Ciemną nocą przez świat - Kamila Lesiak - ebook

Ciemną nocą przez świat ebook

Kamila Lesiak

1,0

Opis

Młoda kobieta, błądząc we mgle, odkrywa tajemniczą alejkę i wchodzi do otwartej kawiarni. Spotyka w niej mężczyznę o długich blond włosach i szafirowych oczach, który pragnie jej uzdrowienia. Miriam pije podaną przez niego kawę, a tym samym otwiera się na inny świat, który ma pomóc jej zmierzyć się z przeszłością. Spotyka tam ludzi czy demony? Kto kryje się pod szyderczym uśmiechem? Wsparcie pojawia się znikąd, a mocy dodaje jej kawa… Nasuwa się pytanie, czy odnajdzie wreszcie odpocznienie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 58

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PandoraWanda

Nie polecam

Bardzo słaba świadomość językowa autorki, tekst wymagający korekty, momentami infantylna egzaltacja, chaotyczne opisy... Dziwaczna opowiastka z happy endem, ale plus za ważną społecznie tematykę.
00

Popularność




Kamila Lesiak

Ciemną nocą przez świat

Projektant okładkiKamila Lesiak

© Kamila Lesiak, 2024

© Kamila Lesiak, projekt okładki, 2024

Młoda kobieta, błądząc we mgle, odkrywa tajemniczą alejkę i wchodzi do otwartej kawiarni. Spotyka w niej mężczyznę o długich blond włosach i szafirowych oczach, który pragnie jej uzdrowienia. Miriam pije podaną przez niego kawę, a tym samym otwiera się na inny świat, który ma pomóc jej zmierzyć się z przeszłością. Spotyka tam ludzi czy demony? Kto kryje się pod szyderczym uśmiechem? Wsparcie pojawia się znikąd, a mocy dodaje jej kawa… Nasuwa się pytanie, czy odnajdzie wreszcie odpocznienie?

ISBN 978-83-8369-069-8

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Gdzieś daleko stąd…

...być może poza granicami ludzkiej jaźni, znalazła się ona. Młoda kobieta u kresu swych sił, Miriam. Przez wiele lat kroczyła krętymi drogami, zmagając się z burzami w swym życiu, które prowadziły ją, niczym latarnia nadmorska statki wpływające do portu. W poczuciu osamotnienia i straty, niekochana, odepchnięcia przez rodzinę, przyjaciół, a przede wszystkim przez własnego ojca tułała się po granicach jaźni, szukając odpocznienia. Szukała odkupienia, a może poczucia, że to, co wyrzuciło ją w odmęty wygnania, było jedynie wmówionym jej poczuciem winy. Tego wszystkiego jednak miała się dopiero dowiedzieć…

Życie bez taty

Nieznajomy

Droga zaszła mgłą tak gęstą, że nic nie było widać. Zgubiła drogę w tym świecie pełnym dziwów. Po kilku kolejnych krokach poczuła, jak oddech grzęźnie jej w gardle. Tak gęstym powietrzem nie szło oddychać. Zamknęła oczy i szła na oślep pewna tylko tego, że chce znaleźć drogę powrotną do domu. Gdy je otworzyła, ujrzała tajemniczą alejkę, od której aż biła jakaś nieznana siła. Wydawało się, że widzi tam ludzi, cienie osób, które przypominały tych, których nosiła w sercu. Powietrze nabierało swoistej wilgoci, wilgoci, jaka panuje na mokradłach. Mgła zagęszczała się jeszcze bardziej, a z niej wyłoniły się witryny małych kawiarenek i kwiaciarni. Klimat był nieco mroczny i by przypadkiem nikt nie pomyślał inaczej, nastała jeszcze głucha cisza, w której słychać było własne myśli. Myśli tej jednej osoby, która siedziała za witryną jedynej otwartej o tej godzinie kawiarni. Przyświecały jej tylko dwie waniliowe świeczki, rozpraszające niejako mrok. Były niczym słaba nadzieja, która trzyma człowieka przy życiu, tego człowieka, który miał odmienić los Miriam, choć ona jeszcze o tym nie wiedziała. Migające światełka przyciągnęły uwagę kobiety. Zmęczona i ledwo trzymająca się na nogach ruszyła w stronę witryny, która wabiła ją niebiańską mocą. Gdy złapała za żeliwną klamkę, przywitał ją mały, złoty dzwoneczek. W środku panowała pustka, gęsta i odpychająca, choć na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku. Kilka kroków od drzwi stał mosiężny, dębowy stół, a tuż za nim siedział mężczyzna w złotym kapeluszu i piórem pawia wciśniętym za ucho. Palił cygaro, a gdy wypuszczał dym, z jego ust wychodziły kłębiące się strugi wodospadu, który płynął w górę, a po nim wspinały się uskrzydlone konie. Ten widok zaciekawił ją, mimo że rozsądek podpowiadał, by uciekała i poszukała schronienia gdzie indziej. Bez słowa przysiadła się, nie spuszczając z oczu kopcącego się pokazu dziwnej sztuki.

— Jesteś wreszcie.

Mężczyzna o niskim i lekko ochrypłym głosie zdawał się na nią czekać już dłuższy czas.

— Co to znaczy? My się chyba nie znamy…

Człowiek w złotym kapeluszu uśmiechnął się, wiedząc coś, czego nie wiedziała ta biedna, znużona podróżą dusza. Wyciągnął z ust cygaro i strzepnął popiół na zniszczoną od pracy dłoń. Miriam przyglądała mu się ze zdziwieniem, a jej zaciekawienie rosło.

— Napijesz się? — zapytał, kompletnie nie okazując emocji.

— A co pan mi zaproponuje? — rzuciła podejrzliwe spojrzenie.

— Whisky, bimber, denaturat… — wymieniał.

Kobieta dotknęła swych brązowych włosów i rzuciła mu lekki uśmiech, nie znajdowała w tych propozycjach nic dla siebie. Rozłożyła dłonie na lśniącym blacie stołu i przyglądała się mu, jakby coś w nim widziała. Nie było tam jednak nic poza odbiciem waniliowych świeczek. Słuchała mężczyzny coraz bardziej znużona, gdy padło jedno słowo, które sprawiło, że jej oczy zabłysły.

— Kawa, woda, sok…

— Co? Niech pan powtórzy.

— Sok.

— Nie, to wcześniej, wcześniej.

Brew mężczyzny powędrowała wraz z jego uśmiechem do góry.

— Kawa.

— Tak!

Miriam, aż poderwała się z krzesła i poczęła rozglądać się dookoła w poszukiwaniu upragnionego napoju. Pan w kapeluszu bez słowa, wskazaniem ręki, dał jej znak, by znów usiadła. Zrobiła to nieco niepewnie, ale posłusznie. Na polecenie wyciągnęła prawą dłoń i otwarła ją, a wtedy z ust mężczyzny poleciał kolejny, cygarowy buch. Jego kolor zmieniał się w trakcie lotu z siwo-szarego na mleczny, karmelowy, brązowy. Każda smuga wyglądała inaczej, zmieniała swój kształt i strukturę, aż do momentu, gdy dotknęła jej dłoni. Dym ukształtował się w filiżankę, a z wirującego wodospadu zaczęła spływać życiodajna, pachnąca kawa. Ten widok zaszokował Miriam i przez moment nie wiedziała, czy ma napić się kawy o niepewnym pochodzeniu, czy zostawić ten niezwykły prezent.

— Proszę. — mężczyzna dotknął jej dłoni. — Pij, nic ci się nie stanie. To bezpieczne.

— Na pewno? — uniosła brew w zwątpieniu.

— Tak. Długo na ciebie czekałem. Miałbym cię teraz otruć?

Przysunęła naczynie do siebie, lecz nie napiła się, wciąż nie otrzymała odpowiedzi na pytanie, które zdradziłoby, czemu ten tajemniczy człowiek na nią czekał. Wydawało się, że czyta jej w myślach, a jego szafirowe oczy, które kompletnie nie pasowały do jego postaci, przenikały ją na wskroś. Po jej ciele przechodziły dreszcze, a ciało otulał chłód, który brał się nie wiadomo skąd.

— Długo na ciebie czekałem, nawet nie wiesz jak długo. Całe dwadzieścia sześć lat.

To zdanie ją zmroziło, przecież dokładnie tyle miała. Dziś kończyła dwadzieścia sześć lat. Zaczęła się bać. Z cygara opadł kolejny okruch popiołu, a jego dym zaczął kierować się w stronę jej osoby. W głowie powstawało coraz więcej pytań, lecz żadne nie było w stanie przejść jej przez gardło z powodu duszącego smogu.

— Pij. — powiedział raz jeszcze mężczyzna. — Pij, jeśli tego nie zrobisz, nie dowiesz się, nie poznasz odpowiedzi.

Miriam przełknęła ciężko ślinę, w końcu chciała dowiedzieć się, czemu jej życie stanęło w tym miejscu, lecz bała się podjąć decyzję, która może nie mieć odwrotu. Biła się z myślami, które przytłaczały ją w tym momencie. Odczuwała ogromny lęk przed radykalną zmianą w życiu, ponieważ zawsze coś mogło pójść nie tak.

— Pij! — podniósł głos.

Opór kobiety frustrował go, był tu dla niej, lecz ona nie miała do niego zaufania. Zawsze blisko jej osoby, a jednak ona nie potrafi go rozpoznać. Zacisnął pięść, zgniatając przy tym i tak gasnące cygaro. Czasu było coraz mniej, musiał coś zrobić, by weszła z nim w inny świat, by dała się wciągnąć w wir wydarzeń, który miał ją ocalić. Nic nie mógł jej powiedzieć, a to nie ułatwiało mu sprawy. Patrzył na przerażoną minę, nogi, które coraz bardziej odsuwały się na bok krzesła, by nagle poderwać się i uciec. Brązowe oczy, które świdrując na boki, szukały wyjścia. Ułożył dłonie gładko na stole i zdjął złoty kapelusz, spod którego wylały się długie blond włosy. Wprawiły ją w jeszcze większe zmieszanie, takie same, w jakie wprawiły ją jego szafirowe oczy.

— Kim jesteś?

— To nie twoja rzecz.

— Powiedz. — naciskała.

— Dowiesz się, jeśli napijesz się kawy.

Uśmiechnął się do niej w sposób na tyle ciepły, że powoli zaczęła przesuwać palce w stronę ucha filiżanki. Delikatnie je muskała i ostrożnie złapała za naczynie. Podniosła w stronę ust, a do jej nozdrzy począł dochodzić jeszcze bardziej intensywny, nieziemski zapach. Przymknęła oczy, a w jej głowie pojawiła się ciemność, lecz inna niż ta, którą widzi każdy pod powiekami. Coś się w niej kryło i dawało błogi spokój. Po chwili począł rozchodzić się z niej blask, czuła, że nie powstaje w jej wyobraźni, lecz emituje go człowiek, który przed nią siedzi. Gdy jednak otworzyła znów oczy, był taki sam. Jego twarz nie promieniała, nie biła od niego żadna jasność. Nieokreślony, a zarazem fascynujący i piękny, czysta zagadka. Postawiła filiżankę, czekała na jakiś znak, coś w niej, co powie, że może czuć się bezpiecznie.

— Muszę iść.

Mężczyzna spojrzał na nią tak smutno, jakby żal mu się zrobiło dziewczyny. Od decyzji, jaką podejmie, będzie zależało jej życie. A ona bała się zrobić jakikolwiek krok. Wiedział, przez co musi przejść, by się odrodzić.

— Dokąd?

— To nie ma znaczenia.

— A co ma?

Szukała czegoś, czego mogłaby się chwycić w tym dziwnym spotkaniu. Wzbudzał w niej takie zaintrygowanie, że coraz mniej chciała uciekać, a coraz bardziej dowiedzieć się czegoś więcej o nim.

— To, że tu jesteś, to ma ogromne znaczenie.

— Naprawdę? Czemu?

Uśmiechnął się, widząc, w jaką grę próbuje go wciągnąć. Dotknął jej dłoni i w tym momencie przez jej ciało niczym prąd przeszło zadziwiające ciepło. Ciepło, którego zapragnęła więcej, ciepło tak niebiańskie, tak nieokreślone i cudowne, które można by przyrównać tylko do wiecznego spokoju, który i tak był zbyt daleko od ludzi takich, jak ona. Ludzi bez życia, ludzi zmęczonych życiem, którzy stracili poczucie sensu i chęci istnienia.

— Zaufaj mi.

To zdanie wstrząsnęło nią, już nie pamiętała, co to znaczy ufać, a jednak z każdą chwilą skłaniała się ku tej niedorzecznej idei. Im dłużej patrzył jej w oczy, tym bardziej jego spojrzenie przeszywało głębie jej jestestwa, o którym istnieniu dawno zapomniała. Dalej nie wiedziała, kim jest ani co to wszystko oznacza, ale pojawiła się ta nieokreślona pewność. Pewność, że jeśli skoczy w dół, to nie spadnie. Kiwnęła lekko głową, nie spuszczając z niego wzroku. Nie mogła go oderwać od tych ślepi, które wytwarzały niezwykłą energię. Uniosła filiżankę po raz kolejny i złapała mały, gorący i jakże pyszny łyk. Płyn spłynął po jej języku, wlał się do gardła i niczym wodospad zleciał w dół. Zamknęła oczy, a jej ciało zalał niesamowity dreszcz. Poczuła wzmacniającą ją energię, siłę do życia. Trzymała splecione ręce wokół filiżanki z mocną kawą, a jej zapach zmieszany z wanilią dodawał ulgi, oddychanie nie było, aż tak bolesne, jak wcześniej. Złapała kolejny łyk, by poczuć przypływ siły, której tak bardzo jej brakowało.

— Dobrze, teraz mogę już iść.

— Nie. — złapała go za rękę.

— Nie martw się, jeszcze tu przyjdę, ale teraz czas cię uleczyć. Chcę, byś wyszła stąd odmieniona, zdrowa.

— Nie jestem chora.

Była zdziwiona tym, co mówił, nie rozumiała tego, ale chyba nie musiała.

— Już czas.

Uśmiechnął się do niej jeszcze raz, odwrócił i zniknął. Zupełnie rozpłynął się we mgle. Została tam sama, ale nie miało to trwać długo. To niepozorne miejsce było czymś więcej niż deptakiem pełnym lokali z kawą i kwiatami. Skrywało tajemnicę, która tej nocy miała pomóc Miriam przejść przez życie, odzyskać to, co straciła.