Sztuka i czary miłości - Stanisław Antoni Wotowski - ebook

Sztuka i czary miłości ebook

Stanisław Antoni Wotowski

0,0

Opis

Sprawy serca bywają skomplikowane, a miłość kapryśna i nieuchwytna. Te cechy nie ograniczają się jednak do średniowiecza! W książce "Sztuka i czary miłości" Stanisław Antoni Wotowski zabiera nas w fascynującą podróż przez wieki, ukazując uniwersalne aspekty miłości, które wciąż są aktualne do dziś. Autor, opierając się na bogatym materiale źródłowym z różnych epok, odkrywa przed nami tajemnice średniowiecznych "sądów miłości", gdzie omawiano zagadnienia takie jak: Czy miłość męża do żony jest śmieszną? Kogo lepiej kochać: ludzi kościoła, duchownych czy rycerzy? Co robić, gdy rycerz okazuje kapryśną chęć zerwania z damą? Wotowski nie ogranicza się jednak tylko do średniowiecza. Pokazuje, jak idee "sądów miłości" ewoluowały na przestrzeni dziejów, a uniwersalne pytania o miłość i wierność wciąż powracają w różnych kulturach i epokach. "Sztuka i czary miłości" to nie tylko książka historyczna, ale również wciągająca lektura dla wszystkich zainteresowanych psychologią miłości, relacjami damsko-męskimi i ponadczasowymi ludzkimi emocjami. Zamów już dziś i zanurz się w świecie tajemnic miłości!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 131

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Stanisław Antoni Wotowski

 

Sztuka i czary miłości

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Na okładce: Na okładce obraz wygenerowany przez fotor-ai 

 

Tekst wg edycji 1931. 

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-611-8 

 

 

 

Rzymianie, jeśli istnieje ktokolwiek śród was, któremu sztuka miłości byłaby obcą, niechaj czyta me słowa, niechaj się uczy i niechaj kocha!

Azali nie sprawia sztuka to, iż statki mkną chyżo po fali, przy pomocy żaglów i wiosła? Jeślić sztuka kieruje biegiem ścigłych łodzi, sztuka również winna kierować miłością.

 

„Ars amandi” Owidjusz

 

 

 

ROZDZIAŁ I.

 

Wszechpotęga miłości.

Wszystko w naturze uczy,

Że kochać — rozkosz prawdziwa.

Serca miłością złączone

Szczęścia na świecie doznają,

W niem uciechy niezliczone,

Gdyż się wzajemnie kochają.

Nieczułe tylko stworzenia,

Sprzeczną duszy idąc drogą,

Gardzą darem przyrodzenia

I szczęśliwe być nie mogą.

 

„Piosenka z 1810 r.”,

Warszawa, K. W. Woycicki.

 

Oh! Eros, dieu tout — puissant! Toi, oh amour tu es assurement éternel! La race humaine est vieille sur la terre, mais tu l’as suivie à travers les àges. Morts sont les superbes, qui reposaient sur les lits des mages de l’Olympe, morts les hèros glorieux qui habitaient l’enceinte de Valhalli! Morts tous les dieux des anciens, tous... excepté Eros! Eros tout — puissant, l’eternel!... Son oeuvre est tout ce que tu vois. Il entretient les génèrations, sa prèsence est partout!

 

I.

 

Erosie wszechpotężny, ty któryś przetrwał wieki i rządzisz wszystkiem, tyś był na początku, będziesz i przy końcu świata...

Miłość...

Miłość, ten „kapryśny rajski ptak”, mieniący się wszystkiemi barwami tęczy, nieuchwytny i zmienny — iluż pisarzy, filozofów, poetów starało się go zwabić do klatki, by ściślej go zbadać, by jakoś go określić, lub ustalić, na zasadzie jakich praw figlarny amor działa.

Daremnie...

Nikomu z najgenialniejszych myślicieli dotychczas nie udało się stwierdzić, czem jest w rzeczy samej miłość, ani też, czy podlega to uczucie jakimś określonym zasadom. Jeśli dla przykładu pochwycimy pierwsze lepsze z brzegu maksymy, wnet zauważymy, jak są one biegunowo z sobą sprzeczne.

Więc?

Więc powiada Szekspir, iż kto nie kochał ten nie wie, co to słodycz świata, na co drwiąco zauważa Wolter, iż kto pragnie się zakochać, niechaj przódy raczej legnie do trumny. Św. Augustyn orzeka, iż bez miłości bogacz jest biednym, a miłością nędzarz bogatym — podczas, gdy inni ojcowie Kościoła mówią... amor feminae, mors animae... co oznacza, iż miłość kobiety gubi jednocześnie duszę... A Bibieno wręcz odmiennie świadczy — miłość dla duszy tego, który kocha, jest tem, czem dusza dla ciała, które ożywia...

Jeśli teraz od samej definicji miłości przejdziemy do warunków, w jakich ona powstaje i co najczęściej ją wywołuje u odmiennych płci, znajdziemy takież paradoksalne różnice.

Twierdzi pani Sand, iż miłość mężczyzny zależy od mnóstwa pojedyńczych szczegółów, że zwraca on uwagę na piękność oblicza, postaci, na cerę, miękość skóry, tuszę, głos i ruchy niewieście — gdy tymczasem kobieta wartość kładzie w kilku cechach psychicznych i dba tylko o to, aby zewnętrzna postać mężczyzny nie była nadmiernie już odstraszającą. Dlatego wyraz „piękność” inne ma zupełnie znaczenie u obu płci, a mianowicie mniej swoiste u kobiety, gdy jej o mężczyznę chodzi.

W myśl więc tej zasady, panie najwięcej pociągałaby umysłowość męska. Bardzo pięknie, lecz słuchajmy dalej.

Inna autorka, również niewiasta, pani de Coicy, powiada... kobietom podoba się wzięcie, uroda, mundur, postawa żołnierska... Zachwyca je wogóle siła i naturalny jej towarzysz-męstwo. Zalety umysłowe nie wywierają na nie żadnego bezpośredniego wpływu, głupota żadną nie jest przeszkodą dla dopięcia łaski, prędzej inteligencja wyższa, lub nawet genjusz przeszkadza...

Złośliwe to zdanie rozwija jeszcze bardziej Max Nordau w swych „Paradoksach”. Pisze:

„Pierwotny popęd kobiety ciągnie ją nieprzeparcie ku pospolitemu, przeciętnemu mężczyźnie, nie wyróżniającemu się ani tępością nad miarę, ani też wyższym umysłem; podoba jej się wzór poczciwego mieszczucha, chętnie rozprawiającego o pogodzie, czczącego ideały szkoły elementarnej, dopasowywującego swe poglądy starannie do poglądów zamożnych mieszczan i dowodzącego kształtem i barwą swoich krawatów, że stoi na poziomie czasu. Na sto kobiet — dziewiędziesiąt dziewięć zakocha się napewno w podobnym arcytworze natury, nie utrzyma się obok niego w łasce żadna bogaciej uposażona męska istota.”

Ideałem więc dzisiejszych powojennych czasów, w myśl twierdzenia Maxa Nordau — byłby młodzieniec o pstrokatym krawacie... posiadający auto własne.

Lecz słuchajmy dalej...

„Wśród miłosnego kaprysu — pisze znakomity autor książki „O miłości” Stendhal — zważa kobieta na wszystko raczej, co inne kobiety widzą w jej ukochanym, aniżeli, jak on jej się samej wydaje. Stąd owo powodzenie, jakim cieszą się u kobiet mówcy, śpiewacy, aktorzy — wogóle osoby, które zdołały pozyskać rozgłos. W Ludwiku XIV kochały się wszystkie damy dworu nawet, gdy już był bardzo starym.”

Powiada jeszcze Stendhal, że znał sześćdziesięcioletniego mężczyznę, który potrafił rozkochać w sobie i dwa lata w tem uczuciu utrzymać dziewczę, budząc ciągłą rywalizację między nią a jej towarzyszką, inną młodą dziewczyną.

Podkreślając uczucie zazdrości przy powstawaniu miłosnego afektu, dodaje: „Miłość aktorek z całem swem namiętnem uniesieniem, dochodzącem nieraz do samobójstwa, ulatnia się jak kamfora, skoro tylko kto zdoła usunąć rywalkę.”

Jeszcze nie koniec...

Nawet to, co normalnie winno oburzyć kobietę, wedle świadectwa niektórych, może wzbudzić miłość.

Znów zacytuję niewiastę.

Pani de Stael opowiada, iż raz gdy ją wraz z przyjaciółką prześladował na ulicy jakiś natręt — postanowiły dowiedzieć się, którą z nich upatrzył sobie. Każda chciała się założyć, że nie ją, a mimo to opowiadająca wyznaje szczerze, iż czuła się nad wyraz upokorzoną, dowiedziawszy się, że natrętowi chodziło o jej przyjaciółkę.

Stąd zapewne pochodzi ów przez licznych psychologów zauważony czar, jaki wywierają na kobiety osławieni rozpustnicy. Podkreśla to Rochebrune mówiąc — „miłość kobiety w dokładnym znajduje się stosunku do ilości kobiet poprzednio posiadanych przez jej kochanka... a uwielbienie rozpustnika nawet w prawej kobiecie budzi uczucie dumy z odniesienia zwycięstwa nad tylu rywalkami, choćby to były kobiety, które jej — istocie cnotliwej — powinnyby się wydać potworami.”

Więcej aforyzmów cytować nie będę.

Jak z paru przytoczonych zdań wynika, badania tyczące się miłosnych spraw i rzekomych przyczyn mogących wywołać ten kapryśny afekt są najsprzeczniejsze. Czegośmy się nie podowiadywali. To niewiasty lubią jeno mężów uduchowionych, statecznych, to bezduszne wymuskane lalki, to imponuje im rozgłos, sława, aureola wielkiej popularności, to znów jeno przeciętny mieszczański młodzieniaszek o ulizanej główce i dobrze skrojonem ubranku... Gdybyśmy się z kolei zwrócili do badań nad tem, co mężczyznę pociąga do niewiasty, takąż otrzymalibyśmy mozajkę. Jeden więc pragnąłby niewiasty-poetycznej, sielskiej, anielskiej, inny smukłej, wysportowanej chłopczycy, trzeci — girls’y, o zgrabnych łydkach... Winnibyśmy zawołać wraz z Firdusim

 

Miłość się w sercu rodzi i zmaga

Duszę opuszcza spokój, rozwaga

Nic nie pomoże rozumu siła

Gdy ją namiętność w lot ujarzmiła...

 

Winnibyśmy tedy dojść do przekonania, że ani miłości ściśle określić nie można, ani też określić nie można, co właściwie pociąga daną osobę do osoby płci odmiennej. Szeroko pisać byśmy tu mogli o wpływie zmysłów, wychowania, wykształcenia, o doborze fizycznym naturalnym i duchowym doborze. Wszak tyle razy to już poruszano i opisywano na tylokrotne sposoby. I w zakończeniu winnibyśmy dojść do wniosku, że miłość jako uczucie nader kapryśne może jeno być traktowane od wypadku, do wypadku, że tylko psychicznie analizować można tą lub inną sprawę, ten lub inny romans, czy miłosną tragedję, lecz z nich ani przesłanek ani uogólnień wyciągać nie wolno. A jednak...

A jednak, mimo wszystko istnieją, śmiem twierdzić, pewne prawa, rządzące nami i w tym zakresie, jak istnieje prawo ogólne rządzące całym wszechświatem...

 

2.

 

Lecz zanim przejdę do scharakteryzowania prawa mogącego nieco prześwietlić miłosne tajniki, zanim przejdę do scharakteryzowania tego cobyśmy w ścisłym słowa znaczeniu określić mogli miłosnemi czarami czy magją miłości, niech mnie wolno będzie przez chwilę się jeszcze zatrzymać nad tak zwanemi kodeksami amora.

Parokrotnie różni wytwornisie, nadobne damy i poważni mężowie — zupełnie bez żartu układali coś w rodzaju pisanych zbiorów praw, mających dać niezłomne zasady w sercowych powikłaniach.

Z podobnych kodeksów najbardziej znane są dwa: indyjski zaczerpnięty z księgi świętej Padma Purana i cours d’amour średniowiecza.

O ile cours d’amour były zabawką jedynie choć w nich odzwierciadlała się współczesna moralność, o tyle hinduskie przepisy brane były z całą powagą, na serjo. Jeśli średniowiecze jawnie przechylało się na stronę kobiety, o tyle Purana niemal sprowadzała ją — do roli zwierzęcia...

Lecz posłuchajmy sami...

Zaczynam od Padmy Purany... i z góry.. przeczuwam, jak ten ustęp przypadnie do smaku moim męskim czytelnikom.

Padma Purana głosi:

„Dla niewiasty niemasz innego Boga na ziemi, prócz męża, któremu podobać się jest najświętszym obowiązkiem. Posłuszeństwo bezwzględne mężowi jest jedyną niewiast modlitwą.

Chociażby mąż był szpetny, stary, chorowity odpychający obrzydliwemi obyczajami, gwałtowny, rozpustny, bez charakteru, pijak, gracz chociażby uczęszczał do złych towarzystw, żył z innemi poza domem, nie dbał zupełnie o dom swój, latał po świecie tu i owdzie, choćby za podszeptem złego ducha prowadził życie niehonorowe, był ślepy, głuchy, potworny, jednem słowem, bez względu na wszystkie jego wady i występki, żona, przekonana zawsze, że jest jej bogiem, powinna otaczać go troskliwością, nie zwracać uwagi na charakter jego i nie dawać mu żadnego powodu do zmartwienia.

Żona powinna zawsze myśleć o swoim mężu i nigdy się na innego nie spojrzeć. Gdy jej małżonek śmieje się i ona śmiać się powinna; gdy smutny i ona ma być smutną; gdy płacze i ona płakać musi; gdy ją zapyta, wtedy dopiero niech mówi.

Żona dopiero jeść powinna po mężu swoim. Gdy pości i ona także; gdy on nic nie je i ona również jeść nie będzie.

Mniej przywiązania do dzieci, wnuków i klejnotów, powinna ze śmiercią męża zginąć na stosie a świat cały będzie głosił jej cnotę.

Powinna z poddaństwem całem służyć teściom i mężowi a choćby widziała, że oni prowadzą majątek do ruiny, nie wolno jej skarżyć się na to a tem mniej oponować.

Kobieta powiną kąpać się codzień, namaszczać ciało wodą szafranową, ubierać się czysto, malować sobie brzegi powiek antymonem i kreślić na czole znaki różane.

Przytem jednak.

Niech codzień zamiata izbę, wyciera podłogi, utrzymuje w porządku naczynia i sporządza na czas potrawy. Jeśli małżonek idąc gdzie, każe jej towarzyszyć, niech z nim pójdzie; jeśli jej każe zostać w domu, niema się wydalać nigdzie i aż do powrotu męża nie myć się, nie namaszczać oliwą, nie czyścić zębów i paznokci, nie spać na łóżku, nie nosić nowych sukien, nie stroić czoła zwykłemi znakami i jadać raz na dzień.

W obecności męża żona nie powinna patrzeć na prawo i lewo, lecz mieć oczy w niego utkwione; skoro mąż mówi niech nie przerywa a gdy ją woła, niech wszystko rzuca i biegnie.

Jeśli mąż śpiewa, żona w ekstazie radości być powinna, jeżeli tańczy, niechaj na niego patrzy z rozkoszą, jeśli mówi o nauce, niechaj go słucha z uwielbieniem a zawsze w obecności jego ma być wesołą.

Gdy mąż w gniew wpadnie, grozi, znieważa a nawet bije niesprawiedliwie, żona nie krzyczeć i uciekać, lecz ze słodyczą ręce jego całować powinna.

Gdy męża niema, żona nie powinna nigdy spać sama, lecz zawsze pod opieką krewnych.”

W ten to sposób brzmi induski kodeks małżeński, najidealniejszy chyba, jaki kiedykolwiek napisany został na użytek... małżonków. Jeśli odrzucić żart na stronę to cel „Padma—Puramy” był taki, by zupełnie ujarzmić kobietę, do czego zdążały i późniejsze rządy mahometańskie.

Wprawdzie nasz imć Bartosz Paprocki w księdze p. t. „Dziesięcioro małżeńskiego przykazania”, gorsze jeszcze podaje porady. Zaleca on „złą żonę związawszy, w kominie miast szynki umieścić, sadłem wysmarować i takowe nieco kijem wycierać.”

 

Sądy miłości.

 

Hasłem średnich wieków staje się połączenie kobiety z rycerstwem, owiane jakimś mglistym urokiem, powstają zwyczaje i instytucje, pełne poezji, uświęcające podobne połączenie a starające się same sprawy miłości ująć, rzekłbyś, w ramy prawodawcze.

Powstają więc „sądy miłości”, które na Zachodzie odegrały ważną kulturalną rolę a owe „cours d’amours” mają za cel rozstrzyganie spraw, tyczących się zawiłych sercowych zagadnień:

Według autora romansu „de la Rose”. — bóg miłości w ten sposób zawiadamia, iż odbędzie się posiedzenie jego parlamentu

 

Le Dieu d’amour, sans terme metre

De lieu, de temps, ni de lettre

Toute sa baronie mande

Aux un prie, aux autres commande

Que tantôt ces lettres vues

Et qu’iceux les auront reçues

Ils viennent à son parlement

 

Najwybitniejszą z nauczycielek miłości była Cleonora Akwitańska, zaślubiona w 1137 r. królowi francuskiemu Ludwikowi VII, a wyroki jej ferowane w pomienionych parlamentach starannie zebrane zostały przez poetę Andreasa Capellanus’a. Prócz królowej Cleonory przezwanej Alienor, niezwykle czynną w miłosnem prawodawstwie była jej córka Marja z Szampanji, której zawdzięczamy wiele wyjaśnień w zawiłych sprawach amora. Niemniejsze zasługi w tym względzie położyła później królowa Nawarry a damskie decyzje, z zachwytem opiewane przez trubadurów i minstretów, legły, jako podłoże, erotycznych opowieści przeróżnych poetów i wpływu ich doszukać się możemy w osławionym „Dekameronie” Bokacjusza. Lecz jeśli na początku damy swą rolę pojmowały nader poważnie, z biegiem czasu „cours d’amours” przerodziły się w miejsca wesołych zabaw a same rozprawy tych parlamentów mogły wywoływać rumieńce na niejednej, nawet do zgorszenia przywykłej twarzy.

Odbywały się one w następujący sposób:

Przewodniczącą posiedzeń bywała zazwyczaj jedna z pań wyższego rycerstwa a dopomagał jej zawsze znawca ustaw miłosnych, rodzaj sekretarza. Zasiadał szereg sędziów płci obojga, częstokroć w maskach, przedkładano trudną sprawę, na którą zapaść musiała odpowiedź.

Najciekawsze wyroki zebrane zostały przez Martiala d’Auvergne i Andreas’a Capelanus’a. Ten ostatni ułożył z nich coś na kształt kodeksu a dokoła tego kodeksu cieszącego się niebywałym respektem, uknuto nawet legendę, iż został on przez bożka amora, we własnej osobie, niewiastom na pociechę, przyniesiony na ziemię.

Oto próbki pomienionego prawodawstwa:

 

I.

 

Małżeństwo nie jest przeszkodą w miłości.

 

Sądy miłości nieprzychylnie były małżeństwu i rozróżniały: „l’amour de dette” — miłość z obowiązku, wynikającą z małżeństwa i „l’amour de grace” — wolną, na której nie ciążą żadne narzucone więzy. Przyjętą powszechnie zasadą było w rycerstwie mieć dwie żony, jedną dla pozostawienia potomków, dla prowadzenia domu gospodarstwa, drugą dla przyjemności, dla rozrywki w smutnych chwilach. Z założenia tego wysnuwał się dość smutny wniosek: gdy rycerz z miłości nawet stawał się swej bogdanki prawowitym małżonkiem, ostrze postanowień... cours d’amours zwracało się przeciw niemu i tracił on prawo do wierności, które jedynie zobowiązywało damy wobec swych kochanków.

 

2. Kto nie umie milczeć — nie wart jest miłości.

 

3. Miłość nie może nic odmawiać miłości.

 

4. Ucieczka od miłości jest największem nieszczęściem.

 

5. Kto przedkłada boje czy też inne sprawy ponad niewiastę i na każde skinienie nie gotów jej służyć... wart jest rogów!

 

Zapoznawszy się, oczywiście bardzo powierzchownie z zasadami miłosnego kodeksu, przyjrzyjmy się jakie w sprawach spornych zapadały wyroki.

Kochanek skarży się na lichwę pani swego serca, która wymaga od niego rozlicznych usług, kwiatów, podarunków a za to wszystko darzy go tylko jednym pocałunkiem na tydzień.

Wyrok: winną jest. Ma ta niepoczciwa kobieta tyleż składać pocałunków ile ofiar wymaga, skoro — powiada królowa Alienor — niewiasta przyjmuje podarki, zobowiązaną jest do wdzięczności, lub wogóle podarunków przyjmować nie powinna.

Drugi przykład:

Czy małżeństwo rozwiązuje poprzednie związki miłości? Pewna dziewica szlachetnego rodu obdarzała swemi względami młodego rycerza pod wpływem jednak czy to rodziców czy też innych okoliczności zmuszoną została do zamążpójścia za zgoła kogo innego. Gdy rycerz ją zapytał, może li nadal jej nieść swe służby, ona oddaliła go, twierdząc, iż jako niewiaście zamężnej przyjmować obcych hołdów jej nie przystoi. Stąd zapytanie, słusznie ona dama postąpiła azali nie słusznie?

Trybunał, po dłuższej debacie, opierając się na znanym nam już paragrafie, iż małżeństwo nie jest przeszkodą w miłości, doszedł do wniosku, że wzmiankowana dama postąpiła niesłusznie. Wolno było jej wyjść zamąż za innego, skoro tego wymagały okoliczności, swe serce jednak ma zachować dla kochanka i dla tego niesłusznie czyni, odtrącając obecnie pierwszego rycerza.

Przykład trzeci:

Czy zgrzeszył ten, który prosił damę swego serca o zezwolenie składania hołdów innej damie?

Pewien rycerz zapytał razu pewnego swą bogdankę, czy zezwoli mu ona zalecać się przez czas pewien do innej pani. Gdy odparła mu na to z gniewem, zabraniając stanowczo podobnego postępowania, opuścił ją i pojawił się dopiero po dłuższej nieobecności. Gdy powrócił, jął przepraszać ukochaną i tłomaczyć, iż o niczyje względy nie zabiegał a jeno chciał jej miłość wystawić na próbę, podrażnić zazdrość celem spotęgowania uczucia. Rozsierdzona jednak dama nie przyjęła przeprosin i kazała mu pójść precz, nazywając zachowanie rycerza niegodnem i jego niegodnym prawdziwej miłości.

W zawiłym tym procesie amora wyrok wypadł na korzyść przekornego amanta. Dobra królowa Alienor ogłosiła następującą kazuistyczną sentencję:

Sprawy serca są sprawami niezwykle zawiłemi a miłość sama, ptakiem kapryśnym a nieuchwytnym. Ileż to razy, zakochani czegoś żądają, czego w rzeczy samej ich serce wcale nie pragnie a czynią tak jeno, by się wypróbować nawzajem, by tembardziej ożywić, podniecić swe uczucie, które bez tej sztucznej podniety stałoby się nudnem, oziębłoby lub całkiem zamarło. Skoro, w danym wypadku rzeczona dama niema dostatecznych danych do twierdzenia, iż rycerz w rzeszy samej chciał jej być niewiernym a jedynie zerwanie opiera na jego kapryśnej zachciance, winna przyjąć przeproszenia... i mu wybaczyć... gdyż zgrzeszył z miłości...

Wreszcie czasem zajmowano się takiemi zagadnieniami: Czy miłość męża do żony jest śmieszną? na co padła oczywiście twierdząca odpowiedź, bowiem tylko uczucia rycerza do mężatki są godne pochwały i raczej wypada być kochankiem niźli małżonkiem — oraz kogo lepiej kochać ludzi kościoła, duchownych czy rycerzy — co zadecydowano w ten sposób, iż ludzie kościoła są zacniejsi i uczciwsi, zatem bardziej są godnemi mieć ładną kochankę aniżeli rycerz.

Takie