Wybór prozy - Tadeusz Różewicz - ebook + książka

Wybór prozy ebook

Tadeusz Różewicz

5,0

Opis

Mówiąc „pisarz”, myślę o pisaniu prozy – zanotował w dzienniku Tadeusz Różewicz. Niniejszy tom Biblioteki Narodowej przedstawia najciekawszą i najbardziej reprezentatywną część dorobku prozatorskiego autora Mojej córeczki. Zawiera dzieła dobrze znane, jak i te nieco dziś zapomniane, lecz równie ważne w twórczości i biografii pisarza, np. minipowieść Śmierć w starych dekoracjach, zbiór esejów, notatek warsztatowych i wspomnień Przygotowanie do wieczoru autorskiego, utwory partyzanckie i humorystyczne, dokumentujące reporterski okres jego pracy literackiej.

W prozie tej czytelnik odnajdzie zarówno nawiązania do doświadczeń wojennych Tadeusza Różewicza, jak i relacje z jego zagranicznych podróży, z lektury prasy (i nie tylko), z wizyt w muzeach, galeriach, kinach, pozna jego zdanie o kulturze masowej, kapitalizmie konsumpcyjnym i skażeniu środowiska. Prezentowany wybór to nie tylko znakomita literatura, to także autentyczna, przejmująca i wielowątkowa „biografia” polskiej kultury XX i początku XXI wieku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 989

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Master89wt

Nie oderwiesz się od lektury

Wydania Biblioteki Narodowej polecam w ciemno - są zawsze świetnie przygotowane i nadają się dla każdego (choć w szkole średniej ich nie lubiłam, ponieważ nie zawierały streszczeń lektur ;)). Dodatkowo uwielbiam format tych książek, są małe, lekkie i idealnie trzyma się je w ręku. Poezji Różewicza nie trzeba nikomu reklamować.
00

Popularność




BIBLIOTEKA NARODOWA

Wydawnictwo Biblioteki Narodowej pragnie zaspokoić pełną potrzebę kulturalną i przynieść zarówno każdemu inteligentnemu Polakowi, jak i kształcącej się młodzieży

WZOROWE WYDANIA NAJCELNIEJSZYCH UTWORÓW LITERATURY POLSKIEJ I OBCEJ

w opracowaniu podającym wyniki najnowszej o nich wiedzy.

Każdy tomik Biblioteki Narodowej stanowi dla siebie całość i zawiera bądź to jedno z arcydzieł literatury, bądź też wybór twórczości poszczególnych pisarzy.

Każdy tomik poprzedzony jest rozprawą wstępną, omawiającą na szerokim tle porównawczym, w sposób naukowy, ale jasny i przystępny, utwór danego pisarza. Śladem najlepszych wydawnictw obcych wprowadziła Biblioteka Narodowa gruntowne objaśnienia tekstu, stanowiące ciągły komentarz, dzięki któremu każdy czytelnik może należycie zrozumieć tekst utworu.

Biblioteka Narodowa zamierza w wydawnictwach swych, na daleką metę obliczonych, przynieść ogółowi miłośników literatury i myśli ojczystej wszystkie celniejsze utwory poezji i prozy polskiej od wieku XVI aż po dobę współczesną, uwzględniając nie tylko poetów i beletrystów, ale także mówców, historyków, filozofów i pisarzy pedagogicznych. Utwory pisane w językach obcych ogłaszane będą w poprawnych przekładach polskich.

Z literatury światowej Biblioteka Narodowa wydaje wszystkie te arcydzieła, których znajomość niezbędna jest dla zrozumienia dziejów piękna i myśli ogólnoludzkiej.

Do współpracy zaprosiła redakcja Biblioteki Narodowej najwybitniejszych badaczy naszej i obcej twórczości literackiej i kulturalnej, powierzając wydanie poszczególnych utworów najlepszym każdego znawcom.

Kładąc nacisk na staranność opracowań wstępnych i objaśnień utworów, Biblioteka Narodowa równocześnie poczytuje sobie za obowiązek podawać najdoskonalsze teksty samych utworów, opierając się na autografach, pierwodrukach i wydaniach krytycznych.

Fragment deklaracji z pierwszych tomów Biblioteki Narodowej

.
Seria „Biblioteka Narodowa” ukazuje się pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Publikacja powstała dzięki programowi Kanon Polski, dofinansowanemu przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Rada Naukowa „Biblioteki Narodowej”: Józef Bachórz, Tomasz Chachulski, Jerzy Jarzębski, Alina Kowalczykowa (przewodnicząca), Ryszard Nycz
Redaktor „Biblioteki Narodowej”: Stanisław Bereś
Recenzent tomu: Marian Kisiel
Redaktor prowadząca: Anna Krzywania
Redakcja Wstępu i opracowania: Anna Poinc-Chrabąszcz / CHAT BLANC
Korekta: Inez Kropidło, Dorota Ucherek, Anna Gądek, Małgorzata Kuśnierz
Redakcja techniczna: Anna Krzywania
Ilustracja na frontyspisie: Tadeusz Różewicz, 1963. Fot. Piotr Barącz/East News
Skład wersji papierowej: Robert Oleś / d2d.pl
Konwersja:eLitera s.c.
Wydawnictwo Ossolineum, 50–139 Wrocław, ul. Szewska 37, e-mail:[email protected] Kontakt z „Biblioteką Narodową”: [email protected]
Copyright © The Estate of Jarosław Iwaszkiewicz. All rights reserved. Copyright © for this edition by Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 2021. Published by arrangement with Beata Stasińska Literary Agency.
Wydanie I elektroniczne, Wrocław 2022
Nieupoważnione powielanie lub inne wykorzystywanie utworu stanowi naruszenie praw autorskich.
ISSN 0208-4104
ISBN 978-83-66267-80-0

WSTĘP

Tadeusz Różewicz debiutował w roku 1944 tomem prozy i poezji Echa leśne, konspiracyjnie wydanym na powielaczu w stu egzemplarzach. Jego pierwsza książka była zbiorem nowel o tematyce partyzanckiej, uzupełnionym kilkoma wierszami. Ich autor tworzył prozę przez następnych 70 lat: minipowieści i opowiadania, eseje, reportaże, felietony, notatki warsztatowe, kolejne części dziennika, listy i wspomnienia. Niektórzy krytycy i badacze twórczości Różewicza twierdzili, że proza jest jej marginesem[1] lub ma charakter raczej użytkowy niż artystyczny[2]. Były to jednak sądy uproszczone i odosobnione. Trafniej czytali i oceniali ją m. in. Jan Brzękowski, Tomasz Burek, Michał Głowiński, Czesław Niedzielski, Kazimierz Wyka i Julian Przyboś, który po zapoznaniu się z utworami młodego autora zachęcał go w 1945 roku do pisania „obiema rękami, równocześnie: jedną – poezję, drugą – prozę” (MA, s. 140)[3]. Głowiński w recenzji tomu opowiadań Opadły liście z drzew dostrzegł, że jest to literatura bogata, dynamiczna i subtelna w warstwie refleksyjnej, a Brzękowski po lekturze zbioru Przerwany egzamin pisał w korespondencji do jego autora: „cenię Pana prozę, jest Pan w niej równie sobą jak w poezji” (MA, s. 210).

Różewicz nie zgadzał się z powierzchowną opinią, że prozę uprawia na marginesie swojej właściwej twórczości (WS, s. 64). Wartość artystyczna, społeczna i filozoficzna takich utworów prozatorskich jak Śmierć w starych dekoracjach lubPrzygotowanie do wieczoru autorskiego pozwala je zaliczyć do najciekawszych, ciągle aktualnych dzieł pisarza. Mimo to proza Różewicza w porównaniu z poezją i dramaturgią pozostaje słabiej zbadaną częścią jego dorobku literackiego. Rzadko jest omawiana osobno i całościowo[4]. Jeszcze nie doczekała się wielu zasadniczych reinterpretacji, uwzględniających korespondencję Różewicza i jego teksty zgromadzone w tomie Margines, ale..., rozmowy z pisarzem opublikowane w zbiorze Wbrew sobie, a także przemiany obrazu XX wieku w najnowszej historiografii i pamięci zbiorowej[5].

Różewicz opublikował kilkadziesiąt nowel i opowiadań w książkach Echa leśne (1944), Opadły liście z drzew (1955), Przerwany egzamin (1960), Wycieczka do muzeum (1966), Regio (1969), Próba rekonstrukcji (1979) i Tarcza z pajęczyny (1980). Często jednak łączył w jednym tomie różne rodzaje i gatunki literackie, zmieniał już wydane utwory, a wznowienia swoich książek uzupełniał nowymi tekstami. Echa leśne, jego debiut prozatorski, zawierały również wiersze, podobnie jak dwa zbiory satyryczne: W łyżce wody (1946) i Uśmiechy (1955). Jego proza z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych łączyła cechy opowiadania, eseju i szkicu biograficznego, czasami zawierała partie liryczne. Charakter pograniczny miały też opublikowane w tym okresie minipowieści Różewicza: Moja córeczka (1966) i Śmierć w starych dekoracjach (1970). Pierwsza z nich powstała jako scenariusz filmowy, w drugiej mieści się obszerny wątek refleksji nad nowoczesną egzystencją i kulturą. Trzecia, niedokończona i niewydana „powieść” tego pisarza, roboczo zatytułowana Sobowtór, mogłaby stać się jego najbardziej gatunkowo różnorodną dłuższą prozą. Na podstawie fragmentów opublikowanych na początku lat siedemdziesiątych można wnioskować, że byłaby tekstem fabularnym, zawierającym jednak obszerne partie eseizowane i autobiograficzne[6].

Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte w pisarstwie Różewicza przyniosły także prozę stricte niefikcjonalną. Szkice warsztatowe, opowieści biograficzne i wspomnienia zostały wydrukowane w tomie Przygotowanie do wieczoru autorskiego (1971), a w 2010 roku w zbiorze Margines, ale... ukazały się felietony i notatki z tego okresu oraz kolejnych dekad. W tej drugiej antologii znalazł się też wybór korespondencji Różewicza, m. in. z Janem Brzękowskim, Kornelem Filipowiczem, Pawłem Mayewskim, Julianem Przybosiem, Barbarą i Konradem Swinarskimi. Listy do Zofii i Jerzego Nowosielskich, Romany i Henryka Voglerów, Karla Dedeciusa, Czesława Miłosza oraz Ryszarda Przybylskiego pomieszczono w osobnych wydaniach[7].

I. WOJNA I PAMIĘĆ

Jednym z głównych tematów pisarstwa Różewicza były doświadczenia drugiej wojny światowej, okupacji hitlerowskiej i leśnej partyzantki, pamięć o tych wydarzeniach, psychiczna i społeczna kondycja „człowieka powojennego” oraz – powiązane z nimi – przewartościowania w kulturze i etyce drugiej połowy XX wieku. AutorNiepokoju konsekwentnie rozwijał te zagadnienia w swojej prozie, począwszy od okupacyjnego debiutu, a skończywszy na utworach autobiograficznych i wspomnieniowych, publikowanych po roku 1989. Jako uczestnik okupacyjnej rzeczywistości opisał jej różne aspekty – zarówno dramatyczny, jak i pospolity, codzienny. Jako jej świadek po latach i dekadach nie tylko zmieniał swój punkt widzenia na przeżycia z okresu wojennego i sięgał po nowe formy ich ujęcia literackiego, lecz także śledził ewolucję obrazu historycznego tej przeszłości i jej osądu społecznego. Jego proza diagnozowała: przemiany zbiorowej wrażliwości na ślady ludobójstwa i pamięć o nim, nakładanie się klisz przemysłu kulturowego, stereotypów oraz komunałów na konkretne, jednostkowe relacje dotyczące tej wojennej zbrodni, skolonizowanie osobistych wspomnień przez schematy ideologiczne narzucające się podczas rekonstruowania owej przeszłości oraz kryzys języka używanego do jej wyjaśniania.

Różewicz debiutował partyzanckimi nowelami i humoreskami Echa leśne, w których zderzył heroiczne ujęcia tematu wojennego z miałkością, fizjologią i rubasznością partyzanckiej codziennej egzystencji oraz wojacką pustotą i pozerstwem. Temat ten podjął również w powojennych rozrachunkowych opowiadaniach z tomu Opadły liście z drzew, do wojny i okupacji powracał w prozie egzystencjalistycznej pisanej po 1956 roku (tomy Przerwany egzamin i Wycieczka do muzeum) i felietonach z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego stulecia. Komentował Echa leśne przy okazji ich wznowienia w latach osiemdziesiątych, a po roku 1989 napisał kilka tak istotnych dla swojej twórczości tekstów wspomnieniowych jak szkic Tylko tyle, poświęcony rozstrzelanemu bratu Januszowi[8], czy autobiograficzny Drewniany karabin, w którym w zawoalowany sposób przypomniał, że w okupowanej Polsce nie wyłącznie Niemcy stanowili śmiertelne niebezpieczeństwo dla Żydów lub osób podejrzewanych o żydowskie pochodzenie.

„Czyn Zbrojny”. Wczesna publicystyka. W czerwcu 1943 roku kapral podchorąży Różewicz trafił do leśnego oddziału Armii Krajowej. Pełnił w nim obowiązki podoficera informacyjno-oświatowego, przygotowywał satyryczną gazetkę ścienną „Głos z Krzaka”[9], a pod pseudonimem Satyr kontynuował pisanie do wydawanego w Częstochowie konspiracyjnego „Czynu Zbrojnego”, który współredagował[10]. „Głos z Krzaka” poeta żartobliwie przypomniał we Wstępie do wznowienia debiutanckiego tomu, podkreślając w ten sposób autobiograficzny wymiar prozy partyzanckiej (EL, s. 6–7). Śladem jego innego partyzanckiego wspomnienia jest rozmowa komendanta i podchorążego Kilińskiego o publikacji w „Werblach”, prowadzona w dramacie Do piachu. Artykuł Różewicza w „Czynie Zbrojnym” z 2 lutego 1944 stał się bowiem przyczyną oskarżenia go przez dowództwo obwodu Armii Krajowej o „propagandową dywersję”[11]. W obawie przed represjami pisarz opuścił oddział 3 listopada 1944.

Publikacje Różewicza w „Czynie Zbrojnym” podejmowały problem roli pisarza żołnierza. Na łamach tej gazety młody poeta zamieszczał wiersze i nowele, które wraz z satyrami i humoreskami z „Głosu z Krzaka” ukazały się później w Echach leśnych, oraz teksty publicystyczne. Stawał w nich w obronie dobrego imienia partyzantów i nawoływał do solidarności społecznej w obliczu okupacyjnego niedostatku. W liście otwartym, który ukazał się pt. Nie jestem Jędrusiem, tłumaczył, że jest żołnierzem Polskiego Państwa Podziemnego i jego obywatelem, a nie „Jędrusiem”, powszechnie kojarzonym z kryjącymi się w lasach zbrojnymi grupami o nieokreślonej afiliacji politycznej[12].

Artykuł Słowo o żołnierzu polskim, który wywołał kontrowersje polityczne wokół Różewicza i spowodował jego odejście z partyzantki, dotyczył przede wszystkim spraw społecznych. Satyr podkreślał w nim, że obok walki zbrojnej fundamentem Państwa Podziemnego i oporu przeciwko okupantowi jest mrówcza praca tysięcy anonimowych ludzi. „Prace i walka nie tylko skierowane we wroga, ale i praca i walka o własne społeczeństwo”[13]. Autor artykułu aluzyjnie przytoczył w nim fragment powieści Stefana Żeromskiego Słowo o bandosie, w którym mowa o próżniactwie klas posiadających i kleru oraz o ich braku solidarności z ludem. Zaznaczył też, że w warunkach wojny z okupantem dostęp do takich podstawowych dóbr jak mieszkanie nie może być ograniczony prawem własności. Ten społecznikowski ton w artykule Różewicza pojawił się w kontekście materialnego ubóstwa konspiratorów i żołnierzy Państwa Podziemnego, którzy jego zdaniem – mimo poświęcenia dla ojczyzny i spełniania patriotycznych obowiązków – nie mogli liczyć na wsparcie zasobnych rodaków. W zakończeniu poeta zapowiadał, że „przyjdzie dzień, kiedy sprawiedliwie odmierzy Rzeczpospolita swym obywatelom zasługi i winy”[14]. Artykuł nie miał nic wspólnego z komunistyczną agitacją, ale oskarżenie o nią, w czasie gdy szala zwycięstwa w drugiej wojnie światowej zdecydowanie przechyliła się na stronę ZSRR, groziło w Armii Krajowej represjami.

Słowo o żołnierzu polskim i konsekwencje jego publikacji były ważnym punktem biografii Różewicza jako pisarza krytycznego, dramatycznym początkiem tego nurtu w jego twórczości, który wynikał z czynnej postawy wobec świata. Chociaż jego późniejsza proza, publicystyka, felietony i reportaże odnosiły się nie tylko do rzeczywistości okupacyjnej lub pamięci o niej, często zdradzały podobną pasję społecznikowską i zainteresowanie egzystencjalnym konkretem. Artykuły zamieszczone w „Czynie Zbrojnym” stanowiły dla dzieł Różewicza kontekst ideowy, który sytuował jej autora w tradycji literatury inteligenckiej, kształtowanej i wyznaczanej m. in. przez prozę Stefana Żeromskiego[15]. Na tę tradycję twórca Ech leśnych powoływał się wielokrotnie w późniejszych szkicach, wspomnieniach i kolejnych fragmentach dziennika, rozliczając się ze swoim zaangażowaniem literackim i dziennikarskim oraz z aprobatą dla nowego systemu w okresie powojennym.

Echa leśne. Debiut prozaika.Echa leśne, pierwsza książka Różewicza, powstały jako zbiór tekstów różniących się rodzajem, gatunkiem i stylem. Cztery nowele z części Kamienie na szaniec są krótkimi wspomnieniami o śmierci towarzyszy broni – poległych w walce albo rozstrzelanych przez okupanta. Część druga, Kartki z pamiętnika, zawiera nowele o partyzanckiej służbie, z którą wiążą się takie zadania, jak opieka nad rannym kolegą, rozbicie hitlerowskiego więzienia, atak na okupacyjne urzędy, zasadzka i akcja odwetowa, rekwizycja. W części trzeciej, Pod sosną, zebrane są fraszki, humoreski prozą i żartobliwe nowele o codziennej i praktycznej stronie życia w oddziale leśnym. Pomieszczony tu krótki wierszowany cykl odwołuje się wprost do konwencji Rejowskich „figlików”. Ostatnią, czwartą część, Mój dom, tworzy niewielka narracja o lesie jako realnym schronieniu, a przede wszystkim duchowym domu partyzanta, miejscu uświęconym jego poczuciem wolności, patriotyzmem, braterstwem broni i dostojeństwem żołnierskiej śmierci.

Kompozycja tomu była wynikiem doświadczeń i pracy pisarza w warunkach służby w oddziale partyzanckim, ale także świadomego wyboru tradycji. Tekstową i ideową klamrę Ech leśnych stanowiły utwory napisane w tonacji podniosłej i ofiarniczej, utrzymane w poetyce tyrtejskiej, odpowiadające dziewiętnastowiecznej powstańczej tradycji literackiej i regułom romantycznego dyskursu patriotyczno-wojennego. Tej tradycji patronował Juliusz Słowacki wraz ze swoją winkelriedowską ideą czynnego poświęcenia i śmierci w walce. Tym ideowo-literackim patronatem objęte były legendarne i formacyjne dla tzw. pokolenia Kolumbów Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego. Fragmenty książki Kamińskiego czytał Janusz Różewicz w domu rodzinnym w Boże Narodzenie roku 1943, gdy Tadeusz był już w partyzantce (NSB, s. 163). Autorytet starszego brata, poety i oficera dywersji, niewątpliwie potęgował siłę pośredniego oddziaływania tego literackiego wzorca polskiej tożsamości. Autor Ech leśnych, nadając pierwszej części swojej debiutanckiej publikacji tytuł Kamienie na szaniec, nie tylko ujawniał inspiracje, które czerpał z lektur, lecz także – jako żołnierz AK, podoficer oświatowy i publicysta „Czynu Zbrojnego” – zaznaczył w ten sposób stanowisko wobec wspólnoty narodowej i jej wizji historii oraz wobec rannych, uwięzionych lub zamordowanych towarzyszy z oddziału. Kompozycja książki wyrażała tę postawę, określając dominanty historiozoficzne i etyczne całego tomu. Mimo obecności treści żartobliwych w zbiorze nadrzędnym przekazem dzieła była opowieść o zbrojnej walce o wolność, bohaterskich zgonach, żołnierskim patriotyzmie, ofierze i braterstwie.

Kolejne części wydania, odbiegające od wzniosłej poetyki utworów inicjalnych, zostały podporządkowane ramowej strukturze całości. Jak sugerował śródtytuł, na część drugą publikacji składały się „kartki z pamiętnika” lub – jak w tytule zacytowanego w tej części wiersza Janusza Różewicza – „bloku meldunkowego”. „Kartki” jako quasi-gatunek wyrosły z polowych warunków pracy, zapisków w dzienniku (Dziennik z partyzantki) i jego brulionowych notatek publikowanych w „Czynie Zbrojnym” w cyklu Z żołnierskiego dziennika kartki ulotne, a równocześnie podkreślały okazjonalny, seryjny i dokumentacyjny charakter jego ówczesnych utworów. Sytuacje przedstawione w nowelach Różewicza odpowiadały takim partyzanckim zajęciom i przeżyciom jak rekwizycja, nocleg w zatłoczonej ziemiance, zasadzka na wroga i opieka nad rannym. Pośród Kartek z pamiętnika znalazła się np. cywilno-wojenna biografia strzelca Korzenia, mówiąca o prostym rolniku, który pod wpływem okupacyjnych przeżyć: uwięzienia, tortur, odbicia przez kolegów z oddziału, miesięcy służby w partyzantce, przechodzi przemianę w prawdziwego żołnierza.

Chociaż postać bohatera tego utworu wydaje się prawdopodobna, gdyż w składzie oddziałów leśnych AK nie brakowało chłopów, Korzeń był adaptacją literackich wizerunków żołnierzy „improwizowanych”. Łączył w sobie cechy wojaka fajtłapy, cywila wcielonego do armii i anachronicznego obrońcy ojczyzny z pospolitego ruszenia, który w walce sięga po reliktową broń, bije się dzielnie, lecz myśli o powrocie do rodzinnej wsi, by „orać ziemię, siać i zbierać plony” (s. 20). Jako postać literacka został wywiedziony z legendy kosynierów Tadeusza Kościuszki, a także z prozy Henryka Rzewuskiego, Henryka Sienkiewicza czy Jaroslava Haška. Awans Korzenia na żołnierza odkrywał patriotyczny i komiczny, ale i emancypacyjny potencjał partyzanta chłopa. Nowela Różewicza traktowała o braterstwie broni, solidarności narodowej oraz atmosferze w oddziale wojska, bardziej niż dotąd demokratycznej. Te wartości – jako wspólne, potwierdzone zwłaszcza przez dramatyczną historię i osobiste poświęcenie – przeważały w jego tekście nad różnicami społecznymi lub klasowymi stereotypami, które również odnotował w nowelach.

Kontrast między upadkiem jednostki a jej heroiczną przeszłością organizuje także nowelę-epitafium Zmówcie pacierz za duszę sierżanta Grzmota. Jej bohater, stary legionista z roku 1914, pogrąża się w pijaństwie i moralnym rozkładzie, nie podważa to jednak wzniosłej rangi jego biografii. Legionowa przeszłość, jako ważne ogniwo historii narodowej, jest wartością bezdyskusyjną i nienaruszalną. Echa leśne i kilka późniejszych utworów Różewicza odnoszących się do czasów i biografii wojennych można czytać w świetle wielkiej narracji, która w jego prozie tłumaczy nierozłączność roli obrońcy ojczyzny i postawy działacza społecznego. Jej bohaterami są republikańscy naczelnicy państwa polskiego: Kościuszko i Józef Piłsudski[16]. Legenda obu dowódców i polityków była w międzywojniu żywa. Kościuszko reprezentował obywatelską wizję wspólnoty narodowej, otwartość na mniejszości etniczne, związek dążeń niepodległościowych z emancypacją warstw niższych, krytycyzm wobec kleru. Piłsudski, jako lider Polskiej Partii Socjalistycznej i twórca Legionów Polskich oraz otoczony kultem dowódca wojskowy, stał się naturalnym spadkobiercą tej legendy w pierwszych dekadach XX wieku. Edukacja, propaganda polityczna i tradycje domowe inteligencji – podobnie jak postromantyczna mitologia – podtrzymywały w tym okresie ową legendę, mimo że już w latach dwudziestych autorytarna i nacjonalistyczna praktyka władzy piłsudczyków podważyła ich egalitarny i reformatorski program z początku stulecia. W utworach wspomnieniowych, sięgających okresu międzywojennego, Różewicz odnotował obecność tej legendy w życiu szkolnym i domu rodzinnym, a także w takich publicznych rytuałach pamięci zbiorowej, jak zjazd legionistów w Krakowie w roku 1938[17].

Dziennik z partyzantki. Antyromantyczne, powszednie, a wręcz naturalistyczne motywy, które w Echach leśnych zostały podporządkowane patriotyczno-bohaterskiej ramie dzieła, doszły do głosu również w dzienniku Różewicza z czasów partyzantki, zatytułowanym w rękopisie „30 kartek – wojennego pamiętnika. 30 dni wojny”, opublikowanym w 2001 roku pt. Dziennik z partyzantki (Akcja „Burza”). Ten osobisty dokument obejmuje zapiski datowane najwcześniej na lipiec i sierpień 1944 roku, a zatem moment wybuchu powstania warszawskiego. Różewicz wspomina o powstaniu, lecz tak jak inne uwagi na temat frontu, jednostki wojskowej i działań militarnych, występują one obok komentarzy o charakterze egzystencjalnym lub prywatnym. Dziennik mieści się w biograficznym porządku refleksji podmiotu-bohatera, opisującego sprawy historyczne i osobiste z perspektywy jednostkowego doświadczenia. Chociaż notatki z pierwszego okresu odnoszą się do tych samych zdarzeń i sytuacji co niektóre utwory zamieszczone w Echach leśnych, całość ma strukturę bardziej poziomą, luźną i otwartą. Jednostką tej struktury jest właśnie „kartka”.

Dziennikowe wpisy Różewicza z czasów partyzanckich poruszają wiele zagadnień istotnych dla jego późniejszych dzieł. Tragiczna śmierć starszego brata Janusza i poczucie, że pisanie o niej jest niemożliwe, są wspomniane w tym samym miejscu, w którym jest mowa o zamiarze uproszczenia języka – rezygnacji z „naleciałości artystycznych”. Ta osobista motywacja do namysłu nad stylem w przełomowym momencie biografii i historii wybrzmiewa w dzienniku równie dobitnie, co argumentacja społeczna, filozoficzna lub etyczna. Spalenie Króla-Ducha Juliusza Słowackiego, książki podarowanej młodszemu bratu poecie przez Janusza, rozpoczyna w pisarstwie Różewicza dyskusję o modelu poezji. Jeśli porównać jego publikacje w „Czynie Zbrojnym”, Echa leśne i dziennik partyzancki, okazuje się, że patronami i zarazem umownymi stronami tej dyskusji są Słowacki i Mickiewicz. Na tym wczesnym etapie w tekstach Różewicza widać przede wszystkim wpływ lektury dzieł stanowiących korpus narodowego i szkolnego kanonu literatury polskiej[18]. Akcentowanym składnikiem tego kanonu jest tradycja romantyczna i poromantyczna, symbolizowana przez wieszczów, w tym Stanisława Wyspiańskiego. Jej równie ważne dopełnienie w najwcześniejszych tekstach Różewicza stanowią etos inteligencki i pisarstwo społeczne Stefana Żeromskiego, a także Rejowska wrażliwość na konkret, doświadczenie cielesne oraz filozoficzny potencjał codzienności. Scena palenia dzieła Słowackiego, symbolicznie oznaczająca zerwanie z idealistyczną, abstrakcyjną i wzniosłą aurą literatury, rozgrywa się w dzienniku w sytuacji przyziemnej, powtarzanej w późniejszych tekstach. „Spaliłem dzisiaj Króla-Ducha, leżał pod kotłem, w którym smażyła się słonina. To tylko ty, Januszu, zrozumiesz. Gość, który siedzi obok, gniecie gnidy. Zobaczymy, co będzie dalej. Nie chce mi się pisać. Męczą mnie wszy. Czy to wszy Dostojewskiego ze Zbrodni i kary? Nie, to zwykłe wszy” (s. 30). Gest spalenia dzieła wieszcza powrócił w opowiadaniu Ciężar z tomu Opadły liście z drzew (O, s. 21). W późniejszych komentarzach do swojej twórczości Różewicz przypominał porzucenie idealizmu Słowackiego na rzecz egzystencjalnej „antypoezji” dojrzałego Mickiewicza (Pr III, s. 359) i jego fascynacji „śmietnikiem” (Pr III, s. 372).

Fragmenty dziennika z okresu debiutu zapowiadają również metaliteracki, biograficzny i geopoetycki nurt prozy Różewicza, związany z tematem realnych, prozaicznych okoliczności pracy pisarza oraz przeciętności lub typowości jego „miejsca na ziemi” (skontrastowanych z nobilitującą mitologią pochodzenia innych polskich literatów XX wieku). Konkretna, osobista, a wręcz intymna relacja określa też prymarnego odbiorcę tych notatek. Słowa ich narratora są kierowane (m. in. w poetyce listu) do ukochanej i brata, którzy wraz z matką stanowią stały w prozie Różewicza krąg najbliższych osób, najważniejszą i autentyczną wspólnotę. A jednocześnie podmiot dziennika przeciwstawia im ludzi. Nie innego lub obcego człowieka, lecz zbiorowość, stado, masę odczłowieczoną życiem w warunkach ciasnoty i skupienia na zaspokajaniu elementarnych potrzeb.

Opadły liście z drzew. Przemiany pamięci.Opadły liście z drzew, następny tom prozy Różewicza o tematyce okupacyjnej i partyzanckiej, ukazał się w 1955 roku. Chociaż data publikacji mogłaby sugerować „odwilżową” wymowę zbioru, pomieszczone w nim opowiadania wpisywały się w różne schematy i nurty rozliczenia z nieodległą przeszłością w pierwszych powojennych latach. Kontynuowały również niektóre tematy podjęte przez autora w Echach leśnych. Tytuł tomu z roku 1955 parafrazował przytoczone w debiutanckiej noweli Wspomnienie o podchorążym Kordzie słowa Winstona Churchilla: „kiedy opadną liście z drzew”[19]. Niedokładny cytat z przemówienia o spodziewanej inwazji aliantów na śródziemnomorski obszar Europy, wygłoszonego przez premiera Wielkiej Brytanii 30 czerwca 1943, sygnalizował w tej noweli autobiograficzny moment akcji (pierwsze miesiące partyzanckiego okresu pisarza oraz jego obowiązki związane z nasłuchem radiowym) i utwierdzał morale oddziału leśnego późną jesienią tego roku. Aliancka operacja po zajęciu Sycylii i zdobyciu przyczółków na Półwyspie Apenińskim rozwijała się powoli, a decydująca inwazja na Francję nastąpiła dopiero rok później. Bohaterowie Wspomnienia o podchorążym Kordzie, osamotnieni i rozgoryczeni z powodu opieszałości zachodnich sojuszników, doznają kolejnych represji ze strony okupanta. Niezłomnie przygotowują się jednak do dalszej walki i konspiracji.

Teksty z tomu Opadły liście z drzew operowały innym punktem widzenia. Cytat z Churchilla, zmieniony i wykorzystany w tytule zbioru i pierwszego opowiadania, zaznaczał dystans czasowy do opisywanych zdarzeń i wprowadzał perspektywę przeszłości, ale także przenosił uwagę z przedstawiania jej na konstruowanie pamięci o niej. Umieszczone na początku tytułowego utworu cytaty stanowiły klamrę ideologiczną zaprezentowanych wypadków (prawdopodobnie z późnej jesieni 1943). Zestawienie pustych obietnic „cholernych Anglików” z militarną bezczynnością oddziału partyzanckiego, nazwaną czekaniem z „bronią u nogi”, sugerowało związek polityki zachodnich aliantów z postawą sił zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego. Hasło „stanie z bronią u nogi”, sformułowane w publicystyce Armii Krajowej w roku 1942[20], zostało po wojnie nagłośnione i wykorzystane w propagandzie Polskiej Partii Robotniczej, fałszywie zarzucającej AK bezczynność w sytuacji konfliktu niemiecko-radzieckiego. Ta operacja zmierzała do zdyskredytowania autorytetu Państwa Podziemnego i pomniejszenia wkładu AK w walkę z hitlerowskimi Niemcami[21].

Figury stalinowskiego paradygmatu pamięci o drugiej wojnie światowej, przywołane przede wszystkim na początku i w zakończeniu tomu Różewicza, eksponowały poprawność polityczną jego dzieła. Tymczasem fabuła opowiadań oraz punkt widzenia ich protagonistów podważały ideologiczne i heroiczne narracje o wojennej przeszłości, pokazując przyziemność, nieobliczalność i absurd sytuacji, w której znaleźli się cywile lub przypadkowi partyzanci. Autor co prawda zaprezentował i podkreślił antagonistyczne wizje dziejów najnowszych, ale powojenny, komunistyczny porządek pamięci potwierdził tylko pozornie. Konfrontując oficjalne narracje z uciążliwym, często drastycznym, lecz pospolitym w okresie okupacji doświadczeniem przeciętnej jednostki, faktycznie uwydatnił ich gołosłowność i abstrakcyjność. Kompozycję tomu domyka opowiadanie Synowie. Jego ostatnia scena przedstawia młodego radzieckiego czołgistę, który przynosi wolność kryjącym się w piwnicy cywilom. Marsz Armii Czerwonej na zachód, Niemcy uciekający w popłochu i przejście frontu są jednak zaledwie tłem rodzinnej tragedii spowodowanej śmiercią syna i brata, zamordowanego w ostatnich miesiącach wojny przez okupacyjną żandarmerię.

Tematykę tomuOpadły liście z drzew pisarz podjął także w zbiorze z roku 1960 pt. Przerwany egzamin, zawierającym opowiadania o wojnie i okupacji, takie jak Trucizna, Spowiedź i Owoc żywota. Jego narracje z obu książek przedstawiały dystans między wydarzeniami o randze historycznej oraz związaną z nimi ideologią lub propagandą a emocjami i życiowymi potrzebami postaci: cywilów, członków ruchu oporu bądź żołnierzy rekrutujących się z różnych grup społecznych. Konspiracja, operacje militarne i przemoc, stosowana przez wszystkie strony konfliktu, tworzyły w tej prozie scenerię dla cierpienia, cielesności i seksualności. Niektórzy z protagonistów zostali scharakteryzowani przez cechy lub zachowania przypisywane zwierzętom, a wręcz przyrównani do kawałka mięsa. Nasilenie animalizacji i uprzedmiotowienia w tej prozie odpowiadało skali obcości, nienawiści i pogardy, które towarzyszyły relacjom między bohaterami. To rozliczeniowe i deprecjonujące spojrzenie dotykało przede wszystkim gestapowców, zdziczałych partyzantów i okrutnych żołnierzy, volksdeutschy, szmalcowników oraz innych osób wysługujących się okupacyjnej administracji. Utwory Różewicza nie były jednak prostym odwzorowaniem powojennej polityki historycznej państwa ani stanu społecznej pamięci. Nie były antyniemieckie, a krytycyzm jego prozy nie wynikał z pobudek narodowościowych, lecz opierał się na refleksji moralnej i filozoficznej. Najgorsze miejsca w tej skali pisarz obsadził nie hitlerowskimi żołnierzami, ale oprawcami, zaprzańcami, kolaborantami, konformistami i sadystami bez względu na ich tożsamość (niemiecką, polską lub śląską). Teksty Różewicza poruszały więc, chociaż nie zawsze wprost, problem polskiej winy, podłości i odpowiedzialności za krzywdy wyrządzone ofiarom drugiej wojny światowej.

Takie opowiadania jak Tablica, Noclegi, Gałąź dotykały spraw żydowskich, w tym getta, denuncjacji i szykan, które groziły Żydom ukrywającym się po tzw. aryjskiej stronie. Ich losy przedstawione lub tylko zasugerowane w ówczesnej prozie Różewicza zawierały aluzje i niedopowiedzenia świadczące o tym, że był to temat trudny dla pisarza. Niewygodny przede wszystkim dla polskiego społeczeństwa, które nie rozliczyło się z antysemityzmu i zbrodni popełnionych na Żydach w latach czterdziestych XX wieku, niecenzuralny z punktu widzenia władzy, która wykorzystywała polską traumę i winę do ugruntowania swojej ideologicznej dominacji oraz własnej wizji historii. Młoda kobieta o imieniu Róża, bohaterka Tablicy i wielu innych utworów Różewicza, reprezentowała i konkretyzowała w jego pisarstwie masowe, anonimowe lub półanonimowe żydowskie ofiary Zagłady, a także pseudonimowała nieoczywisty żydowski składnik jego identyfikacji jednostkowej i rodzinnej.

Tylko pozornie bardziej jednoznaczny przekaz wynikał z wprowadzenia do tych opowiadań postaci volksdeutscha, Józefa Słupnika z Rudy. Różewicz, mieszkający od schyłku lat czterdziestych w Gliwicach na Górnym Śląsku[22], niewątpliwie stykał się z problemem osób represjonowanych za kolaborację z Trzecią Rzeszą albo posiadanie statusu volks- lub reichsdeutscha przed rokiem 1945. Stygmatyzacja tych postaci w jego prozie – polegająca na ich poniżaniu i animalizacji – odzwierciedla „patologiczny stan” psychiki niedawnych ofiar, uzyskujących przewagę nad swoimi oprawcami lub „sprawcami zastępczymi”[23], a poniekąd także stanowisko polityki historycznej PRL w okresie stalinowskim. Koncepcja i propaganda jednolitego narodu, który poza odszczepieńcami i marginesem społecznym walczył z okupantem hitlerowskim, nie dopuszczała alternatywnej pamięci zbiorowej. Takiej, w której mogły się odnaleźć osoby o niejasnej i labilnej identyfikacji narodowej lub siłą wcielone do niemieckich formacji wojskowych, z konieczności albo oportunistycznie poddające się regulacjom niemieckiej administracji. Motyw volksdeutscha kilkakrotnie powracał w prozie Różewicza, odpowiadając aktualnemu, skonstruowanemu społecznie lub ideologicznie podziałowi na „swoich” i „obcych” i demaskując jego umowność lub przypadkowość.

Ten podział w powojennych opowiadaniach Różewicza zarysował się również w wymiarze społecznym. O ile w Echach leśnych różnice klasowe zacierały się w trakcie wspólnej walki w imię ojczyzny i zbiorowej wolności lub schodziły na drugi plan w obliczu martyrologii całego narodu, a chłopskie nawyki postaci podlegały interpretacji humorystycznej, o tyle w kolejnych tomach prozy nabrały one znaczenia ideologicznego. Takie opowiadania jak Jego honor czySpowiedź wprowadzały (do narracji pamięci) składnik rozliczeniowy, związany z konfliktami politycznymi i nierównościami w nękanym okupacją polskim społeczeństwie. Konstrukcja tej pamięci zawierała wizję przyszłej Polski, sprawiedliwej i ludowej, która miała być ostatecznym, równie istotnym jak pokonanie Trzeciej Rzeszy, celem walki. Z tego punktu widzenia bohaterowie reprezentujący mieszczański lub konserwatywny stosunek do państwa i porządku społecznego, sprzeczny z postępowym modelem historii, musieli zostać zdyskredytowani. Tym postaciom Różewicz przypisał anachroniczne zwyczaje i wyobrażenie świata oraz brutalny egoizm klasowy, skazując je na przegraną lub co najmniej izolację oraz symboliczne napiętnowanie cechami zwierzęcymi i obciążenie takimi ideologicznymi kategoriami jak „pańskie wojsko”. Nie są wyidealizowani również ich oponenci, naznaczeni skazą moralną, zacietrzewieniem lub małodusznością, które potęguje walka o przeżycie.

Jedną z najbardziej czytelnych perspektyw opisu człowieka w prozie Różewicza z tomów Opadły liście z drzew i Przerwany egzamin był egzystencjalizm[24]. Bohaterowie tych opowiadań znaleźli się w potrzasku między nakazami moralnymi i cenionymi wzorami zachowań a realnym życiem, określanym przez bezwzględne pragnienie przetrwania, oddychania, jedzenia i poczucia bezpieczeństwa. Miejsce heroizmu i poświęcenia dla innych – zdolności, którymi wykazywali się bohaterowie debiutanckich nowel – zajęły desperacja, rezygnacja, ucieczka od świata, mizantropia lub pogarda dla samego siebie. Konspiracja i partyzantka, pojmowane jako dramatyczna walka na śmierć i życie lub patriotyczne ofiarnictwo, ustąpiły nudzie, powtarzalności i jałowości zajęć oddziału leśnego, spowszedniałej pracy konspiracyjnej, egzekucjom wykonywanym na kobietach zadających się z okupantami i tchórzliwych renegatach, ukrywaniu się, rozpamiętywaniu przeszłości, poszukiwaniu zaspokojenia erotycznego. Gustaw (taki pseudonim nosił Janusz, brat Tadeusza Różewicza), rozczarowany protagonista kilku opowiadań z tomu Opadły liście z drzew, nie przemienił się w romantycznego Konrada. Kwiatek z Jego honoru „nie tak wyobrażał sobie [...] życie w partyzantce” (O, s. 72). Różewiczowscy bohaterowie nie upodobnili się do literackich wzorów „pięknej śmierci” z poematu Rainera Marii Rilkego, bliżej im było do postaci z międzywojennych powieści pacyfistycznych Ericha Marii Remarque’a, Henriego Barbusse’a czy Arnolda Zweiga: zmęczonych i zdezorientowanych, cierpiących z powodu wszy i marazmu, skazanych na odpychającą i pozbawioną sensu śmierć. Mieszczański lub inteligencki Bildung (erudycja kulturalna i ogłada) tych bohaterów tylko spotęgował ich rozczarowanie. Różewiczowska proza stała się w tym okresie bardziej dyskursywna, a świadomość kondycji egzystencjalnej jego postaci znalazła wyraz w ich gorzkich refleksjach i wyznaniach, m. in. w formie monologu wypowiedzianego.

Wycieczka do Auschwitz. W roku 1959 powstała Wycieczka do muzeum, opowiadająca o eksploatacji turystycznej nazistowskiego obozu śmierci w Oświęcimiu, a w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych – dwie niefikcjonalne narracje Niedzielny spacer za miasto i Towarzysze broni, opublikowane w Przygotowaniu do wieczoru autorskiego. Najwcześniejszy z tych utworów dotykał toczącej się w tym czasie dyskusji o projektach przekształcenia obozu Auschwitz w zorganizowane miejsce pamięci[25]. Różewicz, który zwiedził obóz-muzeum z przewodnikiem w roku 1949, wykorzystał główne wątki i problemy tej dyskusji w swoim opowiadaniu, sięgając po prosty schemat wycieczki do muzeum, a w narracji konfrontując opowieść oprowadzającego z komentarzami byłego więźnia i zwiedzających. Stawką „gry muzealnej” toczącej się w Wycieczce do muzeum był kształt polskiej pamięci zbiorowej o zbrodniach i ofiarach drugiej wojny, uczestnikami zaś – instytucje upamiętniania, świadkowie i odbiorcy ich narracji o przeszłości: turyści, młodsze pokolenia, uczniowie.

Opowiadanie Różewicza odnosiło się – poprzez sytuację fabularną, zachowania postaci, ich opinie i dialogi – do kwestii stosowności i wiarygodności relacji o Zagładzie, konkurujących opowieści i procedur wyjaśniania, rozdźwięku między wspomnieniami świadków a rekonstrukcją. Autor zwracał też uwagę na nieoczywistość „profanacji” tego miejsca przez podporządkowanie jego funkcji praktycznym potrzebom współczesnego życia i polityki historycznej. Tworząc Wycieczkę do muzeum, sięgnął po kontrowersje związane z odbudową krematorium byłego obozu śmierci, zastąpieniem jednej z drewnianych bram metalową, projektem rekonstrukcji baraków, komercjalizacją i utowarowieniem pamięci o martyrologii ofiar, nową zabudową mieszkalną wokół terenu obozu, technokratyczną (ilościową) albo populistyczną (nawiązującą do literackiego stereotypu „podstępności” Krzyżaków) relacją przewodnika, orientalizacją żydowskich więźniów, dezorientacją zwiedzających. Różewicz nie zajmował jednak stanowiska w tej dyskusji. Jego opowiadanie ostrzegało i pokazywało w działaniu, jak zmienna i nieprzewidywalna jest zbiorowa przeszłość. Wycieczka do muzeum prezentowała trudności, dylematy i mechanizmy społecznego pamiętania, tworzenia i przekazywania narracji pamięci, uwikłania jej w dyskurs polityczny i kalki kulturowe, w tym natrętne wyobrażenia wywodzące się z upowszechnionego po roku 1945, lecz wąskiego kanonu literatury narodowej.

Niedzielny spacer za miasto i Towarzysze broni, krótkie autobiograficzne i wspomnieniowe narracje, kontynuowały niektóre zagadnienia Wycieczki do muzeum. Opisywały m. in. problemy z międzypokoleniowym przekazem pamięci, uproszczenia i nieporozumienia wynikające z różnic generacyjnych lub po prostu z odmiennych doświadczeń, dzielące nawet bliskich sobie rozmówców, jak ojciec i jego synowie czy dawni towarzysze broni. Tłem społecznym tych prywatnych kłopotów z dzieleniem się pamięcią były postawy i organizacje kombatanckie, które władze PRL wspierały w ramach państwowej polityki historycznej, a „partyzancka” frakcja partii rządzącej wykorzystywała do umocnienia swojej pozycji[26]. Te utwory Różewicza pokazują, jak wspomnienia wchodzą w relację z pamięcią zbiorową oraz propagandą i edukacją historyczną – jednowymiarową, tym bardziej że prowadzoną w autorytarnym i monokulturowym państwie.

„Mała wojna domowa”. Ostatnie rozliczenia. Jest prawdopodobne, że w okresie PRL pisarz nie mógł lub nie chciał mówić wprost o niektórych sprawach obciążonych politycznymi kontrowersjami, posługując się w zamian tzw. mową ezopową. Na ten problem rzuca światło uważna lektura fragmentów dziennika. Kartki wydarte z dziennika wyszły w „Odrze” w latach 1984–1985, a zawarte w nich zapiski dotyczyły głównie pierwszej połowy lat osiemdziesiątych. Formuła „kartek” w tym wypadku została określona przez operację „wydzierania”, tworzenia tekstu z fragmentów wyjętych z poprzedniego układu i zestawionych ponownie w nowym porządku. Ten inny porządek sugerowały daty opublikowanych notatek, nierespektujące kolejności chronologicznej, naturalnej dla sukcesywnie powstającego dokumentu osobistego (chociaż często zapisywanego na luźnych kartkach, a więc podatnego na zmianę szyku).

W Kartkach wydartych z dziennika znalazło się wiele zapisów datowanych na rok 1982, tj. czas stanu wojennego. Nie było w nich jednak komentarzy do problemów politycznych polskiego społeczeństwa, sytuacji państwa czy opozycji demokratycznej. Nieliczne uwagi dotyczyły warunków gospodarczych (np. fatalnego zaopatrzenia w sklepach). Ta część została poświęcona prozaicznym sprawom codzienności i w znacznie mniejszym stopniu zagadnieniom pisarskim. Tym bardziej więc intrygująco brzmiały zdania z notatki opatrzonej datą 26 czerwca 1982, a wtrącone do opisu zwyczajnego dnia:

Byliśmy szczęśliwi, że żyjemy, pracujemy, oddychamy... A przecież pierwsze lata po wojnie były latami małej wojny domowej, w której ciągle jeszcze ginęli ludzie po obu stronach barykady. A młodzi wyszli z piekła wojny i okupacji... z prawdziwego, nie malowanego piekła. (Pr III, s. 349).

„Mała wojna domowa” mogła sygnalizować znaczącą (nie)obecność stanu wojennego jako historyczno-politycznego tła dziennika. Mogła też wskazywać – dzienną lub miesięczną datą zapisu – istotne wydarzenia z okresu okupacji lub wspomnianej wojny domowej. Mogła również sugerować związek sytuacji współczesnej (stan wojenny) z innymi ważnymi dla powstania i umocnienia się władzy komunistycznej czerwcowymi wydarzeniami, np. referendum ludowym z 30 czerwca 1946[27]. Niewykluczone, że do tych pośrednio identyfikowanych wypadków, szczególnie doniosłych dla Tadeusza Różewicza, należało jego dołączenie 26 czerwca 1943 do oddziału leśnego Armii Krajowej, aresztowanie brata Janusza 10 czerwca 1944 oraz jego byłego dowódcy, komendanta antykomunistycznej partyzantki Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca” 27 czerwca 1946. Kolejna część zapisu, datowana również na 26 czerwca 1982, dodawała wspomnienie o ziemi rodzinnej i bliskich osobach „pod ziemią”: rodzicach, bracie, znajomych pisarzach i kolegach z partyzantki. W tych partiach dziennika – jeszcze przed wznowieniem Ech leśnych w 1985 roku – Różewicz zasugerował alternatywną do oficjalnej historiografii PRL narrację pamięci. Druga wojna światowa, zdobycie władzy w Polsce przez komunistów i zdławienie zbrojnego oporu oraz stan wojenny wprowadzony ponad trzy dekady później tworzą w tym dyskursie dramatyczną klamrę powstania i kryzysu tzw. Polski Ludowej. Nie była to przeszłość bezosobowa. Czerwcowe wydarzenia łączyły dzieje Polski z biografią pisarza. Alternatywna pamięć, której ślad zawiera dziennik, dyskretnie rewidowała zarówno zbiorową historię, jak i publicznie znany życiorys jednostki (poprawną w PRL wersję jego biografii), cenionego poety i dramaturga, lecz w popularnej recepcji wyzutego z kontrowersji, tajemnic i wieloznaczności.

Analizując wiersz Różewicza serce podchodzi do gardła z tomu Wyjście, Józef Maria Ruszar postawił tezę, że tekst ten ma charakter autolustracji[28]. Jej przyczyną były zdaniem badacza dezercja pisarza z oddziału leśnego AK oraz udział w „hańbie domowej”[29], czyli czynne wspieranie komunistów w rewolucyjnej przebudowie ustroju państwa i kultury narodowej, a także milcząca akceptacja dla ich rozprawy z podziemiem antykomunistycznym. Krytyczny namysł Różewicza nad rozproszoną i ciągle negocjowaną „autobiografią” nie był jednak podyktowany (jak chciał to widzieć Ruszar) zmianą paradygmatu historiografii, dostosowanej po roku 1989 do „interesów niepodległego państwa polskiego, a nie satelickiego państwa, jakim było PRL”[30], lecz stałą praktyką pisarską tego autora. Świadczą o tym m. in. Dwie strony medalu (1975), drugie wydanie Ech leśnych (1985), tomNasz starszy brat (1992) czy autobiograficzne opowiadanie Drewniany karabin (2002). Kluczowym zagadnieniem tych utworów nie była suwerenność państwa, ale problem relatywizmu moralności oraz erozji metafizycznych i kulturowych podstaw cywilizacji w XX wieku. Nie aktualna polityka historyczna, lecz stwarzanie przeszłości w kulturze i nieustanna reinterpretacja pamięci. Z tego względu Różewicza interesował akt dezercji, społeczna konstrukcja patriotyzmu i polskiej zbiorowej tożsamości, konflikt między opinią publiczną i bazową (większościową) narracją narodowej historii a wspomnieniami jednostki. Przykładowo, w poemacie Dezerterzy z tomu Płaskorzeźba (1991) i autorskim komentarzu do tego wiersza zatytułowanym „Dezerterzy” autor pisał o uciekinierze z wojska jako o człowieku, który „sam siebie zabił / i pogrzebał żywcem / w niepamięci” (P III, s. 328). Sprowadzanie tego złożonego i rozległego tematu do „autolustracji” poety byłoby znacznym uproszczeniem.

Kodą Różewiczowskiej prozy problematyzującej pamięć o czasach wojny i okupacji jest wspomnieniowe opowiadanie Drewniany karabin, zbierające najważniejsze, a zarazem najbardziej drastyczne wątki nieoficjalnej biografii pisarza z tego okresu oraz ich współczesne konsekwencje. Utwór ów ukazał się na początku XXI wieku, poprzedzony wznowieniem w roku 1985 Ech leśnych (ze wstępem autora i posłowiem Tomasza Jodełki-Burzeckiego) oraz tomem Nasz starszy brat w opracowaniu Tadeusza Różewicza z 1992 roku, zawierającym teksty Janusza Różewicza, a także poświęcone mu wiersze i wspomnienia. Echa leśne, opublikowane po ponad 40 latach od pierwodruku[31], uległy znaczącej rekontekstualizacji. Kontekstowe informacje i opinie dodane do tego zbioru podkreślały polowe warunki powstania i okolicznościowy charakter książki, wkład bliskich osób w jej wydanie, pozytywne reakcje towarzyszy broni i pierwszych czytelników. W tej edycji debiutancki tom Różewicza został objęty familiarną, środowiskową i żartobliwą oprawą, która nadawała jego treści ton anegdotyczny i osobisty, a nie patriotyczno-martyrologiczny, jak w wydaniu konspiracyjnym. Na pierwszym planie znalazły się zatem subiektywne wartości wspomnieniowe, dopełniające powagę kombatanckiego tematu perspektywą egzystencjalną i współczesną (sugerującą dystans do wydarzeń sprzed 40 lat). Na tym planie dzieła pojawił się także Komendant, dowódca partyzanckiego oddziału, w którym służył poeta. Komendant – jako postać opisana we wstępie – rozpoznał w autobiograficznym bohaterze (autorze publikacji w „Czynie Zbrojnym”) talent pisarza, zachęcił go też do stworzenia humorystycznej części tomu. Stał się w ten sposób, podobnie jak starszy brat, patronem jego dzieł, pozostając wzorem życzliwego, rozumnego i odpowiedzialnego dowódcy. Wstęp do drugiego wydania Ech leśnych był aktem wdzięczności i hołdem złożonym Warszycowi.

Lektura cytowanego fragmentu Kartek wydartych z dziennika i ponownego wydaniaEch leśnych wraz z ich paratekstami nasuwała przypuszczenie, że w ten sposób pisarz nie tylko odtajniał swoją pamięć o latach czterdziestych, lecz także na swoich warunkach włączał się do współczesnej debaty publicznej. Niektórzy pisarze, krytycy i dziennikarze w ósmej i dziewiątej dekadzie XX wieku oskarżali Różewicza o obojętność na sprawy narodowe, szarganie pamięci partyzanckiej, odstępstwo od tradycji moralnej lub szerzenie zgorszenia, a nawet o oportunistyczny stosunek do konfliktu między władzą komunistyczną a znaczną częścią społeczeństwa, która jej nie popierała[32]. Teksty poety opublikowane w tym czasie dawały do zrozumienia, że był on czynnym uczestnikiem polskiej historii w połowie XX wieku, nadal interesował się wspólnymi problemami, zajmował wobec nich przemyślane stanowisko, a jego twórczość pozostała w samym środku gorących sporów o przeszłość i teraźniejszość, nie zmieniając się jednak w doraźną publicystykę. Autor Ech leśnych zaznaczał, że zachował jasny osąd wydarzeń historycznych i ich rangi, odróżniając rzeczywiste piekło wojenne od inscenizacji grozy i paniki moralnej, a swojej biografii – faktycznie konspiracyjnej i partyzanckiej – nie wpisując w legendy heroiczne nadużywane w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia.

Nasz starszy brat, tom z 1992 roku, przyniósł ponowne „opracowanie” tematu pamięci. Tekst Tadeusza Różewicza Tylko tyle otwierał blok kilku wspomnień o Januszu. W tym szkicu epizodycznie pojawił się Warszyc, ale główną rolę otrzymał starszy brat. Janusz był konspiratorem, żołnierzem i młodym poetą, przedstawicielem pokolenia Kolumbów, a równocześnie (jak w dzienniku) adresatem narracji Tadeusza. Ta opowieść o wojnie i zamordowanym bracie, porównywanym do Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, była przede wszystkim próbą – kolejną po autobiograficznych opowiadaniach z Przerwanego egzaminu – rekonstrukcji siebie, bilansem człowieka i pisarza wracającego po półwieczu do najważniejszych wydarzeń życia.

Narracja historyczna, dialog z bratem, listy i wspomnienia rodzinne, przywołanie postaci Sojczyńskiego i wielu innych ważnych dla Różewicza osób – stanowiły ponowną konfrontację z podstawowymi doświadczeniami, sprawdzian ciągłości życiorysu i tożsamości „ja”, przymiarkę do autobiografii. Ta próba nie mogła się powieść. Jej narrator i podmiot poruszał się wśród rozproszonych cytatów i refleksji, które nie poddały się literackiemu uporządkowaniu w pełni; nadal więc były surowe i bolesne – tak samo jak wcześniej. „Tylko tyle” zostało z dramatycznego długiego życia, i „tylko tyle” można z tym zrobić. Tylko zamkniętą biografię można wpisać w model, np. żołnierza i poety generacji Kolumbów, a trudne, otwarte i toczące się życie stawia opór utekstowieniu i estetyzacji. Jeśli drastyczne, niepełne, sprzeczne, niejasne i stronnicze świadectwa można scalić w historię lub narrację pamięci, to tylko ze świadomością, że każde przedstawienie przeszłości jest nieadekwatne, wariantowe i wymienne.

Te problemy powróciły w autobiograficznym Drewnianym karabinie, opublikowanym w miesięczniku „Odra” w roku 2002, dwa lata przed wydaniem tomu Wyjście z wierszem serce podchodzi do gardła. Różewicz w tym opowiadaniu nie tylko przypomniał miejsca i warunki swojej pracy okupacyjnej, służbę w konspiracji i partyzantce leśnej, kontrowersje wokół artykułów drukowanych w „Czynie Zbrojnym”, lecz także dobitniej niż wcześniej opisał okoliczności swojej denuncjacji i dezercji oraz oskarżeń pod jego adresem formułowanych później w środowiskach „kombatanckich”. Tomasz Żukowski obszernie przeanalizował społeczne mechanizmy wytwarzania obcości, które twórca ujawniał w kontekście swoich wojennych przeżyć[33]. Na terenie Generalnego Gubernatorstwa najbardziej skutecznym, a zarazem śmiercionośnym narzędziem piętnowania „obcych” było oskarżenie o żydowskość lub działalność komunistyczną. W tekście Różewicza badacz zauważył dwie narracje o przeszłości: oficjalną i ezopową, niepoprawną politycznie. Ta pierwsza opowiadała o walce zbrojnej z okupantem i fascynacjach niepodległościowym socjalizmem spod znaku Żeromskiego i Piłsudskiego, druga – o piętnie i donosie: narzuconej bohaterowi tożsamości żydowskiej i sympatii dla komunizmu oraz wynikającym stąd zagrożeniu zarówno ze strony Niemców, jak i swoich. Ta pierwsza narracja była zgodna z projekcją przeszłości, którą po drugiej wojnie światowej tworzyła większościowa i dominująca wspólnota polska; druga pozostawała w cieniu, ponieważ opowiadała o funkcjonujących w niej antysemityzmie, dyskryminacji i wykluczaniu inności, a przede wszystkim o jej długo ukrywanej i wypieranej współodpowiedzialności za Zagładę. Tadejus, narrator i protagonista opowiadania, został w ten sposób napiętnowany i wyłączony z kultury narodowej, ale nie przyjmując tożsamości „obcego” – identyfikując się w zakończeniu z „prawdziwymi AK-owcami”, a nie z AL, UB czyNSZ – przedstawiał pamięć o wojnie i okupacji z obu punktów widzenia równocześnie. Tym samym jego późna autolustracja nie okazała się tylko wyznaniem „innego”: Żyda, socjalisty, dezertera. Głosem, który można by zlekceważyć, gdyż jako z zasady obcy lub wrogi nie naruszał polskiej etnocentrycznej „umowy społecznej” w sprawie pamięci. Bohater Różewicza jako obrońca ojczyzny i poeta mówił jednak ze środka kultury narodowej, której ważnym składnikiem są jego biografia i pisarski dorobek. Tadejus-Różewicz w tym opowiadaniu został wykluczony z polskiego „my”, ale (ponownie) wywalczył i zapisał sobie prawo do tej tożsamości, demonstrując zarazem świadomość, że antysemityzm i nacjonalizm są jej powracającymi wariantami. Jego autolustracja była więc diagnozą nie własnej odmienności czy nielojalności, lecz wąsko, ksenofobicznie zdefiniowanej narodowej kultury, wspólnoty i pamięci, zarówno w XX, jak i XXI wieku.

II. W DRODZE

Ciekawym, lecz nie dość rozpoznanym tematem prozy Różewicza są migracje i podróże. Lata czterdzieste i kolejne dekady XX wieku były okresem, w którym na ziemiach polskich doszło do bezprecedensowego (dobrowolnego lub przymusowego) przemieszczenia się milionów ludzi, związanego z masowymi deportacjami, czystkami etnicznymi i przesunięciem granic państwowych, a także ze zmianą struktury społecznej, uprzemysłowieniem, odbudową i rozbudową miast oraz „awansem urbanistycznym”[34]. AutorKartoteki uczestniczył w tym procesie jako pisarz i dziennikarz, mieszkaniec kilku metropolii (w porównaniu z rodzinnym miasteczkiem), ale też jako osadnik na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Z niewielkiego i prowincjonalnego Radomska przeprowadzał się kolejno do Częstochowy, Krakowa, Gliwic i Wrocławia. Chociaż twierdził, że problemy jego twórczości nie mają związku z miejscem pobytu[35], w prozie wspomnieniowej i w dzienniku odnotowywał osobiste i rodzinne okoliczności tych przeprowadzek, doznanie społecznego wykorzenienia oraz obcości w nowych miejscach.

Na prozatorski dorobek Różewicza w latach czterdziestych i pięćdziesiątych złożyły się również teksty dokumentujące jego krajowe i zagraniczne podróże reporterskie. Te pierwsze dotyczyły m. in. terytoriów, które po drugiej wojnie światowej zostały przyłączone do Polski na zachodzie i północy. Z dziennikarskim notesem w ręce poeta przepłynął na barce Odrę od Górnego Śląska do Szczecina i wyprawił się z wolińskimi rybakami na połów węgorza, opisując prozaiczną rzeczywistość mieszkańców „Ziem Odzyskanych”: ruiny, niepewność, dezintegrację społeczną. Na tle ich życia codziennego i krajobrazu Nadodrza Różewicz odnotował proces zasiedlania i polonizacji kulturowej tych terenów, któremu towarzyszyły systemowe zmiany epoki stalinowskiej. W znacznie większej skali przedstawił podobne problemy w reportażach z Węgier, łącząc typowe dla socrealizmu wątki panegiryczne, propagandowe i agitacyjne z dyskretną wrażliwością na kondycję oraz wyobraźnię „szarego człowieka”.

Praktyka dziennikarska Różewicza wpłynęła też na kształt jego prozy fikcjonalnej i utworów o charakterze dokumentu osobistego. Reporterskie „kartki” (np. w tekście Wyprawa na złotą rybkę czyKartki z Mongolii) wywodziły się z sytuacji pisania na gorąco w nowym miejscu, ze świadomego wyboru poetyki na pograniczu brulionowej notatki i literatury, z chęci poświadczania autentyzmu narracji oraz z zainteresowania stroną społeczną i materialną współczesnego życia. Autor Kartek z Węgier z czasem sięgnął po rozbudowane formy narracyjne, przenosząc do nich wypracowane wcześniej rozwiązania. Z podróżami związane są jego dłuższe literackie prozy o charakterze fabularno-eseistycznym, jak W najpiękniejszym mieście świata czyŚmierć w starych dekoracjach. W tych utworach pisarz podjął dialog z tradycją literackiej wyprawy do źródeł europejskiej kultury (Paryża i Rzymu), sprawdzając ich żywotność w zderzeniu z egzystencją człowieka, dotkniętego traumatyczną pamięcią XX wieku, osaczonego wytworami cywilizacji konsumpcyjnej i przemysłu kulturowego, skazanego na wtórność i seryjność doznań zapośredniczonych w literaturze, filmie lub prasie. Kilkadziesiąt innych zagranicznych wyjazdów Różewicza nie zaowocowało większymi narracjami, ale dostarczyło jego prozie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych sporo konkretnych obserwacji.

Topograficzną strukturę można dostrzec również w „autobiografii” poety, rozproszonej w jego różnych tekstach: dzienniku, wspomnieniach, felietonach i listach. Motyw drogi życia w prozie i w innych rodzajach twórczości Różewicza organizował narrację bazową jego pisarstwa, do której odnosiły się egzystencjalne i geograficzne ślady pozostawione w owych dziełach. Zarówno punktem początkowym tej drogi, jak i miejscem później wielokrotnie w nich opisywanym było Radomsko, miasteczko urodzenia. Kraków odegrał w biografii Różewicza rolę pierwszego środowiska artystycznego, a Gliwice stały się jego społecznym i politycznym azylem oraz miastem twórczej i rodzinnej dojrzałości. Końcowym, lecz długim i owocnym etapem tej drogi był Wrocław, największe miasto „Ziem Odzyskanych”, które w latach sześćdziesiątych uznawano za jedną ze stolic kulturalnych kraju. Na miejsce ostatniego spoczynku pisarz wybrał jednak luterański cmentarz w Karkonoszach, położony na górskim pograniczu narodów i wyznań Europy Środkowej.

Różewicz wspominał, że do dwudziestego piątego roku życia nie widział morza ani gór. Jak większość mieszkańców Drugiej Rzeczypospolitej nie mógł sobie pozwolić na podróżowanie, a jego krótka wizyta w Krakowie w sierpniu 1938 roku była wyjątkiem (przy okazji rocznicowego zjazdu legionistów, w którym uczestniczył ojciec kolegi kapitan Gosławski, Różewicz obejrzał w Sukiennicach obrazy m. in. Matejki, Grottgera, Michałowskiego, Malczewskiego, Rodakowskiego, Oleszkiewicza). Tym bardziej więc podróże reporterskie po Polsce, „Ziemiach Odzyskanych” i Europie Środkowej w drugiej połowie lat czterdziestych były dlań życiowym przełomem. Możliwość druku reportaży powstających dzięki tym wyjazdom stworzyły młodemu poecie redakcje „Trybuny Robotniczej” (dodatek „Trybuna Tygodnia”) i „Gazety Krakowskiej” (dodatek „Echo Tygodnia”).

Podróże reportera. Reportaże i notatki z podróży Różewicz ogłaszał w odcinkach w dodatkach tygodniowych do prasy codziennej – „Trybuny Robotniczej” i „Gazety Krakowskiej”, które były regionalnymi organami prasowymi partii komunistycznej rządzącej w Polsce po 1945 roku. Teksty reportażowe w świetle założeń ówczesnej polityki kulturalnej miały obrazować najważniejsze ideologiczne, społeczne i ekonomiczne zagadnienia państwa i nowego ustroju. Zgodnie z poetyką gatunku, ukształtowaną w okresie międzywojennym, reportaż łączył racjonalne ujęcie problemu i opis faktograficzny z przedstawianiem konkretnych postaci, zdarzeń i zjawisk życia społecznego, a przede wszystkim miał się opierać na wiarygodnych świadectwach, dokumentach, danych statystycznych, wynikach badań naukowych lub obserwacji uczestniczącej autora.

Na swoją pierwszą większą wyprawę reporterską Różewicz wyruszył jesienią 1947 roku. Jego trzyodcinkowy reportaż Most płynie do Szczecina, stanowiący relację z podróży tzw. odrzańską drogą wodną z Koźla do Szczecina na pokładzie statków Lignica, Lompa i Danusia (transportujących elementy konstrukcji mostu), ukazał się w listopadzie i grudniu tego roku na łamach „Trybuny Tygodnia”. Późnym latem 1948 w tym samym dodatku pisarz opublikował dwuczęściową Wyprawę na złotą rybkę, reportaż o pracy wolińskich rybaków. Napisanie obu tekstów wiązało się z niełatwą podróżą na Ziemie Zachodnie, znajdujące się w granicach polskiego państwa dopiero od zakończenia drugiej wojny światowej, nadal zrujnowane i nie w pełni zasiedlone po wypędzeniu Niemców, obce pod względem stanu cywilizacji i dziedzictwa kulturowego, niebezpieczne z powodu samowoli Armii Radzieckiej oraz przemocy towarzyszącej szabrowi i przejmowaniu poniemieckiego mienia.

Reporterskie zadanie Różewicza nie było jednak wyjątkowe. Administracja i propaganda Polski Ludowej zachęcały do osadnictwa na „Ziemiach Odzyskanych”, prowadziły ich polonizację, a krytyka literacka kierowała w stronę pisarzy i żurnalistów zachęty do poznawania oraz opisywania przeszłości, krajobrazu i życia społecznego tego nieznanego obszaru. Na jej wezwanie odpowiedziało wielu autorów. O historii i współczesności Nadodrza wypowiadali się w tym czasie w swoich tekstach: Mirosław Azembski, Zbyszko Bednorz, Wanda Melcer, Edmund Osmańczyk, Ksawery Pruszyński, Henryk Worcell, Wojciech Żukrowski i inni. Narracje literackie i dziennikarskie o ziemiach przyłączonych charakteryzowały optymizm w przedstawianiu procesu ich zasiedlania i zagospodarowywania oraz fascynacja wielkim momentem dziejowym ich powrotu do Polski po kilku stuleciach. Mimo że wpływ mieszkańców kraju na powojenne przesunięcie jego granic był znikomy, a jego obywatele byli głęboko podzieleni w wielu zasadniczych kwestiach politycznych, projekt aneksji i polonizacji Śląska, Pomorza, Warmii i Mazur – oddanych Rzeczypospolitej przez zwycięskie mocarstwa – cieszył się znacznym poparciem głównych sił politycznych i większości społeczeństwa[36].

Teksty reportażowe Różewicza wpisywały się w oficjalną wizję historii i geopolityki. Autor akcentował potrzebę scalenia regionów „Ziem Odzyskanych” z Polską i powstania nad Odrą w przyszłości jednolitego społeczeństwa, gdy dzięki wspólnemu życiu, kulturze narodowej i edukacji znikną odmienności między autochtonami i osadnikami z różnych stron kraju. Akceptował też przemiany polityczne i gospodarcze, które dyktował nowy system, i jego plany rozwojowe. Krytykował jednak folklorystyczne wyobrażenie kultury ludowej na Śląsku, przeciwstawiając jej tandetnym imitacjom żywe wartości pielęgnowane przez autochtonów, takie jak ich związek z regionem i tradycją, pracowitość, skromność, odpowiedzialność. Nie wysuwał na pierwszy plan wymiaru ideologicznego i politycznego zachodzącej w Polsce rewolucji, zwracając uwagę przede wszystkim na odbudowę państwa z wojennych ruin oraz na zmiany technologiczne i cywilizacyjne, a także na znaczenie „Ziem Odzyskanych” dla skutecznego wdrożenia owych zmian w całym kraju. Ten trop w rozumowaniu poety wyraźnie prowadził do międzywojennej myśli Stefana Żeromskiego, który postrzegał Śląsk jako tygiel nowoczesnej Polski, innowacje naukowe i techniczne uznawał za bardziej korzystne dla społeczeństwa niż radykalne zmiany polityczne, unikał naiwnego, uproszczonego i anachronicznego wyobrażenia ludu i regionu.

Cennym aspektem wczesnych reportaży Różewicza jest wielowymiarowy obraz społeczności tych ziem. Autor tekstów Most płynie do Szczecina i Wyprawa na złotą rybkę przedstawił zgodną zbiorową pracę wodniaków i rybaków, ale zauważył również takie zjawiska zagrażające mieszkańcom Nadodrza, jak „choroba ruin”[37], dezintegracja społeczna, słabe poczucie zakorzenienia ludności napływowej oraz szczególnie trudne warunki życia codziennego, które nie odpowiadały propagandowym wizjom osadnictwa. Reportaże Różewicza o „Ziemiach Odzyskanych” nie raziły urzędowym entuzjazmem, zastępując go obserwacją rzeczywistości i dyskusją o problemach ludzi.

Notatki z podróży po Czechosłowacji i Wspomnienia z podróży po Czechosłowacji, opublikowane w „Echu Tygodnia” w roku 1950 (pisarz przebywał w Republice Czechosłowackiej jesienią 1949 – była to jego pierwsza zagraniczna podróż), były już wyraźnie podporządkowane doktrynie literatury realizmu socjalistycznego. „Nowy człowiek”[38] Nadodrza był jeszcze konstrukcją płynną, nieoczywistą, potencjalną i przyszłościową (a jako autochton do pewnego stopnia nieprzejrzystą lub wręcz obcą). Bohaterowie późniejszych reportaży Różewicza w większości stanowili tylko ilustrację projektów ideologicznych komunizmu, mieszcząc się w sferze pomiędzy skansenem tradycji ludowej a nowoczesną i kolektywną pracą na rzecz planowej industrializacji. Śladem autorskich wątpliwości w notatkach i wspomnieniach z Czechosłowacji była jednak refleksja – zaznaczona już w Wyprawie na złotą rybkę – nad sensem „robienia literatury” o robotnikach i chłopach, spostrzeżenie niestosowności literackiego ujęcia ich ciężkiego, prozaicznego wysiłku.

Teksty reporterskie Różewicza są świadectwem, że w tym okresie pisarz, nawet w trakcie pracy dziennikarskiej, poszukiwał języka odpowiadającego niejednoznacznym doświadczeniom nowoczesnego człowieka, ciężko pracującego, postawionego w obliczu gwałtownych zmian społecznych i technologicznych, a zarazem ciągle obciążonego pamięcią o wojnie, ludobójstwie i krachu moralnym cywilizacji w połowie XX wieku. Te same wątpliwości, ale w nasileniu odpowiadającym skali przemian zachodzących w Azji, ujawniły się w jego późniejszych reportażach, które powstały po podróży do Mongolii i Chin w latach pięćdziesiątych minionego stulecia. Teksty z założenia faktograficzne stały się w praktyce pisarskiej Różewicza laboratorium refleksji o nieprzedstawialności świata w literaturze i języku.

Kartki z reporterskiego notesu – tworzone w ruchu, daleko od politycznego centrum kultury narodowej i pozostawiające więcej pytań niż odpowiedzi – można odczytać jako próbę zmierzenia się z tym problemem w sytuacji narastającej presji doktryny socrealizmu, ograniczającej niezależny i krytyczny ogląd rzeczywistości w literaturze i sztuce krajów bloku wschodniego. Skupienie uwagi pisarza na konkretach, sprawach technicznych i warsztatowych było jednak manewrem, który pozwalał uniknąć bezpośredniej, a więc niecenzuralnej konfrontacji z fałszywym obrazem świata kreowanym przez propagandę komunistyczną i socrealistyczną sztukę oraz z nadużyciami władzy legitymizowanymi ideologią postępu i sprawiedliwości społecznej oraz utopijną wizją przyszłości. Chociaż utrzymany w stylistyce rzeczowego i lekko żartobliwego opisu, reportaż Klaps i posłuszni gestapowcy z roku 1948, przedstawiający m. in. pracę na planie i w laboratorium taśmy filmowej w atelier przedsiębiorstwa „Film Polski” w Łodzi, powstał z wykorzystaniem podobnej taktyki. Teksty niewiele późniejsze, tworzone na początku lat pięćdziesiątych, nie mogły już uniknąć socrealistycznego schematyzmu ani przekazywania treści propagandowych.

Kartki z Węgier. Różewicz przebywał na Węgrzech w roku 1950 i na początku 1951, korzystając z wymiany kulturalnej między państwami bloku socjalistycznego, a jego tom reportaży o tym kraju, opublikowany dwa lata później, powstał w warunkach socrealizmu. Kartki z Węgier (1953) podlegały schematom literackim narzuconym przez politykę kulturalną po zjeździe Związku Literatów Polskich w Szczecinie w 1949 roku. Niektóre z postaci i sytuacji przedstawionych w książce wymykały się jednak schematyzmowi tej tendencyjnej i naiwnej poetyki. Różewicz, zachowując konwencję socrealizmu w skali całego tomu, dyskretnie ją podważał w szczególnie znaczących momentach wywodu i opisu. Kosztem oficjalnego konformizmu starał się przekazać autentyczne doświadczenie epoki i przekonania zgodne z jego koncepcją człowieka i literatury. Kartki z Węgier powstały z połączenia cyklu krótkich reportaży i szkiców oraz kilku datowanych notatek zatytułowanych Kartki z dziennika. Umieszczając fragmenty dziennika na końcu tomu, autor podkreślał, iż opisane wcześniej wydarzenia i postaci widział na własne oczy, narracja pierwszoosobowa nie jest kreacją literacką, a przedstawione socjalistyczne przemiany zachodziły w konkretnym miejscu i czasie.

TematykaKartek z Węgier obejmowała typowe dla socrealistycznego reportażu problemy i zjawiska, jak reformy społeczne, uprzemysłowienie kraju i kolektywizacja rolnictwa. Autor zbioru operował też charakterystycznymi dla tej doktryny schematami prezentacji i eksplikacji. Tom otwierał wzorcowy życiorys komunistycznego przywódcy, utrzymany w formie martyrologicznej i heroicznej. Uważniej pisarz przyjrzał się jednak „szaremu człowiekowi” Józefowi Pruskowi, którego biografia i obraz świata znacznie odbiegają od postulowanych przez dominującą w tym czasie ideologię. Ten stary górnik nie tylko bardziej wierzy w Boga niż w socjalistyczną utopię, ale też widzi swoje życie w perspektywie osobistej i cielesno-zmysłowej, a nie zawodowej, kolektywnej czy politycznej. Kilka ważnych fragmentów reportażu Różewicz poświęcił młodzieży i dzieciom, symbolizującym żywotność węgierskiego społeczeństwa w nowym ustroju i szczęśliwą przyszłość kraju. Kreacja postaci w Kartkach z Węgier nie była bynajmniej jednostronna. Autor tomu sportretował też starców, należących bardziej do przeszłości niż do „świetlanego jutra komunizmu”. Ich gesty, charakter pisma, sposób mówienia cechują człowieka niedoskonałego, niedzisiejszego, którego godność nie jest pochodną nowej, bezalternatywnej doktryny społecznej, lecz długiego, pracowitego życia w różnych warunkach i systemach. Jak się wydaje, w tych socrealistycznych reportażach Różewicz przymierzał się do stworzenia postaci typowych dla jego egzystencjalistycznej prozy po roku 1956: starych i zepchniętych na margines ludzi w nowoczesnym, pragmatycznym, szybko zmieniającym się świecie, którzy wystąpili w takich opowiadaniach jak Ta stara cholera i Na placówce dyplomatycznej.

Geografia wyobrażona Kartek z Węgier objęła znaczną część Europy Środkowej: Polskę, Węgry, Rumunię i Czechosłowację. Analizowane na tym tle przemiany polityczne i gospodarcze nabierały wymiaru wręcz ponadnarodowego i – na zasadzie indukcji – niemal powszechnego, natomiast ich pejoratywnym rewersem w książce Różewicza były obie wojny światowe oraz konflikt koreański, inspirowane nacjonalizmem, faszyzmem i militaryzmem. Krytykując nacjonalizm, pisarz zgodnie z oficjalną wykładnią postępowego internacjonalizmu nie odrzucał kultury narodowej. Jawna dezaprobata dla imperializmu Zachodu nie obejmowała wybitnych osiągnięć artystycznych i cennej tradycji duchowej. Język niemiecki w reportażu Różewicza odgrywał rolę lingua franca tej części kontynentu, a William Szekspir, Johann Wolfgang Goethe i Friedrich Schiller – nie zaś twórcy radzieccy – byli ogniwem łączącym sztukę i literaturę socjalistycznych Węgier z wielkim europejskim dziedzictwem. Nawet gdy lekcja języka węgierskiego przechodzi w opowieść o ofiarach Auschwitz, „pomostem” porozumienia pozostaje precyzyjna i popularna w Mitteleuropie[39] niemczyzna.

Kartki z Węgier opowiadały o pracy robotników, chłopów, artystów i uczonych, stawiając ich w jednym szeregu dziejowego pochodu. Komunistyczna świadomość i historiozofia w niektórych miejscach reportażu Różewicza, traktujących o „szarym człowieku”, sprawiały jednak wrażenie dekoracji, za którymi skrywają się podstawowe doświadczenia. Aksjomatami panującej ideologii nie przejmował się górnik, który opowiadał o trudnym, lecz udanym i wartościowym życiu z punktu widzenia jednostki, a nie kolektywu. Urzędowy optymizm brzmiał fałszywie wobec wspomnień Anny, która w Godzinie języka węgierskiego odkryła przed reporterem rodzinną tragedię. Mieszkańcy Tatabányi upiększali po swojemu szare domki i skromne ogródki, kierując się własną potrzebą estetyki i urządzenia najbliższej przestrzeni, a nie możliwościami i rozwiązaniami, które oferował im nowy system. Między wierszami narracji Różewicza w Kartkach z Węgier kilkakrotnie odzywało się więc przekonanie, że opis rozwiązań społecznych i mechanizmów gospodarki, utopijna wizja ludzkości ani wykład historii politycznej nie wyczerpują prawdy o realnym człowieku jako jednostce. Chociaż w całym tomie, zgodnie z deklaracją jego autora, dominowała formuła „obrazów i cyfr” lub wywodu zgodnego z obowiązującą doktryną, kilka utworów i fragmentów wymknęło się tej poetyce.

Podróże pisarza. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, po powrocie z reporterskiej wyprawy na Węgry, Różewicz zakończył „koczowniczy” etap w życiu i osiadł na stałe w Gliwicach. Nadal jednak podróżował. Odwiedził większość krajów Europy, Mongolię, Chiny i Stany Zjednoczone, a później Meksyk i Kanadę. Na początku lat sześćdziesiątych brał pod uwagę też podróż do Indii, ale gdy faktycznie wyruszył do Delhi w roku 1989, musiał zrezygnować już w Warszawie z powodu błędu indyjskiego systemu obsługującego lot. Nie wszystkie z tych wyjazdów zaowocowały dłuższymi narracjami[40]. Czasami pozostały po nich tylko niewielkie szkice, wspomnienia, felietony czy zapiski w dzienniku. Nawet ich drobne ślady rozsiane w prozie Różewicza dowodziły jednak jego zaciekawienia światem, zmysłu obserwacji, udziału w życiu literackim po 1956 roku, konsekwencji w rozwijaniu tych wątków, które dotyczyły ważnych krajobrazów lub miejsc w jego biografii. Mimo że poeta i kilkoro jego znajomych literatów podkreślali peryferyjne położenie miasta, liczne podróże i związane z nimi utwory podważały obraz życia w Gliwicach jako izolacji na głębokiej prowincji. Autor Kartoteki w tym okresie nie tylko często wyjeżdżał za granicę i stale współpracował z redakcjami kilku czasopism społeczno-kulturalnych o randze ogólnopolskiej, lecz także nawiązał trwałe kontakty z wieloma wybitnymi artystami i literatami w Polsce i Europie. W roku 1955 ukazał się tom udanych humoresek wierszem i prozą Uśmiechy, stanowiący m. in. ironiczne rozliczenie z retoryką i obyczajami stalinizmu. Gliwicki okres zaowocował również takimi ważnymi dla biografii artystycznej Różewicza opowiadaniami jak Nowa szkoła filozoficzna, Przerwany egzamin, W najpiękniejszym mieście świata, Próba rekonstrukcji, Tarcza z pajęczyny oraz minipowieścią Moja córeczka. Fragmenty dziennika, opublikowane jako Dziennik gliwicki[41], należały do najciekawszych, ale i najbardziej dramatycznych jego części, przede wszystkim dlatego, że odnosiły się do śmierci bliskich poecie osób: Leopolda Staffa i matki. Gliwice we wspomnieniach Różewicza przyjęły jednak postać azylu, gdyż dzięki oddaleniu od głównych ośrodków życia politycznego i kulturalnego pisarz mógł w latach stalinizmu unikać bezpośredniego zaangażowania w propagandową i organizacyjną działalność środowiska literatów, skupionych przede wszystkim w Warszawie i Krakowie.

Kolejną i ostatnią przeprowadzkę Różewicza też poprzedziła podróż. Rok 1968 zastał go w Paryżu, gdzie był świadkiem studenckiej rewolty i reakcji społecznej na wydarzenia majowe w stolicy Francji. W korespondencji z Pawłem Mayewskim, polskim pisarzem na stałe przebywającym w USA, autorOcalonego referował swoje wrażenia z pobytu na Zachodzie w tym przełomowym momencie historii, a równocześnie zwierzał się z poczucia osaczenia, które ogarnęło go z powodu trwającej właśnie antysemickiej nagonki w PRL[42]. Listy zdradzały dylematy Różewicza, rozważającego w tych okolicznościach pomysł emigracji. Autor Kartoteki nie zdecydował się wyjechać na stałe, lecz pozostając w kraju, po raz drugi doświadczał strachu i zagrożenia (najprawdopodobniej z powodu żydowskiego pochodzenia matki, o czym w zawoalowany sposób wspominał Mayewskiemu [MA, s. 202]), a traumatyczne wspomnienia z okresu okupacji – opisane później w Drewnianym karabinie – kojarzyły mu się z panującą w Polsce w późnych latach sześćdziesiątych atmosferą denuncjacji i represji[43].

Na ten czas przypadła także przeprowadzka Różewiczów do Wrocławia, sfinalizowana w 1968 roku[44]. Tłem emocjonalnym tej niespodziewanej decyzji, która zaskoczyła nawet Zdzisława Hierowskiego, przyjaciela i literaturoznawcę z Górnego Śląska (Pr III, s. 101), mogła być obawa o siebie i bliskich oraz poszukiwanie azylu w nowym miejscu. Uwagę Różewicza zwróciła anonimowość życia we Wrocławiu (MA, s. 199) i otwartość społeczna jego mieszkańców w porównaniu z Warszawą i Krakowem, które oferowały najdogodniejsze warunki kariery literackiej w PRL[45]. Stolica Dolnego Śląska mogła w tych warunkach sprawiać wrażenie przestrzeni peryferyjnej (oddalonej od polskiego centrum życia publicznego) i bezpieczniejszej (politycznie) niż inne miasta, których społeczność była bardziej osiadła, zintegrowana i zamknięta. Główny powód przeprowadzki do Wrocławia stanowiły jednak intensywne kontakty pisarza z miesięcznikiem „Odra” oraz instytucjami kultury i środowiskiem naukowo-artystycznym w tym mieście[46]. Z wrocławskim periodykiem Różewicz współpracował od kilku lat, stając się jego „tajnym nadredaktorem”, jak żartobliwie nazwano go w redakcji[47]. Niebagatelną zachętę, aby osiąść nad Odrą, stanowiła przychylność władz miasta i lokalnego oddziału ZLP, którym kierował zaprzyjaźniony z poetą Zbigniew Kubikowski. Jego pomocy Różewicz zawdzięczał przydział mieszkania w bloku przy ul. Glinianej 53 (po siedmiu latach pisarz przeniósł się do kamienicy przy ul. Januszowickiej 13, a na początku XXI wieku do domu przy ul. Promień). O tym, że autor Kartoteki chętnie osiedliłby się we Wrocławiu, Kubikowskiego zawiadomił Jerzy Jarocki, zaprzyjaźniony wtedy z poetą. Na decyzję Różewicza, by opuścić Gliwice, mogło wpłynąć również poczucie zagrożenia zdrowia w „fabrycznym mieście” (MO, s. 90). Na „koszmarnej ul. Glinianej” we Wrocławiu pisarz doświadczył kolejnych miejskich udręk: smogu, odgłosów z przychodni lekarskiej za ścianą, tramwajów przejeżdżających pod blokiem, życia na „wystawie sklepowej”, sąsiedztwa z trzepakiem i śmietnikiem za oknem mieszkania położonego na parterze.

Na początku okresu wrocławskiego wyszły drukiem dwa ważne utwory Różewicza. Tom Przygotowanie do wieczoru autorskiego z roku 1971 zbierał poodwilżowe eseje, wspomnienia i notatki autora, ale rozpoczynał też jego długoletni – szkicowany już w latach sześćdziesiątych – projekt powrotu do źródeł zarówno w wymiarze filozoficzno-artystycznym, jak i egzystencjalnym. Minipowieść Śmierć w starych dekoracjach z roku 1970, drugi z tych tekstów, stanowiła właściwie zamknięcie okresu prozy fabularnej w twórczości Różewicza, a jednocześnie zwieńczenie tematu włoskiego[48]. Kilka lat wcześniej w zbiorze Przerwany egzamin (wyd. 2 z 1965 roku) pisarz opublikował esej Tarcza z pajęczyny, zawierający najważniejsze dla tego tematu motywy i zagadnienia. Szerzej rzecz ujmując, Śmierć w starych dekoracjach domykała w jego prozie cały wątek podróży do źródeł kultury europejskiej, rozpoczęty autobiograficznym opowiadaniem W najpiękniejszym mieście świata z pierwszej edycji tego zbioru. Niefabularnym dopełnieniem opowiadania były paryskie notatki Różewicza z roku 1968 i szkic wspomnieniowy o Karolu Kuryluku z Przygotowania do wieczoru autorskiego. To powiązanie kilku gatunków wypowiedzi – powieści, opowiadania, eseju, szkicu biograficznego – w ramach rozległego i wielowątkowego tematu ilustruje tezę Kazimierza Wyki, który twierdził, że pisarz, wykorzystując te same obserwacje i zagadnienia w różnych formach gatunkowych, tworzył z czasem teksty pograniczne, niejednorodne pod względem genologicznym[49].

Francję Różewicz odwiedził po raz pierwszy w marcu 1957 roku, a potem jeszcze w latach 1961, 1968 i 2008, do Włoch podróżował w latach 1960, 1964, 1967, 1979, 1984 i 1991. Jego najdłuższe prozy fabularne o tej tematyce opisywały zderzenie wyobrażeń o Zachodzie jako artystycznym i duchowym centrum cywilizacji europejskiej z realnym doświadczeniem. Ich bohaterowie przybywali z PRL w poszukiwaniu autentycznego kontaktu z dziedzictwem kulturowym, lecz na miejscu czekało ich spotkanie z kulturą w wersji umasowionej, turystycznej lub skomercjalizowanej. Zamiast wewnętrznego odrodzenia doświadczali rozczarowania i znużenia tłumem, zgiełkiem, szmirą, tandetą oraz dekoracyjną martwotą współczesnego Paryża i Rzymu. Nieprzypadkowo ich peregrynacja do duchowych stolic Europy nosiła piętno śmierci. Biograficznym, pozatekstowym tłem opowiadania W najpiękniejszym mieście świata była śmierć Leopolda Staffa i matki, Stefanii Różewiczowej. Jego bohaterowie zostali dotknięci śmiertelną chorobą (malarka M. – Maria Jarema) albo traumatyczną pamięcią o Zagładzie (Samuel – Henryk Vogler). Jeszcze w czasie okupacji Tadeusz Różewicz ustalił z bratem Januszem, potem zamordowanym przez nazistów, że po zakończeniu wojny spotkają się w Paryżu pod pomnikiem Adama Mickiewicza (NSB, s. 146). Zgonem protagonisty kończy się również Śmierć w starych dekoracjach. Śmietnikową scenerią dla jego leżących zwłok jest ceratowo-drewniany Sfinks w otoczeniu starych rekwizytów operowych. Śmierć w tej prozie stanowi więc punkt styczności narracji biograficznych i fabularnych.

Kontekst historyczno-polityczny powstania owych narracji sprawiał, że ich autor zakładał napięcie między doświadczeniem mieszkańca Polski a Zachodem. Opowiadanie W najpiękniejszym mieście świata Różewicz pisał w atmosferze poodwilżowego otwarcia kultury polskiej na kontakty ze światem za „żelazną kurtyną”, ale i więdnących nadziei na głębszą demokratyzację ustroju. Śmierć w starych dekoracjach była natomiast podsumowaniem „małej stabilizacji” lat sześćdziesiątych, która po początkowych pozytywnych zmianach przyniosła ideologiczny konflikt państwa i Kościoła, zmęczenie stagnacją polityczną i kolejne rozczarowanie systemem[50]. Merkantylizm, fasadowy przepych i pustka duchowa cywilizacji Zachodu oraz Kościoła rzymskiego, roztrząsane w tej powieści, ezopowo ilustrowały stan świadomości mieszkańca PRL oraz kondycję polskiego społeczeństwa w epoce Władysława Gomułki i Stefana Wyszyńskiego. Znacznie wyraźniej przedstawiały jednak zderzenie bohatera z mitem kultury europejskiej, szczególnie pielęgnowanym przez inteligencję w krajach peryferyjnych i zamkniętych w wyniku geopolitycznego podziału kontynentu po drugiej wojnie światowej. Siła tego mitu wynikała nie tylko z faktycznej różnicy między PRL a Francją i Włochami w rozmiarach i randze ich dziedzictwa intelektualnego lub artystycznego, lecz przede wszystkim z mechanizmu samokolonizacji (i egzaltacji), któremu ulegał „człowiek kulturalny” Wschodu przez całą historię swoich półperyferyjnych relacji z cywilizacją Zachodu. Trywialna śmierć protagonisty powieści uwypukla literackość i szablonowość jego wyobrażeń o tej kulturze, zrównanych tak jak jego martwe ciało z odpadkami i niepotrzebnymi dekoracjami.

Śmierć w starych dekoracjach. Temat włoski.Śmierć w starych dekoracjach przekraczała ramy tradycyjnej powieści. Jej epizodyczna i pretekstowa fabuła została zdominowana dialogiem postaci oraz dyskursywnym monologiem protagonisty-narratora, mieszczącym liczne erudycyjne dygresje i wspomnienia. Jerzy Ziomek nazwał to dzieło „epiką zdegradowaną”, tzn. pozbawioną heroizmu[51]. Ślady realnej czasoprzestrzeni w tekście świadczyły zdaniem uczonego o powieściowych cechach utworu Różewicza. Teresa Kostkiewiczowa uznała natomiast, że Śmierć... nie jest prozą epicką. Swoją opinię badaczka uzasadniła wskazaniem na przewagę żywiołu liryczno-moralistycznego nad fabularno-przedstawieniowym. Jej koronnym argumentem było spostrzeżenie, że w dziele Różewicza „rozliczne obowiązki prezentowania osobowości i życia człowieka określanego przez konwencję, obowiązki spełniane w klasycznej powieści przez wiele czynników (takich jak narrator, postacie przedstawione) zostały powierzone wyłącznie samemu bohaterowi”, którego „zasadniczym celem jest snucie refleksji i formułowanie dyskursywnych diagnoz na temat tego świata”[52].

Trzeba jednak podkreślić, że doświadczanie świata w Śmierci w starych dekoracjach przebiegało w trakcie podróży (lotu samolotem i wędrówki po mieście). Tego typu (auto)refleksyjne podróżopisanie wskazywałoby gatunkową formułę peregrynacji filozoficznej, osadzonej w tradycji intelektualnej i literackiej rozwiniętej przez europejskich klasycystów i romantyków: Anatola Sterna, Johanna Wolfganga Goethego, François Chateaubrianda czy George’a Byrona. Peregrynacja filozoficzna opowiadała o samopoznaniu jej podmiotu, który w obliczu na swój sposób doskonałego śródziemnomorskiego krajobrazu oraz związanych z nim osiągnięć myśli i sztuki – równie autentycznych, wzorcowych i źródłowych – docierał do prawdy o sobie.

Jeżeli treść intelektualną i dyskursywną tekstu Różewicza określała refleksyjna peregrynacja, to formę kompozycji zewnętrznej tego utworu wyznaczała jednak struktura powieściowa. Świadczyły o tym rozsiane w narracji konkrety czasoprzestrzenne i wzmianki o aktualnych wydarzeniach z lat 1960–1961, a także wyraźnie oddzielone od monologu protagonisty zakończenie. Odwracało ono relację między jego świadomością a światem przedstawionym na korzyść ujęcia powieściowego. Status i sens rzeczywistości w tekście głównym wynikały ze sposobu jej przeżywania przez podmiot – tak jak w peregrynacji filozoficznej. W zakończeniu martwy bohater jest zaś – tak jak w konwencji powieści realistycznej – przedmiotowo przedstawiony w otoczeniu wykreowanej w tym tekście przestrzeni.

Lekturę Śmierci w starych dekoracjach jako parodii literatury rozrachunkowej, pojawiającej się w polskiej prozie po roku 1956, uzasadnia fakt, że utwór Różewicza sprawia wrażenie pastiszu monologu wypowiedzianego, typowego dla tej konwencji[53]. Pastisz polegałby jednak nie tyle na sparodiowaniu formy rozrachunku, ile na przeniesieniu inteligenckiego „remanentu” do świadomości i języka człowieka przeciętnego, turysty i drobnego urzędnika. Nie byłaby to zatem gra ze sposobem wypowiedzi, ale próba wyjścia z „cienia” romantycznego – elitarnego i anachronicznego, a jednocześnie już zbanalizowanego – paradygmatu widzenia problemów narodu, cywilizacji, historii i biografii[54]. Uniesienia i pragnienia, które w trakcie podróży i zwiedzania Rzymu fantazmatycznie przenoszą Różewiczowskiego bohatera do jego prawdziwej duchowej ojczyzny „człowieka kulturalnego”, ostatecznie zderzają się z przyziemną rzeczywistością człowieka trywialnego: nieczystościami, odpadkami, ubóstwem i śmiercią.

W drodze. Nauka chodzenia. Tematem prozy Różewicza, który szczególnie zaznaczył się w jego dojrzałej i późnej twórczości, był powrót do domu i rodzinnego miasta. Ten motyw pełnił funkcję kompozycyjną w takich jego utworach, jak Moja córeczka, Tarcza z pajęczyny i Twarze. Podobnie jak w tych prozach, najczęściej był to jednak powrót nieudany lub niemożliwy, ponieważ zmianom uległo nie tylko zapamiętane miejsce, lecz także sam człowiek, powracający, jak w Twarzach – „po długiej wędrówce, która trwała trzydzieści lat” (Pr II, s. 284). Narrator-podmiot tych opowieści musiał więc skonfrontować się z faktem, że „wszystko się zmieniło”. Sielankowy krajobraz rodzinnych stron Różewicza i jego – jak sam zaznaczał m. in. w szkicu W drodze (s. 661) – szczęśliwe dzieciństwo w małym mieście kontrastowały z „drogą życia” pisarza, która w przenośni i realnie wiodła przez literaturę w trudnych czasach, burzliwą historię i obcą, czasami wręcz nieprzyjazną przestrzeń (zrujnowaną lub zanieczyszczoną). Temat powrotu do rodzinnych stron ściśle korespondował zatem z ważnym dla Różewicza problemem rewizji i rekonstrukcji: pamięci, biografii i dorobku pisarskiego.

Autorskim podsumowaniem kondycji egzystencjalnej i artystycznej bycia „w drodze” okazał się szkic o tym tytule. Opublikowany w „Odrze” w 1986 roku, stanowił fragment wypowiedzi Różewicza dla chińskiego miesięcznika „Shijie Wenxue”, w którym dwa lata wcześniej w tłumaczeniu Yi Lijun ukazała się Moja córeczka. To podsumowanie zbiegło się z drugim wydaniem debiutanckich Ech leśnych i, podobnie jak autorski wstęp do tego zbioru, odnosiło się do przełomowych momentów dojrzewania artystycznego Różewicza i kilku „początków” jego twórczości literackiej. Szkic W drodze spinał jednak – spełniając warunki koncepcji „zamiennika gatunkowego” (według Wyki) – znacznie więcej tropów pisarstwa, biografii i świadomości autora, rozproszonych w innych tekstach narracyjnych, dramatycznych i lirycznych:

A teraz... w roku 1985 wybrałem się w kolejną wędrówkę na poszukiwanie samego siebie, i w życiu, i w twórczości poetyckiej. Pani Yi Li Jun zastała mnie – (można tak powiedzieć) w drodze... do samego siebie. Nie widzę wyraźnie tej drogi. I nie wiem, czy ta postać, która majaczy we mgle i w ciemności, to ja? Gdyby moja tłumaczka zwróciła się do mnie z tą propozycją w roku 1945, spełniłbym jej prośbę dość szybko i bez wielkich trudności. Ale teraz? Po czterdziestu (!) latach nie wiem, gdzie jestem. Mam już 64 lata, pierwsze wiersze zacząłem pisać w 15. roku życia... a więc prawie pół wieku piszę... Doczekałem się synów i wnuczki... ale sam muszę się uczyć od początku: i chodzenia, i mówienia. Dzisiaj, w roku 1985, rozglądam się dokoła... czasem ze zdziwieniem, czasem ze smutkiem, czasem ze śmiechem... rozpoznaję wsie i miasta, lasy, pola, łąki, góry i rzeki rodzinnego kraju... Zdaje mi się, że wszystko jest jeszcze na swoim miejscu, ale to złudzenie... te krajobrazy nie zmieniły się tylko w mojej pamięci i wyobraźni... w rzeczywistości wszystko się zmieniło. Wody w rzekach, ubiory kobiet, język poezji... w moim mieszkaniu pojawiło się radio, a potem telewizja... mogę oglądać kolorowe głębiny morza, dziwne zwierzęta, katastrofy, wojny, człowieka, który stawia stopę na Księżycu... mogę oglądać Rzym, Tokio, Moskwę, Paryż, Pekin, nie ruszając się z fotela... Urodziłem się w małym mieście, spędziłem tam szczęśliwe dzieciństwo... Potem wybuchła wojna 1939 roku... (s. 662)

Temat