WOKE S.A. - Vivek Ramaswamy - ebook

WOKE S.A. ebook

Vivek Ramaswamy

0,0

Opis

O tworzeniu się nowej oligarchii i niszczeniu przez nią wolności obywatelskich rękami skrajnej lewicy niektórzy już pisali. Ale dopiero Vivek Ramaswamy, whistle-blower w świecie milionerów, był w stanie opisać nam to wszystko tak dokładnie.

– R.A. Ziemkiewicz

Ramaswamy do niedawna był przedsiębiorcą, który odniósłszy sukces biznesowy, odsłonił mistyfikacje dzisiejszych – to biznesowo cynicznych, to kulturowo naiwnych – właścicieli korporacji i menadżerów wysokiego szczebla. […] Ramaswamy’ego niepokoi to, iż wielkie firmy obsadziły się w roli nauczycieli moralności całych społeczeństw.

– prof. Andrzej Zybertowicz

W naszym życiu gospodarczym i kulturalnym działa nowa, niewidzialna siła. Ma ona wpływ na każdą reklamę, którą widzimy i każdy produkt, który kupujemy, od porannej kawy po nową parę butów. „Kapitalizm interesariuszy” składa różne obietnice lepszego, bardziej zróżnicowanego i przyjaznego środowisku świata, ale w rzeczywistości ta ideologia, której orędownikami są amerykańscy liderzy biznesowi i polityczni, okrada nas z naszych pieniędzy, głosu i tożsamości.

Vivek Ramaswamy jest zdrajcą swojej klasy. Zakładał przedsiębiorstwa warte wiele miliardów dolarów, kierował firmą biotechnologiczną jako dyrektor generalny, został partnerem funduszu hedgingowego w wieku 20 lat, kształcił się jako naukowiec na Harvardzie i prawnik w Yale, a dorastał jako dziecko imigrantów w małym miasteczku w Ohio. Teraz zabiera nas za kulisy korporacyjnych gabinetów i pięciogwiazdkowych konferencji, do sal wykładowych Ligi Bluszczowej i tajnych organizacji pozarządowych, aby ujawnić definiujące oszustwo naszego stulecia. Współczesny kompleks przemysłowy dzieli nas jako ludzi.

Mieszając moralność z konsumpcjonizmem, amerykańskie elity żerują na naszych najskrytszych niepewnościach co do tego, kim naprawdę jesteśmy. Sprzedają nam tanie cele społeczne i naskórkowe tożsamości, by zaspokoić nasz głód sprawy i poszukiwanie sensu, w chwili, gdy Amerykanom, brakuje obu tych rzeczy. Ta książka nie tylko zdejmuje kurtynę z nowej agendy korporacjonizmu, ale także oferuje lepszą drogę naprzód. Amerykańskie elity mogą chcieć posortować nas w demograficzne pudełka, ale nie musimy w nich pozostać.

Woke S.A. zaczyna się jako krytyka kapitalizmu udziałowców, a kończy badaniem tego, co to znaczy być Amerykaninem w 2021 roku – podróżą, która zaczyna się od cynizmu, a kończy nadzieją.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 504

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wyda­nie pierw­sze

Tytuł ory­gi­na­łu:

Woke, Inc.: In­si­de Cor­po­ra­te Ame­ri­ca’s Social Ju­sti­ce Scam

This edi­tion pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with Cen­ter Stre­et, New York, New York, USA. All rights re­se­rved.

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część ni­niej­szej pu­bli­ka­cji nie może być po­wie­la­na, prze­cho­wy­wa­na w sys­te­mie wy­szu­ki­wa­nia lub prze­ka­zy­wa­na, w ja­kiej­kol­wiek for­mie i w ja­ki­kol­wiek spo­sób elek­tro­nicz­ny, me­cha­nicz­ny, fo­to­ko­piu­ją­cy, na­gry­wa­ją­cy lub inny, bez uprzed­niej pi­sem­nej zgo­dy.

Tłu­ma­cze­nie: Alek­san­der Ja­nus Re­dak­cja: Re­na­ta No­wak

Ko­rek­ta: Mo­ni­ka Tań­ska

Skład i ko­rek­ta po­skła­do­wa: Anna Śle­szyń­ska

Pro­jekt skła­du i okładki: Mi­chał Ba­naś

Gra­fi­ki użyte na okład­ce:

Chloe Simp­son / unsplash; Clay Banks / unsplash; Fla­vio Ga­spe­ri­ni / unsplash; Ian Tay­lor / unsplash; Li-An Lim / unsplash; Yuri Arcurs / unsplash.

Fun­da­cja War­saw En­terpri­se In­sti­tu­te

Al. Je­ro­zo­lim­skie 30 00-024 War­sza­wa

ISBN: 978-83-67272-31-5

Spis tre­ści

PRZED­MO­WA DO POLSKIE­GO WY­DA­NIA

Świec­kie opium dla mas?

WPRO­WA­DZE­NIE

Kom­pleks prze­my­sło­wy Woke

ROZ­DZIAŁ 1 Za­sa­da Gold­ma­na

ROZ­DZIAŁ 2 Jak sta­łem się ka­pi­ta­li­stą

ROZ­DZIAŁ 3 Jaki jest cel ist­nienia kor­po­ra­cji?

ROZ­DZIAŁ 4 Wzrost zna­cze­nia klasy me­ne­dżer­skiej

ROZ­DZIAŁ 5 Bań­ka ESG

ROZ­DZIAŁ 6 Mał­żeństwo aran­żo­wa­ne

ROZ­DZIAŁ 7 Po­plecz­ni­cy kom­plek­su przemy­sło­we­go Woke

ROZ­DZIAŁ 8 Kie­dy dyk­ta­to­rzy sta­ją się inte­re­sa­riu­sza­mi

ROZ­DZIAŁ 9 Krze­mo­wy Le­wia­tan

ROZ­DZIAŁ 10 Wo­ke­ness jest jak re­li­gia

ROZ­DZIAŁ 11 Wła­ści­wie Wo­ke­ness tak na­prawdę jest re­li­gią

ROZ­DZIAŁ 12 Kry­tycz­na teo­ria róż­no­rod­no­ści

ROZ­DZIAŁ 13 Kon­sump­cjo­nizm woke i Wiel­ki Sort

ROZ­DZIAŁ 14 Ska­że­nie po­ję­cia służ­by na rzecz spo­łecz­no­ści

ROZ­DZIAŁ 15 Kim je­ste­śmy?

Po­dzię­ko­wa­nia

O au­to­rze

Uwa­gi bi­blio­gra­ficz­ne

ROZ­DZIAŁ 1Za­sa­da Gold­ma­na

Je­denz mo­ich ulu­bio­nych od­cin­ków se­ria­lu So­uth Park to ten, w któ­rym dwóch nie­uczci­wych lu­dzi pró­bu­je sprze­dać miesz­kań­com So­uth Park, na­le­żą­cym do mniej za­moż­nej kla­sy śred­niej, tan­det­ne miesz­ka­nia wa­ka­cyj­ne w mia­stecz­ku nar­ciar­skim „As­spen”. Ich spo­sób sprze­da­ży jest pro­sty: „Spró­buj po­wie­dzieć: »Mam swo­je małe miej­sce w As­spen«. Te sło­wa same pły­ną z ust, czyż nie?”. Ko­niec koń­ców miesz­kań­cy otwie­ra­ją swo­je ksią­żecz­ki cze­ko­we1.

Do­kład­nie to samo się dzia­ło, gdy re­kru­te­rzy z Gold­man Sachs po­ja­wia­li się na kam­pu­sach Ivy Le­ague po­cząt­kiem XXI wie­ku. Nie do­łą­cza­łeś la­tem do Gold­ma­na jako sta­ży­sta, aby otrzy­my­wać 1500 do­la­rów ty­go­dnio­wo, choć samo to nie było złe. Albo by otrzy­mać ofer­tę pra­cy za 65 ty­się­cy do­la­rów rocz­nie w peł­nym wy­mia­rze cza­so­wym trwa­ją­cym po­nad 100 go­dzin ty­go­dnio­wo. Ro­bi­łeś to dla przy­wi­le­ju po­wie­dze­nia: „Pra­cu­ję w Gold­man Sachs”. Było coś odu­rza­ją­ce­go w za­trud­nie­niu w naj­bar­dziej eli­tar­nej in­sty­tu­cji fi­nan­so­wej w Ame­ry­ce. W tam­tych cza­sach dla ana­li­ty­ków z Gold­ma­na ra­dość, jaką da­wa­ło mó­wie­nie, że się tam pra­co­wa­ło, była od­po­wied­ni­kiem tego, co czu­ją dzi­siej­si ab­sol­wen­ci, gdy mó­wią, że pra­cu­ją dla „fun­du­szu spo­łecz­ne­go” lub „start-upu z bran­ży czy­stych tech­no­lo­gii w Do­li­nie Krze­mo­wej”.

Wio­sną 2006 roku by­łem dwu­dzie­sto­let­nim stu­den­tem Ha­rvard Col­le­ge i da­łem się na­brać na tę sztucz­kę. Tego lata roz­po­czą­łem pra­cę w Gold­man Sachs jako sta­ży­sta.

Pod ko­niec czerw­ca wie­dzia­łem, że po­peł­ni­łem strasz­ny błąd. Lu­dzie cho­dzi­li po Gold­man Sachs w wy­po­le­ro­wa­nych, czar­nych skó­rza­nych bu­tach, wy­pra­so­wa­nych ko­szu­lach i kra­wa­tach Hugo Bos­sa. Zo­sta­łem przy­dzie­lo­ny do pra­cy w pre­sti­żo­wym wów­czas dzia­le in­we­sty­cyj­nym fir­my, gdzie isto­ta pra­cy nie róż­ni­ła się zbyt­nio od tego, co w po­przed­nim roku wy­ja­śnił mi mój szef z fun­du­szu hed­gin­go­we­go: za­mie­nić stos pie­nię­dzy w jesz­cze więk­szy stos pie­nię­dzy. Jed­nak re­ali­zo­wa­li­śmy tę mi­sję w bar­dziej ele­ganc­ki spo­sób.

Dy­rek­to­rzy za­rzą­dza­ją­cy w Gold­ma­nie – sze­fo­wie na szczy­cie łań­cu­cha po­kar­mo­we­go – no­si­li ta­nie ze­gar­ki cy­fro­we z czar­ny­mi gu­mo­wy­mi pa­ska­mi na nad­garst­kach, wy­raź­nie kon­tra­stu­ją­ce z ich dro­gi­mi ko­szu­la­mi szy­ty­mi na mia­rę. To była nie­pi­sa­na tra­dy­cja w Gold­ma­nie.

Je­den z wie­lu wi­ce­pre­ze­sów, któ­ry pra­co­wał w bok­sie na­prze­ciw­ko mo­je­go, ro­bił roz­gar­diasz za każ­dym ra­zem, gdy mu­siał sko­rzy­stać z to­a­le­ty. Za­rów­no szyb­ko wy­cho­dził zza swo­je­go biur­ka, jak i wra­cał do nie­go tak, aby po­ka­zać wszyst­kim, jak bar­dzo jest za­ję­ty. Tyl­ko ja mia­łem bez­po­śred­ni wi­dok na ekran jego kom­pu­te­ra. Za­zwy­czaj prze­glą­dał róż­ne in­for­ma­cyj­ne stro­ny in­ter­ne­to­we. Po sze­ściu ty­go­dniach sta­żu nie na­uczy­łem się ani jed­nej rze­czy – otrzy­ma­łem je­dy­nie uprzej­mą su­ge­stię ze stro­ny prze­ło­żo­nych, że­bym no­sił ład­niej­sze buty do biu­ra.

Ty­po­wym wy­da­rze­niem dla Gold­man Sachs la­tem, kie­dy tam pra­co­wa­łem, nie był tur­niej po­ke­ro­wy na wy­staw­nym rej­sie stat­kiem, po któ­rym na­stę­po­wa­ła roz­pust­na noc w klu­bie, jak to mia­ło miej­sce w bar­dziej eks­cen­trycz­nej fir­mie, w któ­rej by­łem za­trud­nio­ny po­przed­nie­go lata. Był to ra­czej „dzień służ­by”, w któ­rym na­le­ża­ło za­ło­żyć T-shirt i spoden­ki, a na­stęp­nie po­świę­cić czas na pra­cę na rzecz spo­łecz­no­ści. W 2006 roku po­le­ga­ło to na sa­dze­niu drzew w ogro­dzie w Har­le­mie. Ów­cze­sny współ­pro­wa­dzą­cy gru­pę miał peł­nić funk­cję li­de­ra.

Ucie­szy­ła mnie per­spek­ty­wa spę­dze­nia ca­łe­go dnia z dala od biur Gold­ma­na. Kie­dy jed­nak po­ja­wi­łem się w par­ku w Har­le­mie, nie­wie­lu mo­ich ko­le­gów wy­da­wa­ło się za­in­te­re­so­wa­nych… cóż, sa­dze­niem drzew. Ana­li­ty­cy eta­to­wi dzie­li­li się biu­ro­wy­mi plo­tecz­ka­mi ze sta­ży­sta­mi. Wi­ce­pre­zy­den­ci prze­ści­ga­li się w przy­ta­cza­niu wo­jen­nych opo­wie­ści o trans­ak­cjach in­we­sty­cyj­nych. I oczy­wi­ście ni­g­dzie nie było wi­dać kie­row­ni­ka gru­py.

Pra­ca mia­ła trwać cały dzień, ale po go­dzi­nie za­uwa­ży­łem, że tak na­praw­dę nie­wie­le zo­sta­ło zro­bio­ne. Jak­by na za­wo­ła­nie je­den z kie­row­ni­ków gru­py po­ja­wił się go­dzi­nę póź­niej – w gar­ni­tu­rze o wą­skim kro­ju i bu­tach od Guc­cie­go. Roz­mo­wy mię­dzy po­zo­sta­ły­mi człon­ka­mi ze­spo­łu uci­chły, po­nie­waż cze­ka­li­śmy na to, co chce prze­ka­zać.

„W po­rząd­ku, chło­pa­ki” – po­wie­dział z po­nu­rą miną, jak­by miał za­miar zdy­scy­pli­no­wać ze­spół. W po­wie­trzu moż­na było wy­czuć na­pię­cie. I wte­dy prze­ła­mał lody: „Zrób­my so­bie kil­ka zdjęć i wy­no­śmy się stąd!”. Cała gru­pa wy­bu­chła śmie­chem. W cią­gu kil­ku mi­nut opu­ści­li­śmy to miej­sce. Nie po­sa­dzo­no żad­nych drzew. Pół go­dzi­ny póź­niej wy­god­nie usie­dli­śmy w po­bli­skim ba­rze, któ­ry był do­brze przy­go­to­wa­ny na na­sze przy­by­cie – na sto­łach sta­ły dzba­ny z pi­wem.

Zwró­ci­łem się do jed­ne­go z młod­szych współ­pra­cow­ni­ków sie­dzą­cych obok mnie przy ba­rze. Za­uwa­ży­łem, że je­śli chce­my mieć „dzień in­te­gra­cyj­ny”, to po­win­ni­śmy go tak na­zwać, a nie – „dzień służ­by”.

Za­śmiał się i po­wie­dział z nie­chę­cią: „Słu­chaj, po pro­stu rób, co mówi szef”. Po czym do­dał żar­to­bli­wie: „Sły­sza­łeś kie­dyś o Zło­tej Za­sa­dzie?”. „Trak­tuj in­nych tak, jak sam chciał­byś być trak­to­wa­ny” – od­par­łem. „Źle” – od­po­wie­dział. „Kto ma zło­to, ten usta­la za­sa­dy”. Na­zwa­łem to za­sa­dą Gold­ma­na. Mimo wszyst­ko tam­te­go lata na­uczy­łem się cze­goś war­to­ścio­we­go.

Nie­mal pół­to­rej de­ka­dy po tym, jak do­wie­dzia­łem się, że kto ma zło­to, ten usta­la re­gu­ły, za­sa­da Gold­ma­na zy­ska­ła na zna­cze­niu. W stycz­niu 2020 roku na Świa­to­wym Fo­rum Eko­no­micz­nym w Da­vos Da­vid So­lo­mon, pre­zes Gold­man

Sachs, oświad­czył, że fir­ma od­mó­wi wpro­wa­dze­nia na gieł­dę spół­ek, je­śli w ich za­rzą­dach nie bę­dzie co naj­mniej jed­ne­go „róż­no­rod­ne­go” człon­ka. Nie spre­cy­zo­wał, kogo za­li­cza się do tego gro­na, po­wie­dział je­dy­nie, że „sku­pia się na ko­bie­tach”. Bank stwier­dził, że „de­cy­zja ta ma swo­je ko­rze­nie przede wszyst­kim w na­szym prze­ko­na­niu, że fir­my, w któ­rych ka­dra kie­row­ni­cza jest zróż­ni­co­wa­na, osią­ga­ją lep­sze wy­ni­ki” oraz że taka róż­no­rod­ność w za­rzą­dzie „zmniej­sza ry­zy­ko gru­po­we­go my­śle­nia”.

Oso­bi­ście uwa­żam, że naj­lep­szym spo­so­bem na osią­gnię­cie róż­no­rod­no­ści my­śli wśród człon­ków za­rzą­du fir­my jest – po pro­stu – spraw­dza­nie kan­dy­da­tów pod tym ką­tem, a nie kon­cen­tro­wa­nie się na róż­no­rod­no­ści ich cech odzie­dzi­czo­nych ge­ne­tycz­nie. Nie to jed­nak naj­bar­dziej za­nie­po­ko­iło mnie w ko­mu­ni­ka­cie Gold­ma­na. Więk­szy pro­blem po­le­gał na tym, że jego oświad­cze­nie wca­le nie do­ty­czy­ło róż­no­rod­no­ści. Cho­dzi­ło o kor­po­ra­cyj­ny opor­tu­nizm: prze­ję­cie już po­pu­lar­nej war­to­ści spo­łecz­nej i umiesz­cze­nie na niej w wi­docz­nym miej­scu logo Gold­man Sachs. To była tyl­ko zak­tu­ali­zo­wa­na wer­sja uda­wa­nia, że sa­dzi się drze­wa w Har­le­mie.

Mo­ment wy­da­nia oświad­cze­nia przez Gold­ma­na był wy­mow­ny. Rok wcze­śniej w za­rzą­dach spół­ek z in­dek­su S&P 500 oko­ło po­ło­wa wol­nych miejsc przy­pa­dła ko­bie­tom. W lip­cu 2019 roku do ostat­nie­go w peł­ni mę­skie­go za­rzą­du w in­dek­sie S&P 500 do­łą­czy­ła ko­bie­ta. In­ny­mi sło­wy, każ­da fir­ma z in­dek­su S&P 500 sto­so­wa­ła się do stan­dar­dów róż­no­rod­no­ści Gold­ma­na na dłu­go przed tą de­kla­ra­cją. Ogło­sze­nie Gold­ma­na nie sta­no­wi­ło ra­czej przy­kła­du od­wa­gi; był to po pro­stu ide­al­ny spo­sób na zdo­by­cie uzna­nia bez po­dej­mo­wa­nia re­al­ne­go ry­zy­ka. Ko­lej­ny świet­ny dla Gold­man Sachs zwrot z in­we­sty­cji sko­ry­go­wa­ny o ry­zy­ko.

Wy­czu­cie cza­su było nie­na­gan­ne tak­że pod in­nym wzglę­dem. Jego pro­kla­ma­cja do­ty­czą­ca prze­strze­ga­nia róż­no­rod­no­ści zna­la­zła się na pierw­szych stro­nach ga­zet z po­wo­du dużo mniej szla­chet­ne­go wy­da­rze­nia: Gold­man wła­śnie zgo­dził się za­pła­cić 5 mi­liar­dów do­la­rów grzyw­ny rzą­dom na ca­łym świe­cie za rolę, jaką ode­grał w sys­te­mie okra­da­ją­cym Ma­le­zyj­czy­ków na mi­liar­dy2. W afe­rze zna­nej jako skan­dal 1MDB Gold­man za­pła­cił po­nad mi­liard do­la­rów ła­pó­wek, aby zdo­być pra­cę przy zbie­ra­niu pie­nię­dzy dla fun­du­szu 1Ma­lay­sia De­ve­lop­ment Ber­had, któ­ry miał rze­ko­mo fi­nan­so­wać pu­blicz­ne pro­jek­ty roz­wo­jo­we. W rze­czy­wi­sto­ści Gold­man umyśl­nie przy­mknął oko na to, że sko­rum­po­wa­ni urzęd­ni­cy ma­le­zyj­scy na­tych­miast za­mie­ni­li fun­dusz w swo­ją pry­wat­ną skar­bon­kę, ku­pu­jąc dzie­ła sztu­ki i bi­żu­te­rię. Część z tych pie­nię­dzy do­słow­nie po­słu­ży­ła do sfi­nan­so­wa­nia fil­mu Wilk z Wall Stre­et3.

Wy­sił­ki Gold­ma­na, by zmie­nić nar­ra­cję, nie po­zo­sta­ły nie­zau­wa­żo­ne. Jak stwier­dził je­den z użyt­kow­ni­ków Red­di­ta na słyn­nym już fo­rum Wal­l­Stre­et­Bets: „Chcą mieć pew­ność, że w każ­dej ofer­cie pu­blicz­nej, któ­rą wpro­wa­dza­ją na ry­nek, w za­rzą­dzie spół­ki za­sia­da oso­ba rasy brą­zo­wej lub czar­nej, ale nie mają nic prze­ciw­ko okra­da­niu mi­lio­nów Ma­le­zyj­czy­ków po­przez two­rze­nie fun­du­szu na ko­lek­cjo­no­wa­nie bi­żu­te­rii i za­kup pry­wat­ne­go od­rzu­tow­ca przez po­ten­ta­ta naf­to­we­go”4,5. Cóż, to praw­da. Wi­taj­cie w kom­plek­sie prze­my­sło­wym woke.

Duże ban­ki, ta­kie jak Gold­man Sachs, szcze­gól­nie do­brze ra­dzą so­bie z za­ba­wą w oświe­co­ne­go ka­pi­ta­li­stę. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak do 2020 roku był to do­mi­nu­ją­cy mo­del biz­ne­su w kor­po­ra­cjach ame­ry­kań­skich. Ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy – mod­na kon­cep­cja, zgod­nie z któ­rą fir­my po­win­ny słu­żyć nie tyl­ko swo­im udzia­łow­com, ale tak­że in­nym in­te­re­som i ca­łe­mu spo­łe­czeń­stwu – nie był już wy­łącz­nie na fali wzno­szą­cej. Zo­stał uzna­ny za fi­lo­zo­fię rzą­dzą­cą wiel­kim biz­ne­sem w Ame­ry­ce.

Pod ko­niec 2018 roku Bu­si­ness Ro­und­ta­ble, czo­ło­wa gru­pa lob­by­stycz­na zrze­sza­ją­ca naj­więk­sze ame­ry­kań­skie kor­po­ra­cje, unie­waż­ni­ła oświad­cze­nie po­li­tycz­ne sprzed dwu­dzie­stu dwóch lat, zgod­nie z któ­rym nad­rzęd­nym ce­lem kor­po­ra­cji jest słu­że­nie swo­im udzia­łow­com. W jego miej­sce 181 człon­ków pod­pi­sa­ło i wy­da­ło zo­bo­wią­za­nie do pro­wa­dze­nia swo­ich firm z ko­rzy­ścią dla wszyst­kich in­te­re­sa­riu­szy – nie tyl­ko udzia­łow­ców, lecz tak­że klien­tów, do­staw­ców, pra­cow­ni­ków i spo­łecz­no­ści. „Ka­pi­ta­lizm wie­lo­pod­mio­to­wy jest od­po­wie­dzią – w uję­ciu ho­li­stycz­nym – na na­sze wy­zwa­nia” – po­wie­dział Doug McMil­lon, dy­rek­tor ge­ne­ral­ny Wal­mar­tu i prze­wod­ni­czą­cy Bu­si­ness Ro­und­ta­ble6.

W na­stęp­nych la­tach człon­ko­wie za­rzą­du Bu­si­ness Ro­und­ta­ble skru­pu­lat­nie po­wta­rza­li swój nowy ka­te­chizm. „W spo­sób szcze­gól­ny do­ce­nia­my nową de­fi­ni­cję kor­po­ra­cji i kry­tycz­ny spo­sób my­śle­nia, jaki re­pre­zen­tu­je ona dla biz­ne­su” – po­wie­dzia­ła Beth Ford, dy­rek­tor ge­ne­ral­ny Land O’La­kes. „Rola biz­ne­su jest więk­sza niż i tak już wy­so­kie wy­ma­ga­nia zwią­za­ne z do­star­cza­niem war­to­ści tym, któ­rzy ku­pu­ją na­sze pro­duk­ty i usłu­gi” – po­wie­dział Scott Ste­phen­son, dy­rek­tor ge­ne­ral­ny Ve­risk Ana­ly­tics.

„Ve­risk jest miej­scem pra­cy sprzy­ja­ją­cym in­te­gra­cji, ce­nią­cym róż­no­rod­ność i [od­mien­ne] per­spek­ty­wy”. Oczy­wi­ście, „róż­no­rod­ność i per­spek­ty­wy” to coś in­ne­go niż róż­no­rod­ność per­spek­tyw7. Lar­ry Fink, pre­zes Blac­kRock, naj­więk­szej fir­my in­we­sty­cyj­nej na świe­cie, wy­sto­so­wał list otwar­ty do pre­ze­sów, w któ­rym opi­su­je „Radę Stan­dar­dów Ra­chun­ko­wo­ści Zrów­no­wa­żo­ne­go Roz­wo­ju”, któ­ra za­ję­ła­by się ta­ki­mi kwe­stia­mi jak prak­ty­ki pra­cy, róż­no­rod­ność pra­cow­ni­ków czy zmia­ny kli­ma­tycz­ne. W ślad za nim po­szło wie­le in­nych osób.

Je­śli prze­łom de­kad był punk­tem zwrot­nym, to za­bój­stwo czar­ne­go męż­czy­zny Geo­r­ge’a Floy­da z rąk bia­łe­go po­li­cjan­ta, w maju 2020 roku, prze­rwa­ło tamę. Fir­my, ta­kie jak Ap­ple, Uber czy No­var­tis, wy­da­ły ob­szer­ne oświad­cze­nia po­pie­ra­ją­ce ruch Black Li­ves Mat­ter (BLM). Za­ska­ku­ją­cym zwro­tem ak­cji było to, że L’Oréal po­now­nie za­trud­ni­ło mo­del­kę, któ­rą wcze­śniej zwol­ni­ło za jej ko­men­ta­rze na te­mat „ra­so­wej prze­mo­cy bia­łych lu­dzi”. Sza­no­wa­ne fir­my, ta­kie jak Coca-Cola, wdro­ży­ły pro­gra­my kor­po­ra­cyj­ne uczą­ce pra­cow­ni­ków, jak „być mniej bia­łym” oraz że „by­cie mniej bia­łym ozna­cza by­cie mniej opre­syj­nym, mniej aro­ganc­kim, mniej sa­mo­za­do­wo­lo­nym, mniej de­fen­syw­nym, bar­dziej po­kor­nym”, a tak­że że „bia­li lu­dzie są so­cja­li­zo­wa­ni w taki spo­sób, by czuć, że są z na­tu­ry lep­si, po­nie­waż są bia­li”8. Star­bucks za­po­wie­dział, że wpro­wa­dzi obo­wią­zek szko­le­nia ka­dry kie­row­ni­czej w za­kre­sie prze­ciw­dzia­ła­nia uprze­dze­niom i uza­leż­ni wy­so­kość ich wy­na­gro­dze­nia od zwięk­sze­nia re­pre­zen­ta­cji mniej­szo­ści wśród swo­ich pra­cow­ni­ków.

W 2021 roku tego tren­du nie moż­na było za­trzy­mać. W od­po­wie­dzi na nowe za­sa­dy gło­so­wa­nia w Geo­r­gii w tym roku dy­rek­tor ge­ne­ral­ny Del­ty oświad­czył, że „osta­tecz­ny pro­jekt usta­wy jest nie do przy­ję­cia i nie od­po­wia­da war­to­ściom Del­ty”, nie wy­ja­śnia­jąc, dla­cze­go Ame­ry­ka­nów mia­ło­by ob­cho­dzić, czy pra­wo wy­bor­cze od­po­wia­da war­to­ściom wy­zna­wa­nym przez fir­mę lot­ni­czą9. Pre­zes Coca-Coli do­dał: „Kon­cen­tru­je­my się te­raz na wspie­ra­niu usta­wo­daw­stwa fe­de­ral­ne­go, któ­re chro­ni pra­wo do gło­so­wa­nia i prze­ciw­dzia­ła prze­śla­do­wa­niu wy­bor­ców w ca­łym kra­ju”, co brzmia­ło bar­dziej jak oświad­cze­nie Su­per PAC niż pro­du­cen­ta na­po­jów ga­zo­wa­nych10. Li­de­rzy bran­ży bio­tech­no­lo­gicz­nej we­zwa­li dy­rek­to­rów ge­ne­ral­nych do „ak­tyw­ne­go roz­wa­że­nia al­ter­na­tyw­nych roz­wią­zań od­no­śnie do in­we­sto­wa­nia w sta­nach, któ­re wpro­wa­dzi­ły usta­wy ogra­ni­cza­ją­ce pra­wo do gło­so­wa­nia” oraz do „or­ga­ni­zo­wa­nia kon­fe­ren­cji i waż­nych spo­tkań w in­nych miej­scach”11. Set­ki firm wy­da­ło po­dob­ne oświad­cze­nia.

Pięt­na­ście lat temu ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy mógł sta­no­wić wy­zwa­nie dla sys­te­mu. Dziś jest to sys­tem, a jego to­le­ran­cja dla od­mien­nych po­glą­dów za­ni­ka. Al Gore oświad­czył nie­daw­no, że ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy to „spraw­dzo­ny mo­del dla biz­ne­su” i dy­rek­to­rzy kor­po­ra­cji, któ­rzy nie po­dej­mą od­po­wied­nich dzia­łań, mogą zo­stać po­zwa­ni do sądu za na­ru­sze­nie swo­ich obo­wiąz­ków po­wier­ni­czych12. Marc Be­nioff, mi­liar­der i za­ło­ży­ciel fir­my Sa­les­for­ce, ogło­sił, że ka­pi­ta­lizm ak­cjo­na­riu­szy jest „mar­twy”13. Po­li­ty­cy z obu stron, od Eli­za­beth War­ren po Mar­co Ru­bio, hoł­du­ją tej mo­dzie. Dziś spra­wa jest w za­sa­dzie za­mknię­ta. W 2018 roku pu­bli­cy­sta „The New York Ti­me­sa” Ross Do­uthat na­zwał ten trend „woke ca­pi­ta­lism”14. Na­zy­wam to „Wo­ke­no­mics” – nowy mo­del eko­no­micz­ny, któ­ry wno­si war­to­ści woke do wiel­kie­go biz­ne­su.

Pod ko­niec 2020 roku – w 50. rocz­ni­cę słyn­nej obro­ny ka­pi­ta­li­zmu ak­cjo­na­riu­szy przez Mil­to­na Fried­ma­na w 1970 roku – kil­ku eko­no­mi­stów pod­ję­ło nie­śmia­łą, ostat­nią pró­bę prze­ciw­sta­wie­nia się temu tren­do­wi, bro­niąc „dok­try­ny Fried­ma­na”. Ale ich ar­gu­men­ty były w naj­lep­szym ra­zie prze­ko­nu­ją­ce tyl­ko dla in­nych eko­no­mi­stów, przy­zwy­cza­jo­nych do mó­wie­nia ję­zy­kiem efek­tyw­no­ści eko­no­micz­nej, po­zba­wio­nym mo­ral­ne­go bla­sku dru­giej stro­ny. Na przy­kład eko­no­mi­sta z Ha­rvar­du Gre­go­ry Man­kiw stwier­dził na ła­mach „The New York Ti­me­sa”, że ka­dra kie­row­ni­cza przed­się­biorstw ra­czej nie ma umie­jęt­no­ści nie­zbęd­nych do słu­że­nia spo­łe­czeń­stwu i nie ist­nie­je ża­den „mier­nik” po­zwa­la­ją­cy okre­ślić, jak do­brze ka­dra kie­row­ni­cza słu­ży spo­łe­czeń­stwu jako ca­ło­ści15. Ste­ven Ka­plan, eko­no­mi­sta z Uni­wer­sy­te­tu w Chi­ca­go, przy­to­czył przy­kład ame­ry­kań­skie­go prze­my­słu sa­mo­cho­do­we­go z lat 60. i 70. XX wie­ku jako prze­stro­gę do­ty­czą­cą ka­pi­ta­li­zmu in­te­re­sa­riu­szy: trak­tu­jąc swo­je związ­ki za­wo­do­we i pra­cow­ni­ków jak part­ne­rów i in­te­re­sa­riu­szy, ame­ry­kań­scy pro­du­cen­ci sa­mo­cho­dów osią­ga­li znacz­nie gor­sze wy­ni­ki niż ich ja­poń­scy kon­ku­ren­ci16.

Eko­no­mi­ści ci nie do­strze­ga­ją sed­na spra­wy. Praw­dzi­wy pro­blem z ka­pi­ta­li­zmem in­te­re­sa­riu­szy nie po­le­ga na tym, że jest nie­efek­tyw­ny. Głęb­sze za­gro­że­nie jest na­stę­pu­ją­ce: to Za­sa­da Gold­ma­na w dzia­ła­niu. „To ci, któ­rzy mają zło­to, usta­la­ją za­sa­dy”. Nie tyl­ko te ryn­ko­we, lecz tak­że mo­ral­ne.

Jako były dy­rek­tor ge­ne­ral­ny je­stem głę­bo­ko za­nie­po­ko­jo­ny, że ten nowy mo­del ka­pi­ta­li­zmu dąży do nie­bez­piecz­nej eks­pan­sji wła­dzy kor­po­ra­cyj­nej, któ­ra gro­zi oba­le­niem ame­ry­kań­skiej de­mo­kra­cji. Aby kor­po­ra­cje mo­gły pro­mo­wać cele spo­łecz­ne, mu­szą naj­pierw okre­ślić, któ­re z nich po­win­ny trak­to­wać prio­ry­te­to­wo i ja­kie zaj­mo­wać w nich sta­no­wi­sko. Nie jest to jed­nak oce­na pod ką­tem biz­ne­so­wym, lecz mo­ral­nym. Ame­ry­ka po­wsta­ła, ba­zu­jąc na idei, że naj­waż­niej­sze war­to­ści są oce­nia­ne w pro­ce­sie de­mo­kra­tycz­nym, w któ­rym głos każ­de­go oby­wa­te­la jest waż­ny w rów­nym stop­niu, a nie – przez wą­ską gru­pę elit. De­ba­ty na te­mat na­szych war­to­ści spo­łecz­nych po­win­ny to­czyć się w sfe­rze oby­wa­tel­skiej, a nie – w ga­bi­ne­tach ame­ry­kań­skich kor­po­ra­cji.

Chęt­nie po­słu­chał­bym o ulu­bio­nych ak­cjach Lar­ry’ego Fin­ka, ale jako oby­wa­te­la nie­szcze­gól­nie in­te­re­su­ją mnie jego po­glą­dy na te­mat spra­wie­dli­wo­ści ra­so­wej czy ochro­ny śro­do­wi­ska. To de­mo­kra­tycz­nie wy­bra­ni urzęd­ni­cy i inni przy­wód­cy pu­blicz­ni, a nie dy­rek­to­rzy ge­ne­ral­ni i lu­dzie za­rzą­dza­ją­cy port­fe­la­mi in­we­sty­cyj­ny­mi po­win­ni pro­wa­dzić de­ba­tę o tym, ja­kie war­to­ści bu­du­ją Ame­ry­kę. Li­de­rzy biz­ne­so­wi mają de­cy­do­wać o tym, ile wy­dać na za­kład pro­duk­cyj­ny lub czy za­in­we­sto­wać w tę albo inną tech­no­lo­gię – a nie o tym, czy mi­ni­mal­na pła­ca jest waż­niej­sza dla spo­łe­czeń­stwa niż peł­ne za­trud­nie­nie lub czy zmniej­sze­nie emi­sji dwu­tlen­ku wę­gla przez Ame­ry­kę jest istot­niej­sze niż geo­po­li­tycz­ne kon­se­kwen­cje ta­kie­go dzia­ła­nia. Dy­rek­to­rzy ge­ne­ral­ni nie na­da­ją się do po­dej­mo­wa­nia ta­kich de­cy­zji le­piej niż prze­cięt­ny po­li­tyk nie na­da­je się do de­cy­do­wa­nia od­no­śnie do np. ba­dań i roz­wo­ju w fir­mie far­ma­ceu­tycz­nej.

Nie ozna­cza to, że oby­wa­te­le, w tym dy­rek­to­rzy ge­ne­ral­ni, po­win­ni się ogra­ni­czać do za­bie­ra­nia gło­su wy­łącz­nie we wła­snym imie­niu. Kor­po­ra­cje nie są ludź­mi, ale pre­ze­si na pew­no tak, i do­brze jest, gdy oby­wa­te­le oso­bi­ście an­ga­żu­ją się w spra­wy do­ty­czą­ce pań­stwa. Jest jed­nak róż­ni­ca mię­dzy za­bie­ra­niem gło­su jako oby­wa­tel a wy­ko­rzy­sty­wa­niem siły ryn­ko­wej fir­my do na­rzu­ca­nia spo­łe­czeń­stwu swo­ich po­glą­dów przy jed­no­cze­snym uni­ka­niu ram de­ba­ty pu­blicz­nej w na­szej de­mo­kra­cji. Do­kład­nie to samo robi Lar­ry Fink, gdy Blac­kRock wy­da­je man­da­ty spo­łecz­ne do­ty­czą­ce tego, w ja­kie fir­my bę­dzie in­we­sto­wał, a w ja­kie nie albo Jack Dor­sey, gdy Twit­ter kon­se­kwent­nie cen­zu­ru­je ta­kie, a nie inne po­glą­dy po­li­tycz­ne. Kie­dy fir­my wy­ko­rzy­stu­ją swo­ją siłę ryn­ko­wą do usta­na­wia­nia za­sad mo­ral­nych, sku­tecz­nie od­bie­ra­ją in­nym oby­wa­te­lom pra­wo gło­su w na­szej de­mo­kra­cji.

Co cie­ka­we, dziś naj­bar­dziej za­go­rza­ły­mi zwo­len­ni­ka­mi ka­pi­ta­li­zmu in­te­re­sa­riu­szy są li­be­ra­ło­wie. Wie­lu po­stę­pow­ców, któ­rzy ko­cha­ją ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy, brzy­dzi się orze­cze­niem Sądu Naj­wyż­sze­go z 2010 roku w spra­wie Ci­ti­zens Uni­ted prze­ciw­ko Fe­de­ral­nej Ko­mi­sji Wy­bor­czej, po­nie­waż ze­zwa­la ono kor­po­ra­cjom na wpła­ca­nie dat­ków na kam­pa­nie po­li­tycz­ne i wpły­wa­nie na wy­ni­ki wy­bo­rów. Al Gore, je­den z głów­nych zwo­len­ni­ków ka­pi­ta­li­zmu in­te­re­sa­riu­szy, okre­ślił to orze­cze­nie jako „ohyd­ne” i za­pro­po­no­wał jego oba­le­nie po­przez wpro­wa­dze­nie po­praw­ki do kon­sty­tu­cji17. Joe Bi­den, Hil­la­ry Clin­ton i Ba­rack Oba­ma wy­gło­si­li po­dob­ne uwa­gi.

Ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy to jed­nak Ci­ti­zens Uni­ted na ste­ry­dach. Nie tyl­ko po­zwa­la kor­po­ra­cjom wpły­wać na na­szą de­mo­kra­cję, ale tak­że wy­ma­ga, by one to ro­bi­ły po­przez pro­mo­wa­nie do­wol­nych war­to­ści spo­łecz­nych. Jak na iro­nię, ci, któ­rzy naj­gło­śniej gło­szą, że „kor­po­ra­cje to nie lu­dzie”, są tymi, któ­rzy te­raz żą­da­ją, by kor­po­ra­cje za­cho­wy­wa­ły się bar­dziej jak, no cóż, lu­dzie.

Zwo­len­ni­cy ka­pi­ta­li­zmu in­te­re­sa­riu­szy twier­dzą, że cał­ko­wi­cie spój­ne jest sprze­ci­wia­nie się wspie­ra­niu przez fir­my kam­pa­nii po­li­tycz­nych, a jed­no­cze­śnie do­ma­ga­nie się od li­de­rów kor­po­ra­cji re­ali­zo­wa­nia pro­gra­mów spo­łecz­nych, któ­re są ko­rzyst­ne dla ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa. Ar­gu­ment ten nie uwzględ­nia jed­nak, dla­cze­go wpły­wa­nie przez kor­po­ra­cje na wy­bo­ry jest w ogó­le złe. Nie cho­dzi tyl­ko o wy­bo­ry, ale o to, co one sym­bo­li­zu­ją: ideę, że w na­szej de­mo­kra­cji głos każ­dej oso­by li­czy się tak samo. To wła­śnie jest wy­jąt­ko­we w wy­bo­rach. To spra­wia, że ka­pi­ta­li­stycz­ny wpływ na wy­bo­ry jest tak nie­po­ko­ją­cy – po­nie­waż kie­dy do­la­ry mie­sza­ją się z gło­sa­mi, głos każ­de­go prze­sta­je się li­czyć tak samo. Kie­dy wy­bie­ra­ją po­li­ty­ków, któ­rych chcą po­przeć, kie­ru­ją się wy­łącz­nie wła­snym in­te­re­sem i nie ina­czej jest, gdy de­cy­du­ją, któ­re cele spo­łecz­ne chcą pro­mo­wać. Albo Al Gore tego nie ro­zu­mie, albo jego nowe in­te­re­sy biz­ne­so­we jako in­we­sto­ra ESG* spra­wia­ją, że jest to nie­wy­god­na praw­da.

Szko­dy dla de­mo­kra­cji są co­raz więk­sze. Ser­cem na­szej de­mo­kra­cji nie jest tyl­ko od­da­nie gło­su w li­sto­pa­dzie. Cho­dzi ra­czej o za­cho­wa­nie de­mo­kra­tycz­nych norm w co­dzien­nym ży­ciu, o wol­ność sło­wa i o otwar­tą de­ba­tę. Kie­dy fir­my wy­gła­sza­ją oświad­cze­nia po­li­tycz­ne, pra­cow­ni­cy, któ­rzy oso­bi­ście nie zga­dza­ją się z jej sta­no­wi­skiem, sta­ją przed trud­nym wy­bo­rem: wy­po­wie­dzieć się otwar­cie i za­ry­zy­ko­wać utra­tę ka­rie­ry albo nie wy­chy­lać się i za­cho­wać pra­cę. Nie tak po­win­na funk­cjo­no­wać Ame­ry­ka, ale taka jest rze­czy­wi­stość wie­lu współ­cze­snych Ame­ry­ka­nów.

Co gor­sza, po­dzia­ły par­tyj­ne prze­ni­ka­ją do tych sfer na­sze­go ży­cia, któ­re wcze­śniej były apo­li­tycz­ne. Ist­nie­nie na­szej tkan­ki spo­łecz­nej za­le­ży od za­cho­wa­nia pew­nych prze­strze­ni jako apo­li­tycz­nych azy­lów, zwłasz­cza w rze­czy­wi­sto­ści co­raz więk­szych po­dzia­łów po­li­tycz­nych, w ta­kiej jak na­sza. Do po­cząt­ku roku 2021 Ma­jor Le­ague Ba­se­ball sta­no­wi­ło jed­no z tych rzad­kich miejsc: ki­bi­ców łą­czy­ła mi­łość do ba­se­bal­lu – bez wzglę­du na to, czy byli czar­ni, czy – bia­li, czy byli de­mo­kra­ta­mi, czy – re­pu­bli­ka­na­mi. Dzię­ki dra­ma­tycz­ne­mu pro­te­sto­wi MLB prze­ciw­ko no­wym za­sa­dom gło­so­wa­nia w Geo­r­gii, któ­ry miał miej­sce na po­cząt­ku 2021 roku, ten azyl prze­stał ist­nieć.

De­mo­kra­cja tra­ci na tym po­dwój­nie: wpływ kor­po­ra­cji znie­kształ­ca po­ziom de­ba­ty pu­blicz­nej na te­ma­ty mo­ral­ne, a so­li­dar­ność spo­łecz­na ule­ga osła­bie­niu w mia­rę po­wol­ne­go za­ni­ka­nia in­sty­tu­cji apo­li­tycz­nych. Ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy za­tru­wa de­mo­kra­cję, po­dzia­ły par­tyj­ne za­tru­wa­ją ka­pi­ta­lizm, aż w koń­cu nie mamy ani ka­pi­ta­li­zmu, ani de­mo­kra­cji.

W prak­ty­ce li­be­ra­ło­wie ko­cha­ją ka­pi­ta­lizm in­te­re­sa­riu­szy tyl­ko wte­dy, gdy fir­my re­ali­zu­ją cele spo­łecz­ne, któ­re im oso­bi­ście pa­su­ją. Więk­szo­ści li­be­ra­łów nie po­do­ba się orze­cze­nie Sądu Naj­wyż­sze­go w spra­wie Bur­well prze­ciw­ko Hob­by Lob­by Sto­res, któ­re ze­zwa­la kor­po­ra­cji na ogra­ni­cze­nie ubez­pie­cze­nia zdro­wot­ne­go w celu po­kry­cia kosz­tów nie­któ­rych środ­ków an­ty­kon­cep­cyj­nych dla pra­cow­ni­ków. Ale ucie­szy­li się, gdy Gold­man Sachs wy­dał na­kaz róż­no­rod­no­ści dla ame­ry­kań­skich firm, któ­re chcą wejść na gieł­dę. Za­rzą­dze­nie Gold­ma­na do­ty­czą­ce róż­no­rod­no­ści to w grun­cie rze­czy Hob­by Lob­by na ste­ry­dach. Hob­by Lob­by to ro­dzin­ny sklep z ar­ty­ku­ła­mi ar­ty­stycz­ny­mi i rze­mieśl­ni­czy­mi, któ­re­go za­sa­dy do­ty­czą wy­łącz­nie jego wła­snych pra­cow­ni­ków, pod­czas gdy sys­tem kwot Gold­ma­na obo­wią­zu­je w każ­dej pu­blicz­nej fir­mie w Ame­ry­ce. Je­śli li­be­ra­ło­wie co do za­sa­dy nie lu­bią Hob­by Lob­by, to po­win­ni drżeć na myśl o nie­ogra­ni­czo­nej wła­dzy spo­łecz­nej, jaką spra­wu­ją ta­kie be­he­mo­ty jak Gold­man Sachs.

Wo­ke­no­mics to ka­pi­ta­lizm ko­le­siow­ski 2.0. Dzia­ła tak: wiel­ki biz­nes wy­ko­rzy­stu­je war­to­ści po­do­ba­ją­ce się po­stę­pow­com, by od­wró­cić uwa­gę od wła­snej mo­no­li­tycz­nej po­go­ni za zy­skiem i wła­dzą. Ka­pi­ta­lizm ko­le­siow­ski 1.0 był – w po­rów­na­niu z nim – pro­sty: kor­po­ra­cje mu­sia­ły po pro­stu wpła­cać do usta­wo­daw­ców dat­ki na kam­pa­nie wy­bor­cze w za­mian za ko­rzyst­ne trak­to­wa­nie przez nich. Oto przy­kład: wiel­kie ban­ki z Wall Stre­et za­trud­nia­ją lob­by­stów, aby wy­wie­rać na­cisk na Wa­szyng­ton, a w za­mian otrzy­mu­ją ko­rzyst­ne re­gu­la­cje praw­ne, któ­re ko­dy­fi­ku­ją ich jako straż­ni­ków ma­ją­cych sta­tus oli­go­po­lu w za­kre­sie upu­blicz­nia­nia spół­ek. Prze­pi­sy są tak skom­pli­ko­wa­ne i uciąż­li­we, że unie­moż­li­wia­ją wej­ście na ry­nek po­ten­cjal­nym no­wym kon­ku­ren­tom, utrzy­mu­jąc oli­go­pol w nie­na­ru­szo­nym sta­nie. Mi­strzo­wie tej gry, tacy jak Gold­man Sachs, koń­czą ją z roz­ma­chem, wy­po­ży­cza­jąc swo­ich dy­rek­to­rów na sta­no­wi­ska se­kre­ta­rzy skar­bu USA (Ste­ven Mnu­chin za cza­sów pre­zy­den­ta Trum­pa, Hank Paul­son w okre­sie rzą­dów pre­zy­den­ta Geo­r­ge’a W. Bu­sha i tak da­lej). I to się w koń­cu opła­ca: zwy­cięz­cy, jak na przy­kład Gold­man Sachs, otrzy­mu­ją do­fi­nan­so­wa­nie w trud­nych cza­sach, ta­kich jak rok 2008, pod­czas gdy mniej spryt­nych kon­ku­ren­tów, ta­kich jak Leh­man Bro­thers, Hank Paul­son zo­sta­wia na lo­dzie. To dość pro­ste.

Ale ka­pi­ta­lizm ko­le­siow­ski 2.0 jest o wie­le bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny. Wy­ko­rzy­stu­je inny sche­mat dzia­ła­nia niż wer­sja 1.0 – taki, któ­ry ma na celu unik­nię­cie za­uwa­że­nia przez opi­nię pu­blicz­ną. W stycz­niu 2020 roku, kie­dy Da­vid So­lo­mon po raz pierw­szy ogło­sił pro­kla­ma­cję róż­no­rod­no­ści Gold­ma­na na Świa­to­wym Fo­rum Eko­no­micz­nym w Da­vos, Ber­nie San­ders i Eli­za­beth War­ren, dwo­je naj­więk­szych kry­ty­ków do­fi­nan­so­wa­nia Gold­man Sachs przez rząd USA w 2008 roku, kan­dy­do­wa­ło na urząd pre­zy­den­ta. Po kil­ku­dzie­się­ciu la­tach ule­gło­ści wo­bec wie­lo­po­glą­do­wych ko­le­siow­skich re­pu­bli­ka­nów i cen­tro­wych de­mo­kra­tów nad­szedł mo­ment, w któ­rym Gold­man Sachs za­czął do­ga­dzać ma­ją­cej ob­se­sję na punk­cie po­li­ty­ki toż­sa­mo­ści skraj­nej le­wi­cy, w chwi­li gdy to skrzy­dło par­tii de­mo­kra­tycz­nej za­czę­ło zdo­by­wać co­raz więk­szą wła­dzę po­li­tycz­ną. Ich nowy dy­rek­tor ge­ne­ral­ny jest bar­dziej woke, niż to chy­ba moż­li­we, i do­ra­bia też jako DJ. Tak wy­glą­da ka­pi­ta­lizm ko­le­siow­ski w wy­da­niu na rok 2020. Hank Paul­son jest w po­rów­na­niu z nim prze­sta­rza­ły.