24 godziny w świecie wikingów. Życie codzienne oczami mieszkańców: od niewolnicy po wojowniczkę, od szkutnika po wodza - Kirsten Wolf - ebook
NOWOŚĆ

24 godziny w świecie wikingów. Życie codzienne oczami mieszkańców: od niewolnicy po wojowniczkę, od szkutnika po wodza ebook

Kirsten Wolf

0,0

27 osób interesuje się tą książką

Opis

Zanurz się w fascynującym świecie wikingów!

Ludy nordyckie kojarzone z wikingami często przedstawia się jedynie jako grasujących po średniowiecznej Europie najeźdźców, ale ich kultura i społeczeństwo były znacznie bardziej zróżnicowane. W czasach, które określamy teraz epoką wikińską, powstała jedna z najbardziej rozległych i wpływowych cywilizacji wieków średnich.

Kirsten Wolf opisuje życie 24 osób – każda godzina dnia należy do kogoś innego. Opowiada o codzienności przedstawicieli różnych grup w społeczności wikińskiej. Każdy rozdział to migawka świata średniowiecznej Skandynawii i wgląd w to, jak jej ówcześni mieszkańcy żyli, kochali, pracowali, walczyli i umierali.

Najnowsza część bestsellerowej serii „24 godziny” w nowatorski, a zarazem realistyczny sposób przybliża, jak naprawdę wyglądało życie wikingów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 256

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WARSZAWA 2025

Tytuł oryginału

24 Hours in the Viking World: A Day in the Life of the People Who Lived There

First published in Great Britain in 2024 by Michael O’Mara Books Limited,

9 Lion Yard, Tremadoc Road, London SW4 7NQ

Copyright © Kirsten Wolf 2024

Projekt składu, okładki i ilustracje © Patrick Knowles

Mapy: David Woodroffe

Polish language edition © Lira Sp. z o.o., Warszawa 2025

Przekład wierszy: Marta Chachulska (s. 20-21, 25, 26, 27, 28-29, 176, 224)

Konsultacja merytoryczna: dr hab. Jakub Morawiec, prof. UŚ

Redaktor prowadząca: Ewa Kubiak

Redakcja: Katarzyna Kośmicka

Korekta: Magdalena Jabłonowska/Przecinek i spółka

Skład i opracowanie graficzne na podstawie projektu layoutu i okładki:

Joanna Dąbrowska/so-design.eu

Producenci wydawniczy: Magdalena Wójcik-Zienkiewicz, Wojciech Jannasz

Wydawca: Marek Jannasz

Lira Publishing Sp. z o.o.,

al. J.Ch. Szucha 11 lok. 30, 00-580 Warszawa

www.wydawnictwolira.pl

Wydanie pierwsze

Warszawa 2025

ISBN: 978-83-68577-13-6 (EPUB); 978-83-68577-14-3 (MOBI)

Wydawnictwa Lira szukaj też na:

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

PODZIĘKOWANIA

Najmilszą częścią kończenia pracy nad książką jest wyrażanie wdzięczności osobom, które przy niej pomagały. Przede wszystkim chcę podziękować Rossowi Hamiltonowi za zachęcenie mnie do podjęcia tego projektu i za wskazówki. Pragnę także podziękować Lucy Stewardson za wspaniałą redakcję. Mój przyjaciel Wayne Brabender nie tylko przeczytał i zredagował każdy rozdział, lecz także cierpliwie wysłuchiwał mojego narzekania, kiedy zmagałam się z trudniejszymi fragmentami. Laura Moquin i Emily Beyer, doktorantki z Uniwersytetu Wisconsin-Madison, wyświadczyły mi ogromną pomoc przy wyszukiwaniu informacji na rozmaite tematy poruszane w tej książce.

WPROWADZENIE

Akcja książki rozgrywa się w epoce wikińskiej, która – ogólnie rzecz biorąc – obejmuje lata 800–1100. Koncentruje się przede wszystkim na Skandynawii kontynentalnej (Dania, Norwegia, Szwecja) oraz Islandii. W ciągu tych trzech stuleci Islandia była w pełni zasiedlona, a Skandynawia podlegała szerokim przemianom: rodziły się współczesne królestwa Danii, Norwegii i Szwecji, zakładano pierwsze miasta, a skandynawska religia pogańska stopniowo ustępowała miejsca chrześcijaństwu. Ponadto w epoce wikińskiej nastąpił szybki postęp techniczny. To w tych czasach wzniesiono mosty i twierdze takie jak okrągłe forty, z których najsłynniejszy znajduje się w duńskim Trelleborgu. Osiągnięto też wielki postęp w szkutnictwie i nawigacji, dzięki czemu Skandynawowie podróżowali na dalekie dystanse i docierali do zakątków świata odleglejszych, niż jakikolwiek inny europejski lud oglądał aż do epoki podróży i kolonizacji zainicjowanej w rezultacie odkryć Kolumba.

W epoce wikińskiej świat Skandynawów bardzo się poszerzył i obraz ukazany w tej książce zawiera z konieczności tylko jego ułamek; trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że życie wikińskiego grabieżcy znacznie się różniło od codzienności piekarza, szkutnika czy gospodyni. Należy również pamiętać o istnieniu lokalnych odmienności w zakresie trybu życia i podejmowanych zajęć. Skandynawia – w nieco szerszym znaczeniu tego słowa – jest ogromnym obszarem. Rozciąga się od 55° szerokości geograficznej północnej do Oceanu Arktycznego (to odległość przekraczająca 2000 kilometrów) i od zachodniego krańca Islandii, czyli 24° długości geograficznej zachodniej, do wschodnich granic Norwegii i Finlandii, czyli 31° długości geograficznej wschodniej.

Kula ziemska z zaznaczonym ogromnym obszarem zajmowanym przez wikingów; obejmował on nie tylko Skandynawię, lecz także południową część Grenlandii i dzisiejszą Nową Fundlandię.

Pod względem geograficznym i klimatycznym kraje te bardzo się między sobą różnią. Dania jest płaska, a jej krajobraz stanowi przeważnie mozaikę białych przybrzeżnych plaż, niebieskich jezior i zielonych pól. Dwie trzecie obszaru Norwegii zajmują wysokie góry, a znaczną część surowych obszarów górzystych pokrywają nagie skały. Północna część Szwecji też jest górzysta, natomiast środkowa i południowa cechuje się obszarami nizinnymi i wyżynami. Islandia to wyspa wulkaniczna; kraj ten znajduje się na płaskowyżu urozmaiconym szczytami górskimi i polami lodowymi. Jego tereny centralne są zajęte przez lodowce i pustkowia.

W początkach epoki wikingów Skandynawowie jako lud byli przeważnie homogeniczni, jednak wskutek najazdów wikińskich i handlu – w tym sprowadzania do Skandynawii niewolników pochodzących zwłaszcza z Irlandii – powstawała z czasem coraz większa mieszanina ras i kultur. Dzisiaj rzut oka na Skandynawów, którzy uważają się za rdzennych mieszkańców tego regionu, pozwala zauważyć nie tylko ludzi jasnowłosych i niebieskookich, lecz także z ciemnymi włosami i o brązowych oczach. Należy też zaznaczyć, że nie wszyscy Skandynawowie byli wikingami. Słowo „wiking” odnosi się do zajęcia, a nie do tożsamości etnicznej. Zatem nie istnieje coś takiego jak wikińskie dziecko ani wikińska kobieta. W działania wikingów włączała się tak naprawdę jedynie niewielka liczba mężczyzn zamieszkujących Skandynawię i wyspy nordyckie. Ogromną większość stanowili zaś zwyczajni, pokojowo nastawieni rolnicy, rybacy, myśliwi, kupcy, rzemieślnicy, cieśle, kowale i szkutnicy[1]. Niektórzy z nich byli także prawnikami, rozjemcami, poetami i runorytnikami. Ponadto, jak się zdaje, wikingowanie stanowiło przeważnie dobrowolne zajęcie czy wręcz profesję. Dla młodego człowieka stanie się wikingiem dawało możliwość wyjazdu z domu, obejrzenia i doświadczenia różnych części świata, a także zarobienia pewnych pieniędzy – przypomina to motywacje, jakie przyciągają dziś niektórych młodych ludzi do służby wojskowej.

Książka 24 godziny w świecie wikingów ukazuje codzienność Skandynawów i Islandczyków oraz niejako przywraca tych ludzi do życia przy użyciu informacji uzyskanych z badań archeologicznych i średniowiecznych źródeł literackich. Akcja poszczególnych rozdziałów rozgrywa się w Danii, Norwegii, Szwecji, na Islandii i na Orkadach, z dodatkiem kilku wypadów na Grenlandię i do Ameryki Północnej, które Normanowie próbowali skolonizować. Niemniej miejscem akcji większości rozdziałów jest Islandia, gdyż ma ona najbogatszą, w kategoriach opisu życia codziennego, literaturę średniowieczną. Historie opierają się na prawdziwych wydarzeniach i większość z nich dotyczy rzeczywistych i powszechnie znanych postaci, takich jak król Norwegii Haakon Dobry Haraldsson, wyjęty spod prawa banita Gisli Sursson, poeta Egil Skallagrimsson czy wiking Svein Asleifarson. Występuje też jednak kilka postaci fikcyjnych, w tym piekarz Harald Jensson, gospodyni domowa Sigrid Steingrimsdottir i szkutnik Grim Haraldsson; niestety ludzie parający się tymi profesjami nieczęsto stają się bohaterami literatury średniowiecznej. Ponadto w celu połączenia ze sobą często fragmentarycznych świadectw archeologicznych i literackich biografie różnych postaci trzeba było czasem wzbogacić – zrobiłam to na podstawie innych świadectw, żeby dzięki temu uzyskać spójną opowieść. Na koniec trzeba wspomnieć, że tu i ówdzie pozwoliłam sobie na trochę swobody twórczej.

VII GODZINA NOCY(00.00–01.00)
ROLNIK PADA OFIARĄ MORDERSTWA WE WŁASNYM ŁÓŻKU

Gisli Sursson okłamuje żonę Aud, że zapomniał nakarmić jednego z koni swojego gościa i musi na chwilę wyjść na zewnątrz. Prosi, żeby zaryglowała drzwi i czuwała, aby wpuścić go, gdy wróci. W skrzyni czeka na niego włócznia, Grasida („Szara klinga”). Wyjmuje ją, a na koszulę i lniane spodnie zarzuca ciemny płaszcz. Zaczyna iść w kierunku strumienia płynącego między jego posiadłością w Hol a gospodarstwem w Saebol w rejonie Vestfirðir (Fiordów Zachodnich) na Islandii. Farma należy do Thorgrima, jego szwagra. Strumień zaś jest źródłem wody dla obu. Chociaż tej nocy woda jest lodowata, brodzi w niej, po czym dochodzi do drogi prowadzącej do Saebol. Gisli nie jest zadowolony z tego, co zamierza zrobić, ale wie, że musi wykonać swoje zadanie. Jest bardzo honorowy i to nie pozostawia mu wyboru.

Specjalne sztuki broni często nosiły wyróżniające nazwy,

związane z ich pochodzeniem lub cechami. Na przykład

w literaturze staroislandzkiej występuje broń taka jak

„Kąsająca nogę”, „Dar Grettira”, „Płomień bitewny”,

„Gryząca kolczugę” czy „Łamacz rozejmu”[2].

Gisli wraca pamięcią do czasów, kiedy on i inni ludzie z Haukadalur w doskonałej zgodzie spędzali czas na pijatykach, nad dużą ilością piwa i jedzenia, wśród radosnych okrzyków, snutych opowieści, żartów i śmiechu. Jednak nawet w tym okresie zgody i pokoju wróż Gest, mądry człowiek, którego Gisli wielce szanuje i mu ufa, ostrzegł go, że za kilka lat nie wszyscy członkowie tej grupy będą żyli ze sobą w tak doskonałej zgodzie. Gisli dobrze zdawał sobie sprawę z napięć istniejących wśród mieszkańców Haukadalur – w końcu która rodzina jest wolna od nieporozumień? – ale był zaskoczony, gdy dowiedział się, jak niebezpieczne miały stać się te różnice.

Przeczucia wróża często okazywały się zasadne, więc przepowiednia Gesta sprawiła, iż Gisli zaczął rozpaczliwie szukać rozwiązań mogących zmienić ten bieg wypadków. Zdecydowany uczynić wszystko, co się da, zaproponował, aby on i jego krewni zawarli pod przysięgą pakt braterstwa dla potwierdzenia i przypieczętowania wzajemnej solidarności. Braterstwo miało objąć czterech mężczyzn: samego Gisliego, jego brata Thorkela, ich szwagra Thorgrima, będącego mężem ich siostry Thordis, oraz Vesteina, brata żony Gisliego, Aud. Wezwawszy po imieniu wszystkich bogów na świadków, Gisli zaproponował, aby razem złożyli przysięgę, że pomszczą wszelką szkodę wyrządzoną mężczyznom zawierającym to braterstwo. Wszyscy się na to zgodzili, ale gdy chwycili się za ręce, Thorgrim nagle cofnął dłoń od dłoni Vesteina i powiedział, że czuje się zobowiązany do zawarcia układu jedynie z braćmi swej żony, ale nie z nim. W odpowiedzi Gisli oświadczył, że nie chce podejmować żadnych zobowiązań na rzecz Thorgrima. Można śmiało powiedzieć, że braterstwo od początku napotykało problemy.

Zgodnie z przepowiednią Gesta i ku wielkiemu rozczarowaniu Gisliego wszelkie poczucie braterstwa, jakie istniało kiedyś między czterema mężczyznami, wkrótce zaczęło się psuć. Gisli martwił się przede wszystkim o bezpieczeństwo ukochanego szwagra Vesteina, który wybierał się w podróż za granicę. Udał się więc do swojej kuźni i wykonał coś, co przypominało dużą monetę – unikalny metalowy dysk przecięty na dwie części, które doskonale do siebie pasowały. Gisli zatrzymał jedną połowę, a drugą dał Vesteinowi przed jego wyjazdem. Uzgodnili, że jeśli któryś z nich poczuje, że jego życie jest zagrożone, wyśle swoją połówkę dysku drugiemu jako wezwanie pomocy. Coś w głębi serca Gisliego podpowiadało mu, że pewnego dnia dysk zostanie użyty.

Jakiś czas później, kiedy Gisli i Aud tulili się do siebie w łóżku, Aud powiedziała mu o swojej rozmowie z Asgerd, żoną jego brata Thorkela. Gisli i Thorkel dzielili farmę, a ich żony były ze sobą blisko. Kiedy dwie bratowe siedziały, tkając i gawędząc, Aud zapytała Asgerd, czy miała romans z Vesteinem. Asgerd zaprzeczyła, ale ochoczo przyznała, że Vestein ją pociąga i lubi go bardziej niż własnego męża[3]. Ku swemu przerażeniu Aud zdała sobie sprawę, że Thorkel podsłuchał ich rozmowę. Mimo że Gisli zdenerwował się po wysłuchaniu opowieści Aud, nie obwiniał jej, gdyż, jak stwierdził, „ktoś musiał wypowiedzieć słowa przeznaczenia; co ma się stać, to się stanie”.

Niedługo później Thorkel poprosił, aby on i Gisli rozdzielili między sobą majątek. Choć Gisli wiedział, że osobiście skorzysta na tym układzie, ponieważ Thorkel rzadko pojawia się na farmie, bo wiedzie życie raczej pasożyta niż współwłaściciela, był temu przeciwny. Jego poczucie rodzinnej jedności było zbyt silne. Gisli obawiał się, że brak wspólnego mienia osłabi ich solidarność. Mimo to Thorkel postawił na swoim i przeniósł się do Saebol, gospodarstwa ich szwagra Thorgrima, które leżało nieopodal. Wtedy Gisli wiedział już, że Vestein jest w poważnym niebezpieczeństwie. Wprawdzie Thorkel był nadal związany przysięgą, ale Thorgrim miał wolną rękę, żeby szukać pomsty w imieniu swojego szwagra. Więc kiedy Gisli dowiedział się, że Vestein wrócił z podróży na Islandię, pchnął do niego posłańców z połówką metalowego dysku – ale Vestein wybrał inną trasę, niż oczekiwali posłańcy, a Gisli nie miał jak go wyśledzić.

W ciągu dwóch nocy po przybyciu Vesteina do Hol Gisli nie mógł zasnąć. A gdy w końcu zasypiał, miał niepokojące sny, których nie chciał ujawnić nikomu, nawet własnej żonie. Trzeciej nocy był jedynym, który nie spał, kiedy silny podmuch wiatru uderzył w dom tak mocno, iż zerwał z jednej strony całe pokrycie dachu, podczas gdy deszcz lał jak nigdy wcześniej. Gisli i jego parobcy zerwali się z łóżek, żeby okryć siano na polach, i w domu razem z Vesteinem i Aud został tylko jeden z nich, niewolnik Thord Tchórz. Vestein zgłosił się do pomocy, ale Gisli poprosił go, żeby został w domu z jego siostrą.

Dach zaczął wkrótce przeciekać tak paskudnie, że Vestein i Aud musieli przenieść posłania w suchsze miejsce domu. I wtedy, tuż przed nastaniem świtu, Aud obudziła się, słysząc krzyk Vesteina: „Ugodzono mnie!”. Zerwała się i pobiegła. Ujrzała swego brata leżącego bez życia koło posłania, z włócznią wbitą w pierś. Choć ten widok wprawił ją w osłupienie, szybko wzięła się w garść i poprosiła Thorda Tchórza, żeby wyrwał broń, ale on odmówił. Wiedział, że na Islandii ten, kto wyciągnie broń ze śmiertelnej rany, jest zobowiązany do powzięcia pomsty. I wiedział też, że jeśli broń pozostanie w ranie, to zostanie uznane, iż doszło do skrytobójstwa, a nie do morderstwa. Właśnie wtedy wszedł Gisli. Wyjął z rany włócznię i wrzucił ją, ociekającą krwią, do skrzyni, aby nikt inny jej nie zobaczył.

Gisli usiadł na krawędzi posłania, żeby zebrać myśli. W końcu postanowił wysłać swoją przybraną córkę do Saebol, żeby zobaczyła, co tam się dzieje. Dziewczyna po powrocie oznajmiła, że nie przywitano jej ciepło i że nikt w Saebol nie okazał żalu ani zdziwienia, kiedy powiadomiła ich o zabiciu Vesteina. Co więcej, jak powiedziała, Thorgrim był w pełni uzbrojony w hełm i miecz, a brat Gisliego – Thorkel – również trzymał miecz. Gisli nie był zaskoczony tą wieścią. Natychmiast zaczął przygotowywać kurhan dla Vesteina na łasze piasku z drugiej strony stawu poniżej Saebol. Na pogrzeb Vesteina przyszło wielu ludzi, łącznie z Thorkelem, który zachęcał Gisliego, aby nie przyzwolił, by morderstwo Vesteina poruszyło go tak bardzo, żeby rozważać zemstę.

Jednak Gisli nie mógł odpuścić tej sprawy. Nie wolno mu było zignorować braterskich zobowiązań wobec Vesteina, a co za tym idzie, wobec Aud, która ciężko przeżywała śmierć brata. Chociaż nie płakała głośno, Gisli znał swoją żonę wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że rozpaczliwie tęskni za zmarłym. Ponadto nie mógł zapomnieć, że to właśnie on wyciągnął broń ze śmiertelnej rany. Rozumiał, że musi podjąć zemstę na mordercy Vesteina, którym był, jak dobrze wiedział, Thorgrim. Teraz nadeszła jego kolej, żeby oddać cios.

Na wiosnę Gisli i Thorgrim postanowili urządzić w swoich gospodarstwach biesiady dla uczczenia końca zimy. Zaprosili mnóstwo ludzi. W czasie dekorowania domu w Saebol Thorgrim wysłał do Hol Geirmunda, jednego ze swoich parobków, żeby zabrał pewne gobeliny, które Vestein chciał ofiarować w darze Thorkelowi, ale Thorkel wówczas odmówił. Gisli chętnie zgodził się dać Geirmundowi gobeliny i poszedł z nim aż na pastwisko. Tam Gisli ujrzał szansę wzięcia odwetu na Thorgrimie; powiedział Geirmundowi, żeby w zamian za skorzystanie z gobelinów przed pójściem spać odryglował troje drzwi gospodarstwa w Saebol. Geirmund się zgodził.

Ściany domów w epoce wikińskiej były, o ile wiadomo,

wykładane boazerią, a w niektórych domach panele zdobiono

płaskorzeźbionymi wzorami lub też tkanymi kotarami

czy gobelinami – wąskimi pasami tkanin z haftowanymi

lub tkanymi zdobieniami. Te ostatnie, będące przywilejem

bogatszych grup społecznych, miały podwójny cel: służyły

jako dekoracje i do izolacji.

Gisli dobrze zna układ gospodarstwa w Saebol, ponieważ sam je zbudował. W oborze, do której postanowił najpierw wejść, są drzwi prowadzące do domu. Znajduje tam trzydzieści krów stojących po obu stronach i wiąże je ogonami, żeby nie mogły się poruszyć. Wychodzi i zamyka drzwi do obory, tak żeby nie dało się ich otworzyć od wewnątrz. Przechodzi do domu i widzi, że Geirmund dotrzymał obietnicy: troje drzwi jest odryglowanych. Gisli cicho wchodzi i zamyka za sobą drzwi. Zatrzymuje się i odczekuje chwilę, nasłuchując, czy ktoś nie czuwa. Upewniwszy się, że wszyscy śpią, postanawia zgasić trzy zapalone lampy, które znalazł w domu. Podnosi z podłogi trochę sitowia i wiąże je, by delikatnie rzucić wiązkę w pierwsze światło, tak żeby je zgasić. Zaczyna wiązać drugą wiązkę, by zgasić drugie światło, i wtedy zamiera. W słabo oświetlonym pokoju widzi młodego człowieka, który wyciąga rękę po trzecie światło, zdejmuje uchwyt lampy i gasi płomień. Wydaje się, że mija wieczność, zanim Gisli zacznie czuć, że może bezpiecznie zapuścić się dalej w głąb domu.

Ciemność utrudnia mu znalezienie drogi, ale w końcu odnajduje małą sypialnię, w której jego siostra Thordis oraz Thorgrim zazwyczaj śpią. Drzwi do ich sypialni są zamknięte. Gisliemu udaje się powoli je odemknąć bez budzenia kogokolwiek, po czym z trudem dostrzega, że oboje leżą na posłaniu. Podchodzi cicho i zaczyna po omacku szukać pod przykryciem Thorgrima. Jest tak ciemno, iż nie zauważa, że dotknął piersi Thordis, która śpi po bliższej stronie łóżka. Dotyk budzi jego siostrę, a ta szturcha Thorgrima i mówi: „Dlaczego masz tak zimną rękę, Thorgrimie?”. Thorgrim, przebudzony, pyta, czy ma się odwrócić.

Gisli obawia się, by nie usłyszeli jego bicia serca, więc czeka jeszcze chwilę i ogrzewa ręce pod tuniką. Kiedy jest pewien, że oboje znowu śpią, sięga ponad Thordis i lekko dotyka Thorgrima, który znowu odwrócił się plecami do żony. Teraz Thorgrim zaczyna się ruszać i budzi się, a kiedy ponownie przekręca się w stronę Thordis, Gisli szybko zdziera jedną ręką przykrycie z małżonków, a drugą pogrąża „Szarą klingę” w boku Thorgrima. Robi to z taką siłą, że ostrze wbija się w posłanie. Gisli szybko wymyka się z domu i zamyka za sobą drzwi. Słyszy jeszcze krzyk Thordis. Jej mąż został zamordowany.

Rekonstrukcja islandzkiego domu znajdująca się w Stöng, w dolinie Thjorsardalur, w środkowej części kraju.

Zaczyna padać śnieg i po pewnym czasie pokrywa już wszystkie ścieżki. Gisli rusza na powrót do domu tą samą drogą, którą przyszedł. Za sobą słyszy poruszenie panujące wśród pijanych mężczyzn rozważających, co robić. Biegają po śniegu i niszczą wszelkie ślady stóp, jakie Gisli mógł pozostawić. Gdy ten dociera z powrotem do domu w Hol, Aud odryglowuje drzwi. Nie zadaje żadnych pytań. Gisli idzie do łóżka z czystym sumieniem, gdyż wypełnił złożoną przysięgę braterstwa. Natychmiast zapada w sen.

Później Gisli wyrecytował obciążający wiersz,

który podsłuchała i zinterpretowała[4] jego siostra,

będąca żoną zabitego:

„Widziałem pędy wyrastające

Z rozmarzniętej ziemi

Na kurhanie srogiego męża,

Śmiertelną zadałem mu ranę.

Tak zabił wojownik

Wielkiego wojownika.

I, szczodry, chciwemu ziemi

Dał jej kawałek na zawsze”.

Odkrycie to wkrótce doprowadziło Gisliego do długiego

wyjęcia spod prawa i na koniec śmierci podczas obrony przed

wrogami. Warto zauważyć, że na Islandii wyjęcie spod prawa

było najsurowszą możliwą karą. Funkcjonowało „mniejsze

wyjęcie spod prawa” i „pełne wyjęcie spod prawa”. Mniejsze

polegało na trzyletnim wygnaniu z kraju, pełne zaś oznaczało

utratę wszystkich praw. Nikomu nie było wolno w żaden

sposób pomóc takiej osobie ani umożliwić jej wyjazdu za

granicę. Każdy mógł ją bezkarnie zabić, czy to na Islandii,

czy to za granicą.

VIII GODZINA NOCY (01.00–02.00)
SKALD RANNY W BITWIE JEST OPATRYWANY PRZEZ ZNACHORKĘ

Dla Thormoda Bersasona był to bardzo długi, smutny i trudny dzień. Thormod jest islandzkim skaldem, kompozytorem i recytatorem poezji na dworze króla Norwegii Olafa Haraldssona. Nosi przezwisko „Skald Węglistobrewej”, gdyż u siebie w domu układał poezje miłosne o Thorbjörg Węglistobrewej. Jest późny wieczór, Thormod czuje emocjonalne i fizyczne wyczerpanie po walce w bitwie – tej, w której zginął jego umiłowany król Olaf, a on sam został ciężko ranny[5].

„Skald” to wywodzący się z języka staroislandzkiego

termin oznaczający poetę. Rzeczownik ten jest zazwyczaj

stosowany wobec układających poematy o złożonej

formie, zwane poezją skaldyczną. Aby zostać skaldem,

trzeba było długo się uczyć. Często zatrudniali ich

skandynawscy królowie – zlecali im tworzenie poematów

upamiętniających zwycięstwa lub klęski władców.

Skaldowie mieli też dostarczać rozrywki. Nagrodą

za poemat było utrzymanie i cenne podarunki.

Jak wielu innych wojowników walczących po stronie pokonanych, Thormod usunął się z miejsca, w którym on i jego towarzysze spodziewali się największego niebezpieczeństwa. Niektórzy uciekli biegiem, ale zmęczony i ranny w walce Thormod mógł tylko stać w pobliżu swoich towarzyszy, w odległości uznanej za bezpieczną, i patrzeć na toczącą się masakrę. Nagle trafiono go strzałą w lewy bok. Oderwawszy bełt, ze zduszonym krzykiem wycofał się z bitwy i ruszył szukać noclegu oraz pomocy.

Zapadł już późny wieczór. Thormod posuwa się z trudem, nie mając ze sobą nic poza gołym mieczem w ręku. Nie jest szczególnie zimno, ale pada deszcz, ścieżka jest błotnista, a on wcale nie zna tej okolicy. Jest brudny i spocony, a jego podarte ubranie przesiąka krwią. Podczas drogi powracają do niego okropności, które widział i przeżył za dnia. Na skutek nieproporcjonalnie małej armii król Olaf nie radził sobie dobrze, choć według Thormoda bronił się odważnie. W kulminacyjnym momencie bitwy człowiek o imieniu Thorstein Knarresmed („Szkutnik”) uderzył króla Olafa toporem bojowym i zranił go w lewą nogę pod kolanem. Po otrzymaniu ciosu, który prawie pozbawił go nogi, władca oparł się o głaz, ponieważ nie mógł stać. Mimo krwi lejącej się po stopie nie cofnął się, ale dzielny Thorir Hund („Pies”) wykorzystał fakt, że król jest zraniony i unieruchomiony – pchnął go włócznią, przebijając mu brzuch pod kolczugą. W końcu Kalf[6] ciął władcę, uderzając go z lewej strony szyi. Nikt nie przeżyłby takich zranień, ale widok upadającego króla Olafa zszokował wszystkich. Ludzie krzyczeli na widok martwego przywódcy, lecz mimo to walczyli dalej.

Thormod wciąż jest w szoku, gdy przypomina sobie wydarzenia, które doprowadziły do obecnej sytuacji. Król Olaf wrócił ostatnio z wygnania na Rusi, żeby odzyskać tron norweski, ale część potężnych wodzów rozgniewała się na niego wskutek jego gwałtownego zachowania. Połączywszy siły z królem duńskim Knutem Wielkim i jego norweskim wasalem, jarlem Haakonem Eirikssonem, wypędzili króla Olafa z jego domeny. Wygnany król przebywał u wielkiego księcia Nowogrodu Jarosława do chwili, gdy otrzymał wiadomość o utonięciu jarla Haakona. Wyczuwając okazję do odzyskania korony, Olaf postanowił opuścić schronienie. Był świadom, że zapewne napotka opór, więc w czasie podróży przez Szwecję przystąpił do gromadzenia wojska liczącego około 480 żołnierzy. W Norwegii spotkał kolejnych zwolenników i powiększył wojsko do jakichś trzech tysięcy ludzi. Nie spodziewał się jednak, że będzie toczył walkę ze znacznie liczniejszą armią zorganizowaną przez norweskich wodzów, która składała się z około czternastu tysięcy chłopów.

W nocy poprzedzającej bitwę, tuż koło osady Stiklestad, król Olaf spał krótko i niespokojnie w otoczeniu swoich ludzi. Obudził się o wschodzie słońca i zawołał Thormoda, by wyrecytował poemat dla wojska. Zebrawszy się w sobie, Thormod zamknął oczy, wziął głęboki oddech i wyrecytował poemat Biarkamól hin fornu (Dawna pieśń Bjarkiego), mający wzbudzić bitewnego ducha. Jego głos zabrzmiał tak wyraźnie i głośno, iż cała armia się obudziła. Będący pod wrażeniem poematu wojownicy postanowili nazwać go „Zachętą straży przybocznej”.

Z Dawnej pieśni Bjarkiego:

„Wstał dzień,

kogut strząsa pióra;

nadszedł czas, by słudzy wzięli się do pracy.

Zbudźcie się teraz, zbudźcie, przyjaciele,

wszyscy najszlachetniejsi towarzysze Adilsa”.

Thormod wlecze się dalej, pozostawiając bitwę coraz bardziej za sobą, aż w końcu natrafia na dużą stodołę. W środku migocze światło, a z wnętrza dobiegają głosy. Wchodzi, a wtedy natychmiast staje przed nim mężczyzna narzekający na wszystkich jęczących i rozpaczających rannych, zajmujących całą przestrzeń. Ciągnąc swoją tyradę, mężczyzna wyraża opinię, że chociaż być może ludzie króla Olafa sprawili się dobrze w bitwie, to jednak na pewno źle znoszą swoje rany. Obrażony Thormod prosi go o podanie imienia i pyta, czy walczył w bitwie. W odpowiedzi mężczyzna przedstawia się jako Kimbi i mówi, że istotnie, był w armii składającej się przeważnie z chłopów[7]. Następnie pyta, czy Thormod uczestniczył w bitwie. Thormod odpowiada, że był po przeciwnej stronie: tej, która broniła króla Olafa. Napięcie rośnie; po upływie kilku chwil Kimbi proponuje, że ukryje Thormoda w zamian za złotą bransoletę, którą ma na ramieniu – dar od króla Olafa – i ostrzega, że w przeciwnym razie norwescy chłopi go zabiją. Mimo wyczerpania Thormod nadal myśli trzeźwo. Błysk w oczach Kimbiego mówi mu, że jego niedoszły wybawca nie ma dobrych intencji. Kiedy Kimbi sięga po bransoletę, Thormod przesuwa ciężar ciała i błyska mieczem, odcinając mężczyźnie rękę. Kimbi odskakuje w tył i krzyczy, lecz nikt nie zwraca na niego uwagi; sala jest pełna mężczyzn ze znacznie gorszymi urazami.

Oddalając się z miejsca spotkania, Thormod wchodzi głębiej do sali i ciężko siada; słucha rozmów o królu Olafie i samej bitwie. Ranni przeważnie rozmawiają półgłosem o tym, co widzieli podczas bitwy, i omawiają sposób walki wojowników. Ku niezadowoleniu Thormoda nie wszyscy są skorzy do chwalenia króla Olafa. Próbując usprawiedliwić swego patrona, skald recytuje strofę:

„Mężne było serce Olafa –

Parł przed siebie król w Stiklestad,

Zagrzewał armię do boju,

Krwią zdobnym rąbiąc żelazem.

Widziałem wojowników kryjących się

Przed gradem strzał –

wystawione na próbę ich męstwo –

ale nie ich przywódcy”.

Posuwając się powoli, Thormod stwierdza, że ma już dosyć ich rozmów, i postanawia udać się do niewielkiego, stojącego oddzielnie budynku gospodarstwa. Gdy wchodzi, widzi wielu ciężko poranionych mężczyzn, a pośród nich kobietę zajętą opatrywaniem im ran. Thormod jest nieco ciekaw jej pochodzenia etnicznego. Wygląda na Laponkę, a on słyszał, że Laponki są zręcznymi lekarkami, chociaż w uzdrawianiu posługują się głównie magią. Jest zbyt wyczerpany wskutek utraty krwi i wydarzeń tego dnia, by poświęcić tej myśli więcej uwagi; jednak sam fakt, iż leczeniem zajmuje się kobieta, nie jest zaskakujący.

Opieka medyczna była w tej epoce zazwyczaj domeną

kobiet. Przy leczeniu pacjentów opierały się one na własnych

obserwacjach i doświadczeniach, jak również, co nie mniej

ważne, na poradach przekazywanych ustnie z pokolenia

na pokolenie. Wiele osób nie miało większego pojęcia

o praktykach medycznych, jednak krążyło mnóstwo

opowieści o lekach ziołowych, specjalnych dietach, łaźniach

parowych, środkach przeczyszczających, puszczaniu

krwi (flebotomii) i zabiegach chirurgicznych.

Z czasów dzieciństwa na Islandii Thormod wie również, że dawniej niektóre kobiety praktykowały medycynę magiczną i korzystały z amuletów. I wie też, iż także runy mogą przejawiać moce uzdrawiające. Błądząc myślami, przypomina sobie zwrotkę z poematu Pieśń Sigrdrify, w której walkiria Sigrdrifa dzieli się z Sigurdem, pogromcą smoka, mądrością runiczną.

„Ratujące runy musisz znać, jeśli chcesz pomóc

Wydobyć dziecko z rodzącej kobiety;

Napisać je na dłoniach, opleść nimi nadgarstki,

I prosić musisz boginie o pomoc.

Drzewne runy musisz znać, jeśli chcesz leczyć

I umieć doglądać różnych ran;

Wytniesz je w korze drzewa leśnego,

Którego konary chylą się na wschód”.

Faktycznie, teraz mgliście przypomina sobie usłyszaną na Islandii historię o człowieku imieniem Egil Skallagrimsson, który użył runów do leczenia „wyniszczającej choroby”. Według tej opowieści Egil odwiedził gospodarza, którego córeczka była ciężko chora. Nakazał podniesienie pacjentki z łóżka i położenie jej na czystych prześcieradłach. Badając łóżko, Egil znalazł fiszbin z runami wyrytymi przez syna gospodarza, który próbował ją wcześniej wyleczyć, ale kiedy je sprawdził, zorientował się, że były nieprawidłowo wykonane. Egil zdarł runy i wrzucił je w ogień, aby odebrać im moc. Kazał przewietrzyć pościel pacjentki, a później ponownie wyrył pewne runy i umieścił nową inskrypcję pod poduszką łóżka, na którym leżała. Wkrótce dziewczynka zaczęła dochodzić do siebie.

Na podłodze niewielkiej budowli pali się ogień; znachorka podgrzewa wodę do czyszczenia ran poturbowanych mężczyzn. Thormod postanawia usiąść przy drzwiach, gdzie może obserwować, jak wchodzą i wychodzą inni ludzie opiekujący się rannymi. Jeden z nich dostrzega, że jest bardzo blady, i pyta go, czemu nie prosi znachorki o pomoc. Thormod odpowiada wierszem, że został zraniony strzałą; podnosi się i staje przy ogniu. Po krótkiej chwili znachorka, która nie zauważyła jego poważnego stanu, poleca mu wyjść na zewnątrz i przynieść trochę drewna na opał, by mogła zagrzać więcej wody. Thormod się zgadza, a kiedy wraca, kobieta także zauważa jego bladość i zaczyna zadawać mu pytania. I znowu Thormod odpowiada wierszem, w którym próbuje jej wyjaśnić, że strzała trafiła go tuż koło serca:

„Dziwisz się, pani,

Mojej bladości:

Wpadłem w zamieć strzał –

Niewielu od ran pięknieje;

Pędząc z wielką siłą,

Przeszył mnie ciemny metal –

Boleśnie ugodziło przy sercu

Zgubne żelazo, tak czuję”.

Kobieta chce zobaczyć jego obrażenia, więc Thormod zdejmuje ubranie. W czasie badania ran przygląda się bardzo uważnie rozcięciu w jego boku. Zaniepokojona zauważa, że tkwi w nim żelazo, ale nie może określić dokładnej trasy strzały. Prędko zabiera się do przygotowania mikstury, swego rodzaju potrawy testowej. W kamiennym kociołku rozgniata pory i inne lokalne rośliny, a następnie gotuje je razem. Thormod nie wie, jakich ziół użyła, ale sądzi, że może to być mieszanka babki, rukwi wodnej, bukwicy, rumianku, pokrzywy, dzikiej jabłoni, trybuli i fenkułu.

Znachorki często podawały tę potrawę rannym. Dzięki niej

były w stanie określić, czy nastąpiło uszkodzenie ważnych

narządów wewnętrznych, ponieważ zapach pora i ziół mógł

przenikać przez ranę, jeśli sięgała jamy brzusznej. Technikę tę

przekazywały kobietom ich babki i matki.

Znachorka przynosi trochę mikstury Thormodowi. On jednak kategorycznie odmawia spożycia i wyjaśnia, że jego stan nie wymaga kleiku. Spostrzega, że prawdopodobnie nie zrozumiała jego islandzkiego poematu, gdyż wie doskonale, że ranę ma koło serca, a nie przy żołądku. Skald nalega na zabieg chirurgiczny, więc znachorka sięga po szczypce i próbuje wydostać grot strzały – on jednak tkwi mocno i nie chce ustąpić. Wskutek opuchlizny fragment wystający z rany jest ledwo widoczny. Thormod prosi o wykonanie cięcia, aby można było dosięgnąć żelaza szczypcami, ale kobieta nie ma wprawy w przeprowadzaniu zabiegów chirurgicznych i propozycja rodzi w niej niepokój.

Thormod to rozumie i docenia, że znachorka przynajmniej próbuje mu pomóc. Chce ją wynagrodzić za posługę, więc daje jej złotą bransoletę naramienną – jedyną wartościową rzecz, jaką posiada, i mówi, by zrobiła z nią to, co się jej spodoba. Znachorka jest ogromnie wdzięczna; nie przywykła do otrzymywania wynagrodzenia za swoje usługi i nie jest bogata. Ponadto ma w domu dużą rodzinę do wykarmienia. Z uczuciem spokoju Thormod sam bierze szczypce i wyciąga grot. Ogląda go i dostrzega, że ma zadziory oraz że są na nim włókna jego serca – niektóre czerwone, a inne białe. Komentuje, że jest to znak, iż król Olaf dobrze karmił swoich ludzi, skoro w najgłębszej części serca nadal jest tłuszcz. Odchyla się do tyłu, pogodzony z nieuchronnością śmierci, i chwilę później umiera.

Bransoleta naramienna z epoki wikingów, taka jak ta, którą dostał Thormod.

Thormod nigdy nie dowiedział się, że ta bitwa – pod

Stiklestad, która miała miejsce 29 lipca 1030 roku – stała

się najsłynniejszą bitwą lądową w Norwegii epoki wikińskiej.

Nigdy też się nie dowiedział, że jego poematy zostały

przechowane w pamięci i że żyjący 200 lat później historyk

Snorri Sturluson zamieścił niektóre z nich w opisie bitwy

pod Stiklestad, zamieszczonym w jego słynnym dziele

Heimskringla. Skald zamknął oczy, ale jego słowa żyją nadal.

IX GODZINA NOCY (02.00–03.00)
KOBIETA RODZI DZIECKO

Signy Valbrandsdottir leży na słomianym posłaniu, umieszczonym na podłodze niewielkiego budynku stojącego koło domu na farmie w Reykjadal. Bolesne skurcze doprowadziły ją do takiego majaczenia, że nie wie, czy znajduje się w szopie dla zwierząt, czy może w stodole. Zdaje sobie sprawę, że otacza ją kilka kobiet, same służące, w tym dwie z gospodarstwa. Czuje potrzebę wezwania swej przybranej matki Thordis, wprawnej i praktycznej kobiety. Zawsze były ze sobą blisko. Niestety Thordis umarła, nagle i z nieznanych powodów, zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Ale teraz miła starsza kobieta, która, jak sądzi Signy, jest miejscową akuszerką, zaczyna ją badać. Kobieta przyciska tu i ówdzie ręce do brzucha Signy, aby sprawdzić, czy dziecko opuściło się wystarczająco, by mogła rozpocząć badanie wewnętrzne. Delikatnie sonduje pochwę Signy, po czym zapewnia ją, że jest w pełni rozszerzona; może wyczuć główkę dziecka i mimo ostrego bólu pleców rodzącej nie jest to poród pośladkowy.

– Dziecko zjawi się już niedługo – mówi kobieta. – Musisz przeć i brać głęboki oddech przy każdym skurczu.

Kontrola oddechu pomaga nieco złagodzić ból Signy. Jedna z towarzyszek koi jej czoło wilgotną szmatką zanurzaną w kociołku z zimną wodą. Druga trzyma ją za rękę, którą Signy zaciska za każdym razem, gdy ma kolejny skurcz. Przyszła matka prze i prze, ale dziecko nie wychodzi. Zaczyna się niepokoić, że może być zbyt duże, gdyż porodu spodziewała się kilka tygodni wcześniej.

– Przestań przeć – mówi nagle akuszerka.

– Nie mogę przestać – jęczy Signy. – Nie mogę.

– Pomożemy ci – mówi akuszerka. Razem z resztą kobiet przemieszcza Signy do pozycji kolankowo-łokciowej. Dwie kobiety podpierają jej łokcie, inne siadają przy kolanach, a akuszerka ustawia się z tyłu, aby przyjąć dziecko. Signy słyszy, że akuszerka zaczyna śpiewać. Zastanawia się, czy to formuła magiczna, czy pieśń. Wie o istnieniu pieśni służących do przywoływania bogiń płodności, Frigg i Frei, które są czasami stosowane jako lekarstwo przy trudnych porodach.

Signy jest teraz więcej niż wyczerpana. Jej długi dzień zaczął się od codziennych prac gospodarskich na świeżym powietrzu. Poczuła wówczas skurcze w dolnej części brzucha, podobne do bólów miesiączkowych. Chwilę później pojawił się tępy ból w dolnej części pleców, a następnie ból po wewnętrznej stronie ud, który objął następnie także nogi. Wkrótce zauważyła plamienie, więc wróciła do domu po szmatę menstruacyjną i umieściła ją między nogami, po czym wyszła z powrotem do pracy. Praca odrywała ją od porodu, a poza tym była pełnia lata i nadchodził piękny wieczór. Czasami musiała usiąść lub kucnąć, czekając na osłabnięcie skurczy, lecz przynajmniej w takich chwilach mogła nacieszyć się widokiem.

Kiedy krwawienie się nasiliło, a ból stał się nie do zniesienia, wróciła znowu do domu. Był już późny wieczór. Słudzy chcieli dać jej trochę jedzenia, ale powiedziała, że nie jest głodna. Faktycznie nie miała apetytu i w ostatnich dniach jadła tylko małe posiłki. Ludzie z farmy poprosili ją, żeby się położyła i odpoczęła, a tymczasem skurcze stawały się coraz silniejsze i częstsze. Po północy, kiedy słońce zaczęło się podnosić, poczuła, że spomiędzy jej nóg wytryskuje ciepły płyn. Zdała sobie sprawę, że odeszły wody, i poprosiła służące o pomoc. Natychmiast zaprowadziły ją do budynku na zewnątrz, gdzie mogła mieć prywatność.

Chociaż Signy czuje teraz strach, nie jest to jej pierwsza ciąża ani pierwszy poród. Ma syna Grima z małżeństwa ze zmarłym mężem Thorgeirem Midfellem. Tamten poród wcale nie był trudny, ale była wtedy młodsza. Później urodziła także chłopca, któremu jej drugi mąż Grimkel Bjarnarson nadał imię Hörd. Drugi poród również przebiegł pomyślnie, chociaż Hörd początkowo nie rozwijał się dobrze. Ostatecznie wyrósł na silnego człowieka, ale w wieku trzech lat wciąż nie potrafił samodzielnie chodzić. Kiedy miał cztery lata, jego ojciec, pobożny poganin, postanowił przewodniczyć składaniu ofiary na ich farmie w Ölfusvatn.

W czasie przygotowań do ceremonii Signy była w domu. Szykowała się i starała się upiększyć ze względu na zaproszonych gości. Usiadła wówczas z pięknym wisiorem na kolanach, natomiast Hörd stał przy ławce pod ścianą. Wtedy to po raz pierwszy w życiu zrobił sam kilka kroków, w stronę matki, potknął się jednak o jej kolana, chwycił przez nieuwagę wisior i strącił go na podłogę, gdzie przedmiot roztrzaskał się na małe kawałki. Wściekła Signy zaczęła krzyczeć na chłopca i właśnie wtedy do pokoju wszedł jej mąż. Grimkel ze złością wziął syna i zabrał go do dwóch przyjaciół, prosząc, żeby go wychowali. Signy była załamana: i z powodu zabrania jej syna, i przez zniszczenie wisioru; później jednak zdała sobie sprawę, iż Grimkel nie mógł wiedzieć, że był to środek wspomagający poród – kamień noszony jako amulet przez brzemienne i rodzące kobiety.

Signy nie widziała Hörda od czasu, kiedy go od niej zabrano. Bez amuletu przynoszącego szczęście zaczęła się bardzo martwić, że może urodzić zdeformowane dziecko. Sprawa rozbitego kamienia zaprzątała jej myśli przez całą ciążę, która w przeciwieństwie do dwóch poprzednich była inna, nieprzyjemna. Odczuwała straszne mdłości i zmęczenie, zwłaszcza w pierwszym trymestrze. Walczyła o utrzymanie jedzenia w żołądku. A teraz jest daleko od swego domu w Ölfusvatn i daleko od męża, chociaż ma świadomość, że na niewiele by się przydał w tej sytuacji. Wie, że większość mężczyzn woli się nie angażować, kiedy kobieta rodzi dziecko. Uważają poród za „sprawę kobiecą”.

W pewien sposób jest też wdzięczna, że go tu nie ma, ponieważ została wydana za Grimkela wbrew własnej woli. Ten zwrócił się do jej ojca Valbranda na thingu, zgromadzeniu wyborczym wolnych mężczyzn, z prośbą o jej rękę, a ojciec się zgodził.

Althing, założony w 930 roku, był głównym zgromadzeniem

ustawodawczym i sądowym średniowiecznej Islandii.

Jednoczył wszystkie obszary kraju pod wspólnym systemem

prawnym i sądowniczym, bez zależności od władzy

wykonawczej monarchy i władców regionalnych. Althing

obradował każdego lata przez dwa tygodnie w Thingvellir

w południowo-zachodniej Islandii. Oprócz tego istniały

thingi regionalne i lokalne, przy czym te ostatnie zwoływano

w specjalnych celach.