Stewardesa. Ból w jej oczach - Kinga Jesman - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Stewardesa. Ból w jej oczach ebook i audiobook

Jesman Kinga

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

61 osób interesuje się tą książką

Opis

Nahaan pracuje jako stewardesa w prywatnych liniach lotniczych w Dubaju za co otrzymuje solidne wynagrodzenie. Na co dzień obraca się wśród ważnych osobistości i odwiedza najwspanialsze zakątki świata. Jej życie wydaje się być idealne, ale to tylko pozory. Mąż Nahaan ponad rok temu stracił pracę i teraz to wyłącznie ona utrzymuje rodzinę. Nie jest to jednak jej największym zmartwieniem. Częsta rozłąka z córeczką, boli ją o wiele bardziej. Z czasem, kiedy Irakijka najmniej się tego spodziewa, poznaje mroczne oblicze swojego męża i wtedy budowany latami obraz szczęśliwej rodziny, sypie się niczym domek z kart.

 

Czy nagłe pojawienie się w jej życiu przystojnego Emiratczyka, pomoże Nahaan wrócić do dawnych pasji?

Jak wiele "ból w jej oczach" ma wspólnego z przeszłością Irakijki i codziennym życiem irackich kobiet?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 252

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 30 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Klaudia Bełcik

Oceny
4,4 (9 ocen)
6
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kak_tu_sowa

Całkiem niezła

Swojego czasu przeczytałam ogrom książek o tematyce arabskiej i bardzo je lubię, tutaj czuję, że niestety ten temat jest jakby dla mnie wyczerpany bo brakuje czegoś w stylu Perskiej miłości. Ta książka jeśli chodzi o główną bohaterkę paradoksalnie mało jest arabska, a sama książka posiada znikome informacje o kobietach i obyczajach tam panujących w sumie można by było odebrać ją jako powieść obyczajową. Czuje niedosyt, zbyt słodka, taka trochę nijaka…
00
gosiawysockaa

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna ksiazka szybko się czyta polecam wszystkie książki tej autorki
00



Re­dak­cjaAnna Pła­skoń-So­ko­łow­ska
Ko­rektaBe­ata Goł­kow­ska
Skład i ła­ma­nieŁu­kasz Slo­torsz
Pro­jekt gra­ficzny okładkiAnna Slo­torsz
Zdję­cie wy­ko­rzy­stane na okładce©Ado­be­Stock
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2025 © Co­py­ri­ght by Kinga Je­sman, War­szawa 2025
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie.
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-8329-909-9
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. K. K. Ba­czyń­skiego 1 lok. 2 00-036 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

DE­KLA­RA­CJA

Po­wieść Ból w jej oczach z se­rii „Ste­war­desa”, po­mimo że za­wiera wiele au­ten­tycz­nych in­for­ma­cji na te­mat ży­cia irac­kich ko­biet, jest dzie­łem fik­cyj­nym. Wszyst­kie imiona, po­sta­cie oraz zda­rze­nia za­warte w tej książce są wy­two­rem wy­obraźni au­torki lub zo­stały zmie­nione. Wszel­kie po­do­bień­stwo do rze­czy­wi­stych osób, ży­ją­cych czy zmar­łych, a także do rze­czy­wi­stych wy­da­rzeń jest cał­ko­wi­cie przy­pad­kowe.

Cy­taty Za­inab Salbi i Nadii Mu­rad są tłu­ma­cze­niem wła­snym au­torki i mogą się nieco róż­nić od ory­gi­nal­nych wy­po­wie­dzi.

Książkę Ból w jej oczach de­dy­kuję wspa­nia­łym re­cen­zent­kom/re­cen­zen­tom mo­ich po­przed­nich ksią­żek, wy­da­nych dzięki życz­li­wo­ści wy­daw­nic­twa Skarpa War­szaw­ska

ROZ­DZIAŁ 1

W żad­nym wy­padku nie za­mie­rzam uprasz­czać wy­zwań, z ja­kimi mie­rzą się ko­biety w ja­kiej­kol­wiek kul­tu­rze. Moim zda­niem ko­biety są mar­gi­na­li­zo­wane we wszyst­kich kul­tu­rach, nie­które w bar­dziej eks­tre­malny spo­sób niż inne.

Za­inab Salbi

– Nie, nie, nie... tylko nie to! – Ze­rwa­łam się z łóżka jak opa­rzona, nie mo­gąc uwie­rzyć, że po raz ko­lejny za­po­mnia­łam o na­sta­wie­niu bu­dzika. Zwol­nią mnie, je­śli po­now­nie spóź­nię się do pracy. W tym roku już raz do­sta­łam punkty karne za nie­punk­tu­al­ność. Je­śli znów nie do­trę na czas, za­wie­szą mnie w obo­wiąz­kach, a do tego po­trącą mi z pen­sji.

Uni­form mia­łam już wy­pra­so­wany i pach­nący per­fu­mami marki The Spi­rit of Du­bai, która na­le­żała do ul­tra­luk­su­so­wych pro­du­cen­tów w re­gio­nie Za­toki Per­skiej. Sły­nęli nie tylko z ba­jecz­nych fla­ko­ni­ków swo­ich per­fum, ale też z uży­wa­nia wy­łącz­nie naj­wyż­szej ja­ko­ści skład­ni­ków. Naj­bar­dziej jed­nak znana była z wy­pro­du­ko­wa­nia per­fum Shu­mukh, które kosz­to­wały po­nad mi­lion do­la­rów ame­ry­kań­skich i były dwu­krot­nym re­kor­dzi­stą Gu­in­nessa. Te, które ja do­sta­łam od swo­jego pra­co­dawcy, nie były aż tak kosz­towne, ale i tak nie by­ła­bym w sta­nie so­bie na nie po­zwo­lić. Mia­łam obo­wią­zek pry­skać tymi per­fu­mami swój ko­stium na dwa­na­ście go­dzin przed pracą i po­pra­wić za­raz po prze­bu­dze­niu – ni­gdy przed sa­mym wej­ściem na po­kład. Były bar­dzo in­ten­sywne i u wraż­li­wych osób mo­gły po­wo­do­wać za­wroty głowy, stąd ko­niecz­ność wcze­śniej­szej apli­ka­cji.

W chwili, kiedy wbie­głam do ła­zienki, za­dźwię­czał mój pa­ger – to ozna­czało, że kie­rowca bę­dzie pod moim blo­kiem za kwa­drans.

– Cho­lera ja­sna – za­klę­łam pod no­sem.

Nie mia­łam już czasu na prysz­nic, więc je­dy­nie ochla­pa­łam wodą twarz oraz miej­sca in­tymne. Mu­sia­łam od­pu­ścić so­bie rów­nież pełną pie­lę­gna­cję skóry. Mia­łam trzy­dzie­ści osiem lat, więc prak­tycz­nie ni­gdy z niej nie re­zy­gno­wa­łam, nie­ważne, jak bar­dzo by­łam zmę­czona czy śpiąca. Re­gu­lar­nie na­kła­da­łam na twarz wsze­la­kie moż­liwe mik­stury, żeby tylko jak naj­dłu­żej za­cho­wać młody wy­gląd. Dzi­siaj mu­siał wy­star­czyć mi to­nik oraz krem z fil­trem. Do tego odro­bina ko­rek­tora pod oczy i róż na po­liczki. Na wię­cej nie mia­łam już czasu. W sa­mo­cho­dzie na­łożę szminkę. Był to drugi naj­waż­niej­szy krok, za­raz po per­fu­mach, w przy­go­to­wa­niach do pracy. Od­po­wiedni ko­lor ust miał do­peł­nić ocie­ka­jący luk­su­sem wi­ze­ru­nek. Prze­su­nę­łam pal­cami po swoim uni­for­mie, uszy­tym z naj­lep­szych ma­te­ria­łów: wełny Gu­anaco, która była pro­du­ko­wana z wiel­błą­dziej sier­ści, kasz­miru i je­dwa­biu z morwy. Wszyst­kiego, co naj­droż­sze i za­ra­zem naj­wyż­szej ja­ko­ści.

Wy­cho­dząc z ła­zienki, raz jesz­cze spoj­rza­łam w stronę łóżka – na moją śliczną có­reczkę wtu­loną w ra­miona męża; jesz­cze kilka mi­nut wcze­śniej to mnie tak cia­sno obej­mo­wała. Sto­jąc już w win­dzie, mu­sia­łam mocno za­ci­skać ręce na po­rę­czy służ­bo­wego ne­se­seru, żeby nie roz­pła­kać się z tę­sk­noty. Wiem, być może prze­sa­dzam, ale całe do­ro­słe ży­cie ma­rzy­łam o dziecku, a uro­dzi­łam je do­piero przed czter­dziestką i naj­chęt­niej nie od­stę­po­wa­ła­bym go na krok.

Już po chwili wsia­dłam do sa­mo­chodu. Może to przez brak snu, ale czu­łam, że je­stem dziś wy­jąt­kowo prze­wraż­li­wiona. Od­chy­li­łam głowę na opar­cie i za­mru­ga­łam szybko, żeby od­go­nić ci­snące się do oczu łzy. Niby mia­łam je­dy­nie odro­binę ma­ki­jażu, jed­nak nie chcia­łam roz­ma­zać tego, co udało mi się na­ło­żyć.

– Czy wszystko w po­rządku, pro­szę pani? – za­py­tał kie­rowca. Młody męż­czy­zna chyba był tu nowy, bo ni­gdy wcze­śniej go nie wi­dzia­łam.

– Tak, wszystko do­brze. Po pro­stu ciężko mi było roz­stać się z có­reczką – przy­zna­łam szcze­rze, bo nie po­tra­fi­łam wy­my­ślić na po­cze­ka­niu żad­nego wy­tłu­ma­cze­nia.

– Ro­zu­miem – za­pew­nił. – Ja rów­nież tę­sk­nię za swo­imi dziećmi.

– Je­steś oj­cem? – zdzi­wi­łam się. Kie­rowca wy­glą­dał bar­dzo młodo, nie da­ła­bym mu wię­cej niż dwa­dzie­ścia lat.

– Tak, pro­szę pani. Mam trzech sy­nów – przy­znał, a w jego gło­sie chyba usły­sza­łam dumę.

– Trzech sy­nów? Jak to moż­liwe? Nie miej mi za złe zdzi­wie­nia, ale wy­glą­dasz bar­dzo młodo!

– Oże­ni­łem się w wieku osiem­na­stu lat, pro­szę pani, te­raz mam dwa­dzie­ścia dwa – przy­znał.

– A mogę za­py­tać, co cię do tego skło­niło? To prze­cież bar­dzo wcze­sny wiek na za­kła­da­nie ro­dziny.

Chło­pak wzru­szył ra­mio­nami, jakby była to naj­nor­mal­niej­sza rzecz na świe­cie.

– Nie wiem, pro­szę pani. W moim kraju każdy tak robi.

– A skąd je­steś? – za­py­ta­łam, co­raz bar­dziej za­cie­ka­wiona jego hi­sto­rią.

– Z Re­pu­bliki Środ­ko­wo­afry­kań­skiej.

– I w Re­pu­blice Środ­ko­wo­afry­kań­skiej wszy­scy mło­dzi męż­czyźni tak szybko za­kła­dają ro­dziny?

– Tak, pro­szę pani. Szybko się usa­mo­dziel­niamy, szybko za­kła­damy ro­dziny i szybko umie­ramy – pod­su­mo­wał. – Mój kraj bo­ryka się z wie­loma pro­ble­mami. Z po­wszech­nym bun­tem, wcie­la­niem dzieci do grup ter­ro­ry­stycz­nych, lu­do­bój­stwem, cho­ro­bami, gwał­tami... Mógł­bym wy­mie­niać w nie­skoń­czo­ność. Dla­tego je­stem tu­taj, bo chcę wy­rwać moją ro­dzinę z tego pie­kła.

Za­sko­czył mnie tym wy­zna­niem i prawdę mó­wiąc, nie wie­dzia­łam, co na to od­po­wie­dzieć. W prze­szło­ści sama do­świad­czy­łam wiel­kiego nie­szczę­ścia, więc do­sko­nale go ro­zu­mia­łam, a jed­nak za­bra­kło mi słów. Stwier­dze­nia w stylu „bę­dzie do­brze” czy „ja­koś się ułoży” wy­da­wały mi się zbyt płyt­kie i z do­świad­cze­nia wie­dzia­łam, że nie przy­no­szą po­cie­sze­nia. Było mi na­to­miast przy­kro, sły­sząc, iż w obec­nych cza­sach na­dal ist­nieją tak nie­sta­bilne kraje, gdzie głód czy brak edu­ka­cji są naj­mniej­szym pro­ble­mem. Lu­dzie umie­rają na uli­cach, cza­sami bez kon­kret­nego po­wodu, choćby dla­tego że ktoś chce so­bie po­ćwi­czyć strze­la­nie do ru­cho­mego celu.

– Je­steś bar­dzo mą­drym mło­dym męż­czy­zną – przy­zna­łam po chwili mil­cze­nia. Nie by­łam w sta­nie wy­krze­sać z sie­bie nic wię­cej. Moje obecne pro­blemy w po­rów­na­niu z jego tro­skami wy­dały mi się na­gle błahe. Choć jesz­cze chwilę wcze­śniej uwa­ża­łam, że nie może być go­rzej, bo mój mąż od po­nad roku nie był w sta­nie zna­leźć so­bie pracy i to ja sta­łam się je­dy­nym ży­wi­cie­lem ro­dziny. Mu­sia­łam wsta­wać o nie­ludz­kiej po­rze i słu­żyć wy­ma­ga­ją­cym klien­tom przez dłu­gie go­dziny, za­miast spę­dzać je na za­ba­wach z Saf­feer, moją uko­chaną có­reczką.

– Dzię­kuję – od­parł grzecz­nie mło­dzie­niec.

Reszta drogi upły­nęła nam w mil­cze­niu. On sku­piał się na pro­wa­dze­niu sa­mo­chodu, a ja na wi­doku za szybą. Do­cho­dziła czwarta nad ra­nem, więc na­dal było ciemno, a ulice roz­świe­tlał wy­łącz­nie no­stal­giczny blask lamp ulicz­nych. W Zjed­no­czo­nych Emi­ra­tach Arab­skich, po­mimo mi­lio­nów tu­ry­stów od­wie­dza­ją­cych ten kraj, było bez­piecz­nie. W ja­kiś ma­giczny spo­sób to pań­stwo łą­czyło prze­ciw­no­ści i two­rzyło z nich uni­kalną mie­szankę, która była na­prawdę wy­jąt­kowo piękna. Jedni szu­kali tu­taj wy­god­nego ży­cia, inni do­brze płat­nej pracy. Więk­szość jed­nak, po­dob­nie jak ja, ucie­kała przed re­żi­mem pa­nu­ją­cym w wielu arab­skich kra­jach, z któ­rych po­cho­dzili.

Za­my­ślona, na­wet się nie zo­rien­to­wa­łam, kiedy do­tar­li­śmy na miej­sce. Uświa­do­miło mi to nie­na­chalne chrząk­nię­cie mło­dego Afry­kań­czyka. Na­sze spoj­rze­nia znów się spo­tkały, kiedy za­par­ko­wa­li­śmy pod główną halą od­lo­tów mię­dzy­na­ro­do­wego lot­ni­ska w Du­baju.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki