Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości - Piotr Mieśnik, Magda Mieśnik - ebook

Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości ebook

Mieśnik Piotr, Magda Mieśnik

4,3
31,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Cała prawda o najstarszym zawodzie świata.

Ten świat zanurzony jest w prozie, a nawet bagnie życia, jednak od zawsze otacza go aura tajemniczego romantycznego mitu. Kurtyzany, ladacznice, dziwki, call-girls, sexworkerki – bohaterki niezliczonych powieści i filmów, obiekty ciekawości tzw. przyzwoitego świata, zimne uwodzicielki, które wiedzą, jak owinąć sobie mężczyznę wokół palca. Ile jest w tym prawdy? Ile jest tych prawd i co się za nimi kryje? Pora przyjrzeć się, jak wygląda życie w tym zawodzie zza kulis. Ile w nim „przyjemności” i wyboru, a ile obrzydzenia, bólu i bezsilności.

MAGDA MIEŚNIK - dziennikarka Wirtualnej Polski. Zaczynała w „Życiu”, później pisała do „Życia Warszawy” i prześwietlała polityków w „Fakcie” oraz „Super
Expressie”.
PIOTR MIEŚNIK - dziennikarz, scenarzysta. Redaktor naczelny o2.pl, wicenaczelny portalu Fakt.pl, wydawca m.in. w Wirtualnej Polsce, Gazeta.pl i TVN24.pl. Dziennikarz w miesięczniku „Logo”. Autor książek „Wyznania hieny” oraz „Ania Szubert: Jak zabiłam swojego raka”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 280

Oceny
4,3 (4 oceny)
2
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Doowa555

Dobrze spędzony czas

Mocna, polecam am
00

Popularność




Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik

PROSTYTUTKI

Tajemnice płatnej miłości

Projekt okładki: Joanna Strękowska

Ilustracja na okładce: Joanna Strękowska

Redakcja: Małgorzata Kuśnierz

Korekta: Słowne Babki, Julia Topolska

© Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik

Copyright for the Polish edition © Grupa Wydawnicza Foksal, 2020

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Projekt wnętrza, skład i łamanie: TYPO Marek Ugorowski

Grupa Wydawnicza Foksal sp. z o.o.

ul. Domaniewska 48, 02-672 Warszawa

tel. 22 828 98 08

fax 22 395 75 78

[email protected], www.gwfoksal.pl

ISBN 978-83-280-7792-8

Skład wersji elektronicznej: Michał Olewnik / Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.i Michał Latusek / Virtualo Sp. z o.o.

Warszawa 2020

Od autorów

Wszystkie historie opisane w książce są prawdziwe. Dla dobra, a przede wszystkim bezpieczeństwa osób, które nam zaufały i opowiedziały swoje historie, zmieniliśmy ich imiona, pseudonimy i niektóre szczegóły z życia.

– Jak nazywasz swoją pracę? – pytaliśmy o to każdą osobę, z którą rozmawialiśmy.

– „Zwykła kurwa”, tak mówi o nas większość ludzi. Ale kurewstwo kojarzy mi się z robieniem krzywdy innym, a ja daję tylko radość i zadowolenie. Na początku myślałam o tym, że w pewnym sensie krzywdzę żony, dziewczyny, dzieci klientów. Teraz już nie mam poczucia winy. To oni je krzywdzą. Ja uczciwie zarabiam na swoją rodzinę. „Prostytutka” to dobre słowo – mówi Marta. Pracuje na domówce.

Justyna z agencji towarzyskiej:

– Gdy słyszę lansowane przez zatwardziałe feministki słowo „seksworkerka”, to wybucham śmiechem. Wiele razy byłam zmuszana do seksu, gwałcona, bita, szantażowana. Nie ma to nic wspólnego z tym ładnie brzmiącym określeniem. To nie praca. To przekleństwo. Kobiety są często traktowane jak niewolnice.

Karina, żyje ze sponsoringu:

– Jak mnie klient nazwał prostytutką, to się na niego obraziłam. Powiedziałam mu, że wynajął panią do towarzystwa, a prostytutki to stoją na ulicy. Przeprosił i od tej pory na powitanie zawsze całuje mnie w rękę.

Małgorzata, od dwudziestu lat czeka na klientów na ulicy w centrum Warszawy:

– Chodzę w miasto. Tak na to mówię. Może dlatego, że mieszkam z córką i wnuczką, a one nie mają pojęcia, w jaki sposób dorabiam do emerytury.

Aneta, pracuje w agencji towarzyskiej:

– Ja tam się swojego kurewstwa nie wstydzę. Wstyd to kraść. Ja zarabiam. Nazywają mnie kurwą, dziwką, wywłoką. Pasuje. Tylko na szmatę się nie zgadzam. Jakoś niezbyt ładnie to brzmi. Nie pozwalam, by mną podłogi wycierali.

– Słuchaj, czasem tanią kurwą jest osoba, którą spotykasz w pracy, na ulicy, na klatce schodowej. Bywa też tak, że jest to ktoś, ze względu na swój zawód opiniotwórczy, a czasem nawet zaufania publicznego – powiedziała nam jedna z burdelmam, z którą się spotkaliśmy.

Gra wstępna

Powiedziała: hej, kotku,

przejdź się na dziką stronę.

– Lou Reed, Walk on the Wild Side (przełożyli autorzy)

Ogłoszenie: dam pracę w Warszawie

Luksusowe życie w Warszawie. VIP apartament. Poszukuję pań w wieku 18–27 lat. (…)

Sylwia (trzydzieści trzy lata, ale w ogłoszeniach podaje, że dwadzieścia sześć)

Początki w tej branży są nawet fajne, dopóki ktoś cię nie zgwałci. (…)

Ogłoszenie: dam pracę w Warszawie – ciąg dalszy

Prestiżowy budynek, apartament 100 m, dwie łazienki, w jednej wanna z hydromasażem, wysoki standard, piękne pokoje, klimatyzacja, monitoring i ochrona 24 h, dyskrecja 100%. Wysokie stawki bez przemęczania się – 400 zł–1000 zł/godz.

Sylwia

– Gdy zaczynasz, jeszcze nie wiesz, na jakich zwyroli możesz trafić. Pierwszy raz zostałam zgwałcona po dwóch miesiącach „pracy”. Teraz to już sobie nawet nie przypomnę, ile tego było. Dwa razy musiałam usuwać przez to ciążę. W pierwszym przypadku zadziałały domowe sposoby. Za drugim razem to już zabieg robiłam. Ani razu nie zgłaszałam gwałtu na policję.

Niki, od dziewięciu lat w branży

– Na pewnym etapie doszłam do perfekcji. Od razu rozpoznawałam, czy gość jest wyjadaczem w tych sprawach, czy korzysta tylko okazyjnie. Tych drugich potrafiłam załatwić w dziesięć minut, wliczając w to rozbieranie i ubieranie. Trzy do pięciu minut ruszania dłonią i ustami, i do widzenia. Do seksu nawet się nie zbliżali. W cenniku przy kwotach za godzinę powinna być gwiazdka: „Za godzinę to znaczy do pierwszego wytrysku”. Wtedy kończy się jego „godzina”. Świeżaki o tym nie wiedzą, dlatego na wejściu ochroniarz mówi im o tym trzy razy.

Gwiazda porno 200 full

Kłodzko, ul. Okrzei. 24 lata, 80 kg, 180 cm wzrostu, biust: 6. Języki: angielski, rosyjski. 1 godz.: 200 zł. Cała noc: 3000 zł. Czas pracy: pn.–nd. cały czas. Oferuję seks klasyczny, anal, pocałunki, oral bez, finał w ustach lub na ciało, 69, minetka. Piss i rimming w obie strony, fetysze, głębokie gardło, face fucking – bez dopłat. U mnie masz wszystko, co lubisz i na co będziesz miał ochotę. Zdjęcia autentyczne, bez retuszu. Zapraszam Panów od 18 do 60 lat. Nie zwlekaj. Ola.

Puszysta dojrzała

Kraków-Płaszów. 53 lata, 85 kg, 165 cm wzrostu, biust: 5. 1 godz.: 200 zł. Czas pracy: pn.–sob. od 10 do 21, niedz. od 11 do 21. Zapraszam do swojego dyskretnego mieszkanka Panów będących amatorami pełnych kobiecych kształtów i doświadczenia w dziedzinie ars amandi. Jestem rezolutną, spragnioną doznań kobietą, gotową podzielić się swoim żarem właśnie z Tobą. Jeśli jesteś zainteresowany spędzeniem czasu z puszystą, radosną kobietą świadomą Twoich i swoich potrzeb, zapraszam serdecznie. Pozdrawiam, Anna.

Renata, pracowała jako prostytutka dwanaście lat

– Wirus HPV, opryszczka, żółtaczka zakaźna, wszystkie weneryki, wszy łonowe, jedna aborcja. Ale też sztuczne cycki w rozmiarze D, podrasowana twarz i sporo fajnej bielizny. To mój dorobek. Choć momentami było naprawdę dobrze. Gdy byłam już znana w branży, a jeszcze niezbyt stara – w tym świecie wiek emerytalny zaczyna się po trzydziestym piątym roku życia – od ręki mogłam sobie kupić futro czy drogą biżuterię. Miałam czteropokojowe mieszkanie w centrum Poznania. Popłynęłam jednak z ćpaniem. Dwa odwyki później wylądowałam w wynajmowanej kawalerce. Teraz robię paznokcie i przedłużam rzęsy.

Ogłoszenie: dam pracę w Krakowie

Bądź damą z klasą i kasą, a nie użeraj się za parę groszy. Nie musisz być seksbombą, tylko młodą, szczupłą dziewczyną. Panie po trzydziestce, z nałogami, nadwagą i otyłością, proszę nie dzwonić. Szanujmy swój czas, szukajcie gdzie indziej. Ofertę kieruję do miłych, zadbanych dziewczyn. U mnie nie musisz mieć doświadczenia i nie musisz znać perfekcyjnie języka. Wystarczy Twoje pozytywne nastawienie do pracy, miła aparycja, kultura osobista i uczciwość. Zapewniam wszystko, czego potrzebujesz do pracy (prezerwatywy, żele), a przede wszystkim bezpieczeństwo, dyskrecję.

Jedyne, co teraz musisz zrobić, to zainstalować vibera i przesłać mi swoje fotki (tylko dla mojego wglądu, przesyłasz mi na vibera i po odczytaniu sama w kilka sekund usuwasz, jeśli boisz się o prywatność). Jeśli zdjęcia będą odpowiadać kryteriom powyżej, zadzwonię i umówimy się na konkretne spotkanko.

Dominika

Siedlce, wyjazdy tylko do hoteli. 25 lat, 60 kg, 168 cm wzrostu, biust: 3, język angielski. 1 godz.: 300 zł. Cała noc: 2500 zł. Czas pracy: pn. od 9 do 23, wt.–czw. wolne, pt.–nd. od 10 do 23. Jeśli nie odbieram, to bardzo proszę się nie zniechęcać i spróbować za jakiś czas, gdyż nie mam telefonistki, odbieram sama. W apartamencie nie przyjmuję mężczyzn pod wpływem używek (narkotyków, dopalaczy i innego shitu). Akceptuję wspólnie lub osobno wypitą lampkę prosecco. Zdjęcia autentyczne, bez retuszu.

Oferuję seks klasyczny, miłość francuską, wspólną masturbację, masaż erotyczny, delikatne pocałunki, pieszczoty, ciepłą atmosferę, ciekawą rozmowę i wiele innych przyjemnych rzeczy. Jeśli jesteś miły, kulturalny i zadbany, zawsze daję z siebie 100%! Nigdy nie otworzę Ci zmęczona czy marudna. Zawsze będę uśmiechnięta, pachnąca i gotowa na igraszki. Chętnie dojadę do Twojego hotelu, jeśli dasz mi znać co najmniej godzinę wcześniej. Cena takiej usługi to 400 złotych za godzinę. Jestem zainteresowana również stałym układem, dłuższą znajomością. Spotkania w stylu GFE1, stały układ, bankiety są usługą VIP – tylko dla Panów o wysokim statusie majątkowym, zdecydowanych oraz dyskretnych. Możliwe również wesela, bankiety, wspólny weekend. Cena: 2000 złotych za 8 godzin. Zapraszam, Dominisia.

Justyna, pseudonim Kleo

– Za „godzinę” brałam 200 złotych. Połowa szła dla alfonsiny. Pracowałam u niej na domówce. Cztery pokoje, cztery dziewczyny i szefowa w przedpokoju przy wejściu. Odbierała telefony, umawiała klientów i brała kasę. Przynosiła nam prezerwatywy, ręczniki i mokre chusteczki. Organizowała lekarza, gdy klient za bardzo poszalał i trzeba było dziewczynie założyć kilka szwów. Gdy powiedziałam jej, że chcę odejść, zadzwoniła po znajomych. Dwóch gwałciło mnie pół dnia. Po tygodniu znów pracowałam.

Gdańsk

Szukam dziewczyny +18, bardzo duży ruch. Prezerwatywy, środki czystości – bez opłat. Możesz mieszkać w mieszkaniu również bez opłat. Praca w dowolnych godzinach, bez konieczności pracy w nocy. Szukam kogoś, kto naprawdę chce zarobić, a nie zrobić jednego czy dwóch klientów dziennie. Stawka dla klienta – 200 złotych za godzinę. Za anal, bez gumy, klapsy, bicie bierzesz więcej. Kwotę ustalasz sama.

Policjantka tropiąca handel ludźmi

Większość prostytutek pada ofiarą przemocy ze strony klientów i stręczycieli. Nie zgłaszają jednak tego z obawy o konsekwencje. Są skutecznie zastraszane. Pamiętam dziewczynę spod Kielc. Miała dziewiętnaście lat i starszego partnera. Najpierw sam ją zgwałcił. Potem oddał kolegom, a na koniec zmusił do pracy w agencji. Gdy zaczęła się buntować, wyrwał jej paznokcie u stóp i złamał rękę. Jak pierwszy raz uciekła, skatował jej rodziców. Nie chciała tego zgłosić policji. Przedawkowała leki. Znam co najmniej pięć podobnych historii. Wszystkie skończyły się samobójstwem tych kobiet.

Z badań seksuologa, profesora Zbigniewa Izdebskiego wynika, że 3 procent prostytutek jest przymuszanych do pracy. 61 procent badanych odpowiedziało, że podjęły pracę w seksbiznesie, bo zmusiła je do tego sytuacja materialna. Co trzecia chciała więcej zarobić i podnieść swój poziom życia. Trzy czwarte pracujących w Polsce prostytutek to Polki. Co piąta to Ukrainka. Po 4 procent stanowią Rosjanki i Białorusinki. Połowa kobiet w polskim seksbiznesie jest niezamężna. Co czwarta jest po rozwodzie. 25 procent prostytutek ma męża, który akceptuje ich zajęcie, ponieważ zazwyczaj jest utrzymywany przez żonę.

Profesor Mariusz Jędrzejko, socjolog z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, kilkukrotnie przeprowadzał badania wśród prostytutek. Według jego szacunków w polskim seksbiznesie pracuje około 150 tysięcy osób.

Chciałam tylko dorobić

Młodsza niedawno zjechała na bajzel,

ma wschodni akcent z Białorusi,

obiecywano normalną pracę,

chłopak, którego kocha, ją zmusił.

– Juras, Światła miasta

Paweł bardzo kocha Kaśkę. Tak bardzo, że nie chciał, by męczyła się na dwóch etatach. Zaprowadził ją do najbliższego burdelu. Od tamtego czasu prowadza ją tak cztery razy w tygodniu. W ciągu dnia lub wieczorami, gdy ona pracuje do późna, on zanosi jej obiad. Lubi gotować i ma sporo czasu. Kaśka zarabia na tyle dobrze, że wystarcza im jedna pensja.

Paweł nigdy nie miał stałej pracy. Za robotę w ochronie dostawał co miesiąc 1700 złotych. Rzucił po pięciu tygodniach. Zahaczył się jako pomocnik hydraulika. Odszedł po ośmiu dniach. Miał zbyt wrażliwy węch, by przez kilka godzin dziennie przepychać rury i publiczne kible. Próbował też w magazynie z artykułami spożywczymi i na całodobowym parkingu. Zrezygnował z szukania kolejnej pracy, gdy w firmie sprzątającej szef nazwał go śmieciem. A skoro on nie pracował, a ona na kasie w Delikatesach Centrum zarabiała zbyt mało, musiała poszukać dodatkowej pracy.

Dzwoniła, pytała, wysyłała CV. Paweł odrzucał kolejne oferty. Bał się, że Kaśka zamęczy się na dwóch etatach. W końcu kazał jej się ubrać w sukienkę. Tę bordową, którą miała na sobie w sylwestra. Wziął ją za rękę i zaprowadził dwie ulice dalej.

– To nie był żaden burdel ani agencja. To była domówka. Trzy pokoje. W jednym akurat zwolniło się miejsce, bo jedna z dziewczyn była już w zaawansowanej ciąży. Właścicielka lokalu powiedziała, że w kuchni siedzi telefonistka. Odbiera telefony od klientów, którzy trafili na ogłoszenie w internecie. Miałyśmy się dzielić pół na pół – opowiada kobieta.

Gdy właścicielka wyrecytowała cennik, Kaśka nie spojrzała nawet na Pawła i uciekła. Wróciła po dziesięciu minutach.

– Nie chciałam go zawieść. Pomyślałam, że w takim małym mieszkaniu nie musi być tak źle. Taka trochę domowa atmosfera – mówi kobieta. Następnego dnia zaczęła pracę. Od właścicielki domówki dostała kilkanaście prezerwatyw. Od Pawła ich napoczęty lubrykant.

Kaśka zapytała Pawła, czy nie przeszkadza mu, że będzie uprawiała seks z innymi. „To przecież tylko twoja praca. Gdybyś w knajpie gotowała dla kogoś innego, to też bym się przecież nie złościł” – szybko rozwiał jej wątpliwości.

Pokój miał 9 metrów kwadratowych. Poza tapczanem zmieściła się tam mała szafka, na której leżało opakowanie nawilżanych chusteczek. W oknach były zielone rolety. Na parapecie stał mały fikus. Z przekrzywionego obrazka na ścianie zerkały dwa białobeżowe kociaki. Gdy klient był bardzo energiczny, ramka ze zdjęciem drżała.

– To nie jest tak, że się nie denerwowałam. Bałam się, że przyjdzie ktoś znajomy. Tyle że wtedy to i jemu powinno być wstyd. Tak sobie wmawiałam. No i cały czas powtarzałam: „To tylko praca”. To tylko na chwilę, żeby dorobić. Ale nie było na chwilę. Trwało prawie trzy lata.

Kaśka kilka razy została pobita przez klientów. Na domówce, w odróżnieniu od większych agencji towarzyskich, nie było ochrony. Paweł przemywał jej otarcia octeniseptem. Do siniaków przykładał okłady chłodzące. Na koniec dawał buziaka w czoło i rzucał ze śmiechem: „Do wesela się zagoi”.

Gdy jeden z mężczyzn zmusił ją do seksu analnego, którego zawsze odmawiała, pierwszy raz powiedziała „dość”. Nie chodziła do pracy cztery dni. Piątego Paweł znów wziął ją za rękę i zaprowadził dwie ulice dalej. Gwałtu nigdzie nie zgłosiła. Wytrzymała jeszcze pięć tygodni. Był poniedziałek. Miała dzień wolny po wyjątkowo pracowitym weekendzie. Chłopaki z wieczoru kawalerskiego wyszli dopiero o ósmej rano. Pawła nie było w domu. Mówił, że idzie do kumpla. Poszła na domówkę, bo zapomniała portfela. W pokoju, gdzie przyjmowała klientów, leżał Paweł z jej koleżanką zza ściany. „Ty to robisz z innymi, to i ja chciałem” – rzucił.

Kaśka drugi i ostatni raz powiedziała „dość”. Tydzień później zaczęła pracę w Lidlu. Dostaje na rękę około 2500 złotych. Na domówce zarabiała tyle w dwa tygodnie. Pieniędzmi nie musi się jednak dzielić z Pawłem. To, co udało jej się odłożyć z poprzedniej pracy, wydaje teraz na psychoterapeutę. Ma objawy PTSD, czyli stresu pourazowego, na który cierpią żołnierze po udziale w wyjątkowo trudnych akcjach, ofiary porwań, ataków terrorystycznych i gwałtów.

Mama

Roxanne,

Nie musisz włączać czerwonego światła.

Te dni minęły

Nie musisz sprzedawać swojego ciała na noc,

Roxanne.

– Sting, Roxanne (przełożyli autorzy)

Znam każde pęknięcie i każdą plamkę na tym suficie. Mogę rozpoznać godzinę po tym, jak układają się na nim cienie. Widzisz to załamanie światła w rogu? Oznacza, że jest koło czternastej. Obserwuję to od czterech lat. Wtedy matka sprzedała mnie do burdelu. Jedną trzecią z tego, co zarobię, bierze dla siebie.

O czym myślę, gdy to robią? Ostatnio o tym, jak będzie miało na imię moje maleństwo. Jestem w czwartym miesiącu ciąży. Z drugim dzieckiem. To od pierwszego wszystko się zaczęło. Matka nigdy nie mówiła nam o seksie, ale który rodzic to robi? Nie znam osoby, którą matka lub ojciec uczyliby, jak zabezpieczyć się przed ciążą. Moja edukacja seksualna wyglądała tak, że chłopak powiedział: „Na pewno od jednego razu nie zajdziesz”. Tylko że ten jeden raz ciągle się powtarzał. I w końcu zaszłam.

Matka najpierw próbowała pozbyć się mojej ciąży. Żal jej jednak było wydawać tyle pieniędzy. Kazała mi się wykąpać i włożyć krótką sukienkę. Zaprowadziła mnie do mieszkania w nowym bloku. W przedpokoju była mała recepcja. Kanapa. Regał z alkoholem.

„Rozbieraj się” – rzucił facet koło sześćdziesiątki. Nie chciałam. Próbowałam wyjść. Matka sama ściągnęła ze mnie sukienkę. Groziła, że inaczej wyrzuci mnie z domu. „Zaraz zobaczymy, czy się nada” – stwierdził mężczyzna. Kazali mi iść do małego pokoju i czekać. Bez ubrania. W końcu przyszedł do mnie ten mężczyzna. Powiedział, że matka poszła do domu. I zaczął mnie… sprawdzać. Nie broniłam się. Wiedziałam, że matka mnie sprzedała. Wcześniej sama tu pracowała.

Za seks płacili 150 złotych. Oral 100. Inne rzeczy od 200 w górę. Pierwszy klient nie powiedział do mnie nawet słowa. Miał obrączkę. Pachniał mocnymi perfumami. Od razu zaczął działać. Szybko skończył i wyszedł. Jedyna na świecie zasada, której takie jak ja się trzymają: gdy klient skończy, od razu wychodzi. Nawet jeśli od wejścia minęło pięć minut. Oficjalnie płacisz 150 złotych za godzinę. W praktyce masz czas do pierwszego wytrysku. Jeśli chcesz powtórki, musisz zapłacić za kolejną „godzinę”.

To oznacza, że w sześćdziesiąt minut możesz przyjąć dwóch–trzech klientów. Dość często wszystko kończy się po dziesięciu–piętnastu minutach. Oni są tak nabuzowani, że wystarczy ich rozebrać, popieścić, wziąć do ust i strzelają. Najbardziej lubię tych gadających. Wchodzą i nawet się nie rozbierają. Zaczynają się tłumaczyć, dlaczego tu przyszli. Że żona nie daje, że stres w pracy, że nie potrafią poderwać dziewczyny. Życiowe przegrywy, które muszą płacić, by ich ktoś wysłuchał i przytulił. Czasem z dziewczynami się śmiejemy, że przez ścianę z burdelem powinna być poradnia psychologiczna dla mężczyzn albo konfesjonał. Robiłybyśmy na dwa etaty.

Chodziłam tam pięć dni w tygodniu. Jak do biura. Tyle że wszystkie weekendy miałam pracujące, a wolne w poniedziałki i wtorki. To duże miasto. Dużo facetów. Duże zapotrzebowanie. Były dni, że miałam jednego, dwóch. Były też takie, że sześciu. Z każdej zarobionej kwoty dostawałam jedną trzecią. Resztą po połowie dzieliła się matka z alfonsem. Miesięcznie mogłam zarobić około trzech, czterech tysięcy. To było dla mnie bardzo dużo. Miałam szesnaście lat. Mogłam sobie kupować ciuchy, kosmetyki. Rzeczy dla dziecka.

Czwarty klient mnie zgwałcił. Nie chciałam seksu analnego. Złapał mnie za szyję, zaczął przyduszać. Potem odwrócił. Po wszystkim musiałam iść do lekarza, bo krwawiłam. W szpitalu zapytali, czy chcę zgłosić gwałt, bo zauważyli, że mam krwiaki na szyi i kilka siniaków. Ale kto uwierzy prostytutce?

Potem już zawsze, gdy klient chciał seksu analnego, godziłam się, ale musiał dopłacić 100 złotych. Miałam przy łóżku kilka tubek lubrykantu, żebym nie musiała już biegać po lekarzach. Szybko nauczyłam się, że jak klient czegoś chce, to nie ma sensu mu odmawiać. I tak to sobie weźmie. Może w luksusowych agencjach jest inaczej, ale to był zwykły burdel.

Największym wyzwaniem była pierwsza miesiączka po tym, jak zaczęłam tam pracować. Nie było szansy na wolne w te dni. Wiedziałam już, że klienci raczej nie lubią mazać się krwią. Choć są tacy, których to jeszcze bardziej podnieca. W pokoju obok pracowała dziewczyna z dłuższym stażem. Poradziła mi, żeby kupić zwykłą gąbkę w Rossmannie, taką z delikatniejszego tworzywa. Wycięła nożyczkami mniej więcej trzycentymetrowy kawałek i powiedziała, żebym sobie włożyła przed wizytą klienta. Taki gąbkowy tampon nic nie uszkodzi w środku w czasie stosunku, a skutecznie zatamuje wyciek. No i klient nic nie zauważy.

Czasem potrzebowałam kilku gąbek podczas jednego okresu. Niektóre dziewczyny korzystają z jednej, tylko płuczą ją w ciepłej wodzie. Tyle że później przyplątują się różne infekcje i trzeba latać do lekarza. Z czasem dały mi namiar na jednego, który wiedział, czym się zajmujemy. Nie robił problemów, zapisywał pigułki antykoncepcyjne, „dzień po” i leki na wszystkie syfy od klientów. Nazywałyśmy je „napiwkiem” i jak taki przychodził kolejny raz, nie było opcji „bez gumy”.

Chętnych na seks bez zabezpieczenia zawsze było wielu, ale szybko zmieniali zdanie, gdy dowiadywali się, że trzeba za to dopłacać. U mnie 100 złotych, ale wiem, że inne dziewczyny czasem robiły to nawet bez dopłaty. Zwłaszcza gdy zakochały się w kliencie.

Tak, miłość w burdelu się zdarza. Spotkałam się z dwoma takimi przypadkami. Reszta to po prostu cwaniactwo. Dziewczyny „zakochiwały się” oczywiście w tych najbogatszych klientach. Nie było ich dużo, bo nasza agencja nie należała do luksusowych. Czasem trafił się taki ubrany w metki od stóp do głów. Ładnie pachniał, umyty. Po co więc tu przychodził, skoro mógł mieć wiele normalnych dziewczyn?

Był impotentem. Każda kolejna dziewczyna stawała na rzęsach. Nic. Zero. Ani drgnął. Niebieskie piguły też nie pomagały. Jednej powiedział, że miał jakiś wypadek w dzieciństwie czy chorobę. Przychodził więc do nas i przez godzinę, dwie opowiadał, o czym tylko miał ochotę. Łatwa kasa bez żadnego wysiłku. Choć z czasem stało się to trochę wkurzające. W końcu my jesteśmy od ruchania, a nie od gadania. Ile można słuchać o tym, że typ zwiedził kolejny kraj?

Tamara tak się w nim zakochała, że zaczęła go namawiać, by razem zamieszkali. Owijała go wokół palca, przekonywała, że seks nie jest ważny. Nagle typ przestał przychodzić. Jedna z dziewczyn spotkała go kilka tygodni później. Zamiast do burdelu zaczął chodzić do psychiatry. Nigdy już do nas nie wrócił.

Klienci też się zakochiwali w dziewczynach. Była u nas przez rok Jessica. Polka, ale taki sobie wybrała pseudonim. Z twarzy przeciętna, ale bardzo zgrabna. Pierwsze zaoszczędzone pieniądze zainwestowała w cycki, bo swoich praktycznie nie miała. Jak się wszystko zagoiło, wyjechała do agencji w Krakowie. Jednej z lepszych. Wyhaczył ją tam pewien piłkarz. Grał nawet w naszej reprezentacji. Ludzie rozpoznawali go na ulicy. Przyjeżdżał do niej po meczach czasem nawet kilkaset kilometrów albo opłacał jej taksówkę i ona jechała do niego. Sam kurs kosztował ze dwa tysiące. Po kilkunastu wizytach w burdelu zabrał ją ze sobą już na zawsze. Na ślub nas nie zaprosiła. Kurewstwo z człowieka zazwyczaj nigdy nie wychodzi. Na Instagramie pokazuje się teraz jako fitnesska. Jej zdjęcia można jeszcze czasem znaleźć w gazetach, ale rzadko, bo mąż już taki popularny nie jest. Da się więc w naszym fachu całkiem niezłą karierę zrobić, tylko trzeba wiedzieć, komu się podłożyć.

W siódmym miesiącu ciąży brzuch był już tak bardzo widoczny, że odpadała mi część klientów. Nie każdy chce od tyłu, a wtedy już niemal wyłącznie ta pozycja wchodziła w grę. Po wyjątkowo pracowitym dniu – miałam chyba sześciu typów – nad ranem poczułam ból.

Poród zaczął się kilka tygodni przed terminem. Czytałam w internecie, że jednym ze sposobów na wywołanie porodu jest seks. Skurcze od orgazmu mogą go przyspieszyć. No i u mnie chyba tak było. Klient się wyjątkowo postarał i tak urodziła się Natalka.

Nie wiem, co jej powiem, jak będzie większa. Może nic. Może już wtedy nie będę tego robić. Teraz ma dwa latka. Milion razy sobie obiecywałam, że z tym skończę. Ale co mogę innego robić? Siedzieć na kasie w supermarkecie? Podobno to bardzo ciężka robota, a do tego stresująca. Jeszcze mi każą w pampersie pracować, żebym nie traciła czasu na wychodzenie do łazienki.

Od roku z kimś się spotykam. To jeden z klientów. Tak jest lepiej. Oboje gramy w otwarte karty. On czasem chodzi do innych dziewczyn. Ja mam klientów. Jest nam ze sobą dobrze. Niedługo urodzi się nasze dziecko. Znów zrobię sobie przerwę. Wiem, że to brzmi jak jedna wielka patologia. Tyle że już się przyzwyczaiłam do tej pracy i chyba nie umiałabym robić nic innego. Nie wiem, jak ludzie wytrzymują w biurze od do…

Nenufarka

O czym marzą owe lilie smutne,

Zatopione w podwójnym błękicie?

– Adam Asnyk, Lilie wodne

Wtuliła się w jej włosy. Pachniały domowym ciepłem, racuchami z jabłkami na śniadanie, bezpieczeństwem. Po prostu pachniały mamą. „Dziś wrócę później, ze szkoły odbierze cię babcia, dobrze?” – wypowiedziały te słowa jej pełne usta i nie czekając na odpowiedź, złożyły pocałunek na czole dziewczynki. Krótki, ale wystarczająco długi, by dać świadectwo matczynej miłości i oddania. Złotowłosa dziewczynka wybiegła z domu.

– Dziś mnie nie będzie – wyszeptała zmienionym, obolałym głosem kobieta do słuchawki. – Dobrze, wiem, że mi nie zapłacisz. Jutro wezmę podwójną zmianę – zapewniła kierownika fabryki poduszek i rozłączyła się. Myślami była już gdzie indziej: nakładając przed lustrem mocny makijaż, chowała pod jego ciężarem swoje codzienne ja.

Byli jak muchy, które z oddali zwietrzyły padlinę i leciały na żer. Nadciągali z różnych stron. Z centrum, od starego miasta, mostem z drugiej strony Wisły. Jeden przyjechał taksówką, inny własnym samochodem. Było dwóch rowerzystów i dostawca pizzy, na skuterze, ale bez pizzy. Jedni trafiali od razu prosto do celu, inni błądzili między budynkami przy Bonifraterskiej.

Ci zdecydowani i przebojowi, ale też bardziej podejrzliwi i nieśmiali. Ci pierwsi od razu odnajdowali właściwą klatkę schodową i mieszkanie na parterze. Byli na czas, tak by niczego nie przegapić. Ci drudzy krążyli wokół bloku, przyglądając się wszystkim mężczyznom znajdującym się w zasięgu wzroku, a już ze szczególną uwagą taksujący wszystkich tych wchodzących na klatkę schodową, tę klatkę. Czy nie ma wśród nich znajomych? Wyglądających podejrzanie, mogących sprawiać kłopoty? Czy po prostu takich, z którymi nie chciałoby się dzielić najintymniejszych stron życia.

Wstydliwi toczyli nieustającą wojnę ze sobą. Iść czy nie iść? Co inni powiedzą? Czy się spodobają, zostaną zaakceptowani? A może w chwili próby nie podołają i purpura wstydu i zażenowania naznaczy ich twarze? Wstydliwi toczyli wojnę i jak zawsze większość z nich przegrywała ją sama ze sobą. Rezygnowała, odchodziła. Choć akurat w tym przypadku być może wcale nie była to porażka. Ale o tym później, o tym jeszcze będzie.

Mężczyźni muchy zlatujący się do królowej much bez względu na przebojowość, atrakcyjność lub jej brak, wszyscy musieli przejść tę samą drogę. Domofon, numer 3. Chwila oczekiwania.

– Warsaw Boy 93. – Znowu chwila. Jakby sprawdzali.

– Dobrze, wejdź – odpowiedział znudzony męski głos.

– Spoko singiel 29…

– Właź, drzwi po prawej.

– Sztywny 80 Wawa.

I tak kolejni, niemal przez cały dzień.

Zasada była prosta: na wejściu musisz podać swój nick z seksportalu, na którym ogłaszała się ona, królowa much, używająca pseudonimu Nenufarka, lilia wodna. Jeśli byłeś na liście, bo wcześniej zamieniłeś z nią kilka zdań i wysłałeś swoje zdjęcie, mogłeś wejść. W przedpokoju witał cię on, jej cerber, i prowadził do kuchni. Właściwie nie wiadomo, kim dla niej był. Mężem? Alfonsem? A może jednym i drugim? Bo bratem chyba nie. Choć kto wie, w seksbiznesie przecież wszystko jest możliwe.

No i ten alfons miał na imię Andrzej, bo jak mógłby mieć inaczej. Siwe, zaczesane do góry włosy spięte w kitkę. Złoty łańcuch spod rozchełstanej koszuli, kropki wytatuowane na knykciach. Twarz alkoholowo zmęczona. W obyciu miły, bardziej kolega niż alfons. Ale też potężny, mimo zmęczenia życiem, które odcisnęło na nim piętno, czuć było, że to kiedyś był zwierz, prawdziwy drapieżnik. Lepiej więc nie zaczynać, nie prowokować dziwnych sytuacji.

No i Andrzej był też skarbnikiem.

– Połóż na parapecie. Co ja jakaś dziwka jestem, żeby brać pieniądze do łapy? – ryknął, a potem zaśmiał się, choć kilkunastoletniego chłopaka wystraszył już nie na żarty. – Gumki masz? Dobrze. Coś do picia? Nie? To nie będziesz pić, leć do pokoju – rzucił i zaczął kroić chleb na kanapki, bo zgłodniał.

Lżejszy o 120 złotych chłopak, cięższy o strach przed Andrzejem i stres przed tym, co tu się miało wydarzyć, ruszył w głąb ciemnego mieszkania. W dużym pokoju, który teraz modnie nazywać jest salonem, siedziała ona. Na starej kanapie stara ona. No, jeśli ma się te osiemnaście lat z okładem, to wszyscy w okolicach czterdziestki są już starzy. No i ona w koronkowej koszuli nocnej, noga założona na nogę, trochę tłusta jak na dzisiejsze standardy, spakowana w cellulit. Ale z ogromnym biustem, dostępnym niemal na wyciągnięcie dłoni. Coś jak współczesne wydanie Wenus z Willendorfu. Oprócz ogromnych piersi takież same biodra i brzuch. Z tym że ten ostatni zawsze zasłonięty specjalnym pasem. Jakby mógł ukryć te obfitości, jakby mogły one kogokolwiek z przybyłych odstraszyć. Na tym etapie nie było odwrotu, bo oni nie myśleli już głowami. Zawładnął nimi instynkt, pierwotna żądza, chuć.

Przedstawił się, tym razem nie nickiem, ale tak po prostu, imieniem. Widać nigdy nie czytał Murakamiego, który pisał, że „być może prostytutki mają imiona, lecz żyją w świecie, w którym imiona nie istnieją”2. Ona też nie czytywała japońskiego pisarza, ale trzymała się zasad przyjętych w środowisku.

– Nenufarka. – Wyciągnęła do niego dłoń, bo grała damę, taką, którą można było wprawdzie mieć za stówę z okładem, ale kto powiedział, że to zwalniało ją z wychodzenia z roli, w której czuła się dobrze? – Tylko ostrożnie, dopiero co pazury zrobiłam – ostrzegła. Usiadł nieśmiało na drugim końcu kanapy.

Inni patrzyli na niego spode łba. Widział, że zerkają, że oceniają. W taki typowy samczy, rywalizacyjny sposób. Potężny facet, z monstrualnie narośniętymi mięśniami, siedzący w fotelu denerwował się najbardziej. Co chwila popijał piwo, małymi łyczkami, żeby nie skończyć go za szybko, a pot cieknący z czoła wycierał o rękaw. Inny odgrywał rolę złotej rączki, próbując uporać się z telewizorem, który nie chciał grać mimo dwóch dekoderów i aż trzech pilotów. Starszy facet podpierający ścianę w kącie kontemplował coś za oknem i starał się sprawiać wrażenie zafrasowanego. Reszta mężczyzn była tak nijaka i przezroczysta, że ciężko było ich w ogóle zauważyć. A zebrało ich się już kilkunastu, tak że zaczęło się robić ciasno.

Telewizor w końcu odpalił. Co bardziej zdenerwowani mieli więc teraz dobre alibi, żeby uciekać wzrokiem.

– O, Kaczyński – błysnął jeden z przezroczystych zadowolony z siebie, jakby czytanie podpisów w TVP Info było nie lada wyczynem. Zdenerwowany wyłamał palce.

– Jakby ta menda nas zobaczyła, tobyśmy mieli – zarechotał inny rozochocony sączonym drinkiem.

– Ale przecież on nam daje kasę co miesiąc… – odezwała się ona, nie odwracając wzroku od programu telewizyjnego, który kartkowała z zapałem od kilku minut.

Jeden z zebranych chciał już coś powiedzieć, dolać oliwy do ognia tej rodzącej się politycznej dysputy, nawet zerwał się z pufy, ale momentalnie przysiadł, gdy w drzwiach pojawił się Andrzej.

– Panowie – zachrypiał i przegryzł kromkę z pasztetową – chyba nie o polityce przyszliście tutaj pierdolić. – Dopiero teraz zauważyli, że za jego plecami skryła się mała, drobna brunetka. Teraz przepchnęła bez pardonu jego cielsko i przecisnęła się do środka. Doskoczyła do telewizyjnego pilota i unosząc go w górę, wcisnęła czerwony guzik. Telewizor zgasł, ale w samym pokoju coś zaskoczyło.

Nenufarka ściągnęła ramiączka nocnej koszulki, wywalając na wierzch potężne, obrzmiałe i obwisłe cyce. Usiadła w rozkroku, żegnając się z manierami wielkiej damy zakładając nogę na nogę. Drobna brunetka została w ubraniu, podciągnęła jednak rękawy, zdjęła z nadgarstka gumkę recepturkę, którą następnie związała włosy w koński ogon, i momentalnie uklękła na dywanie, jednocześnie mocując się ze sprzączką paska i rozporkiem stojącego najbliżej niej mężczyzny.

– No, panowie, ja mam tylko dwie godziny, więc ruchy – pogoniła ich, choć wcale to już nie było potrzebne. Faceci od kilkunastu sekund zrzucali z siebie ciuchy. Jedni już byli nadzy i miętosili w dłoniach swoje penisy, inni zostali jeszcze w bieliźnie, dotykając i masując się tu i ówdzie, byli też tacy, którzy niczym zastygłe w dziwnych pozach figury próbowali ściągać skarpety lub uwolnić się z pułapki własnych opuszczonych do kostek spodni.

Na środek pokoju wbiegł jeszcze Andrzej, który dla podkreślenia wagi swoich słów podniósł nie tylko głos, ale i ręce.

– Zasady są proste: Bianki nikt nawet nie dotyka. – Wskazał na brunetkę dłonią uzbrojoną w ogórek kiszony. – Będzie z nami dwie godziny i ma wam pomóc się dobrze bawić. – Uznał, że temat jest zamknięty.

– To znaczy, że tylko stawia do pionu? – chciał się upewnić szary jak ściana gość w okularach, które były w tej chwili jego jedynym odzieniem. Andrzej już otworzył usta, ale ktoś go ubiegł.

– Tak, to flufferka – rzucił jakby od niechcenia gość, który próbował grać rolę obytego na tego typu imprezach.

Bianka na zmianę zadowalała dwóch facetów oralnie, a kolejnych dwóch na przeciwległych flankach pobudzała ręcznie.

– Kurwaaa, kurwaaa, kurwaa – zaczął się nagle drzeć ten potwornie umięśniony, ale nie była to „kurwa” złości ani zdenerwowania. Raczej „kurwa” prasiły, zewu natury. Mięśniak wyrwał penisa z ust Bianki i wskoczył na ławę przed Nenufarką. Z dumą zaprezentował swój gotowy do walki oręż, zeskoczył, podniósł kobietę jak piórko mimo jej słusznej wagi, zarzucił sobie na ramię i pognał z nią do sypialni. Gdy inni się zorientowali, że impreza się przeniosła, on już rzucił ją na skrzypiące łóżko i wszedł na misjonarza bez pardonu.

– Klasyk i anal tylko w gumie, panowie, oral i spust bez. – Andrzej nie wychodził z roli przewodnika, wycierając łapy o spodnie. Łóżko zostało otoczone kordonem napalonych nagich i półnagich mężczyzn. Niektórzy już byli gotowi, innych wspomagała jeszcze Bianka, jeszcze innym nie dane było zaprezentować swoich atrybutów, dusili więc te swoje dętki bez większego przekonania, ale obserwowali wszystko z pożądliwym zainteresowaniem.

– To ja drugi. – Jeden z seniorów towarzystwa zajął miejsce w kolejce.

– Będę za panem – zgłosił się chłopak w bejsbolówce.

– Dobra, nie świruj, młody jesteś, to jeszcze sobie chwilę zaczekasz. – Przepchnął go niski, szczupły i żylasty mężczyzna.

Chłopak już miał coś odburknąć, ale gdy spuścił wzrok i spostrzegł olbrzymie przyrodzenie konkurenta, odpuścił speszony i stanął z boku. Bokami zaś do Nenufarki dopychali się ci, którym nie zależało, żeby jej włożyć. Podawali jej siebie do ust, macali ogromne piersi, pozwalali, by doprowadzała ich na skraj wybuchu rękoma.

Ona niby wyłączona, przytłoczona cielskami mężczyzn na niedużym łóżku, wykorzystywana we wszystkie możliwe otwory, jednocześnie chłonąca bodźce całą sobą, zadowolona, że stała się dla nich seksualną boginią, której właśnie, nawet o tym nie wiedząc, składali hołd. Oni, mężczyźni tego miasta wszystkich klas społecznych i zawodów, kawalerowie, żonaci i wdowcy. Ci świetnie obdarzeni i ci mniej, w cerowanych skarpetach i slipach z dziurami na tyłkach, ale i ci we wszystkim od Tommy’ego Hilfigera, z nienaganną opalenizną natryskową, bo solaria są już przecież passé. Ci bogaci i ci biedni, wygadani i skryci – wszyscy w tej demokratycznej orgii dzielili wszelkie jej zakamarki. Pojękiwała więc sobie cicho, uśmiechając się od czasu do czasu, żeby pokazać, jak jej dobrze. Nenufarka zatapiała się w niekończącym się orgazmie, zatracała się w nim.

Pośród tych jęków, zwierzęcych ryków, skrzypiącego i stukającego o ścianę łóżka dotarł do niej jednak znajomy głos z przedpokoju.

– Sorry, że się spóźniłem – mówił mężczyzna, witając się z Andrzejem. – Miałem próbę córy do pierwszej komunii, rozumiesz – rzucił jeszcze i już bez spodni wparował do pokoju. – O lilijo, moja królowo! – niemalże zaśpiewał, wskakując na łóżko. Gość, który był w środku, tak się spiął, że odwracając się, wyślizgnął się z niej i w tym samym momencie skończył. Spóźnialski zębami rozerwał opakowanie prezerwatywy, wprawnym ruchem założył ją i zagłębił się w Nenufarce. Po raz pierwszy otworzyła oczy, po raz pierwszy wydała z siebie artykułowany dźwięk.

– Tak, tak, dymaj mnie – zaczęła się wydzierać. Po chwili oczy musiała jednak zamknąć, bo któryś z mniej wprawnych strzelców trafił jej w oko, ale krzyczeć nie przestała.

Spóźnialski, będący jednocześnie stałym bywalcem na jej spotkaniach, był również jej łóżkowym ulubieńcem: pieprzył dobrze, nie przeginając w żadną stronę: ani nie zależało mu, żeby szybko skończyć, ani żeby nie wiadomo jak ją zadowolić. Po prostu dobrze pieprzył, i już.

Po nim wskoczył nad nią jakiś studencik i był pierwszym facetem tego dnia, który ją naprawdę zdenerwował. Zapytał, czy może skończyć na piersi. Oczywiście się zgodziła. Chciała go jednak pieścić, chciała, żeby ten hołd miał odpowiednią oprawę i wagę, ale chłopak zamiast tego machnął szybko trzy razy dłonią, spuścił się na nią, zeskoczył z łóżka, wskoczył w spodnie i czmychnął z mieszkania.

– Kurwa, ta młodzież. – Zaśmiał się siedzący w kącie dziadek, który już tylko patrzył, podziwiał, bo jego męskość przeszła na emeryturę wcześniej niż on. Inni się zaśmiali, bo oto jednoczyło ich nie tylko pieprzenie, wspólny udział w orgii, ta otwarta na wszystko kobieta i jej zakamarki, ale też wspólny obiekt kpin i drwin, a to przecież cementuje jak nic innego.

– Dobrze, panowie, przerwa. – Nenufarka zerwała się z łóżka, pokazując znany z koszykarskich parkietów gest.

– Przerwa higieniczna. – Jak zwykle w porę zjawił się Andrzej, tym razem z butelką cytrynówki w dłoni. Rzucił jej ręcznik. Kobieta wytarła z okolicy ust, policzków i szyi gruby kożuch spermy. Złapała róg prześcieradła i zaczęła wycierać oko, bo nasienie bardzo ją piekło.

– Dziesięć minut na prysznic i wracam – poinformowała.

To dobry moment na nabranie nowych sił i przegrupowanie się.

– Muszę spadać, bo wyskoczyłem tylko z pracy na lunch – tłumaczył facet nerwowo wpuszczający koszulę w spodnie i poprawiający krawat.

– Więcej niż dwa razy nie strzelę – dodawał inny, szukając butów, przeświadczony, że wyjście z imprezy trzeba jakoś uzasadnić.

Jedni wychodzili, przychodzili nowi.