Trauma: niewidzialna epidemia - Conti	 Paul - ebook + książka

Trauma: niewidzialna epidemia ebook

Conti Paul

4,0

Opis

Wyobraźmy sobie podstępną chorobę – taką, która ma tylko subtelne objawy zewnętrzne, ale może opanować całe ciało bez uprzedzenia; taką, która łatwo przenosi się między rodzicem a dzieckiem i która może trwać całe życie, jeśli nie jest leczona. Według dra Paula Contiego właśnie w ten sposób powinno się patrzeć na traumę: jak na niekontrolowaną epidemię z potencjalnie śmiertelną prognozą. W książce Trauma: niewidzialna epidemia dr Conti analizuje najnowsze badania, najlepsze praktyki kliniczne i dziesiątki prawdziwych historii, aby przedstawić głębszy i krytyczny obraz traumy. Nie tylko wyjaśnia, w jaki sposób trauma wpływa na ciało i umysł, ale również pokazuje, że jest przenoszona między bliską rodziną i przyjaciółmi, a także między pokoleniami i wielkimi grupami demograficznymi.

Z książki dowiesz się:

  • o różnych zespołach pourazowych, sposobie ich klasyfikacji i wspólnych objawach;
  • jak skupione na rentowności systemy opieki zdrowotnej mogą utrudniać diagnozowanie i leczenie traumy;
  • w jaki sposób kryzysy społeczne i zawirowania polityczne sprzyjają rozprzestrzenianiu się traumy grupowej;
  • o metodach konfrontacji i radzenia sobie ze swoimi lękami na bieżąco;
  • o sposobach, w jakie trauma zaburza procesy psychiczne, takie jak pamięć, regulacja emocjonalna i logiczne podejmowanie decyzji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 248

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Allesandro

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra książka, bardzo dobrze porusza ważny temat. Napisana przystępnym językiem
00

Popularność




Opinie o książce Trauma: niewidzialna epidemia

„Trauma: niewidzialna epidemia to książka, która zmienia wszystko. Widać w niej mądrość i inteligencję autora – doświadczonego psychiatry i socjologa – ale ponadto, w przeciwieństwie do innych książek na temat traumy, zawarto tu wiele rozwiązań. Praktyczne wskazówki, jak radzić sobie z traumą, dotyczą wielu różnych aspektów: od kwestii zdrowia fizycznego i psychicznego po nacisk na dbanie o siebie i korygowanie niezdrowych zachowań. Trauma wpływa na życie wielu osób i całych rodzin, a książka Paula to pozycja przystępna i napisana w sposób przemyślany. Autor dzieli się rozległą wiedzą i wykazuje nieprawdopodobną cierpliwość, pisząc o zagadnieniu, które lekarze zdają się lekceważyć od wielu lat. To pozycja obowiązkowa zarówno dla specjalistów, jak i wszystkich, którzy zetknęli się z traumą lub innymi stresorami natury psychicznej”.

– TOMMY HILFIGER  przedsiębiorca, autor książek i filantrop

„Dr Conti to lekarz psychiatra, który sam wiele przeszedł, co ukształtowało jego niepowtarzalne spojrzenie na kwestie związane z działaniem naszego organizmu. Dzięki temu odkrył, dlaczego trauma nieświadomie wpływa na nasze myśli i zachowania. Dr Conti wyjaśnia w książce, w jaki sposób urazy psychiczne oddziałują na nasz mózg i jak wpływają na nie określone aspekty funkcjonowania naszego społeczeństwa. Pisząc o tym, autor skupia się na prawdziwych ludziach i ich życiu. To jednak nie wszystko. Dr Conti oferuje także odpowiedzi – prawdziwe rozwiązania, które pomogą tobie i twoim bliskim oraz dzięki którym świat stanie się lepszy i bezpieczniejszy”.

– KIM KARDASHIAN aktorka, producentka i bizneswoman

„Paul Conti to jeden z najbardziej nietypowych i wnikliwych specjalistów, jakich spotkałem. W swojej pracy skupia się na podejmowaniu współpracy zarówno z pacjentem, jak i jego lekarzem. Prowadzę duży i dobrze prosperujący gabinet w Nowym Jorku oraz często spotykam się z pacjentami cierpiącymi na skomplikowane choroby. Spośród wszystkich konsultantów, do których odsyłam pacjentów, to właśnie Paul wykazuje się największą skutecznością. Kiedy spotykam pacjenta ze skomplikowaną historią choroby wcześniej bezskutecznie poszukującego pomocy u wielu innych specjalistów, zawsze kontaktuję się z Paulem, który mnie nauczył, jak szukać ukrytych urazów psychicznych. Wraz z moimi pacjentami dziękuję ci, Paul, że pokazałeś mi, jak być lepszym lekarzem”.

– BERNARD KRUGER, onkolog i współzałożyciel Sollis Health

„Po przeczytaniu doskonałej książki Paula Contiego Trauma: niewidzialna epidemia wiem, że urazy psychiczne tkwią w nas wszystkich. Czasami pamiętamy, co było ich źródłem, ale nawet jeżeli zapomnieliśmy, one pamiętają o nas, uprzykrzając nam życie. Dopóki nie zidentyfikujemy źródła problemu i nie wyciągniemy go na światło dzienne, dopóty będą nam towarzyszyć lęki, niepokoje i maski, przez które nie możemy żyć pełnią życia. Książka Paula Contiego pozwoli ci ustalić, jakich urazów doświadczyłeś, i ułatwi uwolnienie się od nich. To nie lada wyczyn w dzisiejszym traumatycznym świecie”.

– CAROLE BAYER SAGER, autorka tekstów, piosenkarka, zdobywczyni Złotego Globu i Oscara

„Znam Paula Contiego od niemal dwudziestu pięciu lat. Przez ten czas mogłem doceniać jego geniusz i wnikliwość oraz czerpać z nich korzyści. Paul przeżył wiele tragedii, dlatego może wypowiadać się o urazach zarówno z punktu widzenia specjalisty, jak i zwykłego człowieka doświadczonego przez życie. W tak krótkim tekście nie jestem w stanie wyjaśnić, jak ogromnie Paul wpłynął na moje życie i losy moich pacjentów”.

– PETER ATTIA, lekarz, konsultant i współzałożyciel aplikacji Zero

Dedykuję moim córkom, Collete i Amelie

To te same gwiazdy i ten sam księżyc, które patrzą na twoich braci i na siostry, i widzą, jak oni patrzą na nie, choć wszyscy są od siebie tak bardzo oddaleni.

– The Narrative of Sojourner Truth

Przedmowa Lady Gagi (Stefani Germanotty)

W trakcie światowego tournée delikatnie wepchnięto mnie na salę oddziału ratunkowego w jakimś prywatnym nowojorskim szpitalu. Poproszono, abym spokojnie odliczała od stu, podczas gdy ja wciąż krzyczałam. Pamiętam, że pytałam „Dlaczego nikt poza mną nie panikuje?”. Namawiano mnie, żebym dalej odliczała, i doliczyłam chyba do 69. Wtedy przestałam i powiedziałam: „Cześć, jestem Stefani”. Przyznałam też, że nie czuję własnego ciała i jestem całkowicie odrętwiała.

Widziałam lekarza i pielęgniarkę wpatrujących się w monitor pracy serca i zrozumiałam, że jestem do niego podłączona. Pracownicy robili, co mogli, żeby ukryć obawy spowodowane moim wysokim tętnem. Wiedziałam, że się martwią, ale w tamtej chwili nie byłam w stanie przejmować się kolejnym problemem. Byłam mocno oderwana od rzeczywistości i, jak się później dowiedziałam, przeszłam epizod psychotyczny.

– Lekarz jest już w drodze – usłyszałam.

Błagałam o leki (choć nie wiedziałam jakie) i byłam przekonana, że na pewno mogą mi dać coś o odpowiednio silnym działaniu. Byłam zdenerwowana, że zamiast podać mi leki, czekają na tego całego lekarza.

Wkrótce potem ktoś wszedł do gabinetu. Był to mężczyzna i od razu zauważyłam, że nie ma na sobie białego fartucha ani stetoskopu.

– Dzień dobry, jestem doktor Paul Conti – powiedział. – Jestem psychiatrą.

Patrzyłam na towarzyszącą mi pielęgniarkę i nie zauważyłam, że poprzedni lekarz jakiś czas temu opuścił gabinet.

– Dlaczego nie sprowadziliście prawdziwego lekarza? – zapytałam pielęgniarkę.

Paul odpowiedział:

– Jestem Włochem z New Jersey. – I w tym momencie postanowiłam, że jednak z nim porozmawiam. Mój ojciec jest Włochem z New Jersey, więc uznałam, że przynamniej wiem, z kim mam do czynienia.

W tamtej chwili rozpoczęłam podróż, która trwa do dziś. Rozpoczęłam ją z mężczyzną, którego nigdy wcześniej nie spotkałam, ale który jakimś cudem uznał, że spróbuje mnie zrozumieć i mi pomóc. Dopiero po dwóch latach naszej wspólnej pracy przyznał, że sześć miesięcy zajęły mu ocena i ustalenie, czy da się mnie „uruchomić”, kiedy okazało się, że znajdowałam się w stanie paraliżu pourazowego.

Nie zamierzam opowiadać o wszystkim, co się między nami dwojgiem wydarzyło, ale powiem tyle: Paul nakładał biały fartuch tylko wtedy, gdy musiał. Żeby przypomnieć mi, że jest lekarzem. Przez większość czasu za obopólną zgodą traktował mnie jako towarzyszkę i człowieka stabilnego psychicznie. Poznaliśmy się w trakcie procesu leczenia, choć wydawało mi się, że nigdy nie wydobrzeję. Dziś z całą pewnością mogę stwierdzić, że ten człowiek mnie uratował. Sprawił, że wróciła mi chęć życia. Przede wszystkim jednak dał mi siłę, dzięki której odnalazłam się na nowo. Niezależnie od tego, czy to Paul mnie tego nauczył, czy wpadliśmy na to wspólnie, wiem, że kobiety nie potrzebują od mężczyzn jedynie pomocy. Chcemy, aby mężczyźni (i nie tylko) w nas uwierzyli, bo w ten sposób uwolnimy się od naszych urazów.

Doktor Paul Conti to właśnie jeden z takich mężczyzn. Wierzy w historie, które opowiadają mu kobiety, i wierzy w ich traumę. Rozumie też, że trauma nie dotyka tylko jednej określonej grupy społecznej – to problem całej ludzkości. Przede wszystkim jednak jest przekonany o możliwości powrotu pacjentów do zdrowia. To człowiek troskliwy i tej troski wszyscy powinniśmy się od niego uczyć. Kiedy ją w nim dostrzegłam, zrozumiałam, że mogę odzyskać zdrowie. Jestem teraz w trakcie tej podróży, tak jak ty.

Wstęp

Podobnie jak ty, od momentu przyjścia na świat (co wydarzyło się jakieś pięćdziesiąt lat temu na drugim piętrze szpitala świętego Franciszka w Trenton w stanie New Jersey) doświadczyłem już wielu rzeczy. Część z nich było radosna, ale zdarzały się też trudne i bolesne chwile. Mam za sobą kilka tragicznych doświadczeń – silnie je przeżyłem i dużo o nich myślałem. Z wykształcenia jestem lekarzem psychiatrą w zakresie biologii mózgu i psychologii, ale podchodzę do swojego zawodu holistycznie. W trakcie wszystkich intensywnych i często przełomowych wydarzeń miałem u swojego boku wielu ludzi. Relacje z nimi mają dla mnie bardzo osobiste znaczenie, a dzięki nim i własnym doświadczeniom ukształtowałem mój sposób myślenia o urazach psychicznych oraz o tym, jak niszczycielsko wpływają na ludzkie życie.

Zanim złożyłem wniosek o przyjęcie na studia medyczne, byłem przedsiębiorcą. Moje kontakty ze służbą zdrowia ograniczały się do odwiedzania starszych krewnych w szpitalach. Byli to głównie włoscy imigranci z pierwszego i drugiego pokolenia, którzy brali udział w drugiej wojnie światowej (o moim wujku Rango przeczytasz w rozdziale piątym). W miarę upływu lat ci ludzie potrzebowali więcej opieki, niż był w stanie im zapewnić zaufany lekarz pierwszego kontaktu, a zmiany związane z koniecznością pojawiania się w szpitalu nie były łatwe ani dla nich, ani dla mnie. Lekarze i pielęgniarki zawsze wydawali się bardzo zajęci i niedostępni, a na dodatek rzadko rozmawiali z krewnymi pacjentów. Kiedy w końcu znaleźli dla nas czas, często staraliśmy się rozszyfrować, co mają na myśli, a ja czułem się onieśmielony i zdezorientowany. Wiedziałem, że musi istnieć jakiś lepszy sposób traktowania ludzi w tych trudnych chwilach. Wtedy jednak nie miałem jeszcze pojęcia, że ostatecznie pokaźną część życia poświęcę trosce o ludzi i niesieniu im pomocy.

Mój ojciec jest przedsiębiorcą, więc wydawało się, że najpraktyczniejszym wyjściem będzie pójść w jego ślady. Rozpocząłem pracę w znanej firmie konsultingowej, ale po jakimś czasie zacząłem odczuwać stagnację i miałem wrażenie uwięzienia. Wydawało mi się, że nie mam wyjścia i wszystko, co najlepsze, jest już za mną. Wpadłem w depresję, a miałem zaledwie dwadzieścia pięć lat. W tym samym czasie mój najmłodszy brat popełnił samobójstwo.

Jonathan był dwudziestolatkiem. Zastrzelił się w naszym rodzinnym domu z broni, którą ojciec dostał podczas wojny koreańskiej. Ciało znalazła moja matka.

Kiedy pierwsza fala szoku zaczęła ustępować, próbowaliśmy zrozumieć, dlaczego doszło do tej pozornie bezsensownej tragedii. Brat niedawno rozstał się ze swoją dziewczyną, więc podejrzewaliśmy, że być może zaczął eksperymentować z narkotykami, ale to nie wyjaśniało samobójstwa. Dziś znacznie lepiej rozumiem przyczyny jego decyzji.

Cztery lata wcześniej Jonathan zapadł na rzadką chorobę, która zniszczyła cały jego układ trawienny. Do tego momentu był zupełnie zdrowy. Teraz był szesnastolatkiem zagrożonym śmiercią i zmuszonym do regularnych wizyt w szpitalu dziecięcym w Filadelfii, gdzie poddawano go wielu bolesnym zabiegom. Nie mógł jeść, bardzo schudł i osłabł. Bał się. Cała ta przeprawa z pewnością była dla niego źródłem olbrzymiej traumy. Ludzie, którzy znali Jonathana przed chorobą, opowiadali, jak bardzo się zmienił.

Będąc w college’u, nieczęsto widywałem Jonathana, ale nawet dużo wcześniej, zanim popełnił samobójstwo, nie miałem pojęcia, co dzieje się w jego życiu. On sam chciał być postrzegany jako osoba silna i szczęśliwa, więc ukrywał przede mną swoją traumę (a raczej to, co o niej wiedział). Nie jestem pewien, czy cokolwiek bym zauważył. Jak już pisałem, sam cierpiałem wtedy na depresję. Byłem zagubiony we własnych metodach szukania ukojenia i nawet nie zdawałem sobie sprawy z własnej udręki ani moich urazów.

Po śmierci Jonathana zacząłem poznawać historię chorób psychicznych i samobójstw w mojej rodzinie. Spędzałem znacznie więcej czasu z rodzicami i moim drugim (teraz jedynym) bratem. Zacząłem sobie uświadamiać, jak dotychczas żyłem. Zrozumiałem, że funkcjonowałem pod jarzmem powinności zrodzonych ze strachu – przed tym, że nie odniosę sukcesu, że będę musiał odejść z dobrze płatnej pracy, że nie będę wiedział, co robić, i że później będę tego żałował. Po śmierci brata ten strach ustąpił i nie mogłem sobie przypomnieć, dlaczego te wszystkie nakazy były dla mnie tak istotne. Wtedy postanowiłem spełnić od dawna skrywane marzenie i zostać lekarzem.

Choć bywało ciężko, studia medyczne okazały się wspaniałym doświadczeniem. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego, czego nie wiedziałem, kiedy moi starsi krewni chorowali – wszystkiego, czego nie wiedziałem, kiedy zachorował mój brat. Chciałem posiąść tę tajemną wiedzę, aby w końcu krok po kroku zacząć zmieniać świat. W trakcie ostatnich dwóch lat studiów kilkakrotnie zmieniałem specjalizację i nie mogłem się nadziwić, jak bardzo wewnętrzny świat kształtuje naszą rzeczywistość. Zaczynałem rozumieć, w jaki sposób nasze decyzje i doświadczenia wypływają z tego, kim w głębi duszy jesteśmy. Zaskoczyło mnie, jak wielu problemów – niekiedy kończących się tragicznie – dałoby się uniknąć. Studia medyczne odkryły przede mną niebywałą złożoność ludzkiego organizmu – od stóp do głowy – a także nauczyły, jak nietrudno przewidzieć i uniknąć wielu zagrożeń, które nas ranią lub zabijają (takich jak niewłaściwa dieta, palenie czy wypadki na drodze).

W im większym stopniu zgłębiałem medycynę kliniczną i im częściej przebywałem z pacjentami, tym bardziej oburzała mnie myśl, że czynniki psychiczne przeważnie bywają ignorowane, co prowadzi do umysłowego i fizycznego cierpienia, a niekiedy także do śmierci. Obserwowałem ludzi cierpiących i umierających nie tylko z powodu samych chorób, ale także wskutek problemów psychicznych, które się do nich przyczyniły. Wyraźnie dostrzegałem skuteczniejsze sposoby radzenia sobie z problemami natury medycznej (i nie tylko) oraz konieczność zwrócenia uwagi na prawdziwe źródło choroby. Najczęściej należało skupić się przede wszystkim na traumie.

Zainteresowałem się psychiatrią, ponieważ ekscytowała mnie perspektywa połączenia biologii mózgu, medycyny i psychologii w celu lepszego zrozumienia ludzkich problemów. Psychiatrzy muszą zajmować się problemami medycznymi i neurologicznymi, które czasami stanowią źródło choroby, ale powinni też skupiać się na sposobie nieustannego oddziaływania na siebie umysłu i ciała. Dla przykładu cierpienie fizyczne, z jakim zmagał się mój brat, wpłynęło na jego umysł, a te zmiany spowodowały zachowania, które jeszcze bardziej wpłynęły zarówno na jego ciało, jak i umysł. Postanowiłem zostać psychiatrą, ponieważ chciałem pomóc ludziom takim jak on.

Dlaczego napisałem tę książkę i co chciałbym w niej przekazać

Różnorodność problemów, z jakimi się zetknąłem w życiu prywatnym i pracy, wydaje się niemal nieskończona, jednak większość z nich ma prawdopodobnie jeden wspólny mianownik – traumę.

To śmiałe stwierdzenie, ale wypowiadam je celowo. W tej książce piszę o traumie odważnie, ponieważ chciałbym odmienić życie moich czytelników. Jest to w pewnym sensie pokrzepiające. Wyobraź sobie, że w całej okolicy nagle zgasły światła. Pomyśl, jak męczące byłoby odwiedzanie każdego domu i wymienianie wszystkich żarówek! Naprawienie transformatora też wydaje się trudne, ale to znacznie lepsze rozwiązanie problemu, przed którym stoisz. Podobnie jest z traumą.

Napisałem tę książkę, aby zwrócić uwagę społeczeństwa na problem urazów psychicznych. Trauma jest zjawiskiem powszechnym, szkodliwym, zaraźliwym, a często niewidzialnym – pod tym względem przypomina wirusa. Jeżeli dalej będziemy ją ignorować, nigdy z nią nie wygramy.

Oczywiście większość z nas dobrze wie o istnieniu traumy, a moja książka nie jest pierwszą publikacją na ten temat. O traumie słyszy się nawet w telewizyjnych wiadomościach, jednak obecny poziom dyskusji o tym zjawisku przypomina mi krzyczenie przez megafon. To z pewnością przyciąga naszą uwagę, jednak zbyt alarmujący ton niepokoi i denerwuje, zwykle powodując, że jesteśmy zszokowani lub zdezorientowani. Nie o to mi chodzi. W tej książce chcę szczerze porozmawiać na temat traumy, nawiązać prawdziwy dialog z czytelnikiem (kiedy już wstanie od komputera czy odłoży gazetę). Odkładam megafon, żebyśmy mogli konstruktywnie porozmawiać.

No dobrze – technicznie rzecz biorąc, to nie jest rozmowa – napisałem książkę, a ty ją czytasz, więc nie ma mowy o dwustronnej wymianie myśli. Mimo to chciałbym, aby sprawiała wrażenie dialogu, dlatego właśnie to mają na celu zawarte tu ćwiczenia i próby refleksji. Moim zdaniem obecnie nie dysponujemy odpowiednimi narzędziami radzenia sobie z traumą i nie ma w nas zrozumienia ani motywacji, dzięki którym moglibyśmy zmienić siebie i świat. Miej to na uwadze i zapamiętaj, że ta książka:

pozwoli ci lepiej zrozumieć traumę i wstyd,

nauczy cię rozpoznawać urazy u siebie i ludzi z twojego otoczenia,

pokaże ci, w jaki sposób indywidualne i zbiorowe urazy funkcjonują w wymiarze społecznym,

zmotywuje cię do zneutralizowania wpływu urazów psychicznych,

dostarczy ci mnóstwo praktycznych technik, dzięki którym pomożesz sobie i innym.

Oprócz wielu historii z mojego życia i życia moich pacjentów zawarłem tu też opisy podzielone na cztery odrębne części. W części pierwszej, zatytułowanej Czym jest trauma i na czym polega, definiuję traumę i opisuję jej różne odmiany, a także skupiam się na wstydzie i jego wpływie na urazy. Część druga, zatytułowana Szersza perspektywa – socjologiczne podłoże traumy, to próba pokazania, jak poważnym i wszechobecnym zjawiskiem jest trauma. Piszę tu o obecnym stanie opieki zdrowotnej, moim zdaniem nieprzygotowanej do radzenia sobie z traumą. Omawiam także uwarunkowania społeczne, takie jak pandemia COVID-19 czy rasizm, które mogą jeszcze bardziej pogłębiać istniejące urazy. W części trzeciej, Instrukcja obsługi mózgu, piszę o układzie limbicznym, a konkretnie o tym, w jaki sposób trauma zmienia biologiczne środowisko w mózgu oraz przeobraża nasze emocje, wspomnienia i fizyczne doświadczenia związane z chorobą i bólem. W części czwartej, Jak razem pokonać traumę, wzywam czytelników do działania na rzecz przetworzenia i pozbycia się urazów oraz naprawienia wyrządzonych przez nią szkód.

CZĘŚĆ PIERWSZA

Czym jest trauma i jak działa

Wszędzie na świecie ludzkie cierpienie dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

ELIE WIESEL, NOC

Rozdział 1

W jaki sposób rozmawiać o traumie

TRAUMA. Wszystko, co wywołuje emocjonalny lub fizyczny ból i odciska piętno na człowieku oraz jego dalszym życiu

Trauma wpływa na wszystko. Niepokojący odsetek ludzkości ma za sobą poważne przeżycia powodujące szkody, których na pierwszy rzut oka nie widać. Nie myślę o trywialnych przykrościach, takich jak to, że ktoś podał lody o nielubianym przez nas smaku albo zjadł nasze ostatnie ciastko. Pisząc o traumie, mam na myśli emocjonalny lub fizyczny ból, którego często nie widać, ale który biologicznie i psychicznie zmienia nasz mózg. Mimo że ludzie są dość wytrzymali, wielu z nas cierpi z powodu tych traumatycznych zmian znacznie dłużej i bardziej, niż nam się wydaje.

Analogie

Niekiedy sama definicja traumy nie wystarczy, toteż mówiąc o tym zagadnieniu, często stosuję analogie, aby pokazać czytelnikom, jak działają urazy i jak sobie z nimi radzić. Oto kilka moich ulubionych analogii, choć w tej książce znajdziesz ich więcej.

Wirus traumy

Tej analogii prawdopodobnie używam najczęściej i w chwili, kiedy piszę tę książkę, wydaje mi się ona najbardziej aktualna. Od lat traktuję traumę jak epidemię, ale ponieważ pandemia COVID-19 wpłynęła na życie całego świata, uznałem, że trauma wykazuje podobieństwo do koronawirusa, który jest powodem cierpienia i śmierci zdecydowanie zbyt wielu ludzi.

Podobnie jak w przypadku koronawirusa nie da się dostrzec traumy gołym okiem. Widzimy tylko jej skutki, ponieważ działa cicho, ale niszczycielsko. Kiedy kogoś dotyka, szybko się rozprzestrzenia i przechodzi na kolejne osoby, a potem często wraca. Niestety, nie ma szczepionki na traumę ani nie dysponujemy skutecznymi testami, które pomogłyby ją wykryć. Dopóki nie wykorzystamy wszystkich dostępnych narzędzi i nie stawimy czoła wirusowi traumy, dopóty nie zaznamy ani zdrowia, ani szczęścia i będzie nam towarzyszył lęk o własne życie.

Koronawirus diametralnie zmienił sposób, w jaki doświadczamy świata i odnosimy się do członków naszej społeczności. Nosimy maski, kiedy jesteśmy z innymi, zachowujemy dystans społeczny (zwykle co najmniej dwa metry), ciągle się zastanawiamy, czy ludzie wokół nas nie są nosicielami wirusa, ograniczamy rozmowy do minimum itd. Trauma działa podobnie: ponieważ przyczynia się ona do depresji i stanów lękowych, w kontaktach z ludźmi zakładamy metaforyczne maski (w starożytnym Rzymie teatralne maski nosiły nazwę persona), zachowujemy dystans emocjonalny, nieraz nawet unikamy osób, które zdają się cierpieć na stany lękowe i depresję, a nasze rozmowy z nimi są zazwyczaj krótkie i płytkie.

Rozsądną reakcją na pandemię wirusa jest zdystansowanie się od innych do czasu wynalezienia szczepionki.

Rozsądną reakcją na pandemię traumy jest stanie się bardziej otwartym na innych, abyśmy sami mogli stać się szczepionką.

Zanim wybuchła pandemia koronawirusa, zawsze myślałem o pandemii jak o sytuacji, w której ludzie odkładają na bok różnice i walczą ze wspólnym wrogiem. Wyobrażałem sobie, że w przeszłości ludzie z pewnością słuchali lekarzy i pielęgniarek, a także postępowali według zasad wyznaczonych przez władze w celu zadbania o swoich bliskich i innych ludzi. Piszę te słowa w 2020 roku i czuję, że pozbawiono mnie złudzeń.

Zbyt wiele osób nie zwraca uwagi na dobro wspólne. W wiadomościach ciągle słyszymy o ludziach, którzy zdają się wzmacniać swoje preferencje i dawne urazy, ignorując zagrożenie rosnące z dnia na dzień. Amerykanie zareagowali na pandemię, zaprzeczając jej istnieniu, wdając się w kłótnie i w szokującym stylu odrzucając niewygodną prawdę. Nasz rząd nie wykazał się umiejętnością planowania z wyprzedzeniem, mimo że został odpowiednio wcześniej ostrzeżony. Ponieważ nie potrafiliśmy stawić czoła przykrym faktom, zmarnowaliśmy niezliczone okazje do ustrzeżenia się przed tragedią. Według wszelkich standardów zawiedliśmy jako naród – nie zdołaliśmy sobie pomóc i zrobić tego, co dobre dla kraju i jego mieszkańców.

To bardzo niepokojąca sytuacja. Wskutek niej jestem jednak jeszcze bardziej zdeterminowany, aby głosić prawdę o wirusie traumy, która również urosła do rangi pandemii oraz przyczynia się do niewypowiedzianych nieszczęść i rozpaczy na całym świecie.

Być może trauma nie jest obecnie równie popularna jak koronawirus, ale przez to staje się jeszcze bardziej śmiertelna. Wirus traumy, podobnie jak w przypadku COVID-19, jest niewidzialny. Potrafimy rozpoznać niektóre jego objawy, ale ponieważ trauma zmienia nasz mózg – nasze myśli, wspomnienia i ich znaczenie – jeszcze trudniej nam dostrzec skalę spowodowanych przez nią zniszczeń. Większość z nas traktuje traumę jako zjawisko, które bywa następstwem gwałtownego przykrego przeżycia, ale to jedynie czubek góry lodowej. Osoby badające traumę są zdania, że to coś więcej niż widoczne objawy, ale – podobnie jak w przypadku koronawirusa – nie zawsze lubimy słuchać naukowców.

Badacze uważają wirus traumy za tak bardzo szkodliwy, że może on wpłynąć na przyszłość – na dzieci, o których jeszcze nawet nie myślimy, nie mówiąc o ich narodzinach. Trauma może zdefiniować sposób przekazywania cech genetycznych, co oznacza, że jej następstwa już dziś wpisują się w nasze DNA. Jest to więc pandemia, która będzie wyrządzać szkody jeszcze długo po naszej śmierci. Mówimy tu o wirusie, który wpływa na przetrwanie całego naszego gatunku i rośnie w siłę z każdym kolejnym pokoleniem.

Maski i izolacja to dobry sposób na przetrwanie pandemii wirusa. W ten sposób ograniczamy jego rozprzestrzenianie się, dzięki czemu możemy przetrwać ciężkie czasy i przeżyć kolejny dzień. Trauma tworzy jednak maski i skłania do izolacji w znaczeniu wewnętrznym, zastępując zdrowe emocje i myśli negatywnymi, a w konsekwencji sprawiając, że patrzymy na świat przez pryzmat własnego dyskomfortu i własnych obaw. To nam nie służy ani nas nie chroni. Maski i izolacja w odniesieniu do traumy prowadzą do jej pogłębienia, wskutek czego nasiona naszego cierpienia kiełkują i się rozprzestrzeniają. W ten sposób ta pandemia się napędza.

Rozsądną reakcją na pandemię wirusa jest zdystansowanie się od innych do czasu wynalezienia szczepionki. Rozsądną reakcją na pandemię traumy jest stanie się bardziej otwartym na innych, abyśmy sami mogli stać się szczepionką. Otwarcie się na zrozumienie, współczucie i zmianę wpuszcza psychologiczne dzienne światło i świeże powietrze, których potrzebujemy, aby się rozwijać.

Mimo że analogia do wirusa najdokładniej oddaje niebezpieczeństwo traumy i jej siłę, czasami stosuję też dwa inne porównania, które dobrze ilustrują, jak poważnym zagrożeniem trauma jest dla nas wszystkich.

Zanieczyszczenie środowiska

Trauma w pewnym sensie przypomina powietrze – jest wszędzie, przenika do naszych domów, naszych ciał i ciał osób, które kochamy. Dopóki poziom zanieczyszczenia (na przykład smog w miastach lub dym powstały w wyniku pożaru pobliskiego lasu) nie przekroczy dopuszczalnej dawki, zwykle się nad tym nie zastanawiamy. Żeby rozpoznawać zagrożenie wywołane przez ozon troposferyczny, tlenek węgla, aerozole itp., wykorzystujemy indeks jakości powietrza (air quality index – AQI). Mimo to przez większość czasu praktycznie nie zwracamy najmniejszej uwagi na powietrze, które przecież jest niezbędne do życia. Podobnie podchodzimy do traumy – zauważamy, że to coś ważnego dopiero wtedy, gdy jej objawy wymykają się spod kontroli. Najlepiej byłoby mieć jakiś system monitorujący, który pozwoli dostrzec codzienny wpływ traumy oraz pomoże zminimalizować jej wpływ na nasze wewnętrzne i zewnętrzne środowisko.

Problem zanieczyszczenia dotyczy także naszych wód. Wyobraź sobie, że wpuszczasz kroplę barwnika do dużej miski z wodą. Załóżmy, że barwnik jest toksyczny, a ty uważnie obserwując wodę, widzisz, jak trucizna się w niej rozprzestrzenia. Kiedy kropla wpada do wody, barwnik ma żywy, jaskrawy kolor, ale kiedy się rozmywa, jego barwa blaknie. W wodzie wciąż jest tyle samo trucizny i gdziekolwiek przelejemy wodę, będzie w niej obecna, ale może się wydawać, że zagrożenie nie jest tak poważne jak na początku, bo przecież kolor barwnika nie jest już tak intensywny jak przedtem.

To, że nie od razu jesteśmy świadomi niebezpieczeństwa i nie przejmujemy się zanieczyszczeniem środowiska, nie oznacza, że nie zagraża ono naszej planecie. To, że nie zwracamy uwagi na traumę, nie oznacza, że nie wpływa ona negatywnie na nasze samopoczucie. Zagrożenie jest realne, a trauma szkodzi ci nawet w tej chwili.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

CZĘŚĆ DRUGA

Szersza perspektywa – socjologiczne podłoże traumy

Leila była pewna, że jeżeli jej partner się nie zjawi i będzie musiała słuchać tej wspaniałej muzyki, patrząc, jak inni suną w tańcu po złotej posadzce, to co najmniej umrze, zemdleje lub uniesie ręce i wyleci przez jedno z tych ciemnych okien, przez które widać było gwiazdy*.

KATHERINE MANSFIELD, JEJ PIERWSZY BAL

Dostępne w wersji pełnej

* Przekład własny tłumacza.

CZĘŚĆ TRZECIA

Instrukcja obsługi mózgu

Miliardy gwiazd pędzą przez noc Nad twoją głową, błyszcząc jasno. Ale to w tobie jest moc, która przetrwa, kiedy wszystkie już zgasną.

RAINER MARIA RILKE, BUDDHA IN GLORY*

Dostępne w wersji pełnej

* Budda w chwale – przyp. tłum.

CZĘŚĆ CZWARTA

Jak razem pokonać traumę

Po tym wszystkim, co przeszedłem, po tym wszystkim, co mi zrobiono, wciąż nie tracę zaufania. Traktuję innych, jak należy, bo życie jest ciężkie.

K.S.T.

Dostępne w wersji pełnej

Podziękowania

Dostępne w wersji pełnej

Bibliografia

Dostępne w wersji pełnej

O autorze

Dostępne w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Trauma: The Invisible Epidemic:How Trauma Works and How We Can Heal From It

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczynie: Agnieszka Fiedorowicz, Justyna Żebrowska

Redakcja: Katarzyna Rogowska (katarzyna-rogowska.pl)

Korekta: Katarzyna Kusojć

Projekt książki: Karen Polaski

Projekt okładki: Ewa Popławska

Zdjęcie na okładce: © Tanya / Stock.Adobe.com

Copyright © 2021 Paul Conti. Foreword © 2021 Ate My Heart

Copyright © 2023 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece sp. z o.o.

Copyright © for the Polish translation by Bartłomiej Kotarski, 2023

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2023

ISBN 978-83-8321-252-4

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk