39,99 zł
Książka Jacka i Michała Fiszerów opisuje siedem miesięcy wojny Putina i Rosji przeciw Ukrainie. Autorzy omawiają w niej wydarzenia, jakie doprowadziły do tego konfliktu, opisują jego tło oraz przebieg, na ile jest obecnie znany. Jest bowiem sprawą oczywistą, że co do wielu zdarzeń, bitew i epizodów wiedza jest na razie fragmentaryczna, niedokładna, nie do końca zweryfikowana, wszak wojna trwa. Na ile jednak było to możliwe, zebrano wszelkie dostępne informacje z w miarę wiarygodnych źródeł, tworząc pewne kompendium wojny do końca września 2022 roku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 393
Wstęp
Rosyjska napaść na Ukrainę 24 lutego 2022 roku zaskoczyła chyba wszystkich na świecie, może poza niektórymi decydentami, ich służbami wywiadu oraz dowództwem wojskowym. A może i oni do końca nie wierzyli, że prezydent Putin posunie się do zbrojnej agresji.
Nie była to pierwsza agresja Rosji. Po krwawej rozprawie z Czeczenią, co jednak mogło być postrzegane jako wewnętrzna sprawa Rosji, latem 2008 roku Rosja napadła na Gruzję, w lutym 2014 roku zaanektowała Krym, a dwa miesiące później oderwała od Ukrainy kawałek Donbasu. Władimir Putin nie ukrywał, że chce odtworzyć dawną potęgę Związku Radzieckiego, tylko mało kto brał go na poważnie.
Ukraina, państwo budujące demokrację, aspirujące do Unii Europejskiej i chcące się integrować ze światem Zachodu, jest państwem niepodległym, suwerennym i ma prawo do wyboru takiej drogi, jaką popierają ukraińscy obywatele. Nawet potencjalne wstąpienie do NATO nie jest żadnym przestępstwem. Sojusz Północnoatlantycki jest sojuszem obronnym, reagującym na napaść na któregoś ze swoich członków lub realizującym rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ. NATO nigdy nie prowadziło jakiejkolwiek operacji militarnej bez spełnienia jednego z tych dwóch warunków. W związku z tym NATO nikomu nie zagraża, chyba że agresorowi, który napadnie na jedno z państw członkowskich.
Atak na Ukrainę jest więc bezprecedensowym aktem przemocy stojącym w sprzeczności z zasadami pokojowego współistnienia państw Europy i świata. W dodatku już w toku agresji Rosja ujawniła swoje prawdziwe oblicze – państwa sankcjonującego zbrodnie wojenne masowo popełniane w Ukrainie przez swoich żołnierzy i funkcjonariuszy. Czym jest ruski mir, Ukraińcy przekonali się już w 2014 roku, kiedy w obu separatystycznych republikach, ługańskiej i donieckiej, zapanowały iście mafijne układy i kompletne bezprawie. Tak właśnie wygląda Rosja, państwo totalitarne zarządzane przez mafię, której członkowie zajmują wysokie stanowiska administracyjne i państwowe. Rosja jest przeżarta tym bezprawiem, wszechobecną korupcją i nepotyzmem. Rosja się nie rozwija, lecz konsumuje, wyprzedając swoje zasoby naturalne. Dlatego nigdy nie będzie konkurencyjna dla wysoko rozwiniętych państw Zachodu. Rosjanie zawsze będą więc zazdrościć państwom demokratycznym rozwoju, osiągnięć na różnych polach i dobrobytu. A zazdrość rodzi zawiść i złość. Władimir Putin nie ma innego wyjścia, bo w końcu ta złość i frustracja zostaną skierowane przeciwko jego władzy. Dlatego realizując „wolę ludu”, chciałby zlikwidować to zachodnie otoczenie, i przywrócić wielkość Związku Radzieckiego, przed którym kiedyś drżał cały świat.
Najpierw trzeba odzyskać Ukrainę, w ZSRR najbogatszą z republik, dysponującą wielkim potencjałem, z którym tylko sama Rosja mogła się równać. A później państwa nadbałtyckie. Rosji nie przeszkodzi to, że są one członkami NATO. Według Putina wojna z NATO już się rozpoczęła, gdy państwa członkowskie sojuszu zaczęły przekazywać Ukrainie broń w dużych ilościach i nałożyły na Rosję sankcje gospodarcze. Może jeszcze nie dziś, ale po odpowiednim przygotowaniu Rosja będzie zdolna do bezpośredniej konfrontacji z Sojuszem Północnoatlantyckim. Mowa o przygotowaniu czysto logistyczno-technicznym, mentalnie bowiem Rosja już jest gotowa do konfrontacji.
Niezależnie od tego, kto będzie rządził Rosją, będzie ją prowadził według tego kursu, bo Rosja ma tylko dwie drogi: demokratyzacja, praworządność i głęboka naprawa państwa albo kontynuacja bandyckiej polityki podbojów przy konserwowaniu mafijnych układów wewnętrznych. Jest niemal oczywiste, że wiele sił w Rosji opowiada się za tą drugą drogą.
Dlatego rozpoczęta ponad pół roku temu wojna jest tak naprawdę wojną o Europę. Na razie toczy się w Ukrainie i oby tam się skończyła. Niestety, jeśli Zachód pozwoli Ukrainie upaść, wówczas Rosja za jakiś czas ruszy dalej. Tak szybko, jak tylko odtworzy zdolność bojową swojej armii.
Książka, którą trzymają Państwo w rękach, opisuje siedem miesięcy wojny Putina i Rosji przeciw Ukrainie. Omawiamy w niej wydarzenia, jakie doprowadziły do tego konfliktu, opisujemy jego tło oraz przebieg, na ile jest znany obecnie. Jest bowiem sprawą oczywistą, że co do wielu zdarzeń, bitew i epizodów wiedza jest na razie fragmentaryczna, niedokładna, nie do końca zweryfikowana, wszak wojna trwa. Na ile jednak było to możliwe, zebraliśmy wszelkie dostępne informacje z w miarę wiarygodnych źródeł, tworząc pewne kompendium wojny do końca września 2022 roku.
Czytelnik znajdzie tu opis przebiegu działań, wydarzeń i nasze komentarze, które ułatwią zrozumienie tego, co dzieje się na polu walki, co z czego wynika i jakie przynosi następstwa. Będziemy chcieli kontynuować naszą kronikarsko-analityczną pracę (na bieżącą mogą ją Państwo śledzić na portalu polityka.pl), za jakiś czas zapewne powstanie dalsza część tej książki, opisująca rozwój wydarzeń, aż do, wierzmy w to głęboko, szczęśliwego dla Ukrainy zakończenia konfliktu. Z czasem będzie też można zweryfikować wiedzę, jaka została tu przez nas zgromadzona. Docelowo chcielibyśmy stworzyć monografię ukraińsko-rosyjskiej wojny, ale na razie mają Państwo w ręku jej pierwszą część. Miejmy nadzieję, że pomoże ona zrozumieć, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Bo od tego zależy też nasza własna przyszłość.
Michał i Jacek Fiszerowie
Kijowski pomnik Lenina z graffiti, 1991 r.© Peter Turnley/Getty
I
Rosja i Ukraina – rys historyczny
Rozpad ZSRR i niepodległa Ukraina
Pokolenia urodzone po latach 80. ubiegłego wieku słabo albo w ogóle nie pamiętają państwa istniejącego formalnie od 30 grudnia 1922 roku do 26 grudnia 1991 roku, znanego jako Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR), nazywanego w skrócie Związek Radziecki. Teraz jest moda, by nie używać określenia „radziecki”, lecz „sowiecki”, co jest swoistym rusycyzmem – „sowiet” znaczy „rada” po rosyjsku. Sowiecki jest określeniem pogardliwym, a radziecki – neutralnym.
Początki ZSRR sięgają rewolucji lutowej, która wybuchła 8 marca 1917 roku w ówczesnym Piotrogrodzie, będącym stolicą carskiej, imperialnej Rosji. Ta rozbieżność dat – rewolucja lutowa, która wybuchła w marcu – wynika z używania w ówczesnej Rosji starego kalendarza juliańskiego (kalendarz gregoriański wprowadzili komuniści w lutym 1918 roku). Dlatego też i późniejsza rewolucja październikowa wybuchła 7 listopada.
W wyniku rewolucji lutowej 15 marca 1917 roku zmuszono do abdykacji ostatniego cara Rosji Mikołaja II Romanowa. Rok później, w lipcu 1918 roku, został on brutalnie zamordowany w Jekaterynburgu wraz z całą swoją rodziną. Wcześniej jednak wybuchła rewolucja bolszewicka, zwana też rewolucją październikową, która skończyła się przejęciem władzy przez Włodzimierza Iljicza Lenina (1870–1924), stojącego na czele bolszewickiej Rosyjskiej Komunistycznej Partii. Państwo przekształcono 8 listopada 1917 roku w Rosyjską Republikę Radziecką, która 30 grudnia 1922 roku zmieniła nazwę na ZSRR i ta obowiązywała kolejne 69 lat. W latach 1918–1920 trwała na terenie Rosji wojna domowa, w wyniku której państwo radzieckie zintegrowało w swoim terytorium większość dawnych terenów imperialnej Rosji, wraz z Białorusią, Ukrainą (choć nie całymi), republikami kaukaskimi i środkowoazjatyckimi.
Związek Radziecki był wyjątkowo zbrodniczą dyktaturą. Terror zaczął się jeszcze pod rządami Lenina, ale pod władzą Stalina (który doszedł do niej po śmierci tego pierwszego) osiągnął swoje apogeum. W ZSRR zamordowano kilkanaście milionów ludzi, rzeczywistych i domniemanych przeciwników politycznych. Gruzin Józef Dżugaszwili, znany pod pseudonimem Stalin (1878–1953), niedoszły absolwent Seminarium Duchownego w Tyflisie (jak wówczas nazywało się Tbilisi, stolica Gruzji), stopniowo zdobywał władzę absolutną, którą umocnił przez nieludzki terror. Do części zbrodni przyczyniła się w dużym stopniu kolektywizacja. Była ona prowadzona w latach 1929–1934. Stalin uznał, że zamiana indywidualnych gospodarstw rolnych w duże państwowe kołchozy, czyli teoretycznie spółdzielnie indywidualnych rolników wspólnie uprawiających swoje pola, przyniesie dwa efekty. Po pierwsze, zapewni lepsze wykorzystanie potencjału rolniczego, a po drugie – zachęci chłopów do działalności państwowo-partyjnej. W latach 20. w ZSRR problemem były bunty chłopskie. Najsłynniejszy bunt chłopski wybuchł w sierpniu 1920 roku w guberni tambowskiej i został krwawo stłumiony w lipcu 1921 roku przez Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną.
Przymusowe zapędzenie ludzi do kołchozów skończyło się wielką klęską głodu. W tym okresie do niesławnych obozów pracy podległych Głównemu Zarządowi Obozów (GUŁAG) NKWD zesłano 2 miliony krnąbrnych chłopów, którzy nie chcieli się dobrowolnie poddać kolektywizacji. W latach 1932–1933 w Ukrainie celowo wywołano klęskę głodu – Hołodomor. Oczywiście głód dotknął cały ZSRR, liczbę jego ofiar z lat 1929–1934 szacuje się na około 6–10 milionów, z czego w Ukrainie zmarło minimum 3,3 miliona ludzi. Pamięć o tej zbrodni radzieckiej na narodzie ukraińskim jest wciąż żywa i jest to jedno ze źródeł nienawiści do ZSRR. W Ukrainie nie ma aż takich sentymentów za radzieckim imperium, jakie występują w Rosji, a Hołodomor jest jedną z przyczyn tego stanu rzeczy.
Związek Radziecki był państwem bardzo szczególnym. Trzeba koniecznie o tym wspomnieć, bowiem te „tradycje” są kontynuowane także w Rosji. Józef Stalin zdawał sobie sprawę, że taki wielki obóz pracy, w jaki zmieniła się Rosja, nie zdoła funkcjonować obok normalnych państw, a już szczególnie w otoczeniu dobrze rozwijających się państw demokratycznych. Związek Radziecki musiał więc te demokratyczne państwa zniszczyć. Stąd Józef Stalin dążył do wywołania kolejnej wielkiej wojny w Europie, takiej, w którą mógłby zaangażować się na końcu, kiedy walczące państwa zdążą się wykrwawić. To Stalin de facto pomógł Hitlerowi w dojściu do władzy, zabraniając Komunistycznej Partii Niemiec, trzeciej sile w niemieckim Reichstagu, zawiązać sojusz z SPD – Socjaldemokratyczną Partią Niemiec, co przy dokooptowaniu mniejszych ugrupowań mogłoby pogrzebać marzenia partii Hitlera (NSDAP pierwszą siłą w Reichstagu) o przejęciu władzy. Stalin liczył na to, że państwa zachodnie zaczną ze sobą walczyć już w czasie hiszpańskiej wojny domowej w latach 1936–1939, ale tak się nie stało. Hitler, zachęcony przez Stalina poprzez podpisanie 25 sierpnia 1939 roku niesławnego paktu Ribbentrop-Mołotow, napadł na Polskę 1 września 1939 roku, rozpoczynając drugą wojnę światową. Rok później, w lipcu 1940 roku, ZSRR wprowadził swoje wojska na Litwę, Łotwę i Estonię, dokonując aneksji tych terytoriów. Jednocześnie na południu zajął część Rumunii: Besarabię i Północną Bukowinę, które wcielono do ZSRR jako Mołdawską Republikę Radziecką. Nie powiodło się natomiast zdobycie Finlandii. W trwającej pół roku tzw. wojnie zimowej, od listopada 1939 roku do marca 1940 roku, Finlandia zdołała ocalić niepodległość, choć straciła część terytoriów w pobliżu ówczesnego Leningradu (obecnie Sankt Petersburg).
Niektórzy historycy uważają, że ZSRR chciał przystąpić do wojny około 15 lipca 1941 roku. Piszą o tym Mark Sołonim i Władimir Bieszanow, a wcześniej taką hipotezę wysunął Władimir Riezun, publikujący pod pseudonimem Wiktor Suworow. To bardzo logiczne wyjaśnienie przebiegu drugiej wojny światowej, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę, co się właściwie stało – że Niemcy natrafili na przykład na potężne zgrupowanie wojsk radzieckich na samej granicy państwowej, które zostało całkowicie rozbite w wyniku zaskakującego ataku niemieckiego 22 czerwca 1941 roku.
W konsekwencji drugiej wojny światowej ZSRR, zamiast podbić całą Europę Zachodnią, zajął jedynie niewielką część jej wschodnich i południowych rejonów. Nowe zdobycze nie zostały wcielone do ZSRR jako kolejne republiki, ale zostały w nich osadzone całkowicie zależne od ZSRR władze, coś na wzór dzisiejszej Białorusi. Dlatego właśnie Stalin nie uważał, że druga wojna światowa zakończyła się pełnym sukcesem. W słynnej defiladzie zwycięstwa 24 czerwca 1945 roku w Moskwie Stalin wziął udział jako zwykły obserwator. Defiladą dowodził marszałek ZSRR Konstanty Rokossowski, odbierał ją zaś marszałek ZSRR Gieorgij Żukow. Było to bardzo znamienne. Co ciekawe, w moskiewskiej uroczystości wzięli udział przedstawiciele Polski, oddział Wojska Polskiego prowadził szef Sztabu Głównego WP gen. broni Władysław Korczyc. Natomiast w słynnej Victory Parade w Londynie w 1946 roku nie wzięliśmy udziału, wówczas bowiem Brytyjczycy uznali już nowe władze w Polsce, wycofując formalne poparcie dla władz w Londynie, więc z przyczyn dyplomatycznych Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie podległe rządowi na uchodźstwie po prostu nie mogły defilować wspólnie z aliantami. Fakt ten przez lata był wykorzystywany przez propagandę PRL.
Nawiązania do „małego zwycięstwa” przewijały się u Stalina także później. Kiedy pod koniec 1944 roku Stalinowi pokazano prototyp samochodu M-20, który początkowo miał się nazywać Rodina, radziecki wódz starannie go obejrzał, po czym zapytał: To po ile będziecie Rodinę (ojczyznę) sprzedawać? Jurij Soroczkin, główny konstruktor samochodu, struchlał. Wydobył z siebie odpowiedź: Towarzyszu Stalin, to na razie prototyp, jeszcze musimy go dopracować, zanim trafi do produkcji seryjnej. I faktycznie, kiedy znów samochód pokazano Stalinowi, nosił już nazwę Pobieda (zwycięstwo). Stalin znów samochód obejrzał, wsiadł do środka, po czym stwierdził: Mała ta Pobieda, no ale cóż, każdy ma taką Pobiedę, na jaką sobie zasłużył... I samochód faktycznie trafił do produkcji jako M-20 Pobieda. A był to jeden z mniejszych radzieckich samochodów osobowych. Kolejny, większy model, M-21 później znany jako GAZ-21, nazwano Wołga.
Tym, co powstrzymało ZSRR od dalszej ekspansji, była bomba atomowa. Do 1954 roku ZSRR właściwie nie wiedział, jak sobie poradzić na atomowym polu walki. Cywilni aparatczycy partyjni zaczęli wręcz przebąkiwać o rezygnacji z dalszej ekspansji terytorialnej, uznając, że w dobie atomowej to po prostu niemożliwe. Oczywiście nie mogli się z tym pogodzić wojskowi towarzysze, a przede wszystkim marszałek ZSRR Gieorgij Żukow, bo to oznaczałoby umniejszenie ich roli i znaczenia. Dlatego we wrześniu 1954 roku Żukow zorganizował ćwiczenia na poligonie Tockoje pod Buzułukiem, w południowo-wschodniej stronie europejskiej części Rosji. 40 tysięcy żołnierzy przepuszczono przez epicentrum wybuchu, niecałą godzinę po zdetonowaniu bomby dwa razy silniejszej od zrzuconej na Hiroszimę. Wykonali oni zadanie. Wojskowi triumfowali – nawet na atomowym polu walki da się prowadzić normalne działania pancernozmechanizowane. Stąd do końca lat 60. planowali poprzedzić wtargnięcie do Europy Zachodniej uderzeniami jądrowymi na zachodnie wojska, bazy sił strategicznych, system dowodzenia, lotniska, ale też na stolice i większe miasta. Tak, by Amerykanie nie zdecydowali się na użycie swojej broni atomowej przeciwko ZSRR w obawie, że i ich może spotkać taka sama nuklearna zagłada.
To właśnie wtedy zapanował atomowy szał. Sowietom nie wystarczały własne ataki jądrowe, do procederu – jako swego rodzaju wspólników zbrodni – chcieli wciągnąć państwa „sojusznicze”: głównie Polskę i Czechosłowację. Na pozostałe państwa obozu raczej nie było co liczyć.
Przez całe lata władzy Nikity Chruszczowa w okresie od śmierci Stalina w marcu 1953 roku do października 1964 roku, kiedy to Nikitę usunął na polityczną emeryturę jego wierny uczeń inżynier Leonid Breżniew, ZSRR szukał sposobów na zdobycie przewagi nad państwami zachodnimi. W tym okresie narodziła się doktryna wspierania tzw. ruchów narodowowyzwoleńczych w państwach postkolonialnej Afryki i Azji, by zyskać wielu nowych sojuszników i popleczników.
Rozkład ZSRR zaczął się od Breżniewa, najbardziej leniwego przywódcy w dziejach Związku Radzieckiego, który zaważył na losie imperium bardziej niż amerykański wyścig zbrojeń. Breżniew popełnił fatalny błąd: pozwolił ludziom kraść. Oczywiście w Rosji zawsze kradli, było to zmorą również carów, i zawsze istnieli bajecznie bogaci oligarchowie, znani za cara jako bojarzy (dopóki Piotr I ich nie zlikwidował). Stalin zaprowadził jednak pewien porządek, okresowo pozbywając się tych, którzy już się wzbogacili. Stalinowska polityka kadrowa była dość prosta – wyznaczam na stanowisko kogoś, kto ma szansę sobie z tym poradzić. Sprawdził się, to awansuje dalej. Nie sprawdził się – ląduje na Łubiance, w Butyrkach albo w Lefortowskim (to osławione więzienia). Stąd się już nie wychodzi... Chruszczow, choć nie rozstrzeliwał, to jednak kontynuował tę politykę – wysyłał na dalszą owocną służbę ojczyźnie do Workuty, Norylska, Wierchojańska, Dzierżyńska czy innego Muchosrańska, gdzie życie biegło wesoło, choć skromnie.
A leniwy Breżniew pozwolił kraść. Zajął się kolekcjonowaniem orderów z różnych krajów, a partyjni i państwowi funkcjonariusze nabijali sobie kabzę jak nigdy dotąd. Breżniew i towarzysze mieli w ten sposób spokój i wszyscy byli zadowoleni. Wojsko zamawiało mnóstwo uzbrojenia, a przemysł za łapówki wciskał armii coraz większy chłam, choć z pozoru było to uzbrojenie niemające sobie równych. Taki samolot Su-27 na przykład – na pokazach lotniczych istna gwiazda, ale w istocie bubel, jakich mało. Jego potężny radar miał o wiele gorszy zasięg od zasięgu radaru o połowę mniejszego myśliwca F-16, był nieodporny na zakłócenia, a jego komputer pokładowy był tylko nieznacznie ulepszoną wersją tego z Su-17 (w eksporcie nazywanego Su-22), opracowanego na początku lat 80. Kiedy Amerykanie wdrażali rakiety kierowane aktywnym radarem typu AMRAAM, które można było odpalać salwami do czterech–sześciu celów jednocześnie, Su-27 wciąż miał rakiety wymagające radarowego podświetlenia celu aż do trafienia, jak amerykańskie Sparrow z wojny w Wietnamie. Su-27 mógł atakować tylko jeden cel w jednym czasie, a F-16C – sześć. Co jest faktycznie wart, pokazała wojna w Ukrainie, podczas której jego rozwojowe wersje, myśliwski Su-35, myśliwsko-bombowy Su-30 i bombowy Su-34 padają jak muchy, nie osiągając niczego godnego lotnictwa XXI wieku.
Najgorsze było jednak to, że za Breżniewa zarabianiem pieniędzy zajęły się służby specjalne, dotąd efektywnie pilnujące państwowego porządku. Będąca postrachem osławiona KGB stała się teraz wielką firmą handlowo-usługową działającą ręka w rękę z państwowymi urzędnikami, którzy zaczęli tworzyć już nie administrację, lecz zorganizowane grupy przestępcze. GRU (wywiad wojskowy) dołączyła do tej zabawy później, bo działała głównie za granicą, ale miała swoje kanały, a zatem czemu by nie zarobić, mając takie umiejętności, takie powiązania i taki aparat? Potem, już za Jelcyna, chciano, co prawda, przeprowadzić reformę skompromitowanej do cna KGB, przekształcając ją w FSB, ale na niewiele się to zdało. Efekt był taki, że Rosję opanowały mafie, ale mafie nie zwykłe, bo zarządzane przez lokalne władze wspierane przez służby specjalne, nie było tam miejsca na mafie trzepakowe znane z polskiego Pruszkowa czy Wołomina. Tak się złożyło, że najwyższe władze państwowe zarządzają w ten sposób największymi miastami, FSB opanowała interesy w europejskiej części Rosji, głównie większych miastach, zaś prowincja wpadła w ręce GRU (przemianowanego niedawno na GU).
Związek Radziecki w połowie lat 80. zaczął się pomału sypać. 10 listopada 1982 roku zmarł Leonid Breżniew, kolejnym sekretarzem generalnym KC KPZR został gen. armii KGB Jurij Andropow, który w latach 1967–1982 stał na czele tej potężnej organizacji. Jednakże po półtora roku rządzenia, 9 lutego 1984 roku, również zmarł. Zastąpił go partyjny aparatczyk, bliski współpracownik Leonida Breżniewa, Konstantin Czernienko. Był to wyraz pewnego skostnienia w komunistycznej partii ZSRR, jako że Czernienko reprezentujący breżniewowski nurt zastoju miał w chwili obejmowania urzędu 72 lata. I on wkrótce dokonał żywota (10 marca 1985 roku), po ledwie roku kierowania Związkiem Radzieckim. Kolejnym przywódcą ZSRR został Michaił Gorbaczow, młodszy działacz, który chciał ratować sytuację poprzez pewne reformy, ale takie, które jednak nie zmienią istoty sowieckiego państwa. Gorbaczow wyróżniał się tym, że ukończył studia – z wykształcenia był prawnikiem, ale ukończył też drugi fakultet, stając się agronomem ekonomistą. Niemniej nie wykonywał tych zawodów, był zawodowym aparatczykiem partyjnym, pełnił kolejne funkcje partyjne – najpierw w macierzystym Kraju Stawropolskim na północnych stokach Kaukazu, między Rostowem nad Donem a Groznym w Czeczenii, potem od razu trafił do Moskwy, był bowiem protegowanym szefa KGB Jurija Andropowa.
11 marca 1985 roku wybrano Gorbaczowa na sekretarza generalnego KC KPZR. Miał wtedy blisko dziesięć lat mniej, niż wynosiła średnia wieku pozostałych członków Komitetu Centralnego. ZSRR znalazł się w stanie ciężkiej zapaści gospodarczej, więc Gorbaczow został niejako wypchnięty przez pozostałych do pełnienia tej odpowiedzialnej funkcji, do której nikt się wówczas nie palił w obliczu poważnych problemów, jakie należało rozwiązać.
Owa szybka sekwencja zmian sekretarzy generalnych KC KPZR stała się w Polsce powodem do niewybrednych żartów. Polska, jak wiadomo, była najweselszym barakiem w tzw. obozie państw socjalistycznych, a dowcipy były jedną z broni, jaką posługiwała się opozycja do podważania autorytetu władzy. To samo zresztą działo się też i w samych republikach ZSRR, w tym w Ukrainie. Jednym z takich dowcipów była opowieść o pracowniku jakiegoś kombinatu, oczywiście Kowalskim, którego wezwał sekretarz zakładowej organizacji partyjnej, polecając mu niesienie portretu Gorbaczowa na pochodzie pierwszomajowym. Noszenie portretów przywódców było samo w sobie obciachowe, a dodatkowo zwykle szło się na czele jakiejś grupy. Te grupy zapowiadano przez głośniki przed trybuną. Na przykład we Wrocławiu, a było to w czasach, kiedy nie było gmin, lecz gromady, szła reprezentacja wsi Byków i została zapowiedziana następująco: A teraz do trybuny zbliża się gromada Byków! Ale wracajmy do Kowalskiego. Prosi on sekretarza, by nie kazał mu nieść portretu, mówi, że przecież rok temu niósł portret Czernienki, dwa lata temu – Andropowa, a trzy lata temu – Breżniewa. Na co sekretarz rzecze: Będziecie nieść portret Gorbaczowa! Nie widzicie Kowalski, jaką macie dobrą rękę?
Tymczasem Gorbaczow zaczął działać. Postanowił odwołać się do czegoś w rodzaju leninowskiej NEP (Nowa Polityka Ekonomiczna), kiedy to bezpośrednio po wojnie domowej dla ratowania gospodarki znajdującej się w katastrofalnym stanie dopuszczono drobne elementy wolnorynkowe. Michaił Gorbaczow postanowił pójść mniej więcej podobną drogą i w 1986 roku ogłosił program prorynkowych reform, znanych pod chwytliwą nazwą pierestrojka (przebudowa). O zgrozo, Gorbaczow posunął się dalej i w 1987 roku zniósł cenzurę, ogłaszając politykę głasnosti (jawności). Najpierw oczywiście nikt w to nie uwierzył.
Rok po objęciu władzy Gorbaczow stanął przed potężnym wyzwaniem. W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku doszło do wybuchu reaktora jądrowego w bloku nr 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej w północnej Ukrainie. Skala katastrofy nie była początkowo znana, a w ZSRR próbowano ukrywać informacje na jej temat, było to na rok przed ogłoszeniem głasnosti. Kiedy w końcu podano, że w wybuchu zginęło dwóch ludzi, nikt w to nie uwierzył. W Polsce żartowano, że tych dwóch to dyrektor i załoga. Tymczasem pierwszej nocy naprawdę zginęło dwóch ludzi: operator pomp Walerij Chodemczuk i inżynier automatyk Władimir Szaszenok.
Siły i środki, jakie trzeba było rzucić do likwidacji skutków awarii w elektrowni atomowej, były niewyobrażalnie wielkie. Koszty całej operacji były tak olbrzymie, że praktycznie rozłożyły sowiecką gospodarkę na łopatki, a przecież już wcześniej stała na krawędzi.
Tymczasem próby wprowadzania reform gospodarczych spotkały się z zaciekłym oporem. Co ciekawe, nie chodziło tylko o samych partyjnych aparatczyków, którzy poczuli się zagrożeni. Problem był głębszy. Gorbaczow na przykład próbował zróżnicować płace w zależności od wydajności danego zakładu, co przy ówczesnej filozofii: „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”, spotkało się ze sprzeciwem samych robotników i pracowników. Gorbaczow najwyraźniej nie docenił skali korupcji i poziomu zdemoralizowania samego społeczeństwa sowieckiego. Każdy się bowiem jakoś urządził, powszechnie funkcjonowało się dzięki różnym kradzieżom w miejscu pracy i sprzedaży „fantów” na czarnym rynku, na którym można się było jako tako zaopatrzyć, w przeciwieństwie do handlowego obiegu oficjalnego. Zresztą w PRL było podobnie.
W samej partii narastał opór wobec Gorbaczowa, obawiano się, że wprowadzi państwo w stan niestabilności i nie wiadomo, co może z tego wyniknąć. Na przykład walcząc z powszechnym alkoholizmem, Gorbaczow podnosił ceny wódki, a to spotkało się z ogólnym niezadowoleniem społecznym. Produkcja bimbru rozwinęła się do tego stopnia, że w państwie zaczęło dramatycznie brakować cukru.
Walcząc z partyjnym oporem, Gorbaczow zdołał przeforsować powołanie ciała ustawodawczego ZSRR – Zjazdu Deputowanych Ludowych ZSRR (2500 deputowanych), który powstał 1 grudnia 1988 roku. W maju 1989 roku Zjazd wybrał go na nieistniejący wówczas urząd Prezydenta ZSRR – Gorbaczow rozpoczął urzędowanie w tej roli po odpowiednich zmianach w konstytucji 15 marca 1990 roku. Był jedynym prezydentem ZSRR w całej jego historii. W ten sposób Gorbaczow usiłował wzmocnić oficjalne organy państwowe, w tym rząd, kosztem ograniczenia władzy partii. Oczywiście w samej partii narastał opór przeciwko jego działalności. Napięcie na szczytach władzy rosło.
Szczególnie ciekawe były biurokratyczne gierki na szczytach władzy. Zjazd Deputowanych Ludowych zwoływano raz na pół roku, zaś między jego sesjami władzę ustawodawczą stanowił dotychczasowy organ, czyli Rada Najwyższa ZSRR. Do marca 1990 roku przewodniczący Rady Najwyższej był formalnie głową państwa w ZSRR. Był to figurant, bez faktycznej władzy, choć oczywiście był to ktoś, kto należał do najwyższych kręgów partyjnych. Na przykład w latach 1985–1988 przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR był Andriej Gromyko. Wraz z ustanowieniem stanowiska prezydenta to Gorbaczow stał się głową państwa.
Gorbaczow miał konkurentów nie tylko wśród partyjnego betonu, ale także po stronie reformatorów. Wśród tych ostatnich jego największym rywalem w walce o władzę był Borys Jelcyn. W latach 1985–1987 był I sekretarzem Komitetu Miejskiego w Moskwie, ale został przez Gorbaczowa wyrzucony po ostrej krytyce sekretarza generalnego KC KPZR. Jelcyn uważał, że reformy Gorbaczowa są połowiczne, anemiczne i wprowadzane nieudolnie i że nie rozwiążą one poważnych problemów państwa. Po tym, jak Gorbaczow usiłował się go pozbyć, Jelcyn zdobył sobie popularność w kręgach organizacji partyjnej Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, największej i najsilniejszej spośród 15 republik tworzących ZSRR. Od maja 1990 roku ponownie wrócił na szczyty władzy, stając się przewodniczącym Rady Najwyższej Rosyjskiej FSRR, i to wbrew woli Gorbaczowa, który promował na to stanowisko własnego kandydata, Aleksandra Własowa, premiera Rosji (Rosyjskiej FSRR).
Z drugiej strony miał Gorbaczow przeciwko sobie partyjnych twardogłowych, którzy chcieli przywrócić twardy kurs i rządy silnej ręki w państwie, jeśli nie tak jak za Stalina, to choćby jak za Chruszczowa.
Tymczasem ZSRR zaczął trzeszczeć w szwach. W latach 1989–1990 doszło do bezprecedensowych przemian w sojuszniczych dotąd państwach Układu Warszawskiego. Wszystko zaczęło się w Polsce wiosną 1989 roku rozmowami Okrągłego Stołu, a właściwie jeszcze wcześniej, kiedy wzorem ówczesnego ZSRR premier PRL Mieczysław Rakowski zaczął w 1988 roku wprowadzać reformy zmierzające do ustanowienia w Polsce wolnego rynku. Na przykład znany rosyjski oligarcha Michaił Chodorkowski już w 1987 roku założył w ZSRR Naukowo-Techniczne Centrum Twórczości Młodzieży, które było de facto prywatną firmą, zaangażowaną m.in. w import do ZSRR towarów z Zachodu.
I tak, począwszy od czerwca 1989 roku i ustanowienia w Polsce rządu Tadeusza Mazowieckiego latem tegoż roku, ZSRR zaczął tracić sojuszników wśród państw Układu Warszawskiego, przy braku zdolności do dokonania zbrojnej interwencji wobec coraz silniejszej wewnętrznej dezintegracji. Począwszy od 1989 roku, sojusz wojskowy znany jako Układ Warszawski był praktycznie martwy, formalnie jednak dopiero 25 lutego 1991 roku podjęto decyzję o likwidacji jego struktur, co nastąpiło 1 lipca 1991 roku. Blok Wschodni przestał istnieć.
Sam ZSRR również się rozpadał. 11 marca 1990 roku Rada Najwyższa Litwy ogłosiła niepodległość i była to pierwsza radziecka republika, która zapragnęła wystąpić z ZSRR. Dla wielu był to kompletny szok, świadczący o słabości centralnej władzy w Moskwie. Nieudolne próby interwencji na Litwie zaskakująco skończyły się walkami w Wilnie między ludnością a Armią Radziecką w styczniu 1991 roku. Mimo to sytuacji na Litwie nie udało się opanować już do rozpadu ZSRR, od lata 1991 roku Litwa była już niemal niepodległym państwem, a 12 września 1991 roku została członkiem ONZ.
Coraz silniejsze ruchy odśrodkowe wśród republik ZSRR skłoniły Gorbaczowa do poszukiwania nowej formuły ZSRR, w którym poszczególne republiki cieszyłyby się bardzo szeroką autonomią. Miał powstać Związek Suwerennych Republik Radzieckich, a władze nowej konfederacji miały decydować jedynie o polityce fiskalnej (wspólna waluta), obronnej (wspólna armia) i zagranicznej. Poza tym poszczególne republiki miały się cieszyć pełnią swobód, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki. 17 marca 1991 roku przeprowadzono w ZSRR referendum w sprawie nowej formuły i okazało się, że sześć republik nie jest w ogóle zainteresowanych przynależnością do ZSRR, lecz pragnie pełnej niepodległości: Litwa, Estonia, Łotwa, Gruzja, Mołdawia i Armenia. Mimo to Gorbaczow, dla ratowania resztek ZSRR, zdecydował się na podpisanie odpowiedniej umowy z władzami tych republik, które się na to godziły: Rosyjska FSRR, Ukraińska SRR, Białoruska SRR, Uzbecka SRR, Kazachska SRR, Azerbejdżańska SRR, Kirgiska SRR, Tadżycka SRR i Turkmeńska SRR. A zatem nowy, okrojony ZSRR w formule luźnej konfederacji miało tworzyć już tylko dziewięć republik z 15. Podpisanie nowego traktatu powołującego do życia państwo, które nigdy nie powstało, Związek Suwerennych Republik Radzieckich, zaplanowano na 20 sierpnia 1991 roku.
Teraz wydarzenia nabrały tempa. Od jakiegoś czasu w podziemiu działała grupa spiskowców, która zawiązała Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego. Ów komitet tworzyło dziewięć osób. Na jego czele stał wiceprezydent, a zatem bezpośredni zastępca Gorbaczowa, Giennadij Janajew. Był to partyjny aparatczyk i działacz zależnych od sowieckiej władzy związków zawodowych, które były jedynie partyjną przybudówką. Kolejną osobą był Walentij Pawłow, od stycznia 1991 roku premier rządu ZSRR. Do konspiratorów należeli też: Borys Pugo, minister spraw wewnętrznych, marszałek ZSRR Dmitrij Jazow, minister obrony ZSRR (ostatni w historii marszałek ZSRR), przewodniczący KGB gen. armii KGB Władimir Kriuczkow oraz trzech innych działaczy państwowych: Oleg Bakłanow, Wasilij Starodubcew i Aleksandr Tizjakow.
Michaił Gorbaczow był na kilkudniowym urlopie w ośrodku rządowym w Foros pod Jałtą na Krymie, gdy wieczorem 18 sierpnia przyjechali do niego spiskowcy – Oleg Bakłanow, członek Biura Politycznego KC KPZR Oleg Szenin, szef gabinetu prezydenta ZSRR Walerij Bołdin, wiceminister obrony i dowódca Wojsk Lądowych gen. armii Walentin Warennikow. Próbowali nakłonić Michaiła Gorbaczowa do wprowadzenia stanu wyjątkowego i podjęcia próby ratowania ZSRR. Gorbaczow pozostał jednak nieugięty i odrzucił ich żądania. Jego błędem było natomiast pozostanie w Foros, nie spodziewał się tego, co miało nastąpić za kilka godzin.
19 sierpnia o godzinie 04.30 odcięto mu telefony i wszelkie połączenia. W jego daczy pojawili się wysocy funkcjonariusze KGB, którzy poprosili go o dobrowolne ogłoszenie stanu wyjątkowego. Ponieważ Gorbaczow odmówił, została mu odebrana walizka z kodami do broni jądrowej, a następnie zamknięto go w areszcie domowym. Odizolowaniem Michaiła Gorbaczowa w areszcie domowym bezpośrednio kierował gen. por. KGB Jurij Plechanow, szef Służby Ochrony KGB. Daczę Gorbaczowa obstawił Sewastopolski Pułk Wojsk Ochrony Pogranicza podległy KGB.
W tym czasie w Moskwie zebrali się spiskowcy. Zaczęli debatować nad wprowadzeniem stanu wyjątkowego, jednocześnie uzgodniono, że ogłoszą, iż Gorbaczow jest chory i że obowiązki prezydenta ZSRR pełni Giennadij Janajew. Odpowiedni dekret został podpisany przez Janajewa około 10.30, jeszcze 19 sierpnia.
Michaił Gorbaczow był odizolowany, ale władze poszczególnych organów administracji Rosji się podzieliły. Przeciwne puczystom były m.in. obwody moskiewski i leningradzki oraz smoleński, ale kilka obwodów, w tym Samara, Lipieck, Tambow, Saratow, Orenburg, Irkuck i Tomsk, stanęło po stronie przeciwników Gorbaczowa. Pozostałe były neutralne i czekały na rozwój wydarzeń.
W tym czasie drugi rywal puczystów, a zarazem konkurent Gorbaczowa, stojący na czele Rosyjskiej FSRR Borys Jelcyn więcej wiedział o nadchodzących wydarzeniach. Co ciekawe, Rosja ogłosiła niepodległość już 12 czerwca 1990 roku, pozostając w składzie ZSRR pod warunkiem przekształcenia Związku Radzieckiego w nową, zliberalizowaną federację. Właśnie m.in. ten ruch zmusił Gorbaczowa do przeprowadzenia wspomnianego już referendum 17 marca 1991 roku o reformie państwa. Z jednej strony mamy więc Gorbaczowa, który usiłował odmienić ZSRR, tworząc nową federację suwerennych państw, a tym samym uratować z imperium, co się da, poprzez rozmowy i negocjacje, z drugiej strony byli puczyści, którzy chcieli utrzymać ZSRR za wszelką cenę w dotychczasowym kształcie, a trzecią siłą był Borys Jelcyn dążący do ustanowienia Rosji jako całkowicie niezależnego, zliberalizowanego państwa, czyli chcący ostatecznej likwidacji ZSRR, by pozbyć się Gorbaczowa i jego ludzi oraz by spróbować zbudować silne państwo na bazie samej Rosji. Trzy różne siły i trzy różne grupy interesów.
W nocy z 18 na 19 sierpnia Jednostka Specjalna „Alfa” KGB obstawiła posiadłość Jelcyna w podmoskiewskim Archangielskoje. Jednak jej funkcjonariusze nie mieli rozkazu wchodzić do środka ani aresztować Jelcyna, mieli jedynie dopilnować, by nie opuścił swojej posiadłości. Mimo to w zagadkowy sposób Jelcyn rankiem 19 sierpnia pojawił się w moskiewskim „Białym Domu”, czyli w siedzibie władz Rosyjskiej FSRR. Tutaj zaczął zbierać swoich najwierniejszych współpracowników, w tym Rusłana Chasbułatowa, pochodzącego z Czeczenii przewodniczącego Rady Najwyższej Rosyjskiej FSRR (parlamentu Rosji), Anatolija Sobczaka, mera Leningradu, który przybył do Moskwy samolotem, sekretarza stanu Rosyjskiej FSRR Giennadija Burbulisa, ministra informacji Rosyjskiej FSRR Michaiła Połtoranina i innych. Niedługo potem Borys Jelcyn podpisał dekret „o nielegalności działań Państwowego Komitetu ds. Nadzwyczajnej Sytuacji”.
Jednocześnie na rozkaz ministra obrony Jazowa, który stanął po stronie puczu, na ulice Moskwy wprowadzono wojska trzech dywizji: 2. Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej Gwardii, 4. Kantemirowskiej Dywizji Pancernej Gwardii i 106. Tulskiej Dywizji Powietrznodesantowej Gwardii. Na lotnisko Borisoglebsk pod Kijowem samolotami transportowymi przerzucono 103. Dywizję Powietrznodesantową Gwardii im. 60-lecia ZSRR z Pskowa na Białorusi (dziś ta jednostka wchodzi w skład Sił Zbrojnych Białorusi zredukowana do siły brygady). Jednocześnie gen. płk Wiktor Czeczewator, dowódca Kijowskiego Okręgu Wojskowego, poinformował Leonida Krawczuka, przewodniczącego Rady Najwyższej Ukraińskiej FSRR (odpowiednik Jelcyna w Kijowie), o wprowadzeniu przez Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego tegoż stanu na terenie całego ZSRR.
W tym czasie w Moskwie zaczęły się zbierać tłumy niosące trójkolorowe flagi Rosji i portrety Borysa Jelcyna. Żołnierze nie mieli instrukcji, jak się zachować, w wielu miejscach tłumy blokowały ich przemarsze do centrum Moskwy. Najwięcej ludzi zaczęło się zbierać na placu Maneżowym niedaleko Kremla. Wojska były do tego stopnia zdezorientowane, że kiedy o 12.15 Borys Jelcyn wyszedł z Białego Domu przemówić do ludzi, stanął na jednym z czołgów T-80U z 2. Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej Gwardii, by było go lepiej widać. Żołnierze nie wiedzieli, jak się mają zachować.
Tymczasem około godziny 15 zgromadzeni ludzie zaczęli budować barykady na ulicach wokół Białego Domu, a Komitet Janajewa dla odmiany wydał dekret o wstrzymaniu wydawania większości gazet. O godzinie 17.00 w Ministerstwie Informacji ZSRR odbyła się konferencja prasowa ośmiu z dziewięciu członków Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego. Brakowało premiera Walentina Pawłowa, który był nieprzytomny z powodu upojenia alkoholowego. Janajew był wyraźnie wystraszony, niezdecydowany, tłumaczył, że Gorbaczow jest chory, ale że jak wyzdrowieje, to wróci i że będą pracować razem. Puczystom najwyraźniej zabrakło zdecydowania, a tłumy protestujących ich kompletnie zdeprymowały; takiej odwagi sowieckich obywateli po prostu się nie spodziewali. Jakby nie dostrzegli zmian, jakie zaszły od czasu śmierci Breżniewa.
Tymczasem Jelcyn zdecydował się na ustanowienie zapasowego stanowiska kierowania państwem (niepodległą Rosją) w Swierdłowsku, dokąd samolotem skierowano wicepremiera Rosyjskiej FSRR Olega Łobowa. Zapasowy rząd Rosji z Łobowem na czele przybył na lotnisko Domodiedowo, gdzie początkowo trudno było znaleźć załogę Aerofłotu skłonną do wykonania nieplanowanego lotu, ale w końcu udało się polecieć do Swierdłowska cywilnym Tu-154M, po tym jak zgłosiła się jedna z załóg.
Wieczorem dowódca 2. Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej Gwardii mjr Siergiej Jewdiekimow zadeklarował wierność władzom Rosji (czyli Jelcynowi). Czołgi przyozdobiono trójkolorowymi flagami, a ich załogi wzmocniły barykady broniące dostępu do Białego Domu. W tym czasie zwolennicy Jelcyna zaczęli agitować żołnierzy, by opowiedzieli się po stronie władz Rosji.
20 sierpnia puczyści zaczęli obradować, co zrobić z Jelcynem, jednocześnie decydując się na wprowadzenie komisarzy zarządzających sytuacją nadzwyczajną do państw bałtyckich oraz Mołdawii, Gruzji i Armenii, czyli sześciu republik, które ogłosiły niepodległość i nie wyraziły chęci wstąpienia do nowego Związku Suwerennych Republik Radzieckich tworzonego przez Gorbaczowa.
Tego samego dnia wiceprzewodniczący Rady Najwyższej Rosyjskiej FSRR (zastępca Jelcyna) gen. mjr rez. Aleksandr Rudzkoj i Rusłan Chasbułatow spotkali się na Kremlu z Anatolijem Łukianowem, wicepremierem rządu ZSRR. Chociaż był on zastępcą Pawłowa, który po swoim pijaństwie trafił do szpitala, to jednak nie wchodził w skład Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego, nie będąc do końca zdecydowany, czy ów komitet poprzeć. Rozmawiano o sposobach przerwania działania komitetu. Jednocześnie władze miejskie Moskwy zaczęły rozmowy z władzami Rosyjskiej FSRR w sprawie wystąpienia wspólnym frontem przeciwko puczystom.
Sytuacja dwuwładzy w Moskwie stała się dla puczystów nieznośna, a zatem postanowiono podjąć radykalne kroki. Pod przewodnictwem wiceministra obrony ZSRR gen. płk. Władisława Aczałowa na Kremlu zebrali się wyżsi oficerowie: dowódca Wojsk Powietrznodesantowych gen. płk Paweł Graczow, dowódca wojsk lądowych gen. armii Walentin Warennikow, wiceminister spraw wewnętrznych gen. płk Borys Gromow, dowódca 106. Tulskiej Dywizji Powietrznodesantowej Gwardii gen. mjr Aleksandr Lebiedź, zastępca szefa KGB Gienij Agiejew, dowódca Jednostki Specjalnej „Alfa” Wiktor Karpuchin i inni. Mieli oni zdecydować o przeprowadzeniu szturmu na Biały Dom i o aresztowaniu Borysa Jelcyna oraz jego współpracowników. Co ciekawe, główną siłą szturmu miała być Dywizja Zmechanizowana Specjalnego Przeznaczenia im. Feliksa Dzierżyńskiego z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jednostka wojsk wewnętrznych ZSRR (obecnie w Rosgwardii Rosji), najwierniejsza z wiernych. Widoczny był brak zaufania do regularnych jednostek wojskowych.
Szturm miał rozpocząć się nad ranem 21 sierpnia. Jednak w nocy do Jelcyna zgłosił się gen. mjr Aleksandr Lebiedź, deklarując mu swoje poparcie i informując o niebezpieczeństwie, zaś Gienij Agiejew i Wiktor Karpuchin zwrócili się do gen. płk. Aczałowa o anulowanie operacji, podważając jej legalność. Szturm został odwołany, a Janajew zadzwonił do Jelcyna i poinformował go, że Biały Dom jest bezpieczny. Było to chyba uznanie realiów, bo wraz z gen. mjr. Lebiedziem na stronę Jelcyna przeszła jego 106. Tulska Dywizja Powietrznodesantowa Gwardii, a to była już poważna siła w Moskwie.
Niespodziewanie 21 sierpnia o 15.00 na jedynym dostępnym kanale telewizyjnym Wiesti (wiadomości) ogłoszono, że prezydent Rosji (taki tytuł nosił od lipca 1991 roku, co było o tyle kuriozalne, że Rosja wciąż była republiką ZSRR) Borys Jelcyn zdelegalizował Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego, a prokurator generalny Rosji wszczął odpowiednie śledztwo. Podważyło to zaufanie do puczystów wśród obywateli Moskwy, żołnierzy, milicjantów, a nawet funkcjonariuszy KGB. W tym samym czasie pod Białym Domem zaczęły się tworzyć oddziały milicji ludowej, mającej bronić władz Rosji z Borysem Jelcynem na czele.
Wtedy okazało się, że wojskom, które wprowadzono na ulice Moskwy, nie wydano amunicji, o czym dowiedziano się od jednostek, które przeszły na stronę Jelcyna. Bardzo to ośmieliło jednostki milicji ludowej, która miała niewiele broni (głównie od Milicji Państwowej), ale miała amunicję. Tego dnia po południu Borys Jelcyn ogłosił się dowódcą wszystkich sił Armii Radzieckiej na terytorium Rosji, a na stanowisko ministra obrony niepodległej Rosji wyznaczył gen. płk. prof. Konstantina Kobieca, szefa Wojsk Łączności Ministerstwa Obrony ZSRR.
W trakcie 21 sierpnia zaczął się coraz większy rozłam w najwyższych władzach ZSRR. Część puczystów, w tym Kriuczkow, Jazow i Bakłanow, poleciała rządowym Ił-62M na Krym, by jeszcze raz podjąć negocjacje z Gorbaczowem, równocześnie zaś Rada Najwyższa ZSRR (radziecki parlament) podjęła decyzję o delegalizacji Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego. Wypadki potoczyły się błyskawicznie. Po południu tego dnia wojska obecne w Moskwie zaczęły wracać do garnizonów, a na czołgach i bojowych wozach piechoty powiewały trójkolorowe flagi Rosji. Wieczorem wiceminister spraw wewnętrznych gen. płk Borys Gromow wypowiedział posłuszeństwo puczystom, informując swojego szefa Borysa Pugo, że nie będzie już wykonywał jego poleceń. W nocy z 21 na 22 sierpnia Tu-134 Aerofłotu zdołał przywieźć do Moskwy uwolnionego właśnie Michaiła Gorbaczowa.
Nad ranem 22 sierpnia milicja z prokuratorem Rosyjskiej FSRR zatrzymali w gabinecie na Kremlu Giennadija Janajewa i osadzili go w areszcie. Tego dnia Rada Najwyższa ZSRR pod przewodnictwem Iwana Łaptiewa wydała postanowienie o aresztowaniu wszystkich członków Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego. 23 i 24 sierpnia zatrzymano wielu ludzi związanych z puczem, wszyscy zostali później postawieni przed sądem. Spośród puczystów tylko Borys Pugo i jego żona popełnili samobójstwo. Wszystkich pozostałych skazano na karę więzienia, a następnie wyszli oni na wolność na mocy amnestii w lutym 1994 roku. Jedynie gen. armii Walentin Warennikow odmówił uznania amnestii, domagając się powtórnego osądzenia, po czym w sierpniu 1994 roku został uniewinniony.
24 sierpnia 1991 roku Rada Najwyższa Ukrainy ogłosiła niepodległość od ZSRR, zaś 25 sierpnia uczyniła to samo Rada Najwyższa Białorusi. W tym momencie ZSRR istniał tylko na papierze. 5 września 1991 roku Michaił Gorbaczow sformował Komitet Ekonomiczny Zarządzania Gospodarką ZSRR, który miał zarządzać krajem w „okresie przejściowym”. Tymczasem kolejne republiki ogłaszały niepodległość. Już 27 sierpnia 1991 roku niepodległość uchwaliła Rada Najwyższa Mołdawskiej FSRR. 9 września niepodległość ogłosił Tadżykistan, 21 września – Armenia, 27 października – Turkmenistan. Jeszcze w listopadzie 1991 roku Gorbaczow próbował przywrócić ideę Związku Suwerennych Republik Radzieckich, ale 8 grudnia 1991 roku w Wiskulach na Białorusi, w białoruskiej części Puszczy Białowieskiej, spotkali się nowo wybrani prezydenci Rosji – Borys Jelcyn, Ukrainy – Leonid Krawczuk i Białorusi – Stanisław Szuszkiewicz, by podpisać porozumienie o rozwiązaniu ZSRR i utworzeniu Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP), będącej czymś w rodzaju Wspólnoty Brytyjskiej, bardzo luźnego związku. W istocie jednak WNP była ciałem całkowicie martwym, bo wszystkie państwa wchodzące w jej skład, poza Białorusią i Rosją, zbudowały swoją całkowitą niezależność i poszły własnymi drogami.
Tak więc 8 grudnia 1991 roku przestał istnieć Związek Radziecki. Całe władze państwowe, z prezydentem Michaiłem Gorbaczowem na czele, przeszły na polityczną emeryturę bądź podjęły polityczną działalność już w niezależnych państwach powstałych na gruzach dawnego imperium.
Krótka historia Ukrainy do 2014 roku
Czy zastanawiali się Państwo kiedyś, skąd wzięła się nazwa „Ukraina”? Wszystko wskazuje na to, że nazwę tę nadali Polacy i ma ona polskojęzyczną etymologię. Dlatego Rosjanie czują do niej taką niechęć, wolą określenia „Ruś Kijowska” albo „Mała Ruś”, by podkreślić swoje związki z ukraińskim narodem. Choć Rosjanie tłumaczą, że nazwa państwa pochodzi od staroruskiego słowa „oukraina”, czyli kraj u skraju, na pograniczu. Źródła polskojęzyczne mówią to samo: jest to rejon „u kraja”, czyli na granicach, na peryferiach Rzeczpospolitej.
Urzędowo nazwa „Ukraina” została użyta po raz pierwszy za czasów Rzeczpospolitej w 1590 roku, w tytule konstytucji sejmowej według projektu Jana Zamoyskiego: „Porządek ze strony Niżowców i Ukrainy”. Źródła rosyjskojęzyczne twierdzą, że Polacy adaptowali tę nazwę wraz z przyłączeniem zachodniej Ukrainy do Polski w 1569 roku. Jednak w polskich źródłach pisanych nazwa „Ukraina” pojawia się już sto lat wcześniej, w XV wieku.
Losy Ukrainy są bardzo skomplikowane, ale tu nie będziemy się zajmować zamierzchłą historią. Dość powiedzieć, że ziemie dzisiejszej Ukrainy były podbijane przez Rzeczpospolitą Polską i przez Rosję. Pod koniec XVIII wieku w wyniku rozbiorów Polski Ukrainę w części polskiej podzielono pomiędzy carską Rosję (znaczna większość) i Austro-Węgry (tereny potem nazywane Galicją Wschodnią).
Dopiero w wyniku rewolucji bolszewickiej w Rosji z guberni Imperium Rosyjskiego: kijowskiej, podolskiej, wołyńskiej, czernihowskiej, połtawskiej, charkowskiej, katerynosławskiej, chersońskiej i taurydzkiej (bez Krymu), 20 listopada 1917 roku powstała Ukraińska Republika Ludowa, oczywiście nadal jako część Rosji. Jednak kiedy bolszewicy rozpędzili Konstytuantę, organ złożony z różnych ugrupowań, który miał opracować nową konstytucję i wyłonić nowy kształt republiki, w Ukrainie zrozumieli, że bolszewicy dążą do stworzenia dyktatury. W tej sytuacji 25 stycznia 1918 roku Ukraińska Republika Ludowa ogłosiła pełną niepodległość. Pierwszą głową państwa niepodległej Ukrainy, przewodniczącym Ukraińskiej Centralnej Rady, był Mychajło Hruszewski (1866–1934). Równolegle na gruzach Austro-Węgier z tej części Ukrainy, jaka pozostawała pod panowaniem Habsburgów, powstało jeszcze jedno niepodległe państwo ukraińskie – Zachodnioukraińska Republika Ludowa (ZURL). Istniało ono bardzo krótko, pomiędzy 1 listopada 1918 a 16 lipca 1919 roku, czyli niecały rok. Przewodniczącym Ukraińskiej Rady Narodowej został Jewhen Petruszewycz, a na czele rządu nowej republiki (początkowo znanej jako Państwo Ukraińskie, a od 13 listopada jako ZURL) stanął Kost Łewyćkyj.
Ponieważ państwo to powstało także na ziemiach spornych z Polską, natychmiast doszło do wojny między Polakami a Ukraińcami z ZURL. Po ciężkich walkach Polacy wyparli Ukraińców z Lwowa, rząd ZURL przeniósł się do Tarnopola, a następnie do Stanisławowa (obecnie Iwano-Frankiwsk).
22 stycznia 1919 roku w Kijowie ogłoszono zjednoczenie ZURL z niezależną od Rosji Ukraińską Republiką Ludową, tak powstał Zachodni Obwód Ukraińskiej Republiki Ludowej, zachowujący w ramach URL pewną autonomię. W maju rozpoczęły się walki Ukraińskiej Republiki Ludowej i bolszewików, a wkrótce doszło do interwencji gen. Antona Denikina i jego rosyjskiej Armii Ochotniczej. Denikin walczył zarówno z Ukraińcami z URL, jak i bolszewikami.
W tym czasie Wojsko Polskie zajęło całe tereny zajmowane przez dawną ZURL i państwo to, nawet w formie autonomicznego obwodu, przestało istnieć 16 lipca 1919 roku.
Przywódcy Zachodniej Ukraińskiej Republiki Ludowej nie byli skłonni do zawarcia kompromisu terytorialnego z Polską, chcieli państwa z granicą na Sanie. Dopiero przywódca tej drugiej niepodległej Ukrainy, Ukraińskiej Republiki Ludowej, Szymon Petlura zawarł w kwietniu 1920 roku sojusz z Polską w obliczu wspólnego wroga – bolszewików. Do idei ZURL sięgającej po San już nigdy nie wrócono.
Oczywiście rosyjscy bolszewicy chcieli sobie Ukrainę podporządkować, ale niedługo potem, podpisując pokój brzeski 9 lutego 1918 roku, zrzekli się znacznej części terenów na rzecz Niemiec, w zamian za zawarcie z nimi pokoju. To był ten moment, który w czasach PRL przedstawiano jako „oddanie Polsce niepodległości przez władzę radziecką”, co oczywiście było wielkim przekłamaniem. Jednak 29 kwietnia 1918 roku Niemcy odsunęli Mychajłę Hruszewskiego od władzy, popierając przewrót wojskowy byłego carskiego oficera gen. por. Pawło Skoropadskiego. Utworzył on nowe państwo ukraińskie, znane jako Hetmanat, choć oficjalna nazwa brzmiała: Państwo Ukraińskie. Państwo to trwało do grudnia 1918 roku, jego istnienie zakończył upadek Państw Centralnych. Od razu też, w styczniu 1919 roku, ponownie zaczęła się wojna odrodzonej Ukraińskiej Republiki Ludowej z Rosją bolszewicką. 22 stycznia 1919 roku zaczęła się też wojna Polski z Ukrainą, którą od lutego 1919 roku kierował Symon Petlura. W maju 1919 roku w obliczu wspólnego wroga zawarto podczas tej wojny rozejm. W tym czasie w Ukrainie pojawił się czwarty gracz – białogwardyjska Armia Ochotnicza gen. por. Antona Denikina, która usiłowała przywrócić republikę rosyjską na wszystkich terenach dawnego imperium. W końcu, 22 kwietnia 1920 roku, podpisano tzw. umowę warszawską, w ramach której porozumiano się co do granicy polsko-ukraińskiej i od tej pory wojska ukraińskie były sojusznikiem Polski w walce z bolszewikami. 7 maja 1920 roku wojska polsko-ukraińskie odbiły z rąk bolszewików Kijów. 21 listopada 1920 roku bolszewicy zajęli niemal całą Ukrainę, co zakończyło krótki i bardzo burzliwy okres niepodległości tego państwa; na jej ponowne odzyskanie trzeba było czekać 71 lat.
Przez te 71 lat Ukraina wchodziła w skład utworzonego w 1922 roku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) jako Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka. Na początku jedna z czterech (Rosyjska SRR, Białoruska SRR, Ukraińska SRR i Zakaukaska SRR, w 1936 roku rozbita na Gruzińską SRR, Armeńską SRR i Azerbejdżańską SRR), ale od 1940 roku jako jedna z szesnastu, a od 1956 roku, kiedy zlikwidowano Karelo-Fińską SRR, włączając ją w skład Rosyjskiej SRR – jedna z piętnastu.
Pod władzą radziecką w Ukrainie zbudowano mimo wszystko dość solidny przemysł. W Charkowie rozbudowano zakład ChPZ produkujący tabor kolejowy w olbrzymią wytwórnię czołgów, gąsienicowych ciągników rolniczych i artyleryjskich oraz silników wysokoprężnych. W czasach ZSRR była to największa fabryka czołgów na świecie. W Kijowie z kolei powstała wytwórnia samolotów, która ruszyła już po drugiej wojnie światowej, obok powstało biuro konstrukcyjne jednego z najmłodszych znanych sowieckich konstruktorów lotniczych – Olega Antonowa. W Mariupolu powstała olbrzymia stalownia, znana jako Azowstal. W Dniepropietrowsku natomiast, który dziś nazywa się jak rzeka – Dniepr, zbudowano wytwórnię rakiet strategicznych Jużmasz, działało tu biuro konstrukcyjne Michaiła Jangiela. Tu właśnie powstała większość sowieckich międzykontynentalnych pocisków rakietowych, a także rakiety średniego zasięgu R-12 i R-14, jakie w 1962 roku zawieziono na Kubę, wywołując wielki światowy kryzys. Świat stanął wtedy na krawędzi wojny za sprawą ówczesnego sowieckiego przywódcy Nikity Chruszczowa, który notabene sam był Ukraińcem. Z kolei Zaporoże było znane z zakładów samochodowych ZAZ, gdzie powstawały znane i u nas Zaporożce. Kto nie pamięta sławnego ZAZ 968 Zaporożec? Swego czasu miał takiego i młody Władimir Putin – 0307-LEH, zarejestrowany w ówczesnym Leningradzie.
W Kremenczuku natomiast powstała fabryka ciężkich samochodów ciężarowych KrAZ. Tu właśnie budowano popularne u nas w wojsku KrAZ 214, używane też na PRL-owskich budowach. Ługańsk słynął z produkcji lokomotyw spalinowych. W czasach ZSRR zakład Ługanśktepłowoz przeżywał lata swojej świetności. Powstawały tu znane i w Polsce lokomotywy spalinowe M62. W Ukrainie rozwinięto też przemysł elektroniczny i elektrotechniczny, a także chemiczny.
Ukraina była i jest bogata w zasoby naturalne. Rejon Doniecka to wielkie zagłębie węglowe, zaś w okolicach Krzywego Rogu występują olbrzymie złoża rudy żelaza, litu i innych metali ziem rzadkich. Z tego powodu, zarówno ze względu na bardzo rozwinięte na bazie czarnoziemu rolnictwo, jak i rozbudowany przemysł oraz znaczne zasoby naturalne, a także ze względu na dostęp do Morza Czarnego mającego połączenie z Morzem Śródziemnym, Ukraina była dla ZSRR niezwykle ważną republiką.
Mimo krwawego czerwonego terroru świadomość narodowa w Ukrainie nigdy nie wygasła. Więcej: trwała przekazywana z pokolenia na pokolenie. I tu zaczyna się najbardziej kontrowersyjna, a zarazem najtragiczniejsza część naszej wspólnej historii. Trzeba jednak pamiętać, że w oczach narodu ukraińskiego był on podbijany zarówno przez Rosję, jak i przez Rzeczpospolitą Polską. Ukraińcy zawsze byli traktowani jako ktoś gorszy, przy czym celowali w tym szczególnie Rosjanie, dla których byli „Małorusinami” (taką gorszą wersją Rusinów) albo „Chochołami”, co jest bardzo pogardliwym określeniem Ukraińca.
Każda akcja wywołuje reakcję. Ucisk, traktowanie Ukrainy jako organizmu podrzędnego, niezdolnego do samostanowienia, istotnie przyczyniło się do powstania twardego nacjonalizmu ukraińskiego. Ukraińcy pragnęli własnego państwa, w którym nikt by ich nie obrażał i nie traktował jako gorszy gatunek człowieka (podkreślam, gorsze prześladowania spotykały ich ze strony Rosjan), i pragnęli swojego państwa za wszelką cenę. Uznano, że idea powstania takiego państwa wymaga człowieka twardego, a nawet bezwzględnego, w myśl zasady – po trupach do celu. Czy to było słuszne? Z dzisiejszej perspektywy na pewno nie. Taka skala wykorzystania zasady „cel uświęca środki” nie mieści się we współczesnej mentalności, moralności i w normach międzynarodowych. Ale z tamtej perspektywy Ukraińcom, którzy od wieków bezskutecznie walczyli o własną państwowość, a jak wreszcie im się to udało w 1918 roku, to zaraz im to siłą zabrano w 1920 roku, takie środki wydawały się słuszne, uzasadnione i jak najbardziej usprawiedliwione. Co oczywiście nie oznacza, że to ich rozgrzesza. Próbujemy ich raczej zrozumieć, ale nie oceniać. Ocenę zostawiamy czytelnikowi, nie chcąc narzucać jakiegokolwiek poglądu na ukraiński nacjonalizm, który się wówczas narodził.
Teoretycznie w Polsce Ukraińcy, podobnie zresztą jak Żydzi, byli traktowani na równi z obywatelami polskimi. Mogli zajmować wysokie stanowiska i faktycznie część z nich zasiadała nawet w polskim parlamencie, inni służyli w wojsku czy policji, osiągając niekiedy stopnie oficerskie. Z drugiej jednak strony usiłowano polonizować zachodnią Ukrainę. W szkołach narzucano język polski, stopniowo zamykano ukraińskie szkoły i ukraińskie gazety. Mark Sołonin, rosyjski publicysta historyczny, słusznie jednak zauważa, że: „Wreszcie największe napięcia powodowały, nieuregulowane żadną ustawą, ale niestety już stereotypowe, polska pycha i polska duma. Nietrudno się domyślać, jak rozgorzały te godne pożałowania odczucia w odzyskanym państwie polskim, które postanowiło odpłacić się za dwa wieki klęsk i poniżenia narodowego”. Skąd my to znamy, prawda? Tym samym, zamiast Ukraińców integrować w ramach przyjaznego sobie, wielokulturowego społeczeństwa obywatelskiego, zdecydowanie ich antagonizowano, powodując narastanie niechęci, a później wręcz nienawiści. Z wiadomych względów uczucie nienawiści było skierowane głównie przeciwko Sowietom, czyli de facto w ukraińskiej świadomości – Rosjanom, ale i Polacy też znaleźli się, niestety, po ciemnej stronie mocy.
Radykalna Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), dążąca do niepodległości Ukrainy, złożona była głównie z działaczy mieszkających w Ukrainie Zachodniej, czyli na ówczesnych ziemiach polskich – w Galicji i na Wołyniu. Istnienie podobnej organizacji w warunkach sowieckiego terroru było niemożliwe. Formalnie OUN powstała w 1929 roku, a na jej czele stanął ukraiński działacz niepodległościowy Jewhen Konowalec (1891–1938). W maju 1938 roku został on zamordowany w Rotterdamie przez oficera NKWD Pawła Sudopłatowa, który później jako gen. por. był szefem wywiadu zagranicznego NKWD. Co ciekawe, Paweł Sudopłatow sam był z pochodzenia Ukraińcem. Po krótkim okresie rywalizacji o władzę przywództwo OUN we wrześniu objął Andrij Melnyk (1890–1964).
W tym czasie, po wybuchu drugiej wojny światowej, zaczęto się spierać co do kierunku współpracy z Niemcami, którzy stali się niejako naturalnym sojusznikiem OUN, zgodnie z zasadą, że wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem. A III Rzesza najpierw pokonała w 1939 roku Polskę, a potem napadła też na ZSRR.
W lutym 1940 roku w okupowanym przez Niemców Krakowie odbył się zjazd OUN, na którym zarysował się wyraźny podział na frakcję radykalną Stepana Bandery i frakcję umiarkowaną Andrija Melnyka. OUN podzielił się na dwie oddzielne organizacje, odpowiednio, OUN-B i OUN-M. Najciekawsze jest to, że nie było między tymi frakcjami dużych różnic ideologicznych. Chodziło raczej o metody – OUN-B proponował bowiem metody bardziej radykalne, a OUN-M nieco łagodniejsze. Nie było natomiast sporu co do strategicznej współpracy z III Rzeszą, która mogłaby pomóc przy ustanowieniu niepodległego państwa ukraińskiego. Chwilowo jednak mniej więcej cała Ukraina, łącznie z należącą do przedwojennej Polski Galicją i Wołyniem, została po 17 września 1939 roku zaanektowana przez ZSRR i wcielona do Ukraińskiej SRR.
Ówczesna ukraińska OUN pozostawała pod silnym wpływem ideologii nacjonalistycznej zafascynowanego włoskim faszyzmem Mussoliniego Dmytra Doncowa, który pisał tak: „Fanatyzm narodowy jest bronią silnych narodów, którą dokonuje się wielkich czynów. Fanatyk uznaje swoją prawdę za jedyną słuszną, powszechną, jaką powinni przyjąć inni. Stąd jego agresywność i brak tolerancji wobec innych poglądów. (...) Bądźcie agresorami i zdobywcami, póki nie możecie być władcami i posiadaczami. Wola życia równa się woli panowania”. Nic dziwnego, że niemieckie służby specjalne widziały w obu frakcjach OUN sojusznika, już wtedy je finansując (po 1939 roku). W tym czasie, czyli w latach 1940–1941, w ośrodkach Abwehry przygotowano dwa ukraińskie bataliony dywersyjne „Roland” i „Nachtigall”.
Nowy rozdział w historii OUN zaczął się 30 czerwca 1941 roku, kiedy niemieckie wojska wkroczyły do Lwowa. Wówczas, ku zaskoczeniu Niemców, OUN-B ogłosił „Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego”, który był deklaracją niepodległości, od razu pojawił się też ukraiński „rząd” z premierem Jarosławem Stećką (1912–1986) na czele. Tymczasem Niemcy nigdy niczego Banderze nie obiecywali, nie zamierzając rezygnować z realizacji własnych planów co do okupowanych terenów. Wkrótce, bo już w lipcu 1941 roku, zatrzymali głównych działaczy OUN-B, a kiedy w czasie rozmów we wrześniu nie zgodzili się oni na odwołanie ogłoszenia niepodległości Ukrainy, wszyscy zostali 15 września 1941 roku aresztowani i osadzeni w więzieniu. Stepan Bandera trafił do słynnego Spandau. Ostatecznie jednak, na rozkaz Hitlera, Bandera i inni działacze OUN, w tym Stećko, trafili do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, ale przebywali tam w całkiem ludzkich warunkach. Co ciekawe, wraz z nimi do obozu trafił też Andrij Melnyk, choć OUN-M była mniej aktywna i radykalna. Natomiast bataliony „Roland” i „Nachtigall” zostały rozwiązane jeszcze w sierpniu 1941 roku. Wydawało się, że wobec podboju całej Ukrainy do końca jesieni 1941 roku Ukraińcy nie są III Rzeszy w ogóle potrzebni.
Tymczasem w końcu 1942