Za co? За что? - Lew Tołstoj - ebook

Za co? За что? ebook

Lew Tołstoj

4,6

Opis

Lew Tołstoj / Лев Николаевич Толстой: Za co? За что? Opowiadanie z czasów powstania polskiego w roku 1830/1. Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i rosyjskiej. Tematem utworu jest historia Józefa Migurskiego, uczestnika powstania listopadowego, który po klęsce powstania został zesłany w głąb Rosji. W ślad za nim na zesłanie udaje się jego ukochana, a później żona – Albina. Oboje podejmują próbę ucieczki z zesłania... Autor, choć był rodowitym Rosjaninem w swoim utworze udzielił poparcia dla sprawy polskiej i z sympatią pisał o uczestnikach antyrosyjskiej rewolucji. Można w jego utworze znaleźć też krytyczne uwagi pod adresem caratu i rosyjskiej polityki. (za Wikipedią).

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 75

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (5 ocen)
3
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Lew Tołstoj / Лев Николаевич Толстой

 

 

Za co?

За что?

 

OPOWIADANIE Z CZASÓW

POWSTANIA POLSKIEGO

W ROKU 1830/1.

 

przekład anonimowy

 

 

Książka w dwóch wersjach językowych:

polskiej i rosyjskiej

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Tekstpolski wg edycji z roku 1907.

Tekstrosyjski wg edycji z roku 1906.

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-728-3

 

 

 

ZA CO?

 

I.

 

 Wiosną r. 1830 do majątku dziedzicznego pana Jaczewskiego, Różanki, przybył jedyny syn jego zmarłego przyjaciela, młody Józef Migurski. Jaczewski był to barczysty, dobrze zbudowany, o wysokiem czole, 65-letni starzec, z długimi siwymi wąsami na ceglasto-czerwonawej twarzy, patrjota z czasów drugiego podziału Polski. Walczył on wraz z ojcem Migurskiego pod sztandarami Kościuszki i ze wszystkich sił swego patrjotyzmu nienawidził apokaliptycznej – jak zwykł był ją nazywać – grzesznicy Katarzyny II i nikczemnego jej kochanka, zdrajcy Poniatowskiego. Jak wierzył w nocy, że rankiem wzejdzie znowu dzień, podobnie wierzył w odbudowanie Rzeczypospolitej. W roku 1812 dowodził Jaczewski jednym z pułków w armji Napoleona, którego ubóstwiał. Klęska Bonapartego zasmuciła go, mimo to nie stracił wiary w odbudowanie, choćby poszarpanego, lecz bądź co bądź, Królestwa Polskiego. Otwarcie sejmu w Warszawie przez Aleksandra I, utwierdziło go w tych nadziejach, lecz święte przymierze, reakcja, jaka zapanowała w całej Europie, pyszałkowatość księcia Konstantego, oddaliły znowu ziszczenie się ukochanego marzenia. Od 1825-go roku Jaczewski zamieszkał u siebie na wsi, nie wyjeżdżając zupełnie ze swej Różanki i poświęcając cały swój czas gospodarce, polowaniu i odczytywaniu gazet i listów, za pośrednictwem których bacznie obserwował bieg wypadków politycznych, rozgrywających się w ojczyźnie.

 Był on żonaty po raz drugi z ubogą, piękną szlachcianką, lecz małżeństwo to nie dało mu szczęścia. Nie kochał i nie szanował drugiej swojej żony, towarzystwo jej ciążyło mu, obchodził się z nią źle i ordynarnie, jak gdyby pragnął tym sposobem okupić błąd, popełniony tym powtórnym związkiem.

 Dzieci z drugiego małżeństwa nie miał. Po pierwszej żonie zostały mu dwie córki: starsza – Wanda, nadzwyczajnie piękna, świadoma swej urody i nudząca się na wsi, oraz młodsza – Albina, ulubienica ojca, żywa, zwinna dziewczynka, o kędzierzawych blond włosach i szeroko rozwartych, podobnie jak u ojca, wielkich, błyszczących, szarych oczach.

 Kiedy Józef Migurski przybył do Różanki, Albina liczyła 15 lat. Jeszcze, jako student bywał Migurski w domu Jaczewskich w Wilnie, gdzie zamieszkiwali zimą, i wtedy już starał się przypodobać Wandzie; obecnie przybył on na wieś po raz pierwszy, jako dorosły, niezależny człowiek. Przyjazd młodzieńca sprawił przyjemność wszystkim mieszkańcom Różanki.

 Staremu Józio Migurski nasuwał wspomnienie przyjaciela dni młodości: prócz tego słuchał on z przyjemnością, jak Migurski, pełen żaru i różowych nadziei opowiadał o tem wrzeniu rewolucyjnem, jakie ujawnia się nietylko w Polsce, lecz zagranicą, skąd dopiero co powrócił.

 Pani Jaczewska lubiła Migurskiego, ponieważ stary mąż hamował się przy gościach i nie wymyślał jej, jak to miało miejsce zazwyczaj, dla lada powodu.

 Wanda była zadowolona, ponieważ wydawało się jej, że Migurski przyjechał dla niej i zamierza oświadczyć się o jej rękę; była zdecydowana wyrazić swą zgodę, zamierzała wszakże, jak mawiała w rozmowie z sobą: lui tenir la dragée haute.

 Albina była rada, ponieważ wszyscy czuli się zadowoleni. Nie sama tylko Wanda była przeświadczona, że Migurski przybył celem oświadczyn. Tegoż zdania, jakkolwiek nikt nie wspominał o tem, byli wszyscy w całym domu, zaczynając od starego Jaczewskiego, a kończąc na niańce, Ludwice.

 Rzeczywiście, była to prawda.

 Migurski przyjechał istotnie w tych zamiarach, przebywszy jednak tydzień, wyjechał z powrotem, jakiś zakłopotany i rozdrażniony, nic nie zaznaczywszy.

 Niespodziewany ten wyjazd wprowadził wszystkich w zdumienie i nikt, z wyjątkiem Albiny, nie rozumiał jego powodu. Ona tylko znała go, wiedząc, że ten leży w niej samej.

 Spostrzegła, iż Migurski w czasie pobytu swego w Różance był szczególnie wesół i podniecony tylko wówczas, gdy znajdował się w jej towarzystwie.

 Traktował ją, jak traktuje się dziecko, żartował z nią, drażnił, lecz ona kobiecą swą intuicją wyczuwała, że całe to zachowanie się jego nie było zachowaniem się dorosłego względem dziecka, lecz mężczyzny względem kobiety.

 Widziała to w jego rozkochanem spojrzeniu i przyjaznym uśmiechu, jakim spotykał ją i przeprowadzał, ilekroć wchodziła lub wychodziła z pokoju. Nie umiała wytłómaczyć sobie, co to było, wszakże jego obecność sprawiała jej radość i mimowoli starała się czynić to, co jemu się podobało. A podobało mu się wszystko, cokolwiek uczyniła.

 Lubił on patrzeć na nią, kiedy uganiała się z pięknym, ścigającym ją chartem, jak chart ten skakał na nią, liżąc jej zaróżowioną, promieniejącą twarz; lubił patrzeć na nią, gdy dla lada powodu wybuchała dźwięcznym, udzielającym się śmiechem; lubił, gdy w czasie nudnego kazania księdza, śmiejąc się wesoło, robiła oczami powagę; lubił patrzeć, gdy z nadzwyczajną prawdą, z niezwykle komiczną siłą udawała to starą niańkę, to pijanego sąsiada, to znów jego, Migurskiego, przechodząc z błyskawiczną szybkością od jednej postaci do drugiej. Przedewszystkiem zaś zachwycała go jej szczęśliwa radość życia. Zdawało się, jak gdyby przed chwilą dopiero poznała czar życia i zapragnęła z niego korzystać. Ta szczególna jej uciecha zachwycała Migurskiego, a że Albina wiedziała o tem, więc zaznaczała się z nią rozmyślnie. Dlatego też ona jedna wiedzieć mogła, dlaczego Migurski, przybywszy oświadczyć się o rękę Wandy, odjechał, nie uczyniwszy tego. Jakkolwiek nie zdecydowałaby się powiedzieć o tem nikomu, jakkolwiek sama sobie nie mówiła tego wyraźnie, czuła w głębi duszy, że Migurski pragnął zakochać się w jej siostrze, a tymczasem zakochał się w niej, w Albinie. Dziwiło ją to bardzo, gdyż zdawało się jej, iż w porównaniu z rozumną, wykształconą i piękną Wandą ona jest czemś zupełnie mizernem; dziwiło ją, lecz wiedziała, że mimo wszystko tak jest istotnie i że taki obrót rzeczy musi ją radować, ponieważ ze wszystkich sił swej duszy pokochała Migurskiego, a pokochała w ten sposób, jak kocha się po raz pierwszy i tylko raz jeden w życiu.

 

II.

 

 Z końcem lata w gazetach ukazały się wiadomości o rewolucji paryzkiej. Wkrótce potem poczęły napływać wieści, o przygotowujących się w Warszawie zaburzeniach.

 Z lękiem i nadzieją oczekiwał Jaczewski, z każdą pocztą wiadomości o zabójstwie księcia Konstantego i o początku nowej rewolucji.

 W listopadzie nareszcie otrzymano w Różance pierwsze wiadomości, najprzód o zamachu na Belweder i ucieczce księcia Konstantego, później zaś o decyzji Sejmu, pozbawiającej dynastję Romanowych tronu polskiego, o ogłoszeniu niepodległości Polski i nominacji Chłopickiego na dyktatora.

 Powstanie nie dotarło jeszcze do Różanki, lecz wszyscy jej mieszkańcy uważnie śledzili za biegiem wypadków i przygotowywali się do przyjęcia w niem osobistego udziału.

 Stary Jaczewski porozumiewał się listownie ze swym dawnym przyjacielem, jednym z wodzów powstania, przyjmował wizyty tajemniczych faktorów żydów, odwiedzających go nie w interesach gospodarskich, lecz w sprawie rewolucji. Wogóle postanowił przyłączyć się do powstania, gdy przyjdzie pora po temu.

 Pani Jaczewska w większym, niż zwykle, stopniu, troszczyła się o wygody swego męża, przez co, jak zawsze, potęgowała jego rozdrażnienie.

 Wanda wysłała na ręce przyjaciółki w Warszawie swoje brylanty z poleceniem, aby osiągnięte ze sprzedaży pieniądze przelano do funduszów komitetu rewolucyjnego.

 Albina myślała tylko o tem, co się dzieje z Migurskim. Wiedziała od ojca, że wstąpił do oddziału Dwernickiego, więc starała się dowiedzieć wszystkiego, co dotyczyło tego oddziału.

 Migurski pisał do Różanki dwa razy: w pierwszym liście komunikował, iż wstąpił do wojska, w drugim, który nadszedł w połowie lutego, rozwodził się z zapałem o zwycięstwie pod Stoczkiem, gdzie zdobyto sześć armat rosyjskich i wzięto do niewoli mnóstwo jeńców.

 List jego kończył się następującemi słowami: „Zwycięstwo polaków, klęska moskali! Wiwat!”

 Albina była zachwycona.

 Przyglądając się mapie, obliczała, w którem miejscu i kiedy „moskale” muszą być ostatecznie pokonani. Ilekroć ojciec zwolna otwierał nową pocztę, bladła i drżała.

 Pewnego dnia macocha, wszedłszy do jej pokoju, zastała ją przed lustrem w spodenkach i konfederatce. Albina zamierzała w męskiem przebraniu uciec z domu, by przyłączyć się do wojska polskiego. Macocha zwierzyła się z tem ojcu. Jaczewski przywołał do siebie córkę i, maskując przed nią swoje uznanie, a nawet zachwyt, jaki w nim wzbudziła, począł czynić jej surowe wymówki, żądając, by zaniechała niedorzecznych zamiarów, t. j. przyjęcia czynnego udziału w wojnie. – „Zadanie kobiety jest inne: jej obowiązkiem kochać i pocieszać tych, którzy poświęcają się dla ojczyzny” – mówił. W obecnej chwili winna przebywać przy ojcu, być dlań pociechą i radością, a kiedyś przyjdzie czas, że wypełniać to będzie dla męża. Jaczewski wiedział, w jaki sposób należy oddziaływać na córkę. Dał jej do zrozumienia, że jest samotny i nieszczęśliwy.

 A ona starając się powstrzymać łzy, które mimo to padały na rękaw ojcowskiego szlafroka, przytuliła się do starego, obiecując mu nie przedsiębrać nic bez jego przyzwolenia.

 

III.

 

 Tylko ci, którzy doświadczyli tego, co polacy, gdy po rozdziale Rzeczypospolitej jedna część kraju uległa władzy nienawistnych niemców, druga zaś jeszcze bardziej znienawidzonych „moskali”, ci tylko mogą zrozumieć ten zapał, jaki w r. 1830 i 1831 ogarnął polaków, kiedy po tylu nieszczęśliwych próbach wyzwolenia kraju nowa nadzieja zdobycia wolności wydała im się możliwą. Ale nadzieja ta trwała krótko. Siły były nazbyt nierównomierne i rewolucję zdławiono ponownie.

 I znów dziesiątki tysięcy bezmyślnie uległych rosjan spędzono do Polski; tu, pod dowództwem bądź Dybicza, bądź Paszkiewicza i najwyższego ich rozkazodawcy, Mikołaja I, żołnierze rosyjscy, nie zdając sobie sprawy, po co czynią to wszystko, napoiwszy ziemię krwią swoją i braci swych polaków, zdławili ich i oddali znowu pod władzę słabych i marnych ludzi; ludzie ci nie pragnęli ani wolności, ani zgniecenia polaków: oni chcieli tylko zaspokoić swą chciwość i próżność.

 Warszawę zdobyto, pojedyńcze oddziały zniesiono. Setki i tysiące ludzi rozstrzelano, skatowano pod pałkami, skazano na zesłanie. W liczbie tych ostatnich znajdował się i Migurski. Majątek jego skonfiskowano, on zaś został zaliczony, jako szeregowiec, do bataljonu linjowego w Uralsku.

 Zimą roku