Bolimów 1915 - Stanisław Kaliński - ebook

Bolimów 1915 ebook

Stanisław Kaliński

4,8

Opis

Bitwa pod Bolimowem lub szerzej: Bitwa nad Rawką i Bzurą, toczona była od grudnia 1914 roku do lipca 1915 przez jednostki 9 armii niemieckiej przeciwko 1, 2 i 5 armiom rosyjskim. Celem bitwy było zdobycie Warszawy, a nadrzędnym celem niemieckiego naczelnego dowództwa zniszczenie wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim. Bitwę tę poprzez liczne analogie: pozycyjny charakter walk, działania minowe oraz użycie przez Niemców na wielką skalę gazów bojowych w trzech kolejnych atakach, można określić jako „Ypres frontu wschodniego”. W książce wykorzystano dotychczas niepublikowane materiały z archiwów niemieckich i rosyjskich oraz wiele niemieckich historii pułkowych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 340

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (4 oceny)
3
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pavi09

Dobrze spędzony czas

Książkę czytało się jednym tchem. Realia wojny oddane idealnie, w treści autor przekazał cały ogrom wiedzy, którą posiada. Miałam przyjemność poznać Pana Kalińskiego osobiście podczas brania udziału w badaniach wykopaliskowych pod Bolimowem - pasjonat z krwi i kości, o tamtych zdarzeniach wie chyba wszystko. Polecam książkę wszystkim miłośnikom historii.
00

Popularność




Wstęp

Wstęp

Boli­mów — Ypres frontu wschod­niego. W tym porów­na­niu nie ma żad­nej prze­sady. Podob­nie jak w Bel­gii, Niemcy nie byli w sta­nie prze­ła­mać roz­bu­do­wa­nych pozy­cji polo­wych. Nie­mal nie­prze­rwane linie rosyj­sko-nie­miec­kie bie­gły pomię­dzy Wisłą i Pilicą wzdłuż rzek Bzury i Rawki. Ataki gazowe pod Boli­mo­wem były pierw­szymi tego rodzaju na fron­cie wschod­nim w woj­nie lat 1914–1918.

„Niech nikt nie mówi, że pol­ski kra­jo­braz jest mono­tonny. Ten, kto go zna, rozu­mie, że czę­sto tęskni się do jego cichej, pro­stej suro­wo­ści. Koło Boli­mowa, przy całej swo­jej pro­sto­cie poru­sza on serce. Na zachod­nim brzegu Rawki, gdzie roz­cią­gają się łąki, leży mia­steczko, nad któ­rym góruje jasny, piękny kośció­łek. Zna go każdy, kto go choć raz widział. I każ­demu przy­po­mina on o sto­ją­cym gdzieś w ojczyź­nie domu Bożym. Stare drzewa wokół małego cmen­ta­rza, póź­niej przy­gar­bione domy, mały rynek, trzy, cztery uliczki — to jest Boli­mów”1. Nie, to nie cytat z Baede­kera z począt­ków wieku. Słowa te napi­sał nie­miecki ofi­cer o nazwi­sku Wen­n­rich, słu­żący w 21 Rezer­wo­wym Bata­lio­nie Strzel­ców.

O Boli­mo­wie usły­szała cała ówcze­sna Europa, a nawet Ame­ryka; nazwa wsi Boli­mów powra­cała w nagłów­kach ówcze­snych gazet. To wła­śnie tutaj żoł­nie­rze rosyj­skich 1, 2 i 5 Armii dziel­nie sta­wiali czoła jed­nost­kom 9 Armii Nie­miec­kiej, dosko­nale wypo­sa­żo­nej w naj­no­wo­cze­śniej­szą ówcze­śnie arty­le­rię. Żoł­nie­rze rosyj­scy dosłow­nie wła­snymi cia­łami bro­nili Niem­com dostępu do znaj­du­ją­cej się o 60 kilo­me­trów War­szawy. Doko­na­nie wyłomu w pozy­cjach nie­przy­ja­ciela, umoż­li­wia­ją­cego prze­rwa­nie frontu, roz­cią­ga­ją­cego się wzdłuż rzek Rawki i Bzury, pozo­sta­wało dla obu stron nie­wy­ko­nalne. Wie­lo­krotne ataki na roz­bu­do­wane pozy­cje polowe, pona­wiane dzień po dniu przez 9 Armię Nie­miecką, naj­pierw pod dowódz­twem Augu­sta von Mac­ken­sena, a od 28 kwiet­nia 1915 roku dowo­dzoną przez księ­cia Leopolda Bawar­skiego, pro­wa­dziły jedy­nie do nie­wiel­kich korekt linii frontu i ogrom­nych strat po obu stro­nach. Dzia­ła­nia wojenne w rejo­nie Boli­mowa były naj­in­ten­syw­niej­szymi na całym odcinku frontu, na któ­rym ope­ro­wała 9 Armia Nie­miecka.

Front pod Boli­mo­wem miał duże zna­cze­nie dla nie­miec­kiego dowódz­twa, o czym świad­czyły wizyty cesa­rza Wil­helma II w lutym i czerwcu 1915 roku, jak i skie­ro­wa­nie do walki 36 Pułku Pio­nie­rów, mają­cego prze­pro­wa­dzić na rosyj­skie pozy­cje ataki chlo­rem. Do maja 1915 roku, kiedy wyko­nano pierw­szy atak gazowy nad Bzurą i Rawką, obie strony były już mocno wyczer­pane, a duża część puł­ków 9 Armii Nie­miec­kiej została prze­nie­siona na inne teatry dzia­łań. Podob­nie stop­niała obsada linii rosyj­skich. Wojna pozy­cyjna nie wyma­gała zaan­ga­żo­wa­nia dużych sił. Dla dowódz­twa nie­miec­kiego gaz wyda­wał się bro­nią, która mogła zmie­nić bez­na­dziejną sytu­ację i otwo­rzyć naj­krót­szą drogę do War­szawy. Gaz jako nowy śro­dek walki prze­szedł swój chrzest bojowy pod Ypres, co nastą­piło 22 kwiet­nia 1915 roku. Może zasta­no­wić fakt, dla­czego armia rosyj­ska nie była przy­go­to­wana do obrony przed gazami, bio­rąc pod uwagę, iż tuż po Ypres kraje Ententy dosko­nale wie­działy, jakiego gazu użyto i w jaki spo­sób można się przed nim bro­nić.

W oko­li­cach Boli­mowa zna­la­zły się w lecie 1915 roku sławy nie­miec­kiej nauki: Fritz Haber, Otto Hahn, Erwin Made­lung, Gustav Hertz — naukowcy, któ­rzy zain­au­gu­ro­wali walkę che­miczną na fron­cie zachod­nim. Mimo pew­nego powo­dze­nia ata­ków wyko­na­nych za pomocą chloru, to nie jego uży­cie było czyn­ni­kiem decy­du­ją­cym o zwy­cię­stwie wojsk nie­miec­kich w Kró­le­stwie Pol­skim.

Bitwa pod Boli­mo­wem nie była tylko star­ciem żoł­nie­rzy w róż­nych mun­du­rach, zie­leni feld­grau prze­ciw brą­zo­wym rosyj­skim płasz­czom. Należy bitwę roz­pa­try­wać rów­nież jako star­cie dwóch róż­nych sys­te­mów świa­to­po­glą­do­wych i reli­gij­nych i bar­dzo odmien­nych spo­łe­czeństw. Wyra­zem tej odmien­no­ści było choćby budo­wa­nie na tyłach przez rosyj­skich sape­rów typo­wych bani — łaźni, nie­odzow­nego ele­mentu życia w Rosji, prze­nie­sio­nego w realia wojny oko­po­wej. Do oko­pów Rosja­nie zabie­rali też har­mo­nie czy har­mo­nijki ustne. W oko­pach rano wzdłuż całego frontu parzyli her­batę.

Wszystko to two­rzyło w pew­nych momen­tach cie­kawą sytu­ację w wymia­rze czy­sto ludz­kim. Spro­wa­dze­nie zagad­nie­nia do zale­d­wie star­cia dwóch nacji — Niem­ców i Rosjan — byłoby jed­nak zbyt dużym uprosz­cze­niem. W armii zarówno nie­miec­kiej, jak i rosyj­skiej znaj­do­wali się kato­licy, w tym Polacy, kato­li­kiem był rów­nież drugi dowódca 9 Armii — książę Leopold Bawar­ski. W armii car­skiej zna­leź­li­by­śmy jesz­cze muzuł­ma­nów oraz przed­sta­wi­cieli innych wie­rzeń i nacji z azja­tyc­kich regio­nów impe­rium.

Zatrzy­majmy się przez chwilę nad ogól­nym zary­sem rekru­ta­cji do armii obu wal­czą­cych stron.

W armii rosyj­skiej od 1874 roku służba czynna trwała 3 lata. W tym wła­śnie roku weszła w życie ustawa o powin­no­ści woj­sko­wej. Począt­kowo służba woj­skowa trwała 5 lat, potem skró­cono ją do trzech. Warto zauwa­żyć, że do roku 1834 dłu­gość służby czyn­nej w armii rosyj­skiej wyno­siła 25 lat, potem skró­cono ją do 20 lat. Dopiero rząd cara Alek­san­dra II roz­po­czął pro­ces reor­ga­ni­za­cji woj­ska. Woj­sko prze­stało być izo­lo­wane od spo­łe­czeń­stwa. 25 lat służby powo­do­wało, iż rodzina tra­ciła kon­takt z jej człon­kiem. Powin­ność woj­skowa obej­mo­wała męż­czyzn pomię­dzy 21 a 43 rokiem życia. Po zakoń­cze­niu trzy­let­niej służby czyn­nej żoł­nierz był prze­no­szony do rezerwy na okres 15 lat. Po okre­sie prze­by­wa­nia w rezer­wie, pod­dany cara tra­fiał w razie mobi­li­za­cji do pospo­li­tego rusze­nia (mię­dzy 39 a 43 rokiem życia)2.

Armia rosyj­ska była głów­nie armią chłop­ską (75% żoł­nie­rzy) z odno­to­wa­nym w roku 1911 ponad 40-pro­cen­to­wym odset­kiem nie­pi­śmien­nych. We wszyst­kich trzech armiach rosyj­skich wal­czą­cych wzdłuż Rawki i Bzury wal­czyli żoł­nie­rze rekru­to­wani w War­szaw­skim Okręgu Woj­sko­wym. Okręg ten obej­mo­wał swoim zasię­giem wszyst­kie guber­nie Kró­le­stwa Pol­skiego oprócz guberni Suwal­skiej. W war­szaw­skim okręgu sta­cjo­no­wali żoł­nie­rze z VI Kor­pusu nale­żą­cego do 2 Armii, XXIII Kor­pusu nale­żą­cego do 5 Armii i XIX Kor­pusu z 1 Armii3. Armia rosyj­ska, kom­ple­tu­jąc dany pułk, przyj­mo­wała, iż 3/4 pułku będą sta­no­wili Rosja­nie, a 1/4 inne naro­do­wo­ści. Dla przy­kładu dr Leszek Madej w swoim opra­co­wa­niu doty­czą­cym rosyj­skiego gar­ni­zonu w Czę­sto­cho­wie podał skład naro­do­wo­ściowy sta­cjo­nu­ją­cego tam pod koniec XIX wieku 7 pułku pie­choty: 77,55% Rosjan, 0,15% Pola­ków, 9,32% Litwi­nów, 1,32% Finów, 4,11% Tata­rów, 7,56% Żydów4. Jak widać, Cesar­stwo Rosyj­skie sto­so­wało tę samą metodę rekru­ta­cji i dys­try­bu­cji róż­nych nacji z dala od wła­snych domów w obrę­bie całego impe­rium. Ogó­łem w armii rosyj­skiej wg naro­do­wo­ści w przeded­niu wojny słu­żyło 75% Rosjan, Ukra­iń­ców i Bia­ło­ru­si­nów, 7% Pola­ków, 1% Litwi­nów, a pozo­stałe 10% miały sta­no­wić inne naro­do­wo­ści5. Co cie­kawe, o ile udział Pola­ków w jed­nost­kach War­szaw­skiego Okręgu Woj­sko­wego można okre­ślić jako sym­bo­liczny do momentu wybu­chu wojny, to w momen­cie ogło­sze­nia mobi­li­za­cji, zgod­nie z rosyj­skimi wytycz­nymi doty­czą­cymi rekru­ta­cji, powo­łano natych­miast pod broń rezer­wi­stów zamiesz­ku­ją­cych Kró­le­stwo Pol­skie. Liczeb­ność wojsk War­szaw­skiego Okręgu Woj­sko­wego wzro­sła sza­cun­kowo z dotych­cza­so­wych 240–250 tysięcy do około 500 tysięcy. Nie­stety, obecny stan wie­dzy na temat mobi­li­za­cji wojsk rosyj­skich nie pozwala na poda­nie spraw­dzo­nej liczby opi­su­ją­cej, ilu Pola­ków słu­żyło w rosyj­skich mun­du­rach.

Pod koniec XIX wieku w armii car­skiej słu­żyło 12% lud­no­ści Kró­le­stwa Pol­skiego. Dla przy­kładu w War­szaw­skim Okręgu Woj­sko­wym w roku 1868 z 10 927 pozy­ska­nych rekru­tów wcie­lono do wojsk War­szaw­skiego Okręgu 1202, czyli 11%6. Można zało­żyć, iż była to kon­se­kwen­cja powsta­nia stycz­nio­wego. Pol­skiego rekruta roz­sie­wano po całym tery­to­rium Rosji w celu zmniej­sze­nia ryzyka wybu­chu kolej­nego powsta­nia.

Pewne jest, że Polacy słu­żący w armii rosyj­skiej rów­nież wal­czyli nad Rawką i Bzurą; nie­stety, ich nazwi­ska nie zacho­wały się na cmen­ta­rzach wiel­kiej wojny w rejo­nie, któ­rego doty­czy niniej­sza publi­ka­cja. Wyni­kało to głów­nie z uży­cia nie­trwa­łego mate­riału do ozna­cze­nia mogił żoł­nie­rzy rosyj­skich — drew­nia­nych krzyży.

Wspo­mnie­nie o naszych roda­kach w armii rosyj­skiej możemy zna­leźć na kar­tach pamięt­nika gen. Józefa Dowbór-Muśnic­kiego, który w bitwie nad Rawką i Bzurą dowo­dził 14 Puł­kiem Strzel­ców Sybe­ryj­skich. Gene­rał pisał: „Mia­łem wśród mych oddzia­łów jedną kom­pa­nię Estoń­czy­ków oraz dwie kom­panje Łoty­szów, kil­ku­na­stu Pola­ków i jed­nego Żydka”7. Powyż­szy cytat potwier­dza tylko, iż w puł­kach rosyj­skich słu­żyło o wiele mniej Pola­ków niż Rosjan czy innych nacji.

Polacy słu­żyli rów­nież w jed­nost­kach 9 Armii Nie­miec­kiej w puł­kach rekru­to­wa­nych z Pomo­rza, Ślą­ska, Wiel­ko­pol­ski, Mazur. Wśród żoł­nie­rzy kor­pusu Land­sturmu „Poznań” (kor­pus pospo­li­tego rusze­nia), zaj­mu­ją­cego pozy­cje naj­pierw w Ino­wło­dzu, a następ­nie nad Bzurą, znaj­do­wało się wielu Pola­ków z Wiel­ko­pol­ski. Kazi­mierz Jusz­czak — żoł­nierz bata­lionu Land­sturmu „Sam­ter” (Sza­mo­tuły), wcho­dzą­cego w skład Kor­pusu „Poznań”, tak opi­sy­wał moment mobi­li­za­cji: „Dnia 6 sierp­nia 1914 roku rano, o godzi­nie 8-mej, wyje­cha­łem z Wro­nek w towa­rzy­stwie pp. Busz­kie­wi­cza Jana, Kit­zmanna Ludwika, Kaziń­skiego Pawła, Stra­szew­skich Mak­sy­mil­jana, Anto­niego i Juliana, Jan­ko­wiaka Szcze­pana, Budy Michała z Wró­blewa oraz prze­szło 600 Pola­ków z oko­licy Wro­nek, w wieku 41–45 lat, nale­żą­cych do pospo­li­tego rusze­nia. […] O 6-tej wie­czo­rem wyje­cha­li­śmy z Sza­mo­tuł spe­cjal­nym pocią­giem do Pozna­nia, gdzie sta­nę­li­śmy o 8-mej wie­czo­rem na głów­nym dworcu, skąd ruszy­li­śmy do koszar 6 pułku pie­choty w Jeży­cach. […] [Dnia następ­nego] punk­tu­al­nie o 9-tej rano cały już batal­jon pod nazwą «Bata­lion sza­mo­tul­skiego pospo­li­tego rusze­nia Sza­mo­tuły», pod dowódz­twem pod­puł­kow­nika Schlut­tera, skła­da­jący się z 1005 ludzi, stał sfor­mo­wany i podzie­lony na cztery kom­panje”8.

Pol­sko brzmiące nazwi­ska poja­wiają się w dużej licz­bie na listach strat nie­miec­kich puł­ków, wywo­dzą­cych się z XVII Zachod­nio­pru­skiego Kor­pusu, mają­cego sie­dzibę w Gdań­sku. Mowa tu o 128, 129, 175 puł­kach pie­choty oraz o 5 pułku gre­na­die­rów, następ­nie o II Kor­pu­sie rekru­tu­ją­cym się z Pomo­rza z sie­dzibą w Kró­lewcu czy XX Kor­pu­sie z sie­dzibą w Olsz­ty­nie.

Polacy rekru­to­wani do armii nie­miec­kiej byli roz­pra­szani w puł­kach i poszcze­gól­nych kom­pa­niach, w nie­wiel­kich liczeb­nie gru­pach. Sza­cuje się, że w armii nie­miec­kiej słu­żyło około 40% żoł­nie­rzy pol­skiego pocho­dze­nia. W książce pt. Zarys histo­rii Pol­ski pod redak­cją Janu­sza Tazbira podano liczbę 3,4 mln Pola­ków słu­żą­cych w armiach zabor­czych w ciągu wojny, z czego 1,2 mln w armii rosyj­skiej, 1,4 mln w armii austriac­kiej i 800 tysięcy w armii nie­miec­kiej. Wyli­cze­nie te nawet jeśli tylko sza­cun­kowe, nie pozwa­lają zakła­dać, że na naszych zie­miach wal­czyli wyłącz­nie rodo­wici Niemcy, Austriacy i Rosja­nie, a więc nacje obce, będące przez lata naszymi oku­pan­tami.

Rekru­ta­cja do armii Cesar­stwa Nie­miec­kiego odby­wała się w opar­ciu o okręgi kor­pusu (tzw. korps­be­zirk). Okręgi odpo­wia­dały tery­to­rial­nie albo pro­win­cjom ówcze­snych Nie­miec, albo na okręg skła­dały się czę­ści tery­to­riów dwóch sąsia­du­ją­cych pro­win­cji. Co inte­re­su­jące w kon­tek­ście służby Pola­ków w armii nie­miec­kiej — rekru­ta­cja do kor­pusu z Pozna­nia (Wiel­kiego Księ­stwa Poznań­skiego), czyli okręgu V Kor­pusu, odby­wała się także w opar­ciu o rekruta z innych okrę­gów. Jak to okre­ślił Janusz Dłuż­nia­kie­wicz, autor opra­co­wa­nia o armii nie­miec­kiej z 1916 roku, doty­czyło to rów­nież Alza­cji i Lota­ryn­gii i działo się tak „ze wzglę­dów wewnętrz­no­po­li­tycz­nych”9. W zamy­śle władz nie­miec­kich cho­dziło o roz­wod­nie­nie liczby Pola­ków czy Alzat­czy­ków w licz­bie rekru­tów danego kor­pusu. Pomysł ten był więc czę­ściowo podobny do spo­sobu rekru­ta­cji w armii car­skiej, ale nie anga­żo­wał ogrom­nych sił i środ­ków do prze­su­wa­nia rekru­tów w skali całego kraju. Służba woj­skowa w armii nie­miec­kiej trwała 2 lata (pomię­dzy 20 a 22 rokiem życia). Następ­nie żoł­nierz prze­no­szony był do rezerwy (22–27 rok życia). Po zakoń­cze­niu 27 roku życia w razie mobi­li­za­cji tra­fiał do for­ma­cji obrony kra­jo­wej, czyli Lan­dwehry. Starsi i młodsi (17–20 lat oraz 39–45 lat) tra­fiali w razie mobi­li­za­cji do pospo­li­tego rusze­nia (Land­sturm). Sam Land­sturm miał 2 kate­go­rie wie­kowe: Land­sturm I (17–20 lat) oraz Land­sturm II (39–45 lat).

Pułk pie­choty armii nie­miec­kiej liczył 3389 ludzi, skła­dał się z 3 bata­lio­nów liczą­cych po 1080 ludzi, w każ­dym 4 kom­pa­nie po 270 ludzi10. Pułk pie­choty armii rosyj­skiej liczył 4131 ludzi, skła­dał się z 4 bata­lio­nów po 978 ludzi, każdy po 4 kom­pa­nie liczące 244 ludzi11.

Duże róż­nice mię­dzy prze­ciw­ni­kami widoczne były w wyszko­le­niu żoł­nie­rzy z uwagi na liczbę ludzi piśmien­nych i mają­cych choćby ele­men­tarne wykształ­ce­nie. Łatwiej było wyszko­lić osobę potra­fiącą czy­tać, niż nie­pi­śmien­nego rosyj­skiego chłopa. Cho­dziło choćby o moż­li­wo­ści prze­czy­ta­nia wszel­kiego typu doku­men­tów, od regu­la­mi­nów i instruk­cji zaczy­na­jąc, na obsłu­dze skom­pli­ko­wa­nego sprzętu woj­sko­wego koń­cząc. O ile w pierw­szych dniach wojny róż­nice nie były aż tak widoczne, to już po jej roz­po­czę­ciu róż­nica była dość dra­styczna. W warun­kach wojen­nych, kiedy do armii wcią­gano kolejne rocz­niki rezer­wi­stów, na pełne szko­le­nie lub doszka­la­nie po pro­stu nie było czasu. W armii rosyj­skiej dał się natych­miast zauwa­żyć ogromny brak kadr ofi­cer­skich. Pisał o tym gen.

Józef Dowbor-Muśnicki, któ­rego wspo­mnie­nia zostaną przy­to­czone w roz­dziale pierw­szym. Wynika to rów­nież z tre­ści rosyj­skich doku­men­tów archi­wal­nych. Na podobne braki w armii nie­miec­kiej, sto­ją­cej nad Rawką, zwró­cił rów­nież uwagę książę Leopold Bawar­ski. Będzie o tym jesz­cze mowa w dal­szej czę­ści książki. Pośród puł­ków nie­miec­kich wal­czą­cych nad Rawką i Bzurą, około 1/3 sta­no­wiły pułki rezer­wowe i to one przy­jęły na sie­bie naj­więk­szy cię­żar dzia­łań w rejo­nie Boli­mowa. Po stro­nie rosyj­skiej pułki rezer­wowe sta­no­wiły około 1/4, a naj­więk­szy cię­żar dzia­łań ponio­sły głów­nie pułki strzel­ców sybe­ryj­skich, w następ­nej kolej­no­ści pułki pierw­szego i dru­giego powo-łania.

Broń strze­lecka ręczna i maszy­nowa obu stron miała podobne para­me­try. Główna róż­nica pomię­dzy obiema armiami prze­ja­wiała się w tech­nice pola walki i nie­miec­kiej prze­wa­dze w arty­le­rii cięż­kiej. Wiele przy­kła­dów wyko­rzy­sta­nia tej prze­wagi zna­la­zło się na kar­tach niniej­szej książki.

Poprzez ana­lo­gię do Ypres, bitwa pod Boli­mo­wem jest cza­sem bar­dziej znana miło­śni­kom histo­rii w zachod­niej czę­ści Europy, niż u nas w Pol­sce. Zachodni histo­rycy wyma­wiają nazwę Boli­mów zaraz po Neuve Cha­pelle, Ypres czy Ver­dun.

Pierw­sza moja książka na temat bitwy pod Boli­mo­wem, wydana w roku 2010 przez wydaw­nic­two Fort, była wła­ści­wie wstę­pem do roz­po­czę­cia szer­szych badań nad bitwą. Książka ta porząd­ko­wała pewne fakty, oba­lała mity, któ­rymi obro­sły ataki gazowe, a mnie dawała satys­fak­cję, wyni­ka­jącą z uchro­nie­nia od zapo­mnie­nia kawałka histo­rii. Niniej­szą książkę należy trak­to­wać jako wyda­nie dru­gie roz­sze­rzone i uzu­peł­nione.

Nie da się opo­wie­dzieć histo­rii bitwy pod Boli­mo­wem w ode­rwa­niu od tła, jakim były dzia­ła­nia 9 Armii Nie­miec­kiej wzdłuż Rawki i Bzury, z uwagi na ich wza­jemne powią­za­nie. Dla­tego mimo tytułu suge­ru­ją­cego zawę­że­nie tematu do Boli­mowa, leżą­cego w cen­trum frontu 9 Armii, pozwo­li­łem sobie przed­sta­wić obszer­niej rów­nież cie­kaw­sze dzia­ła­nia na skrzy­dłach.

Dzięki otwar­ciu archi­wów rosyj­skich i pomocy pana Post­ni­kova — potomka ofi­cera słu­żą­cego w 98 juriew­skim pułku pie­choty — udało mi się dotrzeć do wielu fascy­nu­ją­cych doku­men­tów archi­wal­nych, za co bar­dzo dzię­kuję. Doku­menty te wzbo­ga­ciły niniej­szą pozy­cję, jak i wie­dzę na temat bitwy nad Rawką i Bzurą. Doku­menty te są jesz­cze cen­niej­sze z uwagi na fakt, iż nie­miec­kie histo­rie puł­kowe prak­tycz­nie nie zawie­rają żad­nych infor­ma­cji na temat rosyj­skich puł­ków sto­ją­cych w prze­ciw­le­głych oko­pach. Jest to tym bar­dziej nie­zro­zu­miałe, że obie strony pozy­ski­wały wza­jem­nie jeń­ców, wła­śnie dla spraw­dze­nia, z jaką jed­nostką prze­ciw­nika miały do czy­nie­nia. Na kil­ka­dzie­siąt tego typu wydaw­nictw, które mia­łem w ręku, wzmianki na temat strony rosyj­skiej zawie­rały… cztery. Wielką pomocą oka­zały się rów­nież uzy­skane z Bawar­skiego Taj­nego Archi­wum pamięt­niki księ­cia Leopolda Bawar­skiego oraz doku­menty zwią­zane z woj­skami wir­tem­ber­skimi z archi­wum w Stut­t­gar­cie. Nie­stety, próba dotar­cia do najbar­dziej inte­re­su­ją­cych archi­wów doty­czą­cych dzia­łań XVII Kor­pusu, 49 Dywi­zji Rezer­wo­wej i przede wszyst­kim 36 pułku pio­nie­rów skoń­czyła się fia­skiem. Doku­menty te spło­nęły pod­czas II wojny świa­to­wej w trak­cie bom­bar­do­wań Pocz­damu, nie docze­kaw­szy się opra­co­wa­nia.

Ostat­nie słowo jeśli cho­dzi o bitwę pod Boli­mo­wem na­dal nie zostało powie­dziane. Mam świa­do­mość, iż w archi­wach rosyj­skich pozo­stają jesz­cze setki metrów sze­ścien­nych doku­men­tów do zba­da­nia, a w niniej­szej pracy udało mi się przy­to­czyć zale­d­wie pro­mil tego, co skry­wają.

W chwili, gdy piszę te słowa (4 sierp­nia 2014), od ponad mie­siąca trwa pro­jekt naukowy pod patro­na­tem Insty­tutu Arche­olo­gii i Etno­lo­gii PAN w War­sza­wie pt. „Arche­olo­giczne przy­wra­ca­nie pamięci o wiel­kiej woj­nie. Mate­rialne pozo­sta­ło­ści życia i śmierci w oko­pach na fron­cie wschod­nim oraz stan prze­mian kra­jo­brazu pobi­tew­nego w rejo­nie Rawki i Bzury (1914–2014)”. Pro­jekt, któ­rego kie­row­ni­kiem jest dr Anna Zalew­ska, jest finan­so­wany przez Naro­dowe Cen­trum Nauki i zakoń­czy się w 2018 roku. W ramach pro­jektu obok nie­in­wa­zyj­nych i inwa­zyj­nych badań arche­olo­gicz­nych zostaną pod­jęte próby dotar­cia do kolej­nych archi­wa­liów rosyj­skich i nie­miec­kich. Spo­dzie­wam się, że dzięki pro­jektowi, który nie ma pre­ce­densu w dotych­cza­so­wych kie­run­kach dzia­łań pol­skiej nauki i arche­olo­gii, będziemy o bitwie i ludziach bio­rą­cych w niej udział wie­dzieć dużo wię­cej niż do tej pory.

W całej niniej­szej książce będą poja­wiały się odnie­sie­nia do map Karte des Westli­chen Rus­slands wyda­nych w 1915 roku jako naj­bar­dziej aktu­al­nych w sto­sunku do okresu, w któ­rym pro­wa­dzone były dzia­ła­nia nad Rawką i Bzurą. Nazwy miej­sco­wo­ści celowo zapi­sane są pisow­nią wystę­pu­jącą na ww. mapach. W przy­to­czo­nych tek­stach rosyj­skich, w któ­rych zasto­so­wano dato­wa­nie wg kalen­da­rza juliań­skiego, w nawia­sach poda­łem datę wg kalen­da­rza gre­go­riań­skiego. Zapra­szam do lek­tury.

Paź­dzier­nik–gru­dzień 1914. Pre­lu­dium wojny pozy­cyj­nej

Paź­dzier­nik–gru­dzień 1914. Pre­lu­dium wojny pozy­cyj­nej

Bitwa pod Boli­mo­wem, a sze­rzej bitwa nad Rawką i Bzurą, zwana też „bitwą czte­rech rzek”, trwała od dru­giej połowy grud­nia 1914 do połowy lipca 1915 roku. Przy­czyn bitwy pod Boli­mo­wem należy szu­kać jesz­cze w dzia­ła­niach wojen­nych pro­wa­dzo­nych w Kró­le­stwie Pol­skim w paź­dzier­niku 1914 roku, gdy zgod­nie z pla­nem Hin­den­burga 9 Armia Nie­miecka wkro­czyła na zie­mie pol­skie znaj­du­jące się pod rosyj­skim zabo­rem.

Począt­kowo nie­miecki plan wojny prze­wi­dy­wał poko­na­nie wojsk fran­cu­skich przy jed­no­cze­snym zabez­pie­cze­niu obrony Prus Wschod­nich. Rosja­nie z kolei zobo­wią­zani soju­szem z Fran­cją roz­wa­żali dwa kie­runki ataku: na Prusy Wschod­nie, lub z tere­nów ziem pol­skich znaj­du­ją­cych się pod zabo­rami w stronę Ber­lina. Plany mocarstw roz­mi­nęły się jed­nak z rze­czy­wi­sto­ścią. Nie­miec­kie postępy we Fran­cji zatrzy­mane zostały w bitwie nad Marną, a rosyj­skie ude­rze­nie na Prusy Wschod­nie skoń­czyło się dotkliwą porażką i znisz­cze­niem rosyj­skich armii. Nie­miec­kie Naczelne Dowódz­two posta­no­wiło wyko­rzy­stać chwi­lowe ogo­ło­ce­nie z rosyj­skich wojsk obszaru pomię­dzy ujściem Bugu i Sanu do Wisły. Woj­ska rosyj­skie były zajęte na pół­nocy obroną przed Niem­cami, a na połu­dniu natar­ciami na woj­ska austro-węgier­skie w Gali­cji na Lwów i w stronę Kra­kowa. W ten spo­sób naro­dziła się kon­cep­cja wspól­nego natar­cia nie­miecko-austriac­kiego, zwa­nego póź­niej ope­ra­cją war­szaw­sko-dębliń­ską. Natar­cie miało odcią­żyć woj­ska austriac­kie w Gali­cji. Począt­kowa kon­cep­cja Naczel­nego Dowódz­twa wzmoc­nie­nia Austria­ków dwoma kor­pu­sami ewo­lu­owała w obli­czu dużych strat austriac­kich. W celu pomocy sojusz­ni­kowi Niemcy zamie­rzali utwo­rzyć nową armię. Z czę­ści sił dotych­cza­so­wej 8 Armii Hin­den­burga została utwo­rzona 9 Armia Nie­miecka. Jej dowódz­two rów­nież objął Hin­den­burg, nato­miast dowódz­two 8 Armii powie­rzono gen. von Schu­ber­towi12. 9 Armia Nie­miecka została skon­cen­tro­wana na pół­noc od Kra­kowa i 28 wrze­śnia była już gotowa do dzia­łań zaczep­nych13. Armia ta, do któ­rej nale­żała Grupa Mac­ken­sena, skła­dała się z pię­ciu kor­pu­sów: XI, XVII, XX, Rezer­wo­wego Kor­pusu Gwar­dii, Kor­pusu Lan­dwehry oraz 8 Dywi­zji Kawa­le­rii14. Dodat­kowo armię wzmoc­niono jesz­cze kor­pu­sem ślą­skiej Lan­dwehry Woyr­scha i kor­pu­sem From­mela15. Grupa Mac­ken­sena, dowo­dzą­cego XVII Kor­pu­sem, skła­dała się z pię­ciu i pół dywi­zji pie­choty oraz dwóch dywi­zji kawa­le­rii. 1 Armia Austriacka pod dowódz­twem gen. Dan­kla miała nacie­rać w skła­dzie 3 kor­pu­sów. Rosyj­skie Naczelne Dowódz­two (Stawka) zorien­to­wało się, iż kon­cen­tra­cja jed­no­stek nie­miec­kich musi ozna­czać przy­go­to­wa­nie do ude­rze­nia na odci­nek środ­ko­wej Wisły i roz­po­częła wzmac­nia­nie swo­ich wojsk w rejo­nie War­szawy i Dęblina. Zda­niem gen. Hof­f­manna, wielki książę Miko­łaj Miko­łajewicz, wódz naczelny rosyj­skich armii, posta­no­wił roz­pra­wić się naj­pierw z jed­nost­kami 9 Armii pod War­szawą, a następ­nie wró­cić do walk z Austria­kami. W tym celu 14 kor­pu­sów wal­czą­cych z woj­skami austro-węgier­skimi na połu­dniu zaczęto prze­rzu­cać na linię War­szawa–Modlin16. Zada­niem 9 Armii było opa­no­wa­nie prze­praw na Wiśle i atak na pół­nocne skrzy­dło rosyj­skiego frontu w Mało­pol­sce. Po stro­nie rosyj­skiej w rejo­nie War­szawy znaj­do­wał się XXVII Kor­pus wzmoc­niony 2 dywi­zjami kawa­le­rii, a w Dębli­nie załoga twier­dzy i nad Nidą Kor­pus Kawa­le­rii gen. Nowi­kowa. Ofen­sywa nie­miecka prze­bie­gała począt­kowo pomyśl­nie, ponie­waż na tere­nie natar­cia znaj­do­wało się tylko kilka dywi­zji kawa­le­rii, ale Austriacy nacie­ra­jący na pra­wym skrzy­dle Niem­ców już od początku ope­ra­cji napo­ty­kali na trud­no­ści. Wydzie­lony oddział gen. Desala został zdzie­siąt­ko­wany pod Opa­to­wem, a tysiące żoł­nie­rzy austriac­kich poma­sze­ro­wało do rosyj­skiej nie­woli17.

Do 8 paź­dzier­nika lewe skrzy­dło 9 Armii dotarło do linii Zgierz–Łódź, mimo prób powstrzy­ma­nia przez 4 Armię Rosyj­ską. Hin­den­bur­gowi nie udało się jed­nak zagro­zić woj­skom rosyj­skim w Mało­pol­sce. Siły, któ­rymi roz­po­rzą­dzał Hin­den­burg, były wie­lo­krot­nie mniej liczne — 200 tysięcy do 600 tysięcy Rosjan, z któ­rych 450 tysięcy stało za osłoną, jaką dawała Wisła18. Dzia­ła­nia Hin­den­burga cecho­wała abso­lutna ela­stycz­ność i umie­jęt­ność dosto­so­wa­nia planu do zmie­nia­ją­cych się warun­ków. Z braku moż­li­wo­ści natar­cia na Mało­pol­skę, Hin­den­burg skie­ro­wał ude­rze­nie 9 Armii na War­szawę, mając nadzieję na zablo­ko­wa­nie prze­praw przez Wisłę. Była to decy­zja o tyle nie­szczę­śliwa, że Hin­den­burg nie znał wiel­ko­ści sił, z któ­rymi miał się zmie­rzyć. Oczy­wi­ście dowódz­two nie­miec­kie było świa­dome prze­miesz­cza­nia się wojsk rosyj­skich na pół­noc, jak pisał gen. Hof­f­mann: „zauwa­ży­li­śmy tylko, że sta­cje radio­te­le­gra­ficzne kor­pu­sów rosyj­skich zgła­szały swe miej­sca postoju coraz to dalej, z czego wno­si­li­śmy, że znaczne siły rosyj­skie prze­su­wają się za Wisłą ku pół­nocy”, lecz gen. Luden­dorff w tym cza­sie miał infor­ma­cje o 60 tysią­cach cho­rych i ran­nych żoł­nier­zach rosyj­skich prze­by­wa­ją­cych w War­sza­wie po wal­kach w Pru­sach Wschod­nich19.

Bitwa pod War­szawą, w którą uwi­kłana była grupa Mac­ken­sena, trwała od 9 do 17 paź­dzier­nika. Naprze­ciwko wojsk Mac­ken­sena stały 2 i ele­menty 5 Armii Rosyj­skiej, które roz­po­częły nie­udaną prze­prawę pod Górą Kal­wa­rią. Nie­udaną, gdyż w dys­po­zy­cji armii nie było mate­riału do budowy mostów. Gdy sape­rzy most posta­wili, oka­zało się, że wła­ści­wie już jest nie­po­trzebny, bo Niemcy prze­szli do ener­gicz­nego natar­cia, w wyniku któ­rego 2 Armia musiała zacząć cofać się pod osłonę prze­sta­rza­łych już wtedy war­szaw­skich for­tów. 5 Armia wró­ciła na drugą stronę Wisły… nisz­cząc dopiero co zbu­do­wany most, by unie­moż­li­wić przej­ście Niem­com20. 2 Armia prze­szła do natar­cia 13 paź­dzier­nika, wzmoc­niona nowymi jed­nost­kami. Prze­ciwko gru­pie Mac­ken­sena ruszyły: XXVI Kor­pus, Kor­pus Kawa­le­rii Nowi­kowa, II Sybe­ryj­ski Kor­pus Strzel­ców, IV i I liniowe, I Sybe­ryj­ski Kor­pus Strzel­ców, a naprze­ciw nie­miec­kiego XX Kor­pusu ruszył XIX Kor­pus21.

Bitwa pod War­szawą w dniach 14–17 paź­dzier­nika, na linii od Bło­nia do Pia­seczna, wyczer­py­wała oby­dwie strony. Hin­den­burg nie tylko nie otrzy­mał posił­ków, na któ­rych ścią­gnię­cie z Prus Wschod­nich liczył, ale wspar­cia odmó­wili rów­nież Austriacy. Con­rad von Hötzendorf, dowódca austriac­kiego sztabu gene­ral­nego, kate­go­rycz­nie odmó­wił „mie­sza­nia wojsk”22. Austriacy zgo­dzili się jedy­nie na prze­nie­sie­nie wojsk nie­miec­kich spod Dęblina na zachód, wsku­tek czego Rosja­nie, wcho­dzący w lukę pozo­sta­wioną po jed­nost­kach nie­miec­kich, zde­rzyli się z woj­skami austriac­kimi, które w rezul­ta­cie kil­ku­dnio­wych walk ode­pchnęli od Dęblina. Z uwagi na moż­li­wość oskrzy­dle­nia z rejonu Modlina i brak moż­li­wo­ści wywal­cze­nia powo­dze­nia z prze­wa­ża­ją­cymi siłami Rosjan, Hin­den­burg zde­cy­do­wał o wyco­fa­niu 9 Armii spod War­szawy. Odskok od nie­przy­ja­ciela wyko­nano 19 paź­dzier­nika23. Tego dnia z rejonu War­szawy wyszło rosyj­skie ude­rze­nie dwu­na­stu i pół dywi­zji pie­choty oraz pię­ciu dywi­zji kawa­le­rii. Grupa Mac­ken­sena uchy­liła się jed­nak od wal­nej bitwy z nad­cho­dzą­cymi kor­pu­sami sybe­ryj­skimi i po spraw­nym ode­rwa­niu się od prze­ciw­nika wyco­fała się spod War­szawy na linię Łowicz–Skier­nie­wice–Rawa–Nowe Mia­sto–Bia­ło­brzegi24. Rosyj­skie ude­rze­nie na lewe skrzy­dło 9 Armii tra­fiło w próż­nię. Nowej linii obrony 9 Armii rów­nież nie udało się utrzy­mać. Prawe skrzy­dło nie­miec­kie, znaj­du­jące się na połu­dnie od Pilicy, nie mogło zmie­nić swo­jego poło­że­nia, gdyż dal­sze jego dzia­ła­nia uza­leż­nione były od poczy­nań Austria­ków w rejo­nie dębliń­skiej twier­dzy. Jed­nostki lewego skrzy­dła 9 Armii, cofa­jąc się, nisz­czyły na dro­dze odwrotu drogi, mosty i tory kole­jowe. Spo­dzie­wany rosyj­ski pościg tym samym został zna­cze­nie spo­wol­niony. Tym­cza­sem jed­nostki 1 Armii Austriac­kiej wyko­nały natar­cie na wycho­dzące z Dęblina rosyj­skie siły. Bitwa sto­czona w rejo­nie twier­dzy pomię­dzy 22 a 26 paź­dzier­nika obna­żyła sła­bość Austria­ków, ich natar­cie w rejo­nie Kozie­nic zmie­niło się w klę­skę25. Nie­miec­kie dowódz­two wysłało nawet w rejon Kozie­nic Rezer­wowy Kor­pus Gwar­dii, nie mogło to już jed­nak zmie­nić poło­że­nia ani decy­zji Austria­ków o odwro­cie. Do tego Austriacy zacho­wali się dość tchórz­li­wie. Gen. Max Hof­f­mann z pewną iry­ta­cją wspo­mi­nał: „Dnia 27, koło godziny 1 po połu­dniu, zgło­sił się do mego tele­fonu star­szy sze­re­go­wiec naszego oddziału tele­fo­nicz­nego […], powie­dział mi, co nastę­puje: «Przed chwilą pod­słu­cha­łem roz­kaz prze­słany przez dowódz­two armii austriac­kiej, który praw­do­po­dob­nie będzie pana obcho­dził — 1 Armia Austriacka ma natych­miast roz­po­cząć odwrót, jed­nakowoż przed godziną 6 wie­czo­rem nie wolno zawia­do­mić o tem nie­miec­kiego Rezer­wo­wego Kor­pusu Gwar­dii»”26.

Roman Borzęcki w swo­jej pracy o roli twierdz i umoc­nień w kam­pa­nii 1914/1915 pod­su­mo­wał w kilku punk­tach ope­ra­cję war­szaw­sko-dębliń­ską, pod­kre­śla­jąc, iż nie­wiel­kie siły nie­miec­kie anga­żo­wały siły rosyj­skie posia­da­jące ogromną prze­wagę. Do fia­ska rosyj­skiego suk­cesu przy­czy­nił się brak środ­ków prze­pra­wo­wych do for­so­wa­nia Wisły, brak umie­jęt­no­ści jed­no­cze­snego wpro­wa­dze­nia do walki oddzia­łów: 2, 5, 4 i 9 Armii, brak umie­jęt­no­ści sku­pie­nia ich w decy­du­ją­cym momen­cie bitwy, fatalne dowo­dze­nie gen. Sche­ide­manna, dowódcy 2 Armii Rosyj­skiej27.

Co do przy­czyn klę­ski wojsk austriacko-nie­miec­kich, w histo­rio­gra­fii oby­dwu kra­jów widać pewien spór i prze­no­sze­nie cię­żaru odpo­wie­dzial­no­ści to na jedną, to na drugą stronę. Gen. Hof­f­mann uwa­żał, iż przy­czyną nie­uda­nego ude­rze­nia na War­szawę było nie­spi­sa­nie się wojsk austriac­kich na połu­dnie od Wisły. Sto­jące tam jed­nostki rosyj­skie miały być osła­bione przez wycią­gnie­cie czę­ści sił w rejon War­szawy. Pewne jest, że 28 paź­dzier­nika 1914 roku wobec 40 dywi­zji rosyj­skich stały na lewym brzegu Wisły 24 dywi­zje nie­miec­kie. Widać więc było, iż Hin­den­burg nie doce­nił prze­ciw­nika28. Rosja­nie ści­gali 9 Armię Nie­miecką aż pod Wło­cła­wek. Nie mogli jed­nak wal­czyć w znacz­nym odda­le­niu od linii kole­jo­wych i zaopa­trze­nia. Ofen­sywa rosyj­ska utra­ciła impet. Hin­den­burg nie tylko ewa­ku­ował 9 Armię, ale od razu przy­go­to­wał pułapkę na rosyj­skie armie, które w pogoni za Niem­cami wysta­wiły tym samym swoje skrzy­dło na atak od strony Toru­nia. Zgod­nie z dyrek­tywą Stawki armie rosyj­skie miały zaprze­stać pościgu i umoc­nić się na zaję­tych pozy­cjach. Jed­nostki rosyj­skie dono­siły, iż w odda­le­niu o 120 kilo­me­trów od wła­snych linii kole­jo­wych nie mogą pro­wa­dzić dalej pościgu29. Było to na rękę Hin­den­bur­gowi, któ­rego woj­skom już nikt nie zagra­żał. Stawka, uzna­jąc dzia­ła­nia w rejo­nie środ­ko­wej Wisły za zakoń­czone, posta­no­wiła kon­ty­nu­ować natar­cia nad Sanem i w Pru­sach Wschod­nich30. Teraz główne ude­rze­nie skon­cen­tro­wa­nych 9, 4 i 5 Armii Rosyj­skich mogło spaść na uprze­my­sło­wiony Śląsk. Pozo­stałe armie, 2 i ele­menty 1 Armii Rosyj­skiej, mogły iść w kie­runku na Poznań. Stawka utwo­rzyła 1 Armię Rosyj­ską 24 paź­dzier­nika. Tak naprawdę prze­mia­no­wano dawną 1 Armię, która uprzed­nio połą­czyła się z 10 Armią — pod jej nazwą. W skład nowej 1 Armii weszły: VI Kor­pus, I Kor­pus Tur­kie­stań­ski, V i VI Kor­pusy Sybe­ryj­skie, 6 i 4 Dywi­zje doń­skich koza­ków31. Armią dowo­dził pocho­dzący z Esto­nii Paul von Ren­nen­kampf.

Utrata uprze­my­sło­wio­nego Ślą­ska mogłaby mieć daleko idące kon­se­kwen­cje dla nie­miec­kiej gospo­darki. Rosyj­skie ude­rze­nie na Śląsk jed­nak nie nastą­piło. Jed­no­cze­śnie 2 Armia Rosyj­ska wysta­wiła swoje prawe skrzy­dło na nie­miec­kie ude­rze­nie. Wła­śnie to prawe skrzy­dło zamie­rzał zaata­ko­wać i znisz­czyć Hin­den­burg, lecz cel, jaki sta­wiał przed 9 Armią, był na gra­nicy wyko­nal­no­ści. Armia miała roz­bić lewoskrzy­dłowe jed­nostki rosyj­skie i ode­pchnąć je od War­szawy, a następ­nie zepchnąć na Dęblin, co miało spo­wo­do­wać wymu­sze­nie na Rosja­nach cof­nię­cie frontu32. Przy braku ini­cja­tywy rosyj­skiej dal­sze dzia­ła­nia nastą­piły już na warun­kach podyk­to­wa­nych przez Niem­ców.

Pod Toru­niem, na skrzy­dle rosyj­skich armii, roz­po­częła się ope­ra­cja wzmac­nia­nia 9 Armii Nie­miec­kiej, zaj­mu­ją­cej pozy­cje pomię­dzy Wisłą i Wartą, dodat­ko­wymi jed­nost­kami: I Kor­pu­sem Rezer­wo­wym i XXV Kor­pu­sem Rezer­wo­wym33. Na siły 9 Armii zło­żyły się: XI, XVII, XX — aktywne kor­pusy; I, XXV — kor­pusy rezer­wowe; I i III Kor­pusy Kawa­le­rii; 3 Dywi­zja Gwar­dii. Dodat­kowo 9 Armii pod­po­rząd­ko­wano: II Kor­pus, 1 Dywi­zję Pie­choty, Kor­pus Dic­khuth, Kor­pus Poznań oraz Kor­pus Wro­cław34.

Dnia 2 listo­pada 1914 roku Mac­ken­sen prze­jął dowo­dze­nie nad 9 Armią Nie­miecką, nato­miast Paul Hin­den­burg został dzień wcze­śniej głów­no­do­wo­dzą­cym frontu wschod­niego35. Pierw­szym zada­niem Mac­ken­sena było odrzu­ce­nie Rosjan spod gra­nicy nie­miec­kiej i natar­cie w stronę Łodzi. 11 listo­pada 1914 roku nie­spo­dzie­wane ude­rze­nie wzmoc­nio­nej 9 Armii Nie­miec­kiej, wyko­nane spod Toru­nia, spa­dło na 2 Armię Rosyj­ską Sche­ide­manna. Nie­miec­kie natar­cie prze­ła­mało lewe skrzy­dło rosyj­skiego frontu pół­nocno-zachod­niego. Niemcy odnie­śli bły­sko­tliwe suk­cesy w bitwach pod Wło­cław­kiem i Kut­nem. Lewe skrzy­dło 9 Armii oparte zostało o Wisłę, prawe chro­nione było przez 2 Armię Austriacką i Grupę Woyr­scha. Krwawa bitwa łódzka pomię­dzy 9 Armią Nie­miecką a jed­nost­kami 1, 2 i 5 Armii Rosyj­skich toczyła się w dniach 17–25 listo­pada 1914 roku36. Niem­com nie­omal udało się oto­czyć i wcią­gnąć w pułapkę 6 rosyj­skich kor­pu­sów nale­żą­cych do 2 Armii Rosyj­skiej37. Tym­cza­sem poprzez wej­ście pomię­dzy oddziały nie­miec­kie Rosja­nom udało się odciąć i oto­czyć XXV Kor­pus Rezer­wowy, 3 Dywi­zję Gwar­dii i Kor­pus Kawa­le­rii Rich­tho­fena38. Despe­racka próba prze­bi­cia się grupy Schef­fera (49 i 50 Rezer­wowa Dywi­zja oraz 3 Dywi­zja Gwar­dii) pod Brze­zi­nami spod Rzgowa na Gał­ków odnio­sła powo­dze­nie. Pier­ścień okrą­że­nia przy braku ubez­pie­cze­nia ze strony rosyj­skiej został roze­rwany, co otwo­rzyło moż­li­wość manewru armii nie­miec­kiej.

Według prze­chwy­co­nego przez Niem­ców roz­kazu tele­gra­ficz­nego, Rosja­nie, pewni swo­jego suk­cesu, przy­go­to­wali uprzed­nio w War­sza­wie 60 pocią­gów do wywozu spo­dzie­wa­nych jeń­ców i mate­riału wojen­nego39. Od momentu zakoń­cze­nia ope­ra­cji łódz­kiej dzia­ła­nia wojenne prze­su­wały się coraz bli­żej Rawki, stop­niowo tra­cąc swoją gwał­tow­ność. Ofi­cjalny komu­ni­kat nie­miecki obwiesz­czał zdo­by­cie w wal­kach w oko­licy Łodzi i Łowi­cza 40 tysięcy jeń­ców, 70 dział, 160 wago­nów amu­ni­cji, 156 kara­bi­nów maszy­no­wych. Straty nie­mieckie w bitwie o Łódź wynio­sły 9465 zabi­tych40.

Ope­ra­cja łódzka mimo ogrom­nego roz­ma­chu została bitwą nie­roz­strzy­gniętą. Niem­com nie udało się znisz­czyć rosyj­skich jed­no­stek w łuku Wisły. Cel nie­miec­kiego natar­cia był błęd­nie inter­pre­to­wany przez dowódz­two rosyj­skie, które sądziło, iż cho­dziło o natar­cie na War­szawę. W rezul­ta­cie roz­kazy dla jed­no­stek rosyj­skich wyda­wane były według fał­szy­wych prze­sła­nek.

Geo­r­gij Korol­kow w swoim wyczer­pu­ją­cym opra­co­wa­niu doty­czą­cym bitwy łódz­kiej naj­peł­niej opi­sał przy­czyny rosyj­skiego nie­po­wo­dze­nia41. Korol­kow na pierw­szym miej­scu posta­wił nie­przy­go­to­wa­nie rosyj­skich armii do bitwy — w kon­tra­ście do mniej licz­nej, ale przy­go­to­wa­nej armii nie­miec­kiej. Do czyn­ni­ków kształ­tu­ją­cych nie­przy­go­to­wa­nie Rosjan autor zali­czył: nie­do­bór żoł­nie­rzy, braki kara­bi­nów maszy­no­wych, słaby zwiad lot­ni­czy (11 samo­lo­tów we wszyst­kich 3 armiach), brak kara­bi­nów, amu­ni­cji, braki koni — na uzu­peł­nie­nia strat, luki w zaopa­trze­niu42. Błędy dowo­dze­nia i dzia­ła­nie według pla­nów nie­pa­su­ją­cych do toczą­cych się dzia­łań — to był błąd drugi, który zaowo­co­wał wyj­ściem grupy Schef­fera z okrą­że­nia. Warto tu zacy­to­wać autora: „Reasu­mu­jąc, dowo­dze­nie gene­rała Ruz­skiego i jego sztabu może słu­żyć za przy­kład tego, jak mając prze­wagę, prze­grać bitwę”43.

Straty rosyj­skie w ope­ra­cji łódz­kiej z wyj­ścio­wego stanu 1, 2 i 5 Armii, liczą­cego 341 738 pie­choty i 25 636 kawa­le­rii, Korol­kow osza­co­wał na 282 002 pie­choty i 5266 kawa­le­rii44 (w poję­cie strat wpi­sani zostali zabici, ranni, nie­zdolni do walki).

Poło­że­nie 9 Armii w dniu 26 listo­pada było nastę­pu­jące: na pół­noc od Łodzi XVII Kor­pus, koło Stry­kowa XX Kor­pus, na zachód od Głowna XXV Kor­pus Rezer­wowy sąsia­du­jący z Kor­pusem Kawa­le­rii Rich­tho­fena, na pół­nocnym brzegu Bzury: I Rezer­wowy Kor­pus, 52 Bry­gada Pie­choty z Kor­pusu Fabecka znaj­do­wała się w Gosty­ni­nie45.

W dniu 29 listo­pada 1914 roku doszło w Sie­dl­cach do narady księ­cia Miko­łaja Miko­ła­je­wi­cza z dowo­dzą­cymi fron­tami gen. Ruz­skim i gen. Iwa­no­wem, sze­fem sztabu gen. Janusz­kie­wi­czem i dowód­cami poszcze­gól­nych armii46. Narada doty­czyła mię­dzy innymi dal­szych moż­li­wo­ści mobi­li­za­cyj­nych armii rosyj­skiej, bra­ków kadro­wych, bra­ków w uzbro­je­niu i wypo­sa­że­niu. Wyczer­pane ope­ra­cją łódzką jed­nostki potrze­bo­wały uzu­peł­nień, te jed­nak mogły poja­wić się dopiero w oko­li­cach marca i kwiet­nia 1915 roku47. Omó­wiono zagro­że­nie ze strony prze­rzu­ca­nych z frontu zachod­niego jed­no­stek nie­miec­kich przy­by­wa­ją­cych stop­niowo na front wschodni. Pod­jęto dwa naj­waż­niej­sze dla dal­szego losu dzia­łań wojen­nych w rejo­nie Łodzi usta­le­nia. Po pierw­sze gen. Paula Ren­ne­kampfa, dowódcę 1 Armii, zastą­piono gen. Litwi­no­wem (ze skut­kiem od 30 listo­pada), nato­miast Sier­gieja Sche­ide­manna — dowódcę 2 Armii zastą­piono gen. Wła­di­mi­rem Smir­no­wem. Po dru­gie przy­jęto plan gen. Ruz­skiego mający na celu skró­ce­nie frontu i opar­cie go o linie rzek: Bzury, Rawki, Pilicy i Nidy48. Poło­że­nie to miało dawać dosko­nałe opar­cie dla ufor­ty­fi­ko­wa­nych pozy­cji, jed­no­cze­śnie znaj­du­jąc się w nie­du­żej odle­gło­ści od War­szawy. Rzeki miały zostać wyko­rzy­stane jako prze­szkody tere­nowe. Dodat­kowo wyż­sze brzegi Rawki i Bzury po stro­nie wschod­niej sta­no­wiły natu­ralny bastion, w który miały być wbu­do­wane pozy­cje polowe. Atu­tem takiego roz­wią­za­nia była dobra komu­ni­ka­cja za pomocą dwóch linii kole­jo­wych, pro­wa­dzą­cych do War­szawy: Łowicz–War­szawa oraz, jedy­nej w Kró­le­stwie Pol­skim o euro­pej­skim roz­sta­wie szyn, linii kolei war­szaw­sko-wie­deń­skiej, prze­bie­ga­ją­cej w rejo­nie dzia­łań od Łodzi, przez Skier­nie­wice do War­szawy. Obie linie mogły wydat­nie wspo­ma­gać zaopa­trze­nie wal­czą­cych armii.

Woj­sko oko­pane na pozy­cjach mogło długo sta­wiać opór, nie anga­żu­jąc dużej ilo­ści sił, jak i cze­kać na nie­zbędne rezerwy. Na nie­ko­rzyść Rosjan dzia­łał jed­nak czas — na roz­bu­do­wa­nie pozy­cji polo­wych potrzeba było 7–10 dni.

W końcu listo­pada i na początku grud­nia 9 Armia Nie­miecka została zasi­lona dodat­ko­wymi jed­nost­kami. Z frontu zachod­niego przy­były: 47 Dywi­zja Rezer­wowa — od razu zna­la­zła się w gru­pie gen. Remusa von Woyr­scha (Arme­eab­te­ilung Woyrsch), będą­cego pod komendą austriacką, XXIV Kor­pus Rezer­wowy gen. Frie­dri­cha Gerocka, III Kor­pus Rezer­wowy gen. Hansa von Bese­lera, XIII Kor­pus Rezer­wowy gen. Maxa von Fabecka. Według gen. Buata, nastę­pu­jące dywi­zje zostały prze­nie­sione z frontu zachod­niego: 3 i 4 Dywi­zje Pie­choty w listo­pa­dzie 1914, następ­nie: 5, 6, 25, 47 Dywi­zje Rezer­wowe, 26 Dywi­zja Pie­choty, 2, 4, 5, 6, 8, 9 Dywi­zje Kawa­le­rii w grud­niu 1915 roku49. Siły nie­miec­kie w rejo­nie Łodzi wzro­sły do 22 dywi­zji, czyli o 50% w sto­sunku do listo­pada 1914 roku50.

W dniach 30 listo­pada–17 grud­nia toczyły się krwawe walki na linii Łowicz–San­niki. 1 i 2 Armie Rosyj­skie prze­szły do dzia­łań opóź­nia­ją­cych, mają­cych na celu zabez­pie­cze­nie ewa­ku­acji Łodzi, okre­ślane rów­nież jako „druga bitwa łódzka”51. W trak­cie tych dzia­łań 2 Sybe­ryj­ska Dywi­zja Strzel­ców ponio­sła straty się­ga­jące aż 60% stanu52. Jed­nostki nie­miec­kie nacie­rały od Łowi­cza do Socha­czewa w celu wybi­cia kory­ta­rza pomię­dzy mia­stami, co umoż­li­wia­łoby wyko­na­nie dal­szych natarć ku Wiśle lub Skier­nie­wi­com. Rosja­nie nie pozo­sta­wali jed­nak bierni.

30 listo­pada dowódz­two rosyj­skiego frontu pół­nocno-zachod­niego naka­zało natar­cie na jed­nostki I Kor­pusu Rezer­wo­wego, zaj­mu­ją­cego pozy­cje na linii Sobota–Niedź­wiada. Natar­cie miały wyko­nać ele­menty 55 i 4 DP oraz resztki 2 Tur­kie­stań­skiej Bry­gady. Według dzien­nika bojo­wego 55 DP poło­że­nie sił rosyj­skich w rejo­nie Łowi­cza było nastę­pu­jące: „[…] gen. Koł­pi­kow [część 2 Tur­kie­stań­skiej Bry­gady] powi­nien był nacie­rać w zachod­nim kie­runku; gen. Nar­d­czeti (1 br. 4 Dyw. Piech.) zaj­muje pozy­cje na linii od drogi Łowicz–Błę­dów przez Goleń­sko na połu­dnie w czę­ści wsi Klew­ków do rzeki Słu­dwia, Tur­kie­stancy (resztki) Oto­lice–Ostrów–Świące. My — Stru­gie­nice z trzema bate­riami mię­dzy Bocheń i Świące; 2 Bry­gada z 4 Dywi­zji Pie­choty wsie Wierz­no­wice–Urze­cze–Sobota”53.

4 DP Mile­anta miała nacie­rać przez Stru­mie­nice i Zduny na Retki. Prze­ciw­nik przed nią znaj­do­wał się na linii Zduny–Niedź­wiada. Bate­rie arty­le­rii 55 Arty­le­ryj­skiej Bry­gady miały utrzy­my­wać prze­ciw­nika pod ogniem na wschód od Mau­rzyc, pomię­dzy rze­kami Słu­dwia i Bzura. Natar­cie zmie­niło się szybko w serię nie­for­tun­nych zda­rzeń i zała­mało się:

„Ranek 17 (30) listo­pada był sil­nie mgli­sty; bój zaczął się koło 10 rano kara­bi­nową strze­la­niną na całym fron­cie dywi­zji, bar­dziej oży­wio­nym po stro­nie Mau­rzyc. Dowódca 217 pułku (prawa flanka dywi­zji) komu­ni­ko­wał, że prze­ciw­nik okrąża go z pra­wej strony. Arty­le­rii naszej sły­chać nie było; po stro­nie tur­kie­stań­ców zupełna cisza. Na wypa­dek «jakiejś nie­spo­dzianki z pra­wej strony» jesz­cze o g. 9.30 wzdłuż pra­wego brzegu i w ogól­nym kie­runku do brodu skie­ro­wany został bata­lion (słaby co prawda) 220 pułku z zada­niem prze­pra­wie­nia się na prawy brzeg, wystę­pem za flanką 217 pp, by go zabez­pie­czyć. Roz­sza­lał się ogień kara­bi­nowy i maszy­nowy; obser­wa­to­rzy z młyna dono­sili, że w krza­kach bar­dziej na połu­dnie Bzury widoczni Niemcy. Wysłano jesz­cze jeden bata­lion 220 pułku (Mile­ant był bli­sko — zakomu­ni­ko­wał o tym przez tele­fon) — tro­chę bar­dziej na połu­dnie, żeby wziąć z flanki tych Niem­ców, któ­rzy mogli wycho­dzić z krza­ków w kie­runku Boche­nia.

Wkrótce żywy kara­bi­nowy ogień roz­legł się zupeł­nie bli­sko — w ogro­dzie młyna i na fron­cie tego ponow­nie wysła­nego bata­lionu, przy­szło donie­sie­nie, że dowo­dzący nim kapi­tan Kałasz­ni­kow zabity, a sam bata­lion wyco­fał się i odcho­dzi do Boche­nia.

Z lewej strony było cicho. Zwłasz­cza nie­po­ko­iła nie­obec­ność ognia arty­le­ryj­skiego z naszej strony. Posłani łącz­nicy nie wra­cali, a Mile­ant nie nacie­rał”54.

Dopiero około godziny 12.00 dywi­zja Mile­anta roz­po­częła natar­cie, lecz po chwili jej jed­nostki ostrze­lane szyb­kim ogniem szrap­ne­lo­wym rzu­ciły się do ucieczki. Pozo­stałe na placu boju pułki zaczęły się wyco­fy­wać, część żoł­nie­rzy pod­da­wała się:

„Żoł­nie­rze odda­wali się do nie­woli. Tak pod­dała się duża część 217 pułku, który przy­był na miej­sce. Dowódca pułku, puł­kow­nik Naumow­ski, który pró­bo­wał oso­bi­stym przy­kła­dem «prze­mó­wić do rozumu» żoł­nie­rzy, sam został «prze­ka­zany w nie­wolę». Tak pod­dała się połowa ludzi wysła­nego do brodu bata­lionu i bata­lionu Kałasz­ni­kowa [220 pułk]. Gdzie byli ofi­ce­ro­wie, tam jesz­cze te dru­go­rzędne woj­ska jakoś biły się, trzy­mały i ostrze­li­wały się przy­naj­mniej; gdzie ich było bar­dzo mało lub nie było wcale — tam podda­wali się do nie­woli bez jakie­go­kol­wiek oporu”55.

Jak się póź­niej oka­zało, arty­le­ria 55 DP mil­czała lub ostrze­li­wała teren daleko za linią dzia­łań z dwóch absur­dal­nych przy­czyn. Roz­kaz wspie­ra­nia natar­cia dotarł do dowódz­twa 55 Bry­gady Arty­le­rii nad ranem, gdy było jesz­cze ciemno. Zabrzmi to teraz kurio­zal­nie, ale dowódca bry­gady podobno nie mógł z powodu ciem­no­ści odczy­tać roz­kazu. Kiedy już było to moż­liwe, to zabra­kło czasu na skom­ple­to­wa­nie i ścią­gnię­cie na odci­nek natar­cia bate­rii arty­le­rii, z któ­rych część znaj­do­wała się za Łowi­czem, a część w Skier­nie­wi­cach! Zamie­sza­nie powięk­szyły jesz­cze pole­ce­nia Mile­anta, który nie­zo­rien­to­wany w sytu­acji dwa razy kazał zmie­nić sta­no­wi­ska bate­rii oraz błęd­nie okre­ślił ich sek­tory ognia. Nie był to nie­stety koniec dzia­łań zaczep­nych roz­po­czę­tych w tak nie­udany spo­sób.

Łowicz — węzłowy punkt dla ruchu kole­jo­wego pomię­dzy War­szawą a Toru­niem — oraz jego oko­lice stały się na 2 tygo­dnie areną szcze­gól­nie zacię­tych walk. Dowódz­two rosyj­skiego frontu pół­nocno-zachod­niego zdało sobie sprawę z roli Łowi­cza jako węzła kole­jo­wego, który mógł oddać wiel­kie usługi armii mają­cej go w swoim ręku. Sam teren dzia­łań był trudny, obfi­tu­jący w dużą ilość pod­mo­kłych łąk, roz­le­wisk, rowów melio­ra­cyj­nych i rze­czek.

Tym­cza­sem gen. Ruz­ski w reak­cji na nie­miec­kie natar­cie i popraw­nie iden­ty­fi­ku­jąc jego kie­ru­nek, prze­rzu­cił z Wyszkowa do Socha­czewa II Kor­pus Kau­ka­ski gen. Misz­czenki. Roz­po­częły się kil­ku­dniowe walki, toczone przez nie­miecki XXV Kor­pus Rezer­wowy w rejo­nie Głowna, które zostało zdo­byte 1 grud­nia. Natar­cie nie­miec­kiej 50 RD zatrzy­mało się na linii rzeki Mrogi56. 2 grud­nia w rejo­nie Łowi­cza ata­ko­wały 3 nie­miec­kie dywi­zje: oddziały 36 RD nacie­rały na linii Stru­mie­nice–Zduny, prze­kro­czyły rzekę Słu­dwię na wyso­ko­ści Retek. Na jej lewym skrzy­dle nacie­rała 1 RD (na linii Retki–wzgó­rze 105–Duplice Małe). Na lewo od 1 RD nacie­rała 1 DP, na odcinku Chą­śno–Skow­roda57. Niem­com udało się zdo­być zale­d­wie od 500 do 1000 metrów terenu. Tym­cza­sem Rosja­nie kontr­ata­ko­wali 3 grud­nia na cen­trum 9 Armii na fron­cie XX Kor­pusu, 3 Dywi­zji Gwar­dii w oko­li­cach Nie­suł­kowa oraz XXV Rezer­wo­wego Kor­pusu. Ataki w gęstych kolum­nach na pozy­cje nie­miec­kie przy­nio­sły I Kor­pu­sowi Pie­choty i II Kor­pu­sowi Sybe­ryj­skiemu jedy­nie cięż­kie straty58. Na roz­kaz gen. Ruz­skiego jed­nostki 1 Armii jesz­cze raz prze­szły do z góry ska­za­nego na nie­po­wo­dze­nie natar­cia. Mię­dzy innymi 5 oraz 6 grud­nia Rosja­nie pró­bo­wali ode­brać utra­cone Głowno. Ataki roz­biły się o pozy­cje nie­miec­kie w sil­nym ogniu nie­miec­kiej arty­le­rii.

W tym samym cza­sie 36 RD, 1 RD i 1 DP kon­ty­nu­owały natar­cie na Łowicz. Atak nie posu­wał się do przodu. Arty­le­ria rosyj­ska oka­zała się w końcu w rejo­nie Łowi­cza sil­niej­sza od nie­miec­kiej i sku­tecz­nie zatrzy­mała nie­miec­kie natar­cie59.

W nocy z 5 na 6 grud­nia nastą­piła ewa­ku­acja Łodzi, nad­zo­ro­wana z Kolu­szek przez gen. Plehwe60. Ewa­ku­owano ran­nych i sprzęt woj­skowy, jak rów­nież zapasy z łódz­kich fabryk włó­kien­ni­czych. Dnia 6 grud­nia 1914 roku XI Kor­pus Pie­choty wkro­czył do Łodzi61. Niemcy w ofi­cjal­nych komu­ni­ka­tach dono­sili o zdo­by­ciu 160 dział, 220 kara­bi­nów maszy­no­wych, 80 tysięcy jeń­ców, w tym 531 ofi­ce­rów62. Kor­pusy XI i XVII doszły do linii Tuszyn–Wola Rakowa–Nowo­solna bez walki63. Prze­ciw­nik ustę­po­wał pola.

W dniu 6 grud­nia poło­że­nie 9 Armii przed­sta­wiało się nastę­pu­jąco: od pół­nocy na lewym skrzy­dle, od Wisły do oko­lic Kier­nozi, znaj­do­wał się XIII Kor­pus Fabecka, następ­nie I Kor­pus Rezer­wowy Mor­gena — nacie­ra­jący na Łowicz, do miej­sco­wo­ści Sobota nad Bzurą. Po dru­giej stro­nie Bzury na środku: Kor­pus Kawa­le­rii Richt­cho­fena, XXV Kor­pus Rezer­wowy Schef­fer-Boy­adela w oko­licy Głowna, XX Kor­pus von Scholtza na pół­noc od Łodzi, XI kor­pus Plüskowa na wschód od Łodzi, XVII Kor­pus von Pan­ne­witza na zachód od Łodzi. Na pra­wym skrzy­dle II Kor­pus Lin­sin­gena, XXIV Kor­pus Gerocka i Grupa From­mla64.

Upo­rczywe walki o Łowicz oka­zały się bar­dzo wyczer­pu­jące dla i tak nie­zbyt sil­nego kor­pusu Mor­gena. W histo­rii 1 Rezer­wo­wej Dywi­zji odno­to­wano: „Od I Kor­pusu Rez. wyma­gano ogrom­nie wiele i doko­nał on rów­nież ogrom­nie wiele. Po wyczer­pu­ją­cych mar­szach i wal­kach musiał on liczyć sam na sie­bie, nie mając ani z pra­wej, ani z lewej strony stycz­no­ści z innymi oddzia­łami i sto­jąc wobec prze­ciw­nika, który cały czas się wzmac­niał i swoją prze­wagą spra­wiał coraz to nowe trud­no­ści. Zbyt słaby liczeb­nie, aby móc utwo­rzyć front obrony, Kor­pus musiał albo cią­gle odpie­rać wdzie­ra­ją­cego się prze­ciw­nika, albo też trwać na pozy­cji obron­nej. […] Pozy­cja dywi­zji, która roz­ciąga się od nasypu kole­jo­wego pod Świe­ry­żem, poprzez połu­dniowy skraj Maryj­ska do pół­noc­nego końca Goleń­ska, ma kilka nie­do­stat­ków: prawe skrzy­dło nara­żone na ogień oskrzy­dla­jący i bagienną łąkę na odcinku 1 pułku. Nada­rza się jed­nak moż­li­wość doko­na­nia zlu­zo­wań i zapew­nie­nia woj­sku przez jakiś czas pew­nego spo­koju”65.

Jesz­cze 11 grud­nia, wobec cią­głego naporu Niem­ców, sztab 2 Armii Rosyj­skiej wydał swoim jed­nost­kom roz­kaz bez­względ­nego utrzy­my­wa­nia pozy­cji. Roz­kaz ten, będący wyra­że­niem woli Stawki, nie współ­grał jed­nak z siłami i środ­kami tech­nicz­nymi obu stron:

„Zwiad usta­lił, że Niemcy widocz­nie ześrod­ko­wują swoje główne siły prze­ciw 1 Armii, ogra­ni­cza­jąc się na fron­cie 2 i 5 Armii dzia­ła­niami sil­nej arty­le­rii, osło­nię­tej sto­sun­kowo sła­bymi siłami pie­choty. Licząc się z moż­li­wo­ścią podob­nego ugru­po­wa­nia prze­ciwnika, głów­no­do­wo­dzący pole­cił: 1. Wszyst­kim trzem armiom trwale umac­niać się na zaj­mo­wa­nych pozy­cjach, zwró­ciw­szy naj­po­waż­niej­szą uwagę na budowę osłon od ognia arty­le­ryj­skiego i budowę sztucz­nych prze­szkód i przy­jąć środki do osią­gnię­cia moż­li­wie peł­nego krzy­żu­ją­cego się ostrzału przed­pól kara­bi­no­wym i maszy­no­wym ogniem; 2 i 5 Armiami utwo­rzyć moż­li­wie silne rezerwy armijne, z tym by w razie potrzeby poru­szyć je w wypadku roz­wi­nię­cia dzia­łań lub dla wspar­cia 1 Armii w wyko­na­niu przed­sta­wio­nego; na 29 listo­pada (12 grud­nia) woj­skom 2 Armii pole­cam: 1 Kor­pu­sowi z tym­cza­sowo pod­po­rząd­ko­wa­nymi 43 Dywi­zją Pie­choty, 4 i 23 Kor­pu­som upo­rczy­wie utrzy­my­wać zajęte przez nie pozy­cje, kon­ty­nu­ując umac­nia­nie ich, przy­jąw­szy przy tym do natych­mia­sto­wego wyko­na­nia dopro­wa­dze­nie wyżej wska­za­nych zale­ceń głów­no­do­wo­dzą­cego i wska­zó­wek wyło­żo­nych w tele­gra­mie sztabu armii nr 8331. Pro­wa­dzić sta­ranny zwiad przed fron­tem kor­pu­sów tak pie­szy, jak i konny, żeby nie prze­ga­pić żad­nych zmian w ugru­po­wa­niu wojsk prze­ciwnika.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

H.M. Wen­n­rich, Rese­rve-Jäger-Bata­il­lon Nr. 21 im Welt­kriege: nach den amtli­chen Kriegstagebüchern, Zeu­len­roda 1935, s. 77. [wróć]

W. Ordon, Zarys orga­ni­za­cji Armii Rosyj­skiej, War­szawa 1916, s. 4–5. [wróć]

Raspi­sa­nije sucho­put­nych wojsk 1836–1914, Peters­burg 1914. [wróć]

L. Madej, Rosyj­ski gar­ni­zon woj­skowy w Czę­sto­cho­wie w latach 1831/1832–1914, Kra­ków 2009, s. 56–57. [wróć]

O.D. Mar­kov, Rus­skaja Armia 1914–1917, Sankt Peters­burg 2001, s. 6. [wróć]

W. Caban, Pobór rekruta z Kró­le­stwa Pol­skiego do armii car­skiej po upadku powsta­nia stycz­nio­wego, [w:] „Anna­les Uni­ver­si­ta­tis Mariae Curie-Skło­dow­ska”, Lublin 1999, s. 72. [wróć]

J. Dowbór-Muśnicki, Moje wspo­mnie­nia, br. wyd., War­szawa 1935, s. 124. [wróć]

K.W. Jusz­czak, Szla­kiem jeń­ców z Tur­kie­stanu do nie­pod­le­głej Pol­ski, Poznań 1928, s. 1–2. [wróć]

J.W. Dłuż­nia­kie­wicz, Zarys orga­ni­za­cji Armji Nie­miec­kiej, War­szawa 1916, s. 8–9. [wróć]

Tamże, s. 8–9. [wróć]

W. Ordon, dz. cyt., s. 4–5. [wróć]

M. Hof­f­mann, Wspo­mnie­nia. Wojna wśród nie­wy­zy­ska­nych spo­sob­no­ści, tłum. Tade­usz Bała­ban, War­szawa 1925, s. 40. [wróć]

A. Narbut-Łuczyń­ski, Ogólny rzut oka na pierw­szą ofen­sywę Hin­den­burga na War­szawę w 1914 r., „Bel­lona” 1926, r. 9, t. 23, s. 129. [wróć]

W. Foer­ster, Mac­ken­sen, Briefe und Aufze­ich­nun­gen des Gene­ral­feld­mar­schalls aus Krieg und Frie­den, Leip­zig 1938, s. 68. [wróć]

A. Narbut-Łuczyń­ski, dz. cyt., s. 49. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s. 42. [wróć]

A. Narbut-Łuczyń­ski, dz. cyt., s. 57. [wróć]

Tamże, s. 60. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s. 42–43. [wróć]

A. Narbut-Łuczyń­ski, dz. cyt., s. 261. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s. 25. [wróć]

A. Narbut-Łuczyń­ski, dz. cyt., s. 268. [wróć]

Tamże, s. 270. [wróć]

W. Foer­ster, dz. cyt., s. 81. [wróć]

J. Dąbrow­ski, Wielka wojna 1914–1918, War­szawa 1937, s. 241. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s.47. [wróć]

R. Borzęcki, Stra­te­giczna rola twierdz i umoc­nień w kam­pa­nii 1914 i 1915 roku na wscho­dzie, Oświę­cim 2013, s. 67. [wróć]

J. Dąbrow­ski, dz. cyt., s. 243. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s. 58. [wróć]

A. Narbut-Łuczyń­ski, dz. cyt., s. 236. [wróć]

Tamże, s. 232. [wróć]

R. Borzęcki, dz. cyt., s. 74. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s. 59. [wróć]

K. von Wulf­fen, Die Schlacht bei Lodz. Unter Benut­zung amtli­cher Quel­len, Olden­burg 1918, s. 13. [wróć]

W. Foer­ster, dz. cyt., s. 86. [wróć]

J. Pie­kał­kie­wicz, Kalen­da­rium wyda­rzeń I wojny świa­to­wej, Janki 2009, s. 108. [wróć]

Kor­pusy: I, IV, XIX, XXIII, I Sybe­ryj­ski, II Sybe­ryj­ski, zob. M. Kli­mecki, Gor­lice 1915, War­szawa 1991, s. 5. [wróć]

M. Hof­f­mann, dz. cyt., s. 62. [wróć]

Tamże, s. 62. [wróć]

K. von Wulf­fen, dz. cyt., s. 110. [wróć]

G. Korol­kow, Ope­ra­cja Łódzka 1914. Naj­cie­kaw­sza bata­lia pierw­szej wojny świa­to­wej, Oświę­cim 2014. [wróć]

Tamże, s. 232. [wróć]

Tamże, s. 233. [wróć]

Tamże, s. 236–237. [wróć]

Der Welt­krieg 1914–1918, Die Ope­ra­tio­nen des Jah­res 1915 — Die Ere­ignisse im Westen im Früjahr und Som­mer, im Osten vom Fru­jahr bis zum Jah­reschluss, Ach­ter Band, Ber­lin 1932, szkic nr 17. [wróć]

W. Bort­now­ski, Zie­mia łódzka w ogniu, Łódź 1969, s. 187. [wróć]

Tamże, s. 188. [wróć]

Tamże, s. 189. [wróć]

E. Buat, Woj­sko nie­miec­kie pod­czas wojny świa­to­wej 1914–18, tłum. E. Wasi­lew­ski,War­szawa 1933. [wróć]

J. Dąbrow­ski, dz. cyt., s. 258. [wróć]

W. Bort­now­ski, dz. cyt., s. 189. [wróć]

Tamże, s. 192. [wróć]

A. Незнамов, Стратегия темперамента, doku­ment dostępny w Inter­ne­cie: http://www.grwar.ru/library/Nezna­mov-Stra­tegy/NS_01.html [dostęp 27.03.2015]. [wróć]

Tamże. [wróć]

Tamże. [wróć]

H.M. Wen­n­rich, dz. cyt., s. 61. [wróć]

H. Neu­mann, Die Geschichte der Königlich preüssischen 1. Rese­rve-Infan­te­rie-Divi­sion, Oste­rode 1933, s. 56. [wróć]

H.M. Wen­n­rich, dz. cyt., s. 62. [wróć]

H. Neu­mann, dz. cyt., s. 57. [wróć]

W. Bort­now­ski, dz. cyt., s. 193. [wróć]

C.H. Baer, Der Völkerkrieg: Eine Chro­nik der Ere­ignisse seit dem 1. Juli 1914, Vier­ter Band, Stut­t­gart 1922, s. 42; por. H.M. Wen­n­rich, dz. cyt., s. 62. [wróć]

W. Bort­now­ski, dz. cyt., s. 193. [wróć]

H.M. Wen­n­rich, dz. cyt., s. 63. [wróć]

Der Welt­krieg 1914–1918, Ach­ter Band, szkic nr 20. [wróć]

H. Neu­mann, dz. cyt., s. 57. [wróć]