Bajki dla dorosłych - Elżbieta Wróblewska - ebook

Bajki dla dorosłych ebook

Elżbieta Wróblewska

4,0

Opis

O czym nie jest ta książka?
Jeśli szukasz prostych, szablonowych rozwiązań skomplikowanych problemów i gładkich odpowiedzi na trudne pytania, to ich tutaj nie znajdziesz.
Jeśli szukasz zagadnień z zakresu teologii moralnej, to nawet nie zaczynaj czytać, szkoda czasu.
Jeśli szukasz wykładów z zakresu psychologii, psychoterapii i seksuologii, także nic z tego. Jeśli szukasz prawdziwych historii i świadectw, to się rozczarujesz.

 

W tej książce są przede wszystkim bajki, czasem opowiadania.
Mają one na celu przedstawienie zagadnień, które często bywają tabu, a jednocześnie spędzają sen z powiek bardzo wielu ludziom. Bajki mają dać nadzieję na nowe życie, na nowy początek, na znalezienie właściwych odpowiedzi i prawidłowych rozwiązań. Przede wszystkim jednak wskazują na obecność Bożej światłości w najciemniejszych zakamarkach ludzkiego życia. I o tym właśnie jest ta książka – o miłosiernym Bogu, który szuka i znajduje każdego człowieka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (5 ocen)
3
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Nihil obstat: L. dz. 2021/11/NO/P

Za pozwoleniem

Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej

Towarzystwa Jezusowego – Tomasza Ortmanna SJ

Warszawa, 24 czerwca 2021 r.

Książka nie zawiera błędów teologicznych.

Redakcja

Anna Lasoń-Zygadlewicz

Joanna Sztaudynger

Projekt graficzny

Bogumiła Dziedzic

Malwina Kocot

Skład

Bogumiła Dziedzic

Ilustracje

Malwina Kocot

© Fundacja Mocni w Duchu

© Elżbieta Wróblewska

Wszelkie prawa zastrzeżone

Łódź 2021

ISBN 978-83-67126-04-5

MOCNI W DUCHU – Centrum

90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60

tel. 42 288 11 53

[email protected]

mocni.jezuici.pl

Zamówienia

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

[email protected]

odnowa.jezuici.pl/sklep

Wydanie pierwsze

Kilka słów zamiast wstępu

czyli o czym nie jest ta książka

W ostatnich latach od czasu do czasu pojawiały się w „Szumie z Nieba” artykuły o seksie. Pojawiały się i znikały. Po pewnym czasie kilku osobom (ze mną włącznie) zrobiło się szkoda tego znikania i zdecydowaliśmy się dać im nowe życie. A że przy narodzinach często pojawiają się niespodzianki, to i tutaj urodziło się kilka pomysłów, które zaowocowały nowymi treściami i całkiem nowymi rozdziałami. W ten oto sposób powstała ta książka.

Jak sam tytuł wskazuje, są to bajki dla dorosłych. Pojawia się pytanie, czy należy zamknąć książkę na cztery spusty i trzymać z daleka od dzieci, trochę tak jak lekarstwa (niby leczą, ale jak się dostaną w niepowołane ręce, to mogą zaszkodzić). Jak to w bajkach, zawsze jest w tym trochę prawdy. Książkę można (a może nawet należy…) dać starszej młodzieży, w wieku 15+. Natomiast zdecydowanie odradzam czytanie jej osobom młodszym. Dlaczego? Bo do właściwego przyjęcia pewnych treści trzeba się jednak w życiu przygotować, a książka zawiera rozdziały czasem zbyt pikantne dla delikatnego umysłu młodszego nastolatka. Ktoś może mieć wątpliwości, czy nie lepiej podnieść poprzeczkę i ustalić granicę jako 18+, żeby nie gorszyć maluczkich. Wydaje mi się jednak, że niestety współczesny nastolatek, zanim osiągnął pełnoletność, dawno już dowiedział się różnych rzeczy o seksie (niekoniecznie z dobrych źródeł), a dużą część młodzieńczej energii przeznacza na utrzymanie swoich rodziców (dziadków, nauczycieli, katechetów…) w błogim i naiwnym przeświadczeniu o swojej niewinności i głębokiej wierze w bociana. Lepiej więc, żeby tę wiedzę skorygował i przeczytał coś, co pomoże mu podjąć refleksję na temat swoich przekonań.

O czym nie jest ta książka? Jeśli szukasz prostych, szablonowych rozwiązań skomplikowanych problemów i gładkich odpowiedzi na trudne pytania, to ich tutaj nie znajdziesz. Jeśli szukasz zagadnień z zakresu teologii moralnej, to nawet nie zaczynaj czytać, szkoda czasu. Jeśli szukasz wykładów z zakresu psychologii, psychoterapii i seksuologii, także nic z tego. Jeśli szukasz prawdziwych historii i świadectw, to się rozczarujesz. W tej książce są przede wszystkim bajki, czasem opowiadania. Mają na celu przedstawienie zagadnień, które często bywają tabu, a jednocześnie spędzają sen z powiek bardzo wielu ludziom. Bajki mają dać nadzieję na nowe życie, na nowy początek, na znalezienie właściwych odpowiedzi i prawidłowych rozwiązań. Przede wszystkim jednak wskazują na obecność Bożej światłości w najciemniejszych zakamarkach ludzkiego życia. I o tym właśnie jest ta książka – o miłosiernym Bogu, który szuka i znajduje każdego człowieka.

Bajka o misiach

czyli trudna historia o wykorzystaniu seksualnym

Za górami, za lasami, za wielkimi rzekami stała sobie chatka. Należała do niedźwiadka. A w zasadzie do Niedźwiedzia, który tylko udawał misia, i wcale nie był pluszowy. Niedźwiedź siedział w chatce i drzemał w nocy, ale w dzień wychodził na polowanie. Normalna sprawa, powiesz, przecież niedźwiedzie to drapieżniki, muszą jakoś żyć. Ale ten niedźwiedź nie był do końca zwyczajny – on polował na młode niedźwiedzice. To normalne, powiesz, może był po prostu romantyczny. Nie był. Te niedźwiedzice były zbyt młode, by interesować się chłopcami, a poza tym, Niedźwiedź nie był chłopcem, tylko dorosłym samcem.

Niedźwiedź siedział sobie w chatce i myślał nad swoją samotnością. Zastanawiał się, dlaczego dorosłe niedźwiedzice go nie lubią. Zawsze był wobec nich trochę nieśmiały, a nawet… bał się ich. Kiedyś, jeszcze jako Miś, był bardzo zakochany w Misi. Ale ona nie odwzajemniała jego uczuć. Powiedziała o jego zalotach koleżankom i cały las śmiał się z jego nieporadnej miłości. Odtąd przysiągł sobie, że już nigdy, przenigdy żadna kobieta nie będzie się z niego śmiała. I że już nigdy nikogo nie pokocha, bo dziewczyny są złe.

A potem stwierdził, że musi je ukarać. Najlepiej wszystkie! A przynajmniej tak dużo, jak tylko będzie mógł. Kiedyś wyskakiwał z krzaków i atakował je z ukrycia. Cieszył się ich strachem, łzami, rozpaczą. Potem puszczał je wolno, wiedząc, że i tak nikomu nie powiedzą. Bo po co szły koło chatki? I tak nikt by im nie uwierzył.

Kiedyś jednak doszedł do wniosku, że to jest nudne. Trzeba wymyśleć ciekawszą zabawę. Niedźwiedź poszedł na zakupy i do fryzjera. Szedł główną aleją w lesie i wyglądał jak prawdziwy dżentelmen, wzbudzający zaufanie. Matki mające młode córki zaproponowały, by zatrudnił się w szkole dla młodych zwierząt jako wychowawca. „Temu Niedźwiedziowi tak dobrze z oczu patrzy – mówiły – możemy bez obaw powierzyć mu nasze dzieci”. I Niedźwiedź pracował. Był bardzo miły, łagodny. Młode niedźwiedzice bardzo go lubiły. Nie chciał spotykać się z nimi po lekcjach, nigdy żadnej nie dotknął. Przestrzegał granic i był wzorowym nauczycielem.

Myślisz, że dobrnęliśmy do happy endu, bo nasz bohater się nawrócił i płakał nad błędami młodości, pragnąc odpokutować za swoje niecne czyny? Jeśli tak, to jesteś w błędzie. Niedźwiedź miał plan doskonały! Wiedział, że dziewczyny do niego wzdychają, zakochują się w nim, marzą o nim w dzień i śnią o nim nocami. Tym razem to on był obojętny, niewzruszony na ich cierpienia z miłości i miał z tego ogromną satysfakcję.

Pewnego dnia do szkoły przyszła nowa uczennica. Oniemiał, kiedy ją zobaczył. Była tak bardzo podobna do Misi, do jego Misi, która kiedyś odrzuciła jego miłość! Najpierw poczuł czułość i tkliwość, a potem ogarnęła go złość. To ona odpokutuje za to, co sam wycierpiał w młodości! Postanowił, że tym razem będzie to polowanie doskonałe. Jak można się było spodziewać, Brunatka (bo tak miała na imię) zakochała się w przystojnym i szarmanckim wychowawcy, który był dla niej ujmująco miły, ale zdawał się w ogóle nie dostrzegać jej uczucia. Cierpiała więc w ukryciu, pisząc listy miłosne i wiersze dla swego ukochanego. Tymczasem Niedźwiedź żartował z innymi uczennicami, a jej w ogóle nie zauważał.

Pewnego pięknego majowego dnia cała klasa pojechała na wycieczkę do innego lasu. Wszyscy mieli świetne humory, cieszyli się z wyjazdu. Tylko Brunatka chodziła smutna i wycierała nos w zielone liście. Nie chodziło tylko o niego. Poprzedniego dnia miała przykrą sytuację z rodzicami. Zwrócili jej uwagę, że zaniedbuje obowiązki, jest jakaś nieobecna, może już ich nie kocha. Rodzice byli surowi, uważali, że głównym obowiązkiem młodych niedźwiedzic jest nauka i praca, a posłuszeństwo rodzicom to rzecz święta. Nie mieli czasu ani ochoty wysłuchiwać jej marudzenia i nie tolerowali dąsów. Oboje byli bardzo zapracowani, tata chodził na polowanie i szukał miodu dla całej rodziny, a mama była zajęta opieką nad młodszymi dziećmi. Brunatka pomyślała sobie, że ma najgorszych rodziców w całym lesie i nigdy, przenigdy o niczym im nie opowie. „Gdybym miała takiego tatę jak pan Niedźwiedź… – pomyślała – On by mnie na pewno zrozumiał i wysłuchał”. Postanowiła poprosić wychowawcę o rozmowę.

Na wycieczce dużo łatwiej było odważyć się i podejść do pana. Niedźwiedź tym razem okazał jej tyle troski i zrozumienia, jak chyba nikt w życiu! Brunatka postanowiła sobie, że z wdzięczności zrobi dla niego wszystko! I Niedźwiedź zaczął swoją „opiekę”. Poświęcał dziewczynce dużo czasu w szkole i poza szkołą. Rozmawiał z nią o wszystkim, a Brunatka była zachwycona. Trochę dziwiło ją tylko, że kazał jej przysiąc, że nikt nigdy nie dowie się o ich spotkaniach poza szkołą i że w szkole kazał mówić do siebie „proszę pana”, a poza nią zabraniał jej tego. „Pewnie jest taki skromny i nie chce, żeby ludzie widzieli, jakie ma dobre serce” – tłumaczyła sobie dziewczynka. Tymczasem pan zaproponował, że nauczy ją tego, czego nauczyciele w szkole nie uczą. Że wprowadzi ją w dorosły świat, pokaże jej, czym są relacje z chłopakami, przez co przygotuje ją do małżeństwa. Oczywiście z troski, bo bardzo zależy mu na losie Brunatki.

Zaczęła się edukacja. Nie było tam książek, bo Niedźwiedź jako doskonały nauczyciel świetnie wiedział, jak wprowadzić dziewczynkę w świat przyjemności. Ona sama lgnęła do niego i pragnęła tych spotkań.

Czuła się taka wyjątkowa, dorosła i szczęśliwa. Tylko ona jest wybranką pana Niedźwiedzia! Co prawda, nigdy nie powiedział jej, że ją kocha i kiedyś wydawało jej się, że słyszała głos koleżanki, kiedy rozmawiali przez telefon. Ale pewnie tylko jej się wydawało. Była zrozpaczona, kiedy on nie mógł się z nią spotkać. A spotykał się coraz rzadziej… W wakacje wyjechał, a potem nie pojawił się już w szkole. Dyrektor powiedział, że pan Niedźwiedź wyjechał do innego lasu i tam będzie pracował. A było to bardzo, bardzo daleko. Brunatka płakała, płakała, ale czas leczy rany. Przynajmniej niektóre.

Mijały lata. Brunatka dorosła i stała się piękną, dorosłą samicą,o którą zabiegało wielu młodych samców. Ale ona myślała, że nigdy się nie zakocha. Nie dlatego, że wciąż kochała Niedźwiedzia. Już dawno zrozumiała, że to nie mogło się udać. Dlaczego? „To moja wina – myślała. – To ja sama do niego przychodziłam, to ja go uwodziłam. Jestem złą niedźwiedzicą, niegodną miłości. Gdyby nie ja, on nigdy nie zszedłby na złą drogę. A tak sumienie nie pozwoliło mu pozostać i musiał wyjechać. Za karę będę sama do końca życia!”– postanowiła Brunatka. I pewnie by tak było, gdyby nie młody niedźwiedź, który miał czyste serce i czyste intencje, i bardzo pokochał Brunatkę. Po pewnym czasie ona, chociaż uważała to za niemożliwe, odwzajemniła jego miłość. Była mądra i wiedziała, że jest głęboko poraniona i potrzebuje pomocy. Poszła do Leśnego Centrum Pomocy Psychologiczno-Duchowej i przeszła leczenie. Zrozumiała, że to Niedźwiedź wykorzystał ją, a nie ona jego.

Tam dowiedziała się, że jej najtrudniejsze uczucia: wstyd i poczucie winy, że było jej przyjemnie z Niedźwiedziem – są naturalnym elementem przeżyć ofiar wykorzystania seksualnego przez uwiedzenie.

Dotarło do niej, że taki rodzaj wykorzystania seksualnego jest o wiele trudniejszy do leczenia niż zgwałcenie, bo ofiara obarcza siebie winą za własne zaangażowanie emocjonalne i przyjemność seksualną, zupełnie nie widząc nierównowagi sił. W takich sytuacjach odpowiedzialność ponosi zawsze osoba dorosła, a nie dziecko czy młoda dziewczyna, bo to dorosły ma większe zasoby psychologiczne. Brunatka zrozumiała to w końcu i na nowo poczuła się zdolna do przyjęcia miłości zakochanego w niej młodzieńca, oraz do obdarzenia go miłością.

Żyli długo i szczęśliwie oraz dochowali się kilku małych niedźwiadków. Uczyli swoje dzieci mądrej miłości, a przede wszystkim pamiętali, by z nimi rozmawiać i być dla nich wsparciem w trudnym okresie dojrzewania do miłości.

Chwalcie Boga w waszym ciele!

czyli o ludzkim pięknie

Każdy dorosły ma ciało, a z nim większy lub mniejszy kłopot. W niemowlęctwie jeszcze dostarczało nam ono mnóstwa fascynujących odkryć. W wieku przedszkolnym, przeglądając się w lustrze, widzieliśmy piękną księżniczkę lub walecznego księcia. Ale nieubłaganie przyszedł wiek, gdy z lustra zaczęła spoglądać na nas… żaba. A żabę trudno pokochać.

Niemowlę sprawia radość całej rodzinie, bawiąc się swoimi nóżkami i rączkami, oglądając je i gaworząc do nich. Kto widzi takie dziecko – nie ma wątpliwości, że doskonale chwali ono Boga w swoim ciele, i że cieszy się z niego bardziej niż z drogiej zabawki.

Później, kiedy człowiek uczy się chodzić i biegać, odkrywa nowe możliwości swojego ciała. Przyjemnie jest obserwować przedszkolaka ubranego w kostium aniołka czy pasterza w przedszkolnych jasełkach. Ale radość z piękna własnego ciała i z jego możliwości zaczyna w nas gasnąć w okresie dojrzewania. Czy ono przestaje wtedy być piękne? Oczywiście, że nie, ale… zaczyna się zmieniać. Ta zmiana, bardzo intensywna, sprawia młodemu człowiekowi kłopot. Zaczyna porównywać swój wygląd do wyglądu rówieśników, a w tym wieku ocena najczęściej jest bardzo krytyczna. Piękna dziewczyna widzi w lusterku brzydulę, a przystojny młodzieniec – nieciekawe chuchro. Oboje zamienili zabawki na centymetr krawiecki. Dziewczyna z niepokojem mierzy obwód talii, bioder i biustu (jestem za gruba i mam małe piersi), a chłopak – obwód bicepsów i długość penisa (ojejku, dlaczego ja mam tam rozmiar S, a oni wszyscy XXL?!).

Niezadowolenie z własnego wyglądu jest cechą charakterystyczną w okresie dojrzewania. Wiąże się ono z rozwojem własnej tożsamości, ponownego odkrywania siebie i odpowiedzi na fundamentalne pytanie: kim jestem?

Zmiana dotyczy nie tylko wielkości ciała, ale przede wszystkim jego funkcji. I to one wzbudzają niepokój w młodym człowieku i jego otoczeniu. Coraz trudniej chwalić Boga w tym, co przestało być ciałem dziecka (mimo że formalnie osoba ta jest jeszcze dzieckiem), a stało się ciałem dorosłego. Pojawiają się trzeciorzędowe cechy płciowe, hormony płciowe zaczynają działać, a pod względem biologicznym młody człowiek staje się zdolny do przekazywania życia. Pojawiają się potrzeby seksualne, bardzo silne zwłaszcza u młodych chłopców, które są kłopotliwe i wydają się w tym wieku niepotrzebne. Czy aby na pewno niepotrzebne?

Kiedy myślimy o uwielbianiu Boga w ciele dorosłego człowieka, to co nam przychodzi do głowy? Czy niektóre jego części wydają mi się bardziej lub mniej godne chwalenia Boga? Ręce, głowa, usta, język, nogi, stopy, dłonie – bez problemu. A co z pośladkami, brzuchem, podbrzuszem, piersiami, penisem, jądrami, pochwą, łechtaczką? A fuj! Czy tym można wielbić Boga? Gdy myślimy o uwielbianiu Boga w ludzkim ciele, to najczęściej tych części w ogóle nie bierzemy pod uwagę! Może ktoś nawet poczuje się zgorszony samym zestawieniem słów: wielbienie Boga – penis, jądra, pochwa, łechtaczka. Jeśli poczułeś się zgorszony, to może oznaczać, że tutaj jeszcze nie pozwoliłeś Panu Bogu zajrzeć, że pewne sfery twojego życia nie do końca jeszcze do Niego należą.

Pan Bóg stworzył całego człowieka, więc wszystko w naszym ciele jest Jego dziełem. Kiedy dokładnie studiujemy anatomię układu rozrodczego człowieka, seksuologię biologiczną – stajemy oko w oko z pięknem stworzenia, z Bożym zamysłem miłości. Po co kobiecie łechtaczka, jeden z najbardziej unerwionych narządów w ciele (ok. 8 tysięcy zakończeń nerwowych), która z punktu widzenia przekazywania życia jest w ogóle niepotrzebna? Malutki narząd, dany kobiecie tylko i wyłącznie dla seksualnej przyjemności obojga małżonków. Po co mężczyźnie tak silnie unerwiony penis (ok. 4 tysięcy zakończeń nerwowych), skonstruowany jak dzieło sztuki, z jego zdolnością do erekcji, która jest tak skomplikowanym procesem biochemicznym? Jeszcze bardziej fascynująca jest fizjologia, tzw. chemia miłości, czyli analiza neurohormonalnych dróg pożądania i podniecenia seksualnego. Tajemnica pożądania i podniecenia tkwi w budowie i funkcjach mózgu, a szczególnie podwzgórza. Dopamina, oksytocyna, wazopresyna, cały skomplikowany układ neurohormonalny. Przecież to wszystko jest dziełem Boga, a tak mało osób chwali Go za ten element stworzenia, tak jakby to Mu się mniej udało i należało na to spuścić zasłonę milczenia…

Ciało dorosłego człowieka, a przede wszystkim jego funkcje, sprawia mu czasem kłopoty i dlatego tak trudno jest w pełni chwalić Boga w całym swoim ciele.

Dorosłe ciało ma swoje potrzeby seksualne. Może zareagować pożądaniem seksualnym (skierowanym na człowieka, wobec którego rozum absolutnie nie chce tak zareagować) i podnieceniem seksualnym, związanym również z gotowością ciała w postaci erekcji u mężczyzn i lubrykacji u kobiet. Doskonale wiedzą o tym mężczyźni, reagujący niechcianą erekcją podczas spotkania biznesowego, słuchając nudnego przemówienia atrakcyjnej przedstawicielki innego działu firmy. Wiedzą o tym również kobiety, z przerażeniem odkrywające, że ich ciało mocniej reaguje seksualnie na przystojnego i serdecznego kierownika niż na własnego męża. Tak, ciało człowieka dorosłego sprawia mu czasem kłopoty… Jak to się w ogóle ma do piękna stworzenia? Dlaczego Bóg stworzył cały ten mechanizm, nie montując wyłącznika? Można by go było wtedy włączyć w odpowiedniej sytuacji (po ślubie, z własnym współmałżonkiem, wieczorem, przy świecach…), a w innych – w ogóle nie zawracać sobie nim głowy. Tak, wtedy łatwiej byłoby chwalić Boga w swoim ciele. Ale czy Pan naprawdę zostawił nas na pastwę naszych pożądań i namiętności? Nie! Mało kto wie, że oprócz mechanizmu pobudzenia – ciało człowieka jest wyposażone w równie skomplikowany mechanizm hamowania seksualnego. Pan Bóg szczególnie hojnie wyposażył tutaj kobiety, co nie oznacza, że ich problem niechcianego pobudzenia seksualnego nie dotyczy. Płaty skroniowe mózgu nie pozwalają na zainicjowanie pobudzenia seksualnego w niesprzyjającej z różnych względów sytuacji (impreza integracyjna, teściowa pod drzwiami itp.). Jeśli do tego pobudzenia dojdzie, inne obszary mózgu ograniczają jego rozwój, a szczególnie intensywność jego wyrażania. Procesy poznawcze odgrywają bardzo ważną rolę w mechanizmie hamowania seksualnego. Ocena poznawcza (czy to jest właściwa osoba, właściwy czas i właściwe miejsce) jest podstawowym moderatorem tego procesu. Pan Bóg dał człowiekowi mechanizmy umożliwiające pobudzenie seksualne oraz takie, które pozwalają na jego kontrolę. Nie jesteśmy bezbronni wobec siły pobudzenia seksualnego, bez względu na to, jak bardzo wielka i przytłaczająca nam się ona wydaje. Bóg dał też człowiekowi zdolność odczuwania wstydu, którego zadaniem jest chronić czystość i miłość.

Stwórca o wszystkim pomyślał, wszystko przewidział, tymczasem człowiek tak rzadko Go za to wielbi.

Często po prostu nie wiemy, co mamy. Nie znamy ciała i jego piękna, więc boimy się jego funkcji seksualnych. Gdzie nie ma rzetelnej wiedzy, tam pojawiają się mity i rozmaite lęki. Trudno jest wielbić Boga za seksualność, kiedy w skrytości serca człowiek ma do Boga pretensje o trudności w tej sferze. W zasadzie osoby w różnym wieku i różnego stanu mają tu Bogu coś do zarzucenia, a przynajmniej coś do ukrycia przed Nim. Problemy z masturbacją, pornografią, czystością przedmałżeńską, wiernością w małżeństwie i celibacie – nie sprzyjają wielbieniu Boga za Jego pomysł na ludzką seksualność. Tymczasem właśnie te miejsca mogą i powinny być oddane Bogu, aby On je uzdrowił i ogarnął swoją łaską. Brak akceptacji swojego ciała i jego funkcji prowadzi do rozmaitych dysfunkcji seksualnych, zarówno u mężczyzn (zaburzenia erekcji, przedwczesny wytrysk), jak i u kobiet (pochwica, brak ochoty na seks, bolesność przy stosunku, brak orgazmu). Takie zaburzenia można skutecznie leczyć, aby więź erotyczna w małżeństwie mogła sprzyjać rozwojowi miłości męża i żony.

Odkrywanie naturalnego piękna ludzkiego ciała – stworzonego przez Boga z miłości i dla miłości – jako dar i zadanie na całe życie, wyzwala w człowieku pragnienie wielbienia Boga. Człowiek może chwalić Boga nie tylko duszą, ale i całym ciałem, bez dzielenia go na sfery bardziej i mniej godne, bardziej i mniej święte. Całe ciało może być poddane Bogu i przyjęte jako dar, z pokorą wobec zamysłu Stwórcy. Chwalcie więc Boga w waszym ciele, niczego przed Nim nie ukrywając, ale poddając działaniu Jego łaski.

Co w sercu, to i na języku

czyli o miłości ubranej w słowa

Nie tak dawno temu, ale na pewno daleko, daleko stąd, była sobie pewna wspólnota. Należały do niej osoby samotne, konsekrowane, narzeczeni i małżeństwa. Pewnego razu rozeszła się wieść, że za górami, za lasami, za siedmioma morzami, jest organizowany Kurs Porozumiewania się i Dialogu, po którym wszyscy będą doskonale się komunikować i wszystkie problemy w relacjach znikną. W dzisiejszych czasach odległość nie stanowi wielkiego problemu, więc dwa małżeństwa – Iksińskich i Igrekowskich – wsiadły w samolot i poleciały na drugi koniec świata.

Kurs trwał cały tydzień i był najlepszym szkoleniem, jakie do tej pory wymyślono. Przed uczestnikami odkryto wszelkie tajniki ludzkiej komunikacji! Szczęśliwi małżonkowie wybrali się w podróż powrotną, by zacząć wdrażać zdobytą wiedzę w codzienności.