Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wielu antropologów zajmujących się dziejami ludzkości wskazuje na drugą połowę trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem jako początek utworzenia pierwszych udokumentowanych kultur. Wszystkie wzmianki antycznych pisarzy o wcześniejszych okresach rozwoju uznawane są w środowisku akademickim za czasy mitologiczne, zaś informacje zawarte w Biblii uchodzą w oczach sceptyków za niewiarygodne świadectwo, podobnie jak skala potopu opisana w Księdze Rodzaju. Według oficjalnej nauki ludzie mieli wyłonić się z małpoludów, człekokształtne stworzenia pochodziły od wcześniejszych form żywych, płazy jakoby przeobraziły się w gady, w ptaki, później w ssaki, ryby natomiast wyszły na ląd z wody, a początkiem życia była bakteria przybyła z głębin kosmosu, prymitywna ameba i „Wielki Wybuch”. Jednak nagłe pojawienie się nacji Sumerów z wykształconą organizacją, pismem klinowym, historią i wierzeniami podważają wiarygodność współczesnej wersji prehistorii. Z jednej strony mamy ślady nagłego zniszczenia widoczne w strukturach geologicznych, z drugiej – teoretyczny pogląd o powolnym odkładaniu się warstw ziemi w procesie statycznym. Jeśli życie wyszło z wody, jakim cudem ryba posiadająca skrzela nie umarła na brzegu z braku tlenu w ciągu pierwszej godziny? Ile czasu potrzeba było, aby morski organizm mógł wytworzyć płuca? Niedomówienia i uprzedzenia wynikające z nieuzasadnionej wiary w religię ewolucji głoszącą niepotwierdzone tezy, że człowiek powstał z nie-człowieka, doprowadzają do zaniku zdolności uwolnienia się od mylnych wyobrażeń. Skamieliny szkieletów, artefakty i ruiny cyklopowych konstrukcji bezspornie świadczą o pradawnej, wysoko rozwiniętej społeczności i nagłym kataklizmie – jaki miał miejsce według chronologii biblijnej około 2350 roku przed Chrystusem – obejmującym swym zasięgiem cały świat. Książka została napisana z myślą o utwierdzeniu wątpiących w prawdziwość biblijnych przekazów i jest ostrzeżeniem przed pochopnym lekceważeniem osobowego i pierwotnego Zła, oddziałującego na zmysły współczesnego człowieka w stopniu prawdopodobnie większym niż na zepsutą ludzkość żyjącą w czasach Patriarchy Noego, który ocalał wraz z nielicznymi w hermetycznej arce przed całkowitą zagładą dawnego świata.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 611
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Spór o wiek Ziemi stworzonej przez Boga (lub jak twierdzą ateiści, w wyniku „Wielkiego Wybuchu”), zagadka pojawienia się człowieka na świecie i interpretacja „prehistorii” mają nie tylko podłoże kulturowe, ale są wręcz fundamentalną kwestią oddziałującą poprzez intelekt na nasze wybory, moralność i wiarę. Całe zagadnienie składa się na stanowisko, że stworzeni zostaliśmy przez Istotę doskonałą i wolną od praw materii albo powstaliśmy z nicości przypadkowo, bez wyraźnego celu, skazani na śmierć.
Wielu antropologów zajmujących się dziejami ludzkości wskazuje na drugą połowę III tysiąclecia przez Chrystusem jako początek utworzenia pierwszych udokumentowanych kultur. Wszelkie wzmianki antycznych pisarzy o wcześniejszych okresach rozwoju uznawane są w środowisku akademickim – opierającym się na teorii ewolucji – za czasy mitologiczne, zaś informacje zawarte w Biblii uchodzą w oczach sceptyków za niewiarygodne świadectwo, podobnie jak skala potopu opisana w Księdze Rodzaju. Według oficjalnej nauki, ludzie mieli wyłonić się z małpoludów, człekokształtne stworzenia pochodziły od wcześniejszych form życia, płazy jakoby przeobraziły się w gady, w ptaki, później w ssaki, ryby, następnie wyszły na ląd z wody, a początkiem życia według ateistycznych uczonych była bakteria przybyła z kosmosu, „prymitywna” ameba i eksplozja we Wszechświecie.
W takim ujęciu tematu kryje się jednak podstępna nieścisłość, bowiem odległe ery geologiczne naliczane „milionami lat” opisane są bardzo szczegółowo pomimo braku dowodów form przejściowych w zapisie kopalnym. Jak to jest możliwe, że daje się bezkrytyczną wiarę w naukowe spekulacje oparte na wyobrażeniach i interpretacjach badaczy uwikłanych w kłamstwo? Czy teoria obejmująca niewyobrażalnie rozległą dla umysłu ludzkiego przestrzeń czasową może być wiarygodna i opisana w detalach? Czy nie jest to raczej podstępna pułapka intelektualna, zwodnicza wizja oparta na iluzji wyobraźni i chęci urealnienia własnych koncepcji, istniejąca o zgrozo, tylko na papierze, ale oddziałująca na realne życie? Z jednej strony mamy ślady nagłego zniszczenia widoczne w strukturach geologicznych, z drugiej pogląd o powolnym odkładaniu się warstw ziemi w procesie statycznym opartym na uniformitaryzmie1.
Akt stworzenia neguje teorię ewolucji i na odwrót. Obie teorie nie mają punktów stycznych, wzajemnie się wykluczają, nie można ich pogodzić. W analizie dotyczącej początków dziejów musimy zdawać sobie sprawę, że życie w jakiejkolwiek formie mogło powstać jedynie z życia. Z martwoty nie wyjdzie życiodajna iskra. Tak mówi fizyka i doświadczenia laboratoryjne oraz rozsądek. Jest to podstawowa kwestia w rozumieniu sensu istnienia organizmów.
Źródło: iStock (Nosyrevy)
Jeżeli więc życie wyszło z wody, jakim cudem ryba posiadająca skrzela nie zdechła na brzegu z braku tlenu w ciągu pierwszej godziny? Ile czasu trzeba było, aby morski organizm mógł wytworzyć płuca? Dlaczego nie odnaleziono żadnej formy przejściowej w zapisie kopalnym, skamieniałej konstrukcji szkieletowej mającej cechy płaza i gada? Wyjątkiem od tej reguły może być przykład drapieżnej ryby słodkowodnej: Łaziec indyjski […] potrafi przetrwać na lądzie bez wodyprzez 6 dni, a w błocie lub wysychającym potoku może przetrwać okresnawet do sześciu miesięcy2. Ale nawet tak odporny organizm musi wrócić do swego naturalnego środowiska, by dalej funkcjonować. Niedomówienia i uprzedzenia wynikające z nieuzasadnionej wiary w religię ewolucji, głoszącą niepotwierdzone tezy, że człowiek powstał z nie-człowieka, doprowadzają w każdym pokoleniu do zaniku zdolności uwolnienia się od mylnych wyobrażeń. Skamieliny szkieletów należących do osobników dojrzałych i młodych, nigdy niebędące formą przejściową wykluczają koncepcję ewolucji, zaś artefakty i ruiny cyklopowych konstrukcji dowodzą czegoś wręcz odwrotnego. Świadczą o pradawnej, wysoko rozwiniętej społeczności i nagłym kataklizmie, który miał miejsce według chronologii biblijnej około 2350 roku przed Chrystusem, a zniszczenie objęło swym zasięgiem cały świat. Nie ulega wątpliwości, że prawdziwy obraz potopu został zaciemniony w umysłach ludzi.
W świetle dowodów na globalny kataklizm geologiczny i absurdów intelektualnych naukowców opowiadających się za ewolucją możemy być pewni, że opis w Biblii o istnieniu pierwszej cywilizacji, hermetycznej arce, destrukcyjnej sile deszczów, fal morskich, ognia, ciśnienia i o ocaleniu garstki potomków Adama jest bardziej wiarygodny i logiczny niż bezpodstawne przypuszczenia o wyłonieniu się jednego organizmu z drugiego w odmiennej już formie za sprawą mutacji. Ślepcy intelektualni nie chcą pojąć, że człowiek był zawsze człowiekiem, małpa małpą, koń koniem, a pies psem.
Książka ta jest owocem ponad dwudziestu lat badań nad teorią ewolucji, Pisma Świętego, interpretacji tekstów mitów i cywilizacji wspomnianej przez greckiego filozofa Platona, dotyczy kataklizmu potopu datowanego w chronologii biblijnej na czasy Patriarchy Noego oraz porusza zjawisko anomalii występujących w pokładach geologicznych ziemi określonych w tzw. kolumnie geologicznej wymyślonej w XIX wieku przez prawnika i ateistę Charlesa Lyella i jego poprzedników w oparciu o własne wyobrażenia, niepotwierdzone żadnymi bezstronnymi doświadczeniami. Przekonanie o prawdziwości układu warstw skalnych i piachu oraz przypuszczalny czas ich powstania istnieje jedynie na papierze i w umysłach ludzi, którzy wierzą w realność tej koncepcji. Małe zainteresowanie opinii publicznej poruszanym tematem zagłady przedpotopowego świata zawęża krąg odbiorców do bardzo minimalnej liczby i ma różne przyczyny. Związane są one w pierwszej kolejności ze zwykłym lenistwem, pokusami luksusu, obojętnością, a także mętlikiem, jaki panuje w wielu dziedzinach nauki, na czele z historią. Inny powód obojętności wobec tego straszliwego wydarzenia w dziejach ludzkości ma bardziej mroczną naturę i powinien przerazić każdego, kto poważnie rozpatruje sprawy związane ze światem nadprzyrodzonym, z dyskretną ingerencją mocy piekielnych przebywających także na wyżynach niebieskich, o których wspomina Apostoł Paweł w Liście do Efezjan (Ef. 6, 12). Bez wątpienia, wobec tak ogromnej skali kłamstw próby zrozumienia pradawnych dziejów rodzaju ludzkiego są trudne i nierzadko wymagają wielkiego skupienia oraz odrzucenia fałszywych wytłumaczeń. Czynnik intelektualnego zwiedzenia przez byty duchowe ma fundamentalne znaczenie.
Prawdą jest, że wyobrażenie większości ludzi, którzy co nieco słyszeli o potopie i zasięgu śmiercionośnych fal, jest nikłe. Mówiąc bardzo delikatnie, niepełne. To bowiem, co nastąpiło po zamknięciu drzwi arki, można określić jako unicestwienie krajobrazów, destrukcję i zagładę wszelkich form żywych.
Praca w dużej mierze porusza zagadnienia związane z wiarą, z religią judaizmu biblijnego oraz chrześcijaństwa, co w żaden sposób nie przekreśla naukowych prób objaśnień fenomenu pojawienia się życia i dopasowania całego systemu przyrody w jeden perfekcyjny obieg, łączący zarówno naturę, jak również stworzenia i elementy pierwiastków materii. Pierwotnie w widzianym świecie nie było przypadku ani czegokolwiek, co mogło być pozbawione celowości. Wręcz przeciwnie. Wszystko było ułożone według Boskiego planu doskonałej synchronizacji. Wszelkie mutacje w tym systemie, wynaturzenia i niedoskonałości są konsekwencją grzechu Adama i Ewy, którzy byli królami, koroną stworzenia. Teksty są silnie powiązane z wiarą w nieomylność najstarszego dokumentu pochodzącego i zachowanego poprzez kopiowanie z wieków starożytnych, którym jest Biblia. Zagadnieniem poruszanym z nie mniejszą odpowiedzialnością jest chronologia wydarzeń oraz metoda naliczania czasu w dziejach. Sprawą budzącą niemałe kontrowersje są wzmianki o występowaniu w starożytności stworzeń niespotykanych już dzisiaj – przynajmniej na zurbanizowanych terenach, w cywilizowanych centrach wielkich metropolii. Dla współczesnych informacje o ich istnieniu mogą wydawać się czymś nierealnym, fantastycznym mirażem, jednak starożytnym przodkom nie było do śmiechu. Co niezwykle ciekawe, prawda o inności przedpotopowego świata wypierana jest z podświadomości człowieka ogołoconego z prawdziwej wiary w Chrystusa z geometrycznym wręcz postępem,z szybkością, z konsekwencją niespotykaną, co przymusza uważnych obserwatorów do zadawania pytań, co lub kto deformuje historię, wprowadzając w obieg absurdy teorii ewolucji.
O marazmie panującym w tej materii i zubożeniu badań dotyczących omawianego tematu świadczy zatrważająca statystyka dotycząca wydanych w PRL-u książek o potopie. Do roku 1988 na rynku objętym cenzurą władzy Polski Ludowej ukazała się tylko jedna publikacja napisana przez katolickiego duchownego ks. Lecha Stachowiaka, w żadnej mierze nie poruszająca zagadnień geologicznych i demonicznych. Powodem takiego stanu rzeczy był nacisk na walkę z Kościołem Chrystusa, promocja ateizmu oraz przeszkody, aby nie kierować myśli na sprawy związane ze zbawieniem. Po „przełomie” w 1989 roku i pozornym upadku komunizmu napisano jeszcze kilka książek na temat kataklizmu za czasów Noego, ale i one nie wychodziły poza zakres wytyczony przez teologię. Pisarze omijali szerokim łukiem ten wyśmiewany przez ewolucjonistów temat, między innymi z uwagi na groźbę ośmieszenia i przypięcie łatki nawiedzonego wariata. Lepiej sobie radziły pozycje dotyczące zatopienia kontynentu Atlantydy opisanej przez greckiego filozofa Platona, tajemnic Egiptu albo UFO – słowem, wszystkie prace negujące realność biblijnego przekazu o uratowaniu w arce ludzi, zwierząt i nasienia życia.
Chrześcijanie z nominacji wspólnot protestanckich pisali więcej i część ich prac została przetłumaczona na nasz język ojczysty, polski. My, chrześcijanie wyznania rzymskokatolickiego, jesteśmy w tych badaniach daleko za nimi, już choćby z uwagi na zgromadzony przez nich księgozbiór, liczony w dziesiątkach kompilacji, odczytów, programów telewizyjnych na przestrzeni wielu lat. Niekiedy były to naprawdę bardzo wartościowe opracowania oparte na prawdzie, a nie na zwodniczych wyobrażeniach.
Ilekroć rozważam przyczynę takiego stanu rzeczy, tym bardziej mam nieodparte wrażenie, że nad tajemnicą ocalenia ludzkości ciąży zmowa milczenia różnych środowisk i diabelskie fatum, co samo w sobie jest przecież przerażające. Gdyby władze tureckie zezwoliły na dostęp do góry Ararat (gdzie spoczywa arka przepołowiona na odrębne części, ukryta pod lodowym całunem) i gdyby zaprzestano nachalnej propagandy ewolucjonistów, wówczas być może prawda o autentyczności Biblii i przesłania z Księgi Rodzaju na tym obszarze wymusiłyby jakąś refleksję nad zagadnieniem własnej kondycji moralnej i osobistej relacji z Wiekuistym Bogiem. A tak jest, jak jest… Z obrazu, jaki wyłania się po analizie, świat prehistoryczny od grzechu do potopu przeistoczył się z piękna w okropny wymiar poplątania, wynaturzenia i destrukcji. Jednak ludzie zagmatwani w doczesnych przyjemnościach nie chcą o tym wiedzieć. I coś złego ich w tym utwierdza.
Rozpatrując zagadnienie unicestwienia przez odmęty wodne i trzęsienia ziemi starodawnego świata, należy zwrócić uwagę, że była to jedynie konsekwencja wyborów dokonanych w Edenie. Co więcej, związane jest ono z ponurą prawdą o karze Boga nietolerującego zła w jakiejkolwiek postaci, nawet mikroskopijnej, oraz ze śmiercią i przemijaniem, których proces został uruchomiony w jakiś sposób w rodzaju ludzkim i naturze przez byty nadprzyrodzone. Zagłada podczas potopu była nie tylko finałem nieposłuszeństwa, ale również jedynym sposobem na oczyszczenie świata, bowiem odwrócony porządek Bożego dzieła przyniósł trzy owoce w postaci:
- wynaturzeń (starość),
- zanieczyszczenia (pojawienia się hybryd),
- śmierci (biologicznej i duchowej).
Mogę się oczywiście mylić w szczegółach w swych dwudziestoletnich badaniach, spostrzeżeniach i wnioskach, ale jestem przekonany, że złość i demoralizacja ludzkości nie były jedyną przyczyną zagłady.
W pracy poruszona zostanie także kwestia paradoksu postrzegania tekstu z Księgi Rodzaju za młodszą wersję względem asyryjskich „starszych” źródeł, pochodzących z rejonu Mezopotamii. Zauważmy, że przeinaczony tekst z naleciałościami i dodatkami kilkuset lat liczonych od potopu do odtworzenia cywilizacji, spisany znakami piktograficznymi na tablicach i glinianych cylindrach, w oczach XIX-wiecznych odkrywców i idących za ich torem rozumowania był literacką wersją, zaś biblijny tekst natchniony, niezmienny, wskazujący na źródła archiwalne rodu Sema, zwanego Semitami, uchodzi do dziś za zapożyczenie, niemal ordynarny plagiat. Utwierdzenie tego schematu przez naukowców przyczyniło się do utraty wiary w nieomylność Biblii.
Wielu historyków, publicystów oraz badaczy przeszłości otwarcie zmniejsza zasięg zalania świata przez wody potopu, szeregując rozmiar powodzi do lokalnych podtopień. Takie stanowisko, całkowicie sprzeczne z odkryciami geologicznych anomalii, podważa autentyczność starodawnego przekazu biblijnego, co z kolei zwiększyło liczbę osób poddanych manipulacji. W takim aspekcie zawężania obszaru poddanego destrukcji tkwi pewna sprzeczność. Bo skoro gigantyczna powódź nie ogarnęła wszystkich zakątków ziemskich, dlaczego Noe i jego rodzina zbudowali arkę? Czy nie mogli przenieść się po prostu w inne rejony, w górzyste tereny gwarantujące bezpieczeństwo, wolne od fali powodziowej? W tych pytaniach, powtórzonych w rozdziale poświęconym budowli łodzi ocalenia, kryje się kluczowa sprawa – zasięg tragedii, o której wspomina dosłownie każda mitologia starożytnych ludów, poczynając od legend sumeryjskich, akadyjskich, babilońskich, indiańskich, chińskich, indyjskich, kończąc na mitach antycznych Greków.
Zagadnienia dotyczące zlodowacenia olbrzymich połaci ziemi, epoki brązu oraz intrygujące mapy starożytnych kartografów przedstawiające wybrzeża lądów odkrytych ponownie po czasach Kolumba, a także nagłe pojawienie się nacji Sumerów z wykształconą organizacją społeczną, pismem klinowym, historią i wierzeniami podważają wiarygodność akademickiej, współczesnej wersji dziejów ludzkich i formowania się pierwszych rozwiniętych społeczności na Bliskim Wschodzie i nie wyczerpują tematu, a są jedynie wstępem do dalszej rzeczowej dyskusji.
Rozważając zagadnienie pradawnych dziejów, należy uzmysłowić sobie, że w świecie, w którym żyjemy, nazwy mogą mieć zgubne znaczenie, są przeinaczane i podstępnie programowane w umysłach słuchaczy. Termin „prehistoria” jest tego koronnym przykładem. Z jednej strony wszystko, co miało miejsce przez powstaniem cywilizacji sumeryjskiej, określa się jako mit, bajkę o fantastycznych, a więc nierealnych podstawach, z drugiej wyobrażenia oddalające nas o „miliony lat” od czasów wynalezienia pisma, papirusów, pergaminu są podane z podejrzaną precyzją i opisane w detalach, w szczegółach uchodzą za prawdziwe. Sprzeczność? Tak. Przypadek? Nie, celowy zamiar podważenia prawdziwej chronologii dziejów i niszczenie wiary w Boga.
Praca ma na celu przypomnienie Czytelnikom, że system przyrody i prawa natury funkcjonują niezależnie od woli człowieka, że cykle pór roku wskazują na fakt istnienia przyczyny takiego stanu rzeczy. Można te twierdzenia przyjąć lub odrzucić w sferze intelektualnej, ale żadna z przedstawionych opcji – za bądź przeciw – nie wpłynie za zatrzymanie chmur, nie wstrzyma opadów śniegu, nie uciszy wiatru ani nie wygasi sił tworzących prądy morskie, nie ograniczy występowania zależności między gatunkami oraz nie zniweczy owoców rodzących się z drzew i płodów ziemi.
Kreacjoniści wierząc w akt stwórczy Boga, nie odrzucają rozumu w poznaniu niesamowitości bogactwa natury, kierują się logiką i analizują materiał badawczy zgodnie z zasadami naukowymi. Paradoksalnie jednym z namacalnych dowodów na prawdziwość biblijnego przekazu są ślady pozostawione przez kataklizm potopu na ziemskiej powierzchni. Na podstawie obserwacji otoczenia, zapisu kopalnego, doskonałych proporcji i systemu uzależnień jednego środowiska od drugiego – oddychanie, dwutlenek węgla, powietrze, tlen, rośliny, słońce – wierzymy, że układy sferycznego nieba, ludzie, zwierzęta, drzewa pojawiły się w doskonałej formie, w pełni ukształtowane w symetrii dopasowanej do każdego elementu tworzącego świat materialny. Apostoł narodów pogańskich święty Paweł z Tarsu daje takie oto świadectwo możliwości dojścia do wiary na drodze logiki i analizy żywiołów, jednocześnie piętnując bezrozumne zaprzeczenie dzieł Bożych:
To bowiem, co w Bogu niewidzialne – Jego wiekuista mocoraz boskość – od stworzenia świata staje się widzialne dziękirozumnemu oglądaniu dzieł Bożych. Dlatego ludzie ci niemają wymówki […]. Uznając siebie za mądrych, stali sięgłupimi. (Rz. 1, 20-22)
Rozum niezaślepiony pychą własnego wynaturzonego „ego” jest więc istotnym czynnikiem w odkrywaniu prawdy. Głupota natomiast pozostaje główną przyczyną niewiary i życia w iluzji liczb, intelektualnego kłamstwa, urojeń naukowych, fasadowej pseudomądrości.
Według chronologii Pisma Świętego, od wygnania z Edenu do zesłania potopu narodziło się na ziemi 10 generacji ludzkich. Około 1650 roku, licząc od stworzenia pierwszej istoty ludzkiej Adama (człowieka) i Ewy („Matki wszystkich żyjących”) nastąpił straszliwy w skutkach kataklizm potopu, niszczący w sposób nieodwracalny wszelkie życie na lądzie i w przestworzach.
Geologiczna katastrofa, łącząca kilka czynników takich jak żywioły ognia i wody oraz ciśnienie rozrywające pokłady wewnętrznej i zewnętrznej warstwy podłoża wraz z erupcją wulkanów, spowodowała, że zdewastowane oblicze ziemi nigdy nie powróciło do pierwotnej formy, zaś wszelkie istoty żywe, na czele z ludźmi, wyginęły. Współczesny człowiek, kpiący ze starożytnych przekazów i negujący wszelkie dowody na globalny kataklizm, nie zdaje sobie sprawy ze skali destrukcji ani nie jest w stanie jej sobie wyobrazić. Rozszczepienie lądu na oddzielne kontynenty, deszcz padający nieustannie przez czterdzieści dni, potężne fale tsunami niszczące na swojej drodze jakąkolwiek przeszkodę, gejzery wodne, trujące opary i brak tlenu spowodowały doszczętne wyginięcie wszystkich zwierząt lądowych, ludzi, ptactwa powietrznego oraz istot określanych w mitologii greckiej jako hybrydy, z wyjątkiem garstki ukrytych w hermetycznej arce Patriarchy Noego.
Jedną z najbardziej niewiarygodnych tajemnic, budzących niepokój przy pobieżnym nawet poznaniu, pomijanych w opracowaniach tematu przyczyny potopu, jest mroczne świadectwo istnienia czegoś, co w języku biblijnym określa się jako „nasienie Węża”. Dla sceptyków żyjących poza wiarą w świecie iluzji może to być zabawne, ale dla tych, którzy zapoznali się z literaturą starożytnych pisarzy żyjących w różnych częściach świata, brzmi to bardzo złowieszczo. Zagadka ta – mająca oparcie w licznych legendach, proporcjach pomników i rzeźb, śladach w Biblii i obecności zła w życiu – kieruje myśli ku dawnej rzeczywistości, gdzie granica między duchowością a materialną stroną była często przekraczana. Według antycznych skrybów i Pisma Świętego, dochodziło wówczas do przenikania obu sfer i – jak zaświadcza Słowo Boże – do wydania bardzo złego owocu tej korelacji ciała i ducha. W postaci potopu Wiekuisty ingerował w rzeczywistość ludzi, ale także czynił to diabeł, degenerując mieszkańców ziemi i wynaturzając jej oblicze.
Jeden z rozdziałów poświęcony został zagadce kości niepasujących zupełnie do współczesnego modelu ludzkich konstrukcji. Zwrot inny gatunek ludzi w moim rozumieniu dotyczy genetycznie zmodyfikowanych hybryd, które Pismo Święte określa mianem „potomstwa Węża”. Naukowcy zafascynowani religią ewolucji, zrzeszeni w akademickich uczelniach, badając dziwne szkielety bądź ich fragmenty, określili te szczątki górnolotnymi terminami, sugerując własną nieomylność. Wydobyte z warstw ziemi skamieniałe kości dwunożnych istot nazwali jako gatunki australopiteków, Homo habilis, Homo erectus. W ich opinii byli to „praludzie”, przodkowie gatunku Homo sapiens. Jednak odnajdywane pozostałości owych stworzeń w dynamicznych pozach świadczą o ich nagłej zagładzie. Stare powiedzenie mówi „diabeł tkwi w szczegółach”.
Jeżeli były to istoty przypominające ludzi, a będące owocem straszliwego pomieszania struktur DNA i mutacji genu wynaturzającego obraz człowieka na podobieństwo Szatana, króla upadłych aniołów, teza o osobistej ingerencji Stwórcy w rzeczywistość materialną jest uzasadniona. Do tego dochodzi element nadania kształtu wizji według własnej kreatywności, zgodnie z zasadą dowolności, co otwiera nieograniczone pole interpretacji. To inne spojrzenie na wykopaliska nieludzkich konstrukcji szkieletowych w świetle prawdy Ewangelii powinno obudzić w nas refleksję o pułapkach duchowych. Ta śmiała interpretacja nakierunkowuje nas na nazwy okresów geologicznych, których wydźwięk ma demoniczne pochodzenie.
Tajemniczy fenomen istnienia „drugiego gatunku” ludzkiego o demonicznych właściwościach, owych legendarnych olbrzymów opisywanych w literaturze mitologicznej, wskazuje na możliwość zburzenia linii genetycznej i wzoru DNA właściwych dla populacji gatunku Homo sapiens.
Interpretacja, czy nienaturalnie duże kości i szkielety „nieludzi” odnajdywane w różnych pokładach ziemi są fałszerstwem, czy też dowodem na występowanie hybrydalnych potomków „nasienia Węża”, budzi do dziś kontrowersje. Według mojej oceny, potwierdzają one odmienność biologiczną starożytnych istot żyjących przed kataklizmem potopu. W wielu przypadkach szkielety te mają cechę gigantyzmu, są większe od współczesnych.
Książka została napisana z myślą o utwierdzeniu wątpiących w nieomylność, prawdziwość biblijnych przekazów i jest ostrzeżeniem przed pochopnym lekceważeniem osobowego i pierwotnego Zła, oddziałującego na zmysły współczesnego człowieka prawdopodobnie w większym stopniu niż na zepsutą ludzkość żyjącą w czasach Patriarchy Noego, która uległa całkowitej zagładzie. Oczywiście później Zło odtworzyło się i ponownie przeniknęło serca ludzkie. Ale z uwagi na zmieniającą się rzeczywistość, demoniczne potęgi nie potrzebowały już fizycznych manifestacji hybryd, ponieważ ludzkość poprzez zwiedzenie w sferze intelektualnej i duchowej sama deformowała się dość skutecznie. Narody aż do dzisiaj wyniszczają się bez ingerencji „innych” stworów, uznanych współcześnie za wymysł fantazji.
Całkowite zniszczenie świata przez wody potopu było więc koniecznością ocalenia zdrowej, niezainfekowanej jadem Węża populacji ludzi i z powodu nieodwracalnej moralnej i prawdopodobnie fizycznej degeneracji mieszkańców ziemi. Pojawienie się bowiem w rzeczywistości materialnej drugiego gatunku „ludzkiego” (Rdz. 6, 1-4), określanego jako olbrzymi, a według przekazów mitologicznych groźnych i wynaturzonych hybryd, zagroziło naturalnemu procesowi rozwoju ludzkości, a nawet molekułom DNA wszelkich organizmów żywych. Taki właśnie obraz rzeczywistości wyłania się ze starożytnych przekazów.
W czasach przed kataklizmem wydarzyło się coś naprawdę złego, co odmieniło na gorsze dzieje rodu ludzkiego, o czym pamiętano przez długie wieki, ale było to tylko konsekwencją wcześniejszych uwikłań w grzech. Zarówno w tradycji judaizmu czasów kształtowania się struktur pierwszych dynastii królewskich oraz w przekazach z kręgu miast-państw wznoszonych między Tygrysem a Eufratem zjawisko powszechnego potopu nigdy nie było podawane w wątpliwość.
Paradoksalnie, niepodważalnym dowodem na autentyczność zapisu biblijnego pozostają właśnie ślady potopu widziane w warstwach geologicznych ziemi, rozdarciu podłoża, zagrzebane artefakty uczynione przez człowieka oraz opis konstrukcji statku zdolnego wytrzymać napór fal, wysoką temperaturę, eksplozje wulkaniczne, wiry wodne podczas sztormu wywołanego między innymi rozdarciem poszycia ziemi. Pozbawiony żagli statek niemający masztu i wioseł był barką o niespotykanych proporcjach, hermetyczną bryłą, zdolną utrzymać się na wzburzonej powierzchni, która wedle zapisów kronikarskich, osiadła na górze Ararat po ustaniu żywiołów w momencie opadania wód.
Taki scenariusz ocalenia przedstawicieli rodzaju ludzkiego i zgromadzonych z nimi zwierząt wszystkich gatunków jest negowany przez środowiska naukowe z kręgu ewolucjonistów, wyznających pogląd oparty na późniejszych realiach i własnych wyobrażeniach, że takiej skali potopu nie było w ogóle. Upierający się przy tezie miejscowych podtopień badacze ignorują jednak ślady pozostawione w strukturach ziemi, w pokładach skalnych, w zapisie kopalnym.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że potop przeżyły groźne potwory morskie określane przez XIX-wiecznych przyrodników jako plezjozaury, ryby i niektóre ssaki przystosowane do życia w wodzie. Przynajmniej ich część, która z biegiem wieków w wyniku niekorzystnych warunków środowiskowych wyginęła. Tylko tak można tłumaczyć liczne wzmianki w kronikach bądź w relacjach żeglarzy i świadków o widywaniu „niespotykanych” już prehistorycznych gatunków określanych jako węże morskie, lewiatany. Jeżeli przyjąć założenie, że jakaś grupa przedpotopowych stworzeń zdołała przetrwać w szczątkowych ilościach w odmętach wodnych do współczesności, jest wiadome, że osoby widzące owe potwory, przy ogólnym przekonaniu o „milionach lat ewolucji”, często zostają wyśmiewane, a ich relacje negowane jako wytwór fantazji, przywidzenia, niemożliwe i nierealne3.
Należy przypomnieć, że kataklizm opisany w Księdze Rodzaju miał straszną siłę niszczenia, a współczesne wyobrażenie o nim – zwłaszcza u osób pobieżnie zapoznanych z tematem – jest niepełne, a zazwyczaj błędne. Podczas jego trwania wzniesienia zapadały się w odmęty wodne lub piętrzyły góry w wyniku kolizji nachodzących na siebie płyt tektonicznych. Wysoka temperatura wraz ze ścianą ognia wydobywającą się z otwartych czeluści rozdartej powierzchni ziemi spopielała wszelkie organizmy żywe. Było to zjawisko nagłe, obejmujące zasięgiem cały świat, niewyobrażalnie destrukcyjne. Kiedy „źródła Wielkiej Otchłani”, będące prawdopodobnie warstwą filtracyjną umiejscowioną pod sklepieniem sferycznym nieba lub wodnym pierścieniem ochronnym przed kosmosem, zostały zamknięte i deszcz przestał padać, wody światowego oceanu zakryły każdy skrawek lądu. Ta informacja każe nam spojrzeć w innej perspektywie na granice świata, do których nikt nigdy nie dotarł. Samotnie płynąca arka dryfowała przez bezkres wód, aż do momentu osadzenia na wysokim szczycie góry wyłaniającej się z morskiej toni. Dla ocalałych przedstawicieli naszego gatunku na wiele miesięcy stała się domem. Stamtąd nastąpiło powolne rozprzestrzenianie się coraz większej rodziny Patriarchy Noego, dzielącej się na poszczególne gałęzie rodu, przemienione w miarę upływających wieków w plemiona, następnie w nacje, aż wreszcie w narody stwarzające własne tradycje i wyobrażenia przeszłości, zamienione po dziesięcioleciach w mitologię i prawa. Ocaleni we wnętrzu niezatapialnej konstrukcji noachici, żyjący w innych warunkach środowiskowych przed potopem, w odmiennej rzeczywistości po wygaśnięciu żywiołów natury rozeszli się we wszystkich kierunkach świata. W ciągu kilkuset lat, po okresach przejściowych i etapowych wędrówkach, potomkowie noachitów zdołali zaludnić dziewicze lądy, krainy i odtworzyli na nowo cywilizację.
Rozpatrując zagadnienie zniszczenia przez czynnik deszczu pradawnego świata, konsekwencje przesuwania się po ruchomej powierzchni lawin skalnych i błotnych należy wyjaśnić jeszcze jeden element charakterystyczny dla tamtego okresu. Jest nim czynnik oziębienia klimatu i nastanie epoki lodowej, która pojawiła się w wyniku nagromadzenia olbrzymiej ilości wody. Klimat i środowisko zdewastowane przez siły natury stały się nieprzychylne dla rozwoju społeczności ludzkich. Nastąpiła rzeczywistość nieustannej walki o byt. Wówczas zimno zmusiło ocalałą populację – wędrowców i oddzielających się od Noego grup ludzi – do poszukiwania korzystnych warunków środowiskowych, schronienia się w jaskiniach przed zabójczym chłodem. Oczywiście epoka lodowa nie trwała sto tysięcy lat, jak sugerują podręczniki do geografii, lecz krócej. Poziom życia obniżył się i ocaleni ze wzruszeniem wspominali korzystne warunki bytowe sprzed potopu, dostatek pożywienia, obfitość przyrody, beztroską egzystencję pod kopułą nieba wodnego. Po wiekach ich późniejsi potomkowie nazwą okres przed potopem złotą erą.
Wiele gatunków zwierząt przechowywanych w arce rozprzestrzeniło się po świecie w przededniu topnienia lodowców, gdy poziom wód był znacznie niższy od współczesnego, i dotarło na odległe kontynenty. Za nimi podążali ludzie, wciąż dzielący się na odmienne plemiona i nacje. Potem droga powrotu została odcięta i kiedy Europejczycy zdołali przedostać się ponownie przez oceany, zastali dalekich potomków tych nacji na niższym, upośledzonym poziomie cywilizacyjnym.
Po okresie „mroźnej stabilizacji” nastąpił wtórny kataklizm, choć zdecydowanie na mniejszą skalę, obejmujący wszystkie kontynenty. Lodowce zaczęły topnieć pod wpływem promieni słonecznych, coraz wyższej temperatury i braku tarczy ochronnej pod sklepieniem nieba sferycznego złożonego z cząstek wody chroniącej przed żarem słońca. Przez kilkaset lat od potopu rozproszone grupy wędrowców zaludniające ziemie zdołały założyć w dogodnych miejscach trwałe siedziby, udomowić część zwierząt wypuszczonych na wolność z osiadłej arki. Topniejąca woda z „wiecznej zmarzliny” spowodowała zalewanie przybrzeżnych obszarów, gdzie założono ośrodki miejskie tamtejszych czasów, tworzyła polodowcowe jeziora, ponownie stwarzając śmiertelne zagrożenie dla ludzi. Prawdopodobnie w tym czasie klimat ustabilizował się w stopniu przybliżonym do współczesnego, nastały cztery pory roku, nastąpił geograficzny podział na strefy zimna bądź ciepła,a kolejne pokolenie narodzone w odległych miejscach tworzyło własne wyobrażenia bóstw, historię i chronologię. Podtopienia z lodowców spowodowały definitywne odcięcia dróg lądowych do nowych siedzib wędrowców, rozwijających się na własną rękę w odosobnieniu, czego koronnym dowodem są cywilizacje Mezoameryki i lud „pierwotny” Australii, Aborygeni.
Kolejne generacje przychodzące na świat po potopie niekiedy zajmowały ocalałe z kataklizmu megalityczne konstrukcje. Ich potomkowie przejęli spuściznę ojców, uznając za pewnik wymysły, przeinaczone zdarzenia i mitologiczne opowieści swych przodków oddzielonych od Semitów. Wówczas prawda historyczna pomieszała się z fałszem, a błędne znaczenia dawnych symboli i obyczaje przemienione w prawa nacji nieznających rzeczywistych zdarzeń, przyczyn i okoliczności kataklizmu stały się obowiązującą normą. Ten sam schemat dotyczył powstania pogańskich religii. Podział na niewolników i panów powiększał się wraz z geometrycznym wzrostem populacji ludzkiej.
Według chronologii biblijnej, od stworzenia świata materialnego do potopu upłynęło według hebrajskiej rachuby naliczania czasu około 1650 lat, od globalnego zniszczenia do powołania przez Stwórcę Abrahama żyjącego na ziemiach współczesnych Turków minęło mniej więcej czterysta lat. Wtedy też w tej przestrzeni czasowej na około 2000 lat przed Chrystusem pojawiły się trwałe ośrodki kultury w Mezopotamii, z których bogactwa i archiwów czerpali starożytni: Egipcjanie, Grecy, Asyryjczycy, Hebrajczycy, Fenicjanie i inne narody obszaru Morza Śródziemnego, na czele z Rzymianami. W ocenie historyków i biblistów opierających się na dokładniejszych ustaleniach zniszczenie pradawnego świata miało miejsce w 1656 lub 1652 po Adamie, czyli w naszej rachubie naliczania czasu w 2348 roku przed Chrystusem. By uprościć ramy czasowe, będziemy w tej pracy odwoływać się do uproszczonej daty – 1650 r. po Adamie. Różnice w chronologii biblijnej podawane przez badaczy opierających się na Biblii zajmujących się tą tematyką wynoszą kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, nie „miliony”.
Czasy antyku są bez wątpienia lepiej udokumentowane niż okres epoki brązu z uwagi na ustabilizowanie warunków środowiskowych. Ocalałe pergaminy, rzeźby, dzieła wielkich pisarzy: Homera, Herodota, Platona, badania gwiazdozbiorów i wynalazki techniczne w bardzo istotny sposób ukazały nam realia starożytności. Z epoki sprzed potopu lub polodowcowej pozostały jedynie wzmianki w mitologiach, teksty Pisma Świętego i zagadkowe konstrukcje megalityczne, charakteryzujące się inną, o wiele większą skalą wielkości. Do dziś, pomimo wielu hipotez, nie wyjaśniono do końca, w jaki sposób starożytni przycinali i układali perfekcyjnie ważące wiele ton bloki skalne. Ta utracona wiedza, technologia i sztuka drążenia doskonałych otworów w bryłach bloków skalnych pozostaje dowodem na wysoki poziom wiedzy przodków.
Należy mieć świadomość, że pomimo wielu braków w kalendarium wcześniejszej epoki przedpotopowej, przyjmując argumenty kreacjonistów i interpretując uczciwie zabytki i legendy z epoki brązu, można w zarysach odtworzyć najważniejsze wydarzenia z historii świata i ludzkości, w przeciwieństwie do teorii ewolucji opartej na domniemaniach. Owa bezrozumna próba wyjaśnienia pochodzenia człowieka od bliżej nieokreślonego gatunku małpy jest groźna dla intelektu i co gorsza, stanowi realne zagrożenie dla zbawienia nieśmiertelnej duszy z uwagi na negowanie oczywistych faktów. Teza o wyłonieniu się jednego organizmu z innego, posiadającego cechy odmienne od zrodzonego potomka jest oparta na wierze w taki stan rzeczy. Polega ona na zaklinaniu rzeczywistości i złej, błędnej i wysoce szkodliwej interpretacji śladów pozostawionych w ziemi w postaci kości i czaszek należących kiedyś do stworzeń żywych.
Źródło: Spinar Zdenek V., Zanim pojawił się człowiek, PWRiL,Warszawa 1975, s. 180-181.
Zagadką jest również to, że pomimo upływu około 180 lat badań nad skamieniałymi szczątkami i braku znalezienia brakującego ogniwa większa część populacji wciąż wierzy w jej prawdziwość. Jest to niezwykły fenomen długofalowego oszustwa. A przecież sugestia przerodzona w teorię promowaną przez Karola Darwina i jego zaślepionych wyznawców, głosząca powstanie rodzaju ludzkiego w wyniku przemian ciągnących się niezliczoną ilość lat i er z bliżej nieokreślonej małpy wywodzącej się od innego stworzenia, nie ma podstaw naukowości ani empirycznego potwierdzenia. Wciąż jest tylko przypuszczeniem, skompromitowanym fałszerstwem, w które wierzą ewolucjolodzy. Fakt bowiem jest następujący: człowiek rodzi się z człowieka, a dokładnie – z kobiety przystosowanej do przechowywania i rozwoju wewnątrz swej istoty nowego życia, które w jej łonie przemienia się w człowieka. Nauka nie zna jeszcze przypadku, aby człowiek narodził źrebię, małpoluda, żyrafiątko, małpkę czy kogoś innego niż człowiek. Tylko klacz może wydać na świat małego konika, żyrafa żyrafę, hipopotamica maleńkiego hipopotamka, wąż po zniesieniu jaj węża – zgodnie ze swym gatunkiem. Prawo to jest normą natury stworzoną przez Boga. Logika więc nakazuje nam przyjąć, że ojcem i matką wszystkich ludzi z pierwszego pokolenia w wymiarze fizycznym byli ludzie, którzy zapoczątkowali proces przekazywania życia i kodu DNA poprzez łączenie komórek mężczyzny i kobiety w nowe życie. Biblia, będąca zapisanym Słowem Boga, wyjaśnia, że pierwsza para ludzkości była wyjątkowa, bo nie została zrodzona przez ziemskich rodziców, lecz STWORZONA rękami Doskonałego Konstruktora, Boga!
Para ta miała doskonalsze ciała przed upadkiem w Edenie i supernadnaturalne właściwości w porównaniu do współczesnych. Pismo Święte określa Adama synem Bożym, stworzonym według Pierwowzoru w głębinach ziemi (Ps. 139, 14-16), a kobietę o imieniu Ewa stworzoną z tej samej materii „matką wszystkich żyjących” pochodzących z pierwszej generacji. A przecież już w Księdze Rodzaju na samym początku jest wyjaśnione, że człowiek rodzi się z człowieka, że zapłodniona przez mężczyznę kobieta rodzi istotę ludzką po dziewięciomiesięcznej ciąży. Jest wyjaśniona przyczyna wszystkiego. Sumerowie, najstarszy udokumentowany naród, Babilończycy, Słowianie i inni przychodzili na świat w ten sam sposób. Proces narodzin trwa nieprzerwanie od tysięcy lat i przebiega zgodnie z ustalonym porządkiem rzeczy. Wspomniane w Biblii „nasienie, potomstwo Węża, drzewo zła” może rodzić tylko to, czym jest, a więc zło. Jedynym wyjątkiem tego procesu potwierdzającym regułę były czasy, kiedy świat demoniczny zetknął się fizycznie z ludzkim, tworząc hybrydy, istoty bezpłodne, niemające żadnej możliwości przekazywania iskry życia, określane przez mitologię grecką jako centaury, sfinksy, zoomorficzne dziwolągi pomieszanych natur. I prawdopodobnie istoty te nie były uszeregowane do jakiejkolwiek płci, skoro Biblia wspomina jedynie o olbrzymach, zwanych także gigantami. Ludzie przyzwyczajeni do realiów współczesności, negujący rzeczywistość nadprzyrodzoną, opierający swoją wiarę na fundamentach ewolucji, nie biorą pod uwagę świadectw antycznych pisarzy, którzy nie lekceważyli trudnych spraw związanych z historią ziemi. Tymczasem badacze szanowanych instytutów naukowych wyznający wiarę w ewolucję twierdzą, że pierwotny człowiek pochodzący z pierwszej „serii”, istota przypominająca człowieka współczesnego, mająca cechy pół ludzkie, pół małpie (czyli zwierzęce) mogła narodzić się z osobnika nieposiadającego tych cech. Pytania podstawowe brzmią: kiedy, w którym momencie życia utracił je bezpowrotnie, w jaki sposób, w wyniku czego małpolud stał się człowiekiem? Wyznawcy religii ewolucji wszystkich szczebli każą nam wierzyć w taki właśnie proces, niemający potwierdzenia w faktach. Jednym słowem, w bajkę ozdobioną naukowymi terminami, aby opowiadaną treść uwiarygodnić, nadać jej znamiona realizmu i… usprawiedliwić ich bezbożne życie.
Innym elementem często przeoczanym w dyskusji, podważającym wiarygodność teorii ewolucji jest niepokojąca dokładność i szczegółowość interpretacji obrazów „prehistorycznego” świata i zadziwiająca, drobiazgowa wręcz wiedza o tym, co działo się jakoby przed milionami lat. Jak to jest możliwe, aby podawać szczegółową wersję wydarzeń oddalonych „czasowo” o ery geologiczne wynoszące miliardy lat, skoro w epoce zapisów cyfrowych wiele spraw wydaje się wręcz nieznanych? A cóż dopiero mówić o czasach dinozaurów? Skąd taka precyzja rozpiętości czasowej sięgającej kilka milionów lat?I traktowanie tego jako pewnik, jako dogmat naukowy niepodlegający krytyce? Czy rzeczywiście przemiany z prymitywnej komórki, powstałej w wyniku procesów chemicznych połączenia temperatury, organicznych substancji i ognia w coraz bardziej złożoną formę biologiczną miały miejsce? Czy nie są to domniemania i szatańskie wizje, odwracające prawdziwą chronologię dziejów ludzi? Mówienie, że życie wyszło z wody, jest szkodliwym banałem, niepotwierdzonym w żaden sposób przez naukę! Gdzie są dowody? Przecież istota żyjąca w zbiornikach wodnych musiała posiadać skrzela, aby żyć! Jeśli wyszła na brzeg, w równym stopniu potrzebowała tlenu jak stworzenia lądowe, których ponoć jeszcze nie było. Ile czasu potrzeba, aby skrzela stworzeń żyjących pod powierzchnią wody przemieniły się w płuca i organizm morski mógł przystosować się do nowych warunków środowiskowych? Czy jest możliwe, żeby ryba zdołała wytworzyć w bardzo krótkim czasie odpowiednie układy wewnętrzne i przeżyć? Gdyby tak nie było, stworzenie wymyślone przez teoretyków ewolucji, ale nieodnalezione w realnym świecie umarłoby tak szybko, jak wyrzucona na plażę flądra, dorsz, ośmiornica, rekin czy wieloryb. Wyjątkiem jest ryba… zdolna wyjść na ląd, przeżyć kilkadziesiąt godzin poza wodnym środowiskiem i wrócić. Odpowiedzi na konkretne pytania są proste. Otóż takiego wyjścia na brzeg przed milionami lat nigdy nie było. Ryby żyły od początku w wodzie, zaś zwierzęta lądowe wraz z ludźmi na ziemi. Wielotomowe dzieła badaczy przyrody z kręgu osób opowiadających się za ewolucją, uparte powoływanie się na cykle czasowe liczone w miliardach lat i wiara, że człowiek wyłonił się z małpy, są jedynie interpretacją, mirażem intelektualnym, niczym więcej niż błędnym wyobrażeniem zwiedzionych uczonych, smutną negacją dzieł Stwórcy i próbą przedstawienia historii według własnych fantazji. A więc bez Boga, bez Jego nakazów moralnych zawartych w Dekalogu, w całkowitym odrzuceniu Pisma Świętego, bez odpowiedzialności za samowolę i rozpustę ludzi kreujących prawa według własnego „widzimisię”, nagina się dowody potwierdzające autentyczność biblijnej historii.
A nic innego nie było tak ściśle związane z potopem, jak MORALNOŚĆ i WIARA w BOGA!
Książka zatytułowana terminem Diluvium, oznaczającym zalanie wodą pewnego obszaru, zmycie bądź podtopienie, dotyczy najstraszliwszego w dziejach kataklizmu, nazwanego przez świadków potopem, destrukcyjnego, skutkującego całkowitą zagładą wielu gatunków. Opracowanie to jest w pewnej mierze rozszerzeniem szkiców zawartych w tomie XI Chronologium i przedstawia nieco bardziej dogłębną perspektywę wobec zamieszczonych tam kwestii oraz wpisuje się w nurt kreacjonizmu. Poruszony temat jest także próbą rekonstrukcji wyobrażeń świata widzianego oczami starożytnych przed całkowitym zniszczeniem przez czynnik wody, temperatury i ciśnienia.
W rozdziałach od czasu do czasu będą umieszczone wzmianki odwołujące się do duchowości, religii, polityki oraz do wypowiedzi uzyskanych podczas egzorcyzmów, co w moim przekonaniu nie odbiega od tematu, a jest konieczne w rozumieniu tajemnicy milczenia wobec tak gorącego tematu.
Dużo miejsca poświęcono interpretacjom znalezionych artefaktów oraz anomaliom skalnym odnajdywanym w tzw. kolumnie geologicznej, w pokładach ziemi uchodzących w mniemaniu geologów z kręgów akademickich za bardzo stare. Poruszanymi tematami nawiązuję do szkiców z tomu V pt. Iluzje fałszywejrzeczywistości oraz do tomu XIII pt. Fundamenty świata4, gdzie omówiono kwestie związane z granicami przestrzeni, kształtu Ziemi i tajemnicami egzystencji ludzkiej. Stąd część cytatów tam zawartych będzie w niniejszym dziele powtórzona i poszerzona o właściwy komentarz.
Za materiał źródłowy uznałem nieomylność Biblii, mity, starożytne epopeje, artefakty wykonane przez człowieka i ślady kataklizmu widoczne w strukturach ziemi. Jako kreacjonista wychowany w duchu nauk popierających ewolucję, jestem przekonany, że błąd intelektualny utwierdzający kolejne pokolenia w przeświadczeniu prawdziwości wiary w miliony lat i prze-kształcenia małpoluda w człowieka ma podłoże demoniczne i jest groźną pułapką dla zbawienia nieśmiertelnej duszy. Innymi słowy, uwierzenie w intelektualny nonsens grozi utratą zdrowego rozsądku, a w konsekwencji życiem według własnego widzimisię, w lekceważeniu dziesięciu Przykazań Bożych i zagrożeniu utratą zbawienia.
Podstawą do naliczania upływających wieków od punktu „zero”, a więc momentu stworzenia pozostają zsumowane lata życia Patriarchów, daty narodzin ich następców, stąd naniesienie najważniejszych wydarzeń historii na osi czasu pozostaje możliwe dla każdego, kto nie jest uprzedzony do przyjęcia takiego scenariusza. Suma wszystkich obliczeń, plus minus, wynosi cztery tysiące lat, licząc od Adama do Chrystusa, zaś z dwoma tysiącami lat tworzącymi czasy ostateczne równa się ponad sześć tysięcy lat. Wbrew pozorom, to bardzo długi okres. Anna Katarzyna Emmerich i Maria od Imienia Jezus z miasta Agredy podawały w swych świadectwach mniej więcej ten rząd cyfr, ja natomiast idę ich śladem. Zgodnie z tą wskazówką, wszystko, co przekracza powyższe ramy czasowe, nosi znamiona fałszywej chronologii, opartej na mamidłach szatańskich, zdolnych zaćmić umysł ludzki do tego stopnia, że człowiek uchodzący w swoich oczach za bystrego odrzuca nieomylne Słowo Boże, błądzi.
Pozostałem także wierny pisowni, która przyjęła się w języku polskim stosowanym w liturgii, publikacjach i potocznej mowie, a dotyczącym nazw miast i imion przedstawionych na kartach Biblii. Stąd posługuję się imionami: Mojżesz, a nie Mosze; Melchizedek a nie Melchi-Cedek; Hiob nie Jiob. Odrzucona przeze mnie pisownia dotyczy bowiem nazw używanych przez spolszczonych Żydów i zresztą nawet ona różni się od hebrajskiej wymowy. Na osi czasu nie używam określenia „p.n.e.”, lecz „przed Chrystusem”, by oddzielić epoki archaiczne od czasów ostatecznych.
W mojej prezentacji znajdą się także odnośniki do teologii, powiązania ze światem zakrytym przed naszymi materialnymi oczami. Pośród prac dotykających zagadnienia zagłady do wartościowych pozycji napisanych w kręgu kreacjonistów zaliczam monumentalne dzieło pt. The Genesis Flood. The Biblical record and its scientificimplications autorstwa Johna C. Whitcomba i Henry’ego Morissa5, które zdobyłem, przebywając w Ameryce Północnej, dzięki życzliwym ludziom. Praca zawiera także ilustracje mające być pomocą w obnażeniu kłamstw, jakimi jesteśmy faszerowani.
Analizując inne pozycje negujące biblijną wersję zdarzeń, ze zgrozą odkryłem skalę absurdów intelektualnych, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że przeszłość ukazywana przez pryzmat religii ewolucji, owej złowieszczej ideologii, na którą powoływali się najwięksi zbrodniarze, była zgoła inna, niż wynika to z oficjalnych podręczników biologii, geografii, historii uczącej na modelu bezbożnego przesłania kolejne pokolenia oszukanych.
Zaprezentowane nowe spojrzenie z innej perspektywy opiera się na przeświadczeniu o absolutnej realności i autentyczności relacji zawartej w Księdze Rodzaju. Upatrywanie przyczyn zniszczenia starodawnego świata w nieodwracalnej demoralizacji, jak zostało powiedziane wcześniej, nie wyczerpuje odpowiedzi, ponieważ jakiś zły proces przeniknął w naturę i spowodował nieodwracalne zmiany, jakie można zaobserwować w przyrodzie współcześnie, w postaci pożerania się zwierząt i wszechobecnej przemocy. Poza tym skoro zostaliśmy i wciąż jesteśmy oszukiwani w interpretacji powstania życia, jaką mamy gwarancję, że wszystko inne jest przedstawione zgodnie z prawdą? Ślepe zawierzenie dotychczasowym badaniom negującym spoczynek arki Noego na szczycie góry Ararat i naiwność wobec oficjalnych stanowisk drzewa genealogicznego naszych „przodków” – dodajmy, opartych na iluzji Wielkiego Wybuchu i narodzin człowieka z nie-człowieka – są jedynie absurdem intelektualnym ozdobionym „naukowymi” piórami. Zastanówcie się, czy warto pokładać ufność w teorię, która jest wymysłem i zagrożeniem dla naszego indywidualnego zbawienia. Wszyscy, którzy opowiedzieli się za prawdziwością relacji o potopie, otrzymali łatkę fundamentalistów religijnych i negatywny wydźwięk tego zwrotu miał ich ośmieszyć w opinii ludzi „wykształconych”.
Przypomnijmy więc główne błędy dotyczące kataklizmu potopu. Są to:
1.
Negowanie zapisów w Biblii i relacji świadków widzących zagładę starego świata na własne oczy.
2.
Niewłaściwa interpretacja skamielin i wyrobów ludzkich wydobytych z głębin pokładów kopalnych.
3.
Uporczywe powoływanie się na fałszywą skalę czasową „milionów lat”, podzieloną na „ery” geologiczne.
4.
Usilne przekonanie, że krajobrazy i formaty kontynentów przed potopem wyglądały podobnie jak współcześnie.
5.
Niewiara w rzeczywistą obecność potomstwa Węża wśród ludzi.
Szkic ma również na celu uświadomienie Czytelnikom, jak wiele „pewniaków” tworzących naukowe dogmaty jest tak naprawdę opartych na urojeniach, domniemaniu i fałszywych wyobrażeniach, czy wręcz kłamstwach. Należy również z całą odpowiedzialnością podkreślić, że Stary i Nowy Testament jest zapisem historycznym, ma konstrukcję i cechy potwierdzające nadprzyrodzony charakter doskonałego dzieła. Którą rację przedstawioną w książce – kreacjonizm czy ewolucjonizm – Czytelnicy uznają za prawdziwą, zależy tylko od ich własnego wyboru. Oba założenia wykluczają się wzajemnie, są przeciwstawne i w żadnym punkcie nie są zbieżne. Jedno z nich opiera się na prawdzie, drugie na kłamstwie, przeczy logice i faktom.
Podsumowując niniejszy wstęp, należy podkreślić, że pomocą w odkrywaniu tajemnic świata przedpotopowego mogą być następujące elementy:
ruiny budowli z charakterystyczną cechą wielkości;
wyroby ludzi odnajdywane w pokładach ziemi ocenianych na „miliony lat” wraz z kośćmi wymarłych zwierząt;
błędy i kłamstwa w teorii ewolucji;
mitologiczne przekazy starożytnych nacji;
interpretacje rzeźb i reliefów kamiennych znajdowane na kilku kontynentach;
cudowna złożoność struktur ludzkiego kodu DNA;
ślady geologicznego kataklizmu widoczne w strukturach ziemi.
Jeżeli mówimy o megalitycznej architekturze, o cyklopowych konstrukcjach – nazywanych tak z uwagi na zbiorową pamięć o legendarnych olbrzymach żyjących niegdyś na ziemi i o technice wznoszenia budowli przekraczających swym rozmachem niejedne współczesne projekty – należy uwzględnić element wiedzy i siły, jaka zaginęła. Mając na uwadze powyższe wskazówki, można pokusić się o próbę przybliżenia dawnego obrazu świata skrytego w mrokach przeszłości. Oby ta intelektualna podróż była sposobnością do refleksji nad owianą mgłą zapomnienia przedpotopową rzeczywistością i skuteczną pomocą w odrzuceniu z umysłu błędnych wyobrażeń ewolucji, jakimi od dzieciństwa byliśmy karmieni.
Zapraszam więc na zapoznanie się z owocami pracy nad zagadnieniem potopu i wszelkich spraw z nim związanych, które mają wpływ na naszą wiarę w Boże Objawienie opisane w Piśmie Świętym.
wiosna 2020 r.
Waszyngton, Ameryka Północna
1Wikipedia, hasło: „Uniformitaryzm” – Zasada geologiczna przyjmująca,że czynniki fizyczne i chemiczne oddziałujące na Ziemię i na skorupęziemską, a zatem procesy fizyczne i chemiczne, były w przeszłości podobnedo dzisiejszych.
2Wikipedia, hasło: „Łaziec indyjski”.
3Ellis Richard, POTWORY GŁĘBIN: Lewiatan, węże morskie, krakeny,potwór z Loch Ness. Czy istnieją naprawdę?, Wyd. I, Wydawnictwo Amber,Warszawa 2000.
4Kowalski Kristian, Fundamenty świata, tom XIII, Wyd. I, WydawnictwoMy Book, Szczecin 2024, rozdział: Konieczność kary potopu wobeczdemonizowanych istot został już wtedy ukończony.
5Grappling with the Chronology of the Genesis Flood oraz Navigating theFlow of Time in Biblical Narrative, Steven W. Boyd & Andrew A. Snelling.Obie pozycje uwzględnione są w bibliografii.
Spis treści - fragment
Strona tytułowa
Punkt wyjścia
Przypisy
