Erotyczny alfabet: P jak Poli - zbiór opowiadań - Maciejczuk Ewa - ebook + audiobook

Erotyczny alfabet: P jak Poli - zbiór opowiadań ebook i audiobook

Maciejczuk Ewa,

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

„Wiedziałam, że jesteśmy blisko, widziałam po zachowaniu Magdy, zobaczyłam w mętnych oczach Roberta. Pocałowałam go, tego mojego kochanka, mojego cudownego męża, jurnego samca. To, co tutaj się działo, nasza trójka złączona w miłosnym akcie, było jak symfonia, operowy cud”.

Narratorka opowiadania „My i ona” odkrywa w sobie nie tylko zdolność do życia w erotycznym trójkącie, ale też pokochania wielu osób naraz. Podobnie jak bohaterowie i bohaterki zbioru „P jak poliamoria”, pozwala sobie na samoakceptację bez oglądania się na społeczne tabu. Poznaj historie seksualnych przygód, które są czymś innym niż seks grupowy, bo przynoszą więcej: erotyczne spełnienie wynikające ze współbycia w wielości.

W skład zbioru wchodzi 10 opowiadań erotycznych:

My i ona

Młoda para + 1

Moje wszystkie kobiety

Kosmiczny orgazm

Midsommar

Poliamoria w Paryżu

Przyjemność do kwadratu

Miłość na wakacje

Bohema

Weselna fucha

Opowiadania zostały napisane przez następujących autorów i autorki LUST:

B.J. Hermansson

Lisa Vild

Maja Sawicka

Ewa Maciejczuk

Annah Viki M.

Catrina Curant

Erika Svensson

Jan Wieczorek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 155

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 20 min

Lektor: Marianna Wypart

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


B. J. Hermansson, Lisa Vild, Maja Sawicka, Ewa Maciejczuk, Annah Viki M., Catrina Curant, Erika Svensson, Jan Wieczorek

Erotyczny alfabet: P jak Poli - zbiór opowiadań

Tłumaczenie Emil Chłabko

Lust

Erotyczny alfabet: P jak Poli - zbiór opowiadań

Tłumaczenie Emil Chłabko

Tytuł oryginału Erotyczny alfabet: P jak Poli - zbiór opowiadań

Język oryginału szwedzki

Cover image: Shutterstock

Copyright © 2023 B. J. Hermansson, Lisa Vild, Maja Sawicka, Ewa Maciejczuk, Annah Viki M., Catrina Curant, Erika Svensson, Jan Wieczorek i LUST

Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN: 9788727114071 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

My i ona – opowiadanie poli-erotyczne

Większość ludzi powie, że miłość może dotyczyć wyłącznie dwójki osób, a najlepiej pary złożonej z mężczyzny i kobiety. I oczywiście każdy ma prawo tak uważać, ale nie jest to jedyną prawdą. Przecież miłość nie jest zarezerwowana tylko dla nich i to powinno być jasne jak słońce. Jednak ogół myśli tak, a nie inaczej, bo to temat trudny. Miłość poligamiczna bywa dużym tabu, czymś, do czego ludzie się nie przyznają, nie chcą nawet podjąć próby rozmowy. Muszę przyznać, że ja też długo myślałam podobnie, nie byłam w stanie wyobrazić sobie innego scenariusza niż ja i mój mąż, Robert. Do czasu.

Z Robertem jesteśmy zwykłą polską parą, byliśmy właściwie przykładem tradycyjnego związku – małżeństwo i dwójka dzieci, które na nasze szczęście szybko wybyły z gniazda na swoje. Znamy się od bardzo wielu lat, zaczęliśmy ze sobą chodzić jeszcze w liceum, więc było tak, że dorastaliśmy razem, kształtowaliśmy wspólnie charaktery. Lata szkoły, a potem studiów, pierwsze wspólne wynajęte mieszkanie, praca, jedno i drugie dziecko, no i w końcu po latach ciężkiej harówki i wyrzeczeń własny domek z ogrodem pod miastem. Można powiedzieć, że życie, jakie do tej pory wiodłam i nadal w zasadzie wiodę, jest bliskie ideałowi, czemuś, o czym marzy większość z nas. To, co się wydarzyło później, to, co zmieniło moje życie, nie ma podłoża w małżeńskich problemach, nie jest wynikiem pewnych niedociągnięć czy zaniedbań w związku. Tak po prostu wyszło. Nie chodziło również o seks, mogę was zapewnić, bo nigdy nie było z nim żadnych problemów. Jesteśmy jedną z tych par, które mimo małego doświadczenia i eksperymentów dobrały się idealnie. On jest i pozostał jedynym mężczyzną, z którym w życiu byłam. On miał tylko jedną kobietę do tej pory. Miał tylko mnie. A potem pojawiła się ona. Tak nagle, prawie znikąd, jak piękny duch wyłaniający się z porannej mgły wiszącej nad łąką. Jak senne marzenie. Nie moje jednak marzenie. Ta trzecia. Magda.

Nie było tak, że Robert wyjawił mi istnienie Magdy jakoś brutalnie, że pojawiła się ona w mojej świadomości z dnia na dzień. Wiedziałam, że ktoś taki istnieje, że ma pewne określone miejsce w życiu mojego męża. Robert jest wykładowcą na uczelni, a do tego dosyć poczytnym pisarzem erotyków, które wydaje pod kobiecym pseudonimem. Z tego, co wiedziałam, Magda jest asystentką Roberta na wydziale literatury i pracuje z nim od kilku lat. Wiedziałam przecież, jak ma na imię, wiedziałam, że ktoś taki jest. Nie miałam jednak pojęcia, w jakim jest wieku, jak wygląda, gdzie mieszka, jakie relacje łączą ją z Robertem poza pracą. Wiedziałam, że mąż na polu prywatnym nie miał żadnych koleżanek czy przyjaciółek, nie potrzebował ich. Robert był mi wierny, od zawsze pozostawał mój na wyłączność.

Któregoś ciepłego, czerwcowego dnia postanowił ze mną porozmawiać, porozmawiać na poważnie, chociaż nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Nie kłóciliśmy się też zbyt często, a na pewno nie śmiertelnie. Tego dnia jednak nie wytrzymałam, to mnie przerosło. Teraz wiem, że popełniłam podczas tamtej rozmowy błąd, zaślepiła mnie zazdrość i brak tolerancji. Zrozumiałam jednak, że można inaczej.

Leżeliśmy w łóżku, właściwie to ja leżałam, a Robert swoimi silnymi dłońmi sprawiał mi przyjemność, masując obolałe po całym dniu plecy. Lubiłam, kiedy się mną zajmował, czułam się doceniona i otoczona opieką. Być może to mały gest, tani gest, ale właśnie takie chwile są tym, co sprawia, że ludzie splatają się ze sobą ciaśniej i ciaśniej, tworząc w końcu nierozerwalną więź. Jego palce wodziły wzdłuż mojego kręgosłupa, zahaczając delikatnie o każdy krąg. W miejscu, gdzie czułam jego dotyk, wytwarzało się przyjemne ciepło. Rozcierał wszystkie te twarde miejsca, które po tylu latach wyczuwał w moim ciele niczym automat. Nie musiałam zupełnie nic mówić – jedyne dźwięki, jakie z siebie wydobywałam, to głuche jęki rozkoszy. Leżałam półnaga, zaraz po kąpieli, w samych tylko majtkach, a Robert siedział na mnie okrakiem. Czułam, jak jego twardy penis pręży się i przyciska do moich pośladków, ale nie powiedziałam niczego, co mogłoby zepsuć jego zaloty. Czekałam na reakcję, cierpliwie, z budzącym się powoli pożądaniem. Potem nagle pocałował mnie tuż pod łopatką i poczułam, jak jego dłonie sięgają za niżej. Zaczął powoli ściągać ze mnie bieliznę.

– Hm? – mruknęłam pytająco, ale dobrze wiedziałam, co zaraz się stanie.

Nie odpowiedział na tę zaczepkę. Zamiast tego zsunął do kostek moje czarne figi. Poczułam na prawym pośladku jego gorące i wilgotne wargi, najpierw raz, a potem drugi – trochę niżej. W końcu przygryzł delikatnie kawałek miękkiej skóry, a ja pisnęłam z podniecenia. Nie musiałam długo czekać na to, by doświadczyć jego chłodnego języka między swoimi nogami. Rozchyliłam je szerzej, uniosłam lekko biodra, a Robert wszedł nim w końcu w moją pochwę i pozostał w niej jakiś czas. Jego wijący się język sprawiał mi ogromną przyjemność. Nie miałam jednak ochoty na półśrodki, nie w tym momencie.

– Wejdź we mnie – poprosiłam.

Robert oderwał usta od moich spragnionych warg sromowych, a potem położył się ciałem na ciało, wsuwając swojego twardego penisa w moje rozgrzane wnętrze. Momentalnie zawyłam pod wpływem jego gwałtownego posunięcia. Szybkim ruchem wbił się, tak brutalnie i głęboko. Byłam jednak gotowa przyjąć go całego. Mąż przylgnął bliżej niczym idealnie dopasowany obiekt i zaczął poruszać energicznie biodrami, dociskając się i odklejając od moich pośladków. Każdy jego ruch, każdy ruch penetrujący moją rozgrzaną do białości pochwę, doprowadzał mnie na skraj szaleństwa. Jego usta wbijały się w mój napięty kark. A kiedy zaczął dyszeć i wypowiadać raz za razem moje imię, poczułam, że moment jest blisko.

– Laura…

Fala gorączki rozlała się po moim drżącym ciele, oczy zaszły mgłą. A Robert, nie przerywając ruchów frykcyjnych, rozlewał we mnie z każdym kolejnym pchnięciem całość naszego wieczornego napięcia.

Kiedy skończyliśmy, udałam się do łazienki i pozostałam chwilę pod prysznicem, a gdy wróciłam, on nie zmienił swojej pozycji. Wciąż leżał na plecach, oczy miał przymknięte. Podeszłam do niego, położyłam się tuż obok na jego piersi. Objął mnie czule i zaczął gładzić włosy. Lubiłam takie chwile, intymne minuty zaraz po zbliżeniu. Było w tym coś dobrego.

– Laura, musimy porozmawiać – odezwał się po kilku chwilach, przerywając błogą ciszę.

– Co się stało, kochanie? – zapytałam, wyczuwając od razu, że coś jest nie tak.

Robert westchnął ciężko, a potem pocałował mnie w czubek głowy. Zerwałam się i spojrzałam na niego. Też na mnie patrzył. Jego niebieskie oczy wydawały się zagubione, jakby coś go trapiło.

– Powiedz mi – nakazałam. – Powiedz, o co chodzi.

– Wiesz, że cię kocham – zaczął. – Kocham cię nad życie. Wiesz o tym, prawda?

– Wiem – przyznałam, ale poczułam nagle dziwne ukłucie.

– Pamiętasz Magdę, prawda? Znasz Magdę? Moją asystentkę?

– Co z nią?

Długi moment patrzyliśmy w sobie w oczy i miałam wrażenie, że czas nie tyle stanął w miejscu, co zwyczajnie umarł.

– Chodzi o to, że się w niej zakochałem – oznajmił w końcu, a jego słowa zapadły niczym wyrok.

– Jak to się zakochałeś?!

Być może ton mojego głosu zabrzmiał zbyt ostro, bo Robert spojrzał na mnie dziwnie, wręcz z przerażeniem. Uznałam, że się przesłyszałam, ale kiedy po mojej prośbie powtórzył te słowa, poczułam silny ucisk w żołądku, a potem straszny ból w piersi. Miałam wrażenie, że się topię, że płuca wypełnia mi słona, morska woda. Robert natomiast podniósł się i usiadł na łóżku. Chwycił moją dłoń, ale mu się wyrwałam.

– Musimy poważnie porozmawiać – oznajmił powoli.

– Przecież rozmawiamy – warknęłam.

– Dobrze. Usiądź tutaj, daj mi rękę.

Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Oddychałam nerwowo. W głowie kłębiły się setki złych myśli.

– Wiesz, ciężko mi o tym mówić. To głupie, to naprawdę wydaje się nieprawdopodobne, wydaje się złe. Zanim powiem więcej, zrozum jedną rzecz, Lauro, pamiętaj o tym: ja naprawdę cię kocham. Kocham cię, Lauro. Tak samo mocno, jak zawsze, jak na początku. Nie przestałem cię kochać, to brzmi naiwnie, ale dla mnie niewiele się zmienia – zaczął, czekając na moją reakcję. Nie było jej, więc odchrząknął i ciągnął dalej: – Od jakiegoś czasu zrozumiałem pewną rzecz, zdałem sobie któregoś dnia sprawę, że kocham też Magdę. Kocham ciebie, ale kocham również ją. Rozumiesz? Wiem, że ciężko to pojąć, ja sam nie potrafię do końca tego zrozumieć. Nie wiem, jak to się stało, i wiem właściwie. Po prostu się w niej zakochałem tak jak w tobie przed laty.

– A ona o tym wie?

– Wie. Rozmawiałem z nią o tym, próbowaliśmy to jakoś wyjaśnić, rozwiązać. Bezskutecznie. Ona też mnie kocha, Lauro, ona też.

– Uprawialiście seks?

Przez chwilę moje pytanie zawisło w powietrzu niby ciężki balon, który nie chce wznieść się ku niebu.

– Pytam cię – rzuciłam ostrzej – spałeś z nią czy nie?

– Nie – odparł spokojnie Robert. – Nie spałem. Chociaż bardzo chciałem i ona też pewnie chciała. Ale nie zrobiłem tego. Nie mogłem za twoimi plecami, nie mogłem tego zrobić bez twojej zgody.

– Mojej zgody? Chcesz, żebym pozwoliła ci na seks z inną kobietą? I mówisz mi to teraz, chwilę po tym, jak sami się kochaliśmy?

– Laura, to nie tak, źle się wysłowiłem. Wysłuchaj mnie, proszę.

Nie słuchałam go jednak, do oczu napłynęły mi łzy. Wstałam i wypuszczając powoli powietrze z płuc, wyszłam z sypialni. Weszłam do łazienki, pod prysznic i puściłam gorącą wodę. Chciałam, żeby niby spadające krople deszczu skryły mój gorzki płacz. Robert przyszedł do mnie dosyć szybko, nigdy nie potrafił zignorować mojego bólu. Zapukał do drzwi i zapytał, czy może wejść. Wpuściłam go.

– Laura… – powiedział niepewnie.

A potem po prostu wszedł do mnie pod prysznic, uklęknął i objął mnie czule. Zaczęłam płakać w jego ramionach, a on, gładząc moje mokre, splątane włosy, uspokajał mnie tak samo, jak uspokajał nasze dzieci kilka lat temu.

– Posłuchaj mnie, kochanie – zaczął delikatnie. – Tu nie chodzi o seks, tu nie chodzi o rozstawanie się z tobą. Kocham cię, Laura, i chcę, żeby było jak kiedyś. Żebyśmy byli razem, wciąż razem. Ale kocham też Magdę i nie potrafię z niej zrezygnować. Wiem, że to głupie, że to dziwne, chore. Może tak, sam już nie wiem. Próbowałem z tym walczyć, ale nie potrafię temu sprostać. Musimy znaleźć z tego jakieś wyjście, jakieś rozwiązanie. Musisz mi pomóc. Potrzebuję cię, Lauro. Wymyślmy coś. Wspólnie. Proszę…

Nie rozmawialiśmy o tym przez tydzień. Nie wiedziałam, jak się do tego odnieść, jak wrócić do tej rozmowy. W głębi duszy chciałam, żeby sprawa sama rozeszła się po kościach, żeby Robert któregoś dnia powiedział jednak, że ta cała Magda to była pomyłka. Pragnęłam, żeby to wszystko okazało się snem, koszmarem, który ma swój koniec. Po dwóch tygodniach jednak wiedziałam, że bez konfrontacji to nigdy nie minie. Robert wciąż był czuły i kochany, dzień po dniu okazywał mi swoją miłość, wciąż był taki jak zawsze, ale znałam go dobrze. W środku powoli umierał, ból rozrywał jego duszę. Żadna kobieta nie powinna nakryć swojego mężczyzny na tym, jak płacze w ukryciu, w nocy, w samotności. Wtedy podjęłam pierwsze kroki, zdecydowałam, że beze mnie sobie nie poradzi. Postanowiłam spotkać się z tą całą Magdą sam na sam. Nie obiecywałam sobie nic po tym spotkaniu, nie miałam w głowie opracowanego żadnego rozwiązania. Po prostu chciałam z nią pogadać. Znalazłam numer do tej kobiety w telefonie Roberta i zadzwoniłam – nie odważyłam się jednak przejrzeć ich esemesów, wiedziałam, że to nie fair. Przez długi czas nie mogłam się dobić, nie odbierała ode mnie i zaczęłam się już denerwować. Ale kiedy w końcu usłyszałam jej głos, nerwy magicznie ze mnie zeszły. Nie wydawała się zdziwiona tym telefonem. Rozmawiałyśmy chwilę, a ja wyobrażałam sobie, jak może wyglądać kobieta po drugiej stronie. Nie potrafiłam określić po głosie, czy jest młoda. Zgodziła się ze mną spotkać, umówiłyśmy się w kawiarni w centrum miasta jeszcze tego samego dnia.

Byłam kilka minut przed czasem, usadowiłam się w kącie przy szklanej szybie. Chyba zobaczyłam ją na ulicy, jak szła z gracją chodnikiem. Weszła do środka i rozejrzała się po wnętrzu, widać było, że jest lekko zagubiona. Uniosłam delikatnie dłoń ku górze, dając jej znać. Spostrzegła mnie i posłała blady uśmiech. Ja nie miałam zamiaru się uśmiechać. Przez te kilka chwil dzielących ją od stolika zdołałam się jej dokładnie przyjrzeć. Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to jej wiek – sądziłam, że będzie po prostu młodą siksą, która uwiodła swojego profesora. Magda jednak wyglądała na kobietę grubo po trzydziestce, a może nawet na kobietę w moim wieku. Pierwsze zmarszczki i przebarwienia na opalonej w brąz skórze. Ubrana schludnie i elegancko, wysokie buty na obcasie, zwiewna sukienka do kostek, z głębokim dekoltem, ciemne okulary i dużo błyszczącej biżuterii. Oczy miała w kolorze świeżej trawy, a włosy jasne i proste niczym słoma. Ale to, co rzucało się najbardziej w oczy, to jej uśmiech, biały i ciepły. Jeżeli nim obdarowała, odnosiło się wrażenie, że same promienie słońca padają na twoje ciało i ducha. Poza tym miała niezłą figurę, dosyć duże piersi – ja nie miałam się niestety czym chwalić. Kiedy usiadła naprzeciwko mnie, zarzuciła włosami, a kolczyki – duże, złote okręgi – zatańczyły zgrabnie.

– Myślałam, że będziesz wyglądać trochę inaczej – przyznałam na dzień dobry. – I że będziesz miała dwadzieścia lat.

– Ja też myślałam, że będziesz wyglądała jak typowa matka po dwójce dzieci – odparła.

– A jak wyglądam? – zapytałam.

– Jak milion dolarów. – Zaśmiała się. – Nie dziwię się Robertowi, że tak bardzo cię kocha. No i oczywiście za to, jaką jesteś wspaniałą kobietą.

Podszedł do nas młody, przystojny kelner i wziął od nas zamówienie. Nie miałam zamiaru przesiadywać w jej towarzystwie, chciałam się tylko rozmówić, powiedzieć to, co istotne, wyłożyć swoją rację. Magda jednak sprawiała wrażenie, jakby czekała na to spotkanie. Właściwie sama to przyznała.

– Czemu chciałaś mnie poznać? Kiedy zadzwoniłam, powiedziałaś, że czekałaś na ten telefon. Czemu? – zadałam pytanie po tym, jak już dostałyśmy swoją kawę.

– Bo jesteś żoną Roberta. Jego ukochaną.

– Jego i tylko jego.

– Czy mogę ci opowiedzieć, jak ja to widzę? Jak to jest kochać żonatego faceta, wiedząc, że nie ma się szans na szczęśliwe życie?

Przez chwilę lustrowałam z dokładnością jej twarz, szukając cienia fałszu, czegokolwiek, co sprawiłoby, że poczułabym chociaż odrobinę nienawiści do tej kobiety. Kiedy tutaj szłam, zakładałam sobie, że zjadę ją od góry do dołu, zwyzywam od najgorszych. Dziwne było jednak to, że mimo iż rozmawiałyśmy o moim mężu, nie potrafiłam się wściec, zrobić tak, jak wcześniej zakładałam. Zachowywałam spokój. Martwiło mnie to trochę, z tyłu głowy miałam pewne obawy, ale też jednocześnie ta cała sytuacja napawała nadzieją. W końcu pokiwałam głową, że może mówić.

– Zacznę od tego, Lauro, że ja też go kocham. Naprawdę go kocham. Przepraszam cię za to, przepraszam, że zakochałam się w Robercie. I przepraszam, że nie potrafię przestać go kochać. To ten stan, kiedy nie możesz jeść, nie możesz spać, nie wiesz, co ze sobą począć, bo myślisz wyłącznie o nim. Przecież wiesz, jakim wspaniałym mężczyzną jest Robert, znasz go lepiej niż ja. Pewnie uważasz mnie za wariatkę, myślisz o mnie najgorsze rzeczy. Masz prawo, to fakt. Masz prawo nazywać mnie kurwą czy dziwką, która próbuje rozbić twoje małżeństwo. Tylko że, Lauro, nie o to mi chodzi. Wiem doskonale, że Robert nigdy nie będzie mój, nie będzie tylko mój. Nie chcę tego, nie chcę niszczyć waszego małżeństwa, uwierz mi. Zazdroszczę ci tego, zazdroszczę ci po prostu, że możesz budzić się każdego ranka w jego ramionach, że możesz jeść z nim śniadanie, możesz oglądać wspólnie film, wyjść do restauracji. Zazdroszczę ci, że możesz się z nim kochać. Też bym tego chciała, tego wszystkiego. Ale nie będzie mi to dane, wiem o tym. Bo jesteś ty. I dla niego liczysz się ponad wszystko. Nawet jeśli miałby cierpieć całe życie, nie zrobi ci krzywdy. Nigdy.

Z jednej strony wszystko to, co mówiła, sprawiało mi wielki ból – w końcu te czułe słowa odnosiły się do mojego męża. Z drugiej jednak strony miałam w sobie dziwne uczucie radości z tego, że Robert jest doceniony, pożądany. Był to w pewnym sensie komplement w moim kierunku. Przecież to, kim dziś jesteśmy, było wynikiem naszych wspólnych wysiłków. To ja sprawiłam, że Robert jest, kim jest, i wzajemnie. A teraz pojawił się ktoś, kto również go pokochał. I co gorsze – Robert również pokochał tę osobę.

– Czyli mówisz, że na drodze do szczęścia między tobą a Robertem stoi przeszkoda. Czyli ja. Ja jestem problemem, tak? – spytałam ostro.

Magda wyciągnęła dłoń, złapała mnie za rękę, którą położyłam na stoliku. Ścisnęła ją delikatnie i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej zielone tęczówki, szalone niczym morze traw, niebezpiecznie drżały. Potem uśmiechnęła się, a po policzku spłynęła jej gęsta, długa łza.

– Nie, Lauro – powiedziała cicho, niemal szeptem. – Tylko ty możesz nam wszystkim pomóc.

***

Od wizyty w kawiarni spotkałam się z Magdą jeszcze trzy razy, odbyłyśmy trzy długie, wyczerpujące rozmowy na temat mój, jej i mojego męża. Nazwałam je konwersacjami o naszym miłosnym trójkącie. Jednocześnie prowadziłam rozmowy z niczego nieświadomym Robertem – zakazałam Magdzie mówić o tym, że się spotykamy. Wiedziałam, że Robert z jednej strony chce znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, ale z drugiej jak każdemu facetowi ciężko mu było się otworzyć.

– Myślisz, że można kochać jednocześnie dwie osoby? – zapytałam go któregoś razu.

– Lauro… – wystękał.

– Chcę wiedzieć, czy to, co czujesz, naprawdę jest miłością. Uważasz, że naprawdę kochasz mnie i ją? Nie mylisz uczucia do Magdy z czymś innym? Na przykład zwykłym pożądaniem?

– Myślałem o tym i doszedłem do wniosku, że to coś więcej.

– I kochasz ją bardziej niż mnie?

– Nie.

– Mniej?

– Lauro…

– Mniej? Odpowiedz mi.

Szliśmy wtedy promenadą, trzymając się za ręce i podziwiając tłumy kolorowych, radosnych ludzi. Patrzyłam na te wszystkie mijające nas twarze, na inne pary i myślałam o nas. Czy tylko my, cholera, mieliśmy takie problemy?

– Kocham ją chyba tak samo mocno, jak ciebie – odparł powoli. – Kocham was po równo. Wiem, że to brzmi źle, brzmi nie fair, ale tak jest. Kocham ciebie i kocham ją…

– I to nie jest na pewno zwykłe pożądanie? Nie chcesz jej po prostu przelecieć?

– Lauro, proszę cię…

– Cholera jasna! – wrzasnęłam, puszczając jego dłoń. – Po prostu ją przeleć i na pewno ci się odwidzi!

Patrzył na mnie przez chwilę, w jego oczach dostrzegłam chłód – pewnie mnie nie poznawał. Ja sama siebie nie poznawałam. To fakt, byłam skłonna mu na to pozwolić, gdyby miało to załatwić sprawę. Ale nie. W tym wszystkim naprawdę chodziło o coś znacznie głębszego.

Gdzieś po miesiącu tej emocjonalnej męki, ciągłych rozmów z Magdą i mężem podjęłam decyzję. Nie wiedziałam, czy to, co robię, jest słuszne, czy to, co postanowiłam, jest dobrym rozwiązaniem. Nie miałam pojęcia, co z tego wszystkiego wyniknie. Po prostu działałam. W imię miłości. Dla Roberta. Dla mnie. Dla nas.

Wyszło w końcu tak, że sobotniego wieczora zaprosiłam Magdę, zaprosiłam ją do naszego domu w tajemnicy przed Robertem. Chciałam, żebyśmy w końcu wspólnie spotkali się w jednym miejscu. Musiało dojść do konfrontacji – o to, co miało z niej wyniknąć, chciałam martwić się potem. Mąż został dłużej w pracy, kilku studentów miało do poprawienia swoje kolokwia. Magda przyszła dosyć wcześnie, poprosiłam ją o to. Wyglądała bardzo ponętnie, ale wciąż nie przekroczyła pewnej granicy, która sprawia, że kobieta wygląda po prostu wulgarnie. Doceniłam ją za to, a także sprzedałam komplement.

– Boże, jak ja chciałbym mieć twoje usta – oznajmiłam jej, widząc te pełne, mięsiste wargi, powiększone czerwienią szminki.

– A ja oddałabym wszystko, żeby być na twoim miejscu – przyznała rozmarzonym głosem.

Wciąż nie mogłam oswoić się z tą sytuacją, z tym, że kobieta, która teoretycznie stanowi dla mnie zagrożenie, tak łatwo weszła do mojego życia. Siedziałyśmy przy lampce wina, słuchałyśmy z gramofonu płyt winylowych i szybko skończyłyśmy pierwszą butelkę. Musiałam przyznać, że Magda była naprawdę świetną kobietą, pełną klasy, ale i humoru – nic dziwnego, że Robert się w niej zakochał. Gdybym była mężczyzną, sama z dziecinną łatwością mogłabym pokochać kogoś takiego jak ona. Oczywiście jej o tym nie powiedziałam.

Natomiast Magda mówiła mi trochę o swoim życiu, o tym, że nigdy nie miała lekko, że jej pierwszy i jedyny facet zostawił ją kilka lat temu dla przyjaciółki. Słuchałam jej z wielkim żalem. Sama także zdradziłam kilka szczegółów ze swojego życia, a wątki z Robertem sprawiały, że słuchała z rozmarzeniem. Szybko jednak zaczęłyśmy sobie też z niego żartować. Ona również zauważyła parę małych wad, które sprawiały, że Robert był właśnie sobą.

– Wiedziałaś, że kiedy się denerwuje, zaczyna obgryzać paznokcie? – rzuciłam ze śmiechem.

– Tak. Nieraz to widziałam, szczególnie kiedy mieli przyjść do niego studenci, którym wystawił negatywne oceny. Czasami odnosiłam wrażenie, że to on bardziej się martwi niż oni. Bardzo przejmuje się opinią innych ludzi, mimo że to ukrywa – przyznała.

Kiedy Robert zadzwonił do mnie oznajmić, że jednak będzie około dwudziestej trzeciej, wieczór zamienił się już kompletnie w noc. To był kwiecień, dosyć ciepły dzień, więc postanowiłyśmy wyjść na zewnątrz, do ogrodu. Zabrałyśmy ze sobą kolejną butelkę wina i dalej rozmawiałyśmy. W końcu musiałyśmy zejść na te tematy, właściwie ja zaczęłam.

– Magdo, chcę cię o coś zapytać – zaczęłam niepewnie.

– Tak?

– Chcę wiedzieć, czy robiliście coś z Robertem.

– Robiliśmy coś?

– Chodzi mi o seks.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.