35,90 zł
Wizna, wieś położona w ziemi łomżyńskiej nad Narwią, to ikoniczne miejsce dla Polaków, często nazywane „polskimi Termopilami”. W wrześniu 1939 roku kilkuset polskich żołnierzy pod wodzą kapitana Władysława Raginisa, wykorzystując fortyfikacje wzniesione po południowej stronie Narwi i Biebrzy, przez cztery dni stawiały tu twardy opór wielokrotnie przeważającym siłom niemieckim dowodzonym przez generała Heinza Guderiana, współtwórcy broni pancernej Wehrmachtu i doktryny Blitzkriegu – wojny błyskawicznej, która miała zapewnić Hitlerowi przewagę na polach bitew i podboje. Obrońcy musieli ulec, ale bili się dzielnie. Kapitan Raginis, nie chcąc się poddać, popełnił samobójstwo w swym schronie. Po wielu dziesięcioleciach udało się odnaleźć i godnie pochować jego zwłoki.
Ta historia trafiła także do popkultury – zainspirowany nią szwedzki zespół metalowy Sabaton nagrał utwór „40:1”, nawiązujący (nieco przesadnie) do liczebnej przewagi Niemców nad Polakami na tym odcinku. Grzegorz Cwyl w sposób popularny ukazuje, jak przebiegała obrona Wizny. Mało kto wie, że sam Raginis i część jego podwładnych wywodzili się z Korpusu Ochrony Pogranicza, ochraniającego granicę wschodnią II RP, i trafili pod Wiznę tuż przed wybuchem wojny.
Autor przedstawia także inne walki oddziałów Wojska Polskiego w obronie linii Narwi: w Ostrołęce, Łomży i Nowogrodzie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Ochrzczeni w ogniu
40 do 1
Tak cicho przed burzą, oczekując rozkazu
Kilku zostało wybranych, by stanąć
Jak jeden przeciw znacznie przewyższającym liczebnie
Rozkazy z dowództwa:
Bronić się, utrzymać pozycje!
Na początku września nadeszła
Wojna nieznana światu1.
Tak zaczyna się piosenka szwedzkiego zespołu heavymetalowego Sabaton o tytule 40:1, opowiadająca o obronie Wizny przed niemieckim atakiem w dniach 7–10 września 1939 roku. Wokalista zespołu Joakim Brodén tak mówił na ten temat w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” w 2008 roku: „Polski fan przesłał nam kiedyś informację o bitwie pod Wizną. Kiedy przeczytaliśmy o czynach kapitana Władysława Raginisa i jego przyjaciół, była to dla nas tak nieprawdopodobna historia, że sądziliśmy najpierw, iż nie może być prawdziwa. Taka niesamowita odwaga, by 720 żołnierzy stawiało opór 42 tys. Niemców! Uznaliśmy natychmiast, że to najbardziej interesująca bitwa historii, i oczywiście napisaliśmy o tym piosenkę 40:12. W jakim stopniu przekaz, który otrzymali muzycy zespołu Sabaton, jest prawdziwy? Czy jest w ogóle autentyczny?
Na te i inne pytania postara się odpowiedzieć ta książka. Bój pod Wizną stanowił część walk, jakie wtedy stoczono nad Narwią. Wysiłkiem wojsk SGO „Narew”. Ten związek operacyjny Wojska Polskiego jest często pomijany w opracowaniach dotyczących przebiegu kampanii 1939 roku. Z jednym wyjątkiem – dotyczącym właśnie Wizny. Rodzi się w ten sposób fałszywy i uproszczony obraz walk pod Wizną, w którym nie sposób dociec, dlaczego właściwie tam toczyły się boje? No właśnie… Czy tylko tam wojska SGO „Narew” toczyły wtedy walki? W tym wizerunku wyizolowanego boju często traci się obraz bohaterskiej przecież obrony Łomży czy Nowogrodu przez żołnierzy 33. pułku piechoty. Obrona ta zrobiła wrażenie nawet na Niemcach. Sam generał Heinz Guderian określał obronę Łomży jako „mężną”3. Trzeba przyznać, że takie określenie zawarte we wspomnieniach niemieckiego generała, jednego z najważniejszych dowódców III Rzeszy, robi wrażenie.
Obrona umocnień pod Wizną, bo przecież nie w samym miasteczku, stanowiła niejedyny w tym rejonie przykład obrony umocnionej pozycji przez piechotę przed atakiem wojsk zmotoryzowanych i pancernych. Czy była szansa na powstrzymanie tam Niemców? Jaką rolę w obronie pod Wizną odegrały wyższe dowództwa polskie i niemieckie? Czy można było zrobić coś więcej dla podtrzymania oporu w tym miejscu? Jakie straty poniósł tam Wehrmacht i czy mogły być one większe? Jak widać, pytań dotyczących obrony pod Wizną może być wiele. Chociaż staram się na nie dać odpowiedzi w niniejszej pozycji, to jednak nie roszczę sobie praw do nieomylności i stawiania niepodważalnych tez. Jednak mam nadzieję, że pozycja niniejsza przyczyni się do właściwego poznania wydarzeń w rejonie środkowego biegu Narwi w dniach 7–10 września 1939 roku.
Przykład obrony linii Narwi jest ciekawy nie tylko przez fakt legendarnego już dzisiaj boju pod Wizną, ale także ze względu na umocnione fortyfikacje, które miały spowolnić niemiecki atak. Próba obrony linii środkowej Narwi stanowi zatem przykład racjonalności przedwojennych założeń oraz trwałości pośpiesznie stawianych umocnień.
Z drugiej strony niemiecki atak na powyższą linię stanowi przykład użycia przez Niemców właściwie zaimprowizowanych sił do ataku na północno-wschodnie skrzydło polskiej obrony. Właściwie można powiedzieć, że atak w tym sektorze frontu wojny był w dużej mierze podjęty przypadkowo i nawet dowódcy niemieccy spierali się, co właściwie miał osiągnąć. Próba rozbicia polskiej obrony w tym rejonie była oczywistym celem, ale co dalej? Czy miało to być tylko taktyczne wyminięcie polskiej obrony na północ od Warszawy? A może wielki manewr okrążający Wojsko Polskie? Lub też zniweczenie w zarodku polskich prób utworzenia linii obrony na wschodzie? Ostatecznie niemiecki atak przyniósł znaczne efekty w postaci rozbicia większości sił SGO „Narew”, ale nie udało się unicestwić wszystkich polskich wojsk broniących się w tym rejonie. Wprost przeciwnie. Suwalska i Podlaska Brygady Kawalerii walczyły jeszcze do końca kampanii. To samo można powiedzieć o 135. pprez. Również 3. pp KOP walczył długo i musiał ulec przewadze sowieckiej.
Jest jeszcze jeden aspekt walk na linii środkowej Narwi. Decyzja dowództwa niemieckiego o rzuceniu na północno-wschodnią flankę frontu polskiego 10. DPanc świadczyła o tym, że czuło się ono bardzo pewnie i nie widziało zagrożenia ze strony zachodnich sojuszników Polski. Przerzucenie całej dywizji z Protektoratu Czech i Moraw do Prus Wschodnich w ostatnich dniach sierpnia i pierwszych dniach września 1939 roku wymagało dużego wysiłku logistycznego, chociaż w przypadku przerzutu na front zachodni przeciw wojskom francuskim obciążenie logistyki byłoby pewnie podobne. Jednak zachowanie w odwodzie na froncie zachodnim takiej dywizji spowodowałoby usztywnienie obrony przed ewentualną francuską ofensywą. Zachowanie w odwodzie takiej dywizji usztywniłoby jeszcze bardziej front obrony przed ewentualną francuską ofensywą. Mimo to dowódcy niemieccy uznali, że bardziej warto wysłać nie do końca sprawną jednostkę przeciwko Polsce niż Francji. Okazało się, że dla dowództwa niemieckiego ważniejsze było szybsze pokonanie Polski niż obawa przed francuskim atakiem. Czy jednak atak przeprowadzony przez 10. DPanc, najpierw w ramach XXI KA, a później XIX KA, był skuteczny, skoro nie udało się zniszczyć wszystkich polskich jednostek wchodzących w skład SGO „Narew”?
W niniejszej książce starałem się zawrzeć obydwie perspektywy: zarówno strony polskiej, jak i niemieckiej. Mam nadzieję, że te wysiłki będą widoczne i całościowe ujęcie boju pod Wizną się uda.
W tym miejscu chciałbym podziękować osobom, które przyczyniły się do powstania niniejszego tomu. Przede wszystkim dziękuję mojemu serdecznemu koledze, dr. Piotrowi Sadowskiemu, którego chłodne, analityczne spojrzenie pozwoliło mi na uporządkowanie pewnych zagadnień. Z Piotrem toczyliśmy nieraz zażarte i pełne pasji spory na tematy historyczne od młodzieńczych, niemalże dziecięcych lat. Wspólnie prowadziliśmy gry strategiczne na długo przedtem, zanim stało się to modne tak jak dzisiaj. Wykuwały się w ten sposób moje poglądy i spojrzenie na wiele kwestii.
Dziękuję też por. SG Piotrowi Waseńczukowi za pomoc merytoryczną i za udostępnienie zdjęć do niniejszej publikacji.
Wyrazy wdzięczności składam zwłaszcza swojej rodzinie: żonie oraz synom, którzy musieli znosić porozrzucane po całym salonie książki. Świadczyły nie tylko o mojej pasji pisarskiej, lecz także o ich cierpliwości. Zawsze czułem ich wsparcie.
W lutym i marcu 1939 roku polski plan wojny z Niemcami został poddany ostatecznej modyfikacji. Plan otoczony był tak daleko posuniętą tajemnicą, że znało go zaledwie kilka osób. Dwudziestego trzeciego marca marszałek Edward Śmigły-Rydz wezwał do siebie sześciu generałów z zamiarem wręczenia nominacji na dowódców związków operacyjnych, które miały zostać utworzone w związku z przygotowaniami do spodziewanej wojny. Początkowo miało powstać pięć armii i samodzielna grupa operacyjna. Niestety przyszli dowódcy tych związków nie poznali całości planów Naczelnego Wodza, otrzymali tylko zadania na pierwsze dni wojny. Oznaczało to w przyszłości kłopoty przy podejmowaniu decyzji. Dowódcom tego szczebla brakowało danych niezbędnych do wykonania postawionych zadań, w tym przede wszystkim myśli przewodniej Naczelnego Wodza. Dowódcy armii i SGO nie wiedzieli, na jakiej rubieży mają się bronić. Nie wiedziano, kiedy można liczyć na interwencje odwodów Naczelnego Wodza4.
Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew” powstała 24 marca 1939 roku. Jej dowódcą został gen. bryg. Czesław Młot-Fijałkowski, dotychczasowy dowódca 18. Dywizji Piechoty. Już na początku dowódca ten musiał zdać sobie sprawę, że postawiono go przed prawie niewykonalnym zadaniem. Świadczy o tym zdanie, jakie miał wypowiedzieć do marsz. Edwarda Śmigłego-Rydza, gdy ten zapytał go, jak się czuje jako dowódca SGO „Narew”. Odpowiedź brzmiała: „Bardzo źle, bo gdy nieprzyjaciel natrze – przejdzie wszędzie, a ja mu nic nie zrobię, gdyż nie mam czym”5.
To fatalistyczne zdanie miało swoje uzasadnienie w świetle zadań nałożonych na dowódcę SGO „Narew” i sił, które zostały mu przydzielone do ich realizacji. Stosunek sił wobec przydzielonych do realizacji zadań nie przedstawiał się korzystnie. SGO „Narew” miała: rozpoznać nieprzyjaciela w pasie przydzielonej obrony, nie przepuścić go przez linię rzek Biebrzy i Narwi, osłonić skrzydło Armii „Modlin”, osłonić linię kolejową Grodno– –Warszawa. Gdyby, co już wtedy brano za prawdopodobne, nie udało się obronić linii rzek, wojska SGO „Narew” miały przejść na linię Bugu i Puszczy Białowieskiej. Pas działania SGO „Narew” obejmował odcinek od styku z granicą z Litwą w okolicach Sejn do miejscowości Chorzele. Głębokość obrony, czyli odległość od granicy do linii rzek Narwi i Biebrzy, wynosiła 35–70 km. W rzeczywistości jednak decyzje Naczelnego Wodza spowodowały, że SGO „Narew” miała walczyć w osamotnieniu. Dowódca SGO „Narew” w gruncie rzeczy otrzymał zadanie, które sprowadzało się do jednego: utrzymania podanej linii terenowej. Generał Młot-Fijałkowski nie wiedział jednak na przykład, jak ma współdziałać z sąsiadem, czyli Armią „Modlin”6.
Do wykonania tych zadań potrzebne były odpowiednie siły. Niestety, obszar, który miał być chroniony przez SGO „Narew”, nie znajdował się w szczególnym zainteresowaniu Naczelnego Wodza. Rejon Suwalszczyzny i północnego Podlasia nie przykuwał uwagi polskich planistów. Uważano, że na froncie północnym główne zagrożenie będzie stanowić ewentualne uderzenie z Prus Wschodnich na południe, wprost na Warszawę. Dlatego o wiele ważniejsze zadania otrzymała Armia „Modlin”, która miała osłaniać polską stolicę od północy. Ewentualny atak wroga na SGO „Narew” oddalał siły niemieckie od ich głównego celu, jakim była Warszawa i przede wszystkim okrążenie wojsk polskich na zachodnim brzegu Wisły. Dlatego siły polskie przeznaczone do składu SGO „Narew” były skromne. Podstawę stanowiła 18. Dywizja Piechoty. Oprócz niej w skład SGO „Narew” miała wejść 33. Dywizja Piechoty Rezerwowa, mobilizowana przez Korpus Ochrony Pogranicza, oraz dwie brygady kawalerii: Suwalska oraz Podlaska. Oprócz tych wielkich jednostek w skład SGO „Narew” miały wejść pomniejsze oddziały, takie jak: 3. pułk piechoty KOP, batalion ckm, który ostatecznie nie dotarł, tak samo jak dywizjon artylerii lekkiej, trzy bataliony ON, z których jednak zorganizowany był tylko jeden. Oprócz tego do SGO „Narew” przydzielono lotnictwo w postaci: 13. eskadry lotnictwa towarzyszącego, 51. eskadry rozpoznawczej, 151. eskadry myśliwskiej i 9. plutonu łącznikowego7.
Słabe lotnictwo podporządkowane SGO „Narew” nie miało niestety szans na jakiekolwiek sukcesy. Eskadra myśliwska miała na swoim stanie zaledwie dziesięć starych myśliwców PZL P-7a. Nie było też dużych szans na uzyskanie większych efektów w zakresie prowadzonego rozpoznania. Dlatego działania polskiego lotnictwa w tym rejonie nie wpłynęły w sposób widoczny na działania lądowe. W dniu 8 września rozkazem Naczelnego Wodza ocalałe samoloty zostały skierowane na lotnisko Adamków koło Brześcia, kończąc w ten sposób działania na rzecz SGO „Narew”8.
Siły przeznaczone do obrony były zdecydowanie za małe wobec zadań oraz rozmiaru bronionego terenu. Długość odcinka w linii prostej wynosiła około 200 km. Było to zatem znaczne przekroczenie przedwojennych norm długości odcinka skutecznej obrony dla związków taktycznych. Ale również siły niemieckie stojące naprzeciw SGO „Narew” były nieliczne. Niemcy mieli jednak przynajmniej możliwość wyboru kierunku ataku, a Polacy musieli obstawić całą linię granicy z Rzeszą. Wobec powyższego dowódca SGO „Narew” musiał zdecydować się na wybranie priorytetów i sposobu wykonania zadań, jakie przed nim postawił Naczelny Wódz. Generał Młot-Fijałkowski postanowił pas obrony podzielić na sześć odcinków, do których miały zostać rozdzielone siły SGO „Narew”. Były to: „Augustów”, „Osowiec”, „Wizna”, „Łomża”, „Nowogród” oraz „Ostrołęka”9.
By zrealizować powyższe zadania, gen. Młot-Fijałkowski musiał wykorzystać warunki terenowe, które mogły sprzyjać obronie. Pas obrony SGO „Narew” leżał w całości na terenach ówczesnych województw białostockiego i warszawskiego, a właściwie ich północnej części, czyli powiatów suwalskiego, augustowskiego, grajewskiego, kolneńskiego, białostockiego i włączonych od 1 kwietnia 1939 roku do województwa warszawskiego powiatów łomżyńskiego i ostrołęckiego. Obszar ten, stanowiący wschodnią część Niziny Mazowiecko-Podlaskiej i obejmujący Pojezierze Suwalsko-Augustowskie, charakteryzuje się zróżnicowanym krajobrazem. Na Pojezierzu Suwalskim występują jeziora rozciągnięte w długich i głębokich kotlinach. W kierunku południowym teren obniża się i przechodzi w bardziej równinne Pojezierze Augustowskie. Znajdujące się tam jeziora rynnowe stanowiły duże utrudnienie dla nacierających wojsk. Natomiast wschodnia część Niziny Mazowiecko-Podlaskiej to teren charakteryzujący się występowaniem dwóch zjawisk krajobrazowych: dolin rzek i wysoczyzn. Szczególnie charakterystyczne są tu szerokie doliny dużych rzek, z występowaniem terenów torfiastych i bagiennych. Największe bagna to Bagno Wizna i Bagno Biebrzańskie. Mniejsze bagna występują w dorzeczach Narewki, Supraśli, Świsłoczy oraz innych rzek. Między dolinami rzek znajdują się wysoczyzny. Mają one charakter falisty i równinny. Teren w większości wypadków nie przekracza wysokości 200 m n.p.m.10.
Właściwie to już linie rzek Narwi i Biebrzy oraz Kanału Augustowskiego wyznaczały sposób obrony. Rzeki te, o szerokich i bagnistych dolinach, mogły stanowić ważny atut obrońców. Jednak na jesieni 1939 roku, po upalnym lecie, doliny tych rzek nieco straciły na swojej wartości obronnej. Niektóre polskie relacje mówiły o tym, że na zwykle zalanych terenach można było jeździć samochodami osobowymi. Z drugiej strony źródła niemieckie głoszą, że jednym z powodów trudności w czasie walk na linii Narwi i Biebrzy były nadrzeczne bagna. Rzeki można było bezproblemowo przekroczyć tylko w paru miejscach. Na Biebrzy takim punktem był Osowiec natomiast Narew można było przekroczyć w pięciu miejscach: Wizna, Łomża, Nowogród, Ostrołęka i Różan. Dodatkowo południowy brzeg rzek górował nad północnym. Reasumując: przecinające teren doliny rzek Narwi i Biebrzy stanowiły atut obrońców. Dodatkowo spróbowano zwiększyć walory obronne obu rzek, starając się je nawodnić. Robiono to poprzez zasypywanie rowów odwadniających między Osowcem a Augustowem, jak też w rejonie Łomży. Starania te przyniosły jednak niewielki skutek, a czynnikiem osłabiającym wartość obronną rzek było upalne lato, które spowodowało obniżenie poziomu wód. Nie można było tego zrekompensować próbami sztucznego spiętrzenia wody. Dodatkowym atutem obrońców były też jeziora, które znajdowały się przy linii rzek, szczególnie na północnym odcinku obrony, na Pojezierzu Suwalskim. Jeziora Necko czy Czarne kanalizowały ewentualne kierunki natarć wojsk nieprzyjacielskich. Atutem obrońców mogła być sieć drożna w tym regionie, a raczej jej fatalny stan. Dróg było mało, a te, które były, stanowiły zbyt rzadką sieć. Można było założyć, że po przekroczeniu polskiej granicy niemieckie siły zmotoryzowane lub pancerne miałyby trudności z rozwinięciem. Ponadto liczne rzeczki, dopływy Narwi lub Biebrzy, stanowiły dodatkową przeszkodę, gdy trzeba było je przekraczać lub organizować przeprawy przy zniszczonych mostach. Problemem dla strony polskiej było to, że rzeki, mogące stanowić kościec terenowej obrony, nie znajdowały się na linii granicy, lecz w pewnej od niej odległości.
Lasy też stanowiły duży walor obronny. Znajdowały się one na całej długości pasa obrony, jednak najwięcej w okolicach Augustowa. Wszystkie te okoliczności powodowały, że do dyspozycji nacierających wojsk pozostawało tylko kilka kierunków, które mogły być użyte do atakowania polskich pozycji. Pierwszą z nich była droga z Ełku przez Grajewo, Osowiec na Białystok. Również Łomża stanowiła ważny węzeł komunikacyjny. W tym mieście krzyżowały się drogi z Grajewa, Myszyńca i Kolna, natomiast z samej Łomży drogi rozchodziły się na Białystok, Ostrów Mazowiecką i Ostrołękę. To ostatnie miasto znajdowało się blisko południowej granicy odcinka obrony SGO „Narew” i z granicy polsko-niemieckiej prowadziła tu droga z Myszyńca. Również na północnym odcinku obrony SGO „Narew”, na Suwalszczyźnie, prowadziło kilka dróg na Suwałki i na Augustów, lecz ostatecznie nie były one wykorzystywane przez wojska niemieckie, które traktowały ten rejon jako zupełnie bierny. Wzdłuż granicy po polskiej stronie przebiegała droga łącząca Suwałki, Augustów z Grajewem. Ponadto wszystkie te główne drogi były połączone siecią mniejszych, które jednak były w jeszcze gorszym stanie. Często też przechodziły przez rzeczki, które wpadały do Narwi lub Biebrzy. Na samej Narwi i Biebrzy było kilka mostów, którymi można było je przekroczyć. Takie mosty znajdowały się w Łomży, Ostrołęce, Nowogrodzie, Wiźnie, Osowcu i Augustowie11.
Jeśli chodzi o właściwości obronne terenu w pasie działania, to istniała możliwość rozciągnięcia obrony w głąb. Na tyłach linii Narwi i Biebrzy znajdowała się naturalna druga linia, która mogła być wykorzystana do obrony. Była nią zabagniona linia rzeki Świsłoczy, która wraz z północnym skrajem Puszczy Białowieskiej tworzyła pasmo bagien od tejże puszczy do samej rzeki Bug i dalej aż do Wyszkowa. Także na tej linii było tylko kilka punktów dogodnych do jej przekroczenia. Znajdowały się one w Nurze, Broku, Brańszczyku i Wyszkowie. Niestety, brak sił i środków nie pozwolił na uwzględnienie tej linii w polskich planach obrony. Dlatego wycofujące się z linii Narwi i Biebrzy polskie siły nie mogły liczyć na przygotowane punkty oporu lub wsparcie na linii Świsłoczy12.
Po drugiej stronie granicy teren sprzyjał napastnikom. Rzeźba terenu dawała możliwość ukrycia podejścia wojsk. Wzdłuż granicy Prus Wschodnich występowały liczne wzgórza, rozdzielane równie licznymi jeziorami. Natomiast południowy odcinek granicy był w dużym stopniu zalesiony. Niemcy zatem po swojej stronie granicy mogli wykorzystać łańcuch zalesionych wzgórz tworzących naturalny pas obrony. Stosunkowo niewielkie pododdziały mogły prowadzić skuteczną obronę lub działania opóźniające. Ponadto w przypadku koncentracji oddziałów do działań ofensywnych łatwo można było je ukryć, szczególnie wobec słabości polskiego lotnictwa13.
Ukształtowanie terenu narzucało gen. Młot-Fijałkowskiemu koncepcję obrony przed najazdem niemieckim. Należało ją oprzeć na linii rzek Narwi i Biebrzy. Wykorzystując walory terenowe, można było opóźnić niemiecką ofensywę, zanim dojdzie ona do tych rzek, gdzie należało się bronić. Na szczęście można było liczyć na to, że trudności w przekroczeniu rzek utrudnią ewentualne niemieckie uderzenia. Słaba sieć drogowa też nie ułatwiała zadania niemieckiemu najeźdźcy. Użycie sił pancernych lub zmotoryzowanych musiało się odbywać wzdłuż nielicznych i wąskich dróg. Szybko mogło to grozić zapchaniem dróg i tworzeniem się wielokilometrowych korków. Co prawda niemieckie zmotoryzowane wielkie jednostki miały własne służby regulacji ruchu i zdobyły doświadczenie w pokonywaniu wąskich górskich dróg w Czechosłowacji i Austrii, jednak z pewnością polskie drogi mogły stanowić problem w zapewnieniu sprawnego przemieszczania się oddziałów, zwłaszcza wobec twardego oporu. Dlatego gen. Młot-Fijałkowski, mając niewielkie siły w stosunku do potrzeb, musiał rozłożyć je, tak by zabezpieczyć główne kierunki ewentualnych niemieckich uderzeń. Należało wykorzystać wszystkie dostępne siły i środki, a zatem dowódca SGO „Narew” postanowił zorganizować obronę maksymalnie głęboko urzutowaną.
Na linii granicy znalazły się siły Straży Granicznej wraz z plutonami wzmocnienia, zmobilizowanymi w ramach częściowej mobilizacji już w marcu 1939 roku. Straż Graniczna nie dostała jednak zadań powstrzymania lub opóźniania agresora, na co była za słaba, nie mając potrzebnych do tego sił i środków. Nawet plutony wzmocnienia nie zmieniły militarnych możliwości placówek czy komisariatów SG. Straż Graniczna miała rozpoznać kierunki natarć niemieckich, dokonać zniszczeń na drogach lub w infrastrukturze drogowej. Po wykonaniu tych zadań funkcjonariusze SG mieli wycofać się ze swoich placówek na tyły. W przypadku braku nacisku Niemców funkcjonariusze SG mieli pełnić służbę na swych placówkach. Wsparcie Straży Granicznej było cenne ze względu na jej wiedzę o terenie i warunkach lokalnych.
Zadania opóźniania w sensie militarnym otrzymały oddziały wysunięte, skierowane na granicę przez poszczególne związki taktyczne, natomiast na linii Narwi i Biebrzy miały stanąć główne siły SGO „Narew” i na niej próbować powstrzymać Niemców. Obrona linii rzek miała się odbywać głównie w miejscach, gdzie były punkty przeprawowe lub mosty. Pod osłoną tej linii obrony miały się koncertować jednostki rezerwowe mobilizowane w ramach mobilizacji powszechnej.
Był to całkiem dobry plan uwzględniający realne możliwości podległych sił i zakładający wykorzystanie ich wszystkich. Podzielenie pasa obrony SGO „Narew” miało na celu właśnie przypisanie odpowiednich sił do miejsc, które były dogodne do przekroczenia rzek14.
W celu zwiększenia skuteczności obrony głównej pozycji SGO „Narew” zamierzano wykorzystać istniejące tu fortyfikacje lub umacniać teren poprzez budowę schronów bojowych. Studia terenowe w tym rejonie prowadzone były już od 1935 roku, jednak sporządzony wówczas plan fortyfikacji terenowych i zalania dorzecza Biebrzy i Narwi nie został zaakceptowany ze względu na brak środków finansowych. Ostatecznie do budowy umocnień przystąpiono na niektórych odcinkach na wiosnę 1939 roku. Zamierzano też wykorzystać do obrony stare porosyjskie umocnienia w postaci twierdzy w Osowcu i fortów w Łomży.
Na odcinku „Augustów” prowadzono prace fortyfikacyjne na długości 30 km, jednak nie zdążono ich ukończyć przed wybuchem wojny. Niektóre obiekty w tzw. cieśninie augustowskiej i w rejonie Białobrzegów były prawie wykończone. W Puszczy Augustowskiej wykonano zawały leśne i schrony polowe. Na odcinku „Osowiec” fortyfikacje rozciągały się na przestrzeni 20 km. Ich podstawą w tym miejscu była, jak wspomniano wyżej, stara rosyjska twierdza, bardzo jednak zaniedbana. Tylko część nowo budowanych schronów nadawała się do użytku.
Odcinek „Wizna” rozciągał się na długości około 9 km. Na odcinku „Łomża” do obrony polskich pozycji wykorzystywano stare forty rosyjskie. Ich uzupełnieniem było 15 nowo wybudowanych schronów polowych. Natomiast na południowym brzegu Narwi udało się wykonać 16 schronów żelbetonowych. Na odcinku „Nowogród” zdatne do użytku były schrony broniące dostępu do samego miasta. Na skrzydłach tej pozycji prace były dopiero na początkowym etapie. Wobec powyższego prowadzono tam prace ziemne mające umocnić broniony teren. Odcinek „Ostrołęka” na długości 10 km to pojedyncza linia schronów po obu stronach miasta, jednak i tu nie były one wykończone.
Umocnienia niewątpliwie wpływały na wartość obronną terenu, jednak ich nieukończenie powodowało, że system ten miał wiele luk. Przede wszystkim w większości wypadków był linearny, tworząc tylko jedną linię. W efekcie nieprzyjaciel po oskrzydleniu mógł łatwo wyeliminować polskie schrony. Sieć schronów przy tym była zbyt rzadka, a co ważniejsze, prace nie były ukończone. Z planowanych 200 obiektów jedynie 72 były zdatne do użytku. Obniżało to znacznie wartość umocnienia terenu15.
Ogólnie teren w tym rejonie sprzyjał obrońcom. Wykorzystując rzeźbę terenu, można było myśleć o stworzeniu dwóch linii obrony w dolinach rzecznych. Pierwszą można było skonstruować na linii Biebrzy i Narwi, przedłużoną ku Puszczy Augustowskiej. Drugą mogła być linia Świsłoczy, Bugu i Puszczy Białowieskiej. Niestety, niewielkie w stosunku do wielkości bronionego obszaru siły wojskowe nie pozwalały dowództwu na takie zaprojektowanie obrony. Nie dość, że można było przystępować do obsadzenia tylko jednej takiej linii, to i tak byłaby ona obsadzona dosyć słabo. Dodatkowo teren po drugiej stronie granicy sprzyjał skrytemu podciągnięciu ewentualnych sił ofensywnych, co ułatwiło ewentualną agresję ze strony niemieckiej. Mimo to należało bronić terytorium Rzeczypospolitej już od linii granicy. Jak natomiast to zrobić? Na to pytanie musiało odpowiedzieć dowództwo SGO „Narew”16.
Na linii granicy miała zostać Straż Graniczna. Jak wyżej opisano, miała ona pełnić funkcję dzwonka alarmowego, który powiadomiłby o napaści. Linia granicy państwowej, która znalazła się w pasie obrony SGO „Narew”, w czasie pokoju była ochraniana przez Mazowiecki Okręg Straży Granicznej. Formacja ta została powołana rozporządzeniem prezydenta Ignacego Mościckiego z 22 marca 1928 roku17. Podlegała ona aż trzem ministerstwom. Ochrona celno-skarbowa i sprawy organizacyjne to domena Ministerstwa Skarbu, zakres ochrony granicy podlegał ministerstwu spraw wewnętrznych, natomiast Minister Spraw Wojskowych sprawował nadzór w zakresie obronności państwa oraz kierował kadry do służby w Straży Granicznej. Ochraniała ona granice z Niemcami, Wolnym Miastem Gdańskiem, Czechosłowacją i Rumunią. W późniejszym okresie, po zmianach terytorialnych w Europie Środkowej na przełomie 1938 i 1939 roku, przejęła ochronę granic ze Słowacją oraz z Prusami Wschodnimi na Suwalszczyźnie, a od lipca 1939 roku również z Łotwą. Uzbrojenie formacji było typowe dla sił policyjnych, czyli obejmowało karabiny i pistolety. Natomiast broń zespołowa występowała sporadycznie, głównie w Centralnej Szkole Straży Granicznej. Wraz z pogarszaniem się sytuacji międzynarodowej zmieniało się również i to. Na przełomie 1938 i 1939 roku niektóre komisariaty zostały dozbrojone w rkm wz. 1928, lkm Maxim wz. 1908/15 lub ckm Maxim wz. 1908. Niektóre z tych karabinów maszynowych pochodziły z zakupów ufundowanych przez ludność powiatów, na których znajdowały się komisariaty Straży Granicznej. Również Komenda Główna SG otrzymała w kwietniu 1939 roku 67 rkm wz. 192818.
Jednak nadal nie rozwiązywało to problemu zbyt małej liczebności formacji i niedostosowania do warunków wojennych. Dlatego już w roku 1937 w Sztabie Głównym WP podjęto decyzje, że w przypadku zagrożenia militarnego Straż Graniczna zostanie wzmocniona plutonami odwodowymi złożonymi z rezerwistów. Plutony te zostały nazwane plutonami wzmocnienia. Miały one liczyć: 12 podoficerów i 48 szeregowych pod dowództwem oficera, czyli łącznie 61 ludzi uzbrojonych w trzy pistolety, lkm, 58 karabinów i 210 kg materiałów wybuchowych. Od wiosny 1939 roku każdy żołnierz otrzymał dwa granaty ręczne, a w każdej drużynie był patrol minerski, przewidziany do dokonywania zniszczeń wytypowanych obiektów19.
Straż Graniczna była zorganizowana w sześć okręgów, które nazwami nawiązywały do regionów, w których działały. Jednym z nich był Mazowiecki Okręg Straży Granicznej, który ochraniał granicę państwową od miejscowości Wełcz Wielki na prawym brzegu Wisły w zachodnim końcu odcinka do styku granic Polski, Niemiec i Litwy na wschodzie. Był to odcinek długości 429,5 km. Zaskakująco niska, w stosunku do długości odcinka, była natomiast obsada kadrowa tego okręgu. W Mazowieckim Okręgu Straży Granicznej służyło 845 zawodowych oficerów i szeregowych20. Okręg dzielił się na obwody, których było cztery: Brodnica, Przasnysz, Łomża i Suwałki, a te z kolei dzieliły się na komisariaty. Tym ostatnim podporządkowane były placówki I linii, znajdujące się na granicy, i placówki II linii, umiejscowione w głębi rejonu. Plutony wzmocnienia miały być przydzielane do poszczególnych komisariatów. W przypadku pasa obrony SGO „Narew” wchodziły w rachubę komisariaty podległe obwodom z Suwałk i Łomży. Plutony wzmocnienia pojawiły się w komisariatach Straży w kwietniu 1939 roku. W całym Mazowieckim Okręgu Straży takie wzmocnienie otrzymało 16 komisariatów. Obwodowi Łomża podlegały komisariaty: Myszyniec, Pudełko, Kolno, Szczuczyn, Grajewo, natomiast obwodowi Suwałki: Rajgród, Raczki, Filipów, Przerośl. Łącznie było to dziewięć plutonów wzmocnienia, oprócz stałej obsady placówek i komisariatów.
Plutony wzmocnienia były cennym uzupełnieniem dla Straży Granicznej, początkowo jednak zakazano kierowania tych żołnierzy plutonów do służby na linii granicy. Mogli być natomiast wykorzystani do patrolowania terenu służbowej odpowiedzialności komisariatu, zabezpieczenia ważnych obiektów czy pełnienia służby w komisariacie. Dopiero od czerwca dopuszczono możliwość pełnienia służby na linii granicy. Wcześniej obawiano się wykrycia faktu częściowej mobilizacji, która jednak i tak szybko stała się tajemnicą poliszynela. Wzmocnienie pod względem militarnym nie było jednak duże. Plutony wzmocnienia miały znacznie słabsze uzbrojenie niż zwykłe plutony piechoty. Dla porównania: przy liczbie 65 żołnierzy uzbrojenie plutonu piechoty wynosiło: trzy rkm, karabin przeciwpancerny, szeregowi byli w większości uzbrojeni w karabiny. Ponadto pluton piechoty otrzymywał wsparcie w postaci granatników z dowództw kompanii, na co nie mogli liczyć żołnierze plutonu wzmocnienia ze strony komisariatów. Nadal zatem Straż Graniczna, mimo wzmocnienia, nie stanowiła dużej siły militarnej i musiała liczyć na wsparcie ze strony wojska. Artykuł dziesiąty rozporządzenia prezydenta RP o Straży Granicznej mówił o tym, że w razie częściowej lub całkowitej mobilizacji Straż Graniczna stawała się częścią sił zbrojnych21.
Mimo ogłoszenia w marcu częściowej mobilizacji nie było bardziej konkretnego niż to rozporządzenie aktu prawnego, który mówiłby o włączeniu Straży Granicznej w struktury wojska. Mimo to wielu dowódców związków operacyjnych uznało, że Straż Graniczna została im podporządkowana. Generał Tadeusz Kutrzeba wydał już 27 marca 1939 roku rozkaz, w którym określał zasady współpracy ze Strażą Graniczną. Dowódca Armii „Poznań” uznał w nim, że w przypadku częściowej lub pełnej mobilizacji jednostki organizacyjne Straży Granicznej znajdujące się w pasach działania poszczególnych Wielkich Jednostek zostaną po prostu podporządkowane rozkazom dowódców tych jednostek. Nie było też rozkazu Komendanta Głównego Straży Granicznej w tej kwestii. Jednak przyjmuje się, że co najmniej od 31 sierpnia 1939 roku Straż Graniczna stała się częścią sił zbrojnych, a funkcjonariusze żołnierzami Wojska Polskiego. Odtąd stopnie Straży Granicznej zamieniono na ich odpowiedniki wojskowe, obwody stały się batalionami, a komisariaty kompaniami Straży Granicznej22.
Przyjęcie takich nazw, nie oznaczało jednak, że pododdziały straży dorównały pododdziałom wojska pod względem wartości bojowej. Szczególnie brakowało broni ciężkiej i zespołowej. Mimo doposażania Straży Granicznej w broń automatyczną, nawet na drodze zbiórek społecznych, nie osiągnięto poziomu reprezentowanego przez pododdziały wojskowe. Brakowało też granatników i moździerzy. Dlatego nie można było traktować placówek Straży Granicznej jako pierwszej linii obrony, tylko jako wspomniany dzwonek alarmowy. Zdarzało się, że dowódca kompanii Straży Granicznej był podporządkowany dowódcy szwadronu kawalerii. Bez wsparcia wojska Straż Graniczna nie mogła realizować swych zadań w warunkach działań wojennych. Tymczasem ta formacja miała pełnić służbę na linii granicy, póki było to możliwe. Tak zakładały przygotowywane przez Komendanta Głównego Straży Granicznej gen. Waleriana Czumę plany na wypadek wojny. Przewidywały one, że funkcjonariusze Straży Granicznej nadal pełnić będą służbę ochrony granic tam, gdzie nie toczą się działania zbrojne, podobnie jak służbę w zakresie żandarmerii oraz etapową. W razie przekroczenia granicy przez wojska nieprzyjacielskie Straż Graniczna miała przejść do dyspozycji dowódcy wojskowego. Po wykonaniu zadań etapu i zastąpieniu przez wojska etapowe SG miała zostać wycofana i przejść pod dowództwo naczelnych władz wojskowych.
Po wycofaniu się z frontu Straż Graniczna miała zostać skoncentrowana w Rawie Ruskiej. Znalazłyby się tam przede wszystkim komendy obwodów i okręgów. Nastąpiłoby wtedy wzmocnienie rezerwistami. Tak wzmocniona Straż Graniczna miała zostać użyta przez Komendanta Głównego SG do wzmocnienia innych odcinków granicy, na których nie toczyłyby się działania wojenne. Plan ten jednak najprawdopodobniej nie wyszedł z fazy projektów, a dowódcy wojskowi już wcześniej podporządkowali sobie poszczególne jednostki organizacyjne Straży Granicznej. Dodatkowo istniały plany utworzenia dywizji Straży Granicznej, również tworzonej w Rawie Ruskiej. Jednak i ten plan nie wszedł w fazę realizacji. W rzeczywistości w kontekście użycia tej formacji w wojnie panował duży chaos23.
W przypadku pasa obrony SGO „Narew” na całej jego długości cienki łańcuch placówek rozstawiły bataliony Straży Granicznej „Łomża” i „Suwałki”. Jako jedne z nielicznych jednostek tej formacji mogły w pierwszych dniach września realizować swoje zadania, a to ze względu na to, że nacisk niemiecki w tym rejonie nie był początkowo zbyt silny. Ponadto Straż Graniczną miały wspierać oddziały wydzielone ze związków taktycznych, wysunięte przed linię obrony.
W dniu 30 sierpnia 1939 roku dowódca SGO „Narew” wydał rozkaz o zajęciu stanowisk wyjściowych przez poszczególne jednostki. Rozkaz nakazywał osiągnięcie gotowości bojowej o północy z 30 na 31 sierpnia, a więc tuż przed niemieckim atakiem. Odcinek „Augustów” miała obsadzić Suwalska Brygada Kawalerii wsparta 3. pułkiem piechoty KOP wraz z baterią artylerii lekkiej KOP „Kleck” oraz baonem KOP „Sejny” i jednostkami Przysposobienia Wojskowego. Brygada kończyła mobilizację i koncentrowała się w rejonie Suwałk i Augustowa. Brakowało jeszcze 3. pułku strzelców konnych24. Na miejscu był tylko jeden batalion 3. pułku piechoty KOP, dwa pozostałe miały dopiero przybyć 2 i 3 września. Suwalska BK miała osłaniać kierunek na Grodno przy wykorzystaniu walorów obronnych tego terenu, czyli głównie lasów, które tworzyły tu Puszczę Augustowską. Miała też zapewnić osłonę północnego skrzydła SGO „Narew”, co zamierzano osiągnąć poprzez niedopuszczenie do przekroczenia przez nieprzyjaciela Biebrzy na odcinku Czarniewo–Sztabin–Kurjanka.
Odcinek „Osowiec” miał obsadzić 135. pułk piechoty rezerwowy wzmocniony II dywizjonem 32. pułku artylerii lekkiej, batalionem fortecznym mobilizowanym przez baon KOP „Sarny” oraz dwoma plutonami artylerii pozycyjnej. Pułk ten miał opóźniać działania nieprzyjaciela z Prus Wschodnich na kierunku Osowiec–Goniądz. Odcinek obrony sięgał Goniądza, do grobli Pogorzały. Na przedpole tego odcinka, w rejon Grajewa, wysłano szwadron 9. pułku strzelców konnych.
Odcinek „Wizna” był początkowo obsadzony przez III batalion 71. pułku piechoty wraz z baterią 18. pułku artylerii lekkiej oraz 3. kompanią forteczną z baonu fortecznego „Osowiec”. Oddziały te miały zapewnić obronę od miejscowości Grądy-Woniecko do wsi Kołodzieje. Zajęły one pozycje na umocnionych lewych brzegach Narwi i Biebrzy.
Odcinki „Łomża” i „Nowogród” były obsadzone przez bataliony 33. pułku piechoty, kompanię forteczną i 18. pułk artylerii lekkiej bez jednego dywizjonu. Siły te miały bronić przepraw w rejonie Łomży i Nowogrodu. W drugiej linii stanął 71. pułk piechoty bez jednego batalionu. Pułk ten miał działać ewentualnie na korzyść obrońców Łomży i Nowogrodu, co jednak mógł uczynić dopiero na rozkaz dowódcy SGO „Narew”, który z kolei mógł też przewidywać użycie pułku na kierunku Ostrołęki. Na przedpole w rejon Kolna została wysłana kompania kolarzy 18. Dywizji Piechoty. Szwadron kawalerii dywizyjnej z tej dywizji został wysłany na wschód od Myszyńca. Cennym wsparciem obrońców na tym odcinku był 18. Dywizjon Artylerii Ciężkiej.
Odcinek „Ostrołęka” był obsadzony przez 42. pułk piechoty, wzmocniony batalionem Obrony Narodowej „Kurpie”, szwadronem 5. pułku ułanów oraz dywizjonem 18. pal. Załoga odcinka miała bronić przepraw na Narwi w pasie Wojciechowice–rzeka Rozoga–Kamianka–Strzemieczne. Na jego przedpolu, w rejonie Myszyńca, znajdował się oddział wydzielony w składzie: kompania z batalionu ON „Kurpie”, szwadron 5 puł. z baterią 14. dywizjonu artylerii konnej.
Podlaska Brygada Kawalerii koncentrowała się w rejonie miejscowości Stawiski i Jurzec, pozostając tam początkowo bez niektórych pododdziałów25. Brygada miała utrzymywać gotowość do osłony Łomży z kierunku Szczuczyna lub Kolna albo do działań rozpoznawczych na kierunku Szczuczyn–Biała Piska. Po ewentualnym wykonaniu tych zadań brygada miała przekroczyć Narew i skierować się do odwodu SGO „Narew”. Natomiast początkowo odwód SGO „Narew” miała stanowić 33. Dywizja Piechoty Rezerwowa, bez wchodzącego formalnie w jej skład 135. pprez oraz dywizjonu artylerii. Dywizja miała zostać skoncentrowana w rejonie Czerwonego Boru i Uśnika. Jej artyleria dywizyjna wraz z 18. dac. miała stanowić artylerię ogólnego działania na rzecz obrony Łomży i Nowogrodu. Odwód miał jednak działać przede wszystkim na kierunku Ostrołęki, dopiero w drugiej kolejności na Łomżę. W przypadku, gdyby trzeba było działać na Ostrołękę, istniała możliwość przerzucenia tych sił transportem kolejowym, co oznaczało znaczne udogodnienie.
W ten sposób SGO „Narew” osiągnęła gotowość do realizacji stojących przed nią zadań. Nie znaczy to jednak, że linia obrony była solidnie obsadzona. Wręcz odwrotnie. Pozycje wyjściowe poszczególnych związków taktycznych lub oddziałów grupy stanowiły zasadniczą linię obrony, niestety ze znacznymi lukami, których nie było czym zapełnić. Nieliczne odwody nie były w stanie odpowiednio szybko i skutecznie zareagować na ewentualne przerwanie linii obrony. Z takiego stanu rzeczy zdawał sobie sprawę gen. Czesław Młot-Fijałkowski, który nie wierzył w możliwość skutecznej obrony, gdyby Niemcy przeprowadzili zdecydowaną akcję ofensywną większymi siłami26.
Trzeba przyznać, że gen. Młot-Fijałkowski miał wiele racji, uznając, że ma niewielkie szanse na powstrzymanie Niemców w przypadku podjęcia przez nich zdecydowanych działań ofensywnych. Jednak należy stwierdzić, że tak mogliby myśleć wszyscy polscy dowódcy związków operacyjnych w 1939 roku. Problemem całego państwa polskiego była olbrzymia dysproporcja sił w mającej nadejść kampanii. Jednak przekładając to na niższy szczebel decyzyjny dowódcy SGO „Narew”, wydaje się, że szczególnie rażący niedobór sił występował na północnym odcinku obrony. Duże odległości między poszczególnymi odcinkami uniemożliwiały skuteczną interwencję odwodów. Szczególnie dotyczyło to odcinków „Augustów” i „Osowiec”. Dowódca SGO „Narew” skupił swą uwagę na południowym odcinku powierzonej sobie obrony. Trzeba przyznać, że przebieg nieodległej kampanii w pełni potwierdził obawy polskiego dowódcy. Najbardziej zagrożonym rejonem był styk z Armią „Modlin” w rejonie Różana, zatem w przypadku cięższych walk oba północne odcinki musiały liczyć tylko na własne siły. Problemem w tym przypadku była też kwestia utrzymania łączności z dowództwem grupy, którego I rzut umiejscowiony był w Łomży, natomiast II w Zambrowie27.
Rdzeniem SGO „Narew” była niewątpliwie 18. Dywizja Piechoty dowodzona przez płk. dypl. Stefana Kosseckiego. Była to dywizja istniejąca w czasie pokoju i mająca w tym regionie swoje garnizony. Była to ponadto dywizja, którą do niedawna dowodził gen. Czesław Młot-Fijałkowski. Mimo że dywizja była praktycznie na miejscu, to i tak najważniejsza okazała się mobilizacja, w trakcie której pułki zwiększały swe stany z tysiąca żołnierzy do ponad trzech tysięcy. Zwiększały swoje stany etatowe również jednostki artylerii czy pododdziały dywizyjne. Część z nich trzeba było tworzyć od zera, tak jak np. kawalerię dywizyjną. Tę ostatnią utworzono przy wykorzystaniu Przysposobienia Wojskowego Konnego „Krakusi”, które zmobilizowało szwadron dywizyjny.
Mobilizacja została przeprowadzona bardzo sprawnie i zgodnie z planem. Dywizja mobilizowała się na miejscu, np. 33. pp mobilizował się w Łomży, czyli mieście, którego już za kilka dni miał bronić. 33. DPRez była mobilizowana przez Korpus Ochrony Pogranicza. Ponieważ KOP to była formacja graniczna złożona z doświadczonych żołnierzy, to i 33. DPRez miała doświadczone kadry, co wpływało na jej wartość bojową. Należy jednak pamiętać, że była to dywizja rezerwowa, przez co znacznie słabsza niż dywizja czynna. 33. DPrez nie miała dywizjonu artylerii ciężkiej oraz plutonu artylerii przeciwlotniczej. Miała się składać ze 133., 134., 135. pprez. Dowódcą został płk dypl. Tadeusz Kalina Zieleniewski, dotychczasowy dowódca brygady KOP „Grodno”.
133. pułk piechoty rezerwowy był mobilizowany przez pułk KOP „Wilno”, 134. pprez przez dowództwo brygady KOP „Grodno” oraz baony KOP „Orany”, „Sejny” oraz III batalion 42. pp. 135. pprez był mobilizowany przez Centralną Szkołę Podoficerską KOP z Osowca. Tylko ten ostatni pułk znajdował się na miejscu swojego przeznaczenia. Nigdy jednak, wraz z mobilizowanym w tym samym miejscu II dywizjonem 32. pal, nie dołączył do macierzystej dywizji i działał samodzielnie. Reszta artylerii dywizyjnej została zmobilizowana przez 32. dal z Rembertowa. Kawalerię dywizyjną mobilizował szwadron KOP „Olkienniki”. Wszystkie trzy pułki miały kompanię ppanc. typu pierwszego z dziewięcioma działkami 37 mm. Dodatkowo 135. pprez mógł zmobilizować pododdziały z większą ilością broni maszynowej.
Cennym uzupełnieniem polskich sił w Osowcu był batalion forteczny, też mobilizowany przez KOP, a konkretnie przez baony forteczne KOP „Sarny” i „Małyńsk”, które obsadzały polskie umocnienia przy wschodniej granicy nad Słuczą. Z tych batalionów do służby w batalionie fortecznym „Osowiec” oddelegowano 261 oficerów i żołnierzy. Wśród nich był też kpt. Władysław Raginis, dotychczasowy dowódca 4. plutonu 4. kompanii „Tynne” baonu KOP „Sarny”28.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. https://www.groove.pl/sabaton/401/piosenka/122285, (dostęp 12.05.2025 r.). [wróć]
2. https://historia.rp.pl/historia/art8158501-skladamy-hold-bohaterom, (dostęp 31.03.2025 r.). [wróć]
3. H. Guderian, Wspomnienia żołnierza, wyd. 5, Ożarów Mazowiecki 2024, s. 80. [wróć]
4. T. Jurga, W. Karbowski, Armia „Modlin” 1939, Warszawa 1987, s. 16–17. [wróć]
5. Cyt. za F. Majorkiewicz, Dane nam było przeżyć. Szkice historyczne, wspomnienia, materiały, Warszawa 1972, s. 16. [wróć]
6.Ibidem, s. 10–11; Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku na Białostocczyźnie, Warszawa 1976, s. 39. [wróć]
7. F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 10–11 ; S. Podkowiński, Relacja z działań 1939 roku, [w:] Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, (dalej AIPiMS), Maszynopisy, Rękopisy i Relacje (1939), Relacje z Kampanii 1939 roku, B-I-013a, s. 1; Polskie siły zbrojne w drugiej wojnie światowej. Tom I. Kampania wrześniowa. Część druga. Przebieg działań od 1 do 8 września, Londyn 1950, s. 21–22. [wróć]
8. Ł. Łydżba, 151. Eskadra Myśliwska we wrześniu 1939 roku, [w:] „Technika wojskowa. Historia”, nr. spec. 6/2024, s. 4–15. [wróć]
9. F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 13–15. [wróć]
10. Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku na Białostocczyźnie, Warszawa 1976, s. 8. [wróć]
11. F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 16–17; Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku…, s. 9, 12; AIPiMS, S. Podkowiński, Relacja z działań…, s. 8; Polskie siły zbrojne…, s. 22–24. [wróć]
12. Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku…, s. 13. [wróć]
13.Ibidem.[wróć]
14. AIPiMS, S. Podkowiński, Relacja z działań…, s. 3; F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 13–17; Polskie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]
15. AIPiMS, S. Podkowiński, Relacja z działań…, s. 1–2; Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku…, s. 74–77; F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 16–18; Polskie siły zbrojne…, s. 22–24. [wróć]
16. Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku…, s. 12–13. [wróć]
17. Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o Straży Granicznej z dn. 28.03.1928 r., Dz.U. nr 37, poz. 349. [wróć]
18. A. Konstankiewicz, Umundurowanie i uzbrojenie polskiej Straży Granicznej (1928–1939), [w:] Studia do dziejów dawnego uzbrojenia i ubioru wojskowego, cz. 13, Kraków 2013, s. 196–199. [wróć]
19. J. Nikołajuk, Wzmocnienie Mazowieckiego Okręgu Straży Granicznej po ogłoszeniu częściowej mobilizacji w marcu 1939 r., [w:] „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska w Białymstoku”, nr 34/2021, s. 31–35; A. Konstankiewicz, Umundurowanie i uzbrojenie…, s. 199; H. Dominiczak, Granice państwa i ich ochrona na przestrzeni dziejów 966–1996, Warszawa 1997, s. 283; H.M. Kula, Polska Straż Graniczna w latach 1928–1939, Warszawa 1994, s. 228. [wróć]
20. Oficjalnie w ówczesnej Straży Granicznej nie było korpusu podoficerów, a funkcjonariusze dzielili się na oficerów i szeregowych. [wróć]
21. Inna jest sytuacja w przypadku współczesnej Straży Granicznej. W dniu 11 kwietnia 2001 roku wykreślono z ustawy z dnia 12 października 1990 roku o Straży Granicznej artykuł 4, który mówił, o tym, że: „W razie ogłoszenia mobilizacji i w czasie wojny Straż Graniczna staje się z mocy prawa częścią Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, podległą Ministrowi Obrony Narodowej”. Pojawił się za to, 11 czerwca 2007 r., artykuł 33a o brzemieniu: „W razie ogłoszenia mobilizacji i w czasie wojny Straż Graniczna może być objęta militaryzacją”. Źródło; Ustawa z dnia 11 kwietnia 2001 r. (Dz.U.01.45.498) oraz Ustawa z dnia 13 kwietnia 2007 r. o zmianie ustawy o Straży Granicznej oraz niektórych innych ustaw (Dz.U.2007.82.558). [wróć]
22. W. Rezmer, Armia „Poznań” 1939, Warszawa 2014, s. 46; Z. Matuszak, Przygotowanie i udział w działaniach wojennych Straży Granicznej we wrześniu 1939 r., [w:] 80 rocznica powstania Straży Granicznej II Rzeczypospolitej, Warszawa–Kętrzyn 2008, s. 229; Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o Straży Granicznej z dn. 28.03.1928 r., Dz.U. nr 37, poz. 349; J. Nikołajuk, Wzmocnienie Mazowieckiego Okręgu…, s. 31–71; Polskie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]
23. J. Prochwicz, Status Straży Granicznej w siłach zbrojnych II Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 r., [w:] „Problemy Ochrony Granic. Biuletyn”, nr 42/2009, s. 91–95; H.M. Kula, Polska Straż…, s. 231–232; J. Nikołajuk, Wzmocnienie Mazowieckiego Okręgu…, s. 53. [wróć]
24. Miał on zostać przesłany ze składu Nowogrodzkiej BK. Polskie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]
25. Nie było tam trzech szwadronów z 5. pułku, 9. pułku strzelców konnych, szwadronu pionierów oraz dywizjonu pancernego. [wróć]
26. F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 13–16. [wróć]
27. S. Podkowiński, Relacja z działań…, s. 3; F. Majorkiewicz, Dane nam było…, s. 13; Polskie siły zbrojne…, s. 21. [wróć]
28. Wojskowe Biuro Historyczne Centralne Archiwum Wojskowe (dalej „CAW”), Korpus Ochrony Pogranicza, sygn. I.396.49, Przeniesienie żołnierzy z baonu KOP. „Sarny” i „Małyńsk” do nowo organizowanych jednostek, s. 18; J. Prochwicz, Korpus Ochrony Pogranicza w przededniu wojny. Cz. II. Przemiany organizacyjne i przygotowania wojenne KOP w 1939 r., [w:] „Wojskowy Przegląd Historyczny”. nr 4/1994, s. 3–14; H. Breza, K. Szczepański, Centralna Szkoła Podoficerska Korpusu Ochrony Pogranicza, Grajewo 2014, s. 86; Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 roku…, s. 85. [wróć]