Wściekła czapka - Rafał Witek - ebook + książka
NOWOŚĆ

Wściekła czapka ebook

Rafał Witek

5,0

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Pewnego dnia Elena Loara Albertyna Lemoniada Kowalska znajduje na strychu wełnianą czapkę. Gdy ją przymierza, czapka wichrzy czuprynę dziewczynki i dość nieprzyjemnie… się do niej odzywa! Elena odrzuca czapkę ze strachem, ale mama uznaje, że to doskonałe nakrycie głowy na zimę i zmusza córkę do jego noszenia. Elena i czapka z trudem znoszą swoje towarzystwo, do tego czapka nie przestaje płatać dziewczynce figli. Dopiero mały wypadek nad rzeką sprawia, że się zaprzyjaźniają i od tego czasu stają nierozłączne. Elena odkrywa, że nie tylko czapka potrafi mówić. Mówią wszystkie przedmioty! Rozmawiają ze sobą i znają różne sztuczki, żeby pomagać ludziom albo wręcz przeciwnie – uprzykrzać im życie, jak szkolny plecak Eleny. Niektóre przedmioty potrafią też człowieka kompletnie omotać. I wtedy sprawy się komplikują…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tekst: Ra­fał Wi­tek
Ilu­stra­cje i pro­jekt okładki: Alek­san­dra Lipka
Re­dak­tor pro­wa­dząca: Jo­anna Li­szew­ska
Re­dak­cja: Ka­ta­rzyna Sarna
Ko­rekta: Ka­ta­rzyna No­wak
Skład: Ra­do­sław Ka­miń­ski
Cy­tat na str. 175 po­cho­dzi z książki Eliasa Ca­net­tiego Pro­win­cja ludzka. Za­pi­ski 1942-1972, Wy­daw­nic­two Dol­no­ślą­skie 1996, str. 29
© Co­py­ri­ght for text by Ra­fał Wi­tek, War­szawa 2024 © Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o., War­szawa 2025
All ri­ghts re­se­rved.
Wszyst­kie prawa za­strze­żone. Prze­druk lub ko­pio­wa­nie ca­ło­ści albo frag­men­tów książki moż­liwe jest tylko na pod­sta­wie pi­sem­nej zgody wy­dawcy.
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-8388-232-1
Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o. 00-807 War­szawa, Al. Je­ro­zo­lim­skie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51wy­daw­nic­two@zie­lo­na­sowa.plwww.zie­lo­na­sowa.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Je­stem Elena Lo­ara Al­ber­tina Le­mo­niada Ko­wal­ska.

„Skoro na­sze dziecko ma no­sić po­spo­lite na­zwi­sko, to cho­ciaż dajmy mu nie­zwy­kłe imiona”, stwier­dzili ro­dzice, gdy się uro­dzi­łam.

Po­tem każde z nich wy­my­śliło po dwa.

Od mamy do­sta­łam imiona Elena i Lo­ara. Elena to sta­ro­żytna kró­lowa, która po­dobno była naj­pięk­niej­sza na świe­cie. A Lo­ara to rzeka we Fran­cji, która do­brze się ma­mie ko­ja­rzy.

Mnie rzeka ko­ja­rzy się z ry­bami, więc tego imie­nia uży­wam naj­rza­dziej.

Od taty do­sta­łam imiona Al­ber­tina i Le­mo­niada. Al­ber­tina to taty ulu­biona ga­le­ria sztuki w Wied­niu, a le­mo­niada to na­pój, który mógłby pić cały czas.

Ja wolę sok z mar­chewki, le­mo­niada jest dla mnie za kwa­śna. Zo­stają mi więc imiona Elena i Al­ber­tina. Każdy mój zna­jomy może so­bie wy­brać, któ­rego bę­dzie uży­wał. Więk­szość wy­biera Elenę, bo to imię jest krót­sze.

Dzie­sięć lat, a cza­sami je­de­na­ście mi­nus je­den; by­stry umysł i za­cięte uspo­so­bie­nie; dłu­gie włosy w ko­lo­rze gra­fi­to­wym o me­ta­licz­nym po­ły­sku; wiel­kie gałki oczne; białe zęby; ko­ści­ste palce u rąk i stóp; za­wsze ten sam sku­piony wy­raz twa­rzy i czapka na gło­wie. Oto wła­śnie...

Tak to jest z mo­imi imio­nami. A te­raz przejdźmy do rze­czy. Uwaga! Kiedy mó­wię „przejdźmy do rze­czy”, mam do­kład­nie to na my­śli: RZE­CZY. PRZED­MIOTY. OBIEKTY. Pla­sti­kowe, me­ta­lowe, drew­niane lub szklane co­sie, które za­peł­niają nasz świat.

Na po­czątku tego nie za­uwa­ża­łam. Sły­sza­łam różne dziwne dźwięki w domu, ale je lek­ce­wa­ży­łam. Kto by się przej­mo­wał skrzyp­nię­ciem de­ski se­de­so­wej, pi­ka­niem pralki czy szu­mem do­bie­ga­ją­cym z rury od­pły­wo­wej. Jed­nak z cza­sem moje uszy za­częły wy­od­ręb­niać co­raz wię­cej ta­kich dźwię­ków. Dzie­li­łam je na ro­dzaje, tro­pi­łam ich źró­dła i za­uwa­ża­łam po­wta­rzal­ność. Do­strze­głam w nich coś wy­jąt­ko­wego. W końcu do­tar­łam do prawdy. Oto moje od­kry­cie: rze­czy wcale nie są mar­twe. One ŻYJĄ! Mają swoje hi­sto­rie i cha­rak­tery. Nie­które są do­bre i po­mocne, inne by­wają zło­śliwe... i nie dają żyć swoim wła­ści­cie­lom. W końcu po­wie­dze­nie „zło­śli­wość rze­czy mar­twych” nie wzięło się zni­kąd. Po­dob­nie jak po­wie­dze­nie „przed­miot z du­szą”. Tak, oto za­ska­ku­jąca prawda o przed­mio­tach! Nikt ni­gdy nie pod­jął się zba­da­nia tego te­matu. Dla­tego po­ja­wi­łam się ja: Elena Lo­ara Al­ber­tina Le­mo­niada Ko­wal­ska!

Je­stem eks­pertką od przed­mio­tów. Po­znaję ich hi­sto­rie, ana­li­zuję ich bu­dowę i za­sto­so­wa­nie, spraw­dzam wią­żące się z nimi za­gro­że­nia. Tro­pię je w skle­pach i na stry­chach, w ku­frach i na pół­kach, w tor­bach i w śmiet­ni­kach. Wy­do­by­wam na świa­tło dzienne prawdę o sztucz­kach pro­du­cen­tów. Nie daję się zwieść ku­szą­cym kształ­tom i ko­lo­rom. Za­wsze dążę do po­zna­nia prawdy o rze­czach, które wpa­dają mi w ręce. Wciąż do­sko­nalę zna­jo­mość ich ję­zyka. Skrzyp­nię­cia, zgrzyty, kle­koty, bur­cze­nia, drże­nia, pi­ski – to wła­śnie ję­zyk przed­mio­tów. Do­strze­gam też znaki, ja­kie do mnie wy­sy­łają: rysy, pęk­nię­cia, prze­bar­wie­nia, skazy, bły­ski, mru­gnię­cia diod. Przed­mioty czę­sto pusz­czają do mnie oko!

Ostrze­gam! Czy­ta­cie to na wła­sną (nie)od­po­wie­dzial­ność! To nie są miłe za­pi­ski. Wiele z przed­mio­tów, do­tąd wa­szych ulu­bio­nych, może wam zbrzyd­nąć. Po­czu­je­cie się nimi roz­cza­ro­wani, a na­wet za­wie­dzeni. W końcu tak o nie dba­li­ście, tak się nimi cie­szy­li­ście, tyle na nie cze­ka­li­ście. Całe to uro­czy­ste od­pa­ko­wy­wa­nie, roz­wią­zy­wa­nie wstą­żek, roz­dzie­ra­nie pa­pieru pre­zen­to­wego... My­śle­li­ście, że rze­czy staną się wa­szymi przy­ja­ciółmi, zmie­nią wa­sze ży­cie, uczy­nią je szczę­śli­wym. Opo­wia­da­li­ście o tych przed­mio­tach zna­jo­mym, ra­zem czy­ta­li­ście in­struk­cje ob­sługi czy in­sta­la­cji. A tu pro­szę, praw­dziwa na­tura rze­czy oka­zuje się zu­peł­nie inna. Obiekty mają gdzieś ludz­kie ocze­ki­wa­nia i na­dzieje. Tylko czy­hają, aby za­grać nam na no­sie! W ich pla­sti­kowo-me­ta­lowo-szklano-drew­nia­nych ser­cach nie ma dla nas miej­sca.

Nie mó­wię tego po to, aby­ście za­częli wy­rzu­cać swoje rze­czy przez okno. Jest wśród nich wiele ta­kich, które będą wam sprzy­jać. Może na­wet je po­ko­cha­cie? Se­kret po­lega na tym, że rze­czom trzeba po­świę­cić tro­chę czasu. Oraz umieć ich uży­wać. Mu­simy pil­no­wać przed­mio­tów, dbać o nie i pa­trzyć im na ręce... a ra­czej na an­tenki, wy­pustki, uchwyty, ka­belki, macki i tym po­dobne. W żad­nym ra­zie nie na­leży po­zwa­lać im na zbyt wiele. Ani im ufać. Po­tra­fią być po­mocne i długo słu­żyć, ale tylko wtedy, kiedy znają swoje miej­sce. I kiedy wy zna­cie ich miej­sce.

Ostat­nia ważna uwaga: rze­czy, które się gu­bią, bar­dzo szybko dzi­czeją. Po­ra­stają ku­rzem, ła­mią się lub wy­pa­czają, od­kształ­cają, wil­got­nieją, tracą swoje funk­cje. Nie­rzadko za­czy­nają stra­szyć. Szcze­rzą się pla­sti­ko­wymi zę­bami, blo­kują przej­ścia, z za­sko­cze­nia spa­dają lu­dziom na stopy lub głowy. Mogą rdze­wieć, po­wo­do­wać ska­le­cze­nia, przy­kle­jać się do po­de­szew, wbi­jać w dętki ro­we­rowe, sta­wać się pu­łap­kami dla owa­dów czy zwie­rząt, za­tru­wać zie­mię i wodę. Na­prawdę, nie ma z nimi żar­tów. Kto po­zna moje do­świad­cze­nia z przed­mio­tami, już ni­gdy nie spoj­rzy na rze­czy w swoim oto­cze­niu w taki sam spo­sób!

.

Czapka – jedna z naj­bar­dziej pro­ble­ma­tycz­nych czę­ści gar­de­roby, nie za­wsze lu­biana przez dzieci i do­ro­słych. Naj­star­sza czapka świata po­cho­dzi z roku ok. 3300 przed na­szą erą – zna­le­ziono ją na gło­wie czło­wieka z ery brązu za­mro­żo­nego w lo­dowcu w Ty­rolu; była zro­biona z niedź­wie­dziej skóry i miała rze­myk do wią­za­nia pod szyją. Współ­cze­sne czapki robi się z róż­nych tka­nin, dla­tego warto wie­dzieć, że: je­śli czapka jest zro­biona z owczej wełny, po­trafi gryźć; je­śli ma do­mieszkę akrylu, elek­try­zuje włosy i spra­wia, że po jej zdję­ciu wy­gląda się jak czu­pi­ra­dło; źle do­brana opada na czoło lub spra­wia, że uszy ster­czą. Naj­bar­dziej przy­ja­zne są czapki z wełny al­paki lub kozy bez do­mie­szek – te nie gryzą i nie de­wa­stują fry­zur. Ważne: czapki na­dają się do zbie­ra­nia kasz­ta­nów!

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki