Zbrodnie roślin. Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa - Amy Stewart - ebook

Zbrodnie roślin. Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa ebook

Amy Stewart

3,6
31,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

To nie jest poradnik, jak otruć teściową. To kryminał w darze
od
natury! Mordercze rośliny, zabójcza książka!

O tym, że tytoń zabija co roku kilka milionów ludzi, wie każdy. Działanie krzewu kokainowego jest z grubsza znane. Nazwa szaleju mówi sama za siebie. Ale żeby uważać na konwalie, hiacynty albo chryzantemy? I co szkodliwego może być w groszku? Owoce nasączone trucizną, nasiona zatrzymujące pracę serca, paraliżujące gałązki albo bluszcze duszące niczym węże boa – rośliny okazują się bardziej niebezpieczne niż niejeden drapieżnik. A na pewno działają w sposób dużo bardziej wyrafinowany: kaleczą, parzą, kłują, drapią, porażają, wydzielają toksyny, wywołują wysypki i swędzenie, powodują zaburzenia oddychania, bóle głowy i wymioty. Mają nieprawdopodobne możliwości.

Amy Stewart, prowadząc nas przez ten zdradliwy gąszcz, opowiada historie i dykteryjki, które zmrożą krew w żyłach nawet najbardziej nieustraszonego ogrodnika. Lepiej przyjrzyjcie się uważnie, jacy złoczyńcy czają się w pobliżu waszego domu. I pamiętajcie: strzeżcie się tulipanów!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 198

Oceny
3,6 (12 ocen)
3
3
4
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



ZBRODNIE ROŚLIN

Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna, i inne botaniczne okropieństwa

AMY STEWART

Przełożył: Dariusz WójtowiczAkwatinty: Briony Morrow-CribbsPozostałe ilustracje: Jonathon Rosen

Tytuł oryginału: Wicked Plants

Copyright © 2009 by Amy Stewart. All rights reserved.

Published by arrangement with Algonquin Books of Chapel Hill, a division of Workman Publishing Company, Inc., New York

Copyright © for the Polish edition by Grupa Wydawnicza Foksal, MMXVIII

Copyright © for the Polish translation by Dariusz Wójtowicz, MMXVIII

Wydanie II

Warszawa MMXVIII

Przekład: Dariusz

Wójtowicz

Redakcja: Ewa Kaniowska

Korekta: Małgorzata Kuśnierz, Mariola Hajnus, Hanna Trubicka

Projekt okładki: Bogdan Kuc

Opracowanie graficzne i skład: Aleksandra Kuc

Akwatinty: Briony Morrow-Cribbs

Pozostałe ilustracje: Jonathon Rosen

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 48

tel.+48 22 826 08 82, faks +48 22 380 18 01

[email protected]

www.gwfoksal.pl

ISBN 978-83-280-5740-1

Skład wersji elektronicznej: Michał Olewnik / Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.i Michał Latusek / Virtualo Sp. z o.o.

Dla PSB

***

Zastanawiała się, jakie to były zioła, które stary tak gorliwie zbierał. Czy ziemia, pobudzona do współdziałania ze złem, pod wpływem jego wzroku nie powita go trującymi ziołami? […] I dokąd teraz zmierzał? Czy nie zapadnie się nagle pod ziemię, pozostawiając spłachetek jałowej, wytrzebionej gleby, na której z czasem rozplenią się wilcze jagody, derenie, lulki czarne i wszelkie paskudztwo, jakie może zrodzić się w tym klimacie i obficie rozkwitnąć?

Nathaniel Hawthorne, Szkarłatna litera

(w przekładzie Bronisławy Bałutowej)

Wstęp. Nie mówcie, że was nie ostrzegałam

Drzewo, które miota zatrute sztylety; połyskliwe czerwone nasiona zatrzymujące pracę serca; krzew – sprawca nieznośnego bólu; odurzające pnącze; liść, który wywołał wojnę. Tak, w królestwie roślin czai się niezgłębione zło.

W opowiadaniu z 1844 roku zatytułowanym Córka Rappacciniego Nathaniel Hawthorne opisał leciwego doktora i jego tajemniczy, okolony wysokim murem ogród pełen trujących roślin. Staruszek zachowywał się wobec pnączy i krzewów „tak, jak gdyby otaczały go złowrogie moce w rodzaju dzikich zwierząt, jadowitych węży, lub zgoła złych duchów, które zadałyby mu jakąś straszliwą śmierć, gdyby im pozwolić na chwilę swobody”1. Młody Giovanni – bohater opowiadania – obserwując doktora przez okno, uznał za wysoce niepokojące „poczucie zagrożenia u człowieka, który poświęcał się uprawianiu ogrodu, temu najprostszemu i najbardziej niewinnemu z ludzkich zajęć”2.

Niewinnemu? Młody Giovanni uważał wybujałą roślinność krzewiącą się pod jego oknem za niewinną; podobnie jak on większość z nas patrzy na ogrody i rośliny napotkane w stanie dzikim ze swego rodzaju naiwnym zaufaniem. Nigdy nie podnieślibyśmy do ust pozostawionej na chodniku filiżanki z kawą, ale podczas wakacyjnej włóczęgi ochoczo kosztujemy nieznanych jagód, jak gdyby istniały wyłącznie dla zaspokojenia naszego apetytu. Parzymy lecznicze herbatki z niemożliwych do zidentyfikowania liści lub kory jakiegoś drzewa czy krzewu, bo polecił je nam nasz znajomy, zapewniając, że to, co naturalne, na pewno jest bezpieczne. Kiedy w domu pojawi się małe dziecko, zabezpieczamy gniazdka elektryczne specjalnymi zatyczkami, ignorujemy jednak obecność rośliny doniczkowej w kuchni, zapominamy o krzewie rosnącym przy drzwiach wejściowych – i to wszystko pomimo statystyk, które mówią, że choć rocznie 3900 osób zostaje porażonych prądem z domowej sieci elektrycznej, to w tym samym czasie aż 68 847 zatruwa się substancjami pochodzenia roślinnego.

Możemy całymi latami uprawiać ogród, nie doznając szkód ze strony żadnej z żyjących w nim roślin, na przykład tojadu o wesołych, niebieskich kwiatkach, które skrywają silną truciznę powodującą śmierć przez uduszenie. Możemy przewędrować wiele mil i nie natrafić na swoim szlaku na krzew coyotillo, którego jagody wywołują powolny, prowadzący do zgonu paraliż. Lecz nigdy nie wiadomo, czy pewnego dnia królestwo roślin nie objawi nam swej ciemnej strony. Lepiej bądźmy na to przygotowani.

Nie napisałam tej książki, by zniechęcić ludzi do wychodzenia z domu. Wręcz przeciwnie. Uważam, że trudno przecenić korzyści płynące ze spędzania czasu na łonie natury – powinniśmy też jednak być świadomi jej potęgi. Mieszkam na skalistym wybrzeżu Kalifornii Północnej, gdzie każdego lata Pacyfik, podkradając się niepostrzeżenie do wylegujących się na piasku rodzin, zabiera czyjeś życie. Mieszkańcy tych stron wiedzą, że tak zwane fale monstrualne potrafią zabijać bez ostrzeżenia. Kocham ocean, ale nigdy go nie lekceważę. Rośliny zasługują na taką samą pełną respektu ostrożność. Potrafią nas żywić i leczyć, ale mogą nas też zniszczyć.

Niejedna z opisanych w tej książce roślin dopuściła się czynów haniebnych: pewien chwast zabił matkę Abrahama Lincolna; krzew nieomal oślepił Fredericka Lawa Olmsteda, największego amerykańskiego architekta krajobrazu; przez cebulkowy kwiat pochorowali się uczestnicy ekspedycji Lewisa i Clarka; szczwół plamisty pozbawił życia Sokratesa; a najbardziej zdradzieckie ze wszystkich zielsk – tytoń – ma na sumieniu dziewięćdziesiąt milionów ludzkich istnień. Pochodzący z Kolumbii i Boliwii krzew o własnościach pobudzających, o łacińskiej nazwie Erythroxylum coca, rozpętał globalną wojnę narkotykową, natomiast ciemiernik, użyty przez starożytnych Greków w jednej z wojen, zalicza się do najwcześniejszych broni chemicznych w historii.

Na uwagę zasługują również rośliny o skandalicznie złych manierach: kudzu pożera samochody i domy na amerykańskim Południu, a glon znany jako „zabójcze algi”, Caulerpa taxifolia, odkąd umknął z akwarium Jacques’a Cousteau w Monako, nieprzerwanie okupuje dna mórz i oceanów na całym świecie. Monstrualne dziwidło olbrzymie, zwane niekiedy trupim kwiatem, wydziela odór ludzkich zwłok; mięsożerny dzbanecznik ucięty (Nepenthes truncata) potrafi zjeść mysz; pewien gatunek afrykańskiej akacji, Acacia drepanolobium, daje schronienie armii agresywnych mrówek, atakujących każdego, kto zbliży się do drzewa. Występne działania paru intruzów spoza królestwa roślin – halucynogennych grzybów, trujących alg – też doczekają się wzmianki.

Jeśli ta książka bawi, przestrzega i poucza – wykonałam swoje zadanie. Nie jestem botaniczką ani uczoną, raczej pisarką i ogrodniczką, zafascynowaną światem przyrody. Prezentuję tu najciekawsze spośród tysięcy złowrogich roślin z całego świata. Jeśli szukasz wyczerpującego przewodnika do rozpoznawania trujących gatunków, załączam specjalny dział w bibliografii. Ale jeśli zdarzy ci się nabrać podejrzeń, że ktoś zatruł się rośliną, nie trać cennego czasu na kartkowanie książki w poszukiwaniu symptomów czy diagnozy. Opisuję w niej możliwe i prawdopodobne skutki działania wielu toksyn, ale ich moc może się znacznie różnić w zależności od rozmiarów rośliny, pory dnia, temperatury powietrza, części rośliny i formy, w jakiej została skonsumowana. Nie próbuj analizować tego samodzielnie. Dzwoń do najbliższego centrum toksykologii lub szukaj natychmiastowej pomocy lekarza.

Ostatnia przestroga: nie eksperymentuj z nieznanymi roślinami i nie lekceważ ich mocy. Do pracy w ogrodzie zakładaj rękawice; dobrze się też zastanów, zanim połkniesz przypadkową jagódkę na szlaku swoich pieszych wędrówek albo wrzucisz jakiś korzeń do garnka z zupą. Jeśli masz małe dzieci, naucz je nie wsadzać roślinek do buzi. Jeśli masz domowe zwierzątka, trzymaj je z dala od pokusy skosztowania niejadalnych okazów. Pracownicy branży ogrodniczej są żałośnie niefrasobliwi, gdy idzie o rozpoznawanie trujących roślin, dlatego pamiętaj, że w centrum ogrodniczym, w którym robisz zakupy, masz prawo domagać się czytelnego, precyzyjnego oznakowania okazów mogących wyrządzić krzywdę. Kiedy chcesz odróżnić gatunki trujące od leczniczych lub jadalnych, zajrzyj do wiarygodnych źródeł. (Internet pełen jest fałszywych informacji na ten temat, korzystanie z nich może skończyć się tragicznie.) Jeszcze jedno: choć pisałam w tej książce także o roślinach odurzających, zrobiłam to ku przestrodze, nie dla zachęty.

Przyznaję, urzeka mnie pierwiastek zbrodni tkwiący w królestwie roślin. Uwielbiam tych niewinnych drani, czy będzie to olbrzymi okaz wilczomlecza ołówkowego (Euphorbia tirucalli), którego sok mleczny zostawia pręgi owrzodzeń na ludzkiej skórze, czy kwitnący na pustyni halucynogenny bieluń indiański (Datura inoxia). Jest coś nieodparcie czarownego w poznawaniu ich małych, mrocznych sekretów. I nie są to tylko tajemnice odległych, tropikalnych dżungli. Pełno ich też w naszych przydomowych ogródkach.

Akacje (Acacia Drepanolobium)

Rodzina:

Fabaceae lubLeguminosae

Siedlisko:

suche regiony tropików, Kenia

Pochodzenie:

Afryka

Nazwa zwyczajowa:

akacja o gwiżdżących cierniach

Spośród setek gatunków akacji spotykanych na całym świecie ten z pewnością należy do najbardziej wrednych – karłowate wschodnioafrykańskie drzewo o ostrych kolcach dziesięciocentymetrowej długości, które skutecznie chronią przed natrętami próbującymi grzebać wśród jego koronkowych liści. Acacia drepanolobium jest także siedzibą band agresywnych, gryzących mrówek.

Cztery różne gatunki mrówek obierają to drzewo na swą rezydencję, ale nie potrafią współżyć na jednym okazie – zaraz rozpoczynają między sobą wojny. Mieszkają w nabrzmiałych nasadach kolców akacji, do których dostają się, wygryzając otwory w ich ściankach. Właśnie te małe dziurki odpowiadają za osobliwy gwizd, jaki drzewo wydaje przy wietrznej pogodzie.

Mrówki roznoszą nasiona akacji, biorąc je za zwłoki swoich pobratymców, i w ten sposób pomagają roślinie doczekać się potomstwa.

Mrówki są nie tylko drapieżne, lecz także zorganizowane. Oddziały pospolitego ruszenia patrolują gałęzie w poszukiwaniu intruzów. Natychmiast oblezą żyrafę lub inne roślinożerne zwierzę, jeśli zagrozi zniszczeniem ich domu. Tymczasem pozostałe mrówki planowo przycinają drzewo, tak by nowe odrosty powstawały jedynie w pobliżu mrówczej kolonii, zapewniając nieprzerwane dostawy świeżego nektaru. Przegryzają też pnącza i inne ekspansywne rośliny rosnące wokół pnia. Jeśli konary sąsiedniej akacji, zajętej przez inną kolonię, sięgają zbyt blisko, mrówki są w stanie obciąć pół swojego drzewa, by korony akacji się nie spotkały i nie stworzyły mostu między wrogimi terytoriami.

A kiedy już dojdzie do wojny mrówczych plemion, walka toczy się na śmierć i życie. Badacze związali raz gałęzie dwóch sąsiadujących ze sobą drzew, by sprowokować konflikt. Następnego ranka znaleźli zwłoki mrówek pokrywające ziemię wokół pni warstwą ponad centymetrowej grubości.

Poznaj krewnych: Niektóre gatunki, łącznie z Acacia verticillata, wydzielają substancję skłaniającą mrówki do nekroforezy, czyli wynoszenia martwych członków kolonii poza jej obręb. Owady roznoszą nasiona akacji, biorąc je za zwłoki swoich pobratymców, i w ten sposób pomagają roślinie doczekać się potomstwa. Wiele gatunków posiada ciernie; Acacia greggii bywa czasem nazywana krzakiem „poczekaj chwileczkę”, ponieważ jej ciernie chwytają wędrowca i nie chcą puścić.

Zgadnij, kto przyjdzie na obiad

Rośliny nie tylko same zbroją się w ostre ciernie i zabójcze toksyny. Niekiedy werbują do pomocy owady. Wiele pozornie niewinnych gatunków oferuje gościnę gryzącym mrówkom, osom i innym stworzeniom, dostarczając im pożywienia i schronienia w zamian za ich usługi.

DĄB KLAPOWANY (Quercus labota)

Różne gatunki dębów oferują gościnę różnym gatunkom os, ale kalifornijski dąb klapowany jest jednym z najbardziej znanych i najbardziej przyjaznych. Najpierw osa składa jajo na liściu dębu. Komórki rośliny zaczynają się mnożyć w niezwykłym tempie, tworząc coś w rodzaju ochronnego kokonu zwanego galasówką lub galasem. W końcu z jaja wykluwa się larwa, a galas, który może osiągnąć rozmiar piłki baseballowej, staje się dla niej mieszkaniem i źródłem pożywienia. Larwa wychodzi z galasa jako w pełni rozwinięta osa.

Pewien gatunek os sprawia, że na dębie klapowanym powstają małe kuleczki, które odpadają z drzewa. Nazwano je skaczącymi galasami, ponieważ mogą podrygiwać przez kilka dni, zanim zamkniętym w nich osom w końcu uda się wydostać na zewnątrz.

FIGOWCE (Ficus, różne gatunki)

Relacje między figowcami i osami należą do najbardziej skomplikowanych w całym królestwie roślin. Figowiec nie wydaje typowych owoców – mięsisty i soczysty twór, który zjadamy, to spuchnięty fragment łodygi ze szczątkami kwiatostanu wewnątrz i niewielkim otworkiem z jednego końca. Osy z rodziny Agaonidae, które bywają nie większe od mrówek, rozmnażają się wewnątrz tej podobnej do owocu struktury. Po zapłodnieniu samica przelatuje do innej fifigi, wpełza do środka, przy okazji ją zapylając, i składa jaja. Zwykle ginie po wykonaniu zadania. Larwy żerują wewnątrz figi, dorastają, a gdy już osiągną dorosłą postać, łączą się w pary. Samiec wygryza otwór w ścianie fifigi, by umożliwić samicy ucieczkę, po czym umiera, wypełniwszy swą jedyną życiową misję. Po wyprowadzce os „owoc” dojrzewa dalej, stając się pożywieniem dla ptaków i ludzi.

Miłośnicy fifig zastanawiają się pewnie w tym momencie, czy przez cały czas konsumowali zwłoki os; otóż wiele handlowych odmian fifigowca nie wymaga w ogóle zapylenia, a pozostałe są co prawda zapylane przez osy, ale nie stają się dla nich miejscem składania jaj.

MEKSYKAŃSKA SKACZĄCA FASOLKA (Sebastiana pavoniana)

Nasiona tego meksykańskiego krzewu nazywa się czasem skaczącymi fasolkami. Nie bez powodu. Niewielka brązowa ćma składa na strąku jajo, następnie z jaja wykluwa się larwa, która przegryza ściankę strąka, dostaje się do wnętrza, po czym zamyka otwór jedwabną nicią wytwarzaną podczas wzrostu. Larwa jest wrażliwa na ciepło i zaczyna się poruszać, gdy ktoś trzyma nasionko w dłoni. Po kilku miesiącach larwa przeistacza się w poczwarkę, a z niej z kolei powstaje dojrzały owad, by cieszyć się dorosłym życiem przez zaledwie kilka dni.

MRÓWCZA LIANA (Hydnophytum formicarum)

Ta zamieszkująca południowo-wschodnią Azję roślina jest epififitem, co oznacza, że żyje na innym drzewie. Jej podstawa pęcznieje i tworzy wielką pustą przestrzeń, która staje się domem dla całej kolonii mrówek. Owady budują tu wielopokojowe apartamenty z wydzieloną przestrzenią dla królowej, żłobkiem dla młodych i miejscem, gdzie składują swoje śmiecie. W zamian za udzielenie mrówkom schronienia roślina wykorzystuje składniki odżywcze zawarte w pozostawionych przez nie odpadkach.

CZARCIUK (Daemonorops, różne gatunki)

Czarciuki to rodzaj palm rattanowych. Rosną w tropikalnych lasach deszczowych; ich długie, mocne łodygi są bardzo pożądanym materiałem do wyrobu plecionych mebli. Bywa, że pojedyncza łodyga osiąga długość stu pięćdziesięciu metrów, często wykorzystując rosnące po sąsiedzku drzewa jako podporę. W dolnych partiach tych palm mrówki czują się jak u siebie w domu i kiedy spostrzegą, że ich roślina znalazła się w niebezpieczeństwie, uderzają głowami w łodygę, sprawiając, że ta zaczyna drżeć i grzechotać. Po wszczęciu alarmu całe kolonie mrówek ruszają do ataku, z zapałem broniąc swego domu przed zbieraczami rattanu.

Ayahuasca (Banisteriopsis caapi) i Chacruna (Psychotria viridis)

Banisteriopsis caapi

Rodzina:

Malpighiaceae

Siedlisko:

lasy tropikalne Ameryki Południowej

Pochodzenie:

Peru, Ekwador, Brazylia

Nazwy zwyczajowe:

yage, caapi, natem, dapa

Psychotria Viridis

Rodzina:

Rubiaceae

Siedlisko:

dolny bieg Amazonki: spotykana też w innych częściach Ameryki Południowej

Pochodzenie:

Brazylia

Nazwa zwyczajowa:

chacruna

William Burroughs popijał w dżungli herbatkę ayahuasca i o swoich odkryciach informował Allena Ginsberga. Poszukiwała jej Alice Walker, podobnie jak Paul Theroux, Paul Simon oraz Sting. Była przedmiotem sporu patentowego, sprawy w Sądzie Najwyższym USA i powodem wielu policyjnych akcji.

Kora drzewiastego pnącza Banisteriopsis caapi zaparzona wraz z liśćmi krzewu chacruna (Psychotria viridis) daje odurzający napój zwany ayahuasca (lub zamiennie hoasca). Chacruna wytwarza silnie działającą substancję psychoaktywną DMT (dimetylotryptaminę), zaliczaną do grupy I na amerykańskiej liście substancji kontrolowanych. Jej liście są jednak nieaktywne, jeśli nie przyjmie się ich razem z inną rośliną. Na ogół jest to pnącze B. caapi, zawierające naturalny inhibitor monoaminooksydazy, podobny do związków znajdujących się w sprzedawanych na receptę lekach antydepresyjnych. Połącz ze sobą te dwie substancje, a doświadczysz odmiennych stanów świadomości.

União do Vegetal, w skrócie UDV, to jedna z najlepiej znanych grup religijnych używających wywaru ayahuasca. Obrzędy zwykle trwają po kilka godzin i są ściśle nadzorowane przez któregoś z bardziej doświadczonych członków Kościoła. Uczestnicy ceremonii doznają dziwacznych halucynacji; oto jak jeden z nich opisywał swoje wrażenia: „W powietrzu unoszą się mroczne stwory. Kłębowiska długich, syczących węży. Smoki ziejące ogniem. Wrzeszczące człekokształtne formy”.

W powietrzu unoszą się mroczne stwory. Kłębowiska długich, syczących węży. Smoki ziejące ogniem. Wrzeszczące człekokształtne formy.

Doznania te kończą się zwykle silnymi wymiotami. Torsje uważane są za rodzaj oczyszczenia z problemów psychicznych, wyzwolenia od demonów. Ludzie, którzy brali udział w rytuale, donoszą, że uwolnili się od depresji, pozbyli nałogów lub wyleczyli z innych dolegliwości. Choć niewiele jest klinicznych dowodów na poparcie tych wyznań, podobieństwo herbatki ayahuasca do przepisywanych przez lekarzy antydepresantów zainteresowało niektórych badaczy na tyle, że zaczęli domagać się bardziej szczegółowych studiów.

Specyfik przyciągnął również uwagę Jeffreya Bronf- mana, pochodzącego z bogatej rodziny producentów whisky i dżinu, założycieli firmy Seagram. Bronfman stworzył odłam Kościoła UDV w Stanach Zjednoczonych i zaczął importować wywar. Gdy w 1999 roku dostawę przechwycili agenci amerykańskich służb celnych, Bronfman wniósł pozew z żądaniem zwrotu herbatki. Sprawa wylądowała w Sądzie Najwyższym, a ten w 2006 roku wydał wyrok na korzyść powoda, zezwalając na użycie wywaru do celów religijnych. Orzeczenie oparto głównie na ustawie o przywróceniu wolności religijnej (RFRA), uchwalonej przez Kongres w odpowiedzi na wcześniejszą decyzję Sądu Najwyższego, zakazującą stosowania pejotlu do celów religijnych. Według doniesień prasowych Kościół znany jako Centro Espírita Benefi cente União do Vegetal liczy stu trzydziestu członków; spotkania odbywają się w domu Bronfmana w Santa Fe. Prawo zabraniające pozakultowego używania napoju ayahuasca i innych produktów zawierających DMT nadal obowiązuje i amerykański Urząd do spraw Walki z Narkotykami (DEA) nie przestaje dokładać starań, by było egzekwowane.

Poznaj krewnych: Banisteriopsis caapi jest członkiem wielkiej rodziny kwitnących krzewów i pnączy, spotykanych przede wszystkim w Ameryce Południowej i na Karaibach.

Poznaj krewnych: Psychotria viridis należy do rodziny marzanowatych, podobnie jak kawa, a wśród krewniaków znajdziemy między innymi chinowca (drzewo chinowe) oraz toksyczną płożącą przytulię wonną, używaną do aromatyzowania maitranku (wina majowego). Innym silnie odurzającym pnączem z tego samego rodzaju jest Psychotria ipecacuanha, z której otrzymuje się syrop ipecac, antidotum na zatrucia toksynami pochodzenia roślinnego.

Bieluń dziędzierzawa (Datura Stramonium)

Rodzina:

Solanaceae

Siedlisko:

klimat tropikalny i umiarkowany

Pochodzenie:

Ameryka Środkowa

Nazwy zwyczajowe:

datura, czarcie ziele, diabelskie ziele, trąba anioła

Osadnikom przybywającym na Jamestown Island w stanie Wirginia w 1607 roku musiało się wydawać, że znaleźli doskonały punkt wypadowy do dalszych wędrówek. Świetna widoczność umożliwiała wypatrywanie hiszpańskich najeźdźców, głęboki kanał ułatwiał nawigację i wreszcie, co najlepsze: na wyspie nie było Indian. Powody tej nieobecności wnet stały się oczywiste dla nieszczęsnych przybyszów.

Liczna populacja komarów, brudna, słonawa woda pitna i brak zwierzyny łownej lub jakiegokolwiek innego godnego zaufania źródła pożywienia w zasadzie wyjaśniały sprawę. Ponadto cała wyspa porośnięta była uwodzicielsko pięknym chwastem. Niektórzy przybysze popełnili ogromny błąd, dodając to ziele – bieluń – do swego jadłospisu. Ich straszliwe zgony, poprzedzone zapewne urojeniami, konwulsjami i trudnościami z oddychaniem, zapadły mocno w pamięć tym, którzy pozostali przy życiu, a także ich dzieciom. Jakieś siedemdziesiąt lat później na wyspę przybyło brytyjskie wojsko, by stłumić jeden z pierwszych buntów w niedawno powstałej kolonii, a wówczas osadnicy przypomnieli sobie o trującej roślinie i wrzucili jej liście do pożywienia żołnierzy.

Brytyjczycy nie zmarli, ale wariowali przez jedenaście dni, dając czasową przewagę kolonizatorom. Według pewnego historyka „jeden żołnierz dmuchał na unoszące się w powietrzu piórko, podczas gdy inny z zapamiętaniem ciskał w nie słomkami; jeszcze inny siedział w kącie jak małpa, całkiem nagi, i szczerzył zęby, strojąc miny do pozostałych; czwarty ochoczo obłapiał i całował swych towarzyszy”.

Datura nie wystarczyła, by obalić panowanie Brytyjczyków, ale roślina zasłużyła na swą angielską nazwę – ziele z Jamestown.

Datura nie wystarczyła, by obalić panowanie Brytyjczyków, ale roślina z pewnością zasłużyła na swą angielską nazwę – ziele z Jamestown (Jamestown weed – nazwa uproszczona po latach do Jimson weed). Bieluń, bujnie rosnący w prawie całej Ameryce Północnej, a szczególnie często spotykany na południowym zachodzie, sięga niemal metra wysokości i wydaje imponujące, długie na piętnaście centymetrów, białe lub fioletowe kwiaty w kształcie trąbki, które na noc się zamykają. Owoc bielunia jest jasnozielony, pokryty cierniami, o rozmiarach niedużego jajka. Jesienią wysypuje się z niego pełna garść wysoce toksycznych nasion.

Skutki zatrucia daturą są podobne do tych przy zatruciu belladonną. Wszystkie partie rośliny zawierają alkaloidy tropanowe, wywołujące halucynacje i padaczkę, ale szczególnie wysokie ich stężenie występuje w nasionach. (Alkaloidy to związki organiczne, które mogą silnie oddziaływać na fizjologię ludzi i zwierząt.) Poziom toksyn różni się w zależności od pory dnia i roku, inny jest też w poszczególnych częściach rośliny, co sprawia, że wszelkie eksperymentowanie staje się niebezpieczne. Jedna z osób używających datury w celach rozrywkowych pisała: „Najbardziej przerażającym doświadczeniem podczas tej narkotycznej wycieczki było to, że przestałem oddychać odruchowo, i by zmusić się do wciągania powietrza do płuc i wypuszczania go, musiałem wykonywać ruchy przeponą. Stan ten trwał przez całą noc”.

Pewna kobieta w Kanadzie dodała nasion datury do pasztecików, myśląc, że to przyprawa. (Owocnie rośliny suszono bowiem nad piecem, by pozyskać nasiona do przyszłorocznych zasiewów.) Przez dwadzieścia cztery godziny kobieta pozostawała w śpiączce, zanim wydobrzała na tyle, by opowiedzieć lekarzom, co się stało. Oboje z mężem spędzili trzy dni w szpitalu.

Nastolatki (i dorośli zachowujący się jak nastolatki) robią z liści datury wywar w poszukiwaniu tanich doznań narkotycznych, ale picie takiej herbatki może się okazać śmiertelnym błędem. Bywa, że przerażające i niepokojące halucynacje nasilają się stopniowo i trwają przez wiele dni. Inne częste skutki uboczne obejmują gorączkę, dość wysoką, by niszczyć komórki mózgowe, oraz niewydolność autonomicznego układu nerwowego, regulującego pracę serca i oddychanie, która z reguły prowadzi do śpiączki i śmierci.

Poznaj krewnych: Datury należą do rodziny psiankowatych i wszystkie są trujące. Wspaniały, błękitno-fioletowy bieluń indiański (Datura inoxia) rośnie na całym południowym zachodzie USA. Blisko z nim spokrewniona datura drzewiasta jest popularnym gatunkiem uprawianym w ogrodach.

Brezylka nadobna (Caesalpinia pulcherrima)

Rodzina:

Fabaceae

Siedlisko:

tropikalne i podzwrotnikowe zbocza górskie, niziny porosłe lasami deszczowymi

Pochodzenie:

Indie Zachodnie

Nazwy zwyczajowe:

drzewo rajskich ptaków, cezalpinia, ayoowiri, flos pavonis

Brezylka odegrała pewną rolę w ponurej historii handlu niewolnikami. Ten piękny tropikalny krzew o delikatnych, koronkowych liściach i wspaniałych pomarańczowych kwiatach, stanowiących nieodpartą pokusę dla kolibrów, wytwarza strąki, które zawierają truciznę dobrze znaną kobietom z Indii Zachodnich.

Osiemnastowieczna literatura medyczna opisuje próby przerywania ciąży podejmowane przez żyjące w niewoli kobiety, które nie chciały powiększać majątku właściciela niewolników, wydając na świat potomstwo. Rebelia ta przybierała wiele form: niektóre kobiety próbowały od zatrudnionych na plantacjach lekarzy uzyskać lekarstwa wywołujące poronienie; inne wolały zaufać takim roślinom jak brezylka, o której mawiano, że pomaga odzyskać menstruację albo „pozbyć się kwiatu”, jak niekiedy nazywali to europejscy lekarze.

W 1705 roku przyrodniczka i podróżniczka Maria Sibylla Merian jako pierwsza opisała, w jaki sposób użycie brezylki stało się w Indiach Zachodnich formą oporu niewolników wobec właścicieli: „Hinduski, gdy ich holenderscy panowie źle się z nimi obchodzą, spędzają płód przy użyciu nasion [tej rośliny], nie chcąc, by ich dzieci żyły – jak i one – w niewoli. Czarne niewolnice z Gwinei i Angoli, grożąc odmową posiadania potomstwa, żądają lepszego traktowania. Czasami, prawdę mówiąc, gotowe są odebrać sobie życie – tak fatalne jest ich położenie, a poza tym wierzą, że narodzą się ponownie, wolne i we własnym kraju. Same mi to wszystko opowiedziały”.

Brezylka stała się krzewem ozdobnym popularnym wśród kolekcjonerów kwiatów w Europie. Kwitnie na południu Stanów Zjednoczonych, przede wszystkim na Florydzie, w Arizonie i Kalifornii. Na obszarach, gdzie zima jest łagodna, osiąga nawet sześć metrów wysokości. Korę rośliny pokrywają ostre kolce, co utrudnia jej pielęgnowanie. Czerwone, żółte lub pomarańczowe kwiaty można podziwiać przez całe lato, a jesienią ustępują miejsca płaskim brązowym strąkom zawierającym trujące nasiona.

Karaibskie kobiety dobrze strzegły swego sekretu: przez całe lata w literaturze fachowej niewiele pisano na temat roli, jaką pewien ozdobny krzew odegrał w życiu zdesperowanych niewolnic zmagających się ze straszliwą sytuacją, w której się znalazły.

Poznaj krewnych: Rodzaj Caesalpinia obejmuje około siedemdziesięciu gatunków tropikalnych krzewów i małych drzew. C. gilliesii jest rośliną ozdobną, popularną na południowym zachodzie Stanów Zjednoczonych. Zawarta w jej nasionach tanina czyni ją trującą, ale u większości ludzi ciężkie żołądkowojelitowe objawy zatrucia ustępują po dwudziestu czterech godzinach.

Botaniczne rodziny przestępcze

Czy nie zaciekawiło cię nigdy, jak bardzo przestępcze skłonności lubią powtarzać się w rodzinie? W niektórych rodzinach królestwa roślin możemy znaleźć wiele czarnych owiec. Zdradzają je cechy, którymi odróżniają się od pozostałych: kłujące włoski, mleczny sok, koronkowe liście.

Rodzina PSIANKOWATYCH (Solanaceae)

Rodzinę psiankowatych reprezentuje zarówno kilka najlepszych, jak i kilka najgorszych roślin, na jakie kiedykolwiek natknął się człowiek. Ziemniaki, papryka, bakłażany i pomidory należą do tych bardziej szanowanych członków rodu. Gdy jednak europejscy osadnicy po raz pierwszy natrafili na pomidory w Nowym Świecie, uważali je za równie trujące, jak inne znane im psiankowate. Pomidory, bądź co bądź, przypominały z wyglądu swoją kuzynkę, zabójczą psiankę, i innych niegodziwych krewnych, takich jak psychoaktywna mandragora, przeklęty tytoń, trujący i odurzający lulek czarny, wilcza jagoda i datura.

Na psiankowate przez długi czas spoglądano nieufnie i podejrzliwie. Siedemnastowieczny myśliciel John Smith porównywał „gęstniejące opary grzechu i występku” do złowrogich mocy „jadowitej psianki, która sączy zimną truciznę w umysł człowieka”. Faktycznie, wiele psiankowatych zawiera alkaloidy tropanowe, wywołujące halucynacje, padaczkę i śmiertelną śpiączkę.

Petunia także należy do psiankowatych; znajomość wyglądu jej kwiatów dostarcza nam wskazówki pomocnej przy rozpoznawaniu kilku pozostałych członków tej rodziny. W każdym innym przypadku nieznana nam roślina rodząca drobne, okrągłe owoce i rosnąca podobnie do pomidora lub bakłażana winna być traktowana z pewną ostrożnością.

Rodzina NANERCZOWATYCH (Anacardiaceae)