Duszpasterz. Błogosławiony Ksiądz Michael McGivney - Julie M. Fenster, Douglas Brinkley - ebook

Duszpasterz. Błogosławiony Ksiądz Michael McGivney ebook

Julie M. Fenster, Douglas Brinkley

5,0

Opis

Kim był XIX-wieczny ksiądz, który wyprzedził epokę? Dlaczego postawił w parafii na pracę z mężczyznami, aby w ten sposób wesprzeć rodziny? Co stanowiło inspirację do najważniejszego projektu jego życia – Rycerzy Kolumba? Wreszcie, jak swoją wizją i determinacją w trosce o najuboższych wpłynął na kształt Kościoła w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie?

Ten bestseller „The New York Times” oferuje odpowiedzi na te i wiele innych pytań. To błyskotliwa analiza początków katolicyzmu w USA, a także dziejów i motywacji niezwykłego kapłana – bł. ks. Michaela McGivneya.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 303

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Duszpasterz

DOUGLAS BRINKLEY

JULIE M. FENSTER

Duszpasterz

Błogosławiony ksiądz Michael McGivney

Przełożyli Tomasz Adamski i Robert Skarba

Wydawnictwo W Drodze, Poznań 2020

Tytuł oryginału

Parish Priest: Father Michael McGivney and American Catholicism

© Copyright by Knights of Columbus

© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2020

Redaktor prowadzący – Michał Golubiewski OP

Redakcja językowa – Paulina Jeske-Choińska

Współpraca redakcyjna – Małgorzata Wiertlewska

Korekta – Paulina A. Grubek, Agnieszka Czapczyk

Skład – Pilcrow Studio

Redakcja techniczna – Józefa Kurpisz

Projekt okładki i layoutu – Krzysztof Lorczyk OP

Grafika na okładce – Richard W. Whitney, Michael J. McGivney | commons.wikimedia.org (opracowanie Krzysztof Lorczyk OP)

Fotografia (s.2) – John Tierney, Archiwa Rycerzy Kolumba

ISBN978-83-7906-474-8(wersja drukowana)ISBN978-83-7906-490-8(wersja elektroniczna)

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.

Wydanie I

ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań

tel. 618523962

[email protected]

www.wdrodze.pl

KSIĄŻKĘ DEDYKUJEMY O. GABRIELOWI

O’DONNELLOWI OP ORAZ DWÓM KSIĘŻOM:

KS. CHARLESOWI BORGONONIEMU Z DIECEZJI

SYRACUSE W STANIE NOWY JORK ORAZ KS. JAMESOWI

CARTEROWI Z DIECEZJI NOWOORLEAŃSKIEJ W LUIZJANIE

Przedmowa

Moc Chrystusowej wiary i ewangeliczne współczucie

Koniec miesiąca różańcowego – 31 października 2020 roku – stał się dniem wyniesienia do chwały ołtarzy ks. Michaela McGivneya, którego życie rozpięte było pomiędzy 1852a 1890 rokiem. Zaledwie 38 lat. W zasadzie każdy czas, każda sytuacja życiowa wydaje się właściwa, aby skonfrontować się z kimś, kogo uważa sięza ważnego i aktualnego przewodnikana drogach wiary. Niewątpliwie dla mężczyzn katolików Ameryki Północnej, a dziś dla mężczyzn katolików całego świata postać ks. Michaela – dzięki prostocie posługi duszpasterskiej oraz powołaniu Rycerzy Kolumba w roku 1882 – stała się świadkiem dziedzictwa wiary Chrystusa i wzorem ewangelicznego współczucia. To sprawia,że już jako błogosławiony Kościoła katolickiego jest on „własnością człowieczego rodu” i każdy z ludzi, niezależnie od języka, koloru skóry czy przynależności etnicznej i wyznaniowej, jest mu bliski.

Bo każdy z nas jest powołany do świętości, czyli zjednoczenia z Bogiem i rozwoju darów otrzymanych od Stwórcy nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Jesteśmy wdzięczni Bogu,że w osobie ks. Michaela otrzymujemy wzór duszpasterza głęboko zatroskanego, aby „ludzie mogli żyć w warunkach godnych człowieczeństwa”. Dziękujemy również Bogu,że dzieło braterskiej pomocy, Rycerze Kolumba, rozwinęło się teżna ziemi polskiej, stanowiąc wspólnotę charytatywną służącą Kościołowi i Ojczyźnie i gromadząc w swoich szeregach ponad6000 członków.

Jesteśmy wdzięczni autorom książki Duszpasterz. Błogosławiony ksiądz Michael McGivney. Przybliża ona Jego postać i dzieło w kontekście czasów przemian cywilizacyjnych, w których żył, a równocześnie jest wskazaniemna dziś i jutro duszpasterskich zmagań. Mam głęboką nadzieję,że nowy błogosławiony Kościoła katolickiego będzie wypraszał nam wszystkim moce świadectwa wiary, przenikające zjawiska sekularyzacji i dehumanizacji współczesnego świata.

VIVATJEZUS!

Z pasterskim błogosławieństwem

+ Abp Wacław Depo

Metropolita Częstochowski

Kapelan Stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce

Częstochowa, 16 października 2020 roku w 42. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyłyna Stolicę św. Piotra w Rzymie

WSTĘP

W ten sam sposób do każdej z ludzkich dusz

Był bliski prostym ludziom. Bardzo leżało mu na sercu dobro parafian, a cała dobroć nagromadzona w jego kapłańskim sercu coraz intensywniej przejawiała się w jego niestrudzonych staraniach o to, aby mogli żyć w lepszych i bardziej godnych warunkach.

Wspomnienie o ks. Michaelu McGivneyu, odczytane podczas pierwszej mszy św. odprawionej za jego duszę (1890 rok).

W roku 1998, kiedy wspólnie pracowaliśmy nad książką dla wydawnictwa American Heritage, w przerwie jednego ze spotkań zwróciliśmy uwagęna artykuł w dzienniku „New York Times”na temat zupełnie nieznanego, przynajmniej nam, księdza ze stanu Connecticut, którego branopod uwagę jako kandydatana ołtarze. Ów tekst, napisany przez Frances Chamberlain i zatytułowany Czy w Waterbury urodził się święty?, opisywał życie Michaela McGivneya (1852–1890), konkludując,że kapłan ten spełnia ogólnie przyjęte kryteria świętości1.

Artykuł ten nie mógł pojawić się w bardziej sprzyjającym dla nas momencie. Podczas dyskusji w związku z przygotowywaną przez nas książką dla wydawnictwa AmericanHeritagepod tytułem Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej zdumiewaliśmy się zmianą, jaka dokonała się w postrzeganiu katolików w Stanach Zjednoczonych: od statusu obrzucanych inwektywami ofiar przemocy z czasów partii Know-Nothing2w połowie XIX wieku do reputacji szanowanych obywateli amerykańskich zaledwie kilka pokoleń później. Życie ks. McGivneya przypadło właśniena ten okres w historii Ameryki i miał on swój wkład w odnalezienie przez katolików swego miejsca w głównym nurcie społeczeństwa. Stało się tak głównieza sprawą utworzonej przez niego grupy bratniej pomocy – Rycerzy Kolumba – w roku 1882.

Jednocześnie artykuł o ks. McGivneyu stworzył okazję do wznowienia niekończących się rozmów, jakie prowadziliśmy ze sobąna temat kapłaństwa. Od dawna intrygował nas kontrast pomiędzy ideałami a rzeczywistością życia katolickich księży. Patrząc historycznie, duchowni reprezentują ciągłość stuleci, a nawet tysiącleci. Inne profesje bądź powołania charakteryzują się tym,że zmieniają się wraz z upływem czasu: dzisiejsi lekarze całkowicie olśniliby osiągnięciami swych poprzedników. Artyści postmodernistyczni, no cóż, pewnie wprawiliby w zakłopotanie starych mistrzów. Natomiast kapłanów najpełniej charakteryzuje to,pod jakim względem ich posługa zmieniła się najmniej.

Ksiądz McGivney zdawał się łączyć te nasze dwie, z pozoru zupełnie niepowiązane ze sobą, fascynacje. Był duszpasterzem – ową stałą wartością historyczną – któremu przyszło żyć w epicentrum ogromnych zmian, a nawet częściowo samemu się do nich przyczynić. Owo intelektualne wyzwanie było dla nas główną motywacją, by dowiedzieć się więcejna temat wzbudzającej szacunek postaci ks. McGivneya. Z natury był to człowiek pełen współczucia i łagodny jak baranek, a jednak musiał rozwinąć w sobie również bardziej twarde, zdecydowane cechy charakteru, by być w stanie wypełniać swoje obowiązki duszpasterskie. Oboje byliśmy zachwyceni, gdy dowiedzieliśmy się,że przez całe dorosłe życie uwielbiał baseball. Z należnym szacunkiem podchodziliśmy też do jego niewzruszonej wiary w Boga. Choć nie jesteśmy teologami, coraz bardziej zagłębialiśmy się w życie Michaela McGivneya, by poznać i zrozumieć istotę jego powołania oraz czasy, w których przyszło mu żyć.

Niedługo potem, w roku 2002, gdy światem wstrząsnęły skandale wokół molestowania dzieci przez księży rzymskokatolickich, zaczęliśmy zauważać,że przeżywamy pewien konflikt wewnętrzny. Podobnie jak inni, oboje mogliśmy umieścićna liście najbardziej godnych podziwu znanych nam osób przynajmniejpo kilku księży. Im więcejna ten temat mówiliśmy, tym bardziej pomysł, abyna nowo przyjrzeć się duchowieństwu w Ameryce przez pryzmat jednego z jego najbardziej wzorowych przedstawicieli, stawał się nie tylko coraz bardziej intrygujący, ale wręcz naglący. Podjęliśmy zatem decyzję, by napisać książkę o ks. Michaelu McGivneyu. Książkę mówiącą z jednej strony o człowieku, który był założycielem największejna świecie katolickiej organizacji bratniej pomocy dla mężczyzn, a z drugiej – co równie istotne – o człowieku, który prywatnie był jednym z najskromniejszych katolickich duchownych.

Innymi słowy, podjęliśmy decyzję, aby napisać biografię ks. McGivneya przede wszystkim dlatego,że był „zwykłym księdzem z parafii”. Historia katolicyzmu w Ameryce najczęściej skupia sięna hierarchii kościelnej, zupełnie tak, jak historia powszechna zbyt często skupia sięna monarchach i prezydentach. Przez lata napisano wiele wspaniałych biografii słynnych biskupów i kardynałów. To dobrze, ale sercem katolicyzmu w Stanach Zjednoczonych pozostają parafialni księża, którzy stają się ważną częścią zwykłego życia swoich parafian. Odprawiają msze św., chrzczą niemowlęta, odwiedzają chorych i umierających, są obecni podczas ślubów i pogrzebów. To właśnie do księdza z parafii zwraca się wielu spośród 65 milionów katolików w Ameryce w przypadku kryzysu w życiu prywatnym albo gdy bieda dotknie ich rodzinę. Pełnią oni posługę, pomagając drugiemu człowiekowi. A zatem, piszącna temat ks. McGivneya, korzystamy ze sposobności, aby opisać te mało znane fakty i oddać hołd wszystkim parafialnym księżom lub, co więcej, spróbować nieco lepiej zrozumieć istotę ich powołania. Nazbyt często historie opisujące ich życie, jeśli w ogóle powstają, są głęboko ukryte w parafialnych biuletynach i miejscowych gazetach. Co gorsza, z powodu tych, którzy winni są skandalicznych przestępstw, w powszechnej opinii reputacja księży również została splamiona. Mamy nadzieję,że niniejszy opis życia ks. McGivneya okaże się pomocny w pobudzeniu opinii publicznej do świeżych refleksjina temat kapłaństwa i tkwiących w nim możliwości podejmowania działań w konkretnych okolicznościach życia wspólnoty wiernych.

Próba napisania poważnej biografii parafialnego księdza napotkałana swej drodze wiele przeszkód. Do dziś zachowały się jedynie nieliczne listy autorstwa ks. McGivneya, a poza nimi nie prowadził on żadnych bieżących zapisków. Zmarł w wieku zaledwie 38 lat. Pozostawiłpo sobie bardzo niewiele dokumentów pisanych. Ale pojawiły się też informacje bardziej optymistyczne. Rycerze Kolumba – z siedzibą główną w New Haven zaledwie kilka przecznic od Uniwersytetu Yale – posiadają szczegółową dokumentację dotyczącą początków swej organizacji. Już od wielu lat ten świecki zakon gromadzi materiały związane z ks. McGivneyem i w ostatnich latach sprawy te znacząco przyspieszyły. Ponieważ rozpoczął się proces beatyfikacyjny ks. McGivneya, o. Gabriel O’Donnell OP, postulator, wiele czasu spędza w podróży w poszukiwaniu materiałów dotyczących życia naszego bohatera. Wszystkie te pierwszo- i drugorzędne źródła informacji okazały się przydatne w naszej pracy, przy czym najwięcej korzystaliśmy z zapisków kościelnych, które pomogły nam odtworzyć okoliczności życia i specyfikę czasów, w których przyszło żyć temu niezwykle pracowitemu kapłanowi. Przeważająca część materiałów w naszej pracy badawczej pochodziła jednak z lektury wszystkich dostępnych nam miejscowych periodyków z przedziału lat od 1878 do 1890, czyli okresu, gdy ks. McGivney pracował jako duszpasterz.Na ostatecznej liście znalazło się 14 gazet, a przede wszystkim „The New Haven Union” i „Connecticut Catholic”. Dotarliśmy do nich w bibliotece Sterling Memorialna Uniwersytecie Yale oraz w siedzibie Stowarzyszenia Historycznego stanu Connecticut w Hartford. Pozostałe luki zostały uzupełnione dzięki zapiskom sądowym oraz innym materiałom pochodzącym z tamtych czasów.

Opanowany, obdarzony łagodnym usposobieniem ks. McGivney znany był w kręgach katolickich Nowej Anglii jako reformator z prawdziwego zdarzenia. Jednocześnie, według relacji współczesnych mu osób, miał w swojej naturze coś zarazem stoickiego i niemal anielskiego. Jednym z nadrzędnych przyświecających mu celów było upowszechnianie ubezpieczeń wśród katolików pochodzących z klasy robotniczej. Był to główny powód, dla którego założył świecki Zakon Rycerzy Kolumba. Od momentu jego powstania w piwnicy kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny przy Hillhouse Avenue w New Haven grono Rycerzy Kolumba znacząco się powiększyło.

Dopiero czas pokaże, czy faktycznie ks. McGivney będzie pierwszym amerykańskim księdzem, który zostanie ogłoszony świętym. Jego przypadek spełnia niektóre ze stawianych wymogów. Choć ks. McGivney nie żyje już od wielu lat, wśród części wiernych pamięć o nim jest przedmiotem czci. „Aby mogło dojść do beatyfikacji danej osoby, konieczny jest dowódna to,że dokonała ona jakiegoś cudu, a osoby popierające wyniesienie ks. McGivneyana ołtarze może będą czekaćna takie wydarzenie nawet całe dekady” – napisała Frances Chamberlain w „New York Timesie”. „Jednakże pojawiły się już doniesienia o pewnych cudach, które są właśnie analizowane (…). Kanonizacja, czyli uznanie,że dana osoba znajduje się już w niebie i może zostać uznanaza świętą, jest następnym etapem. Aby ruszyła procedura przejścia od beatyfikacji do kanonizacji, niezbędny będzie kolejny cud. Kiedy już ów cud zostanie zbadany i określony jako prawdziwy, papież będzie mógł oficjalnie uznać daną osobęza świętą”.

Naszym celem jako historyków nie jest bynajmniej rozważanie, czy ks. Michael McGivney zasłużyłna to, by zostać świętym. Najlepiej zostawić zbadanie tej kwestii Kościołowi. Wiemy jednak,że zasługi ks. McGivneya wykraczają poza historię Kościoła katolickiego. W niedalekiej przyszłości w podręcznikach do historii Stanów Zjednoczonych znajdzie się zapewne jego nazwisko oraz akapit wyjaśniający wpływ, jaki jego działalność wywarłana rozwój amerykańskich wartości i ducha. Biografia tego niezwykłego człowieka z Connecticut, parafialnego księdza, powinna była ujrzeć światło dzienne już dawno temu.

Douglas Brinkley,Nowy Orlean, Luizjana

Julie M. Fenster DeWitt,Nowy Jork

1Frances Chamberlain, Was There a Saint Born in Waterbury?, „The New York Times”, 13 września 1998, sekcja 14CN, s. 15.

2Popularna w latach 1854–1859w Stanach Zjednoczonych partia polityczna sprzeciwiająca się imigracji do USA, zwłaszcza osób wyznania rzymskokatolickiego, popierająca jednocześnie niewolnictwo. Jej nazwa pochodziła od słów „I know nothing” (ang. „Nic nie wiem”), którymi jej członkowie odpowiadalina pytania odnoszące się do ich poglądów oraz działalności partii – przyp. tłum.