W co wierzysz? - Raniero Cantalamessa - ebook

W co wierzysz? ebook

Raniero Cantalamessa

3,5

Opis

Wiarę wybierasz sam. Wybierasz ją wciąż od nowa w swoich codziennych decyzjach. Ale czy wiesz, co tak naprawdę wybierasz? Najprostsze pytania prowokują do najważniejszych odpowiedzi.

Ojciec Raniero Cantalamessa w krótkich rozważaniach, które mogą być podstawą codziennej modlitwy, pomaga na nowo odkryć źródło wiary oraz zachwycić się pięknem i głębią chrześcijaństwa.

Po co człowiekowi wiara? Dlaczego Bóg nas stworzył? Dlaczego Jezus połamał chleb podczas Ostatniej Wieczerzy? Czym jest zmartwychwstanie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 209

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
1
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
elmape

Nie oderwiesz się od lektury

Klasyka
00

Popularność




Przedmowa

W co wierzysz? – pytanie to Jezus wielokrotnie zadaje w Ewangelii według św. Jana. Niewidomego od urodzenia pyta: „Czy wierzysz w Syna Człowieczego?”. Marcie, która opłakuje swojego brata, Łazarza, mówi: „Każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to?”, a na jej wątpliwości, czy warto otwierać grób brata, odpowiada zdecydowanie: „Czy nie zapewniłem cię, że zobaczysz chwałę Bożą, jeśli tylko uwierzysz?”.

Sam fakt użycia w tych przykładach zaimka „ty” dowodzi, że wiara ma wyjątkowo osobisty charakter. Wierzyć można tylko „w pierwszej osobie liczby pojedynczej”. Nawet wyznanie wiary – chociaż podczas Mszy Świętej wypowiadane jest przez wszystkich wiernych – rozpoczyna się od liczby pojedynczej: „Wierzę w Jednego Boga”, a nie od liczby mnogiej: „Wierzymy”. „Trzeba uwierzyć sercem” (corde creditur), pisał św. Paweł (por. Rz 10, 10); „akt wiary wyrasta z korzeni serca” – stwierdził św. Augustyn. Właśnie dlatego jest to najbardziej intymne, najbardziej osobiste działanie człowieka, w którym wyraża się pełnia jego wolności.

Na tym etapie rozwoju historii i ludzkości coraz rzadziej – szczególnie w odniesieniu do religii – możemy odwoływać się do tradycji, do tego, co zostało nam przekazane, oraz do środowiska kulturowego. Wiara w coraz większym stopniu staje się osobistą decyzją, którą dorosły człowiek powinien podjąć i odnawiać, odkrywając w sobie – jak również w Słowie Bożym oraz w autorytecie Kościoła – głęboką motywację i piękno. Czułem przymus odpowiedzi na ten wymóg za każdym razem, kiedy w swoich kazaniach i tekstach poruszałem temat wiary, zwłaszcza kiedy przemawiałem w Domu Papieskim w obecności Jana Pawła II i Benedykta XVI.

Wydawnictwo Àncora wpadło na doskonały pomysł zebrania w jednym tomie moich tekstów poświęconych wierze lub związanych z tym tematem. Realizację tego pomysłu powierzono świetnemu redaktorowi Agostino Terraniemu, który ma olbrzymie doświadczenie w pracy. Podzielił on obszerny materiał na kilka rozdziałów, czerpiąc inspirację z listu apostolskiego Porta fidei, w którym papież Benedykt XVI ogłaszał Rok Wiary: „Pragniemy, aby ten Rok rozbudził w każdym wierzącym aspirację do wyznawania wiary w jej pełni i z odnowionym przekonaniem, z ufnością i nadzieją. Będzie to też dobra okazja, by bardziej celebrować wiarę w liturgii, zwłaszcza Eucharystii. (…) Jednocześnie pragniemy, żeby świadectwo życia ludzi wierzących było coraz bardziej wiarygodne” (nr 9).

Stąd właśnie zaczerpnięto tytuły trzech środkowych części: Wyznanie wiary, Celebracja wiary oraz Świadectwo wiary. Do nich dołączono część wstępną Otwórzcie drzwi wiary!, w której omówiono aspekty stanowiące tło tej cnoty teologicznej, oraz część końcową, poświęconą „Maryi jako pierwszej wierzącej” (celem dwunastu rozdziałów tej części było zmierzenie się z motywem „dwunastu gwiazd” Niewiasty z Apokalipsy).

Pozostaje mi tylko podziękować wydawcy i redaktorowi za wykonanie wspaniałej pracy oraz życzyć czytelnikom, aby doświadczyli wewnętrznego oświecenia i radości, które wynikają z „namaszczenia wiarą”.

Raniero Cantalamessa

1

Drzwi wiary są otwarte

Tylko jedne drzwi prowadzą do wolności: „Chrystus nas wyzwolił, abyśmy byli wolni” (Ga 5, 1)1. Istnieją trzy sposoby ich otwierania albo inaczej: mamy trzy cnoty, które mówią, jak należy podejmować decyzje – wiarę, nadzieję i miłość. Można zatem uznać, że jest to troje osobnych drzwi.

Są to drzwi wyjątkowe: otwierają się z dwóch stron, od wewnątrz i z zewnątrz, za pomocą dwóch kluczy, z których jeden znajduje się w rękach człowieka, a drugi w rękach Boga. Żaden z tych kluczy nie otworzy drzwi bez drugiego.

Wlane w nas cnoty teologiczne w większym stopniu niż owocem wolności są wynikiem łaski. Człowiek nie może otworzyć tych drzwi bez udziału Boga, a Bóg nie chce ich otwierać bez zgody człowieka. Ten, który mimo drzwi zamkniętych stanął przed uczniami w Wieczerniku, nie wchodzi przez zamknięte drzwi do serca człowieka, ale „stoi przed drzwiami i puka” (por. Ap 3, 20).

W Dziejach Apostolskich czytamy, że Bóg „poganom otworzył drzwi wiary” (Dz 14, 27). Daje nam On możliwość odkrycia wiary poprzez ludzi posłanych, aby głosić Dobrą Nowinę, czyli Ewangelię. Człowiek otwiera swoje drzwi wiary, kiedy korzysta z tej możliwości, czyli wierzy.

Wiara, nadzieja i miłość to trzy cnoty, które są darami danymi nam przez Boga. Stały się naszymi, ponieważ ich przyjęcie w największym stopniu wymaga od nas wolnej decyzji. Pochodzą od Boga, ponieważ są Bożym „darem” w Duchu Świętym. Relacja z Duchem Świętym uwidacznia się niemal za każdym razem, kiedy mówimy o trzech cnotach teologicznych: „Natomiast my w Duchu spodziewamy się usprawiedliwienia dzięki wierze. Bo w Chrystusie Jezusie [znaczenie ma] wiara wyrażająca się w miłości” (Ga 5, 5-6).

W jednej z prefacji adwentowych czytamy: „Chrystus przychodzi do nas w każdym człowieku i o każdym czasie, abyśmy Go przyjmowali z wiarą i w miłości dawali świadectwo błogosławionej nadziei Jego królestwa”. Chrystusowi, który poprzez swoje narodziny przychodzi do nas, musimy zatem otworzyć drzwi wiary, nadziei i miłości.

1 Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty z Pisma Świętego pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Edycja św. Pawła, Częstochowa 2008 – wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza.

2

„Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”

Podczas Mszy Świętej z okazji uroczystej inauguracji swojego pontyfikatu św. Jan Paweł II wypowiedział słowa, które w tamtym czasie odbiły się głośnym echem w całym Kościele: „Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”. Chciałbym na nowo podjąć to zaproszenie i powyższe zdanie uczynić tematem naszych rozważań. Zawiera ono bowiem typowy program „przygotowania”. Otwarcie drzwi Chrystusowi oznacza to samo fundamentalne działanie, o którym mówił Jan Chrzciciel, kiedy nawoływał do przygotowywania drogi dla Pana (por. Mt 3, 3).

Od zawsze ważne miejsce w liturgii zajmują znane słowa psalmu: „Bramy, podnieście swe głowy! Powstańcie, wrota odwieczne! Niech wejdzie Król chwały!” (Ps 24, 7). Według jednej z interpretacji psalm ten odnosi się do momentu, w którym Arkę Przymierza wniesiono do Jerozolimy i tymczasowo umieszczono przypuszczalnie w miejscu wcześniejszego kultu lokalnego bóstwa. Wejście do tego miejsca mogło być zbyt wąskie, dlatego trzeba było je poszerzyć, żeby wnieść Arkę do środka. W takim wypadku ożywiony dialog: „Otwórzcie drzwi… Niech wejdzie Król chwały!”, byłby odtworzeniem – podobnie jak w liturgii podczas śpiewu psalmu responsoryjnego – dialogu między ludźmi, którzy wnosili Arkę, a tymi, którzy oczekiwali na nią wewnątrz.

W interpretacji ojców Kościoła bramy, o których mowa w tym psalmie, są wrotami piekieł, do których zstępuje Chrystus, bądź wrotami niebios, które otwierają się na Jego przyjęcie podczas wniebowstąpienia. Są to również drzwi serca człowieka. „Każdy człowiek ma własne drzwi, przez które wchodzi Chrystus” – pisał św. Ambroży, odwołując się do omawianego psalmu.

Drzwi zawsze miały głębokie znaczenie symboliczne, zwłaszcza w Piśmie Świętym. Przejście z zewnątrz do wewnątrz, ze świata zewnętrznego do wewnętrznego oznacza bowiem bezpieczeństwo, komunikację, spotkanie, bliskość i tajemnicę. Jedynymi wielkimi drzwiami, jakie człowiek może otworzyć Chrystusowi lub je przed Nim zamknąć, są drzwi wolności od grzechu: „Chrystus nas wyzwolił, abyśmy byli wolni” (Ga 5, 1).

3

Jaka wiara? Wiara w Jezusa Chrystusa!

W Prologu do Ewangelii według św. Jana jest mowa o Słowie: „Tych zaś, którzy Je przyjęli, obdarzyło mocą, aby się stali dziećmi Bożymi. To są ci, którzy wierzą w Jego imię” (J 1, 12). Co to znaczy „przyjąć Słowo”? Czy jest to wyłącznie wiara w Jego boskość, wiara w to, że On istnieje „sam z siebie”? Na ogół wiara kształtuje się właśnie w taki sposób, że w większym stopniu wierzymy w osobę Chrystusa niż w Jego dzieło.

W cieniu pozostaje więc aspekt wiary dotyczący zbawienia i działania Chrystusa w człowieku, dzięki któremu wiara łączy się z misterium paschalnym i odpowiada na pytanie: „Co Jezus Chrystus robi dla nas?”.

W tym kontekście bardzo wymowne jest to, że w tradycji Kościoła zupełnie inną wagę przywiązywano do dwóch fragmentów Prologu Janowej Ewangelii: „Tych zaś, którzy Je przyjęli, obdarzyło mocą, aby się stali dziećmi Bożymi” (w. 12), oraz: „Słowo stało się ciałem” (w. 14). Można powiedzieć, że pierwszy z tych wersetów został odsunięty w cień na rzecz sąsiedniego. Wydaje się jednak, że dla autora Ewangelii pierwszy werset nie był wcale mniej ważny od drugiego. Co więcej, o ile wcielenie Słowa oznacza „sposób” realizacji Bożego planu, o tyle proces kształtowania dzieci Bożych poprzez wiarę oznacza „cel” tego planu. „Bóg stał się człowiekiem – mawiali ojcowie Kościoła – po to, żeby człowiek stał się Bogiem”.

W Liście do Galatów św. Paweł pisze: „Gdy jednak wypełnił się czas, Bóg wysłał swego Syna zrodzonego z kobiety, narodzonego w czasach Prawa, aby uwolnić tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy się stali przybranymi dziećmi” (Ga 4, 4). Również w tym fragmencie jest mowa o tym, że celem przyjścia Jezusa na świat było uczynienie z ludzi dzieci Bożych.

Trzeci fragment pochodzi z Listu do Tytusa: „Łaska Boża okazała się zbawienna dla wszystkich ludzi” (Tt 2, 11). I dalej: „A oto objawiła się dobroć i miłość Boga, naszego Zbawiciela. On zbawił nas nie dzięki sprawiedliwym czynom, które spełniliśmy, lecz ze względu na swe miłosierdzie (…), abyśmy usprawiedliwieni przez Jego łaskę stali się – zgodnie z nadzieją – dziedzicami życia wiecznego” (Tt 3, 4-5.7).

W ten sposób dochodzimy do słynnego fragmentu z Listu do Rzymian, w którym jest mowa o usprawiedliwieniu przez wiarę: „Teraz (…) ujawniła się Boża sprawiedliwość (…) osiągana przez wiarę w Jezusa Chrystusa, ofiarowana bez różnicy wszystkim wierzącym” (Rz 3, 21-22). W całej Ewangelii, czyli Dobrej Nowinie, jest mowa o tym, że Bóg za darmo udzielił nam zbawienia i zesłał swoje królestwo w osobie swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Jest w niej mowa o tym, że Jezus, Jeszua, naprawdę jest Bogiem, który zbawia (por. Mt 1, 21); co więcej – On sam jest Zbawieniem. Zbawienie przychodzi przez łaskę, jest darem i otrzymuje się je poprzez wiarę.

4

Wiara! To naprawdę są drzwi

Święty Augustyn łączy słowa psalmu: „Wierność z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba” (Ps 85, 12)2 ze słowami św. Pawła o sprawiedliwości otrzymywanej przez wiarę. „Sprawiedliwość nie pochodzi od nas, lecz «z nieba się wychyliła». A więc ten, «kto się chlubi», niech się chlubi nie w sobie, ale «w Panu» (…). Czy mógł nam Pan okazać większą łaskę? Swojego jedynego Syna uczynił Synem Człowieczym, a synów ludzkich uczynił synami Bożymi. A jeśli chcesz wiedzieć, jaka jest w tym twoja zasługa, jaki powód tak wielkiego daru i jaka twoja sprawiedliwość, to doszukując się przyczyn, nie znajdziesz nic innego, jak tylko łaskę Boga”.

Augustyn mówi również: „Skąd człowiek może wziąć sprawiedliwość? Od samego siebie? Ale czy nędzarz może sam siebie nakarmić? Czy człowiek nagi może się odziać, jeśli ktoś nie poda mu ubrania? Nie mamy sprawiedliwości. Tu, na ziemi, mamy tylko grzechy (…). Czy sprawiedliwość może istnieć bez wiary? Człowiek sprawiedliwy żyje przecież dla wiary. Sprawiedliwość wychyliła się z nieba, żeby ludzie stali się sprawiedliwi, ale nie swoją sprawiedliwością, lecz sprawiedliwością Boga”.

Oto drzwi wiary, które trzeba otworzyć – otworzyć na oścież – przychodzącemu Chrystusowi. Oto wielkie drzwi wiary, która usprawiedliwia grzesznika, wiary, która jest początkiem nowego życia. Wiary, która udzielając pozytywnej odpowiedzi łasce, tworzy podstawową syntezę życia. Naukowcy od dawna z wielką pasją próbują odkryć tajemnicę początku życia we Wszechświecie. Wiadomo, że ono również jest owocem syntezy elementów, które połączyły się ze sobą, dając początek nieistniejącej wcześniej rzeczywistości. Życie ponadnaturalne również rodzi się z syntezy – ze spotkania wiary z łaską: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę! Nie jest to więc waszą zasługą, lecz darem Boga. Nie za dokonane czyny, aby nikt się nie chełpił” (Ef 2, 8-9).

Wiara! To naprawdę są drzwi. Drzwi, które początkowo zawsze są zbyt wąskie i które trzeba poszerzać całe życie. Im są szersze, tym więcej Boskiej rzeczywistości wpuszczają do życia człowieka. Wiara bowiem jest jak świetliste wrota – otwiera oczy na świat: „Niech Ojciec chwały da wam światłe oczy serca” (por. Ef 1, 17-18). Kiedy otwierają się oczy, zawsze powstaje nowy świat. Wiara jest dosłownie odkryciem nowej rzeczywistości. Dlatego właśnie w Ewangelii według św. Jana symbolem wejścia do światła jest cudowne uzdrowienie człowieka niewidomego od urodzenia, który nie widział i w jednej chwili przejrzał (por. J 9, 11.15). Zmiana jakościowa jest nieskończenie wielka. Drzwi wiary zostają otwarte. Bóg wyciąga do nas rękę, w której znajdujemy łaskę dającą nam zbawienie i życie, człowiek natomiast wyciąga rękę, żeby przyjąć ten dar.

2 Cyt. za Biblią Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 1999.

5

Wiara pomaga człowiekowi osiągać pełnię człowieczeństwa

Jakże głęboką i wspaniałą rzeczą jest wiara! Człowiek współczesny przywiązuje dużą wagę do swoich możliwości. Człowieczeństwo w większym stopniu rozpatruje się dziś przez pryzmat wolności i potencjału możliwego do wykorzystania niż z perspektywy ludzkiej natury; częściej myśli się o tym, kim człowiek może się stać, niż o tym, kim jest od urodzenia. „Życie człowieka jest cudem – jak zostało napisane – tak nieskończenie delikatnym (najdrobniejszy pyłek wiosenny nie jest tak ulotny), tak nieskończenie kruchym (najbardziej misterna korona nie jest tak cienka), a jednak trwalszym niż cokolwiek innego, o ile daje nam możliwość czynienia dobra”. Jednocześnie człowiek jest dręczony przez lęk – wyrażony w powyższych słowach – który często rozpatrują filozofowie egzystencjalni; jest on związany ze świadomością, że w rzeczywistości człowiek ma ograniczone pole działania.

To tło kulturowe pozwala nam odkryć nowy aspekt wiary. Wiara mianowicie odkrywa przed człowiekiem wszystkie możliwości, ponieważ: „Dla wierzącego wszystko jest możliwe” (Mk 9, 23). Wiara to możliwość, szansa, którą dzierżymy w swoich rękach. Wierzyć to znaczy „uznawać, że to, o czym nam ktoś mówi, jest prawdą”; ten akt uznania został uzależniony od naszej woli. „Człowiek zatem posiada zdolność wierzenia. Bóg stworzył nas tak, abyśmy mogli wierzyć, chociaż ta zdolność – jak wszystko inne – pochodzi od Boga i jest Jego darem”.

Wiara jest możliwością, która została dana wszystkim, bez wyjątku. Jeśli się nad tym zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że wiara to jedyna rzecz, która wprowadza równość między ludźmi, ponieważ wszyscy ludzie – bogaci i biedni, uczeni i niewykształceni – posiadają tę samą zdolność wiary. Co więcej, ludzie ubodzy, prości – z ludzkiego punktu widzenia stojący najniżej w hierarchii – w odniesieniu do wiary są najbardziej uprzywilejowani, o czym przypomina sam Jezus: „Objawiłeś [te rzeczy] prostaczkom” (Mt 11, 25)3.

Idąc za tym praktycznym tokiem myślenia, stwierdzamy, że nie możemy ukazywać tylko pewników naszej wiary i rozważać. Jesteśmy wezwani, aby wprowadzać je w czyn, przechodząc od kontemplacji do działania, od teorii do praktyki. Bóg dzięki swojej łasce usprawiedliwia nas od chwili chrztu, dlatego musimy wciąż na nowo przyjmować to Jego usprawiedliwienie poprzez wiarę. „Spodziewamy się usprawiedliwienia dzięki wierze” – pisze apostoł, który usprawiedliwienie na ogół łączy z chrztem. Wiele razy można się narodzić na nowo dzięki wierze, wiele razy można zaczynać od początku.

W Ewangelii został nam dany przykład, który powinniśmy naśladować. Chodzi mianowicie o celnika, który wchodzi do świątyni w zwykły dzień. Jest tam tylko on i pewien faryzeusz. Celnik zawiera całe swoje życie w jednym zawołaniu: „Boże, bądź miłosierny dla mnie, grzesznego” (Łk 18, 13). Ten człowiek widzi w sobie wyłącznie grzech, a w Bogu – samo miłosierdzie. Dlatego „odszedł do domu usprawiedliwiony”. Prawda wyrosła z ziemi jego serca i dlatego sprawiedliwość wychyliła się dla niego z nieba.

3 Za Biblią Tysiąclecia, dz. cyt.

6

Człowiek sprawiedliwy żyje wiarą

Wiara nie ogranicza uwagi człowieka do osobistej, intymnej, prywatnej przestrzeni. Wiara to jedyne kryterium, które umożliwia nam właściwe odniesienie się do świata i historii. Mówiąc o wierze, która usprawiedliwia, św. Paweł cytuje słynną przepowiednię proroka Habakuka: „Sprawiedliwy będzie żył dzięki wierze” (por. Ha 2, 4; Rz 1, 17; Hbr 10, 37-38). Te słowa zostały przytoczone w Nowym Testamencie aż trzy razy, co jest świadectwem ich wiecznej trwałości i niezwykłego znaczenia.

Co chce nam powiedzieć Bóg przez te prorocze słowa? Przesłanie zawarte w Księdze Habakuka ma dramatyczny charakter i rozwija się w sposób linearny. Na początku prorok skarży się, że sprawiedliwość doznała porażki, a Bóg z wysokości niebios bezczynnie przygląda się gwałtowi i przemocy. Bóg odpowiada, że to wszystko niedługo się skończy, ponieważ już wkrótce nastanie nowa plaga (Chaldejczycy), która zmiecie z powierzchni ziemi wszystko i wszystkich. Prorok buntuje się na takie rozwiązanie: To taka jest odpowiedź Boga? Tyrania ma być zastąpiona kolejnym uciskiem? Jak Bóg, który ma tak „czyste oczy”, może przyglądać się złu i milczeć?

Na taką reakcję proroka czekał Bóg. Wyrocznia Boga zostaje wprowadzona w niezwykle podniosły sposób: „Zapisz widzenie, wyryj na tablicach (…). Jeśli się spóźnia, oczekuj go (…). Patrz, oto dusza pyszałka nie upodoba go sobie, a sprawiedliwy będzie żył dzięki swojej wierności”. Prorok zostaje wezwany do wykonania skoku w wierze. Bóg nie pokazuje mu rozwiązania zagadki historii, ale prosi, żeby zaufał Mu i Jego sprawiedliwości mimo wszelkich przeszkód. Rozwiązaniem nie jest zakończenie czasu próby, lecz wzrost wiary. „Najwspanialsze przesłanie tego proroka polega nie tyle na podaniu nowych argumentów wyjaśniających działanie Boga – napisał Luis Alonso Schökel – ile na ukazaniu postawy wiary. Jedynym właściwym sposobem interpretowania historii jest dialog z Bogiem, stawianie pytań i trwanie w nadziei wbrew wszelkiej nadziei”.

Za pośrednictwem proroka Habakuka Bóg udziela nam następującej lekcji: Historia ludzkości jest nieustanną walką dobra ze złem, zapisem ciągłego triumfu bezbożnych i cierpień sprawiedliwych. Ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem nie należy szukać w historii, ale poza nią, w nieokreślonej przyszłości, która jednocześnie jest bliska i daleka. Bóg jest panem świata i sprawuje władzę nad historycznymi wydarzeniami w taki sposób, że nawet okrutne czyny bezbożników – nawet grzech – służy realizacji Jego tajemniczych planów. Święty Augustyn powtarza tę wielką naukę w Państwie Bożym, podsumowując ją w słynnym zdaniu: „Aż do końca świata tego kroczy w podróży swej Kościół wśród prześladowań ze strony świata i wśród pociech Bożych”. Dzięki wierze możemy doświadczać pociech Bożych nawet w czasie prześladowań świata, nie spodziewając się, że one ustaną: „Zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara” (1 J 5, 4).

7

Drzwi ludzkiego serca i drzwi Kościoła

Przesłanie biblijne niczego nie straciło ze swojej niezwykłej aktualności. Po upadku dyktatur komunistycznych niektórzy naiwnie wierzyli i twierdzili, że historia dobiegła końca, a triumf demokracji ostatecznie położył kres wielkim historycznym przewrotom i od tej chwili historia potoczy się bez większych wstrząsów, czyli właściwie nie będzie już „historii”. W krótkim czasie wydarzenia „historyczne” bezlitośnie obaliły jednak tę tezę.

W tej sytuacji również z naszych serc wylewa się pełne żalu pytanie postawione przez proroka: Panie, jak długo jeszcze…? „Zbyt czyste oczy Twoje, by na zło patrzyły” (Ha 1, 13). Jak to możliwe, że na świecie tyle jest przemocy, okrucieństwa, tyle ciał ludzkich wycieńczonych z głodu, a Ty nie interweniujesz? Bóg odpowiada niezmiennie: ginie i gorszy się dusza pyszałka, natomiast sprawiedliwy żył będzie dzięki wierze, w której znajdzie odpowiedź.

Wiara jest orężem Kościoła i źródłem jego pewności. To na niej powinno się wszystko opierać, nie pomijając oczywiście wysiłków mających na celu ulżenie ludzkości w drodze przez historię, nie wyłączając również dyplomatycznych i politycznych działań Kościoła. Prawdziwy postęp w Kościele zawsze dokonuje się w wierze. Kościół został wzniesiony na akcie wiary i po dziś dzień wspiera się na jej fundamencie. Święty Augustyn następująco parafrazuje słowa Jezusa: „Właśnie dlatego powiedziałeś «Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego», abym wzniósł swój Kościół”. Wiara Piotra jest jak skała. Prymat Piotrowy jest prymatem wiary. Święty Piotr naprawdę otworzył drzwi Chrystusowi, uznając Go za Tego, kim jest w rzeczywistości, czyli za Syna Boga żywego. Zadanie, jakie Jezus powierza Piotrowi, kiedy ten się nawróci, polega na umacnianiu jego braci w wierze (por. Łk 22, 31-32).

Dlatego tak ważne jest, aby całe otoczenie tronu Piotrowego mówiło o wierze. Wiara powinna być powietrzem, którym oddycha się w dykasteriach, podczas podróży i zjazdów oraz w domach zgromadzeń zakonnych. Rzym musi być caput fidei, stolicą wiary – nie tylko w sensie jej prawowitości, lecz również w sensie jej intensywności i radykalizmu. Musi być stolicą wiary, przez którą „dla Boga nie ma nic niemożliwego”, a „dla wierzącego wszystko jest możliwe” (Łk 1, 37; Mk 9, 23). Wiary, która czyni cuda i przenosi góry. Powiedzenie św. Pawła: „Wszystko, co nie pochodzi z przekonania wiary, jest grzechem” (Rz 14, 23), interpretuje się na różne sposoby, ale w odniesieniu do Kościoła ma ono z pewnością zastosowanie dosłowne. Wszystko to, co w Kościele nie jest inspirowane wiarą, jest grzechem.

8

Maryja – matka Kościoła i wierna dziewica

Maryja jest wzorem dla Kościoła. W swojej pieśni dziękczynnej śpiewa: „Pan rozproszył zarozumiałych pyszałków; panujących usunął z tronów, a wywyższył poniżonych; głodnych nasycił dobrami”. Trzeba by Ją zapytać: Gdzie i kiedy Bóg zrobił to wszystko, o czym mówisz? Dlaczego mówisz o tym, jak o rzeczach dokonanych? Ty, która zostałaś odesłana z pustymi rękami, kiedy pukałaś do drzwi mieszkańców Betlejem; Ty, która musiałaś uciekać przed potężnym Herodem siedzącym twardo na swoim tronie? Nie ulega wątpliwości, że Maryja została uniesiona ponad poziom człowieka, na poziom Boga, i dane Jej było zobaczyć realizację sprawiedliwości, która nie jest widoczna w historii. Rewolucja, o której śpiewa Maryja, dokonała się w historii, ale dostrzec ją można tylko oczami wiary.

Święty Paweł tak wyraża swoją wiarę: „Jeśli żyję teraz na świecie, to żyję dzięki wierze w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Wiara otwiera drzwi i przyjmuje Chrystusa. „Niech Chrystus przez wiarę zamieszka w waszych sercach” (Ef 3, 17). Wiara czyni z serca człowieka mieszkanie Jezusa, ponieważ otwiera przed Nim drzwi. W tym kontekście Maryja jawi się nam jako wzór dla Kościoła i dla każdego wierzącego człowieka. Maryja jest uosobieniem drzwi. U proroka Ezechiela czytamy: „Potem zawrócił mnie ku zewnętrznej bramie świątyni, skierowanej na wschód. Rzekł do mnie Pan: «Brama ta pozostanie zamknięta i nie będzie się jej otwierać. Nikt nie będzie przez nią wchodził, ponieważ wszedł przez nią Pan, Bóg Izraela. Pozostanie więc zamknięta»” (Ez 44, 1-4). Święty Ambroży jako pierwszy zapytał: „Któż inny może być tą bramą, jeśli nie Maryja? Pozostaje zamknięta, ponieważ jest dziewicą (…). Maryja jest dobrą bramą, która była zamknięta i nie została otwarta. Chrystus przez nią przeszedł, ale jej nie otworzył”. Maryja jest bramą otwartą i jednocześnie zamkniętą: zamkniętą dla człowieka, otwartą dla Boga, zamkniętą dla ciała, otwartą dla Ducha. Takie powinny być również drzwi naszych serc.

Kościół – jak stwierdza Sobór Watykański II – również jest dziewicą, ponieważ „zachowuje nienaruszoną wiarę” (Lumen gentium 64). Maryja jako pierwsza otworzyła – otworzyła na oścież – drzwi swojej wiary Chrystusowi. „Przez wiarę – pisze św. Augustyn – poczęła i przez wiarę porodziła (…). Poczęła Go w swoim sercu, zanim poczęła Go w ciele”. Dlatego też święty zachęcał do naśladowania Maryi: „Jego Matka nosiła Go w swoim łonie, my nośmy Go w sercach. Dziewica stała się brzemienna przez wcielenie Jezusa, niech nasze serca staną się brzemienne wiarą w Chrystusa (…). Poczyna Chrystusa ten, kto całym sercem wierzy w usprawiedliwienie, rodzi Chrystusa ten, kto ustami wyznaje zbawienie (…), tak więc poprzez wiarę wydajecie Go na świat swoimi uczynkami”.

1

Wierzę

Jezus powiedział: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1, 15). W czasach przed Chrystusem hebrajski termin shub oznaczał tylko powrót do tego, co było – powrót do zerwanego przymierza. Od czasów Jezusa słowo „nawrócenie” nabiera nowego znaczenia, które w większym stopniu zwrócone jest ku przyszłości. Nawrócenie nie oznacza powrotu do Starego Przymierza, lecz skok w przód – zawarcie Nowego Przymierza, uchwycenie królestwa, które się pojawiło, i wejście do niego poprzez wiarę. Nakaz: „Nawracajcie się i wierzcie”, nie odnosi się do dwóch odrębnych, następujących po sobie czynności, lecz oznacza jedną: „Nawracajcie się”, czyli uwierzcie. Nawracajcie się poprzez wiarę!

„Dla wierzącego wszystko jest możliwe” (Mk 9, 23), a „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37). Boska natura wiary przejawia się w tym, że wiara jest praktycznie niewyczerpana. Nie ma punktu, poza który nie można by było przejść dzięki wierze; zawsze można wierzyć jeszcze mocniej. Bóg angażuje całą swoją łaskę, aby przenieść człowieka z jednego poziomu wiary na kolejny – od wiary w znaki do wiary, która już ich nie potrzebuje. Kiedy tylko osoba wierząca zdoła dzięki wierze pokonać jedną przeszkodę, Bóg natychmiast stawia przed nią kolejną, większą – i coraz większą. Wie bowiem, jaką koronę trzyma dla niej w drugiej ręce. Postępuje tak aż do chwili, kiedy prosi o rzecz (z ludzkiego punktu widzenia) niemożliwą, czyli o skok w ciemność.

Z wiarą jest tak jak ze skokiem wzwyż. Po każdej udanej próbie poprzeczkę podnosi się o kilka centymetrów wyżej, aby umożliwić oddanie jeszcze wyższego skoku. W ten sposób przekracza się kolejne granice i nie można przewidzieć, jaki będzie ostateczny wynik.

Niezwykły wynalazek Boga, jakim jest wiara, nigdy nie przestanie nas zadziwiać. Chwałę niebios można porównać do majestatycznego drzewa, które ma wiele gałęzi i rodzi wiele owoców, ale wyrasta z małego ziarna pielęgnowanego w ziemi. Tym ziarnem jest wiara. Wyobraźmy sobie, co zrobilibyśmy, gdyby pewnego dnia jakiś człowiek – uznawany za eksperta w tej dziedzinie – dał nam w pudełeczku maleńkie ziarno, zapewniając, że jest ono absolutnie wyjątkowe i wyrośnie z niego niezwykle rzadkie drzewo, które uczyni jego właściciela bogatym. Pomyślmy tylko, jak bardzo strzeglibyśmy tego ziarna, jak staralibyśmy się je ochronić przed żywiołami… Tak właśnie musimy postępować z naszą wiarą – ona bowiem jest ziarnem, które wydaje „owoce życia wiecznego”!

2

Wierzę w Boga Ojca

Bóg Ojciec jest nie tylko wielkim nieznanym, ale także wielkim odrzuconym! Istnieje wiele przyczyn ukrycia postaci Ojca we współczesnej kulturze. U ich podstaw leży jednak roszczenie sobie przez człowieka prawa do absolutnej autonomii. Ponieważ Bóg Ojciec objawia się jako zasada bez zasady, człowiekowi nie pozostało nic innego, jak Go odrzucić. Tak też się stało. „Dla człowieka korzeniem jest sam człowiek” (K. Marks). „Jeśli Bóg istnieje, człowiek jest nicością” (J.P. Sartre). Oto głosy, jakie rozlegały się w dwóch ostatnich wiekach.

Freud uznał, że to odrzucenie można uzasadnić psychologicznie. Twierdził, że kult Ojca Niebieskiego jest tylko projekcją kompleksu Edypa, który wywołuje u dziecka skłonność do idealizowania ojca ziemskiego, poprzedzoną chęcią jego zabicia.

Pewien starożytny autor, odnosząc się do epoki poprzedzającej ewangeliczne objawienie, napisał: „Nieznajomość Ojca była przyczyną udręk i lęków”. Dzisiaj dzieje się to samo: nieznajomość Ojca jest źródłem udręk i lęków. Skoro Ojciec na wszystkich poziomach – zarówno duchowych, jak i materialnych – jest „ostatecznym źródłem istnienia”, to nic dziwnego, że bez Niego czujemy się „oderwani od źródeł”.

Koniecznie należy więc ponownie odsłonić prawdziwe oblicze Boga Ojca. Nie trzeba do tego wielu lat pracy, jak podczas usuwania ciemnej patyny, która zakrywała obraz Ojca w Kaplicy Sykstyńskiej. Wystarczy jeden błysk, oświecenie serca, objawienie Ducha. Prawdziwe oblicze Boga Ojca jest bowiem na zawsze ukazane w Piśmie Świętym. Zostało zawarte w jednym zdaniu: „Bóg jest miłością!”. W Nowym Testamencie słowo „Bóg” – jeśli nie towarzyszą mu inne słowa – zawsze odnosi się do Boga Ojca. Bóg Ojciec jest więc miłością. „Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego Jednorodzonego Syna” (J 3, 16).

„Dlaczego Bóg nas stworzył?” Z Katechizmu nauczyliśmy się odpowiadać: „Abyśmy Go poznawali, służyli Mu, miłowali Go, i w ten sposób doszli do raju”. Ale to jest tylko odpowiedź na pytanie: „W jakim celu nas stworzył?”, a nie na pytanie: „Z jakiej przyczyny nas stworzył?”. Na to drugie pytanie nie odpowiadamy: „Abyśmy Go kochali”, lecz: „Ponieważ nas pokochał”. W czwartej modlitwie eucharystycznej czytamy: „Powołałeś wszystko do istnienia, aby napełnić swoje stworzenia dobrami (zanurzyć je w swojej miłości) i wiele z nich uszczęśliwić jasnością Twojej chwały”.

Na tym właśnie polega różnica między bogiem filozofów a Bogiem Ewangelii: „Na tym polega miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, lecz On nas umiłował (…). My miłujemy, ponieważ On pierwszy nas umiłował” (1 J 4, 10.19).

3

Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi

Dlaczego Bóg nas stworzył? Najbardziej właściwa odpowiedź brzmi: Bóg stworzył nas z miłości. Nikt nie umiałby nas lepiej przekonać, że zostaliśmy stworzeni z miłości, niż św. Katarzyna ze Sieny – patronka Włoch i doktor Kościoła – w swojej żarliwej modlitwie do Trójcy Świętej: „Dlaczego zatem, Ojcze Niebieski, stworzyłeś człowieka? Bardzo mnie to dziwi. Widzę – bo Ty mi pokazujesz – że nie uczyniłbyś tego, gdybyś nie ujrzał w swojej światłości, że ogień miłości zmusza Cię do obdarzenia nas bytem, pomimo wszystkich nieprawości, jakie mieliśmy potem wyrządzić Tobie, Ojcze i Stworzycielu. Tak więc to ten właśnie ogień Cię zmusił. Niewysłowiona Miłości, w swojej światłości widziałeś wyraźnie wszystkie niecne uczynki, jakimi stworzenia miały obrazić Twą nieskończoną dobroć. Zdawałeś się tego nie zauważać, lecz zwróciłeś swój wzrok na piękno stworzenia, zapatrzyłeś się weń i pokochałeś do szaleństwa. Upojony miłością z samego siebie wydobyłeś stworzenie i dałeś mu byt na swój obraz i podobieństwo. Ty, Wiekuista Prawdo, objawiłeś mi Twoją prawdę. Powiedziałeś mi, że miłość zmusiła Cię do stworzenia człowieka”.

Nie muszę więc szukać na zewnątrz dowodu, że Bóg mnie kocha. Ja sam jestem tym dowodem. Moje istnienie jest samo w sobie darem. Przyglądając się sobie w wierze, możemy powiedzieć: Istnieję, więc jestem kochany! W odniesieniu do chrześcijanina prawdą jest stwierdzenie: „Być, to znaczy być kochanym” (G. Marcel).

Oczywiście nie wszyscy interpretują akt stworzenia w ten sposób. „Oto ich bezsensowne rozumowanie (…). Przyszliśmy na świat przypadkiem” (Mdr 2, 1-2). W starożytności niektórzy uważali, że świat jest dziełem przeciwnika Boga, jakiegoś mniej ważnego bóstwa czy też demiurga. Inni wierzyli, że świat powstał z konieczności lub w wyniku przypadkowego zdarzenia w świecie bogów. Bóg miał stworzyć go z nadmiaru energii (a nie z miłości!), która nie mogła pomieścić się w sobie. W naszych czasach uważa się, że istnienie człowieka jest rezultatem działania nienazwanych praw Wszechświata. Część ludzi podziela nawet zdanie, że nasze istnienie jest wyrokiem, że zostaliśmy „wrzuceni w egzystencję”. Z tej ostatniej perspektywy – ateistycznego egzystencjalizmu – odkrycie istnienia, które u Katarzyny Sieneńskiej wywoływało zdumienie i radość, generuje wyłącznie „mdłości”. Święci nie mówią rzeczy nowych. Mają natomiast dar opowiadania w niepowtarzalny sposób o sprawach starożytnych i prawdziwych. Jezus mówił: „Każdy nauczyciel Pisma, gdy staje się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do gospodarza domu, który ze swego skarbca wyjmuje to, co nowe i stare” (Mt 13, 52).

4

Stworzyciela rzeczy widzialnych i niewidzialnych

Bardzo często przy różnych okazjach przytacza się słowa, które Fiodor Dostojewski wkłada w usta jednego z bohaterów powieści Idiota: „Świat zostanie zbawiony przez piękno”. Po tym stwierdzeniu natychmiast jednak pada pytanie: „Ale jakie piękno?”. Dla wszystkich jest oczywiste, że nie każde piękno ma moc zbawiania. Jest piękno, które może świat zbawić, ale jest też piękno, które może go zgubić. Na tym właśnie polega cały dramat.

Paul Evdokimov w Sztuce ikony pisze: „Bóg nie jest jedynym, który «przyodziewa się w piękno», naśladuje Go w tym zło, przez co czyni piękno głęboko dwuznacznym (…). Piękno z powodzeniem używa swoich wdzięków, nawraca duszę ludzką na swój bałwochwalczy kult, uzurpuje sobie miejsce Absolutu, z zadziwiającą i całkowitą obojętnością wobec Dobra i Prawdy (…). O ile prawda zawsze jest piękna, o tyle piękno nie zawsze jest prawdziwe”.

Jaka jest przyczyna tej dwuznaczności? Jak to się dzieje, że zbaczamy z drogi przez to światło, które powinno nas prowadzić do szczęścia? Odwołując się do opisu biblijnego, można powiedzieć, że dwuznaczność piękna nie była wyłącznie rezultatem grzechu, lecz również jego przyczyną. Ewę uwiodło właśnie piękno zakazanego owocu – jakkolwiek je rozumiemy. Ewa zobaczyła, że „owoce ładnie wyglądają i są dobre do jedzenia” (Rdz 3, 6). Człowiek nie odłączyłby się od Boga, gdyby nie pociągało go stworzenie. Z dwóch elementów konstytutywnych grzechu – averiso a Deo et conversio ad creaturas, czyli odrzucenia Boga i zwrócenia się ku stworzeniom – z psychologicznego punktu widzenia drugi z nich poprzedza pierwszy. Istnieje więc głębsza, wcześniejsza przyczyna grzechu. Dwuznaczność piękna ma w rzeczywistości źródło w samej naturze człowieka, która jest złożona z elementu materialnego i niematerialnego, a więc ma w sobie coś, co pociąga człowieka w kierunku wielości, jak również coś, co skłania go ku jedności. Wcale nie trzeba przyjmować założenia (jak to czynili gnostycy, manichejczycy i wielu innych), że te dwa elementy pochodzą od dwóch rywalizujących ze sobą „stwórców”: dobrego – który stworzył duszę, i złego – który stworzył materię i ciało. Jeden i ten sam Bóg stworzył obydwa elementy: rzeczy widzialne i niewidzialne, które są połączone w głęboką, substancjalną jedność. Dając konkretny wyraz swojej wolności, człowiek – prowadzony przez Słowo Boże – decyduje o tym, czy będzie się rozwijał „wzwyż”, podążając ku temu co „nad” nim, czy „w dół”, podążając ku temu co „pod” nim, w kierunku jedności czy w kierunku wielości. Jeden z filozofów epoki odrodzenia pisał, że stwarzając człowieka wolnym, Bóg w pewnym sensie powiedział do niego: „Umieściłem cię pośrodku świata, abyś tym łatwiej mógł obserwować wszystko, co się w świecie dzieje. Nie uczyniłem cię ani istotą niebiańską, ani ziemską, ani śmiertelną, ani nieśmiertelną, abyś jako swobodny i godny siebie twórca oraz rzeźbiarz sam sobie nadał taki kształt, jaki zechcesz. Będziesz mógł się degenerować i staczać do poziomu zwierząt; i będziesz mógł się odradzać i mocą swego ducha wznosić do poziomu istot boskich”.

5

W Pana naszego jedynego, Jezusa Chrystusa

Oto wiara, którą Kościół odziedziczył po apostołach, która uświęciła jego początki i ukształtowała jego kult, a nawet jego sztukę. Nad aureolą Chrystusa Pantokratora (wszystko zaistniało dzięki Niemu), ukazywaną na mozaikach i starożytnych ikonach, widnieją trzy litery greckie: „O ΩN – Ten, który jest”. Kościół ma nam do „wyjawienia” ukrytą przed światem tajemnicę, że „Jezus jest Panem” i przed Nim musi się zgiąć każde kolano. Przekazuje nam tajemnicę, że pewnego dnia „zegnie się” przed Nim wszelkie kolano (por. Iz 45, 23; Flp 2, 10).

Obiektywna moc twierdzenia, że „Jezus jest Panem”, polega na tym, iż przenosi ono wydarzenia historyczne do chwili obecnej. Jest ono zwieńczeniem dwóch wydarzeń o fundamentalnym znaczeniu: śmierci Chrystusa za nasze grzechy i Jego zmartwychwstania dla naszego usprawiedliwienia. Dlatego właśnie Jezus jest Panem! Te wydarzenia stają się aktualne za każdym razem, kiedy wyznajemy wiarę. „Bo jeśli wyznasz ustami, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu, że Bóg wskrzesił Go z martwych, będziesz zbawiony” (Rz 10, 9).

Istnieją dwa podstawowe sposoby wchodzenia w łączność z wydarzeniami zbawczymi. Jednym z nich jest sakrament, a drugim Słowo Boże. Mówimy tutaj o sposobie wchodzenia poprzez Słowo – Słowo par excellence, czyli kerygmat, w głoszenie Ewangelii. W duchowości wschodniej kładzie się nacisk na doświadczanie Boga w „misteriach”, w modlitwie serca. W duchowości zachodniej z kolei podkreśla się doświadczanie Boga poprzez kontemplację, czyli wewnętrzne rozważania, w których człowiek myślami wznosi się ponad otoczenie i samego siebie. Krótko mówiąc, istnieje wiele „umysłowych dróg do Boga”. Jednak Słowo Boże odkrywa przed nami tę drogę, która ukazywała boski horyzont pierwszym pokoleniom chrześcijan. Nie jest to droga wyjątkowa ani przeznaczona dla garstki uprzywilejowanych, ale otwarta dla wszystkich ludzi o prawym sercu – zarówno wierzących, jak i poszukujących. Droga ta nie wiedzie przez kolejne stopnie kontemplacji, lecz prowadzi przez wydarzenia boskiej historii zbawienia, nie wyłania się z milczenia, lecz rodzi się z aktu słuchania. To właśnie jest droga kerygmatu, czyli głoszenia Ewangelii: „Jezus umarł! Jezus zmartwychwstał! Jezus jest Panem!”.

Właśnie to doświadczenie było udziałem pierwszych chrześcijan, kiedy podczas nabożeństw wołali: „Maranatha! ”, co – w zależności od sposobu wypowiedzenia – mogło oznaczać: „Panie, przyjdź!”, „Pan jest tu!” lub: „Pan przychodzi”.

6

Syna Jego jedynego, który z Ojca jest zrodzony

„Jezus Chrystus, mając naturę Boga, nie uznał za stosowne korzystać ze swojej równości z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjmując naturę sługi i stając się posłusznym aż do śmierci i to śmierci na krzyżu. Dlatego Bóg Go wywyższył i obdarzył Go imieniem, które jest ponad wszelkie imię” (Flp 2, 6-7). Nawet św. Paweł powstrzymuje się od wypowiedzenia tego niewypowiedzianego imienia i zastępuje je słowem Adonai, które po grecku brzmi Kyrios, po łacinie Dominus, a po polsku „Pan”. „Aby na imię Jezusa – czytamy dalej – zgięło się wszelkie kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem” (Flp 2, 8-11). Używając słowa „Pan”, apostoł ma na myśli właśnie to imię, które zapowiada Istotę boską.

Ojciec dał Chrystusowi – prawdziwemu człowiekowi – swoje własne imię i swoją władzę. Mówi o tym również sam Jezus: „Otrzymałem pełną władzę w niebie i na ziemi” (Mt 28, 18). Niesłychana prawda została zawarta w deklaracji: „Jezus jest Panem”. Jezus jest „Tym, który jest”, Bogiem żywym.

Nie tylko św. Paweł głosi tę prawdę. W Ewangelii według św. Jana Jezus mówi: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wówczas poznacie, że Ja jestem” (J 8, 28). A niewiele wcześniej powiedział: „Jeśli nie uwierzycie, że to właśnie Ja jestem, umrzecie w swoich grzechach” (J 8, 24). Przebaczenie grzechów dokonuje się już w tym imieniu, w tej osobie. Z opisu męki Pańskiej wiemy, co się stało, kiedy żołnierze przybliżyli się do Jezusa, żeby Go pojmać: „Ponieważ Jezus wiedział o wszystkim, co Go spotka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: «Kogo szukacie?». Odpowiedzieli mu: «Jezusa z Nazaretu». Wtedy On odpowiedział: «Ja jestem» (…). Kiedy zaś usłyszeli: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię” (J 18, 4-6). Dlaczego cofnęli się i upadli na ziemię? Ponieważ On wypowiedział swoje boskie imię: „Ja jestem”, które przez chwilę ukazało swoją potęgę. Podobnie jak dla św. Pawła, również dla Jana imię Boga jest ściśle związane z posłuszeństwem Jezusa aż do śmierci: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wówczas poznacie, że Ja jestem i że niczego nie czynię sam z siebie, lecz to głoszę, czego nauczył mnie Ojciec” (J 8, 28). Jezus nie jest Panem po to, aby sprzeciwiać się Ojcu, ani po to, by Go zastępować, ale po to, by okazywać Jego chwałę.

Bogu nie wystarczyło, że mówił nam o swojej miłości „przez proroków”. „W tych dniach ostatnich przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1-2). To ogromna różnica. Jezus nie ogranicza się do opowiadania o miłości Boga, jak czynili prorocy. On jest Bożą miłością, ponieważ „Bóg jest miłością” (1 J 4, 16), a Jezus jest Bogiem!

7

Bóg z Boga (…), Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego (…), współistotny Ojcu

„Zwracam swoje myśli ku miejscu, gdzie nie zachodzi słońce, ku najdroższej Trójcy Świętej, jedynemu Światłu, którego nawet ciemny cień porusza moje serce” (św. Grzegorz z Nazjanzu). Zwraca uwagę fakt, że w odniesieniu do Jezusa używa się dwóch przeciwstawnych stwierdzeń. Z jednej strony uważa się Go za „najpiękniejszego pośród ludzi” (Ps 45, 3), „odblask chwały Boga i odbicie Jego istoty” (por. Hbr 1, 3), a z drugiej strony podczas wspominania Jego męki czytamy słowa Pieśni o słudze Pana: „Nie było w Nim blasku ani wspaniałości, które by przyciągały nasz wzrok, ani wyglądu, który by nam się podobał. Wzgardzony i odtrącony przez ludzi, doświadczony chorobą i cierpieniem, jak ktoś, przed kim zasłania się twarz” (Iz 53, 2-3).