Bałtyckie wraki Fuhrera - Henryk Mąka - ebook

Bałtyckie wraki Fuhrera ebook

Henryk Mąka

4,3

Opis

W książce przypomniano zagładę hitlerowskiej floty transportowej na Bałtyku na przełomie 1944 i 1945 roku, pod względem liczby ofiar były to największe tragedie morskie w dziejach świata. Wyjaśniono też prawdziwe przyczyny i okoliczności tych zdarzeń.

Przypomniano także najstraszniejszą tragedię morską II wojny, jaką było zatopienie na wodach Zatoki Lubeckiej statków i barek wypełnionych więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Sprostowano także błędne stwierdzenia niemieckich mass mediów, jakoby głównym celem operacji „Hannibal” było ratowanie kobiet i dzieci.

Nie można stawiać znaku równości między katastrofa i tragedią morską, z pewnością bowiem katastrofą było przypadkowe zderzenie „Titanica” z górą lodową w okresie pokoju, ale nie jest katastrofą, choć na pewno tragedią, celowe storpedowanie bądź zbombardowanie transportowców hitlerowskiej armii w czasie działań wojennych

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 181

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (12 ocen)
6
3
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki i stron tytułowych Radosław Krawczyk

Redaktor merytoryczny Jolanta Karaś

Redaktor prowadzący Zofia Gawryś

Redaktor techniczny Agnieszka Matusiak

Korekta Teresa Kępa

Copyright © by Henryk Mąka, Warszawa 2017 Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2017

Zapraszamy na strony:www.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl Dołącz do nas na Facebooku:www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona

Nasz adres: Bellona Spółka Akcyjna ul. Bema 87, 01–233 Warszawa Dział wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 faks: 22 652 27 01 e-mail:

Od Autora

Jest kilka powodów napisania i wydania tej książki.

Potrzeba PRZYPOMNIENIA zagłady hitlerowskiej floty transportowej na Bałtyku. Wydarzyło się to na przełomie 1944 i 1945 roku w pobliżu polskich brzegów!Potrzeba PODKREŚLENIA, że pod względem liczby ofiar były to największe tragedie morskie w dziejach świata. Jeśli bowiem powszechnie znana, wielokrotnie opisana w książkach i sfilmowana katastrofa brytyjskiego transatlantyku „Titanic” pochłonęła 1503 ofiary, zatopienie statku „Wilhelm Gustloff” spowodowało ich trzykrotnie więcej, statku „Steuben” trzy i pół razy więcej, a wskutek tragedii statku „Goya” życie straciło aż 6800 ofiar, czyli dokładnie cztery i pół razy więcej!Potrzeba WYJAŚNIENIA prawdziwych przyczyn i okoliczności tych zdarzeń, co wobec fałszowania ówczesnej rzeczywistości w Niemczech i niemieckich mass mediach (bezkrytycznie powtarzanych nieraz w Polsce) jest szczególnie istotne. Zwłaszcza w odniesieniu do transportowców Kriegsmarine, które przewoziły z zachodnich portów na wschód uzbrojenie i zaopatrzenie dla walczących tam wojsk, w drodze powrotnej natomiast z krajów nadbałtyckich i Prus Wschodnich zabierały chorych i rannych żołnierzy Wehrmachtu i Waffen SS, a z rejonu Gotenhafen (Gdyni) i Thorn–Bromberg (Toruń–Bydgoszcz) wyszkolone w specjalnych ośrodkach załogi U-Bootów oraz oddziały czołgistów i artylerzystów, które miały być wykorzystane w walkach nad Odrą i wokół Berlina. Te statki tylko przy okazji zabierały osoby cywilne: funkcjonariuszy NSDAP, gestapo i wyższych urzędników władz okupacyjnych, a także ich żony i dzieci.

Wcielone do III Rzeszy miasto Gdańsk odwiedził 16 września entuzjastycznie powitany Adolf Hitler. Z balkonu sopockiego „Grand Hotelu” obserwował walki z polskimi obrońcami Helu

Potrzeba przypomnienia i wyjaśnienia NAJSTRASZNIEJSZEJ TRAGEDII MORSKIEJ II wojny, jaką było zatopienie na wodach Zatoki Lubeckiej statków i barek wypełnionych więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Pamiętać przy tym trzeba o zasadniczej różnicy między pasażerami „Wilhelma Gustloffa”, „Steubena”, „Goi” itp. a „pasażerami” statków „Cap Arcona”, „Thielbeck”, „Athen” i prymitywnych barek. Polegała ona na tym, że ci pierwsi – apologeci nazizmu i wierni pretorianie Hitlera – wchodzili na owe statki dobrowolnie i w radosnym nastroju udanej ucieczki od frontowych walk, ci drudzy natomiast – więźniowie obozów koncentracyjnych pod nadzorem esesmanów – zapędzani byli pod pokłady statków kolbami karabinów i pałami kapo. Gdy wreszcie tysiące więźniów z Neuengamme, Stutthofu, Pölitz i innych hitlerowskich kaźni zostało „zaokrętowanych”, ich prześladowcy perfidnie zawiadomili nacierających Anglików, że statkami zgromadzonymi na wodach Zatoki Lubeckiej chcą ewakuować się do Norwegii władze III Rzeszy. W tym czasie bowiem Norwegia nadal znajdowała się w niemieckich rękach i w oparciu o tamtejsze bazy morskie i lądowe umożliwiała rozpoczęcie planowanej hitlerowskiej kontrofensywy, co w sposób oczywisty przedłużyć mogło wojnę i rozlew krwi. Anglicy zadziałali więc szybko i z rozmachem. W rezultacie nalotu zniszczyli i zatopili tę armadę, powodując śmierć 8–9 tysięcy więźniów: Polaków, Rosjan, Francuzów, Ukraińców, Żydów, Czechów, a nawet Amerykanów, Szwajcarów i niemieckich antyfaszystów. Stało się to 3 maja 1945 roku, dosłownie na kilka godzin przed opanowaniem Lubeki, Neustadt i okolic przez brytyjskie wojska.Wreszcie ważne SPROSTOWANIE błędnych stwierdzeń niemieckich mass mediów, jakoby głównym celem operacji Hannibal było ratowanie kobiet i dzieci. Otóż zgodnie z rozkazami wielkiego admirała Karla Dönitza, popartych tajną dyrektywą kancelarii Führera, kolejność okrętowania ludzi na transportowce Kriegsmarine była następująca: 1) zwarte oddziały wojska wszystkich specjalności zdolne do walki nad Odrą i w obronie Berlina, 2) ranni i chorzy żołnierze wraz z personelem lekarskim i opiekuńczym, 3) zasłużeni funkcjonariusze NSDAP i dygnitarze hitlerowskiej administracji na okupowanych terytoriach, wraz z rodzinami, 4) inżynierowie i technicy oraz rzemieślnicy i majstrowie przemysłu zbrojeniowego, 5) uciekinierzy, głównie kobiety i dzieci.Przy okazji jeszcze jedno wyjaśnienie. Nie można stawiać znaku równości między KATASTROFĄ i TRAGEDIĄ morską, co w odniesieniu do wydarzeń na Bałtyku czynią niemieckie, a za nimi i polskie mass media. Z pewnością bowiem katastrofą było przypadkowe zderzenie „Titanica” z górą lodową w okresie pokoju, ale nie jest katastrofą, choć na pewno tragedią, celowe storpedowanie bądź zbombardowanie transportowców hitlerowskiej armii w czasie działań wojennych. To przecież nie to samo. I choć ofiar w tym drugim przypadku bywało bez porównania więcej, NIE WOLNO ich ze sobą porównywać, tak samo jak napastnika z ofiarą, czy wojny z pokojem.

Czytając tę książkę i oglądając zawarte w niej oryginalne ilustracje, po prostu trzeba o tym pamiętać. Zwłaszcza teraz, gdy za Odrą i dalej odradzają się pomysły, aby „wypędzonych” z ziem okupowanych i dawnych terytoriów III Rzeszy uznać za… ofiary ludobójstwa, porównywalnego z wojenną gehenną Polaków i holocaustem. Celowo zaciemnia się przy tym pojęcie ofiar agresji, by porównać je z sytuacją tych, którzy wojnę wywołali i przegrali, a dziś z premedytacją mylą skutki z przyczynami.

Temu oczywistemu manipulowaniu prawdą trzeba się sprzeciwiać. Stanowczo i konsekwentnie!

AUTOR

„BREMERHAVEN” –statek śmierci

Temu statkowi śmierć zapisana była w gwiazdach. Towarzyszyła mu od samych narodzin. Jego pierwszy wypadek miał bowiem miejsce w trakcie uroczystości wodowania. Potem było ich coraz więcej. Zwłaszcza gdy „Bremerhaven” został przekształcony w statek szpitalny, następnie w obóz jeniecki, a wreszcie w jedyny w III Rzeszy pływający obóz karny.

Wodowanie tego statku odbyło się w 1921 roku w brytyjskiej stoczni Workman and Clark Company. Ledwie jednak pastor zdążył odmówić właściwą modlitwę, a matka chrzestna rozbić tradycyjną butelkę szampana, niebo nad Belfastem sczerniało, rozległy się głuche pomruki, a po chwili głośne grzmoty. Pojawiły się też zygzaki elektrycznych wyładowań, a wreszcie wśród odgłosów walących z nieba piorunów lunął rzęsisty deszcz, jakiego to północnoirlandzkie miasto dawno nie widziało.

Późna jesień 1939: S/s „Bremerhaven” u stóp ówczesnych Hakenterasse – dzisiejszych Wałów Chrobrego

Uczestnicy uroczystości rozpierzchli się w popłochu, kryjąc się, gdzie tylko można było znaleźć jakiś dach czy choćby jakąkolwiek osłonę przed potokami lejącej się z góry wody. Kilku stoczniowców po metalowej drabince wdrapało się do oszklonej kabiny dźwigu. Pech chciał, że jeden z piorunów uderzył w tym momencie w jego wyciągnięte do góry ażurowe ramię. Błysk, huk, głuchy jęk ludzi. Jeden ze stoczniowców padł martwy, dwóch innych leżało w agonii, która ostatecznie skończyła się zgonem w miejscowym szpitalu.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.