Do końca czasu. Umysł, materia i nasze poszukiwanie sensu w zmieniającym się Wszechświecie - Brian Greene - ebook

Do końca czasu. Umysł, materia i nasze poszukiwanie sensu w zmieniającym się Wszechświecie ebook

Brian Greene

4,5

Opis

To książka o Wszechświecie; od jego początków, aż do końca - takiego, jakim go sobie obecnie wyobrażamy. A także o zdumiewającym zjawisku, które określamy jako świadomość, i o procesach myślowych, umożliwiających nam poznawanie Wszechświata. Najnowsza książka Briana Geene’a to wielkie podsumowanie naszej wiedzy o rzeczywistości i wielka medytacja nad pięknem praw fizyki, istotą życia, świadomości, a także przemijalnością wszystkiego. "Do końca czasu" to wspaniałe dzieło jednego z najbardziej wpływowych współczesnych fizyków, które być może zostanie kiedyś uznane za jego najważniejszą i jednocześnie najbardziej niezwykłą książkę.

Brian Greene jest profesorem fizyki i matematyki oraz dyrektorem Centrum Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Columbia; słynie z publikacji w dziedzinie teorii superstrun. Jest autorem książek "Piękno Wszechświata", "Struktura kosmosu" oraz "Ukryta rzeczywistość", które sześćdziesiąt pięć tygodni gościły na liście bestsellerów "New York Timesa" i sprzedały się w ponad dwóch milionach egzemplarzy na całym świecie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 619

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (11 ocen)
7
3
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AStrach

Nie oderwiesz się od lektury

Wciągająca historia.
00

Popularność




 

 

Tytuł oryginału

UNTIL THE END OF TIME

Mind, Matter, and Our Search for Meaning

in an Evolving Universe

 

Copyright © 2020 by Brian Greene

All rights reserved

 

Projekt okładki

Magdalena Palej

 

Zdjęcia na okładce

© Warren Wong/unsplash.com;

Toa Heftiba/unsplash.com;

Patrick McManaman/unsplash.com

 

Redaktor serii

Adrian Markowski

 

Redakcja

Anna Kaniewska

 

Korekta

Małgorzata Denys

 

ISBN 978-83-8234-598-8

 

Warszawa 2021

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

Dla Tracy

 

Przedmowa

 

„Zajmuję się matematyką dlatego, że jak już udowodnisz twierdzenie, to jest ono prawdziwe. Na zawsze”1. To oświadczenie, tak proste i bezpośrednie, było zaskakujące. Będąc studentem drugiego roku studiów, wspomniałem starszemu przyjacielowi, który przez lata uczył mnie wielu dziedzin matematyki, że uczęszczam na wykłady psychologii i piszę pracę na temat motywacji człowieka. Jego odpowiedź miała na mnie duży wpływ. Do tej pory nawet nie myślałem o matematyce w podobnych kategoriach. Matematyka była dla mnie cudowną grą abstrakcyjnej precyzji graną przez osobliwą społeczność, która zachwycała się puentami zależącymi od pierwiastków kwadratowych lub dzielenia przez zero. Tymczasem dzięki jego uwadze tryby się nagle zazębiły. „Tak – pomyślałem. – To właśnie romantyka matematyki”. Kreatywność ograniczona logiką i zestawem aksjomatów dyktuje, jak można manipulować ideami i łączyć je w celu ujawnienia niewzruszonych prawd. Każdy trójkąt prostokątny narysowany przed Pitagorasem i po nim aż do wieczności będzie spełniać słynne twierdzenie nazwane jego imieniem. Nie ma żadnych wyjątków. Oczywiście, możesz zmienić założenia, odkryć nowe dziedziny, takie jak trójkąty na zakrzywionej powierzchni czy piłka do koszykówki, i obalić twierdzenie Pitagorasa. Mimo to sprawdź jeszcze raz założenia i dowód, a twoje twierdzenie będzie gotowe do wyrycia w kamieniu. Nie trzeba wspinać się na żaden szczyt, nie trzeba żadnej wędrówki po pustyni, żadnego triumfu nad półświatkiem. Możesz wygodnie usiąść przy biurku i używając papieru, ołówka oraz przenikliwego umysłu, tworzyć coś ponadczasowego.

Ta perspektywa otworzyła mój świat. Tak naprawdę nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego tak bardzo pociąga mnie matematyka i fizyka. Rozwiązywanie problemów, poznawanie budowy Wszechświata – to było to, co zawsze mnie urzekało. A teraz przekonałem się, że te dyscypliny mnie fascynują, ponieważ unoszą się nad nietrwałością dnia codziennego. Chociaż moje zaangażowanie wynikało z wyolbrzymionej młodzieńczej wrażliwości, nagle nabrałem pewności, że chcę podążać w kierunku spostrzeżeń tak fundamentalnych, że nigdy nie ulegną zmianie. Niech rządy powstają i upadają, niech World Series będą wygrywane i przegrywane, niech legendy filmu i telewizji przychodzą i odchodzą. A ja chciałem spędzić życie, próbując uchwycić coś transcendentnego.

Tymczasem miałem jeszcze do napisania tę pracę z psychologii. Zadanie polegało na opracowaniu teorii, dlaczego my, ludzie, robimy to, co robimy, ale za każdym razem gdy zaczynałem pisać, projekt wydawał mi się zdecydowanie mglisty. Jeśli rozsądnie brzmiące idee ubrałeś we właściwe słowa, to wydawało się, że na poczekaniu możesz to przygotować. Wspomniałem o tym podczas kolacji w akademiku, a jeden z doradców zaproponował, żebym przyjrzał się Zmierzchowi Zachodu Oswalda Spenglera. Spengler, niemiecki historyk i filozof, interesował się matematyką i naukami ścisłymi i bez wątpienia właśnie dlatego polecono mi jego książkę.

Aspekty odpowiedzialne zarówno za sławę książki, jak i jej deprecjonowanie – przepowiednie o politycznej implozji, zawoalowane poparcie faszyzmu – są głęboko niepokojące i wykorzystywane do wspierania podstępnych ideologii, ale ja zbytnio dążyłem do celu, aby na to zwrócić uwagę. Zamiast tego zaintrygowała mnie wizja Spenglera, mówiąca o uniwersalnym zestawie zasad, które ujawniają ukryte wzorce realizowane w zasadniczo odmiennych kulturach, równorzędne wzorcom formułowanym w analizie matematycznej i geometrii euklidesowej – to one wszak dokonały zmiany w rozumieniu fizyki i matematyki2. Spengler mówił moim językiem. Inspirujący był tekst o historii, w którym czcił matematykę i fizykę za to, że stanowią model dla postępu. Jednak potem pojawiła się uwaga, która nieoczekiwanie całkowicie mną zawładnęła: „Człowiek jest jedyną istotą, która wie, czym jest śmierć; wszystkie inne istoty starzeją się, ale ze świadomością całkowicie ograniczoną do chwili, która musi im wydawać się wiecznością”, ta wiedza wzbudza „w gruncie rzeczy ludzki strach przed śmiercią”. Spengler doszedł do wniosku, że „każda religia, każde badanie naukowe, każda filozofia z tego się wywodzi”3.

Pamiętam, jak rozmyślałem nad ostatnim zdaniem. Tu była perspektywa ludzkiej motywacji, która miała dla mnie sens. Urokiem matematycznego dowodu może być to, że jest zawsze prawdziwy. Atrakcyjność prawa natury może być jego ponadczasową jakością. Co jednak skłania nas do poszukiwania tego, co ponadczasowe, do poszukiwania cech, które mogą trwać wiecznie? Być może wszystko to wynika z naszej wyjątkowej świadomości, że nie jesteśmy ponadczasowi, że nasze życie nie jest wieczne. Współgrając z moim nowo odkrytym podejściem do matematyki, fizyki i urokiem wieczności, trafiało w cel. Było to podejście do ludzkiej motywacji oparte na reakcji na dominującą świadomość tego faktu. Nie wymyślało ono nic ad hoc.

Kiedy myślałem o tym wniosku, wydawało mi się, że obiecuje on jeszcze coś większego. Nauka, jak zauważał Spengler, jest jedną z odpowiedzi na świadomość naszego nieuchronnego końca. Tak samo religia. I filozofia. Jednak dlaczego mielibyśmy na tym poprzestawać? Na pewno nie powinniśmy tak uczynić według Otto Ranka, jednego z pierwszych uczniów Freuda, który był zafascynowany procesem twórczym człowieka. Artysta, w ocenie Ranka, jest kimś, komu „twórczy impuls (...) próbuje zamienić ulotne życie we własną nieśmiertelność”4. Jean-Paul Sartre poszedł dalej, zauważając, że życie staje się pozbawione znaczenia, „kiedy straciłeś iluzję bycia wiecznym”5. Sugestia przewijająca się w dziełach tych i innych myślicieli jest taka, że aż tak wielką część kultury – od poszukiwań artystycznych do odkryć naukowych – napędza refleksja na temat skończonej natury życia.

Głębokie wody. Kto wiedział, że troskę o wszystko matematyka i fizyka spożytkuje w wizjach ujednoliconej teorii ludzkiej cywilizacji napędzanej bogatą dwoistością życia i śmierci?

Cóż, w porządku. Zaczerpnę powietrza i przypomnę swemu dawnemu sobie, żeby nie dał się zbytnio ponieść emocjom. Niemniej jednak podekscytowanie, jakie odczuwałem, okazało się czymś więcej niż przemijającym, naiwnym intelektualnym zachwytem. W ciągu prawie czterech dekad, które upłynęły od tamtego czasu, te tematy, często odkładane na później, pozostały ze mną. Podczas gdy moja codzienna praca polegała na poszukiwaniu ujednoliconych teorii i początków kosmosu, w rozmyślaniu o znaczeniu postępu naukowego wielokrotnie powracałem do kwestii czasu i jego ograniczonego przydziału, jaki każdy z nas otrzymał. Teraz, dzięki treningowi i temperamentowi, jestem sceptycznie nastawiony do uniwersalnych wyjaśnień – fizyka jest zaśmiecona nieudanymi, ujednoliconymi teoriami dotyczącymi sił natury – tym bardziej jeśli podejmujemy próbę zbadania złożonej sfery ludzkich zachowań. Istotnie, doszedłem do wniosku, że moja świadomość własnego nieuchronnego końca mająca wielki wpływ na wszystko, co robię, nie daje ogólnego wyjaśnienia. To ocena, jak wyobrażam sobie, która w różnym stopniu jest powszechna. Wciąż jednak istnieje jedna dziedzina, w której macki śmiertelności są szczególnie widoczne.

W różnych kulturach na przestrzeni wieków przywiązywano dużą wagę do trwałości. Istnieją liczne sposoby, jakimi można tego dokonać. Jedni szukają prawdy absolutnej, inni starają się o trwałe dziedzictwo, inni budują wspaniałe pomniki, jeszcze inni dążą do trwałych praw, a niektórzy z zapałem zwracają się ku takiej czy innej wersji wieczności. Wieczność, jak wykazuje ta działalność, ma potężną siłę oddziaływania na umysł, świadomy, że jego materialne trwanie jest ograniczone.

W naszej epoce naukowcy wyposażeni w narzędzia do przeprowadzania eksperymentów za pomocą obserwacji i analizy matematycznej przetarli nowy szlak ku przyszłości, taki, który po raz pierwszy ujawnił istotne cechy ostatecznego, mimo że wciąż odległego krajobrazu. Choć przesłonięta mgiełką tu i mgłą tam, panorama staje się na tyle wyraźna, że my, istoty rozumne, możemy pełniej niż kiedykolwiek wcześniej zrozumieć, jak wpasowujemy się w wielką przestrzeń czasu.

Na kolejnych stronach w tym właśnie duchu będziemy badać zasady fizyczne tworzące uporządkowane struktury od gwiazd i galaktyk aż do życia i świadomości, posuwając się po linii czasu Wszechświata przeznaczonego do rozpadu. Rozważymy argumenty dowodzące, że podobnie jak ograniczona jest długość życia istot ludzkich we Wszechświecie, to samo dotyczy samego zjawiska życia i inteligencji. Faktycznie, w pewnym momencie zorganizowana materia jakiegokolwiek rodzaju prawdopodobnie zniknie. Zbadamy, jak autorefleksyjne istoty zmagają się z napięciem związanym z tą świadomością. Wyłaniamy się z praw, które – z tego, co wiemy – są ponadczasowe, a mimo to istniejemy w najkrótszej chwili. Kierują nami prawa działające bez celu, a jednak ciągle zadajemy sobie pytanie, dokąd zmierzamy. Jesteśmy kształtowani przez prawa, które, jak się wydaje, nie potrzebują racjonalnych przesłanek, a mimo to uparcie poszukujemy sensu i celu.

Krótko mówiąc, dokonamy przeglądu Wszechświata od początku czasu do czegoś, co przypomina koniec, a w trakcie podróży będziemy badać zapierające dech w piersiach sposoby, jakimi niezwykłe umysły objaśniały przemijalność wszystkiego.

Będziemy kierować się w tych poszukiwaniach spostrzeżeniami z różnych dyscyplin naukowych. Przez analogie i metafory wyjaśniam wszystkie niezbędne idee w sposób prosty, zakładając jedynie najbardziej skromne wykształcenie czytelnika. W przypadku szczególnie trudnych koncepcji przedstawiam krótkie podsumowania, które pozwalają na kontynuację bez utraty wątku. W uwagach końcowych wyjaśniam drobniejsze punkty, opisuję pewne szczegóły matematyczne oraz podaję odnośniki i sugestie dalszej lektury.

Ponieważ temat jest obszerny, a liczba stron ograniczona, zdecydowałem się iść wąską ścieżką, zatrzymując się w różnych momentach, które uważam za niezbędne do poznania naszego miejsca w kosmologicznej historii. Tę podróż inspiruje nauka, znaczenie nadaje jej ludzkość i jest ona przy tym intelektualną przygodą.

1 Cytat pochodzi od mojego wczesnego mentora, absolwenta wydziału matematyki Uniwersytetu Columbia w latach siedemdziesiątych, Neila Bellinsona. Hojnie poświęcił on swój czas i wyjątkowy talent uczeniu matematyki młodego studenta – mnie – który nie miał nic do zaoferowania poza pasją do nauki. Rozmawialiśmy o pracy na temat ludzkiej motywacji, którą napisałem na kursie psychologii na Harvardzie, prowadzonym przez Davida Bussa, obecnie na Uniwersytecie Teksasu w Austin.

2Oswald Spengler, Zmierzch Zachodu.

3Ibidem.

4Otto Rank, Art and Artist: Creative Urge and Personality Development, przeł. Charles Francis Atkinson, Alfred A. Knopf, Nowy Jork 1932, s. 39.

5Sartre wyraża ten punkt widzenia w swoim wspaniałym opowiadaniu Mur.

 

Rozdział 1

Powab wieczności

Początki, końce i to, co poza nimi

Wszystko, co żyje, w końcu umrze. Przez ponad trzy miliardy lat, gdy gatunki proste i złożone znalazły swoje miejsce w ziemskiej hierarchii, kosa śmierci rzuciła trwały cień na rozkwit życia. Różnorodność rozprzestrzeniała się, w miarę jak życie wyczołgiwało się z oceanów, kroczyło po lądzie i ulatywało w przestworza. Wystarczy jednak poczekać, a księga narodzin i śmierci, zawierająca więcej pozycji niż liczba gwiazd w galaktyce, zostanie zbilansowana z beznamiętną precyzją. Rozwoju każdego życia nie da się przewidzieć, lecz jego ostateczny los jest z góry przesądzony.

A jednak ten nadchodzący koniec, tak nieuchronny jak zachód słońca, jest czymś, co chyba tylko my, ludzie, zauważamy. Na długo przed naszym pojawieniem się ogłuszający grzmot chmur burzowych, szalejąca potęga wulkanów, zatrważające trzęsienia ziemi z pewnością powodowały, że pomykało wszystko, co miało siłę uciekać. Taka ucieczka to instynktowna reakcja na istnienie niebezpieczeństwa. Większość istot żywych żyje chwilą, a strach rodzi się w chwili spostrzeżenia. Tylko ty i ja oraz reszta naszego gatunku możemy zastanawiać się nad daleką przeszłością, wyobrażać sobie przyszłość i pojąć ciemność, która nas oczekuje.

To przerażające. Nie jest to ten rodzaj przerażenia, który sprawia, że drżymy lub uciekamy w poszukiwaniu ukrycia, ale raczej obawa, która spokojnie żyje w nas, coś, co uczymy się tłumić w sobie, akceptować, umniejszać jego znaczenie. Mimo to pod przesłaniającymi ją warstwami kryje się wciąż obecna, niepokojąca świadomość tego, co nas czeka, wiedza, którą William James opisał jako „robaka toczącego wszystkie nasze zwykłe źródła radości”6. Praca i zabawa, pragnienia i dążenia, tęsknota i miłość, wszystko to przykuwa nas coraz mocniej do uroków życia, a potem wszystko – przepadnie. To, parafrazując słowa Stevena Wrighta, wystarczy, aby w połowie przestraszyć nas na śmierć. I to podwójnie.

Większość z nas, aby pozostać przy zdrowych zmysłach, nie myśli o końcu. Zajmujemy się ziemskimi sprawami i troskami. Akceptujemy to, co nieuniknione, i kierujemy naszą energię ku innym rzeczom. Jednak świadomość, że nasz czas jest skończony, pozostaje zawsze z nami, pomagając nam dokonywać wyborów, podejmować wyzwania i szukać życiowych dróg. Antropolog kultury Ernest Becker twierdził, że jesteśmy w ciągłym napięciu egzystencjalnym, ciągnięci ku niebu świadomością, która może sięgać wyżyn Szekspira, Beethovena i Einsteina, ale jest uwiązana do ziemi swą fizyczną formą, ta zaś rozpadnie się w pył. „Człowiek jest dosłownie podzielony na dwie części: ma świadomość swojej wspaniałej wyjątkowości, ponieważ majestatycznie wybija się z natury, a mimo to wraca kilka stóp pod ziemię, aby ślepo i w niemym osłupieniu gnić i zniknąć na zawsze”7. Według Beckera taka świadomość zmusza nas do zaprzeczenia śmierci, do zdolności wymazania nas. Niektórzy uśmierzają egzystencjalną tęsknotę przez zaangażowanie w rodzinę, w zespół, ruch, religię, w naród – takie konstrukty, które przekraczają ziemski czas przydzielony jednostce. Inni pozostawiają po sobie twórczą ekspresję, artefakty, które symbolicznie przedłużają czas ich obecności. „Lecimy do Piękna – mówi Emerson – które jest azylem od strachu przed skończonością natury”8. Inni wciąż starają się pokonać śmierć walką o zwycięstwo lub zdobywaniem stanowisk, jakby pozycja, władza i bogactwo dawały immunitet niedostępny śmiertelnikom.

W ciągu tysiącleci jedną z konsekwencji owego lęku była powszechna fascynacja wszystkim tym, co dotyka ponadczasowego, a jest prawdziwe lub wyobrażone. Od proroctw o życiu pozagrobowym przez nauki o reinkarnacji aż po błagania o smaganą wiatrem mandalę opracowaliśmy strategie borykania się z wiedzą o naszej nietrwałości, a często z nadzieją, czasem rezygnacją, dania znaku w stronę wieczności. To, co nowe w naszych czasach, to niezwykła siła nauki pozwalająca na klarowną opowieść nie tylko o przeszłości, aż od czasów Wielkiego Wybuchu, lecz także o przyszłości. Sama wieczność może na zawsze pozostać poza zasięgiem naszych równań, ale analizy już wykazały, że Wszechświat, który poznaliśmy, jest przemijający. Od planet do gwiazd, od układów słonecznych do galaktyk, od czarnych dziur do wirujących mgławic, nic nie jest wieczne. Rzeczywiście, o ile już wiemy, nie tylko życie pojedynczej istoty trwa jedynie przez skończony czas, lecz także dotyczy to tego, co wyraża pojęcie życia. Planeta Ziemia, którą Carl Sagan opisał jako „drobinkę pyłu zawieszoną na promieniach słonecznych”, jest przemijającym kwiatem w pięknym kosmosie, który stanie się na koniec jałowy. Drobinki kurzu, te bliskie i dalekie, tańczą na promieniach słońca tylko przez chwilę.

Mimo to tutaj na Ziemi zaznaczyliśmy naszą chwilę zadziwiającą kreatywnością, pomysłowością i wnikliwością, dziełami każdego z pokoleń tworzonymi na gruncie osiągnięć tych, którzy odeszli wcześniej. Chcemy mieć jasność, jak to wszystko powstało, chcemy wiedzieć, dokąd to wszystko zmierza i dlaczego ma to znaczenie.

Taka jest historia tej książki.

Opowieści niemal o wszystkim

Jesteśmy gatunkiem, który lubuje się w opowieściach. Obserwujemy rzeczywistość, odkrywamy wzorce i łączymy je w historie, które mogą urzekać, informować, zaskakiwać, rozbawiać i przyprawiać o dreszczyk emocji. Liczba mnoga – historie – jest absolutnie niezbędna. W bibliotece ludzkiej myśli nie ma jednego, zunifikowanego tomu, który zawierałby ostateczną wiedzę. Miast tego napisaliśmy wiele opowieści dotyczących różnych dziedzin ludzkich badań i doświadczeń: opowieści, które dokonują analizy rzeczywistości za pomocą różnych gramatyk i słowników. Protony, neutrony, elektrony i inne cząstki natury są niezbędne dla opowieści redukcjonistów, analizujących mikrofizyczne składniki rzeczywistości, od planet aż po Picassa. Metabolizm, replikacja, mutacja i adaptacja są konieczne dla opowieści o powstaniu i rozwoju życia, analizują biochemiczne działanie niezwykłych cząsteczek i komórek. Neurony, informacja, myśl i świadomość stanowią podstawę opowieści o umyśle, a wraz z nimi historie się rozszerzają: od mitu do religii, od literatury do filozofii, od sztuki do muzyki. Opowiadają o walce ludzkości o przetrwanie, o woli zrozumienia, chęci ekspresji i poszukiwaniu sensu.

Wszystkie te opowieści, rozpoczęte przez myślicieli wywodzących się z wielu różnych dyscyplin, wciąż trwają. To zrozumiałe. Saga rozpoczynająca się od kwarków i kończąca na świadomości jest kroniką obszerną. Mimo to różne historie się przeplatają. Don Kichot zaspokaja ludzką tęsknotę za bohaterem. To opowieść kruchego Alonso Quijano, postaci stworzonej w wyobraźni Miguela de Cervantesa. To żywy, oddychający, myślący, czujący zbiór kości, tkanek i komórek, za życia wspieranych przez organiczne procesy transformacji energii i wydalania odpadów, które polegają na ruchach atomów i cząsteczek doprowadzonych do perfekcji przez miliardy lat ewolucji na planecie utworzonej z pozostałości wybuchów supernowych rozrzuconych po całym kosmosie, wyłaniającej się z Wielkiego Wybuchu. Mimo to czytając o kłopotach Don Kichota, zdobywa się wiedzę o ludzkiej naturze, która, gdyby była wyrażona opisem ruchów cząsteczek i atomów błędnego rycerza lub procesów neuronalnych zachodzących podczas pisania powieści w umyśle Cervantesa, pozostałaby nieprzejrzysta. Różne historie, mimo że z pewnością są ze sobą połączone, opowiedziane różnymi językami i opisujące różne poziomy rzeczywistości, dają bardzo odmienne spostrzeżenia.

Być może pewnego dnia będziemy mogli płynnie przechodzić między takimi historiami, łącząc wszystkie produkty ludzkiego umysłu, prawdziwe i fikcyjne, naukowe i produkty wyobraźni. Być może pewnego dnia powołamy ujednoliconą teorię składników złożonych z cząsteczek, aby wyjaśnić wizję Rodina i niezliczone reakcje, jakie Mieszczanie z Calais wywołują w tych, którzy jej doświadczają. Może w pełni zrozumiemy, jak pozornie prozaiczny odbłysk światła z wirującego talerza, przebijając się przez potężny umysł Richarda Feynmana, może zmusić go do napisania na nowo podstawowych praw fizyki. Będąc jeszcze bardziej ambitni, być może pewnego dnia zrozumiemy tak gruntownie działanie umysłu i materii, że wyjaśnimy wszystko, od czarnych dziur do Beethovena, od dziwaczności teorii kwantów do Walta Whitmana. Nawet jednak nie dysponując tymi możliwościami, wiele zyskamy dzięki zanurzaniu się w te opowieści – naukowe, twórcze, pełne wyobraźni – wyłaniające się z wcześniejszych, rozegranych na kosmicznej osi czasu, zarówno kontrowersyjne, jak i rozstrzygające, opisujące postęp, który każdą z nich podniósł do tak wysokiej rangi w dziele wyjaśniania rzeczywistości9.

W całym zbiorze opowieści znajdziemy dwa czynniki sprawcze odgrywające rolę głównych bohaterów. W rozdziale 2 spotkamy pierwszy: entropię. Wielu zna ją ze względu na jej związek z nieporządkiem i często przytaczane stwierdzenie, że nieporządek zawsze wzrasta. Entropia ma wszakże subtelne cechy, które pozwalają na rozwój układów fizycznych na wiele różnych sposobów, czasami nawet na takie, które są niezgodne z kierunkiem jej zmiany. W rozdziale 3 zapoznamy się z ważnymi tego przykładami, gdy w następstwie Wielkiego Wybuchu cząstki pozornie ignorują dążenie do nieporządku i ewoluują w zorganizowane struktury, takie jak gwiazdy, galaktyki i planety – i ostatecznie w konfiguracje materii, które tworzą życie. Pytanie o to, jak ono powstało, kieruje nas ku drugiemu z czynników sprawczych: ewolucji.

Chociaż jest ona głównym czynnikiem stojącym za stopniowymi przemianami, których doświadczają układy żywe, ewolucyjna droga doboru naturalnego zaczyna działać na długo przed rozpoczęciem rywalizacji pierwszych form życia. W rozdziale 4 napotkamy cząsteczki walczące z cząsteczkami, to walki o przetrwanie toczące się wśród materii nieożywionej. Runda po rundzie molekularnego darwinizmu, jak nazywa się taką chemiczną walkę, jest tym, co prawdopodobnie wytworzyło serię coraz bardziej wytrzymałych konfiguracji, dając ostatecznie pierwsze struktury molekularne, które moglibyśmy uznać za życie. Szczegóły są przedmiotem najnowszych badań, ale w ostatnich kilku dekadach ogromnych postępów panuje zgoda co do tego, że zmierzamy we właściwym kierunku. Rzeczywiście, może się okazać, że entropia i ewolucja są dobrze dopasowanymi partnerami w dążeniu do wyłonienia się życia. Podczas gdy może to brzmieć jak dziwne połączenie – entropia dążąca do chaosu, pozornej antytezy ewolucji lub życia – najnowsze analizy matematyczne entropii sugerują, że życie, lub przynajmniej właściwości je przypominające, może być oczekiwanym produktem długowiecznego źródła energii, takiego jak Słońce, bezustannie dostarczającego ciepło i światło do składników molekularnych, które konkurują ze sobą o ograniczone zasoby na planecie takiej jak Ziemia.

Chociaż niektóre z tych pomysłów są tylko wstępnymi propozycjami, pewne jest, że około miliarda lat po utworzeniu Ziemi tętniła ona życiem rozwijającym się pod presją ewolucji. A więc w kolejnym etapie darwinowskiego rozwoju włączają się zdarzenia losowe, takie jak ekspozycja na promieniowanie kosmiczne czy doznanie niefortunnego molekularnego wypadku podczas replikacji DNA, prowadzącego do przypadkowych mutacji, z których jedne mają minimalny wpływ na zdrowie lub dobro organizmu, inne natomiast sprawiają, że jest on mniej lub bardziej dostosowany do rywalizacji o przetrwanie. Te mutacje, które wzmacniają sprawność, z większym prawdopodobieństwem zostaną przekazane potomkom, ponieważ samo znaczenie terminu „bardziej dostosowany” jest takie, że nosiciel danej cechy z większym prawdopodobieństwem osiągnie dojrzałość reprodukcyjną i spłodzi zdrowe potomstwo. Cechy zwiększające dostosowanie są zatem przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Miliardy lat później, w miarę rozwoju tego długiego procesu, szczególny zestaw mutacji zapewnił niektórym formom życia spotęgowaną zdolność poznawczą. Niektóre formy życia nie tylko stały się świadome, ale także stały się świadome bycia świadomymi. To znaczy, że niektóre istoty żywe uzyskały samoświadomość. Takie autorefleksyjne istoty oczywiście zastanawiały się, czym jest świadomość i jak powstawała. Jak kłąb bezmyślnej materii może myśleć i czuć? Rozmaici badacze, jak omówimy to w rozdziale 5, oczekują mechanistycznego wyjaśnienia. Twierdzą oni, że musimy zrozumieć elementy składowe mózgu, jego funkcje, jego połączenia – z dużo większą dokładnością niż teraz, ale kiedy już będziemy mieli tę wiedzę, nastąpi wyjaśnienie świadomości. Inni oczekują, że staniemy w obliczu znacznie większego wyzwania, argumentując, że świadomość jest najtrudniejszą zagadką, jaką kiedykolwiek napotkaliśmy, wymagającą radykalnie nowego spojrzenia nie tylko na umysł, lecz także na samą naturę rzeczywistości.

Opinie są zbieżne w odniesieniu do oceny wpływu, jaki nasze wyrafinowanie poznawcze miało na nasz repertuar zachowań. Przez dziesiątki tysięcy pokoleń w okresie plejstoceńskim nasi przodkowie połączyli się w grupy, które utrzymywały się dzięki polowaniom i zbieractwu. Z czasem wyłaniająca się sprawność umysłowa pozwoliła im na wykształcenie wyrafinowanych zdolności planowania, organizowania i komunikowania się, nauczania i oceniania oraz osądzania i rozwiązywania problemów. Wykorzystując te zwiększone zdolności jednostek, grupy stawały się coraz bardziej wpływową siłą społeczną. A to prowadzi do następnych zdarzeń wyjaśniających rozwój, który sprawił, że staliśmy się tym, kim jesteśmy. W rozdziale 6 badamy nabycie umiejętności komunikacji za pomocą mowy i późniejszą obsesję na punkcie opowiadania historii; w rozdziale 7 analizujemy konkretny gatunek historii, taki, który zwiastuje i przechodzi w tradycję religijną. A w rozdziale 8 przyglądamy się wiecznie żywemu i powszechnemu poszukiwaniu twórczej ekspresji.

Szukając źródła tego rozwoju, zarówno w sferze sacrum, jak i profanum, naukowcy odwoływali się do szerokiego wachlarza wyjaśnień. Dla nas istotnym motywem przewodnim będzie nadal darwinowska ewolucja, stosowana obecnie do ludzkich zachowań. Mózg jest przecież tylko kolejną biologiczną strukturą ewoluującą pod wpływem doboru naturalnego i to właśnie on informuje o tym, co robimy i jak reagujemy. W ciągu ostatnich kilku dekad przedstawiciele nauk kognitywnych i psychologii ewolucyjnej rozwinęli ten punkt widzenia, ustalając, że nasza biologia i zachowania zostały ukształtowane przez siły doboru darwinowskiego. Dlatego w naszych badaniach ludzkiej kultury często będziemy zadawać sobie pytanie, jak to czy tamto zachowanie mogło zwiększać szanse na reprodukcję i przetrwanie tych, którzy dawno temu nim się charakteryzowali, promując szerokie jego rozpowszechnianie na pokolenia potomków. Jednak w przeciwieństwie do kciuka przeciwstawnego lub chodu w postawie pionowej – to odziedziczone cechy fizjologiczne ściśle połączone z przystosowalnością gatunkową – wiele odziedziczonych cech mózgu bardziej kształtują predylekcje niż działania. Jesteśmy pod wpływem tych skłonności, ale aktywność człowieka pojawia się na skutek mieszania się tendencji behawioralnych i umysłu, złożonego, rozważnego i autorefleksyjnego.

W ten sposób drugi motyw przewodni, odmienny, ale nie mniej ważny, zostanie wykształcony przez życie wewnętrzne, które idzie w parze z naszymi wyrafinowanymi zdolnościami poznawczymi. Podążając szlakiem wyznaczonym przez wielu myślicieli, dojdziemy do odkrywczego wniosku, że ze zdolnością do poznania wiąże się potężna siła, taka, która w porę wyniosła nas do rangi gatunku dominującego na świecie. To właśnie jednak zdolności intelektualne, które pozwalają nam kształtować, formować i wprowadzać innowacje, położyły kres krótkowzroczności, która w przeciwnym razie utrzymywałaby nas w skupieniu na teraźniejszości. Zdolność do przemyślanej manipulacji otoczeniem daje nam możliwość zmiany punktu widzenia, do wzniesienia się ponad linię czasu i rozmyślania o tym, co było, i wyobrażania sobie tego, co będzie. Aby zrealizować slogan „myślę, więc jestem”, trzeba było wbiec na oślep w jego replikę „jestem, dlatego umrę”, choć wolelibyśmy, by było inaczej.

Delikatnie mówiąc, to, z czego zdajemy sobie sprawę, jest niepokojące. Jednak większość z nas może to wytrzymać. A przetrwanie ludzi jako gatunku świadczy o tym, że nasi bracia też mogą to wytrzymać. Ale jak to robimy?10Zgodnie z jedną linią rozumowania opowiadamy historie, w których nasze miejsce w rozległym Wszechświecie przemieszcza się do centrum sceny, a możliwość trwałego wymazania naszego bytu jest kwestionowana lub jest ignorowana – lub mówiąc wprost, nie jest pewna. Wykonujemy dzieła malarskie, rzeźbiarskie, baletowe i muzyczne, w których przejmujemy kontrolę nad tworzeniem i angażujemy się w moc triumfu nad wszystkim, co skończone. Wyobrażamy sobie bohaterów, od Herkulesa po sir Gawaina i po Hermionę, którzy z bezwzględną determinacją zmuszają śmierć do odwrócenia wzroku i pokazują, aczkolwiek naiwnie, że potrafimy ją pokonać. Rozwijamy naukę, uzyskując wgląd w funkcjonowanie rzeczywistości, który przekształcamy w siły zarezerwowane przez wcześniejsze pokolenia dla bogów. Krótko mówiąc, możemy mieć nasze kognitywne ciastko – sprawność myśli, która, między innymi, ujawnia naszą kłopotliwą egzystencjalną sytuację – i także cieszyć się jego jedzeniem. Dzięki naszym twórczym zdolnościom rozwinęliśmy potężną obronę przed tym, co w przeciwnym razie byłoby destrukcyjnie działającym niepokojem.

Mimo to, ponieważ motywy nie zamienią się w skamieniałości, odnajdywanie inspiracji dla ludzkich zachowań może być zawiłym przedsięwzięciem. Być może nasze twórcze pierwsze kroki, od jeleni w Lascaux do równań ogólnej względności, wyłaniają się ze zdolności mózgu do wykrywania i spójnego organizowania wzorców. Być może te i pokrewne im działania są znakomite, ale stanowią też adaptacyjnie zbędne produkty uboczne wystarczająco dużego mózgu uwolnionego od pełnoetatowego skupienia na zapewnieniu schronienia i pożywienia. Jak powiemy dalej, teorii jest mnóstwo, ale niepodważalne wnioski są nieuchwytne. Nie ulega wątpliwości, że dzieła stające się później pomnikami ludzkiej pomysłowości, od piramid po IX Symfonię i mechanikę kwantową, wyobrażamy sobie, tworzymy i ich doświadczamy.

A wraz z tym, rozważywszy kosmiczne pochodzenie, zbadawszy formowanie się atomów, gwiazd i planet oraz ogarnąwszy wyłanianie się życia, świadomości i kultury, będziemy spoglądać w kierunku tej samej domeny, która przez tysiąclecia, dosłownie i symbolicznie, pobudzała i tłumiła nasz kosmiczny niepokój. Będziemy patrzeć stąd do wieczności.

Informacja, świadomość i wieczność

Wieczność będzie nadchodzić bardzo długo. Wiele wydarzy się po drodze. Zapierające dech wizje futurystów i hollywoodzkie produkcje fantastycznonaukowe przewidują, jak będzie wyglądało życie i cywilizacja w czasach, które według ludzkich standardów są bardzo odległe, ale bledną w porównaniu z kosmicznym wymiarem czasu. Ekstrapolowanie przyszłego rozwoju technologii z krótkiego odcinka czasu jej gwałtownego rozwoju jest zabawną rozrywką, lecz takie prognozy będą się zapewne znacząco różnić od faktycznego rozwoju wypadków. W ciągu dziesięcioleci, wieków i tysiącleci. Przewidywania tego rodzaju w kosmicznej skali czasu są trudem daremnym. Na szczęście większość tego, co tu będziemy badać, oparta zostanie na bardziej solidnych fundamentach. Zamiarem moim jest malowanie przyszłości Wszechświata bogatymi kolorami, ale tylko za pomocą najszerszych pociągnięć pędzla. I na takim poziomie szczegółowości możemy przedstawić perspektywy z rozsądnym stopniem ufności.

Bardzo istotne jest zdanie sobie sprawy z tego, że nie zdobędziemy spokoju emocjonalnego, skoro mamy pozostawić ślad w przyszłości, która będzie pozbawiona kogokolwiek, kto by to zauważył. Przyszłość, którą zwykle przewidujemy, nawet jeśli tylko niejawnie, zakłada obecność tych obiektów, na jakich nam zależy. Ewolucja z pewnością zmusi życie i umysł do przyjęcia bogactwa form wspieranych przez rozmaite platformy – biologiczne, obliczeniowe, hybrydowe – i kto wie, przez co jeszcze. Jednak większość z nas wyobraża sobie, że w bardzo odległej przyszłości życie tego samego rodzaju, a szczególnie życie inteligentne, będzie istnieć i myśleć niezależnie od nieprzewidywalnych szczegółów składu fizycznego czy środowiska.

I tu rodzi się pytanie, które przez cały czas będzie pozostawać razem z nami w czasie tej podróży: Czy proces świadomego myślenia może trwać bez końca? A może myślący umysł, taki jak tygrys tasmański czy dzięcioł wielkodzioby, jest czymś wyjątkowym, co powstaje na pewien czas, a potem wymiera? Nie mam na myśli czyjejś konkretnej świadomości, zagadnienie nie ma więc nic wspólnego z pożądanymi technologiami – kriogenicznymi, cyfrowymi lub jakimikolwiek – umożliwiającymi ocalenie danego umysłu. Natomiast zadaję pytanie, czy zjawisko myślenia, zachodzące w ludzkim mózgu lub inteligentnym komputerze albo w splątanych cząsteczkach unoszących się w próżni lub w jakimkolwiek innym procesie fizycznym, który okaże się użyteczny, może dowolnie długo trwać w przyszłości.

Dlaczego miałoby nie trwać? Cóż, pomyślcie o ludzkim wcieleniu myśli. Powstało ono z fortunnego połączenia warunków środowiskowych i to wyjaśnia, dlaczego na przykład nasze myślenie odbywa się tutaj, a nie na Merkurym czy na komecie Halleya. Myślimy „tutaj”, ponieważ tutaj warunki są przyjazne dla życia i myślenia. Dlatego szkodliwe zmiany klimatu na Ziemi są tak niepokojące. To, że istnieje kosmiczna wersja takich ważkich, ale prowincjonalnych obaw, nie jest wcale oczywiste. Gdy myśl traktujemy jak proces fizyczny (założenie, które zbadamy), to nie jest zaskoczeniem, że może ona powstać tylko wtedy, gdy spełnione są pewne rygorystyczne warunki środowiskowe, czy to na Ziemi tu i teraz, czy gdzieś tam i potem. Gdy rozważymy szeroko pojętą ewolucję Wszechświata, ustalimy, czy ewoluujące w przestrzeni i czasie warunki środowiskowe mogą wspierać inteligentne życie nieskończenie długo.

Oszacowanie będzie oparte na wnioskach wypływających z badań w dziedzinie fizyki cząstek elementarnych, astrofizyki i kosmologii, pozwalają one bowiem przewidzieć, jak Wszechświat będzie się rozwijał w epokach, w porównaniu z którymi linia czasu od Wielkiego Wybuchu jest po prostu krótka. Istnieją oczywiście znaczne wątpliwości i jak większość naukowców żyję z myślą o tym, że natura ukarze naszą pychę i ujawni niespodzianki, których jeszcze nie potrafimy zgłębić. Jak przedstawiono w rozdziałach 9 i 10, to, co zmierzyliśmy, co zaobserwowaliśmy, oraz to, co obliczyliśmy i co znajdziemy, nie pokrzepia. Planety i gwiazdy, układy słoneczne i galaktyki, a nawet czarne dziury są przemijające. Koniec każdego z tych układów zachodzi pod wpływem charakterystycznej dla każdego z nich kombinacji procesów fizycznych, od kwantowych do relatywistycznych, i ostatecznie pozostawia po sobie mgłę cząstek dryfujących przez zimny i cichy kosmos.

Co stanie się ze świadomą myślą we Wszechświecie doświadczającym takiej przemiany? Język do udzielenia odpowiedzi na to pytanie podsuwa po raz kolejny entropia. Podążając jej tropem, napotkamy całkowicie realną możliwość, że sam akt myślenia, dokonany gdziekolwiek przez jakąkolwiek istotę, może zostać udaremniony przez nieuniknione nagromadzenie się odpadów środowiskowych: w odległej przyszłości każda myśląca istota może spłonąć w żarze wytworzonym przez własne myśli. Sama myśl może fizycznie stać się niemożliwa.

Podczas gdy argument przeciwko niekończącej się myśli będzie oparty na konserwatywnym zestawie założeń, my również będziemy rozważać alternatywy, możliwe przyszłości bardziej sprzyjające życiu i myśleniu. Jednak najprostsza lektura sugeruje, że życie, a w szczególności życie inteligentne, jest efemeryczne. Interwał czasu na kosmicznej osi, w którym warunki pozwalają na istnienie autorefleksyjnych istot, może okazać się bardzo wąski. Rzućcie okiem na całą tę sprawę, a możecie całkowicie przegapić życie. Podana przez Nabokova charakterystyka życia ludzkiego jako „krótkiej szparki światła między dwiema wiecznymi ciemnościami”11może też odnosić się do samego zjawiska życia.

Opłakujemy nasze przemijanie i pocieszamy się symboliczną transcendencją, dziedzictwem tego, że w ogóle uczestniczyliśmy w podróży. Ty i ja nie będziemy tu już obecni, ale inni będą, i to, co ty i ja robimy, co ty i ja tworzymy, co ty i ja zostawiamy po sobie, przyczynia się do tego, czym będzie przyszłe życie i jak będzie ono żyć. Lecz we Wszechświecie, który ostatecznie zostanie pozbawiony życia i świadomości, nawet symboliczne dziedzictwo – szept przeznaczony dla naszych dalekich potomków – przepadnie w pustce.

Dokąd więc nas to prowadzi?

Rozważania nad przyszłością

Na ogół chłoniemy odkrycia dotyczące Wszechświata intelektualnie. Dowiadujemy się o nowych faktach dotyczących czasu lub zunifikowanych teorii albo czarnych dziur. Przez moment te wiadomości pobudzają umysł, a jeśli robią wystarczająco duże wrażenie, to zostają zapamiętane. Abstrakcyjna natura nauk ścisłych wymaga zgłębiania jej treści poznawczo i tylko wtedy – i to rzadko – instynktownie mamy szanse na jej zrozumienie. Jednak gdy nauka przywołuje zarówno rozum, jak i emocje, efekt może być porażający.

Dobry przykład: Kilka lat temu, kiedy zacząłem myśleć o naukowych przepowiedniach dotyczących dalekiej przyszłości Wszechświata, moje doświadczenie było głównie intelektualne. Wchłonąłem odpowiedni materiał, który był dla mnie fascynującym, ale abstrakcyjnym zbiorem spostrzeżeń związanych z matematyką praw natury. Mimo to odkryłem, że jeśli bardzo starałem się tak naprawdę wyobrazić sobie całe życie, wszystkie myśli, wszystkie zmagania i wszystkie osiągnięcia będące ulotną aberracją na skądinąd pozbawionej życia kosmicznej skali czasu, to przyjąłem to inaczej. Mogłem to wyczuć. Mogłem to poczuć. I nie mam nic przeciwko podzieleniu się tym, że gdy po raz pierwszy tam byłem, podróż była mroczna. Przez dziesięciolecia studiów i badań naukowych często przeżywałem chwile uniesienia i zdziwienia, ale nigdy wcześniej nie uzyskałem wyników z zakresu matematyki i fizyki, które przytłoczyłyby mnie pustym strachem.

Z biegiem czasu moje emocjonalne zaangażowanie w te zagadnienia uległo wyrafinowaniu. Teraz najczęściej rozważania o dalekiej przyszłości pozostawiają we mnie uczucie spokoju i więzi, tak jakby moja własna tożsamość miała niewielkie znaczenie, ponieważ została podporządkowana temu, co mogę określić jedynie jako uczucie wdzięczności za dar doświadczenia. Ponieważ, co bardzo prawdopodobne, nie znasz mnie osobiście, pozwól mi umieścić to w kontekście. Nie mam uprzedzeń do wrażliwości, która wymaga rygoru. Pochodzę ze świata, w którym rozwiązujemy swoje zagadnienie za pomocą równań i powtarzalnych danych, świata, w którym ważność jest określana przez jednoznaczne obliczenia, dające przewidywania zgodne z eksperymentem cyfra po cyfrze, czasami aż do kilkunastu miejsc po przecinku. Kiedy więc po raz pierwszy miałem doznałem jednego z tych momentów spokojnej więzi – zdarzyło mi się być w Starbucksie w Nowym Jorku – byłem głęboko podejrzliwy. Być może mój earl grey był skażony złym mlekiem sojowym. A może traciłem zmysły.

Po zastanowieniu uznałem, że nie był to przypadek. Pochodzimy z długiej linii genealogicznej, która ukoiła swój egzystencjalny dyskomfort wyobrażeniem, że zostawia po sobie ślad. A im bardziej trwały ślad, tym bardziej nieusuwalny jego odcisk, tym bardziej wydaje się, że życie ma znaczenie. Filozof Robert Nozick wypowiedział te słowa – które równie łatwo mogłyby pochodzić od George’a Baileya – „Śmierć wymazuje cię... Całkowite wymazanie, śladów i wszystkiego, prowadzi do zniszczenia sensu czyjegoś życia”12. Nacisk na to, by nie zostać „wymazanym”, nieustanne skupienie na wytrwałości, może owładnąć całkowicie, zwłaszcza takich jak ja, tradycyjnie niereligijnych. Taka myśl całkowicie przeniknęła moje wychowanie, moją edukację, moją karierę, moje doświadczenia. Każdy etap życia przebywałem ze wzrokiem utkwionym w odległe cele, na dążeniu do osiągnięcia czegoś, co byłoby trwałe. Nie jest tajemnicą, dlaczego moje zawodowe zainteresowania zostały zdominowane przez matematyczną analizę przestrzeni, czasu i praw natury. Trudno sobie wyobrazić inną dyscyplinę, która chętniej skupiałaby codzienne myśli na zagadnieniach wykraczających poza daną chwilę. Natomiast odkrycie naukowe samo w sobie stawia tę perspektywę w innym świetle. Życie i myśl przypuszczalnie wypełniają minutową oazę w kosmicznej skali czasu. Wszechświat będzie odgrywał rolę gospodarza dla życia i umysłu tylko chwilowo, chociaż rządzi się eleganckimi prawami matematycznymi, które pozwalają na wszelkie cudowne procesy fizyczne. Jeśli weźmiecie pod uwagę, że przyszłość będzie bez gwiazd i planet, i istot, które myślą, wasz szacunek dla naszej epoki może przeobrazić się wręcz w cześć.

I to jest uczucie, którego doświadczyłem w Starbucksie. Spokój i więź oznaczały przejście od prób uchwycenia oddalającej się przyszłości do uczucia zamieszkiwania w zapierającej dech w piersiach, choć przemijającej teraźniejszości. Była to dla mnie zmiana, wymuszona przez kosmologiczny odpowiednik przewodnictwa duchowego, jakie przez wieki oferują, między niezliczonymi innymi, poeci i filozofowie, pisarze i artyści, mędrcy i nauczyciele, którzy przekazują prostą, ale zaskakująco subtelną prawdę, że życie jest tu i teraz. To sposób myślenia, który trudno wciąż zachowywać, ale natchnął wielu. Widzimy to u Emily Dickinson: „»Na zawsze« składa się z wielu »teraz«”13i Thoreau: „wieczność jest w każdej chwili”14. Jest to, jak odkryłem, punkt widzenia, który staje się tym bardziej oczywisty, im bardziej zanurzamy się w pełny zakres czasu – od początku do końca – kosmologiczne tło, które zapewnia niezrównaną klarowność tego, jak wyjątkowe i ulotne jest tu i teraz.

Taka klarowność jest celem tej książki. Będziemy podróżować w czasie, od najbardziej wyrafinowanej wiedzy o początku do tego, co nauka jest w stanie określić jako koniec. Zbadamy, jak życie i umysł wyłaniają się z początkowego chaosu, i zastanowimy się nad tym, czym zajmuje się zbiór ciekawych, pełnych pasji, niespokojnych, autorefleksyjnych, pomysłowych i sceptycznych umysłów, zwłaszcza gdy dostrzegą własną śmiertelność. Zbadamy powstanie religii, potrzebę twórczej ekspresji, pojawienie się nauki, dążenie do prawdy i tęsknotę za tym, co ponadczasowe. Głęboko zakorzeniona potrzeba czegoś trwałego, tego, co Franz Kafka określił jako potrzebę „czegoś niezniszczalnego”15, będzie napędzać nasz dalszy marsz ku odległej przyszłości, pozwalając przedstawić perspektywy, jakie ma wszystko, co jest nam drogie, wszystko, co stanowi rzeczywistość taką, jaką znamy, od planet i gwiazd, galaktyk i czarnych dziur po życie i umysł.

Ludzki duch będzie przenikał to wszystko. Jesteśmy ambitnymi odkrywcami, którzy starają się uchwycić jak najbardziej rozległy obszar rzeczywistości. Wieki wysiłków oświetliły ciemne obszary materii, umysłu i kosmosu. W ciągu kolejnych tysiącleci oświetlone sfery będą się powiększać i rozjaśniać. Dotychczasowa podróż pokazała, że rzeczywistość rządzi się prawami matematyki, które są obojętne na kodeksy postępowania, normy piękna, potrzebę towarzystwa, pragnienie zrozumienia i dążenie do celu. Jednak przez język i historię, sztukę i mit, religię i naukę wykorzystaliśmy małą część beznamiętnego, bezlitos­nego, mechanicznego rozwoju kosmosu, aby dać głos naszej wszechogarniającej potrzebie spójności, wartości i znaczenia. To znakomity wkład, ale chwilowy. Jak jasno wynika z naszej wędrówki w czasie, życie jest przypuszczalnie przemijające, a wszelka wiedza, która wyłania się wraz z jego pojawieniem, niemal na pewno rozpłynie się wraz z jego końcem. Nic nie jest trwałe. Nic nie jest absolutne. A więc w poszukiwaniu wartości i celu jedynymi wyobrażeniami znaczenia i jedynymi znaczącymi odpowiedziami są te, które tworzymy sami. W końcu w tej naszej krótkiej chwili pod Słońcem wyznaczono nam szlachetne zadanie odkrycia własnego znaczenia.

Ruszajmy.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Przedmowa

Rozdział 1. Powab wieczności

Początki, końce i to, co poza nimi

Opowieści niemal o wszystkim

Informacja, świadomość i wieczność

Rozważania nad przyszłością

Rozdział 2. Język czasu

Przeszłość, przyszłość i zmiana

Maszyny parowe

Podejście statystyczne

Od tego do tamtego

Entropia: Pierwsze podejście

Entropia: poważna sprawa

Prawa termodynamiki

Energia i entropia

Boltzmann i Wielki Wybuch

Ciepło i entropia

Ciepło i druga zasada termodynamiki

Dwuetapowość entropii

Jesteś maszyną parową

Rozdział 3. Początek Wszechświata i entropia

Od stworzenia do struktury

Wielki Wybuch w zarysie

Odpychanie grawitacyjne

Pierwotna poświata

Wielki Wybuch i druga zasada termodynamiki

Pochodzenie materii i narodziny gwiazd

Przeszkody na drodze do nieporządku

Grawitacja, porządek i druga zasada termodynamiki

Rodzi się gwiazda

Synteza jądrowa, porządek i druga zasada termodynamiki

Rozdział 4. Informacja i witalność

Od struktury do życia

Opowieści zagnieżdżone

Pochodzenie pierwiastków

Pochodzenie Układu Słonecznego

Młoda Ziemia

Życie, fizyka kwantowa i woda

Jedność życia

Jedność informacji o życiu

Jedność energii życia

Biologia i baterie

Podsumowanie

Ewolucja przed ewolucją

W stronę źródeł życia

Fizyka informacji

Termodynamika i życie

Ogólna teoria życia?

Rozdział 5. Cząstki i świadomość

Od życia do umysłu

Świadomość i gawędzenie

W cieniach

Trudny problem

Trochę o Marii

Opowieść o dwóch opowieściach

Teorie wszystkiego

Umysł integruje informacje

Umysł tworzy model umysłu

Świadomość i fizyka kwantowa

Wolna wola

Skały, ludzie i wolność

Istotność, uczenie się i indywidualność

Rozdział 6. Język i opowieść

Od umysłu do wyobraźni

Pierwsze słowa

Dlaczego zaczęliśmy mówić

Opowiadanie historii i intuicja

Opowiadanie historii i inne umysły

Mity

Rozdział 7. Umysł i wiara

Od wyobraźni do świętości

Wyobrażenia innych światów

Ewolucyjne źródła religii

Poświęcenie dla grupy

Adaptacja indywidualna i religia

Pokrótce o korzeniach religii

Pragnienie wiary

Wiara, ufność i wartości

Rozdział 8. Instynkt i kreatywność

Od świętości do wzniosłości

Aby tworzyć

Seks i sernik

Wyobraźnia i przetrwanie

Sztuka i prawda

Nieśmiertelność poetycka

Rozdział 9. Czas trwania i nietrwałość

Od wzniosłości do myśli ostatecznej

Ewolucja, Entropia i przyszłość

Imperium czasu

Czarne Słońce

Wielkie Rozdarcie

Urwiska przestrzeni

Zmierzch gwiazd

Zmierzchu porządku astronomicznego

Fale grawitacyjne i ostatnia duża część przestrzeni

Los materii złożonej

Przyszłość myślenia

Spowalnianie myślenia

Ostatnia myśl o myśleniu

Rozdział 10. Zmierzch czasu

Kwanty, prawdopodobieństwo i wieczność

Rozpad czarnych dziur

Rozpad ekstremalnych czarnych dziur

Koniec czasu

Rozpad pustki

Mózgi Boltzmannowskie

Czy koniec jest blisko?

Myśl i Wieloświat

Rozdział 11. Szlachetność bycia

Umysł, materia i znaczenie

Porządek i znaczenie

Śmiertelność i znaczenie

Potomkowie

Znaczenie

6William James, The Varieties of Religious Experience: A Study in Human Nature, Longmans, Green, and Co., Nowy Jork 1905, s. 140.

7Ernest Becker, The Denial of Death, Free Press, Nowy Jork 1973, s. 31. Becker uznał, że Otto Rank miał na niego dominujący wpływ.

8Ralph Waldo Emerson, The Conduct of Life, Houghton Mifflin Company, Boston–Nowy Jork 1922, przyp. 38, 424.

9E.O. Wilson powołuje się na słowo „konsiliencja”, aby opisać swoją wizję połączenia odmiennej wiedzy w celu uzyskania głębszego zrozumienia. E.O. Wilson, Consilience: The Unity of Knowledge, Vintage Books, Nowy Jork 1999.

10W późniejszych rozdziałach omówię dowody sugerujące ogromny wpływ rodzącej się u człowieka świadomości śmiertelności, ale ponieważ niewiele jest niepodważalnych danych świadczących o starożytnym ludzkim sposobie myślenia, wniosek ten nie jest powszechnie akceptowany. Alternatywny punkt widzenia dowodzi, że strach przed śmiercią jest współczesnym utrapieniem, zob. np. Philippe Ariès, The Hour of Our Death, przeł. Helen Weaver, Alfred A. Knopf, Nowy Jork 1981. Zgodnie z punktem widzenia Beckera, opartym na spostrzeżeniach Otto Ranka, lęk przed śmiercią jest głęboko zakorzeniony w naszym gatunku.

11Vladimir Nabokov, Speak, Memory: An Autobiography Revisited, Alfred A. Knopf, Nowy Jork 1999, s. 9.

12Robert Nozick, Philosophy and the Meaning of Life, w: Life, Death, and Meaning: Key Philosophical Readings on the Big Questions, red. David Benatar, The Rowman & Littlefield Publishing Group, Lanham, MD 2010, s. 73–74.

13Emily Dickinson, The Poems of Emily Dickinson, red. R.W. Franklin, The Belknap Press of Harvard University Press, Cambridge, MA 1999, s. 307.

14Henry David Thoreau, The Journal, 1837–1861, New York Review Books Classics, Nowy Jork 2009, s. 563.

15Franz Kafka, The Blue Octavo Notebooks, przeł. Ernst Kaiser i Eithne Wilkens, red. Max Brod Exact Change, Cambridge, MA 1991, s. 91.