Spróbujmy jeszcze raz - Lynne Graham - ebook

Spróbujmy jeszcze raz ebook

Lynne Graham

3,9

Opis

Betsy poślubiła greckiego biznesmena Nika Christakisa z miłości. On jednak nie potrafił okazywać uczuć; uważał, że zapewnienie życia na wysokim poziomie powinno zadowolić żonę. Betsy czuje się osamotniona w tym małżeństwie, lecz największym szokiem okazuje się dla niej, że Nik zataił swoją bezpłodność. Nie może mu tego wybaczyć i wnosi o rozwód. W trakcie rozwodu Betsy zachodzi w ciążę…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 144

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (65 ocen)
26
17
15
5
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zosiatomczak48

Nie oderwiesz się od lektury

Rozterki, niezrozumienie miłość .Czyta się szybko I że zrozumieniem.Zawsze warto się lepiej poznać i zacząć jeszcze raz.
00
Ulatam

Dobrze spędzony czas

Przyjemna, do porannej kawki.
00
Justyna567

Nie oderwiesz się od lektury

Książkę czytałam już kilka razy i za każdym razem zachwyca mnie tak samo jakby ją czytała pierwszy raz.
00

Popularność




Lynne Graham

Spróbujmy jeszcze raz

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Można się rozwieść w cywilizowany sposób – stwierdził Claudio Ravelli z wystudiowanym taktem.

Tylko szacunek wobec starszego o dwa miesiące przyrodniego brata powstrzymał Nika Christakisa przed pogardliwym parsknięciem. Co Claudio, od niedawna szczęśliwie żonaty, mógł wiedzieć o paskudnych, wyczerpujących rozwodach i innych nieprzyjemnych stronach życia? Claudio był prostolinijny i mocny jak opoka, w jego duszy nie istniały żadne mroczne zakamarki. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić tego, przez co musiał przejść Nik.

– Pewnie się zastanawiasz, jakim prawem próbuję ci udzielać rad – zauważył Claudio trzeźwo. – Ale przecież kiedyś było wam ze sobą dobrze. Gdybyście spróbowali trochę złagodnieć i pozbyć się napięcia, obojgu wam wyszłoby to na zdrowie.

Ciemna, przystojna twarz Nika ściągnęła się w ponurym grymasie.

– W takim razie pewnie się ucieszysz, kiedy ci powiem, że mam się jutro spotkać z Betsy w obecności prawników, moich i jej. Mamy dojść do ugody finansowej.

– To tylko pieniądze, Nik. Dio mio – westchnął Claudio, myśląc o olbrzymim imperium biznesowym, które zbudował jego brat pracoholik. – Masz przecież mnóstwo pieniędzy.

W zielonych oczach Nika błysnęła wściekłość.

– Nie o to chodzi. Betsy próbuje zagarnąć połowę wszystkiego, co mam.

– Nie rozumiem, dlaczego domaga się aż tyle. Mógłbym przysiąc, że nie jest materialistką. Próbowałeś z nią porozmawiać?

– A dlaczego miałbym z nią rozmawiać? – zapytał Nik ze zdumieniem, jakby uważał tę sugestię za niedorzeczną. – Wyrzuciła mnie z domu, wystąpiła o rozwód, a teraz próbuje ukraść mi miliardy.

– Miała powód, żeby cię wyrzucić – przypomniał mu Claudio z żalem.

W odpowiedzi Nik tylko zacisnął usta. Miał własne zdanie na temat przyczyn, dla których ich małżeństwo popadło w ruinę. Ożenił się z kobietą, która twierdziła, że nie chce mieć dzieci, a potem zmieniła zdanie. Owszem, zataił przed nią pewne informacje, ale sądził, że jej pragnienie dziecka było tylko kaprysem i minie równie szybko i nieoczekiwanie, jak się pojawiło.

– To był mój dom – odpowiedział bezbarwnie.

– Chcesz jej zabrać jeszcze dom, tak jak zabrałeś psa? – westchnął Claudio.

– Gizmo należał również do mnie. – Nik popatrzył na psa, który był pod jego opieką od dwóch miesięcy i przez cały ten czas wykazywał objawy psiej depresji. Leżał teraz przy oknie, otoczony nietkniętymi piszczącymi zabawkami, z pyszczkiem smutno opartym na kudłatych łapach. Miał wszystko, co można było kupić za pieniądze, ale pomimo wysiłków Nika wciąż tęsknił za Betsy.

– Czy zdajesz sobie sprawę, jak była załamana, kiedy zabrałeś jej psa? – zapytał Claudio.

– Owszem. Przysłała mi listę instrukcji, jak mam się nim zajmować. Trzy kartki papieru poznaczone śladami łez – odrzekł Nik szyderczo. – O mnie nigdy się nie martwiła tak jak o tego psa.

– Uwielbiała cię jeszcze rok temu – odparował Claudio.

Nik musiał przyznać, że tak było i że było to bardzo przyjemne, dopóki trwało. Ale potem uwielbienie zmieniło się w gwałtowną nienawiść i Betsy zaczęła mu zadawać pytania, na które nie mógł odpowiedzieć – a właściwie mógłby, gdyby rzeczywiście musiał, ale nie potrafiłby znieść wyrazu grozy i litości na jej twarzy. Niektóre rzeczy były zbyt przerażające, by o nich mówić, i człowiek miał prawo zachować je dla siebie.

Claudio zawahał się.

– Kiedy prosiłeś po waszym rozstaniu, żebym porozmawiał z Betsy i okazał jej życzliwość, myślałem, że chodzi ci o to, żebym był pośrednikiem między wami, bo wciąż ją kochasz i chcesz, żeby do ciebie wróciła.

Twarz Nika przybrała twardy wyraz.

– Nie kochałem jej. Nigdy nikogo nie kochałem – przyznał zimno. – Lubiłem ją i miałem do niej zaufanie. Była dobrą panią domu.

– Panią domu? – Claudio zdumiony był tym staroświeckim określeniem. Na ogół Nik nie miewał konserwatywnych zapędów.

– Dobrą panią domu – powtórzył Nik spokojnie. Claudio wychował się w przyzwoitym domu i zapewne nie rozumiał, jak bardzo pociągający może być tego rodzaju talent u kobiety. – Ale zawiodła moje zaufanie i absolutnie nie chcę, żeby do mnie wróciła.

– Jesteś pewny?

– Ne… Tak – potwierdził Nik po grecku. Rozwód nie został jeszcze orzeczony, ale on już ruszył dalej ze swoim życiem. Betsy nigdy nie była typową żoną milionera. Pojawiła się w jego życiu podczas burzliwego okresu i przeminęła razem z nim. A teraz przed Nikiem jawiły się nowe, obiecujące perspektywy. Żyli w separacji już od pół roku. Przez ten czas Nik zmienił się i był z tego bardzo dumny. Odrzucił bagaż obciążeń wyniesiony z dysfunkcyjnego dzieciństwa. Teraz mógł działać szybciej i skuteczniej. Nie miał najmniejszego zamiaru powtarzać błędów przeszłości, a Betsy była bardzo poważnym błędem.

Betsy czekała w eleganckiej sali konferencyjnej w towarzystwie swoich prawników i choć bardzo się starała to ukryć, była napięta jak struna. Jej zdenerwowanie było zrozumiałe, w końcu nie widziała Nika już od sześciu miesięcy. Nie próbował się z nią spotkać ani w żaden sposób wyjaśnić swojego niezwykłego zachowania. Z dnia na dzień zmieniła się ze szczęśliwej mężatki, która próbuje po raz pierwszy zajść w ciążę, w zdradzoną, gorzko zranioną, nic nierozumiejącą żonę.

To ona wyrzuciła Nika z domu, ale tak naprawdę to on ją porzucił. Oszukał ją okrutnie i zaatakował z taką siłą, że odeszła od niego, nie oglądając się za siebie. Zachowywał się tak, jakby trzy lata małżeństwa, które jej wydawały się szczęśliwe, dla niego zupełnie nic nie znaczyły. Zbyt późno przyszło jej do głowy, że wyszła za mężczyznę, który nigdy nie powiedział, że ją kocha, a wręcz powtarzał, że nie wierzy w miłość, i który przy każdej okazji udowadniał, że priorytetem w jego życiu są interesy.

Po tym ostatnim, najokrutniejszym odrzuceniu nie mógł się chyba dziwić, że Betsy w końcu zdecydowała się odpłacić mu pięknym za nadobne. Wiedziała, że Nik ją za to znienawidzi, ale to było lepsze od dotychczasowej obojętności. Nic już jej nie obchodziło, co myśli o niej Nikolos Christakis. Miłość zmarła, gdy Betsy uświadomiła sobie w końcu, jak nisko Nik ceni ją i ich małżeństwo. A teraz po prostu próbowała się odegrać i wymierzyć mu karę.

Zemsta. Nie było to ładne ani kobiece słowo, a poza tym to była ostatnia rzecz, jakiej taki manipulant i rekin biznesu jak Nik mógł się spodziewać po swojej niegdyś uległej żonie. Nie obchodziła go Betsy, ale obchodziły pieniądze. Bezwzględna pogoń za zyskiem była dla niego najważniejszym celem w życiu i Betsy wiedziała, że jeśli chce go zranić, to musi uderzyć go po kieszeni. I rzeczywiście, dopiero niedorzeczne żądanie połowy majątku skłoniło go, by zechciał się z nią spotkać twarzą w twarz. Było jasne, że pieniądze znaczą dla niego więcej niż ona i ich związek.

Na korytarzu rozległy się kroki. Betsy zesztywniała. Klamka drgnęła, ale drzwi pozostawały zamknięte.

– Proszę pozwolić, że to my będziemy mówić – przypomniał jeszcze raz jej pełnomocnik, Stewart Annersley. Równie dobrze mógł powiedzieć wprost, że Betsy nie poradzi sobie sama w starciu z Nikiem i jego prawnikami. Dobrze o tym wiedziała. Spędziła trzy lata w bogatym świecie Nika, a jednak wciąż pozostawała naiwna i łatwo było ją zaskoczyć. Czyżby to znaczyło, że jest głupia, nie zna się na ludziach i nie potrafi ocenić ich motywacji? Czuła się wstrząśnięta, gdy Nik zabrał jej Gizmo. Pies był jej jedyną pociechą, a on uparł się go zabrać, choć nie przepadał za zwierzętami. Dlaczego to zrobił? Zapewne dlatego, że miał obsesję na punkcie kontroli i nie lubił pozbywać się niczego, co do niego należało – chyba że chodziło o porzuconą żonę. Próbował jej odebrać także dom, którego nigdy nie lubił, a który ona kochała. Był jego właścicielem i zapłacił za remont, ale kupił go tylko po to, by sprawić jej przyjemność. Ale czy rzeczywiście tak było? Może uznał Lavender Hall za obiecującą inwestycję? Betsy coraz częściej poddawała w wątpliwość wszystkie jego motywy.

Drzwi otworzyły się gwałtownie i Nik stanął w progu. Bardzo wysoki i dobrze zbudowany, emanował seksem i charyzmą. Niezwykłe jasne oczy błyszczały w ciemnej, przystojnej twarzy jak dwa szmaragdy. Serce Betsy zabiło gwałtownie i przypłynęła do niej fala wspomnień – od pierwszego spotkania, poprzez sielankowy miesiąc miodowy, aż do twardego zderzenia z rzeczywistością.

Wzięła się w garść, postanawiając twardo, że nie pozwoli się wytrącić z równowagi. Uniosła wyżej głowę, wyprostowała ramiona i oddała mu równe spojrzenie. Nie mogła jednak przestać się zastanawiać, jak to się stało, że mężczyzna, którego kiedyś uwielbiała, stał się jej najgorszym wrogiem. Gdzie popełniła błąd? Co takiego zrobiła?

Przez chwilę groziło jej, że zacznie popadać w paranoję i użalać się nad sobą, ale naraz usłyszała w głowie głos Nika. „Skończ z tym kompleksem prześladowczym i przestań się obwiniać – powiedział jej kiedyś. – Nie wszystko jest twoją winą. Nikt nie wymierza ci kary za jakiś grzech popełniony na tym czy na tamtym świecie. Złe rzeczy czasami po prostu się zdarzają”.

Patrzył teraz na nią przenikliwie. Wydawała mu się jakaś mniejsza, jakby się skurczyła. Nigdy nie była wielka – ważyła niecałe pięćdziesiąt kilo – a teraz wydawała się jeszcze drobniejsza przy stojących obok prawnikach. Z całą pewnością schudła. Zastanawiał się, czy dobrze się odżywia. Znów odezwał się w nim instynkt opiekuńczy, ale natychmiast stłumił te niestosowne zapędy. To nie była jego sprawa. Nie było jego sprawą również to, że jej prawnik, Annersley, pochylał się do niej zbyt blisko, patrząc z uznaniem na jej delikatny profil. Naturalnie, jeśli uda jej się wyszarpać choćby ułamek jego majątku, wielu mężczyzn uzna ją za zdobycz godną pożądania.

Usiadł z rozmachem na krześle, które przysunęli mu prawnicy, powtarzając sobie, że nic go to nie obchodzi. Betsy była piękną kobietą i w jej życiu z pewnością pojawią się inni mężczyźni. Zawsze przypominała mu szklaną figurkę, delikatną, kruchą i bardzo proporcjonalną. Należała do kobiet, które mężczyźni pragną chronić. Ale tak jak wielu innych głupich mężczyzn, rycerska postawa doprowadziła go tylko do rozwodu i utraty majątku, pomyślał cynicznie. Chcę mieć dziecko, oświadczyła Betsy ze łzami w niebieskich oczach i drżącymi ustami. Złamała przedmałżeńską umowę, egoistycznie próbowała zmienić jej warunki i nawet nie zauważyła, że w chwili, gdy wypowiedziała te słowa, świat Nika stanął na głowie. Oczywiście, teraz będzie mogła urodzić to wymarzone dziecko jakiemuś innemu mężczyźnie. Na tę myśl żołądek zacisnął mu się na supeł.

Parząc sobie usta, wypił kawę, którą podsunął mu jeden z prawników. Betsy próbowała go okraść ze wszystkiego, tak jak jego ojciec, żigolak Gaetano, kiedyś próbował okraść jego matkę Helenę. Ale Helena Christakis była zbyt inteligentna, żeby dać się oszukać Gaetanowi Ravellemu, a Nik odziedziczył inteligencję po matce. Poza tym Betsy nic go już nie obchodziła. Był jak alkoholik na odwyku. Jego terapią było to, że znów na nią patrzył i nie czuł nic. Patrzył na nią i doszukiwał się w niej wad. Lekki garbek na nosie, ledwo widoczne piegi. Poza tym była za niska i zbyt mało kształtna. Fizycznie wiele jej brakowało do doskonałości. Cóż on, do diabła, kiedyś w niej widział?

Bez ostrzeżenia podniosła wzrok na jego twarz. Na widok jej oczu w kolorze głębokiego morza natychmiast zaślepiło go pożądanie. Własna reakcja wstrząsnęła nim do głębi. Poczuł krople potu gromadzące się nad górną wargą i musiał użyć całej siły woli, by zapanować nad sobą. Oczywiście, to była tylko wyuczona reakcja warunkowa, nic innego.

Gdy prawnicy omawiali formalności, Betsy wpatrywała się nieruchomo w stół. Nik siedział przy drugim końcu, na tyle daleko, że mogła go ignorować, choć przez cały czas musiała się pilnować, by nie odwracać głowy w jego stronę. Naraz jednak podniosła wzrok i na ułamek sekundy jej spojrzenie zderzyło się ze spojrzeniem jego zdumiewająco zielonych oczu. Zabrakło jej tchu i oblała się rumieńcem. Poczuła ulgę, gdy on pierwszy odwrócił wzrok.

Jak to możliwe, że wciąż działał na nią tak mocno, choć przeciągnął ją przez piekło, milczał, kiedy powinien mówić, upokorzył ją, zatajając przed nią prawdę? Dopiero od jego brata dowiedziała się, że ich małżeństwo od samego początku było kpiną.

– Pożałujesz tego – ostrzegł ją tamtego dnia, gdy wyrzuciła go z domu. Ale wtedy żałowała tylko jednego: że nie odkryła wcześniej tego, co przed nią ukrywał.

Z perspektywy dostrzegała, że zachowywała się wtedy jak wariatka. Jej świat rozsypał się w gruzy, a ona sama stała się chwilowo niepoczytalna. Krzyczała, wrzeszczała, przeklinała go, a on stał nieruchomo jak granitowa skała pośrodku rozszalałego morza, zupełnie nieporuszony jej gniewem, łzami i błaganiem o wyjaśnienia. Nic właściwie nie powiedział, przyznał tylko cicho i bez emocji, że to, czego dowiedziała się od jego młodszego brata Zarifa, jest prawdą. W wieku dwudziestu dwóch lat Nik przeszedł zabieg wazektomii i nie mógł dać jej dziecka. To było absolutnie niemożliwe. A jednak nie zająknął się o tym nawet słowem, gdy ona miesiąc po miesiącu próbowała zajść w ciążę. Tego nie umiała mu wybaczyć. Dlaczego nie powiedział jej prawdy? Dlaczego? – dopytywała się jak oszalała, a on patrzył na nią w zaciętym milczeniu. Nie doczekała się żadnych wyjaśnień.

U boku Nika siedziała Marisa Glover, znana prawniczka specjalizująca się w rozwodach. Popatrzyła na Betsy chłodnymi błękitnymi oczami i zapytała spokojnie, dlaczego kobieta, która przed małżeństwem była cierpiącą na dysleksję kelnerką bez grosza przy duszy i od tamtej pory nie pracowała, uważa, że należy jej się połowa majątku męża.

– Powiedzmy to wprost: nie ma pani dzieci na utrzymaniu – dodała.

Betsy pobladła i zakręciło jej się w głowie. A zatem powiedział im o dysleksji. Poczuła się tak, jakby wylano na nią kubeł zimnej wody. Jeszcze bardziej okrutnym ciosem był argument o braku dzieci, zważywszy, że to Nik odmówił jej tego, czego najbardziej pragnęła.

Jej prawnik wtrącił się do rozmowy i skierował ją w stronę bardziej praktycznych zagadnień.

Nik patrzył na pobladłą twarz Betsy. Widział, że czuje się zraniona i upokorzona. Marisa zachowywała się jak pirania. Była najlepszą specjalistką od rozwodów w całym Londynie, a Nik zawsze zatrudniał najlepszych fachowców. Zacisnął dłonie w pięści. Betsy chyba nie oczekiwała, że będzie dla niej miły? Nie powinna liczyć na to, że on uzna cokolwiek za święte i nie wyciągnie na jaw wszystkich sekretów. Przecież to niemożliwe, by wciąż była taka naiwna!

Czekał, aż z kolei jej prawnicy zaatakują. Z pewnością nie brakowało im amunicji. Było jasne, że Nik nie ma ochoty rozprawiać publicznie o swojej potajemnej wazektomii. To była prywatna sprawa, jego zdaniem znacznie bardziej intymna niż dysleksja, której tak się wstydziła Betsy. Mimo wszystko widok jej wstrząsu i cierpienia nie zostawił go obojętnym. Poczuł zniecierpliwienie i niechęć do Marisy za to, że upokorzyła Betsy publicznie.

Annersley przypominał właśnie, że Nik w czasie trwania ich małżeństwa nie chciał się zgodzić, by Betsy pracowała. W uprzejmych, gładkich słowach próbował go odmalować jako tyrana. Marisa z kolei zauważyła, że Betsy nie miała żadnego wykształcenia i mogłaby wykonywać tylko najprostsze prace fizyczne, a od człowieka o statusie Nika trudno było oczekiwać, że się na to zgodzi.

Naraz Nik poczuł, że nie zniesie tego dłużej. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, oparł dłonie płasko na stole i podniósł się z miejsca tak gwałtownie, że wszyscy siedzący w sali drgnęli.

– Dość już tego! – warknął. – Wystarczy. Mariso, dobrze wiesz, że Betsy samodzielnie prowadzi sklep w Lavender Hall.

– Tak, wiem, ale…

– Skończyliśmy na razie – przerwał jej tonem niedopuszczającym dyskusji. – Nie będę tego przedłużał.

– Przecież jeszcze nie doszliśmy do żadnej ugody – zdziwił się Annersley.

Betsy również zerknęła na Nika ze zdumieniem. Nie mogła uwierzyć, że próbuje zakończyć tę upokarzającą sesję. Chyba nie zrobił tego dla niej? Musiał istnieć jakiś inny powód. Gdyby chciał ją chronić, nie wywlekałby na światło dzienne jej dysleksji i faktu, że nie skończyła szkoły. Była wściekła, bo to ostatnie było jego winą. Skarżył się i narzekał, gdy próbowała chodzić na wieczorowe zajęcia przygotowujące do egzaminów na poziomie szkoły średniej, więc w końcu zrezygnowała. Nik przez większość czasu podróżował po świecie, ale gdy był w domu, oczekiwał, że ona również tam będzie. Ustąpiła przed jego egoistycznymi protestami, naiwnie wierząc, że Nik jej potrzebuje. W głębi duszy była nawet zadowolona z tego, że mężczyzna, który nigdy nie wyznał jej miłości, nie potrafi jednak znieść jej nieobecności.

– Spotkamy się jeszcze – dodał Nik i poszedł do drzwi, ani razu nie spoglądając w jej stronę.

Wysiadła z pociągu i poszła na parking, zła na siebie za to, że Nik wciąż nie był jej obojętny, choć bardzo chciała nic do niego nie czuć. Nie zasługiwał na żadne uczucia. Bella, żona Claudia, przekonywała ją, że powinna znów zacząć się spotykać z mężczyznami i że dopóki tego nie zrobi, nie uda jej się zapomnieć o Niku. Ale Betsy nie potrzebowała w tej chwili kolejnego mężczyzny. Mężczyźni pochłaniali mnóstwo czasu i energii. Przekonała się o tym aż nazbyt dobrze.

Gdy poznała Nika, pracowała jako kelnerka w małym bistro naprzeciwko jego biura. Lubiła tę pracę. Jeśli warto coś robić, warto to robić dobrze – powtarzała jej w dzieciństwie babcia i mądrość tej maksymy nigdy nie zawiodła Betsy. Praca nie była ani prestiżowa, ani dobrze płatna i Betsy wiedziała, że babcia, gdyby jeszcze żyła, byłaby bardzo rozczarowana tym, że wnuczce nie udało się skończyć szkoły. To właśnie babcia przekonała ją, że wystarczy trochę czasu i pomoc specjalisty, by udało jej się pokonać dysleksję i że nie jest to powód, by zaniżać własne oczekiwania wobec życia. Z tą myślą Betsy zatrudniła się jako kelnerka i poświęcała kilka wieczorów w tygodniu na kursy przygotowujące do egzaminów, po których miały się przed nią otworzyć lepsze perspektywy.

W tamtych czasach nawet jej nie przychodziło do głowy, że na przeszkodzie może jej stanąć jakiś mężczyzna. Miała dwadzieścia jeden lat. Chłopcy w jej życiu pojawiali się i znikali, ale żadnemu nie udało się zakraść do jej serca ani skusić ciała. Gdy po raz pierwszy zobaczyła Nika, siedział przy stoliku w wiosennym słońcu – uderzająco przystojny mężczyzna w czarnym kaszmirowym płaszczu. Zwróciła uwagę na jego jasnozielone oczy i długie, czarne rzęsy. Gdy zamówił kawę, poczuła dreszcz na plecach. Obok niego siedział Claudio, ale Betsy zupełnie go nie zauważyła. Nie zauważyła nawet ochroniarzy stojących przy ścianie. Nik jak zwykle skupiał na sobie całą uwagę. Serce biło jej tak mocno, że czuła je w gardle.

Oddał jej obowiązkowe ciasteczko, które przyniosła mu razem z kawą.

– Nie tykam słodyczy – wyjaśnił z obcym, bardzo seksownym akcentem.

– Szkoda, że ja nie mogę tego powiedzieć – odrzekła, wsuwając ciasteczko do kieszeni. Zawsze była głodna. W pracy nie dostawała darmowych posiłków ani przekąsek. – Ale i tak muszę panu podać ciasteczko razem z kawą. Takie mamy tu zasady.

– Marnotrawstwo – uśmiechnął się krzywo. – Ale pani te kalorie mogłyby się przydać.

– Zawsze byłam szczupła. Mam taką budowę – powiedziała niezręcznie, dopiero teraz zauważając jego towarzysza.

– I bardzo pani z tym do twarzy. – Oblała się gorącym rumieńcem, gdy wzrok Nika prześliznął się po jej sylwetce. – Bardzo.

Odeszła, żeby mu przynieść drugą kawę, zastanawiając się, co się z nią dzieje. Nie był pierwszym klientem, który próbował z nią flirtować. Zwykle nie zwracała na to szczególnej uwagi. Wolała klientów, którzy z nią flirtowali od takich, którzy nie potrafili utrzymać rąk przy sobie. Nawet jej nie przyszło do głowy, że w uwagach Nika może się kryć coś więcej. Zauważyła jego drogi płaszcz i ciemny garnitur i w myślach zaliczyła go do wyższej klasy kierowniczej. Zdecydowanie był poza jej zasięgiem.

Następnym razem, gdy go obsługiwała, od razu podał jej ciasteczko. Zarumieniła się i powiedziała pospiesznie:

– Nie, dziękuję. Szef nie pozwala nam zjadać tych ciasteczek. Mówi, że to źle wygląda.

– Naprawdę? – Nik uniósł czarne brwi. – Może powinienem z nim porozmawiać?

– Nie, proszę mu nic nie mówić – powiedziała natychmiast, wycofując się z tacą.

– Skoro tak bardzo to panią niepokoi, to nie będę z nim rozmawiał. A tak w ogóle to mam na imię Nik – dodał swobodnie.

Po południu doręczyciel przyniósł jej do pracy puszkę niewiarygodnie drogich fantazyjnych ciasteczek. Na karteczce śmiałym charakterem pisma napisane było tylko jedno słowo: Nik. Betsy poczuła się zażenowana, szczególnie, gdy jej szef, Mark, zauważył to i zapytał, czy upominek pochodzi od klienta. Gdy potwierdziła, zmarszczył brwi z dezaprobatą. Podziękowała Nikowi, a on tylko wzruszył ramionami, jakby nie warto było o tym wspominać. Od tej pory przychodził w każdy wtorek. Siadał przy stoliku, rozmawiał w obcym języku z Claudiem i co chwilę do kogoś dzwonił. Na jego widok zawsze czuła podniecenie, a gdy napotkała jego spojrzenie, przeszywał ją dziwny prąd. Zauważyła, że on też na nią patrzył i zostawiał jej niedorzecznie wysokie napiwki.

– Uważaj na tego faceta – ostrzegł ją Mark pewnego ranka. – Dopiero teraz dowiedziałem się, kim on jest. To Nik Christakis, właściciel tego biurowca naprzeciwko: NCI, Nik Christakis Industries. I wiesz co? Wśród firm, które posiada, znajduje się duża sieć kawiarń. Nie chciałbym nastąpić mu na odcisk.

Betsy wstrzymała dech.

– On jest właścicielem tego biurowca?

– Nie zauważyłaś, że przychodzi z ochroniarzami? Tylko najbogatsi potrzebują ochrony. Dziwię się, że w ogóle się tu pojawia.

Poczuła się głupio. Z internetu dowiedziała się, że Nik jest Grekiem, a Claudio to jego brat przyrodni. Dowiedziała się również, że Nik wychowywał się w zupełnie innym świecie niż ona. Od tej pory zaczęła się zachowywać w jego towarzystwie ostrożniej.

– Nie uśmiechniesz się do mnie? – zapytał przy następnej okazji i pochwycił jej palce, zatrzymując ją przy stoliku. – Czy coś się stało?

Otworzyła szeroko niebieskie oczy i poczerwieniała.

– Nie, nic. Dzisiaj mamy duży ruch i jestem trochę zaabsorbowana.

– Wyjdź jutro ze mną na kolację – wypalił bez ostrzeżenia.

Zdumiona Betsy nie sądziła, że mówi poważnie. Wyrwała mu rękę i sięgnęła po tacę.

– Przykro mi, ale nie mogę. Jutro mam zajęcia.

– W takim razie w najbliższy wolny wieczór – rzekł natychmiast.

– Nie mamy ze sobą nic wspólnego! – zaprotestowała.

– Właśnie dlatego mi się podobasz.

Betsy spuściła wzrok i poczuła się tak, jakby huragan uderzył ją prosto w twarz.

– Nic z tego nie może być – powiedziała cicho.

– Jeśli ja mówię, że coś z tego będzie, to będzie. Kiedy? – naciskał bezlitośnie.

– Może… w piątek? – wykrztusiła w ogłuszającej ciszy, niejasno zdając sobie sprawę z niedowierzającego spojrzenia jego brata. – Mam wolny piątkowy wieczór.

– Przyjadę po ciebie o wpół do ósmej – powiedział spokojnie i zapytał o jej adres.

Podeszła do następnego klienta i usłyszała za plecami sprzeczkę między Nikiem a Claudiem. Nie miała żadnych wątpliwości, że chodzi o nią. Jego brat nie mógł uwierzyć, że Nik zaprosił kelnerkę na kolację.

Przejechał po jej wszystkich zastrzeżeniach jak walec drogowy. Już wtedy powinna to zauważyć. Nik nigdy nie spoczął, póki nie dostał tego, co chciał. Był niezmordowany i uparty jak muł.

Tytuł oryginału: Christakis’s Rebellious Wife

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2014

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska

© 2014 by Lynne Graham

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-2076-7

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.