Trzy myśli na niedzielę. Rok B - Tadeusz Talik Tchr - ebook

Trzy myśli na niedzielę. Rok B ebook

Tadeusz Talik Tchr

5,0

Opis

Niedziela jest świętem, czasem przeznaczonym na refleksję i posilenie się Dobrą Nowiną. Trzy myśli, które przypisane są do każdej niedzieli w roku, to wystarczająco dużo, aby odmienić nasz codzienny, zwyczajny tok myślenia, kierując go w kierunku Boga, i odpowiednio mało, by nie wprowadzić zamętu, by nasze rozważania stały się klarowne i jasne.
 
Pisząc o Ewangelii, autor czerpie ze źródeł tradycji Kościoła i kultury chrześcijańskiej. Jego rozważania opatrzone są wypowiedziami papieży, świętych, fragmentami utworów literackich. Dla jednych czytelników będą przypomnieniem, a dla innych dodatkową inspiracją. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 203

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ADWENT

1. NIEDZIELA ADWENTU

Mk 13,33-37

+

Nie posłał ludziom, jakby ktoś sobie mógł wyobrazić, jakiegoś sługi, czy to anioła, czy archanioła, jednego z duchów (…), lecz samego Architekta i Budowniczego wszechświata. Przez Niego to Bóg stworzył niebo, przez Niego zamknął morze w określonych granicach, do Jego praw tajemniczych stosują się wszelkie żywioły. (…) od Niego wszechświat bierze swój porządek i granice, Jemu cały podlega: niebo i wszystko, co w niebie, ziemia i wszystko, co na ziemi, morze i wszystko, co w morzu, ogień, powietrze, otchłań, to, co w górze, to, co w dole, i regiony pośrednie. Jego to właśnie Bóg posłał do ludzi (List do Diogneta).

+ +

Rozpoczynamy Adwent w nowym roku liturgicznym bogatsi o dobre i złe doświadczenia ubiegłych lat. Będziemy znowu – ale za każdym razem nieco inaczej – świętować narodziny Jezusa, Syna Bożego, który powie do nas po zmartwychwstaniu: „Pokój wam”.

Te słowa: „nie lękajcie się” czy „pokój wam” powtarzają się często na kartach Ewangelii. One określają posłannictwo Jezusa Chrystusa. On jest Tym, który pragnie przywrócić pokój między człowiekiem a Bogiem. Chce odzyskać utraconego człowieka i pojednać go z Ojcem, pokonać skutki grzechu, czyli śmierć. On pragnie przywrócić utraconą harmonię – jedność między Bogiem a ludźmi, między Bogiem a mną osobiście. Adwent to okres przypominania, że zbawienie już jest obecne. Trzeba tylko zwrócić swoje serce do Boga, trzeba przypomnieć sobie historię zbawienia, zrozumieć, co uczynił dla nas Bóg, dlatego Kościół święty stale głosi nam tę prawdę.

– Spokój ducha możemy odzyskać wówczas, kiedy uświadomimy sobie, że to najważniejsze już się dokonało, jesteśmy dziećmi Bożymi.

– Spokój ducha możemy odzyskać, na przykład poprzez uwolnienie się od natrętnego nacisku zewnętrznego. Często wobec nas kierowane są oczekiwania: „Spodziewamy się tego po tobie”, „Wiemy, że stać cię na to”, „Inni to potrafią”, „Nie możesz nas zawieść” itd. Należy podchodzić do nich z dystansem, nie brać ich bezkrytycznie do serca.

– Spokój ducha możemy odzyskać, na przykład przez uwolnienie się od wygórowanych własnych ambicji, które przerastają nasze możliwości.

– Spokój ducha możemy odzyskać, na przykład przez wyzwolenie się z pychy, chciwości, pożądania, zazdrości.

– Spokój ducha to także wyzwolenie się od „nieuporządkowanych przywiązań”, zarówno do rzeczy, jak i do osób.

W Adwencie odkrywamy, że Bóg przychodzi do nas nie z wizytą, ale by iść z nami przez życie. On już jest. Iść z Nim oznacza prostować kręte ścieżki naszego życia.

Dzisiaj też rozpoczynamy nowy rok liturgiczny. Każdy rok liturgiczny jest przypomnieniem i aktualizacją całej historii zbawienia już dokonanej, ale stale obecnej, pozwala nam ponownie przeżyć jakiś konkretny moment tej historii. Rok liturgiczny zawiera w sobie okresy, które przypominają następujące po sobie pory roku. Wśród tych okresów-pór roku Adwent, który rozpoczynamy, przywodzi na myśl wiosnę.

W Ewangelii często powtarza się słowo „dzisiaj”: Dzisiaj (…) narodził się nam Zbawiciel (Łk 2,11); Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu (Łk 19,9).

Dzisiaj sam Bóg biegnie do człowieka, biegnie do swoich, ale swoi Go nie przyjmują, wyrzucają ze swoich sądów i parlamentów. Kiedyś też Go nie chcieli – musiał narodzić się za miastem.

Ja pragnę iść z Nim przez życie. Moja droga z Chrystusem, podobnie jak droga każdego dziecka Bożego, to często droga trudna – pełna cierpienia i krzyża. Taka droga to stałe dojrzewanie. Miarą zaś dojrzałości dziecka Bożego jest gotowość do apostolstwa, a nawet zapał apostolski. Ciekawie mówi o tym Sługa Boży, ojciec Posadzy (założyciel Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii), cytując słowa ojca Matea, znanego i heroicznego misjonarza z Indochin:

(…) poruszałem całe góry słabą słomką, jest w tym tajemnica nadprzyrodzona. Kto pragnie zdobyć serca dla Chrystusa, musi przede wszystkim posiadać serce pełne miłości. Trzeba z miłością mówić o miłości, wówczas zapalają się od gorejącego serca apostoła serca słuchaczów jak świeca od świecy. Następnie trzeba mówić bardzo prosto, podając prawdę głęboko przeżywaną – swoimi prostymi słowami. Trzeba oświetlać prawdy i przybliżać je do życia, posługując się przykładami, tymi z życia. Przykład działasilniej i bardziej pociągająco i głęboko zapada w pamięć. Wreszcie, co najważniejsze, trzeba całą pracę apostolską oprzeć na cierpieniu. Gdzie go nie ma – tam apostolstwo nie jest urodzajne, dlatego staram się usilnie, aby znaleźć choćby jedną duszę prawdziwie ofiarną, na której cierpieniu mógłbym oprzeć całą sprawę (Sługa Boży I. Posadzy, Dzieła).

Ofiaruję Mu swoje cierpienia, będę się uczył tego od początku Adwentu. Może Pan Bóg da łaskę i w przyszłym Adwencie staną obok mnie również ci, którym pomogłem odnaleźć drogę do Boga.

+ + +

Adwentową ciszą świat ukołysany

zadumą otulił czas oczekiwania

tęsknotą zbudzona ludzkość czeka wieści

tej Nocy spełnienia obietnicy Pana.

(…)

By ta Mała miłość co się nam narodzi

była iskrą wiary co w płomień się zmienia

by nas wspomagała na zakrętach drogi

była światłem duszy celem przeznaczenia.

(R. Sobik)

2. NIEDZIELA ADWENTU

Mk 1,1-8

+

Późną jesienią 1946 roku dramaturg niemiecki Wolfgang Borchert w ciągu paru dni napisał sztukę pod tytułem Przed drzwiami. Dzieło to kończy się słowami: Gdzie mam się podziać? Z czego mam żyć i dlaczego? Jesteśmy zdradzeni, strasznie zdradzeni. Gdzie jest Pan Bóg? Dlaczego nie odpowiada? Dlaczego milczy? Dlaczego nie odpowiada? W ruinach, pośród wybuchów bomb wołaliśmy do Ciebie, gdzie byłeś, kochany Boże, gdzie jesteś teraz?

+ +

Na świat przyszedł prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, to jest sens zawarty w Bożym Narodzeniu. W Adwencie przechodzimy od choinki do Chrystusa, czyli od codziennych spraw do wnętrza naszej duszy. Odkrywamy, że to Bóg przybywa do nas, jest w drodze, wystarczy... prostować dla Niego ścieżki, kręte ścieżki naszego życia. Przypomnijmy słowa św. Jana, zaczerpnięte przez niego z Księgi Izajasza: Drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustyni gościniec dla naszego Boga! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i pagórki obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, strome zbocza niziną (Iz 40,3-4).

Droga to bardzo wymowny symbol. Naród Wybrany dojrzewał i wzrastał w drodze do Ziemi Obiecanej. Błądził przez czterdzieści lat drogami usłanymi kośćmi i grobami tych, którzy zbłądzili. Chodziło o to, aby zrozumieli, że to Bóg jest Pasterzem, który prowadzi od śmierci do życia. My wiemy więcej, mianowicie, że przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca (Ef 2,18). Dla człowieka wierzącego wiele zdarzeń, zarówno tych zwykłych, jak i nadzwyczajnych układa się w całość, z której wynika, że Bóg mnie strzeże i prowadzi do siebie. Nie do majątku, sukcesu, zadowolenia, władzy czy sławy, ale do siebie.

Jeden z konwertytów XIX wieku, Karl Joris Huysmans, w swojej książce pod tytułem W drodze opisał własną odyseję duchową. Był romantykiem i naturalistą wrażliwym na piękno słowa, ale też sceptykiem. Huysmans – naturalizowany Francuz wywodzący się z rodziny holenderskiej, zabłysnął niezwykłym stylem; mówiono, że pisze piórem francuskim, ale holenderskim atramentem. Szczególnie drażniły go liturgiczne ceremonie w kościołach katolickich. Wybrał jednak drogę po­wrotu do Boga. Rozpoczęła się jego przemiana, ktoś nawet powiedział, że jego dusza zachorowała na nieskończoność. Zwrócił się do spowiednika, trapisty, z oryginalnym pytaniem: „Czy ma ksiądz odrobinę chloru, aby oczyścić moją du­szę?”. Zadana pokuta – kilka zdrowasiek – wydała mu się czymś uwłaczającym. Trapista jednak nie ustąpił. Przyjęte „upokorzenie”, czyli odmówienie modlitwy Zdrowaś Maryjo, przyniosło piękne owoce. Huysmans zafascynował się Matką Najświętszą i na Jej cześć na­pisał książkę pod tytułem Les foules de Lourdes (Tłumy z Lourdes). Mówiono, że głosił chwałę Boga, tańcząc przed Maryją jak Dawid przed Arką Przymierza. Na siedem miesięcy przed śmiercią utracił wzrok, ale nie skarżył się, bo jak stwierdzał, odchodząc prostą drogą do Pana, nie odczuwał potrzeby karmienia się ziem­skim krajobrazem.

W sytym i uporządkowanym świecie wielu ludzi nie odczuwa potrzeby Boga, zbawienia. Podobnie jak Wielki Inkwizytor z dzieła Fiodora Dostojewskiego Bracia Karamazow, ludzie zdają się mówić do uwięzionego Jezusa: „Dlaczego, Jezu, w ogóle przyszedłeś?! Nie przeszkadzaj nam przed czasem! Idź i nie wracaj!”.

Są to oznaki duchowej śmierci, wówczas ludzie myślą: Bóg, Adwent, przyjście Zbawiciela – po co to komu potrzebne, nasze lodówki są pełne, mamy domy, samochody, wycieczki. Po co nam Pan Bóg? Czy nam czegoś potrzeba? Czy czegoś nam brakuje?

Często właśnie mamy wszystko, oprócz Boga.

+ + +

My jednak słowami papieża Franciszka módlmy się: Jezu, przyjdź, pragniemy świata, w którym panuje sprawiedliwość i miłość, świata, w którym obeschną łzy prześladowanych i torturowanych, świata, w którym ludzie będą się traktowali jak dobrzy bracia.

ŚWIĘTO NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

+

Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na świat i przez Nią też chce w świecie panować. Maryja prowadziła życie ukryte, dlatego przez Ducha Świętego i Kościół zwana jest Alma Mater: Matką ukrytą i tajemniczą. Pokora Jej była tak głęboka, że nie miało dla Niej większego powabu nic, jak tylko prowadzić życie ukryte przed samą sobą i przed wszelkim stworzeniem, aby być znaną tylko Bogu. Bóg wysłuchał zanoszonych do Niego próśb, o życie ukryte, ubogie i pełne upokorzeń, i w dobroci swojej zasłonił przed wzrokiem ludzkim Jej Poczęcie i Narodzenie, tajemnice Jej życia, Jej Zmartwychwstanie i Wniebowzięcie (św. Ludwik Maria Grignion de Montford, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny).

+ +

Dzieci zadręczają czasami dorosłych pytaniami typu: „dlaczego?”, „po co?”, „na co?”; „Skąd wziął się Pan Bóg?”, „Dlaczego muszę chodzić do szkoły?”, „Po co mi dobre oceny?” i tak bez końca. Również dorośli zadają sobie czasami pytania typu: „Dlaczego mamy być razem, skoro nie mamy już sobie nic do powiedzenia?”.

Fryderyk Nietzsche pragnął wyzwolić człowieka od pytań typu „dlaczego?”, zwłaszcza w odniesieniu do Boga. Jego zdaniem człowiek odzyska swoją godność tylko wtedy, kiedy przestanie się pytać o Boga – przestanie się „oglądać na Boga”. Według Nietzschego dopiero bez Boga człowiek uzyska samodzielne, godne, nieograniczone, niezależne od niczyjej woli – zależne tylko od swojej woli życie. Jednakże życie tylko dla siebie, życie w świecie, gdzie silni panują nad słabszymi, jest faktycznie piekłem. Pytanie o Boga nie wynika ze słabości, to jest pytanie o kierunek i sens życia. Bez Boga w sercu ludzie służą sobie samym, a dla innych przygotowują często piekło.

Najświętsza Maryja Panna – młoda dziewczyna z Nazaretu, nie chciała żyć tylko dla siebie, choć miała z pewnością swoje plany i marzenia. Chociaż była wybrana i wolna od grzechu pierworodnego, nie zawahała się zadać Bogu pytania, bo nie wiedziała, jak się to stanie, że pocznie Dziecię, skoro nie zna męża. Uwierzyła i zaakceptowała to, że Pan Bóg wkracza w Jej życie, a poprzez Jej życie – dosłownie poprzez Jej ciało – przyjdzie na świat Zbawiciel ludzi. Maryja rozumiała, że własne życie musi podporządkować woli Bożej. Wolą zaś Najwyższego było, aby narodził się Zbawiciel.

Na swoje pytanie: „Jak się to stanie?”, nie otrzymuje zdawkowej odpowiedzi typu: „Bo taka jest moja wola”. Otrzymuje raczej Bożą pomoc: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym (Łk 1,35). Czy to zrozumiała? Nie wiemy, ale jednak odpowiedziała: Niech mi się stanie według słowa twego (Łk 1,38). Maryja nie jest zamknięta na Boga i Jego plany, nie chce żyć dla siebie, Ona jest otwarta na Boga i ludzi. Od pierwszej chwili życia – pełna łaski.

Średniowieczny poeta i mistyk Angelus Silesius przedstawił to oddanie się Maryi Bogu za pomocą obrazu róży:

(…) róża rozkwita, tylko rozkwita,

nie troszczy się o siebie,

jest jej obojętne, czy się ją widzi

po prostu rozkwita...

(Angelus Silesius, Cherubowy wędrowiec)

Maryja była świadoma swojego wybrania i swojej wielkości. Nigdzie jednak w Ewangelii nie znajdziemy nawet śladu, jakby Maryja uważała się za lepszą od innych. Jej wielkość polega na poddaniu się woli Bożej, a nie na odrzuceniu Boga. Maryja pokazuje, że wielkość człowieka wypływa z jedności z Bogiem, a nie z odrzucenia Boga, jak to dziś głoszą liberalni marksiści, wolnomyśliciele i ateiści.

W 1854 roku papież Pius XI wyraził wiarę Ludu Bożego, ogłaszając dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Jego treść jest następująca: Ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną, i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć (Konstytucja apostolska Ineffabilis Deus). Dogmat, stwierdzając, że Maryja została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, mówi jedynie o ustrzeżeniu Jej od wszelkiej winy, ale nie jest Ona wolna na przykład od ludzkiego cierpienia (ze względu na Jej szczególne uczestnictwo w męce Chrystusa nazwano ją nawet Królową Męczenników). Scena Zwiastowania ukazuje nam jednak, że Archanioł Gabriel odszedł od Maryi dopiero wtedy, gdy usłyszał: Niech mi się stanie według twego słowa (Łk 1,38). Wysłaniec od Boga czekał na Jej odpowiedź. Ona przyjęła wolę Bożą i dzięki temu przyszedł na świat Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Zbawiciel świata, który mówi również do ciebie: „Jestem z Tobą nawet wtedy, gdy mnie nie widzisz, jestem przy tobie, nawet gdy nie dostrzegasz mojego oblicza. Szukam ciebie wraz z Maryją i moim Kościołem”.

+ + +

Dzisiaj chciałoby się powtórzyć za admirałem Nelsonem: Anglia oczekuje każdego, kto spełni swój obowiązek. Podobnie Kościół oczekuje, że każdy spełni swoją powinność z pełnym wkładem swoich sił bez wymawiania się i bez oszczędzania się. Chwile krytyczne wymagają zawsze pełnego człowieka. Maryja – stwierdza teolog niemiecki Hengstenberg – objawia Chrystusa współcześnie. Nie tylko przez fizyczne rodzenie Boga człowieka, ale i Jej wkład osobisty w dzieło walki z szatanem. Jest więc Ona jako człowiek osobiście zaangażowana we wszystkich rozgrywkach tyczących się ludzkości (Sługa Boży I. Posadzy, Dzieła).

3. NIEDZIELA ADWENTU

J 1,6-8.19-28

+

Wyobraźmy sobie, że na naszej Mszy św. pojawia się reporter i zadaje nam takie pytania:

W zasadzie to kim wy jesteście?

Co powiecie o samych sobie?

Dlaczego chrzcicie wasze dzieci i dlaczego przyjmujecie Komunię św.?

Czego chcecie, wy, których nazywają Kościołem katolickim?

Po co jesteście na tym świecie?

Do czego jesteście potrzebni?

+ +

Ci chrześcijanie, którzy nazywają siebie Kościołem, mówią z całą pokorą, że są tylko głosem swego Pana i Mistrza, że na oceanie błędów i fałszywych opinii tego świata, zawsze zwracają się w Jego stronę. Mówią o sobie, że są tylko palcem albo znakiem wskazującym na Niego. On zaś jest światłem pośród ciemności, prawdą pośród błędów, życiem pośród śmierci.

Nazywamy się wprawdzie Kościołem Chrystusowym, ale sami jesteśmy słabymi ludźmi, popełniającymi błędy. Nasz Pan – tylko On jest Zbawicielem, nadzieją naszą i drogą, która prowadzi ku życiu. Wszystko, co możemy jako Kościół ludziom zaofiarować, jest Jego dziełem i Jego darem.

Chrześcijanie po to żyją na ziemi i gromadzą się na Eucharystię, aby zaświadczyć o Światłości, aby przez ich świadectwo wielu ludzi mogło uwierzyć. Sami nie są światłością, ale są po to, aby zaświadczyć o Światłości.

Byłoby pięknie, gdyby po całych stuleciach chrześcijaństwa o dzisiejszych wierzących można było powiedzieć, że na tej pustyni błędów, jaką jest świat, żyjący chrześcijanie są światłem – tak jak światłem jest Jezus Chrystus. Głoszenie tej prawdy jest celem i sensem Kościoła. W jej imię umierali męczennicy, w jej imię też podejmuje się obecnie wysiłki misyjne i dobroczynne. By głosić tę prawdę, papież św. Jan Paweł II przemierzył cały świat.

Czy my żyjemy i sprawujemy Eucharystię w taki sposób, aby można było po nas poznać, że jesteśmy na ziemi Jego światłem? Aby reporter do swych pytań mógł dodać: „Opłaca się dołączyć do grupy nazywającej się Kościołem katolickim. Przemyślcie sobie ich posłanie”. Posłanie to zaś brzmi następująco: pośród nas jest Ten, którego wy nie znacie.

Czy nie jest tak, że dla mnie, człowieka wierzącego, wiele zarówno tych zwykłych, jak i nadzwyczajnych zdarzeń układa się w jakąś całość, z której wynika, że Bóg mnie strzeże i prowadzi do siebie? Nie do majątku, sukcesu, zadowolenia z władzy czy sławy, ale do siebie.

+ + +

Pewien mężczyzna wrócił do domu po wielomiesięcznej podróży. Nazajutrz zabrał całą rodzinę do centrum handlowego. Gdy podawał swojej córeczce banknot i poprosił, by sama sobie kupiła jakiś prezent, dziewczynka zarzuciła mu ręce na szyję i krzyknęła: „Nie chcę pieniędzy, chcę ciebie”. Jeśli naprawdę uważamy Boga za kochającego Ojca, to uznajemy Jego towarzystwo za największy skarb (Poradnik homiletyczny).

4. NIEDZIELA ADWENTU

Łk 1,26-38

+

Obydwoje mają około 90 lat. Mieszkają w dwóch pokojach w domu pogodnej starości – który ma świadczyć o miłości i dobroczynności ich dzieci. Mają swoje cztery ściany, jasne i przyjemne, w których można pomieścić ulubione meble i ma się przyjemny widok z okna. Radość i duma daje się zauważyć w oczach męża. Żona jest raczej małomówna, ale w końcu wybucha i krzyczy przyciszonym głosem: „Tak, odstawili nas, ja znam te nasze dzieci. Uradzili to po cichu w noc ciemną i głuchą, żebyśmy nie mogli temu przeszkodzić”. Długo tłumiona fala rozpaczy runęła. „Odstawili nas, chociaż mieszkają trzy ulice dalej” – to jest ostatnia stacja. Wracają wspomnienia: Narodziny pociech, ich wzrastanie, radości i troski rodzicielskie przy dzieciach, kiedy jeszcze były pod ich skrzydłami. „Czy to już wszystko?” „Czy wszystko już za nami?”Obydwoje nie mają już za wiele czasu, aby oswoić się ze swoją nową sytuacją (R. Breitenbach, Sechs-Minuten-Predigten).

+ +

Ta nowa sytuacja stała się też szansą, by oboje razem ujrzeli nowe niebo i nową ziemię, nowe królestwo życia i miłości. Tu może zrodzić się rozpacz albo odrodzenie – odrodzenie, czyli zwrot we właściwą stronę, w kierunku Tego, który przychodząc na świat, przyniósł nam nowe życie. Umieć w każdej sytuacji życia znaleźć pozytywną stronę to wielka sztuka. Istnieje takie powiedzenie, że kto nie potrafi się cieszyć, ten szybko staje się smutnym człowiekiem. Wielkim szczęściem i łaską Bożą jest zdolność do odnajdywania radości w jedności z Bogiem, ponieważ On nam towarzyszy w przeróżnych sytuacjach naszego życia. Kto rozumie tych starych ludzi, ten wie, co znaczą słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Ibyłem z tobą wszędzie, dokąd się udałeś (2 Sm 7,9). Nasz Bóg okazał się wiernym towarzyszem wędrówki swojego ludu, we wszystkich potrzebach był przy nim i wybawiał go z wielu niebezpieczeństw. I nadszedł taki czas w historii ludu wybranego, że sami, nawet w utrapieniu, wysławiali Boga: Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś za mną. Twój kij i Twoja laska dodają mi otuchy (Ps 23,4).

I do nas mówi Pan Bóg: „Jestem z Tobą wszędzie, gdziekolwiek się udasz”. Czy ja w to wierzę? Czy potrafię z wiarą i przekonaniem powtórzyć wspomniane wyżej słowa psalmu?Obecność Jego przy nas, świadomość tej obecności, może przynieść nam dużo radości i stać się niezwykle pomocna. Ważne jest to, aby sobie uświadomić, czego pragnę? Jeżeli prag­nę łatwego życia, mogę doznać rozczarowania, jeżeli pragnę uznania lub przyjaźni – może to się spełnić albo stać źródłem nowych rozczarowań. Właśnie w Adwencie mamy czas, by uporządkować nasze pragnienia. Pragnienie Boga nie zawsze jest uświadomione, a jednak ono jest fundamentalne i rządzi naszym życiem. Święty Augustyn mówi: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu”.

Bogu, towarzyszącemu w wędrówce Izraela, ludzie Dawida chcieli wybudować dom z kamienia i drewna. Czy można mieszkanie Boga ograniczyć do murów świątyni, otoczyć poprawną liturgią Kościoła i w taki sposób zabezpieczyć Mu spokój i szacunek, niczym w domu pogodnej starości? Czy taki dom może świadczyć o miłości dzieci do Ojca Niebieskiego?

Syn Dawida Salomon wybudował wspaniałą świątynię. Bóg jednak nie „oswoił się” z tą sytuacją. Swoją obecność w świecie „zdefiniował” na nowo. Jego obecność w świecie przybrała wyższą i ostateczną formę. Nie w świątyni On żyje, nawet nie pośrodku Ludu Bożego, ale w swoim ludzie, jak mówi św. Piotr: Wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia (1 P 2,5). Bóg pozostaje nie tylko towarzyszem na pustynnej drodze życia, ale jest też Panem umysłów i serc, Panem ludzkich sumień. Zagubionym i błądzącym daje moc rozpoczynania od nowa. We wszystkich wymiarach funkcjonowania człowieka drogi Boże winny być naszymi drogami. Adwent jest po to, byśmy korzystali z szansy coraz dojrzalszego, pełniejszego wchodzenia na drogę życia, budzili się do pełniejszego odrodzenia wiary w Boga.

+ + +

Obrazem odrodzenia jest wiosna, bo gdy ona w kraj zawita, budzi się cała przyroda z uśpienia do nowego życia. Gdy w słoneczny dzień majowy wchodzimy do sadu, przyodzianego świeżą szatą zieleni i kwiecia, gotowi jesteśmy myśleć, że na liściach i kwiatach polega wiosenne odrodzenie przyrody. A jednak tak nie jest. To odrodzenie nie nastąpiło na kończynach gałązek, ale wewnątrz twardego pnia, głęboko pod korą (…).Dotarło przez konary do gałązek i podnieciło je do wydania liści i kwiatów, które odrodzenia wiosennego są widomym skutkiem i objawem. Podobnie ma się rzecz z odrodzeniem religijnym. Nie polega ono na tym, że tu i tam zaprowadzimy jakąś poprawkę w trybie życia. Nie zależy ono od rozmnożenia zewnętrznych aktów religijności ani nie stanowi o nim liczba poświęconych sztandarów. To odrodzenie dokonać się musi nie na powierzchni życia, ale głęboko wewnątrz duszy. Wiosną Chrystusową muszą ożyć naprzód serca, a wtedy z nich rozejdą się odrodcze energie wiosenne na całokształt życia (kard. A. Hlond).

OKRES BOŻEGO NARODZENIA

Dostępne w wersji pełnej

WIELKI POST

Dostępne w wersji pełnej

WIELKANOC

Dostępne w wersji pełnej

OKRES ZWYKŁY

Dostępne w wersji pełnej

Redakcja Magdalena Mnikowska

Korekta Zofia Smęda

Projekt okładki Artur Falkowski

Redakcja techniczna Artur Falkowski

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał

© 2017 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-807-0

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260 60 80 e-mail: [email protected]

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Karol Ossowski