Tajemnicza Robulka - Barbara Siedlarz - ebook

Tajemnicza Robulka ebook

Barbara Siedlarz

0,0

Opis

„– Aj, boli, bardzo boli – zaskowyczała dziwna Istotka, która przed chwilą spadła na ziemię nie wiadomo skąd.

Maleńkimi rączkami, innymi niż mają ludzie, rozcierała bolące kolanka. Dłonie małej Istotki miały tylko cztery palce: trzy dłuższe i jeden krótszy, na kształt ludzkiego kciuka. Próbowała stanąć na nóżkach, podobnych do nóg ludzi. Zachwiała się jednak i upadła.

– Muszę nabrać troszkę siły – wyszeptała. Rozejrzała się wokół pięknymi, bardzo dużymi oczkami, które miały kolor bursztynu. Zatrzepotała długimi rzęsami. Podniosła dwa maleńkie kamyczki i potarła je o siebie. Przytuliła do nich swoją kształtną główkę i wessała usteczkami ciepło, które wytworzyło się pod wpływem tarcia. To było całe jej pożywienie.

– Teraz mogę iść poszukać mojego domu – stwierdziła.

Ruszyła przed siebie rozgarniając ździebełka traw. Zatrzymała się pod kwiatem stokrotki. Usłyszała jakieś odgłosy..."

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 290

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

 

 

 

 

 

 

BARBARASIEDLARZ

 

 

 

TajemniczaRobulka

 

 

 

 

 

 

 

TARNÓW2021

 

Copyright©BarbaraSiedlarz&WydawnictwoBiblos,Tarnów2021

 

 

SBN978-83-7793-804-1

 

 

Ilustracje

SoniaPrzeklasa

 

Projekttypograficznyi łamanie

BarbaraKrasińska,BartłomiejSiedlarz

 

 

 

Druk

PoligrafiaWydawnictwaBIBLOS

 

WydawnictwoDiecezjiTarnowskiej

 

PlacKatedralny6,33-100Tarnów tel.14-621-27-77

e-mail:[email protected]

http://www.biblos.pl

 

–Rozdział 1 –

Kim jestem?

–Aj,boli,bardzoboli–zaskowyczała dziwnaIstotka,któraprzedchwiląspadła naziemięniewiadomoskąd.

Maleńkimirączkami,innyminiżmająludzie,rozcierała bolącekolanka.Dłoniemałej Istotkimiałytylkoczterypalce:trzydłuższe i jedenkrótszy, nakształtludzkiegokciuka. Próbowałastanąćnanóżkach,podobnychdo nógludzi.Zachwiałasięjednaki upadła.

–Muszęnabraćtroszkęsiły–wyszeptała. Rozejrzałasięwokółpięknymi,bardzodużymioczkami,któremiałykolorbursztynu. Zatrzepotaładługimirzęsami.Podniosładwa maleńkiekamyczkii potarłajeo siebie.Przytuliładonichswojąkształtnągłówkęi wessała usteczkamiciepło,którewytworzyłosiępod wpływemtarcia.Tobyłocałejejpożywienie.

–Terazmogęiśćposzukaćmojegodomu– stwierdziła.

Ruszyłaprzedsiebierozgarniającździebełkatraw.Zatrzymałasiępodkwiatemstokrotki.Usłyszałajakieśodgłosy.

–Ko,ko,ko,mojemaluszkiporaobiadku!– wołałamamakwokaswojemałepociechy.

Kurczątka,jakżółtekuleczki,toczyłysięz zakątkówpodwórkai gromadziływokółmamy. Onapilnowała,żebyzjadłyprzygotowanyposiłek,a potemrozłożyłaswojeskrzydła.Schowałysiępodnie.Niektórewystawiłyżółtegłówki i spoglądałyciekawienaświat.

–Tochybaniejestmójdom.Niejestemdo nichpodobna–powiedziałaIstotka,dokładnieprzyjrzawszysiękurzei jejdzieciom.

–Dzieńdobry.Kim tyjesteś?–jakiśgłosikwyrwałIstotkęz zadumy.

–Dzieńdobry,jestem,no…właściwie… niewiemkimjestem–odparłaIstotkai spochmurniała.

–Jajestemkurczątko.MojerodzeństwonazywamniePlamuś,bomambrązowąplamkę naszyi.Chodź,pokażęcipodwórko,pi,pi,pi.

Plamuśruszyłpierwszy,zanimpodreptałaIstotka.

–MusimyuważaćnaMruczka.Tokocur, którypolujenietylkonamyszy,alerównież nakurczęta–wyjaśniłPlamuś.

–Nie idź takszybko,bo niemogęnadążyć–poprosiłaIstotka.

–Dobrze,jużzwalniam,pi, pi,pi–kurczątkoprzysiadłonatrawiei z ciekawością przyglądałosięIstotce.

–Niewiem,jakwyglądakocur–odparła, z trudemłapiącoddech.

–Maczteryłapy,ogon,ogromnepyszczysko z wąsami i grube,czarno-białefutro– wyjaśniłjednymtchem.

–A,rozumiem–kiwnęłagłówkąIstotka.–Twojerodzeństwozostałoz mamą.Możeszsamchodzićtakdaleko?–zapytała,siadającobokPlamusia.

–Niemogę.Mamanieodkryłajeszczemojejnieobecności.Zarazbędzienaukaczyszczeniapiórek, kiedytosiębędziedziało,zauważy, żemnieniema–powiedziałPlamuś,chowającsięzakamieniem.

–Ko,ko,ko,koniecwypoczynku!Bierzemy siędonauki!–zawołałamamakwokai podniosław góręswojeskrzydła.

Kurczątkawybiegłyi żwawotuptałyprzed mamą,gotowedonauki.

–Puszatka,Zwinek,Kuleczka,Fufik,Perełka,Kamaszek,Żółtalek,Komaszelka,Ritenek, Plamuś–mamaliczyłaswojedzieci.

–Plamuś!Gdzieonznowusiępodział?Ko, ko,ko!–zdenerwowanamamarozglądała sięwokół.

–Chybacięszukają–powiedziałaIstotka doskulonegozakamykiemPlamusia.

–Cicho,strasznienielubięsięuczyć–odparł,jeszczebardziejkulącsięw sobie.

–Ko,ko,ko!Tatokogucie,znajdźswojegosynkai przyprowadźgotutaj–zagdakałamamakwoka.

–Lepiejbędzie,gdysięschowasz.Tatopomylicięz robaczkiemi skończyszw żołądku– szepnąłkurczaczeknachyliwszysiędoIstotki.

–Dobrze–odparłai przykryłasięlistkiemkoniczyny.

Tymczasemkogutzapiałgłośno,nastroszył piórkai bystrymokiemrozejrzałsięwokół.Plamuświedział,żeniemasensuchowaćsiędłużej.Wyszedłzespuszczonymłebkiem.

–Kukuryku!–z oburzeniemzapiałkogut– znowumuszęcięszukać?Dlaczegoniesłuchasz mamy?Kukuryku!

–Przepraszamtato,totakienudneczyścić piórka,zwłaszcza,żedopieromamymiękkipuszek,a nietwardepióra,pi,pi,pi.

Plamuśprzekręciłśmieszniegłówkęi spojrzałnatatękogutajednymokiem.Tatokogut kochałswojegosynkai nieumiałdługogniewaćsięnaniego,jednakbyłstanowczy.

–Niechcęsłyszećwymówek,idźdoresztyrodzeństwai słuchajmamy–powiedział.

–Pi,pi,pi,dobrzetato–zapiszczałPlamuśi podreptałw stronękwoki.

 

TymczasemIstotkapoczuła,że znowusłabnie.Znalazładwamałekamyczkii potarłajeo siebie.Wessałaciepło,któresięwytworzyło i poczułaprzypływenergii.Chciałazobaczyć lekcjęczyszczeniapiórek,skierowałasięwięc w kierunkukurzejrodziny.Naglepowstało wielkiezamieszanie.

–Kukuryku,uciekajcie,chowajciesię!–zawołałtatokogut.

Mamakwokapobiegław kierunkuzagrody.

–Puszatka,Zwinek,Kuleczka,Fufik,Perełka,Kamaszek,Żółtalek,Komaszelka,Ritenek,Plamuś–wołała głosemnieznoszącymsprzeciwu.

Wszystkiekurczaczkiszybkochowałysię w zagrodzie,wbiegającprzezokrągłyotwór. NawetPlamuśposłuszniedotrzymywałkrokurodzeństwu.Z głośnymgdakaniemostatniaschowałasięmamakwoka.Tymczasem tatokoguttoczyłwalkęz jakimśptaszyskiem, którejak błyskawicaspadłoz nieba.Ostatkiemsiłudałomusięwyrwaći dołączyćdoresztyrodziny. Straciłdużopiórek,aleuszedł z życiem.

–Jastrząbjestniebezpieczny,każdez was powinnobardzonaniegouważać–zagdakałamamakwoka.

–Odpocznijcieteraz,a potemzrobimylekcjęczyszczeniapióreki jeszczesprawniejszegochowaniasięprzednapastnikami–dodał tatokogut,układającpiórka,któremujeszczezostały.

–Toopróczkotai jastrzębiaktośjeszcze namgrozi?–zapytałjakzwykleciekawyPlamuś.

–Tak,niedalekomieszkalis.Jestogromnie niebezpieczny.Musiciewiedzieć,jaksię przednimuchronić–cierpliwietłumaczyłamamakwoka.

–Jaktodobrze,żenasobroniłeśtatokogucie–powiedziałPlamuśi przycupnąłtuż przynodzetaty.

Innekurczaczkiznowuschowałysiępod skrzydłamamykwoki. Całarodzinkazapadław popołudniowądrzemkę.Istotkaprzez chwilkęprzyglądałasię im.Wyglądalina szczęśliwych.

–Szkoda,żenienależędonich,sąbardzo sympatyczni–westchnęła.

PodeszładoPlamusia, pogłaskałamilutki puszeknajegogłówce.Nawetsięnieobudził.

–Żegnaj– powiedziałacichutkoi ruszyłaszukaćswojegodomu.

 

 

– Rozdział 2 –

Istotka w opałach

PożegnawszyśpiącegoPlamusiai jego rodzinę,maleńkaIstotkawyszłaz ciemnejzagrody.

Zmrużyłaoczka, słońceraziłoniemiłosiernie.Maleńkienóżkiniezdołałypokonać ogromnegootworu, któryznajdowałsiętuż przywejściudoszopy.Zanimsięspostrzegła, wpadładodużej,podłużnejjamy.

–Oj,mojenóżki–westchnęła. Różowiutkikombinezon,w który byłaubranazmieniłkolornawysokościmaleńkich kolanek.Kamieńskaleczyłjejdelikatne nóżki.Fioletowypłyn,podobnydoludzkiejkrwi,przeciekałprzezubranko.Istotka usiadłai spojrzaław górę.Wąskąszczeliną wpadałoniecoświatła.

–Oj,jaktamwysoko.Niedamradysięwydostać–powiedziałasamadosiebie.

Poczułanaglewilgotnezimno.Tużprzy niejpojawiłasiędżdżownica.

–Jakśmieszrobićtylehałasu!–krzyknęłaoburzona– obudziłaśmojedzieci.Pójdzieszterazi będzieszsięz nimibawić.Jaidę trochęodpocząćdosąsiedniejnorki.

–Niewiem,czypotrafiębawićsięz dżdżowniczkami?–szepnęłaprzerażonaIstotka.

–Nicmnietonieobchodzii żeby byłowysprzątanekiedywrócę!–kategorycznierozkazałamamadżdżownica.

Istotka,pokonującbólkolanek,weszłado norki,w którejpanowałsporybałagan.Kłóciłysiętamzesobączterymałedżdżwoniczki.

–Jesteściepodłe,zjadłyściemójobiad–wrzasnęłanajmniejsza.

–Toona–powiedziałyzgodniedwieśrednie,pokazującnanajwiększą.

–Pewnie, żezjadłam,jesteścieniedorośniętymifajtłapami.Nieumieciezadbaćo siebie.He,he,he!A ty,cosięgapisz?–zapytała, zauważywszyIstotkę?

–To nieładnie,taksiękłócići dokuczaćsobie. Przecieżmożesz,pomócmi,japomogętobie–zaśpiewałasłodkimgłosikiemIstotkai lekkim, zwiewnymruchempodniosłaz ziemirozrzuconemiski.

Starłazestołukurzi resztkijedzenia,zaścieliłałóżeczka.

Dżdżowniceprzestałysiękłócići patrzyły zdziwione,jakIstotka zaprowadzaładw ich mieszkanku.

–Nawetmisiętupodoba–stwierdziła największa.

–Ooo,jej!–zawołałypozostałe–nigdy niebyłotutakczysto!

–No i właśnietakma być codziennie– rzekłamamadżdżownica,którajużdłuższą chwilęstałaprzywejściu.

–Ale jachciałabymwrócićdo swojego domku–westchnęłaIstotka.

–Jakiegodomku?–zdenerwowanym głosemzapytałamamadżdżownica–tujest twójdomi twojeobowiązki.Będzieszspała razemz moimicórkami–rozkazałastanowczymgłosem.

Istotce pociemniałow oczkach. Namyśl, żemusipołożyćsiędołóżkaz oślizgłymidżdżownicami,dostałagęsiejskórki.

–Zaczerpnętrochępowietrzai wrócę–szepnęłai resztkąsiłwyszłaz norki.

Bladeświatełkodocierałoz góry.

–Pi,pi,jesteśtam?Jeżelitak,tozłapsię mojegopazurka–usłyszałanagle.

To Plamuś,włożyłw szczelinęswą małą nóżkęusiłującpomócIstotce.Złapałagoz całejsiłyi pochwilistałanazielonejtrawie,tulącsiędoPlamusiowejnóżki.

–Caładrżysz–powiedziałPlamuś.

–Tambyłostrasznie–szepnęłaIstotka.

–Uważaj!–zawołałPlamuś.

TużprzydrżącejjeszczezestrachuIstotcepojawiłasięwłochatamysz,szukającapożywienia.PrzerażonaIstotkawdrapałasię nagrzbietPlamusia.Zdążyław ostatnimmomencie,bomyszotwarłajużswójpyszczekchcącszybkopołknąćsmakowity,jakjejsię zdawało,kąsek.

–No,nie,gdziesiępodziałojedzonko?–zapiszczała.

–Musiszznaleźćcośinnego,byzaspokoićswójgłód.Istotkajestmojąprzyjaciółką– powiedziałPlamuś.

–Trudno,idę szukaćdalej–myszkazabawnieporuszyłaswoimiwąsami.

–Dziękuję,żemnieniezjadłaś–powiedziałajużniecouspokojonaIstotkai zeskoczyłanaziemię.

–Chodź,wyprowadzęcięz tegopodwórka–zaproponowałPlamuś–tujestdlaciebieniebezpiecznie–dodał.

Podreptalirazemzaogrodzenie,gdzie,jak miałanadziejęIstotka,byładrogadojejdomu.

–Kimjajestem?–zastanawiałasięwciąż.

–Na pewnokiedyśtoodkryjesz.Dowidzenia–szepnąłPlamuś–uważajnasiebie.

–Pa,pa.Życzęcipowodzeniai dziękuję,za wszystko.

Istotka przytuliłasiędoPlamusiai ruszyłaprzedsiebie.

–Zaczekaj –zawołałPlamuś–pójdę z tobąjeszczekawałek.

–Bardzosięcieszę–szepnęłaIstotka. Ruszylirazemw kierunkudomu,którywidniałnahoryzoncie.