Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Głos rozsądku w wariackich czasach
To książka o relacjach, Kościele i nas samych. Ksiądz Adam Boniecki od lat wnikliwie i z otwartą głową obserwuje otaczającą nas rzeczywistość. Uważnie przygląda się polskiemu społeczeństwu i problemom, z jakimi się mierzymy. Jego komentarze są niezwykle wyważone, potrzebne, mądre.
Dlaczego przyjaźń jest dla nas niezbędna? Co zmieniła w nas wojna tuż za granicą? Kim są ludzie nowej epoki i czego możemy się od nich nauczyć? Jak zaakceptować słabość ludzkiego ciała? Ile chrześcijaństwo ma jeszcze wspólnego z Chrystusem? I co nam zostało z mitu Jana Pawła II?
Książka zawiera najlepsze i najbardziej aktualne teksty księdza Adama publikowane na łamach „Tygodnika Powszechnego”, które są odpowiedzią dla wszystkich zawiedzionych Kościołem i otaczającą rzeczywistością.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 185
Data ważności licencji: 10/11/2028
Przerwa trwała dwadzieścia osiem numerów. „Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, dziś po raz pierwszy nie ukazuje się edytorial księdza Adama Bonieckiego. Po latach nieprzerwanej pracy nasz Redaktor Senior potrzebuje należnej chwili wytchnienia. Ksiądz Adam odpoczywa, a my postanowiliśmy mu w tym nie przeszkadzać” – pisaliśmy w oszczędnym, co tu kryć, komunikacie w jednym z pierwszych wiosennych numerów „Tygodnika Powszechnego” z 2022 roku. O tym, co było przyczyną tej przerwy, opowiedział sam, w rozmowie z Anną Goc, w październiku 2022 roku, jak zwykle niczego nie ukrywając. „Dzisiaj rano usiłowałem do ciebie zadzwonić. Pamiętałem doskonale, jak wyglądasz, wspólną pracę nad książką. Nie mogłem sobie jednak przypomnieć, jak się nazywasz. Szukałem twojego nazwiska w książce telefonicznej przez godzinę. Przesuwałem nazwisko za nazwiskiem, aż w końcu trafiłem na „Anię Goc”. Już wiedziałem, że to ty. Wspomnienia się zachowały. Z mojej pamięci wymazały się tylko niektóre słowa. Cała praca polega na tym, by je wbić w pamięć na nowo”.
Pod koniec marca 2022 roku, w drodze na spotkanie z czytelnikami w Rzeszowie, Autor tej książki miał udar. Trafił do szpitala. Przeszedł – i przechodzi wciąż – rehabilitację. Wrócił do siebie, jak mówi, choć to „do siebie” nie oznacza pełni powrotu dawnego życia. „Widzę, że wszystko, co u mnie w ostatnich miesiącach się wydarzyło, teraz już łagodnieje. Lepiej chodzę, jeszcze niezupełnie dobrze, ale coraz lepiej. Mam zapewnioną świetną rehabilitację. Jak wszystko pójdzie dobrze, wrócę do mojego mieszkania” – mówił Annie Goc wtedy, w październiku 2022, a o tym, jak to dla niego ważne, świadczy zdanie z kolejnej rozmowy ich dwojga, z lipca 2023: „Robię porządki w moim mieszkaniu, żeby móc się tam z powrotem wprowadzić”.
„U siebie” jest także od wielu lat na trzeciej stronie każdego numeru „Tygodnika” – zebrane tu teksty ukazywały się właśnie na niej, zarówno przed, jak i po tamtej przerwie. „Nie czuję się mądry specjalnie, być może także z powodu mojego udaru, ale czuję się wyzwolony” – mówi ich Autor już po tym, jak na trzecią stronę „TP” wprowadził się ponownie. Na czym polega to wyzwolenie? Opowiada, że kiedy dawniej siadał do pisania i wiedział, że jego tekst będą czytali ludzie, chciał w związku z tym wypaść jak najlepiej. „Teraz kompletnie mnie to nie zajmuje, choć oczywiście dalej się staram napisać jak najlepiej”. W innym miejscu rozmowy z Anną Goc zauważa, że: „Człowiek coraz mniej się mądrzy. Ja przynajmniej tak mam. (…) Obawiam się na starość obcowania z ludźmi przemądrzałymi, którzy wszystko wiedzą. To po nic”.
Pisał o tym i mówił przez lata: że starość niekoniecznie znaczy mądrość. Czasami cytował przy tym modlitwę przypisywaną świętemu Tomaszowi: „Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić”.
Nie wiem, jak w przypadku świętego Tomasza, ale w przypadku księdza Adama modlitwa została wysłuchana. Także ta książka pokazuje, że nie zabiera głosu na każdy temat – pisze o tym, na czym się zna, czego był świadkiem bądź czego doświadczył. W ostatnich miesiącach w zasadzie przestał cytować, co powiedzieli bądź napisali inni. Nie rozgaduje się („Pisanie jest dobrym sprawdzianem. Człowiek widzi, jaki zrobił się straszliwie rozwlekły…”), zmierzając szybko do sedna i nadając swoim zdaniom siłę aforyzmu („Będziemy w niebie zaskoczeni, ilu świętych spotkaliśmy w życiu”…). Z pewnością nie uważa się za nieomylnego, podkreśla to w tekstach dotyczących przecież spraw, które dzielą, takich jak stosunek do Jana Pawła II, reform papieża Franciszka czy polskiej polityki. Paru przyjaciół zachował, ba: w trakcie leczenia i rehabilitacji przysporzył sobie nowych. Być może zresztą nie będzie nadużyciem nazwanie przyjaciółmi księdza Adama tych wszystkich Czytelników, którzy co tydzień czekają na jego słowo w „Tygodniku”.
Kiedy czytam jeszcze raz teksty, które weszły do Sprawdzianu z miłości, myślę właśnie o relacji ich Autora z Czytelnikami: o poczuciu, że ma wobec nich jakiś rodzaj zobowiązania, o wysiłku, jaki czasem wkłada w to, by mogli przeczytać jego tekst… Zawsze miałem poczucie, że jest przede wszystkim księdzem, a dopiero później dziennikarzem – i niedawno również zdarzyło mi się widzieć, jak przy sprawowaniu sakramentów zyskuje nowe siły. O tym jednak nie śmiem w tym miejscu pisać; dopowiem tylko, że wydaje mi się, iż nowe siły daje mu także praca nad każdym kolejnym edytorialem. Z radością zapraszam Państwa do lektury ich zbioru – z nim naprawdę warto się zaprzyjaźnić, nie tylko dlatego, że jeden z ulubionych w redakcji „Tygodnika” tekstów tu zamieszczonych – ten o naszej haka „Ka mate” – właśnie o przyjaźni traktuje.
Michał Okoński
Lockdown – samotność starych, chorych ludzi w domach, covidowa samotność umierających w szpitalach i bolesne myśli bliskich… To wszystko kojarzy się nam z pandemią. Samotność przecież nie tylko ofiar koronawirusa, ale wszystkich, którym w tym okrutnym czasie przyszło znaleźć się w szpitalu albo w hospicjum, albo w domu pomocy społecznej – „depeesie”.
I wspomnienie czasu pandemii: szpital. Lekarz, życzliwy człowiek, tłumaczy, że operacja nic nie dała, bo nowotwór jest zbyt zaawansowany i że już nic nie da się zrobić. Naprawdę jest mu przykro i ten dobry człowiek radzi, żeby chorą prosto ze szpitala przewieźć do hospicjum. „Same nie dacie rady” – mówi do stojących przed nim kobiet. One odpowiadają, że nie, że dadzą radę i zabierają chorą do domu.
Pierwsze w Warszawie hospicjum – Archidiecezjalny Zespół Domowej Opieki Paliatywnej, istnieje już 25 lat. Rocznie opieką obejmuje około 500 pacjentów. Rozmawiamy przez telefon. Pierwsze pytanie dyrektora, księdza Władysława Dudy: „Czy nie przysłać łóżka?”. Odpowiedź: „Przysłać”. Po godzinie łóżko z elektrycznym ustawianiem w odpowiedniej pozycji oczekuje na wracającą ze szpitala chorą w jej pokoju. Odtąd, przez długie miesiące lekarka i pielęgniarka z hospicjum będą systematycznie ją odwiedzały.
Dzięki hospicjum rodzina chorej przeżyła ten czas jej odchodzenia, z miłością ją pielęgnując, uśmierzając ból i towarzysząc jej do końca. To ludzie z hospicjum uratowali chorą przed samotnością odejścia.
Zauważcie: wszystko to działo się w czasie, kiedy telefoniczne porady musiały zastąpić wizyty u lekarza! Damy radę… Decyzja byłaby ponad siły rodziny chorego, zdanej tylko na siebie, przytłoczonej chorobą, zaskakiwanej jej kolejnymi przejawami, których sami nie potrafią zinterpretować – gdyby nie hospicjum. Nie daliby rady. Ludzie w nim pracujący cierpliwie przychodzili, służyli radą i pomocą. Dzięki hospicjum rodzina chorej przeżyła ten czas jej odchodzenia, z miłością ją pielęgnując, uśmierzając ból i towarzysząc jej do końca. To ludzie z hospicjum uratowali chorą przed samotnością odejścia, a ich od odcięcia, skazującego na bezczynność i bezradność.
Różewicz przed laty pisał: „zaczynamy żyć coraz samotniej / odległość od człowieka do / / rośnie pod neonami / w przeludnionych miastach / ocierając się o siebie do krwi / żyjemy jak na wyspie / zamieszkanej przez nieliczne istoty…”.
Przed samotnością ratują także oni: „Jesteśmy grupą dziewięciu pracowitych i otwartych na ludzi nastolatków z różnych krakowskich szkół (II LO, V LO, VI LO, VIII LO) – napisali. – Osoby z zaburzeniami są często odrzucane i nietolerowane przez społeczeństwo. Pragniemy im pomagać, gdyż często nie mają się do kogo zwrócić”. Na olimpiadę „Zwolnieni z Teorii” przygotowali projekt DePresja Społeczeństwa. Zwracają się głównie do swoich rówieśników. Ich strony są odwiedzane przez młodzież. Publikują wywiady z psychologami, do których kierują pytania nurtujące uczniów, dyskutują o zaburzeniach psychicznych, prowadzą na żywo rozmowy i wywiady z psychologami i ekspertami, a także z koleżankami i kolegami walczącymi z depresją i innymi chorobami. Oto niektóre tematy: myśli samobójcze, autoagresja, anoreksja, bulimia, ednos (obsesja na punkcie zdrowej żywności), choroba afektywna dwubiegunowa, OCD (zaburzenia obsesyjno-kompulsywne), schizofrenia. Współpracują z różnymi instytucjami, między innymi z Akademią Ignatianum. Publikują na Facebooku i Instagramie na stronie DePresja Społeczeństwa. Organizują konkursy. Teraz przygotowują wielki koncert. Wciąż mają nowe pomysły i wszystko to robią z wielkim zaangażowaniem i zapałem.
Kiedy w „Tygodniku” piszemy o dramatycznej, narzuconej przez pandemię samotności, wspominam też tych, którzy nas przed samotnością ratują.
Kilkakrotnie pytaliśmy już na tych łamach podczas pandemii o jasne i klarowne stanowisko Konferencji Episkopatu Polski (KEP) w sprawie szczepień. W kontekście niefortunnych – delikatnie mówiąc – wypowiedzi niektórych duchownych wydawało nam się ono bardzo ważne.
Sam papież Franciszek powiedział, że „z etycznego punktu widzenia wszyscy powinni się zaszczepić”.
Fakt, biskupi dotąd akceptowali zalecenia władz związane z pandemią, ze względu na zarządzone restrykcje dyspensowali wiernych z obowiązku obecności w kościele na niedzielnej mszy, wymagali przestrzegania zarządzeń dotyczących dystansu, maseczek itd. Uznając kompetencję władz, sami nie ogłaszali dodatkowych obostrzeń, jak bywało w innych krajach, w których na przykład zarządzono udzielanie komunii wyłącznie na rękę. Choć sam papież Franciszek powiedział, że „z etycznego punktu widzenia wszyscy powinni się zaszczepić”, że jest to „opcja etyczna, bo stawką jest zdrowie, własne życie, a także życie innych”, i wyznał, że nie rozumie tych, którzy utrzymują, że „szczepionka na koronawirusa jest niebezpieczna”, to zachęta do szczepień ze strony biskupów (choćby taka jak w grudniu 2020 roku arcybiskupa Wojciecha Polaka) była czymś absolutnie wyjątkowym.
Teraz to się zmieniło. Za namową ministra zdrowia – co podkreślano w mediach – przewodniczący KEP arcybiskup Stanisław Gądecki ogłosił 8 lipca 2021 roku „Oświadczenie w kwestii szczepień przeciw COVID-19”, w którym przypomniał, że „Kościół już wielokrotnie wypowiadał się w tej sprawie”. Zacytował, co prawda, tylko „Stanowisko Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski dotyczące szczepionek” – dokument, który wywołał sporo zamieszania, lecz jednak, przyznajmy to, zachętę do szczepień zawierał. Przewodniczący KEP napisał też – przywołując przykład Franciszka – że „Kościół wspiera wszystkich, którzy podejmują decyzję o zaszczepieniu się”. W tym samym czasie (11 lipca), we wszystkich parafiach Archidiecezji Warszawskiej odczytano apel kardynała Kazimierza Nycza o „podejmowanie akcji szczepień dla dobra całej społeczności”. Metropolita warszawski poinformował, że „przy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie-Wilanowie otwarto powszechnie dostępny punkt szczepień”, co ma służyć jako „przykład konkretnej troski o dobro bliźniego”. Także kardynał Nycz nie krył, że apel ogłosił na prośbę wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła.
W kościołach diecezji kieleckiej odczytano z kolei komunikat, w którym na prośbę wojewody świętokrzyskiego biskup Jan Piotrowski zwrócił się do „czcigodnych księży, osób konsekrowanych i wiernych świeckich” swojej diecezji z zachętą do korzystania z zainicjowanego przez wojewodę programu „Zaszczep się w wakacje”. Już wcześniej na stronie Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ukazał się apel arcybiskupa Józefa Guzdka do żołnierzy i służb mundurowych: „Szczepimy się! Niech ten apel o zdrowy rozsądek, rozumne i odpowiedzialne podejście do akcji szczepień w szeregach Wojska Polskiego i służb mundurowych będzie przykładem dla reszty społeczeństwa. Jeżeli chcemy służyć, trzeba się zaszczepić”.
Przytoczyłem tu cztery apele biskupów zachęcające do szczepień. Prawdopodobnie było ich więcej. W tym trudnym dla Kościoła czasie, gdy już odtrąbiono upadek jego autorytetu, władze – wobec szczepieniowego impasu – oczekują od tego autorytetu pomocy. Wojewoda Radziwiłł pisał do kardynała Nycza: „Wierzę, że osobisty autorytet Księdza Kardynała i pozostałych duchownych oraz wywodzące się wprost z Ewangelii wezwania do troski o bliźniego i współodpowiedzialności za wspólnotę będą (…) przekonującymi argumentami do podjęcia decyzji o zaszczepieniu siebie i bliskich, w tym młodzieży”. Oby były.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Projekt okładki Tomasz Majewski
Ilustracja na pierwszej stronie okładki na podstawie zdjęcia Grażyny Makary
Redaktor nabywający Adam Gutkowski
Redaktor prowadzący Marta Brzezińska-Waleszczyk Adam Gutkowski
Opieka redakcyjna Paulina Gwóźdź
Korekta Marta Tyczyńska-Lewicka Barbara Wójcik
Copyright © by Tygodnik Powszechny Copyright © for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2023
Felietony ks. Adama Bonieckiego wykorzystane w tej książce pochodzą z numerów „Tygodnika Powszechnego” od 17/2021 do 23/2023.
ISBN 978-83-240-6809-8
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Plik przygotował Woblink
woblink.com
