Siostra - Tomasz Czarny - ebook

Siostra ebook

Czarny Tomasz

2,7

Opis

Dwie siostry. Vanessa Moonlight, gwiazda metalowego zespołu Slaughterhouse oraz Kasandra, graficzka komputerowa i malarka.

Gdy Vanessa próbuje targnąć się na swoje życie, z Bieszczad na pomoc rusza jej Siostra. Kiedy niedoszła samobójczyni odzyskuje zdrowie, Kasandra zabiera ją do swojego domu w górach, gdzie wkrótce zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy. Obydwie siostry nawiedzają mroczne wizje, które nie dają im spokoju.

Coś czai się w mroku starych podziemi katedry we Wrocławiu…

Kasandra ma nadzieję, że w Bieszczadach odnajdą szczęście, spokój i siostrzaną miłość. Po cichu liczy też na to, że Vanessa porzuci wyniszczające ją nałogi. Obie nie mają pojęcia, że największy mrok i strach czai się w górskich lasach… i w ich sercach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 232

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,7 (23 oceny)
2
5
7
3
6
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jaryba

Nie polecam

Bardzo sztampowa książka dla ludzi z mentalnością podjaranej subkulturą nastolatki. Niemiłosiernie któtkie rozdziały, w których połowa to pornograficzne opisy scen seksu, udawany mrok, brak klimatu, głupia historia... Nie będę się pastwić. Naprawdę zła książka.
10
Anglista81

Dobrze spędzony czas

Zakończenie to porażka i obraza inteligencji. Książka przednia, ale ostatnie 20 stron pisane na szybko, bez ładu! Czyżby termin gonił!? Wielka szkoda, bo szykowała się praca wybitna!
10
rudarozycka

Nie polecam

Lubię Tomasza Czarnego, ale niestety "Siostra" jest dość kiepska.
00
Fruehmette

Z braku laku…

2,3
00
Pkaniewski85

Całkiem niezła

Tomasz Czarny zabiera czytelnika w ekstramalną podróż w świat najczystszego Zła. Siostra to pozycja tylko dla dorosłych czytelników.  Vanessa i Kasandra to dwie siostry, które po śmierci rodziców zdane były tylko na siebie. Pierwsza stała się gwiazdą metalowego zespołu, druga - malarką osiadłą w Bieszczadach. Vanessa od lat jest uzależniona od narkotyków i alkoholu, obecnie zaś bierze coraz więcej i coraz częściej jest na rauszu. Na wiadomość o jej próbie samobójczej w szpitalu pojawia się Kasandra z zamiarem zabrania siostry do siebie. Malarkę dręczą makabryczne wizję i koszmary, które nie dają jej spokoju. Wraz z targnięciem się na życie wokalistki są zapowiedzią konieczności zmierzenia się z tym, co czai się w mroku.  Tomasz Czarny straszy niemal nieustannie. Las, góry i te przerażające obrazy nawiedzające nocą. Dobywające się głosy i to coś co przyzywa. Przed czym nie sposób uciec, schronić się, ani ukryć Ono nie pozwala o sobie zapomnieć oraz nie zamierza puścić zwierzyny ze s...
00

Popularność




Tytuł: Siostra

Autor: Tomasz Czarny

Copyright © Wydawnictwo Dom Horroru, 2022

Copyright © Tomasz Czarny, 2022

Dom Horroru,

ul. Gorlicka 66/26

51-314 Wrocław

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Redakcja i korekta: Krzysztof Grudnik

Okładka: SaberCore23-ArtStudio

Skład i łamanie: Krzysztof Biliński

Ilustracje: Andrzej Masianis Art

Wydanie I

Wrocław 2022

ISBN 978-83-67342-33-9

www.domhorroru.pl

facebook.com/domhorroru

instagram.com/domhorroru

Dla:

Tomka Siwca, Roberta Cichowlasa, Łukasza Radeckiego, Dawida Kaina i Kazika Kyrcza Jr., czyli starych załogantów.

Podziękowania:

Magda i Staś, moja rodzina, Marcin Piotrowski, Patryk Bogusz, Joanna Trzaska, Krzysztof Biliński, Wojtek Gunia, Krzysztof Grudnik, Edward Lee, John Everson, Wendy Saber Core, Pan Romek.

Pamięci Mariusza Małkiewicza

Przedmowa

Pomysł na „Siostrę” wpadł mi kilka lat temu podczas długiego jesiennego spaceru z psem. Wydawał mi się dobry, więc ogólny zarys powieści nagrałem na dyktafonie mojego telefonu komórkowego. Od czasu luźnej idei do gotowego tekstu minęło kilka lat, a w międzyczasie przyszła pandemia i wojna. W międzyczasie też zmarł mój przyjaciel z dzieciństwa, którego pamięci tę powieść poświęcam.

Podczas jej tworzenia targały mną silne emocje, które raczej nie należały do pozytywnych. Przy żadnej z moich wcześniejszych książek nie doświadczyłem tylu kłopotów, przestojów i niepewności, czy w ogóle ją skończę, ale oto jest i oddaję ją w Wasze ręce. Pisanie „Siostry” było jak wypędzanie z siebie demonów w postaci depresji, frustracji, lęków i złych emocji.

Dziękuję wszystkim, którzy zachęcali mnie i kopali w tyłek, abym jednak postawił końcową kropkę w tym tekście.

Poznajcie historię dwóch sióstr i pamiętajcie, że każda rodzina ma swoje mroczne tajemnice…

Tomasz Czarny,06.09.2022 Wrocław

Prolog

Deszczowy dzień nie napawał optymizmem. Popatrzyła w okno i ziewnęła. Zwlekła się z łóżka i przeciągnęła. Nienawidziła takiej pogody, wpływała na nią depresyjnie. Wczoraj znowu za dużo wypiła, choć i tak mniej niż zazwyczaj. Klub, głośna muzyka, alkohol i powrót w nocy do domu taksówką. Pomyślała, że kiedyś się wykończy. Jeśli nie koncertowała, to imprezowała, a nieraz jedno łączyło się z drugim. Częste mordercze afterparty wysysały z niej siły niczym wampir, a miała zaledwie dwadzieścia siedem lat.

Próbowała sobie przypomnieć, z kim i o czym wczoraj rozmawiała, ale nie była w stanie. Nie, nie wstawiła się tak jak zawsze – wczoraj było jakoś inaczej, ale nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Zastanawiała się, co musi dzisiaj odbębnić, by móc w końcu choć trochę odpocząć. Wywiady? Telefony? Spotkanie z menadżerką?

Próba. To na pewno. Mocna kawa i powinno być ok. Cała śmierdziała i czuła głód. Przeczesała włosy i przetarła oczy, usuwając z nich resztki snu. Poszła do kuchni i włączyła ekspres, który po chwili zaczął przyjemnie buczeć.

Była u szczytu kariery, a czuła się jak gówno rozjechane na ulicy. Miała wrażenie, że wszyscy za dużo od niej wymagają, co było ponad jej siły, choć z drugiej strony nie musiała narzekać na brak gotówki. Z chłopakami z kapeli też dobrze się dogadywała, więc przemawiało przez nią głównie przemęczenie.

Spojrzała przez okno i potarła powieki. Lubiła, gdy padał deszcz. Działał na nią depresyjnie i melancholijnie, ale nie odczuwała wtedy smutku. Czuła za to przemijający czas; coraz szybciej uciekające dni, ulotność chwil, kruchość życia. Czuła pustkę i brak szczęścia.

Wzięła w dłonie filiżankę i zastanowiła się, czy chce, by tak wyglądało jej życie. Ciągłe trasy, koncerty, pijatyki i dragi. Sama u siebie bywała gościem, a wracanie do pustego domu to nic dobrego. Lubiła samotność, ale nieraz myślała o tym, jak dobrze byłoby się do kogoś przytulić, komuś zwierzyć, komuś… komu się ufa i go kocha.

Wszystko, co chciała przekazać ludziom, zawierała w swoich tekstach i grze na gitarze. Fani pokochali ją za bezkompromisowość i szczerość. Frustracja, niepewność jutra, gniew, smutek.

Z jednej strony była kruchą i delikatną kobietką, dobrze ukrytą pod maską nieczułej na nic wokalistki i gitarzystki metalowego zespołu odnoszącego światowe sukcesy, a z drugiej realistką mocno stąpającą po ziemi.

Coraz częściej myślała o tym, jak bardzo chciałaby mieć u swojego boku ukochanego mężczyznę, z którym mogłaby stworzyć solidny związek, oparty na miłości i zaufaniu, a później założyć rodzinę. Ale w jej środowisku brakowało takich facetów; wszystko opierało się na seksie i cielesności, a nie tego szukała. Ten etap miała już dawno za sobą.

Mierzyła sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, miała ciemne, długie włosy i drobną posturę. Lubiła ubierać się na czarno, w koszulki z grafikami z okładek płyt swojego zespołu i innych kapel. Gdy było chłodniej, zakładała czarne rozpinane bluzy i ramoneskę.

Na gitarze grywała od dwunastego roku życia, a od szesnastego naukę gry na instrumencie zaczęła traktować poważnie. Zawsze coś tam sobie tylko podśpiewywała, ale gdy w Slaughterhouse nie mogli znaleźć wokalistki, stanęła nieśmiało za mikrofonem i to był strzał w dziesiątkę. Na początku brzmiało to, jak jakieś kocie jęki, ale gdy połączyła śpiew z grą na gitarze elektrycznej… wszyscy byli oczarowani i nie dowierzali w to, co słyszą.

Z miesiąca na miesiąc grali więcej koncertów. Nie musieli nawet szukać wytwórni płytowej – ich przedstawiciele sami się nimi zainteresowali i podpisali dobry kontrakt. Vanessa czuła, że to jeszcze nie to, ale płyta odniosła spory sukces w kraju, a jeszcze większy za granicą. Vanessa. Szczerze nienawidziła tego imienia. Wszyscy wokół myśleli, że to pseudonim, a ona nie wyprowadzała ich z błędu. Dodała do tego jeszcze „Moonlight” i tak została Vanessą Moonlight, wokalistką i gitarzystką Slaughterhouse.

Druga płyta tylko ugruntowała ich pozycję. Fani docenili też długie i wyczerpujące koncerty, podczas których dawali z siebie wszystko. Podpisywała płyty i dawała autografy wszystkim chętnym, aby nikt nie czuł się pominięty i rozczarowany. Z chłopakami bywało różnie, ale szczerze mówiąc, miała to gdzieś. Chciała, by chociaż o niej ludzie mówili dobrze i mieli miłe wspomnienia.

W tekstach swoich piosenek poruszała trudne tematy, co nie przeszkodziło zespołowi w odniesieniu spektakularnego sukcesu; śmierć, narkotyki, odrzucenie, przemoc, samotność jednostki w otaczającym ją świecie, samobójstwa. Fani szybko zaczęli się identyfikować z jej przekazem. Gdy wyśpiewywała te mroczne hymny na koncertach przy akompaniamencie nisko nastrojonych gitar – byli wpiekłowzięci.

W ciągu kilku lat zjeździli w trasie praktycznie cały świat. Mogli pozwolić sobie na najlepszych producentów, realizatorów i dźwiękowców. Współpraca ze Slaughterhousesama w sobieoznaczała prestiż.

A później zaczęły się problemy. Ćpanie, wóda i nieporozumienia. Im bardziej stawali się popularni, tym bardziej im odwalało. Granie na stadionach, koks i drogie samochody. Myśl, że może sobie niczego nie odmawiać, że stać ją praktycznie na wszystko, doprowadzała na skraj szaleństwa. Szybko przeniosła się z małej, wynajmowanej kawalerki do dużego, nowego domu pod Wrocławiem. Inni członkowie zespołu też nie mieli na co narzekać, ale to na niej skupiała się cała uwaga mediów i fanów; to ona musiała nieść to brzemię, które niekiedy bardzo jej ciążyło.

Nawet nie pamiętała, od kiedy pudrowała nosek. Wydawało jej się, że od czasów premiery płyty Dead Inside i trasy, która ją promowała. Druga płyta okazała się niebywałym sukcesem, dzięki niej zagrali m.in. w Chile i Meksyku. Spełnienie marzeń, sława zapukała do drzwi. Od tamtego czasu Van czuła się coraz gorzej; to wszystko ją przytłaczało, nieoczekiwany sukces przyszedł zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście miała w tym swój udział także kokaina i inne używki.

Przy okazji pracy nad trzecią płytą stres i presja dały o sobie znać. Oczekiwania fanów i wytwórni były ogromne, ale Van czuła się wypalona i odchodziła od zmysłów. Mało jadła, chudła w oczach, ciągle nosiła okulary przeciwsłoneczne i pociągała nosem. Wszyscy wiedzieli, o co chodzi, ale każdy bał się, by nie stracić kury znoszącej złote jajka. Najlepsze było w tym wszystkim to, że Van w tym okresie pisała i nagrywała swoje najlepsze, najcięższe i najbardziej przytłaczające utwory. Producenci i menadżerowie nie kryli zachwytów, ale oni i nad jej trumną biliby brawo, byle strumień forsy nadal płynął.

Wychudła, z cieniami pod oczami i ciągle cieknącym nosem wyglądała jak ćpunka. Apogeum przyszło, gdy pisali utwory na Sister Suicide. Van stała się zamknięta w sobie i wroga, skupiona maksymalnie na pracy, jakby od tego zależało jej życie. Bart, Mały i Sicko wiedzieli, co się świeci, ale producenci namawiali ich, by nie przerywali pracy. Mieli zająć się dziewczyną i wysłać ją na odwyk, gdy zakończą się prace nad płytą.

Vanessa mało pamiętała z tego okresu. Była tak wycieńczona, że ledwo trzymała się na nogach. Zajęła się nią wtedy Ola, ich tour menadżerka. Pilnowała jej i nie dopuszczała w jej pobliże dilerów. Zatrudniła dwóch ochroniarzy, by strzegli jej dzień i noc. Zatrudniła też fizjoterapeutę, psychologa i trenera personalnego, by Van podniosła się z kolan. Zależało jej na tym, żeby dziewczyna się nie wykończyła. Sama widziała pełno gwiazd i gwiazdeczek, które bardzo szybko sięgały dna. I nie potrafiły się podnieść. Nie chciała, aby tak samo było z Vanessą. Miała wobec niej duży dług wdzięczności i chciała go jakoś spłacić, a okazja do tego nadarzyła się wprost znakomita.

Vanessie wydawało się, że jest silna. Myślała, że ma na tyle energii, by nie wpaść na dobre w objęcia demonów. Niestety szybko przekonała się o swojej pomyłce. Do tego jeszcze cały ten okultyzm i pentagramy. Ludzie z zespołu i jego otoczenia widzieli, jak bardzo jest zagubiona. Lubiła prowokować. Pokazywać, jaka jest zdeprawowana i zła. Chciała, by ludzie myśleli, że kompletnie nie zależy jej na życiu i karierze. Stawała się coraz bardziej mroczna i obojętna na wszystko; jej ciemna strona często przejmowała górę. Słuchała najczęściej satanistycznych, blackmetalowych zespołów i identyfikowała się z ich tekstami.

Rodzice wychowali ją w wierze katolickiej, lecz teraz nie było w niej nawet śladu tych praktyk. Szczerze nienawidziła wszystkiego, co wiązało się z wiarą w Chrystusa i gardziła jego wyznawcami. Gdyby tylko rodzice dowiedzieli się, jak bardzo się zmieniła… To byłby dla nich szok, wielki szok. Ale rodzice Vanessy nie żyli, więc nie musiała udawać.

Zginęli w wypadku samochodowym, gdy Vanessa miała dwanaście lat. Od tamtej pory opiekowała się nią jej siostra Kasandra. Była od niej osiem lat starsza. Obie dziewczynki odznaczały się dużą inteligencją i instynktem samozachowawczym. Pierwsze lata wypełniał ból i smutek. Mogły polegać tylko na sobie.

Na początku Vanessa nie sprawiała problemów. Co prawda zamknęła się w sobie i cały swój ból wyrażała, grając na akustycznej gitarze, którą dostała w ostatnie święta Bożego Narodzenia od rodziców. Muzykowanie uspokajało ją i pozwalało choć trochę uśmierzyć ból po stracie. Dziewczyna nigdy nie sądziła, że gra na instrumencie stanie się jej sposobem na życie. Kasandra pozwalała siostrze rozwijać pasję, nigdy nie miała nic przeciwko temu. Sama interesowała się głównie klasyką literatury i historią.

To Vanessa zdecydowanie gorzej zniosła śmierć rodziców – raz: ze względu na swój wiek, dwa: była dużo bardziej wrażliwa i delikatna. Kasandra tłamsiła w sobie wszystkie negatywne emocje, lecz nieraz zdarzało jej się wybuchnąć. Przychodziły dni, gdy nie potrafiła sobie poradzić sama ze sobą.

Siostra Vanessy nie dość, że ciężko pracowała, aby związać koniec z końcem, to jeszcze rozpoczęła studia na wydziale prawa i administracji. Renta po rodzicach była naprawdę skromna. Kasandra wkrótce uzyskała studenckie stypendium, które nieco zasiliło ich domowy budżet.

Zawsze powtarzała siostrze, by przykładała się do nauki, bo czasy są ciężkie, a ich sytuacja trudna. Dziewczyna nie mogła podnieść się po śmierci rodziców. Niby wszystko było w porządku, ale czuła, jak bardzo ją to przerasta i jak bardzo jest zagubiona. Kasandra, widząc to, nie raz proponowała jej rozmowę, a nawet wizytę u psychologa, lecz Van próbowała uporać się ze swoimi problemami sama. Coraz bardziej wchodziła w świat rockowej muzyki oraz literackich i filmowych horrorów.

Po jakimś czasie czerń stała się jej ulubionym kolorem. Szukała kontaktu z rówieśnikami, którzy myślą podobnie. Słuchała smutnych piosenek i spędzała większość czasu samotnie. Dni Kasandry były wypełnione po brzegi pracą i nauką, ale starała się poświęcać Van jak najwięcej czasu, by ta czuła jej zainteresowanie i opiekę. Nie chciała w żaden sposób zaprzepaścić dobrych relacji z siostrą, bo wyniknie z tego coś naprawdę złego.

Rozdział pierwszy

Czuła się jak cień samej siebie. Mogłaby tylko palić papierosy, pić i gapić się w okno. Nie miała kompletnie na nic siły i ochoty, a najmniej na spotykanie się z ludźmi. Tu nie chodziło o kaca ani o obowiązki, tylko o barierę ochronną, którą tak bardzo chciała wokół siebie wytworzyć. Chciała pić, ćpać i żeby wszyscy dali jej święty spokój. Musiała zrobić sobie wakacje od tego wszystkiego, i to długie wakacje. Świat się nie zawali, jeśli wyluzują z koncertami. Musieli to zrozumieć. Zresztą miała do tego prawo, przez ostatnie lata harowała na ich sukces jak wół. Nikt nie miał prawa temu zaprzeczyć, nikt.

Wokół niej kręcił się sztab ludzi, ale tak naprawdę nie mogła nazwać ich przyjaciółmi. Rzadko kiedy i rzadko komu mogła się zwierzyć z tego, co tkwiło w jej głowie. Ludzie myśleli, że jej życie to szczęśliwa bajka, tymczasem ona czuła się nieszczęśliwa. Każdy kolejny dzień sprawiał jej ból, choć sama za bardzo nie wiedziała dlaczego. Używki pogrążały ją coraz bardziej, zamiast być synonimem wolności, stały się okrutnym więzieniem, z którego nie umiała wyjść. Uważała, że to, co pisze, tworzy, już dawno straciło blask i rozmach jej pierwszych kompozycji. Sądziła, że to narkotyki piszą za nią piosenki, a ona jest tylko marnym wyrobnikiem.

Nie chciała nikogo widzieć. Snuła się po domu jak cień, zastanawiając się, ile proszku zostało w jej w magicznej skrzyneczce i na ile to wystarczy.

Telefon leżący na stole zaczął brzęczeć. Dzwonił Bartek. Pieprzyć, nie odbieram, pomyślała.

Chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię, być niewidzialna. Jej dom stanowił azyl, choć wiedziała, że gdy dłużej nie będzie się odzywać, to zaczną tu przyłazić.

Jesień pięknie wymalowała liście drzew w ogrodzie. Lubiła jesień i jej kolory, zresztą nie znała chyba nikogo, komu nie podobałaby się słynna polska jesień. O tej porze roku myślała często o przemijaniu i śmierci. Myślała o rodzicach. I Kasandrze.

Kasandra zrezygnowała ze studiów prawniczych już po pierwszym roku i przeniosła się do Akademii Sztuk Pięknych. Studiowała malarstwo. Naukę zakończyła z wyróżnieniem i samymi sukcesami. W międzyczasie ukończyła też studia o profilu grafiki komputerowej i to stanowiło jej główny zawód oraz źródło utrzymania. Obydwa te zawody wykonywała z zaangażowaniem i rzetelnością, której mógłby pozazdrościć jej niejeden, co z upływem czasu zaowocowało kontraktami z dużymi koncernami oraz licznymi wystawami jej prac. Gdy Vanessa nie mogła się utrzymać ze swoich dorywczych, okazyjnych prac, Kasandra zawsze jej pomagała, bez słowa skargi. Musimy sobie pomagać, jesteśmy przecież siostrami,zwykła mawiać. Kasandra dość długo musiała czekać, by siostra spłaciła jej dług, ale w końcu się to ziściło. Wyszła na prostą i zrobiła światową karierę. Kasandra wiedziała jednak, ile niebezpieczeństw czeka na nią w rockandrollowym światku. Praktycznie była pewna, że wcześniej czy później Vanessa w coś się wpakuje. I miała jak zwykle rację, choć myślała, że będzie to raczej niespodziewana ciąża.

Po jakimś czasie, gdy Kasandra uzbierała wystarczająco dużo pieniędzy, kupiła dom do remontu i przeprowadziła się w Bieszczady. Mogła pracować zdalnie i malować obrazy w swojej samotni, jak nazywała swój duży, stary, przestronny dom.

Powodziło jej się. Była cenioną specjalistką w branży, a jej olejne płótna osiągały coraz lepsze ceny. Kasandra nieraz chciała sprowadzić do siebie siostrę, ale ta zawsze kategorycznie odmawiała, tłumacząc, że we Wrocławiu trzyma ją zdecydowanie za dużo spraw, co nie do końca było prawdą, natomiast Van miała pewność, że to znacznie skomplikowałoby wiele rzeczy, jeśli nie wszystkie.

Po przeprowadzce Kasandry ich kontakt nie był już taki sam. Więzi sióstr uległy zdecydowanemu rozluźnieniu, ale spowodowane było to też tym, że obie ciężko pracowały na swój sukces i kosztowało je to sporo wysiłku.

Vanessa nigdy nie miała szczęścia do facetów. Zawsze udawało jej się wybrać tego niewłaściwego i później bardzo tego żałowała. Zdrady, bicie, poniżanie, awantury zdarzały się naprawdę często. Van najbardziej lubiła typ macho, złego chłopca, który miał silny charakter i umiał postawić na swoim.

Gdy dowiadywała się naprawdę, kim jest jej kochanek, czar miłości i zauroczenia pryskał w ekspresowym tempie. Wiedziała, że też nie jest ideałem, ale była zdania, że w układach damsko-męskich obowiązują jednak jakieś zasady. Srogo się pomyliła. Nie miała już siły szukać. Zostawiła to ślepemu losowi – niech się dzieje, co chce.

Tak naprawdę bardzo brakowało jej Kasandry. Oczywiście nigdy w życiu nie przyznałaby tego przed siostrą, ale tak było. Siostra stanowiła dla niej istotną podporę. Van radziła się jej w wielu sprawach, choć Kasandra nie pochwalała jej aktywności, a tym bardziej tego, kim przez lata się stała.

Kasandra często widziała nagłówki brukowców, które informowały o kolejnym skandalu z udziałem jej siostry. Sama już się w tym gubiła i szczerze wątpiła, czy wszystko to, co piszą te wątpliwej reputacji pisemka, jest prawdą. Kiedyś Van ostrzegła ją, aby nie wierzyła ślepo we wszystko, co czyta na jej temat.

Van rozmyślała o swoim życiu. O tym, w jakim jest momencie i do czego to wszystko ją zaprowadzi. Tak bardzo chciałaby powiedzieć o wszystkim Kasandrze, ale raz, że się wstydziła swoich niecnych występków, a dwa, że bała się, żeby kategoryczna siostra nie wpakowała jej na przymusowy detoks lub do wariatkowa. Nie, do tego chyba by się nie posunęła…

Chciała za wszelką cenę zmienić swoje życie. Czuła podskórnie, że to już ostatnia szansa i pociąg wkrótce odjedzie. Pomyślała o rodzicach, o tym, jak bardzo jej ich brakuje. Sądziła, że życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby nie zginęli. W żadnym wypadku nie był to zarzut skierowany do Kasandry, Van miała po prostu świadomość tego, że ich śmierć wpłynęła na jej życie zupełnie destrukcyjnie.

Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk telefonu. Pamiętaj o dzisiejszej próbie, pozdrawiam, Ola.

Miała w dupie ich próbę. Ich wszystkich miała w dupie. Mogą przecież przećwiczyć materiał bez niej. Pamiętaj o tym, pamiętaj o tamtym, bądź tu, bądź tam, uśmiechaj się, nie narzekaj. Niech wszyscy spierdalają, pomyślała. I to jak najdalej.

Żołądek domagał się jedzenia, tymczasem ona nie miała na nic ochoty. No, chyba że na jedno.

Ubrała się, umyła zęby i wyciągnęła towar z drewnianej, pięknej szkatułki. Rozsypała grudy na czarnym stoliku i zgniotła je kartą kredytową. Sama nie wiedziała dlaczego, ale z jej oczu popłynęły łzy, które spadały jedna po drugiej na blat. Nie ociągając się, wciągnęła przez zwinięty banknot przygotowane działki. Zaraz się uspokoisz, maleńka, i będzie git. Potarła nos i zapaliła papierosa. Nie potrzebowała już jedzenia.

Zdjęła gitarę ze stojaka, podłączyła do wzmacniacza i zaczęła grać ich ostatnią piosenkę.