Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna w Kościanie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 481
Rok wydania: 2010
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Teresa Wiśniewska
RACOT
PERŁA WIELKOPOLSKI
STAROSTWO POWIATOWE
KOŚCIAN 2010
Konsultacja merytoryczna:
prof. dr hab. Witold Molik
doc. dr hab. Krzysztof Kujawa
dr Anna Kujawa
mgr Jerzy Zielonka
Projekt okładki:
Magdalena Rożynek
Na okładce: zdjęcie - własność Stadniny Koni „Racot”
Korekta:
Izabela Baran
Opracowanie elektroniczne:
Sławomir Aleksander Wiśniewski
Leszek Dziamski
Wydawcy:
Starostwo Powiatowe w Kościanie
Specjal PL Mieczysław Wiśniewski
Wydanie I
Dofinansowane przez
Starostwo Powiatowe w Kościanie
Urząd Miejski w Kościanie
Stadninę Koni „Racot”
Copyright by Teresa Wiśniewska
ISBN 978-83-930617-4-7
Skład i druk: Wydawnictwo i Drukarnia UNI-DRUK s.j.
62-030 Luboń, ul. Przemysłowa 13
tel. 61 899 49 49 (do 52), fax 61 813 93 31
e-mail: [email protected]
www.uni-druk.pl
Wszystkim Racocianom
oraz Olkowi, Hani
i mojemu Mężowi
Spis treści
Od wydawcy
Od autorki
Dawno i współcześnie
Położenie i warunki naturalne
Pierwsi mieszkańcy
W roku 1366
Sławne rody
Borkowie z Gryżyny
Klucz dóbr racockich
Racot w posagu
Historyczna prawda i legenda
Powodzenie i szczęście
Rodzina książęca
Księżna Dorota
Książę Antoni Barnaba
Własność króla
Wiano dla niemieckiego księcia
Ostatni książę na Racocie
Prezydencka rezydencja
„Dla celów reprezentacyjnych”
Wizyty prezydentów
Likwidacja rezydencji
Dzieje wsi
Poddani możnych
Dominium i gospodarze
Gospodarski dom
Osiedle dominialne
Polacy i Niemcy
Ofiary wojny
Powojenne trudności
Zmagania międzywojnia
Wojna i noc okupacji
Racocka lista śmierci
Niszczycielskie działania
Chichot historii i pamięć
Nowe życie
Zespołowa działalność
Bliżej nowoczesności
Współczesność
Szacunek dla tradycji
Tu i teraz
Koń w herbie
Szczęść Boże!
Końskie Eldorado i Wańkowicz
„Tylko koni brak”
Wojenne losy
Na obczyźnie
Polska orkiestra
Smutny koniec ewakuacji
Pod angielską komendą
Nareszcie w domu
„Budujemy nowy dom”
Trudne początki
Koń wielkopolski i jego protektorzy
Serce dla koników
Podsumowania, obchody, rocznice
Hodowla zasadnicza i „inżynier od koni”
Hodowla wspierająca i „pani od hodowli”
Dochodowe kury
„Hodowla zwierząt rozpoczyna się w polu”
Wszyscy ludzie stadniny
Zmierzch funkcji dyrektora
Rządy prezesów
Dzień w stadninie
Szczęście na końskim grzbiecie
Na łów! Bracia, na łów!
„Ogary poszły w las”
Zaproszenie do pałacu
Zielona oaza
Ku pamięci
Jak za dawnych lat
Wczasy w siodle
Kolacje środowe
Racot w filmie
Życie religijne
Kościół sukursalny
Parafia w Gryżynie
Gmina ewangelicka
Po wojnie - do Gryżyny
Własna parafia
Nowa kaplica
Księża budowniczowie
Racocka nekropolia
Święte miejsca
Skarbnice wiedzy
Szkoła ewangelicka
Szkoła katolicka
Wojenny chaos i okupacyjne tragedie
Znowu w szkole
Szkoła zbiorcza
„Patrz Kościuszko...”
Na olimpijskim szlaku
Wraz z nowym wiekiem
Szkolne życie
Gimnazjum
Przedszkole
Szlachetne zdrowie
Walka o przeżycie
Służba sanitarna
Czas wojny
Punkt dojazdowy
Z prawdziwego zdarzenia
Z duchem czasu
Bliżej świata - poczta i kolej
Od dyliżansu do elektronicznego przekazu
Era pary i dymu
Opieka leśna
Gospodarka rabunkowa i początki leśnictwa
Leśniczówka Racot
Ludziom na ratunek
Straż ogniowa
Działalność powojenna
Sukcesy, jubileusze i straty
Nowoczesna jednostka, stałe zaangażowanie
W stronę kultury, także fizycznej
Przybytek mądrości
Umiejętności i pasje
Patriotyczne śpiewanie
Muzyczna kontynuacja
Sport to zdrowie
Okolice Racotu
Choryń
Kopaszewo
Turew
Rąbiń
Gryżyna
Kościan
Lubiń
Zakończenie
Summary
Zusammenfassung
Źródła i literatura
Indeks nazw osobowych
Indeks nazw miejscowości
Indeks nazw przyrodniczych użytych w opisie racockiego parku
Wykaz skrótów
Spis map i planów
Źródła ilustracji
Szanowni Czytelnicy!
Biorąc tę książkę do rąk, dokonaliście Państwo dobrego wyboru z co najmniej kilku powodów. Praca Teresy Wiśniewskiej zaprzecza stereotypowemu myśleniu o publikacjach opisujących lokalne sprawy i małe miejscowości. Książka ta nie jest li tylko, nacechowanym pozytywnymi emocjami, sentymentalnym odwołaniem się do przeszłości, wynikającym z osobistych związków Autorki z opisywanym otoczeniem. Znajdziemy w niej rzeczowe, wręcz kronikarskie ujęcie tematu i niezwykle rzetelne, choć Autorka nie jest zawodowym historykiem, opracowanie materiału. Rzeczowe podejście do opisywanych zagadnień nie oznacza, że Autorka ograniczyła się tylko do suchego przedstawienia faktów. Wręcz przeciwnie, Teresa Wiśniewska, wykorzystując dostępne źródła pisane i zebrane przez siebie liczne informacje, w sposób przystępny i interesujący opisuje miejsca i ludzi tworzących na przestrzeni wieków historię Racotu.
Bogaty i barwny język Autorki sprawia, że sięgająca najodleglejszych czasów opowieść potrafi skupić uwagę czytelnika na licznych wydarzeniach i osobach, w subtelny sposób rysując przed nim malowniczy i żywy obraz miejscowości.
Racot na mapie wielkopolskich wsi prezentuje się okazale. Nie byłoby błędem, gdyby na jego dzieje spoglądać przez pryzmat pałacu, ziemskiego majątku, którego historia to również ciekawy fragment historii Polski. Dzieje jego właścicieli i ich zacnych gości, wszystkich, którzy byli w jego posiadaniu: polskich ziemian, książąt orańskich i weimarskich, prezydentów Rzeczypospolitej czy gospodarzy Stadniny Koni, byłyby wystarczająco interesującym tematem na karty tej książki.
Teresa Wiśniewska nie ogranicza się jednak do tej perspektywy. Na łamach publikacji znajdziecie Państwo wiele innych ciekawych wątków, które dają pełen obraz bogatego w przeszłość, ale i ciekawego obecnie życia podkościańskiej miejscowości.
Zapraszam Państwa do odkrywania wraz z Teresą Wiśniewską perły powiatu kościańskiego - Racotu, który przyciąga bogactwem swej przeszłości i życiorysami swych mieszkańców. Jestem pewien, że lektura tej książki pozwoli Państwu poznać uroczy zakątek Wielkopolski.
Andrzej Jęcz
Starosta Kościański
Rozległe wielkopolskie niziny, łagodne wzgórza pokryte różnobarwnymi łatkami pól, poprzecinane nitkami dróg i soczystą zielenią łąk, utrzymanych w wysokiej kulturze, urozmaicone gdzieniegdzie lśniącą taflą jeziora czy niewielką płachtą lasu, tworzą niezapomniane krajobrazy. Monotonię szerokich przestrzeni uprawnych pól, zielonych wiosną, spłowiałych od dojrzewającego zboża w lecie, brunatnych i smutnych jesienią lub skąpo pobielonych zimą, ożywiają widoki schludnych, bogatych wiosek i licznych miłych miasteczek. Wielka panorama szumiących zbóż i świeżej zieleni łąk pod kopułą wielkopolskiego nieba zwiastuje „kraj rolny i bogaty”. Pięknie usytuowane w pejzażu, zadbane wielkopolskie zabytki: kościoły, dwory i pałace - dominanty wielu wsi i miast, są dopełnieniem tego obrazu.
Ta barwna kraina urzekających widoków i reminiscencji przeszłości to miejsce położenia Racotu - perły Wielkopolski. Mimo że w wielkopolskim skarbcu nie brakuje i innych drogich kamieni, Racot jest rzeczywiście perłą. Ma niezwykłą, wyjątkową przeszłość, z zapisaną przez przodków historią i schowaną pamięcią ich wielkości, budzi zainteresowanie, fascynuje, urzeka. Jego skomplikowane dzieje warte są poznania. Tu można wskrzesić - choć na chwilę - zapach minionego czasu i odblaski dawnego życia, tu można podumać z szacunkiem dla wielkiej wagi przeszłości, znikającego świata, ludzi i koni.
Z powikłaną, ale bogatą historią Racotu stykałam się już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy zrodziła się myśl (przynosząca skutek dopiero dziś) spisania dziejów Racotu. Zbierałam artykuły, słuchałam ludzi, robiłam drobne notatki Jednak z różnych względów zarzuciłam powzięty zamiar, chociaż myśl powracała. W międzyczasie odkryłam, że historia Racotu to bardzo rozległy temat i porywanie się na jej spisanie może przerosnąć moje możliwości. Wątpliwości rosły, kiedy dowiedziałam się o parokrotnych zamiarach całościowego przedstawienia historii Racotu przez doświadczonych regionalistów, w pracy zbiorowej, które z rozmaitych przyczyn nie doszły do skutku.
Do spisania historii Racotu przekonał mnie znany regionalista, redaktor Jerzy Zielonka, po ukazaniu się mojej książki o dziejach Gryżyny (2006). Sam wcześniej pisał artykuły o Racocie, zbierał zdjęcia i dokumenty, zwłaszcza dotyczące stadniny w czasie wojny, ale zrezygnował z tematu.
Wielopłaszczyznowe dzieje Racotu warte są poznania i spisania, bo „rzeczy nieopowiedziane nie istnieją”. Jednak zdając sobie sprawę, że jest to obezwładniająco trudne zadanie, tym bardziej że niełatwo być niewolnikiem faktów, które czasem umykają pod naporem stale nowych zdarzeń, zadawałam sobie pytania: czy wystarczy mi determinacji, sił i szczęścia, czy nie opuści mnie konieczny upór i wiara w osiągnięcie celu?
W końcu zdecydowałam się, chociaż historia Racotu stanowi materiał tak obszerny i złożony, że niepodobieństwem jest nawet marzyć o jego całościowym opracowaniu. Poza tym minęło wiele lat i kiedy wracałam do tematu, wszystko - materiały, informacje, możliwości i siły - wyglądało już inaczej, a moje doświadczenie wskazywało, że historia nawet tylko jednej miejscowości jest o wiele za szeroka, aby można ją było przedstawić w całości. Mimo tych niepewności, postanowiłam, możliwie wszechstronnie, ukazać panoramę życia Racotu na przestrzeni wieków, na tle stale zmieniającej się rzeczywistości, począwszy od czasów dawnych i bardzo dawnych, poprzez mniej odległe, ale należące do okresu definitywnie zamkniętego, po dzień dzisiejszy. Przesiewanie pokładów czasu daje odpowiedź na pytanie o codzienne wysiłki, troski i sukcesy mieszkańców, chociaż dźwięki przeszłości są niezwykle trudne do odtworzenia. Z upływem czasu zaciera się wyrazistość obrazu bujnego życia odległych lat, na które składały się nie tylko wydarzenia doniosłe, ale sprawy codzienne, z pozoru błahe, i zmniejszają się możliwości, żeby je najprawdziwiej jak się da odtworzyć.
Wydawać by się mogło, że na takiej wsi, w cieniu Kościana, nic szczególnego się nie działo, tymczasem jej historia jest tak złożona i ciekawa, że zasługuje na to, by ją przypomnieć. Dziś jestem tego pewna; odkrywałam, kawałek po kawałku, swój własny Racot; im więcej znajdowałam informacji, tym bardziej stawała się wyrazista jego niebywała, wyjątkowa przeszłość. Świadomość tego skłaniała mnie do pisania.
„Gdybyśmy z większą niż dotąd troskliwością zbierali pomniki historyczne, ... przekonalibyśmy się, że każdy gmach starożytny, każde miasteczko, każda niemal najlichsza wioska ma pewną ważność historyczną, a na szperaniach takowych dzieje ogólne narodu i literatura zyskałyby nieskończenie”1
- napisał już w 1836 r. historyk i bibliotekarz Józef Łukaszewicz.
Książka Gryżyna otworzyła mi szerzej drzwi wielu archiwów, bibliotek, czytelni i muzeów, gdzie przy opracowywaniu części historycznej nieodzowną pomocą były stare źródła, dokumenty epoki, listy, akta sądowe, pamiętniki - dzieje zapisane przez przodków - drogocenne tomy, dziś już w większości sfilmowane, chociaż im bardziej odległe czasy, tym historia staje się mniej gadatliwa, a wtedy opowiadanie faktów w sposób przekrojowy i chronologiczny jest znacznie utrudnione. Dodatkowym dobrodziejstwem stał się Internet; tam znikający świat też znalazł swoje miejsce.
Wielką pomocą okazały się materiały zebrane przez redaktora Jerzego Zielonkę, dotyczące Stadniny Koni w Racocie z okresu wojny i inne. Bardzodużym ułatwieniem w identyfikacji dat, osób i wydarzeń były kroniki: kościoła pw. św. Stanisława i Ochotniczej Straży Pożarnej w Racocie, prowadzone przez wiele lat przez Bolesława Bartkowiaka.
Wątek historii, także tej bliższej, spleciony jest z wielu nici - korzystałam z pomocy wielu mieszkańców. Wiedza miejscowych miłośników przeszłości zrobiła na mnie tak duże wrażenie, że w książce przemawiają czasem swoimi słowami. Gromadząc informacje o czasach najbliższych teraźniejszości, którą w jakiejś mierze ogarniam pamięcią (bo to nasze wspólne dzieje), własne spostrzeżenia wzbogaciłam wspomnieniami ludzi, którzy współtworzyli historię Racotu i, w mniejszym lub większym stopniu, brali udział w życiu wsi. Wielu z nich było naocznymi świadkami ważnych wydarzeń, wielu znało najdawniejsze rodzinne opowieści. Otwierali ogrody pamięci i całymi naręczami rzucali informacje. Kiedy zaczęłam prowadzić zapiski, gromadzić materiały, mieszkańcy przyjęli to z sympatią i zaczęli mnie obdarzać fotografiami, dokumentami, pamiątkami. Chociaż to materialna historia Racotu, często wybór stawał się bardzo trudny i, mimo żalu, zmuszał do pomijania szczegółów.
Dzięki swej nadzwyczajnej pamięci, historię wsi wzbogacili najstarsi mieszkańcy Racotu. Tradycja ustna, przekazywana na tle niezmieniającego się otoczenia, jest bardzo trwała, a starsi ludzie najlepiej pamiętają, kołysane pod powieką, lata własnej młodości i opowiadają o niej z przyjemnością, bez trudu wydobywając z zakamarków pamięci fakty, nazwiska, zdarzenia. Niestety, tych, którzy wspominają minione lata na rzecz historii bez luk, wciąż ubywa. Posiłkowałam się też wiadomościami zdobytymi już w latach 70.; przekazali mi je mieszkańcy Racotu, których już nie ma wśród nas. Pierwsi oddali mi klucz do skarbca wiadomości; zachowam ich we wdzięcznej pamięci.
Stadnina, hotel, różne imprezy sprowadzają do Racotu wielu odwiedzających, także zza granicy. Historyczny pałac, świadek wielu wydarzeń, i inne obiekty wzbudzają zaciekawienie; stąd istnieje zapotrzebowanie na szersze wiadomości o Racocie i jego historii. Także mieszkańcy Racotu i okolicy przejawiają chęć pogłębienia znajomości ciekawych dziejów miejsca, w którym żyją. Ambicją tej książki jest zaspokojenie potrzeby tej wiedzy.
Społeczność nieświadoma własnej historii jest jak człowiek pozbawiony pamięci, bo przeszłość to korzenie i współczesności, i przyszłości. Nie bez powodu Jan Paweł II powiedział: „Nie niszczcie korzeni, z których wyrastamy”. Mądrością jest dbanie, by teraźniejszość nie wyparła całkowicie przeszłości. Zawrotne tempo współczesnego życia nie sprzyja wspominaniu tego, co minęło bezpowrotnie, ale jestem przekonana, że chociaż teraz inny jest świat, urok minionych czasów przemówi, Racot stanie się droższy przez powiązanie współczesności z atmosferą dawnych lat i zabłyśnie pełną krasą, jak na to zasługuje. A może szersza wiedza na temat własnej Małej Ojczyzny obudzi potrzebę społecznego działania, kształtowania własnych potrzeb, sądów i szlachetnych upodobań?
Niektóre wydarzenia historyczne w Racocie przedstawione są na tle wielkich wydarzeń na Ziemi Kościańskiej, w Wielkopolsce, w kraju. Wydaje się bowiem, że pozbawienie pewnych zdarzeń kontekstu historycznego oznaczałoby pozbawienie ich w znacznej mierze należnego klimatu, tożsamości, koniecznego uzasadnienia.
W Racocie zachowany jest podobny język, jakim była napisana Gryżyna - „trochę zbeletryzowany”; moim zamierzeniem było napisanie „książki do czytania”. Zachowanie tej formy podpowiadali mi czytelnicy Gryżyny, którzy powtarzali: „Tę książkę czyta się jak powieść”. W udokumentowanej publikacji byłoby można posłużyć się językiem akademickim, tylko dziś każda tak napisana książka przegrywa, zwłaszcza w konkurencji z Internetem. Niektóre fragmenty przedstawione są w stylu bliskim reporterskiemu, ale myślę, że dzięki temu ich treść będzie bardziej przejrzysta.
Mam nadzieję, że to opracowanie - bez monograficznych ambicji - stanie się zachętą do podjęcia tematu, do badania i poszerzania wiedzy o Racocie. A jeśli przy okazji wzbudzi zainteresowanie mieszkańców Racotu i okolicy miejscem, w którym żyją, i pomoże je docenić, spełni swoje zadanie.
Wyrazy wdzięczności składam konsultantom i recenzentom tej książki: Profesorowi dr. hab. Witoldowi Molikowi z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doc. dr. hab. Krzysztofowi Kujawie - kierownikowi Stacji Badawczej Polskiej Akademii Nauk w Turwi i dr Annie Kujawie - pracownikowi tej stacji. Dziękuję za cenne uwagi i wskazówki. Szczególne podziękowania kieruję do redaktora Jerzego Zielonki za zainteresowanie mnie tematem, udostępnienie materiałów i merytoryczne uwagi.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do wzbogacenia treści tej książki. Dziękuję bardzo kronikarzowi Bolesławowi Bartkowiakowi za udostępnienie kronik: kościoła pw. św. Stanisława Kostki i Ochotniczej Straży Pożarnej w Racocie oraz wszelkie informacje. Wyrazy podziękowania składam ks. Stanisławowi Tokarskiemu - proboszczowi w Racocie, ks. prof. Stefanowi Naskrętowi z Kościana, ks. dziekanowi Czesławowi Bartoszewskiemu z Kościana, Romualdowi Kamińskiemu - byłemu prezesowi Stadniny Koni „Racot”, Jackowi Ługowskiemu - obecnemu prezesowi Stadniny Koni „Racot”, Romualdowi Ożdze - nieżyjącemu już dyrektorowi Stadniny Koni, Ewie Czekanowskiej-Wołkowińskiej - byłemu zastępcy dyrektora oraz Wojciechowi Smudzińskiemu - byłemu hodowcy, Piotrowi Kaczmarkowi - dyrektorowi Gimnazjum w Racocie i nauczycielce Bogumile Nowak, Pawłowi Kaczmarkowi - dyrektorowi Zespołu Szkół Przedszkole i Szkoła Podstawowa w Racocie oraz Alicji Hohensee - wicedyrektorowi, a także Wandzie Walczak - emerytowanej nauczycielce, Zbigniewowi Kaliszowi - wiceprezesowi Zarządu Fundacji Zakłady Kórnickie, Witoldowi Omieczyńskiemu – dyrektorowi Muzeum Okręgowego w Lesznie i etnografowi Bogdanowi Błaszkowskiemu, Małgorzacie Mikołajczak - dyrektorowi Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków Delegatura w Lesznie oraz Katarzynie Wacławskiej - pracownikowi tejże Delegatury, Katarzynie Cilsdorf - pracownikowi Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu, Katarzynie Kafarskiej - pracownikowi Agencji Nieruchomości Rolnych w Poznaniu, Janowi Szurkowi - byłemu dyrektorowi Muzeum Regionalnego w Stęszewie, Magdalenie Lajszner - dyrektorowi Muzeum Regionalnego w Kościanie, Violetcie Dodot - prezesowi Sądu Rejonowego w Kościanie, Pawłowi Banaszakowi - zastępcy dyrektora Szpitala Powiatowego w Kościanie, Sylwii Sobczak - pracownikowi Stacji PAN w Turwi, Elżbiecie Brukwińskiej - pracownikowi Hodowli Roślin „Danko” w Choryni, Katarzynie Wopińskiej - kierownikowi Biblioteki Publicznej Gminy Kościan w Kiełczewie oraz Grażynie Laskowskiej - kierowniczce filii tej biblioteki w Racocie.
Wszystkim Racocianom, szczególnie seniorom: Antoniemu Trawie, Stanisławowi Mądremu, Józefowi Bartkowiakowi, Marianowi Mądremu, Teresie Kortus, Pelagii Jaworskiej, Jadwidze Nabiałczyk, Genowefie Starkbauer, Stefanowi Stanisławiakowi, Józefowi Donajowi, Bernardowi Gelertowi, Adamowi Czarneckiemu, Czesławowi Szymaniakowi, Władysławie Szyszyńskiej, Zofii Kalembie, Wandzie Maćkowiak, Gertrudzie Liberskiej i nieżyjącej już Stanisławie Pietrowskiej oraz Czesławowi Przybylskiemu z Kościana, także młodszym, jak Regina Wojciechowska, Teresa Ziemniak, Janusz Żak, Stefania Malińska, Karina Chraplak, Tomasz Nowak z Kościana, i wielu innym, którzy służyli mi pomocą w zbieraniu wiadomości, poświęcali czas na spotkania, rozmowy, wywiady i przekazywali cenne informacje dotąd nigdzie niezapisane, udostępnili bezcenne pamiątki, dokumenty, fotografie, świadectwa i inne materiały, jestem bardzo wdzięczna i składam serdeczne podziękowania.
Słowa podziękowania kieruję także do Andrzeja Jęczą - Starosty Powiatowego i Michała Jurgi - Burmistrza Miasta Kościana za życzliwą pomoc w wydaniu tej książki.
Gorące podziękowania składam Starostwu Powiatowemu w Kościanie, Miastu Kościan i Stadninie Koni „Racot” za finansowe wsparcie tej publikacji.
Położenie Racotu
Racot położony jest około 5 km od Kościana w kierunku południowo-wschodnim, przy drodze prowadzącej z Kościana do Gostynia. Leży blisko centrum Równiny Kościańskiej, która jest częścią Pojezierza Leszczyńskiego. Bogactwa naturalne, ukształtowanie powierzchni i rodzaje gleb Ziemia Kościańska zawdzięcza przeszłości geologicznej.
Na teren dzisiejszej Wielkopolski przez miliony lat wdzierały się zalewy morskie i w zależności od panującego klimatu były to wielkie rozlewiska wodne lub lodowce. Pokrywały niesionym ze sobą materiałem skalnym powierzchnie, porośnięte często bujną roślinnością, potem cofały się, a naniesiony materiał pozostawał. Dzięki temu tworzyły się na różnych głębokościach różnorodne kopaliny, złoża, m.in. gaz ziemny i węgiel brunatny.
Około miliona lat temu rozpoczęła się inwazja lodowców ze Skandynawii. Kształtowały powierzchnię Wielkopolski głównie wtedy, kiedy następowała stagnacja. Gdy czoło lodu zatrzymywało się, gromadził się materiał wytopiony z lodu, a kiedy lodowiec cofał się pozostawały pagórki morenowe. Taki postój „owocował” też ogromną ilością wody z topniejącego lodu, która wypływając, zabierała piasek i żwir, tworząc równinne pola sandrowe. Toczące się wody tworzyły długie, wąskie jeziora albo pozostawały jako oczka wodne. Dzisiejszy krajobraz został ostatecznie ukształtowany przez skandynawski lodowiec, który opuścił Wielkopolskę około 15 tys. lat temu. Pozostawił liczne jeziora rynnowe, pagórki morenowe, doliny, którymi popłynęły rzeki, zapisując w ten sposób swój pobyt w starej księdze historii Ziemi.
Krajobraz Ziemi Kościańskiej, w tym okolic Racotu, w dużej mierze ukształtowała rzeka Obra. Kiedyś najbardziej kapryśna z europejskich rzek, rozlewała się szeroko, strasząc wylewami, tworząc nieprzebyte mokradła. Tylko w powiecie kościańskim w jej władaniu była powierzchnia „ok. 40 tys. morgów”2. Król pruski Wilhelm I postanowił położyć kres i narzekaniom okolicznych właścicieli, i rozległym nieużytkom, podpisując projekt melioracji Obry. Pruski rząd pożyczył na ten cel ponad 400 tys. talarów. Niemały wkład w przeprowadzenie przedsięwzięcia mieli właściciele okolicznych łąk i pól, działający już od 1856 r., zrzeszeni w Towarzystwie Melioracji Obrzańskich, któremu później długie lata owocnie prezesował Jan Żółtowski z Czacza. Ujarzmiona Obra przestała być groźna; „Kto przy Obrze, temu dobrze” - napisał w XX w. w tytule swojej książki jeden z rolników, odczuwający wymierne korzyści regulacji3. Obra bierze początek we wsi Wałków na północ od Koźmina; od Kunowa nazywana jest Kanałem Kościańskim. Dziś płynie wyraźnie zarysowaną doliną, mija dość urozmaicony w formy krajobrazowe teren, toczy wody leniwie przez monotonny, płaski obszar Kościańskiego i za Kościanem (4 km na północny zachód) rozwidla się na cztery odnogi - kanały: Mosiński, Południowy, Środkowy i Północny.
Okolice Racotu położone są średnio ok. 80 m n.p.m. Panuje tu klimat umiarkowany, pozostający pod wpływem atlantyckiego i kontynentalnego. W zależności od tego, które wpływy dominują, występują łagodne zimy i obfite opady lub mroźne zimy i gorące suche lata. Przeważają wiatry zachodnie, co potwierdza nawet pochylenie wielu drzew w kierunku wschodnim. Wyróżnia się sześć pór roku; oprócz wiosny, lata, jesieni i zimy, wiosnę zwiastuje przedwiośnie, a jesień anonsuje „babie lato”. Rolnicy gospodarują na dość dobrych ziemiach - głównie klasy III i IV. Przeważają grunty orne i łąki, mało jest lasów - ok. 14%4. Jeszcze w połowie XIX w. w powiecie kościańskim było ich ok. 40%5. Teren odczuwa brak wody, średnia opadów jest niższa od średniej krajowej i nie przekracza 550 mm rocznie. Dla poprawy bilansu wodnego zbudowano zbiornik retencyjny Wonieść.
Ziemia Kościańska zasobna jest w gaz ziemny i węgiel brunatny. Złoża gazu ziemnego należą do największych w Polsce. Kopalnia gazu w Kokorzynie obsługuje kilkanaście odwiertów, m.in. w Racocie. Duże zasoby węgla brunatnego nie są eksploatowane. Spowodowałoby to nieopisane spustoszenie ekonomiczne (w rolnictwie) i ekologiczne, ale toczą się dyskusje na ten temat.
Racot leży na skraju Parku Krajobrazowego im. gen. Dezyderego Chłapowskiego, który zajmuje powierzchnię 17 tys. ha; „powołany” został 1 grudnia 1992 r. Nie bez powodu na patrona wybrano generała Dezyderego Chłapowskiego, właściciela Turwi w XIX w., pioniera nowoczesnego rolnictwa, który w swoich dobrach, na 10 tys. ha, świadomie kształtował krajobraz rolniczy. Płaski, bezleśny obszar został przeobrażony przez posadzenie gęstej sieci śródpolnych zadrzewień różnego typu. Dzięki temu Park, obejmujący dobra Chłapowskiego, posiada krajobraz unikatowy, urozmaicony niewielkimi laskami, rzędami drzew i niedużymi fragmentami łąk, co kontrastuje z dużymi połaciami pól uprawnych dominujących na Ziemi Kościańskiej i ma wyróżniający, swoisty urok.
„Mozaika zadrzewień, łąk i oczek śródpolnych warunkuje utrzymanie wysokiej różnorodności biologicznej i krajobrazowej terenów rolniczych, wspomagając jednocześnie nowoczesną gospodarkę rolną. Z tych powodów niezmiernie ważne jest utrzymanie sieci zadrzewień śródpolnych i wzbogacanie jej o nowe elementy udoskonalające jej strukturę”6
Cały obszar Parku rozciąga się na Równinie Kościańskiej, administracyjnie należy do czterech gmin: Czempiń, Kościan, Krzywiń i Śrem. Granica Parku prowadzi od Racotu, przez Stary Lubosz, Słonin, Gorzyczki, Nowy Gołębin, Błociszewo, po Wyrzekę, Zbęchy, Jerkę, Kopaszewo do Racotu.
W centrum znalazła się oczywiście Turew, której okolice wyróżniają się bogactwem śródpolnych zadrzewień na tle monotonnego, bezleśnego krajobrazu rolniczego pozostałej części.
Park przecina Rów Racocki, w górnym biegu nazywany Rowem Wyskoć, którego wody uchodzą po zachodniej stronie Racotu do Kanału Kościańskiego. Rejon jest ubogi w wodę, na terenie Parku położone jest tylko jezioro Zbęchy, a całkowity obszar stawów i oczek wodnych to zaledwie 20 ha.
Stąd nie bez znaczenia jest korzystne oddziaływanie zadrzewień śródpolnych na poprawę bilansu wodnego. Przeważają zadrzewienia pasowe z jednym lub kilkoma pasami drzew i krzewów różnego gatunku; uzupełnienie stanowi bogactwo różnych innych roślin. Istotnym elementem tych terenów są ich mieszkańcy: wiele gatunków ptaków i ssaków. Żyją tu zarówno małe, jak i duże ptaki, nawet takie, które można zobaczyć tylko w obrębie tego Parku, a także drobne ssaki drapieżne i owadożerne oraz niezliczona ilość pożytecznych owadów - swoista roślinność i swoisty świat zwierzęcy.
Charakterystycznym elementem Parku Krajobrazowego są parki podworskie. Te najcenniejsze leśno-łąkowe enklawy o walorach przyrodniczych, historycznych i krajobrazowych mają Turew, Racot i Kopaszewo. Specjalnej uwagi wymagają aleje: lipowa w Racocie i platanowa w Kopaszewie.
Na terenie Parku znajduje się także wiele zabytków kultury materialnej: dwory, pałace, kościoły, a ich ochrona została wpisana w działania Parku.
Pierwsi ludzie na terenie dzisiejszej Wielkopolski pojawili się ok. 10 tys. lat p.n.e.7 Byli to koczownicy - łowcy reniferów, które pasły się w tundrze, na przedpolach lodowca.
Kiedy ten skandynawski najeźdźca cofnął się, przestrzenie tundry porosły lasy, w nich zadomowiły się jelenie, sarny, tury i inne zwierzęta, nad rzekami bobry, wydry, stada ptactwa - i zmieniły się warunki bytowania.
Dalszy korowód ludów, które penetrowały ziemie dzisiejszej Wielkopolski, jest długi. W V tysiącleciu p.n.e. na południowe ziemie dzisiejszej Polski przybyły ludy znad Dunaju. Chociaż ludzie ci uprawiali już ziemię i hodowali zwierzęta, a to wymagało bardziej osiadłego trybu życia, z czasem zapuszczali się na północ, na teren dzisiejszych Kujaw, a później na obszar dzisiejszej Wielkopolski, możliwe że odwiedzali też Ziemię Kościańską. W pierwszej połowie IV tysiąclecia p.n.e. ci najstarsi rolnicy prawdopodobnie odkryli urodzajne ziemie w okolicach Kościana i osiedlili się na dłużej8. Dziś są to tereny Starego Białcza, Spławia, Kokorzyna, Gryżyny, a także Racotu. Potwierdzeniem tej najstarszej bytności pradawnych rolników na Ziemi Kościańskiej, datowanej na okres 4200 do 3000 lat p.n.e., są odkrycia archeologiczne, prowadzone w latach 70. i 80. XX w.; w samym Racocie w latach 1982-1987.
Ludność ta przyniosła na ziemie polskie umiejętność uprawy zbóż i chowu zwierząt - rewolucję rolniczą, porównywalną tylko z późniejszą „rewolucją przemysłową”, a także umiejętność wytwarzania naczyń glinianych i narzędzi kamiennych. Postęp ten spowodował zmianę trybu życia z półosiadłego na osiadły, co pociągało za sobą wznoszenie trwałych siedzib mieszkalnych.
W 1982 r. ekipa archeologów, pod kierownictwem dr. Lecha Czerniaka, odkryła w Racocie fragmenty naczyń glinianych i narzędzi. Latem 1984 r. rozpoczęto wykopaliska. Terenem prac odkrywkowych było pole Stadniny Koni, obok alei lipowej - przy drodze w kierunku Witkówek. Odkryto wtedy prehistoryczną osadę z czasów, kiedy zakładano „wioski” złożone z kilku domostw. Takie osiedla były budowane na okres 10-15 lat, do czasu wyjałowienia gleby, i przenoszone na inne miejsce. Wioskowa wspólnota miała kilka stałych miejsc, gdzie stawiano budynki i korzystano z pól uprawnych. Przemieszczała się między nimi, zachowując stałą kolejność. W ten sposób każde z tych miejsc było użytkowane co 30 - 50 lat. Wymagało to mniejszego nakładu pracy niż przy karczunku w przypadku zasiedlania nowego miejsca, a zachowywało warunek zasadniczy: regenerację gleby. Badania wykopaliskowe dokładnie określiły charakter takich osiedli.
„Osada w Racocie założona została ok. roku 3700 p.n.e. i była zasiedlana z przerwami przez około 500-600 lat. Zabudowa mieszkalna i obiekty gospodarcze zajmowały oba stoki niewielkiego strumienia na powierzchni około 6 ha ... Chaty w zarysie fundamentów były kształtu trapezowatego, węższą częścią skierowane przeważnie na północny zachód. Długością osiągały rozmiary dochodzące do 40 m, a powierzchnią wnętrza ok. 250 - 300 m2. Wielkie rozmiary chat wynikały z ich wielorakich funkcji, od mieszkalnej po magazynową oraz jako pomieszczenia dla zwierząt. Niekiedy do ściany bocznej dobudowywano mniejsze prostokątne pomieszczenia o nieokreślonej funkcji”9.
Obszar poprzecinany był w różne strony rowami wykopanymi pod fundamenty chat. Wykopy przecinały się, tworząc nawarstwienia świadczące o kolejnym użytkowaniu tych samych miejsc. Między rowami odkryto różnego rodzaju dołki, jamy wypełnione odpadkami i groby ludzkie, które lokowano wówczas w pobliżu chat. W Racocie odkryto jedną chatę w całości i 13 we fragmentach.
„Podstawę ich konstrukcji stanowiły pionowe slupy drewniane, wkopywane zazwyczaj gęsto obok siebiew rowy fundamentowe, wyznaczające zarys budynku. Przestrzeń między slupami wypełniano najpewniej żerdziami i gliną”10.
„Bardzo bogato i różnorodnie przedstawiają się odkryte w Racocie szczątki kostne i pozostałości roślinne, świadczące o profilu hodowli i upraw polowych. W hodowli dominowało bydło i kozy. W mniejszej ilości występowały owce i świnie. Natomiast nie wyjaśniliśmy jeszcze problemu dość licznie występujących kości konia...”11
Wątpliwości dotyczyły pytania: czy był to koń dziko żyjący czy hodowany?
Część spożywanego mięsa zapewniali myśliwi. Polowali głównie na sarny i jelenie, ale w jamach na odpady znaleziono też kości niedźwiedzia, wilka, borsuka, lisa i bobra. Ponadto były tam ości i łuski ryb, muszle małży rzecznych, a także ziarna pszenicy i jęczmienia. Najbardziej zadziwił archeologów odkopany grób. Złożono w nim kobietę ok. 25-letnią. Szkielet był bardzo skurczony, co świadczyło o tym, że zwłoki zostały silnie związane sznurami; było to wówczas zwyczajem ludności w całej Europie., Jeśli... nogi są silnie zgięte i podciągnięte do tułowia, tak że kolana dotykają prawie klatki piersiowej, zwłoki zostały skrępowane przez rodzinę sznurami w obawie przed powrotem zmarłego...”12 Pochówek był nietypowy: zmarłej po śmierci wybito zęby i rozsypano wokół czaszki w jamie grobowej. Archeolodzy określali, że być może wiązało się to z wysoką pozycją społeczną kobiety, bo i ułożono ją „po męsku”, tzn. na prawym boku, a taka właśnie pozycja zarezerwowana była dla mężczyzn.
„Sugerują to bogate ozdoby zmarłej i pozostałe wyposażenie grobu: naszyjnik złożony z kilkudziesięciu paciorków miedzianych nawleczonych na przemian z kłami dzikich zwierząt, 17 bransolet wykonanych z nacinanych żeber bydlęcych, pas z kilkudziesięciu krążków wyciętych z muszli małży; obok głowy stały dwa naczynia z wypalonej gliny i leżały trzy ostrza krzemienne”13.
Dla archeologów ozdoby, a szczególnie bransolety, były jednoznacznym świadectwem, że pierwotną siedzibą tych pierwszych mieszkańców Racotu były Kujawy, gdzie wcześniej zawędrowali ze Śląska lub Małopolski. Odkryto też wyroby z kamienia: toporki, siekierki, płytki szlifierskie, oraz z krzemienia: do obróbki skór, rogów i kości, także toporek, gładziki i naramienniki.
Wykopaliska w Racocie nie są jedynymi na Ziemi Kościańskiej.
Kryje ona wiele zabytków z najodleglejszej przeszłości. Często odkrywane są przypadkowo i w większości przekazywane muzeom. W Racocie przy drodze Kościan - Gostyń, wśród zabudowań, jest miejsce nazywane kurhanem. W pobliżu niego w latach 20. XX w. rolnik Stanisław Mądry wyorał czaszkę, oddał pracownikowi Urzędu Gminy w Racocie, a ten przekazał archeologom. Prawdopodobnie w tym miejscu znajdowało się prehistoryczne cmentarzysko. Podobnym przykładem może być znalezienie naczynia z grobu ciałopalnego w Bielewie.
W II połowie ubiegłego wieku znaczące ślady życia dawnych ludzi odkryto w Bonikowie, Łękach Małych, Gniewowie, Białczu Starym i innych. W ostatnich latach, pod kierownictwem prof. Janusza Czebreszuka, podczas prac archeologicznych przy prehistorycznej osadzie w Bruszczewie, odkryto m.in. drewniane fortyfikacje, fosy, ceramikę, narzędzia kamienne i krzemienne oraz liczne przedmioty związane z rozwiniętą w osadzie metalurgią z początków epoki brązu14.
Powracając do chronologicznego porządku relacji, trzeba stwierdzić, że pierwsze wzmianki o znajdowaniu w ziemi naczyń, ozdób, narzędzi na terenie Wielkopolsk pochodzą z XV w. Jan Długosz (1415 - 1480) - wychowawca synów króla Kazimierza Jagiellończyka – w swojej „historii” opisał odkrycie w Nochowie k. Śremu: „...pod ziemią same z siebie i pod wpływem samej przyrody, bez wszelkiego przyczynienia się ludzkiego, rodzą się wszelkie garnki”15.
I jeszcze ciekawostka. W kościańskim Muzeum Regionalnym znajduje się róg tura znaleziony... pod Racotem. Tury żyły w Europie 4-2 tys. lat p.n.e. Racockie znalezisko to odmiana tura, u którego długość głowy z tułowiem wynosiła ponad 3 m, wysokość w kłębie do 2 m, rogi dochodziły do 80 cm. Był protoplastą krowy. Pierwszym mieszkańcom Racotu prawdopodobnie udawało się czasem tura upolować.
Historia Racotu zaczyna się w odległych czasach średniowiecza. Wtedy to biskup poznański Jan V z rodu Doliwów, znany jako Jan z Lutogniewa, o którym Janko z Czarnkowa napisał, że „majątek kościelny przez lokacje i nabywanie wsi pomnożył”, założył Dolsk, wiele wsi w okolicach Krobi, Buku i innych16, porządkował dochody parafii Wyskoć. Dotychczasowy pleban w Wyskoci, Gosław, zaprezentował nowego plebana, bo sam został kanonikiem katedry poznańskiej z uposażeniem w dochodach z wyskockiej parafii, obejmującej Turew, Gołębin, Choryń, Lubosz i kilka innych wsi. Odtąd prawo prezenty plebana w Wyskoci mieli na stałe kanonicy katedry poznańskiej, co potwierdzono w 1510 r.17, a co przez długie lata było przedmiotem sporu z kolejnymi właścicielami Wyskoci.
Parafia Wyskoć była tak duża, że po późniejszym oddzieleniu od niej parafii Choryń i Gołębin, do parafii wyskockiej należało jeszcze 10 wsi. Z tej rozległej parafii wydzielono wsie na uposażenie miejscowego plebana. Dokument potwierdzający tę decyzję spisano 2 lipca 1366 r. w Poznaniu, po łacinie, na oryginalnym pergaminie, z dwiema pieczęciami, przywieszonymi na jedwabnych zielonych sznurkach18. Jego fragment w tłumaczeniu brzmi:
„Żeby zaś wieczysty wikariusz, którego z prezentacji wspomnianego Gosława ... w Wyskoci ... ustanawiamy oraz jego następcy, którzy w danym czasie tam będą urzędowali, mogli i byli w stanie łatwiej i dogodniej przez służenie temuż kościołowi w sprawach bożych spełniać zadania, które będą spoczywały na wspomnianym kościele, na utrzymanie jego i jego następców ... dziesięciny, a mianowicie: Rogaczewo, Skulino,Racot na wyspie..., wyżej wymieniony obszar ziemi i pola dla tego wieczystego wikariusza i kleryka oraz jego następców ... na wyposażenie tego kościoła przyłączamy i przypisujemy oraz na wieczne czasy przyznajemy”19.
Dzięki tej udokumentowanej wzmiance wszedł na karty historii Racot20 - osada na wyspie, otoczona rozlewiskami złowrogiej Obry i rozległymi bagnami.
Był to okres stabilizacji i względnego spokoju, rozwoju życia gospodarczego i społecznego, kiedy powstawały miasta, wsie i parafie; były to czasy rządów Kazimierza Wielkiego, o których Janko z Czarnkowa napisał: „...Za panowania tego króla powstało w lasach, gajach i na koczowiskach prawie drugie tyle miast i wsi, ile ich przedtem było w Królestwie Polskim...”21
Bogata i barwna jest galeria właścicieli Racotu. Otwiera ją pomorski ród Borków, który siedział w pobliskiej Gryżynie już w XIII w., co zostało udokumentowane w 1296 r. Borkowie zostali obdarowani ziemią za zasługi w walce lub poparcie księcia wielkopolskiego. Rycerstwo z Pomorza chętnie osiadało w Wielkopolsce. Komes Wojsław Borek z Paltemborka w kasztelanii kołobrzeskiej, gdzie jego ród zamieszkiwał co najmniej od 1186 r.22, wybrał na siedzibę dla siebie i swoich następców Gryżynę, małe wzniesienie na lewym brzegu Obry, gdzie do dziś pozostały ruiny kościoła pw. św. Marcina.
Borek herbu Gryzima23 dążył do podniesienia znaczenia swego rodu. Wybudował kościół, kasztel mieszkalny24 i powiększał swoje posiadłości. Gryżyna była „gniazdem rodowym”, ale okoliczne ziemie, nawet przez pewien czas miasto Kościan, też należały do Borków. Na przełomie XIV i XV w. powodzenie Borków sięgało szczytu.
Od czasów Kazimierza Odnowiciela (1034-1058), co opisuje Gall Anonim, nadawanie przez księcia ziem lub grodów wraz z dochodami rycerzom, którzy zasłużyli się w walce - to stały zwyczaj. Ich powinnością było stawianie się do służby wojskowej na wezwanie księcia. Ci, którym w walce wiodło się lepiej, stawali się panami wielkich posiadłości, a wśród rycerstwa nastąpiło rozwarstwienie, co dało podstawę kształtującemu się stopniowo systemowi feudalnemu. Wzrostowi społecznego znaczenia feudałów sprzyjało rozbicie dzielnicowe Polski. Książę w swych rządach musiał oprzeć się na pewnej grupie podwładnych, zwłaszcza wówczas, gdy walczył z innymi książętami. Ponieważ właśnie powstawała silna klasa feudałów świeckich i duchownych, książę, prowadząc walki na zewnątrz księstwa, był zmuszony oprzeć się właśnie na tej klasie. Przemiana chaotycznej mozaiki księstw w o wiele większe jednostki polityczne stanowiła proces trwający blisko dwa wieki. Feudałowie byli członkami grupy, która zaczynała właśnie wywierać wielki wpływ na historię Polski. Podstawą ich społecznej roli stawała się ziemia. Oczywiste więc, że dążyli do powiększania swoich posiadłości.
Borkowie, rezydując w pobliskiej Gryżynie, nie zbudowali dworu w Racocie. Nazwa Racot, początkowo Raczsat, być może wywodzi się od nazwiska osadnika - Radsad - może zasadźcy25 W ciągu wieków Racot przybierał różne formy tej nazwy: 1366 - Raczsat, 1415 - Radszad, 1426 - Radsad, 1445 - Radsyat, 1462 - Raczsszath, 1466 - Rathsath, 1485 - Raczath, 1563 - Racoth26, później Racat, następnie Racoty i gwarowo Racot, co zostało przyjęte w czasie zaboru pruskiego i pozostało do dzisiaj, ale to nie przeszkadza mieszkańcom Racotu i okolicy używać „na co dzień” nazwy Racat. W czasie II wojny światowej obowiązywała niemiecka nazwa Razoten lub Razot i tak też pisano, m.in. na mapach z tamtego czasu. A wcześniej, po I wojnie światowej, nazwa Racoty i Racot używana była tak wymiennie, że kiedy w Urzędzie Stanu Cywilnego pracował urzędnik Polak - Kurpisz, to pisał Racoty, a kiedy następnego dnia interesantów przyjmował Niemiec - Hoffman, to zapisywał Racot27. I ta nazwa utrwaliła się po II wojnie światowej w urzędach i oficjalnej nazwie.
Po tej wybiegającej daleko naprzód dygresji, wróćmy do zasadniczego tematu, czyli do początków Racotu. Pierwszym właścicielem Racotu wymienianym w dokumentach z lat 1390 - 1408 był Jan z rodu Borków, który tę wieś odziedziczył. Ustalenie daty powstania osady, jak powiedziano wcześniej, nie jest możliwe; historycznych zapisów dotyczących tego wydarzenia nie sposób przywołać. Możliwe że Racot założył ojciec Jana - Wojsław (II) lub nawet dziad, także Wojsław. Jan był także dziedzicem Gryżyny, Nielęgowa, Lubosza, Węglin, części Jezierzyc, a dokupił 1396 r. pół Darnowa i w 1400 r. Łękę Wielką28. Spadkobiercy powiększali posiadłości. Syn Jana, Borek (wymieniany 1408 - 1438) dokupił Spytkówki i drugą połowę Jezierzyc. Jego i następców dokumenty historyczne wymieniają już częściej. W 1415 r. zapisano, że Borek był właścicielem Racotu, pozostałych wsi odziedziczonych po ojcu oraz Węglin i Gaju. W 1428 r. został pozwany przez Piotra Bnińskiego, kasztelana gnieźnieńskiego, o to, że na terenie Racotu wybudował groblę, która zatrzymywała wodę; wskutek tego zostały zalane łąki Bnińskiego w Wyskoci i Tarnowie. Bniński ocenił szkodę na 30 grzywien. W1430 r. w procesie mieli wziąć udział także bracia Borka: Andrzej (II), Wojsław i Jan29. Wojsław jest też wymieniany w rotach sądowych poznańskich w 1420 r.30
W latach 1462 - 1467 miały miejsce rodzinne działy majątkowe Gryżyńskich. Synowie Andrzeja (II): Maciej i Andrzej (III) odziedziczyli dobra po ojcu i majątek po bezpotomnym stryju Wojsławie. W1467 r. Andrzej (III), właściciel Gryżyny, Racotu, Nielęgowa, Jezierzyc, Grotnik, Węglin, Dłużyny, Charbielina i Darnowa został pozwany z powodu długu31. Nawet mając na uwadze, że szlachta w tamtych czasach chętnie zaciągała pożyczki, to zadłużali się ci, którym nie wiodło się najlepiej i popadali w tarapaty. Nie trzeba dodawać, że pożyczka nie była środkiem leczącym „chorobę”.
Od 1475 r. właścicielem Racotu był trzeci brat, Jan. W 1478 r. stanął w obliczu kłopotów finansowych i sprzedał Racot z zastrzeżeniem prawa odkupu za 200 grzywien Piotrowi Iłowieckiemu, a ten w 1481 r. Janowi, plebanowi z Pniew i jego braciom na tej samej zasadzie - z prawem odkupu. Nie ma wzmianki o tym kiedy i jak Gryżyńscy odzyskali Racot, ale w 1491 r. Andrzej (TV), syn Jana, sprzedaje część Racotu Janowi Kokorzyńskiemu za 500 grzywien. Co więcej, w 1493 r. drugą część Racotu oddaje Wincentemu Kobyle, tenutariuszowi królewskiemu za 150 grzywien. Sprzedaże te odbywały się na zasadzie zastawu, ale w tym samym roku Andrzej sprzedaje Racot ostatecznie32.
Jednak najgorszy rozdział dziejów rodu Gryżyńskich miał dopiero nastąpić. Po kilku latach Andrzej traci Gryżynę, a jego synowie są już biedni i zostają „gołotami”33. Wraz z posiadłościami Gryżyńscy utracili też swoją siedzibę w Gryżynie. Istnienie tej siedziby potwierdzają dokumenty historyczne. W 1462 r. zapisano, że „Jan, Maciej i Andrzej otrzymują Gryżynę z dworem obronnym”; w 1466 r. Małgorzata, córka Borka Gryżyńskiego, odstępuje braciom stryjecznym Janowi, Maciejowi i Andrzejowi, „swoje prawa do Gryżyny z dworem obronnym”34.
W Racocie występowały te same zjawiska gospodarczo-społeczne, jakie miały miejsce w tamtym czasie w całej Polsce. Rosła rola ziemi należącej do pana, nie dziwi zatem fakt, że starał się on zwiększać obszar folwarku pańszczyźnianego poprzez zagospodarowywanie łanów po zbiegłych chłopach, ugorów, a także - od przełomu XV i XVI w. - wykupywanie sołectw. Kiedy umacniała się władza szlachty w Polsce, szlachecki sejm uchwalał nawet, począwszy od 1492 r., ustawy pozwalające na wyrzucanie sołtysów. Jan Gryżyński uprawiał ziemię sołecką w Racocie już w 1475 r. Prawdopodobnie sołtys, gnębiony różnymi nakazami, porzucił sołectwo.
Tu warto jeszcze wtrącić drobną ciekawostkę. Jan, po zagospodarowaniu sołectwa „pozywa Wojciecha przeora i konwent karmelitów Bożego Ciała pod Poznaniem o to, że nie posiadając żadnego przywileju dopominają się od niego czynszu 1 grzywny z tego sołectwa; Gryżyński swoją krzywdę wycenia na 1000 zł węgierskich, przeor z karmelitami dowodzą, że od dawna posiadają ten czynsz i dotąd go otrzymywali”. Obie strony miały udowodnić swoje stanowisko przy pomocy świadków35.
W Gołutowie koło Kostrzyna Wielkopolskiego w XIV w. siedział ród Grzymalitów. Nie była to zwykła szlachta, lecz ród możnowładców, który później dorobił się fortuny i miał świetne koligacje, parantele z innymi znaczącymi rodami. Mimo że członkowie tego rodu posiedli intratne funkcje państwowe: kasztelana poznańskiego, wojewody kaliskiego, starosty wielkopolskiego, zdobyli ogromne wpływy polityczne (jeden z nich - Janusz Suchywilk - piastował wysokie godności kościelne, był doradcą króla Kazimierza Wielkiego i w 1374 r. został arcybiskupem gnieźnieńskim), stracili Gołutowo na rzecz Leszczyców36. Ci, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, przyjęli od nazwy posiadanej miejscowości nazwisko Gołutowscy, później Gułtowscy herbu Leszczyc37.
Udokumentowaną genealogię rodu rozpoczyna Marcin Gułtowski, syn Wojciecha, który w 1493 r. sprzedał część Gułtowa i kupił Piotrowo, a od Andrzeja Gryżyńskiego - Racot. Zapewne gospodarzył lepiej od Gryżyńskich, bo nic nie tracąc, dokupił w 1529 r. Darnowo. Od 1485 r. był żonaty z Jadwigą Radomicką herbu Kotwicz. W tym małżeństwie urodził się syn Łukasz i córki: Anna i Małgorzata. Anna była żoną Jana Żabińskiego, właściciela Żabna; Małgorzata wyszła za Wincentego Bronikowskiego, dziedzica Bronikowa.
Po śmierci ojca, w 1534 r. Łukasz o przydomku Grzymała przejął Racot. Zarządzał nim blisko pół wieku, gospodarzył lepiej od ojca i powiększał majątek. Nabył w 1547 r. dobra stęszewskie, w 1561 r. dokupił Kurowo za 6000 złotych węgierskich od Jana Zaręby38, dwa lata przed śmiercią przejął od Staręskich Giyżynę i Nielęgowo39. Nietrudno zauważyć, że to on stworzył podwaliny racockiego klucza dóbr, który przetrwał wieki. Żoną Łukasza, w latach 1532 - 1544, była Anna Niegolewska, dziećmi: córka Anna, która ok. 1555 r. została żoną Jana Sobeckiego, i syn Łukasz (II), nazywany Juniorem. Po śmierci pierwszej żony, Łukasz ożenił się z wdową po magnacie Hieronimie Oporowskim.
„Imć Pan Gułtowski, starek ichmościów panów Gułtowskich ukupiwszy Racat ukupił potem Gryżynę ... dwór [w Racocie - przyp. aut.] sam murował i budował...”40
Tyle że Racot kupił Marcin, a Gryżynę Łukasz; jedno jest pewne - Gułtowscy zbudowali w Racocie siedzibę murowaną lub częściowo murowaną. Budynek używano jeszcze w 1679 r. Opisano go w czasie lustracji racockich dóbr. Dwór był obszerny i, jak na owe czasy, wygodny. W zapisie interesujące są dwie sprawy: wnikliwość, z jaką opisano sposób zamykania każdych drzwi i drzwiczek oraz prawie zupełne pomijanie pieców; albo ich nie było, albo były w stanie niezasługującym na uwagę41.
Prymitywne ogrzewanie pomieszczeń powodowało, że ludzie marzli; świadczą o tym ubiory, jakie wówczas noszono. Ubrania zimowe szyto z ciężkiego aksamitu, wydłużano z tyłu suknie, szlafroki podszywano futrami. To jednak wcale nie oznacza, że nie dbano o wytworność strojów. Drogie klejnoty - naszyjniki, pierścienie, zapony (ozdoby czepców), pasy, guzy - zdobiły ubrania, a poza pełnieniem funkcji zdobniczej były ulokowanym majątkiem. Wyprawy córek miewały po kilkadziesiąt bogato haftowanych koszul. Zaczęto wówczas używać chusteczki do nosa, chociaż w pewnym okresie służyła tylko do trzymania w ręce. Upowszechniła się torebka u pasa, a obok niej ozdobnie oprawione „nożenki” (przybory do jedzenia), bo zaprzestawano jeść palcami. Każda dama miała wielką liczbę rękawiczek i bardzo ceniłaperły, złotolite tkaniny, złociste siatki na włosy, a kiedy podążała za modą, nosiła krezę wokół szyi i wałek przywiązany w pasie, na którym „sterczała” spódnica, żeby z początkiem XVII w. zarzucić sztywność, przywdziać suknię z bufiastymi rękawami, rozciętą z przodu, nosić loki zdobione perłami, a w ręce parasol.
Jednak bogatsza i bardziej zmienna była moda męska. W zapomnienie poszły proste szuby, kożuchy. Te zachowały się w ubiorach chłopów, stangretów. Szlachta założyła szuby bogate - nawet podszywane gronostajami, ozdobione ciężkimi guzami oraz aksamitne berety lub futrzane kołpaki ze szkofiami (drogie ozdoby męskich czapek), w końcu XVI w. pończochy, giermaki (płaszczez pętlicami), strojne kaftany, pasy tureckie, delie narzucone na ramiona, takżeubogacone guzami. Nawet uprząż była zdobiona. Właśnie z powodu przesadyw ubiorach, uleganiu przepychowi w strojach podupadały majątki, a nawet wielkie fortuny.
Modę zazwyczaj wprowadzał dwór królewski; wystarczy się przyjrzeć portretom władców, w XVI w. króla Zygmunta Starego, królowej Bony czy Zygmunta Augusta. Nowe kierunki w modzie lansowała też młodzież wracająca z zachodnich uniwersytetów, a także żołnierze powracający z wojen. Potem magnaci, szlachta upowszechniali modowe nowinki.
„Wobec wzrostu zamożności szlachty, która przeszła na intensywną gospodarkę folwarczną i zajęła się sprzedażą zboża, zasiedziały na wsi szlachcic mógł sobie pozwolić na sprawienie ubioru i uzbrojenia wysokiej jakości”42
W okolicach Racotu, przy słabym zalesieniu, w cenie było drewno, ale sposób jego pozyskiwania przez właściciela Racotu znalazł swój finał w sądzie. W 1531 r. Łukasz Gułtowski (syn Marcina) został pozwany przez Macieja Brodnickiego, dziedzica Choryni, o to, że „wraz z pomocnikami wyciął w lesie należącym do Choryni niezliczoną ilość sosen”43. Ponownie w 1541 r. został pozwany przez Hieronima Mosińskiego z Bnina „o wycięcie w lasach starostwa mosińskiego sosen, które wywiózł na 40 wozach”44 Znawcy dziejów Ziemi Kościańskiej niejednokrotnie stwierdzają, że lasy racockie dostarczały wystarczającej ilości drewna na opał. Brakowało natomiast drzewa budulcowego. Prawdopodobnie Łukasz Gułtowski tak wielkiej ilości sosen potrzebował podczas budowy dworu, który wzniesiono drewniany lub częściowo drewniany.
Po śmierci Łukasza (II) w 1582 r. spuściznę po nim przejęli synowie: Wacław i Łukasz (III). Przy podziale majątku w 1588 r. Wacław został właścicielem Stęszewa, Piotrowa, Gryżyny, Nielęgowa i zamieszkał w Gryżynie. Księgi ziemskie sądowe z 1592 r. zawierają taki zapis: „Adam Wielgoch podał skargę do sądu na dziedzica Stęszewa i Gryżyny, iż go bez wszelkiego prawa i powodu w Stęszewie kazał pojmać, w łańcuch i kij wsadzić i do dworu swojego w Gryżynie przywieźć. . .”45
Łukasz (III) dostał Racot Darnowo, Lubosz, Spytkówki i Kurowo. Jego pierwszą żoną w latach 1590 - 1595 była Anna Chwalibogowska, po śmierci drugiej żony, Katarzyny Rydzyńskiej, ok. 1604 r. ożenił się po raz trzeci z Elżbietą Cielęcką i w 1607 r. kupił Spytkówki i Słonin; tym samym uzupełnił klucz racockich dóbr. Poza tym wyróżniał się pobożnością, sprowadzał do dworu zakonników. Był „tak dla sług boskich szczodrobliwy, że częstokroć dwunastu w domu swoim zakonników św. Franciszka sustentował”46. Większa liczba osób wymagała wielu pomieszczeń. To przemawia za tym, że istniał już w Racocie obszerny dwór.
Okres władania Racotem przez Gułtowskich to czasy panowania w Polsce Zygmunta Augusta (1530 - 1572), Stefana Batorego (1575 - 1586) i Zygmunta III Wazy (1581 -1632). W Wielkopolsce panował względny spokój i gospodarka rozwijała się; gorzej było z przestrzeganiem prawa. Powszechne były napady i zajazdy szlacheckie, tak z powodu nieoddanych długów, jak i chęci złupienia bogatszego sąsiada; szerzyła się anarchia. Dla bezpieczeństwa budowano dwory obronne, w których chłopi pełnili straż i ostrzegali w razie zbliżania się obcych.
Gułtowscy władali kluczem dóbr racockich przez 143 lata. Ostatnim z nich był Adam. Ojciec, Łukasz (III), zlecił mu dobra w 1614 r., w przeddzień jego ślubu z Katarzyną Sobieską, córką Marka, a krewną króla Jana III Sobieskiego47. Adam Gułtowski w 1615 r. kupił od Walentego Szczuckiego za sumę 26 000 zł Srocko i Bieczyny. Wyróżniał się w rodzinie spokojnym usposobieniem i jeszcze większą niż ojciec pobożnością, którą kierowany, zapisał w dobroczynnym geście 3000 zł kościańskiej farze, z przeznaczeniem na ołtarz. Stąd ukuto legendę, powtarzaną później jako prawdę, nawet w herbarzach48, że Gułtowscy ufundowali farę w Kościanie.
Zmartwieniem Adama Gułtowskiego był brak męskiego potomka. W tej sytuacji w 1628 r., krótko przed śmiercią (zm. 1630 r.), przekazał dobra jedynej córce, Jadwidze Katarzynie. Jako ostatnia dziedziczka z rodu Gułtowskich wniosła je w posagu w 1636 r. magnatowi Stanisławowi Kostce herbu Dąbrowa, staroście lipieńskiemu, ostatniemu męskiemu potomkowi rodu Kostków49. Stanisław i Jadwiga rezydowali w Szamotułach.
Chociaż średniowiecze minęło, religia chrześcijańska w XVII w. dalej rządziła nie tylko „sprawami ducha”, lecz wszystkimi sferami działalności niektórych ludzi. Gułtowscy, jak wspomniałam wcześniej, wyróżniali się pobożnością; podobnie Kostkowie. Taka też była Jadwiga z Gułtowskich Kostkowa. „Pani cnót wielkich, a najprzód umartwienia, stąd ciało swoje postami, paskami żelaznemi trapiła; pokory, z tej w Wielki Czwartek dwunastom ubogim nogi umywała; pobożności, z tej z Bogiem na modlitwie ustawicznej się łączyła”50.
Późniejsi badacze dziejów Racotu gloryfikowali rodzinę Kostków. Z tej rodziny pochodził św. Stanisław Kostka (1550 - 1568). W 1670 r. był beatyfikowany, w 1726 r. kanonizowany. Czyżby ten fakt tak wpłynął na piszących, że przypisywali Kostkom i budowę „zamku”, i budowę kościoła w Racocie?
„Racot był w 16 i 17 wieku własnością znakomitej familii Kostków, która tu wystawiła sobie zamek okazały, w tym to gmachu Anna z Kostków Aleksandrowa Ostrogska, bliska krewna Śgo Stanisława Kostki, dokonała cnotliwego życia swego. Pani ta mieszkała lat kilka w Racocie, gdy uchodząc przed zbuntowanym kozactwem, przeniosła się z Rusi Czerwonej do Wielkopolski za panowania Władysława IV...”51
„W zamku tym dokonała pełnego cnót życia (1635 r.) Anna z Kostków Ostrogska, wdowa po Aleksandrze, xięciu Ostrogskim, wojewodzie wołyńskim, gdy uchodząc z Rusi przed wściekłością rozhukanych Zaporożców do Racotu na mieszkanie przybyła...”52
Księżna Ostrogska z rodu Kostków dwukrotnie uciekała z Rusi do Wielkopolski i pomieszkiwała z całym swoim dworem w Kowalu, Komorzu, Gninie i Racocie. Wydaje się jednak nieprawdziwe twierdzenie, że gościła u Kostków w Racocie, bo zmarła, jak podają źródła, w Racocie, ale w 1635 r., a Kostkowie zasiedli w Racocie rok później. Tymczasem A. Boniecki w swoim herbarzu pisze, że księżna Ostrogska jeszcze w 1653 r. ufundowała kolegiatę w Jarosławcu, a zmarła 27 stycznia 1654 r. i tam też została pochowana53. Wtedy twierdzenie, że przebywała u Kostków w Racocie byłoby prawdziwe, ale to, że Kostkowie wystawili w Racocie „zamek okazały” i że Racot był ich własnością dwa wieki, nie ma potwierdzenia. Siedzibę - dwór zbudowali Gułtowscy, co potwierdzają źródła, a Racot był w posiadaniu Kostków krótko - 34 lata (1636 - 1670).
Księżna Ostrogska wiodła ascetyczne życie. „O żadnem nigdy nabożeństwie ani słyszała, ani czytała, któregoby w użyciu nie miała. Przez pół wieku, codzienne rozmyślania o męce pańskiej czyniła, więc i chorą będąc, o tejże tajemnicy kazania domowego w każdy dzień na pałacu słuchała ... Ciało swoje dyscyplinami szpilczastemi siekła aż do krwi, a w chorobie ... komu innemu bić się kazała...”54
Podobnie postępowała córka księżnej, Anna Aloyza. Jej praktyki „umartwiające ciało” były czymś osobliwym i niezwykłym nawet dla ówczesnych ludzi.
Ze związku Stanisława Kostki i Jadwigi urodziły się dwie córki: Joanna i Ludwika, oraz syn Jan, który zmarł wcześnie. Po śmierci Stanisława, ok. 1654 r., Jadwiga otrzymała dożywocie na Szamotułach i wyszła powtórnie za mąż za Aleksandra Wolfa, starostę felińskiego. Mężem Ludwiki został Jan Łącki, Joanna została żoną Aleksandra Tarły, kasztelana zawichostskiego, i panią na Racocie. Nie zachowały się żadne dokumenty, które mówiłyby, czy Tarłowie mieszkali w Racocie. Wiadomo jednak, że zadłużali się, a zastawem były racockie dobra. Klucz racockich dóbr był też wydzierżawiany, np. w 1671 r. Aleksandrowi Wolfowi.
Zdawałoby się, że pod rządami Gułtowskich-mężczyzn Racot prosperował znakomicie, natomiast kiedy następcami były kobiety, rządziły nieudolnie i Racot wraz z pozostałymi posiadłościami podupadał. Taki wniosek nie znajduje jednak uzasadnienia, albowiem powszechną praktyką tamtych czasów było przejmowanie rządów przez mężów w dobrach będących posagiem żony. System polityczny Rzeczypospolitej wymagał od mężczyzn (szlachty) uczestniczenia w życiu politycznym albo udziału w wojnach. Tylko wtedy kobiety przejmowały opiekę nad gospodarką w posiadanych dobrach i wówczas odgrywały w sprawach gospodarczych wielką rolę. Kiedy mężczyzna nie uczestniczył w „krajowych sprawach”, sam doglądał gospodarstwa lub powierzał zarządzanie plenipotentowi, częściej dzierżawcy.
Wydarzeń w Racocie nie można też traktować w oderwaniu od szerszej sceny wydarzeń politycznych w Polsce. Byłoby to oczywistym błędem. Na czas rządów Kostków i Tarłów w Racocie przypada ogólny upadek gospodarki w Polsce, spowodowany głównie „potopem szwedzkim”. Lata 1655 -1657 były wyryte świadomości Polaków jak żadna inna data w historii XVII w. Wydarzenia tych lat niezwykle mocnym echem odbiły się w Kościańskiem. Wojsko szwedzkie zburzyło Kościan55i spustoszyło okolicę, a walka z nim, głównie partyzancka, obrosła w legendy. Wojna przeciągnęła tędy jak burza i na każdym miejscu znaczyły się jej ślady:
„we wsi Czaczu 9 łanów pustych, na których nie sieją... w Białczu zagroda 1 osiadła i karczma, pustych zagród 6 i młyn ... w Brońsku chałupnik spustoszał i młyn cesarscy spalili; w Kokorzynie bywało zagrodników 6 i półśledników 6, zostało półśledników 2, zagrodników 2, karczmarz i owczarz; przez powietrze i wojnę także wiatrak spustoszał; w Karminie, gdzie 9 kmieci było, karczmarz dziesiąty, trzech kmieci spustoszonych, a drugim mało nie wszystkie konie pobrano; w Młyniewie pogorzało domów kmiecych 17, karczmarz i zagrodnik; w Ujazdku spustoszało 8 placów kmiecych, w Sepienku 2, w Osieku cztery domy puste, w Spławiu 5 domów pustych i jeden spalony”56.
W Racocie nie mogło być inaczej, chociaż tego nie odnotowano. Wsie upadały z powodu wojennych zniszczeń, rabunków wojsk, kontrybucji i zarazy.
Długi, upadek i późniejsza sprzedaż Racotu mogą w pewnym stopniu świadczyć o tym, że Kostkowie nie zbudowali w Racocie okazałej siedziby. Poznańskie księgi sądowe zawierają wpis aktu sprzedaży Racotu i pozostałych miejscowości: Darnowa, Witkówek, Spytkówek, Lubosza, Słonina, Kurowa i Węglin. Co ciekawe, sprzedaży nie dokonywali Tarłowie, tylko obydwie córki Kostków; Joanna i Ludwika57.
Racockie dobra nabył jako zastaw Krzysztof Bronisz z Paradyża. Po śmierci męża Dorota Broniszowa, bardziej znana jako Dorota z Sienna Sulmowska, kupiła w 1675 r. cały klucz dóbr racockich za sumę 140 000 zł58. Własne wsie: Dakowe Mokre i Suche wydzierżawiła Barbarze i Piotrowi Koszutskim. Kontrakt dzierżawny59 podpisała już w 1674 r. i zamieszkała z synami Piotrem Jakubem i Janem Romanem w Racocie. Stąd obaj wysłani zostali pod okiem guwernera na edukację do Krakowa. Obszerny rejestr wyposażenia60 każdego z nich może być źródłem wiedzy o ubiorach, a nawet o życiu w tamtych czasach. Każdy przyszły żak (student) wybierając się do konwiktu (bursy - internatu) musiał mieć własne „łóżko ze wszystkim pościel: pierzynę na zimę, kołdrę na lato, także ubrania na lato i zimę, czyli koszule, pończochy, szlafroki, czapki, suknie: „paradne” - jedwabne lub kamlotowe” obszywane galonami i suknie „na powszed”, także futra: „kiereje odświętne i powszednie”. Musiał mieć też szlafroki podszyte futrem, jako że ówczesne pomieszczenia - gdziekolwiek to było - nie były dobrze ogrzewane piecami czy kominkami, a zimy bywały bardzo surowe.
Dorota Broniszowa wydzierżawiła klucz racockich dóbr Mikołajowi Pawłowskiemu. Jej interesy, w obecności burgrabiego, reprezentowali Maciej Mielżyński, Piotr Sulmowski i Kazimierz Rogoski, jako plenipotenci nieletnich „Ichmościów Panów Piotra y Jana Broniszów”. Przy tej okazji dokonano wizji dóbr „Majętności Racacki... w 1679 r ...w sobotę przed niedzielą dziesiątą po świątkach.. .”61 Spisano inwentarz żywy i zabudowania Racotu, Darnowa, Witkówek, Spytkówek, Kurowa, Słonina i Lubosza oraz kmieci, ich chałupy, inwentarz i narzędzia. W samym Racocie hodowano 366 owiec, 26 świń, 10 kur, 10 kaczek i 30 gęsi. Krów w Racocie nie było; w oborach Darnowa, Spytkówek i pozostałych folwarków było ich od 20 do 30. We wszystkich folwarkach trzymano też po 200 - 300 owiec.
Spisujący nie pominęli siedziby właścicieli w Racocie. Był to parterowy budynek z sienią pośrodku, którą uzupełniała mała kuchnia, prawdopodobnie przeznaczona tylko do podgrzewania potraw, później zwana kredensem. Była też „izba pokój, przed nią sionka, izba stołowa, alkierz, komora, izba trzecia, na przeciwko frontowy ... następna izba, z niej znowu izba” itd. A więc był to przestronny dwór i jak wynika z opisu - dość dobrze utrzymany. Wymienione są też niektóre sprzęty: skrzynie, szafy, ławy. Zadziwiająca jest dokładność, z jaką wymieniono rodzaj zamknięcia przy każdych drzwiach, oknach, skrzyniach, np. Jedne drzwi z kratą żelazną, drugie z wrzeciądzem, trzecie z wrzeciądzem, skoblem y haczykiem żelaznym”62.
Oprócz dworu stała jeszcze, starsza od niego, ale używana „kamienica, pod nią dwa sklepy. Izba na kamienicy, w tey okieny y pieców nie ma ... komora ... górka naprzeciwko ... kuchnia dobrze sporządzona”63. Czytając ten zapis, mamy wrażenie, że zapoznajemy się z opisem wieży mieszkalnej. Możliwe że kamienicę zbudowali Gułtowscy wcześniej, kiedy chcieli się osiedlić w Racocie, a później służyła jako budynek gospodarczy, bo jedno z pomieszczeń zabezpieczono żelaznymi drzwiami i żelaznymi okiennicami, a na najwyższej kondygnacji umieszczono „apteczkę”, w której przechowywano cenniejsze zapasy „pod kluczem”.
Zabudowania folwarczne: „obory, przy których domostwo folwarkowe”, 3 stodoły, spichrz o dwu piętrach, wozownia, kurnik i studnia otoczone były podwórzem, które zamykał parkan z wrotami i czterema furtkami. W pewnym oddaleniu od podwórza stały mielcuch z własną studnią, „młyn wietrzny dobry, młyn wodny dobrze sporządzony”. Na teren okalający dwór wchodziło się przez dwukondygnacyjne samborze (brama), gdzie oprócz wrót mieściły się komory, a na górze ogrzewana izba. Oprócz parku były też „sady trzy, stawy dwa zastawne ... sadzawek cztery”64.
Wróćmy teraz do właścicieli opisanych racockich dóbr. Synowie Doroty Broniszowej ukończyli edukację, doszli do pełnoletności i sami zaczęli gospodarować w dobrach odziedziczonych po matce. Jan został właścicielem Tomic z przyległościami, a w 1692 r. dokupił klucz dóbr stęszewskich. W latach 1693 - 1701 pełnił funkcję podczaszego kaliskiego. Zmarł wcześnie, bezpotomnie, 14 stycznia 1708 r. w Stęszewie65.
Klucz dóbr racockich odziedziczył Piotr Bronisz herbu Wieniawa. Jego żoną była Maria Magdalena Szołdrska, wdowa po Kazimierzu Choińskim. Broniszowie mieli syna Jana, który zmarł wcześnie, i córkę Dorotę66. Po zmarłym bracie Piotr odziedziczył dobra stęszewskie i Tomice. Za czasów Jana III Sobieskiego (1674 - 1696) brał żywy udział w życiu sejmikowym szlachty wielkopolskiej i kilka razy został marszałkiem. Był podczaszym wschowskim do 1694 r., kiedy został starostą pyzdrskim. Wybierano go posłem na sejmy walne.
Stanął na czele stronnictwa opozycyjnego przeciwko Augustowi II. Występował też przeciw Stanisławowi Leszczyńskiemu, ale w końcu uznał jego wybór na króla. Wtedy Sasowie zrujnowali Racot i Stęszew. Gdy w 1711 r. wojska królewskie ruszyły do Wielkopolski, Bronisz ukorzył się przed Sasem. August II chciał pozyskać wpływowego, popularnego szlachcica i obdarował go kasztelanią kaliską67. Być może ten fragment życiorysu Piotra Bronisza byłby mało zrozumiały bez krótkiego wyjaśnienia. Otóż po śmierci króla Jana III Sobieskiego miały miejsce długoletnie wojny o tron polski między Augustem II Sasem a Stanisławem Leszczyńskim. Na skutek tych wojen wybranego na króla Polski w 1697 r. Augusta II Sasa zastąpił na tronie w 1705 r. Stanisław Leszczyński; pokonany abdykował w 1712 r. Na tron wrócił August II Sas, panując do 1733 r. Każdego z pretendentów do tronu popierało stronnictwo, zwalczające przeciwników. Wojny pustoszyły kraj, umożliwiały wkraczanie do Polski obcych wojsk, które rabowały i niszczyły, głównie dobra przeciwników.
W 1700 r. Piotr Bronisz został sekretarzem polskiej misji poselskiej do sułtana tureckiego Mustafy II, trwającej około dziewięciu miesięcy68. Prawdopodobnie z tą podróżą i długą nieobecnością Piotra w Racocie związana jest legenda, napisana w 1836 r. przez Józefa Łukaszewicza, powtarzana później wiele razy przez innych autorów historii Racotu i to w różnych wersjach, podawana oczywiście jako historia prawdziwa. Mówi ona, że Bronisz powierzył opiece swego rządcy żonę, córkę, całe dobra i jako zwolennik i daleki krewny Stanisława Leszczyńskiego wyjechał razem z nim do Bender. Długoletnia nieobecność Piotra i wieść o jego śmierci w niewoli tureckiej spowodowały śmierć pozostawionej w Racocie żony.
„Po śmierci pani, komisarz zapomniawszy o obowiązkach sługi i dobrodziejstwach, któremi go Piotr Bronisz obsypał, i wyzuwszy się z wszelkiego uczucia poczciwości, postanowił przywłaszczyć sobie dobra swego pana. Była mu atoli na przeszkodzie do tego zamysłu młoda Dorota Broniszówna, dziecko kilkuletnie, która kiedyś mogła się upomnieć o wydarty jej majątek. Aby tedy zatrzeć w młodocianym jej umyśle pamięć o znamienitym rodzicu i dostatkach przodków, oddał ją na folwark, gdzie od samego dzieciństwa używaną była do najprostszych robót i posług. Sam zaś przeniósł się do zamku Racackiego i grał rolę właściciela licznych włości Bronisza”.
I oto wraca Piotr Bronisz, dowiaduje się od starego sługi o niecnych czynach rządcy.
„Oburzony niegodziwym postępkiem i czarną niewdzięcznością swego komisarza, zbacza z drogi do swoich znajomych i przyjaciół ... a zyskawszy pomoc wpada na czele znacznej liczby ludzi zbrojnych do Racatu, przywłaszczyciela wśród uczty ima, okuwa w kajdany, wtrąca do piwnicy zamkowej albo raczej do ciemnego lochu, i głodem go umarza. Była to zaiste zemsta barbarzyńska...”69
Sam zaś
„...wystawił sobie skromny domek, w którym podobno życia dokonał”.
W tym przypadku historycznie potwierdzony jest wyjazd Piotra Bronisza do Turcji. Natomiast źródłowo potwierdzona data śmierci żony Bronisza to 24 maja 1701 r., czyli po powrocie Piotra do Racotu. Jest też pewne, co wynika ze źródeł, że w owym czasie w Racocie istniała murowana wieża, w której uwięziono złego rządcę, ale stał też okazały dwór, nie było więc potrzeby budowania „skromnego domku”. A poza tym Piotr Bronisz umarł w Stęszewie. Jednak legendy stanowią nieodłączny element odległych czasów; każda społeczność jest dumna ze swoich legend w takim samym stopniu jak z potwierdzonych dziejów.
„9. VII. 1703 r. zawiązała się konfederacja szlachty wielkopolskiej, której marszałkiem został Piotr Bronisz. Początkowo opowiadała się za Augustem II, ale jednocześnie dążyła do zapewnienia neutralności Wielkopolski. Pomysł ten był jednak nierealny i już na jesieni konfederaci pod naciskiem Szwedów zgodzili się na detronizację Augusta II w zamian za pokój ... Wybór króla szwedzkiego padł na Stanisława Leszczyńskiego, którego poznał, gdy ten przybył do niego jako poseł konfederacji warszawskiej”70.
Po bitwie armii szwedzkiej z armią rosyjską pod Połtawą w lipcu 1709 r. król Szwecji Karol XII został internowany w Turcji w Benderach. W 1712 r. do Karola do Bender udał się Stanisław Leszczyński i część jego zwolenników. Można by sądzić, że legenda dotyczy tej wyprawy Piotra Bronisza do Turcji. Jest to jednak mało prawdopodobne, bo jak wspomniano wcześniej, Bronisz przed tą wyprawą, w 1711 r. poparł Augusta II, nie mógł więc znaleźć się wśród zwolenników Leszczyńskiego. Gdyby nawet tak było, to w roku 1712 Dorota miała 11 lat; urodziła się 6 stycznia 1701 r.71 W ówczesnym rozumieniu nie była małym dzieckiem, bo zdarzało się, że dwunastoletnie dziewczynki wydawano za mąż. Poza tym stałym zwyczajem było oddawanie dziewczynek po śmierci matki na wychowanie najbliższym krewnym. Piotr Bronisz zajmował się aktywnie sprawami publicznymi, nie mógł więc zajmować się wychowaniem córki, a Dorota otrzymała staranne wychowanie. Umiała pisać i czytać po polsku, a także po łacinie, co w tamtych czasach wśród szlachcianek nie było powszechne. Akta sądowe dowodzą, że bardzo często nie umiały się nawet podpisać. Dorotę prawdopodobnie wychowywała siostra matki, Maryanna Szołdrska. Pewne jest, że łączyły je bardzo ciepłe, bliskie stosunki. Świadczą o tym listy Szołdrskiej do siostrzenicy w latach późniejszych72.
Legenda mówi, że nadeszła do Racotu wiadomość o śmierci Piotra Bronisza. W takim przypadku dla dzieci ustanawiano wówczas prawnych opiekunów. Nie mógłby więc rządca „zsyłać” dziecka do posług, bo opiekunowie nie pozwoliliby na to. Dorota, po śmierci ojca, nawet jako osiemnastoletnia miała prawnych opiekunów.
Z biegiem lat legenda „obrastała” w nowe elementy lub stare zostawały przekształcone. Dziś w Racocie znane są różne jej wersje. Podobną legendę ma Stęszew, który w owym czasie też należał do Piotra Bronisza. Mówi ona m.in., że Dorotka została oddana przez rządcę Dobrogosta do chłopskiej chaty, do pasania gęsi i płakała całymi dniami. Z tych łez utworzył się mały stawek nazywany „panieńskim”73. A ciekawostką jest to, że tak nazywany jest do dziś stawek we wsi Witobel.
O Piotrze Broniszu krążyły różne legendy. „Słynął z siły, tak, że o nim opowiadają, iż chwyciwszy półwozie za dyszel z łatwością niem wywijał w powietrzu”74. Po śmierci żony bardziej interesował się gospodarstwem; w 1702 r. „rachował bydło w oborze racackiej”75, a w 1703 r. w księgach sądowych kościańskich zanotowano: „Pan Bronisz okazał w grodztwie ciało skotarza ze Słonina, pobitego śmiertelnie przez pastuchę z Oborzysk”76.
Piotr Bronisz zmarł 6 sierpnia 1719 r., a prawnymi opiekunami Doroty Broniszówny, która odziedziczyła cały majątek po ojcu, jak nadmieniono wcześniej, zostali Krzysztof Mielżyński, Franciszek Radzewski i Ludwik Szołdrski. W 1720 r. wydali ją za Jana Radomickiego77.
Jan Antoni Radomicki, herbu Kotwicz, urodził się prawdopodobnie w 1691 r. Mieszkał z ojcem w podpoznańskim Konarzewie. Do dóbr konarzewskich należało miasto Sieraków i kilka wsi, m.in. Bodzewo, Strzelce, Wijewo. Uczył się w Akademii Krakowskiej. Piastował urząd starosty osieckiego od 1712 r. i międzyrzeckiego od 1713 r. Kierował dwukrotnie obradami sejmiku w Środzie, a w 1712 r. wybrano go posłem na sejm, którym został później jeszcze raz. Zabiegał, zgodnie z intencjami dworu królewskiego, o marszałkostwo Trybunału Koronnego. W 1720 r. ożenił się z Dorotą Broniszówną, córką Piotra. W tym związku urodziło się troje dzieci: syn August oraz dwie córki - Franciszka i Anna78. Radomiccy mieszkali w Racocie; tutaj do nich adresowana była bogata korespondencja79. Jan Radomicki był działaczem politycznym, dlatego korespondencja jest obszerna, a można sądzić, że nie zachowała się w całości.
Aktywna działalność publiczna i trzymane starostwa przynosiły niemałe dochody, mimo tego Radomiccy zajmowali się skrupulatnie gospodarką w Racocie i pozostałych folwarkach. Informują o tym zachowane akta prowentowe. Są to wyczerpujące zapisy dotyczące przychodów i rozchodów, a można się z nich dowiedzieć wiele o stanie prowadzonej gospodarki, która miała się dobrze. Uprawiano głównie żyto, owies i proso, zapisywano, „ile urodziło się kop ... rachunki żyta wymłóconego, ...jaki z niego był pożytek ... gdzie, komu i ile przeznaczono”80. W każdym folwarku zapisywano oddzielnie. Dochód pozostawał w gospodarstwie. Zbudowano nową owczarnię, postawiono nowy mielcuch (browar) z murowanym sklepieniem. Zatrudniano ogrodnika i grabarza. Ówcześni grabarze kopali groble i fundamenty pod budynki.
Wspomniany mielcuch przynosił niemałe zyski. Świadczy o tym zachowany rachunek piwowara za okres od 20 lipca do 19 grudnia 1724 r. W tym czasie warzono piwo 22 razy, browar dysponował 460 beczkami piwa81. Beczka była wówczas nie tylko naczyniem, ale stanowiła ściśle określoną miarę; zawierała 271,36 litra piwa. Było ono w XVIII w. bardzo popularnym napojem. Pili je przy różnych okazjach i bez okazji chłopi, szlachta i zakonnicy, a także przyrządzano na nim różne potrawy, zarówno w chłopskiej chacie, jak i w szlacheckim dworze. We wsiach były karczmy, gdzie „szynkowano” pańskie piwo. „Karczmarz racocki wyszynkował beczek 80”; w Darnowie chłopi wypili 49 beczek, w pozostałych wsiach od 23 do 3982.
Radomiccy prawdopodobnie przebywali w Racocie z licznym dworem, bo mielcarz „do sklepu pańskiego (piwnicy) wyszynkował” 101 beczek piwa. Stanowiło ono część ordynarii (wynagrodzenia), np. „Zarębskiemu ordynarii beczek 13, ogrodowemu ordynarii... beczek 6, parobkowi dworskiemu beczek 2”. Dawano piwo na różne uroczystości: parobkowi do Kurowa na wesele ... beczek 1, do Kurowa na pogrzeb owczarce ... beczek 0,5”. Sprzedawano także „ojcom Bernardynom do Kościana ...pannom zakonnym Klaryskom do Poznania ... ojcom Dominikanom do Środy ... księdzu proboszczowi gryżyńskiemu ...i do Środy na sejmik beczek 4”. Piwo stanowiło zapłatę za usługi, np. „rymarzowi do Śmigla beczek 1”83.
Niemałe dochody z racockich dóbr i działalności publicznej pozwalały na powiększanie posiadłości. W 1725 r. Radomicki kupił Choryń84. Wkrótce Racot przestał być stałą rezydencją Doroty i Jana; w 1726 r. zmarł ojciec Radomickiego, a Jan przejął Konarzewo wraz z kluczem dóbr, pięknym XVII-wiecznym pałacem, gdzie zamieszkał wraz z rodziną85. W związku z tym racockie ruchomości - wyposażenie dworu - zdeponowano u dominikanów w Kościanie. Spis wymienia kanapy, sepety (szafy), taborety, szkatułę, marmurowe szafki, poduszki, wiele obić, np. „bretów sześć z dużego pokoju”, skórzane i adamaszkowe, także „kielich nowy z pateną”, z napisem: „Jan Radomicki, starosta osiecki”. Prócz tego wymieniono „ksiąg kilkanaście”86.
Jednocześnie (1726) stryj Maciej z Żerkowa zrzekł się na korzyść Jana Radomickiego urzędów: wojewody inowrocławskiego i starosty generalnego wielkopolskiego87. Rok później Radomicki, na skutek dłuższego zabiegania, został deputatem Trybunału Koronnego, gdzie wybrano go także marszałkiem. Kiedy przewodniczył małopolskiej kadencji Trybunału w Lublinie, 27 kwietnia 1728 r. zaskoczyła go nagła śmierć. Pochowany został w Konarzewie pod Poznaniem88. W tym samym roku w wieku dwóch lat zmarł jego syn August. Niedługo więc Radomiccy cieszyli się konarzewską rezydencją. Ich małżeństwo trwało krótko; jak można wnosić z listów, byli bardzo szczęśliwą parą.
Później, w 1740 r. nastąpił podział dóbr - spadku po ojcu, między córkami Jana Radomickiego. Anna, po mężu Działyńska (potem Gurowska), została w Konarzewie; Franciszka, po mężu Szołdrska, odziedziczyła m.in. Choryń z folwarkiem Granecznik, które po blisko trzydziestu latach, bardzo podupadłe, sprzedała Piotrowi Drwęskiemu, pisarzowi ziemskiemu poznańskiemu. 10 lipca 1769 r. został spisany kontrakt sprzedaży, gdzie wymieniono kościół „parochialny”, budynki dworskie w bardzo złym stanie, 32 chałupy „złe” i chłopów z rodzinami89.
Nie zachowały się dokumenty, które określałyby datę powrotu Doroty Radomickiej do Racotu. Wiademo, że doglądała przez pewien czas dóbr konarzewskich i racockich, a po dwóch latach wyszła za mąż za Stanisława Wincentego Jabłonowskiego, właściciela Ostroga, Bohuszewic, Niżniowa, Płużnego i innych miejscowości. Pochodził ze znamienitej, zamożnej, związanej z dworem królewskim rodziny, która mogła się poszczycić wieloma wybitnymi przedstawicielami, a ród posiadał długą i ciekawą historię. Pradziad męża Doroty, Jan Stanisław Jabłonowski, był dworzaninem królewskim, podczaszym królewskim, dwukrotnie marszałkiem koła poselskiego i miecznikiem koronnym od 1642 r. Umarł podczas sejmu 1647 r. i pochowany został we Lwowie90.
Jego syn, Stanisław Jan, urodzony w 1634 r.,to strażnik wielki koronny, oboźny wielki koronny, wojewoda ruski od 1664 r., kasztelan krakowski, hetman polny koronny i hetman wielki od 1682 r. Zmarł w 1702 r. i pochowany został we Lwowie. Na płycie nagrobnej, za sprawą syna, wypisano wszelkie jego zasługi w kilkunastu punktach. Na dwóch pozłacanych tabliczkach bocznych dodano:
