Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
218 osób interesuje się tą książką
Książka zawiera dwa świąteczne opowiadania autorstwa Whitney G.! Podaruj sobie podwójną dawkę świątecznych uniesień.
„The Office Guest. Facet na święta”
Czy to będą najgorsze święta w historii?
Georgia spodziewa się, że te święta będą katastrofą. Jej były chłopak właśnie zarezerwował najlepszy apartament w ośrodku, w którym pracuje – oczywiście z nową dziewczyną. Połowa personelu nagle „zachorowała” (czytaj: uciekli na festiwal), a jej siostra tak intensywnie planuje ślub, że Georgia ma ochotę zniknąć z powierzchni ziemi. W normalnych okolicznościach jeszcze by to ogarnęła. Ale w święta? To zupełnie inna historia.
Zwłaszcza że zbliża się rodzinne spotkanie, podczas którego może wyjść na jaw pewne drobne kłamstewko… o narzeczonym, którego nigdy nie miała. W desperacji Georgia korzysta z aplikacji The Office Guest, oferującej wynajem przystojnych „biznesmenów” na rodzinne okazje. Świetny pomysł – do czasu, gdy wybrany mężczyzna odwołuje wizytę, a system automatycznie przydziela jej „jeszcze lepszego zamiennika”.
Tyle że tym zamiennikiem okazuje się Dominic. Jej były szef. Ten sam, który dokładnie rok temu… zwolnił ją w Wigilię. Georgia jest przekonana, że gorzej być nie może. Ale czy na pewno?
„The Office Party. Firmowa Gwiazdka”
Nieoczekiwane zaproszenie i złośliwy prezent – czy jedna firmowa Gwiazdka może zmienić wszystko?
Savanah Grey nie mogła uwierzyć, że wylosowała nazwisko swojego szefa w corocznej zabawie świątecznej. Przecież Garrett West, dyrektor generalny West Media, to zarozumiały drań, który nigdy nie daje wolnego w święta. Co więcej mężczyzna uważa, że obowiązkowa bożonarodzeniowa wycieczka do luksusowego kurortu, podczas której i tak trzeba pracować, jest spełnieniem marzeń wszystkich pracowników.
Savanah podejmuje decyzję – nie będzie wkładała wysiłku w prezent dla Garetta. Nie zaglądając do środka, wręcza przełożonemu podarunki, które otrzymała od siostry. Sprawa komplikuje się, gdy siostra informuje ją, co było w jednej z paczek. Złośliwy prezent przynosi skutek odwrotny do zamierzonego, a Savanah otrzymuje od swojego szefa specjalne zaproszenie…
Te historie są naprawdę SPICY. Sugerowany wiek: 18+
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 262
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:The Office Guest. Holiday Homecoming #1
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik Wydawczyni: Maria Mazurowska Redakcja: Marta Stochmiałek Korekta: Katarzyna Kusojć Projekt okładki: Marta Lisowska Zdjęcie na okładce: © Sagittarius_13, © Liubov / Stock.Adobe.com
Copyright © 2021 THE OFFICE GUEST by Whitney G. Williams Published by arrangement of Brower Literary & Management Inc., USA and Book/Lab Literary Agency, Poland.
Copyright © 2025 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Sylwia Chojnacka, 2025
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2025
ISBN 978-83-8417-438-8
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Ossowska
Dla ciebie. Jak zawsze masz rację…
Nie mogę uwierzyć, że wylosowałam swojego szefa w tegorocznej zabawie mikołajkowej…
Przecież to diabeł wcielony, wkurzający drań, który nigdy nie daje nam wolnego i oczekuje, że wszyscy będziemy wdzięczni za jego szczodrość: świąteczną imprezę.
To obowiązkowy wyjazd do luksusowego hotelu, a szef pokrywa wszelkie koszty. Jedyny haczyk? I tak musimy pracować dwanaście do piętnastu godzin dziennie.
Mam już tego dosyć…
Dlatego nie zamierzam się starać i szukać dla niego prezentu. Oddam mu ten, który dostałam kiedyś od siostry, a do tego załączę kartę podarunkową do Amazona na pięć dolarów.
Dopiero po rozmowie z siostrą dociera do mnie, że to najgorsza możliwa decyzja.
Georgia: Dlaczego nie skomentowałaś wibratora, który ci dałam? Mam nadzieję, że będziesz wtedy myśleć o swoim szefie, jak napisałam w liściku;)
Jakby tego było mało, okazuje się, że ta luksusowa impreza odbędzie się w moim rodzinnym mieście – miejscu, którego unikam od lat. W hotelu, którego właścicielką jest moja babcia…
Jeśli wszechświat mnie od tego uchroni, już nigdy nie dam nikomu prezentu z drugiej ręki…
Hej!
Kochana Czytelniczko,
dziękuję za wybranie The Office Party! To świąteczne opowiadanie, a ja nie mogę się doczekać, aż poznasz Savannah i Garretta!
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi nowymi książkami, wyprzedażami i dodatkami, które wysyłam tylko stałym czytelniczkom, zapisz się do mojego newslettera.
Buziaki
Whitney G.
http://www.whitneygbooks.com/
Zeszłe święta
Ważne
Zawiadomienie do pracowników firmy West Media
Drodzy pracownicy,
znów zbliżają się święta i chciałbym uprzejmie przypomnieć, że moja firma nie zezwala na zwolnienia chorobowe lub urlopy w tym okresie.
Jako że część z Was już poprosiła dział HR-u o przyznanie wolnego na czas świąt, pozwólcie, że przypomnę, co powiedziałem, kiedy Was zatrudniałem:
W tej firmie w grudniu nie ma czegoś takiego
jak „dni wolne”.
Moja definicja świąt to czternastogodzinny dzień pracy.
A gwiazdkowy wyjazd firmowy jest obligatoryjny dla wszystkich.
Od tych reguł nie ma wyjątków. Obowiązują one zarówno moich dyrektorów, jak i mnie.
Do zobaczenia na ceremonii otwarcia, w trakcie której współpracujące z nami biuro podróży przedstawi miejsce dwutygodniowego wyjazdu, którego koszty w całości pokryje firma.
Pamiętajcie o przyniesieniu prezentów dla współpracowników, których wylosowaliście w tegorocznej zabawie mikołajkowej.
Chyba że chcecie wylecieć.
PS Nie musicie mi dziękować za liczne hojne prezenty, które ode mnie dostajecie.
Z poważaniem
Garrett West
Prezes West Media International
~ Branża rozrywki nigdy nie śpi, a więc my też nie. ~
Zeszłe święta Bożego NarodzeniaPunta Cana, Dominikana
– Jesteś pewna, że twój szef nie ma nic przeciwko? – Moja młodsza siostra Georgia odpina pas bezpieczeństwa tuż po tym, jak nasz samolot ląduje. – Mogłabym przysiąc, że on nigdy nikomu nie daje wolnego.
– Właśnie w tym rzecz – odpowiadam. – Doskonale zaplanowałam tę wycieczkę. Spędzimy tutaj dwa dni, a potem będzie już za późno, by ściągnąć mnie na gwiazdkową imprezę firmową. Najgorsze wiatry mają sięgać wybrzeża i wszystkie loty zostaną odwołane. Tym bardziej że huragan Teresa ma znaleźć się w kategorii czwartej.
– Że co proszę? – Jej oczy robią się wielkie jak spodki. – Zapewniłaś mnie, że sezon huraganów kończy się w listopadzie.
– Jestem pewna, że będzie zasypywać mnie mailami – kontynuuję niezrażona. Jestem zbyt podekscytowana myślą, że mi się upiecze.
W końcu uwolniłam się od Garretta Westa.
Zaczęłam planować tę wycieczkę sześć miesięcy temu, a ten pozasezonowy huragan jest chyba moim prezentem świątecznym od losu. To moja nagroda za to, że w ciągu ostatnich trzech lat przyczyniłam się do największego wzrostu dochodu firmy oraz cudem powstrzymałam się przed uduszeniem Garretta Westa.
Jako doradczyni szefa znam jego plan dnia jak własną kieszeń. Dobrze wiem, że właśnie w tym momencie siedzi na pokładzie prywatnego samolotu na Hawaje. Rozpiera się na fotelu jak król, sączy ulubioną szkocką i uśmiecha się drwiąco. Za kilka minut będzie analizować raporty, które mu wysłałam, a następnie prześle mi elaborat na temat „wysoce pożądanych zmian”, żeby tylko uprzykrzyć mi życie.
– Jestem pewna, że prędzej czy później będzie się zastanawiać, gdzie zniknęłam – odpowiadam z szerokim uśmiechem. – Ale nie pozwolę, by w tym roku męczył mnie tą swoją śmieszną imprezą firmową. W trakcie lotu ustawiłam automatyczne odpowiedzi na wszelkie możliwe pytania z jego strony, więc przez jakiś czas nie powinien przejmować się moją nieobecnością.
– Czy możesz się trochę cofnąć i wyjaśnić mi, jak duży jest ten huragan? – wtrąca Georgia. – Bo w tym momencie najbardziej interesuje mnie ten temat.
– Jeszcze nigdy nie pracowałam dla nikogo, kto miałby taką obsesję na punkcie swojej pracy – ciągnę, jakbym jej nie słyszała. – Zachowuje się jak niespełna rozumu. Wspominałam ci wcześniej o jego zasadzie braku wolnego, prawda?
– Huragan, Savannah… – Mruży groźnie oczy. – Lepiej powiedz mi o tym huraganie.
– Bo niby kto chciałby spędzić święta z ludźmi, którzy na co dzień doprowadzają cię do obłędu? – Kręcę głową. – Niektórzy lubią spędzać czas w domu ze swoją rodziną.
– Poddaję się. – Wstaje i bierze torbę z kabiny nad naszymi głowami. – Wiesz, jeśli mam być szczera, ty w ogóle rzadko przyjeżdżasz do domu na święta. Wydaje mi się, że ty też poniekąd jesteś pracoholiczką. Wciąż ci nie wybaczyłam, że przyniosłaś laptop na moją ceremonię rozdania dyplomów.
– Musiałam dopiąć ważną umowę i przeprosiłam cię za to już milion razy.
– Przeprosiłaś dwa razy.
– To jeszcze nie oznacza, że jestem jak Garrett West. – Podnoszę bagaż i zmierzam w kierunku wyjścia z samolotu. – Potrafię zapomnieć o pracy i zrobić sobie przerwę.
Na dowód wyłączam telefon i wkładam go do plecaka. Następnie ustawiam alarm w zegarku, żeby przypomniał mi, kiedy powinnam go włączyć.
Podążając za znakami, udajemy się w stronę bramek i czekamy pół godziny, żeby pracownik lotniska sprawdził nasze paszporty, a następnie odbieramy bagaże i kierujemy się w stronę parkingu dla taksówek.
Tam odnajdujemy mężczyznę w kwiecistej koszuli z krótkim rękawem, trzymającego kartkę „Witamy w raju, Savannah i Georgio Grey!”.
– Dzień dobry i witamy w Punta Cana! – Obdarza nas serdecznym uśmiechem. – Mam na imię Emilio i zawiozę panie do Excellence Resort. Czy mogę w czymś… – zmilkł, kiedy w oddali rozległ się grzmot.
– O nie, mowy nie ma. Wracam do samolotu – woła Georgia. – Nie zamierzam dzisiaj umrzeć.
– Proszę się nie martwić. – Emilio wyciąga rękę po jej bagaż. – Za chwilę niebo znowu będzie przejrzyste. To tylko popołudniowa burza.
Siostra waha się przez chwilę, a potem podaje mu walizkę.
Mężczyzna z uśmiechem otwiera tylne drzwi czarnego SUV-a i ostrożnie pakuje nasze rzeczy do bagażnika. Na koniec nalewa nam po kieliszku szampana i wręcza Georgii talerz z truskawkami w czekoladzie.
W drodze odtwarzam w myślach cały proces przygotowań do wyjazdu, żeby sprawdzić, czy nie zapomniałam o żadnej rzeczy.
Przekazać lewe zwolnienie lekarskie. Załatwione.
Upewnić się, że mój zespół jest dwa miesiące do przodu ze swoim projektem. Załatwione.
Przekazać mojemu sąsiadowi, żeby jutro rano przed moją kamienicą wywiesił balony z napisem „Wracaj do zdrowia, Savannah”. Załatwione.
– Och, w żadnym razie! – Głęboki śmiech Emilia wyrywa mnie z zamyślenia. – Nasz hotel jest zbudowany tak, by przetrwać najsilniejsze huragany, ale burza i tak nas nie dosięgnie.
Spoglądam na siostrę, która w ogóle nie wygląda na uspokojoną. Mocno przyciska torebkę do klatki piersiowej i buja się w przód i w tył, jakby zaraz miał się skończyć świat.
– Wszystko sprawdziłam dwa razy – zapewniam ją szeptem. – Nic nam nie będzie. Wierz mi.
Ignoruje mnie i dalej bombarduje kierowcę pytaniami na temat pogody.
Wkrótce niebo przybiera kolor błękitu, jak obiecywał Emilio, a kiedy docieramy na koniec ulicy, szare chmury całkowicie odpływają.
Przed nami otwiera się masywna drewniana brama Excellence Resort, a mnie opada kopara. Soczysta zieleń zupełnie nie przypomina mojej betonowej manhattańskiej dżungli.
Włączam telefon, żeby zrobić zdjęcie, ale najpierw na ekranie wyświetla mi się wiadomość.
Wredny szef (Nie odpowiadać): Słyszałem, że złapałaś „chorobę rozkładającą ciało” i nie będziesz w stanie dołączyć do nas na Hawajach… Czy to prawda?
Wiem, że nie powinnam odpowiadać – że lepiej ignorować go do czasu powrotu na Manhattan, ale nic nie mogę na to poradzić.
Ja: Tak. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu.
Wredny szef (Nie odpowiadać): Przykro mi to słyszeć, Panno Grey. To okropne. Oby wkrótce Pani wydobrzała.
Ja: Dziękuję za troskę. Naprawdę mam nadzieję, że „impreza” na Hawajach uda się beze mnie. (I, tak dla jasności, nie mogłam się jej doczekać. Hotel wyglądał obłędnie!)
Dostaję od niego jeszcze trzy wiadomości, ale ich nie otwieram. Wyciszam skrzynkę odbiorczą, a potem robię tyle zdjęć okolicy, ile się da.
– Okej, chyba jednak wybaczam ci, że mnie tu zaciągnęłaś – odzywa się Georgia. – To miejsce zapiera dech w piersiach.
Kiedy kierowca zatrzymuje się przed ośrodkiem, na spotkanie wychodzi nam konsjerż trzymający w ręce bukiet kwiatów.
– Podnieśliśmy standard pani pokoju – wita się ze mną. – Nasz menedżer chciał się z panią przywitać osobiście, ale coś mu wypadło i przesyła pozdrowienia. Proszę za mną. Boy hotelowy przejmie bagaże.
Podążamy za nim przez labirynt wysokich palm i budynków z białego kamienia. Co dwie minuty natrafiamy na lśniące w słońcu niebieskie baseny i kwitnące ogrody, aż w końcu zatrzymujemy się przed okazałą willą.
– To najlepszy apartament w całym ośrodku – oznajmia, otwierając drzwi, za którymi kryje się luksusowe wnętrze.
Kiedy pokazuje mi wszystkie udogodnienia, nie posiadam się z radości. Prywatny basen z widokiem na ocean. Osobisty lokaj i posiłki zamawiane do łóżka. Desery i alkohol bez limitu. I żadnego Garretta Westa.
Kiedy prowadzi nas na basen na dachu, Georgia otwiera butelkę szampana, a ja rozkładam się na dmuchanym flamingu.
– Może wzniesiemy toast? – proponuje. – Pierwszy za ciebie.
– Nie. – Czekam, aż naleje mi drinka. – Pierwszy za ucieczkę przed obowiązkową imprezą…
* * *
Następnego ranka z przyzwyczajenia budzę się o czwartej. Mój umysł już tak przywykł do planu dnia w West Media, że z automatu otwieram laptopa i zaczynam sprawdzać maile.
Ku mojemu zdziwieniu pan West nie wysłał mi żadnej wiadomości, a jedyną pilną rzeczą, jaką powinnam się zająć, jest podziękowanie mojemu tajemniczemu Mikołajowi: Jerry’emu z działu marketingu. Dostałam od niego kartę podarunkową do Starbucksa, egzemplarz Jak poradzić sobie z nieznośnym szefem? i liścik ze słowami: „Mam nadzieję, że ta książka Ci się przyda”.
Mam już trzy kopie tej książki i przesłuchałam audiobooka niezliczoną ilość razy, ale odpisuję mu, że jestem zachwycona prezentem. Przy okazji zauważam kolejny mail – zadanie, które doprowadzi pana Westa do szału. Nie wiedzieć kiedy zamawiam do pokoju kawę i zajmuję się projektami. Minuty zamieniają się w kilka godzin.
– Ledwie wakacje się zaczęły, a ty już pracujesz? – Koło dziesiątej Georgia wchodzi do mojego pokoju w jaskrawoczerwonym bikini. – Czy to kolejna pilna sprawa, którą musisz się zająć?
– Nie. – Zamykam laptopa i rzucam go na łóżko. – Jestem gotowa na relaks, jeśli ty też.
Krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
– Udowodnij mi to.
Pod jej bacznym spojrzeniem wkładam bikini, związuję włosy w koczek, biorę kilka ręczników, a potem idę za nią na plażę.
Kiedy rozkładamy krzesła, podchodzi do nas konsjerż hotelu, trzymając w ręce białą kopertę.
– Przepraszam, że przeszkadzam – zwraca się do mnie. – Ale mam dla pani pilną wiadomość.
– Pański menedżer nie musi się tak starać. – Uśmiecham się wyrozumiale. – Nie mam mu za złe tego, że nie przywitał nas osobiście, zapewniam pana.
– Ale to nie jest wiadomość od naszego menedżera, tylko od pana Garretta Westa.
– Od kogo? – Mój głos się łamie. – Co pan powiedział?
– Od pana Garretta Westa z West Media. – Odczytuje nazwisko nadawcy na kopercie. – Twierdzi, że to pilne i musi to pani natychmiast odczytać.
Cały mój świat na chwilę się zatrzymuje. Kręcę głową z niedowierzaniem. To niemożliwe. Skąd niby miałby wiedzieć, że tu jestem? Albo to sobie wyobraziłam, albo wszechświat zrobił mi okrutnego psikusa.
– Nie znam żadnego Garretta Westa – upieram się. – Na pewno jest tu jeszcze jakaś Savannah Grey. Przykro mi.
– Są panie jedynymi gośćmi po tej stronie hotelu. – Wyciąga do mnie rękę, próbując wcisnąć mi kopertę.
Nie przyjmuję jej.
– Ze względów bezpieczeństwa poprosiliśmy go o kilka szczegółów, aby zweryfikować prośbę – zapewnia. – Nawet poprosiłem go, by panią opisał.
– I jak niby ją opisał? – pyta Georgia, stając obok mnie. – To znaczy nie znam żadnego pana Westa, więc to musi być jakiś upierdliwy natręt.
Mężczyzna patrzy na nią niewzruszony.
Kusi mnie, żeby walnąć się na leżak i cieszyć się pięknym dniem, jednak mężczyzna wyciąga z kieszeni pogniecioną karteczkę.
Odchrząkuje i zaczyna czytać:
– Cytuję: „To zajebista laska, ale jeśli muszę wyrazić się precyzyjniej, ma oczy w kolorze migdałów, ciemnobrązowe loki okalające jej twarz i podkreślające kolor skóry. Jeśli przekaże jej pan tę wiadomość w pobliżu wody, zapewne będzie miała włosy związane chustką w czerwono-czarne groszki, bo z jakiegoś powodu nosi tylko taką”.
Ściągam chustkę z głowy i ukrywam ją za plecami.
– Nie mam dzisiaj żadnej chustki.
– „Usta zawsze maluje na czerwono” – kontynuuje mężczyzna. – „A kiedy kłamie, mówi szybciej niż zazwyczaj i…”
– Dobra, wystarczy. – Wyrywam mu kopertę z ręki. – Dziękuję za przekazanie wiadomości.
– Nie ma za co. – Kiwa głową i odchodzi.
Kiedy znika z pola widzenia, rozrywam kopertę na kawałki i wrzucam wszystko do morza, a potem opadam na leżak i zastanawiam się, gdzie on może teraz się znajdować.
To drugi dzień firmowego wyjazdu, więc musi być na spotkaniu logistycznym z YouTube’em.
– Chciałam usłyszeć resztę tego opisu, wiesz? – odzywa się ubawiona Georgia. – Nazwał cię „zajebistą laską”, więc podejrzewam, że w pracy jest dosyć dosadny.
– Mało powiedziane.
– Jest przystojny? Warto go wygooglować?
– Ani trochę – kłamię, wyobrażając sobie jego idealnie wyrzeźbioną twarz. – To nadęty, arogancki dupek, który ma tak niskie poczucie własnej wartości, że kupuje garnitury za tysiąc dolarów, bo myśli, że dzięki temu kobiety go zechcą. Cóż, wcale tak nie jest.
– O, to szkoda.
– Wielka. – Naciągam okulary na nos i próbuję się zrelaksować. Mam nadzieję, że kiedy się obudzę, okaże się, że to wszystko to tylko wytwór mojej wyobraźni.
Proszę, niech ten huragan nadejdzie szybciej.
Zeszłe święta Bożego NarodzeniaPunta Cana, DominikanaWieczór, ten sam dzień
Palmy zdobiące lobby kołyszą się w tle, gdy ja i Georgia pozujemy do zdjęcia. Mamy na sobie miękkie białe szlafroki z centrum spa, które dostałyśmy w związku z podwyższonym standardem. A dzięki naszemu menedżerowi oraz nadchodzącej wichurze mamy cały budynek tylko dla siebie.
Niebo nad wyspą zasnuły ołowiane chmury, a ciężki deszcz dudni o szyby, ale pracownicy hotelu nie wydają się zaniepokojeni.
– Pójdę do sklepiku z pamiątkami po opaskę z porożem renifera – oznajmia Georgia. – Chcesz też?
– Tak, ale czy możesz wziąć mi aniołka zamiast renifera?
– Jasna sprawa. – Bierze swoją torebkę i biegnie na dół.
Upewniam się, że zniknęła, i wyciągam telefon, żeby zalogować się na prywatne forum o nazwie Beka z Szefa, które założyłam tuż po rozpoczęciu pracy w West Media. Muszę dowiedzieć się, co się teraz dzieje na imprezie, bo z jakiegoś powodu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak.
Forum Beka z Szefa 1.0
Temat: Garrett West
Russ76: Okej. Kto mu dzisiaj rano nadepnął na odcisk? Co się z nim dzieje?
LilyV8: No nie? Dopieprza się o dedlajny bardziej niż zazwyczaj. Czy ktoś z dyrektorów wie, co się dzieje? Gdzie jest @SavannGrey?
Heather20: Rano na plaży, kiedy popijałam świąteczny likier z prądem, widziałam, jak krąży wte i wewte i wykrzykuje coś do telefonu. Nie wiem, co się stało, ale jest ostro wkurzony. (I muszę przyznać, że wkurzony wygląda jeszcze seksowniej).
Russ76: @LilyV8 jestem pewien, że Savannah gdzieś tu jest. Czy ktoś wie, jakiej wody kolońskiej używa West? Chciałbym kupić taką swojemu mężowi.
Heather20: Nazywa się „Bezduszny”. I pewnie kosztuje ze dwa koła za butelkę… Lepiej kup mu jakiegoś Calvina Kleina czy coś.
Scrolluję inne wątki, żeby sprawdzić, kto nad czym pracuje, a jednocześnie próbuję odgadnąć, co mogło tak wkurzyć Garretta.
Chodzi o mnie?
Nagle za mną rozlegają się ciężkie kroki, a potem ktoś odchrząkuje.
– Wcale nie wyglądasz, jakbyś cierpiała… – słyszę znajomy głęboki baryton. – Dobrze się bawisz beze mnie?
O cholera!
Wciągam głęboko powietrze, odwracam się i staję twarzą w twarz ze zmorą mojego życia. Najseksowniejszym mężczyzną, jaki kiedykolwiek chodził po Manhattanie. Zamiast trzyczęściowego garnituru i krawata, które na ogół nosi, wartych łącznie pięć tysięcy, ma na sobie dżinsy i ciemnoszary T-shirt, który opina jego mięśnie we wszystkich właściwych miejscach.
Patrzy na mnie ciemnoniebieskimi oczami, a jego uśmiech jest bardziej drapieżny niż zazwyczaj.
Na chwilę zapominam, że to szatan we własnej osobie – że leciał trzynaście godzin do innego kraju, żeby się tu ze mną spotkać.
Czyli wcale nie wymyśliłam sobie tamtego listu…
– A więc? – Kącik jego ust unosi się wyżej. – Dobrze się bawisz, panno Grey?
Przełykam ślinę.
– Jak mnie pan tu znalazł?
– Mogłaś pójść do spa na Hawajach – stwierdza, przyglądając się mojemu szlafrokowi. – I jeszcze bym za to zapłacił.
– Jak mnie pan tu znalazł? – powtarzam.
– Cóż, jako że jestem szczodrym i troskliwym szefem, udałem się do twojego mieszkania – wyjaśnia. – Przyniosłem nawet zupę i łakocie, na których wyżyłabyś cały tydzień.
– Mógł pan wysłać do mnie zamówienie przez Uber Eats.
– Uznałem, że moja ulubiona doradczyni jest warta osobistej fatygi. – Podchodzi bliżej, mrużąc oczy. – Ale wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy cię tam nie zastałem, nie wspominając już o tym, że gdybyś miała chorobę pożerającą tkanki, leżałabyś w szpitalu. Dla pewności obdzwoniłem każdy jeden w mieście.
– Pojechałam do New Jersey.
– Nie masz prawa jazdy, samochodu zresztą też nie. – Wymownie zawiesza głos. Podniecił mnie wbrew mojej woli i dlatego nie mogę przeskoczyć przez barierkę i biegiem wrócić do swojego pokoju.
– Powitałem pracowników firmy na Hawajach i spędziłem z nimi jeden dzień, bo uznałem, że najlepiej będzie pozwolić ci myśleć, że kłamstwo uszło ci płazem – ciągnie. – Ale muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem szczegółowości twojego planu. To właśnie dlatego mianowałem cię moją naczelną doradczynią.
– Czy jest już za późno, aby zostać zdegradowaną?
Uśmiecha się, zmniejszając dystans między nami.
– Przy okazji, nie musisz mi dziękować za wyższy standard hotelu. Uznałem, że zasługujesz na najlepsze.
– Zasługuję również na to, by spędzić święta tak, jak mam na to ochotę.
– Zgadzam się z tym. – Spogląda na swój zegarek. – Będziesz mogła odpocząć aż do jutrzejszego popołudnia. Sztorm ma się nasilić jutro w nocy, ale później polecisz na Hawaje ze mną i ze swoją siostrą moim prywatnym odrzutowcem.
– O Boże, uciekamy stąd? – rozlega się nagle głos Georgii, która wychodzi zza budynku. – Przed nadejściem sztormu? I mamy lecieć na Hawaje?
– Tak! – odpowiada Garrett, nie odrywając ode mnie wzroku. – Wszystko się zgadza.
– Wielkie dzięki! – wzdycha głośno. – Twój szef jednak nie jest taki zły, jak mówiłaś, Savannah! – Przekrzywia głowę na bok. – I kłamałaś w sprawie jego wyglądu. Wow.
Garrett uśmiecha się do niej, a potem przenosi uwagę na mnie.
Rzucam w jego stronę bezgłośne „nienawidzę pana” i krzyżuję ramiona na klatce piersiowej.
– Chyba najwyższa pora, aby zrezygnował pan z tych imprez firmowych. Ta tradycja nie jest konieczna.
– To tradycja zapoczątkowana przez mojego zmarłego ojca, którego szanuję i kocham.
– Nie znosi pan swojego ojca, a poza tym on wciąż żyje. Dwa dni temu widziałam go w kawiarni.
– Co ci powiedział?
– Proszę zwolnić mnie z obowiązku pojawienia się na tej imprezie, a wtedy panu powiem.
Cisza.
Patrzymy na siebie jak uparci szachiści w patowej sytuacji, tak jak na co dzień w biurze. Nie mam zamiaru pierwsza wykonać kolejnego ruchu.
– Panno Grey – zaczyna. – Odrzutowiec mający zabrać cię na Hawaje będzie czekać jutro o piętnastej.
– Pojawię się o szesnastej.
– Przewidziałem to, dlatego uprzedziłem pilota, że wylatujemy o siedemnastej. – Robi krok w tył, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. – I jeśli nie masz już nic więcej do powiedzenia, zobaczymy się na przyjęciu firmowym.
Gryzę się w język i pozwalam mu wygrać tę rundę. Niech odejdzie w splendorze. Z każdym jego kolejnym krokiem obiecuję sobie, że przed rozpoczęciem następnej imprezy firmowej znajdę sobie nową pracę.
I nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji.
Rok później
Dostępne w wersji pełnej
