14,13 zł
Poezja. Jak zmierzyć siłę jej oddziaływania? Jeśli za ideał przekazu poetyckiego uznamy ciszę, to szept będzie bliski ideału. W tej książce wiersze są delikatnym szeptem, ale jakże wyrazistym i pełnym różnorodnych dźwięków. Smutek, zaduma miesza się z absurdem i poczuciem humoru, pozwalającym zachować dystans nawet do zjawisk tak nieuchronnych jak starość i umieranie. Wszystko napisane doskonałym językiem
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 36
KorektaBartosz Romanek
Fotografia na okładceDaniel Cichy
© Dorota Górczyńska-Bacik, 2018
Poezja. Jak zmierzyć siłę jej oddziaływania? Jeśli za ideał przekazu poetyckiego uznamy ciszę, to szept będzie bliski ideału. W tej książce wiersze są delikatnym szeptem, ale jakże wyrazistym i pełnym różnorodnych dźwięków. Smutek, zaduma miesza się z absurdem i poczuciem humoru, pozwalającym zachować dystans nawet do zjawisk tak nieuchronnych jak starość i umieranie. Wszystko napisane doskonałym językiem
ISBN 978-83-8155-240-0
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Piciowi — kochanemu mężowi,
przyjaciołom, najbliższym w podziękowaniu za obecność
i wsparcie w drodze po marzenia
Zamarzam ciszą
myśli co zamknięte w kropli
bezgłośnie toczą się
po skamieniałym policzku
i rozsypują słonymi kryształami
dudniąc cichutko po zbolałym
asfalcie mojego świata
słowa co niewypowiedziane
tworzą we mnie zmarznięte kałuże
kiedyś je wypłaczę…
wówczas wzejdzie we mnie świt
26.01.2018
Nie wiem co czują stokrotki
puste ulice
zziębniete prześcieradła
czy samotne jabłonie
nie nazywam już poniedziałków naburmuszonymi
końcami świata
nie porównuję chmur do twoich uśmiechów
nie odgaduję też myśli przemilczanych
wstaję jednak codziennie
i kupuję chleb by krew nie musiała
skraplać sie do szpitalnej kroplówki
toczę też batalię z grawitacją
i z niesfornymi kosmykami
które nie lubią wełnianych czapek
i z humorem sąsiada
co muchomorem
wieczorem jem ziemniaka bezpłodnego
omaszczonego beznamiętną słoniną
i głupkiem gapię się w telewizor
potem automatycznie
zasuwam kotary
zapłakanych okien
kolejny raz uciekam przed światem
w którym kiedyś wiersze pisały się same
31.01.2018
Obraz
olejny Doroty Górczyńskiej-Bacik
inspirowany
fotografią Daniela Cichego
Poszłam po chleb
obiecałam nie wrócić
z tulipanami w dłoni
w różowym kapeluszu
i w przemoczonych gumowcach
wróciłam
wybaczyłeś
bo u mnie nawet myśli
co pomylone to niepewne
I głupota co
mocną stroną
drepcze w deszczu
za parasolką
której nigdy nie rozkładam
bo po co
kto powiedział że deszcz
jest tylko dla kwiatów…
3.02.2018
Mam jeszcze parę słów w sobie
plotę z nich czasem warkocze smutku
Przepływają przez palce
pochmurne kosmyki życia
głucha radość przycupnęła
na odległym kamieniu
12.02.2018
Wśród kamiennych płyt
na ławeczce cmentarnej
szukałam dzisiaj człowieka
tu gdzie tylko ptaki echo niosą
a cisza wstydzi się krzykiem
obecność zatrzepotała skrzydłami
i przysiadła na kamieniu
„Wieczne odpoczywanie tobie
smutku bezcenny…” — szeptałam
gołąb zerwał się do lotu
6.03.2018
Pogubione słowa
trawiąc wnętrzności
napływają do oczu kroplami
— nie do ust
Przytkane pióro
zanosi się spazmem
dusza
pomału
rodzi
wiersz
19.03.2018
Przyszłam
i pomimo iż czas nie zwolnił
spóźniłam się o kilka uderzeń zegara
nie czekałeś
drzwi zamknięte do odwołania
pajęczyna pomału
snuje plany na przyszłość
wiatr niesie przez ciszę pieśni aniołów
kiedy ty na załamaniu tęczy
wznosisz toast z tymi
co rozgoszczeni o tydzień dłużej
czekasz
tam
gdzie czas już nawet nie słowem
przyjdę
nim herbata zdąży wystygnąć
w wygodnych butach
razem
policzymy kroki do nieba
20.03.2018
Samotność jest bezpieczna
nie pyta…
Stąpam zatem pośpiesznie
z głową wypchaną myślami
i wystukuję patykiem rytm
w takt uderzeń skrzydeł motyla.
Pofrunę z nim przez szerokość godzin
raz
dwa
jeszcze chwila
i zasmakuję
nektaru żonkili…
próżno…
grawitacja
co nad uchem przekornie
gwiżdże
ciężarem zabija
Upadam zatem kamieniem
w dzień
w drogę
w życie
lecz bez tłumaczeń
dlaczego bose stopy tęsknią do zimy
a głowa płodna wciąż rodzi szaleństwo
samotność bowiem jest bezpieczna
nie pyta…
9.04.2018
Obraz
olejny Doroty Górczyńskiej-Bacik
inspirowany
fotografią Daniela Cichego
Kiedy świadomość balansuje na granicy
przebudzenia
tęsknota nie ma nade mną władania
polskie sny
które pod powiekami pozostały
tulą do piersi dziecko wygnania
przysiadam ciszą
na zielonych połoninach
pod niebem
na którym jaskółki nie gubią swej drogi
wśród polskiego oddechu traw
dusza i ciało
pod tą samą chatą rozgoszczone
co bieszczadzkie anioły
wspólnie nucą Czwartą Nad Ranem
moje manowce odeszły daleko
niech świt nie budzi dziś
marnotrawnego syna
13.04.2018
Powrócę
Bez pytań o wczoraj
usiądziemy na ganku dogasającego życia
i zapłaczemy nad brakiem
co nawet nie nieobecnością
opowiesz mi o gajach zielonych
co latem pachniały szarlotką i cynamonem
o smaku polskiego chleba
który
otulał stęsknione wargi
o zimie co zawsze w grudniu skrzypiała