Twe ustawy wieczne - Anna Dąmbska - ebook + książka

Twe ustawy wieczne ebook

Dąmbska Anna

0,0

Opis

Książka "Twe ustawy wieczne" zawiera w większości nigdy niepublikowane pisma Autorki z lat 1999-2001. Tytuł nawiązuje do psalmu 119, rozbudowanego, uroczystego kantyku wysławiającego Boże Prawo. W przekazie Autorki powinno ono być podstawą i wzorcem dla praw stanowionych przez ludzi. Jest to nie tylko osobiste przekonanie Autorki, lecz także zasadniczy element treści rozmów zawartych w książce. Chodzi o prawa różnej rangi, włącznie z konstytuującymi ustrój państw.

W przypadku Polski chodzi o coś więcej niż o sam proces tworzenia prawa. Niektóre z tekstów wprost nawiązują do zadania utworzenia w Polsce ustroju opartego na prawach Bożych, na przykazaniu "abyście się społecznie miłowali".

Chodzi przy tym nie tylko o samo zadanie, ale bardziej jeszcze o drogę do jego realizacji. Jest to zadanie dla całego narodu, w które każdy Polak może wnieść swój wkład. Teksty zapewniają o pomocy Bożej (bez której realizacja zadania byłaby niemożliwa) i dają rozmaite wskazówki.

Czasy są szczególne, bo wydarzenia zewnętrzne zdają się potwierdzać bliskość zapowiadanych światowych wstrząsów, które stworzą warunki do wprowadzania przemian ustrojowych.

Autorką książki jest Anna Dąmbska (1923-2007), mistyczka pozostająca pod opieką Kościoła, która przez ponad 40 lat spisywała wypowiedzi, wyjaśnienia i napomnienia Zbawiciela, Matki Bożej oraz dusz zbawionych podczas modlitw w jej mieszkaniu. Te rozmowy stanowią treść niniejszej książki. Unikająca rozgłosu Autorka znana była z publikacji religijnych wydawanych w większości pod pseudonimem "Anna", m.in. Świadkowie Bożego Miłosierdzia i Zaufajcie Maryi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 730

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki, stron tytułowych, skład i łamanie wersji do druku Fahrenheit 451

Redakcja merytoryczna Grzegorz Płoszajski

Redakcja językowa Joanna Misztal

Korekta Karolina Kuć

Dyrektor projektów wydawniczych Maciej Marchewicz

ISBN 9788380799004

Copyright © by Grzegorz Płoszajski Copyright © for Fronda PL sp. z o.o. Warszawa 2023

 

WYDAWCY

Wydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

Instytut św. Jakuba

Sp. z o.o. ul. Papieża Pawła VI 4 71-899 Szczecinhttp://www.instytutswjakuba.pl/tel. 91 452 50 87 www.facebook.com/instytutswjakuba

 

Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum

Na drogach rozumnej wolności serca

Powracam dzisiaj do mojego tekstu, spisanego w 1055. Rocznicę Chrztu Polski, czyli dnia 14 kwietnia 2021 roku. Tekst, przeznaczony początkowo dla źródłowo opracowanego tomu zapisków Anny Dąmbskiej Zadanie Polski, za moją zgodą w obszernych fragmentach był też przywoływany w kolejnych tomach tego cyklu. We wspomnianym cyklu ukazały się już: Serviam, Twych praw pilnuję oraz Świadkowie Bożego Miłosierdzia.

Do obecnego tomu, już piątego, zatytułowanego: Twe ustawy wieczne, postanowiłem dodać jeszcze kilka słów, z poprzedniego tekstu niczego istotnego jednak nie usuwając. Niech się to wszystko wpisze także w wielką dyskusję, (szkoda, że na obecnym etapie nie może to jeszcze być przemodlona i pogłębiona debata), prowadzoną w wielu środowiskach Kościoła, nie tylko wokół kwestii pastoralnych, ale także etyczno-moralnych, a w pewnych aspektach wręcz doktrynalnych.

Mówiąc o rozumnej wolności ludzkich serc, przywołujemy niezwykły dar, jakiego Stwórca udzielił stworzonemu ‘na swój obraz i podobieństwo’ człowiekowi. Komentarze wskazują, że obrazem Boga w człowieku jest udzielona mu przez Stwórcę rozumność i wolność. Dotyczy to dosłownie każdej osoby ludzkiej w samej istocie jej istnienia i bytowania. Szkoda tylko, że język ludzki chętnie oddziela tę rozumność i wolność jako rzeczywistości odrębne i wzajemnie wobec siebie autonomiczne, gdy w rzeczywistości powinny być traktowane jako konstytutywnie zjednoczone, wzajemnie się przenikające i dopełniające. Próbą takiego integralnego spojrzenia jest mówienie z jednej strony o rozumnej wolności, a z drugiej strony o swobodzie rozumowania. Rozdzielanie obu rzeczywistości może bowiem prowadzić, zarówno do wolności bezrozumnej (a wtedy jest to raczej dowolność, swawola lub wręcz zniewolenie), jak też do rozumu, nie korzystającego – niestety – z naturalnie przynależnej każdemu wolności stawiania rozumnych pytań, gromadzenia rozumnych odpowiedzi, rozumnej (logicznej) analizy zgromadzonych argumentów oraz rozumnego wyboru dobra. Jest to prosta droga do rozumu faktycznie zniewolonego przyjętymi a priori założeniami. Taki obraz Boga (czyli rozumna wolność, a tym samym swoboda rozumowania) co do zasady jest obecny w każdym człowieku, niezależnie od jego wieku, wykształcenia, stanu zdrowia, itp., wskazując na szczególną godność każdej osoby ludzkiej. Faktem jest, że wielokrotnie obraz ten, pozostając obrazem, mało jest jednak podobny (lub wręcz jest niepodobny) do Stwórcy. Odejście bowiem od wolności w pełni rozumnej, czyli odpowiedzialnej za dobro, prowadzi łatwo do postawy zwanej liberalizmem, zaś odejście od pełnej wolności rozumowania prowadzi łatwo do postawy zwanej racjonalizmem.

Szczególnym więc owocem właściwego korzystania przez człowieka z udzielonej mu przez Stwórcę swobody rozumowania, a jednocześnie z rozumnej wolności, jest podobieństwo do Boga. Bóg stworzył bowiem człowieka na swój obraz i podobieństwo. Podobieństwo do Boga, jako przymiot duchowy osoby ludzkiej, wynika wprost z tego, jaka jest świadoma (a więc rozumnie wolna) odpowiedź człowieka na dary Boga, na Jego łaskę, na Jego Ducha. To już jest jednak zakres wyborów serca człowieczego, które – na wzór Serca Syna Bożego, ukazanego nam i otwartego dla nas przez Jezusa Chrystusa na Krzyżu – w Duchu Świętym poddaje się Bożemu działaniu. Poddaje się największemu ze wszystkich praw, czyli Prawu Miłości. Poddaje się więc samemu Bogu, Który jest Miłością i tak serce ludzkie samo miłuje.

Niedoścignionym wzorem jest w tym zakresie Maryja – Niepokalana, Pełna Łaski, Stolica Mądrości, i wieloma innymi Imionami z miłością nazywana. Wspaniałym wzorem są także święci, szczególnie Ci, wskazani i potwierdzeni przez Kościół Święty. Przez wielu ludzi wiary mogą tu jednak być (i wielokrotnie są) zauważane także inne osoby zmarłe, osobiście przez nich znane, osobistym wyborem serca traktowane jako duchowy autorytet, a nawet przywoływane w tajemnicy wiary jako znak świętych obcowania.

Kościół Święty zawsze był prowadzony przez Ducha Świętego drogami rozumnej wolności ludzkich serc. Dotyczy to nie tylko oficjalnej, urzędowo ogłaszanej oraz formalnie potwierdzanej myśli i doktryny Kościoła. W tych obszarach konieczny jest bowiem charyzmat i głos Kościoła Chrystusowego oraz rozstrzygnięcia ze strony odpowiednich urzędów eklezjalnych, zgodnie z ich szczegółowymi charyzmatami i kompetencjami. Droga rozumnej wolności serca jest jednak również drogą intelektualnego rozwoju, dojrzewania, dokonywania określonych wyborów i przyjmowania za te wybory osobistej odpowiedzialności ze strony każdego wiernego. W tej przestrzeni niezmiennym, trwałym i skutecznym źródłem pozostają przede wszystkim sakramenty święte, w tym sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego a także odpowiednio uformowany umysł, wola i serce każdego ucznia Chrystusa.

Wielokrotnie podziwiam minione pokolenia, w tym także ludzi tzw. prostych, którzy szkół nie kończąc, mieli w sobie jakąś pogłębioną mądrość duchową. Doskonale potrafili rozeznawać duchowy wymiar zróżnicowanych, praktycznych sytuacji życiowych. Jedną z przesłanek było również i to, że byli skutecznie uczeni, m.in. poprzez katechizm, niezmiennej nauki Bożej i nauki Kościoła, czyli prawdy doktrynalnej. Poprzez kaznodziejstwo oraz indywidualne kierownictwo duchowe byli natomiast umacniani w dokonywaniu wyborów życiowych zgodnie z zasadami etyki katolickiej. Poprzez własną modlitwę, pokorne trwanie w obecności Bożej, i to na różne sposoby, rozwijali i doskonalili tę osobistą mądrość i własne charyzmaty.

Ostatnie pokolenia, a szczególnie ostatnie dziesięciolecia, pokazały dodatkową potrzebę kształtowania takiej rozumnej wolności i odpowiedzialności serca poszczególnych wiernych, z racji na rozszerzoną perspektywę problemów, wątpliwości i pytań, jakimi świat współczesny wręcz zasypuje każdego człowieka, w niejednej sytuacji mogąc wprowadzić mu nawet niezły zamęt w głowie. Z jednej strony rozszerzyła się bowiem swoista oferta intelektualna, szczególnie poprzez dostępność internetową przeróżnych pomysłów i propozycji intelektualnego poznania. Z drugiej strony, podkreślając wolność osobistą oraz odpowiedzialność moralną poszczególnych wiernych, nie nadążamy chyba, jako Kościół, z uporządkowaną formacją intelektualną wiernych w sprawach niezmiennej doktryny oraz etyki katolickiej, co jest tym bardziej znaczące, że ze strony świata łatwy przystęp do umysłów i serc wiernych ma myśl wroga Bożej Sprawie, i sama w sobie często wręcz bezbożna. Z trzeciej strony, także wewnątrz Wspólnoty Kościoła zdecydowanie wzrosła liczba różnych samoistnych ‘głosicieli’ i ‘przepowiadających’, co może być jednocześnie owocem łatwiejszego dostępu wiernych świeckich do systematycznych studiów teologicznych, ale także zbyt łatwego przyjmowania od niektórych naszych braci w wierze tzw. zindywidualizowanej interpretacji biblijnej, jak również pewnej otwartości wielu środowisk na nowe, pozornie atrakcyjne propozycje duchowe. Jednocześnie, co jest niemniej istotne, te same konteksty mogą jednak przynosić bardzo dobre owoce i ukazywać nowe szanse dojrzewania wiernych w jak najbardziej prawidłowo rozumianej i przeżywanej drodze osobistego uświęcenia, dojrzałego charyzmatu i rzeczywistej współpracy z łaską Boga.

W takich kontekstach mogą pojawiać się też określone przestrzenie tematyczne, w których zauważalne jest albo chwilowe zamieszanie intelektualne albo szczególny brak aktualnej, precyzyjnej, jednoznacznej odpowiedzi ze strony Kościoła. Często też Kościół po prostu pozwala wiernym na pewien zakres swobodnej dyskusji, spokojnie obserwując i przez pewien czas rozważając przedstawiane argumenty, aby we właściwym momencie, gdy jest taka potrzeba, niejako dołączyć z oficjalnym głosem.

Na każdym z tych etapów ogromnie przydatny i oczekiwany jest, co także warto podkreślić, głos teologicznej myśli akademickiej, studyjnej, głos rozumnych pytań i propozycji mądrych odpowiedzi, które nie tyle jednak zamykają temat, co go rozwijają i doświetlają. Głos ten jest przydatny i oczekiwany wobec przetaczającej się przez świat i Kościół fali roszeń i komentarzy, niejednokrotnie głęboko sprzecznych z niezmienną nauką Pańską. Choćby w sprawach czci Najświętszej Eucharystii, gdy o prawie do Świętej Komunii mówi się w odniesieniu do ludzi, którzy odmawiają podjęcia wysiłku życia nauką Chrystusa. Udzielenie im w takim stanie ducha Komunii świętej musi prowadzić do ewangelicznego pytania: Przyjacielu, jak tu wszedłeś, nie mając szaty godowej? Wyrzućcie go stąd! Podobnie, w sprawie postulatów, by błogosławić osoby żyjące w permanentnym grzechu, oczywistym jest, że błogosławieństwo przysługuje każdej osobie, ale na drogę wychodzenia z grzechu, a nie na wolę trwania w grzechu.

Wśród tych różnych tematów szczególne miejsce zajmują także kwestie z obszaru katolickiej nauki społecznej. Kwestie te od początku, od czasów apostolskich, były obecne w myśli, doktrynie i w praktyce Kościoła Świętego. Bardziej intensywnie wybrzmiały w wieku dziewiętnastym. Dla obecnego pokolenia szczególnie silny impuls, na którym warto i należy umiejętnie i odważnie budować kolejne frazy, pojęcia, analizy i odpowiedzi, wniosło nauczanie Jana Pawła II. Dotyczy to etyki życia małżeńskiego i rodzinnego, katolickiej interpretacji wielu kwestii gospodarczych i finansowych. Szczególne znaczenie ma tu zagadnienie życia narodowego, w najgłębszym, duchowym ujęciu tego tematu. Dotyczy to zarówno kwestii istnienia oraz rozumnej wolności poszczególnych narodów, jak też duchowego budowania (czyli w rozumnej wolności wszystkich narodów, a nie w zniewoleniu jednych pod przemocą drugich) wielkiej rodziny narodów świata.

Szczególnego znaczenia dzisiaj nabiera także właściwe odczytanie zasady autonomii i współpracy w relacjach państwo–Kościół, w tym również kwestia praktycznego rozpoznawania i określania granic tych autonomii. W wielu tych kwestiach, dla naszego pokolenia niezwykle istotne pozostanie na długi jeszcze czas nauczanie prymasa Augusta Hlonda oraz prymasa Stefana Wyszyńskiego, a nade wszystko głos Jana Pawła II. Powraca tu wielka narodowa katecheza Prymasa Tysiąclecia z okresu Wielkiej Nowenny przed Tysiącleciem Chrztu Polski oraz z Liturgii Milenijnych, a także szereg homilii i przemówień Świętego Jana Pawła II.

Warto w tym kontekście wielokrotnie jeszcze studiować cykl papieskich homilii z pierwszej Pielgrzymki do Ojczyzny. Warto powracać do Jego słów z Placu Zwycięstwa, że dziejów naszej Ojczyzny nie sposób zrozumieć do końca bez Chrystusa. Warto też odważnie sięgać do jego myśli z homilii w Gnieźnie, w której przywołał dzieło Świętych Cyryla i Metodego, którzy otworzyli liturgię Kościoła na języki słowiańskie, ukazali niezmienne Słowa Pana w tych językach, a także, co jest nie mniej istotne, wskazali rewelacyjny i już wtedy bardzo odkrywczy model relacji między władzą świecką a kościelną. Model ten oparty był na faktycznej autonomii jurysdykcyjno-kompetencyjnej z jednoczesną współpracą organizacyjno-administracyjną ku dobru wspólnemu. Niewiele później Jan Paweł II ogłosił encyklikę Slavorum Apostoli, oraz ogłosił świętych Cyryla i Metodego współpatronami Europy.

W powyższym kontekście jeszcze silniej brzmi myśl Jana Pawła II o Europie, która oddycha dwoma płucami: wschodnim i zachodnim. Nieco przekornym pytaniem pozostaje, czy nie jest tak, że Europa zachodnia oddycha jednak płucem zachodnim, że Europa wschodnia płucem wschodnim, a jedynie Europa środkowa jest w stanie dość swobodnie oddychać jednocześnie na oba płuca. Duchowe dzieje Rzeczypospolitej oraz przykład wielu polskich świętych i błogosławionych wydaje się potwierdzać tę właśnie interpretację. Paradoksem dziejów jest, że i Wschód, i Zachód od wieków próbują zawładnąć Europą środkową i jej narodami, jakby przynależnym im władztwem. Granicę ustalają sobie raz na Dnieprze, raz na Bugu, kiedy indziej na Wiśle lub Odrze albo Łabie, a w pewnych pomysłach nawet na Renie. Bez pogłębionej, duchowej perspektywy dziejów każdego narodu, wielu może się w tym wszystkim zagubić.

***

Kilka lat temu wziąłem do ręki tom (jak mówią redaktorzy – wybór) zatytułowany Zadanie Polski, autorstwa Anny Dąmbskiej. Może ktoś zauważyć, że na szereg kwestii wyżej przeze mnie przywołanych w tekstach Anny nie ma wprost odpowiedzi. Całość lektury kolejnych tomów cyklu zdecydowanie ułatwia jednak Czytelnikowi prawidłowe rozeznanie w tych wszystkich sprawach, z racji na silnie obecną pewność wiary i jasność myśli, zakorzenionej w Ewangelii i w nauczaniu Kościoła.

Podpisując się pod zgodą na druk tamtego tomu pod egidą szczecińskiego Instytutu Wydawniczego Św. Jakuba, zaznaczyłem, że w pełnym pokoju serca można ten tekst przekazać do prywatnego studium i do medytacji każdemu wiernemu, który chce bardziej odpowiedzialnie przeżywać swoją wiarę, także w nurcie duchowych dziejów naszego Narodu i naszej Ojczyzny. Podobnie jest w odniesieniu do kolejnych tomów. Łączą się bowiem w tych tekstach różne kwestie wyżej zasygnalizowane. Dlatego warto podkreślić, że istotnym walorem każdego z tomów całego cyklu jest przede wszystkim wewnętrznie spójny i jednoznaczny język, co – uwzględniając fakt, iż różne fragmenty tekstu powstawały w różnym czasie i w różnych okolicznościach – dla całościowej oceny ma znaczenie niebagatelne. Zaznaczyłem również już wtedy, i potwierdzam także dzisiaj, że błędów teologicznych, czyli twierdzeń niezgodnych z doktryną Kościoła, w przedstawionych tekstach nie znalazłem. Nie jest natomiast moją intencją ani zadaniem rozstrzygać o duchowym źródle i rzeczywistej inspiracji, która poruszała serce i myśli Autorki, gdy teksty te powstawały. Świadectwa osób ją znających wskazują, że była to osobowość duchowo dojrzała, doświadczona życiowo i duchowo, przygotowana też na różnych poziomach i w różnych obszarach życia do pogłębionego, ewangelicznego patrzenia na sprawy ducha Narodu oraz na sprawę osobistego uświęcenia każdej osoby, z wielką powagą podchodząca też do wszystkich kwestii odnoszących się do Bożej Sprawy i Bożej Nauki.

Także dla Czytelnika nie jest obecnie konieczne rozstrzyganie, czy przedstawione teksty są jedynie owocem osobistego studium i prowadzonych przez Autorkę duchowych analiz, czy też są owocem jej pogłębionej medytacji i tzw. zapisków duszy, czy też rzeczywiście mogła wprost doznawać głębszych inspiracji duchowych i światła wewnętrznego. Dla prowadzenia samego studium i podejmowania przez czytelnika własnych refleksji na kanwie przedstawionych myśli Autorki istotne jest, że treści te oraz prezentowane przez nią myśli mogą być przez rozumną osobę wierzącą bezpiecznie poznawane, chociaż przyjmowane (bądź nie) mają być w drodze osobistego studium oraz metodą własnej dojrzałej medytacji każdego P.T. Czytelnika. Trzeba tu więc korzystać z osobistej, rozumnej wolności serca.

Niech więc teksty niniejsze służą każdemu, kto zechce poznawać duchowe dzieje naszej Ojczyzny i Narodu oraz zechce stawiać Bogu w modlitwie medytacyjnej pytania o dzisiejsze duchowe i dziejowe szanse Polski. Dotyczy to również pytania o Boże powołanie naszego Narodu pośród innych narodów świata w dotychczasowych dziejach i w nadchodzącym czasie.

Lektura tych tekstów niech prowadzi Czytelnika także do osobistego głębszego uświęcenia, w tym do głębokiego zaufania i zawierzenia Bogu, a w ten sposób także do uświęcenia rodzin i całego Narodu Polskiego. Niech Polski Naród ma szansę pomóc innym narodom w rozwoju życia duchowego. Niech uczy rozumnej i sprawiedliwej współpracy w płaszczyźnie ponadnarodowej. Powracają mi tu przekazane przez świętą Faustynę słowa Chrystusa o szczególnym umiłowaniu Polski: Jeżeli (Polska) będzie posłuszna woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na moje ostateczne przyjście.

Lektura tekstów Anny Dąmbskiej niech pomaga pokrzywdzonym w udzielaniu przebaczenia krzywdzicielom. To dotyczy też całych narodów. Lektura tych tekstów, gdy trzeba, niech pomaga też krzywdzicielom w faktycznym przyjęciu przebaczenia, udzielonego im przez pokrzywdzonych. To również dotyczy całych narodów. Przebaczenie, gdy się dokonuje, to zawsze z zachowaniem sprawiedliwości i z proporcjonalnym wynagrodzeniem krzywd. Dopiero wtedy narody świata będą mogły stawać się wobec Pana Boga prawdziwą Rodziną Narodów.

Jest to przecież możliwe pod przemożną opieką Najświętszej Maryi Panny – Królowej nieba i ziemi, za wstawiennictwem Świętych Patronów i niebiańskich Opiekunów poszczególnych narodów oraz całych kontynentów. Jest to możliwe, gdy Jezus Chrystus będzie uznany i przyjęty jako Pan i Król przez kolejne narody ziemi.

W roku 1979, na Placu Zwycięstwa w Warszawie, do słów papieskiej homilii rzesza wiernych kilkakrotnie, spontanicznie włączała słowa pieśni: My chcemy Boga, Panno Święta […] On naszym Królem! On nasz Pan!

Zatem: Króluj nam Chryste! Zawsze i wszędzie! Także w każdym ludzkim sercu, w każdej rodzinie, w całym Narodzie i Państwie Polskim!

 

Na te drogi rozumnej wolności serca błogosławię

 

+Andrzej Dzięga

Arcybiskup Metropolita

Szczecińsko-Kamieński

 

Szczecin, dnia 14 kwietnia 2021, w 1055. Rocznicę Chrztu Polski

Rozszerzone – 22 października 2023 roku.

W 45. Rocznicę pamiętnych słów: Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!

O Rocznikach 1999–2001

Oddajemy do rąk Czytelników zestaw tekstów Anny Dąmbskiej – „Anny” z lat 1999–2001, opracowany w formie roczników.

Teksty te przedstawiają – według przeświadczenia Autorki – zapisy jej wewnętrznych rozmów z Bogiem, a także z Maryją oraz ze zmarłymi osobami zbawionymi. Autorka była przekonana co do tożsamości osób, które słyszała wewnętrznie. To przekonanie wyrażają sformułowania „mówi Pan”, „mówi matka”, zaznaczające wypowiedzi przypisywane przez nią tym osobom. Omówienie zasadności tego przekonania jest przedstawione dokładniej w rozdziale „O Autorce”. Tu natomiast należy zwrócić uwagę na kwestię terminologiczną dotyczącą określenia „Pan”. Do używania go Autorka została zainspirowana w Ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Jak wynika z zapisanych przez nią opracowań, określeniem tym obejmowała zarówno Jezusa Chrystusa, jak i Boga Ojca. Budziło to niekiedy pytania znajomych kapłanów, którym pokazywała swoje teksty. Gdy poprosiła podczas modlitwy o wyjaśnienie, kto z nią rozmawiał jako „Pan”, została doprowadzona do zrozumienia, że rozmawiała z Bogiem w Jego pełni – w Trójcy Świętej.

Rozmowy te Autorka początkowo zapisywała sama. Zbliżywszy się do Ruchu Odnowy w Duchu Świętym, zaczęła prowadzić dyskusje także podczas wspólnotowych spotkań modlitewnych. Poza tym – z powodu postępującej niesprawności rąk wynikającej z choroby – coraz częściej musiała korzystać z pomocy innych osób także przy notowaniu jej osobistych modlitw. Z czasem osoby pomagające jej w ich zapisywaniu stawały się także aktywnymi uczestnikami tych rozmów: mogły pytać, prosić, dziękować, przedstawiać swoje problemy, odpowiadać, gdy zostały zapytane itd. Udział Autorki jako pośredniczki przekazującej słowa Pana lub Maryi, bądź zmarłej osoby zbawionej, nie jest zaznaczany w tekstach. Imiona osób biorących udział w spotkaniach są zazwyczaj zmienione.

Teksty są umieszczone w rocznikach w porządku chronologicznym. Przy przygotowywaniu ich do niniejszej publikacji zaznaczano symbolem „[…]” zdarzające się pominięcia niektórych fragmentów, zazwyczaj dotyczących spraw osobistych uczestników spotkania.

Autorka używała niekiedy określenia: „nasze modlitwy”. Dotyczy ono kilku formuł modlitewnych szczególnie często odmawianych na początku spotkań. Przede wszystkim były to:

„Ojcze, oddajemy Tobie wspólnie z Maryją w imieniu całego narodu naszą dobrą wolę służenia Tobie w Twoich planach odrodzenia świata. Kochamy Cię i pragniemy być Ci wierni”;

oraz

„Twoją jesteśmy własnością i do Ciebie należeć chcemy”.

Pierwszą modlitwę, a właściwie pierwsze jej zdanie, podała Matka Boża w 1994 roku, prosząc o wytrwałe jej odmawianie. Drugie zdanie spontanicznie dodała Autorka. Zazwyczaj towarzyszyły im modlitwy: Pod Twoją obronę i Jezu, ufam Tobie.

W tekstach są zamieszczane uwagi i komentarze Autorki uzupełniające przekazywane treści i ułatwiające ich zrozumienie, ale niebędące częścią wypowiedzi uczestników rozmowy. Komentarze te są umieszczane w nawiasach zwyczajnych i wyróżniane pismem pochyłym. W pisowni zwrotów grzecznościowych występujących w dialogach z krewnymi i przyjaciółmi nie stosowano wielkich liter (poza wypowiedziami kierowanymi do Osób Boskich i Matki Bożej). Autorka przywiązywała wagę do jak najpełniejszego oddania wypowiedzi swoich rozmówców. W tym celu usiłowała zachować formy wypowiedzi typowe dla języka mówionego. Ponadto starała się przedstawić akcenty zawarte w wypowiedzi. Towarzyszące im zawieszenie głosu zaznaczała myślnikami, niekiedy parami myślników (na przykład „stanowicie jedną – moją – rodzinę”, „nadchodzi czas […] przystąpienia do realizacji – przez was – moich planów”). Autorka radziła, by w razie wątpliwości, co chciała wyrazić w konkretnym przypadku, przeczytać tekst na głos, dbając o zachowanie pauz i próbując dobrać intonację.

Niektóre teksty zapowiadają groźne wydarzenia w postaci wojen i kataklizmów oraz zwracają uwagę na działanie sił zła w świecie. Celem tych zapowiedzi nie jest jałowe budzenie emocji, lecz raczej skłanianie do refleksji dotyczących między innymi przewidywanych skutków tych wydarzeń i możliwych do podejmowania działań. Perspektywa śmierci bardzo wielu ludzi sprawia, że Czytelnikowi wierzącemu ukazuje się w całej powadze pytanie o los wieczny osób, które zginą nagle, nieprzygotowane do śmierci duchowo.

Ludzkość, odwracając się od Boga i Jego praw, wystawia się na działanie duchowych sił zła, które popychają ją do wzajemnej agresji i nienawiści. Wojny i prawdopodobne użycie broni masowego rażenia to logiczne następstwa takich ludzkich postaw. Zapowiadane kataklizmy, choć będą niosły śmierć, mają być – paradoksalnie – ratunkiem przed zupełnym wzajemnym wyniszczeniem się ludzkości w rozpoczętych działaniach wojennych. W sumie zapowiadane groźne wydarzenia mają jej otworzyć realną możliwość odrodzenia duchowego i powrotu na drogę rozwoju zgodnego z prawami Bożymi. Otarcie się o zagładę i dostrzeżenie przez ludzkość jej własnych win, zwłaszcza gdy zdobędzie się ona na refleksję, że nie uratowała się sama, lecz została uratowana dzięki miłosierdziu Bożemu, powinny pomóc w powrocie do Boga i kształtowaniu życia osobistego i społecznego w oparciu o Jego prawa.

Przedstawiona analiza i zapowiedzi wydarzeń kierują myśl ku podejmowaniu współpracy z Bogiem w Jego planach odrodzenia świata. Teksty ukazują możliwości służby, począwszy od takich jak modlitwa o nawrócenie wszystkich, których zbawienie wieczne jest zagrożone, modlitwa o światło sumienia, o rozpoznawanie zła, o siłę do odwracania się od niego. Jeżeli w publikacjach zwraca się uwagę na działanie duchowych sił zła, to przede wszystkim po to, by zachować szczególną czujność w ocenianiu ludzkich dążeń i działań, za którymi stać może ojciec kłamstwa, by podjąć walkę duchową, by wstawiać się do Boga za ludźmi, którzy dali się tym siłom uwieść lub im służą. Podsumowując, teksty zapowiadające groźne wydarzenia mają przede wszystkim pomóc nam w przygotowaniu się do niesienia pomocy innym ludziom i całym narodom.

Grzegorz Płoszajski, któremu Autorka powierzyła troskę o dalsze losy jej spuścizny, dokończył opracowanie roczników z lat 1999–2001. Korzystał w tym zadaniu z pomocy kilku osób mających doświadczenie we współpracy z Autorką. Praca była ułatwiona dzięki zapisanym w 1997 roku wskazówkom dotyczącym opracowania nowych roczników. Niniejsze dzieło wypełnia częściowo lukę, jaką można dostrzec między wyborami: Zadanie Polski – skupionym na tekstach do 1991 roku – Rocznikami 1996–1998 a Serviam– obejmującym teksty od 2002 roku (opublikowanymi przez Instytut Wydawniczy Świętego Jakuba i wydawnictwo Fronda w latach 2021 i 2022).

 

Roczniki 1999–2001 są dziełem oryginalnym. W książce Zaufajcie Maryi 1982–2005 (opublikowanej przez Wydawnictwo Ojców Franciszkanów, Niepokalanów 2016) były wprawdzie już drukowane fragmenty tekstów odnoszące się do Matki Bożej, ale porównanie obu dzieł pozwala stwierdzić, że prawie cztery piąte pozycji w Rocznikach 1999–2001 to teksty nowe, wcześniej niepublikowane. Zawarta w „Rocznikach 1999–2001” informacja „O Autorce” jest powtórzeniem, z niewielkimi zmianami, tekstu zamieszczonego w Zadaniu Polski.

 

Wśród tekstów zamieszczonych w Rocznikach 1999–2001 są takie, które nawiązują do zadania utworzenia w Polsce ustroju opartego na prawach Bożych, na przykazaniu miłości społecznej: „Abyście się społecznie miłowali” – wspominanym w wielu książkach Autorki. Chcąc nazwać pierwsze teksty podpowiadające, jak tworzyć prawa przeniknięte prawem Bożym, Autorka szukała inspiracji w Piśmie Świętym. Spośród często używanych w nim terminów: ustawy, wyroki, przykazania, postanowienia i napomnienia, wybrała ten pierwszy, obecny szczególnie często w Księdze Kapłańskiej i w Psalmie 119. Księga Kapłańska określa rozmaite przepisy obowiązujące kapłanów bądź ogół ludu Izraela, psalm zaś wyraża odpowiedź człowieka, który – uznając doskonałość prawa Bożego – mówi z zachwytem: „Jakże miłuję Prawo Twoje”, i zapewnia: „Będę się radował z Twych ustaw”. Właśnie z Psalmu 119 są zaczerpnięte tytuł niniejszego zestawu roczników Twe ustawy wieczne, a także przedmowa. Autor opracowania wybrał tłumaczenie Jana Kochanowskiego, cenione przez Autorkę ze względu na piękno języka staropolskiego.

Roczniki 1999–2001 mogą być pomocne w formacji i przygotowaniu do służby społecznej tych, którzy chcieliby angażować się w tworzenie ustroju opartego na prawach Bożych. Ponadto wskazują pomoc duchową, na jaką można w tej służbie liczyć. A trzeba liczyć, gdyż osiągnięcie celu, jakim jest odrodzenie Polski i ludzkości, przekracza możliwości samego człowieka.

 

Grzegorz Płoszajski

Warszawa, 24 czerwca 2022 roku

Twe ustawy wieczne(zamiast przedmowy)

Słowa Twoje, prawda Twoja na wieki zostanie.

Tyś niebo i ziemię stworzył, a też i dziś, Panie,

Twym porządkiem wszytko idzie, wszytko słucha Ciebie;

Krom praw Twoich, ja nie mam gdzie uciec się w potrzebie.

Tych ja nigdy nie zapomnię, to jest zdrowie moje;

Wiedz o mnie, słudze swym, który ważę prawa Twoje.

Źli mię trapią, że rozważam Twe słowa stateczne,

Wszytkich rzeczy koniec widzę – Twe ustawy wieczne.

 

O Panie, jako mnie wdzięczne są ustawy Twoje!

Te mię nad nieprzyjacioły mędrszym czynią moje.

Tych słuchając dowcipniejszym niż moi mistrzowie

I lepiej rzeczy uważam niż biegli starcowie.

Na te patrząc, mijam ścieżki daleko złośliwych,

A trzymam się, jakoś kazał, Twych praw świętobliwych.

Słodsze niż miód w uściech moich Twe Pańskie ustawy,

Z Ich przestrogi z niepobożnym nie mam żadnej sprawy.

 

Psalm 119,89–104

w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego1

Rocznik 1999

2 stycznia 1999 roku

Modlimy się we czworo. Przedstawiamy też różne nasze troski i prośby. Gdy, mówiąc o sytuacji w szkolnictwie, prosimy też za tych, którzy szkodzą, Pan mówi:

– Nie wiedzą, co czynią.

Szczepan dziękuje za opiekę Bożą i pomoc i prosi o siły, a także o to, żeby skończył się okres tak ciężki, jak do tej pory.

Pan pyta go:

– Synu, powiedz, czy nie uważasz, że po przejściu tego wszystkiego jesteś bardziej umocniony w tym, że to, co chcesz robić, jest słuszne, i że bardziej okrzepłeś?

Szczepan mówi o bolesnym doświadczeniu niemocy wobec przeciwności powodowanych przez (ujawniające się) potężne żywioły prowadzące ku złu, ku samozniszczeniu kultury umysłowej, w tym kultury poznawczej. Przekonanie o słuszności własnych działań znajduje potwierdzenie i umacnia się; myśl ogarnia więcej i duch okrzepł, ale siły fizyczne są na wyczerpaniu.

– Ciało, synu, zregeneruje się, ale nic nie podniesie ducha, który zrezygnuje z walki i podda się. Cieszę się, żeście – ty i twoi bliscy – tę próbę wygrali. Masz rację, że czujesz się bezsilny w walce z siłami zła i nienawiści. Nieprzyjaciel jest o wiele potężniejszy niż ludzie; przy tym niewidzialny dla was i niesłychanie podstępny. Najczęściej ci, którzy mu służą, nie wiedzą, komu służą.

Szatan ma teraz już mało czasu i spieszy się. W jego planach jest przecież zawładnięcie całą ludzkością i zniewolenie was. Ja was wspomagam, abyście nie zginęli, ale walczyć musicie wy. Jednakże ten okres kończy się już, a zwycięstwo będzie moje. Wtedy będziecie mogli wprowadzać reformy słuszne i prawidłowe. I nie będzie oporu, dlatego że otworzę wasze oczy i umysły. Wszyscy zobaczycie w prawdzie to, co jest dobrem, a co jest złem. Teraz chodzicie niby w gęstych oparach trującego dymu. Jesteście jak gdyby zaczadzeni i jeżeli nie kierujecie się sumieniem, a odrzuciliście Mnie i najlepsze tradycje swojego narodu, nie wiecie, dokąd idziecie i co robicie. Często idziecie wprost do źródła zła, sądząc, że unikacie.

Nadchodzi czas, kiedy zło struchleje i zamilknie. Wtedy rozpocznie się budowa nowych fundamentów świata, opartych na moich prawach – ponieważ zrozumiecie, że Ja i tylko Ja mogę was uratować. I to stanie się wam widome, tak jak teraz widome, a nawet wprost namacalne staje się istnienie zła.

Wy, dzieci, jesteście jak doświadczeni żołnierze, którzy brali udział w wielu bitwach i potrafią łatwo rozeznać działanie nieprzyjaciela.

Chcę ci powiedzieć, Szczepanie, że jestem szczęśliwy z powodu waszej postawy. Nawet nie wiecie, ile te lata wyrobiły w was męstwa, wytrwałości i zawierzenia. A te wartości (cnoty) stały się waszą własnością już na wieczność.

Jesteście moją radością. Pragnę, abyście liczyli na Mnie i wiedzieli, że nie schodzicie z moich oczu, chociaż nie mogę was zapewnić, że obecnie wszystko ułoży się już świetnie. Wciąż idziecie pod wiatr, a nawet walczycie z burzą, ale macie moją pomoc i osłonę; a niebo powoli będzie się rozjaśniać.

Moi drodzy, teraz pozwólcie, że Ja wam złożę życzenia (na nowy rok). Pragnę dla was (Polaków) coraz większego zbliżenia ku Mnie, pełni zawierzenia i ufności w moją miłość do was, bo to da wam więcej nadziei i radości, której tak bardzo wam brakuje. Wszystkich was tu obecnych wezwałem do służby światu. Pragnę, abyśmy pełnili ją wspólnie, bo sami nie przełamiecie sił nieprzyjaciela. Daję wam samego siebie za przyjaciela i przewodnika. Daję wam też pomoc waszych bliskich z mojego domu. Aniołowie moi służą wam z radością, wspomagając was w modlitwie dziękczynienia i uwielbienia, i strzegą was przed nieprzyjacielem.

To, co mówiłem, dotyczy całego mojego Kościoła w Polsce i wszystkich ludzi dobrej woli. Wspólnie dokonamy dzieła, które Ojciec niebieski nam zleca. Trzeba położyć podwaliny pod królestwo Boże na ziemi. Polegam na was, dzieci, bo wiem, że ci, którzy doświadczyli ogromu zła, najbardziej tęsknią do życia w pokoju i miłości wzajemnej. (Ze zrozumienia: Bóg zleca to zadanie nam, Polakom, nie dlatego, że mielibyśmy być lepsi od innych narodów, bo tak nie jest, lecz ze względu na to, że zostaliśmy do niego przygotowani, gdy przez 200 lat znosiliśmy prześladowania, stawiając opór zaborcom i okupantom, ponosząc cierpienia, ofiary, wyrzeczenia, a przy tym nie złorzeczyliśmy Bogu, lecz ufaliśmy Mu, zawierzając losy Polski Jego sprawiedliwości i miłosierdziu).

Przyjmijcie błogosławieństwo Boga Nieogarnionego w całej potędze, świętości, miłości i miłosierdziu Trójcy Świętej – miłosierdziu dla was, moje ludzkie dzieci. †

Prosimy aniołów stróżów o wspomożenie nas w modlitwie dziękczynienia i uwielbienia. Gdy prosimy naszych bliskich i przyjaciół o jeszcze silniejszą współpracę, ktoś mówi w ich imieniu:

– Kochamy was.

6 stycznia 1999 roku

Rozważając znaczenie dzisiejszej uroczystości Trzech Króli, Anna zauważa, że hołd mędrców był wyrazem hołdu rozumu ludzkiego poszukującego Boga.

– Chcę Ci oddać, Panie, swój intelekt (rozum); i strzeż mnie, Panie, żebym nie odchodziła od Ciebie.

Grzegorz dołącza się. Czynimy to również w intencji naszych bliskich i różnych osób, o których sądzimy, że wiele obejmują swoją wiedzą, a przy tym chcą służyć Bogu i Polsce.

– Strzeż, Panie, naszych umysłów jako Twojej własności. Składamy je w Twoim Sercu…

– Moi kochani, cieszę się, że oddaliście Mi swoje umysły. Ale chciałbym jeszcze, żebyście poddali Mi pod kontrolę swoje uczucia i emocje. Nie myślcie, że tymi trzema mędrcami nie kierowała również pasja poznania i ciekawość, czyli emocje. Chcieli uzyskać potwierdzenie tego, do czego doszli, kierując się swoim rozumem i intuicją.

– Oddajemy Ci, Panie, także nasze uczucia i emocje.

– Będzie nam łatwiej panować nad sobą…

– W takim razie teraz odwołuję się do waszych umysłów. Zaczniemy pisać następny rozdział.

13 stycznia 1999 roku

Kończąc korektę tekstu z poprzedniego dnia (rozdziałów 44 i 45), pytamy Pana, czy zgadza się na proponowane przez nas zmiany sformułowań na bardziej precyzyjne. Zastanawiamy się jeszcze nad jednym pytaniem i prosimy o wyjaśnienie, jak ścisła jest zgodność orędowania Maryi z wolą Boga. Pan tłumaczy:

– Posłuchajcie, dzieci. Maryja wie i rozumie, co jest zgodne z moją wolą. Czasami jednak błaga o zmianę mojej woli – a zawsze jest to prośba bezinteresowna, płynąca z Jej macierzyńskiej miłości i współczucia. Tak było w 1920 roku, kiedy broniliście Warszawy.

Poza tym, dzieci, aprobuję wasze uściślenia.

Chcąc przygotować się do zapisania kolejnego rozdziału, przeglądamy ostatnie teksty. Pan zauważa:

– To już będzie 46. rozdział, czyż nie? Myślę, że ucieszycie ojca Jana. Dziś jednak chciałbym z wami porozmawiać.

Pan prosi nas, żebyśmy spróbowali określić, jakie cechy (cnoty i dary) są teraz nam, Polakom, najbardziej potrzebne. Szybko dochodzimy do tego, że najważniejsze jest „zakochanie się w Panu”, życie w bliskiej więzi z Nim i kierowanie się Jego wolą. Potrzebne jest nam więc pragnienie poznawania Boga i Jego nauki, pragnienie szukania celu i sensu naszego życia – aby móc wybierać świadomie. Będziemy wówczas mogli uznać Boga za Najwyższe Dobro, zarazem zachwycić się Nim, Jego miłością do nas i zapewne zapragniemy na nią odpowiedzieć. Nasza odpowiedź powinna znajdować wyraz zarówno w osobistej więzi z Bogiem, jak i w relacjach społecznych. Poznawszy Boga, zechcemy postępować w sposób, który Go nie zasmuca, będziemy ufać Mu w każdych okolicznościach, kierować się Jego wolą w naszych wyborach i oddawać Mu cześć; wzrośnie nasza więź z Kościołem.

W rezultacie stwierdzamy, że potrzebne jest nam kierowanie się rozumem i prawym sumieniem w oparciu o prawa Boże. Wówczas w stosunkach społecznych będziemy odnosić do Boga tworzone prawa i plany działań, starając się wybierać prawdziwe dobro; w świetle praw Bożych oceniać będziemy różne propagowane ideologie, na przykład liberalizm, takie ruchy jak New Age, style życia lansowane przez świat i nie będziemy ulegać im tak bezkrytycznie, jak ma to miejsce obecnie, lecz odrzucać samemu i bronić innych przed ich wpływem.

Jeśli potraktujemy na serio miłość Boga do każdego człowieka, to jej świadomość będzie nas prowadzić do szacunku dla ludzkiej godności, do pragnienia służenia bliźnim, do jedności, której tak bardzo nam brakuje, i do pokoju. Powinno to znaleźć wyraz w wychowaniu młodzieży, a także w „reedukacji” społeczeństwa; będą potrzebne też rzetelność w pracy i wytrwałość w podejmowanych działaniach dla dobra wspólnego.

Usiłujemy podsumować nasze długo trwające rozważania, mówiąc o pilnej potrzebie odbudowania więzi z Bogiem i więzi braterskiej.

Pan na to odpowiada:

– Wysłuchałem was, dzieci, i jestem wzruszony waszym stosunkiem do mojego pytania. Otóż na wszystkie braki patrzycie jako na przeszkody w wiernej służbie waszego narodu – służbie Mnie i moim planom. Pozwólcie, że jeszcze dodam. Wy widzicie, że najbardziej pożądana przyszłość Polski leży w wypełnianiu mojej woli. I macie rację. Przecież Ja pragnę waszego szczęścia i nad tym się trudzę. Zrozumieliście, że wespół ze Mną – i tylko tak – uda wam się utworzyć państwo będące królestwem pokoju, wolności i miłości społecznej, państwo dynamiczne, dążące do usprawnienia rządów, do sprawiedliwości prawa, do powszechnego braterstwa i radości. W takim państwie nastąpi spontaniczny zryw twórczy we wszystkich dziedzinach wiedzy, kultury, sztuki, ekonomii. Wzrośnie szacunek dla tradycji, historii, dla własnej ziemi i jej zasobów. Wszystko, co czynione będzie w Imię moje, błogosławić będę, bo wy macie być przykładem współpracy Boga z całym narodem pragnącym żyć w miłości i przyjaźni ze swoim Stwórcą.

16 stycznia 1999 roku

Po zrobieniu korekty tekstu z 13 stycznia Anna stwierdza, że ma chyba dość sił, żebyśmy mogli spróbować napisać następny rozdział.

Pan mówi:

– Witajcie, dzieci! Piszemy rozdział 46.

„Ponieważ sami określiliście, czego wam brak…”.

Grzegorz zauważa, że słowa Pana odnoszą się do rozmowy z Panem z 13 stycznia, która – jak dotąd – nie była traktowana jako część książki. Czyżby należało ją włączyć?

Pan odpowiada:

– Zastanawiacie się, co zrobić z naszą rozmową. Jeżeli uwzględnicie, że sam zapytałem was, jakie cnoty uważacie za niezbędne dla waszego narodu, o czym była już mowa w rozdziale 45., nie mówiąc już o tym, jak bardzo pożyteczna dla was jest moja odpowiedź, uważam, że należy włączyć ją jako początek rozdziału 46.

Po tym wyjaśnieniu powracamy do treści (dalszego ciągu) rozdziału 46. Po zakończeniu pisania Pan udziela błogosławieństwa:

– Dzieci, obejmuję wasze głowy, przytulam was do serca. Cieszę się wami. Zawierzcie Mi i bądźcie pewni, że moje słowa będą czytane i będą wam służyły. Przyjmijcie błogosławieństwo Ojca kochającego was, Syna, który was zbawił i jest z wami zawsze, oraz Ducha Świętego, który was prowadzi, obdarza mądrością i oświeca. †

20 stycznia 1999 roku

Anna zwraca uwagę ojcu Janowi na zawieszony niedawno w pokoju ładnie oprawiony wizerunek oblicza Jezusa. Gdy ojciec Jan zwraca się do Pana, mówiąc, że będzie teraz widzialnie obecny, Pan zauważa z uśmiechem:

– Zawsze byłem obecny.

Rozmawiamy przez pewien czas na różne tematy. Chcąc zwrócić się do Boga, zaczynamy od odmówienia modlitwy:

– Ojcze, oddajemy Tobie wspólnie z Maryją w imieniu całego narodu naszą dobrą wolę służenia Tobie w Twoich planach odrodzenia świata.

Pan odpowiada:

– Moje kochane dzieci. Wysłuchałem was i chcę wam powiedzieć, że Ja nie wymagam ślepej wierności. Przeciwnie, pragnę, aby każdy z was, odnalazłszy Mnie i postawiwszy na pierwszym miejscu ponad wszystkimi innymi wyborami, pamiętał, dlaczego wybiera właśnie Mnie. Przecież oprócz posłuszeństwa przy przyjmowaniu Pisma Świętego i nauki Kościoła macie prawo do osobistego zdania. A Ja pragnę, aby odpowiadał Mi wasz rozum, który kieruje waszą wolą.

Mówicie, że pragniecie być Mi wierni w swojej służbie dla wypełnienia się moich planów… – Pan zawiesza głos, chcąc, byśmy się wypowiedzieli.

– Wiemy, że to robisz dla naszego dobra. Czy można swoje życie przeżyć bardziej sensownie, niż kiedy się wybiera służbę Tobie? A powołanie do niej jest i zaszczytem, i taką szansą jak w przypowieści o perle.

– Czyli nie kierują wami emocje, a logika rozumu?

– Logika potwierdza, że to jest właściwy wybór, i łatwiej jest wówczas kierować wolą. Uczucia jednak też są obecne i nawet mogą być bardzo silne, ale same nie wystarczyłyby na długo.

Zaczynamy rozmawiać o otrzymanym przez ojca Jana poprawionym angielskim tłumaczeniu Pozwólcie ogarnąć się miłości z bardzo dobrą i mądrą opinią jakiegoś kapłana. Rozmawiamy też o sprawach związanych z naszym wiekiem (ojciec Jan zaczął 80. rok życia), zauważając pomoc Pana, ale też niepokojąc się, że za kilka lat może nam zabraknąć sił. Pan nawiązuje do tego:

– Moi kochani, mojej córce (chodzi o osobę, która wykonała poprawione tłumaczenie) przekażcie błogosławieństwo. Dziękuję jej za wkład włożony w tłumaczenie.

Wiecie, że nigdy was nie przynaglam. Znam porę właściwą na wszystko, czym was obdarzam. Dlatego proszę, niech was nie trapi niepokój. Moje zamiary dostosowuję zawsze do waszych sił. Gdy trzeba, potrafię was wzmocnić. Przyznaj, Janie, że 20 lat temu byłeś bardziej zatroskany i martwiłeś się, czy zdołasz dokonać tego, co planowałeś.

– Dziękuję bardzo.

– Synu, Ja cię bardzo wspomagam.

– Myślę, że ja nie dożyję tych 80 lat… – mówi Anna.

– Nie kłopocz się o to. Ja się o to troszczę – odpowiada ciepło Pan.

– Dzisiaj, sądzę, że zakończymy rozmowę. Pozwólcie, że będę się wami cieszył w milczeniu i towarzyszył wam przy agapie. Zaproszenie, abym stał się tu gospodarzem, traktuję bardzo poważnie. Ponadto dobrze Mi z wami, dzieci, a to dlatego, że panuje pomiędzy wami zgoda.

Zaczynamy rozmawiać o powstającej teraz książce Pana i o jej ewentualnym drukowaniu. Zapytany przez Annę, czy nie ma w niej powtórzeń, ojciec Jan odpowiada, że jedno centralne zagadnienie jest w niej naświetlane z różnych stron, zawsze inaczej i oryginalnie. Dodaje, że ze stanowiska teologii nie ma problemów z tą książką, bo poprawki mają jedynie charakter stylistyczny (ewentualnie chodzi o bardziej precyzyjne sformułowanie myśli wyrażonej zbyt skrótowo), a nie merytoryczny. Anna potwierdza, że były usterki językowe, na co Pan dodaje:

– Ale jakże byliście zmęczeni, pisząc. Pracowaliście z Grzegorzem – jak ty to, Anno, mówisz – „pomimo wszystko”, no i nasza praca posunęła się.

Teraz, kochani, przygarniam was do serca, błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Gdybyście wiedzieli, jak bardzo jesteście Mi drodzy, moja malutka redakcjo (Pan mówi to z czułością). Daję wam więcej radości, więcej pewności mojej stałej obecności przy was i więcej pokoju. […] We wszystkim, co robicie, jestem z wami.

">26 stycznia 1999 roku

– Witajcie, dzieci! – zaczyna rozmowę Pan.

– Piszemy dalej. Ale przedtem podziękujcie Mi za moje starania…

Dziękujemy i oddajemy Panu różne osoby i sprawy. Gdy milkniemy, Pan pyta:

– Co jeszcze Mi oddajecie?

Anna odpowiada:

– Siebie, bo bardzo potrzeba mi pomocy.

Anna prosi jeszcze o pomoc dla różnych osób. Gdy wymienia młodego człowieka, który po wystąpieniu z seminarium nie może sobie znaleźć miejsca w życiu, Pan mówi:

– Minął się ze swoim powołaniem i dlatego jest mu źle. Ale Ja go nadal równie gorąco kocham.

A teraz, dzieci, zaczniemy pisać rozdział… który?

– Czterdziesty ósmy – odpowiadamy razem.

Gdy kończymy zapisywać ten rozdział, Pan mówi:

– Przyjmijcie, moi drodzy, błogosławieństwo moje. Przygarniam was do serca – razem z Grażyną (która ma urodziny). Kocham was. Czy naprawdę potrzeba wam jeszcze czegoś więcej…?

– Zdrowia, tak. Aby służyć […]. Ale dobrze mi z Tobą i jestem szczęśliwa…

– Błogosławię was w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

28 stycznia 1999 roku

Rozmawiamy o poczuciu humoru. Wymieniamy sztuki (Szekspira) i filmy, które lubimy bądź cenimy; mówimy też o dowcipach rubasznych, grubiańskich, których zdecydowanie nie lubimy. Zastanawiamy się nad różnicami w upodobaniach poszczególnych osób: skąd się biorą, jak się kształtują. Kończymy rozmowę, bo mamy niewiele czasu na ewentualne zapisanie kolejnego rozdziału. Zastanawiamy się nawet, czy nie straciliśmy go zbyt dużo, rozmawiając na ten dość błahy temat.

Pan odpowiada:

– Ja z przyjemnością obserwuję, jak wy czujecie się dobrze w mojej obecności. Zauważ, Anno, że Ja nigdy nie usiłuję tłumić indywidualnych cech waszych osobowości, bo tak bardzo szanuję każdego z was. Aprobuję każdego takim, jakim jest, z jego upodobaniami. Każdemu z was dałem tak wiele możliwości wyboru i zależy Mi na tym, abyście z tych możliwości korzystali. W moim świecie nie ma dwóch identycznych bytów, a wy w życiu na ziemi poprzez dokonywane wybory (przyjmowanie jednych wartości, a odrzucanie innych) kształtujecie się, wypracowując powoli pełnię swojej osobowości.

Zaczynamy rozmowę. Krótka wymiana zdań przeradza się w dłuższe opowiadanie Anny. Kończąc je, Anna zauważa:

– Pan powinien ukrócić to moje gadanie.

Pan odpowiada pytaniem:

– Czy naprawdę powinienem…?

Anna zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli Pan zacząłby nas ganić za nasze uchybienia, to nigdy już nie odważyłaby się spontanicznie zwracać do Niego z obawy przed Jego niezadowoleniem, i woła:

– Nie, Panie! Całe szczęście, że jesteś taki, jaki jesteś.

– To teraz przystąpimy do pisania rozdziału 49.

Gdy kończymy, Pan mówi:

– Przyjmijcie błogosławieństwo moje…

Zaczynamy prosić za różne osoby.

– Rozciągam je na wszystkich, za których prosiliście…

30 stycznia 1999 roku

– Oddajemy Ci, Panie, męża Kamili i prosimy, abyś go objął swoją opieką – mówi Anna.

Pan uśmiecha się:

– Ja sobie z nim poradzę.

– Moja córeczko, zapewniam cię, że jesteś normalna, a tylko bardzo wrażliwa. Dlatego łatwo cię zranić. Pragnę, abyś zaufała Mi i oparła się o Mnie całym swym ciężarem. Ja mam dość sił, aby cię nosić na ręku, nawet przez całe życie. Dlatego proszę cię, potraktuj swój wyjazd na rekolekcje jako przygotowanie do modlitwy o wylanie Ducha Świętego. Pragnę objąć cię swoją miłością, stać się twoim prawdziwym lekarzem, najbliższym przyjacielem i towarzyszem w twojej codzienności. Przy Mnie nie obawiaj się niczego, odrzucaj zatem wszelkie myśli deprymujące, przygnębiające, które cię niszczą.

Kamila pyta:

– Jaka przeszkoda jest we mnie największa? Czy mogę coś zmienić, naprawić?

– Największą przeszkodą jest brak jedności i porozumienia pomiędzy wami. Radziłbym ci tak: Po pierwsze, nawiąż jedność ze Mną. Miej stałą świadomość mojej obecności i pomocy, bo naprawdę – uwierz Mi, dziecko – żaden człowiek nie jest w stanie kochać cię tak, jak Ja cię kocham. Do tej jedności włączaj w myślach swojego męża, prosząc o pomoc dla niego. Pamiętaj, że Ja kocham go bezgranicznie, tak samo jak ciebie, twoją córkę, twoją rodzinę i wszystkich innych ludzi na świecie. Nie ma człowieka, o którego bym nie zabiegał. Tylko jedni ufają Mi i polegają na Mnie, a drudzy całą swą wolą bronią się przede Mną. Wtedy potrzebuję interwencji ludzi im bliskich, aby pośredniczyli, prosząc Mnie (w ich imieniu) o ich zwrócenie się ku Mnie – o nawrócenie.

Od tej chwili niczym się już nie trap, nic złego nie przewiduj, niczym z góry się nie martw. Wszystkie twoje sprawy biorę na siebie. Jakże inaczej może postąpić prawdziwy przyjaciel – Ten, który wszystko może, ale liczy się z waszą wolą?

Przyjmij, córeczko, błogosławieństwo Boga, który cię kocha – aż do ofiary śmierci. Przytulam cię do serca. Daję ci pokój mój. Niech spocznie na tobie i towarzyszy ci na rekolekcjach. †

Pamiętaj, że wyjedziemy i cały czas będziemy razem – ty i Ja.

Kamila wspomina swą zmarłą kilkanaście lat temu babcię z wdzięcznością za jej miłość i zastanawia się, czy obecnie babcia też ją wspiera.

– Moje dzieci – mówi Pan – czy możecie wyobrazić sobie niebo, w którym nie istnieje miłość pomiędzy jego mieszkańcami a wami? Na pewno jest ona nieporównanie większa i prawdziwsza od istniejącej na ziemi. Wszyscy wasi bliscy zabiegają o was i błagają o pomoc – taką, która pozwoli wam dołączyć do nich. Babcia daje ci swoje błogosławieństwo i zachęca cię do walki o Boże prawa ziemi.

2 lutego 1999 roku, Ofiarowanie Pańskie

Zapraszamy Matkę Bożą w dniu Jej święta. Odmawiamy też razem z Nią modlitwę, której nas nauczyła: „Ojcze, oddajemy Tobie wspólnie z Maryją…”. Przez dłuższy czas przedkładamy Jej różne sprawy i prośby, a także podziękowania. W końcu dopuszczamy Matkę Bożą do głosu.

– Witajcie, moje dzieci! Ja zawsze pragnę rozmawiać z wami, jeśli wy tego chcecie. Słuchałam, kiedy wy wyliczaliście potrzeby innych ludzi, i od razu oddawałam je Panu jako nasze wspólne prośby. Bo przecież zaczęliście od tych słów, które wam podyktowałam („wspólnie z Maryją”). W waszym kraju prawie nie ma ludzi, którzy by nie potrzebowali wstawiennictwa. Ja nieustannie proszę za was i za wszystkich Polaków rozsianych po świecie. Bo przecież oni wyszli z tego samego pnia, z tych samych tradycji. Kształtowały ich te same wartości, oparte na prawach Bożych, przyjętych i uznanych przez wasz naród za własne.

Moje dzieci, jakże blisko już jest czas „globalnych przemian” (Maryja celowo używa tego współczesnego wyrażenia, stosowanego często w środkach przekazu) – czas, w którym runą z piedestałów bożki osadzone tam przez pychę ludzką. Ale to dopiero początek…

Nie będę was straszyła grozą, ponieważ ochraniać was będę – ale po to, abyście jak najszybciej wracali do Jezusa i jednocześnie wstawiali się za resztą świata.

Bóg pragnie, żebyście ukazali się reszcie narodów w postaci miłosiernego samarytanina – samarytanina współpracującego z Nim samym. Módlcie się stale i proście zawczasu o godną śmierć tych, którzy ginąć będą, i o nawrócenie dla jak największej liczby ludzi na ziemi.

Cieszę się, że w tym niebezpiecznym okresie będę mogła być nie tylko Matką waszą, lecz i Przewodniczką. Bo Bóg powierzył mi tę misję i moje kierownictwo, wstawiennictwo i pomoc staną się waszym najmocniejszym oparciem i ratunkiem. Pomogę każdemu, kto zapragnie powrotu w ramiona Ojca i będzie prosił mnie o pośrednictwo. Pan daje mi na nadchodzące czasy tę wielką łaskę, że mogę być pośredniczką pomiędzy Nim a ludzkością.

Wy, moje dzieci, chciejcie wspomagać swoją Królową w tym dziele. Dlatego spodziewam się, że ucichną wszelkie „potępieńcze swary” (Pan Tadeusz Adama Mickiewicza, Epilog), a zrodzi się prawdziwa braterska miłość – miłość niepamiętliwa, współczująca, z wyrozumiałością traktująca zbłąkanych i grzesznych. Trwając w takiej postawie, będziecie zdolni przyjąć całe morze łask, które Pan zamierza wylać na cały wasz naród.

Zachęcam was, abyście już starali się o taką postawę. Dlatego radzę wam: stale, z wytrwałością oddawajcie miłosierdziu Boga każdego, o kim mówicie lub myślicie źle. Ja stoję u wrót miłosierdzia Pana i natychmiast dołączam się do waszych próśb, tak jak matka towarzyszy modlitwie dzieci.

Teraz powiedzcie mi, co was najbardziej gnębi, o co przede wszystkim prosicie, na czym wam najbardziej zależy.

– Mnie gnębi to – mówi Grażyna – że Polska jest ciągle takim targowiskiem, w którym gubi się dobro, gubi się budowanie ładu społecznego opartego na Bożych prawach. Co gorsza, również ci, którzy zdają się mieć jakąś formację, gubią się w tym chaosie i stają się bezradni. Na przykład, ile razy mówi się o sprawach wychowania, to spotyka się z reakcją w postaci zniechęcenia. Ludzie zdają się uciekać przed sobą. Piękne ideały, prawdziwe wartości są odrzucane. Ludzie uciekają chyba przed własnym sumieniem.

– Mnie przeraża to – mówi Grzegorz – że tyle ludzi tak bezkrytycznie odrzuca Boga lub spycha Go na margines swego życia, jednocześnie zachłystując się tym, co lansuje świat, „Europa”, postęp itp.

Matka Boża tłumaczy:

– To są właśnie ci, gdzie ziarno słowa Bożego padło na skałę. A co do targowiska, to burza rozpędzi wszystkich handlarzy.

– Przeraża mnie narastająca fala agresji i przemocy wśród młodych ludzi – mówi Grażyna.

Matka Boża zauważa:

– Gdybyście czytali Konecznego, zobaczylibyście, że jest to naturalny skutek prób cywilizowania według metod innej cywilizacji tych, którzy mieli własną, tak jak wy – łacińską. Koneczny przewidywał, że takie próby spotykać się będą albo z oporem zbrojnym, albo z destrukcją i rozpadem społeczeństwa.

– Zależy nam – mówi Anna – na powszechnym powrocie do dawnych wartości: „Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja…”.

– Potrzebujemy, żeby wyłaniali się ludzie będący wzorcami i spośród nich ci, którzy mogą być przywódcami – dodaje Grzegorz.

– Dzieci, Ja takich ludzi mam. Ujawnią się wtedy, kiedy ucichnie zgiełk kłócących się polityków. A ucichnie wtedy, kiedy najważniejszą dla nich sprawą stanie się bezpieczne przeżycie. Nikt – oprócz ludzi naprawdę odważnych i odpowiedzialnych – nie zechce ryzykować życia wobec takiej sytuacji międzynarodowej, jaka zaistnieje. Ja znam swoich i dopomogę im, lecz wtedy, kiedy okoliczności doprowadzą was do zrozumienia konieczności konsolidowania się całego narodu przede wszystkim dla obrony granic.

Nie lękajcie się i nic nie przewidujcie z góry. Przecież to ja jestem waszą Królową i odpowiadam za was przed Bogiem.

Teraz przyjmijcie błogosławieństwo Pana dawane wam przez moje ręce. Błogosławię was, dzieci, w waszej służbie, w waszych rodzinach, wśród ludzi, którym służycie. Daję wam więcej sił fizycznych i więcej nadziei. Przecież Boga nikt nie zwycięży. Więc trzymajcie się Go jak dzieci ojca i starajcie się pełnić Jego wolę. Niech Duch Święty oświeca was i prowadzi. †

Pełni radości i wdzięczności odmawiamy Chwała Ojcu, prosząc, by Maryja włączyła naszą modlitwę w swoją. Zwracamy się też do Boga w imieniu innych ludzi: przepraszamy Go wraz z tymi, którzy nie przepraszają Go za swoje grzechy, i mówimy, że Go kochamy wraz z tymi, którzy Go nie kochają.

Matka Boża mówi:

– Dzieci, kocham was. Tulę do serca i proszę, bądźcie pełni nadziei. Ufajcie miłości Jezusa do was. Pocieszajcie i podtrzymujcie innych, i proście, aby nikt nie odebrał wam waszego zaufania do Pana. Jeżeli On wam ufa, jakżeż wy moglibyście Go zawieść!

3 lutego 1999 roku

Grzegorz był na pogrzebie swojej krewnej, która zmarła w podeszłym wieku (98 lat). Starość i choroby (ostatnie trzy lata spędziła w łóżku), a także samotność po śmierci bliskich znosiła pogodnie.

– Witajcie, moi drodzy! Grzegorzu, nie obawiaj się o los twojej ciotecznej babki. Jakżeż bym mógł nie przyjąć jej. Była tak stęskniona i tak cierpliwie czekała, kiedy ją zawołam. To wystarczyło, abym przyszedł po nią i zaprowadził ją do domu Ojca, gdzie tyle osób oczekiwało jej.

– Dziękujemy Ci, Panie, za to… Chwała Ci, Panie!

– Teraz przystąpimy do pisania 50. rozdziału.

4 lutego 1999 roku

Podczas korekty tekstu z poprzedniego dnia stwierdzenie, że tak wielu ludzi jest poranionych, Anna komentuje, mówiąc, że ludzie nie byliby tacy poranieni, gdyby przebywali blisko Pana, tak jak apostołowie, i chodzili Jego śladami.

Pan zauważa wówczas:

– Moi kochani, przecież tutaj Ja jestem z wami…

Po skończeniu korekty, gdy wyrażamy gotowość zapisania kolejnego rozdziału, Pan mówi:

– Witajcie! Jeżeli wy jesteście gotowi do pisania, to Ja tym bardziej do przedstawiania wam moich myśli.

Po krótkiej uwadze Anny na temat swojej niepożyteczności Pan zauważa:

– Wiedz, że to, co teraz piszemy, będzie pokarmem dla wielu pokoleń.

Po zakończeniu pisania prosimy o błogosławieństwo, prosząc o rozciągnięcie go także na inne, wymieniane przez nas osoby.

Pan mówi:

– Przygarniam was do serca, dzieci, i obejmuję błogosławieństwem moim całą waszą Ojczyznę i tych, których wojna rozproszyła po świecie, tych, którzy tęsknią do powrotu. Czy nie widzicie, jak bardzo was kocham? Przecież to u was właśnie i przez wasze ręce przechodzi moje wezwanie do ratowania świata.

Kocham was i błogosławię. Błogosławię również twojego gościa, Grzegorzu, (Rosjanina) aby poczuł się dobrze w polskim domu, który zawsze był taki gościnny. Daję wam pokój mój i radość, którą powinniście mieć, rozumiejąc, że wykonujecie w tej chwili wolę moją. Miejcie tego stałą świadomość.

Błogosławię was w imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Boga nieskończonej miłości i miłosierdzia. †

6 lutego 1999 roku

W modlitwie biorą udział sąsiedzi Anny. Pan zaczyna rozmowę:

– Witajcie, dzieci! Powiedzcie, z czym przychodzicie.

Beata pyta:

– Jak mogę pomóc mojej mamusi? Co mam robić?

– Córeczko – odpowiada Pan – już ci to ułatwiłem: wszystko, co ci się wydarzyło (chodzi o złamanie ręki w drodze do szpitala i wynikającą stąd niesprawność i niemożność posługiwania matce), razem z bólem oddaj Mi od razu w intencji dopomożenia twej matce. Nie zapominaj jednak, że Ja kocham ją tak samo bezgranicznie jak was oboje i miliardy innych osób. Teraz dałem ci to cierpienie, abyś miała co ofiarować, a zapewniam cię, że to, co przeszłaś – wypadek i niesprawność – oddane Mi i przyjęte przeze Mnie znaczą w moich oczach więcej niż twoje posługi przy mamie (bo one dotyczyłyby tylko jej ciała).

To są ostatnie dni twojej matki. Raczej będę chciał je skrócić niż wydłużyć (żeby mniej cierpiała).

Pamiętaj, córko, że Mnie bardziej chodzi o dobro twojej matki niż tobie, bo powołałem ją do istnienia nie po to, aby ją unieszczęśliwić na wieczność. Dlatego wszystko, co jej dotyczy, dzieje się przed moimi oczyma (czuwam nad nią). Tylko ty współpracuj ze Mną, myśląc o niej z miłością i współczuciem. Proś też o wstawiennictwo naszą najdoskonalszą Matkę, bo Maryja żadnej prośbie nie odmawia.

Jeżeli poprosisz Mnie jako córka, przebaczając swojej matce jej charakter i stosunek do ciebie, Ja będę mógł zaoszczędzić jej wiele cierpień w moim świecie. I myśl o niej z miłością.

Teraz pragnąłbym dać wam swoje błogosławieństwo.

– Z tego poprzedniego przesłania Matki Bożej sprzed trzech lat, w którym nałożyła na mnie obowiązek okazywania miłości mojej matce, nie wywiązałam się. Co mam z tym począć?

– Bo nie jesteś doskonała, córeczko – odpowiadaPan. – Ja ci to wybaczam i twoja matka wybaczy ci to z radością.

Przyjmijcie moje błogosławieństwo, które rozciągam na wasze rodziny. Przyjmijcie moje dary: więcej spokoju, więcej radości, a przede wszystkim zrozumienia, że moje działania mają na celu zawsze wasze dobro – a to dotyczy teraz twojej matki i ciebie. Obejmuję was swoim miłosierdziem.

10 lutego 1999 roku

Poprawiamy pomyłkę w numeracji rozdziałów (rozdziały 48–52 otrzymują numery 49–53). Pan przystępuje do przekazywania treści nowego rozdziału.

Ostatnie Jego słowa brzmią:

– Każdego z was wzywam do zawarcia przyjaźni ze Mną, teraz i w wieczności.

Potem Pan mówi:

– I to jest wszystko.

– Dziękujemy Ci, Chryste – mówi Anna, patrząc na obraz oblicza Chrystusa.

– I Ja wam dziękuję, dzieci.

Spontanicznie odmawiamy „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi…”.

Gdy kończymy, Pan mówi:

– I to właśnie umieśćcie na końcu.

Zaczynamy rozmawiać o przedmowie, którą trzeba by napisać. Dochodzimy szybko do wniosku, że jest to właściwe zadanie dla ojca Jana ze względu na przeniknięcie tej książki kwestią służby Kościoła wobec świata i znajomość przez ojca tematyki: „Kościół a świat współczesny”. Pytamy Pana, czy dobrze odczytujemy Jego zamiary. Pan odpowiada z uśmiechem:

– Nie możecie się mylić, bo czytamy to razem.

17 lutego 1999 roku, Środa Popielcowa

Po Mszy Świętej omawiamy uwagi ojca Jana do rozdziałów 47–54. Anna mówi między innymi, że treść ostatnich rozdziałów zmieniła jej stosunek do Kościoła, rozbudzając większą miłość, zrozumienie i szacunek dla obecności żyjącego w nim Jezusa. Porównanie Pana, że dogmaty Kościoła rzuca jak koła ratunkowe, które ratują nas przed utonięciem w ciemnych i mętnych ideach naszego wieku, uradowało nas. Z uczuciem radości z zakończenia najważniejszego etapu pracy nad książką zwracamy się do Pana, oddając Mu nasz czas.

Pan mówi:

– Witajcie, dzieci! Cieszę się wraz z wami. Skończyliśmy pracę, którą rzucam wam właśnie jak koło ratunkowe, ukazując wam kierunek moich starań dla nowego wieku. Dlatego mówię „koło ratunkowe”, że pragnę wyzwolić was z egoizmu, zapraszając każdego, kto tego zapragnie, do przyjaźni ze Mną – służącym światu i ratującym go od samozagłady. Kto pójdzie za Mną, temu udzielę swoich sił, a przede wszystkim podzielę się z nim swoją miłością do całej rodziny ludzkiej.

Jeżeli zechcecie zauważać biedy ludzkie i zapragniecie im zaradzić, staniecie się wolni, bogaci i szczęśliwi, bo ubogaceni wdzięcznością ludzką i szczęśliwi szczęściem tych, którym dopomogliście lub których uratowaliście. Uwolnicie się też od ciężaru dźwigania waszych bogactw i usilnej, a niepotrzebnej walki o zdobywanie dalszych – walki o tak niegodne i marne krótkotrwałe dobra świata.

Pragnęlibyście wiedzieć, jaki chciałbym dać tytuł. Chciałbym jak najprostszy…

Anna mówi, że tytuł powinien wyrażać myśl: „Dzieci, zapraszam was do przyjaźni ze Mną”, ale powinien być krótszy.

Podany tytuł nie wydaje się nam dobry z tego względu, że na książce będzie figurować imię Anny, więc ktoś mógłby traktować te słowa jako wypowiedziane w jej imieniu, a nie Boga. Przez dłuższy czas proponujemy i analizujemy inne sformułowania, jak „Zaproszenie do przyjaźni z Bogiem” i „Bóg zaprasza (nas) do przyjaźni”, a także nasz tytuł roboczy: „O przyjaźni z Chrystusem”, i w końcu dochodzimy do wniosku, że w miarę dobrym krótkim tytułem jest „Bóg zaprasza do przyjaźni”.

W końcu pytamy:

– Co Ty o tym sądzisz, Panie?

– Sami widzicie, jak trudno jest wyrazić pełnię treści duchowej w języku pisanym. Dlatego niech pozostanie tak, jak to sformułowaliście.

Moi drodzy przyjaciele. Chyba mogę już tak was nazywać. Nie sądzę, abyście chcieli kiedykolwiek Mnie porzucić…

Dzisiaj jesteście wszyscy bardzo zmęczeni, dlatego nie będę was dłużej zatrzymywał. Dziękuję ci, Janie, za korektę i liczę na przedmowę. Nie bój się, bo ci pomogę. Bądź co bądź to moja książka.

Zaczynamy rozmawiać między sobą. Gdy Anna wyraża pragnienie, żeby książka jak najszybciej została wydana, Pan mówi:

– Ja też bym tego bardzo chciał i będę o to zabiegał.

– Panie, liczymy na Ciebie.

– Moja redakcjo kochana, przyjm moje specjalne błogosławieństwo, bo naprawdę nie szczędziliście ani sił, ani czasu, aby książka jak najszybciej powstała. Ogarniam was swoją miłością, daję wam więcej sił i zdrowia, a także radości. Moja radość jest ponad nieszczęściami świata. Pragnę, aby promieniowała z was.

Obejmuję swoją troską, miłością i pomocą tych wszystkich, o których się troszczycie, za których prosicie i… będziecie prosili. Chcę, aby w naszym mieszkaniu, Anno, panowała stale atmosfera pokoju i radości, bo pragnę wspomagać tych, którzy tu przychodzą. A ciebie będę wspierał wedle twoich starań o to, aby nie poddawać się emocjom. Pamiętaj, że Ja jestem tu po to, aby służyć. Jest to nasza wspólna praca.

Pan zwraca się do ojca Jana i Grzegorza:

– Zapraszajcie Mnie do współpracy w codziennym życiu częściej, niż robiliście to do tej pory (ze zrozumienia: dla Pana jest to radość, a nie kłopot czy utrudzenie).

Przyjmijcie błogosławieństwo Boga kochającego, pełnego miłosierdzia w całej Jego świętości i mocy. †

22 lutego 1999 roku

Modlimy się za niewierzącą znajomą Kamili chorą na raka. Kamila prosi Pana, żeby dał poznać tej chorej swoją miłość, a dla siebie prosi o umocnienie wiary i ufności. Dodajemy prośby za inne osoby. Gdy Kamila pyta, czy można coś zrobić oprócz zdania się na Pana, Pan odpowiada:

– Przekaż twojej koleżance (przyjaciółce chorej, również niewierzącej), że codziennie modlisz się za nią. I rób to.

Wymieniamy dalsze osoby, za które prosimy. Prośby nasze zaczynamy kierować do Matki Bożej.

Gdy Anna uzasadnia nasze prośby w słowach:

– Prosimy Cię, Maryjo… Bo po to zostałaś ustanowiona naszą Matką, żeby wstawiać się za nami u Ojca.

Matka Boża odpowiada:

– Moje kochane dzieci. Dlatego oddano mi was wszystkich (całą ludzkość) w opiekę, abyście mieli do kogo uciekać się, komu wyżalić się, kogo prosić o pomoc lub ratunek. Takie właśnie jest zadanie matki względem małych dzieci, a przecież wszyscy jesteście jak małe dzieci.

– Tak – potwierdza Anna. – Widzimy to po reakcjach własnych i innych ludzi.

– Będę prosiła za was – i już to czynię – ale dodajcie jeszcze: „Niech się we wszystkim spełnia wola Boga Najwyższego”.

– Niech się we wszystkim spełnia wola Boga Najwyższego, Ojca naszego i Pana – mówimy wspólnie.

Matka Boża dodaje z uśmiechem:

– Może dodajcie jeszcze: „Ojcze, oddajemy Ci z zaufaniem życie nasze i naszych bliskich. Prosimy, aby w nas spełniała się wola Twoja”.

– Ojcze, oddajemy Ci z zaufaniem życie nasze i naszych bliskich. Prosimy, aby w nas spełniała się wola Twoja – powtarzamy razem.

Matka Boża mówi:

– A ja proszę za was: „Ojcze nasz, dozwól, aby w każdym z tych trojga moich dzieci ujawniła się Twoja miłość i aby stali się pomocą w Twoich planach”.

Przejęci słowami Matki Bożej zaczynamy rozmawiać o znaczeniu Jej prośby dla nas.

– Maryjo, jeżeli Ty prosisz, to może tak się stanie, bo gdybym sama liczyła tylko na własne siły, to byłby cud – mówi Anna. – Ale mimo to, że znam swoją słabość, chciałabym, aby miłość Boga do nas, ludzi, przepływała przeze mnie – dodaje po chwili.

– My też – mówią Kamila i Grzegorz.

– Gdybyście wiedzieli, dzieci, jak mało osób prosi o ten największy z darów Bożych.

– Prosimy o to. I dziękujemy z góry – odpowiada Anna.

– A co innego jest warte pragnienia niż to, żeby być narzędziem miłości Boga? – odpowiada pytaniem Kamila.

– Kamilo, moja córeczko! Słusznie powiedziałaś. Tylko to ma znaczenie. Ale to, co dla człowieka jest niewykonalne, Bóg może sprawić w każdym z was. Przecież miłość to On, a miłość jest udzielaniem się Boga, który z radością używa tych swoich dzieci, które Go o to proszą.

Proszę was, nie wątpcie, że Bóg spełni to, co postanowił. Do was należy jedynie nieczynienie Mu przeszkód w sobie.

Zaczynamy rozmawiać o tym, czym takie przeszkody mogą być. Mówimy też o rozważanym przyjeździe na wakacje grupki dzieci z Białorusi, o powstających w tym trudnościach i powierzamy Matce Bożej całą sprawę, a przede wszystkim same dzieci i ludzi, którzy mogą pomóc.

Tulę was do serca, dzieci, i przekazuję wam błogosławieństwo Boga w pełni blasku, majestatu i miłosierdzia Trójcy Świętej. †

25 lutego 1999 roku

– Panie, martwię się o Zdzisławę, o siostrę Marylkę… – Anna wymienia jeszcze kilka osób. – A może mógłbyś powiedzieć, Panie, jak mogłabym im pomóc?

– Witajcie, dzieci! – mówi Pan.

Anna powierza jeszcze inne osoby, i po chwili zastanowienia dodaje:

– A może w tych prośbach jest też nasz egoizm, bo powierzając sprawy Tobie, sami pozbywamy się niepokoju.

Grzegorz odpowiada Annie ze śmiechem, traktując jej pytanie trochę jak przekorny żart:

– Jeżeli już, to nie egoizm, lecz raczej wygodnictwo – i to oparte na zaufaniu do Boga, bo inaczej nasze prośby nie miałyby sensu.

Pan dodaje z uśmiechem:

– Dobrze, Grzegorzu, odczytujesz moje myśli.

Po czym mówi dalej poważnie:

– Pamiętajcie, że Ja każdą waszą prośbę kierowaną troską o drugiego człowieka przyjmuję i traktuję bardzo poważnie. Nigdy nie zapomnę o waszych prośbach za te osoby. Napełnia Mnie radością wasze zaufanie. Obejmuję wtedy swoją opieką zarówno was, jak i tych, za których prosicie.

– To może być interesowne z naszej strony… – wyraża wątpliwość Anna.

– Nie. Za każdym razem pogłębia się więź przyjaźni pomiędzy Mną a wami. A w ten związek wciągacie każdego, za kogo prosicie i kogo Mnie oddajecie.

– W takim razie, Panie, oddajemy Ci całą małą niebieską kulę, którą zamieszkują Twoje dzieci, bardzo jeszcze niedojrzałe. Ludzie są nie tyle źli, ile głupi, a ich złe postępowanie jest często rezultatem złego przykładu dawanego przez chrześcijan.

– Moi drodzy, ludzkość jest nie tylko niedojrzała. Jest też, niestety, posłuszna pragnieniom Szatana poprzez uleganie jego pokusom. A ulega tak łatwo dlatego, że nie zna lub, co gorsza, odrzuciła prawa moje, a w ich miejsce ustawiła swoją własną hierarchię wartości, obejmującą wyłącznie dobra materialne, z egoizmem indywidualnym i zbiorowym jako najwyższym prawem człowieka, który odrzucił Boga i – przekonany o swej bezkarności – uzurpuje sobie moje prawa. Będąc bowiem stworzeniem, chce uważać się za Boga i pana tej „małej planety”.

A teraz, Anno, odpowiem ci na twoje niepokoje. Wszystkie znajome nam osoby oddawaj Mi w opiekę i proś Archanioła Michała, aby strzegł was wszystkich przed pokusami nieprzyjaciela. Spróbuj codziennie odmawiać modlitwę do niego (egzorcyzm).

Atakowani jesteście wszyscy, każdy wedle swoich słabych stron. Ponadto, jak sama mówiłaś, Szatan usiłuje posługiwać się waszymi zaletami dla swoich celów […].

Anna zaczyna mówić z podziwem o Świętym Bernardzie z Clairvaux, który skutecznie zachęcił do wstąpienia do zakonu całą swoją rodzinę. Na koniec mówi z uśmiechem, że to był upadek rodu (to znaczy kres).

Pan odpowiada na to:

– Ale cały ród trwa u Mnie.

Zaczynamy rozmawiać o osobie, która mówiła Annie, że uważa jej mieszkanie za sanktuarium i sądzi, że nie powinni tu przychodzić grzesznicy. Zastanawiając się, jak ją przekonać, mówimy, że zgodnie z jej przeświadczeniem należałoby tym bardziej zakazać wstępu do kościołów, skoro Pan jest tam obecny w tabernakulum i podczas Mszy Świętej na ołtarzu, a przecież Pan tam czeka na grzeszników i nie brzydzi się nimi, lecz pragnie okazać im miłosierdzie. Na gorzką uwagę Anny, że księża powinni tam stale siedzieć w konfesjonałach, Pan odpowiada:

– Ja też tak myślę.

– Co mam jej powiedzieć, co by ją uspokoiło?

– Powiedz jej, że Ja życzę sobie, abyś miała koło siebie życzliwe ci osoby […]. Mnie niczyja obecność nie może obrazić, natomiast martwią Mnie i bolą brak życzliwości i podziały, jakie między sobą tworzycie. Pragnę, abyście byli dla siebie przyjaciółmi, nieśli sobie pomoc, traktowali się z wyrozumiałością i usprawiedliwiali nawzajem. Po tym poznają, żeście uczniami moimi. Wystrzegajcie się więc kwasu podejrzliwości i niechęci, bo taka postawa może zniszczyć każdą grupę charyzmatyczną – a przecież nazywacie ją wspólnotą. Niech każdy z was stara się być dla innych tak wyrozumiały, kochający, niepamiętliwy, serdeczny i współczujący, jak Ja jestem względem was.

Nie dajcie się, dzieci, wodzić na pokuszenie. Jeśli podsuwane wam będą myśli pełne podejrzliwości, wzbudzające niechęć i nieżyczliwość, natychmiast módlcie się o łaskę moją dla tej osoby, którą oskarża nieprzyjaciel wobec was. To on pragnie rozbicia jedności, zasiania nieufności i podejrzliwości wzajemnej wśród was […].

Mariannie powtórz ode Mnie, że ją kocham, kochałem zawsze i że to się nigdy nie zmieni. Cokolwiek zrobi dla innych, może w tym liczyć na moją pomoc.

Teraz przyjmijcie moje błogosławieństwo. Przygarniam was do serca. Cieszę się wami i cały czas podtrzymuję wasze siły. Widzicie to u innych, a nie zauważacie u siebie?

Daję wam błogosławieństwo moje, a w nim wiele spokoju, radości i sił, bo wiem, jak słabi jesteście, a i to, że staracie się zrobić możliwie dużo dla Mnie. Jakże Ja was kocham, dzieci.

Błogosławieństwo moje rozciągam na wszystkich, którymi niepokoiliście się. †

10 marca 1999 roku

Spotykamy się we czworo. Po dłuższej rozmowie na temat przygotowanej przez ojca Jana pierwszej wersji przedmowy do książki Bóg zaprasza do przyjaźni i proponowaniu zmian układu i uzupełnień treści prosimy Pana, by zwrócił nam uwagę na błędy i usterki.

Pan mówi:

– Witajcie, dzieci!

– Witamy Cię, Panie!

– Teraz jest lepiej, bo zaczynacie od mojej inicjatywy, a kończycie na istotnej z pozycji wydawnictwa sprawie połączenia książki z Ćwiczeniami duchowymi Ignacego Loyoli.

Wydaje Mi się, że wasz lęk przed nadchodzącą serią tragicznych wydarzeń będzie wzrastał i sprzyjał wydaniu tej książki, którą możecie nazwać wyciągnięciem mojej pomocnej dłoni. Im szybciej zdacie sobie sprawę z jej niezbędności, tym lepiej przygotowani będziecie na wypełnienie moich zamierzeń względem waszego kraju.

Pracujcie spokojnie, bo już jesteście na dobrej drodze.

Kochani, bardzo zmęczyliście się, starając się jak najlepiej objaśnić moje zamierzenie. Teraz przytulam was do serca i dodaję wam więcej sił.

Przyjmijcie błogosławieństwo Boga Najwyższego w nieogarnionej pełni Jego miłości do was. Miłością tą obejmujemy wszystkich, o których dzisiaj myśleliście i mówiliście. †

11 marca 1999 roku

– Wiemy, Panie, że byłeś tu i słuchałeś wszystkiego, o czym mówiliśmy. A teraz prosimy o Twoją opinię.

– Witajcie, dzieci! Cieszę się wami i chcę, abyście zapamiętali sobie, że wszystko, co czynicie, mówicie, planujecie dla dobra waszych bliźnich – i to bezinteresownie – wszystko to jest miłe mojemu sercu i otrzyma moje wsparcie w trakcie realizacji. W waszych planach proście nie tylko o mój współudział, bo to jest oczywiste, skoro właśnie Ja pobudzam was do czynienia miłosierdzia, lecz także proście o to, abym was spotykał z ludźmi myślącymi podobnie, abym pomagał wam w tworzeniu grup rozumiejących się ludzi. Może lepiej nazwać je wspólnotami tworzonymi dla zaspokojenia potrzeb społecznych w najbliższym wam otoczeniu, a także dla uzupełnienia dostrzeganych luk w zorganizowanych formach niesienia wzajemnej pomocy.

Tu odwołuję się do żyjących w świecie dzieci mojego Kościoła. Wy właśnie stykacie się najbliżej z krzywdą i niesprawiedliwością, z nieszczęściem, samotnością i bólem. A Ja wciąż poszerzam wasze serca. Chciałbym, tak bardzo chciałbym, abyśmy mogli kochać wspólnie wszystko to, co potrzebuje miłości i bez niej usycha lub wypacza się.

Czy sądzicie, że czynię to, nie mając żadnych planów? Nie jest tak. Daję wam moje światło i jeżeli je przyjmiecie, na pewno dam wam odpowiednią pomoc i wsparcie. Wiecie już, że Ja lubię działać skromnie, cicho, bez reklamy i rozgłosu. Jednakże w waszej służbie potrzebne Mi są: wasza miłość do ludzi i zaufanie do Mnie. Mówcie Mi o swoich planach i projektach. Powierzajcie Mi tych, którym pragniecie pomóc, i oddawajcie Mi siebie z pełnym przekonaniem, że użyję was w mojej służbie i nigdy nie zawiodę.

Pamiętajcie, dzieci, że wasza chwała w moim domu polega na podobieństwie do Mnie. Im więcej dacie, im mniej zatrzymacie dla siebie z wszystkich darów, którymi was obdarzam, tym bardziej zbliżycie się do Mnie. A moim największym pragnieniem jest, abyśmy stali się jednym. Chciałbym, dzieci, być Ojcem każdej wspólnoty i przyjacielem najbliższym każdego, kto pragnie Mi służyć.

Oddajemy Panu ludzi nam bliskich i tych, o których szczególnie się troszczymy, o których wcześniej rozmawialiśmy.

– Moi kochani, błogosławieństwem moim obejmuję wszystkich, których Mi oddajecie, a zwłaszcza tych, którzy sami się nie modlą. Przyjmijcie błogosławieństwo Boga Najwyższego w pełni świętości, chwały, miłości i miłosierdzia Trójcy Świętej. †

13 marca 1999 roku

Gdy kończymy pracę nad korektą przedmowy, Anna mówi z radością:

– Zrozumiałam, dlaczego sami „męczymy się” z tym tekstem. Pan daje nam, jako swym przyjaciołom, którzy Go rozumieją, większy udział w przygotowaniu książki.

Z radością i wdzięcznością odmawiamy:

– Ojcze, oddajemy Tobie wspólnie z Maryją w imieniu całego narodu naszą dobrą wolę służenia Tobie w Twoich planach odrodzenia świata. Kochamy Ciebie i pragniemy być Ci wierni.

– Dziękujemy za „już” i prosimy o „jeszcze” – dodaje żartobliwie Grzegorz.

Pan odpowiada:

– A Ja was mocno przytulam do serca, bo pragnę, aby moja miłość przenikała was, moi kochani przyjaciele i powiernicy. Przyjmijcie błogosławieństwo Boga w świętości i chwale Trójcy Świętej. Niech spocznie na was i pozostanie, a miłość moja niech się w was zakorzenia. †

14 marca 1999 roku

Po rozmowie z siostrą Marylką i naniesieniu poprawek do przedmowy zwracamy się do Pana. Prosimy Go o pomoc w związku z problemami niepokojącymi siostrę Marylkę, prosimy za umierającego ojca siostry Eweliny i za nią samą, prosimy za kapłanów, o których mówiła siostra Marylka. Przez dłuższy czas prosimy za różne inne osoby i grupy i oddajemy je Panu. W pewnej chwili Pan mówi:

– Moi kochani, powiedzieliście Mi wiele z tego, co was dręczy, i oddaliście Mi mnóstwo osób. A teraz proszę, oddajcie Mi samych siebie.

– Z radością – odpowiada Grzegorz.

– Całkowicie, Panie, z duszą, ciałem, planami, marzeniami i niestety także ze wszystkimi wadami oddajemy się Tobie do dyspozycji – odpowiada Anna, dodając po chwili prośby za innych: