24,99 zł
Niepublikowany przez lata dziennik duchowego kryzysu. Teraz — jako dar.
Wśród wielu książek Henriego J.M. Nouwena, jednego z najbardziej cenionych duchowych przewodników XX wieku, ta jest inna. Nie pisana z pozycji nauczyciela, czy specjalnie wygładzona dla czytelnika. „Wewnętrzny głos miłości” to zapis głębokiej, osobistej walki o przetrwanie — duchowe, psychiczne, ludzkie.
Ten intymny dziennik powstawał, gdy wszystko legło w gruzach. Znany i podziwiany, głoszący nadzieję, sam osunął się w przepaść. Znalazł się tam, gdzie wielu z nas czasem trafia — w miejscu, gdzie słowa tracą sens, a Bóg wydaje się milczeć.
I właśnie wtedy pisał. Każdego dnia. Z potrzeby przetrwania. Z potrzeby prawdy. Te zapiski długo pozostawały ukryte. Nawet dla samego autora były zbyt bolesne. Z czasem jednak stały się dla niego świadectwem oczyszczenia i przejścia. Dlatego oddaje je teraz w ręce czytelnika.
Henri Nouwen, profesor Harvardu, duszpasterz, autor ponad czterdziestu książek, w pewnym momencie porzucił akademicką karierę i dołączył do wspólnoty Arka — środowiska osób z niepełnosprawnością intelektualną. Tam, po raz pierwszy, poczuł się „w domu”. I właśnie wtedy, paradoksalnie, przeżył swoje najgłębsze załamanie.
Książka nie daje odpowiedzi, nie oferuje recept. Nie podnosi na duchu łatwymi sloganami. Ale może być towarzyszką — dla tych, którzy mają odwagę zajrzeć w głąb siebie. A przede wszystkim — dla tych, którzy próbują usłyszeć coś więcej niż zgiełk świata: swój wewnętrzny głos miłości.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 91
Rok wydania: 2025
HENRI J.M. NOUWEN
Wewnętrzny głos miłości
Wędrówka od udręki do wolności
Przełożyli
Justyna i Jan Grzegorczykowie
Tytuł oryginału
The Inner Voice of Love. A Journey Through Anguish to Freedom
© Copyright 1996 the Estate of Henri J. M. Nouwen
All rights reserved including the right of reproduction in whole
or in part in any form.
This edition published by arrangement with Image, an imprint
of Random House, a division of Penguin Random House LLC.
No part of this book may be used or reproduced in any manner
for the purpose of training artificial intelligence technologies or systems.
This work is reserved from text and data mining (Article 4(3)
Directive (EU) 2019/790).
Zdjęcie na okładce
Kevin Dwyer za zgodą Henri Nouwen Legacy Trust
www.henrinouwen.org
© Copyright by Wydawnictwo Diecezji Siedleckiej Unitas, 2025
© Copyright for the Polish translation
by Justyna i Jan Grzegorczykowie, 2025
Redakcja i korekta
Agnieszka Czapczyk
Skład
Przemysław Kida
Projekt okładki
Ewelina Małaczewska
Konwersja
Ewa Krefft-Bladoszewska | ef-ef.pl
ISBN 978-83-68221-36-7
Wydawnictwo Diecezji Siedleckiej Unitas
ul. Szkolna 22, 08-110 Siedlce
tel. 500 106 002
www.wydawnictwo-unitas.pl
Ogromny zbiór literacki Henriego Nouwena był pisany i wydawany w latach 1969–1996, do roku jego śmierci. Dzieła publikowane od tamtej pory obejmują zarówno przedruki i rewizje oryginalnych utworów, jak również teksty spisane bądź zredagowane przez innych autorów.
W ciągu minionych kilku dekad rozmaite wyrażenia lub idee z obszaru ludzkiego rozwoju, psychologii, duchowości i opieki duszpasterskiej ewoluowały. Gdyby Henri żył w obecnych czasach, z pewnością byłby na to wrażliwy i używałby języka, który by nikogo nie wykluczał w żadnym z różnych obszarów, w tym także w kontekście płciowości, obrazów Boga czy osób z niepełnosprawnością. Życzeniem Henri Nouwen Legacy Trust było jednak to, by nie modyfikować prac Henriego, ale kontynuować druk wszystkich jego publikacji w brzmieniu oryginalnym. Mądrość tego myśliciela pozostaje ponadczasowa i głęboka. Jego teksty powinny być odczytywane w kontekście czasów, w których je pisał, ale zarazem czytelnicy mają swobodę, by dostosować swoje rozumienie do języka, który jest teraz powszechnie używany i dla nich dogodny.
Wendy i Jayowi Greerom
Pierwszą osobą, która przepisała rękopis tej książki na maszynie, była Connie Ellis, a Conrad Wieczorek pierwszy ją redagował. Oboje już nie żyją. Wspominam ich z ogromną wdzięcznością i sympatią.
Wiele pracy w przygotowanie tego tekstu włożyły moja sekretarka Kathy Christie i redaktorka Susan Brown. Bardzo im dziękuję za trud i kompetentną pracę.
Szczególne słowa podziękowania kieruję do mojej przyjaciółki Wendy Greer, która w ciągu ostatnich trzech lat często zachęcała mnie do tego, abym pozbył się wątpliwości i opublikował tę książkę. Podsunęła mi wiele ciekawych pomysłów, zmian i poprawek. Hojne finansowe wsparcie Wendy i jej męża Jaya, a także ich przyjaciół, było dla mnie wielką pomocą.
Chciałbym również podziękować Alice Allen i Edowi Goebelsowi za pomoc w przygotowaniu umowy potrzebnej do publikacji.
Na koniec wiele słów podziękowania kieruję do Billa Barry’ego i Trace Murphy z wydawnictwa Dou-bleday za ich nieustanne zainteresowanie moim pisarstwem, a szczególnie tą książką, i za ich elastyczność oraz cierpliwość podczas pracy nad przygotowaniem ostatecznej wersji tekstu.
Ta książka to dziennik intymny. Pisałem ją w najtrudniejszym okresie mojego życia, od grudnia 1987 do czerwca 1988 roku. Był to czas skrajnego lęku, kiedy zastanawiałem się, czy będę w ogóle w stanie dalej żyć. Wszystko legło w gruzach — moje własne poczucie wartości, chęć do życia i pracy, przekonanie, że jestem kochany, nadzieja na uzdrowienie, moja wiara w Boga… Wszystko. Oto ja, piszący bezustannie o życiu duchowym, znany jako ktoś, kto kocha Boga i daje ludziom nadzieję, zostałem powalony i znalazłem się w zupełnej ciemności.
Cóż takiego się stało? Nagle i niespodziewanie musiałem stanąć twarzą w twarz z własną nicością. Czułem się tak, jakby zniknęło wszystko, co dotąd nadawało sens mojemu życiu, i nie potrafiłem dostrzec przed sobą niczego oprócz bezdennej przepaści.
Dziwne, ale stało się to wkrótce po tym, jak odnalazłem swój prawdziwy dom. Po wielu latach pracy na uniwersytecie, gdzie tak naprawdę nigdy nie czułem się u siebie, zostałem członkiem Arki, wspólnoty ludzi z upośledzeniem umysłowym. Przyjęto mnie tam z otwartymi ramionami i okazano niezwykłe zainteresowanie i uczucie, którego się nie spodziewałem. Znalazłem cudowne miejsce do duchowego i emocjonalnego rozwoju. Wszystko wydawało się idealne. Jednak dokładnie w tym samym czasie przeżyłem dotkliwy upadek — jak gdybym potrzebował tego bezpiecznego miejsca właśnie po to, by spaść na samo dno.
Wtedy to, podczas gdy wszyscy dookoła zapewniali mnie o swej miłości, troszczyli się, doceniali, ba, nawet podziwiali, ja odbierałem siebie jako kogoś bezużytecznego, niekochanego, zasługującego na pogardę. Właśnie wtedy, gdy ludzie wyciągali do mnie rękę, ja spoglądałem na głębię swej ludzkiej biedy i zdawało mi się, że nie warto żyć. Właśnie wtedy, gdy znalazłem dom, poczułem się prawdziwie bezdomny. Właśnie wtedy, gdy mnie chwalono za duchową głębię, przenikliwość, ja czułem się ogołocony z wiary. Właśnie wtedy, gdy ludzie dziękowali mi, że pomogłem im zbliżyć się do Boga, ja czułem się przez Niego porzucony. Było tak, jakby dom, który nareszcie znalazłem, nie miał podłogi. Paraliżował mnielęk. Nie mogłem spać. Godzinami płakałem, nie mogąc się opanować. Nie docierały do mnie słowa pocieszenia. Żadne argumenty nie mogły pokonać mojej rozpaczy. Przestałem się interesować problemami innych, straciłem apetyt, stałem się niewrażliwy na piękno muzyki, sztuki, a nawet piękno przyrody. Wszystko zamieniło się w ciemność. Z mojego wnętrza dobywał się tylko jeden nieprzerwany krzyk. Brał się z miejsca, o którego istnieniu nie miałem dotąd pojęcia — z miejsca pełnego demonów. Źródłem tego wszystkiego stało się niespodziewane zerwanie przyjaźni. Przyjazd do Arki i życie wśród ludzi tak podatnych na zranienie spowodowały, że stopniowo pozbyłem się wewnętrznych barier i szerzej otworzyłem serce dla innych. Otaczało mnie wielu przyjaciół, ale z jednym z nich miałem szczególnie bliski kontakt, jakiego wcześniej nigdy nie doświadczyłem. Nasza przyjaźń sprawiła, że pozwoliłem z większym zaufaniem, by mnie kochano i troszczono się o mnie. Było to dla mnie całkowicie nowe doświadczenie, które dało mi ogromną radość i pokój. Czułem się tak, jakby nagle otworzyły się drzwi do mojego wewnętrznego życia — te same drzwi, które przez całą moją młodość i większość dorosłego życia pozostawały zamknięte.
Wkrótce jednak właśnie ta dająca tak głębokie zadowolenie przyjaźń stała się przyczyną bezgranicznego lęku. Odkryłem bowiem, że ogromna przestrzeń, która się przede mną otworzyła, nie mogła zostać wypełniona przez tego, który ją otworzył. Stałem się zaborczy, wymagający, uzależniony i kiedy w końcu przyjaźń została zerwana, załamałem się. Poczułem się opuszczony, odrzucony i zdradzony. Tak oto doznałem dwóch skrajności.
Myśląc logicznie, wiedziałem, że najgłębszej tęsknoty mego serca nie jest w stanie wypełnić żadna ludzka przyjaźń. Wiedziałem, że to, czego pragnąłem, może mi ofiarować tylko Bóg. Wiedziałem, że szedłem drogą, w której mógł mi towarzyszyć tylko Jezus. Jednak mimo całej tej wiedzy mój ból nie zelżał.
Wkrótce zdałem sobie sprawę, że nie pokonam tego lęku, który niszczył mój umysł i duszę, bez opuszczenia swej wspólnoty. Poczułem, że muszę otoczyć się ludźmi, którzy umieliby poprowadzić mnie do nowej wolności. Dzięki wyjątkowej łasce znalazłem miejsce i ludzi, którzy okazali tak potrzebne mi psychiczne i duchowe wsparcie. W ciągu następnych sześciu miesięcy przeżywałem prawdziwe, ciągnące się bez końca cierpienia. Na szczęście trafiłem na dwóch wspaniałych kierowników duchowych, którzy nie zostawili mnie samego. Podtrzymując mnie tak, jak rodzice chore dziecko, łagodnie prowadzili od jednego dnia do następnego.
Ku memu zdziwieniu nigdy nie straciłem zdolności pisania. Pisanie stało się częścią mojej walki o przeżycie. Dawało mi tę odrobinę dystansu do samego siebie, bez którego pochłonęłaby mnie rozpacz. Prawie codziennie, zwykle bezpośrednio po spotkaniu z moimi kierownikami, zapisywałem „duchowe wskazania” — polecenia, które mi dawali. Kierowane były one wprost do mego serca, układane tylko z myślą o mnie.
W pierwszym tygodniu mój lęk jakby jeszcze się powiększył. Pootwierało się wiele starych, bolesnych miejsc, które dotąd były przede mną zakryte, i do mej świadomości dotarły napawające strachem doświadczenia wczesnych lat. Zerwanie przyjaźni skłoniło mnie do wejścia w głąb mojej duszy. Musiałem bez osłonek spojrzeć na to, co tam się kryło, by mimo wszystko wybrać życie, a nie śmierć. Dzięki moim pilnym i troskliwym kierownikom byłem w stanie każdego dnia czynić wciąż nowe, małe kroki ku życiu. Niewiele brakowało, a byłbym zgorzkniały, pełen żalu, załamany i ogarnięty myślami o samobójstwie. Stało się jednak inaczej dzięki walce, której świadectwo znajduje się w tej książce.
Kiedy wróciłem do swej wspólnoty, nie bez wielkiej obawy ponownie przeczytałem wszystko, co napisałem w czasie mego „wygnania”. Wydało mi się to tak surowe i osobiste, że nie potrafiłem sobie wyobrazić, aby te słowa do kogokolwiek przemówiły. I chociaż Bill Barry, przyjaciel i wydawca z Doubleday, uważał, że moja walka może pomóc wielu ludziom, to dla mnie wspomnienia te były jeszcze zbyt świeże, by je publikować. Zacząłem natomiast pracować nad książką o obrazie Rembrandta Powrót syna marnotrawnego, w której mogłem bezpiecznie wyrazić przemyślenia zdobyte w czasie niedawnych zmagań.
Kiedy osiem lat później za namową mej przyjaciółki, Wendy Greer, ponownie przeczytałem swój intymny dziennik, potrafiłem już spojrzeć na tamten okres życia z dystansu i zobaczyć w nim czas intensywnego oczyszczenia, które prowadziło mnie stopniowo ku nowej wewnętrznej wolności, nowej nadziei i nowej płodności. „Duchowe wskazania” wydały mi się mniej osobiste, a nawet obdarzone pewnymi uniwersalnymi wartościami. Wendy oraz kilkoro przyjaciół zachęcało mnie, bym nie ukrywał tych bolesnych przeżyć przed ludźmi, znającymi mnie z innych książek na temat życia duchowego. Uświadomili mi, że książki, które napisałem po okresie lęku, nie mogłyby powstać bez tego doświadczenia. Pytali: „Dlaczego chcesz ukryć swoją udrękę przed ludźmi, którzy dotąd karmili się twymi przemyśleniami na temat duchowości? Czyż poznanie ich wysokiej ceny nie jest ważne dla twoich bliskich i dalekich przyjaciół? Być może i oni znajdą w tym źródło pocieszenia, które pozwoli im zrozumieć, że światło i ciemności, nadzieja i rozpacz, miłość i strach nigdy nie są od siebie bardzo oddalone i że duchowa wolność często wymaga zaciętej duchowej walki”.
Te słowa ostatecznie przekonały mnie, by przekazać swój dziennik Billowi Barry’emu i zgodzić się na publikację. Mam nadzieję i modlę się o to, że uczyniłem słusznie.
Nie czytaj zbyt wielu tych duchowych wskazówek naraz! Spisywałem je przez dłuższy czas i w taki sam sposób muszą być czytane. Nie trzeba kierować się kolejnością, w jakiej zostały zamieszczone w tej książce. Spis treści daje pogląd na to, które stronice mogą być tobie najbardziej pomocne. Te duchowe wskazówki zostały pomyślane jako sól do posiłku twojego życia. Zbyt wiele soli może zepsuć posiłek, lecz jej odrobina może nadać mu smak!
Jest w tobie głębokie pęknięcie, ziejące niczym przepaść. Nigdy nie zdołasz go zlikwidować, ponieważ twoje potrzeby są nienasycone. Musisz pracować wokół niego, aż w końcu przepaść zamknie się sama.
Ponieważ jest ona tak głęboka, a twój lęk tak dojmujący, zawsze będziesz odczuwał pokusę, by od niej uciec. Istnieją dwie skrajności, których należy się wystrzegać: nie wolno dać się pochłonąć bólowi oraz nie wolno rozpraszać się zbyt wieloma sprawami, oddalającymi cię od rany, którą chcesz uleczyć.