Wesoły cmentarz. Wiersze wybrane z lat 1959-1971. - Wasyl Stus - ebook

Wesoły cmentarz. Wiersze wybrane z lat 1959-1971. ebook

Wasyl Stus

0,0

Opis

Proponujemy czytelnikowi lekturę utworów z wczesnego okresu twórczości poety, napisanych wierszem wolnym. Stus wskazuje, że radziecki cmentarz bywał wesoły tylko w surrealistycznej wizji szaleńca lub oficjalnej propagandzie. Makabryczny oksymoron to także jeden z kluczy do zrozumienia światopoglądu poety, który miał odwagę rzucić wyzwanie totalitaryzmowi.


Wasyl Stus
 (1938–1985) – najwybitniejszy ukraiński poeta drugiej połowy XX wieku, dysydent, wieloletni więzień polityczny. Zostawił po sobie obszerny dorobek literacki oraz wiele tomów akt śledczych i sądowych sporządzonych przez sowiecki aparat bezpieczeństwa. Jego wiersze aż do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych funkcjonowały w ZSRR wyłącznie w drugim obiegu, poza cenzurą. Charakterystyczne dla poezji Stusa są wyszukana stylistyka, eksperymenty językowe i wieloznaczne metafory. Zmarł w obozie pracy na Uralu po kilkudniowej głodówce.

Marcin Gaczkowski – literaturoznawca, historyk, krytyk literacki, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Wrocławskim. Tłumaczy z języków ukraińskiego i rosyjskiego na polski. Przełożył między innymi „Zapomnienie” Tani Malarczuk i „Najdłuższe czasy” Wołodymyra Rafiejenki. Współtwórca portalu literackiego Rozstaje.art, członek Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 61

Rok wydania: 2020

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Hellina

Oceń książkę

Lubię wiersze a te są bardzo inne i intrygujące. Zachęcam
00



All rights reserved © 1965-1971 by Vasyl Stus Published under the license given by Dmytro Vasylovych Stus c/o FOP Zavadskyi Iurii Romanovych

Copyright by © Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu, 2020

Copyright for the Polish translation by © Marcin Gaczkowski

ISBN 978-83-7893-066-2

Groźny recydywista Wasyl Stus(przedmowa tłumacza)

Szyderczy bełkot

Maszynopis tomu Wasyla Stusa Wesełyj cwyntar nie jest w istocie tomem poezji, lecz zbiorem wierszowanych paszkwili na radziecką rzeczywistość. Życie naszych ludzi, ich pracę, codzienność i sztukę Wasyl Stus przedstawia w czarnych i wypaczonych barwach. Ludzie radzieccy są według Stusa bezdusznymi automatami, osobnikami bez głów, manekinami, mechanicznie odgrywają narzucony im według schematu bezmyślny spektakl. Antyradziecki charakter większości utworów z tego tomu jest najzupełniej oczywisty. […] Z artystycznego punktu widzenia wiersze z tomu Wasyla Stusa Wesełyj cwyntar to jakiś nonsens, szyderczy bełkot. Natomiast z obywatelskiego, politycznego – świadomie rzucona potwarz, oczernianie i przekłamywanie naszej radzieckiej rzeczywistości[1].

Czyje to słowa? Nazwisko autora nie ma dziś żadnego znaczenia. Był radzieckim bohaterem wojennym i starszym kolegą Wasyla Stusa po fachu – ukraińskim poetą i literaturoznawcą. Należał do tych „speców od literatury”, którzy lepiej czuli się w mundurze niż w cywilnym ubraniu. Recenzja powstała na zamówienie śledczych KGB; w pierwszym procesie Stusa, w 1972 roku, oskarżenie uczyniło z niej jeden z kluczowych dowodów.

Wesełyj cwyntar (Wesoły cmentarz) ukazał się w samizdacie w 1970 roku. Było zaledwie dwanaście egzemplarzy. Niemal wszystkie skonfiskowano, autor sądził nawet, że książka została bezpowrotnie utracona. Na pierwsze pełne wydanie trzeba było poczekać aż do 1990 roku; zawdzięczamy je kręgowi ukraińskiej emigracji w Warszawie.

Wiersze Stusa aż do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku funkcjonowały w ZSRR niemal wyłącznie poza cenzurą, miały więc ograniczony zasięg społeczny. Najbardziej wnikliwymi czytelnikami Stusa byli prawdopodobnie urzędnicy partyjni i państwowi oraz funkcjonariusze służb specjalnych. Oni też najpełniej – choć na swój sposób – docenili jego talent oraz płynące z niego zagrożenie dla systemu. Poetę pozbawiono możliwości legalnego publikowania książek i artykułów, zamknięto mu także drogę do kariery naukowej. „Poetyka dekadencji”, sprzeczna ze „zdrowym gustem narodu radzieckiego”, miała w końcu stać się przyczyną wieloletniego uwięzienia i przedwczesnej śmierci autora. Większość wierszy Stusa powstała w niewoli.

Los Donbasu losem Ukrainy

Przyszły „wróg ludu” pochodził z rodziny chłopskiej. Urodził się 6 stycznia 1938 roku we wsi Rachnówka w obwodzie winnickim Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Jego rodzice przeprowadzili się wkrótce do miasta Stalino (od 1961 roku Donieck).Większą część dzieciństwa i wczesną młodość Wasyl Stus spędził więc w Donbasie. W Doniecku ukończył studia na wydziale historyczno-pedagogicznym. W 1959 roku zadebiutował jako poeta. Publikował także tłumaczenia poezji, głównie z języka niemieckiego. Na wczesnym etapie twórczości pozostawał pod wpływem między innymi Johanna Wolfganga Goethego i Rainera Marii Rilkego. Z prozaików wyróżniał Lwa Tołstoja, Ernesta Hemingwaya, Wasyla Stefanyka, Marcela Prousta, Alberta Camusa i Williama Faulknera. Młody Stus redagował gazetę „Socjalistycznyj Donbas”. Ukazywała się krótko jako ukraińskojęzyczna wersja popularnego rosyjskojęzycznego dziennika.

Po studiach Stus odbył służbę wojskową na Uralu. Nie był to dla niego łatwy czas. „W wojsku / zrozumiałem / czym jest / Ojczyzna” – napisze później wieloznacznie. Następnie podjął pracę jako szkolny nauczyciel języka ukraińskiego. Zaniepokojony złą sytuacją ukraińskojęzycznej oświaty w Donbasie, w grudniu 1962 roku wystosował alarmujący list do swojego literackiego protektora, poety i deputowanego do parlamentu USRR Andrija Małyszki. Przewidywał katastrofalne skutki postępującej rusyfikacji regionu. Sądził, że właśnie w Zagłębiu Donieckim ważą się przyszłe losy całej ukraińskiej kultury. List ten – jak wiele podobnych napisanych przez Stusa w przyszłości – pozostał bez odpowiedzi.

W 1963 roku przeniósł się do Kijowa i podjął studia doktoranckie w Instytucie Literatury im. Tarasa Szewczenki. W stolicy radzieckiej Ukrainy Stus współtworzył – obok Wiaczesława Czornowiła, Iwana Dziuby, Ałły Horskiej, Ihora Kałyncia, Jewhena Swerstiuka, Wałentyna Moroza – środowisko ukraińskiej inteligencji twórczej zwanej pokoleniem lat sześćdziesiątych. „Sześćdziesiątnicy” propagowali zdemokratyzowanie systemu radzieckiego w duchu, który uważali za powrót do pierwotnych ideałów partii Lenina. Oczekiwali od państwa zliberalizowania polityki narodowościowej i wsparcia dla ukraińskiej kultury. Żądali swobody działalności artystycznej. Równolegle próbowali organizować niezależne życie kulturalne i prowadzili działalność wydawniczą poza cenzurą. Nieliczne grono dysydentów funkcjonowało pod czujnym okiem infiltrującego je KGB, a władze wytyczały umowne granice ich działalności. Na tych, którzy je przekraczali, spadały dotkliwe represje.

We wrześniu 1965 roku, przy okazji premiery filmu Cienie zapomnianych przodków w reżyserii Siergieja Paradżanowa, Stus wziął udział w proteście przeciwko serii aresztowań działaczy ukraińskiej inteligencji. Od tamtej pory znalazł się na celowniku władz. Wkrótce relegowano go ze studiów doktoranckich. Podjął wówczas na krótko pracę archiwisty. W tym samym roku oddał do druku pierwszą książkę poetycką – Kruhowert’ (Wir), ale jej wydanie okazało się niemożliwe ze względów cenzuralnych.

Wtedy też ożenił się z Wałentyną Popeluch. Rok później urodził się ich syn Dmytro. Żona Stusa była inżynierem w fabryce, on zaś – pozbawiony możliwości pracy intelektualnej – imał się rozmaitych zajęć fizycznych, między innymi na kolei i na budowie. Mimo kłopotów materialnych nie zrezygnował z twórczości.

W listopadzie 1970 roku kręgiem „sześćdziesiątników” wstrząs­nęła tragiczna śmierć Ałły Horskiej – awangardowej plastyczki i obrończyni praw człowieka, jednej z najbardziej wyrazistych postaci wśród kijowskich dysydentów, bliskiej przyjaciółki Stusa. Podobnie jak on słynęła z ciętego języka i niechęci do kompromisów. O zamordowanie artystki oskarżano KGB. Stus poświęcił jej kilka wierszy.

Poezja zza krat

„Nienawidzę słowa »poezja«. Za poetę się nie uważam. Mam się za człowieka, który pisze wiersze. Niektóre z nich, jak na mój gust, są całkiem obiecujące” – wyznał w przedmowie do tomu Zymowi derewa (Zimowe drzewa), „aresztowanego” w ZSRR, ale przewiezionego nielegalnie na Zachód i wydanego w Belgii (a wydrukowanego w Londynie) w 1970 roku. Sądził, że nadzwyczajnej wrażliwości poetyckiej muszą towarzyszyć zwykłe ludzkie odruchy: solidarność, reagowanie na krzywdę innych:

Poeta to człowiek. Nade wszystko. A człowiek winien nade wszystko czynić dobro. Gdyby życie było lepsze, nie pisałbym wierszy, pracowałbym na roli.

I dodał: „A poza tym: nie znoszę polityków. A poza tym: cenię sobie gotowość do uczciwej śmierci”[2].

W latach 1970–1971 napisał obszerny esej Fenomen doby. Rozważał w nim zjawisko „zniewolonego umysłu” na przykładzie losów jednego z najwybitniejszych ukraińskich poetów i współtwórcy odrodzenia ukraińskiej literatury w latach dwudziestych, Pawła Tyczyny (1891–1967). Przedstawił błyskotliwą analizę twórczego upadku i postępującej degeneracji poetyckiego geniuszu. Tyczyna w obawie przed represjami totalitarnego reżimu używał swojego talentu jako dyżurny piewca doskonałości systemu radzieckiego i zalet kierowniczej roli partii. Stus nie pochwalał przykładów kolaboracji wśród swoich kolegów po piórze. Fenomen doby, przez wiele lat przechowywany w archiwach KGB, ukazał się drukiem dopiero w niepodległej Ukrainie.

Pierwsze aresztowanie nastąpiło w połowie stycznia 1972 roku. Stusa oskarżono o prowadzenie antypaństwowej agitacji i wrogiej propagandy. Książka z cytowaną wyżej przedmową – Zymowi derewa – leżała na pulpicie sędziowskim w trakcie procesu. Dowodziła antyradzieckiej działalności autora i utrzymywania przez niego kontaktów ze światem kapitalistycznym.

Według relacji bliskich mu osób Stus był szczerze zdumiony, że sąd radzieckiej Ukrainy – którą uważał jeszcze wówczas za swoją ojczyznę – skazywał go za działalność literacką. Kolegium sędziów wyceniło szkalowanie radzieckiej rzeczywistości na pięć lat łagru i trzy lata zesłania. Poeta odbywał karę w autonomicznej republice Mordowii i w obwodzie magadańskim. Ciężka praca fizyczna mocno nadwerężyła jego zdrowie. Cierpiał na wrzody żołądka. Nadal jednak pisał wiersze. Mimo rewizji i konfiskat część „poezji zza krat” udało się uratować, gdyż autor zamieszczał wypisy w listach do żony, a współwięźniowie uczyli się ich na pamięć. Utwory z tego okresu stały się podstawą obszernego tomu Palimpsesty, wydanego w Nowym Jorku w 1986 roku.

W 1975 roku uwięziony poeta wystosował apel Oskarżam, opublikowany z niewielkim opóźnieniem przez ukraińskich emigrantów w RFN. Sprzeciwiał się w nim procesom wytaczanym ukraińskiej inteligencji na początku dekady. Ludzi odpowiedzialnych za represje i aresztowania nazywał przestępcami, piętnował też „wewnętrznych recenzentów” na usługach tajnej policji, w tym cytowanego wyżej krytyka. W podsumowaniu zamieścił prośbę:

Jestem pewien, że prędzej czy później KGB będzie sądzone jako przestępcza, otwarcie wroga ludziom organizacja policyjna. Ale nie mam pewności, czy dożyję tego sądu. Proszę więc, żeby mój apel przekazano oskarżycielom tej organizacji przestępczej. Niech w wielojęzycznych aktach jej zbrodni będzie też moja karta zeznań i oskarżeń[3].

W 1978 roku w liście do Rady Najwyższej USRR Stus oznajmił, że rezygnuje z obywatelstwa ZSRR: „Bycie obywatelem radzieckim oznacza bycie niewolnikiem. A ja do takiej roli się nie nadaję”[4].

Nie mogłem inaczej

Jesienią 1979 roku poeta dysydent na dziewięć miesięcy odzyskał wolność i wrócił do Kijowa. Próbował odbudować relacje rodzinne. Zamieszkał z żoną i synem, dla którego był niemal obcym człowiekiem. Praca przy odlewaniu metalu w zakładzie imienia Komuny Paryskiej okazała się dla niego zbyt ciężka, przeniósł się więc do fabryki obuwia.

Jego talent i charyzma w normalnych warunkach zapewniłyby mu autorytet, uczyniłyby wielką gwiazdą literatury. Stus, europejski inteligent w totalitarnej rzeczywistości, wciąż nie miał szans na legalną pracę twórczą, na uznanie ze strony czytelników i krytyków. Mógł pogodzić się z losem, zamilknąć, korzystać z ułomnej wolności i cieszyć się odzyskanym kontaktem z bliskimi, lecz już wkrótce, wbrew radom przyjaciół, wznowił jawną działalność opozycyjną. Stanął na czele organizacji zajmującej się obroną praw człowieka, zwanej Ukraińską Grupą Helsińską. Jej aktywność niemal ustała z powodu licznych aresztowań. „Wstąpiłem do niej, bo po prostu nie mogłem inaczej”[5] – wspominał później.

Rozumiał, że czekają go kolejne represje. Aresztowano go w maju 1980 roku, w ramach czystki przed zbojkotowanymi przez wiele państw igrzyskami olimpijskimi w Moskwie. Niebawem ponownie stanął przed sądem, oskarżony o rozpowszechnianie wrogiej literatury. Drugi proces Stusa był skandaliczną farsą. O pierwszej rozprawie nie poinformowano nawet rodziny i przyjaciół poety. Nie przyznawał się do winy – przeciwnie, oskarżał swoich oskarżycieli. Żądał jawnego postępowania sądowego i przydzielenia mu zagranicznego obrońcy. Nadaremnie próbował zrezygnować z bezużytecznych usług adwokata z urzędu, dziś znanego prorosyjskiego polityka. Jako „groźny recydywista” we wrześniu usłyszał surowy wyrok: dziesięć lat prac przymusowych oraz pięć lat zesłania.

Karę odbywał w obozie pracy przymusowej zaostrzonego rygoru o kryptonimie WS-389/36-1 (bardziej znanym jako Perm-36), w pobliżu wsi Kuczino w Kraju Permskim. Praca więźniów polegała tu między innymi na ośmiogodzinnym montowaniu żelazek. Od wiosny 1981 roku Stusowi odmawiano prawa do spotkań z rodziną. Utrudniano także „przemycanie” wierszy w korespondencji. Mimo przeszkód część jego ówczesnej twórczości udało się nielegalnie dostarczyć na Zachód i opublikować. Wiele legend krąży wokół ostatniej książki poetyckiej Stusa – Ptach duszi (Ptak duszy) – pisanej wierszem wolnym, prawdopodobnie celowo zniszczonej przez pracowników obozu. Bezkompromisowy więzień sumienia coraz bardziej podupadał na zdrowiu, lecz wciąż dawał się we znaki nadzorcom, inicjował protesty skazanych i ogłaszał strajki głodowe, pisał listy protestacyjne w obronie współwięźniów. Zmarł w nocy z 3 na 4 września 1985 roku podczas odbywania kolejnej kary dyscyplinarnej w izolatce, kilka dni po ogłoszeniu głodówki, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.

Zakończył życie jako ostatni ukraiński więzień polityczny. W tym czasie sekretarzem generalnym KC KPZR był już Michaił Gorbaczow, ZSRR stał u progu przemian, które miały doprowadzić go do upadku, a Ukrainę – do niepodległości. W 1989 roku szczątki Stusa sprowadzono do Kijowa. Ponowny pochówek stał się okazją do potężnej manifestacji patriotycznej.

Życie jak twórczość

Stus zostawił po sobie obszerny dorobek literacki oraz wiele tomów akt śledczych i sądowych. Heroiczna postać poety zniewolonego przez totalitarną machinę wzbudza dziś spore zainteresowanie, wciąż nie doczekała się jednak lekkiego pióra biografa i scenarzysty filmowego, zdolnych ją ukazać nie jako statuę z brązu, lecz człowieka z krwi i kości. Ludzki wymiar Stusa – tęskniącego, kochającego, współczującego – widoczny jest w jego wierszach.

„Życie jak twórczość” – charakteryzuje biografię ojca Dmytro Stus. Jego zdaniem Wasyl Stus wykonał

świadomą pracę nad stworzeniem samego siebie – wewnętrznego, prawdziwego, za którego nie trzeba się wstydzić. Psychologicznemu profilowi Stusa bardzo bliska okazała się idea codziennego życia „na granicy” – między życiem a śmiercią, na krawędzi[6].

Tragiczny los spotkał Stusa zatem – w jakiejś mierze – z wyboru i w wyniku świadomej autokreacji. Konsekwencją wyzwania rzuconego przez poetę totalitaryzmowi były także wyrzeczenie się życia osobistego i rodzinnego oraz cierpienia najbliższych.

„Groźny recydywista” słynął ze skomplikowanego charakteru. Bywał porywczy, kiedy bronił swoich jednoznacznych zasad moralnych. Wiele wymagał – od siebie i od innych. Nie krył rozczarowania postawą przyjaciół, którzy decydowali się na kompromisy z władzą. Znany był jego pełen wyższości stosunek do funkcjonariuszy systemu, a także konformistów i tchórzy na jego usługach. Mylił się jednak cytowany na wstępie krytyk, zarzucający poecie pogardę wobec zwykłego człowieka radzieckiego. Stus wybrał dla siebie drogę klasycznego poety z misją, swoistego nadczłowieka, pośrednika między ludem a ciemiężącą go władzą, kontynuował tradycję poetów zesłańców – Rosjan, Polaków, Ukraińców…

Czytelnik tej książki bez trudu zidentyfikuje wśród wybranych wierszy te, które szczególnie nie przypadły do gustu „specom od literatury” na pasku KGB, prokuratorom i sędziom – Z życia robotników, Dzisiaj święto…, Marek Nieśmiertelny… i inne. Autor w żadnym razie nie parał się jednak agitacją ani propagandą, nie starał się zjednywać sobie czytelników przystępnym słowem.

Stus – uważany za najwybitniejszego ukraińskiego poetę drugiej połowy XX wieku – jest autorem niełatwym. Jego poezja bywa hermetyczna i trudna do zinterpretowania. Wieloznaczne metafory i wyszukana stylistyka nie sprzyjały trafianiu pod strzechy. W dodatku lubił eksperymentować, bawić się językiem, chętnie sięgał po wyrazy archaiczne, tworzył neologizmy (badacze twórczości Stusa opracowali nawet słownik używanych przez niego rzadkich i nieznanych słów). Jako stylista zwracał się niekiedy ku neoromantyzmowi, nawiązywał do twórczości Tarasa Szewczenki (choć uważał, że literatura ukraińska powinna zrzucić z ramion kożuch wieszcza narodowego) oraz jego następców. Inne jego wiersze utrzymane są w tonacji surrealistycznej (Szopka,– Obywatele, proszę zachować ciszę...). Lubił też zaskakiwać czytelnika dynamicznymi przejściami – od lirycznej głębi do brutalnego realizmu.

* * *

Zachwycam się polskimi zwycięzcami ducha i żałuję, że nie jestem Polakiem. Polska tworzy odrębną epokę w świecie totalitarnym i zapoczątkowuje jego kres. Ale czy polski przykład stanie się również naszym doświadczeniem? Oto pytanie[7]

– czytamy w rozważaniach Stusa na temat pierwszej „Solidarności”. Elitaryzmowi i legalizmowi Ukraińskiej Grupy Helsińskiej przeciwstawiał żywiołowość i masowość polskiego protestu. Wyrazy uznania od ukraińskiego więźnia politycznego – zanotowane w obozowym zeszycie – trafiły do polskiej prasy podziemnej. Słowa Stusa przypomniano niedawno w Warszawie na uroczystości nadania jego imienia jednemu ze stołecznych skwerów.

Wiersze Stusa – zwłaszcza te ściśle sylabotoniczne – są prawdziwym wyzwaniem translatorskim. Dotychczas polski czytelnik mógł zapoznać się z jego twórczością dzięki przekładom między innymi Agnieszki Korniejenko, Jerzego Litwiniuka, Bazylego Nazaruka, Andrzeja Nowaka, Adama Pomorskiego, Wiktora Woroszylskiego[8].

Tytuł Wesoły cmentarz nawiązuje do wspomnianego na wstępie, trzeciego pod względem chronologicznym tomu poety. Stamtąd właśnie pochodzi najwięcej wierszy zamieszczonych w tej książce. Proponujemy czytelnikowi lekturę utworów z wczesnego okresu twórczości Stusa, napisanych wierszem wolnym. Stus wskazuje, że radziecka rzeczywistość bywała wesoła tylko w surrealistycznej wizji szaleńca lub oficjalnej propagandzie. Makabryczny oksymoron to także jeden z kluczy do zrozumienia światopoglądu poety, który miał odwagę wznieść się ponad „demokrację cmentarza”.

Za selekcję wierszy serdecznie dziękuję współczesnemu ukraińskiemu poecie Jurijowi Zawadskiemu. Zdecydował on również o układzie tomu i sformułował pierwsze uwagi do roboczej wersji przekładu. Czytelnikowi wyjaśnia:

Wybór podyktowany był poszukiwaniem tych przejawów formowania się poetyki Stusa, w których odchodził on od tradycyjnej dla ówczesnej ukraińskiej poezji formy, dzięki czemu jego słowa stawały się bardziej uniwersalne i otwarte. Są to wiersze z tzw. wczesnego okresu, często uderzające i niejednoznaczne, podobnie jak ich twórca, który dzięki swej czułości i wrażliwości stał się symbolem nieugiętości i siły.

Osobne podziękowania należą się Dmytrowi Stusowi – najwybitniejszemu badaczowi i znawcy twórczości Wasyla Stusa – za wyrażenie zgody na publikację oraz pomoc w ustaleniu miejsca i czasu pierwodruku poszczególnych utworów.

Na koniec, lecz najserdeczniej, dziękuję Miłoszowi Waligórskiemu, wnikliwemu, niekiedy mocno krytycznemu redaktorowi tłumaczenia. Bez niego książka zapewne by się ukazała, ale w zupełnie innej postaci.

Marcin Gaczkowski

Przekład oparto na wydaniu: Василь Стус, Твори, t. I, k. 1–2, Просвіта, Львів 1994.

Tłumaczenie i przedmowa: Marcin Gaczkowski

Redakcja wierszy: Miłosz Waligórski

Redakcja przedmowy: Magdalena Jankowska

Wybór i układ wierszy: Jurij Zawadski

Korekta: Ilona Siwak

Skład: Agnieszka Szatkowska-Malak

Okładka i ilustracje: Jakub Kamiński

Opracowanie wersji elektronicznej:

Przekład i wydanie tej książki wsparła Unia Europejska w ramach programu „House of Europe”