Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Nobel – nazwisko, które każdy kojarzy. Ale ile naprawdę wiemy o człowieku, który je nosił – i o nagrodzie, która stała się symbolem prestiżu?
Alfred Nobel to uosobienie nowego typu XIX-wiecznego biznesmena: kapitalisty o nieograniczonej energii, ambicji i pomysłowości. Za życia uchodził za dziwaka i samotnika, skrupulatnie chroniącego swoją prywatność. Nawet swoją pośmiertną hojność potraktował jako sposób na to, by uniknąć publicznej ingerencji w osobiste sprawy.
Dziś Nagroda Nobla to globalny biznes – pod koniec XX wieku całkowite koszty utrzymania komitetów, personelu, ekspertów i konsultantów sięgały sześciu milionów dolarów rocznie. Ale za jej fasadą kryją się zaskakujące historie: polityczne naciski, wielkie pieniądze, animozje personalne, kontrowersje, pomyłki i decyzje, które wzbudzały oburzenie.
Ta książka odkrywa mniej znane kulisy Nagrody Nobla – opowiada o jej genezie, mechanizmach działania i momentach, w których „najwyższe wyróżnienie” stawało się źródłem skandali.
Parafrazując słowa jednego z laureatów: Jak to możliwe, że w kapryśnej historii Komitetów Noblowskich tak wielu zostało pominiętych przez tak niewielu?
Jarosław Molenda – członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, jego teksty ukazywały się m.in. na łamach czasopism „Focus Historia”, „Dookoła Świata”, „Gazeta Wyborcza. Ale Historia”, „Globtroter”, „Mówią Wieki”, „Odkrywca”, „Rzeczpospolita. Plus Minus”, „Wiedza i Życie”, „Voyage”. Członek kolegium redakcyjnego „Encyklopedii Geograficznej Świata”. Autor ponad sześćdziesięciu książek, odznaczony przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Srebrnym Krzyżem Zasługi za propagowanie historii Polski oraz medalem Zasłużony dla Kultury Polskiej przyznanym przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 341
Copyright © Jarosław Molenda, 2025
Projekt okładki
Michał Poniedzielski
Zdjęcie na okładce
© Camera-man/Pixabay.com
Redaktor inicjujący
Michał Nalewski
Redaktor prowadzący
Anna Kubalska
Redakcja
Dagmara Ślęk-Paw
Korekta
Patrycjusz Pilawski
Małgorzata Denys
ISBN 978-83-8391-828-0
Warszawa 2025
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
ul. Rzymowskiego 28, 02-697 Warszawa
www.proszynski.pl
Im dalej eksperyment jest od teorii,
tym bliżej jest on Nagrody Nobla.
Frédéric Joliot-Curie
Wstęp
Na co dzień coraz częściej korzystamy z urządzeń, których działania nie rozumiemy – naciskamy klawisze lub przyciski, nie zdając sobie sprawy z tego, co siętam w środku dzieje. Wiek XX przyniósł wiele przełomowych odkryć, wystarczy wspomnieć choćby bombę atomową, tranzystor czy laser. Rozszyfrowano strukturę DNA i kod genetyczny. Ten ogromny postęp to już nie zasługa pojedynczych, genialnych jednostek, lecz efekt pracy wielu zespołów naukowców i inżynierów, których liczba w ostatnim stuleciu wzrosła kilkudziesięciokrotnie1.
Nagroda Nobla uwypukla tylko moment sukcesu, pomijając rozterki, zwątpienia, błędy i wskazówki od innych, które są chlebem powszednim naukowców, oraz nierzadko bardzo długie oczekiwanie na docenienie. Jeśli przejrzeć listę laureatów pod kątem zgodności z testamentem Nobla, to okaże się, że nagrodzonych ściśle spełniających kryteria fundatora z biegiem czasu jest coraz mniej. Karykaturalne wręcz są odstępstwa od wymogu, by odkrycia dokonano w roku poprzedzającym przyznanie Nagrody.
Na przykład Max Born otrzymał ją w 1954 roku za swój wkład do mechaniki kwantowej, wniesiony… w latach dwudziestych (ciekawostka: Albert Einstein, jeden z jego najbliższych przyjaciół, nigdy go do tej Nagrody nie rekomendował). Amerykanina Fredericka Reinesa, współodkrywcę neutrina w 1956 roku, nagrodzono dopiero w 1995, gdy miał już prawie osiemdziesiąt lat. Nagrody przyznawane w rok od odkrycia należą do wyjątków – to zdarzyło się na przykład Karlowi Müllerowi i Johannesowi Bednorzowi w 1987 roku za prace dotyczące nadprzewodnictwa wysokotemperaturowego2.
Zgodnie z wolą Nobla Nagrody miały być przyznawane w pięciu dziedzinach (fizyce, chemii, fizjologii lub medycynie, literaturze oraz pokojowa). A obecnie nagradza się w sześciu. Nagroda Nobla w dziedzinie ekonomii jest na tyle młoda, że może być wnuczką innych nagród. Ustanowiono ją dopiero w 1968 roku, a pierwszą przyznano rok później. Lepiej jednak postrzegać ją jako pasierbicę pierwotnych wyróżnień, ponieważ nie wolno jej firmować tym samym nazwiskiem co pozostałe. Nagrody z ekonomii nie ufundował Alfred Nobel, ale Sveriges Riksbank, czyli Narodowy Bank Szwecji. Jej oficjalna nazwa brzmi zatem: „Nagroda Banku Centralnego Szwecji w dziedzinie nauk ekonomicznych ku pamięci Alfreda Nobla”, a została ustanowiona z okazji trzystulecia szwedzkiego banku. Co to ma wspólnego z Noblem i jego przesłaniem? Chyba tylko tyle, że krótka i powszechna forma umieszcza nazwisko Nobla na początku i pomija bank, a tym samym niejako jest utożsamiana z Nagrodą Nobla. Ktoś dowcipnie zagrał na ręcznie napisanym testamencie Nobla, nazywając tę nową Nagrodę „sfabrykowanym” lub „sfałszowanym testamentem”.
Nagroda ekonomiczna ma wielu obrońców, choć głównie w środowisku akademickim, a szczególnie na tych kilku uniwersytetach, które otrzymały prawie wszystkie wyróżnienia. Ale wątpliwości co do jej sensu wyrazili nawet niektórzy jej laureaci, jak Gunnar Myrdal, Friedrich von Hayek i Amartya Sen, którzy zażądali wręcz jej zniesienia, bo dlaczego właśnie ekonomia, skoro należy do innych, pomniejszych nauk, takich jak socjologia czy antropologia?
Z punktu widzenia Nobla tylko teoria ekonomii mogła zasłużyć na Nagrodę. Tutaj, jak zwykle w dziedzinach intelektualnych, teoria przewyższa praktykę. Ekonomista taki jak Ludwig Erhard, który zaprojektował niemiecki „cud gospodarczy” po drugiej wojnie światowej, mógł otrzymać Nobla w czasie pokoju, ale nie w dziedzinie ekonomii, gdyż zajmował się jedynie „praktyczną” jej odsłoną. Podobnie jak kontrowersyjny Alan Greenspan, wieloletni przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej.
Z kolei Nagroda z 1997 roku jest drażliwym przypadkiem. Myron Scholes ze Stanfordu i Robert C. Merton z Harvardu zostali laureatami za opracowanie modelu dokładniejszej wyceny instrumentów pochodnych – to rodzaj umów finansowych, których wartość zależy od innych aktywów (mogą pomóc zmniejszyć ryzyko inwestycyjne, korzystają z nich fundusze hedgingowe, które starają się chronić inwestorów przed stratami). Niestety ich teoria nie uchroniła ich firmy przed upadkiem rok po tym, jak zostali noblistami. Zaiste, godne to Nobla…
Precyzja ekonomii jest daleka od tej, która cechuje nauki ścisłe, więc może stąd wzięła się poniższa anegdota: Fizyk zapytany na egzaminie, ile wynosi pierwiastek z dwóch, odpowiada: „To wartość rzędu jedności”. Zapytany o to samo inżynier wyciąga suwak logarytmiczny (czy ktoś jeszcze teraz pamięta taki przyrząd?) i oblicza: „To jest około 1,41”. Gdy pytanie zostaje zadane ekonomiście, ten zamyka drzwi do pokoju, zbliża się do egzaminatora i pyta szeptem: „A ile pan chce, żeby to było?”3.
Dlatego pierwsze Nagrody przyznano za osiągnięcia najbardziej zbliżone do nauk ścisłych. Otrzymywali je ekonomiści, którzy opisywali gospodarkę za pomocą równań matematycznych4. Wzory i modele matematyczne wykorzystywane w ekonomii mogą być użyteczne dla maklerów giełdowych, zarządzających funduszami i tym podobnych, ale czy spełniają one wymóg „korzyści dla ludzkości” konieczny w przypadku Nagród Nobla?
W miejsce ekonomii właściwsza byłaby nagroda matematyczna. Nobel ją pominął, bo jego zdaniem na wyróżnienie zasługiwały praktyczne wynalazki i odkrycia przynoszące ludzkości największe korzyści. Natomiast matematyka zajmuje się nimi jedynie teoretycznie. W czasach Alfreda Nobla nie uznawano królowej nauk za przynoszącą praktyczne korzyści5. Pewnych rzeczy fundator nie mógł przewidzieć, ale ci, którzy pod koniec lat sześćdziesiątych włączyli ekonomię do grona nagradzanych dziedzin – już tak.
Przykładem jest brytyjski matematyk Alan Mathison Turing, najważniejsza osoba w kontekście rozwoju informatyki. Zmarł w 1954 roku, nigdy nienagrodzony, ponieważ komputer jeszcze nie istniał. Bez matematyki nie byłyby możliwe różne odkrycia w dziedzinie fizyki, chemii czy medycyny. Jednak wówczas uważano ją za naukę bezużyteczną, co potwierdza z kolei anegdota, którą przytacza Andrzej Kajetan Wróblewski.
Mówi ona o dwóch inżynierach, którzy wybrali się na wyprawę balonem. Wyprawa zapowiadała się dobrze, nagle jednak zerwał się silny wiatr, który zniósł balon bardzo daleko od miejsca startu. Dryfujący w balonie podróżnicy byli zagubieni. W pewnej chwili zauważyli w dole na drodze samotnego piechura.
– Halo, proszę nam powiedzieć, gdzie się znajdujemy! – wykrzyknęli.
Przechodzień po chwili milczenia zawołał:
– Znajdujecie się w balonie!
– Do diabła – rzekł jeden z podróżników – że też musieliśmy akurat trafić na matematyka.
– Skąd wiesz, że to matematyk? – zapytał drugi.
– To oczywiste, przecież jego odpowiedź była doskonale precyzyjna, ale zupełnie bezużyteczna.
Przeciętny człowiek kończy swoją edukację matematyczną na zagadnieniach, którymi zajmowali się matematycy w starożytności. Już tylko nieliczni poznają rachunek różniczkowy czy całkowy, a więc sięgają do obszarów matematyki z XVII czy XVIII wieku. Zagadnienia, którymi zajmują się matematycy obecnie, uchodzą za tak abstrakcyjne, że nawet przedstawiciele nauk fizycznych, tak bliskich przecież matematyce, nie mają o nich pojęcia. Wybitny matematyk i filozof brytyjski sir Bertrand Russell napisał: „Matematykę można określić jako przedmiot, w którym nigdy nie wiemy, o czym mówimy, ani też czy to, co mówimy, jest prawdą”6.
Wykluczenie matematyki przez Nobla zrodziło wiele hipotez, ba, wręcz teorii spiskowych. Według jednej z nich Nobel nie mógł znieść Magnusa Gösty Mittag-Lefflera, czołowego szwedzkiego matematyka swoich czasów. Zgodnie z inną Mittag-Leffler ukradł Noblowi kobietę. Szkopuł w tym, że Nobel i Mittag-Leffler prawie się nie znali…
Takich opowieści, mniej lub bardziej prawdopodobnych, narosło wokół Nagrody Nobla znacznie więcej. Zaskakujące decyzje, osobiste urazy, zakulisowe rozgrywki i przemilczane skandale – to wszystko tworzy mniej oficjalną, ale równie fascynującą historię najbardziej prestiżowego wyróżnienia naukowego na świecie. I właśnie o tym jest ta książka.
1 R.P. Feynman, R. Leighton, E. Hutchings, „Pan raczy żartować, panie Feynman!”. Przypadki ciekawego człowieka, przeł. T. Bieroń, Kraków 2007, s. 5.
2 E. Infeld, Kandydaci, laureaci i frustraci. Sto lat Nagrody Nobla, „Polityka” 2001, nr 41, s. 78.
3 A.K. Wróblewski, 300 uczonych prywatnie i na wesoło, t. 2, Warszawa 2018 [wydanie e-book bez paginacji].
4 W. Gadomski, Laureaci Nobla: Matematycy, filozofowie, eksperymentatorzy, https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/laureaci-nobla-matematycy-filozofowie-eksperymentatorzy/, dostęp: 22.11.2024.
5 M. Pierko, Wielka księga laureatów Nagrody Nobla, Częstochowa 2017, s. 22.
6 A.K. Wróblewski, 300 uczonych prywatnie i na wesoło, t. 2.
Testament Alfreda Nobla
fot. Waage, CC BY-SA 3.0
CZĘŚĆ I
Rozdział 1
Nobel – nazwisko, które chyba każdy kojarzy, ale niewielu wie coś więcej o fundatorze jednej z najbardziej prestiżowych nagród. Jego biografia jest spektakularnym przykładem nowego typu biznesmena XIX wieku, kapitalisty, którego energia, ambicja i pomysłowość nie znały granic. Nobel wymyślił dla siebie motto: „Mój dom jest moją pracą, a moja praca jest wszędzie”7.
Przez całe życie nie miał prawdziwej ojczyzny. Ten słynny Szwed opuścił swój kraj w wieku dziewięciu lat i wracał tylko na bardzo krótkie pobyty. Nie zależało mu na zachowaniu obywatelstwa. Był wyjątkowo skomplikowanym człowiekiem. Mówił płynnie po szwedzku, niemiecku, angielsku, francusku, rosyjsku i włosku, pisał sztuki teatralne i poezję po angielsku i czytał znacznie więcej niż większość wykształconych ludzi, nie wspominając o milionerach-wynalazcach.
W swoim czasie jego dynamit był najbardziej niszczycielską, ale i konstruktywną bronią, jaką kiedykolwiek wynaleziono – a w istocie – jednym z największych wynalazków stulecia. Ten sam człowiek, który ustanowił nagrodę mającą łagodzić ludzkie cierpienia, nie był pozbawiony złośliwego rysu. Lubił opowiadać znajomym o swoim planie wzniesienia wystawnej rezydencji w Paryżu, w której potencjalni samobójcy mogliby umierać w luksusowych warunkach, zamiast tonąć w zimnej, brudnej Sekwanie. „Orkiestra pierwszej klasy” grałaby tylko „najpiękniejszą muzykę”8.
Immanuel Nobel (ojciec Alfreda) – który, podobnie jak jego synowie, zawsze myślał na wielką skalę – już w wieku dwudziestu kilku lat opatentował strugarkę, prasę z dziesięcioma walcami i maszynę rotacyjną, ale nie odniósł sukcesu. Eksperymentował z kauczukiem indyjskim do zastosowań chirurgicznych i wymyślił barkę, która… zatonęła. Wynalazł pływający plecak dla żołnierzy, ale armia nie była nim zainteresowana.
Na początku XIX wieku proch strzelniczy był jedynym środkiem służącym do wysadzania milionów ton ziemi, którą trzeba było usunąć. Był jednak wysoce nieskuteczny i to skłoniło Immanuela Nobla do rozważań o materiałach wybuchowych. Dokształcił się trochę z chemii, a w 1837 roku udało mu się doprowadzić do wybuchu kilku chemikaliów. Ale wysadziły one również jego warsztat, co wystraszyło sąsiadów, więc władze zakazały dalszej pracy.
Pierwszym patentem Alfreda Nobla był licznik gazu. To, że przeszedł na materiały wybuchowe, było spowodowane głównie nową obsesją jego ojca – nie udało się wynaleźć samobieżnej torpedy, potem spekulował o szkoleniu fok do przenoszenia materiałów wybuchowych. Jednak to nitrogliceryna stała się kolejną pasją Immanuela. Pewien włoski chemik opisał nową substancję w 1847 roku, ale zrezygnował z niej, uznając za zbyt niebezpieczną.
Nikt nie potrafił znaleźć sposobu, aby posługiwać się nią w sposób kontrolowany. Alfred, chemik, został poproszony przez swoich braci o rozwiązanie tego problemu. Był rok 1859, ale dopiero w 1863 roku Nobel znalazł częściową odpowiedź: namaczanie nitrogliceryny w granulowanym proszku znacznie zwiększało siłę eksplozji. Nie zmniejszyło to jednak w istotny sposób zagrożenia związanego z jej użyciem. Już w 1865 roku Alfred dokonał swojego pierwszego ważnego odkrycia.
Wynalazł detonator. Co ciekawe, konstruktorzy bomb atomowych i wodorowych wykorzystują tę samą zasadę detonatora, która polega na tym, że niewielka ilość jednego materiału wybuchowego może zapalić inny. Odrobina piorunianu rtęci, pełniąca funkcję spłonki nitrogliceryny, sprawiła, że ten niebezpiecznie lotny związek chemiczny stał się stosunkowo bezpieczny w użyciu.
Alfred założył fabrykę w Hamburgu, aby produkować swój nowy wynalazek, który stał się światowym hitem. Jednak nitrogliceryna pozostała nieprzewidywalna, a jej użytkownicy często obchodzili się z nią lekkomyślnie, co przyniosło katastrofalne skutki. W 1865 roku pewien sprzedawca wysadził budynek w Nowym Jorku, rannych zostało osiemnaście osób. W następnym miesiącu w Bremerhaven zginęło dwadzieścia osiem osób, a ponad dwieście zostało rannych. Do kolejnej makabrycznej eksplozji doszło w Sydney w Australii.
W 1866 roku Nobel przybył do Nowego Jorku – z dwunastoma skrzynkami nitrogliceryny! – aby nadzorować swoją New York Blasting Oil Company. Tam otrzymał wiadomość o następnej katastrofie, w San Francisco, w której zginęło kilkanaście osób. Inne eksplozje w Kalifornii i Liverpoolu wkrótce przyniosły kolejnych zabitych lub rannych.
Nobel szybko opatentował swój dynamit w całej Europie i Ameryce. Zaledwie w ciągu ośmiu lat zbudował piętnaście fabryk dynamitu, oplatając nimi stary kontynent i USA. Trudno było przekonać Rosję, ponieważ zamachowcy wykorzystali dynamit do zamachu na cara. W 1870 roku, podczas wojny francusko-pruskiej, Nobel dostarczał dynamit obu stronom, dowodząc, że biznes nie zna sentymentów.
Nobel miał jeszcze przed sobą dwa ważne i niezwykle dochodowe wynalazki. W 1875 roku obniżył temperaturę zamarzania nitrogliceryny i w ten sposób wyprodukował „wybuchową żelatynę”, otwierając wachlarz nowych zastosowań inżynieryjnych i wojskowych. W 1887 roku opatentował bezdymny proch zwany balistytem, wynalazek, który miał największy wpływ na wszystkie projekty broni od lat dziewięćdziesiątych XIX wieku do 1914 roku.
Ale osobisty koszt tych wynalazków był wysoki. Liczne porażki Alfreda na drodze do jego odkryć były wyśmiewane przez ojca i starszych braci. Kiedy nadszedł triumf, Immanuel obraził Alfreda, oświadczając, że to on jako pierwszy wpadł na ten udany pomysł. Co gorsza, w 1864 roku najmłodszy syn Nobla, Emil, zmarł w wieku dwudziestu jeden lat w wyniku wybuchu nitrogliceryny. Niedługo potem ojciec doznał poważnego udaru. W końcu wyzdrowiał na tyle, by zająć się dalszą działalnością.
Ostatnie lata życia Alfreda nie były spokojne. Jego gigantyczna francuska firma upadła. Nobel, jako członek zarządu, mógł zgodnie z prawem francuskim zostać pociągnięty do odpowiedzialności w pełnym zakresie swojego majątku i w ten sposób zostać unicestwiony. Zreorganizował firmę i wyszedł z tego cało. W międzyczasie trwała batalia prawna z dwoma brytyjskimi wynalazcami, którym ufał, ale którzy teraz twierdzili, że niezależnie wynaleźli balistyt Nobla pod nazwą kordytu.
Brytyjski sąd przyznał dwóm Brytyjczykom tylko symboliczne zwycięstwo, a Nobel dał wyraz swojej frustracji w satyrze zatytułowanej Patent Bacillusa. Uważany za dziwaka i szaleńca, mimo odnoszonych sukcesów nie czuł się szczęśliwy, czego dowodem jest wyznanie: „Powinienem być uduszony”9. Gdy stan jego zdrowia się pogorszył, Alfred zaczął pisać dziwne rzeczy. Jedną z nich był dramat zatytułowany Nemesis o renesansowym szlachcicu Cencim, który zmusił swoją córkę do kazirodztwa. Po śmierci Nobla rodzina próbowała zniszczyć wszystkie egzemplarze, ale trzy kopie przetrwały.
Alfred, „człowiek, którego nikt nie znał”, postanowił zostać również filantropem, którego nikt nie znał. Zawsze nienawidził sławy. Zdecydował się na pośmiertną hojność, aby po raz kolejny uniknąć jakiejkolwiek publicznej ingerencji w swoją prywatność. Jego testament w żadnym punkcie nie nakazuje, aby Nagrody nosiły jego imię.
„Nie jestem świadomy – przekonywał – że zasłużyłem na sławę, i nie sprawia mi przyjemności jej hałas”10. Nie ma tu mowy o hipokryzji ani fałszywej skromności, takie stwierdzenie ukazuje człowieka, który, choć miał zamiar czerpać z bogactw świata, jednocześnie nie ufał wartości wszystkich ziemskich rzeczy. Na prośbę bratanka o przekazanie informacji biograficznych odpowiedział sarkastycznie:
Alfred Nobel: jego nędzny półżywot powinien zostać zakończony przy narodzinach przez humanitarnego lekarza, gdy tylko wydał krzyk… Jedno i tylko jedno życzenie: nie zostać pochowanym żywcem. Największy grzech: nie czci Mamony11.
Był postacią pełną kontrastów. „Chciałbym móc wyprodukować substancję o tak przerażającej skuteczności zniszczenia – deklarował – że wojny stałyby się przez to całkowicie niemożliwe”. Z kolei asystentowi zwierzył się: „Wprawdzie to, nad czym pracujemy, przypomina wynalazki diabła, ale są one tak interesujące jako czysto techniczne problemy i… wolne od wszelkich rozważań finansowych i handlowych, że są podwójnie fascynujące”12.
Nobel nie cieszył się najlepszym wizerunkiem publicznym. Większość jego biografów uważa, że w dużym stopniu wpłynęła na niego śmierć w Cannes jego brata Ludwiga – lub raczej pomyłkowe informacje dotyczące zgonu Alfreda. Nobel miał okazję – daną nielicznym – czytania swoich nekrologów, z których wiele nie było pochlebnych. Jedna z francuskich gazet użyła nagłówka „Handlarz śmierci nie żyje”13. Podobno oskarżenia, że wzbogacił się, wymyślając nowe sposoby zabijania i okaleczania ludzi, zmotywowały Nobla, aby pozostawić po sobie jakieś chlubne dziedzictwo.
Pewna dwoistość osobowości Alfreda nigdzie nie ujawnia się wyraźniej niż w jego testamencie. Można się jednak zastanawiać, dlaczego Nobel nie ustanowił nagród za życia. Był wystarczająco bogaty, aby to zrobić. Andrew Carnegie, który sfinansował choćby budowę słynnej Carnegie Hall, nie wspominając o powołaniu wielu różnych fundacji, głosił opinię, że: „Człowiek, który umiera… bogaty, umiera zhańbiony”.
Być może pierwszy testament napisał w 1889 roku, ale ta wersja nie przetrwała. Zgodnie z jego ostatnią wolą z 1893 roku jedną piątą majątku pozostawił przyjaciołom i krewnym. Kolejne siedemnaście procent miało zostać podzielone pomiędzy Klub Szwedzki w Paryżu, towarzystwo pokojowe w Wiedniu prowadzone przez Berthę von Suttner, Sztokholmską Szkołę Wyższą i Instytut Karolinska w Sztokholmie na nagrody z fizjologii lub medycyny. Pozostała część miała trafić do Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk na Nagrody za odkrycia intelektualne, których nie określono, oraz na Nagrodę Pokojową.
Testament z 1895 roku drastycznie ograniczył konkretne darowizny dla przyjaciół i krewnych do zaledwie jednej trzydziestej aktywów. Poprzednie zapisy dla Sztokholmskiej Szkoły Wyższej i Wiedeńskiego Towarzystwa Pokoju zostały pominięte. Po raz pierwszy uwzględniono Nagrodę za literaturę. Zamiast wcześniejszego niejasnego sformułowania o „odkryciach intelektualnych” teraz jasno wymieniona została fizyka i chemia. Największym dylematem było to, że Nobel zapisał swój majątek fundacji, która… jeszcze nie istniała. Jak można legalnie mieć nieistniejącego spadkobiercę?
Zszokowane było nie tylko społeczeństwo. Nie mniejsze zdziwienie przeżyli szwedzcy krewni Nobla, niemal całkowicie wydziedziczeni. Żadnego członka rodziny nie wyznaczono na wykonawcę testamentu. Zostali nimi – kolejne zaskoczenie – Ragnar Sohlman i Rudolf Lilljeqvist, dwaj szwedzcy inżynierowie, choć ci nie mieli żadnego doświadczenia prawniczego. Nobel ufał tylko swoim. Alfredowi udało się napisać testament, który był arcydziełem prawnych zawiłości, niejasności i pominięć.
Kolejka pretendentów do spadku była spora: krewni Nobla, kilka szwedzkich akademii, szwedzki rząd, w skład którego w tym czasie wchodził norweski parlament14 i, nie mniej ważny, rząd francuski. W istocie cała sprawa, od początku do końca, wymaga nie historyka, lecz powieściopisarza takiego jak Balzac, kogoś, kto potrafi współczująco, ale satyrycznie oddać urok bogactwa, chciwość krewnych, intrygi prawników, obsesje i fantazje uczonych i intelektualistów oraz ambicje polityków.
Na początek pytanie zasadnicze: czy Nobel był obywatelem Francji, czy Szwecji? Z pewnością nie był Francuzem ani Szwedem w żadnym powszechnym znaczeniu. Urodził się w Szwecji, ale odwiedził ją tylko na krótko po dziewiątym roku życia. Nigdy nie płacił w tym kraju podatków, co stanowiło zwyczajowy dowód bycia szwedzkim poddanym. Mieszkał we Francji prawie trzydzieści lat, ale nigdy nie ubiegał się o francuskie obywatelstwo.
Kwestia miejsca zamieszkania Nobla była kluczowa. Jeśli był rezydentem Francji, jego majątek podlegał tamtejszym, wysokim podatkom spadkowym, które mogły pochłonąć znaczną część zapisu. Prawo szwedzkie było o wiele łagodniejsze. Gdyby został uznany za Francuza, krewni mieliby większe szanse na unieważnienie testamentu. Wykonawcy ostatniej woli zmarłego chcieli, aby szwedzkie sądy orzekały w sprawie spadku.
Strategia była prosta. Dowodzono, że Nobel musiał uważać się za Szweda: spisał przecież testament w języku szwedzkim, wyznaczył szwedzkich wykonawców i wskazał szwedzkie akademie do wdrożenia testamentu. Oczywiście prawdą było, że Nobel był permanentnym wędrownikiem, nazywano go „najbogatszym włóczęgą Europy”. W Paryżu spędził ćwierć wieku, lecz przebywał w wielu miejscach i to okazało się problemem w związku z jego finansowym dziedzictwem.
Na dwa lata przed śmiercią Alfred zainwestował w szwedzką fabrykę Bofors i mówił o zamieszkaniu w pobliżu. Miał tam dom, mieszkanie i trzy konie. Jak się okazało, argument ze zwierzętami był kluczowy. Zdaniem sądu, jeżeli ktoś trzyma konie, to jest to miejsce jego pobytu. Ostatecznie sąd w tej miejscowości rozstrzygnął sprawę pozytywnie. W dodatku francuski rząd sam de facto zmusił Nobla do emigracji do Włoch.
Szanse pozwu ze strony krewnych Nobla zmalały, gdy siostrzeniec Alfreda, Emanuel – syn Ludwiga Nobla, wezwał do pełnego uszanowania woli wuja. Emanuel był najbardziej wpływowym członkiem „rosyjskich” Nobli, ale w swoim oświadczeniu nie kierował się szacunkiem. Alfred po śmierci braci przejął kontrolne udziały w Nobel Brothers Naphtha Company w Baku. Emanuel chciał ją odzyskać, więc Szwedzi odsprzedali mu udziały po okazyjnej cenie.
Szwedzcy krewni nie poddawali się, wspomagani przez krajowe gazety sprzeciwiające się testamentowi. Według nich Nobel udowodnił, że nie chce mieć nic wspólnego ze Szwecją, przyznając nominacje do Nagrody Pokojowej norweskiemu parlamentowi. Twierdzono również, że jego rozrzutność w stosunku do jednostek była niemoralna, w sytuacji gdy masy Szwedów pozostawały zubożałe i głodne. Najbardziej obiecujący argument uderzał w sedno testamentu: że Nagrody nie mogą zostać przyznane, ponieważ akademie nigdy nie przyjmą tego zadania. To było realne ryzyko, bo wystarczyłoby, aby tylko jedna z placówek odmówiła, a Fundacja Nobla nie mogłaby powstać.
Testament nie miałby więc żadnego spadkobiercy i mógłby zostać uznany za nieważny. Alfred nie przewidział żadnej alternatywy. Nagrodę uratował fakt, że testament Nobla wskazał te konkretne akademie, co wciągnęło w sprawę szwedzki rząd. W 1897 roku prokurator generalny Szwecji został poinstruowany, aby pomóc utrzymać testament pod szwedzką jurysdykcją.
Był to bezprecedensowy krok prawny: uczyniono państwo półoficjalnym doradcą wykonawców testamentu Nobla i ich prawników. Nie ulega wątpliwości, że ustanowienie Nagród było wyjątkową korzyścią dla Szwecji. Dlatego – w imię interesu publicznego – krewni Nobla musieli zostać odsunięci. Ostatecznie otrzymali jedynie ułamek tego, czego się domagali. Był to pierwszy przypadek, gdy praktycznie cały olbrzymi majątek przemysłowca został przeznaczony na fundusz Nagród.
Taka decyzja była wówczas przełomowym posunięciem i spotkała się z ostrym sprzeciwem, zwłaszcza wśród innych zamożnych rodzin europejskich. Jednocześnie nowatorski charakter Nagrody nie wykluczał jej głębokiego zakorzenienia w biurokratycznych tradycjach wczesnonowożytnych towarzystw królewskich i narodowych. Nawet dziś laureaci odbierają medale z rąk monarchy, który wraz z królową przewodniczy ceremonii w roli gościa honorowego15.
7 B. Feldman, The Nobel Prize. A History of Genius, Controversy and Prestige, New York 2000, s. 25.
8Nobel. The Man and His Prizes, red. W. Ödelberg, New York 1972, s. 36.
94 x Nobel, red. G. i F. Tomaszewscy, Warszawa 2002, s. 9.
10 B. Feldman, op. cit., s. 37.
11 N. Halasz, Nobel. A Biography, New York 1959, s. 179.
12 Oba cytaty w akapicie za: B. Feldman, op. cit., s. 34.
13 A. Białas, Największe kontrowersje związane z Nagrodami Nobla. Zestawiła je znana redakcja, https://www.onet.pl/informacje/adam-bialas/skandale-zwiazane-z-nagroda-nobla-ujawnia-redakcja-encyklopedii-britannica/w97sk9t,30bc1058, dostęp: 15.01.2025.
14 Unia szwedzko-norweska rozpadła się dzięki porozumieniu w 1905 roku, a obywateli norweskich zapytano nawet w referendum, czy popierają koncepcję Norwegii suwerennej.
15 J.F. English, Ekonomia prestiżu. Nagrody, wyróżnienia i wymiana wartości kulturowej, przeł. P. Czapliński, Ł. Zaremba, Warszawa 2013, s. 61–62.
Zrekonstruowane laboratorium Alfreda Nobla
Nobelmuseet w Karlskodze – fot. Banza52, CC BY-SA 4.0
Alfred Nobel na obrazie Gösty Flormana
fot. Alamy/BE&W
Willa w San Remo, gdzie zmarł Alfred Nobel
fot. Samuele/domena publiczna
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI
Wstęp. „A ILE PAN CHCE, ŻEBY TO BYŁO?”
CZĘŚĆ I. CZŁOWIEK, KTÓREGO NIKT NIE ZNAŁ
Rozdział 1. „NAJBOGATSZY WŁÓCZĘGA EUROPY”
Okładka