Wagnerowcy. Psy wojny Putina - Grzegorz Kuczyński - ebook + audiobook

Wagnerowcy. Psy wojny Putina ebook i audiobook

Grzegorz Kuczyński

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Precyzyjne zamachy, okrutne tortury, polityczne intrygi. Ogromne pieniądze, diamenty, złoto, ropa. Tajne układy z afrykańskimi dyktatorami i polowanie na prezydenta Ukrainy Zełenskiego. Z tym wszystkim stoją wagnerowcy, najbardziej znani na świecie najemnicy. Zarabiają krocie dla swego sponsora Jewgienija Prigożyna, słynnego kucharza Putina, ale też realizują tajne misje zlecone przez Kreml. Współpracują z armią i wywiadem Rosji, bo tak naprawdę są „niewidzialną armią Putina”. W przypadku porażek, jak wtedy, gdy zostali zmasakrowani przez Amerykanów w Syrii, Moskwa umywa ręce. Gdy są potrzebni w wojnie z Ukrainą, rosyjska propaganda nawet tego nie ukrywa.

Historia Grupy Wagnera, acz krótka, jest pełna przemocy i pieniędzy. Zaczyna się na Krymie i w Donbasie, przenosi się na Bliski Wschód, w głąb Afryki, a nawet nad Morze Karaibskie, by wrócić na Ukrainę. Dowodzi nimi Dmitrij Utkin „Wagner”, weteran rosyjskiej armii, fan muzyki Richarda Wagnera (stąd jego pseudonim) i ideologii nazistowskiej. Dziś jego ludzie „denazyfikują” Ukrainę. Skąd się wzięli, jak są zorganizowani, jakich zbrodni się dopuścili i dlaczego są tak przydatni dla Kremla? Na te wszystkie pytania, a także wiele innych, odpowiada książka „Wagnerowcy. Psy wojny Putina”. Pierwsza taka książka w Polsce.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 263

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 38 min

Lektor: Kamil Kantor

Oceny
4,1 (36 ocen)
13
18
2
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Gusia248

Dobrze spędzony czas

Historia Wagnerowcow od praktycznie początku działalności do roku 2022. Zbiór informacji, faktów odnośnie grupy. Dobrze wiedzieć, skąd się wzięła i jak działa, szczególnie po wydarzeniach z połowy 2023. Najlepiej słuchać audiobooka
00
Gintoft

Dobrze spędzony czas

Bardzo szczegółowa analiza geopolityczna problemu. Ciekawie i lekko napisana książka. Autor nakreśla zarys powstania grupy oraz opisuje operacje przez nią prowadzone. Czyta się szybko i przyjemnie.
00
patixkrol

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
Kinga1305

Dobrze spędzony czas

książka ok ale lektor .....
00
Moutmellick

Nie oderwiesz się od lektury

Wszyscy powinni tą książkę przeczytać
00

Popularność




Prolog. Rzeź w dolinie Eufratu

Pro­log

Rzeź w doli­nie Eufratu

Naj­pierw zaata­ko­wały bom­bowce, a potem posprzą­tali przy pomocy Apa­czów.

Jew­gie­nij Sza­ba­jew (2018)

– Idiom! Dawaj, bladź! – wydane pół­gło­sem pole­ce­nie bły­ska­wicz­nie roze­szło się po domo­stwach pod­upa­dłej arab­skiej mie­ściny, jak i cię­ża­rów­kach sto­ją­cych w wąskich ulicz­kach Cha­szam. Nawet ci o bli­skow­schod­niej apa­ry­cji nie mieli pro­blemu ze zro­zu­mie­niem rosyj­skiego roz­kazu. Byli tam w mniej­szo­ści, szy­iccy ochot­nicy z Afga­ni­stanu czy Iraku, ale nie nie­cier­pli­wili się tak, jak ich biali towa­rzy­sze broni. – W końcu mamy zie­lone świa­tło. Za długo już sie­dzimy w tej dziu­rze. Cud, że jesz­cze nas nie wypa­trzyli – mruk­nął jeden z Rosjan, wsia­da­jąc do czołgu. Czuli siłę. Ponad pół tysiąca ludzi, bli­sko trzy­dzie­ści pojaz­dów, w tym trzy T-72, jak też trans­por­tery opan­ce­rzone i cię­ża­rówki. A cel bli­ski i łatwy, jakaś banda Kur­dów. Najem­nicy nie przej­mo­wali się, że jest pogodna, gwiaź­dzi­sta noc nad pusty­nią. Mylili się pod każ­dym wzglę­dem.

Feral­nej dla wagne­row­ców nocy z 7 na 8 lutego 2018 roku w tej czę­ści Syrii pano­wała pogoda ide­alna z punktu widze­nia każ­dego pilota. Szcze­gól­nie ame­ry­kań­skiego. A Ame­ry­ka­nie już od dawna nie tylko znali każdy ich ruch (kamery na dro­nach), ale też słowo – nad tą czę­ścią doliny Eufratu krą­żył już od paru dni samo­lot naszpi­ko­wany odpo­wied­nią apa­ra­turą. Cel też wcale nie był tak łatwy. Wagne­rowcy i ich bli­skow­schodni sojusz­nicy nie mieli poję­cia, że oprócz bojow­ni­ków kur­dyj­skich, jest tam też około trzy­dzie­stu ame­ry­kań­skich spe­cjal­sów z Delta Force i sił pod­le­głych Joint Spe­cial Ope­ra­tions Com­mand. Co wię­cej, jakieś 30 km dalej znaj­do­wało się cen­trum wspar­cia, obsa­dzone przez zespół ame­ry­kań­skich koman­do­sów i mari­nes. Jan­kesi z nie­po­ko­jem już od tygo­dnia obser­wo­wali gro­ma­dze­nie się sił nie­przy­ja­ciela, wśród któ­rych ziden­ty­fi­ko­wano żoł­nie­rzy syryj­skich i – będą­cych w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści – najem­ni­ków rosyj­skich. Wtedy, na początku 2018 roku, w pół­nocno-wschod­niej Syrii, w pro­win­cji Dajr az-Zaur trwały dwie oddzielne ofen­sywy prze­ciwko dżi­ha­dy­stom z Pań­stwa Islam­skiego. Na lewym brzegu rzeki Eufrat ope­ra­cja kur­dyj­sko-arab­skiej koali­cji SDF ze wspar­ciem Ame­ry­ka­nów; na pra­wym brzegu syryj­skiej armii rzą­do­wej wspie­ra­nej przez Irań­czy­ków i Rosjan. Zgod­nie z usta­le­niami jesz­cze z 2015 roku, obszar był podzie­lony na dwie strefy: syryj­sko-rosyj­ską i kur­dyj­sko-ame­ry­kań­ską. Umowna gra­nica prze­bie­gała po rzece Eufrat. Z począt­kiem lutego ame­ry­kań­ski wywiad zwró­cił uwagę na tereny lot­ni­ska woj­sko­wego na połu­dnio­wych obrze­żach mia­sta Dajr az-Zaur (sto­lica pro­win­cji o tej samej nazwie). Ruszyła tam nie­po­ko­jąca kon­cen­tra­cja uzbro­jo­nych oddzia­łów. W pobliżu na Eufra­cie dzia­łał nie­wielki most pon­to­nowy o dłu­go­ści 210 metrów. Zbu­do­wali go we wrze­śniu 2017 roku, po wypar­ciu stam­tąd dżi­ha­dy­stów, rosyj­scy sape­rzy. Przez ten wła­śnie most prze­pra­wiła się kolumna najem­ni­ków. Zdą­żyli w ostat­niej chwili. Już dzień wcze­śniej zaczął pod­no­sić się poziom wody w rzece, nurt z godziny na godzinę był sil­niej­szy. Zaraz po prze­pra­wie na lewy brzeg Eufratu, woda zerwała most. Wagne­rowcy, choć odcięci od zaple­cza, ruszyli naprzód. Rosyj­scy woj­skowi uwa­żali póź­niej, że na pole­ce­nie Ame­ry­ka­nów Kur­do­wie zrzu­cili w tym cza­sie duże ilo­ści wody ze zbior­nika wod­nego przy elek­trowni At-Tabaka, w górze Eufratu. To było kolejne ostrze­że­nie pod adre­sem Rosjan. Zigno­ro­wane. Kiedy kolumna prze­pra­wiła się przez Eufrat, w ame­ry­kań­skim dowódz­twie włą­czono tryb alar­mowy.

Gdy najem­nicy ruszali wie­czo­rem 7 lutego z Cha­szam, po raz kolejny zadzwo­nił tele­fon na biurku ofi­cera dyżur­nego w Chmej­mim. Kolejny raz na spe­cjalną „gorącą linię” dzwo­nili Ame­ry­ka­nie. Już kilka razy ostrze­gali, że są obecni na polu naf­to­wym Conoco, które było celem cza­ją­cych się kil­ku­set napast­ni­ków. Prze­chwy­cone roz­mowy tele­foniczne i stały nasłuch łącz­no­ści nie pozo­sta­wiały tu żad­nych wąt­pli­wo­ści. Rosyj­skie dowódz­two za każ­dym razem zapew­niało, że jeśli są jakieś siły w tam­tym rejo­nie, to nie jest to woj­sko rosyj­skie i dowódz­two nie ma wpływu na to, co ci ludzie czy­nią. To samo Ame­ry­ka­nie usły­szeli także tego wie­czora. Kilka tygo­dni póź­niej, zezna­jąc w Sena­cie, szef Pen­ta­gonu Jim Mat­tis powie­dział, że dowódz­two rosyj­skie w Syrii zapew­niło stronę ame­ry­kań­ską, że w siłach przy­go­to­wu­ją­cych się do natar­cia na pole Conoco „nie ma ich ludzi”. Wobec takiego zapew­nie­nia Prze­wod­ni­czą­cemu Kole­gium Połą­czo­nych Sze­fów Szta­bów gen. Jose­phowi Dun­for­dowi wydano pole­ce­nie „znisz­cze­nia tych sił”. Gdy z Cha­szam wyru­szała pod osłoną zmroku kolumna najem­ni­ków, z bazy powietrz­nej w Kata­rze star­to­wały bom­bowce stra­te­giczne B-52. Sytu­ację śle­dzono na bie­żąco nie tylko w Al Udeid, ale też w samym Pen­ta­go­nie. W „bazie wspar­cia misji” przy­go­to­wano mały oddział – szes­na­stu żoł­nie­rzy w czte­rech nie­wiel­kich pojaz­dach woj­skowych, uzbro­jo­nych w broń prze­ciw­pan­cerną – na wypa­dek, gdyby trzeba było wysłać posiłki na pole Conoco, mające być celem ataku. Bo prze­ciw­nik już się zbli­żał.

– Cel 1500 metrów od nas – zamel­do­wał dowódca załogi T-72, jadą­cego na czele kolumny. Było w pół do dzie­wią­tej wie­czo­rem. Na roz­kaz dowódcy zatrzy­mały się wszyst­kie trzy czołgi. Mieli zacze­kać na dotar­cie reszty kolumny. Sta­nęli wśród opusz­czo­nych, na wpół zruj­no­wa­nych domów, które nie widziały ludzi chyba jesz­cze na długo przed poja­wie­niem się tutaj bro­da­tych bojow­ni­ków pod czar­nym sztan­da­rem ISIS. Około dzie­sią­tej wie­czo­rem wszystko już było gotowe do ude­rze­nia. Do ataku roz­wi­nięto około połowy kolumny. W pierw­szej linii mieli iść syryj­scy żoł­nie­rze, w tym słynni ISIS Hun­ters, oraz bojow­nicy kon­tro­lo­wa­nych przez Irań­czy­ków szy­ic­kich bry­gad Fati­miy­oun i Zain­a­biy­oun.

Na biurku ofi­cera dyżur­nego w rosyj­skiej bazie Chmej­mim znów zadzwo­nił tele­fon. Znów gorąca linia od Ame­ry­ka­nów. Znów usły­szeli to samo – czego się zresztą spo­dzie­wali. Wszak B-52 zbli­żały się już do doliny Eufratu. Było w pół do jede­na­stej. – Zaczy­naj­cie – rzu­cił do słu­chawki Sier­giej Kim, szef sztabu Grupy Wagnera w Syrii. Chwilę wcze­śniej roz­ma­wiał z Pierw­szym. Zadzwo­nił do Moskwy, bo zanie­po­ko­iła go cisza po stro­nie rosyj­skiej armii. Na pyta­nie, czy wszystko jest pod kon­trolą, po pro­stu nie odpo­wie­dzieli. Krótka roz­mowa z Moskwą uspo­ko­iła Kima. Chwilę póź­niej pod­ko­mendni gdzieś na pustyni nie­da­leko Eufratu dostali ten sam prze­kaz. Kolejną chwilę póź­niej na pozy­cje obroń­ców insta­la­cji Conoco runął grad poci­sków z czoł­gów i pod­pro­wa­dzo­nych przez najem­ni­ków moź­dzie­rzy. Kolejny kwa­drans był klu­czowy dla losów tego star­cia. Ame­ry­ka­nie nie mogli się dodzwo­nić do rosyj­skiego dowódz­twa, oddali też ostrze­gaw­cze strzały z tej arty­le­rii, którą mieli na polu Conoco – którą ścią­gnęli w ostat­nich dniach, a o czym poję­cia nie mieli ata­ku­jący wagne­rowcy.

– Job twoju mać! – to były ostat­nie słowa dowódcy jed­nego z T-72. Czołg dosłow­nie zamie­nił się w słup ognia. I nie był to pocisk arty­le­rii, ale pre­cy­zyjne ude­rze­nie z drona, a dokład­niej z Reapera. – Ata­kują z powie­trza! – ten paniczny okrzyk szybko roz­szedł się po całej kolum­nie najem­ni­ków. Paniczny, bo ci bar­dziej doświad­czeni, wete­rani z Don­basu, Cze­cze­nii, a nawet nie­któ­rzy z Afga­ni­stanu, dosko­nale zda­wali sobie sprawę, co to ozna­cza. Nie mieli żad­nej prze­ciw­lot­ni­czej broni. Nie mogli liczyć na wspar­cie powietrzne Rosjan czy Syryj­czy­ków.

W momen­cie otwar­cia ognia przez Rosjan w tej oko­licy były począt­kowo tylko Reapery i Rap­tory. Czyli rutyna w tym regio­nie Syrii, gdzie wciąż jesz­cze wal­czono z reszt­kami Pań­stwa Islam­skiego. F-22 cze­kały też zapewne, czy nie wystar­tują z bazy w Chmej­mim rosyj­skie samo­loty. Ame­ry­ka­nie nie wie­dzieli do końca, czy najem­nicy nie dostaną wspar­cia z powie­trza. Rosja­nie nie nad­le­cieli. Za to nad­le­ciała impo­nu­jąca fala ude­rze­niowa Ame­ry­ka­nów: sztur­mowe F-15E, bom­bowce B-52, „lata­jące czołgi” AC-130 i na deser śmi­głowce AH-64 Apa­che. Ame­ry­ka­nie rzu­cili do boju wszystko, co mieli tam i wtedy do dys­po­zy­cji. Myśliwce i bom­bowce z US Air Force. Śmi­głowce z lot­nic­twa wojsk lądo­wych, z kolei wspie­ra­jący ude­rze­nie na prze­ciw­nika z ziemi sys­tem arty­le­rii rakie­to­wej HIMARS to mari­nes.

Gdy na kolumnę zaczęły spa­dać poci­ski arty­le­ryj­skie i nad­le­ciały samo­loty, dopiero połowa zgru­po­wa­nia zdą­żyła roz­wi­nąć szyk bojowy. Byli to głów­nie Syryj­czycy, któ­rzy mieli iść w pierw­szej linii. Więk­szość najem­ni­ków wciąż sie­działa w cię­ża­rów­kach i trans­por­te­rach w kolum­nie roz­cią­gnię­tej na niczym nie osło­nię­tej dro­dze. Przez następne trzy godziny na cię­ża­rówki, trans­por­tery i czołgi spa­dły setki poci­sków. Po fali ata­ków powietrz­nych, jakąś godzinę po pół­nocy, swe pozy­cje w insta­la­cji Conoco opu­ściła grupa ame­ry­kań­skich mari­nes i spe­cjal­sów. Zaczął się ostrzał najem­ni­ków z usia­nych wokół gniazd kara­bi­nów maszy­no­wych i Jave­li­nów. Wagne­rowcy pod­jęli jed­nak raz jesz­cze próbę natar­cia, prze­rzu­ca­jąc na czoło ataku najem­ni­ków dotąd sku­pio­nych w dru­giej czę­ści kolumny. Ale wtedy nadziali się na kolejny atak z powie­trza. Dwa heli­kop­tery ata­ko­wały czoło kolumny, dwa ude­rzyły z tyłu. Jak powie­dział potem Jew­gie­nij Sza­ba­jew, lider rosyj­skich Koza­ków, mający wielu zna­jo­mych w Gru­pie Wagnera, „naj­pierw zaata­ko­wały bom­bowce, a potem posprzą­tali przy pomocy Apa­czów”. Ame­ry­ka­nie wie­dzieli, że prze­ciw­nik nie ma żad­nej broni prze­ciw­lot­ni­czej. Stroną ame­ry­kań­ską w bitwie, zarówno jeśli cho­dzi o zie­mię, jak i powie­trze, dowo­dził dowódca oddziału w Conoco. Bo był naj­le­piej zorien­to­wany w sytu­acji. To jego ludzie napro­wa­dzali lot­nic­two na cele. Na pokła­dzie AC-130U była sta­cja walki radio­elek­tro­nicz­nej – Ame­ry­ka­nie kom­plet­nie zakłó­cili najem­ni­kom łącz­ność. – Walili do nas ze wszyst­kiego, co było. Jecha­li­śmy w trzy kom­pa­nie zakłady zaj­mo­wać. W pierw­szej 200 strat. W dru­giej około 20. W naszej – 75. Od 2014 roku takich strat nie było. Mówię wam, zdra­dzili nas. Jeśli nie pacany z Arbac­kiego woj­sko­wego (tak woj­skowi mówią potocz­nie o sie­dzi­bie mini­ster­stwa obrony i sztabu gene­ral­nego w Moskwie – G.K.), to miej­scowi. Na sto pro­cent”. Masa­kra trwała nieco ponad trzy godziny, ok. 5.30 nad ranem było po wszyst­kim.

Wstęp

Wstęp

Histo­ria najem­ni­ków jest nie­mal tak długa, jak histo­ria pierw­szych państw na świe­cie. Na prze­strzeni wie­ków nosili różne nazwy, ale gene­ral­nie robili zawsze to samo: wojo­wali dla tego, kto im dobrze zapła­cił. Jeśli zaś mowa o nieco bliż­szych nam cza­sach, to byli do wyna­ję­cia, żeby na przy­kład prze­pro­wa­dzić jakiś pucz w głębi Afryki, ale też osła­niają biz­ne­sowe inte­resy w nie­bez­piecz­nych miej­scach świata, ochra­niają statki przed pira­tami, wyko­nują zada­nia dla pań­stwa – vide Irak po inter­wen­cji ame­ry­kań­skiej. Skrót PMC (pri­vate mili­tary con­trac­tor) znają wszy­scy. To dobrze zor­ga­ni­zo­wany i dobrze płatny biz­nes, w wielu kra­jach zupeł­nie legalny. Ale nie w Rosji. Dla­czego więc to pewna spółka najem­ni­cza z tym kra­jem zwią­zana stała się tak znana na całym świe­cie?

Nie­wi­dzialna armia Putina. Hybry­dowa for­ma­cja. Ni to pry­watna, ni pań­stwowa. Słu­żąca Rosji? Nie, raczej obec­nemu gospo­da­rzowi Kremla i jego przy­ja­cie­lowi. O wagne­row­cach znów gło­śno – wszak podobno to oni dostali zada­nie zabi­cia pre­zy­denta Woło­dy­myra Zełen­skiego po inwa­zji Rosji na Ukra­inę w lutym 2022. Mało to praw­do­po­dobne, choć brzmi efek­tow­nie. Wagne­rowcy nie są spe­cja­li­stami od tak ryzy­kow­nych i skom­pli­ko­wa­nych ope­ra­cji. Łatwiej im mor­do­wać cywilną lud­ność i wal­czyć ze sła­bym prze­ciw­ni­kiem. W świe­tle prawa – i to rosyj­skiego! – dzia­łają nie­le­gal­nie, jed­nak pań­stwo chęt­nie po nich sięga, reali­zu­jąc swą poli­tykę zagra­niczną. Choć na róż­nych fron­tach – od Don­basu po Afrykę – wal­czą i giną wyko­nu­jąc roz­kazy rosyj­skich poli­ty­ków, gene­ra­łów i oli­gar­chów, ofi­cjal­nie Moskwa nie ma z nimi nic wspól­nego.

Dla­tego Grupa Wagnera nie jest kon­kretną firmą, jest tylko marką. Nie ist­nieje jako ofi­cjalna struk­tura. To bar­dziej sieć róż­nych spółek i grup, które trudno wyśle­dzić. Nawet UE nie mogła nało­żyć sank­cji na kon­kretny pod­miot noszący nazwę Grupa Wagnera. Objęto nimi kon­kretnych ludzi i kilka firm. W czerwcu 2017 roku Grupa Wagnera została jed­nak dodana do ame­ry­kań­skich list sank­cyj­nych, co w pew­nym sen­sie zale­ga­li­zo­wało tę nazwę.

Wagne­rowcy to for­ma­cja hybry­dowa, z jed­nej strony pod­miot pry­watny z pry­watnym spon­so­rem, zara­zem jed­nak słu­żąca zawsze i wszę­dzie celom poli­tyki pań­stwa rosyj­skiego. Ści­śle powią­zana z armią i wywia­dem woj­sko­wym, zarówno na pozio­mie logi­styki i szko­le­nia, jak też na polu walki. O wagne­row­cach mówi się, że Kreml wysyła ich tam, gdzie nie chce lub nie może posłać woj­ska. To minia­tu­rowa armia, uzbro­jona w moź­dzie­rze, hau­bice, czołgi, bojowe wozy pie­choty i pojazdy opan­ce­rzone.

Róż­nie sobie jed­nak radzi z prze­ciw­ni­kiem. W Syrii ponio­sła cięż­kie straty, gdy ude­rzyli na nią Ame­ry­ka­nie. Nie­wiele lepiej było, gdy potem w Libii tra­fiła pod ogień turec­kich dro­nów. W obu przy­pad­kach potwier­dziło się, że w star­ciu z sil­nie zmo­ty­wo­wa­nym, tech­no­lo­gicz­nie prze­wyż­sza­ją­cym wro­giem bez wspar­cia rosyj­skich sił zbroj­nych Grupa Wagnera dostaje baty. Nawet na Ukra­inie, w kam­pa­nii roz­po­czę­tej w lutym 2022, wagne­rowcy radzili sobie popraw­nie tylko do momentu, gdy prze­ciw­nik uzy­skał tech­no­lo­giczną prze­wagę.

Histo­ria wagne­row­ców nie należy do szcze­gól­nie dłu­gich, ale na pewno bar­dzo boga­tych. To nie­wąt­pli­wie histo­ria naj­now­sza. Arty­kuły pra­sowe, donie­sie­nia w Inter­ne­cie, wpisy w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Ale bez ogrom­nej pracy dzien­ni­ka­rzy śled­czych, z Deni­sem Korot­ko­wem czy Ilją Bara­ba­no­wem na czele, bez wielu arty­ku­łów Meduzy, Fon­tanki, „Nowej Gaziety”, BBC, oraz ana­liz Bel­ling­cat, CIT czy The Insi­der – nie byłoby moż­liwe tak obszerne opi­sa­nie aktyw­no­ści CzWK Wagnera. Ogromną pracę w usys­te­ma­ty­zo­wa­niu tej wie­dzy ode­grały takie ośrodki ana­li­tyczne, jak Cen­ter for Stra­te­gic and Inter­na­tio­nal Stu­dies (CSIS) czy Jame­stown Foun­da­tion z ana­lizami wybit­nego znawcy tema­tyki Sier­gieja Suchan­kina. Inten­cją autora było zebra­nie i upo­rząd­ko­wa­nie całej tej wie­dzy w jed­nym miej­scu. Wystar­czy szybki prze­gląd tytu­łów kolej­nych roz­dzia­łów tej książki, by dostrzec jak bogata jest to opo­wieść. Opo­wieść tak naprawdę nie tylko o Gru­pie Wagnera, o jej spon­so­rach, jej zle­ce­nio­daw­cach. To rów­nież opo­wieść o kra­jach i kon­flik­tach, w któ­rych wagne­rowcy brali i biorą udział. Bez tego tła trudno zro­zu­mieć rolę, jaką najem­nicy z Rosji we współ­cze­snym świe­cie odgry­wają.

Grze­gorz Kuczyń­ski, Tomice, 11 wrze­śnia 2022

Rozdział I. Psy wojny

Roz­dział I

Psy wojny

Tego rodzaju spółki są spo­so­bem na reali­za­cję naro­do­wych inte­re­sów bez bez­po­śred­niego zaan­ga­żo­wa­nia pań­stwa

Wła­di­mir Putin (2012)

Era post­zim­no­wo­jenna przy­nio­sła rene­sans pry­wat­nych firm ochro­niar­skich i pry­wat­nych firm woj­sko­wych (pri­vate mili­tary com­pany, PMC). Zarówno pod­mioty pań­stwowe, jak i niepań­stwowe czę­sto korzy­stają z ich usług, ponie­waż firmy te są bar­dziej ela­styczne, tań­sze, i w pew­nych sytu­acjach o wiele bar­dziej sprawne niż regu­larne woj­ska. W kon­flik­tach XXI wieku, zwłasz­cza w woj­nach w Afga­ni­sta­nie i Iraku, PMC anga­żo­wały się na wszyst­kich pozio­mach, od zapew­nie­nia wspar­cia logi­stycz­nego po ope­ra­cje o dużej inten­syw­no­ści zbroj­nej. Z roku na rok war­tość tego biz­nesu rośnie. Jeśli w 2006 roku glo­balny rynek usług PMC sza­co­wano na 20 mld dola­rów, to w 2012 roku wyno­sił już 100 mld dola­rów, w 2018 roku bli­sko 250 mld dola­rów, a teraz może prze­kra­czać nawet 400 mld. Typowe zada­nia woj­skowe gene­rują około połowy docho­dów, reszta pocho­dzi z ochrony, szko­leń, roz­mi­no­wy­wa­nia i innych usług. Jaki kawa­łek tego tortu przy­pada na Rosję? W mało któ­rym kraju na świe­cie kryje się taki poten­cjał dla two­rze­nia firm najem­ni­czych. Według róż­nych ocen, Rosja jest w sta­nie dostar­czyć na świa­towy rynek usług woj­sko­wych nawet ponad 100 tysięcy ludzi z woj­sko­wym przy­go­to­wa­niem, czę­sto naprawdę dobrych spe­cja­li­stów w swej dzie­dzi­nie (snaj­pe­rzy, sape­rzy). Zało­ży­ciel i szef najem­ni­czej spółki RBS-Group Oleg Kry­ni­cyn nie prze­sa­dzał, mówiąc kie­dyś: „Jeśli trzeba, gdy dostanę roz­kaz, mogę w tydzień wysta­wić tysiąc ludzi goto­wych wziąć broń do ręki. Wszy­scy to byli ofi­ce­ro­wie woj­ska, ludzie z praw­dzi­wym bojo­wym doświad­cze­niem”. Dla­czego więc rosyj­ski udział w glo­balnym rynku PMC sza­cuje się na zale­d­wie jakieś pięć pro­cent?

Rosja post­so­wiecka sto­sun­kowo późno podą­żyła za tren­dem, głów­nie z powodu oporu sił zbroj­nych i służb spe­cjal­nych, wyni­ka­ją­cego nie tyle z chęci utrzy­ma­nia mono­polu na prze­moc, co wewnętrz­nej rywa­li­za­cji o to, kto wię­cej zyska na dzia­łal­no­ści najem­ni­ków. Dla porów­na­nia, w warun­kach ryn­ko­wych sek­tor agen­cji ochrony roz­wi­nął się nad­zwy­czaj szybko. Dziś w Rosji dzia­łają tysiące pry­wat­nych firm, w tym takie, które strzegą infra­struk­tury (swe pry­watne armie mają cho­ciażby naj­więk­sze kon­cerny ener­ge­tyczne) czy świad­czą usługi oli­gar­chom. Kla­syczne pry­watne agen­cje ochrony zale­ga­li­zo­wano w 1992 roku. Mogą dzia­łać w kraju i za gra­nicą. Na przy­kład kilka takich firm było zaan­ga­żo­wa­nych w ochronę nale­żą­cych do rosyj­skich kon­cer­nów insta­la­cji gazo­wych i naf­to­wych w Iraku już jakieś 20 lat temu. W 2007 roku z kolei nowa ustawa pozwo­liła dwóm kon­tro­lo­wa­nym przez pań­stwo mono­po­li­stom w obsza­rze trans­portu surow­ców ruro­cią­gami – Gaz­pro­mowi (gaz ziemny) i Trans­nie­fti (ropa naf­towa) – utwo­rzyć wła­sne zbrojne for­ma­cje upraw­nione do uży­cia siły „w trak­cie pościgu za oso­bami, które popeł­niły prze­stęp­stwa lub wykro­cze­nia cywilne w strze­żo­nych obiek­tach”. W 2008 roku wpro­wa­dzono zaś poprawki do ustawy „O uzbro­je­niu” dające zagra­nicz­nym struk­tu­rom ochrony Trans­nie­ftu, Łuko­ilu i Gaz­promu prawo wyko­rzy­sta­nia broni służ­bo­wej dla zapew­nie­nia bez­pie­czeń­stwa obiek­tów. Ale typowa pry­watna firma woj­skowa – czyli частная военная компания (CzWK) – do dziś pozo­staje nie­le­galna.

Kon­sty­tu­cja Fede­ra­cji Rosyj­skiej wyraź­nie sta­nowi, że wszyst­kie sprawy bez­pie­czeń­stwa i obrony należą wyłącz­nie do pań­stwa. W związku z tym zakła­da­nie pry­wat­nych firm woj­sko­wych jest w Rosji nie­le­galne. Najem­ni­ków można ści­gać z dwóch arty­ku­łów kodeksu kar­nego: 359. („Najem­nic­two”) i 208. („Orga­ni­za­cja nie­le­galnej zbroj­nej for­ma­cji”). Z pierw­szego można dostać nawet 15 lat wię­zie­nia, z dru­giego pięć lat. W rosyj­skim sys­te­mie praw­nym ist­nieje jed­nak kilka luk uła­twia­ją­cych fak­tyczne dzia­ła­nie CzWK. Dajmy na to wspo­mniany już kodeks karny, według któ­rego osoby fizyczne nie mogą słu­żyć jako najem­nicy, ale przed­się­bior­stwa pań­stwowe mogą posia­dać swoje for­ma­cje zbrojne i fun­da­cje ochrony. W połą­cze­niu z gęstą sie­cią pod­wy­ko­naw­ców, pozwala to oby­wa­te­lom Rosji pra­co­wać dla pry­wat­nych firm woj­sko­wych pomimo nomi­nal­nego zakazu. Innym obej­ściem jest reje­stra­cja firm za gra­nicą, co pozwala rosyj­skim wła­dzom igno­ro­wać dzia­łal­ność „zagra­nicz­nej” CzWK. Taka spółka pro­wa­dzi dzia­łal­ność admi­ni­stra­cyjną, utrzy­muje główne biura i wer­buje pra­cow­ni­ków w Rosji, ale jeśli cho­dzi o stronę for­malną, zare­je­stro­wana jest w innym kraju. Dla­tego np. Moran Secu­rity Group zare­je­stro­wała się w Belize, zaś RSB-Group na Bry­tyj­skich Wyspach Dzie­wi­czych. Jak stwier­dził swego czasu prze­wod­ni­czący komi­tetu Rady Fede­ra­cji ds. bez­pie­czeń­stwa i obrony (2001–2017) Wik­tor Ozie­row, „pry­watne spółki woj­skowe są i pozo­staną nie­le­galne w Rosji. Lecz jeśli są zare­je­stro­wane za gra­nicą, Rosja nie odpo­wiada praw­nie za nic”. Ten puł­kow­nik w sta­nie spo­czynku (zdą­żył zali­czyć służbę w sowiec­kiej armii sta­cjo­nu­ją­cej na Węgrzech) chyba wie co mówi. Wszak prób lega­li­za­cji CzWK w Rosji było już kilka – wszyst­kie nie­udane.

Po bole­snej lek­cji, jaką dla armii rosyj­skiej oka­zała się pię­cio­dniowa wojna z Gru­zją, mini­ster obrony Ana­to­lij Sier­diu­kow, doświad­czony han­dlarz meblami z Sankt Peters­burga, wziął się za reformę sił zbroj­nych. To były tak naprawdę pierw­sze poważne zmiany insty­tu­cji, która wciąż nie wyszła z sowiec­kiego letargu (choć już wojny cze­czeń­skie wska­zy­wały, że jest poważny pro­blem). Jed­nym z istot­niej­szych ele­men­tów tzw. reformy Sier­diu­kowa było pozba­wie­nie wywiadu woj­sko­wego komendy nad jed­nost­kami spec­nazu1. W 2009 roku kilka z nich pod­po­rząd­ko­wano bez­po­śred­nio sze­fowi Sztabu Gene­ral­nego, gene­ra­łowi Niko­ła­jowi Maka­ro­wowi. Choć nie ma na to bez­po­śred­nich dowo­dów, jed­nostki te miały praw­do­po­dob­nie stać się źró­dłem kadr dla mają­cych powstać w przy­szło­ści pry­wat­nych firm woj­sko­wych. Sam gen. Maka­row rok póź­niej publicz­nie mówił o koniecz­no­ści wyko­rzy­sta­nia CzWK do „deli­kat­nych misji za gra­nicą”. Skoń­czyło się na zapo­wie­dziach, choć w 2011 roku w rosyj­skiej pra­sie zaczęto dys­ku­to­wać o koniecz­no­ści sfor­mo­wa­nia „ochot­ni­czych oddzia­łów rezer­wi­stów w FSB, SWR i siłach zbroj­nych FR”. Wyraź­nie była to odgórna ini­cja­tywa i nawet przy­jęto ustawę doty­czącą two­rze­nia „bojo­wych rezerw w struk­tu­rach siło­wych”. W kwiet­niu 2012 roku, gdy ówcze­sny pre­mier Wła­di­mir Putin został zapy­tany w Dumie o to, czy popiera ideę stwo­rze­nia sieci rosyj­skich pry­wat­nych firm woj­sko­wych, odpo­wie­dział pozy­tyw­nie i pod­kre­ślił, że CzWK mogą być narzę­dziami wpływu za gra­nicą, pozwa­la­ją­cymi na reali­za­cję inte­re­sów naro­do­wych bez bez­po­śred­niego zaan­ga­żo­wa­nia pań­stwa. Pierw­szy pro­jekt ustawy, zaty­tu­ło­wany „O pań­stwo­wej regu­la­cji two­rze­nia i dzia­ła­nia pry­wat­nych przed­się­biorstw woj­sko­wych”, został przed­sta­wiony 24 kwiet­nia 2012 roku przez depu­to­wa­nego Dumy Alek­sieja Mitro­fa­nowa. W uza­sad­nie­niu podano, że „w latach 2011–2012 nastą­pił gwał­towny wzrost liczby pry­wat­nych firm woj­sko­wych w pań­stwach obcych, jed­no­cze­śnie funk­cje pry­wat­nych firm woj­sko­wych zostały roz­sze­rzone o ochronę obiek­tów woj­sko­wych, insty­tu­cji pań­stwo­wych i wyso­kich rangą urzęd­ni­ków państw obcych. Prze­wi­duje się, że roczna wiel­kość usług świad­czo­nych przez pry­watne firmy woj­skowe i ochro­niar­skie wzro­śnie z 200 mld USD w 2010 roku do 350 mld USD w 2012 roku”. Pro­jekt Mitro­fa­nowa miał bar­dzo krótki żywot – nie prze­szedł nawet przez odpo­wiedni komi­tet par­la­men­tarny i po mie­siącu, 25 maja 2012 roku, wylą­do­wał (for­mal­nie) w koszu.

Wybuch wojny na Ukra­inie spo­wo­do­wał, że temat lega­li­za­cji najem­ni­ków wró­cił z jesz­cze więk­szą siłą. W 2014 roku ustawy w tej spra­wie nie przy­jęto, bo zablo­ko­wali ją lob­by­ści mini­ster­stwa obrony. Dla­czego? Licen­cjo­no­wa­nie i kon­trola dzia­łal­no­ści CzWK miały przy­paść FSB. To FSB odpo­wia­da­łaby za reje­stra­cję najem­ni­czej orga­ni­za­cji i śle­dzi­łaby jej dzia­ła­nia tak w Rosji, jak i poza gra­ni­cami. Pro­jekt ustawy prze­wi­dy­wał wpro­wa­dze­nie jed­nego sys­temu infor­ma­cyj­nego, w któ­rym byłyby numery licen­cji wyda­nych CzWK oraz szcze­góły na temat dzia­łal­no­ści pry­wat­nych spółek woj­sko­wych. Taki pomysł nie spodo­bał się nie tylko resor­towi obrony (kwe­stie najem­ni­ków nad­zo­ro­wał tam wów­czas gene­rał Arka­dij Bachin, zresztą zwo­len­nik lega­li­za­cji CzWK, który jed­nak odszedł na eme­ry­turę w 2015 roku), ale też wielu oso­bom w admi­ni­stra­cji pre­zy­denta i w rzą­dzie, które bały się wzro­stu potęgi FSB. Kry­tycy ustawy wska­zy­wali, że dałaby ona Łubiance pry­watną armię tysięcy doświad­czo­nych żoł­nie­rzy. Kolejną próbę lega­li­za­cji CzWK w Rosji pod­jęto w marcu 2016 roku – już na fali donie­sień o udziale rosyj­skich najem­ni­ków w woj­nie w Syrii. Pro­jekt depu­to­wa­nych Spra­wie­dli­wej Rosji, Gien­na­dija Nosowki i Olega Michie­jewa został jed­nak nega­tyw­nie zaopi­nio­wany zarówno przez GU, jak i FSB. W efek­cie rząd był prze­ciwko, więc auto­rzy ustawy sami wyco­fali pro­jekt.

Sprawa wró­ciła 15 stycz­nia 2018 roku. Pod­czas kon­fe­ren­cji pra­so­wej Sier­giej Ław­row został zapy­tany o los dwóch Rosjan, człon­ków Grupy Wagnera, któ­rzy wpa­dli w ręce ISIS i zostali zabici. Szef MSZ przed­sta­wił ofi­cjalne sta­no­wi­sko, że w tej spra­wie cał­ko­wi­cie polega na woj­sko­wych, któ­rzy wcze­śniej oświad­czyli, że wzięci do nie­woli Rosja­nie nie mają nic wspól­nego z armią. Ale zaczął też dywa­go­wać na temat lega­li­za­cji sił najem­nych: „W tym wypadku należy wyraź­nie popra­wić bazę usta­wo­daw­czą tak, by ci ludzie byli chro­nieni w obsza­rze praw­nym”. Natych­miast pod­jęli temat depu­to­wani Dumy. „Dzia­łal­ność pry­wat­nych spółek woj­sko­wych potrze­buje praw­nego ure­gu­lo­wa­nia, gdyż pół­le­galne funk­cjo­no­wa­nie takich spółek jest zbyt nie­bez­pieczne” – oznaj­mił Andriej Isa­jew (Jedna Rosja). Już po kilku dniach do par­la­mentu tra­fił pro­jekt ustawy autor­stwa lidera Spra­wie­dli­wej Rosji Sier­gieja Miro­nowa i jego zastępcy Micha­iła Jeme­lia­nowa. Nowe prawo miało pozwo­lić anga­żo­wać człon­ków pry­wat­nych spółek woj­sko­wych „do udziału w kontr­ter­ro­ry­stycz­nych ope­ra­cjach za gra­nicą, do obrony suwe­ren­no­ści państw sojusz­ni­czych przed zewnętrzną agre­sją, a także obrony róż­nych obiek­tów”. 23 stycz­nia pro­jekt skie­ro­wano do rządu w celu zaopi­nio­wa­nia. Jesz­cze 14 lutego ini­cja­tywę poparł sam gene­rał Wła­di­mir Sza­ma­now, były dowódca wojsk powietrz­no­de­san­to­wych, wete­ran wojen na Kau­ka­zie (słynny „Rzeź­nik Cze­cze­nii”) wtedy prze­wod­ni­czący komi­tetu Dumy ds. obrony: „Należy prze­pro­wa­dzić lega­li­za­cję CzWK poprzez oddzielną ustawę w zgo­dzie ze świa­tową prak­tyką”. Entu­zjazm byłych woj­sko­wych nie­trudno zro­zu­mieć. W nowym pro­jek­cie funk­cje licen­cjo­no­wa­nia i kon­troli CzWK pro­po­no­wano prze­ka­zać mini­ster­stwu obrony. Co wię­cej, szef komi­tetu obrony w Radzie Fede­ra­cji, gene­rał Wik­tor Bon­da­riew (także były woj­skowy) poszedł jesz­cze dalej, rzu­ca­jąc pomysł, by CzWK umie­ścić w wer­ty­kal­nym sys­te­mie woj­skowym i po pro­stu pod­po­rząd­ko­wać mini­ster­stwu obrony. Nic dziw­nego, że pro­jekt zyskał potęż­nych wro­gów. Prze­ciwko lega­li­za­cji najem­ni­ków opo­wie­działa się FSB, która w 2014 roku była za lega­li­za­cją, tyle że w tam­tym pro­jek­cie to ona miała kon­tro­lo­wać CzWK. Lob­bing siło­wi­ków z Łubianki zapewne prze­są­dził o losie ustawy. Pod koniec marca oka­zało się, że rząd nie popiera tego pro­jektu. W wyda­nej opi­nii napi­sano, że posta­no­wie­nia pro­jektu są sprzeczne z czę­ścią 5. arty­kułu 13. Kon­sty­tu­cji FR, zgod­nie z którą zabra­nia się dzia­łal­no­ści spo­łecz­nych sto­wa­rzy­szeń, któ­rych cele i dzia­ła­nia są ukie­run­ko­wane na two­rze­nie zgru­po­wań zbroj­nych. Auto­rzy opi­nii wska­zują też na arty­kuł 71. Kon­sty­tu­cji mówiący, że kwe­stie obrony i bez­pie­czeń­stwa, wojny i pokoju, poli­tyki zagra­nicz­nej i rela­cji mię­dzy­na­ro­do­wych Rosji znaj­dują się w gestii pań­stwa. Opi­nia rządu nie mogła być inna – wcze­śniej pro­jekt nega­tyw­nie oce­niły mini­ster­stwo spra­wiedliwości, pro­ku­ra­tura gene­ralna, mini­ster­stwo finan­sów, FSB, SWR, FSO, Ros­gwar­dia, ale też dwa resorty, które na początku mocno lob­bo­wały za jego przy­ję­ciem: MSZ i mini­ster­stwo obrony. Najwyraź­niej uznano tam, że nie warto nara­żać się Krem­lowi.

Kry­tycy pro­jektu wska­zy­wali na ogól­ni­ko­wość jego zapi­sów, co mogłoby w przy­szło­ści budzić poważne pro­blemy. Ale chyba waż­niej­sze było to, że zbyt wiele wpły­wo­wych osób i grup inte­re­sów uznało, że pro­jekt w takim kształ­cie nie odpo­wiada ich ocze­ki­wa­niom. Po raz kolejny kon­flikt mię­dzy FSB a GU o kon­trolę nad nowym sek­to­rem siło­wym oka­zał się tak poważny i tak wyrów­nany, że utrą­cono pro­jekt, by odło­żyć regu­la­cję tego pro­blemu na póź­niej. Wal­czą tu ze sobą dwie potężne lob­bin­gowe orga­ni­za­cje. Z mini­ster­stwem obrony i GU zwią­zane jest Ochot­ni­cze Sto­wa­rzy­sze­nie Wspar­cia Armii, Lot­nic­twa i Floty (DOSAAF), z FSB zaś Zwią­zek Ochot­ni­ków Don­basu. Łubianka zawsze podejrz­li­wie pod­cho­dziła do wszel­kich aspek­tów dzia­łal­no­ści GU. To wywiad woj­skowy po zakoń­cze­niu zim­nej wojny utrzy­mał dużo zagra­nicz­nych akty­wów, to w GU miało być naj­wię­cej spi­sków prze­ciwko Puti­nowi. Nie­wy­klu­czone, że ludzie z FSB prze­ko­nali samego Putina, iż najem­nicy kon­tro­lo­wani przez woj­skowy wywiad to poten­cjalne poważne zagro­że­nie dla jego wła­dzy. We wrze­śniu 2018 roku Putin jesz­cze bar­dziej skom­pli­ko­wał śro­do­wi­sko prawne, w któ­rym funk­cjo­nują CzWK. Pod­pi­sał dekret, który uznaje za tajne wszyst­kie infor­ma­cje o oso­bach „współ­pra­cu­ją­cych z zagra­nicz­nymi służ­bami [wywia­dow­czymi] Fede­ra­cji Rosyj­skiej, które nie są pra­cow­ni­kami służb”. Czo­łowi rosyj­scy ana­li­tycy (w tym Andriej Soł­da­tow) uznali, że ma to doty­czyć kon­kret­nie Grupy Wagnera, ze względu na jej współ­pracę z rosyj­skim wywia­dem woj­skowym. Jeśli dzia­łal­ność CzWK, takich jak wagne­rowcy, zostaje uznana za tajem­nicę pań­stwową, wów­czas dzien­ni­ka­rze mogą być ści­gani za infor­mo­wa­nie o niej, nawet jeśli same CzWK nie są w Rosji legalne. Pod­czas swo­jej corocz­nej kon­fe­ren­cji pra­so­wej na koniec roku, w grud­niu 2018 roku Putin stwier­dził, że „jeśli Grupa Wagnera coś naru­sza, pro­ku­ra­tor gene­ralny powi­nien to oce­nić. Ale jeśli nie łamią rosyj­skich praw, mogą pro­wa­dzić swoją dzia­łal­ność w dowol­nym miej­scu na świe­cie”.

Temat wró­cił, a jakże, wraz z wybu­chem regu­lar­nej wojny z Ukra­iną. Z koń­cem marca 2022 roku w Rosji zaczęto pra­co­wać nad czę­ściową lega­li­za­cją dzia­łal­no­ści najem­ni­czej. Oto w momen­cie, gdy zachod­nie wywiady poin­for­mo­wały, że Moskwa sięga po wagne­row­ców, aby wsparli regu­larną armię na Ukra­inie, do Dumy wnie­siono pro­jekt ustawy o pry­wat­nych spół­kach woj­sko­wych, zgod­nie z któ­rym dopusz­cza się ich dzia­łal­ność poza gra­ni­cami Fede­ra­cji Rosyj­skiej. Pro­jekt wnie­śli „ese­rowcy” z lide­rem Sier­gie­jem Miro­no­wem na czele. To zresztą cie­kawe, że po raz trzeci pomy­sło­daw­cami lega­li­za­cji CzWK są przed­sta­wi­ciele Spra­wie­dli­wej Rosji. Doku­ment okre­śla sto­sunki prawne zwią­zane z two­rze­niem i dzia­łal­no­ścią CzWK. Kwe­stie licen­cyjne, zgod­nie z doku­men­tem, mają być regu­lo­wane przez rosyj­skie Mini­ster­stwo Obrony. – Pomimo trud­nej sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej, pry­watne orga­ni­za­cje woj­skowe i woj­skowe orga­ni­za­cje bez­pie­czeń­stwa nie mają sta­tusu praw­nego w Fede­ra­cji Rosyj­skiej – wyja­śniał Miro­now. Auto­rzy pro­jektu ustawy zwra­cają uwagę, że zgod­nie z ich pro­po­zy­cjami CzWK będą mogły: uczest­ni­czyć w ope­ra­cjach poko­jo­wych za pośred­nic­twem orga­ni­za­cji mię­dzy­na­ro­do­wych, świad­czyć usługi dorad­cze w zakre­sie woj­sko­wo­ści, zaan­ga­żo­wać się w tłu­mie­nie mię­dzy­na­ro­do­wej dzia­łal­no­ści ter­ro­ry­stycz­nej poza gra­ni­cami Fede­ra­cji Rosyj­skiej. Wśród zapi­sów są też: ochrona suwe­ren­no­ści i inte­gral­no­ści obcego pań­stwa, szko­le­nie per­so­nelu obcych sił zbroj­nych, kon­ser­wa­cja sprzętu woj­skowego, budowa obiek­tów woj­sko­wych, świad­cze­nie usług bez­pie­czeń­stwa i wyko­rzy­sta­nie w ope­ra­cjach zwal­cza­nia han­dlu nar­ko­ty­kami i prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej, udział w dzia­ła­niach mają­cych na celu przy­wró­ce­nie porządku publicz­nego i kon­sty­tu­cyj­nego. Tyle że minęło pięć mie­sięcy, a pro­jekt wciąż leżał sobie w jakiejś szu­fla­dzie jakie­goś gabi­netu w Bia­łym Domu (sie­dziba rządu Rosji) – co suge­ro­wało, że podzieli los poprzed­ni­ków. Pań­stwo bowiem nie chce lega­li­za­cji pry­wat­nych firm woj­sko­wych, gdyż prawna nie­przej­rzy­stość ota­cza­jąca te pod­mioty zwięk­sza swo­bodę manewru władz w ich wyko­rzy­sty­wa­niu dla swych celów.

Defi­ni­cja pry­wat­nej spółki woj­sko­wej for­mu­ło­wana przez rosyj­skich auto­rów wyraź­nie różni się od tej zachod­niej. Choćby tym, że CzWK przy­pi­suje się role nie­mal rów­no­rzędne regu­lar­nej armii i zakłada się dla nich coraz waż­niej­sze zada­nia w stre­fach kon­fliktu – czego naj­lep­szym przy­kła­dem jest udział wagne­row­ców w obec­nej woj­nie Rosji z Ukra­iną. Spe­cja­li­zu­jący się w tym obsza­rze ana­li­tyk Jame­stown Foun­da­tion, Sier­giej Suchan­kin, cytuje rosyj­skich teo­re­ty­ków, wska­zu­ją­cych, że bio­rąc pod uwagę fakt, iż pań­stwo jest de facto głów­nym zle­ce­nio­dawcą i koor­dy­na­to­rem dzia­łań CzWK, firmy te tak naprawdę wcale nie są „pry­watne”. To kolejne „pew­nego rodzaju struk­tury rzą­dowe i narzę­dzie poli­tyki zagra­nicz­nej pań­stwa”. Gene­rał Sier­giej Kan­czu­kow, były szef wywiadu Sybe­ryj­skiego Okręgu Woj­sko­wego i wete­ran GRU, wska­zuje, że połą­cze­nie zaawan­so­wa­nego sprzętu tech­nicz­nego i wyso­kich umie­jęt­no­ści zawo­do­wych, bez­po­śred­nio kon­tro­lo­wa­nych przez pań­stwo, pozwala rosyj­skim CzWK podej­mo­wać zada­nia wyko­ny­wane zwy­kle przez regu­larne siły armii rosyj­skiej. Ponadto argu­men­tuje on, że w prze­ci­wień­stwie do regu­lar­nych sił zbroj­nych, struk­tury te mają swo­bodę wyboru dowol­nych środ­ków do reali­za­cji okre­ślo­nych celów. To w krę­gach wywiadu woj­sko­wego przez lata budo­wano mit o rze­komo klu­czo­wej roli pry­wat­nych firm woj­sko­wych we współ­cze­snych dzia­ła­niach wojen­nych. Główna teza spro­wa­dzała się do tego, że w Iraku i Afga­ni­sta­nie pry­watne firmy zastą­piły regu­larne jed­nostki i stały się głów­nym wyko­nawcą naj­trud­niej­szych, naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych i taj­nych ope­ra­cji. I naj­wyż­szy czas, aby Rosja przy­jęła tę prak­tykę swo­jego naj­więk­szego prze­ciw­nika i pozy­skała wła­sne pry­watne armie do pro­wa­dze­nia „aktyw­nej” poli­tyki zagra­nicz­nej. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak zachod­niemu sek­to­rowi pry­watnemu powie­rza się prace czy­sto logi­styczne, przede wszyst­kim w zakre­sie bez­pie­czeń­stwa i doradz­twa. Ope­ra­cje spe­cjalne i kom­bi­no­wane pro­wa­dzone są przez regu­larne jed­nostki sił zbroj­nych. To, do czego nawią­zują Rosja­nie, było typowe raczej dla epoki Kom­pa­nii Wschod­nio­in­dyj­skiej i afry­kań­skich awan­tur Cecila Rho­desa.

Wojna domowa w Syrii i kon­flikt z Ukra­iną dały nowy impuls roz­wo­jowi rosyj­skich CzWK w myśl zasady „asy­me­trii”. Tacy auto­rzy, jak choćby Alek­sandr Dugin, zaczęli cyto­wać takich kla­sy­ków w obsza­rze stra­te­gii wojen­nej, jak prof. Alek­sandr Swie­czin czy mar­sza­łek Niko­łaj Ogar­kow. Obaj ci pano­wie w róż­nych okre­sach prze­wi­dy­wali nie­kon­wen­cjo­nalne formy pro­wa­dze­nia wojny jako trzon przy­szłych kon­fliktów. To szcze­gól­nie godne uwagi ze względu na koniecz­ność, zda­niem współ­cze­snych rosyj­skich ana­li­ty­ków i inte­lek­tu­ali­stów woj­sko­wych, pla­no­wa­nia i zapew­nie­nia asy­me­trycz­nych form odpo­wie­dzi (асимметричный ответ). Jak stwier­dził szef Sztabu Gene­ral­nego gen. Wale­rij Gie­ra­si­mow, bez­po­śred­nie połą­cze­nie mię­dzy „par­ty­zanc­kimi i wywro­to­wymi meto­dami” a „kolo­ro­wymi rewo­lu­cjami” wymaga utrzy­my­wa­nia rów­no­wagi mię­dzy „kom­po­nen­tem zaawan­so­wa­nych tech­no­lo­gii” a koniecz­no­ścią przy­go­to­wa­nia sił zbroj­nych do dzia­łań w „nie­tra­dy­cyj­nych oko­licz­no­ściach” w cza­sie kolo­ro­wych rewo­lu­cji spon­so­ro­wa­nych przez Zachód. Pod tym wzglę­dem rosyj­skie CzWK są wyraź­nie siłą zdolną do peł­nie­nia zarówno funk­cji gospo­dar­czych, jak i geo­po­li­tycz­nych. Jako takie, mają zarówno szer­szy zakres zadań, jak i sto­sują inną tak­tykę w porów­na­niu ze stan­dar­do­wymi PMC, zwłasz­cza na Zacho­dzie. W związku z tym rosyj­skie CzWK regu­lar­nie przej­mują kon­trolę nad „sza­rymi stre­fami” w celu stwo­rze­nia „stref sztucz­nej sta­bil­no­ści” – pod­kre­śla Suchan­kin. Celem misji jest eks­plo­ata­cja zaso­bów natu­ral­nych i prze­ję­cie czę­ścio­wej kon­troli poli­tycz­nej nad obsza­rem (obsza­rami), przy czym ist­nie­jący reżim poli­tyczny na­dal pozo­staje „u wła­dzy”, aby zacho­wać legi­ty­mi­za­cję tery­to­rium.

Kreml wypra­co­wał wła­sny pogląd na CzWK. Zamiast pod­cho­dzić do tej kwe­stii z per­spek­tywy budże­to­wej – a mia­no­wi­cie, że najem­nicy są bar­dziej ela­styczni i tańsi niż regu­larne woj­sko – pań­stwo postrzega je przede wszyst­kim jako swe poli­tyczno-woj­skowe narzę­dzie. Po raz pierw­szy na dużą skalę potwier­dziło się to w 2014 roku. Wraz z wybu­chem walk na Ukra­inie, przy nie­ofi­cjal­nym cha­rak­te­rze zaan­ga­żo­wa­nia mili­tar­nego Rosji w Don­ba­sie, for­ma­cje zbrojne nie­zwią­zane for­mal­nie z pań­stwem rosyj­skim stały się bar­dzo wygodne. Innym moty­wem korzy­sta­nia z CzWK jest moż­li­wość ukry­wa­nia przez pań­stwo strat ludz­kich przed spo­łe­czeń­stwem. Ponie­waż for­ma­cje te są for­mal­nie pry­wat­nymi fir­mami, ich straty nie są uwzględ­niane w ofi­cjal­nych rapor­tach rosyj­skiego mini­ster­stwa obrony o licz­bie pole­głych lub ran­nych żoł­nie­rzy. Ta sama logika pozwala Rosji zaprze­czać zaan­ga­żo­wa­niu najem­ni­ków w jej kon­flikty. Jest to o tyle istotne, że rosyj­scy ope­ra­to­rzy CzWK czę­sto wal­czą w pierw­szej linii i ata­kują trudne pozy­cje, a więc ich straty są znacz­nie wyż­sze niż regu­lar­nych woj­skowych. Tak było w Syrii, Libii, a ostat­nio na Ukra­inie. Wyko­rzy­sty­wa­nie najem­ni­ków przez pań­stwo rosyj­skie dosko­nale pasuje do sto­so­wa­nej od 2014 roku przez Kreml reto­ryki zaprze­cza­nia, roz­po­wszech­nio­nej w mediach pod hasłem „ich­tam­niet”. CzWK stają się też źró­dłem sił ludz­kich, które można wysłać na front w celu uzu­peł­nia­nia strat i wykorzy­sta­nia do dzia­łań, dla któ­rych szkoda nara­żać regu­larne jed­nostki („пушечное мясo”). Złe warunki życia, sze­rząca się prze­stęp­czość i różne trud­no­ści unie­moż­li­wia­jące rosyj­skim żoł­nie­rzom przy­sto­so­wa­nie się do życia w cywilu stwo­rzyły ogromną pulę rekru­tów (zwłasz­cza męż­czyzn w śred­nim wieku) chęt­nych do udziału w kon­flik­tach regio­nal­nych i nie tylko – co poka­zuje wojna z Ukra­iną. CzWK mogą być zaan­ga­żo­wane we wraż­liwe dzia­ła­nia mające na celu roz­sze­rze­nie rosyj­skich wpły­wów – od ope­ra­cji woj­sko­wych po zbie­ra­nie infor­ma­cji wywia­dow­czych. Jeśli pań­stwo nie chce być koja­rzone ze swoim udzia­łem w kon­flik­cie lub pro­jek­cie, to najem­nicy będą dosko­na­łymi wyko­naw­cami. Poza tym, ina­czej opi­nia publiczna odbiera straty wśród najem­ni­ków (jeśli w ogóle się o nich dowie) niż wśród regu­lar­nego woj­ska. Poka­zuje to dobrze sto­su­nek do wojny w Syrii. W jed­nym z badań ponad 50 proc. ankie­to­wa­nych Rosjan poparło rosnące zaan­ga­żo­wa­nie ich kraju w Syrii. Ale tylko 19 proc. było za zwięk­sze­niem woj­sko­wej obec­no­ści na lądzie. Choć CzWK są czę­sto wyko­rzy­sty­wane przez rosyj­skie siły zbrojne (lub w połą­cze­niu z nimi), jed­nym z ich klu­czo­wych celów jest wspie­ra­nie biz­ne­so­wych inte­re­sów sko­rum­po­wa­nej kliki osób sku­pio­nych wokół Putina. Grupa Wagnera i udo­wod­nione powią­za­nia z tymi najem­ni­kami spółek kon­tro­lo­wa­nych i koja­rzo­nych z Jew­gie­ni­jem Pri­go­ży­nem, są tego naj­lep­szym dowo­dem. Wraz z reali­za­cją celów poli­tyczno-mili­tar­nych pań­stwa najem­nicy ci dają biz­ne­sowi dostęp do ryn­ków i kon­ce­sji czy to na Bli­skim Wscho­dzie czy w Afryce.

Czę­ści z CzWK – a już zwłasz­cza wagne­row­com – odpo­wiada obecna sytu­acja, bo lega­li­za­cja dzia­łal­no­ści najem­ni­czej w Rosji byłaby rów­no­znaczna z sil­niej­szą kon­trolą ze strony pań­stwo­wych insty­tu­cji siło­wych. A to ogra­ni­cza­łoby swo­bodę dzia­ła­nia takich firm. Z dru­giej jed­nak strony obecny de facto pół­le­galny sta­tus powo­duje, że nad najem­ni­kami cią­gle wisi groźba pocią­gnię­cia do odpo­wie­dzial­no­ści kar­nej. Za udział w kon­flik­cie zbroj­nym na tery­to­rium obcego pań­stwa grozi kara do sied­miu lat pozba­wie­nia wol­no­ści, za wer­bo­wa­nie zaś, szko­le­nie i finan­so­wa­nie najem­ni­ków – do 15 lat. To z kolei wyko­rzy­stują służby spe­cjalne czy nawet poli­tycy i wpły­wowi biz­nes­meni, wyko­rzy­stując najem­ni­ków do ryzy­kow­nych dzia­łań. W efek­cie, oprócz sprze­daży swych usług poza gra­ni­cami kraju na czy­sto komer­cyj­nych zasa­dach, firmy najem­ni­cze muszą spła­cać rodzaj hara­czu rosyj­skiemu pań­stwu – naj­czę­ściej w postaci wyko­ny­wa­nia zadań bojo­wych poza Rosją. Rosja od wielu lat wyko­rzy­stuje pry­watne grupy woj­skowe – czy to for­malne czy nie – zarówno w kon­flik­tach na obsza­rze byłego Sojuza (Ukra­ina, Nad­dnie­strze, Kau­kaz), jak i tam, gdzie robi inte­resy poli­tyczne i gospo­dar­cze: głów­nie na Bli­skim Wscho­dzie i w Afryce. CzWK są też zatrud­niane przez rosyj­skie kon­cerny pań­stwowe – Gaz­prom, Rosa­tom, Rosnieft, Koleje Rosyj­skie, Rostech – do ochrony inwe­sty­cji (kopal­nie, ruro­ciągi, budowy) i kon­wo­jo­wa­nia trans­por­tów w róż­nych kra­jach Afryki, Azji, Ame­ryki Połu­dnio­wej i Bli­skiego Wschodu. Należy zresztą pamię­tać, że Rosja eks­por­to­wała najem­ni­ków już w pierw­szej poło­wie lat dzie­więć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku. Wojo­wali choćby po stro­nie Ser­bów w kon­flik­tach, jakie ogar­nęły byłą Jugo­sła­wię. Wtedy to doświad­cze­nia bojowe zdo­by­wał Igor Gir­kin, znany póź­niej z walk w Don­ba­sie. W latach 1992–1995 w Bośni i Her­ce­go­wi­nie stale dzia­łało kil­ku­set rosyj­skich „ochot­ni­ków”. Wia­domo, że brali udział w etnicz­nej czy­stce w mie­ście Višegrad. Trzon tego oddziału sta­no­wili wete­rani woj­skowi zatrud­nieni w fir­mie ochro­niar­skiej Rubi­kon z Sankt Peters­burga, nad­zo­ro­wa­nej przez Fede­ralną Służbę Kontr­wy­wiadu (w 1995 roku zmie­niła nazwę na Fede­ralna Służba Bez­pie­czeń­stwa). Bez zgody pań­stwa rosyj­skiego aktyw­ność tych „ochot­ni­ków” byłaby nie­moż­liwa.

Obec­nie trudno okre­ślić dokładną liczbę pry­wat­nych spółek woj­sko­wych dzia­ła­ją­cych w Rosji, tym bar­dziej że nie­które zare­je­stro­wały się jako agen­cje ochrony, ale pro­wa­dzą też dzia­łal­ność typowo najem­ni­czą, korzy­sta­jąc z kry­szy czy to woj­ska, czy służb spe­cjal­nych. Normą jest też dość czę­sta zmiana nazwy lub for­malne roz­wią­za­nie jed­nej dzia­łal­no­ści gospo­dar­czej, by nie­mal w tym samym kształ­cie za chwilę zare­je­stro­wać kolejną. Można jed­nak zakła­dać, że takich zna­czą­cych pod­mio­tów jest około dwu­dzie­stu. Nazwy więk­szo­ści z nich nie są żadną tajem­nicą. Pry­watne spółki woj­skowe (CzWK) w Rosji można gene­ral­nie podzie­lić na dwie grupy. W pierw­szej dzia­łal­ność orga­ni­zują wete­rani spec­nazu FSB z jed­no­stek Alfa i Wympieł. W dru­giej domi­nują byli żoł­nie­rze spec­nazu GRU i wojsk powietrz­no­de­san­to­wych. Choć są też duże i wszech­stron­nie dzia­ła­jące firmy, gdzie nie bra­kuje wete­ra­nów spec­nazu zarówno z woj­ska, jak i z FSB, a także MSW. Najbar­dziej znaną jest RSB-Group (ros. РСБ-Групп; Российские Системные Безопасности). Ta jedna z naj­bar­dziej roz­po­zna­wal­nych obok wagne­row­ców sił najem­ni­czych z Rosji zało­żona została przez byłych ofi­ce­rów GRU i FSB (jej szef Oleg Kri­ni­cyn jest absol­wen­tem Wyż­szej Szkoły KGB i byłym ofi­cer wojsk pogra­nicz­nych). Spe­cja­li­zuje się w ochro­nie gazo­cią­gów i ropo­cią­gów oraz stat­ków, a w jej skład wcho­dzi ok. 250 „eks­per­tów”. RSB-Group chwali się, że działa w stre­fach nie­sta­bil­nych poli­tycz­nie, ale tylko w poro­zu­mie­niu z legal­nym rzą­dem danego kraju. Pozo­staje oczy­wi­ście kwe­stia inter­pre­ta­cji legal­no­ści rządu… W Libii na przy­kład ta CzWK zawarła kon­trakt z gene­ra­łem Cha­lifą Hafta­rem, dowódcą sił zbroj­nych jed­nego z dwóch zwal­cza­ją­cych się poli­tycz­nych obo­zów. Jakby nie kom­bi­no­wać, nie jest to legalna wła­dza w kraju, wręcz prze­ciw­nie, zwal­cza uzna­wany przez spo­łecz­ność mię­dzy­na­ro­dową rząd w Try­po­li­sie. Tak czy owak, stu sape­rów z RSB-Group wio­sną 2017 roku roz­mi­no­wało insta­la­cje prze­my­słowe w Ben­gazi – zaro­biła aż 10 mln dola­rów. Dla tej firmy legal­nymi są też na przy­kład „rządy” tak zwa­nych „repu­blik ludo­wych” w oku­po­wa­nej przez Rosję czę­ści Don­basu. Co nie prze­szko­dziło RSB-Group stać się ofi­cjal­nym part­ne­rem ONZ w zakre­sie dostar­cza­nia usług bez­pie­czeń­stwa i współ­pra­co­wać z nowo­ze­landzką spółką najem­ni­czą NavSec Int Ltd. Swego czasu zresztą rosyj­skie firmy najem­ni­cze pra­co­wały czę­sto jako pod­wy­ko­nawcy zachod­nich PMC (głów­nie ame­ry­kań­skich i bry­tyj­skich), przede wszyst­kim w Iraku i Afga­ni­sta­nie. W tej sfe­rze dzia­łal­no­ści spe­cja­li­zo­wały się Centr-Anti­ter­ror, Tigr Top-Rent Secu­rity, Ruskorp czy Fort Defense Group.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Główny Zarząd Sztabu Gene­ral­nego Sił Zbroj­nych Fede­ra­cji Rosyj­skiej (ros. Главное управление Генерального штаба Вооруженных Сил Российской Федерации), w skró­cie GU, do 2004 roku nosił nazwę Główny Zarząd Wywia­dow­czy Sztabu Gene­ral­nego Sił Zbroj­nych Fede­ra­cji Rosyj­skiej (ros. Главное разведывательное управление Генерального штаба Вооружённых сил Российской Федерации), w skró­cie GRU. [wróć]