Wojna w Ukrainie. Od napaści do kontrofensywy - Michał Fiszer, Jacek Fiszer - ebook

Wojna w Ukrainie. Od napaści do kontrofensywy ebook

Michał Fiszer, Jacek Fiszer

0,0
39,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książka Jacka i Michała Fiszerów opisuje siedem miesięcy wojny Putina i Rosji przeciw Ukrainie. Autorzy omawiają w niej wydarzenia, jakie doprowadziły do tego konfliktu, opisują jego tło oraz przebieg, na ile jest obecnie znany. Jest bowiem sprawą oczywistą, że co do wielu zdarzeń, bitew i epizodów wiedza jest na razie fragmentaryczna, niedokładna, nie do końca zweryfikowana, wszak wojna trwa. Na ile jednak było to możliwe, zebrano wszelkie dostępne informacje z w miarę wiarygodnych źródeł, tworząc pewne kompendium wojny do końca września 2022 roku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 393

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł: Wojna w Ukra­inie. Od na­pa­ści do kontr­ofen­sywy
Au­to­rzy: Ja­cek i Mi­chał Fi­sze­ro­wie
Co­py­ri­ght © by Ja­cek Fi­szer, 2022 Co­py­ri­ght © by Mi­chał Fi­szer Fi­szer, 2022 Co­py­ri­ght © by PO­LI­TYKA Sp. z o.o. SKA, 2022
Zdję­cie na I okładce: © Va­dim Ghirda/AP/East News Zdję­cie au­to­rów: © Le­szek Zych/Po­li­tyka
Re­dak­tor pro­wa­dzący: Piotr Zme­lo­nek
Re­dak­cja: Ja­cek Ko­wal­czyk
Kon­sul­ta­cja me­ry­to­ryczna: Ta­de­usz Za­wadzki
Mapy: Piotr Wawrz­kie­wicz
Ko­rekta: Kry­styna Ja­wor­ska, Zo­fia Ko­zik
Opra­co­wa­nie gra­ficzne, skład i ła­ma­nie: Ja­nusz Fajto
Fo­to­edy­cja: Woj­ciech Le­liń­ski
Opra­co­wa­nie fo­to­gra­fii: An­drzej Ko­zak
Wy­da­nie I, War­szawa 2022
ISBN 978-83-958672-8-6
Wy­dawca: PO­LI­TYKA Sp. z o.o. SKA ul. Słu­pecka 6, 02-309 War­szawa e-mail:po­li­tyka@po­li­tyka.plwww.po­li­tyka.plsklep.po­li­tyka.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Wstęp

Ro­syj­ska na­paść na Ukra­inę 24 lu­tego 2022 roku za­sko­czyła chyba wszyst­kich na świe­cie, może poza nie­któ­rymi de­cy­den­tami, ich służ­bami wy­wiadu oraz do­wódz­twem woj­sko­wym. A może i oni do końca nie wie­rzyli, że pre­zy­dent Pu­tin po­su­nie się do zbroj­nej agre­sji.

Nie była to pierw­sza agre­sja Ro­sji. Po krwa­wej roz­pra­wie z Cze­cze­nią, co jed­nak mo­gło być po­strze­gane jako we­wnętrzna sprawa Ro­sji, la­tem 2008 roku Ro­sja na­pa­dła na Gru­zję, w lu­tym 2014 roku za­anek­to­wała Krym, a dwa mie­siące póź­niej ode­rwała od Ukra­iny ka­wa­łek Don­basu. Wła­di­mir Pu­tin nie ukry­wał, że chce od­two­rzyć dawną po­tęgę Związku Ra­dziec­kiego, tylko mało kto brał go na po­waż­nie.

Ukra­ina, pań­stwo bu­du­jące de­mo­kra­cję, aspi­ru­jące do Unii Eu­ro­pej­skiej i chcące się in­te­gro­wać ze świa­tem Za­chodu, jest pań­stwem nie­pod­le­głym, su­we­ren­nym i ma prawo do wy­boru ta­kiej drogi, jaką po­pie­rają ukra­iń­scy oby­wa­tele. Na­wet po­ten­cjalne wstą­pie­nie do NATO nie jest żad­nym prze­stęp­stwem. So­jusz Pół­noc­no­atlan­tycki jest so­ju­szem obron­nym, re­agu­ją­cym na na­paść na któ­re­goś ze swo­ich człon­ków lub re­ali­zu­ją­cym re­zo­lu­cje Rady Bez­pie­czeń­stwa ONZ. NATO ni­gdy nie pro­wa­dziło ja­kiej­kol­wiek ope­ra­cji mi­li­tar­nej bez speł­nie­nia jed­nego z tych dwóch wa­run­ków. W związku z tym NATO ni­komu nie za­graża, chyba że agre­so­rowi, który na­pad­nie na jedno z państw człon­kow­skich.

Atak na Ukra­inę jest więc bez­pre­ce­den­so­wym ak­tem prze­mocy sto­ją­cym w sprzecz­no­ści z za­sa­dami po­ko­jo­wego współ­ist­nie­nia państw Eu­ropy i świata. W do­datku już w toku agre­sji Ro­sja ujaw­niła swoje praw­dziwe ob­li­cze – pań­stwa sank­cjo­nu­ją­cego zbrod­nie wo­jenne ma­sowo po­peł­niane w Ukra­inie przez swo­ich żoł­nie­rzy i funk­cjo­na­riu­szy. Czym jest ru­ski mir, Ukra­ińcy prze­ko­nali się już w 2014 roku, kiedy w obu se­pa­ra­ty­stycz­nych re­pu­bli­kach, łu­gań­skiej i do­niec­kiej, za­pa­no­wały iście ma­fijne układy i kom­pletne bez­pra­wie. Tak wła­śnie wy­gląda Ro­sja, pań­stwo to­ta­li­tarne za­rzą­dzane przez ma­fię, któ­rej człon­ko­wie zaj­mują wy­so­kie sta­no­wi­ska ad­mi­ni­stra­cyjne i pań­stwowe. Ro­sja jest prze­żarta tym bez­pra­wiem, wszech­obecną ko­rup­cją i ne­po­ty­zmem. Ro­sja się nie roz­wija, lecz kon­su­muje, wy­prze­da­jąc swoje za­soby na­tu­ralne. Dla­tego ni­gdy nie bę­dzie kon­ku­ren­cyjna dla wy­soko roz­wi­nię­tych państw Za­chodu. Ro­sja­nie za­wsze będą więc za­zdro­ścić pań­stwom de­mo­kra­tycz­nym roz­woju, osią­gnięć na róż­nych po­lach i do­bro­bytu. A za­zdrość ro­dzi za­wiść i złość. Wła­di­mir Pu­tin nie ma in­nego wyj­ścia, bo w końcu ta złość i fru­stra­cja zo­staną skie­ro­wane prze­ciwko jego wła­dzy. Dla­tego re­ali­zu­jąc „wolę ludu”, chciałby zli­kwi­do­wać to za­chod­nie oto­cze­nie, i przy­wró­cić wiel­kość Związku Ra­dziec­kiego, przed któ­rym kie­dyś drżał cały świat.

Naj­pierw trzeba od­zy­skać Ukra­inę, w ZSRR naj­bo­gat­szą z re­pu­blik, dys­po­nu­jącą wiel­kim po­ten­cja­łem, z któ­rym tylko sama Ro­sja mo­gła się rów­nać. A póź­niej pań­stwa nad­bał­tyc­kie. Ro­sji nie prze­szko­dzi to, że są one człon­kami NATO. We­dług Pu­tina wojna z NATO już się roz­po­częła, gdy pań­stwa człon­kow­skie so­ju­szu za­częły prze­ka­zy­wać Ukra­inie broń w du­żych ilo­ściach i na­ło­żyły na Ro­sję sank­cje go­spo­dar­cze. Może jesz­cze nie dziś, ale po od­po­wied­nim przy­go­to­wa­niu Ro­sja bę­dzie zdolna do bez­po­śred­niej kon­fron­ta­cji z So­ju­szem Pół­noc­no­atlan­tyc­kim. Mowa o przy­go­to­wa­niu czy­sto lo­gi­styczno-tech­nicz­nym, men­tal­nie bo­wiem Ro­sja już jest go­towa do kon­fron­ta­cji.

Nie­za­leż­nie od tego, kto bę­dzie rzą­dził Ro­sją, bę­dzie ją pro­wa­dził we­dług tego kursu, bo Ro­sja ma tylko dwie drogi: de­mo­kra­ty­za­cja, pra­wo­rząd­ność i głę­boka na­prawa pań­stwa albo kon­ty­nu­acja ban­dyc­kiej po­li­tyki pod­bo­jów przy kon­ser­wo­wa­niu ma­fij­nych ukła­dów we­wnętrz­nych. Jest nie­mal oczy­wi­ste, że wiele sił w Ro­sji opo­wiada się za tą drugą drogą.

Dla­tego roz­po­częta po­nad pół roku temu wojna jest tak na­prawdę wojną o Eu­ropę. Na ra­zie to­czy się w Ukra­inie i oby tam się skoń­czyła. Nie­stety, je­śli Za­chód po­zwoli Ukra­inie upaść, wów­czas Ro­sja za ja­kiś czas ru­szy da­lej. Tak szybko, jak tylko od­two­rzy zdol­ność bo­jową swo­jej ar­mii.

Książka, którą trzy­mają Pań­stwo w rę­kach, opi­suje sie­dem mie­sięcy wojny Pu­tina i Ro­sji prze­ciw Ukra­inie. Oma­wiamy w niej wy­da­rze­nia, ja­kie do­pro­wa­dziły do tego kon­fliktu, opi­su­jemy jego tło oraz prze­bieg, na ile jest znany obec­nie. Jest bo­wiem sprawą oczy­wi­stą, że co do wielu zda­rzeń, bi­tew i epi­zo­dów wie­dza jest na ra­zie frag­men­ta­ryczna, nie­do­kładna, nie do końca zwe­ry­fi­ko­wana, wszak wojna trwa. Na ile jed­nak było to moż­liwe, ze­bra­li­śmy wszel­kie do­stępne in­for­ma­cje z w miarę wia­ry­god­nych źró­deł, two­rząc pewne kom­pen­dium wojny do końca wrze­śnia 2022 roku.

Czy­tel­nik znaj­dzie tu opis prze­biegu dzia­łań, wy­da­rzeń i na­sze ko­men­ta­rze, które uła­twią zro­zu­mie­nie tego, co dzieje się na polu walki, co z czego wy­nika i ja­kie przy­nosi na­stęp­stwa. Bę­dziemy chcieli kon­ty­nu­ować na­szą kro­ni­kar­sko-ana­li­tyczną pracę (na bie­żącą mogą ją Pań­stwo śle­dzić na por­talu po­li­tyka.pl), za ja­kiś czas za­pewne po­wsta­nie dal­sza część tej książki, opi­su­jąca roz­wój wy­da­rzeń, aż do, wierzmy w to głę­boko, szczę­śli­wego dla Ukra­iny za­koń­cze­nia kon­fliktu. Z cza­sem bę­dzie też można zwe­ry­fi­ko­wać wie­dzę, jaka zo­stała tu przez nas zgro­ma­dzona. Do­ce­lowo chcie­li­by­śmy stwo­rzyć mo­no­gra­fię ukra­iń­sko-ro­syj­skiej wojny, ale na ra­zie mają Pań­stwo w ręku jej pierw­szą część. Miejmy na­dzieję, że po­może ona zro­zu­mieć, co dzieje się za na­szą wschod­nią gra­nicą. Bo od tego za­leży też na­sza wła­sna przy­szłość.

Mi­chał i Ja­cek Fi­sze­ro­wie

Ki­jow­ski po­mnik Le­nina z graf­fiti, 1991 r.© Pe­ter Turn­ley/Getty

I

Ro­sja i Ukra­ina – rys hi­sto­ryczny

.

Roz­pad ZSRR i nie­pod­le­gła Ukra­ina

Po­ko­le­nia uro­dzone po la­tach 80. ubie­głego wieku słabo albo w ogóle nie pa­mię­tają pań­stwa ist­nie­ją­cego for­mal­nie od 30 grud­nia 1922 roku do 26 grud­nia 1991 roku, zna­nego jako Zwią­zek So­cja­li­stycz­nych Re­pu­blik Ra­dziec­kich (ZSRR), na­zy­wa­nego w skró­cie Zwią­zek Ra­dziecki. Te­raz jest moda, by nie uży­wać okre­śle­nia „ra­dziecki”, lecz „so­wiecki”, co jest swo­istym ru­sy­cy­zmem – „so­wiet” zna­czy „rada” po ro­syj­sku. So­wiecki jest okre­śle­niem po­gar­dli­wym, a ra­dziecki – neu­tral­nym.

Po­czątki ZSRR się­gają re­wo­lu­cji lu­to­wej, która wy­bu­chła 8 marca 1917 roku w ów­cze­snym Pio­tro­gro­dzie, bę­dą­cym sto­licą car­skiej, im­pe­rial­nej Ro­sji. Ta roz­bież­ność dat – re­wo­lu­cja lu­towa, która wy­bu­chła w marcu – wy­nika z uży­wa­nia w ów­cze­snej Ro­sji sta­rego ka­len­da­rza ju­liań­skiego (ka­len­darz gre­go­riań­ski wpro­wa­dzili ko­mu­ni­ści w lu­tym 1918 roku). Dla­tego też i póź­niej­sza re­wo­lu­cja paź­dzier­ni­kowa wy­bu­chła 7 li­sto­pada.

W wy­niku re­wo­lu­cji lu­to­wej 15 marca 1917 roku zmu­szono do ab­dy­ka­cji ostat­niego cara Ro­sji Mi­ko­łaja II Ro­ma­nowa. Rok póź­niej, w lipcu 1918 roku, zo­stał on bru­tal­nie za­mor­do­wany w Je­ka­te­ryn­burgu wraz z całą swoją ro­dziną. Wcze­śniej jed­nak wy­bu­chła re­wo­lu­cja bol­sze­wicka, zwana też re­wo­lu­cją paź­dzier­ni­kową, która skoń­czyła się prze­ję­ciem wła­dzy przez Wło­dzi­mie­rza Il­ji­cza Le­nina (1870–1924), sto­ją­cego na czele bol­sze­wic­kiej Ro­syj­skiej Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii. Pań­stwo prze­kształ­cono 8 li­sto­pada 1917 roku w Ro­syj­ską Re­pu­blikę Ra­dziecką, która 30 grud­nia 1922 roku zmie­niła na­zwę na ZSRR i ta obo­wią­zy­wała ko­lejne 69 lat. W la­tach 1918–1920 trwała na te­re­nie Ro­sji wojna do­mowa, w wy­niku któ­rej pań­stwo ra­dziec­kie zin­te­gro­wało w swoim te­ry­to­rium więk­szość daw­nych te­re­nów im­pe­rial­nej Ro­sji, wraz z Bia­ło­ru­sią, Ukra­iną (choć nie ca­łymi), re­pu­bli­kami kau­ka­skimi i środ­ko­wo­azja­tyc­kimi.

Zwią­zek Ra­dziecki był wy­jąt­kowo zbrod­ni­czą dyk­ta­turą. Ter­ror za­czął się jesz­cze pod rzą­dami Le­nina, ale pod wła­dzą Sta­lina (który do­szedł do niej po śmierci tego pierw­szego) osią­gnął swoje apo­geum. W ZSRR za­mor­do­wano kil­ka­na­ście mi­lio­nów lu­dzi, rze­czy­wi­stych i do­mnie­ma­nych prze­ciw­ni­ków po­li­tycz­nych. Gru­zin Jó­zef Dżu­gasz­wili, znany pod pseu­do­ni­mem Sta­lin (1878–1953), nie­do­szły ab­sol­went Se­mi­na­rium Du­chow­nego w Ty­fli­sie (jak wów­czas na­zy­wało się Tbi­lisi, sto­lica Gru­zji), stop­niowo zdo­by­wał wła­dzę ab­so­lutną, którą umoc­nił przez nie­ludzki ter­ror. Do czę­ści zbrodni przy­czy­niła się w du­żym stop­niu ko­lek­ty­wi­za­cja. Była ona pro­wa­dzona w la­tach 1929–1934. Sta­lin uznał, że za­miana in­dy­wi­du­al­nych go­spo­darstw rol­nych w duże pań­stwowe koł­chozy, czyli teo­re­tycz­nie spół­dziel­nie in­dy­wi­du­al­nych rol­ni­ków wspól­nie upra­wia­ją­cych swoje pola, przy­nie­sie dwa efekty. Po pierw­sze, za­pewni lep­sze wy­ko­rzy­sta­nie po­ten­cjału rol­ni­czego, a po dru­gie – za­chęci chło­pów do dzia­łal­no­ści pań­stwowo-par­tyj­nej. W la­tach 20. w ZSRR pro­ble­mem były bunty chłop­skie. Naj­słyn­niej­szy bunt chłop­ski wy­buchł w sierp­niu 1920 roku w gu­berni tam­bow­skiej i zo­stał krwawo stłu­miony w lipcu 1921 roku przez Ro­bot­ni­czo-Chłop­ską Ar­mię Czer­woną.

Przy­mu­sowe za­pę­dze­nie lu­dzi do koł­cho­zów skoń­czyło się wielką klę­ską głodu. W tym okre­sie do nie­sław­nych obo­zów pracy pod­le­głych Głów­nemu Za­rzą­dowi Obo­zów (GU­ŁAG) NKWD ze­słano 2 mi­liony krnąbr­nych chło­pów, któ­rzy nie chcieli się do­bro­wol­nie pod­dać ko­lek­ty­wi­za­cji. W la­tach 1932–1933 w Ukra­inie ce­lowo wy­wo­łano klę­skę głodu – Ho­ło­do­mor. Oczy­wi­ście głód do­tknął cały ZSRR, liczbę jego ofiar z lat 1929–1934 sza­cuje się na około 6–10 mi­lio­nów, z czego w Ukra­inie zmarło mi­ni­mum 3,3 mi­liona lu­dzi. Pa­mięć o tej zbrodni ra­dziec­kiej na na­ro­dzie ukra­iń­skim jest wciąż żywa i jest to jedno ze źró­deł nie­na­wi­ści do ZSRR. W Ukra­inie nie ma aż ta­kich sen­ty­men­tów za ra­dziec­kim im­pe­rium, ja­kie wy­stę­pują w Ro­sji, a Ho­ło­do­mor jest jedną z przy­czyn tego stanu rze­czy.

Zwią­zek Ra­dziecki był pań­stwem bar­dzo szcze­gól­nym. Trzeba ko­niecz­nie o tym wspo­mnieć, bo­wiem te „tra­dy­cje” są kon­ty­nu­owane także w Ro­sji. Jó­zef Sta­lin zda­wał so­bie sprawę, że taki wielki obóz pracy, w jaki zmie­niła się Ro­sja, nie zdoła funk­cjo­no­wać obok nor­mal­nych państw, a już szcze­gól­nie w oto­cze­niu do­brze roz­wi­ja­ją­cych się państw de­mo­kra­tycz­nych. Zwią­zek Ra­dziecki mu­siał więc te de­mo­kra­tyczne pań­stwa znisz­czyć. Stąd Jó­zef Sta­lin dą­żył do wy­wo­ła­nia ko­lej­nej wiel­kiej wojny w Eu­ro­pie, ta­kiej, w którą mógłby za­an­ga­żo­wać się na końcu, kiedy wal­czące pań­stwa zdążą się wy­krwa­wić. To Sta­lin de facto po­mógł Hi­tle­rowi w doj­ściu do wła­dzy, za­bra­nia­jąc Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Nie­miec, trze­ciej sile w nie­miec­kim Re­ich­stagu, za­wią­zać so­jusz z SPD – So­cjal­de­mo­kra­tyczną Par­tią Nie­miec, co przy do­ko­op­to­wa­niu mniej­szych ugru­po­wań mo­głoby po­grze­bać ma­rze­nia par­tii Hi­tlera (NSDAP pierw­szą siłą w Re­ich­stagu) o prze­ję­ciu wła­dzy. Sta­lin li­czył na to, że pań­stwa za­chod­nie za­czną ze sobą wal­czyć już w cza­sie hisz­pań­skiej wojny do­mo­wej w la­tach 1936–1939, ale tak się nie stało. Hi­tler, za­chę­cony przez Sta­lina po­przez pod­pi­sa­nie 25 sierp­nia 1939 roku nie­sław­nego paktu Rib­ben­trop-Mo­ło­tow, na­padł na Pol­skę 1 wrze­śnia 1939 roku, roz­po­czy­na­jąc drugą wojnę świa­tową. Rok póź­niej, w lipcu 1940 roku, ZSRR wpro­wa­dził swoje woj­ska na Li­twę, Ło­twę i Es­to­nię, do­ko­nu­jąc anek­sji tych te­ry­to­riów. Jed­no­cze­śnie na po­łu­dniu za­jął część Ru­mu­nii: Be­sa­ra­bię i Pół­nocną Bu­ko­winę, które wcie­lono do ZSRR jako Moł­daw­ską Re­pu­blikę Ra­dziecką. Nie po­wio­dło się na­to­miast zdo­by­cie Fin­lan­dii. W trwa­ją­cej pół roku tzw. woj­nie zi­mo­wej, od li­sto­pada 1939 roku do marca 1940 roku, Fin­lan­dia zdo­łała oca­lić nie­pod­le­głość, choć stra­ciła część te­ry­to­riów w po­bliżu ów­cze­snego Le­nin­gradu (obec­nie Sankt Pe­ters­burg).

Nie­któ­rzy hi­sto­rycy uwa­żają, że ZSRR chciał przy­stą­pić do wojny około 15 lipca 1941 roku. Pi­szą o tym Mark So­ło­nim i Wła­di­mir Bie­sza­now, a wcze­śniej taką hi­po­tezę wy­su­nął Wła­di­mir Rie­zun, pu­bli­ku­jący pod pseu­do­ni­mem Wik­tor Su­wo­row. To bar­dzo lo­giczne wy­ja­śnie­nie prze­biegu dru­giej wojny świa­to­wej, zwłasz­cza kiedy weź­miemy pod uwagę, co się wła­ści­wie stało – że Niemcy na­tra­fili na przy­kład na po­tężne zgru­po­wa­nie wojsk ra­dziec­kich na sa­mej gra­nicy pań­stwo­wej, które zo­stało cał­ko­wi­cie roz­bite w wy­niku za­ska­ku­ją­cego ataku nie­miec­kiego 22 czerwca 1941 roku.

W kon­se­kwen­cji dru­giej wojny świa­to­wej ZSRR, za­miast pod­bić całą Eu­ropę Za­chod­nią, za­jął je­dy­nie nie­wielką część jej wschod­nich i po­łu­dnio­wych re­jo­nów. Nowe zdo­by­cze nie zo­stały wcie­lone do ZSRR jako ko­lejne re­pu­bliki, ale zo­stały w nich osa­dzone cał­ko­wi­cie za­leżne od ZSRR wła­dze, coś na wzór dzi­siej­szej Bia­ło­rusi. Dla­tego wła­śnie Sta­lin nie uwa­żał, że druga wojna świa­towa za­koń­czyła się peł­nym suk­ce­sem. W słyn­nej de­fi­la­dzie zwy­cię­stwa 24 czerwca 1945 roku w Mo­skwie Sta­lin wziął udział jako zwy­kły ob­ser­wa­tor. De­fi­ladą do­wo­dził mar­sza­łek ZSRR Kon­stanty Ro­kos­sow­ski, od­bie­rał ją zaś mar­sza­łek ZSRR Gie­or­gij Żu­kow. Było to bar­dzo zna­mienne. Co cie­kawe, w mo­skiew­skiej uro­czy­sto­ści wzięli udział przed­sta­wi­ciele Pol­ski, od­dział Woj­ska Pol­skiego pro­wa­dził szef Sztabu Głów­nego WP gen. broni Wła­dy­sław Kor­czyc. Na­to­miast w słyn­nej Vic­tory Pa­rade w Lon­dy­nie w 1946 roku nie wzię­li­śmy udziału, wów­czas bo­wiem Bry­tyj­czycy uznali już nowe wła­dze w Pol­sce, wy­co­fu­jąc for­malne po­par­cie dla władz w Lon­dy­nie, więc z przy­czyn dy­plo­ma­tycz­nych Pol­skie Siły Zbrojne na Za­cho­dzie pod­le­głe rzą­dowi na uchodź­stwie po pro­stu nie mo­gły de­fi­lo­wać wspól­nie z alian­tami. Fakt ten przez lata był wy­ko­rzy­sty­wany przez pro­pa­gandę PRL.

Na­wią­za­nia do „ma­łego zwy­cię­stwa” prze­wi­jały się u Sta­lina także póź­niej. Kiedy pod ko­niec 1944 roku Sta­li­nowi po­ka­zano pro­to­typ sa­mo­chodu M-20, który po­cząt­kowo miał się na­zy­wać Ro­dina, ra­dziecki wódz sta­ran­nie go obej­rzał, po czym za­py­tał: To po ile bę­dzie­cie Ro­dinę (oj­czy­znę) sprze­da­wać? Ju­rij So­rocz­kin, główny kon­struk­tor sa­mo­chodu, stru­chlał. Wy­do­był z sie­bie od­po­wiedź: To­wa­rzy­szu Sta­lin, to na ra­zie pro­to­typ, jesz­cze mu­simy go do­pra­co­wać, za­nim trafi do pro­duk­cji se­ryj­nej. I fak­tycz­nie, kiedy znów sa­mo­chód po­ka­zano Sta­li­nowi, no­sił już na­zwę Po­bieda (zwy­cię­stwo). Sta­lin znów sa­mo­chód obej­rzał, wsiadł do środka, po czym stwier­dził: Mała ta Po­bieda, no ale cóż, każdy ma taką Po­biedę, na jaką so­bie za­słu­żył... I sa­mo­chód fak­tycz­nie tra­fił do pro­duk­cji jako M-20 Po­bieda. A był to je­den z mniej­szych ra­dziec­kich sa­mo­cho­dów oso­bo­wych. Ko­lejny, więk­szy mo­del, M-21 póź­niej znany jako GAZ-21, na­zwano Wołga.

Tym, co po­wstrzy­mało ZSRR od dal­szej eks­pan­sji, była bomba ato­mowa. Do 1954 roku ZSRR wła­ści­wie nie wie­dział, jak so­bie po­ra­dzić na ato­mo­wym polu walki. Cy­wilni apa­rat­czycy par­tyjni za­częli wręcz prze­bą­ki­wać o re­zy­gna­cji z dal­szej eks­pan­sji te­ry­to­rial­nej, uzna­jąc, że w do­bie ato­mo­wej to po pro­stu nie­moż­liwe. Oczy­wi­ście nie mo­gli się z tym po­go­dzić woj­skowi to­wa­rzy­sze, a przede wszyst­kim mar­sza­łek ZSRR Gie­or­gij Żu­kow, bo to ozna­cza­łoby umniej­sze­nie ich roli i zna­cze­nia. Dla­tego we wrze­śniu 1954 roku Żu­kow zor­ga­ni­zo­wał ćwi­cze­nia na po­li­go­nie Toc­koje pod Bu­zu­łu­kiem, w po­łu­dniowo-wschod­niej stro­nie eu­ro­pej­skiej czę­ści Ro­sji. 40 ty­sięcy żoł­nie­rzy prze­pusz­czono przez epi­cen­trum wy­bu­chu, nie­całą go­dzinę po zde­to­no­wa­niu bomby dwa razy sil­niej­szej od zrzu­co­nej na Hi­ro­szimę. Wy­ko­nali oni za­da­nie. Woj­skowi trium­fo­wali – na­wet na ato­mo­wym polu walki da się pro­wa­dzić nor­malne dzia­ła­nia pan­cer­no­zme­cha­ni­zo­wane. Stąd do końca lat 60. pla­no­wali po­prze­dzić wtar­gnię­cie do Eu­ropy Za­chod­niej ude­rze­niami ją­dro­wymi na za­chod­nie woj­ska, bazy sił stra­te­gicz­nych, sys­tem do­wo­dze­nia, lot­ni­ska, ale też na sto­lice i więk­sze mia­sta. Tak, by Ame­ry­ka­nie nie zde­cy­do­wali się na uży­cie swo­jej broni ato­mo­wej prze­ciwko ZSRR w oba­wie, że i ich może spo­tkać taka sama nu­kle­arna za­głada.

To wła­śnie wtedy za­pa­no­wał ato­mowy szał. So­wie­tom nie wy­star­czały wła­sne ataki ją­drowe, do pro­ce­deru – jako swego ro­dzaju wspól­ni­ków zbrodni – chcieli wcią­gnąć pań­stwa „so­jusz­ni­cze”: głów­nie Pol­skę i Cze­cho­sło­wa­cję. Na po­zo­stałe pań­stwa obozu ra­czej nie było co li­czyć.

Przez całe lata wła­dzy Ni­kity Chrusz­czowa w okre­sie od śmierci Sta­lina w marcu 1953 roku do paź­dzier­nika 1964 roku, kiedy to Ni­kitę usu­nął na po­li­tyczną eme­ry­turę jego wierny uczeń in­ży­nier Le­onid Breż­niew, ZSRR szu­kał spo­so­bów na zdo­by­cie prze­wagi nad pań­stwami za­chod­nimi. W tym okre­sie na­ro­dziła się dok­tryna wspie­ra­nia tzw. ru­chów na­ro­do­wo­wy­zwo­leń­czych w pań­stwach post­ko­lo­nial­nej Afryki i Azji, by zy­skać wielu no­wych so­jusz­ni­ków i po­plecz­ni­ków.

Roz­kład ZSRR za­czął się od Breż­niewa, naj­bar­dziej le­ni­wego przy­wódcy w dzie­jach Związku Ra­dziec­kiego, który za­wa­żył na lo­sie im­pe­rium bar­dziej niż ame­ry­kań­ski wy­ścig zbro­jeń. Breż­niew po­peł­nił fa­talny błąd: po­zwo­lił lu­dziom kraść. Oczy­wi­ście w Ro­sji za­wsze kra­dli, było to zmorą rów­nież ca­rów, i za­wsze ist­nieli ba­jecz­nie bo­gaci oli­gar­cho­wie, znani za cara jako bo­ja­rzy (do­póki Piotr I ich nie zli­kwi­do­wał). Sta­lin za­pro­wa­dził jed­nak pe­wien po­rzą­dek, okre­sowo po­zby­wa­jąc się tych, któ­rzy już się wzbo­ga­cili. Sta­li­now­ska po­li­tyka ka­drowa była dość pro­sta – wy­zna­czam na sta­no­wi­sko ko­goś, kto ma szansę so­bie z tym po­ra­dzić. Spraw­dził się, to awan­suje da­lej. Nie spraw­dził się – lą­duje na Łu­biance, w Bu­tyr­kach albo w Le­for­tow­skim (to osła­wione wię­zie­nia). Stąd się już nie wy­cho­dzi... Chrusz­czow, choć nie roz­strze­li­wał, to jed­nak kon­ty­nu­ował tę po­li­tykę – wy­sy­łał na dal­szą owocną służbę oj­czyź­nie do Wor­kuty, No­ryl­ska, Wier­cho­jań­ska, Dzier­żyń­ska czy in­nego Mu­cho­srań­ska, gdzie ży­cie bie­gło we­soło, choć skrom­nie.

A le­niwy Breż­niew po­zwo­lił kraść. Za­jął się ko­lek­cjo­no­wa­niem or­de­rów z róż­nych kra­jów, a par­tyjni i pań­stwowi funk­cjo­na­riu­sze na­bi­jali so­bie kabzę jak ni­gdy do­tąd. Breż­niew i to­wa­rzy­sze mieli w ten spo­sób spo­kój i wszy­scy byli za­do­wo­leni. Woj­sko za­ma­wiało mnó­stwo uzbro­je­nia, a prze­mysł za ła­pówki wci­skał ar­mii co­raz więk­szy chłam, choć z po­zoru było to uzbro­je­nie nie­ma­jące so­bie rów­nych. Taki sa­mo­lot Su-27 na przy­kład – na po­ka­zach lot­ni­czych istna gwiazda, ale w isto­cie bu­bel, ja­kich mało. Jego po­tężny ra­dar miał o wiele gor­szy za­sięg od za­sięgu ra­daru o po­łowę mniej­szego my­śliwca F-16, był nie­od­porny na za­kłó­ce­nia, a jego kom­pu­ter po­kła­dowy był tylko nie­znacz­nie ulep­szoną wer­sją tego z Su-17 (w eks­por­cie na­zy­wa­nego Su-22), opra­co­wa­nego na po­czątku lat 80. Kiedy Ame­ry­ka­nie wdra­żali ra­kiety kie­ro­wane ak­tyw­nym ra­da­rem typu AM­RAAM, które można było od­pa­lać sal­wami do czte­rech–sze­ściu ce­lów jed­no­cze­śnie, Su-27 wciąż miał ra­kiety wy­ma­ga­jące ra­da­ro­wego pod­świe­tle­nia celu aż do tra­fie­nia, jak ame­ry­kań­skie Spar­row z wojny w Wiet­na­mie. Su-27 mógł ata­ko­wać tylko je­den cel w jed­nym cza­sie, a F-16C – sześć. Co jest fak­tycz­nie wart, po­ka­zała wojna w Ukra­inie, pod­czas któ­rej jego roz­wo­jowe wer­sje, my­śliw­ski Su-35, my­śliw­sko-bom­bowy Su-30 i bom­bowy Su-34 pa­dają jak mu­chy, nie osią­ga­jąc ni­czego god­nego lot­nic­twa XXI wieku.

Naj­gor­sze było jed­nak to, że za Breż­niewa za­ra­bia­niem pie­nię­dzy za­jęły się służby spe­cjalne, do­tąd efek­tyw­nie pil­nu­jące pań­stwo­wego po­rządku. Bę­dąca po­stra­chem osła­wiona KGB stała się te­raz wielką firmą han­dlowo-usłu­gową dzia­ła­jącą ręka w rękę z pań­stwo­wymi urzęd­ni­kami, któ­rzy za­częli two­rzyć już nie ad­mi­ni­stra­cję, lecz zor­ga­ni­zo­wane grupy prze­stęp­cze. GRU (wy­wiad woj­skowy) do­łą­czyła do tej za­bawy póź­niej, bo dzia­łała głów­nie za gra­nicą, ale miała swoje ka­nały, a za­tem czemu by nie za­ro­bić, ma­jąc ta­kie umie­jęt­no­ści, ta­kie po­wią­za­nia i taki apa­rat? Po­tem, już za Jel­cyna, chciano, co prawda, prze­pro­wa­dzić re­formę skom­pro­mi­to­wa­nej do cna KGB, prze­kształ­ca­jąc ją w FSB, ale na nie­wiele się to zdało. Efekt był taki, że Ro­sję opa­no­wały ma­fie, ale ma­fie nie zwy­kłe, bo za­rzą­dzane przez lo­kalne wła­dze wspie­rane przez służby spe­cjalne, nie było tam miej­sca na ma­fie trze­pa­kowe znane z pol­skiego Prusz­kowa czy Wo­ło­mina. Tak się zło­żyło, że naj­wyż­sze wła­dze pań­stwowe za­rzą­dzają w ten spo­sób naj­więk­szymi mia­stami, FSB opa­no­wała in­te­resy w eu­ro­pej­skiej czę­ści Ro­sji, głów­nie więk­szych mia­stach, zaś pro­win­cja wpa­dła w ręce GRU (prze­mia­no­wa­nego nie­dawno na GU).

Zwią­zek Ra­dziecki w po­ło­wie lat 80. za­czął się po­mału sy­pać. 10 li­sto­pada 1982 roku zmarł Le­onid Breż­niew, ko­lej­nym se­kre­ta­rzem ge­ne­ral­nym KC KPZR zo­stał gen. ar­mii KGB Ju­rij An­dro­pow, który w la­tach 1967–1982 stał na czele tej po­tęż­nej or­ga­ni­za­cji. Jed­nakże po pół­tora roku rzą­dze­nia, 9 lu­tego 1984 roku, rów­nież zmarł. Za­stą­pił go par­tyjny apa­rat­czyk, bli­ski współ­pra­cow­nik Le­onida Breż­niewa, Kon­stan­tin Czer­nienko. Był to wy­raz pew­nego skost­nie­nia w ko­mu­ni­stycz­nej par­tii ZSRR, jako że Czer­nienko re­pre­zen­tu­jący breż­nie­wow­ski nurt za­stoju miał w chwili obej­mo­wa­nia urzędu 72 lata. I on wkrótce do­ko­nał ży­wota (10 marca 1985 roku), po le­d­wie roku kie­ro­wa­nia Związ­kiem Ra­dziec­kim. Ko­lej­nym przy­wódcą ZSRR zo­stał Mi­chaił Gor­ba­czow, młod­szy dzia­łacz, który chciał ra­to­wać sy­tu­ację po­przez pewne re­formy, ale ta­kie, które jed­nak nie zmie­nią istoty so­wiec­kiego pań­stwa. Gor­ba­czow wy­róż­niał się tym, że ukoń­czył stu­dia – z wy­kształ­ce­nia był praw­ni­kiem, ale ukoń­czył też drugi fa­kul­tet, sta­jąc się agro­no­mem eko­no­mi­stą. Nie­mniej nie wy­ko­ny­wał tych za­wo­dów, był za­wo­do­wym apa­rat­czy­kiem par­tyj­nym, peł­nił ko­lejne funk­cje par­tyjne – naj­pierw w ma­cie­rzy­stym Kraju Staw­ro­pol­skim na pół­noc­nych sto­kach Kau­kazu, mię­dzy Ro­sto­wem nad Do­nem a Gro­znym w Cze­cze­nii, po­tem od razu tra­fił do Mo­skwy, był bo­wiem pro­te­go­wa­nym szefa KGB Ju­rija An­dro­powa.

11 marca 1985 roku wy­brano Gor­ba­czowa na se­kre­ta­rza ge­ne­ral­nego KC KPZR. Miał wtedy bli­sko dzie­sięć lat mniej, niż wy­no­siła śred­nia wieku po­zo­sta­łych człon­ków Ko­mi­tetu Cen­tral­nego. ZSRR zna­lazł się w sta­nie cięż­kiej za­pa­ści go­spo­dar­czej, więc Gor­ba­czow zo­stał nie­jako wy­pchnięty przez po­zo­sta­łych do peł­nie­nia tej od­po­wie­dzial­nej funk­cji, do któ­rej nikt się wów­czas nie pa­lił w ob­li­czu po­waż­nych pro­ble­mów, ja­kie na­le­żało roz­wią­zać.

Owa szybka se­kwen­cja zmian se­kre­ta­rzy ge­ne­ral­nych KC KPZR stała się w Pol­sce po­wo­dem do nie­wy­bred­nych żar­tów. Pol­ska, jak wia­domo, była naj­we­sel­szym ba­ra­kiem w tzw. obo­zie państw so­cja­li­stycz­nych, a dow­cipy były jedną z broni, jaką po­słu­gi­wała się opo­zy­cja do pod­wa­ża­nia au­to­ry­tetu wła­dzy. To samo zresztą działo się też i w sa­mych re­pu­bli­kach ZSRR, w tym w Ukra­inie. Jed­nym z ta­kich dow­ci­pów była opo­wieść o pra­cow­niku ja­kie­goś kom­bi­natu, oczy­wi­ście Ko­wal­skim, któ­rego we­zwał se­kre­tarz za­kła­do­wej or­ga­ni­za­cji par­tyj­nej, po­le­ca­jąc mu nie­sie­nie por­tretu Gor­ba­czowa na po­cho­dzie pierw­szo­ma­jo­wym. No­sze­nie por­tre­tów przy­wód­ców było samo w so­bie ob­cia­chowe, a do­dat­kowo zwy­kle szło się na czele ja­kiejś grupy. Te grupy za­po­wia­dano przez gło­śniki przed try­buną. Na przy­kład we Wro­cła­wiu, a było to w cza­sach, kiedy nie było gmin, lecz gro­mady, szła re­pre­zen­ta­cja wsi By­ków i zo­stała za­po­wie­dziana na­stę­pu­jąco: A te­raz do try­buny zbliża się gro­mada By­ków! Ale wra­cajmy do Ko­wal­skiego. Prosi on se­kre­ta­rza, by nie ka­zał mu nieść por­tretu, mówi, że prze­cież rok temu niósł por­tret Czer­nienki, dwa lata temu – An­dro­powa, a trzy lata temu – Breż­niewa. Na co se­kre­tarz rze­cze: Bę­dzie­cie nieść por­tret Gor­ba­czowa! Nie wi­dzi­cie Ko­wal­ski, jaką ma­cie do­brą rękę?

Tym­cza­sem Gor­ba­czow za­czął dzia­łać. Po­sta­no­wił od­wo­łać się do cze­goś w ro­dzaju le­ni­now­skiej NEP (Nowa Po­li­tyka Eko­no­miczna), kiedy to bez­po­śred­nio po woj­nie do­mo­wej dla ra­to­wa­nia go­spo­darki znaj­du­ją­cej się w ka­ta­stro­fal­nym sta­nie do­pusz­czono drobne ele­menty wol­no­ryn­kowe. Mi­chaił Gor­ba­czow po­sta­no­wił pójść mniej wię­cej po­dobną drogą i w 1986 roku ogło­sił pro­gram pro­ryn­ko­wych re­form, zna­nych pod chwy­tliwą na­zwą pie­re­strojka (prze­bu­dowa). O zgrozo, Gor­ba­czow po­su­nął się da­lej i w 1987 roku zniósł cen­zurę, ogła­sza­jąc po­li­tykę gła­sno­sti (jaw­no­ści). Naj­pierw oczy­wi­ście nikt w to nie uwie­rzył.

Rok po ob­ję­ciu wła­dzy Gor­ba­czow sta­nął przed po­tęż­nym wy­zwa­niem. W nocy z 25 na 26 kwiet­nia 1986 roku do­szło do wy­bu­chu re­ak­tora ją­dro­wego w bloku nr 4 Czar­no­byl­skiej Elek­trowni Ją­dro­wej w pół­noc­nej Ukra­inie. Skala ka­ta­strofy nie była po­cząt­kowo znana, a w ZSRR pró­bo­wano ukry­wać in­for­ma­cje na jej te­mat, było to na rok przed ogło­sze­niem gła­sno­sti. Kiedy w końcu po­dano, że w wy­bu­chu zgi­nęło dwóch lu­dzi, nikt w to nie uwie­rzył. W Pol­sce żar­to­wano, że tych dwóch to dy­rek­tor i za­łoga. Tym­cza­sem pierw­szej nocy na­prawdę zgi­nęło dwóch lu­dzi: ope­ra­tor pomp Wa­le­rij Cho­dem­czuk i in­ży­nier au­to­ma­tyk Wła­di­mir Sza­sze­nok.

Siły i środki, ja­kie trzeba było rzu­cić do li­kwi­da­cji skut­ków awa­rii w elek­trowni ato­mo­wej, były nie­wy­obra­żal­nie wiel­kie. Koszty ca­łej ope­ra­cji były tak ol­brzy­mie, że prak­tycz­nie roz­ło­żyły so­wiecką go­spo­darkę na ło­patki, a prze­cież już wcze­śniej stała na kra­wę­dzi.

Tym­cza­sem próby wpro­wa­dza­nia re­form go­spo­dar­czych spo­tkały się z za­cie­kłym opo­rem. Co cie­kawe, nie cho­dziło tylko o sa­mych par­tyj­nych apa­rat­czy­ków, któ­rzy po­czuli się za­gro­żeni. Pro­blem był głęb­szy. Gor­ba­czow na przy­kład pró­bo­wał zróż­ni­co­wać płace w za­leż­no­ści od wy­daj­no­ści da­nego za­kładu, co przy ów­cze­snej fi­lo­zo­fii: „czy się stoi, czy się leży, dwa ty­siące się na­leży”, spo­tkało się ze sprze­ci­wem sa­mych ro­bot­ni­ków i pra­cow­ni­ków. Gor­ba­czow naj­wy­raź­niej nie do­ce­nił skali ko­rup­cji i po­ziomu zde­mo­ra­li­zo­wa­nia sa­mego spo­łe­czeń­stwa so­wiec­kiego. Każdy się bo­wiem ja­koś urzą­dził, po­wszech­nie funk­cjo­no­wało się dzięki róż­nym kra­dzie­żom w miej­scu pracy i sprze­daży „fan­tów” na czar­nym rynku, na któ­rym można się było jako tako za­opa­trzyć, w prze­ci­wień­stwie do han­dlo­wego obiegu ofi­cjal­nego. Zresztą w PRL było po­dob­nie.

W sa­mej par­tii na­ra­stał opór wo­bec Gor­ba­czowa, oba­wiano się, że wpro­wa­dzi pań­stwo w stan nie­sta­bil­no­ści i nie wia­domo, co może z tego wy­nik­nąć. Na przy­kład wal­cząc z po­wszech­nym al­ko­ho­li­zmem, Gor­ba­czow pod­no­sił ceny wódki, a to spo­tkało się z ogól­nym nie­za­do­wo­le­niem spo­łecz­nym. Pro­duk­cja bim­bru roz­wi­nęła się do tego stop­nia, że w pań­stwie za­częło dra­ma­tycz­nie bra­ko­wać cu­kru.

Wal­cząc z par­tyj­nym opo­rem, Gor­ba­czow zdo­łał prze­for­so­wać po­wo­ła­nie ciała usta­wo­daw­czego ZSRR – Zjazdu De­pu­to­wa­nych Lu­do­wych ZSRR (2500 de­pu­to­wa­nych), który po­wstał 1 grud­nia 1988 roku. W maju 1989 roku Zjazd wy­brał go na nie­ist­nie­jący wów­czas urząd Pre­zy­denta ZSRR – Gor­ba­czow roz­po­czął urzę­do­wa­nie w tej roli po od­po­wied­nich zmia­nach w kon­sty­tu­cji 15 marca 1990 roku. Był je­dy­nym pre­zy­den­tem ZSRR w ca­łej jego hi­sto­rii. W ten spo­sób Gor­ba­czow usi­ło­wał wzmoc­nić ofi­cjalne or­gany pań­stwowe, w tym rząd, kosz­tem ogra­ni­cze­nia wła­dzy par­tii. Oczy­wi­ście w sa­mej par­tii na­ra­stał opór prze­ciwko jego dzia­łal­no­ści. Na­pię­cie na szczy­tach wła­dzy ro­sło.

Szcze­gól­nie cie­kawe były biu­ro­kra­tyczne gierki na szczy­tach wła­dzy. Zjazd De­pu­to­wa­nych Lu­do­wych zwo­ły­wano raz na pół roku, zaś mię­dzy jego se­sjami wła­dzę usta­wo­daw­czą sta­no­wił do­tych­cza­sowy or­gan, czyli Rada Naj­wyż­sza ZSRR. Do marca 1990 roku prze­wod­ni­czący Rady Naj­wyż­szej był for­mal­nie głową pań­stwa w ZSRR. Był to fi­gu­rant, bez fak­tycz­nej wła­dzy, choć oczy­wi­ście był to ktoś, kto na­le­żał do naj­wyż­szych krę­gów par­tyj­nych. Na przy­kład w la­tach 1985–1988 prze­wod­ni­czą­cym Rady Naj­wyż­szej ZSRR był An­driej Gro­myko. Wraz z usta­no­wie­niem sta­no­wi­ska pre­zy­denta to Gor­ba­czow stał się głową pań­stwa.

Gor­ba­czow miał kon­ku­ren­tów nie tylko wśród par­tyj­nego be­tonu, ale także po stro­nie re­for­ma­to­rów. Wśród tych ostat­nich jego naj­więk­szym ry­wa­lem w walce o wła­dzę był Bo­rys Jel­cyn. W la­tach 1985–1987 był I se­kre­ta­rzem Ko­mi­tetu Miej­skiego w Mo­skwie, ale zo­stał przez Gor­ba­czowa wy­rzu­cony po ostrej kry­tyce se­kre­ta­rza ge­ne­ral­nego KC KPZR. Jel­cyn uwa­żał, że re­formy Gor­ba­czowa są po­ło­wiczne, ane­miczne i wpro­wa­dzane nie­udol­nie i że nie roz­wiążą one po­waż­nych pro­ble­mów pań­stwa. Po tym, jak Gor­ba­czow usi­ło­wał się go po­zbyć, Jel­cyn zdo­był so­bie po­pu­lar­ność w krę­gach or­ga­ni­za­cji par­tyj­nej Ro­syj­skiej Fe­de­ra­cyj­nej So­cja­li­stycz­nej Re­pu­bliki Ra­dziec­kiej, naj­więk­szej i naj­sil­niej­szej spo­śród 15 re­pu­blik two­rzą­cych ZSRR. Od maja 1990 roku po­now­nie wró­cił na szczyty wła­dzy, sta­jąc się prze­wod­ni­czą­cym Rady Naj­wyż­szej Ro­syj­skiej FSRR, i to wbrew woli Gor­ba­czowa, który pro­mo­wał na to sta­no­wi­sko wła­snego kan­dy­data, Alek­san­dra Wła­sowa, pre­miera Ro­sji (Ro­syj­skiej FSRR).

Z dru­giej strony miał Gor­ba­czow prze­ciwko so­bie par­tyj­nych twar­do­gło­wych, któ­rzy chcieli przy­wró­cić twardy kurs i rządy sil­nej ręki w pań­stwie, je­śli nie tak jak za Sta­lina, to choćby jak za Chrusz­czowa.

Tym­cza­sem ZSRR za­czął trzesz­czeć w szwach. W la­tach 1989–1990 do­szło do bez­pre­ce­den­so­wych prze­mian w so­jusz­ni­czych do­tąd pań­stwach Układu War­szaw­skiego. Wszystko za­częło się w Pol­sce wio­sną 1989 roku roz­mo­wami Okrą­głego Stołu, a wła­ści­wie jesz­cze wcze­śniej, kiedy wzo­rem ów­cze­snego ZSRR pre­mier PRL Mie­czy­sław Ra­kow­ski za­czął w 1988 roku wpro­wa­dzać re­formy zmie­rza­jące do usta­no­wie­nia w Pol­sce wol­nego rynku. Na przy­kład znany ro­syj­ski oli­gar­cha Mi­chaił Cho­dor­kow­ski już w 1987 roku za­ło­żył w ZSRR Na­ukowo-Tech­niczne Cen­trum Twór­czo­ści Mło­dzieży, które było de facto pry­watną firmą, za­an­ga­żo­waną m.in. w im­port do ZSRR to­wa­rów z Za­chodu.

I tak, po­cząw­szy od czerwca 1989 roku i usta­no­wie­nia w Pol­sce rządu Ta­de­usza Ma­zo­wiec­kiego la­tem te­goż roku, ZSRR za­czął tra­cić so­jusz­ni­ków wśród państw Układu War­szaw­skiego, przy braku zdol­no­ści do do­ko­na­nia zbroj­nej in­ter­wen­cji wo­bec co­raz sil­niej­szej we­wnętrz­nej dez­in­te­gra­cji. Po­cząw­szy od 1989 roku, so­jusz woj­skowy znany jako Układ War­szaw­ski był prak­tycz­nie mar­twy, for­mal­nie jed­nak do­piero 25 lu­tego 1991 roku pod­jęto de­cy­zję o li­kwi­da­cji jego struk­tur, co na­stą­piło 1 lipca 1991 roku. Blok Wschodni prze­stał ist­nieć.

Sam ZSRR rów­nież się roz­pa­dał. 11 marca 1990 roku Rada Naj­wyż­sza Li­twy ogło­siła nie­pod­le­głość i była to pierw­sza ra­dziecka re­pu­blika, która za­pra­gnęła wy­stą­pić z ZSRR. Dla wielu był to kom­pletny szok, świad­czący o sła­bo­ści cen­tral­nej wła­dzy w Mo­skwie. Nie­udolne próby in­ter­wen­cji na Li­twie za­ska­ku­jąco skoń­czyły się wal­kami w Wil­nie mię­dzy lud­no­ścią a Ar­mią Ra­dziecką w stycz­niu 1991 roku. Mimo to sy­tu­acji na Li­twie nie udało się opa­no­wać już do roz­padu ZSRR, od lata 1991 roku Li­twa była już nie­mal nie­pod­le­głym pań­stwem, a 12 wrze­śnia 1991 roku zo­stała człon­kiem ONZ.

Co­raz sil­niej­sze ru­chy od­środ­kowe wśród re­pu­blik ZSRR skło­niły Gor­ba­czowa do po­szu­ki­wa­nia no­wej for­muły ZSRR, w któ­rym po­szcze­gólne re­pu­bliki cie­szy­łyby się bar­dzo sze­roką au­to­no­mią. Miał po­wstać Zwią­zek Su­we­ren­nych Re­pu­blik Ra­dziec­kich, a wła­dze no­wej kon­fe­de­ra­cji miały de­cy­do­wać je­dy­nie o po­li­tyce fi­skal­nej (wspólna wa­luta), obron­nej (wspólna ar­mia) i za­gra­nicz­nej. Poza tym po­szcze­gólne re­pu­bliki miały się cie­szyć peł­nią swo­bód, zwłasz­cza w dzie­dzi­nie go­spo­darki. 17 marca 1991 roku prze­pro­wa­dzono w ZSRR re­fe­ren­dum w spra­wie no­wej for­muły i oka­zało się, że sześć re­pu­blik nie jest w ogóle za­in­te­re­so­wa­nych przy­na­leż­no­ścią do ZSRR, lecz pra­gnie peł­nej nie­pod­le­gło­ści: Li­twa, Es­to­nia, Ło­twa, Gru­zja, Moł­da­wia i Ar­me­nia. Mimo to Gor­ba­czow, dla ra­to­wa­nia resz­tek ZSRR, zde­cy­do­wał się na pod­pi­sa­nie od­po­wied­niej umowy z wła­dzami tych re­pu­blik, które się na to go­dziły: Ro­syj­ska FSRR, Ukra­iń­ska SRR, Bia­ło­ru­ska SRR, Uz­becka SRR, Ka­zach­ska SRR, Azer­bej­dżań­ska SRR, Kir­gi­ska SRR, Ta­dżycka SRR i Turk­meń­ska SRR. A za­tem nowy, okro­jony ZSRR w for­mule luź­nej kon­fe­de­ra­cji miało two­rzyć już tylko dzie­więć re­pu­blik z 15. Pod­pi­sa­nie no­wego trak­tatu po­wo­łu­ją­cego do ży­cia pań­stwo, które ni­gdy nie po­wstało, Zwią­zek Su­we­ren­nych Re­pu­blik Ra­dziec­kich, za­pla­no­wano na 20 sierp­nia 1991 roku.

Te­raz wy­da­rze­nia na­brały tempa. Od ja­kie­goś czasu w pod­zie­miu dzia­łała grupa spi­skow­ców, która za­wią­zała Pań­stwowy Ko­mi­tet Stanu Wy­jąt­ko­wego. Ów ko­mi­tet two­rzyło dzie­więć osób. Na jego czele stał wi­ce­pre­zy­dent, a za­tem bez­po­średni za­stępca Gor­ba­czowa, Gien­na­dij Ja­na­jew. Był to par­tyjny apa­rat­czyk i dzia­łacz za­leż­nych od so­wiec­kiej wła­dzy związ­ków za­wo­do­wych, które były je­dy­nie par­tyjną przy­bu­dówką. Ko­lejną osobą był Wa­len­tij Paw­łow, od stycz­nia 1991 roku pre­mier rządu ZSRR. Do kon­spi­ra­to­rów na­le­żeli też: Bo­rys Pugo, mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych, mar­sza­łek ZSRR Dmi­trij Ja­zow, mi­ni­ster obrony ZSRR (ostatni w hi­sto­rii mar­sza­łek ZSRR), prze­wod­ni­czący KGB gen. ar­mii KGB Wła­di­mir Kriucz­kow oraz trzech in­nych dzia­ła­czy pań­stwo­wych: Oleg Ba­kła­now, Wa­si­lij Sta­ro­dub­cew i Alek­sandr Ti­zja­kow.

Mi­chaił Gor­ba­czow był na kil­ku­dnio­wym urlo­pie w ośrodku rzą­do­wym w Fo­ros pod Jałtą na Kry­mie, gdy wie­czo­rem 18 sierp­nia przy­je­chali do niego spi­skowcy – Oleg Ba­kła­now, czło­nek Biura Po­li­tycz­nego KC KPZR Oleg Sze­nin, szef ga­bi­netu pre­zy­denta ZSRR Wa­le­rij Boł­din, wi­ce­mi­ni­ster obrony i do­wódca Wojsk Lą­do­wych gen. ar­mii Wa­len­tin Wa­ren­ni­kow. Pró­bo­wali na­kło­nić Mi­cha­iła Gor­ba­czowa do wpro­wa­dze­nia stanu wy­jąt­ko­wego i pod­ję­cia próby ra­to­wa­nia ZSRR. Gor­ba­czow po­zo­stał jed­nak nie­ugięty i od­rzu­cił ich żą­da­nia. Jego błę­dem było na­to­miast po­zo­sta­nie w Fo­ros, nie spo­dzie­wał się tego, co miało na­stą­pić za kilka go­dzin.

19 sierp­nia o go­dzi­nie 04.30 od­cięto mu te­le­fony i wszel­kie po­łą­cze­nia. W jego da­czy po­ja­wili się wy­socy funk­cjo­na­riu­sze KGB, któ­rzy po­pro­sili go o do­bro­wolne ogło­sze­nie stanu wy­jąt­ko­wego. Po­nie­waż Gor­ba­czow od­mó­wił, zo­stała mu ode­brana wa­lizka z ko­dami do broni ją­dro­wej, a na­stęp­nie za­mknięto go w aresz­cie do­mo­wym. Od­izo­lo­wa­niem Mi­cha­iła Gor­ba­czowa w aresz­cie do­mo­wym bez­po­śred­nio kie­ro­wał gen. por. KGB Ju­rij Ple­cha­now, szef Służby Ochrony KGB. Da­czę Gor­ba­czowa ob­sta­wił Se­wa­sto­pol­ski Pułk Wojsk Ochrony Po­gra­ni­cza pod­le­gły KGB.

W tym cza­sie w Mo­skwie ze­brali się spi­skowcy. Za­częli de­ba­to­wać nad wpro­wa­dze­niem stanu wy­jąt­ko­wego, jed­no­cze­śnie uzgod­niono, że ogło­szą, iż Gor­ba­czow jest chory i że obo­wiązki pre­zy­denta ZSRR pełni Gien­na­dij Ja­na­jew. Od­po­wiedni de­kret zo­stał pod­pi­sany przez Ja­na­jewa około 10.30, jesz­cze 19 sierp­nia.

Mi­chaił Gor­ba­czow był od­izo­lo­wany, ale wła­dze po­szcze­gól­nych or­ga­nów ad­mi­ni­stra­cji Ro­sji się po­dzie­liły. Prze­ciwne pu­czy­stom były m.in. ob­wody mo­skiew­ski i le­nin­gradzki oraz smo­leń­ski, ale kilka ob­wo­dów, w tym Sa­mara, Li­pieck, Tam­bow, Sa­ra­tow, Oren­burg, Ir­kuck i Tomsk, sta­nęło po stro­nie prze­ciw­ni­ków Gor­ba­czowa. Po­zo­stałe były neu­tralne i cze­kały na roz­wój wy­da­rzeń.

W tym cza­sie drugi ry­wal pu­czy­stów, a za­ra­zem kon­ku­rent Gor­ba­czowa, sto­jący na czele Ro­syj­skiej FSRR Bo­rys Jel­cyn wię­cej wie­dział o nad­cho­dzą­cych wy­da­rze­niach. Co cie­kawe, Ro­sja ogło­siła nie­pod­le­głość już 12 czerwca 1990 roku, po­zo­sta­jąc w skła­dzie ZSRR pod wa­run­kiem prze­kształ­ce­nia Związku Ra­dziec­kiego w nową, zli­be­ra­li­zo­waną fe­de­ra­cję. Wła­śnie m.in. ten ruch zmu­sił Gor­ba­czowa do prze­pro­wa­dze­nia wspo­mnia­nego już re­fe­ren­dum 17 marca 1991 roku o re­for­mie pań­stwa. Z jed­nej strony mamy więc Gor­ba­czowa, który usi­ło­wał od­mie­nić ZSRR, two­rząc nową fe­de­ra­cję su­we­ren­nych państw, a tym sa­mym ura­to­wać z im­pe­rium, co się da, po­przez roz­mowy i ne­go­cja­cje, z dru­giej strony byli pu­czy­ści, któ­rzy chcieli utrzy­mać ZSRR za wszelką cenę w do­tych­cza­so­wym kształ­cie, a trze­cią siłą był Bo­rys Jel­cyn dą­żący do usta­no­wie­nia Ro­sji jako cał­ko­wi­cie nie­za­leż­nego, zli­be­ra­li­zo­wa­nego pań­stwa, czyli chcący osta­tecz­nej li­kwi­da­cji ZSRR, by po­zbyć się Gor­ba­czowa i jego lu­dzi oraz by spró­bo­wać zbu­do­wać silne pań­stwo na ba­zie sa­mej Ro­sji. Trzy różne siły i trzy różne grupy in­te­re­sów.

W nocy z 18 na 19 sierp­nia Jed­nostka Spe­cjalna „Alfa” KGB ob­sta­wiła po­sia­dłość Jel­cyna w pod­mo­skiew­skim Ar­chan­giel­skoje. Jed­nak jej funk­cjo­na­riu­sze nie mieli roz­kazu wcho­dzić do środka ani aresz­to­wać Jel­cyna, mieli je­dy­nie do­pil­no­wać, by nie opu­ścił swo­jej po­sia­dło­ści. Mimo to w za­gad­kowy spo­sób Jel­cyn ran­kiem 19 sierp­nia po­ja­wił się w mo­skiew­skim „Bia­łym Domu”, czyli w sie­dzi­bie władz Ro­syj­skiej FSRR. Tu­taj za­czął zbie­rać swo­ich naj­wier­niej­szych współ­pra­cow­ni­ków, w tym Ru­słana Chas­bu­ła­towa, po­cho­dzą­cego z Cze­cze­nii prze­wod­ni­czą­cego Rady Naj­wyż­szej Ro­syj­skiej FSRR (par­la­mentu Ro­sji), Ana­to­lija Sob­czaka, mera Le­nin­gradu, który przy­był do Mo­skwy sa­mo­lo­tem, se­kre­ta­rza stanu Ro­syj­skiej FSRR Gien­na­dija Bur­bu­lisa, mi­ni­stra in­for­ma­cji Ro­syj­skiej FSRR Mi­cha­iła Po­łto­ra­nina i in­nych. Nie­długo po­tem Bo­rys Jel­cyn pod­pi­sał de­kret „o nie­le­gal­no­ści dzia­łań Pań­stwo­wego Ko­mi­tetu ds. Nad­zwy­czaj­nej Sy­tu­acji”.

Jed­no­cze­śnie na roz­kaz mi­ni­stra obrony Ja­zowa, który sta­nął po stro­nie pu­czu, na ulice Mo­skwy wpro­wa­dzono woj­ska trzech dy­wi­zji: 2. Ta­mań­skiej Dy­wi­zji Zme­cha­ni­zo­wa­nej Gwar­dii, 4. Kan­te­mi­row­skiej Dy­wi­zji Pan­cer­nej Gwar­dii i 106. Tul­skiej Dy­wi­zji Po­wietrz­no­de­san­to­wej Gwar­dii. Na lot­ni­sko Bo­ri­so­glebsk pod Ki­jo­wem sa­mo­lo­tami trans­por­to­wymi prze­rzu­cono 103. Dy­wi­zję Po­wietrz­no­de­san­tową Gwar­dii im. 60-le­cia ZSRR z Pskowa na Bia­ło­rusi (dziś ta jed­nostka wcho­dzi w skład Sił Zbroj­nych Bia­ło­rusi zre­du­ko­wana do siły bry­gady). Jed­no­cze­śnie gen. płk Wik­tor Cze­cze­wa­tor, do­wódca Ki­jow­skiego Okręgu Woj­sko­wego, po­in­for­mo­wał Le­onida Kraw­czuka, prze­wod­ni­czą­cego Rady Naj­wyż­szej Ukra­iń­skiej FSRR (od­po­wied­nik Jel­cyna w Ki­jo­wie), o wpro­wa­dze­niu przez Pań­stwowy Ko­mi­tet Stanu Wy­jąt­ko­wego te­goż stanu na te­re­nie ca­łego ZSRR.

W tym cza­sie w Mo­skwie za­częły się zbie­rać tłumy nio­sące trój­ko­lo­rowe flagi Ro­sji i por­trety Bo­rysa Jel­cyna. Żoł­nie­rze nie mieli in­struk­cji, jak się za­cho­wać, w wielu miej­scach tłumy blo­ko­wały ich prze­mar­sze do cen­trum Mo­skwy. Naj­wię­cej lu­dzi za­częło się zbie­rać na placu Ma­ne­żo­wym nie­da­leko Kremla. Woj­ska były do tego stop­nia zdez­o­rien­to­wane, że kiedy o 12.15 Bo­rys Jel­cyn wy­szedł z Bia­łego Domu prze­mó­wić do lu­dzi, sta­nął na jed­nym z czoł­gów T-80U z 2. Ta­mań­skiej Dy­wi­zji Zme­cha­ni­zo­wa­nej Gwar­dii, by było go le­piej wi­dać. Żoł­nie­rze nie wie­dzieli, jak się mają za­cho­wać.

Tym­cza­sem około go­dziny 15 zgro­ma­dzeni lu­dzie za­częli bu­do­wać ba­ry­kady na uli­cach wo­kół Bia­łego Domu, a Ko­mi­tet Ja­na­jewa dla od­miany wy­dał de­kret o wstrzy­ma­niu wy­da­wa­nia więk­szo­ści ga­zet. O go­dzi­nie 17.00 w Mi­ni­ster­stwie In­for­ma­cji ZSRR od­była się kon­fe­ren­cja pra­sowa ośmiu z dzie­wię­ciu człon­ków Pań­stwo­wego Ko­mi­tetu Stanu Wy­jąt­ko­wego. Bra­ko­wało pre­miera Wa­len­tina Paw­łowa, który był nie­przy­tomny z po­wodu upo­je­nia al­ko­ho­lo­wego. Ja­na­jew był wy­raź­nie wy­stra­szony, nie­zde­cy­do­wany, tłu­ma­czył, że Gor­ba­czow jest chory, ale że jak wy­zdro­wieje, to wróci i że będą pra­co­wać ra­zem. Pu­czy­stom naj­wy­raź­niej za­bra­kło zde­cy­do­wa­nia, a tłumy pro­te­stu­ją­cych ich kom­plet­nie zde­pry­mo­wały; ta­kiej od­wagi so­wiec­kich oby­wa­teli po pro­stu się nie spo­dzie­wali. Jakby nie do­strze­gli zmian, ja­kie za­szły od czasu śmierci Breż­niewa.

Tym­cza­sem Jel­cyn zde­cy­do­wał się na usta­no­wie­nie za­pa­so­wego sta­no­wi­ska kie­ro­wa­nia pań­stwem (nie­pod­le­głą Ro­sją) w Swier­dłow­sku, do­kąd sa­mo­lo­tem skie­ro­wano wi­ce­pre­miera Ro­syj­skiej FSRR Olega Ło­bowa. Za­pa­sowy rząd Ro­sji z Ło­bo­wem na czele przy­był na lot­ni­sko Do­mo­die­dowo, gdzie po­cząt­kowo trudno było zna­leźć za­łogę Ae­ro­fłotu skłonną do wy­ko­na­nia nie­pla­no­wa­nego lotu, ale w końcu udało się po­le­cieć do Swier­dłow­ska cy­wil­nym Tu-154M, po tym jak zgło­siła się jedna z za­łóg.

Wie­czo­rem do­wódca 2. Ta­mań­skiej Dy­wi­zji Zme­cha­ni­zo­wa­nej Gwar­dii mjr Sier­giej Jew­die­ki­mow za­de­kla­ro­wał wier­ność wła­dzom Ro­sji (czyli Jel­cy­nowi). Czołgi przy­ozdo­biono trój­ko­lo­ro­wymi fla­gami, a ich za­łogi wzmoc­niły ba­ry­kady bro­niące do­stępu do Bia­łego Domu. W tym cza­sie zwo­len­nicy Jel­cyna za­częli agi­to­wać żoł­nie­rzy, by opo­wie­dzieli się po stro­nie władz Ro­sji.

20 sierp­nia pu­czy­ści za­częli ob­ra­do­wać, co zro­bić z Jel­cy­nem, jed­no­cze­śnie de­cy­du­jąc się na wpro­wa­dze­nie ko­mi­sa­rzy za­rzą­dza­ją­cych sy­tu­acją nad­zwy­czajną do państw bał­tyc­kich oraz Moł­da­wii, Gru­zji i Ar­me­nii, czyli sze­ściu re­pu­blik, które ogło­siły nie­pod­le­głość i nie wy­ra­ziły chęci wstą­pie­nia do no­wego Związku Su­we­ren­nych Re­pu­blik Ra­dziec­kich two­rzo­nego przez Gor­ba­czowa.

Tego sa­mego dnia wi­ce­prze­wod­ni­czący Rady Naj­wyż­szej Ro­syj­skiej FSRR (za­stępca Jel­cyna) gen. mjr rez. Alek­sandr Rudz­koj i Ru­słan Chas­bu­ła­tow spo­tkali się na Kremlu z Ana­to­li­jem Łu­kia­no­wem, wi­ce­pre­mie­rem rządu ZSRR. Cho­ciaż był on za­stępcą Paw­łowa, który po swoim pi­jań­stwie tra­fił do szpi­tala, to jed­nak nie wcho­dził w skład Pań­stwo­wego Ko­mi­tetu Stanu Wy­jąt­ko­wego, nie bę­dąc do końca zde­cy­do­wany, czy ów ko­mi­tet po­przeć. Roz­ma­wiano o spo­so­bach prze­rwa­nia dzia­ła­nia ko­mi­tetu. Jed­no­cze­śnie wła­dze miej­skie Mo­skwy za­częły roz­mowy z wła­dzami Ro­syj­skiej FSRR w spra­wie wy­stą­pie­nia wspól­nym fron­tem prze­ciwko pu­czy­stom.

Sy­tu­acja dwu­wła­dzy w Mo­skwie stała się dla pu­czy­stów nie­zno­śna, a za­tem po­sta­no­wiono pod­jąć ra­dy­kalne kroki. Pod prze­wod­nic­twem wi­ce­mi­ni­stra obrony ZSRR gen. płk. Wła­di­sława Acza­łowa na Kremlu ze­brali się wy­żsi ofi­ce­ro­wie: do­wódca Wojsk Po­wietrz­no­de­san­to­wych gen. płk Pa­weł Gra­czow, do­wódca wojsk lą­do­wych gen. ar­mii Wa­len­tin Wa­ren­ni­kow, wi­ce­mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych gen. płk Bo­rys Gro­mow, do­wódca 106. Tul­skiej Dy­wi­zji Po­wietrz­no­de­san­to­wej Gwar­dii gen. mjr Alek­sandr Le­biedź, za­stępca szefa KGB Gie­nij Agie­jew, do­wódca Jed­nostki Spe­cjal­nej „Alfa” Wik­tor Kar­pu­chin i inni. Mieli oni zde­cy­do­wać o prze­pro­wa­dze­niu szturmu na Biały Dom i o aresz­to­wa­niu Bo­rysa Jel­cyna oraz jego współ­pra­cow­ni­ków. Co cie­kawe, główną siłą szturmu miała być Dy­wi­zja Zme­cha­ni­zo­wana Spe­cjal­nego Prze­zna­cze­nia im. Fe­liksa Dzier­żyń­skiego z Mi­ni­ster­stwa Spraw We­wnętrz­nych, jed­nostka wojsk we­wnętrz­nych ZSRR (obec­nie w Ros­gwar­dii Ro­sji), naj­wier­niej­sza z wier­nych. Wi­doczny był brak za­ufa­nia do re­gu­lar­nych jed­no­stek woj­sko­wych.

Szturm miał roz­po­cząć się nad ra­nem 21 sierp­nia. Jed­nak w nocy do Jel­cyna zgło­sił się gen. mjr Alek­sandr Le­biedź, de­kla­ru­jąc mu swoje po­par­cie i in­for­mu­jąc o nie­bez­pie­czeń­stwie, zaś Gie­nij Agie­jew i Wik­tor Kar­pu­chin zwró­cili się do gen. płk. Acza­łowa o anu­lo­wa­nie ope­ra­cji, pod­wa­ża­jąc jej le­gal­ność. Szturm zo­stał od­wo­łany, a Ja­na­jew za­dzwo­nił do Jel­cyna i po­in­for­mo­wał go, że Biały Dom jest bez­pieczny. Było to chyba uzna­nie re­aliów, bo wraz z gen. mjr. Le­bie­dziem na stronę Jel­cyna prze­szła jego 106. Tul­ska Dy­wi­zja Po­wietrz­no­de­san­towa Gwar­dii, a to była już po­ważna siła w Mo­skwie.

Nie­spo­dzie­wa­nie 21 sierp­nia o 15.00 na je­dy­nym do­stęp­nym ka­nale te­le­wi­zyj­nym Wie­sti (wia­do­mo­ści) ogło­szono, że pre­zy­dent Ro­sji (taki ty­tuł no­sił od lipca 1991 roku, co było o tyle ku­rio­zalne, że Ro­sja wciąż była re­pu­bliką ZSRR) Bo­rys Jel­cyn zde­le­ga­li­zo­wał Pań­stwowy Ko­mi­tet Stanu Wy­jąt­ko­wego, a pro­ku­ra­tor ge­ne­ralny Ro­sji wsz­czął od­po­wied­nie śledz­two. Pod­wa­żyło to za­ufa­nie do pu­czy­stów wśród oby­wa­teli Mo­skwy, żoł­nie­rzy, mi­li­cjan­tów, a na­wet funk­cjo­na­riu­szy KGB. W tym sa­mym cza­sie pod Bia­łym Do­mem za­częły się two­rzyć od­działy mi­li­cji lu­do­wej, ma­ją­cej bro­nić władz Ro­sji z Bo­ry­sem Jel­cy­nem na czele.

Wtedy oka­zało się, że woj­skom, które wpro­wa­dzono na ulice Mo­skwy, nie wy­dano amu­ni­cji, o czym do­wie­dziano się od jed­no­stek, które prze­szły na stronę Jel­cyna. Bar­dzo to ośmie­liło jed­nostki mi­li­cji lu­do­wej, która miała nie­wiele broni (głów­nie od Mi­li­cji Pań­stwo­wej), ale miała amu­ni­cję. Tego dnia po po­łu­dniu Bo­rys Jel­cyn ogło­sił się do­wódcą wszyst­kich sił Ar­mii Ra­dziec­kiej na te­ry­to­rium Ro­sji, a na sta­no­wi­sko mi­ni­stra obrony nie­pod­le­głej Ro­sji wy­zna­czył gen. płk. prof. Kon­stan­tina Ko­bieca, szefa Wojsk Łącz­no­ści Mi­ni­ster­stwa Obrony ZSRR.

W trak­cie 21 sierp­nia za­czął się co­raz więk­szy roz­łam w naj­wyż­szych wła­dzach ZSRR. Część pu­czy­stów, w tym Kriucz­kow, Ja­zow i Ba­kła­now, po­le­ciała rzą­do­wym Ił-62M na Krym, by jesz­cze raz pod­jąć ne­go­cja­cje z Gor­ba­czo­wem, rów­no­cze­śnie zaś Rada Naj­wyż­sza ZSRR (ra­dziecki par­la­ment) pod­jęła de­cy­zję o de­le­ga­li­za­cji Pań­stwo­wego Ko­mi­tetu Stanu Wy­jąt­ko­wego. Wy­padki po­to­czyły się bły­ska­wicz­nie. Po po­łu­dniu tego dnia woj­ska obecne w Mo­skwie za­częły wra­cać do gar­ni­zo­nów, a na czoł­gach i bo­jo­wych wo­zach pie­choty po­wie­wały trój­ko­lo­rowe flagi Ro­sji. Wie­czo­rem wi­ce­mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych gen. płk Bo­rys Gro­mow wy­po­wie­dział po­słu­szeń­stwo pu­czy­stom, in­for­mu­jąc swo­jego szefa Bo­rysa Pugo, że nie bę­dzie już wy­ko­ny­wał jego po­le­ceń. W nocy z 21 na 22 sierp­nia Tu-134 Ae­ro­fłotu zdo­łał przy­wieźć do Mo­skwy uwol­nio­nego wła­śnie Mi­cha­iła Gor­ba­czowa.

Nad ra­nem 22 sierp­nia mi­li­cja z pro­ku­ra­to­rem Ro­syj­skiej FSRR za­trzy­mali w ga­bi­ne­cie na Kremlu Gien­na­dija Ja­na­jewa i osa­dzili go w aresz­cie. Tego dnia Rada Naj­wyż­sza ZSRR pod prze­wod­nic­twem Iwana Łap­tiewa wy­dała po­sta­no­wie­nie o aresz­to­wa­niu wszyst­kich człon­ków Pań­stwo­wego Ko­mi­tetu Stanu Wy­jąt­ko­wego. 23 i 24 sierp­nia za­trzy­mano wielu lu­dzi zwią­za­nych z pu­czem, wszy­scy zo­stali póź­niej po­sta­wieni przed są­dem. Spo­śród pu­czy­stów tylko Bo­rys Pugo i jego żona po­peł­nili sa­mo­bój­stwo. Wszyst­kich po­zo­sta­łych ska­zano na karę wię­zie­nia, a na­stęp­nie wy­szli oni na wol­ność na mocy amne­stii w lu­tym 1994 roku. Je­dy­nie gen. ar­mii Wa­len­tin Wa­ren­ni­kow od­mó­wił uzna­nia amne­stii, do­ma­ga­jąc się po­wtór­nego osą­dze­nia, po czym w sierp­niu 1994 roku zo­stał unie­win­niony.

24 sierp­nia 1991 roku Rada Naj­wyż­sza Ukra­iny ogło­siła nie­pod­le­głość od ZSRR, zaś 25 sierp­nia uczy­niła to samo Rada Naj­wyż­sza Bia­ło­rusi. W tym mo­men­cie ZSRR ist­niał tylko na pa­pie­rze. 5 wrze­śnia 1991 roku Mi­chaił Gor­ba­czow sfor­mo­wał Ko­mi­tet Eko­no­miczny Za­rzą­dza­nia Go­spo­darką ZSRR, który miał za­rzą­dzać kra­jem w „okre­sie przej­ścio­wym”. Tym­cza­sem ko­lejne re­pu­bliki ogła­szały nie­pod­le­głość. Już 27 sierp­nia 1991 roku nie­pod­le­głość uchwa­liła Rada Naj­wyż­sza Moł­daw­skiej FSRR. 9 wrze­śnia nie­pod­le­głość ogło­sił Ta­dży­ki­stan, 21 wrze­śnia – Ar­me­nia, 27 paź­dzier­nika – Turk­me­ni­stan. Jesz­cze w li­sto­pa­dzie 1991 roku Gor­ba­czow pró­bo­wał przy­wró­cić ideę Związku Su­we­ren­nych Re­pu­blik Ra­dziec­kich, ale 8 grud­nia 1991 roku w Wi­sku­lach na Bia­ło­rusi, w bia­ło­ru­skiej czę­ści Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej, spo­tkali się nowo wy­brani pre­zy­denci Ro­sji – Bo­rys Jel­cyn, Ukra­iny – Le­onid Kraw­czuk i Bia­ło­rusi – Sta­ni­sław Szusz­kie­wicz, by pod­pi­sać po­ro­zu­mie­nie o roz­wią­za­niu ZSRR i utwo­rze­niu Wspól­noty Nie­pod­le­głych Państw (WNP), bę­dą­cej czymś w ro­dzaju Wspól­noty Bry­tyj­skiej, bar­dzo luź­nego związku. W isto­cie jed­nak WNP była cia­łem cał­ko­wi­cie mar­twym, bo wszyst­kie pań­stwa wcho­dzące w jej skład, poza Bia­ło­ru­sią i Ro­sją, zbu­do­wały swoją cał­ko­witą nie­za­leż­ność i po­szły wła­snymi dro­gami.

Tak więc 8 grud­nia 1991 roku prze­stał ist­nieć Zwią­zek Ra­dziecki. Całe wła­dze pań­stwowe, z pre­zy­den­tem Mi­cha­iłem Gor­ba­czo­wem na czele, prze­szły na po­li­tyczną eme­ry­turę bądź pod­jęły po­li­tyczną dzia­łal­ność już w nie­za­leż­nych pań­stwach po­wsta­łych na gru­zach daw­nego im­pe­rium.

Krótka hi­sto­ria Ukra­iny do 2014 roku

Czy za­sta­na­wiali się Pań­stwo kie­dyś, skąd wzięła się na­zwa „Ukra­ina”? Wszystko wska­zuje na to, że na­zwę tę nadali Po­lacy i ma ona pol­sko­ję­zyczną ety­mo­lo­gię. Dla­tego Ro­sja­nie czują do niej taką nie­chęć, wolą okre­śle­nia „Ruś Ki­jow­ska” albo „Mała Ruś”, by pod­kre­ślić swoje związki z ukra­iń­skim na­ro­dem. Choć Ro­sja­nie tłu­ma­czą, że na­zwa pań­stwa po­cho­dzi od sta­ro­ru­skiego słowa „oukra­ina”, czyli kraj u skraju, na po­gra­ni­czu. Źró­dła pol­sko­ję­zyczne mó­wią to samo: jest to re­jon „u kraja”, czyli na gra­ni­cach, na pe­ry­fe­riach Rzecz­po­spo­li­tej.

Urzę­dowo na­zwa „Ukra­ina” zo­stała użyta po raz pierw­szy za cza­sów Rzecz­po­spo­li­tej w 1590 roku, w ty­tule kon­sty­tu­cji sej­mo­wej we­dług pro­jektu Jana Za­moy­skiego: „Po­rzą­dek ze strony Ni­żow­ców i Ukra­iny”. Źró­dła ro­syj­sko­ję­zyczne twier­dzą, że Po­lacy ad­ap­to­wali tę na­zwę wraz z przy­łą­cze­niem za­chod­niej Ukra­iny do Pol­ski w 1569 roku. Jed­nak w pol­skich źró­dłach pi­sa­nych na­zwa „Ukra­ina” po­ja­wia się już sto lat wcze­śniej, w XV wieku.

Losy Ukra­iny są bar­dzo skom­pli­ko­wane, ale tu nie bę­dziemy się zaj­mo­wać za­mierz­chłą hi­sto­rią. Dość po­wie­dzieć, że zie­mie dzi­siej­szej Ukra­iny były pod­bi­jane przez Rzecz­po­spo­litą Pol­ską i przez Ro­sję. Pod ko­niec XVIII wieku w wy­niku roz­bio­rów Pol­ski Ukra­inę w czę­ści pol­skiej po­dzie­lono po­mię­dzy car­ską Ro­sję (znaczna więk­szość) i Au­stro-Wę­gry (te­reny po­tem na­zy­wane Ga­li­cją Wschod­nią).

Do­piero w wy­niku re­wo­lu­cji bol­sze­wic­kiej w Ro­sji z gu­berni Im­pe­rium Ro­syj­skiego: ki­jow­skiej, po­dol­skiej, wo­łyń­skiej, czer­ni­how­skiej, po­łtaw­skiej, char­kow­skiej, ka­te­ry­no­sław­skiej, cher­soń­skiej i tau­rydz­kiej (bez Krymu), 20 li­sto­pada 1917 roku po­wstała Ukra­iń­ska Re­pu­blika Lu­dowa, oczy­wi­ście na­dal jako część Ro­sji. Jed­nak kiedy bol­sze­wicy roz­pę­dzili Kon­sty­tu­antę, or­gan zło­żony z róż­nych ugru­po­wań, który miał opra­co­wać nową kon­sty­tu­cję i wy­ło­nić nowy kształt re­pu­bliki, w Ukra­inie zro­zu­mieli, że bol­sze­wicy dążą do stwo­rze­nia dyk­ta­tury. W tej sy­tu­acji 25 stycz­nia 1918 roku Ukra­iń­ska Re­pu­blika Lu­dowa ogło­siła pełną nie­pod­le­głość. Pierw­szą głową pań­stwa nie­pod­le­głej Ukra­iny, prze­wod­ni­czą­cym Ukra­iń­skiej Cen­tral­nej Rady, był My­chajło Hru­szew­ski (1866–1934). Rów­no­le­gle na gru­zach Au­stro-Wę­gier z tej czę­ści Ukra­iny, jaka po­zo­sta­wała pod pa­no­wa­niem Habs­bur­gów, po­wstało jesz­cze jedno nie­pod­le­głe pań­stwo ukra­iń­skie – Za­chod­nio­ukra­iń­ska Re­pu­blika Lu­dowa (ZURL). Ist­niało ono bar­dzo krótko, po­mię­dzy 1 li­sto­pada 1918 a 16 lipca 1919 roku, czyli nie­cały rok. Prze­wod­ni­czą­cym Ukra­iń­skiej Rady Na­ro­do­wej zo­stał Je­when Pe­tru­sze­wycz, a na czele rządu no­wej re­pu­bliki (po­cząt­kowo zna­nej jako Pań­stwo Ukra­iń­skie, a od 13 li­sto­pada jako ZURL) sta­nął Kost Łe­wyć­kyj.

Po­nie­waż pań­stwo to po­wstało także na zie­miach spor­nych z Pol­ską, na­tych­miast do­szło do wojny mię­dzy Po­la­kami a Ukra­iń­cami z ZURL. Po cięż­kich wal­kach Po­lacy wy­parli Ukra­iń­ców z Lwowa, rząd ZURL prze­niósł się do Tar­no­pola, a na­stęp­nie do Sta­ni­sła­wowa (obec­nie Iwano-Fran­kiwsk).

22 stycz­nia 1919 roku w Ki­jo­wie ogło­szono zjed­no­cze­nie ZURL z nie­za­leżną od Ro­sji Ukra­iń­ską Re­pu­bliką Lu­dową, tak po­wstał Za­chodni Ob­wód Ukra­iń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej, za­cho­wu­jący w ra­mach URL pewną au­to­no­mię. W maju roz­po­częły się walki Ukra­iń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej i bol­sze­wi­ków, a wkrótce do­szło do in­ter­wen­cji gen. An­tona De­ni­kina i jego ro­syj­skiej Ar­mii Ochot­ni­czej. De­ni­kin wal­czył za­równo z Ukra­iń­cami z URL, jak i bol­sze­wi­kami.

W tym cza­sie Woj­sko Pol­skie za­jęło całe te­reny zaj­mo­wane przez dawną ZURL i pań­stwo to, na­wet w for­mie au­to­no­micz­nego ob­wodu, prze­stało ist­nieć 16 lipca 1919 roku.

Przy­wódcy Za­chod­niej Ukra­iń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej nie byli skłonni do za­war­cia kom­pro­misu te­ry­to­rial­nego z Pol­ską, chcieli pań­stwa z gra­nicą na Sa­nie. Do­piero przy­wódca tej dru­giej nie­pod­le­głej Ukra­iny, Ukra­iń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej, Szy­mon Pe­tlura za­warł w kwiet­niu 1920 roku so­jusz z Pol­ską w ob­li­czu wspól­nego wroga – bol­sze­wi­ków. Do idei ZURL się­ga­ją­cej po San już ni­gdy nie wró­cono.

Oczy­wi­ście ro­syj­scy bol­sze­wicy chcieli so­bie Ukra­inę pod­po­rząd­ko­wać, ale nie­długo po­tem, pod­pi­su­jąc po­kój brze­ski 9 lu­tego 1918 roku, zrze­kli się znacz­nej czę­ści te­re­nów na rzecz Nie­miec, w za­mian za za­war­cie z nimi po­koju. To był ten mo­ment, który w cza­sach PRL przed­sta­wiano jako „od­da­nie Pol­sce nie­pod­le­gło­ści przez wła­dzę ra­dziecką”, co oczy­wi­ście było wiel­kim prze­kła­ma­niem. Jed­nak 29 kwiet­nia 1918 roku Niemcy od­su­nęli My­chajłę Hru­szew­skiego od wła­dzy, po­pie­ra­jąc prze­wrót woj­skowy by­łego car­skiego ofi­cera gen. por. Pawło Sko­ro­pad­skiego. Utwo­rzył on nowe pań­stwo ukra­iń­skie, znane jako Het­ma­nat, choć ofi­cjalna na­zwa brzmiała: Pań­stwo Ukra­iń­skie. Pań­stwo to trwało do grud­nia 1918 roku, jego ist­nie­nie za­koń­czył upa­dek Państw Cen­tral­nych. Od razu też, w stycz­niu 1919 roku, po­now­nie za­częła się wojna od­ro­dzo­nej Ukra­iń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej z Ro­sją bol­sze­wicką. 22 stycz­nia 1919 roku za­częła się też wojna Pol­ski z Ukra­iną, którą od lu­tego 1919 roku kie­ro­wał Sy­mon Pe­tlura. W maju 1919 roku w ob­li­czu wspól­nego wroga za­warto pod­czas tej wojny ro­zejm. W tym cza­sie w Ukra­inie po­ja­wił się czwarty gracz – bia­ło­gwar­dyj­ska Ar­mia Ochot­ni­cza gen. por. An­tona De­ni­kina, która usi­ło­wała przy­wró­cić re­pu­blikę ro­syj­ską na wszyst­kich te­re­nach daw­nego im­pe­rium. W końcu, 22 kwiet­nia 1920 roku, pod­pi­sano tzw. umowę war­szaw­ską, w ra­mach któ­rej po­ro­zu­miano się co do gra­nicy pol­sko-ukra­iń­skiej i od tej pory woj­ska ukra­iń­skie były so­jusz­ni­kiem Pol­ski w walce z bol­sze­wi­kami. 7 maja 1920 roku woj­ska pol­sko-ukra­iń­skie od­biły z rąk bol­sze­wi­ków Ki­jów. 21 li­sto­pada 1920 roku bol­sze­wicy za­jęli nie­mal całą Ukra­inę, co za­koń­czyło krótki i bar­dzo burz­liwy okres nie­pod­le­gło­ści tego pań­stwa; na jej po­nowne od­zy­ska­nie trzeba było cze­kać 71 lat.

Przez te 71 lat Ukra­ina wcho­dziła w skład utwo­rzo­nego w 1922 roku Związku So­cja­li­stycz­nych Re­pu­blik Ra­dziec­kich (ZSRR) jako Ukra­iń­ska So­cja­li­styczna Re­pu­blika Ra­dziecka. Na po­czątku jedna z czte­rech (Ro­syj­ska SRR, Bia­ło­ru­ska SRR, Ukra­iń­ska SRR i Za­kau­ka­ska SRR, w 1936 roku roz­bita na Gru­ziń­ską SRR, Ar­meń­ską SRR i Azer­bej­dżań­ską SRR), ale od 1940 roku jako jedna z szes­na­stu, a od 1956 roku, kiedy zli­kwi­do­wano Ka­relo-Fiń­ską SRR, włą­cza­jąc ją w skład Ro­syj­skiej SRR – jedna z pięt­na­stu.

Pod wła­dzą ra­dziecką w Ukra­inie zbu­do­wano mimo wszystko dość so­lidny prze­mysł. W Char­ko­wie roz­bu­do­wano za­kład ChPZ pro­du­ku­jący ta­bor ko­le­jowy w ol­brzy­mią wy­twór­nię czoł­gów, gą­sie­ni­co­wych cią­gni­ków rol­ni­czych i ar­ty­le­ryj­skich oraz sil­ni­ków wy­so­ko­pręż­nych. W cza­sach ZSRR była to naj­więk­sza fa­bryka czoł­gów na świe­cie. W Ki­jo­wie z ko­lei po­wstała wy­twór­nia sa­mo­lo­tów, która ru­szyła już po dru­giej woj­nie świa­to­wej, obok po­wstało biuro kon­struk­cyjne jed­nego z naj­młod­szych zna­nych so­wiec­kich kon­struk­to­rów lot­ni­czych – Olega An­to­nowa. W Ma­riu­polu po­wstała ol­brzy­mia sta­low­nia, znana jako Azow­stal. W Dnie­pro­pie­trow­sku na­to­miast, który dziś na­zywa się jak rzeka – Dniepr, zbu­do­wano wy­twór­nię ra­kiet stra­te­gicz­nych Już­masz, dzia­łało tu biuro kon­struk­cyjne Mi­cha­iła Jan­giela. Tu wła­śnie po­wstała więk­szość so­wiec­kich mię­dzy­kon­ty­nen­tal­nych po­ci­sków ra­kie­to­wych, a także ra­kiety śred­niego za­sięgu R-12 i R-14, ja­kie w 1962 roku za­wie­ziono na Kubę, wy­wo­łu­jąc wielki świa­towy kry­zys. Świat sta­nął wtedy na kra­wę­dzi wojny za sprawą ów­cze­snego so­wiec­kiego przy­wódcy Ni­kity Chrusz­czowa, który no­ta­bene sam był Ukra­iń­cem. Z ko­lei Za­po­roże było znane z za­kła­dów sa­mo­cho­do­wych ZAZ, gdzie po­wsta­wały znane i u nas Za­po­rożce. Kto nie pa­mięta sław­nego ZAZ 968 Za­po­ro­żec? Swego czasu miał ta­kiego i młody Wła­di­mir Pu­tin – 0307-LEH, za­re­je­stro­wany w ów­cze­snym Le­nin­gra­dzie.

W Kre­men­czuku na­to­miast po­wstała fa­bryka cięż­kich sa­mo­cho­dów cię­ża­ro­wych KrAZ. Tu wła­śnie bu­do­wano po­pu­larne u nas w woj­sku KrAZ 214, uży­wane też na PRL-owskich bu­do­wach. Łu­gańsk sły­nął z pro­duk­cji lo­ko­mo­tyw spa­li­no­wych. W cza­sach ZSRR za­kład Łu­ganśk­te­pło­woz prze­ży­wał lata swo­jej świet­no­ści. Po­wsta­wały tu znane i w Pol­sce lo­ko­mo­tywy spa­li­nowe M62. W Ukra­inie roz­wi­nięto też prze­mysł elek­tro­niczny i elek­tro­tech­niczny, a także che­miczny.

Ukra­ina była i jest bo­gata w za­soby na­tu­ralne. Re­jon Do­niecka to wiel­kie za­głę­bie wę­glowe, zaś w oko­li­cach Krzy­wego Rogu wy­stę­pują ol­brzy­mie złoża rudy że­laza, litu i in­nych me­tali ziem rzad­kich. Z tego po­wodu, za­równo ze względu na bar­dzo roz­wi­nięte na ba­zie czar­no­ziemu rol­nic­two, jak i roz­bu­do­wany prze­mysł oraz znaczne za­soby na­tu­ralne, a także ze względu na do­stęp do Mo­rza Czar­nego ma­ją­cego po­łą­cze­nie z Mo­rzem Śród­ziem­nym, Ukra­ina była dla ZSRR nie­zwy­kle ważną re­pu­bliką.

Mimo krwa­wego czer­wo­nego ter­roru świa­do­mość na­ro­dowa w Ukra­inie ni­gdy nie wy­ga­sła. Wię­cej: trwała prze­ka­zy­wana z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. I tu za­czyna się naj­bar­dziej kon­tro­wer­syjna, a za­ra­zem naj­tra­gicz­niej­sza część na­szej wspól­nej hi­sto­rii. Trzeba jed­nak pa­mię­tać, że w oczach na­rodu ukra­iń­skiego był on pod­bi­jany za­równo przez Ro­sję, jak i przez Rzecz­po­spo­litą Pol­ską. Ukra­ińcy za­wsze byli trak­to­wani jako ktoś gor­szy, przy czym ce­lo­wali w tym szcze­gól­nie Ro­sja­nie, dla któ­rych byli „Ma­ło­ru­si­nami” (taką gor­szą wer­sją Ru­si­nów) albo „Cho­cho­łami”, co jest bar­dzo po­gar­dli­wym okre­śle­niem Ukra­ińca.

Każda ak­cja wy­wo­łuje re­ak­cję. Ucisk, trak­to­wa­nie Ukra­iny jako or­ga­ni­zmu pod­rzęd­nego, nie­zdol­nego do sa­mo­sta­no­wie­nia, istot­nie przy­czy­niło się do po­wsta­nia twar­dego na­cjo­na­li­zmu ukra­iń­skiego. Ukra­ińcy pra­gnęli wła­snego pań­stwa, w któ­rym nikt by ich nie ob­ra­żał i nie trak­to­wał jako gor­szy ga­tu­nek czło­wieka (pod­kre­ślam, gor­sze prze­śla­do­wa­nia spo­ty­kały ich ze strony Ro­sjan), i pra­gnęli swo­jego pań­stwa za wszelką cenę. Uznano, że idea po­wsta­nia ta­kiego pań­stwa wy­maga czło­wieka twar­dego, a na­wet bez­względ­nego, w myśl za­sady – po tru­pach do celu. Czy to było słuszne? Z dzi­siej­szej per­spek­tywy na pewno nie. Taka skala wy­ko­rzy­sta­nia za­sady „cel uświęca środki” nie mie­ści się we współ­cze­snej men­tal­no­ści, mo­ral­no­ści i w nor­mach mię­dzy­na­ro­do­wych. Ale z tam­tej per­spek­tywy Ukra­iń­com, któ­rzy od wie­ków bez­sku­tecz­nie wal­czyli o wła­sną pań­stwo­wość, a jak wresz­cie im się to udało w 1918 roku, to za­raz im to siłą za­brano w 1920 roku, ta­kie środki wy­da­wały się słuszne, uza­sad­nione i jak naj­bar­dziej uspra­wie­dli­wione. Co oczy­wi­ście nie ozna­cza, że to ich roz­grze­sza. Pró­bu­jemy ich ra­czej zro­zu­mieć, ale nie oce­niać. Ocenę zo­sta­wiamy czy­tel­ni­kowi, nie chcąc na­rzu­cać ja­kie­go­kol­wiek po­glądu na ukra­iń­ski na­cjo­na­lizm, który się wów­czas na­ro­dził.

Teo­re­tycz­nie w Pol­sce Ukra­ińcy, po­dob­nie zresztą jak Ży­dzi, byli trak­to­wani na równi z oby­wa­te­lami pol­skimi. Mo­gli zaj­mo­wać wy­so­kie sta­no­wi­ska i fak­tycz­nie część z nich za­sia­dała na­wet w pol­skim par­la­men­cie, inni słu­żyli w woj­sku czy po­li­cji, osią­ga­jąc nie­kiedy stop­nie ofi­cer­skie. Z dru­giej jed­nak strony usi­ło­wano po­lo­ni­zo­wać za­chod­nią Ukra­inę. W szko­łach na­rzu­cano ję­zyk pol­ski, stop­niowo za­my­kano ukra­iń­skie szkoły i ukra­iń­skie ga­zety. Mark So­ło­nin, ro­syj­ski pu­bli­cy­sta hi­sto­ryczny, słusz­nie jed­nak za­uważa, że: „Wresz­cie naj­więk­sze na­pię­cia po­wo­do­wały, nie­ure­gu­lo­wane żadną ustawą, ale nie­stety już ste­reo­ty­powe, pol­ska py­cha i pol­ska duma. Nie­trudno się do­my­ślać, jak roz­go­rzały te godne po­ża­ło­wa­nia od­czu­cia w od­zy­ska­nym pań­stwie pol­skim, które po­sta­no­wiło od­pła­cić się za dwa wieki klęsk i po­ni­że­nia na­ro­do­wego”. Skąd my to znamy, prawda? Tym sa­mym, za­miast Ukra­iń­ców in­te­gro­wać w ra­mach przy­ja­znego so­bie, wie­lo­kul­tu­ro­wego spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skiego, zde­cy­do­wa­nie ich an­ta­go­ni­zo­wano, po­wo­du­jąc na­ra­sta­nie nie­chęci, a póź­niej wręcz nie­na­wi­ści. Z wia­do­mych wzglę­dów uczu­cie nie­na­wi­ści było skie­ro­wane głów­nie prze­ciwko So­wie­tom, czyli de facto w ukra­iń­skiej świa­do­mo­ści – Ro­sja­nom, ale i Po­lacy też zna­leźli się, nie­stety, po ciem­nej stro­nie mocy.

Ra­dy­kalna Or­ga­ni­za­cja Ukra­iń­skich Na­cjo­na­li­stów (OUN), dą­żąca do nie­pod­le­gło­ści Ukra­iny, zło­żona była głów­nie z dzia­ła­czy miesz­ka­ją­cych w Ukra­inie Za­chod­niej, czyli na ów­cze­snych zie­miach pol­skich – w Ga­li­cji i na Wo­ły­niu. Ist­nie­nie po­dob­nej or­ga­ni­za­cji w wa­run­kach so­wiec­kiego ter­roru było nie­moż­liwe. For­mal­nie OUN po­wstała w 1929 roku, a na jej czele sta­nął ukra­iń­ski dzia­łacz nie­pod­le­gło­ściowy Je­when Ko­no­wa­lec (1891–1938). W maju 1938 roku zo­stał on za­mor­do­wany w Rot­ter­da­mie przez ofi­cera NKWD Pawła Su­do­pła­towa, który póź­niej jako gen. por. był sze­fem wy­wiadu za­gra­nicz­nego NKWD. Co cie­kawe, Pa­weł Su­do­pła­tow sam był z po­cho­dze­nia Ukra­iń­cem. Po krót­kim okre­sie ry­wa­li­za­cji o wła­dzę przy­wódz­two OUN we wrze­śniu ob­jął An­drij Mel­nyk (1890–1964).

W tym cza­sie, po wy­bu­chu dru­giej wojny świa­to­wej, za­częto się spie­rać co do kie­runku współ­pracy z Niem­cami, któ­rzy stali się nie­jako na­tu­ral­nym so­jusz­ni­kiem OUN, zgod­nie z za­sadą, że wróg na­szego wroga jest na­szym przy­ja­cie­lem. A III Rze­sza naj­pierw po­ko­nała w 1939 roku Pol­skę, a po­tem na­pa­dła też na ZSRR.

W lu­tym 1940 roku w oku­po­wa­nym przez Niem­ców Kra­ko­wie od­był się zjazd OUN, na któ­rym za­ry­so­wał się wy­raźny po­dział na frak­cję ra­dy­kalną Ste­pana Ban­dery i frak­cję umiar­ko­waną An­drija Mel­nyka. OUN po­dzie­lił się na dwie od­dzielne or­ga­ni­za­cje, od­po­wied­nio, OUN-B i OUN-M. Naj­cie­kaw­sze jest to, że nie było mię­dzy tymi frak­cjami du­żych róż­nic ide­olo­gicz­nych. Cho­dziło ra­czej o me­tody – OUN-B pro­po­no­wał bo­wiem me­tody bar­dziej ra­dy­kalne, a OUN-M nieco ła­god­niej­sze. Nie było na­to­miast sporu co do stra­te­gicz­nej współ­pracy z III Rze­szą, która mo­głaby po­móc przy usta­no­wie­niu nie­pod­le­głego pań­stwa ukra­iń­skiego. Chwi­lowo jed­nak mniej wię­cej cała Ukra­ina, łącz­nie z na­le­żącą do przed­wo­jen­nej Pol­ski Ga­li­cją i Wo­ły­niem, zo­stała po 17 wrze­śnia 1939 roku za­anek­to­wana przez ZSRR i wcie­lona do Ukra­iń­skiej SRR.

Ów­cze­sna ukra­iń­ska OUN po­zo­sta­wała pod sil­nym wpły­wem ide­olo­gii na­cjo­na­li­stycz­nej za­fa­scy­no­wa­nego wło­skim fa­szy­zmem Mus­so­li­niego Dmy­tra Don­cowa, który pi­sał tak: „Fa­na­tyzm na­ro­dowy jest bro­nią sil­nych na­ro­dów, którą do­ko­nuje się wiel­kich czy­nów. Fa­na­tyk uznaje swoją prawdę za je­dyną słuszną, po­wszechną, jaką po­winni przy­jąć inni. Stąd jego agre­syw­ność i brak to­le­ran­cji wo­bec in­nych po­glą­dów. (...) Bądź­cie agre­so­rami i zdo­byw­cami, póki nie mo­że­cie być wład­cami i po­sia­da­czami. Wola ży­cia równa się woli pa­no­wa­nia”. Nic dziw­nego, że nie­miec­kie służby spe­cjalne wi­działy w obu frak­cjach OUN so­jusz­nika, już wtedy je fi­nan­su­jąc (po 1939 roku). W tym cza­sie, czyli w la­tach 1940–1941, w ośrod­kach Abwehry przy­go­to­wano dwa ukra­iń­skie ba­ta­liony dy­wer­syjne „Ro­land” i „Na­chti­gall”.

Nowy roz­dział w hi­sto­rii OUN za­czął się 30 czerwca 1941 roku, kiedy nie­miec­kie woj­ska wkro­czyły do Lwowa. Wów­czas, ku za­sko­cze­niu Niem­ców, OUN-B ogło­sił „Akt od­no­wie­nia Pań­stwa Ukra­iń­skiego”, który był de­kla­ra­cją nie­pod­le­gło­ści, od razu po­ja­wił się też ukra­iń­ski „rząd” z pre­mie­rem Ja­ro­sła­wem Stećką (1912–1986) na czele. Tym­cza­sem Niemcy ni­gdy ni­czego Ban­de­rze nie obie­cy­wali, nie za­mie­rza­jąc re­zy­gno­wać z re­ali­za­cji wła­snych pla­nów co do oku­po­wa­nych te­re­nów. Wkrótce, bo już w lipcu 1941 roku, za­trzy­mali głów­nych dzia­ła­czy OUN-B, a kiedy w cza­sie roz­mów we wrze­śniu nie zgo­dzili się oni na od­wo­ła­nie ogło­sze­nia nie­pod­le­gło­ści Ukra­iny, wszy­scy zo­stali 15 wrze­śnia 1941 roku aresz­to­wani i osa­dzeni w wię­zie­niu. Ste­pan Ban­dera tra­fił do słyn­nego Span­dau. Osta­tecz­nie jed­nak, na roz­kaz Hi­tlera, Ban­dera i inni dzia­ła­cze OUN, w tym Stećko, tra­fili do obozu kon­cen­tra­cyj­nego Sach­sen­hau­sen, ale prze­by­wali tam w cał­kiem ludz­kich wa­run­kach. Co cie­kawe, wraz z nimi do obozu tra­fił też An­drij Mel­nyk, choć OUN-M była mniej ak­tywna i ra­dy­kalna. Na­to­miast ba­ta­liony „Ro­land” i „Na­chti­gall” zo­stały roz­wią­zane jesz­cze w sierp­niu 1941 roku. Wy­da­wało się, że wo­bec pod­boju ca­łej Ukra­iny do końca je­sieni 1941 roku Ukra­ińcy nie są III Rze­szy w ogóle po­trzebni.

Tym­cza­sem w końcu 1942