Tappi. O wielkim wyścigu i jeszcze większym bałaganie - Marcin Mortka - ebook
NOWOŚĆ

Tappi. O wielkim wyścigu i jeszcze większym bałaganie ebook

Marcin Mortka

0,0

Opis

Czy Szepczący Las jest gotowy na taką przygodę?

 

Oto zbliża się niezwykłe wydarzenie – wielki wyścig! Chichotek i jego przyjaciele zzapałem przygotowują trasę, a nowa towarzyszka, kucynka Rozalka, szybko zdobywa sympatię mieszkańców Szepczącego Lasu, w tym samego Tappiego. Jednak nad las nadciąga Wielka Burza, a wśród drzew czai się ktoś, komu pomysł wyścigu zupełnie się nie podoba. Ktoś bardzo groźny i duży…

 

Czy przyjaźń przetrwa tę próbę? Czy w Szepczącym Lesie nic już nie będzie takie jak dawniej? Amoże to właśnie nadciągająca nawałnica nauczy Tappiego, Chichotka iresztę czegoś ważnego?

 

Pełna przygód, magii i humoru opowieść o tym, że czasem największe przeciwności losu niosą ze sobą zupełnie niespodziewane rozwiązania.

 

Przygotujcie się na prawdziwą burzę emocji!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 84

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Czego się dowiedziałem od kruka Paplaka

Szepczący Las ma to do siebie, że trudno o nim zapomnieć… I całe szczęście, bo uwielbiam tam wracać! Za każdym razem, gdy życie się komplikuje, dopada mnie nuda albo za oknem widać tylko szarość, myślę sobie o Tappim, Chichotku i Błyskotce. Uśmiech pojawia się sam, a w głowie krążą pytania. Ciekawe, co słychać u naszych łobuzów? Co tym razem wymyślili? Jakie nowe przygody ich spotkały?

Natychmiast przypomina mi się smak gorącej czekolady i świeżej bułki z miodem w Chacie Tappiego. Znów mam ochotę turlać się po łące z Chichotkiem albo uganiać wśród drzew z Błyskotką. Ach, takie życie to coś wspaniałego, prawda?

Gdybym mógł, pewnie sam wybudowałbym dom obok Chaty Tappiego. Hodowałbym pszczoły, uprawiał pomidory, chodził na bosaka i nigdy, przenigdy nie zajmował się niczym poważnym. To byłoby spełnienie marzeń! Cóż, może kiedyś. Na razie mam zbyt wiele książek do napisania, by myśleć o przeprowadzce. Wystarczy, że przez chwilę powspominam lub przekartkuję którąś z opowieści o Tappim, a moja tęsknota trochę cichnie.

Chyba że w Szepczącym Lesie dzieje się coś naprawdę wielkiego. A chyba właśnie się dzieje, wiecie?

Dziś rano wpadł do mnie Paplak, jak zawsze tylko na moment, a mimo to zdążył wykrakać:

– Cześć! Tappi i Błyskotka kazali cię pozdrowić. Chichotek chyba też, chociaż gdzieś zniknął. U nas wszystko w porządku, ale mamy mnóstwo roboty z bałaganem. Czasu mało, zbliża się wielki wyścig. Będzie wesoło, bo Chichotek zaprzyjaźnił się z jakimś kucykiem! Szkoda, że cię u nas nie ma, to naprawdę zwariowane lato! Pa, trzymaj się!

Zaraz, zaraz… Powoli! Chichotek zniknął? W Szepczącym Lesie zapanował bałagan? Jaki wielki wyścig? No i skąd kucyk?

Jedyne, co zrozumiałem, to że lato jest zwariowane. Co mnie akurat nie dziwi, nawiasem mówiąc.

Ale reszta? Wiecie co? Musimy to sprawdzić! Co wy na to?

Rozdział pierwszy

Pewnego letniego popołudnia Tappi uznał, że nadszedł czas na drzemkę. Była to słuszna decyzja, bo na obiad zjadł ziemniaczki ze śmietaną, a takie danie warto przemyśleć i powspominać. Wiking chwycił ulubioną poduszkę i wyszedł przed Chatę. Powitało go złociste, cudowne słońce.

– Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia – powiedział do siebie. – Trzeba przekopać ziemię, rozsypać łąkowe nasiona, które dostałem od skrzatów na Gwiazdkę, przemalować płot, bo pszczoły się skarżą, że w ogrodzie zrobiło się nudno… – Tu przerwało mu potężne ziewnięcie. – Trzeba ustawić poidełko dla ptaszków – podjął po chwili. – Przesadzić lawendę, zajrzeć do ula…

Znowu ziewnął, jeszcze potężniej.

– Ale po prostu się nie da – stwierdził. – Nie da się i już.

Rozłożył poduszkę na ławce i wyciągnął się jak długi, układając na niej głowę.

– Bo bez drzemki ani rusz! – dodał.

Kręcące się w okolicy pszczoły zabzyczały głośniej na znak, że rym bardzo im się podoba, po czym rozpierzchły się na wszystkie strony, bo w okamgnieniu zleciały się ptaki. Te, które mieszkały w pobliżu, uwielbiały popołudniowe drzemki Tappiego – była to dla nich okazja do popisów muzycznych.

Szczygieł zaśpiewał:

Drzemkę sobie uciął Tappi,

Mruczy, sapie, lecz nie chrapie!

Wilga dorzuciła:

Drzemie sobie, że aż miło,

Oby nic się nie przyśniło!

Kos skomentował:

Ławka wąska, że aż strach,

Tappi zaraz zrobi bach!

– Śpiewajcie, ptaszki kochane – wymamrotał Tappi. – Tak mi się błogo zrobiło… Och, jak błogo.

Już opuszczał powieki, gdy nagle usłyszał znajomy tętent kopyt. Dźwięk narastał, narastał… Nagle zapadła cisza. Dla Tappiego było to wyraźne ostrzeżenie.

Szkoda tylko, że nieco spóźnione.

Otworzył pospiesznie oczy i spróbował się poderwać, ale w tym właśnie momencie na jego brzuchu wylądował zdyszany Chichotek.

– Tappi! – zawołał. – Tappi! Wstawaj!

Wystraszony wiking zamachał rękami i spróbował się podnieść, ale ławka, która przed chwilą wydawała się całkiem wygodna, nagle okazała się podejrzanie za wąska i runął na ziemię.

– Bach! – wrzasnęły ptaki i zerwały się do lotu.

– Co tu się wyrabia? – wymamrotał zaskoczony Tappi, z trudem dźwigając się na nogi i odpędzając ręką krążące nad nim gwiazdki. – Chichotku, czy choć raz mógłbyś uszanować to, że marzę o chwili spokoju?

– Spokój mieliśmy wczoraj! – zawołał podekscytowany reniferek, skacząc wokół niego. – I przedwczoraj! Choć nie, przedwczoraj trzeba było wyciągać Chrobotka z dziupli i pomagać skrzatom w wyprawie na księżyc… Ale nieważne! Spokój, Tappi, można mieć zawsze, a jeśli nadarza się okazja, by zrobić coś ciekawego, to trzeba ją wykorzystać!

– Spokój można mieć zawsze? – Tappi uniósł brwi. – Bardzo ciekawe.

– Średnio ciekawe – odparł Chichotek. – Bo przecież, kiedy trwa spokój, nic się nie dzieje!

– O właśnie – przytaknął Tappi. – Nie przyszło ci do głowy, że ja lubię, kiedy nic się nie dzieje? Zwłaszcza po obiedzie?

– Nieprawda! – Reniferek wykręcił salto w powietrzu. – Przecież ciągle mnie zachęcasz do przygód!

– Ale przed obiadem – zastrzegł Tappi. – Po obiedzie, mój drogi, ja odpoczywam.

– Aj, nie mogłem czekać! – jęknął Chichotek. – Wpadłem na genialny pomysł i bałem się, że zapomnę. A więc słuchaj! – Cofnął się o krok, wypiął pierś i oznajmił: – Urządzimy w Szepczącym Lesie wielki wyścig!

Ptaszki rozsiadły się na skraju dachu, pszczoły wylądowały na płocie, a motyle, trzmiele i pasikoniki przysiadły w pobliżu, słuchając uważnie.

– Wielki… wyścig! – powtórzył Chichotek, bębniąc kopytami w beczkę na deszczówkę.

Wokół zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na wikinga, który pochylił się, by podnieść poduszkę, a potem otrzepał ją i spojrzał na reniferka.

– Obudziłeś mnie z drzemki, żeby urządzić wyścig?

– Ejże, Tappi! Czasem warto przerwać drzemkę, by zrobić coś niezwykłego! – upierał się Chichotek. – Ustalimy zasady, wymyślimy nagrody i dowiemy się, kto jest najszybszy w lesie!

– I to jest ci potrzebne? – Tappi nie krył zdziwienia.

– Oczywiście!

– Rywalizacja – zaczął wiking – to nie zawsze taka fajna sprawa. Ktoś poczuje się lepszy, ale ktoś inny musi pogodzić się z tym, że jest gorszy. Czasem psuje to humor, a nawet szkodzi, bo niektórzy, żeby wygrać, są gotowi złamać wszelkie zasady.

– Ale… Ale jeśli sędzia będzie uczciwy, nic takiego się nie stanie – przekonywał z ożywieniem Chichotek.

– A kto niby miałby zostać sędzią?

– Jak to kto? – Reniferek otworzył szeroko oczy. – Oczywiście, że ty!

– Co to to nie – oznajmił wiking z przekonaniem. – Mam mnóstwo pracy: płot do pomalowania, lawendę do przesadzenia, łąkę do obsiania… Poza tym wyścig oznacza mnóstwo hałasu i jeszcze więcej bałaganu. Po co nam to?

Chichotek spojrzał na przyjaciela z niedowierzaniem.

– A więc nie pozwolisz mi go zorganizować? – spytał cicho.

– Nie – odparł Tappi, układając poduszkę pod głową. – A na pewno nie przed drzemką.

Markotny reniferek odszedł ze zwieszonym łebkiem.

No, teraz to się pewnie smutno wszystkim zrobiło. Pszczoły wróciły do pracy, motyle, które za pracą nie przepadały, po prostu się wyniosły, a pasikoników już dawno nie było, bo ptaki zmęczyły się koncertowaniem i rozglądały się teraz za czymś do zjedzenia. Tappi zresztą też przeczuwał, że wydarzyło się coś, co zdarzyć się nie powinno. Sapał, mruczał, zaciskał powieki, ale drzemka nie nadchodziła. Postanowił więc przewrócić się na bok, jednak i to niewiele dało. Uznał, że pora zrobić to raz jeszcze, a wtedy…

– Bach! – wrzasnęły chórem ptaki, które krążyły nad Chatą.

– Bach – przyznał wiking, podnosząc się z ziemi.

Był już pewien dwóch rzeczy: żadnej drzemki dziś nie będzie, a jego reakcja na pomysł Chichotka mogła być nieco zbyt szorstka.

– Rety, rety, rety – westchnął Tappi. – Chyba nabroiłem. I to poważnie.

Nie czekając ani chwili, ruszył biegiem w głąb Szepczącego Lasu, by znaleźć Chichotka i przeprosić go z całego serca. Nie spojrzał jednak na niebo i przez to nie zauważył, że nad lasem gromadzą się prawdziwe burzowe chmury.

*

– Chichotku! – wołał Tappi, wędrując wśród gęstwiny. – Chichotku kochany, gdzie jesteś? Wyjdź, proszę! Nie chowaj się!

Echo jego wołania odbijało się między drzewami, które spoglądały na wikinga z życzliwością, ale też z odrobiną smutku.

– Widział ktoś Chichotka? – pytał Tappi to tu, to tam, lecz nikt nie miał dla niego dobrej wiadomości.

– Gdzieś mi śmignął – przyznała wiewiórka Śmigaczka z torbą pełną orzechów. – Ale czy to było dziś, czy wczoraj? Już nie pamiętam.

– Chichotek? – zamruczał Brzuchacz, drapiąc się po głowie. – Przecież pewnie gdzieś skacze i wróci, kiedy zgłodnieje. Nie przejmuj się tak, Tappi.

– O rety, rety, rety, znowu coś złapałem! – westchnął bóbr Chrobotek, walcząc z wędką. – Oby to tylko nie była ta złośliwa ropucha, co siłuje się ze mną od rana!

Nikt w Szepczącym Lesie nie podzielał zmartwień Tappiego, a on sam wstydził się, że potraktował Chichotka tak szorstko i nie miał odwagi się do tego przyznać. W końcu, zmęczony i przygnębiony, usiadł wśród korzeni Dęba Starodzieja i westchnął tak żałośnie, że drzewo nachyliło się nad nim, szeleszcząc liśćmi.

Dąb Starodziej, największe i najstarsze drzewo w Szepczącym Lesie, czasami zdradzał swoje sekrety tym, którzy go szanowali. Nigdy jednak nie mówił wprost – nie zdarzyło się bowiem, by odezwał się ludzkim głosem. By zrozumieć Starodzieja, trzeba było wsłuchać się w szelest jego liści, a wtedy czasami – tylko czasami! – udawało się usłyszeć jego mądre opowieści. Tappi wysłuchał ich już wielu i choć zdarzało mu się zasypiać u stóp dębu, zawsze uważał go za mądrego przyjaciela.

– Nie mogę znaleźć Chichotka – wyznał. – Sprawiłem mu przykrość i chciałbym go przeprosić, ale chyba gdzieś się schował. Pewnie go nie widziałeś, co?

Dąb Starodziej zaszumiał.

– To oznaczało tak czy nie? – Tappi podniósł głowę, ale w tej samej chwili z gęstwiny liści wystrzeliła wróżka Błyskotka.

– Ty z drzewem rozmawiasz? – zapytała trzepocząc skrzydełkami tuż przed czołem wikinga.

– Oczywiście! To przecież Dąb Starodziej! – odparł Tappi zaskoczony.

– No cóż, ja jeszcze tego nie próbowałam – przyznała Błyskotka, unosząc się, by spojrzeć na drzewo od korzeni aż po koronę. – Ale mieszkam w Szepczącym Lesie dopiero od dwóch książeczek. Co się stało? Wyglądasz marnie.

– I tak też się czuję – westchnął Tappi. – Chciałem odpocząć, a zamiast tego powiedziałem Chichotkowi kilka nieprzemyślanych słów i teraz mi wstyd. Chcę go znaleźć i przeprosić. Nie widziałaś go?

– Raczej nie – odparła Błyskotka, spoglądając na Starodzieja, który zaszumiał niepokojąco.

Tappi zadarł głowę i ujrzał ciemne chmury, zasnuwające czyste dotąd, niebieskie niebo. Tu i ówdzie drzewa przechylały się to w prawo, to w lewo, umykając przed coraz śmielszymi podmuchami dzikich Wichrów.

– Zanosi się na burzę – zauważyła wróżka. – I to srogą.

– E tam. – Tappi machnął ręką. – Sto razy wolę burzę, choćby nawet najsroższą, od wyrządzenia krzywdy przyjacielowi.

– Tappi! – pisnęła Błyskotka i przycisnęła paluszek do ust. – Nie mów takich rzeczy!

– Dlaczego nie? – zdziwił się wiking. Wiatr targnął go za brodę, ale wiking nawet tego nie zauważył. – Przecież to prawda!

– Ale nie musiałeś mówić tego tak głośno! – jęknęła wróżka.

– Ależ skąd! – zagrzmiał potężny głos gdzieś nad nimi. – Ja akurat bardzo się z tego cieszę! Ba, mam wrażenie, że ktoś mnie w końcu zaprosił do Szepczącego Lasu! Ha, ha, ha! Cudownie!

Dzikie Wichry zawyły i zatańczyły, podrywając fale liści. Drzewa kołysały się bezradnie, a niebo pociemniało, jakby nastał listopad. Dąb Starodziej zaszumiał gniewnie, lecz jego protesty nie mogły powstrzymać nadciągającej Wielkiej Burzy.

– Na wszystkie słoiki z dżemem! – jęknął Tappi i złapał się za głowę. – Toż to już drugi raz dzisiaj mówię o jedno zdanie za dużo! Uciekajmy do Chaty!

Kolejny podmuch podrzucił Błyskotkę wysoko, ale wiking w porę złapał ją za nóżkę i wsadził do kieszeni.

– Nie pozwolę, by ci się coś stało! – zawołał, pomachał rozkołysanemu Dębowi Starodziejowi i ruszył ścieżką do Chaty.

Wróżka wysunęła główkę z kieszeni, wykrzykując coś niezrozumiałego.

– Co takiego? – spytał Tappi. Wyjął ją i przystawił sobie do ucha.

– Pytałeś, czy widziałam Chichotka, prawda? – krzyk-nęła.

– Tak!

– Otóż nie widziałam… – odparła, lecz zaraz dodała:– …ale widzę go teraz! Spójrz w górę!

Wiking zadarł głowę i zamarł. Na tle ciemnych chmur mknął Chichotek, podrzucany przez Wichry.

– Nie… – jęknął Tappi. – Najpierw ja rozwiałem jego marzenia, a teraz porwała go burza!

W jego oczach zapłonął nowy błysk.

– Uratuję cię! – huknął i rzucił się do biegu.

Błyskotka uwolniła się spomiędzy paluchów Tappiego i stanęła mu na ramieniu, trzymając go za włosy niczym za wodze. Wpatrywała się z troską w chmury, gdzie Chichotek wirował, podskakiwał i robił salta.

– Biedaczysko… – sapnął Tappi. – On… przecież… nie… znosi… latania!

Las szumiał, Wichry wyły, a chmury gęstniały. Tappi pędził jak jeszcze nigdy w życiu, a ja, choć widziałem go już wielokrotnie, nigdy dotąd nie byłem świadkiem tak ogromnej determinacji. Gdyby Wielka Burza spojrzała na niego uważniej, pewnie zastanowiłaby się, czy nie lepiej straszyć gdzie indziej. Niestety, wcale się nie przejmowała wikingiem i szalała w najlepsze. Wzburzyła wody Lodowej Zatoki, przeleciała nad Szepczącym Lasem, odbiła się od Mruczących Gór i powróciła z jeszcze większym impetem. Łamała gałęzie, wzbijała tumany liści, wyginała pnie drzew i zrywała owoce. Bobra Chrobotka, siłującego się z wędką, wrzuciła do wody, a wiewiórkę Śmigaczkę, która właśnie wykonywała skok do dziupli, podrzuciła parokrotnie tak, że zakręciło jej się w rudej główce. Brzuchaczowi zaś spuściła na głowę gniazdo dzikich pszczół, co ten uznał zarówno za najlepsze, jak i za najgorsze wydarzenie tego miesiąca.

Tappi gnał, jakby sam chciał zostać burzą. Pędził co sił w nogach, ale Chichotek wciąż oddalał się w chmurach. W sercu dzielnego wikinga pojawiła się rozpacz.

– Dogonię… cię… – sapał. – Choćby… nie wiem co!

Czasem siła przyjaźni pokonuje każdego zło i przepędza każdego pecha. Tak stało się i tym razem. Bo na drodze tracącego siły Tappiego pojawił się sojusznik, którego ten nigdy by się nie spodziewał.

I którego w ferworze pogoni nie zauważył.

W jednej chwili Tappi pędził jak wicher, a w następnej siedział na ścieżce i rozmasowywał czoło. Impet zderzenia przerzucił mu Błyskotkę przez głowę. Na szczęście wróżka szybko odzyskała równowagę. Tappi ujrzał oszołomionego kucyka, który energicznie potrząsał łebkiem.

– Aleśmy się zderzyli! – burknął kucyk. – Czy wy tu kodeksu drogowego nie macie? Na pewno przekroczyłeś prędkość, a do tego biegłeś pod prąd!

– Przepraszam – wysapał Tappi. – Spieszę się, bo mój przyjaciel został porwany przez burzę!

– Chichotek? – zapytał kucyk, marszcząc brwi. – To także mój przyjaciel! Wskakuj na mój grzbiet, piracie drogowy! A ty, wróżko, złap się mojej grzywy! Dogonimy go, choćbyśmy mieli przekroczyć prędkość!

I ruszyli. Pędzili tak, że aż się za głowę złapałem!

Tappi. O wielkim wyścigu i jeszcze większym bałaganie

Copyright © by Marcin Mortka 2025

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2025

Redakcja – Joanna Mika

Korekta – Jagoda Kubiesza, Agnieszka Zygmunt

Projekt typograficzny i skład – Joanna Pelc, Natalia Patorska

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Ilustracje na okładce i w środku książki – Piotr Sokołowski

Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek

inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana

elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu

bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści.

Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2025

ISBN mobi: 9788383309088

ISBN epub: 9788383309095

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Julia Siuda, Zuzanna Pieczyńska

Promocja: Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Małgorzata Folwarska, Marta Sobczyk-Ziębińska, Natalia Nowak, Magdalena Ignaciuk-Rakowska, Martyna Całusińska, Aleksandra Doligalska

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce i IT: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Monika Czekaj, Małgorzata Pokrywka

Finanse: Karolina Żak

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

Wsparcie: Adaś, Asia, Bruno, Filip, Florka, Gabrysia, Igor, Ida, Ignaś, Igor, Julian, Kalina, Ksawery, Igor, Miłosz, Misia, Natalia, Nikodem, Pola, Rozalia, Szymon, Tymek

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl