Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Eksperymentalne więzienie w głębi puszczy, w środku zamknięci najgorsi mordercy. Po wyroku sądu są nazwani bestiami. Pozbawieni wszelkich praw, zamknięci w jednoosobowych celach czekają na śmierć. Co się stanie, gdy się wydostaną? Czy okażą litość tym, którzy traktowali ich jak zwierzęta? Zło, znów się przebudzi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 32
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Polska, rok 2035. Starszy mężczyzna spacerował po Puszczy Kampinoskiej, gdy schylił się, aby podnieść grzybka, usłyszał dziwny hałas. Wstał, rozejrzał się wokół siebie. Czuł obecność kogoś w lesie, lecz nikogo nie ujrzał. Gdy odwrócił się, aby podnieść koszyk, nieznana siła go chwyciła.
Parę dni później do Konrada Mackiewicza, emerytowanego strażnika więziennego przyjechał jego syn z wnuczkiem. Chłopiec pierwszy wysiadł z samochodu.
— Dziadek. — wnuk rzucił się na ramiona starca.
— Jasiu.
Dziadek przytulił wnuczka, po czym przywitał się z synem Mateuszem.
— Część synu.
Z domu wyszła babcia, stanęła przed drzwiami wejściowymi.
— Hello. — przywitała się z gośćmi.
— Mamo, dobrze cię widzieć. — Mateusz ucałował swą matkę.
— Wejdźcie do środka. Zaraz chyba zacznie padać. — kobieta zaprosiła wszystkich do środka.
Weszli do domu. Budynek był drewniany, ale solidny. Starsze małżeństwo nie miało w tej okolicy żadnych sąsiadów. Mieszkali blisko puszczy, cenili sobie spokój i ciszę.
— Joasia, nie przyjechała? — zapytał syna gospodarz.
— Nie mogła, ma dużo pracy. W sumie ja też. Zostawiam małego i wracam do Warszawy. Odbiorę go w niedzielę wieczorem.
— Spokojnie zaopiekujemy się nim. — babcia przytuliła wnuczka.
— Jak dzisiaj popada, jutro pójdziemy na grzybki. — oznajmił dziadek.
— Super. — odpowiedział wnuczek.
— Ale ty urosłeś Jasiu. Kiedy cię ostatni raz widziałem?
— Dziadku miesiąc temu.
— Ile już masz lat? Osiem?
— Za dwa tygodnie dziewięć.
Dziadek lubił wnuczka, miał go tylko jednego.
— Jesteś w połowie dorosły.
Matka przyniosła herbatę i ciastka.
— Zjem i jadę. Może zdążę przed tą burzą. — Mateusz chwycił za cukierniczkę, aby osłodzić sobie herbatę.
— Jak popada porządnie to ciężko wyjechać tą drogą. — przypomniał synowi gospodarz.
Droga do domostwa była ubita, ale nie asfaltowa. Przy większych ulewach lepiej było nią nie jeździć.
— Dlatego kupiliśmy SUV-a z żoną. Lubicie mieszkać z dala od cywilizacji. — syn był przyzwyczajony do mieszkania w wielkiej aglomeracji.
— Mamy tutaj spokój, wszystko, co nam potrzeba. — oznajmiła babcia.
Mateusz zjadł ciasto i wypił herbatę. Wstał, pożegnał się z domownikami:
— Jadę. Przyjedziemy z Aśką jutro.
Mateusz podszedł do syna, pożegnał się z nim:
— Pa Jasiu. Bądź grzeczny i słuchaj dziadków.
— Dobrze.
— Wszystkie jego rzeczy są spakowane w torbie. — gość pokazał na bagaż syna i udał się do swego samochodu.
— Widzimy się jutro. Na razie.
Dziadek wieczorem czytał bajki wnuczkowi. Weszła do pokoju babcia.
— Zasnął. Chodź zrobiłam ci gorącą czekolade.
— Czekoladę. — poprawił dziadek wypowiedź żony, która była z pochodzenia Amerykanką.
Po tylu latach mieszkania w Polsce, kobieta nauczyła się dobrze języka polskiego, mimo to jej angielski akcent był nadal słyszalny. Kobieta odparła:
— Czepiasz się szczegółów.
Uśmiechnęli się do siebie, po czym zeszli na dół, usiedli w kuchni przy stole.
— Po kościele wybierzemy się z Jasiem na grzybki. Pospacerujemy po lesie. Ruch to zdrowie.
— Starzejemy się, z każdym dniem dziadku.
— Jesteśmy twardzi. Jak to nas nie zabiło, to przetrwamy wszystko.
— Nie wracajmy do tego. Mam do tej pory traumę. — kobieta była smutna, przypomniała sobie bolesne wspomnienia.
— Dobrze. Szkoda na to naszego czasu. Żyjemy, i to jest najważniejsze. — mężczyzna przyznał rację żonie.
Obydwoje nie chcieli rozmawiać o bolesnych doświadczeniach z przeszłości. Rozdrapywać rany. Następnego dnia po obiedzie dziadek poszedł z ukochanym wnuczkiem na grzyby. Spacerowali po lesie.
— Dziadku opowiedz mi jeszcze raz ten dowcip.
— Jedzie hrabia karocą i mówi do służącego: „Janie na zakręcie przyspiesz do sześćdziesięciu, chcę spojrzeć śmierci prosto w oczy”.
Wnuczek się roześmiał.
— Zawsze mnie to śmieszy.
— Janie zaczekaj. Spójrz.
Dziadek wskazał palcem na grzybka. Dziecko zerwało go i włożyło do koszyka.
— Nasz pierwszy. Musimy uzbierać dużo, żeby się pochwalić w domu. Zobacz tutaj jest następny. Pamiętaj Jasiu, jak znajdziesz prawdziwka, to w obrębie dziesięciu metrów szukaj innych. Rosną w grupach. I znajdź sobie kija, będziesz nim liście odwracał.
— Dziadku, ty to masz jeszcze dobry wzrok.
— Wzrok? — przypomniał sobie sytuację jak wylała się drażniąca substancja na jego oczy. — Tak, tak. Chodźmy dalej.
Doszli do polany. Chcieli przez nią przejść, lecz była otoczona metalową siatką. Dziadek stanął, jak wryty.
— Co to dziadku?
— To. To… Kiedyś tu było więzienie.
Po budynkach nic nie zostało, wszystko zarosło trawą.
— Tutaj pracowałeś?
— Tak.
— Podobała ci się ta praca?
— Nie. Chodźmy stąd. W trawie mogą być żmije.
Konrad szybko zabrał z tego miejsca wnuczka, jego humor się zmienił. Chciał szybko wracać.
— Wracajmy do domu. Nogi mnie bolą. — okłamał wnuczka.
Po powrocie żona Lisa, zauważyła smutek na twarzy męża.
— Już wróciliście? Stało się coś?
— Nie nic. — Konrad nie chciał mówić o swoich problemach.
— Zobacz, ile grzybków nazbieraliśmy babciu. — wnuczek podniósł koszyk do góry.
— Ale dużo. — Lisa podeszła i pogłaskała po głowie Jasia.
— Widzieliśmy babciu jelenia i byliśmy na takiej polanie, był tam płot.
— Byliście na polanie?
— To przez przypadek, przepraszam mieliśmy iść w inną stronę. — dziadek chciał to wiadomość ukryć przed żoną.
— To niebezpieczne miejsce Jasiu.
— Dlaczego? Dziadek mówił, że tam było więzienie i on tam pracował.
— Powiedziałeś mu? — babcia szybko odwróciła swe spojrzenie do dziadka.
— Tylko to, nic więcej.
— Jasiu chodź na górę, pobaw się.
Poczekali, aż wnuczek pójdzie do swego pokoju. Babcia była wściekła.
— Nie chce do tego wracać. Ja też tam wtedy byłam!