U.S.1 - Muriel Rukeyser - ebook

U.S.1 ebook

Muriel Rukeyser

0,0

Opis

Muriel Rukeyser w przełomowym tomie poetyckim z 1938 roku postawiła sobie za cel wypracowanie formy, która pozwoliłaby wyrazić sprzeciw wobec niesprawiedliwości społecznych. Otwierający U.S. 1 cykl Księga umarłych – najsłynniejsze dzieło tej amerykańskiej pisarki – w nowatorski sposób dokumentuje konsekwencje katastrofy przemysłowej w Gauley Bridge w Wirginii Zachodniej: zatrudnieni do drążenia tunelu robotnicy ze względu na złe warunki pracy zaczęli zapadać na pylicę krzemową. Stwierdzono czterysta siedemdziesiąt sześć przypadków śmiertelnych, lecz niektóre szacunki mówią o ponad tysiącu ofiar. Rukeyser komponuje wiersze z dokumentów, relacji ustnych, listów czy stenogramów. Spisuje poezję świadectwa, przywracając głos tym, którzy nie mogli się wypowiedzieć.

U.S. 1 – pierwsza książka Rukeyser ukazująca się w języku polskim, w przekładzie Marty Koronkiewicz i z posłowiem Kacpra Bartczaka – jest ważnym osiągnięciem amerykańskiej literatury modernistycznej. Autorka pokazała, jak pisać po Ezrze Poundzie i T.S. Eliocie, oraz stworzyła oryginalną dykcję, do której odnosić się będą twórcy tacy jak William Carlos Williams czy Adrienne Rich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 106

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Se­ria Wy­głosy
Re­dak­tor pro­wa­dzący: Ka­rol Po­ręba
Kon­sul­ta­cja: Kac­per Bart­czak
Re­dak­cja: Ka­rol Po­ręba
Re­dak­cja po­sło­wia: Pa­weł Szro­niak
Ko­rekta: Da­rek Foks, Iza­bela Po­ręba
Re­dak­cja tech­niczna Re­nata Łu­ka­szew­ska
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: Ma­rian Mi­siak / Thre­edot­stype, rh.plus
Opra­co­wa­nie ty­po­gra­ficzne, ła­ma­nie: Ro­bert Oleś
Przy­go­to­wa­nie wy­da­nia elek­tro­nicz­nego: eLi­tera s.c.
Ty­tuł ory­gi­nału U.S. 1
Co­py­ri­ght © 1938 by Mu­riel Ru­key­ser Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, 2022 Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Marta Ko­ron­kie­wicz Po­sło­wie: Co­py­ri­ght © by Kac­per Bart­czak
Do­fi­nan­so­wano ze środ­ków Mi­ni­stra Kul­tury, Dzie­dzic­twa Na­ro­do­wego i Sportu, po­cho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tury
Wy­da­nie pierw­sze elek­tro­niczne
Wro­cław 2023
ISBN 978-83-66257-04-7
Wy­daw­nic­two Osso­li­neum
ul. Szew­ska 37
50-139 Wro­cław
wy­daw­nic­two@osso­li­neum.pl
www.wy­daw­nic­two.osso­li­neum.pl

Księga umar­łych

Droga

Te drogi mu­sisz wy­brać, kiedy my­ślisz o swoim kraju

i znowu z za­cie­ka­wie­niem zno­sisz mapy,

ob­dzwa­niasz sta­ty­sty­ków, py­tasz przy­ja­ciół,

czy­tasz ga­zety w ra­mach po­ran­nego prze­glądu.

Albo gdy sie­dzisz za kie­row­nicą i za­pala się lampka

przy wskaź­niku pa­liwa i pręd­ko­ścio­mie­rzu; a przed­nie świa­tła

wska­zują przy­szłą drogę, wy­bie­gasz my­ślami

za skrzy­żo­wa­nie, za roz­wi­dle­nie, za pod­miej­ską sta­cję,

wy­jeż­dżoną sze­ścio­pa­smówkę za­pla­no­waną, bez­pieczną.

Poza za­sięg wpły­wów two­jego wy­so­ko­pien­nego mia­sta,

poza jego tkankę: ruch uliczny, tłumne pół­cie­nie,

niby od­da­lone cen­tra, silne, od­dane do­brej spra­wie.

Te drogi za­biorą cię w głąb two­jego kraju.

Wy­bierz góry, dąż do źró­deł rzek,

prze­krocz prze­łę­cze. Do­tknij Wir­gi­nii Za­chod­niej, gdzie

szlak Mi­dland Trail opusz­cza piece Wir­gi­nii,

że­la­zne Cli­fton Forge, że­la­zem sto­jące Co­ving­ton, opada

ku bo­ga­tej do­li­nie, ku­ror­tom, bie­lo­nym ho­te­lom.

Ko­lumny, sze­ro­kie drogi; spa; White Sul­phur Springs.

Lot­ni­sko. Pu­ste ura­do­wane ma­jętne twa­rze chcia­łyby

przy­dać swoim pa­ła­cy­kom hi­sto­rii, rund­kom golfa – tra­dy­cji.

Zwy­czajne góry, na­gie, cie­nio­wane zie­le­nią so­sen

w zmien­nej po­go­dzie, mo­kry wy­buch wio­sny,

pa­smo śniegu, wiatr na zbo­czu wzgó­rza.

Te­ren jest tu bez­li­to­sny, stromy, opiera się śnie­gom,

rze­kom i wio­śnie. KING COAL HO­TEL, punkt wi­do­kowy,

i gwał­towne za­kola do­liny New Ri­ver.

Fo­to­grafka wła­śnie wy­pa­ko­wuje apa­rat i sprzęt,

bada in­te­rior śla­dem od­kryć,

spo­gląda na ob­raz od­wró­cony pod szkłem.

John Mar­shall dał tej skale imię (strome so­sny, za nimi

prze­paść, jak od­gadł w 1812) Mar­shall’s Pil­lar,

a po­tem – Hawk’s Nest. Tu masz swoją drogę,

co wiąże cię zna­cze­niami: wą­wóz, głaz, urwi­sko.

W dole i od­dali, ka­mienna zie­leń rzeki

ostro wcina się w mia­sto.

Wir­gi­nia Za­chod­nia

Zo­ba­czyli rzeki bie­gnące na za­chód i na­brali na­dziei.

Wir­gi­nia spie­szy do ko­lej­nego mo­rza!

1671: Tho­mas Batts, Ro­bert Fal­lam,

Tho­mas Wood, Pe­re­cute – In­dia­nin –

i bez­i­mienny an­giel­ski nie­wol­nik kon­trak­towy

szli la­sem wzdłuż zna­czo­nych drzew, tych słu­pów bo­żych,

pierwsi biali, któ­rzy tu do­tarli ze wschodu.

Zo­sta­wili za­pisy na­szego dzie­dzic­twa,

ze­rwane za­pisy. Te­raz li­czyli na mo­rze,

„Bo wszyt­kie góry opa­dają kcze­muś,

wody, opa­da­jąc, ta­koż za­wsze zdą­żają

ku mo­rzom, które oka­lają te zie­mie...

Jak w domu mię­dzy wzgó­rzami An­glii”.

Po­dą­żają za drogą,

woda try­ska z pła­skich ka­mieni i za­styga w sta­wach.

Wo­do­spad Ka­na­wha, ka­skady umy­słu,

prędka woda, spie­sząca na za­chód.

Zna­leźli in­diań­skie pola, po­rzu­cony łan ku­ku­ry­dzy,

za­siany – jak od­kryli – przez troje Mo­he­ta­nów, zie­mia zdo­byczna

zie­mia uprawna, za­sa­dzony dom – zna­le­zione!

Z wojny zro­dzone:

Bi­twa pod Po­int Ple­asant, ple­miona wo­dza Corn­stalka,

resztki oporu, Fort Henry, wy­grana re­wo­lu­cja;

gra­ni­towe MIEJ­SCE pro­to­typy EG­ZE­KU­CJI

sza­bel, apo­sto­ło­wie JOHNA BROWNA, PRZY­WÓDCY

wo­jen­nej za­wie­ru­chy NA­JAZDU NA HAR­PERS FERRY.

Po­wo­dzie, wio­sną wi­chury, ubita zie­mia

wy­wie­wana przez wiatr, sto­czone wojny, for­mo­wa­nie ad­mi­ni­stra­cji,

przy­bój, front usta­na­wia dwie wal­czące po­łowy,

dwie­ście bi­tew w cztery lata; od­działy

tu, w Gau­ley Bridge, sie­dzi­bie unio­ni­stów, li­nie

niosą woj­skowy te­le­gram.

Prze­wody nad szcze­liną wą­wozu i ko­ro­nami so­sen.

Ale od za­wsze cho­dziło o wodę

moc, co to­czy głę­bię

mo­dre rzeki tnące skałę

spie­nione ka­skady,

scena mocy.

Dzieło umar­łych.

Po­znane przez od­kry­cie.

A co z ży­wymi?

Żywy kraj wy­peł­nia za­chód,

wiąże szkli­ste rzeki;

bramy ko­palń jak wrota do­lin

na­bie­rają ży­cia.

Ze­zna­nie: Phi­lippa Al­len

– Lubi Pani Wir­gi­nię Za­chod­nią, prawda?

– O tak, zwłasz­cza let­nie mie­siące.

– Ile czasu spę­dziła pani w Wir­gi­nii?

– La­tem 1934 roku, gdy pra­co­wa­łam tam w opiece spo­łecz­nej, pierw­szy raz usły­sza­łam o tym, co zwy­kli­śmy na­zy­wać tra­ge­dią w tu­nelu Gau­ley, która do­tknęła ja­kichś 2000 męż­czyzn.

– Ile im pła­cono?

– Naj­pierw 40 cen­tów za go­dzinę, po­tem 25.

– Czy po­znała pani tych lu­dzi oso­bi­ście?

– Ow­szem, roz­ma­wia­łam z nimi.

We­dług sza­cun­ków wy­ko­naw­ców

2000 męż­czyzn

za­trud­niono

na okres około 2 lat

by wy­drą­żyli 6 ki­lo­me­trów tu­neli.

Cel: prze­kie­ro­wać wodę (z New Ri­ver)

do elek­trowni wod­nej (przy węźle Gau­ley).

Skała, w któ­rej wier­cili, miała wy­soką

za­war­tość krze­mionki.

W tu­nelu nu­mer 1 za­war­tość czy­stej krze­mionki się­gała 97–99%.

Wy­ko­nawcy

do­brze znali wła­ści­wo­ści krze­mionki

po 30 lat do­świad­cze­nia

mu­sieli do­strze­gać za­gro­że­nie dla wszyst­kich tych lu­dzi

nie za­pew­nili ro­bot­ni­kom żad­nych za­bez­pie­czeń...

– Czy to prawda, że po­cząt­kowo pla­no­wali tu­nel w ja­kimś usta­lo­nym roz­mia­rze?

– Tak.

– I po­tem po­więk­szyli pla­no­waną śred­nicę tu­nelu z uwagi na fakt, że od­kryli krze­mionkę i chcieli ją wy­do­być?

– Tak to wy­glą­dało w przy­padku tu­nelu nu­mer 1.

Tu­nel jest czę­ścią ogrom­nego pro­jektu po­zy­ski­wa­nia ener­gii wod­nej

po­czą­tek: druga po­łowa 1929 roku

kie­row­nic­two: New Ka­na­wha Po­wer Co.,

fi­lia Union Car­bide & Car­bon Co.

Dzia­łal­ność firmy:

pro­duk­cja ener­gii elek­trycz­nej do po­wszech­nej sprze­daży.

Z po­zoru to był ich cel; jed­nak

(w rze­czy­wi­sto­ści) firma zo­stała za­ło­żona, by całą ener­gię sprze­da­wać

spółce Elec­tro-Me­tal­lur­gi­cal Co.,

fi­lii Union Car­bide & Car­bon Co.,

która we­dług prawa sta­no­wego

mo­gła wy­ku­pić

New Ka­na­wha Po­wer Co. w 1933.

– Pro­du­ko­wali ener­gię, tak. Ale ja py­tam, pani Al­len, czy wy­ko­rzy­sty­wali krze­mionkę z tu­nelu; czy sprze­da­wali ją albo wy­ko­rzy­sty­wali w ce­lach ko­mer­cyj­nych?

– Uży­wali jej w pro­ce­sie elek­tro­gal­wa­ni­za­cji stali

SiO2            SiO2

Naj­bo­gat­sze złoże.

Trans­por­to­wana ko­leją do Al­loy.

Tak czy­sta że

SiO2

mo­gli uży­wać jej bez ra­fi­na­cji.

– Gdzie pani miesz­kała?

– W Ce­dar Grove. Cza­sem ła­pa­łam stopa do Char­le­ston, kiedy in­dziej do Gau­ley Bridge.

– Zdaje się, że miesz­kańcy Wir­gi­nii Za­chod­niej chęt­nie pa­nią pod­wo­zili?

– Tak; to ogrom­nie po­mocni lu­dzie.

(Wszy­scy byli zdez­o­rien­to­wani. Ale ci z Va­netty py­tają: „Co da się zro­bić?”).

My­ślę, że to do­cho­dze­nie może ja­koś po­móc.

Mam taką na­dzieję.

To bar­dzo ogólne ze­zna­nie, na po­czą­tek.

O wielu rze­czach chcia­ła­bym opo­wie­dzieć bar­dziej szcze­gó­łowo po­tem, ale naj­pierw spró­buję przed­sta­wić ogólną hi­sto­rię cho­roby...

Gau­ley Bridge

Obiek­tyw wi­dzi mia­sto na skrzy­żo­wa­niu,

ulica drew­nia­nych ścian i pu­stych okien,

za­trza­śnięte drzwi wzdłuż pu­stej ulicy,

czarny męż­czy­zna stoi sam na rogu.

Mały chło­piec z psem bie­gną ulicą

w stronę mo­stu nad rzeką, gdzie

dzie­wię­ciu męż­czyzn na­pra­wia drogę na pań­stwowe zle­ce­nie.

Roz­mywa się w ka­drze zo­gni­sko­wa­nym na ulicy.

Tory ko­le­jowe, tu­taj, i ta­fle szkła,

cyna w świe­tle, szary po­łysk miast i la­sów:

w pen­sjo­na­cie (Szwaj­ca­ria Ame­ryki)

wła­ści­ciel trzyma księgi ukryte za szybą.

Okno poczty, mro­wie pry­wat­nych skry­tek,

dłoń męż­czy­zny, który wy­biera, ko­bieta, która wy­ciąga dłoń,

i wy­soki roz­ka­słany czło­wiek stem­plu­jący ko­pertę.

Dwo­rzec au­to­bu­sowy, wiel­kie blade au­to­busy przy­stają po pro­wiant;

kwiet­niem bar­wione okna, żół­to­strojna kel­nerka;

roz­kład jazdy da­le­ko­bież­nych na szy­bie.

Czło­wiek na ulicy i oko apa­ratu:

wy­cho­dzi od le­ka­rza, trzask drzwi, zgroza,

mia­steczko ja­kich wiele, z jedną ulicą.

Szkło, drewno i na­gie oko : kino

za­mknięte na resztę dnia, roz­myte w desz­czu pla­katy

za­po­wia­dają Szczę­ście w wy­ści­gach i Au­to­sto­po­wiczkę.

Z gwiz­dem po­ciąg wta­cza się z da­le­kiej drogi,

Czarny przy­gląda się lo­ko­mo­ty­wie ro­sną­cej w sza­rej po­świa­cie,

ho­te­larz no­tuje, scho­wany za palmą.

Oczy pen­sjo­natu, czer­wono-biała sta­cja ben­zy­nowa,

czarne oczy wpa­trzone w tory,

ho­te­larz i ho­tel, sto­łówka, apa­rat.

A po dru­giej stro­nie ulicy, w wy­szynku,

za­wsze czy­jeś su­rowe nocne oczy znad ku­fla

po­dą­żają za żół­tym far­tu­chem kel­nerki.

Droga prze­pływa mo­stem,

pod prze­jaz­dem dro­go­wskaz na Ga­mocę,

po dru­giej stro­nie Al­loy za bryłą mia­sta.

Czego byś chciał – klifu nad mia­stem?

Cy­pla wy­su­nię­tego w mo­rze, ob­ro­śnię­tego ró­żami?

Ci lu­dzie tu żyją.

Twarz za­pory: Vi­vian Jo­nes

Gdy wy­bija go­dzina, za­myka drzwi i wy­cho­dzi z mia­sta;

zna miej­sce u szczytu wą­wozu, skąd ma do­bry wi­dok

na swoją lo­ko­mo­tywę, rdze­wie­jącą na ubo­czu,

sie­dzi, a rzeka kła­dzie mu się u nogi.

Tam, gdzie na ko­la­nach pra­cują męż­czyźni, na te­re­nie

wo­kół elek­trowni, wi­dział, jak wy­bu­chało,

usta tu­nelu otwo­rzyły się sze­rzej,

kiedy cenne się w skale białe szkło uka­zało.

Dawne do­mo­stwo na plan­ta­cji (spa­lone do go­łej ziemi),

akr go­łego zbo­cza. Czarna ko­bieta ci­ska

z drzwi wej­ścio­wych ra­do­sne łuki wody.

Woda spływa, dzika jak trawa, opada i pry­ska.

Po kwa­dran­sie przy­po­mina so­bie, jak

po­więk­szali tu­nel i za­łogi, jak od­kryli krze­mionkę,

jak zwo­żono lu­dzi, do­sta­wali pracę

i szli do tu­nelu, by już w nim zo­stać.

Ni­gdy jej nie uru­cho­mią, my­śli, ni­gdy nie po­każe swo­jej mocy,

urok ciąży na skale, klą­twa na elek­trowni,

setki wdy­chały war­tość, wy­peł­nia­jąc płuca szkłem.

(O, ra­do­sny wie­trze, chmury, męż­czyzn tłum).

Po pół­go­dzi­nie jest w Hawk’s Nest, nad za­porą,

wzbija śnieg, gdy do­ciera pod ob­li­cze ściany,

ogromna, prze­le­wa­jąca się moc, mgła śniegu,

opa­dła mgła, zbo­cze wody, szkło.

O, ra­do­sny śniegu, białe kro­ple wody,

cały dzień woda pę­dzi w dół rzeki, nie­uży­wana,

wy­ko­nała swoją śmier­telną pracę w oko­licy,

dumny wą­wóz, od­świętna woda.

Ostatni kwa­drans i sta­wia ciężki koł­nierz,

znaj­duje w kie­szeni zdję­cie swo­jej panny,

do­tyka go na szczę­ście – jak wtedy, gdy jeź­dził

po pracy na ko­lei; ślady w głę­bo­kim śniegu.

Śnie­życa ustę­puje, za­pora stoi w ra­do­snym świe­tle,

O, dumna O, biała O, wodo to­cząca się w dół,

męż­czy­zna od­wraca się i wy­bija to so­bie z głowy,

a po peł­nej go­dzi­nie znów idzie przez mia­sto.

Po­chwała ko­mi­tetu

Oto wy­tyczne dla for­mo­wa­nia ko­mi­tetu.

Nie­mal od razu po tym, jak roz­po­częto prace w tu­nelu,

męż­czyźni za­częli umie­rać pod­czas od­wier­tów. Żad­nych ma­sek.

Więk­szość po­cho­dziła spoza do­liny.

Po­ciągi zwo­ziły ich co­dzien­nie z ca­łego kraju,

od wy­brzeży Atlan­tyku

po in­te­rior, aż z Ken­tucky i Ohio.

Póź­niej obozy ro­bot­ni­cze za­mknięto albo spa­lono.

Ka­retka jeź­dziła w kółko dzień i noc,

w domu po­grze­bo­wym White’a kwitł biz­nes, a

pole ku­ku­ry­dzy jego matki zna­la­zło nowe za­sto­so­wa­nie.

„Pod­czas spo­tka­nia wielu udzia­łow­ców

nie­po­ko­iła kwe­stia po­działu zy­sków.

Ile spółka stra­ciła przez po­zwy?

Pa­dła kwota 150 000 do­la­rów. Śled­czy:

Do­brze znam tę sprawę. Ani : centa.

«Wa­runki umowy. Od­po­wie­dzial­ność kie­row­nika».

Brak od­zewu. Wielka kor­po­ra­cja po­rzuca lu­dzi, któ­rzy wy­ko­nali...”

Po tym, jak wsz­częto po­stę­po­wa­nia...

Ko­mi­tet sta­nowi wy­raz woli spo­łecz­no­ści.

Wszy­scy męż­czyźni cho­rzy. Ko­biet cho­roba nie do­tknęła,

nie jest za­raź­liwa. Ko­mi­sja me­dyczna,

dok­tor Hu­ghes, dok­tor Hay­hurst, który zba­dał klatkę pier­siową

Ray­monda John­sona, i dok­tor Har­less, były

le­karz spółki. Ale wi­dział zbyt wiele śmierci,

na­pi­sał list do Wa­szyng­tonu.

Ko­mi­tet spo­tyka się re­gu­lar­nie, w do­wol­nym miej­scu.

To jest pani Jo­nes – trzech zmar­łych sy­nów, chory mąż –

to pani Leek, ku­charka z ob­woź­nej kan­tyny;

pa­no­wie : Geo­rge Ro­bin­son – prze­wod­ni­czący i rzecz­nik,

czte­rech in­nych Czar­nych (trzech wiert­ni­czych, je­den po­moc­nik),

Blan­ken­ship, cie­pły, chudy czło­wiek, in­ży­nier Pey­ton,

Ju­anita (nie­obecna), je­den czło­nek z ze­wnątrz.

Wśród ha­łasu za­kładu szew­skiego,

zgro­ma­dzeni wo­kół pieca, pod sa­motną ża­rówką.

Scho­dzą się pod ko­niec dnia. Wielu w to­wa­rzy­stwie lu­dzi,

któ­rzy wy­peł­niają halę, cze­ka­jąc w cał­ko­wi­tej ciem­no­ści.

To ko­mi­tet obrony. Sprawy do za­ła­twie­nia:

Dwie tury po­zwów, 200 spraw

Te­raz, je­śli cho­dzi o ba­ła­mut­nych praw­ni­ków

Gdyby pra­cow­nicy no­sili ma­ski, ich użyt­ko­wa­nie wy­ma­ga­łoby

przerw co go­dzinę, żeby wy­płu­kać fil­try.

Tu­nel, długi na 5 ki­lo­me­trów. O wiele dłuż­szy niż

Hol­land Tun­nel czy Li­berty Tu­bes w Pit­ts­bur­ghu.

Cał­ko­wity koszt, po­wiedzmy, 16 000 0000 do­la­rów.

Oto spo­sób dzia­ła­nia tego ro­dzaju ko­mi­tetu:

Przed­sta­wić pro­jekt ustawy w Se­na­cie.

Prze­dys­ku­to­wać kwe­stię za­po­mogi.

Ak­tywni człon­ko­wie mogą zo­stać od­cięci od za­po­móg

26 ki­lo­me­trów mar­szu do Fay­et­te­ville po czek –

BIURO PO­MOCY SPO­ŁECZ­NEJ WIR­GI­NII ZA­CHOD­NIEJ, NU­MER 22991,

AD­RE­SAT: JOE HE­NI­GAN, GAU­LEY BRIDGE, 1 DO­LAR I 50 CEN­TÓW,

WI­NONA NA­TIO­NAL BANK. OPŁA­CONO ZE ŚROD­KÓW STA­NO­WYCH.

O ile Ko­mi­tet Obrony nie za­cznie dzia­łać;

„Pe­ople’s Press”, wspie­ra­jące na­szą walkę,

pu­ściło wstęp­niaki, przy­słało fun­du­sze.

Ubra­nia dla ro­bot­ni­ków.

Mówi się, że na po­czcie

ktoś prze­chwy­tuje paczki.

Po­dej­rzany : Con­ley. Sze­ryf, ho­te­larz,

przy­wódca lo­kal­nej kliki –

Po­gło­ski. Szpicle,

Szwin­del.

Roz­pa­trzono, roz­pa­trzono.

Cała ich siła w Geo­rge’u Ro­bin­so­nie:

By wal­czyć z firmą      ja­koś uło­żyć so­bie przy­szłość.

„Tak czy ina­czej, spo­łecz­no­ści umie­ra­ją­cych lu­dzi nie na­leży zo­sta­wiać sa­mej so­bie”.

„Se­na­tor Holt. Ow­szem. To naj­bar­dziej bar­ba­rzyń­ski przy­kład bu­dow­nic­twa prze­my­sło­wego, jaki miał miej­sce kie­dy­kol­wiek na świe­cie”.

Pro­szę kon­ty­nu­ować.

„W Epi­de­miach Hi­po­kra­tesa mówi się ogól­ni­kowo

o ko­pa­czu me­talu, który od­dy­cha z tru­dem,

od­czuwa bóle i ma mi­zerną cerę.

Pli­niusz Star­szy zaś...”

„Obecne dzia­ła­nia Biura ds. Ko­palń...”

Czy­sty krysz­tał za­pory wcina się w rzekę.

Ciemny gło­śny po­kój, za­sty­gły pół me­tra od pieca.

Na­wy­kowy ka­szel. Głosy zgro­ma­dzo­nych w hali męż­czyzn,

cze­ka­ją­cych na wie­ści.

Cho­ciaż od­de­chy ro­bot­ni­ków świsz­czą,

głos ko­mi­tetu dźwię­czy jak stal.

Na wzgó­rze wcho­dzi się z tru­dem.

Po­ko­nali wzgó­rza, wy­darli bo­gac­twa.

Na twa­rzy męż­czy­zny

ro­dzina wy­chyla się z dwóch świa­tów-gro­bów –

po­miesz­cze­nie pełne oczu,

spo­gląda z nich jedna moc, czyta na­sze ży­cia.

Kto stoi nad rzeką?

Czyje stopy bie­gają po tych stro­mych wzgó­rzach?

Kto przy­cho­dzi ostrzec noc,

roz­krzy­czany i młody, by otwo­rzyć nam oczy?

Kto mknie dru­tem elek­trycz­nym?

Czyje słowo mknie każdą z dróg?

Ich dło­nie po­znały, czym jest pa­no­wa­nie; te­raz

żą­dają od­po­wie­dzi.

Me­arl Blan­ken­ship

Stał przy piecu

twarz zwró­cona do ognia –

nie­wiele cie­pła, żad­nych słów,

ha­łas ma­szyn.

Gło­so­wał za za­po­mogą,

li­czył na prze­kaz,

po ci­chu, pod cię­ża­rem:

„Bu­dzę się, dła­wiąc, żona

ob­raca mnie na lewy bok;

wtedy za­sy­piam, w snach za­wsze wi­dzę: