk, biomów lub po prostu tego, w czym siedzą zwierzęta

Środowisko ma to do siebie, że jest nieznośnie wręcz różnorodne. Mogą w nim na przykład rosnąć drzewa. Jeżeli odległość od jednego przerośniętego badyla do drugiego jest mniejsza niż pomiędzy Finami czekającymi na autobus, to prawdopodobnie mamy do czynienia z lasem, parkiem albo wyjątkowo wypasionym ogrodem. Jeżeli po wejściu w habitat poczujecie, że chlupie wam w butach, to istnieje szansa, że dotarliście nad jezioro lub morze. Jeżeli chlupanie nastąpi dopiero po jakimś czasie i ziemia trzyma was mocno za stopy, to pewnie wleźliście prosto w mokradła – miło było was poznać, spróbujcie uratować chociaż książkę.

Wśród siedlisk, które na potrzeby tej publikacji wyróżnię, znajdują się także łąki i pola, czyli miejsca, w których już za chwileczkę, już za momencik stanie nowe osiedle deweloperskie, przez najbliższe 10 lat bez utwardzonej drogi dojazdowej. Są również pustynie i półpustynie, chociaż w Polsce o nie coraz trudniej. Na końcu warto wspomnieć o środowiskach stworzonych przez samego człowieka, czyli o gospodarstwach, miastach i tych bardzo małych strefach za drzwiami, na których w dzieciństwie wieszaliśmy plakaty z Markiem Citką albo Beatą Kozidrak. Odmawiam uznania jakiejkolwiek innej możliwości.

LASY

Lasy dzielą się na iglaste, liściaste, mieszane i po cholerę tyle jechaliśmy, tutaj wcale nie ma grzybów, jestem głodny, chce mi się kupę, zaraz szlag mnie trafi. A tak poważnie – las to wspaniałe miejsce. Tym wspanialsze, im bardziej nas w nim nie ma. Przez „nas” rozumiem ogół ludzkości. Pojedynczy człowiek obleci. Problem z ludźmi jest niestety taki, że – podobnie jak nieszczęścia – chodzą stadami. Dlatego jeżeli już pofatygujemy się do lasu, to zachowujmy się tak, jak byśmy chcieli, żeby zachowały się tysiące kolejnych osób idących naszymi śladami. Do podstaw należą trzymanie się ścieżek i nieprzestawianie elementów krajobrazu, jakby były meblami z Ikei.

Jest szansa, że wtedy las odwdzięczy nam się widokiem swoich mieszkańców, a tych ma naprawdę wielu. Ponad 60% wszystkich zwierząt w Polsce chowa się w leśnych ostępach – a przy tym lasy zajmują prawie jedną trzecią kraju. Jeżeli ta różnica w proporcjach wydaje się wam podejrzana, to macie rację, ktoś oszukał na zwierzęta pozostałe habitaty.

Okazja czyni złodzieja – to znaczy obserwatora – więc skoro już trafiliście do lasu, to możecie skorzystać z tych rażących faunowych nierówności. Rozejrzyjcie się dookoła. WSZĘDZIE kryją się zwierzęta. Właściwie gdziekolwiek byście spojrzeli, tam może siedzieć jakiś stworzeń. Pod drzewem, na drzewie, w drzewie, w koronie drzewa, a nawet nad drzewem. Brzmi to zupełnie jak pociąg – bez miejscówek, nad morze, w wakacje.

Jeżozjesz

borsuk europejski

Borsuk to nawet 25 kilogramów wszystkożernego dupka, chociaż formalnie jest drapieżnikiem. Kiedy mówię „wszystkożernego”, to naprawdę mam to na myśli. Owady, dżdżownice, płazy, ptaki, owoce, krety, ryjówki i młode zające. Borsuk opitoli to, co zdoła wepchnąć do pyska. To, czego nie zdoła, spróbuje rozczłonkować za pomocą cholernie ostrych zębów i pazurów. Widzieliście kiedyś jeża rozrywanego na strzępy? Borsuk widział.

Borsuk ma bardzo słaby wzrok, ale za to doskonały węch, co oznacza, że nie warto go szukać, bo z łatwością wyczuje wasze borsukolubne dupy i schowa się w swojej norze. W jej rozległych korytarzach może siedzieć nawet kilkanaście borsuków jednocześnie, a sama nora jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Ależ tam musi sztynić borsukiem. Szczególnie że kiedy tylko robi się zimno, dranie zapadają w sen zimowy i aż do wiosny grupowo popierdują wszystkimi jeżami, które opitoliły w ciągu roku.

No dobrze, chociaż borsuk jest dupkiem, to podobno wcale nie śmierdzi. Mało tego – drań jest prawdziwym zwierzęcym pedantem. Znałem kiedyś jednego pedanta i gorsze toto nawet od cyklisty. Borsukowi w jakiś sposób udaje się zachować w norze czystość, i to mimo diety różnorodnej jak u czterolatka, który właśnie ogarnął, jak otwierać kuchenne zabezpieczenia przed dziećmi.

U borsuka w mieszkaniu jest schludnie, choć nas*ane. To znaczy, że zwierzę ma oddzielną komorę toaletową. Inne pomieszczenia służą na przykład do spania i jako pokoje dla młodych borsucząt. Przecież starzy nie będą cały dzień siedzieć z gówniarzami.

Nie da się jeść tego, co je borsuk, i nie dostać robaków. To znaczy da się, ale trzeba być studentem i mieć dostęp do spirytusu zza wschodniej granicy – ale starczy już tych pleonazmów. Borsuk radzi sobie inaczej, a mianowicie żre konwalie. Tak jest, te białe majowe dzwonki, tak lubiane przez mamy, są trujące. Część zieleniny, którą wkłada w siebie borsuk, mogłaby grać główną rolę w podcaście kryminalnym. Borsukowi taka dieta nie szkodzi, za to doskonale pomaga mu pozbywać się pasożytów przewodu pokarmowego. Tylko ostrzegam, bo wydawca mi kazał – raczej nikt nie uwierzy, że chcieliście konwaliami wyleczyć sąsiada.

Im dłużej cię słucham, tym bardziej brzmisz jak jeż.

Borsuk europejski (Meles meles)

Długość ciała: 70–90 cm (bez ogona, który jest jednak wyjątkowo mało imponującym kawałkiem borsuka)

Ciężar: 10–18 kg (a jak sobie podje jeży tuż przed zimą, to nawet 25 kg)

Długość życia: przeciętnie 3–4 lata, maksymalnie 11–15 lat (no, chyba że ktoś go złapie, to wtedy i 19 lat)

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok, ale bardziej aktywny wiosną i latem.

Występowanie: W lasach liściastych i mieszanych oraz w gęstych zaroślach.

Wyzwanie: ** – umiarkowanie trudny do zdybania w środowisku naturalnym. Szczególnie jeżeli człowiek jadący autem patrzy na drogę, a nie na to, co na niego łypie z pobocza z jeżem w mordzie.

Bober

bóbr europejski

Bobry to niesamowite zwierzęta. Spędzają w wodzie pół życia, potrafią nie wychodzić na powierzchnię nawet przez 15 minut, a i tak zawsze wyglądają, jakby były czymś uświnione. Bóbr jest też w zasadzie rybą, więc można go jeść w piątek. Przynajmniej według Kościoła katolickiego. To stawia w zupełnie nowym świetle akcję, którą Jezus odstawił w Galilei. Cudowne rozmnożenie bobrów brzmi jak coś, co przypadłoby do gustu hierarchom kościelnym zdecydowanie bardziej niż dwie tony makreli.

Na pewno wiecie, że bobry podgryzają drzewa. Nie robią tego oczywiście z głodu – no, przynajmniej nie tylko. Robią to po to, żeby zaspokoić swoją żądzę zniszczenia i potrzebę budowy brzydkich konstrukcji drewnianych. Z głodu bobry kradną kapustę. Dokładnie tak. Wybiegają z wody i pędzą na sąsiednie pole. Łapią w swoje chciwe bobrze łapki kapustę i pożerają ją, zaśmiewając się przy tym z nieszczęścia rabowanych rolników. Badania dowiodły co prawda, że obserwowanie bobra jedzącego kapustę zmniejsza stres u ludzi, i to nawet o 17%, ale w grupie testowej nie było raczej zbyt wielu rolników.

Łacińska nazwa bobra to Castor. Kilku znanych kolesi, jak Ezop czy Pliniusz Starszy, twierdziło, że imię to bóbr zawdzięcza tendencji do autokastracji. Tak, to nie żarty. W średniowieczu uważano, że bóbr na widok myśliwych odgryza sobie klejnoty. A jeżeli już ich nie ma, to przewraca się na plecy i pokazuje braki w nabiale, żeby łowczy zostawił go w świętym spokoju.

Tak naprawdę to nie jajka były w bobrze najcenniejsze, tylko para gruczołów, które – nieszczęśliwie dla bobra – znajdują się pomiędzy nasadą jego ogona a miednicą. Ale wiecie, jak to jest z przekładami. Jedna literka w tę, jedna we w tę i nagle Bliski Wschód obrodził jabłkami. No dobrze, ale dlaczego właściwie bobrze gruczoły były takie cenne? Bo ich wydzielinę, czyli kastoreum albo strój bobrowy, uznawano za lek na całe zło: począwszy od podagry, przez bóle zębów i głowy, na zaburzeniach miesiączkowania skończywszy. Poza tym czapki z bobra poprawiają pamięć. Skóra im ciemniejsza, tym lepsza, ogon podobno jest tłusty i smaczny, a sadło goi wszelkie rany. Teraz już jest trochę normalniej, bo z bobrzych wydzielin robimy głównie perfumy i lody waniliowe.

W polowaniu na bobry nasi przodkowie byli na tyle skuteczni, że biedne gryzonie prawie zniknęły z tej części Europy. Dopiero po drugiej wojnie światowej bobra ponownie introdukowano w Polsce i – o dziwo – przyjął się całkiem dobrze.

Wielkość bobra: Bóbr jest drugim największym gryzoniem zamieszkującym Europę, zaraz po Tomaszu Karolaku. Obaj równie dobrze wyglądają bez koszulek.

Ale bym sobie zagrał w komedii. Takiej nie za śmiesznej.

Bóbr europejski (Castor fiber)

Długość ciała: 75–100 cm (bez ogona)

Ciężar: 15–30 kg

Długość życia: 15–20 lat, a w niewoli nawet 35 lat

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok, szczególnie wiosną i latem.

Występowanie: W wodach słodkich (rzeki, strumienie, jeziora) oraz wzdłuż ich brzegów, w lasach i w zaroślach; wszędzie tam, gdzie rosną smakowite drzewa.

Wyzwanie: ** – drań umiarkowanie trudny do zobaczenia, bo woli wychodzić, kiedy zrobi się już ciemno. Znacznie łatwiej zauważyć resztki po jego obiedzie.

Rafał

daniel zwyczajny

Daniel to taki biedajeleń. I to dosłownie, bo po angielsku nazywa się go „jeleniem ziem jałowych” (fallow deer). Od jelenia jest też mniejszy i lżejszy, i nawet gdy już dorośnie, to w letniej szacie wciąż ma ciapki jak bambi. W obliczu prokreacji daniele również nie potrafią zachować powagi. Zamiast ryczeć, bekają na siebie podczas tak zwanych bekowisk.

Charakter danieli doceniają niektórzy biskupi. Jeden z nich zaczął hodować te zwierzęta w parku, który kupił od miasta na wyprzedaży. Po jakimś czasie kilka osób zaczęło przebąkiwać, że w sumie trochę przypał, bo na działce mieli modlić się wierni, a s*ają daniele. Kuria jednak odpowiedziała, że wszystko jest okej, bo działalność sakralna to z definicji hodowla jeleni.

Z tymi nazwami to w ogóle śmieszna sprawa. Młody daniel to cielę. Na jednorocznego samca mówi się szpicak, na dwuletniego – łyżkarz, a na trzyletniego – łopatacz, przy czym ten ostatni może być też półłopataczem. To radosne słowotwórstwo jest dziełem myśliwych, którzy odgrażają się, że wcale nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, bo daniele potrafią żyć w niewoli nawet 30 lat.

Każdy może być biskupem: Daniele nie są wybredne. Wystarczy nasadzić im trochę drzew i od czasu do czasu rzucić coś na ząb i do czytania. Podobno najistotniejszą kwestią w hodowli jest zamontowanie solidnego ogrodzenia. Dolna część siatki musi mieć znacznie mniejsze oczka, aby zapobiegać przedostawaniu się na wybieg drapieżników oraz wiernych.

Nie będziesz pożądał sianka bliźniego swego nadaremno.

Daniel zwyczajny (Dama dama)

Długość ciała: 130–160 cm (samce), 115–140 cm (samice)

Ciężar: 40–100 kg (samce), 30–50 kg (samice)

Długość życia: w środowisku naturalnym 8–10 lat (samiec) lub nawet 16 lat (samica)

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok, ale najłatwiej zobaczyć go jesienią, podczas bekowiska, kiedy samce piłują paszczęki.

Występowanie: Od czasu jak go sobie sprowadziliśmy w XIII w. na habitat (daniel jest gatunkiem introdukowanym), łobuz rozlazł się po Polsce. Spotkamy go głównie w zachodniej i północno-zachodniej części kraju, w lasach liściastych i mieszanych, na obszarach otwartych, takich jak łąki, pola uprawne i tereny o przeznaczeniu misyjnym.

Wyzwanie: ** – stosunkowo łatwy do spotkania, jeżeli człowiek ruszy cztery litery poza centrum miasta. Najłatwiej go usłyszeć w czasie bekowiska, a zobaczyć z okna pociągu.

Taka świnia z Gdańska

dzik euroazjatycki

„Dziki atakują mieszkańców Gdańska, mieszkańcy Gdańska atakują dziki”.

Takie nagłówki coraz częściej pojawiają się w pomorskiej prasie. Zdawałoby się, że ze względu na bliskie pokrewieństwo i zbliżony styl życia gdańszczanie i dziki powinni żyć w zgodzie. Niestety, w ostatnich latach porachunki pomiędzy nimi przybierają na sile. W Oruni, jednej z dzielnic Gdańska, ktoś zaatakował dzika nożem. W odpowiedzi dziki wystawiły wyjątkowo złośliwą sztukę teatralną na temat dyskusyjnych walorów smakowych gdańskich psów.

Dziki mają doskonały węch i całkiem dobrze rozwinięte zmysły smaku, słuchu oraz dotyku. Tym bardziej zastanawiające jest, co, do cholery, robią w Gdańsku. Być może odpowiedzią jest ich ułożenie oczu, które nie pozwala im dobrze widzieć tego, co znajduje się przed nimi.

W poszukiwaniu przyczyn problemu musimy jednak cofnąć się o co najmniej kilkanaście lat. Mniej więcej w tym czasie imię dzika zostało zawłaszczone przez zwolenników tak zwanej kultury fizycznej. Określenie „ty dziku” stało się tyleż powszechne, co życzeniowe. Dorosły samiec dzika waży do 320 kilogramów. Niektórym bywalcom sopockich dyskotek udało się jednak zbliżyć do poziomu lochy z jej 140 kilogramami wagi. Podobne wymiary i wygląd sprawiły, że dziki z lasu oraz karki z Wybrzeża szybko znalazły wspólny język (if you know what I mean). Nagła międzygatunkowa zażyłość niekoniecznie przypadła do gustu prawdziwym lochom, które nie chciały chudnąć i golić się tylko po to, aby rywalizować z nowymi chłopakami odyńców.

Ich ostatnią nadzieją na utrzymanie mężów przy sobie było jedzenie. Niestety, wszystkożerność dzików sprawiła, że doskonale poradziły sobie z gdańską sceną kulinarną i ani myślą wracać do lasu. Jeżeli samice obu gatunków nie znajdą szybko sposobu na pokojowe podzielenie zasobów, konflikt będzie narastał. Nawet jeżeli jego źródłem jest tak piękne i szczere międzygatunkowe uczucie.

Na górze róże, Lechia na dole tabeli, kochanie, wziąłem truskawkowe dureksy, bo o smaku żołędzi nie mieli.

Dzik euroazjatycki (Sus scrofa)

Długość ciała: 90–200 cm (plus 10–20 cm ogona)

Ciężar: 50–320 kg (samce są zwykle większe od samic)

Długość życia: 10–15 lat w środowisku naturalnym

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok, choć najłatwiej go zauważyć wiosną i jesienią. Wiosną pojawiają się warchlaki i całe rodziny wpadają do miast, by zryć kilka klombów. Zawsze lepiej się do dzików nie zbliżać, ale wtedy to już w ogóle. Jesienią z kolei dziki intensywnie gromadzą zapasy tłuszczu na zimę.

Występowanie: W całej Polsce w lasach, w zaroślach, na polach uprawnych, w pobliżu terenów miejskich, przy wielu śmietnikach i pod oknami, jeżeli mieszka się w Gdańsku albo w zasadzie gdziekolwiek.

Wyzwanie: ** – stosunkowo łatwy do spotkania, chociaż niekoniecznie konsensualnego. Lepiej obserwować ze sporej odległości i pod żadnym pozorem nie dokarmiać, nie nazywać Bohunkiem ani nie zabierać na kwadrat.

Gniewonsz

gniewosz plamisty

Co się gniewosz, gniewosz? Też byście się gniewali, gdyby połowa Polski myliła was ze żmiją zygzakowatą. Tymczasem gniewosz (jak wszystkie polskie węże poza przed chwilą wspomnianą) jadu nie ma i musi dusić swoje ofiary. Nie znaczy to, że jest dusicielem – w końcu nie każdy, kto ma plecy, zostaje plecakiem.

Gniewosz jest mniejszy od żmii. Dorasta zwykle do 60 centymetrów długości, chyba że ma ochotę bić rekordy, to wtedy nawet do 90 centymetrów. Ma łeb słabo oddzielony od reszty ciała i – tak jak jego ojczyzna – występuje w kilku odcieniach brązu i szarości. Czasami przybiera rdzawy kolor, któremu zawdzięcza swoją drugą nazwę: miedzianka.

Na pierwszy rzut oka faktycznie można mieć problem z odróżnieniem gniewosza od jadowitej krewniaczki. W końcu jest podłużny i ma łuski – wąż to wąż, po co drążyć temat. Gniewosz jest jednak brzydki na swój własny, unikatowy sposób. Mianowicie ma na karku ciemnobrązową plamę w kształcie podkowy lub serca – zależy od osobnika i od wady wzroku obserwującego. Gniewosz różni się również od żmii naocznie. Jeżeli znajdziecie się oko w oko z jakimś wężem, to spójrzcie mu najpierw w oczodół, a potem – w zależności od tego, czy źrenica będzie okrągła jak u gniewosza, czy podłużna jak u żmii – nie zawracajcie gadowi głowy albo dajcie mu żyć w spokoju.

Żeby dodatkowo skomplikować sprawę, gniewosz plamisty nie jest żyworodny, nie jest też jajorodny. Gniewosz jest jajożyworodny, jakby nie mógł się w końcu zdecydować, w jaki sposób ma produkować wąskie bombelki. W tym wariancie młode rozwijają się wewnątrz jaj, które jednak pozostają w ciele samicy. Węże wykluwają się dopiero pod koniec wsiadywania (sic!) albo w momencie złożenia jajek. Ten sam porodowy brak zdecydowania przejawiają salamandra plamista, padalec, a nawet ta żmija – żmija zygzakowata.

1. Szok 2. Zaprzeczenie 3. Gniew(osz) 4. Depresja 5. Akceptacja 6. Poniedziałek

Gniewosz plamisty (Coronella austriaca)

Długość ciała: 50–90 cm

Ciężar: 50–100 g

Długość życia: 10–15 lat na wolności i do 20 lat w niewoli

Gromada: gady

Dostępność: Od wiosny do jesieni, bo w międzyczasie gdzieś kima.

Występowanie: Na suchych, słonecznych terenach, na wrzosowiskach, w lasach i w zaroślach.

Wyzwanie: *** – drań dosyć nieliczny, poza tym na swoje szczęście potrafi się nieźle ukrywać.

Mysiożer

gronostaj europejski

Gronostaj to taka większa łasica ze słabością do przebieranek. Przez większość roku nosi stonowane, jasnobrązowe futro, ale na zimę zamienia je na okrycie w ulubionym kolorze Diega Maradony.

Gronostaj, mimo że wygląda jak wypchana watą skarpeta z ogonem, jest całkiem sprawnym myśliwym. Najczęściej żywi się pisklętami, drobnymi ssakami lub gadami, ale zdarza mu się polować nawet na kilkukrotnie większe od siebie zające. W Polsce ofiarą gronostajów padają najczęściej karczowniki ziemnowodne. Jeżeli nie wiecie, o kogo chodzi, to spokojnie. Tymi szczurami wodnymi interesują się jedynie gronostaje.

Duże ilości gronostajów naraz: Ciąża u gronostaja jest jak rosyjska ruletka. Nigdy nie wiadomo, czy po 70 dniach od krótkiego, ale intensywnego gronostajowego ryćkania urodzi się 3, 10 czy 18 młodych gronostajów. Mimo to co roku te zwierzęta zachowują się, jakby doskonale wiedziały, co robią. Zjawisko to w przyrodzie nosi nazwę kompetencji Schrödingera i jest przyczyną, dla której futro gronostajów stało się tradycyjnym elementem rektorskich peleryn.

Podejdź bliżej i wystaw piżmaka, to pokażę ci, o czym szumią wierzby.

Gronostaj europejski (Mustela erminea)

Długość ciała: 17–33 cm (plus 5–12 cm ogona)

Ciężar: 100–450 g

Długość życia: 1–2 lata w środowisku naturalnym, do 7 lat w niewoli

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok, choć najłatwiej go zauważyć zimą, gdy zmienia futro na białe z charakterystyczną czarną końcówką ogona, w płonnej nadziei, że w Polsce śnieg poleży trochę dłużej. Latem futro ma brązowe z białym brzuchem i czarną końcówką ogona, więc doskonale wtapia się w krajobraz narodowy.

Występowanie: W całej Polsce w lasach, zaroślach, na łąkach i w pobliżu terenów rolniczych.

Wyzwanie: *** – stosunkowo trudny do spotkania, bo woli biegać po zaroślach w poszukiwaniu gryzoni niż pozować do zdjęć miłośnikom zwierząt. Niestety gryzonie też nie są gapami, więc gronostaj musi się kitrać w trawie, krzakach i innej naturze.

Lejeń

jeleń szlachetny

Samiec jelenia to kawał byka. Dosłownie. Waży do 350 kilogramów i nazywa się go bykiem. Jego dziewczyna to łania i lepiej nie mylić jej z sarną. Ewentualna pomyłka miałaby opłakane skutki dla sarny, która osiąga około 15 kilogramów wagi, stanowi całkiem odrębny gatunek i nie przepada za śmiercią przez zadeptanie.

Łanie lecą przede wszystkim na wyrostki. Im więcej samiec ma ich na porożu i im bardziej jest ono okazałe, tym większą szansę na zaliczenie ma właściciel. Wygląd to jednak nie wszystko. Liczy się jeszcze jelenia gadka. Jelenie każdej jesieni urządzają sobie rykowiska, czyli spędy, na których drą na siebie nawzajem mordy, jakby brały udział w programie Elżbiety Jaworowicz. W przeciwieństwie do jego uczestników jeleniom udaje się jednak czasami coś załatwić.

Ich porykiwania wyrażają różne emocje. Mogą to być gniew, smutek, radość ze zwycięstwa w pchełki, ale również poczucie żalu z powodu nieubłaganie upływającego czasu, który z każdym dniem spycha nas głębiej w otchłań niebytu.

Jeżeli zabiegi oralne nie wystarczą, jelenie przechodzą do rogoczynów, czyli dawania sobie z bańki. Zwycięski samiec otrzymuje dostęp do całej chmary samic. I to dosłownie, bo właśnie tak brzmi profesjonalny myśliwski termin oznaczający grupę jeleni. Albo grupę żubrów. Albo dzieci. Wszystko jedno.

Chodź, sarna, coś ci pokażę.

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus)

Długość ciała: 1,6–2,6 m (plus nawet 22 cm ogona)

Ciężar: 100–350 kg

Długość życia: 10–15 lat w środowisku naturalnym

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok, ale jelenia najłatwiej usłyszeć jesienią, podczas rykowiska, kiedy samce drą ryjki, żeby przyciągnąć samice i odstraszyć rywali. No i jeżeli podróżujecie polskimi kolejami i patrzycie przez okno, a nie w ekran, to z jednej strony fajnie, bo prawdopodobnie zobaczycie jelenia, a z drugiej jednak trochę współczuję, no bo polskie koleje.

Występowanie: Głównie w lasach liściastych i mieszanych, w górach, na nizinach i w dolinach rzecznych. Szczególnie liczne populacje znajdują się w Bieszczadach, Tatrach, Puszczy Białowieskiej oraz Borach Tucholskich.

Wyzwanie: ** – stosunkowo łatwy do zobaczenia, zwłaszcza przez okno pociągu lub samochodu, ale ludzie krzywo patrzą, kiedy się staje na środku drogi, i potem trzeba długo chodzić na rehabilitację, jeśli coś człowieka rozjedzie.

Towarzysz Kolcow

jeż zachodni

Jeż to największy owadożerny ssak w Polsce, chociaż Unia Europejska razem z Billem Gatesem, reptilianami i autorem przepisu na zupę z chrabąszczy majowych podobno mocno pracują nad zmianą tej sytuacji. Mało się jednak mówi o innych kulinarnych upodobaniach jeży. Otóż te sympatyczne zwierzaki wtranżalają węże. Dobrze słyszeliście. Jeże to wężojady. Poza tym chętnie przekąszą najrozmaitsze owady (one mają z jeżami najbardziej przekichane), jaszczurki, ślimaki, dżdżownice, padlinę, grzyby, małe gryzonie i kocią karmę. Nie jedzą natomiast jabłek i bardzo głośno pierdzą po mleku.

I tutaj zrobię przerwę na kilka słów dydaktyzmu. Jeży nie można karmić nabiałem, chociaż mogłoby się wydawać inaczej, bo dranie piją mleko, jakby jutro miało nie nadejść. No i faktycznie tak się stanie, jeśli poczęstujecie jeża łaciatym. Drań – z prawdopodobieństwem opadów podczas majówki – spuchnie i odwali kitę maksymalnie kilka dni po laktozowej uczcie.

Pora na odrobinę historii. Niegdyś wierzono, że jeż mieszkający w pobliżu domu przynosi szczęście. Cóż, na pewno nie jeżowi. Mały drań ma przerąbane od momentu, w którym pierwszy raz spoczęło na nim ludzkie oko. W dawnych czasach igły jeża były używane do zszywania ran i zapewniam was, że nikt go nie prosił o udostępnienie kilku zbędnych egzemplarzy. Jeden jeż może mieć od 3000 do 5000 igieł – i dokładnie tyle z niego wyciągano. Jeszcze bardziej porypane pomysły mają mieszkańcy Maroka, którzy wierzą, że od wdychania dymu ze spalonej skóry jeża będą mieli silniejsze wzwody.

– Co cię kręci, Hamza?

– Palone jeże, mordo.

Już niedługo w nowym reality show TVN-u.

W świetle powyższych rewelacji sam na miejscu jeży tuptałbym wyłącznie nocą, i na pewno nie powiedziałbym temu wścibskiemu gówniarzowi w wieku przedszkolnym, dokąd się wybieram po zmroku.

Dokąd tuptam? Jak najdalej od was, wy chore po*eby.

Jeż zachodni (Erinaceus europaeus)

Długość ciała: 20–30 cm (bez ogona)

Ciężar: 0,6–1,2 kg (samce są zazwyczaj nieco większe od samic)

Długość życia: 5–7 lat w warunkach naturalnych, 10–15 lat w niewoli

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok; najłatwiej zobaczyć jeża w nocy, poza zimą, kiedy chrapie w jakiejś przytulnej stercie liści.

Występowanie: W lasach, zaroślach, ogrodach, na terenach wiejskich i przedmieściach. Wszędzie tam, gdzie można przekąsić jakiegoś smakowitego robala.

Wyzwanie: * – stosunkowo łatwy do zobaczenia, o ile ktoś nie dał się zindoktrynować książkom dla dzieci i nie szuka mobilnych koszyków z jabłkami.

Tumak dręczyciel

kuna leśna

Kuna leśna, nazywana tumakiem, to kuzynka kuny domowej, kamiennej, czyli kamionki. Obecnie oba włochate węże żyją obok siebie, przedzielone znakiem ograniczenia prędkości. Kuna leśna jest nieco większa od domowej krewniaczki i ma 55 centymetrów długości kuny właściwej plus 20–28 centymetrów zakunia, czyli ogona. Tumak ma ciemniejszą sierść niż kamionka, a podgardle i pierś – żółtawe, a nie białe. Ma też dłuższe i węziej rozstawione uszy. Wszystko to razem waży tyle samo co dwa kilo czereśni i – przyniesione do domu – może poczynić podobne straty finansowe.

Jeżeli jesteście w stanie dostrzec na żywo którąś z tych subtelności, to znaczy, że prawdopodobnie jesteście martwi. Jest też szansa, że siedzicie po ciemku w krzakach z noktowizorem w dłoni i gapicie się na kunie zadki – i to jest ta gorsza ewentualność.

Kuna leśna grasuje przede wszystkim po zmroku, a w dzień leży kuną do góry w jakiejś przytulnej dziupli. Od obecności drzewnych otworów, i to w dużej ilości, zależy częstotliwość występowania kuny. Szczególnie w naszych okolicznościach przyrody, w których kunę chętnie zeżrą ryś, wilk lub lis, a człowiek co najmniej okrutnie skrzyczy. Kuna leśna ma bowiem takie samo podejście do własności prywatnej jak kamionka, kibole i połowa użytkowników toalet publicznych – to znaczy, że rozwali, przegryzie i zafajda wszystko, co wejdzie jej w drogę, z przewodami samochodowymi na czele.

W nocy kuna poluje, zwiedza swoje terytorium mogące liczyć nawet 10 kilometrów kwadratowych i oddaje się kunim zalotom. Kunie rewiry rozbrzmiewają wtedy dziecięcym płaczem. W ten sposób jeden pan kuna daje znać pozostałym, że wszystkie samice w pobliżu są już zaklepane. Niestety samym mazgajstwem nie da się zaskarbić niewieściej uwagi, to nie media społecznościowe. Po płaczliwym koncercie często następują kunie walki i tylko zwycięzca dostaje prawo do przekazania genów dalej.

Ciąża u kuny jest dość długa, bo trwa aż 240 dni i nocy. W przypadku tego małego drapieżcy mamy do czynienia z ciążą przedłużoną, czyli taką, która zostaje zapauzowana z zarodkami w stadium blastocysty1, żeby poród nie nastąpił przypadkiem w trudnym okresie zimowym.

Małe kuniątka są początkowo łyse, ślepe i brzydkie – prawie tak jak ludzkie dzieci. Na szczęście szybko porastają futerkiem i zaczynają wyglądać jak miniaturowe misie z końcówką wydry. Takie włochate wypierdki ssą matkę przez jakieś siedem tygodni, a potem idą zwiedzać świat w poszukiwaniu gryzoni, ptaków, owadów i szczęścia, którego zdobycie zaskakująco często kończy się ludzkim płaczem nad unieruchomionym samochodem.

Wierzę w to, że mój plan kiedyś się zliści!

Kuna leśna (Martes martes)

Długość ciała: 45–60 cm (plus 20–28 cm ogona)

Ciężar: 1–2 kg

Długość życia: 10–15 lat

Gromada: ssaki

Dostępność: Przez cały rok.

Występowanie: W lasach liściastych i mieszanych w całej Polsce.

Wyzwanie: ** – nie jest rzadka, ale nieźle się chowa. No, chyba że ktoś akurat parkuje przy lesie.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

1 Sprawdziłem i niestety nie chodzi o tego dużego pokemona w skorupie.