Testament I Rzeczypospolitej. Kulisy śmierci Lecha Kaczyńskiego - Tomasz Sakiewicz - ebook

Testament I Rzeczypospolitej. Kulisy śmierci Lecha Kaczyńskiego ebook

Tomasz Sakiewicz

3,3

Opis

Podstawowa teza książki przedstawia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako kontynuatora tradycji I Rzeczypospolitej. Tradycje te, odwoływały się do powszechnych pragnień i aspiracji narodów Europy Wschodniej, które usiłowały zachować swoją autonomię i niezależność polityczną i ekonomiczną wobec zakusów imperialnej Rosji, a później Związku Sowieckiego.

Zdecydowana kontynuacja takiej polityki doprowadziła do potężnego konfliktu z Moskwą, którego skutkiem była tragedia smoleńska, w taki, czy w inny sposób inspirowana przez działanie tajnych służb rosyjskich.

Na ile historia Polski od czasów Piastów wpływa na dzisiejsze wydarzenia, takie jak konflikt z Rosją, tragedia smoleńska, czy wojna na Ukrainie? Na ile wybory dokonane przez dwa różne słowiańskie narody spowodowały, że ich dzieje potoczyły się zupełnie inaczej? Dlaczego Putin uznał Lecha Kaczyńskiego za śmiertelnie niebezpiecznego wroga? Na te i inne pytania Czytelnik znajdzie odpowiedź w najnowszej książce Tomasza Sakiewicza.

PUBLIKACJĘ REKOMENDUJĄ:

Praca Tomasza Sakiewicza potwierdza fundamentalną prawdę, że jako naród nie urodziliśmy się wczoraj, współczesna myśl polityczna opiera się na kontynuacji dokonań przodków, historia zaś, którą aktualna władza pragnie wycofać z programów szkolnych, jest jednym z naszych największych „bogactw naturalnych”. Marcin Wolski

Dorobek Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w polityce zagranicznej Polacy mogą docenić dopiero teraz. Zabrakło przywódcy, który potrafił jednoczyć narody Europy Środkowo-Wschodniej przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. Ta książka może być początkiem dokumentowania tego dorobku. Jarosław Kaczyński

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 104

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (6 ocen)
1
2
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
postkar31

Nie polecam

moim skromnym zdaniem książka ma na celu przekonać nieprzekonanych o tym że katastrofa smoleńska była w rzeczywiście zamachem spowodowanym polityką polsko-rosyjską i polityką Lecha Kaczyńskiego względem Rosji. zresztą sami wy róbcie sobie zdanie na ten temat czy sięgając po nią
02

Popularność




Strona redakcyjna

© Copyright by Tomasz Sakiewicz, 2014

© Copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2014

Projekt okładki i stron tytułowych

Radosław Krawczyk

ISBN 978-83-7595-875-1

Wydawnictwo M

31-002 Kraków, ul. Kanonicza 11

tel. 12-431-25-50, fax 12-431-25-75

e-mail:[email protected]

www.wydawnictwom.pl

Publikację elektroniczną przygotował:

Książkę tę dedykuję pamięci Lecha Kaczyńskiego,

jedynego prezydenta od czasów II Rzeczypospolitej, który potrafił zadbać o Polskę i interesy narodów kiedyś razem z nami żyjących, zamordowanego przez Rosjan w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.

Wstęp

Kulisy śmierci Lecha Kaczyńskiego

Dnia 10 kwietnia 2010 roku prezydent Polski wsiadł do rządowego samolotu, by udać się w swoją ostatnią w życiu podróż. Towarzyszyło mu dowództwo Wojska Polskiego i dziesiątki osób stanowiących elitę narodu. Wszyscy sądzili, że lecą do kraju nieprzyjaznego, ale niegotowego na otwarty konflikt. Tymczasem pokojowo nastwiona polska delegacja zderzyła się z odnowioną polityką Kremla, mającą na celu obronę imperium, dla którego śmiertelnym zagrożeniem stały się ambicje Warszawy. Słabe militarnie państwo polskie dysponowało cenną bronią, której siłę i znaczenie nie do końca samo rozumiało, bronią, która jest większym zagrożeniem dla Moskwy niż wojska amerykańskie na Starym Kontynencie. Jest nią zdolność porozumienia się z nierosyjskimi narodami Europy Wschodniej i wykorzystania ich aspiracji do ograniczenia wpływów Kremla oraz pokojowego tworzenia struktur ekonomicznych, politycznych czy kulturowych jednoczących te państwa w sojusz, a nawet bardziej trwały organizm. To testament I Rzeczypospolitej, w której granicach najdłużej w historii Europy współistniało wiele narodów — w tolerancji i przy zachowaniu własnej tożsamości. Narody te razem przeciwstawiały się najazdom ze wschodu i absolutystycznym tendencjom ogarniającym całą Europę. Setki lat przed powstaniem Stanów Zjednoczonych istniała republika szlachecka jednocząca ludzi o różnym pochodzeniu i religii tworzących swoistą demokrację. Zamykała się ona w dwóch, a przez chwilę trzech państwach. Czasem na zasadzie mariaży dołączały inne kraje, takie jak Węgry, a później Księstwo Siedmiogrodu.

Budowa imperium rosyjskiego zaczęła się od zniszczenia tych struktur, a doprowadziła do odebrania Polsce ambicji jednoczenia narodów regionu. Podziały między nacjami i zrywanie współpracy doprowadziły do waśni, wojen, a nawet ludobójstwa, które pieczętowało rosyjską dominację. Zresztą Rosja podsycała te waśnie tak mocno, jak tylko mogła, widząc w nich szansę na podbój osamotnionych narodów. Dokonała go częściowo w XVIII wieku, zabijając I Rzeczpospolitą, a ostatecznie w czasie II wojny światowej niszcząc II Rzeczpospolitą i okupując całą Europę Wschodnią. Polacy odzyskali swoje państwo nie tylko okrojone i uzależnione od Moskwy, lecz przede wszystkim z nowym modelem patriotyzmu, który wyrzekał się siedemsetletniej historii i tradycji współpracy z ościennymi narodami. Ich integratorem nie była już wspólnota różnych kultur, ale moskiewski totalitaryzm gwałcący wszelkie aspiracje wolnościowe czy próby zjednoczenia. Dla uspokojenia nastrojów zaproponowano nam mityczny patriotyzm piastowski niemający realnego zakorzenienia w naszej historii.

Panowanie czerwonej Rosji było jednak krótkotrwałe. System oparty na przemocy i niewoli okazał się o wiele mniej wydolny niż nawet słaba politycznie I Rzeczpospolita, która przez setki lat jednoczyła narody, zawierając porozumienia i inicjując współpracę. Związek Sowiecki upadł, ale Moskwa ze swoich ambicji zrezygnować nie mogła. Broni jak może kontroli nad państwami ościennymi, sięgając po wszelkie środki — od przekupstwa po przemoc, jak na Ukrainie czy w Gruzji. Póki wyzwalające się spod dominacji Moskwy narody nie mają wsparcia z zewnątrz i przywództwa, póty muszą przegrywać samotną walkę. Kiedy pojawia się sztandar jednoczący ich wysiłki, Moskwa nie jest w stanie ich pokonać. Tę flagę poniósł narodom w Gruzji Lech Kaczyński. Zapaliła się czerwona lampka najwyższego zagrożenia dla imperialnych interesów Moskwy. Pech spowodował, że okres integracyjnych działań braci Kaczyńskich przypadł na moment wycofywania się amerykańskich decydentów z polityki europejskiej. Moskwa mogła sobie pozwolić na niemal otwarty atak na polskiego prezydenta, wiedząc, że nie uzyska on pomocy USA, a znaczna część klasy rządzącej z premierem włącznie woli zależność od Berlina i Moskwy niż podjęcie trudu budowania wolnej Europy Wschodniej. Zdradzony przez sojuszników i własne elity prezydent musiał zginąć. Poległ w miejscu, które dla całej naszej historii jest znamienne. To najdalszy kraniec I Rzeczypospolitej. Tam właśnie, poza terytorium polskiej diaspory, wywieziono naszych oficerów w 1940 roku, by nie było świadków mordu, który miał przypieczętować koniec polskich ambicji. Masakrę z czasów Stalina powtórzył Putin, który chciał zapobiec odradzaniu się ambicji naszego narodu.

Katyń nie scementował jednak na wieki rosyjskiego panowania. Dał tylko Moskwie więcej czasu i siły. Tak samo smoleńska tragedia nie zatrzyma rozpadu imperium. Narody Europy Wschodniej podniosły bunt przeciw Moskwie. USA po kilku latach romansu z Rosją wróciły do Europy, wchodząc z Kremlem w ostry konflikt. Brakuje jedynie integratora, którym może być w tych warunkach tylko Polska. Integratora, który mając zdolności polityczne, ale przede wszystkim niesłychanie atrakcyjny projekt kulturowy z czasów I Rzeczypospolitej i współpracy ludzi różnych narodów, religii i obyczajów, zjednoczyłby ludy naszego regionu we wspólnym dążeniu do wolności. Ten projekt jest dzisiaj niesłychanie atrakcyjny dla polityki amerykańskiej, a także dla otaczających nas krajów (poza Niemcami). Jest więc tylko kwestią czasu powstanie w Warszawie rządu, który go zrealizuje. Nie wiem, jak będzie się nazywał premier i pod jaką barwą wystąpi, ale będzie on realizował testament I Rzeczypospolitej, testament Józefa Piłsudskiego i Lecha Kaczyńskiego.

Bohaterowie czasem mogli zmylić drogi historii, ale kiedy historia woła o bohaterów, jej drogi wiodą zawsze w dobrym kierunku.

Rozdział I

Dwie granice Polski

Polska ma dwie granice naturalne i dwie granice wyznaczone przez styk kultur. Na północy zamyka nasze państwo Morze Bałtyckie, naturalnie oddzielając nas setkami kilometrów wody od krajów skandynawskich. Ta granica nie zawsze okazywała się szczelna, bo Skandynawowie potrafili przepływać Bałtyk albo atakowali nas, idąc od wschodu. Ani jednak oni, ani Polacy nie mieli wątpliwości, gdzie mieści się kolebka własnych narodów.

Na południu pas gór okazał się niezłą granicą naturalną, choć nie tak szczelną jak woda. Na górzystych terenach zamieszkały mniejsze, ale często równie ambitne narody, takie jak Słowacy, Morawianie czy wreszcie aspirujący do wielkości Czesi. Za pasmem gór na nizinach osiedlili się pochodzący nie do końca wiadomo skąd Węgrzy. Różni od nas, ale fascynujący i nęcący zarówno do alkowy, jak i mariaży politycznych. Te właśnie przesądziły o wielosetletniej historii Polski.

Granice naturalne spowodowały, że Polacy musieli uważniej patrzeć na wschód i zachód. Za Odrą, a wcześniej za Łabą, rozciągały się kraje opanowane przez Germanów (Niemcy, Francuzi, Anglicy), którzy po zdobyciu Rzymu rządzili w Europie, aspirując do roli starożytnego cesarstwa zachodniorzymskiego. Na szczęście dla nas Germanie też ulegli podziałom, tworząc dwie główne zbiorowości — niemiecką i francuską. Najbardziej agresywne państwo niemieckie, które na wzór Rzymu ogłosiło się cesarstwem (w 962 roku przyjmując nazwę Świętego Cesarstwa Rzymskiego), podbiło mniejsze ludy słowiańskie, zupełnie je zgermanizowało i rozszerzyło obszar swojego panowania aż do Odry. Wkrótce w zależność od niego popadli Czesi (w XI wieku weszli w skład Cesarstwa), a Polska stała się terenem jego najazdów. Niemcy nie mogli więc być naszym naturalnym sojusznikiem, bo nie traktowali Polaków jak partnera. Słabe granice naturalne powodowały, że ich wojska ciągle napadały na Polskę, która oddawała im kolejne terytoria.

Na wschodzie granice były równie słabe jak na zachodzie, ale mieszkające tam ludy podobne do nas, głównie Słowianie, nie były zdolne podbić całej Polski. Wyróżniła je religia. O ile Polacy przyjęli religię z Rzymu, a dzięki temu weszli w krąg kultury zachodniej, to Słowianie wschodni zostali ochrzczeni przez Bizancjum, przyjmując wzory i tradycje cesarstwa wschodniego.

Granicą na zachodzie stała się więc inna nacja, a na wschodzie inne wyznanie. To drugie, choć nas różniło od Słowian wschodnich, nie było aż tak silną barierą jak język. Polacy zostali zatem ukształtowani pierwotnie jako Słowianie, którzy przyjęli religię z Rzymu. Plemię było na tyle silne, że uchroniło swoją tożsamość przed nawałą germańską. Z kim więc mogło współpracować? Z innymi plemionami słowiańskimi, małymi, ale bitnymi ludami na północy i Węgrami. Oczywiście na tereny dzisiejszej Polski przenikały nacje z innych części świata: Ormianie, Żydzi, Niemcy i Tatarzy. Plemiona zamieszkujące nasze ziemie mogły się zamknąć na kooperację z innymi nacjami, ale to by oznaczało powolne osaczanie przez Germanów z zachodu i ludy tureckie i mongolskie ze wschodu. Tereny na wschód od Polski były mało zamieszkane i stały otworem dla podboju ze wszystkich stron świata. Spośród krajów słowiańskich tylko Polska była na tyle silna, by móc je integrować. Co jednak zrobić z wielką barierą kulturową wynikającą z przyjęcia przez Słowian wschodnich innej religii? Ten model wypracowywano przez wieki. Z jednej strony zawiązano unię brzeską (w 1596 roku), tworząc Kościół o obrządku wschodnim zależny Rzymu. Z drugiej strony po prostu próbowano żyć razem, ciesząc się różnicami. Słowianie wschodni mieli na tyle słabą państwowość, że zostali podbici przez niewielki, ale bitny naród litewski. To zresztą ułatwiło ich integrację z Polską.

Proces budowy unii narodów na tych terenach nie został rozpoczęty po śmierci ostatniego króla Piasta Kazimierza Wielkiego († 1370). Tak naprawdę najbardziej intensywny okres jego panowania trwał w czasie podziału dzielnicowego i wręcz tym podziałem był wymuszony. Książęta rządzący dzielnicami Polski, nie mogąc znaleźć wzmocnienia swojej władzy w kraju, brali sobie za żony księżniczki ruskie, węgierskie, czeskie czy wreszcie niemieckie. O ile mariaże z Niemcami czy uzależnionymi od nich Czechami okazały się strategicznie groźne dla Polski, bo kończyły się odpadaniem od kraju kolejnych dzielnic, a następnie ich germanizacją, o tyle mariaże węgierskie i ruskie zaowocowały najdłuższą w historii Europy unią.

Dlaczego panowie polscy po śmierci ostatniego Piasta wybrali na tron króla Węgier? Sprawa była już dawno umówiona. Militarna i polityczna współpraca Polski trwająca za czasów Kazimierza Wielkiego doprowadziła do oddania polskiej Korony Ludwikowi. W tym czasie Kazimierz próbował budować sojusz z Litwą i pojął za żonę córkę wielkiego księcia litewskiego Giedymina. Książę włodzimiersko-halicki podarował mu w testamencie swój tron, czyli znaczne tereny dzisiejszej Ukrainy. Skala działalności zjednoczeniowej była wtedy o wiele większa, niż nam się to dzisiaj wydaje, a prawdziwym jednoczycielem narodów Europy Środkowo-Wschodniej był ostatni król Piast Kazimierz, nie bez powodu zwany Wielkim. Oczywiście nie obyło się bez niesnasek i małych wojen, ale rzucone ziarno zakiełkowało już wkrótce. Po śmierci Kazimierza stworzono unię personalną, która obejmowała tereny od Adriatyku (w państwie Ludwika znaleźli się również Słowianie południowi) aż do ziem nieodległych Morza Czarnego. Państwo to dawało nowe przywileje szlachcie, politycznie podążając w kierunku odwrotnym niż kraje germańskie, które w następnych wiekach stawały się absolutystyczne.

Symbolem jedności narodów Europy Środkowo-Wschodniej stała się święta Jadwiga, córka króla Węgier i Elżbiety Bośniaczki. Jej korzenie rodzinne sięgały więc nie tylko Budy, lecz także Bałkanów. Jadwiga była dziedziczką tronu Węgier, a za jej panowania doszło do największego sojuszu w Europie — unii polsko-litewskiej. Tereny od Morza Bałtyckiego aż po Morze Czarne, a na wschodzie ziemie ruskie nieopanowane przez Złotą Ordę stały się jednym organizmem politycznym. Dzięki sojuszowi z Węgrami organizm ten sięgał niemal środka Europy. Jagiełło, mąż Jadwigi i król Polski, otrzymał również propozycję objęcia tronu czeskiego. Władca, świeżo nawrócony na chrześcijaństwo, znajdujący się na ścieżce wojennej z zakonem krzyżackim, nie chciał jednak przyjmować korony od wojujących z papiestwem husytów. Nie zmieniło to faktu, że Jagiellonowie pretendowali do korony czeskiej oraz węgierskiej i oczywiście nosili koronę polską. Pod koniec XV wieku zrealizowali swój zamiar i niemal wszystkie niegermańskie stolice Europy Środkowej i Wschodniej znalazły się pod ich panowaniem. Centrum akcji zjednoczeniowej znajdowało się w Krakowie, stolicy Polski. Jagiellonowie, choć przyjęli polskie obyczaje i język, byli Litwinami, stopniowo się polonizując.

Brak granic na wschodzie doprowadził do tego, że narody Europy Wschodniej zjednoczyły się pod panowaniem Jagiellonów, a kres tej działalności wyznaczały idące z Azji hordy Mongołów i Turków. Na zachodzie granicę zjednoczenia stanowili Germanie, którzy rozpoczęli nową ekspansję pod panowaniem Habsburgów.

Przez ostatnie dziesięciolecia, szczególnie w czasach PRL, Polacy byli uczeni wartości zarówno sojuszu polsko-litewskiego, jak i porozumienia antykrzyżackiego. Nie można oczywiście nie doceniać taktycznego znaczenia takiego porozumienia, ale państwo krzyżackie było jedynie emanacją naporu germańskiego w tej części Europy i po półtora wieku sukcesów zostało po prostu zmiecione przez armie polsko-litewskie. Wielka polityka obejmowała jednak wschód i południe Rzeczypospolitej, gdzie naturalne granice nie ograniczały rozwoju.

Rozdział II

Unia, stany czy państwo?

Czym