Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pewnego majowego dnia dzieciaki z Pazurkowej znajdują pod drzewem nieruchome pisklę. Chcą biedactwu urządzić pogrzeb, jednak okazuje się, że ono oddycha. Marysia zabiera je do domu i próbują z mamą dodzwonić się do ptasiego azylu, jednak najlepszym rozwiązaniem okazuje się wizyta w pobliskim gabinecie weterynaryjnym. Pani doktor Pazurek od razu rozpoznaje jaskółcze pisklę i udziela Marysi rad, jak się nim opiekować. Przede wszystkim karmić. A że pisklak potrafi dużo zjeść, cała paczka z Pazurkowej zajmuje się łowieniem much, muszek i komarów, by nigdy nie był głodny i wyrósł na zdrową jaskółkę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 21
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Aleksandra Struska-Musiał
Copyright © Wydawnictwo BIS 2025
ISBN 978-83-7551-843-6
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
tel. 22-877-27-05, 22-877-40-33
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
Ptasi azyl
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Maj rozgościł się przy ulicy Pazurkowej na dobre, choć na wierzbie jeszcze żółciły się oblepione pyłkiem kotki i zupełnie nie przeszkadzał im gwar panujący w domku pod drzewem. No bo w końcu to były bazie kotki, a im hałasy nie przeszkadzają. A w domku pod wierzbą przy ulicy Pazurkowej często bywało gwarnie. To przecież ulubiona baza szóstki dzieci z kamienicy naprzeciwko: Karola Nowicjusza z mieszkania numer jeden, Milki, Franka i Mikołaja Kociejków spod trójki, Marysi Wesołek spod czwórki i Wojtka Marudki spod piątki. Pod dwójką też już mieszkały dzieci: Mania i Lucek, ale one na razie musiały się zadowolić spacerem w bliźniaczym wózku. Do domku pod drzewem trzeba dorosnąć.
Pewnego sobotniego popołudnia cała paczka przyjaciół z Pazurkowej omawiała w swojej bazie szkolne sprawy. Tematy były arcyważne: kto komu podrzuca liściki do piórnika, dlaczego pani Bajeczna jest absolutnie najlepszą nauczycielką w całej szkole, a panu Nadętemu lepiej nie nadepnąć na odcisk, kto komu pokazał język na korytarzu i co z tego wynikło albo do której godziny na bank (ale to na bank!) nie będzie się spało na wycieczce klasowej. Zniecierpliwiony Ciapek zaczął błagalnie popiskiwać, coraz bardziej domagając się spaceru, więc Wojtek wreszcie zdecydował się opuścić rozgadane i roześmiane towarzystwo. Razem z nim wyszedł Karol ze swoim psem Pierogiem.
Podczas spacerów Pieróg nie dawał się rozproszyć żadnym dźwiękom ani zapachom. Zawsze pamiętał o swoim najważniejszym zadaniu: musiał być dla Karola oczami. Bo Karol wprawdzie miał własne oczy, ale nie widział. Pieróg był jego psem przewodnikiem. Za to Ciapek cały czas węszył i ciągnął Wojtka to w jedną, to w drugą stronę. Czasem po to, żeby podnieść nogę i wyperfumować paroma kropelkami piętnasty krzaczek, a czasem, by spróbować chyłkiem zjeść jakąś aromatyczną zdobycz. Wojtek jednak zwykle był innego zdania co do zapachu Ciapkowej zdobyczy: jedną ręką zatykał nos, a drugą wyszarpywał psu z pyska jego smakołyk. Tym razem Ciapek zatrzymał się na dłużej, intensywnie węsząc i popiskując. Spoglądał to na kępkę trawy, to na Wojtka, jakby próbował swojemu panu coś powiedzieć.
