Wszystko ma swój czas. Mądrość zen na trudne chwile - Sunim Haemin - ebook

Wszystko ma swój czas. Mądrość zen na trudne chwile ebook

Sunim Haemin

0,0
44,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Najbardziej kręta ścieżka jest zarazem tą, która uczy nas najwięcej

Masz prawo popełniać błędy, czuć się zagubiony i nie wiedzieć, co dalej. To część bycia człowiekiem w targanym kryzysami świecie. Ale nie musisz się temu poddawać. Możesz nauczyć się podejmować życiowe wyzwania bez lęku i z wyrozumiałością dla własnych braków.

Trudne momenty przeminą, ale gdy trwają, warto na chwilę zwolnić i być dla siebie życzliwym.

Haemin Sunim, koreański nauczyciel zen, autor bestsellera „Zwolnij wreszcie” i założyciel Szkoły dla Złamanych Serc, daje uniwersalną lekcję radzenia sobie w trudnych chwilach.

Niezależnie od tego, czy właśnie doświadczyłeś straty, zakończyłeś związek, kogoś z twoich bliskich lub ciebie dotknęła choroba bądź inny życiowy zawód, ta książka-przewodniczka przyniesie ci pocieszenie i ukojenie.

Sięgnij po proste medytacje na trudne czasy.

Buddyzm i jego filozofia są mi bliskie – szczególnie rozmowy o różnicy między bólem a cierpieniem, o nierozdzielności światła i cienia, o względności naszych myśli i przekonań, o istocie wdzięczności, czy o świętej ciszy i bezruchu, który istnieje w każdym z nas. Haemin Sunim napisał książkę, która nie poucza, lecz tworzy przestrzeń na refleksję, zachęcając do zatrzymania się i wsłuchania w siebie. Jego słowa są jak szept bezpiecznej figury – przypominają o tym, co naprawdę istotne, prowadzą ku głębszej świadomości i pomagają odnaleźć spokój. To książka, która może stać się wsparciem, drogowskazem, codziennym przypomnieniem, że życie – z całym jego pięknem i chaosem – ma swój rytm i swój czas.

Marianna Gierszewska

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 144

Data ważności licencji: 4/9/2030

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału

When Things Don’t Go Your Way. Zen Wisdom for Difficult Times

Copyright © 2018, 2024 by Haemin Sunim

English translation copyright © 2024 by Charles La Shure and Haemin Sunim

All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form.

This edition published by arrangement with Penguin Life, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC.

Copyright © for the translation by Alicja Halik

Projekt okładki

© Josie Staveley Taylor

Adaptacja okładki oryginalnej

Karolina Korbut

Ilustracje na okładce i w książce

© KUSH GRAPHIC

Redaktorka nabywająca

Dominika Kardaś

Redaktorka prowadząca

Magda Jankowska

Opracowanie redakcyjne:

Marta Jakubowska / Słowa na warsztat

Elwira Zapałowska / Słowa na warsztat

Opieka produkcyjna

Karolina Korbut, Maria Król

ISBN 978-83-8367-486-5

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak

ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2025

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski

Wstęp

W małej wiosce mieszkał w pojedynkę samotny mężczyzna w średnim wieku. Pewnego dnia usłyszał pukanie do drzwi. Zastał u progu elegancką kobietę odzianą w boski strój i przyozdobioną zachwycającymi klejnotami. Oczarowany jej pięknem oraz cudownym zapachem, mężczyzna zapytał łagodnie, jak się nazywa. Kobieta odpowiedziała: „Jestem Boginią Przyjemnych Cnót. Przybyłam, by obdarować cię fortuną, powodzeniem oraz miłością”. Mężczyzna, uradowany jej słowami, natychmiast zaprosił ją do środka i wydał ucztę na jej cześć.

Niedługo po tym mężczyzna ponownie usłyszał pu­kanie. Kiedy otworzył drzwi, ujrzał kobietę w postrzępionych ubraniach, która okrutnie cuchnęła. Spytał, po co przyszła. Odpowiedziała: „Jestem Boginią Nieprzyjemnego Mroku. Przybyłam, by wprowadzić w twoje życie biedę, porażkę oraz samotność”. Mężczyzna, przerażony jej słowami, poprosił, by natychmiast odeszła. Ona jednak rzekła: „Zawsze podążam za moją siostrą bliźniaczką. Jeśli chcesz, by została, musisz zaprosić również mnie”. Kiedy spytał Boginię Przyjemnych Cnót, czy to prawda, ta skinęła twierdząco głową i oznajmiła: „Stanowimy parę. Nie możesz przyjąć jednej, nie przyjmując drugiej”.

Ta przypowieść pochodząca z Sutry Nirwany ilustru­­je sposób, w jaki dobra fortuna nierzadko wiąże się z nieprzewidzianymi rozczarowaniami lub trudnościami. Choć w życiu pragniemy jedynie pozytywnych doświadczeń, to nieuniknione są także ciężkie chwile. Te wyzwania nie są jednak bezsensowne. Mogą stanowić niezwykle cenną sposobność do tego, byśmy lepiej poznali samych siebie, co z kolei prowadzić będzie do dojrzałości emocjonal­nej oraz rozwoju duchowego. Często nabieramy tym więcej dojrzałości i tym bardziej się rozwijamy, im trudniejsza jest przeszkoda do pokonania na naszej drodze. Poprzez ból, który staje się naszym udziałem, uczymy się, jak być cierpliwi, odważni, empatyczni oraz prawdo­mówni.

W książce tej odnoszę się do własnej drogi przez przeróżne przeciwności losu i wyzwania, które doprowadziły mnie do głębokiej refleksji oraz sprawiły, że teraz jak nigdy wcześniej doceniam życie – zarówno jako nauczyciel zen, jak i po prostu człowiek. Każdy z sześciu rozdziałów odnosi się do trudnego emocjonalnie okresu i zawiera trzy osobiste eseje oparte na mojej historii oraz pełne rad. Oprócz esejów znajdziesz tu także zbiór krótkich, wnikliwych strof, które w pigułce przedstawiają albo chwile oświecenia, albo bolesne momenty z mojego życia. Mam nadzieję, że te przemyślenia staną się źródłem pocieszenia, nadziei i zachęty dla tych, którzy mierzą się obecnie z trudnościami. Niech twoja droga będzie pełna miłości i życzliwości, a także poprzetykana niezliczonymi drobnymi momentami oświecenia!

Rozdział 1Wszystko ma swój czas

To w porządku, jeśli nie jest w porządku

Czy potrafisz przebywać w ciszy i spokoju ze swoimi trudnymi emocjami? Czy zamiast próbować przed nimi uciekać, jesteś w stanie pozwolić, by z tobą zostały, i przyglądać się, jaki kształt przybiorą w twoim umyśle?

Zdaję sobie sprawę, że to przeczy naszym instynktom, które podpowiadają, by za wszelką cenę unikać niewygodnych emocji. Ja jednak zachęcam cię do tego, byś na minutę lub dwie sprzeciwił się swoim instynktom i pozwolił, aby te trudne emocje po prostu pounosiły się w przestrzeni twojego umysłu. Na przykład spróbuj zaciekawić się tym, co by się stało, gdybyś nie przeszkadzał trwać uczuciom rozczarowania, smutku bądź zranienia. Co by było, gdybyś zamiast karcić się za to, że odczuwasz tego typu emocje, bądź próbować odwrócić od nich uwagę za pomocą telewizji lub Internetu, zmierzył się z nimi twarzą w twarz i przyjrzał się im bez oporu czy żadnych uprzedzeń?

Dla mnie przez długi czas najtrudniejszą emocją był lęk przed porzuceniem. Gdy ktoś w ostatniej chwili odwoływał umówioną kolację, przez co musiałem spędzić wieczór w pojedynkę, albo gdy któryś z przyjaciół nie odpowiadał na wiadomość w ciągu dwudziestu czterech godzin, odzywał się we mnie lęk przed porzuceniem. Za każdym razem odczuwałem wtedy ból samotności i niepokój, co najmniej jakby zo­­stawiono mnie gdzieś w polu i oświadczono, że teraz jestem zdany wyłącznie na siebie. Często w mojej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze, a wśród nich takie sytuacje, w których ktoś zostawia mnie bez ostrzeżenia. Kiedy coś uruchamiało we mnie ten lęk, jednocześnie zaczynałem odczuwać egzystencjalną pustkę, która miała mnie pochłonąć. Następnie próbowałem unikać tych niewygodnych emocji przez desperackie poszukiwania poczucia bezpieczeństwa i wspólnoty.

Opowiadając o tym, czuję się odrobinę bezbronny, wszak jestem przecież mężczyzną w średnim wieku, a do tego nauczycielem zen. Jednakże, podobnie jak w przypadku wielu innych nauczycieli duchowych przede mną, moja droga również zaczęła się od wewnętrznego cierpienia natury psychologicznej. Nawet po wielu latach spędzonych na poduszce do medytacji wciąż nie byłem pewien, skąd wziął się u mnie ten lęk przed porzuceniem, skoro wzrastałem w stabilnym środowisku oraz miałem kochających rodziców, którzy faktycznie za sobą przepadali. Po tym, gdy moje książki odniosły sukces i stałem się w Korei Południowej osobą rozpoznawalną, mój lęk przed porzuceniem niestety się wzmógł. Bałem się, że pewnego dnia ludzie się ode mnie odwrócą z powodu tego, co powiedziałem lub zrobiłem, i na zawsze mnie porzucą.

I wtedy, ku mojemu zaskoczeniu, to, czego tak się obawia­łem, rzeczywiście się wydarzyło.

Zimą 2020 roku zgodziłem się wystąpić w koreańskiej telewizji w programie, który ukazywał życie znanych ludzi. Jak zwykle rozpocząłem dzień od porannej medytacji i modlitwy w niewielkim domu, gdzie przez ostatnie pięć lat mieszkałem wraz z rodzicami, którzy byli już w podeszłym wieku. Kupiłem ten dom dla nich i zapłaciłem za niego dzięki dochodom ze sprzedaży moich książek, a następnie przepisałem własność na zakon buddyjski, do którego należę. Po emisji odcinka niewielka grupa ludzi zaczęła krytykować mnie za to, że nie praktykuję mnisiej zasady nieposiadania czy też wstrzemięźliwości, choć ci sami ludzie wyraźnie nie rozumieli, z czym wiąże się codzienność mnicha w Korei – nikt nie gwarantował nam zakwaterowania ani środków do życia. Większość była zdana na siebie.

Jacyś ludzie zaczęli rozsiewać w sieci plotki, według których nasz dom opływał w bogactwa, a ja sam posiadałem ferrari. Było to wyjątkowo frustrujące, gdyż dom pod każdym względem był skromny, a ja nie miałem nawet koreańskiego prawa jazdy. Na dodatek pewien starszy mnich, który także był w Korei znanym autorem, potępił mnie w serii postów na Facebooku, nazywając „pasożytem” i „artystą estradowym”, który nie ma pojęcia o tym, czym jest „prawdziwy” buddyzm. Przez kilka kolejnych dni wszystkie ważniejsze programy informacyjne w Korei skupiały się na jego wpisach, jak gdyby zależało im, bym publiczne wdał się z nim w kłótnię i tym samym wygenerował jeszcze więcej sensacyjnego materiału. Kiedy nie podjąłem rękawicy, nieprze­liczone grono ludzi w sieci na wzór tamtego pierwszego mnicha zaczęło obrzucać mnie błotem.

W przeszłości wielokrotnie kierowałem się zasadą, że kiedy życie daje ci cytryny, najlepiej zrobić z nich lemoniadę. Tym razem jednak dostałem ich zbyt wiele, by przerobić je na coś pozytywnego. Byłem zszokowany, przytłoczony i głęboko zraniony. Mój najgorszy koszmar właśnie się spełniał. Czułem się zdradzony przez klasztornego brata i opuszczony przez tych wszystkich ludzi, którzy wcześniej cenili moją pracę. Jak na ironię to ja, założyciel Szkoły dla Złama­nych Serc (ang. School for Broken Hearts*), nagle znalazłem się w sytuacji, w której potrzebowałem ukojenia.

Kiedy zaczynałem swoją praktykę duchową, naiwnie wyobrażałem sobie, że ścieżka, którą obrałem, prowadzi do moralnej perfekcji – to znaczy, że praktykujący muszą wyzbyć się wszelkich negatywnych emocji, takich jak złość, nienawiść, strach czy przywiązanie. W rezultacie nieświadomie tłumiłem w sobie te uczucia, udając, że jestem ponad nimi. Jednak­­że w miarę postępu na mojej duchowej drodze odkryłem bardziej dojrzałą ścieżkę, która polega na akceptowaniu wszystkich aspektów „ja”, także tych, które wydają się mroczne bądź negatywne. Myliłem się, zakładając, że duchowe oświe­cenie można osiągnąć pomimo jedno­czesnego zaniedbywania nierozwiązanych problemów emocjonalnych czy traumatycznych ran. Zrozumiałem, że te problemy i rany niosą ze sobą niezbędne duchowe lekcje, które należy odbyć, zanim osiągnie się głębszą świadomość.

W tamtym mrocznym okresie wielu bliskich przyjaciół oraz członków rodziny pytało mnie, jak się mam. Na początku odpowiadałem, że w sumie nie najgorzej. Tyle że nie była to prawda. W środku byłem otępiały i po raz pierwszy w życiu czułem się zagubiony. Tamten czas szybko okazał się prawdziwym sprawdzianem dla mojej praktyki du­­chowej.

Wtedy więc, zamiast zmuszać się do tego, by poczuć się lepiej, postanowiłem dać sobie przyzwolenie i przyznać się przed samym sobą, że wcale nie było w porządku. Zwróciłem się do siebie z prośbą o to, by przyjąć te trudne emocje i przyjrzeć się, czym naprawdę był dla mnie ten czas. Pozwoliłem sobie poczuć to, co rzeczywiście czułem, zamiast próbować to zmienić lub przed tym uciekać.

Gdy tylko stworzyłem przestrzeń dla nieprzepracowanych emocji, dostrzegłem energię, od której moje ciało aż kipiało. Przypominała intensywny ogień, gorejący zwłaszcza w okolicy klatki piersiowej i gardła. Wrzeszczałem w swoim pokoju, a następnie zacząłem wyrażać tę furię na szereg innych sposobów: przez prowadzenie dziennika, taniec terapeutyczny, wspinaczkę górską oraz rozmowy z zaufanymi przyjaciółmi. Po miesiącu czy dwóch honorowania mojego wzburzenia pozwoliłem sobie na odczuwanie głębokiego żalu i rozpaczy, na uszanowanie tego, że czułem się tak, jakby umarła jakaś część mnie. Pozwoliłem, by wszystkie emocje, które do tej pory tłumiłem, wylały się ze mnie w potoku łez. Wreszcie, po okresie wściekłości, samotności i płaczu, przyszedł czas na konfrontację ze źródłem wszystkich poprzednich uczuć – z lękiem.

W dzienniku spytałem mojego strachu, czego tak bardzo się boję. Najpierw odpowiedział: „Boję się, że nie dam rady zapewnić bytu tym, którzy są ode mnie zależni: moim starzejącym się rodzicom, mojemu chrześniakowi, asystentom, pracownikom i ich rodzinom”. Wtedy zapytałem po raz kolejny o to, czego naprawdę się boję. Po chwili ciszy podczas pisania pojawiło się nagle w moim umyśle wspomnienie z dzieciństwa.

Byłem małym chłopcem desperacko rozglądającym się za mamą, która zniknęła gdzieś w tłumie na targu. Przytłaczało mnie uczucie panicznego strachu. Jako że zalewałem się łzami, podeszło do mnie kilkoro dorosłych, którzy pytali: „Gdzie twoja mama? Zgubiłeś się?”. Wtem wzięła mnie za rękę dziwna stara kobieta i powiedziała, że zabierze mnie do mamy. Ociągając się, podążyłem za nią. Kiedy dotarliśmy do jej domu, w środku nie ujrzałem mamy, a jedynie strasznego mężczyznę. Poczułem, że coś jest nie tak, więc uciekłem przez otwarte drzwi i pognałem z powrotem na targ. Ostatecznie, po chwili gorączkowego miotania się pośród stoisk, ujrzałem mamę, która rozpaczliwie się za mną rozglądała.

Nareszcie zrozumiałem, skąd w ogóle pojawił się u mnie lęk przed porzuceniem. Był następstwem tłumionej traumy z czasów wczesnego dzieciństwa. Od bardzo dawna ignorowałem przerażone wewnętrzne dziecko, które zostało oddzielone od źródła miłości, ciepła i bezpieczeństwa. Mroczna pustka, którą czułem, reprezentowała straszny świat, w jakim znalazł się chłopiec pod nieobecność matki. Zrozumiałem, dlaczego musiałem przejść przez największy koszmar. To wszystko było częścią drogi prowadzącej do spotkania z małym chłopcem i do zjednoczenia się z tą częścią siebie, która – przynajmniej do tej pory – wydawała się zbyt przerażająca, by ją sobie uświado­­mić. Wziąłem głęboki wdech i przemówiłem do chłopca: „Teraz cię widzę. Już zawsze będę przy tobie i nig­­dy cię nie porzucę. Akceptuję cię takim, jakim jesteś, i kocham cię całym sercem”.

Życie rzadko toczy się tak, jakbyśmy sobie tego ży­­czyli. Kiedy napotykamy problemy, często zdarza się nam odczuwać trudne emocje. Jeśli coś takiego dzieje się w two­­im życiu właśnie teraz, niezależnie od tego, jak bardzo twoja sy­­tuacja jest przytłaczająca i przerażająca, chcę, żebyś wiedział, że dasz radę stawić czoła tej burzy. Jesteś silniejszy, niż ci się wydaje, i mądrzejszy, niż myślisz.

Kiedy sztorm wreszcie ucichnie – a ucichnie na pewno – nie ma potrzeby, byś od razu się pozbierał i wrócił do miejsca, w którym byłeś wcześniej. Daj sobie czas na to, aby posiedzieć z obecnymi uczuciami. Gdy stworzysz dla swoich emocji czas i przestrzeń, z łatwością je przepracujesz i zadasz sobie tak ważne pytania, jak: „Co teraz czuję?”, „Co emocje starają się mi przekazać?” oraz „Czego nauczyło mnie to doświadczenie?”. Kiedy zadasz je z ciekawością, a nie karcącym tonem, będziesz w stanie dostrzec głęboko w sobie prawdziwą wiedzę na temat samego siebie.

Ten proces z kolei pomoże ci zachować spokój i zareagować roztropnie, a nie impulsywnie. Sposób, w jaki odpo­wiadamy na przeciwności losu, daje okazję do zredefinio­wania tego, kim jesteśmy naprawdę. Pamiętaj, że najwspanialsze opowieści to nie te, w których akcja toczy się gładko i bez niespodzianek, a te o pokonywaniu trudności i podno­szeniu się po porażce.

Jeszcze nie skończyłeś pisać księgi swojego życia. Spraw więc, by ta jedna z najważniejszych historii powstała bez cienia żalu.

*

Największą chwałą w życiunie jest to, by nigdy nie upaść,lecz to, by podnieść się z kolanza każdym razem, gdy się upadnie.

– Nelson Mandela

*

Zaakceptuj swój ból, bowiem to on sprawi, że dostrzeżesz prawdę.Przyjmij porażkę, bowiem to ona stanie się katalizatorem twojego rozwoju.Pokochaj swój wewnętrzy chaos, bowiem to on zaprowadzi cię do samopoznania.

*

Ból uczy życia,przyjemność – nie.

*

Wiem, że obecnie czujesz się bardzo samotny i zagubiony.Ale nawet w najmroczniejszych chwilachznajdzie się miłość, która cię poprowadzi.Ja zawsze będę w ciebie wierzył.

*

Tak jak tylko w ciemności można dostrzec gwiazdy,tak i ty dowiesz się, kto jest twoim prawdziwym przyjacielem,w najmroczniejszych chwilach swojego życia.

*

Kiedy przewrócisz się w ciemnym teatrze,zanim wstaniesz, daj oczom chwilę na przyzwyczajenie się do ciemności.Podobnie kiedy życie rzuca ci kłody pod nogi,daj sobie czas na przepracowanie emocjii poczekaj, aż przed oczami objawi ci się wyraźna ścieżka.

*

Akceptujemy coś wtedy,kiedy jesteśmy w stanie to zrozumieć.

*

Przepracowywanie emocji oznacza zrozumienie własnych uczućpoprzez dostrzeżenie ich oraz pojęcie ich przyczyny.W rezultacie człowiek odnajduje zdrowy sposób na radzenie sobie z emocjami,zamiast nieświadomie im się podporządkowywać.

*

Nie warto być drażliwym,bo to, co mówią o nas ludzie, jest często odzwierciedleniemich własnych odczuć i ograniczonych doświadczeń,a nie obiektywną oceną nas samych.

*

Gdy wydajesz osądy na temat innych, wcale nie pokazujesz, jakimi są ludźmi –pokazujesz, jakim ty jesteś człowiekiem.

– Wayne W. Dyer

*

Jeśli masz w zwyczaju rozmawiać o cudzych problemach,nieuchronnie pozostaniesz pod wpływem ich negatywnych wibracjii przyciągniesz te same problemy do własnego życia.

*

Niektórzy uznają twoją wrażliwość za akt odwagi,inni będą postrzegać ją jako przejaw egzaltacji.Niektórzy pomyślą, że twoja asertywność jest charyzmatyczna,inni stwierdzą, że jest przejawem samolubności i apodyktyczności.Niektórym twoja ożywiona osobowość wyda się interesująca,dla innych będzie irytująca i nieszczera.Pamiętaj, że próby zadowolenia absolutnie wszystkich są jałowe.

*

Jedyny sposób na uniknięcie krytyki –nic nie robić, nic nie mówić i być nikim.

– Elbert Hubbard

*

To w porządku być nielubianym,bo niezależnie od tego, co zrobisz,zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będzie się to podobało.Zamiast martwić się krytyką czy odrzuceniem,dokonuj wyborów na podstawie własnych wartości oraz potrzebi zawsze żyj w zgodzie ze sobą.

*

Nie szukaj aprobaty u innych.Zamiast tego wyrusz w drogę do samopoznaniai stań się osobą, której zdanie jest dla ciebie najważniejsze. Zobacz, ile już osiągnąłeś, i przyjrzyj się swoim mocnym stronom,doceń własną życzliwość i kreatywność,zrozum swoje rzeczywiste potrzeby i zasady.Zbuduj poczucie własnej wartości, które nie będzie zależało od opinii innych.

*

Lubię siebie.Lubię to łagodne, troskliwe stworzenie w środku,które zawsze ma na uwadze dobro innychi życzy im, by byli bezpieczni i kochani.

*

Jak szybko znienawidzić samego siebie:udawać, że jest się kimś, kim nie jest się w rzeczywistości,tylko po to, by zyskać aprobatę innych,ignorując przy tym własne potrzeby i wartości.

*

Jeśli jesteś osobą o lękowym stylu przywiązaniai masz tendencję do przedkładania potrzeb innych nad swoje,dla własnego dobra pamiętaj,by nie tylko myśleć o swoich potrzebach,lecz także mówić o nich na głos.

*

Drogą do oświecenia nie jest wyobrażanie sobie postaci światła, lecz uświadomienie sobie własnej ciemności.

– Carl Jung

*

Wady, które tak często dostrzegasz u innych,są tak naprawdę twoimi wewnętrznymi konfliktami oraz niechcianymi cechami charakteruistniejącymi w cieniach twojej nieświadomości.Dopóki nie wyciągniesz ich na światło dzienne i nie zaakceptujesz, że są częścią ciebie,dopóty irytujący ludzie nie znikną z twojego życia.

*

Czy jesteś w stanie pokochać mnie całego,nie tylko tę część, która potrafi wywołać u ciebie uśmiech,lecz także tę, którą boję się podzielić ze światem?

*

Skoro ostatecznym celem praktyki duchowej jestbezwarunkowy spokój, to droga do niego prowadzinie przez samodoskonalenie,a przez samoakceptację.

*

Kiedy akceptujemy stan rzeczy takim, jakim jest,opór słabnie, a jego miejsce zajmuje spokój.W tym doświadczeniu nie istnieje osobne „ja”,które się oddziela i odczuwa spokój.W stanie spokoju „ja” jest zbędne.W stanie spokoju „ja” zanika.

*

Spokój w środku, spokój poza mną.Jeden niepodzielny spokójprzenika cały wszechświat.

*

Oświecenie oznaczanajwyższy poziom intymności ze światem,gdzie człowiek przestaje być indywidualnością i staje się jego częścią.

*

Odkąd nauczyłem się milczeć,wszystko wydaje mi się o wiele bliższe.

– Rainer Maria Rilke

Dalsza część w wersji pełnej

* Organizacja non profit założona w 2015 roku w Seulu oferująca poradnictwo grupowe i sesje medytacyjne osobom doświadczającym wyzwań życiowych (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).