Wizna 1939 - Grzegorz Cwyl - ebook

Wizna 1939 ebook

Cwyl Grzegorz

0,0
35,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wizna, wieś położona w ziemi łomżyńskiej nad Narwią, to ikoniczne miejsce dla Polaków, często nazywane „polskimi Termopilami”. W wrześniu 1939 roku kilkuset polskich żołnierzy pod wodzą kapitana Władysława Raginisa, wykorzystując fortyfikacje wzniesione po południowej stronie Narwi i Biebrzy, przez cztery dni stawiały tu twardy opór wielokrotnie przeważającym siłom niemieckim dowodzonym przez generała Heinza Guderiana, współtwórcy broni pancernej Wehrmachtu i doktryny Blitzkriegu – wojny błyskawicznej, która miała zapewnić Hitlerowi przewagę na polach bitew i podboje. Obrońcy musieli ulec, ale bili się dzielnie. Kapitan Raginis, nie chcąc się poddać, popełnił samobójstwo w swym schronie. Po wielu dziesięcioleciach udało się odnaleźć i godnie pochować jego zwłoki.

Ta historia trafiła także do popkultury – zainspirowany nią szwedzki zespół metalowy Sabaton nagrał utwór „40:1”, nawiązujący (nieco przesadnie) do liczebnej przewagi Niemców nad Polakami na tym odcinku. Grzegorz Cwyl w sposób popularny ukazuje, jak przebiegała obrona Wizny. Mało kto wie, że sam Raginis i część jego podwładnych wywodzili się z Korpusu Ochrony Pogranicza, ochraniającego granicę wschodnią II RP, i trafili pod Wiznę tuż przed wybuchem wojny.

Autor przedstawia także inne walki oddziałów Wojska Polskiego w obronie linii Narwi: w Ostrołęce, Łomży i Nowogrodzie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Ochrzczeni w ogniu

40 do 1

Tak cicho przed burzą, ocze­ku­jąc roz­kazu

Kilku zostało wybra­nych, by sta­nąć

Jak jeden prze­ciw znacz­nie prze­wyż­sza­ją­cym liczeb­nie

Roz­kazy z dowódz­twa:

Bro­nić się, utrzy­mać pozy­cje!

Na początku wrze­śnia nade­szła

Wojna nie­znana światu1.

Tak zaczyna się pio­senka szwedz­kiego zespołu heavy­me­ta­lo­wego Saba­ton o tytule 40:1, opo­wia­da­jąca o obro­nie Wizny przed nie­miec­kim ata­kiem w dniach 7–10 wrze­śnia 1939 roku. Woka­li­sta zespołu Joakim Brodén tak mówił na ten temat w wywia­dzie dla „Rze­czy­po­spo­li­tej” w 2008 roku: „Pol­ski fan prze­słał nam kie­dyś infor­ma­cję o bitwie pod Wizną. Kiedy prze­czy­ta­li­śmy o czy­nach kapi­tana Wła­dy­sława Ragi­nisa i jego przy­ja­ciół, była to dla nas tak nie­praw­do­po­dobna histo­ria, że sądzi­li­śmy naj­pierw, iż nie może być praw­dziwa. Taka nie­sa­mo­wita odwaga, by 720 żoł­nie­rzy sta­wiało opór 42 tys. Niem­ców! Uzna­li­śmy natych­miast, że to naj­bar­dziej inte­re­su­jąca bitwa histo­rii, i oczy­wi­ście napi­sa­li­śmy o tym pio­senkę 40:12. W jakim stop­niu prze­kaz, który otrzy­mali muzycy zespołu Saba­ton, jest praw­dziwy? Czy jest w ogóle auten­tyczny?

Na te i inne pyta­nia postara się odpo­wie­dzieć ta książka. Bój pod Wizną sta­no­wił część walk, jakie wtedy sto­czono nad Narwią. Wysił­kiem wojsk SGO „Narew”. Ten zwią­zek ope­ra­cyjny Woj­ska Pol­skiego jest czę­sto pomi­jany w opra­co­wa­niach doty­czą­cych prze­biegu kam­pa­nii 1939 roku. Z jed­nym wyjąt­kiem – doty­czą­cym wła­śnie Wizny. Rodzi się w ten spo­sób fał­szywy i uprosz­czony obraz walk pod Wizną, w któ­rym nie spo­sób dociec, dla­czego wła­ści­wie tam toczyły się boje? No wła­śnie… Czy tylko tam woj­ska SGO „Narew” toczyły wtedy walki? W tym wize­runku wyizo­lo­wa­nego boju czę­sto traci się obraz boha­ter­skiej prze­cież obrony Łomży czy Nowo­grodu przez żoł­nie­rzy 33. pułku pie­choty. Obrona ta zro­biła wra­że­nie nawet na Niem­cach. Sam gene­rał Heinz Gude­rian okre­ślał obronę Łomży jako „mężną”3. Trzeba przy­znać, że takie okre­śle­nie zawarte we wspo­mnie­niach nie­miec­kiego gene­rała, jed­nego z naj­waż­niej­szych dowód­ców III Rze­szy, robi wra­że­nie.

Obrona umoc­nień pod Wizną, bo prze­cież nie w samym mia­steczku, sta­no­wiła nie­je­dyny w tym rejo­nie przy­kład obrony umoc­nio­nej pozy­cji przez pie­chotę przed ata­kiem wojsk zmo­to­ry­zo­wa­nych i pan­cer­nych. Czy była szansa na powstrzy­ma­nie tam Niem­ców? Jaką rolę w obro­nie pod Wizną ode­grały wyż­sze dowódz­twa pol­skie i nie­miec­kie? Czy można było zro­bić coś wię­cej dla pod­trzy­ma­nia oporu w tym miej­scu? Jakie straty poniósł tam Wehr­macht i czy mogły być one więk­sze? Jak widać, pytań doty­czą­cych obrony pod Wizną może być wiele. Cho­ciaż sta­ram się na nie dać odpo­wie­dzi w niniej­szej pozy­cji, to jed­nak nie rosz­czę sobie praw do nie­omyl­no­ści i sta­wia­nia nie­pod­wa­żal­nych tez. Jed­nak mam nadzieję, że pozy­cja niniej­sza przy­czyni się do wła­ści­wego pozna­nia wyda­rzeń w rejo­nie środ­ko­wego biegu Narwi w dniach 7–10 wrze­śnia 1939 roku.

Przy­kład obrony linii Narwi jest cie­kawy nie tylko przez fakt legen­dar­nego już dzi­siaj boju pod Wizną, ale także ze względu na umoc­nione for­ty­fi­ka­cje, które miały spo­wol­nić nie­miecki atak. Próba obrony linii środ­ko­wej Narwi sta­nowi zatem przy­kład racjo­nal­no­ści przed­wo­jen­nych zało­żeń oraz trwa­ło­ści pośpiesz­nie sta­wia­nych umoc­nień.

Z dru­giej strony nie­miecki atak na powyż­szą linię sta­nowi przy­kład uży­cia przez Niem­ców wła­ści­wie zaim­pro­wi­zo­wa­nych sił do ataku na pół­nocno-wschod­nie skrzy­dło pol­skiej obrony. Wła­ści­wie można powie­dzieć, że atak w tym sek­to­rze frontu wojny był w dużej mie­rze pod­jęty przy­pad­kowo i nawet dowódcy nie­mieccy spie­rali się, co wła­ści­wie miał osią­gnąć. Próba roz­bi­cia pol­skiej obrony w tym rejo­nie była oczy­wi­stym celem, ale co dalej? Czy miało to być tylko tak­tyczne wymi­nię­cie pol­skiej obrony na pół­noc od War­szawy? A może wielki manewr okrą­ża­jący Woj­sko Pol­skie? Lub też zni­we­cze­nie w zarodku pol­skich prób utwo­rze­nia linii obrony na wscho­dzie? Osta­tecz­nie nie­miecki atak przy­niósł znaczne efekty w postaci roz­bi­cia więk­szo­ści sił SGO „Narew”, ale nie udało się uni­ce­stwić wszyst­kich pol­skich wojsk bro­nią­cych się w tym rejo­nie. Wprost prze­ciw­nie. Suwal­ska i Pod­la­ska Bry­gady Kawa­le­rii wal­czyły jesz­cze do końca kam­pa­nii. To samo można powie­dzieć o 135. pprez. Rów­nież 3. pp KOP wal­czył długo i musiał ulec prze­wa­dze sowiec­kiej.

Jest jesz­cze jeden aspekt walk na linii środ­ko­wej Narwi. Decy­zja dowódz­twa nie­miec­kiego o rzu­ce­niu na pół­nocno-wschod­nią flankę frontu pol­skiego 10. DPanc świad­czyła o tym, że czuło się ono bar­dzo pew­nie i nie widziało zagro­że­nia ze strony zachod­nich sojusz­ni­ków Pol­ski. Prze­rzu­ce­nie całej dywi­zji z Pro­tek­to­ratu Czech i Moraw do Prus Wschod­nich w ostat­nich dniach sierp­nia i pierw­szych dniach wrze­śnia 1939 roku wyma­gało dużego wysiłku logi­stycz­nego, cho­ciaż w przy­padku prze­rzutu na front zachodni prze­ciw woj­skom fran­cu­skim obcią­że­nie logi­styki byłoby pew­nie podobne. Jed­nak zacho­wa­nie w odwo­dzie na fron­cie zachod­nim takiej dywi­zji spo­wo­do­wa­łoby usztyw­nie­nie obrony przed ewen­tu­alną fran­cu­ską ofen­sywą. Zacho­wa­nie w odwo­dzie takiej dywi­zji usztyw­ni­łoby jesz­cze bar­dziej front obrony przed ewen­tu­alną fran­cu­ską ofen­sywą. Mimo to dowódcy nie­mieccy uznali, że bar­dziej warto wysłać nie do końca sprawną jed­nostkę prze­ciwko Pol­sce niż Fran­cji. Oka­zało się, że dla dowódz­twa nie­miec­kiego waż­niej­sze było szyb­sze poko­na­nie Pol­ski niż obawa przed fran­cu­skim ata­kiem. Czy jed­nak atak prze­pro­wa­dzony przez 10. DPanc, naj­pierw w ramach XXI KA, a póź­niej XIX KA, był sku­teczny, skoro nie udało się znisz­czyć wszyst­kich pol­skich jed­no­stek wcho­dzą­cych w skład SGO „Narew”?

W niniej­szej książce sta­ra­łem się zawrzeć oby­dwie per­spek­tywy: zarówno strony pol­skiej, jak i nie­miec­kiej. Mam nadzieję, że te wysiłki będą widoczne i cało­ściowe uję­cie boju pod Wizną się uda.

W tym miej­scu chciał­bym podzię­ko­wać oso­bom, które przy­czy­niły się do powsta­nia niniej­szego tomu. Przede wszyst­kim dzię­kuję mojemu ser­decz­nemu kole­dze, dr. Pio­trowi Sadow­skiemu, któ­rego chłodne, ana­li­tyczne spoj­rze­nie pozwo­liło mi na upo­rząd­ko­wa­nie pew­nych zagad­nień. Z Pio­trem toczy­li­śmy nie­raz zażarte i pełne pasji spory na tematy histo­ryczne od mło­dzień­czych, nie­malże dzie­cię­cych lat. Wspól­nie pro­wa­dzi­li­śmy gry stra­te­giczne na długo przed­tem, zanim stało się to modne tak jak dzi­siaj. Wyku­wały się w ten spo­sób moje poglądy i spoj­rze­nie na wiele kwe­stii.

Dzię­kuję też por. SG Pio­trowi Waseń­czu­kowi za pomoc mery­to­ryczną i za udo­stęp­nie­nie zdjęć do niniej­szej publi­ka­cji.

Wyrazy wdzięcz­no­ści skła­dam zwłasz­cza swo­jej rodzi­nie: żonie oraz synom, któ­rzy musieli zno­sić poroz­rzu­cane po całym salo­nie książki. Świad­czyły nie tylko o mojej pasji pisar­skiej, lecz także o ich cier­pli­wo­ści. Zawsze czu­łem ich wspar­cie.

Rozdział I. Samodzielna grupa operacyjna „Narew”

W lutym i marcu 1939 roku pol­ski plan wojny z Niem­cami został pod­dany osta­tecz­nej mody­fi­ka­cji. Plan oto­czony był tak daleko posu­niętą tajem­nicą, że znało go zale­d­wie kilka osób. Dwu­dzie­stego trze­ciego marca mar­sza­łek Edward Śmi­gły-Rydz wezwał do sie­bie sze­ściu gene­ra­łów z zamia­rem wrę­cze­nia nomi­na­cji na dowód­ców związ­ków ope­ra­cyj­nych, które miały zostać utwo­rzone w związku z przy­go­to­wa­niami do spo­dzie­wa­nej wojny. Począt­kowo miało powstać pięć armii i samo­dzielna grupa ope­ra­cyjna. Nie­stety przy­szli dowódcy tych związ­ków nie poznali cało­ści pla­nów Naczel­nego Wodza, otrzy­mali tylko zada­nia na pierw­sze dni wojny. Ozna­czało to w przy­szło­ści kło­poty przy podej­mo­wa­niu decy­zji. Dowód­com tego szcze­bla bra­ko­wało danych nie­zbęd­nych do wyko­na­nia posta­wio­nych zadań, w tym przede wszyst­kim myśli prze­wod­niej Naczel­nego Wodza. Dowódcy armii i SGO nie wie­dzieli, na jakiej rubieży mają się bro­nić. Nie wie­dziano, kiedy można liczyć na inter­wen­cje odwo­dów Naczel­nego Wodza4.

Samo­dzielna Grupa Ope­ra­cyjna „Narew” powstała 24 marca 1939 roku. Jej dowódcą został gen. bryg. Cze­sław Młot-Fijał­kow­ski, dotych­cza­sowy dowódca 18. Dywi­zji Pie­choty. Już na początku dowódca ten musiał zdać sobie sprawę, że posta­wiono go przed pra­wie nie­wy­ko­nal­nym zada­niem. Świad­czy o tym zda­nie, jakie miał wypo­wie­dzieć do marsz. Edwarda Śmi­głego-Rydza, gdy ten zapy­tał go, jak się czuje jako dowódca SGO „Narew”. Odpo­wiedź brzmiała: „Bar­dzo źle, bo gdy nie­przy­ja­ciel natrze – przej­dzie wszę­dzie, a ja mu nic nie zro­bię, gdyż nie mam czym”5.

To fata­li­styczne zda­nie miało swoje uza­sad­nie­nie w świe­tle zadań nało­żo­nych na dowódcę SGO „Narew” i sił, które zostały mu przy­dzie­lone do ich reali­za­cji. Sto­su­nek sił wobec przy­dzie­lo­nych do reali­za­cji zadań nie przed­sta­wiał się korzyst­nie. SGO „Narew” miała: roz­po­znać nie­przy­ja­ciela w pasie przy­dzie­lonej obrony, nie prze­pu­ścić go przez linię rzek Bie­brzy i Narwi, osło­nić skrzy­dło Armii „Modlin”, osło­nić linię kole­jową Grodno– –War­szawa. Gdyby, co już wtedy brano za praw­do­po­dobne, nie udało się obro­nić linii rzek, woj­ska SGO „Narew” miały przejść na linię Bugu i Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej. Pas dzia­ła­nia SGO „Narew” obej­mo­wał odci­nek od styku z gra­nicą z Litwą w oko­li­cach Sejn do miej­sco­wo­ści Cho­rzele. Głę­bo­kość obrony, czyli odle­głość od gra­nicy do linii rzek Narwi i Bie­brzy, wyno­siła 35–70 km. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak decy­zje Naczel­nego Wodza spo­wo­do­wały, że SGO „Narew” miała wal­czyć w osa­mot­nie­niu. Dowódca SGO „Narew” w grun­cie rze­czy otrzy­mał zada­nie, które spro­wa­dzało się do jed­nego: utrzy­ma­nia poda­nej linii tere­no­wej. Gene­rał Młot-Fijał­kow­ski nie wie­dział jed­nak na przy­kład, jak ma współ­dzia­łać z sąsia­dem, czyli Armią „Modlin”6.

Do wyko­na­nia tych zadań potrzebne były odpo­wied­nie siły. Nie­stety, obszar, który miał być chro­niony przez SGO „Narew”, nie znaj­do­wał się w szcze­gól­nym zain­te­re­so­wa­niu Naczel­nego Wodza. Rejon Suwalsz­czy­zny i pół­noc­nego Pod­la­sia nie przy­ku­wał uwagi pol­skich pla­ni­stów. Uwa­żano, że na fron­cie pół­noc­nym główne zagro­że­nie będzie sta­no­wić ewen­tu­alne ude­rze­nie z Prus Wschod­nich na połu­dnie, wprost na War­szawę. Dla­tego o wiele waż­niej­sze zada­nia otrzy­mała Armia „Modlin”, która miała osła­niać pol­ską sto­licę od pół­nocy. Ewen­tu­alny atak wroga na SGO „Narew” odda­lał siły nie­miec­kie od ich głów­nego celu, jakim była War­szawa i przede wszyst­kim okrą­że­nie wojsk pol­skich na zachod­nim brzegu Wisły. Dla­tego siły pol­skie prze­zna­czone do składu SGO „Narew” były skromne. Pod­stawę sta­no­wiła 18. Dywi­zja Pie­choty. Oprócz niej w skład SGO „Narew” miała wejść 33. Dywi­zja Pie­choty Rezer­wowa, mobi­li­zo­wana przez Kor­pus Ochrony Pogra­ni­cza, oraz dwie bry­gady kawa­le­rii: Suwal­ska oraz Pod­la­ska. Oprócz tych wiel­kich jed­no­stek w skład SGO „Narew” miały wejść pomniej­sze oddziały, takie jak: 3. pułk pie­choty KOP, bata­lion ckm, który osta­tecz­nie nie dotarł, tak samo jak dywi­zjon arty­le­rii lek­kiej, trzy bata­liony ON, z któ­rych jed­nak zor­ga­ni­zo­wany był tylko jeden. Oprócz tego do SGO „Narew” przy­dzie­lono lot­nic­two w postaci: 13. eska­dry lot­nic­twa towa­rzy­szą­cego, 51. eska­dry roz­po­znaw­czej, 151. eska­dry myśliw­skiej i 9. plu­tonu łącz­ni­ko­wego7.

Słabe lot­nic­two pod­po­rząd­ko­wane SGO „Narew” nie miało nie­stety szans na jakie­kol­wiek suk­cesy. Eska­dra myśliw­ska miała na swoim sta­nie zale­d­wie dzie­sięć sta­rych myśliw­ców PZL P-7a. Nie było też dużych szans na uzy­ska­nie więk­szych efek­tów w zakre­sie pro­wa­dzo­nego roz­po­zna­nia. Dla­tego dzia­ła­nia pol­skiego lot­nic­twa w tym rejo­nie nie wpły­nęły w spo­sób widoczny na dzia­ła­nia lądowe. W dniu 8 wrze­śnia roz­ka­zem Naczel­nego Wodza oca­lałe samo­loty zostały skie­ro­wane na lot­ni­sko Adam­ków koło Brze­ścia, koń­cząc w ten spo­sób dzia­ła­nia na rzecz SGO „Narew”8.

Siły prze­zna­czone do obrony były zde­cy­do­wa­nie za małe wobec zadań oraz roz­miaru bro­nio­nego terenu. Dłu­gość odcinka w linii pro­stej wyno­siła około 200 km. Było to zatem znaczne prze­kro­cze­nie przed­wo­jen­nych norm dłu­go­ści odcinka sku­tecz­nej obrony dla związ­ków tak­tycz­nych. Ale rów­nież siły nie­miec­kie sto­jące naprze­ciw SGO „Narew” były nie­liczne. Niemcy mieli jed­nak przy­naj­mniej moż­li­wość wyboru kie­runku ataku, a Polacy musieli obsta­wić całą linię gra­nicy z Rze­szą. Wobec powyż­szego dowódca SGO „Narew” musiał zde­cy­do­wać się na wybra­nie prio­ry­te­tów i spo­sobu wyko­na­nia zadań, jakie przed nim posta­wił Naczelny Wódz. Gene­rał Młot-Fijał­kow­ski posta­no­wił pas obrony podzie­lić na sześć odcin­ków, do któ­rych miały zostać roz­dzie­lone siły SGO „Narew”. Były to: „Augu­stów”, „Oso­wiec”, „Wizna”, „Łomża”, „Nowo­gród” oraz „Ostro­łęka”9.

Specyfika terenu przyszłej walki

By zre­ali­zo­wać powyż­sze zada­nia, gen. Młot-Fijał­kow­ski musiał wyko­rzy­stać warunki tere­nowe, które mogły sprzy­jać obro­nie. Pas obrony SGO „Narew” leżał w cało­ści na tere­nach ówcze­snych woje­wództw bia­ło­stoc­kiego i war­szaw­skiego, a wła­ści­wie ich pół­noc­nej czę­ści, czyli powia­tów suwal­skiego, augu­stow­skiego, gra­jew­skiego, kol­neń­skiego, bia­ło­stoc­kiego i włą­czo­nych od 1 kwiet­nia 1939 roku do woje­wództwa war­szaw­skiego powia­tów łom­żyń­skiego i ostro­łęc­kiego. Obszar ten, sta­no­wiący wschod­nią część Niziny Mazo­wiecko-Pod­la­skiej i obej­mu­jący Poje­zie­rze Suwal­sko-Augu­stow­skie, cha­rak­te­ry­zuje się zróż­ni­co­wa­nym kra­jo­bra­zem. Na Poje­zie­rzu Suwal­skim wystę­pują jeziora roz­cią­gnięte w dłu­gich i głę­bo­kich kotli­nach. W kie­runku połu­dnio­wym teren obniża się i prze­cho­dzi w bar­dziej rów­ninne Poje­zie­rze Augu­stow­skie. Znaj­du­jące się tam jeziora ryn­nowe sta­no­wiły duże utrud­nie­nie dla nacie­ra­ją­cych wojsk. Nato­miast wschod­nia część Niziny Mazo­wiecko-Pod­la­skiej to teren cha­rak­te­ry­zu­jący się wystę­po­wa­niem dwóch zja­wisk kra­jo­bra­zo­wych: dolin rzek i wyso­czyzn. Szcze­gól­nie cha­rak­te­ry­styczne są tu sze­ro­kie doliny dużych rzek, z wystę­po­wa­niem tere­nów tor­fia­stych i bagien­nych. Naj­więk­sze bagna to Bagno Wizna i Bagno Bie­brzań­skie. Mniej­sze bagna wystę­pują w dorze­czach Narewki, Supra­śli, Świ­sło­czy oraz innych rzek. Mię­dzy doli­nami rzek znaj­dują się wyso­czyzny. Mają one cha­rak­ter fali­sty i rów­ninny. Teren w więk­szo­ści wypad­ków nie prze­kra­cza wyso­ko­ści 200 m n.p.m.10.

Wła­ści­wie to już linie rzek Narwi i Bie­brzy oraz Kanału Augu­stow­skiego wyzna­czały spo­sób obrony. Rzeki te, o sze­ro­kich i bagni­stych doli­nach, mogły sta­no­wić ważny atut obroń­ców. Jed­nak na jesieni 1939 roku, po upal­nym lecie, doliny tych rzek nieco stra­ciły na swo­jej war­to­ści obron­nej. Nie­które pol­skie rela­cje mówiły o tym, że na zwy­kle zala­nych tere­nach można było jeź­dzić samo­cho­dami oso­bo­wymi. Z dru­giej strony źró­dła nie­miec­kie gło­szą, że jed­nym z powo­dów trud­no­ści w cza­sie walk na linii Narwi i Bie­brzy były nad­rzeczne bagna. Rzeki można było bez­pro­ble­mowo prze­kro­czyć tylko w paru miej­scach. Na Bie­brzy takim punk­tem był Oso­wiec nato­miast Narew można było prze­kro­czyć w pię­ciu miej­scach: Wizna, Łomża, Nowo­gród, Ostro­łęka i Różan. Dodat­kowo połu­dniowy brzeg rzek góro­wał nad pół­noc­nym. Reasu­mu­jąc: prze­ci­na­jące teren doliny rzek Narwi i Bie­brzy sta­no­wiły atut obroń­ców. Dodat­kowo spró­bo­wano zwięk­szyć walory obronne obu rzek, sta­ra­jąc się je nawod­nić. Robiono to poprzez zasy­py­wa­nie rowów odwad­nia­ją­cych mię­dzy Osow­cem a Augu­sto­wem, jak też w rejo­nie Łomży. Sta­ra­nia te przy­nio­sły jed­nak nie­wielki sku­tek, a czyn­ni­kiem osła­bia­ją­cym war­tość obronną rzek było upalne lato, które spo­wo­do­wało obni­że­nie poziomu wód. Nie można było tego zre­kom­pen­so­wać pró­bami sztucz­nego spię­trze­nia wody. Dodat­ko­wym atu­tem obroń­ców były też jeziora, które znaj­do­wały się przy linii rzek, szcze­gól­nie na pół­noc­nym odcinku obrony, na Poje­zie­rzu Suwal­skim. Jeziora Necko czy Czarne kana­li­zo­wały ewen­tu­alne kie­runki natarć wojsk nie­przy­ja­ciel­skich. Atu­tem obroń­ców mogła być sieć drożna w tym regio­nie, a raczej jej fatalny stan. Dróg było mało, a te, które były, sta­no­wiły zbyt rzadką sieć. Można było zało­żyć, że po prze­kro­cze­niu pol­skiej gra­nicy nie­miec­kie siły zmo­to­ry­zo­wane lub pan­cerne mia­łyby trud­no­ści z roz­wi­nię­ciem. Ponadto liczne rzeczki, dopływy Narwi lub Bie­brzy, sta­no­wiły dodat­kową prze­szkodę, gdy trzeba było je prze­kra­czać lub orga­ni­zo­wać prze­prawy przy znisz­czo­nych mostach. Pro­ble­mem dla strony pol­skiej było to, że rzeki, mogące sta­no­wić kościec tere­no­wej obrony, nie znaj­do­wały się na linii gra­nicy, lecz w pew­nej od niej odle­gło­ści.

Lasy też sta­no­wiły duży walor obronny. Znaj­do­wały się one na całej dłu­go­ści pasa obrony, jed­nak naj­wię­cej w oko­li­cach Augu­stowa. Wszyst­kie te oko­licz­no­ści powo­do­wały, że do dys­po­zy­cji nacie­ra­ją­cych wojsk pozo­sta­wało tylko kilka kie­run­ków, które mogły być użyte do ata­ko­wa­nia pol­skich pozy­cji. Pierw­szą z nich była droga z Ełku przez Gra­jewo, Oso­wiec na Bia­ły­stok. Rów­nież Łomża sta­no­wiła ważny węzeł komu­ni­ka­cyjny. W tym mie­ście krzy­żo­wały się drogi z Gra­jewa, Myszyńca i Kolna, nato­miast z samej Łomży drogi roz­cho­dziły się na Bia­ły­stok, Ostrów Mazo­wiecką i Ostro­łękę. To ostat­nie mia­sto znaj­do­wało się bli­sko połu­dnio­wej gra­nicy odcinka obrony SGO „Narew” i z gra­nicy pol­sko-nie­miec­kiej pro­wa­dziła tu droga z Myszyńca. Rów­nież na pół­noc­nym odcinku obrony SGO „Narew”, na Suwalsz­czyź­nie, pro­wa­dziło kilka dróg na Suwałki i na Augu­stów, lecz osta­tecz­nie nie były one wyko­rzy­sty­wane przez woj­ska nie­miec­kie, które trak­to­wały ten rejon jako zupeł­nie bierny. Wzdłuż gra­nicy po pol­skiej stro­nie prze­bie­gała droga łącząca Suwałki, Augu­stów z Gra­je­wem. Ponadto wszyst­kie te główne drogi były połą­czone sie­cią mniej­szych, które jed­nak były w jesz­cze gor­szym sta­nie. Czę­sto też prze­cho­dziły przez rzeczki, które wpa­dały do Narwi lub Bie­brzy. Na samej Narwi i Bie­brzy było kilka mostów, któ­rymi można było je prze­kro­czyć. Takie mosty znaj­do­wały się w Łomży, Ostro­łęce, Nowo­gro­dzie, Wiź­nie, Osowcu i Augu­sto­wie11.

Jeśli cho­dzi o wła­ści­wo­ści obronne terenu w pasie dzia­ła­nia, to ist­niała moż­li­wość roz­cią­gnię­cia obrony w głąb. Na tyłach linii Narwi i Bie­brzy znaj­do­wała się natu­ralna druga linia, która mogła być wyko­rzy­stana do obrony. Była nią zaba­gniona linia rzeki Świ­sło­czy, która wraz z pół­noc­nym skra­jem Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej two­rzyła pasmo bagien od tejże pusz­czy do samej rzeki Bug i dalej aż do Wyszkowa. Także na tej linii było tylko kilka punk­tów dogod­nych do jej prze­kro­cze­nia. Znaj­do­wały się one w Nurze, Broku, Brańsz­czyku i Wyszko­wie. Nie­stety, brak sił i środ­ków nie pozwo­lił na uwzględ­nie­nie tej linii w pol­skich pla­nach obrony. Dla­tego wyco­fu­jące się z linii Narwi i Bie­brzy pol­skie siły nie mogły liczyć na przy­go­to­wane punkty oporu lub wspar­cie na linii Świ­sło­czy12.

Po dru­giej stro­nie gra­nicy teren sprzy­jał napast­ni­kom. Rzeźba terenu dawała moż­li­wość ukry­cia podej­ścia wojsk. Wzdłuż gra­nicy Prus Wschod­nich wystę­po­wały liczne wzgó­rza, roz­dzie­lane rów­nie licz­nymi jezio­rami. Nato­miast połu­dniowy odci­nek gra­nicy był w dużym stop­niu zale­siony. Niemcy zatem po swo­jej stro­nie gra­nicy mogli wyko­rzy­stać łań­cuch zale­sionych wzgórz two­rzą­cych natu­ralny pas obrony. Sto­sun­kowo nie­wiel­kie pod­od­działy mogły pro­wa­dzić sku­teczną obronę lub dzia­ła­nia opóź­nia­jące. Ponadto w przy­padku kon­cen­tra­cji oddzia­łów do dzia­łań ofen­syw­nych łatwo można było je ukryć, szcze­gól­nie wobec sła­bo­ści pol­skiego lot­nic­twa13.

Koncepcja obrony

Ukształ­to­wa­nie terenu narzu­cało gen. Młot-Fijał­kow­skiemu kon­cep­cję obrony przed najaz­dem nie­miec­kim. Nale­żało ją oprzeć na linii rzek Narwi i Bie­brzy. Wyko­rzy­stu­jąc walory tere­nowe, można było opóź­nić nie­miecką ofen­sywę, zanim doj­dzie ona do tych rzek, gdzie nale­żało się bro­nić. Na szczę­ście można było liczyć na to, że trud­no­ści w prze­kro­cze­niu rzek utrud­nią ewen­tu­alne nie­miec­kie ude­rze­nia. Słaba sieć dro­gowa też nie uła­twiała zada­nia nie­miec­kiemu najeźdźcy. Uży­cie sił pan­cer­nych lub zmo­to­ry­zo­wa­nych musiało się odby­wać wzdłuż nie­licz­nych i wąskich dróg. Szybko mogło to gro­zić zapcha­niem dróg i two­rze­niem się wie­lo­ki­lo­me­tro­wych kor­ków. Co prawda nie­miec­kie zmo­to­ry­zo­wane wiel­kie jed­nostki miały wła­sne służby regu­la­cji ruchu i zdo­były doświad­cze­nie w poko­ny­wa­niu wąskich gór­skich dróg w Cze­cho­sło­wa­cji i Austrii, jed­nak z pew­no­ścią pol­skie drogi mogły sta­no­wić pro­blem w zapew­nie­niu spraw­nego prze­miesz­cza­nia się oddzia­łów, zwłasz­cza wobec twar­dego oporu. Dla­tego gen. Młot-Fijał­kow­ski, mając niewiel­kie siły w sto­sunku do potrzeb, musiał roz­ło­żyć je, tak by zabez­pie­czyć główne kie­runki ewen­tu­al­nych nie­miec­kich ude­rzeń. Nale­żało wyko­rzy­stać wszyst­kie dostępne siły i środki, a zatem dowódca SGO „Narew” posta­no­wił zor­ga­ni­zo­wać obronę mak­sy­mal­nie głę­boko urzu­to­waną.

Na linii gra­nicy zna­la­zły się siły Straży Gra­nicz­nej wraz z plu­to­nami wzmoc­nie­nia, zmo­bi­li­zo­wa­nymi w ramach czę­ścio­wej mobi­li­za­cji już w marcu 1939 roku. Straż Gra­niczna nie dostała jed­nak zadań powstrzy­ma­nia lub opóź­nia­nia agre­sora, na co była za słaba, nie mając potrzeb­nych do tego sił i środ­ków. Nawet plu­tony wzmoc­nie­nia nie zmie­niły mili­tar­nych moż­li­wo­ści pla­có­wek czy komi­sa­ria­tów SG. Straż Gra­niczna miała roz­po­znać kie­runki natarć nie­miec­kich, doko­nać znisz­czeń na dro­gach lub w infra­struk­tu­rze dro­go­wej. Po wyko­na­niu tych zadań funk­cjo­na­riu­sze SG mieli wyco­fać się ze swo­ich pla­có­wek na tyły. W przy­padku braku naci­sku Niem­ców funk­cjo­na­riu­sze SG mieli peł­nić służbę na swych pla­ców­kach. Wspar­cie Straży Gra­nicz­nej było cenne ze względu na jej wie­dzę o tere­nie i warun­kach lokal­nych.

Zada­nia opóź­nia­nia w sen­sie mili­tar­nym otrzy­mały oddziały wysu­nięte, skie­ro­wane na gra­nicę przez poszcze­gólne związki tak­tyczne, nato­miast na linii Narwi i Bie­brzy miały sta­nąć główne siły SGO „Narew” i na niej pró­bo­wać powstrzy­mać Niem­ców. Obrona linii rzek miała się odby­wać głów­nie w miej­scach, gdzie były punkty prze­pra­wowe lub mosty. Pod osłoną tej linii obrony miały się kon­cer­to­wać jed­nostki rezer­wowe mobi­li­zo­wane w ramach mobi­li­za­cji powszech­nej.

Był to cał­kiem dobry plan uwzględ­nia­jący realne moż­li­wo­ści pod­le­głych sił i zakła­da­jący wyko­rzy­sta­nie ich wszyst­kich. Podzie­le­nie pasa obrony SGO „Narew” miało na celu wła­śnie przy­pi­sa­nie odpo­wied­nich sił do miejsc, które były dogodne do prze­kro­cze­nia rzek14.

W celu zwięk­sze­nia sku­tecz­no­ści obrony głów­nej pozy­cji SGO „Narew” zamie­rzano wyko­rzy­stać ist­nie­jące tu for­ty­fi­ka­cje lub umac­niać teren poprzez budowę schro­nów bojo­wych. Stu­dia tere­nowe w tym rejo­nie pro­wa­dzone były już od 1935 roku, jed­nak spo­rzą­dzony wów­czas plan for­ty­fi­ka­cji tere­no­wych i zala­nia dorze­cza Bie­brzy i Narwi nie został zaak­cep­to­wany ze względu na brak środ­ków finan­so­wych. Osta­tecz­nie do budowy umoc­nień przy­stą­piono na nie­któ­rych odcin­kach na wio­snę 1939 roku. Zamie­rzano też wyko­rzy­stać do obrony stare poro­syj­skie umoc­nie­nia w postaci twier­dzy w Osowcu i for­tów w Łomży.

Na odcinku „Augu­stów” pro­wa­dzono prace for­ty­fi­ka­cyjne na dłu­go­ści 30 km, jed­nak nie zdą­żono ich ukoń­czyć przed wybu­chem wojny. Nie­które obiekty w tzw. cie­śni­nie augu­stow­skiej i w rejo­nie Bia­ło­brze­gów były pra­wie wykoń­czone. W Pusz­czy Augu­stow­skiej wyko­nano zawały leśne i schrony polowe. Na odcinku „Oso­wiec” for­ty­fi­ka­cje roz­cią­gały się na prze­strzeni 20 km. Ich pod­stawą w tym miej­scu była, jak wspo­mniano wyżej, stara rosyj­ska twier­dza, bar­dzo jed­nak zanie­dbana. Tylko część nowo budo­wa­nych schro­nów nada­wała się do użytku.

Odci­nek „Wizna” roz­cią­gał się na dłu­go­ści około 9 km. Na odcinku „Łomża” do obrony pol­skich pozy­cji wyko­rzy­sty­wano stare forty rosyj­skie. Ich uzu­peł­nie­niem było 15 nowo wybu­do­wa­nych schro­nów polo­wych. Nato­miast na połu­dnio­wym brzegu Narwi udało się wyko­nać 16 schro­nów żel­be­to­no­wych. Na odcinku „Nowo­gród” zdatne do użytku były schrony bro­niące dostępu do samego mia­sta. Na skrzy­dłach tej pozy­cji prace były dopiero na począt­ko­wym eta­pie. Wobec powyż­szego pro­wa­dzono tam prace ziemne mające umoc­nić bro­niony teren. Odci­nek „Ostro­łęka” na dłu­go­ści 10 km to poje­dyn­cza linia schro­nów po obu stro­nach mia­sta, jed­nak i tu nie były one wykoń­czone.

Umoc­nie­nia nie­wąt­pli­wie wpły­wały na war­tość obronną terenu, jed­nak ich nie­ukoń­cze­nie powo­do­wało, że sys­tem ten miał wiele luk. Przede wszyst­kim w więk­szo­ści wypad­ków był line­arny, two­rząc tylko jedną linię. W efek­cie nie­przy­ja­ciel po oskrzy­dle­niu mógł łatwo wyeli­mi­no­wać pol­skie schrony. Sieć schro­nów przy tym była zbyt rzadka, a co waż­niej­sze, prace nie były ukoń­czone. Z pla­no­wa­nych 200 obiek­tów jedy­nie 72 były zdatne do użytku. Obni­żało to znacz­nie war­tość umoc­nie­nia terenu15.

Ogól­nie teren w tym rejo­nie sprzy­jał obroń­com. Wyko­rzy­stu­jąc rzeźbę terenu, można było myśleć o stwo­rze­niu dwóch linii obrony w doli­nach rzecz­nych. Pierw­szą można było skon­stru­ować na linii Bie­brzy i Narwi, prze­dłu­żoną ku Pusz­czy Augu­stow­skiej. Drugą mogła być linia Świ­sło­czy, Bugu i Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej. Nie­stety, nie­wiel­kie w sto­sunku do wiel­ko­ści bro­nio­nego obszaru siły woj­skowe nie pozwa­lały dowódz­twu na takie zapro­jek­to­wa­nie obrony. Nie dość, że można było przy­stę­po­wać do obsa­dze­nia tylko jed­nej takiej linii, to i tak byłaby ona obsa­dzona dosyć słabo. Dodat­kowo teren po dru­giej stro­nie gra­nicy sprzy­jał skry­temu pod­cią­gnię­ciu ewen­tu­al­nych sił ofen­syw­nych, co uła­twiło ewen­tu­alną agre­sję ze strony nie­miec­kiej. Mimo to nale­żało bro­nić tery­to­rium Rze­czy­po­spo­li­tej już od linii gra­nicy. Jak nato­miast to zro­bić? Na to pyta­nie musiało odpo­wie­dzieć dowódz­two SGO „Narew”16.

Zadania Straży Granicznej

Na linii gra­nicy miała zostać Straż Gra­niczna. Jak wyżej opi­sano, miała ona peł­nić funk­cję dzwonka alar­mo­wego, który powia­do­miłby o napa­ści. Linia gra­nicy pań­stwo­wej, która zna­la­zła się w pasie obrony SGO „Narew”, w cza­sie pokoju była ochra­niana przez Mazo­wiecki Okręg Straży Gra­nicz­nej. For­ma­cja ta została powo­łana roz­po­rzą­dze­niem pre­zy­denta Igna­cego Mościc­kiego z 22 marca 1928 roku17. Pod­le­gała ona aż trzem mini­ster­stwom. Ochrona celno-skar­bowa i sprawy orga­ni­za­cyjne to domena Mini­ster­stwa Skarbu, zakres ochrony gra­nicy pod­le­gał mini­ster­stwu spraw wewnętrz­nych, nato­miast Mini­ster Spraw Woj­sko­wych spra­wo­wał nad­zór w zakre­sie obron­no­ści pań­stwa oraz kie­ro­wał kadry do służby w Straży Gra­nicz­nej. Ochra­niała ona gra­nice z Niem­cami, Wol­nym Mia­stem Gdań­skiem, Cze­cho­sło­wa­cją i Rumu­nią. W póź­niej­szym okre­sie, po zmia­nach tery­to­rial­nych w Euro­pie Środ­ko­wej na prze­ło­mie 1938 i 1939 roku, prze­jęła ochronę gra­nic ze Sło­wa­cją oraz z Pru­sami Wschod­nimi na Suwalsz­czyź­nie, a od lipca 1939 roku rów­nież z Łotwą. Uzbro­je­nie for­ma­cji było typowe dla sił poli­cyj­nych, czyli obej­mo­wało kara­biny i pisto­lety. Nato­miast broń zespo­łowa wystę­po­wała spo­ra­dycz­nie, głów­nie w Cen­tral­nej Szkole Straży Gra­nicz­nej. Wraz z pogar­sza­niem się sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej zmie­niało się rów­nież i to. Na prze­ło­mie 1938 i 1939 roku nie­które komi­sa­riaty zostały dozbro­jone w rkm wz. 1928, lkm Maxim wz. 1908/15 lub ckm Maxim wz. 1908. Nie­które z tych kara­bi­nów maszy­no­wych pocho­dziły z zaku­pów ufun­do­wa­nych przez lud­ność powia­tów, na któ­rych znaj­do­wały się komi­sa­riaty Straży Gra­nicz­nej. Rów­nież Komenda Główna SG otrzy­mała w kwiet­niu 1939 roku 67 rkm wz. 192818.

Jed­nak na­dal nie roz­wią­zy­wało to pro­blemu zbyt małej liczeb­no­ści for­ma­cji i nie­do­sto­so­wa­nia do warun­ków wojen­nych. Dla­tego już w roku 1937 w Szta­bie Głów­nym WP pod­jęto decy­zje, że w przy­padku zagro­że­nia mili­tar­nego Straż Gra­niczna zosta­nie wzmoc­niona plu­to­nami odwo­do­wymi zło­żo­nymi z rezer­wi­stów. Plu­tony te zostały nazwane plu­to­nami wzmoc­nie­nia. Miały one liczyć: 12 pod­ofi­ce­rów i 48 sze­re­go­wych pod dowódz­twem ofi­cera, czyli łącz­nie 61 ludzi uzbro­jo­nych w trzy pisto­lety, lkm, 58 kara­bi­nów i 210 kg mate­ria­łów wybu­cho­wych. Od wio­sny 1939 roku każdy żoł­nierz otrzy­mał dwa gra­naty ręczne, a w każ­dej dru­ży­nie był patrol miner­ski, prze­wi­dziany do doko­ny­wa­nia znisz­czeń wyty­po­wa­nych obiek­tów19.

Straż Gra­niczna była zor­ga­ni­zo­wana w sześć okrę­gów, które nazwami nawią­zy­wały do regio­nów, w któ­rych dzia­łały. Jed­nym z nich był Mazo­wiecki Okręg Straży Gra­nicz­nej, który ochra­niał gra­nicę pań­stwową od miej­sco­wo­ści Wełcz Wielki na pra­wym brzegu Wisły w zachod­nim końcu odcinka do styku gra­nic Pol­ski, Nie­miec i Litwy na wscho­dzie. Był to odci­nek dłu­go­ści 429,5 km. Zaska­ku­jąco niska, w sto­sunku do dłu­go­ści odcinka, była nato­miast obsada kadrowa tego okręgu. W Mazo­wieckim Okręgu Straży Gra­nicz­nej słu­żyło 845 zawo­do­wych ofi­ce­rów i sze­re­go­wych20. Okręg dzie­lił się na obwody, któ­rych było cztery: Brod­nica, Prza­snysz, Łomża i Suwałki, a te z kolei dzie­liły się na komi­sa­riaty. Tym ostat­nim pod­po­rząd­ko­wane były pla­cówki I linii, znaj­du­jące się na gra­nicy, i pla­cówki II linii, umiej­sco­wione w głębi rejonu. Plu­tony wzmoc­nie­nia miały być przy­dzie­lane do poszcze­gól­nych komi­sa­ria­tów. W przy­padku pasa obrony SGO „Narew” wcho­dziły w rachubę komi­sa­riaty pod­le­głe obwo­dom z Suwałk i Łomży. Plu­tony wzmoc­nie­nia poja­wiły się w komi­sa­ria­tach Straży w kwiet­niu 1939 roku. W całym Mazo­wiec­kim Okręgu Straży takie wzmoc­nie­nie otrzy­mało 16 komi­sa­ria­tów. Obwo­dowi Łomża pod­le­gały komi­sa­riaty: Myszy­niec, Pudełko, Kolno, Szczu­czyn, Gra­jewo, nato­miast obwo­dowi Suwałki: Raj­gród, Raczki, Fili­pów, Prze­rośl. Łącz­nie było to dzie­więć plu­to­nów wzmoc­nie­nia, oprócz sta­łej obsady pla­có­wek i komi­sa­ria­tów.

Plu­tony wzmoc­nie­nia były cen­nym uzu­peł­nie­niem dla Straży Gra­nicz­nej, począt­kowo jed­nak zaka­zano kie­ro­wa­nia tych żoł­nie­rzy plu­to­nów do służby na linii gra­nicy. Mogli być nato­miast wyko­rzy­stani do patro­lo­wa­nia terenu służ­bo­wej odpo­wie­dzial­no­ści komi­sa­riatu, zabez­pie­cze­nia waż­nych obiek­tów czy peł­nie­nia służby w komi­sa­ria­cie. Dopiero od czerwca dopusz­czono moż­li­wość peł­nie­nia służby na linii gra­nicy. Wcze­śniej oba­wiano się wykry­cia faktu czę­ścio­wej mobi­li­za­cji, która jed­nak i tak szybko stała się tajem­nicą poli­szy­nela. Wzmoc­nie­nie pod wzglę­dem mili­tar­nym nie było jed­nak duże. Plu­tony wzmoc­nie­nia miały znacz­nie słab­sze uzbro­je­nie niż zwy­kłe plu­tony pie­choty. Dla porów­na­nia: przy licz­bie 65 żoł­nie­rzy uzbro­je­nie plu­tonu pie­choty wyno­siło: trzy rkm, kara­bin prze­ciw­pan­cerny, sze­re­gowi byli w więk­szo­ści uzbro­jeni w kara­biny. Ponadto plu­ton pie­choty otrzy­my­wał wspar­cie w postaci gra­nat­ni­ków z dowództw kom­pa­nii, na co nie mogli liczyć żoł­nie­rze plu­tonu wzmoc­nie­nia ze strony komi­sa­ria­tów. Na­dal zatem Straż Gra­niczna, mimo wzmoc­nie­nia, nie sta­no­wiła dużej siły mili­tar­nej i musiała liczyć na wspar­cie ze strony woj­ska. Arty­kuł dzie­siąty roz­po­rzą­dze­nia pre­zy­denta RP o Straży Gra­nicz­nej mówił o tym, że w razie czę­ścio­wej lub cał­ko­wi­tej mobi­li­za­cji Straż Gra­niczna sta­wała się czę­ścią sił zbroj­nych21.

Mimo ogło­sze­nia w marcu czę­ścio­wej mobi­li­za­cji nie było bar­dziej kon­kret­nego niż to roz­po­rzą­dze­nie aktu praw­nego, który mówiłby o włą­cze­niu Straży Gra­nicz­nej w struk­tury woj­ska. Mimo to wielu dowód­ców związ­ków ope­ra­cyj­nych uznało, że Straż Gra­niczna została im pod­po­rząd­ko­wana. Gene­rał Tade­usz Kutrzeba wydał już 27 marca 1939 roku roz­kaz, w któ­rym okre­ślał zasady współ­pracy ze Strażą Gra­niczną. Dowódca Armii „Poznań” uznał w nim, że w przy­padku czę­ścio­wej lub peł­nej mobi­li­za­cji jed­nostki orga­ni­za­cyjne Straży Gra­nicz­nej znaj­du­jące się w pasach dzia­ła­nia poszcze­gól­nych Wiel­kich Jed­no­stek zostaną po pro­stu pod­po­rząd­ko­wane roz­kazom dowód­ców tych jed­no­stek. Nie było też roz­kazu Komen­danta Głów­nego Straży Gra­nicz­nej w tej kwe­stii. Jed­nak przyj­muje się, że co naj­mniej od 31 sierp­nia 1939 roku Straż Gra­niczna stała się czę­ścią sił zbroj­nych, a funk­cjo­na­riu­sze żoł­nie­rzami Woj­ska Pol­skiego. Odtąd stop­nie Straży Gra­nicz­nej zamie­niono na ich odpo­wied­niki woj­skowe, obwody stały się bata­lio­nami, a komi­sa­riaty kom­pa­niami Straży Gra­nicz­nej22.

Przy­ję­cie takich nazw, nie ozna­czało jed­nak, że pod­od­działy straży dorów­nały pod­od­dzia­łom woj­ska pod wzglę­dem war­to­ści bojo­wej. Szcze­gól­nie bra­ko­wało broni cięż­kiej i zespo­ło­wej. Mimo dopo­sa­ża­nia Straży Gra­nicz­nej w broń auto­ma­tyczną, nawet na dro­dze zbió­rek spo­łecz­nych, nie osią­gnięto poziomu repre­zen­to­wa­nego przez pod­od­działy woj­skowe. Bra­ko­wało też gra­nat­ni­ków i moź­dzie­rzy. Dla­tego nie można było trak­to­wać pla­có­wek Straży Gra­nicz­nej jako pierw­szej linii obrony, tylko jako wspo­mniany dzwo­nek alar­mowy. Zda­rzało się, że dowódca kom­pa­nii Straży Gra­nicz­nej był pod­po­rząd­ko­wany dowódcy szwa­dronu kawa­le­rii. Bez wspar­cia woj­ska Straż Gra­niczna nie mogła reali­zo­wać swych zadań w warun­kach dzia­łań wojen­nych. Tym­cza­sem ta for­ma­cja miała peł­nić służbę na linii gra­nicy, póki było to moż­liwe. Tak zakła­dały przy­go­to­wy­wane przez Komen­danta Głów­nego Straży Gra­nicz­nej gen. Wale­riana Czumę plany na wypa­dek wojny. Prze­wi­dy­wały one, że funk­cjo­na­riu­sze Straży Gra­nicz­nej na­dal peł­nić będą służbę ochrony gra­nic tam, gdzie nie toczą się dzia­ła­nia zbrojne, podob­nie jak służbę w zakre­sie żan­dar­me­rii oraz eta­pową. W razie prze­kro­cze­nia gra­nicy przez woj­ska nie­przy­ja­ciel­skie Straż Gra­niczna miała przejść do dys­po­zy­cji dowódcy woj­skowego. Po wyko­na­niu zadań etapu i zastą­pie­niu przez woj­ska eta­powe SG miała zostać wyco­fana i przejść pod dowódz­two naczel­nych władz woj­sko­wych.

Po wyco­fa­niu się z frontu Straż Gra­niczna miała zostać skon­cen­tro­wana w Rawie Ruskiej. Zna­la­złyby się tam przede wszyst­kim komendy obwo­dów i okrę­gów. Nastą­pi­łoby wtedy wzmoc­nie­nie rezer­wi­stami. Tak wzmoc­niona Straż Gra­niczna miała zostać użyta przez Komen­danta Głów­nego SG do wzmoc­nie­nia innych odcin­ków gra­nicy, na któ­rych nie toczy­łyby się dzia­ła­nia wojenne. Plan ten jed­nak naj­praw­do­po­dob­niej nie wyszedł z fazy pro­jek­tów, a dowódcy woj­skowi już wcze­śniej pod­po­rząd­ko­wali sobie poszcze­gólne jed­nostki orga­ni­za­cyjne Straży Gra­nicz­nej. Dodat­kowo ist­niały plany utwo­rze­nia dywi­zji Straży Gra­nicz­nej, rów­nież two­rzo­nej w Rawie Ruskiej. Jed­nak i ten plan nie wszedł w fazę reali­za­cji. W rze­czy­wi­sto­ści w kon­tek­ście uży­cia tej for­ma­cji w woj­nie pano­wał duży chaos23.

W przy­padku pasa obrony SGO „Narew” na całej jego dłu­go­ści cienki łań­cuch pla­có­wek roz­sta­wiły bata­liony Straży Gra­nicz­nej „Łomża” i „Suwałki”. Jako jedne z nie­licz­nych jed­no­stek tej for­ma­cji mogły w pierw­szych dniach wrze­śnia reali­zo­wać swoje zada­nia, a to ze względu na to, że nacisk nie­miecki w tym rejo­nie nie był począt­kowo zbyt silny. Ponadto Straż Gra­niczną miały wspie­rać oddziały wydzie­lone ze związ­ków tak­tycz­nych, wysu­nięte przed linię obrony.

Rozmieszczenie i charakterystyka jednostek SGO „Narew”

W dniu 30 sierp­nia 1939 roku dowódca SGO „Narew” wydał roz­kaz o zaję­ciu sta­no­wisk wyj­ścio­wych przez poszcze­gólne jed­nostki. Roz­kaz naka­zy­wał osią­gnię­cie goto­wo­ści bojo­wej o pół­nocy z 30 na 31 sierp­nia, a więc tuż przed nie­miec­kim ata­kiem. Odci­nek „Augu­stów” miała obsa­dzić Suwal­ska Bry­gada Kawa­le­rii wsparta 3. puł­kiem pie­choty KOP wraz z bate­rią arty­le­rii lek­kiej KOP „Kleck” oraz baonem KOP „Sejny” i jed­nost­kami Przy­spo­so­bie­nia Woj­sko­wego. Bry­gada koń­czyła mobi­li­za­cję i kon­cen­tro­wała się w rejo­nie Suwałk i Augu­stowa. Bra­ko­wało jesz­cze 3. pułku strzel­ców kon­nych24. Na miej­scu był tylko jeden bata­lion 3. pułku pie­choty KOP, dwa pozo­stałe miały dopiero przy­być 2 i 3 wrze­śnia. Suwal­ska BK miała osła­niać kie­ru­nek na Grodno przy wyko­rzy­sta­niu walo­rów obron­nych tego terenu, czyli głów­nie lasów, które two­rzyły tu Pusz­czę Augu­stow­ską. Miała też zapew­nić osłonę pół­noc­nego skrzy­dła SGO „Narew”, co zamie­rzano osią­gnąć poprzez nie­do­pusz­cze­nie do prze­kro­cze­nia przez nie­przy­ja­ciela Bie­brzy na odcinku Czar­niewo–Szta­bin–Kur­janka.

Odci­nek „Oso­wiec” miał obsa­dzić 135. pułk pie­choty rezer­wowy wzmoc­niony II dywi­zjo­nem 32. pułku arty­le­rii lek­kiej, bata­lio­nem for­tecz­nym mobi­li­zo­wa­nym przez baon KOP „Sarny” oraz dwoma plu­to­nami arty­le­rii pozy­cyj­nej. Pułk ten miał opóź­niać dzia­ła­nia nie­przy­ja­ciela z Prus Wschod­nich na kie­runku Oso­wiec–Goniądz. Odci­nek obrony się­gał Gonią­dza, do gro­bli Pogo­rzały. Na przed­pole tego odcinka, w rejon Gra­jewa, wysłano szwa­dron 9. pułku strzel­ców kon­nych.

Odci­nek „Wizna” był począt­kowo obsa­dzony przez III bata­lion 71. pułku pie­choty wraz z bate­rią 18. pułku arty­le­rii lek­kiej oraz 3. kom­pa­nią for­teczną z baonu for­tecz­nego „Oso­wiec”. Oddziały te miały zapew­nić obronę od miej­sco­wo­ści Grądy-Woniecko do wsi Koło­dzieje. Zajęły one pozy­cje na umoc­nio­nych lewych brze­gach Narwi i Bie­brzy.

Odcinki „Łomża” i „Nowo­gród” były obsa­dzone przez bata­liony 33. pułku pie­choty, kom­pa­nię for­teczną i 18. pułk arty­le­rii lek­kiej bez jed­nego dywi­zjonu. Siły te miały bro­nić prze­praw w rejo­nie Łomży i Nowo­grodu. W dru­giej linii sta­nął 71. pułk pie­choty bez jed­nego bata­lionu. Pułk ten miał dzia­łać ewen­tu­al­nie na korzyść obroń­ców Łomży i Nowo­grodu, co jed­nak mógł uczy­nić dopiero na roz­kaz dowódcy SGO „Narew”, który z kolei mógł też prze­wi­dy­wać uży­cie pułku na kie­runku Ostro­łęki. Na przed­pole w rejon Kolna została wysłana kom­pa­nia kola­rzy 18. Dywi­zji Pie­choty. Szwa­dron kawa­le­rii dywi­zyj­nej z tej dywi­zji został wysłany na wschód od Myszyńca. Cen­nym wspar­ciem obroń­ców na tym odcinku był 18. Dywi­zjon Arty­le­rii Cięż­kiej.

Odci­nek „Ostro­łęka” był obsa­dzony przez 42. pułk pie­choty, wzmoc­niony bata­lio­nem Obrony Naro­do­wej „Kur­pie”, szwa­dro­nem 5. pułku uła­nów oraz dywi­zjo­nem 18. pal. Załoga odcinka miała bro­nić prze­praw na Narwi w pasie Woj­cie­cho­wice–rzeka Roz­oga–Kamianka–Strze­mieczne. Na jego przed­polu, w rejo­nie Myszyńca, znaj­do­wał się oddział wydzie­lony w skła­dzie: kom­pa­nia z bata­lionu ON „Kur­pie”, szwa­dron 5 puł. z bate­rią 14. dywi­zjonu arty­le­rii kon­nej.

Pod­la­ska Bry­gada Kawa­le­rii kon­cen­tro­wała się w rejo­nie miej­sco­wo­ści Sta­wi­ski i Jurzec, pozo­sta­jąc tam począt­kowo bez nie­któ­rych pod­od­dzia­łów25. Bry­gada miała utrzy­my­wać goto­wość do osłony Łomży z kie­runku Szczu­czyna lub Kolna albo do dzia­łań roz­po­znaw­czych na kie­runku Szczu­czyn–Biała Piska. Po ewen­tu­al­nym wyko­na­niu tych zadań bry­gada miała prze­kro­czyć Narew i skie­ro­wać się do odwodu SGO „Narew”. Nato­miast począt­kowo odwód SGO „Narew” miała sta­no­wić 33. Dywi­zja Pie­choty Rezer­wowa, bez wcho­dzą­cego for­mal­nie w jej skład 135. pprez oraz dywi­zjonu arty­le­rii. Dywi­zja miała zostać skon­cen­tro­wana w rejo­nie Czer­wo­nego Boru i Uśnika. Jej arty­le­ria dywi­zyjna wraz z 18. dac. miała sta­no­wić arty­le­rię ogól­nego dzia­ła­nia na rzecz obrony Łomży i Nowo­grodu. Odwód miał jed­nak dzia­łać przede wszyst­kim na kie­runku Ostro­łęki, dopiero w dru­giej kolej­no­ści na Łomżę. W przy­padku, gdyby trzeba było dzia­łać na Ostro­łękę, ist­niała moż­li­wość prze­rzu­ce­nia tych sił trans­por­tem kole­jo­wym, co ozna­czało znaczne udo­god­nie­nie.

W ten spo­sób SGO „Narew” osią­gnęła goto­wość do reali­za­cji sto­ją­cych przed nią zadań. Nie zna­czy to jed­nak, że linia obrony była solid­nie obsa­dzona. Wręcz odwrot­nie. Pozy­cje wyj­ściowe poszcze­gól­nych związ­ków tak­tycz­nych lub oddzia­łów grupy sta­no­wiły zasad­ni­czą linię obrony, nie­stety ze znacz­nymi lukami, któ­rych nie było czym zapeł­nić. Nie­liczne odwody nie były w sta­nie odpo­wied­nio szybko i sku­tecz­nie zare­ago­wać na ewen­tu­alne prze­rwa­nie linii obrony. Z takiego stanu rze­czy zda­wał sobie sprawę gen. Cze­sław Młot-Fijał­kow­ski, który nie wie­rzył w moż­li­wość sku­tecz­nej obrony, gdyby Niemcy prze­pro­wa­dzili zde­cy­do­waną akcję ofen­sywną więk­szymi siłami26.

Trzeba przy­znać, że gen. Młot-Fijał­kow­ski miał wiele racji, uzna­jąc, że ma nie­wiel­kie szanse na powstrzy­ma­nie Niem­ców w przy­padku pod­ję­cia przez nich zde­cy­do­wa­nych dzia­łań ofen­syw­nych. Jed­nak należy stwier­dzić, że tak mogliby myśleć wszy­scy pol­scy dowódcy związ­ków ope­ra­cyj­nych w 1939 roku. Pro­ble­mem całego pań­stwa pol­skiego była olbrzy­mia dys­pro­por­cja sił w mają­cej nadejść kam­pa­nii. Jed­nak prze­kła­da­jąc to na niż­szy szcze­bel decy­zyjny dowódcy SGO „Narew”, wydaje się, że szcze­gól­nie rażący nie­do­bór sił wystę­po­wał na pół­noc­nym odcinku obrony. Duże odle­gło­ści mię­dzy poszcze­gól­nymi odcin­kami unie­moż­li­wiały sku­teczną inter­wen­cję odwo­dów. Szcze­gól­nie doty­czyło to odcin­ków „Augu­stów” i „Oso­wiec”. Dowódca SGO „Narew” sku­pił swą uwagę na połu­dnio­wym odcinku powie­rzo­nej sobie obrony. Trzeba przy­znać, że prze­bieg nie­od­le­głej kam­pa­nii w pełni potwier­dził obawy pol­skiego dowódcy. Naj­bar­dziej zagro­żo­nym rejo­nem był styk z Armią „Modlin” w rejo­nie Różana, zatem w przy­padku cięż­szych walk oba pół­nocne odcinki musiały liczyć tylko na wła­sne siły. Pro­ble­mem w tym przy­padku była też kwe­stia utrzy­ma­nia łącz­no­ści z dowódz­twem grupy, któ­rego I rzut umiej­sco­wiony był w Łomży, nato­miast II w Zambro­wie27.

Rdze­niem SGO „Narew” była nie­wąt­pli­wie 18. Dywi­zja Pie­choty dowo­dzona przez płk. dypl. Ste­fana Kos­sec­kiego. Była to dywi­zja ist­nie­jąca w cza­sie pokoju i mająca w tym regio­nie swoje gar­ni­zony. Była to ponadto dywi­zja, którą do nie­dawna dowo­dził gen. Cze­sław Młot-Fijał­kow­ski. Mimo że dywi­zja była prak­tycz­nie na miej­scu, to i tak naj­waż­niej­sza oka­zała się mobi­li­za­cja, w trak­cie któ­rej pułki zwięk­szały swe stany z tysiąca żoł­nie­rzy do ponad trzech tysięcy. Zwięk­szały swoje stany eta­towe rów­nież jed­nostki arty­le­rii czy pod­od­działy dywi­zyjne. Część z nich trzeba było two­rzyć od zera, tak jak np. kawa­le­rię dywi­zyjną. Tę ostat­nią utwo­rzono przy wyko­rzy­sta­niu Przy­spo­so­bie­nia Woj­sko­wego Kon­nego „Kra­kusi”, które zmo­bi­li­zo­wało szwa­dron dywi­zyjny.

Mobi­li­za­cja została prze­pro­wa­dzona bar­dzo spraw­nie i zgod­nie z pla­nem. Dywi­zja mobi­li­zo­wała się na miej­scu, np. 33. pp mobi­li­zo­wał się w Łomży, czyli mie­ście, któ­rego już za kilka dni miał bro­nić. 33. DPRez była mobi­li­zo­wana przez Kor­pus Ochrony Pogra­ni­cza. Ponie­waż KOP to była for­ma­cja gra­niczna zło­żona z doświad­czo­nych żoł­nie­rzy, to i 33. DPRez miała doświad­czone kadry, co wpły­wało na jej war­tość bojową. Należy jed­nak pamię­tać, że była to dywi­zja rezer­wowa, przez co znacz­nie słab­sza niż dywi­zja czynna. 33. DPrez nie miała dywi­zjonu arty­le­rii cięż­kiej oraz plu­tonu arty­le­rii prze­ciw­lot­ni­czej. Miała się skła­dać ze 133., 134., 135. pprez. Dowódcą został płk dypl. Tade­usz Kalina Zie­le­niew­ski, dotych­cza­sowy dowódca bry­gady KOP „Grodno”.

133. pułk pie­choty rezer­wowy był mobi­li­zo­wany przez pułk KOP „Wilno”, 134. pprez przez dowódz­two bry­gady KOP „Grodno” oraz baony KOP „Orany”, „Sejny” oraz III bata­lion 42. pp. 135. pprez był mobi­li­zo­wany przez Cen­tralną Szkołę Pod­ofi­cer­ską KOP z Osowca. Tylko ten ostatni pułk znaj­do­wał się na miej­scu swo­jego prze­zna­cze­nia. Ni­gdy jed­nak, wraz z mobi­li­zo­wanym w tym samym miej­scu II dywi­zjo­nem 32. pal, nie dołą­czył do macie­rzy­stej dywi­zji i dzia­łał samo­dziel­nie. Reszta arty­le­rii dywi­zyj­nej została zmo­bi­li­zo­wana przez 32. dal z Rem­ber­towa. Kawa­le­rię dywi­zyjną mobi­li­zo­wał szwa­dron KOP „Olkien­niki”. Wszyst­kie trzy pułki miały kom­pa­nię ppanc. typu pierw­szego z dzie­wię­cioma dział­kami 37 mm. Dodat­kowo 135. pprez mógł zmo­bi­li­zo­wać pod­od­działy z więk­szą ilo­ścią broni maszy­no­wej.

Cen­nym uzu­peł­nie­niem pol­skich sił w Osowcu był bata­lion for­teczny, też mobi­li­zo­wany przez KOP, a kon­kret­nie przez baony for­teczne KOP „Sarny” i „Małyńsk”, które obsa­dzały pol­skie umoc­nie­nia przy wschod­niej gra­nicy nad Słu­czą. Z tych bata­lionów do służby w bata­lionie for­tecznym „Oso­wiec” odde­le­go­wano 261 ofi­ce­rów i żoł­nie­rzy. Wśród nich był też kpt. Wła­dy­sław Ragi­nis, dotych­cza­sowy dowódca 4. plu­tonu 4. kom­pa­nii „Tynne” baonu KOP „Sarny”28.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. https://www.gro­ove.pl/saba­ton/401/pio­senka/122285, (dostęp 12.05.2025 r.). [wróć]

2. https://histo­ria.rp.pl/histo­ria/art8158501-skla­damy-hold-boha­te­rom, (dostęp 31.03.2025 r.). [wróć]

3. H. Gude­rian, Wspo­mnie­nia żoł­nie­rza, wyd. 5, Oża­rów Mazo­wiecki 2024, s. 80. [wróć]

4. T. Jurga, W. Kar­bow­ski, Armia „Modlin” 1939, War­szawa 1987, s. 16–17. [wróć]

5. Cyt. za F. Major­kie­wicz, Dane nam było prze­żyć. Szkice histo­ryczne, wspo­mnie­nia, mate­riały, War­szawa 1972, s. 16. [wróć]

6.Ibi­dem, s. 10–11; Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku na Bia­ło­stoc­czyź­nie, War­szawa 1976, s. 39. [wróć]

7. F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 10–11 ; S. Pod­ko­wiń­ski, Rela­cja z dzia­łań 1939 roku, [w:] Archi­wum Insty­tutu Pol­skiego i Muzeum im. gen. Sikor­skiego w Lon­dy­nie, (dalej AIPiMS), Maszy­no­pisy, Ręko­pisy i Rela­cje (1939), Rela­cje z Kam­pa­nii 1939 roku, B-I-013a, s. 1; Pol­skie siły zbrojne w dru­giej woj­nie świa­to­wej. Tom I. Kam­pa­nia wrze­śniowa. Część druga. Prze­bieg dzia­łań od 1 do 8 wrze­śnia, Lon­dyn 1950, s. 21–22. [wróć]

8. Ł. Łydżba, 151. Eska­dra Myśliw­ska we wrze­śniu 1939 roku, [w:] „Tech­nika woj­skowa. Histo­ria”, nr. spec. 6/2024, s. 4–15. [wróć]

9. F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 13–15. [wróć]

10. Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku na Bia­ło­stoc­czyź­nie, War­szawa 1976, s. 8. [wróć]

11. F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 16–17; Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku…, s. 9, 12; AIPiMS, S. Pod­ko­wiń­ski, Rela­cja z dzia­łań…, s. 8; Pol­skie siły zbrojne…, s. 22–24. [wróć]

12. Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku…, s. 13. [wróć]

13.Ibi­dem.[wróć]

14. AIPiMS, S. Pod­ko­wiń­ski, Rela­cja z dzia­łań…, s. 3; F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 13–17; Pol­skie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]

15. AIPiMS, S. Pod­ko­wiń­ski, Rela­cja z dzia­łań…, s. 1–2; Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku…, s. 74–77; F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 16–18; Pol­skie siły zbrojne…, s. 22–24. [wróć]

16. Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku…, s. 12–13. [wróć]

17. Roz­po­rzą­dze­nie Pre­zy­denta Rze­czy­po­spo­li­tej o Straży Gra­nicz­nej z dn. 28.03.1928 r., Dz.U. nr 37, poz. 349. [wróć]

18. A. Kon­stan­kie­wicz, Umun­du­ro­wa­nie i uzbro­je­nie pol­skiej Straży Gra­nicz­nej (1928–1939), [w:] Stu­dia do dzie­jów daw­nego uzbro­je­nia i ubioru woj­sko­wego, cz. 13, Kra­ków 2013, s. 196–199. [wróć]

19. J. Niko­ła­juk, Wzmoc­nie­nie Mazo­wiec­kiego Okręgu Straży Gra­nicz­nej po ogło­sze­niu czę­ścio­wej mobi­li­za­cji w marcu 1939 r., [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Woj­ska w Bia­łym­stoku”, nr 34/2021, s. 31–35; A. Kon­stan­kie­wicz, Umun­du­ro­wa­nie i uzbro­je­nie…, s. 199; H. Domi­ni­czak, Gra­nice pań­stwa i ich ochrona na prze­strzeni dzie­jów 966–1996, War­szawa 1997, s. 283; H.M. Kula, Pol­ska Straż Gra­niczna w latach 1928–1939, War­szawa 1994, s. 228. [wróć]

20. Ofi­cjal­nie w ówcze­snej Straży Gra­nicz­nej nie było kor­pusu pod­ofi­ce­rów, a funk­cjo­na­riu­sze dzie­lili się na ofi­ce­rów i sze­re­go­wych. [wróć]

21. Inna jest sytu­acja w przy­padku współ­cze­snej Straży Gra­nicz­nej. W dniu 11 kwiet­nia 2001 roku wykre­ślono z ustawy z dnia 12 paź­dzier­nika 1990 roku o Straży Gra­nicz­nej arty­kuł 4, który mówił, o tym, że: „W razie ogło­sze­nia mobi­li­za­cji i w cza­sie wojny Straż Gra­niczna staje się z mocy prawa czę­ścią Sił Zbroj­nych Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej, pod­le­głą Mini­strowi Obrony Naro­do­wej”. Poja­wił się za to, 11 czerwca 2007 r., arty­kuł 33a o brze­mie­niu: „W razie ogło­sze­nia mobi­li­za­cji i w cza­sie wojny Straż Gra­niczna może być objęta mili­ta­ry­za­cją”. Źró­dło; Ustawa z dnia 11 kwiet­nia 2001 r. (Dz.U.01.45.498) oraz Ustawa z dnia 13 kwiet­nia 2007 r. o zmia­nie ustawy o Straży Gra­nicz­nej oraz nie­któ­rych innych ustaw (Dz.U.2007.82.558). [wróć]

22. W. Rezmer, Armia „Poznań” 1939, War­szawa 2014, s. 46; Z. Matu­szak, Przy­go­to­wa­nie i udział w dzia­ła­niach wojen­nych Straży Gra­nicz­nej we wrze­śniu 1939 r., [w:] 80 rocz­nica powsta­nia Straży Gra­nicz­nej II Rze­czy­po­spo­li­tej, War­szawa–Kętrzyn 2008, s. 229; Roz­po­rzą­dze­nie Pre­zy­denta Rze­czy­po­spo­li­tej o Straży Gra­nicz­nej z dn. 28.03.1928 r., Dz.U. nr 37, poz. 349; J. Niko­ła­juk, Wzmoc­nie­nie Mazo­wiec­kiego Okręgu…, s. 31–71; Pol­skie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]

23. J. Pro­chwicz, Sta­tus Straży Gra­nicz­nej w siłach zbroj­nych II Rze­czy­po­spo­li­tej we wrze­śniu 1939 r., [w:] „Pro­blemy Ochrony Gra­nic. Biu­le­tyn”, nr 42/2009, s. 91–95; H.M. Kula, Pol­ska Straż…, s. 231–232; J. Niko­ła­juk, Wzmoc­nie­nie Mazo­wiec­kiego Okręgu…, s. 53. [wróć]

24. Miał on zostać prze­słany ze składu Nowo­grodz­kiej BK. Pol­skie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]

25. Nie było tam trzech szwa­dro­nów z 5. pułku, 9. pułku strzel­ców kon­nych, szwa­dronu pio­nie­rów oraz dywi­zjonu pan­cer­nego. [wróć]

26. F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 13–16. [wróć]

27. S. Pod­ko­wiń­ski, Rela­cja z dzia­łań…, s. 3; F. Major­kie­wicz, Dane nam było…, s. 13; Pol­skie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]

28. Woj­skowe Biuro Histo­ryczne Cen­tralne Archi­wum Woj­skowe (dalej „CAW”), Kor­pus Ochrony Pogra­ni­cza, sygn. I.396.49, Prze­nie­sie­nie żoł­nie­rzy z baonu KOP. „Sarny” i „Małyńsk” do nowo orga­ni­zo­wa­nych jed­no­stek, s. 18; J. Pro­chwicz, Kor­pus Ochrony Pogra­ni­cza w przeded­niu wojny. Cz. II. Prze­miany orga­ni­za­cyjne i przy­go­to­wa­nia wojenne KOP w 1939 r., [w:] „Woj­skowy Prze­gląd Histo­ryczny”. nr 4/1994, s. 3–14; H. Breza, K. Szcze­pań­ski, Cen­tralna Szkoła Pod­ofi­cer­ska Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza, Gra­jewo 2014, s. 86; Z. Kosz­tyła, Wrze­sień 1939 roku…, s. 85. [wróć]