Bój się i działaj - Pryśko Monika - ebook + książka

Bój się i działaj ebook

Pryśko Monika

4,1

Opis

Houston, mamy problem!

 

Mamy problem ze strachem... O tyle poważny, że hamuje nas nie tylko przed realizacją marzeń, ale i przed rzuceniem etatu, postawieniem granicy nadopiekuńczej matce lub przeprowadzką do innego miasta.

 

„Dlatego w książce Bój się i działaj, niczym Sputnik, krążę naokoło strachu. Próbuję oswoić lęk, przyjrzeć się obawom i zrozumieć przekonania, które nami kierują. Trochę na swoim przykładzie, trochę na przykładzie innych. Rozmawiam z kobietami, które powinny być dla wielu z nas inspiracją, które zasadę Bój się i działaj wprowadziły w życie i to w bardzo trudnych, przełomowych i często traumatycznych sytuacjach. Z sukcesem! Strach to coś, co towarzyszy każdej z nas. To coś normalnego, nie stygmatyzującego. Coś, nad czym można pracować, co można zmienić i okiełznać”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 181

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (144 oceny)
71
38
23
8
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
justyna_9292

Nie oderwiesz się od lektury

polecam dawno nie czytałam tak dobrej książki ☺️
00
DorotaGieraltowska

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa książka o pokonywaniu lęków i szukaniu własnego szczęścia. Powiew optymizmu w każdej sytuacji sprawia, ze udaje nam się pokonać trudności i osiągnąć sukces. Piękny styl i ciekawe historie zachęcają do lektury.
00
dabrowski888

Nie polecam

raczej poradnik dla matek i rozwódek
00
kaskapura

Całkiem niezła

Bardzo lekka książka, momentami nawet pretensjonalna. Czyta się ją bardzo szybko i być może dodaje motywacji osobom, które jej potrzebują. Moim zdaniem jednak jest "za prosta".
00
KinMil

Dobrze spędzony czas

Lekka i szybka lektura, która dała mi niesamowitego kopa do działania. Dziękuję!
00

Popularność




Au­tor: Mo­ni­ka Pryś­ko
Re­dak­cja: Agniesz­ka Ra­kow­ska-Bar­ciuk
Ko­rek­ta: Zu­zan­na Wie­rus
Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki i ma­kie­ty: Emi­lia Pryś­ko
Skład: Emi­lia Pryś­ko
Zdję­cia i ilu­stra­cje: Emi­lia Pryś­ko
Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Na­ta­lia Ostap­ko­wicz
Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka
© Co­py­ri­ght by Mo­ni­ka Pryś­ko © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.
Biel­sko-Bia­ła 2021
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­po­ra 25 43-382 Biel­sko-Bia­ła tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8103-764-8
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

Je­śli za­pro­po­nu­ją ci miej­sce w stat­ku ko­smicz­nym, nie py­taj, co to za miej­sce.Po pro­stu wsia­daj.

SHE­RYL SAND­BERG

INIE, OL­DZE, EMIL­CE, MILI

Dzień do­bry!

Na­zy­wam się Mo­ni­ka Pryś­ko i je­stem nu­me­ro­lo­gicz­ną 1. I do­pie­ro te­raz, w wie­ku 35 lat, nie mo­gąc oprzeć się cie­ka­wo­ści, prze­czy­ta­łam, ja­kie jest (w związ­ku z tą 1) moje zo­bo­wią­za­nie kar­micz­ne. Oka­za­ło się – co ja­koś nie zdzi­wi­ło mnie prze­sad­nie – że je­stem oso­bą, któ­ra do­da­je in­nym od­wa­gi. Bęc! Wła­śnie w tam­tym mo­men­cie, w chwi­li, gdy prze­czy­ta­łam tę in­for­ma­cję na jed­nym z ser­wi­sów dla ta­ro­ci­stów (a tak na­praw­dę wpi­sa­łam w Go­ogle ha­sło „nu­me­ro­lo­gicz­na 1”), po­my­śla­łam, że na­pi­szę ten po­rad­nik.

I nie tyl­ko dla­te­go, że je­stem zo­bo­wią­za­na przez prze­zna­cze­nie, ani nie dla­te­go, że pod­pi­sa­łam umo­wę z wy­daw­nic­twem, ale dla­te­go, że mam cho­ler­nie dużo do po­wie­dze­nia w te­ma­cie obaw i pra­cy, stra­chu i dzia­ła­nia, po­ko­ny­wa­nia wła­snych sła­bo­ści, wy­cho­dze­nia ze stre­fy kom­for­tu i wra­ca­nia do niej z pod­ku­lo­nym ogo­nem.

„Bój się i dzia­łaj” sta­ło się moim ha­słem mo­ty­wa­cyj­nym na ży­cie.

Pla­kat z na­pi­sem: „Bój się i dzia­łaj”, to bat nad moją gło­wą – do­słow­nie i w prze­no­śni. Za­pro­jek­to­wa­ny przez Emil­kę, moją sio­strę bliź­niacz­kę, pla­kat wisi nad moim biur­kiem. Nie tyl­ko jest i mi przy­po­mi­na. Ale też bi­czu­ję się nim tro­chę w chwi­lach re­zy­gna­cji i z ża­lem uświa­da­miam so­bie po raz set­ny w tym roku, że ni­g­dy nic nie dzie­je się samo, a już na pew­no nie to, co ja bym chcia­ła. Za­wsze to ja je­stem im­pul­sem do zmian. I je­śli mam na coś ocho­tę, nie mogę tyl­ko usiąść na mo­jej sta­rej roz­kła­da­nej wer­sal­ce (pa­mię­ta­ją­cej wszyst­kie pierw­sze razy mo­jej cór­ki) i cze­kać, aż przy­je­dzie ku­rier z pacz­ką z na­pi­sem: „Ostroż­nie, nie rzu­cać, w środ­ku speł­nie­nie ma­rze­nia”. Sama mu­szę być tym ku­rie­rem i sama mu­szę so­bie tę pacz­kę przy­go­to­wać. Choć tak bar­dzo mi się nie chce, za­bra­kło mle­ka do kawy i w do­dat­ku nie mam pra­wa jaz­dy na do­staw­cza­ki.

Nie zli­czę, ile razy koń­czy­łam wia­do­mo­ści do mo­ich Czy­tel­ni­czek tym wła­śnie ha­słem. Za każ­dym ra­zem to­wa­rzy­szy­ła mi oba­wa, że to taki wy­świech­ta­ny fra­zes, że to ta­kie „wszyst­ko bę­dzie do­brze 2.0” i że nic za tym nie idzie. A prze­cież idzie, tłum­nie, dwój­ka­mi! I ja wiem o tym do­sko­na­le, bo nie tyl­ko znam to z teo­rii, ale też zda­łam eg­za­min prak­tycz­ny.

Bój się i dzia­łaj. Czy­li po­dej­mij wy­zwa­nie i się­gnij po to, co dla Cie­bie waż­ne. Uda się? Su­per! Nie uda? Trud­no. Ale da­łaś so­bie szan­sę.

A wiesz, co jest naj­lep­sze? Aku­rat so­bie mo­żesz dać śmia­ło mi­lion dru­gich szans, co bar­dzo Ci po­le­cam. Daję so­bie 1000 no­wych szans, a gdy licz­nik zbli­ża się do 999... re­se­tu­ję go.

To moja de­cy­zja.

Jest coś ta­kie­go w nas sa­mych, że gdy o czymś za­de­cy­du­je­my, tak się sta­nie. Gdy po­dej­mie­my de­cy­zję z całą sta­now­czo­ścią i pew­no­ścią, na ja­kie nas stać, ży­cie za­cznie się zmie­niać. Bo tak chce­my.

Moje ży­cie to mi­lion dru­gich szans da­wa­nych sa­mej so­bie. By­cie wy­ro­zu­mia­łą dla sie­bie. Dla mo­ich doł­ków, zło­ści, sza­leństw, chciejstw. Dla nie­uda­nych ak­cji, in­we­sty­cji w rze­czy i lu­dzi, któ­re to­tal­nie po­ka­zu­ją, jaka je­stem na­iw­na i że my­ślę ser­cem, nie mó­zgiem.

To nie tak, że ktoś mi po­wie: „je­steś su­per”, to nie ha­sła mo­ty­wa­cyj­ne, któ­re dzia­ła­ją, choć czę­ściej nie. To nie mą­dre książ­ki, mą­drzy lu­dzie. To ja sama sie­bie zmie­niam i to ja sama spra­wiam, że moje ży­cie idzie mniej wię­cej ta­kim to­rem, jaki wy­bra­łam. I to jest cho­ler­nie cięż­ka pra­ca, a nic samo nie przy­cho­dzi. NIC! Na wszyst­ko trze­ba pra­co­wać i to na­praw­dę z uwa­gą, z ener­gią, z po­my­słem.

Chcesz coś zro­bić? Masz wszyst­ko, cze­go po­trze­bu­jesz. Gło­wę, ręce i czas. To wy­star­czy.

Go­to­wa?

Star­tu­je­my!

.

Chcesz coś zro­bić? Masz wszyst­ko, cze­go po­trze­bu­jesz. Gło­wę, ręce i czas.To wy­star­czy.

MO­NI­KA PRYŚ­KO

Ży­cie nie jest stre­su­ją­ce samo w so­bie

Stres po­cho­dzi ze spo­so­bu, w jaki re­agu­jesz na to, co się dzie­je. Mówi się, że ży­cie to 10% tego, co się dzie­je, i 90% tego, w jaki spo­sób na to re­agu­jesz.

Od­czu­wa­my nie­po­kój na myśl o pew­nych sy­tu­acjach, tyl­ko dla­te­go, że nie je­ste­śmy przy­go­to­wa­ne. Nie lu­bi­my nie­spo­dzia­nek! Ale spraw­dzi­łam, że rze­czą, któ­ra na­praw­dę po­ma­ga ra­dzić so­bie ze stre­sem, jest zlo­ka­li­zo­wa­nie go, na­zwa­nie tego, co po­wo­du­je nie­po­kój i kiep­skie sa­mo­po­czu­cie. Nie­ste­ty, nie ma tu dróg na skró­ty: żeby umieć ro­zu­mieć swo­je lęki, trze­ba po­znać sie­bie bli­żej. Bo jak masz mo­ni­to­ro­wać swo­je uczu­cia, je­śli nie wiesz, skąd się bio­rą?

Wiesz, co ja ro­bię, gdy czu­ję stres i zwią­za­ną z tym pre­sję? Gdy czu­ję, że za dużo dzie­je się w moim ży­ciu i za­czy­nam tra­cić kon­tro­lę, za­czy­nam pa­ni­ko­wać i w mo­jej gło­wie co­raz czę­ściej po­ja­wia­ją się czar­ne sce­na­riu­sze, sia­dam z kart­ką i ołów­kiem i za­pi­su­ję so­bie rze­czy, któ­re mogę zro­bić w ra­zie kry­zy­su. Ro­bię li­stę moż­li­wo­ści, po­tem czy­tam ją dwa razy i czu­ję się na nowo przy­go­to­wa­na do ży­cia.

Waż­ne jest też, by pa­mię­tać, że nie za­wsze mo­że­my pa­no­wać nad emo­cja­mi. Na­wet do­bre przy­go­to­wa­nie i świa­do­mość sie­bie nie uchro­nią nas w 100% przed na­szy­mi wła­sny­mi uczu­cia­mi. Co wte­dy? Trze­ba je za­ak­cep­to­wać. Zro­zu­mie­nie swo­ich emo­cji to klucz do suk­ce­su, bo na­wet je­śli nie mo­żesz być w peł­ni od nich wol­na, to bę­dziesz umia­ła so­bie wy­tłu­ma­czyć, skąd się bio­rą, i nie bę­dziesz za­sko­czo­na.

Jest jesz­cze jed­na rzecz, któ­ra za­le­ży tyl­ko od nas. Nie wiem, czy zda­jesz so­bie spra­wę, ale są rze­czy, któ­ry­mi nie trze­ba się przej­mo­wać, póki się nie za­dzie­ją. Ist­nie­ją spra­wy, któ­ry­mi nie ma się co przej­mo­wać w ogó­le. Boję się przej­mo­wać wszyst­kim, bo nie chcę my­śleć o rze­czach, któ­re są dla mnie przy­kre, któ­re na­pa­wa­ją mnie stra­chem. Nie my­ślę o nich, po­nie­waż się ich boję, ale z dru­giej stro­ny, sko­ro o nich nie my­ślę, to nie ma te­ma­tu, mój umysł zaj­mu­je się tym, na co mam wpływ.

A to aku­rat jest bar­dzo ko­ją­ce, a tak­że zdro­we. Gdy­bym nie dys­cy­pli­no­wa­ła swo­je­go mó­zgu, już daw­no umar­ła­bym przy­gnie­cio­na stra­chem przed po­ten­cjal­nym za­gro­że­niem. By­ła­bym cho­ra z bez­sil­no­ści, nie mo­gąc na to za­gro­że­nie za­re­ago­wać. Są rze­czy, na któ­re nie mamy wpły­wu, i już. Będę szcze­ra: ni­g­dy nie wiesz, kie­dy na gło­wę spad­nie Ci ce­gła. Może spaść ju­tro, a może ni­g­dy. Nie wy­obra­żam so­bie co­dzien­nie spo­dzie­wać się naj­gor­sze­go. Nie chcę być więź­niem wła­snej wy­obraź­ni. Co by było, gdy­by... Naj­czę­ściej to „gdy­by” ni­g­dy nie nad­cho­dzi. A już na pew­no nie w ta­kiej ilo­ści, jaką pod­su­wa nam umysł.

Dla­te­go są dwie opcje. Albo każ­dy swój lęk ra­cjo­na­li­zu­jesz, roz­pi­su­jesz i na­zy­wasz, po­nie­waż na­zwa­ne uczu­cie jest bar­dziej oswo­jo­ne i tym sa­mym prze­sta­je być ta­kie strasz­ne, jak się wy­da­wa­ło na po­cząt­ku. Albo też prze­sta­jesz za­drę­czać się my­śla­mi o sy­tu­acjach, któ­re mogą, a nie mu­szą Cię spo­tkać.

Są sy­tu­acje, któ­re moż­na opa­no­wać dość szyb­ko, wy­star­czy po­szu­kać roz­wią­zań. Zaj­mij więc czymś gło­wę, za­nim stres ze­psu­je Ci dzień do resz­ty.

.

Kry­zy­sy są. A je­dy­ne, co mo­żesz ro­bić, to ro­bić swo­je. Szu­kaj roz­wią­zań i licz na te naj­lep­sze.

MO­NI­KA PRYŚ­KO

Naj­pierw musi się coś roz­wa­lić, by mo­gło się po­ukła­dać

O ży­cio­wych kry­zy­sach lu­bię my­śleć tak: naj­pierw musi się coś roz­wa­lić, żeby mo­gło się po­ukła­dać. To jak z puz­zla­mi, któ­re naj­pierw wy­rzu­casz na pod­ło­gę, gdy chcesz je uło­żyć. To jak z ciu­cha­mi, któ­re lą­du­ją na dy­wa­nie, bo chcesz je w koń­cu po­skła­dać.

Masz ży­cio­wy kry­zys nie dla­te­go, że 5 lat temu te­le­fon za­dzwo­nił Ci w po­ło­wie przed­sta­wie­nia w te­atrze i był wstyd na całą wi­dow­nię. Nie dla­te­go, że ca­ło­wa­łaś się po pi­ja­ku i zo­sta­wi­łaś majt­ki w tak­sów­ce. Nie dla­te­go masz kry­zys, bo nie wpła­ci­łaś kasy na zbiór­kę cha­ry­ta­tyw­ną, nie wy­sła­łaś SMS-a na Ich Tro­je na Eu­ro­wi­zji, nie zda­łaś eg­za­mi­nu z hi­sto­rii Pol­ski na stu­diach i też nie dla­te­go, że masz cel­lu­lit przez za­sie­dze­nie. Masz kry­zys nie dla­te­go, że re­gu­lar­nie nie zja­dasz tego, co masz w lo­dów­ce, i wy­rzu­casz żar­cie do ko­sza. To nie dla­te­go, że kar­ma wła­śnie po­sta­no­wi­ła wró­cić, bo za­ko­py­wa­łaś ko­tle­ta pod ziem­nia­ka­mi w star­sza­kach. Nie dla­te­go Ci się ży­cie lek­ko pie­przy, że za­miast sa­łat­ki i zie­lo­nej her­ba­ty wo­lisz ma­ka­ron i zim­ne piw­ko. Nie dla­te­go, że krzy­czysz na swo­je dzie­ci, gdy je­steś głod­na, że masz prysz­cze na ple­cach i znisz­czy­łaś wło­sy, chcąc być blon­dyn­ką jak Ma­ri­lyn. Nie masz kry­zy­su dla­te­go, że nie go­tu­jesz trzy­da­nio­wych obia­dów, nie pra­su­jesz ręcz­ni­ków, lu­bisz hot dogi z Żab­ki i nie go­lisz nóg. Kar­ma nie wró­ci dla­te­go, że jeź­dzi­łaś na gapę, po­ka­za­łaś faka po­li­cjan­to­wi czy kar­misz dzie­ci pa­rów­ka­mi, mó­wiąc, że to pro­dukt wy­so­ce we­ge­ta­riań­ski.

Spóź­ni­łaś się do pra­cy? Trze­ci raz w tym ty­go­dniu? Ha! Nie martw się, to też nie jest po­wód, by kar­ma do­rwa­ła Cię w swo­je spra­wie­dli­we ręce i uka­ra­ła kry­zy­sem.

Kry­zy­sy są. A je­dy­ne, co mo­żesz ro­bić, to ro­bić swo­je. Szu­kaj roz­wią­zań i licz na te naj­lep­sze. To­tal­nie w to wie­rzę. Że naj­pierw musi się coś roz­wa­lić, by mo­gło się po­ukła­dać. Prę­dzej czy póź­niej się uło­ży. Nie wiem, czy tak, jak chcesz tego te­raz, ale na pew­no tak, jak po­win­no.

Bo suk­ces to po­ko­ny­wa­nie sła­bo­ści, to kre­owa­nie, re­ali­zo­wa­nie, ener­gia. A je­śli się wy­co­fu­je­my, by od­dać głos emo­cjom, to czę­sto po­strze­ga­my to jako le­ni­stwo.

MO­NI­KA PRYŚ­KO

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki