Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tomik poetycki „Z wiatrem” Marka Biegalskiego to zbiór 90 wierszy koncentrujących się wokół takich tematów, jak przemijanie, prawa przyrody, czy też wokół motywów marynistycznych.
Uczuciami towarzyszącymi Czytelnikowi podczas lektury tomiku są przede wszystkim tęsknota i nostalgia. Podmiot liryczny wspomina swoich bliskich, którzy już odeszli, miejsca, które odwiedzał podczas licznych podróży, a także nadmorskie pejzaże, wśród których przyszło mu żyć. Zastanawia się też nad ulotnością ludzkiego życia i jego nieuchronnym kresem.
Notatka o Autorze
Marek Biegalski – jest magistrem filologii polskiej. Od dzieciństwa związany z Kociewiem – malowniczym regionem na Pomorzu. Lubi interesującą literaturę, ceni dobrą muzykę i teatr. Pisuje poezję i krótkie formy literackie prozą. Wydał kilka tomików swojej literackiej twórczości. Jego utwory znalazły się także w antologiach „Poezja naszych dni” i „Opowieści naszych dni” publikowanych przez Wydawnictwo Borgis. Laureat Kociewskiego Pióra oraz nominowany do Nagrody Prezydenta Miasta Starogard Gdański za niezwykły talent poetycki i mistrzostwo słowa pisanego. Finalista pierwszej edycji konkursu „Poeta naszych dni” organizowanego przez Wydawnictwo Borgis (2021 rok).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 27
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redaktor prowadzący
Monika Bronowicz-Hossain
Redakcja i korekta
Słowa na warsztatAgata CzaplarskaMonika Bronowicz-Hossain
Opracowanie graficzne i skład
Marzena Jeziak
Projekt okładki
Aleksandra Sobieraj
© Copyright by Marek Biegalski 2025© Copyright for this edition by Borgis 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2025
ISBN 978-83-68322-69-9ISBN (e-book) 978-83-68322-70-5
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Wydrukowano w Polsce
Druk: Sowa Sp. z o.o.
Jabłonka
Pusto
Poszła sobie podeszwa
O kotach bajanie
Zamienię się
Takie sobie bajanie
Pięknolica
Raz pewien płaz
Taki sobie dziad
Table of Contents
Cover
Jabłonka
Kupię bilet w pierwszej zabytkowej i wygodnej klasie
z Gdańska na całej malowniczej i interesującej trasie
przez Starogard do uroczego i niedużego Jabłowa.
Na szczęśliwy też, mam nadzieję, i radosny powrót
do mojego miasta starodawnych i kociewskich wrót.
Myślę, że ta podróż cała,
a nie tylko jej połowa mała,
sprawić mi frajdę jest gotowa.
Ten pociąg „Jabłonka” nazwę nosi,
na niezłą przygodę więc się zanosi
na przedwiośniu i nie o samym świcie,
bo po południu i w pełnym dnia rozkwicie.
Pusto
teraz już wszystko szłoby jak potrzeba
teraz przychylić mógłbym tobie nieba
ale ciebie… nie ma
Poszła sobie podeszwa
cóż to była znowu za podeszwa
że nagle od buta dziś rano odeszła
czy do niego kiedyś jeszcze powróci
a może but ją tak po prostu porzucił
sama by przecież nigdy bez swego buta
daleko a nawet jak najbliżej nie poszła
ona była wokół buta stale i zwięźle osnuta
zastanawiała się schnąca na słońcu poszwa
O kotach bajanie
myśli sobie same wymyślają
słowami ich nie wypowiadają
im też wiatry wieją wietrznie
czemu zatem niedorzecznie
mruczą głośno i niegrzecznie
stroją miny nazbyt szpetne
przecież to są kompletne
wredne i wierutne bzdury
nawet ostre długie pazury
pożytku żadnego nie dadzą
zaufają im a one je zdradzą
nikomu niczego nie doradzą
smutne są ale i zestresowane
obojętne i niezainteresowane
sobą zupełnie i taką kompletną
mają manierę niezbyt szlachetną
Zamienię się
zamienię się w jeden chłodny cień i co dzień
opowiem ja tobie historię moich kilku marzeń
wezmę słońce na wiosenną szkolną wycieczkę
cień mój wyznaczy mi wijącą się w polu steczkę
szczelnie zasłoni za mną pochmurną część nieba
stanę na chwilę i z serkiem zjem kromkę chleba
cień mój leniwy tymczasem nieco się zdrzemnie
by mógł mnie zawsze odwzorowywać foremnie
a i wesoło cieszyć się ze mną ucieszną zabawą
wieczorem z kremem ciasteczko popijając kawą
Takie sobie bajanie
moje oczy cały czas są w nie wpatrzone
drewniane drzwi mają co nieco uchylone
w oknie mała księżniczka na księcia czeka
rączki swoje blade umyła w szklance mleka
rozplotła długie złociste lśniące warkoczyki
i zasłuchana w takt średniowiecznej muzyki
zdaje się iż podziwia z zachwytem niemałym
te mroczne mury na które ja patrzę czas cały
stojąc skupiony milczący i prawie skostniały
bo one odbijając echa przedziwnych tajemnic
pamiętają też to dobrze że kiedyś nie było nic
tu gdzie teraz zmurszałe głazy w chaszczach
gniją a chaszcze zwierzęta po paszczach biją
Pięknolica
codziennie biegła pod studnię
dziwić się swej urodzie cudnie
rozkwitającej takiej niezwykłej
nosić złote warkocze nawykłej
uśmiechem okraszone ciepłym
odbicie pięknolica ujrzeć chciała
w lustrze wody brudnym i mdłym
bo też tylko studnia urodą szastać umiała
o wnętrzu zimnym mętnym rdzawym złym
Raz pewien płaz
raz pewien zielony niewielki płaz
wlazł na zmurszały olbrzymi głaz
potem ześlizgnął się z tego głazu
rozgarnięty a niestety bez wyrazu
ogarnięty siną gęstą mgłą
tak jak gwóźdź zdarty rdzą
Taki sobie dziad
w lasku u rzeczki stał dziad przy starym miechu
szły opodal miłe dzieweczki które w pośpiechu
przystanęły zwracając swoje oblicza ku niemu
poddały się też szybko wietrznemu tchnieniu
ale nie uszły rażącemu je do głębi zdumieniu
bo dziada odbicie było w tym mini strumieniu
szczere serdeczne aliści nazbyt szczerbate
chociaż wnętrze miał zapewne przebogate