365 powodów, aby zostać - Kinga Michałowska - ebook

365 powodów, aby zostać ebook

Kinga Michałowska

0,0
10,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

365 pragnień, 365 uniesień, a przede wszystkim 365 powodów, aby pomimo wszystko być razem. Dokądkolwiek miłość zaprowadzi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 40

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Kinga Michałowska

365 powodów, aby zostać.

© Kinga Michałowska, 2022

365 pragnień, 365 uniesień, a przede wszystkim 365 powodów, aby pomimo wszystko być razem. Dokądkolwiek miłość zaprowadzi.

ISBN 978-83-8324-291-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Dzień 1

Po cichu do moich myśli się wkradasz

I bez zapowiedzi w nich się rozsiadasz

Proszę bardzo rozgość się

I jeśli zechcesz

Zostań w nich na dłużej

Czuję się o wiele lepiej

Odkąd każdą myśl kieruję do ciebie

— Dzień dobry. Nazywam się Szymon Zdanowski. Wiem, że wyglądam młodo, jednak niech was nie zmylą pozory.

Jestem bardzo wymagający, zarówno wobec siebie jak i wobec studentów. Spędzimy razem trzy miesiące podczas zajęć i zapewniam was, że będą to miesiące ciężkiej i mam nadzieję równie owocnej pracy.

A żeby was lepiej poznać chciałbym wysłuchać próbkę waszej poetyckiej twórczości. Może to być fraszka, limeryk, lub choćby druga oda do radości. Nie ważne byle było wasze.

Zatem słucham, aby nikogo nie wyciągać na siłę, najlepiej od początku.

Zbliżała się chwila, gdy sama miałam wyrecytować swój wiersz. I z każdą minutą coraz bardziej się stresowałam, by dobrze wypaść.

— Teraz pani w ostatnim rzędzie. Nawiasem mówiąc, nieźle się Pani zakamuflowała. Prosimy Pani Kingo.

Zdziwiłam się, że wiedział jak mam na imię, chociaż byłam ostatnia,

nie musiał zwrócić na to uwagi. Odetchnęlam głęboko, by dodać sobie nieco odwagi i zaczęłam wypowiadać w miarę płynnie,

pomimo zdenerwowania, kolejne słowa swego wiersza.

Kocham skrycie

Kocham skrycie, twe w lustrze odbicie.

I twe zdjęcie, które spoczywa przy mnie co noc.

I choć przyznać do tego się wstydzę.

Myślę o Tobie częściej, niż raz na rok.

A zapomnieć miałam już dawno i rzucić twe zdjęcie gdzieś w kąt.

Lecz zapomnieć sercu nie jest tak łatwo, chociaż dobrze wie, że to błąd.

Zapadła długa cisza i nie wiedziałam czego się spodziewać, po chwili jednak wykładowca przemówił

— Bardzo dobrze. Dziękuję Pani, pani Kingo i wam wszystkim.

A na następne zajęcia proszę was o wybranie jednego z wierszy,

któregoś z starożytnych poetów. Do zobaczenia.

— Do zobaczenia powiedzieliśmy chórem, jednocześnie wychodząc,

a ja miałam niezbite wrażenie, że ktoś bardzo intensywnie mi się przygląda.

Dzień 2

Już nie jestem samotna we wszechświecie

Odkąd mam Ciebie

Dbasz o mnie jak mały książę o swoją różę

Choć wątpiłam

Okazało się, że wciąż potrafię zakochać się

— Dzień dobry Pani Kingo. Jak się Pani dzisiaj czuję? — zapytał mnie nagle Pan Szymon, mijając mnie na schodach uczelni, prowadzących na drugie piętro.

— Dobrze. Dziękuję. — odpowiedziałam grzecznie, zastanawiając się, czy nie zbladłam, lub się nie ubrudzilam, musiał być jakiś powód, że tak nagle pytał mnie o zdrowie, nie rozumiałam tylko jaki. Na wszelki wypadek gdybym jednak była brudna przetarłam kąciki ust. — A pan — zapytałam, ponownie przypominając sobie o dobrych manierach.

— Mamy dzisiaj razem zajęcia — stwierdził, jakoś dziwnie podkreślając słowo razem, a może jestem tylko przewrażliwiona?

— Owszem. Mamy dzisiaj wspólne zajęcia. Na pewno na nich będę.

— Ja również.

— Nie wątpię. W końcu je Pan prowadzi.

— No tak. Zatem do zobaczenia Pani Kingo.

— Do zobaczenia. Panie magistrze Zdanowski.

Dzień 3

Nadeszła pora fuksówki, która miała na celu zintegrować studentów twórczego pisania. Już znałam parę osób, dlatego odważyłam się wybrać, pomimo choroby, wciąż byłam bardzo towarzyska.

Na moją decyzję wpłynęło też miejsce, w którym miała się odbyć fuksówka, czyli Instytut Kulturoznawstwa.

Weszłam do środka, rozglądając się w koło. Sama nie rozumiejąc dlaczego, szukałam wzrokiem magistra Szymona, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć.

Żałowałam jednocześnie, że nikt nie zapyta mnie o zdrowie.

Z jakiegoś powodu polubiłam jego standardowe, codzienne pytanie.

— Dobry wieczór pani Kingo.

Usłyszałam zza pleców.

Wzdrygnęłam się zaskoczona niespodziewanym przywitaniem, wyrwana z swych myśli.

Chociaż szukałam go wzrokiem, a fuksówka była przeznaczona dla wszystkich,

w tym także dla wykładowców, zdziwiłam się, że Go spotykam akurat w tym momencie, gdy o Nim pomyślałam.

— Dobry wieczór Panie magistrze. Nie spodziewałam się, że Pana tu zastanę.

— Niby dlaczego? Bardzo lubię imprezy. I przyznam się w tajemnicy, że nie najgorzej tańczę. — powiedział żartobliwie, stając naprzeciwko.

— Z chęcią zobaczę. — powiedziałam, dziwiąc się swojemu nagłemu przypływowi odwagi, na co pan Szymon odpowiedział ukradkowym uśmiechem.

Wtem ktoś pociągnął mnie za rękę, przerywając miłe i w moim mniemaniu romantyczne chwile.

— Dobry wieczór panu. — przywitała się Bogna.

— Chodź Kinga tańczyć. Noc taka młoda jeszcze zdążysz się nagadać.

— Ale…

Broniłam się jak mogłam, by zostać. Jednak Bogna była bardzo silna, jak na kobietę jej postury, nie należała do największych. Widać pozory mylą.

— No chodź, nie każ się ciągnąć.

— Dobra już idę.

— To też właściwie pójdę, z chęcią się przekonam, jak Panie tańczą.

— O i to mi się podoba. Zapraszamy Pana do kółeczka. — stwierdziła rozentuzjazmowana Bogna, tym pewniejsza, że miała już lekko w czubie. No cóż nie samą poezją człowiek żyje.

Tańczyłam z dziewczynami, próbując nie mylić kroków. Co jakiś czas cichaczem, spoglądając na pana magistra, który akurat rozmawiał z innym nieco starszym od siebie wykładowcą.

Chciałam kontynuować naszą wcześniejszą rozmowę, jednakże obecnie nie było to możliwe, pozostało mi jedynie cieszyć się tym, że mogę spoglądać na niego,

nieco dłużej, niż podczas zajęć.

— Czyżbym zakochiwała się w wykładowcy. Nie to niemożliwe. Nie dla mnie?.

A może jednak. Pytałam samą siebie, w odpowiedzi, czując jedynie nagłe poczucie ciepła w sercu, gdy tylko mój wykładowca się do Mnie uśmiechał.