Problemy są dobre - Fryderyk Karzełek - ebook + audiobook

Problemy są dobre ebook i audiobook

Fryderyk Karzełek

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Miał 36 lat, gdy zbankrutował. Stracił dom, samochód, źródło utrzymania. To była trauma, z której trudno się podnieść. Długi spłacał kilkanaście lat. Dziś Fryderyk Karzełek, trener i mentor biznesu, swoją własną historią pokazuje, że problemy mogą wyjść nam na dobre. Nawet w czasach lockdownu i pandemii, które zmieniły nasz sposób funkcjonowania w pracy, życiu prywatnym i biznesie.

Dzięki tej książce dowiesz się, jak:

poradzić sobie z kłopotami, by ostatecznie w nich nie utonąć,

zbudować wewnętrzną siłę w trudnych czasach,

przygotować ciało i psychikę do działania, gdy nic nam nie sprzyja,

znajdować szanse tam, gdzie inni widzą przeszkody,

rozpoznać, że czas już odpuścić, zejść ze zdechłego konia i zacząć wszystko na nowo.

Gdy znajdujemy się w trudnej sytuacji, czujemy gniew, przerażenie, strach. Walczymy o przetrwanie i przestajemy myśleć racjonalnie. W kryzysie działamy w trybie awaryjnym, który ogranicza nasz sposób postrzegania rzeczywistości. Ale wszystkie cele, jakie mamy są opakowane w przeszkody. Chodzi o to, by wypracować sobie nawyk radzenia sobie z nimi i nauczyć się traktować je nie jak koniec świata, lecz ważną lekcję.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 248

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 8 min

Lektor: Fryderyk Karzełek

Oceny
4,5 (151 ocen)
101
34
10
3
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Fabryka_Nawykow

Nie oderwiesz się od lektury

Trafiła w dobrym momencie 😁
00
lidiagurling

Nie oderwiesz się od lektury

soojrzenie na problemy z innej perspektywy.
00
Andrzej77

Całkiem niezła

Pozycja książkowa którą warto przeczytać.
00
Cube1977

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam wszystkim
00
Kate1503

Nie oderwiesz się od lektury

Rzeczowo, na temat, świetna książka!
00

Popularność




Au­tor: Fry­de­ryk Ka­rze­łek

Re­dak­cja: Ma­riusz Ku­lan

Ko­rek­ta: Ka­ta­rzy­na Zio­ła-Ze­mczak

Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Stu­dio &Vi­su­al/www.an­dvi­su­al.pl

Skład: Iza­be­la Kru­źlak

Zdjęcia na okład­ce: Łu­kasz Jung­to

Ilu­stra­cje: Hek­sa­gon sp. z o. o. (40, 92, 308, 327), pngwing.com (333)

Re­dak­tor pro­wa­dząca: Na­ta­lia Ostap­ko­wicz

Re­dak­tor pro­jek­tu: Agniesz­ka Fi­las

Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka

© Co­py­ri­ght by Fry­de­ryk Ka­rze­łek

© Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej ksi­ążki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, za wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.

Biel­sko-Bia­ła 2020

Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.

ul. Za­po­ra 25

43-382 Biel­sko-Bia­ła

tel. 338282828, fax 338282829

pas­cal@pas­cal.pl, www.pas­cal.pl

ISBN 978-83-8103-713-6

Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński

PRZED­MO­WA

Zasta­na­wia­łeś się kie­dyś, czym jest kry­zys? Nie tyl­ko ten glo­bal­ny, ale też ten mały, co­dzien­ny. Chcia­ła­bym opo­wie­dzieć Ci o nim z mo­jej per­spek­ty­wy. Dla mnie kry­zys jest ci­ągłym pro­ble­mem, któ­ry wy­stępu­je, gdy spo­dzie­wam się cze­goś in­ne­go. Nie po­je­dyn­czym sy­gna­łem czy zda­rze­niem, jest ci­ągiem sy­tu­acji, któ­re jak­by wy­mknęły się spod kon­tro­li. Moim zda­niem jest na­stęp­stwem dzia­łań (np. kry­zys war­to­ści) lub czy­mś nie­spo­dzie­wa­nym (np. utra­ta zdro­wia w wy­ni­ku wy­pad­ku). Kie­dy się po­ja­wia, naj­pierw je­stem lek­ko za­sko­czo­na, po­tem, kie­dy do­cie­ra do mnie to, co się sta­ło, do­cho­dzi zło­ść, wście­kło­ść, roz­cza­ro­wa­nie. Cały wa­chlarz ne­ga­tyw­nych emo­cji. Znasz to? Na pew­no. Ka­żdy z nas bo­ry­kał się z wi­ęk­szy­mi lub mniej­szy­mi kry­zy­sa­mi. W pierw­szym mo­men­cie, któ­ry w za­le­żno­ści od „wa­żno­ści” kry­zy­su trwa dłu­żej lub kró­cej, czu­ję pa­ni­kę, po­tem przy­cho­dzi nie­moc. Od­no­szę wra­że­nie, że zna­la­złam się w stud­ni bez dna i lecę na zła­ma­nie kar­ku, aż w ko­ńcu emo­cjo­nal­nie się pod­da­ję. Po­tra­fię le­żeć mie­si­ąca­mi bez sił, bez na­dziei. I umie­ram, za­ła­mu­jąc się we­wnętrz­nie.

Tak po­tra­fię. Mie­si­ąca­mi.

Ale tak nie ro­bię.

Dla­cze­go? Po­nie­waż, na­uczy­łam się dzi­ęki temu, co mnie spo­tka­ło, że kry­zys jest sta­łym ele­men­tem w na­szym ży­ciu. Nie unik­nie­my go. To fakt. Będzie mniej­szy lub wi­ęk­szy, ale będzie. Prędzej czy pó­źniej, ale przyj­dzie. Ro­zu­miesz? Będzie i przyj­dzie.

Świa­do­mo­ść tego jest dla mnie… wy­zwo­le­niem. Tak! Wy­zwo­le­niem ze stra­chu, z oba­wy, że kie­dyś na­stąpi, z ci­ągłe­go my­śle­nia: „I co ja zro­bię?!”, „Jak so­bie po­ra­dzę?”, „O ja bied­na!”. Wy­zwo­le­nie z lęku po­zwa­la mi spoj­rzeć z dy­stan­su na wie­le spraw, któ­ry­mi się zaj­mu­ję. Znasz te moje po­wie­dze­nia: okre­śl swo­je war­to­ści, po­znaj złe prze­ko­na­nia na swój te­mat, wy­znacz na­wy­ki, ja­kie chcesz świa­do­mie po­sia­dać i pie­lęgno­wać, bądź aser­tyw­ny, wzmac­niaj pew­no­ść sie­bie, dzia­łaj po­mi­mo lęku, bądź ak­sa­mit­ny w ży­ciu, ale sta­lo­wy w biz­ne­sie… To wszyst­ko zmie­rza do tego, byś wie­dział, gdzie idziesz, po co tak na­praw­dę ży­jesz, ja­kie jest Two­je „Dla­cze­go?”. Uwa­żam, że od­po­wie­dzi na te py­ta­nia są nie­zwy­kle po­moc­ne w po­ko­ny­wa­niu kry­zy­sów, bo­wiem dają Ci świa­do­mo­ść Two­ich do­brych i słab­szych cech, dzi­ęki cze­mu mo­żesz od­po­wie­dzial­nie bu­do­wać swój świat. Od­po­wie­dzial­no­ść bu­do­wa­nia wi­ąże się z prze­wi­dy­wa­niem (nie czar­no­widz­twem) sy­tu­acji, któ­re mogą za­chwiać nami, na­szą ro­dzi­ną, pra­cą, mia­stem, świa­tem. Kie­dy okre­ślisz cel, do ja­kie­go chcesz dążyć, prze­glądasz swo­je za­so­by: co mam już te­raz i co mogę od razu wy­ko­rzy­stać, co mu­szę zdo­być/cze­go się na­uczyć, by do­jść tam, gdzie chcę, i wresz­cie, co złe­go może mnie spo­tkać po dro­dze? Ja­kie trud­no­ści? Ja­kie kry­zy­sy? Tu­taj za­trzy­maj­my się na chwi­lę. In­wen­ta­ry­za­cja na­szych za­so­bów in­te­lek­tu­al­nych, men­tal­nych, ma­te­rial­nych etc. sta­no­wi punkt wy­jścia. Musi, po­wta­rzam, musi być po­par­ta ana­li­zą przy­szłych sy­tu­acji pod kątem rze­czy nie­spo­dzie­wa­nych, a ma­jących na nas wpływ. Na co dzień do­syć lo­gicz­nie się za­cho­wu­je­my: wi­dzi­my nie­bo ciem­nie­jące od bu­rzo­wych chmur i ręka sama szu­ka pa­ra­sol­ki. A ciem­nie­jącą chmu­rą może być np. za­tor w Two­jej le­wej no­dze, po­mi­ni­ęcie przy ko­lej­nym awan­sie w pra­cy lub skok fran­ka szwaj­car­skie­go. War­to rze­czy wa­żne dla nas roz­pra­co­wać i za­pla­no­wać też w od­nie­sie­niu do tych złych chwil, któ­re – przy­pom­nę – na­dej­dą.

Co zro­bię, gdy stra­cę płyn­no­ść fi­nan­so­wą? Czy mam odło­żo­ne pie­ni­ądze? Co zro­bię, jak dys­try­bu­tor nie do­wie­zie to­wa­ru? Co zro­bię, jak or­ga­nizm od­mó­wi mi po­słu­sze­ństwa? Co zro­bię, jak po raz dzie­si­ąty nie do­sta­nę pod­wy­żki? Py­ta­nia mo­żna mno­żyć. Wa­żne jest, by spró­bo­wać zna­le­źć swo­je sła­be stro­ny i za­sta­no­wić się, co mo­że­my z nimi zro­bić. Dam Ci przy­kład: pra­cu­ję zwy­kle w domu. Mam do na­pi­sa­nia roz­dział ksi­ążki na kon­kret­ny ter­min. W wy­ni­ku bu­rzy drze­wo ze­rwa­ło prze­wo­dy sie­ci elek­trycz­nej. Co ro­bię?

1. Pi­szę roz­dział u przy­ja­ció­łki.

2. Pi­szę roz­dział w bi­blio­te­ce.

3. Pi­szę roz­dział w re­dak­cji.

A je­że­li w ca­łych My­sło­wi­cach nie ma prądu?

Pi­szę roz­dział dłu­go­pi­sem na kart­ce lub na­gry­wam na dyk­ta­fon, któ­ry dzia­ła też na ba­te­rie.

Ro­zu­miesz? Nie re­zy­gnu­ję z osi­ągni­ęcia celu, tyl­ko zmie­niam spo­sób do­tar­cia do nie­go. Będzie dłu­żej, mniej kom­for­to­wo (bo mogę ko­rzy­stać tyl­ko ze świa­tła dzien­ne­go lub mu­szę mó­wić szyb­ko, by ba­te­ria się nie wy­czer­pa­ła) i nie tak… jak lu­bię, do cze­go je­stem przy­zwy­cza­jo­na. Ale zro­bię to, wy­ko­nam, bo przed­tem po­my­śla­łam chwi­lę i w mo­jej gło­wie zna­la­złam po­my­sł na pro­blem bra­ku prądu.

Tak sta­ram się ro­bić z ka­żdym po­my­słem, za­da­niem, ce­lem. Dzi­ęki spre­cy­zo­wa­niu, wy­łusz­cze­niu plu­sów i mi­nu­sów, przy­go­to­wa­niu pla­nu A, pla­nu B – wiem mniej wi­ęcej, co ro­bić. I kry­zys ła­god­nie­je przy bli­ższym po­zna­niu, już tak nie stra­szy.

Nie za­wsze tak było. Na po­cząt­ku na­pi­sa­łam Ci, że opo­wiem o tym z mo­jej per­spek­ty­wy.

Je­stem ar­ty­stycz­nym umy­słem ści­słym. Od dziec­ka mia­łam wie­le ta­len­tów, któ­re sku­pia­ły się głów­nie wo­kół ma­te­ma­ty­ki i dzia­łań kre­atyw­nych. Od za­wsze też mia­łam „sło­mia­ny za­pał”, wszędzie było mnie pe­łno i nie mo­głam usie­dzieć w miej­scu. Ko­cha­łam zmia­ny. Uczęsz­cza­łam na ba­let, ka­ra­te, cho­dzi­łam na za­jęcia ze­spo­łu pie­śni i ta­ńca „Sło­necz­ni”, na kó­łko pla­stycz­ne, uczy­łam się gry na gi­ta­rze, chęt­nie wy­stępo­wa­łam na sce­nie, pro­wa­dzi­łam ape­le, przyj­mo­wa­łam rolę li­de­ra jako prze­wod­ni­cząca kla­sy czy szko­ły. Ima­łam się wszyst­kie­go. Na chwi­lę. Na rok, dwa. Ro­dzi­ce byli tym za­ła­ma­ni, a ja czu­łam, że coś jest ze mną nie tak. Pod­czas gdy moi ko­le­dzy „szli­fo­wa­li” grę na in­stru­men­cie, ja zdąży­łam spró­bo­wać kil­ku in­nych za­jęć i znu­dzić się nimi.

Nie mia­łam po­jęcia, jak bar­dzo ta nie­sta­ło­ść przy­da mi się pod­czas pan­de­mii w 2020 roku. Ale po ko­lei.

Sko­ńczy­łam li­ceum pla­stycz­ne, stu­dia ar­ty­stycz­ne, a po­tem ko­lej­no za­rządza­nie fir­mą, ra­chun­ko­wo­ść, te­ra­pie na­tu­ral­ne, co­aching i men­to­ring. Nie­zli­czo­ną ilo­ść kur­sów i szko­leń.

Ci­ągłe mia­łam po­czu­cie, że umiem wszyst­ko i nic, że wiem i znam się na wie­lu spra­wach, ale na ni­czym do­brze. Swo­je do­ro­słe ży­cie, jesz­cze pod­czas stu­diów, za­częłam pra­cą w ro­dzin­nej fir­mie. By­łam pod­eks­cy­to­wa­na. Wie­rzy­łam, że kie­dyś sta­nę na cze­le tego przed­si­ębior­stwa, ra­mię w ra­mię ze swo­im oj­cem. To była fir­ma elek­tro­mon­ta­żo­wa. Pro­du­ko­wa­li­śmy słu­py sta­lo­we i ro­bi­li­śmy oświe­tle­nia au­to­strad oraz du­żych obiek­tów sa­kral­nych i prze­my­sło­wych. Być może się za­sta­na­wiasz, co ja tam ro­bi­łam? Spe­łnia­łam się. Naj­pierw w mar­ke­tin­gu, a po­tem w ksi­ęgo­wo­ści i ka­drach, gdzie utknęłam (uży­wam tego sło­wa ce­lo­wo) na 10 dłu­gich lat. To był dla mnie trud­ny czas. Nie­do­ce­nia­na, nie­ro­zu­mia­na, w po­wta­rzal­nej, ru­ty­no­wej pra­cy. Nie zro­zum mnie źle. Lu­bi­łam ksi­ęgo­wo­ść, zwłasz­cza w tych chwi­lach, gdy coś się dzia­ło: czas pła­ce­nia skła­dek ZUS, po­dat­ków, wy­pła­ty, to było coś! Ale poza tym… Nie mo­głam wy­ko­rzy­sty­wać mo­ich na­tu­ral­nych ta­len­tów, któ­rych wte­dy nie zna­łam i nie ro­zu­mia­łam. I czu­łam się jak w klat­ce.

Z ka­żdym ko­lej­nym ro­kiem by­łam co­raz bar­dziej sfru­stro­wa­na, nie­szczęśli­wa, do­pa­dła mnie de­pre­sja. Czu­łam się jak w ima­dle. Ro­dzin­na fir­ma, szan­sa, któ­rą dał mi oj­ciec, a z dru­giej stro­ny świa­do­mo­ść, że on ni­g­dy nie do­pu­ści mnie do za­rządza­nia fir­mą i to, że po pro­stu się tam męczę.

Na świat przy­szły moje dzie­ci, Ewa i Bar­tek, a ja zro­zu­mia­łam, że mu­szę coś zmie­nić. Za­częłam pro­wa­dzić swo­je biz­ne­sy. Wcze­śniej wspie­ra­łam męża, po­tem otwo­rzy­li­śmy ra­zem in­ter­ne­to­wy sklep z ubran­ka­mi dla dzie­ci. To był biz­nes, któ­ry da­wał mi ogrom­ną ra­do­ść, przy­no­sił pie­ni­ądze i po­zwa­lał mieć na­dzie­ję na re­zy­gna­cję z eta­tu. 

Kie­dy do­ta­rłam do punk­tu, w któ­rym płacz to­wa­rzy­szył mi przez cały dzień, pod­jęłam de­cy­zję. Po uro­dze­niu syna, po urlo­pie wy­cho­waw­czym, nie wró­ci­łam do fir­my, a sku­pi­łam się na swo­im biz­ne­sie.

Pro­wa­dzi­łam sklep i rów­no­le­gle wy­pu­ści­li­śmy na ry­nek pro­duk­ty dla do­ro­słych i lo­ka­li­za­tor dla dziec­ka „Mamo, tu je­stem”, któ­ry im­por­to­wa­li­śmy z USA. Po­tem pro­wa­dzi­łam fir­mę even­to­wą, ro­bi­li­śmy ogrom­ne ba­ńki my­dla­ne w przed­szko­lach, na even­tach, pik­ni­kach i im­pre­zach. Ko­lej­nym eta­pem mo­jej za­wo­do­wej hi­sto­rii była sprze­daż bez­po­śred­nia. By sprze­dać pro­dukt, ro­bi­łam ma­ki­ja­że. Jako że je­stem po ju­bi­ler­stwie i ma­lar­stwie, uzna­łam, że dam radę. Pły­nie we mnie przed­si­ębior­cza krew. Od po­je­dyn­czych ma­ki­ja­ży prze­szłam do szko­leń, z cza­sem do­da­łam szko­le­nia i usłu­gi zwi­ąza­ne ze sty­li­za­cją, a na ko­ńcu, co­aching. Oka­za­ło się bo­wiem, że ko­bie­ty choć pi­ęk­nie po­ma­lo­wa­ne i do­sko­na­le ubra­ne, na­dal po­tra­fią zo­ba­czyć w lu­strze głów­nie swo­je kom­plek­sy. I to był strzał w 10. To w tej pra­cy mogę wy­ko­rzy­stać wszyst­kie swo­je na­tu­ral­ne ta­len­ty i pi­sać ksi­ążki. Po­ma­gać, wspie­rać a jed­no­cze­śnie szko­lić, wy­stępo­wać na sce­nie i dzie­lić się pier­dy­liar­dem swo­ich kom­pe­ten­cji. Dziś je­stem tre­ne­rem w te­amie Fry­de­ry­ka Ka­rze­łka, przez 3 lata pra­co­wa­łam na sta­no­wi­sku dy­rek­to­ra Od­dzia­łu Śląskie­go Izby Co­achin­gu, zdo­by­łam ty­tuł Lwi­ca Biz­ne­su ma­ga­zy­nu „Law Bu­si­ness Qu­ali­ty”, by­łam no­mi­no­wa­na do ty­tu­łu oso­bo­wo­ści roku „Dzien­ni­ka Za­chod­nie­go”, zdo­by­łam pre­sti­żo­wą na­gro­dę Dia­men­ty Ko­bie­ce­go Biz­ne­su, na­pi­sa­łam trzy ksi­ążki, dwie ko­lej­ne są już za­kon­trak­to­wa­ne. Stwo­rzy­łam pro­gra­my co­achin­go­we i kur­sy on­li­ne. Wy­wró­ci­łam swo­je ży­cie do góry no­ga­mi, a to wszyst­ko dzi­ęki kry­zy­som, nie­prze­wi­dzia­nym zmia­nom i… ela­stycz­no­ści.

Swo­ją ka­rie­rę za­częłam, ma­jąc 38 lat, do tego jako mat­ka sa­mot­nie wy­cho­wu­jąca dwój­kę dzie­ci. Wie­le osób mówi, że w tym wie­ku to już za pó­źno, że prze­gra­ły ży­cie, że to nie czas na zmia­nę. NIE!

Ka­żdy mo­ment jest do­bry, by za­cząć żyć tak, jak pra­gniesz!

Dziś mam 45 lat i do­pie­ro te­raz wiem, że to, co ro­bię, jest uko­ro­no­wa­niem mo­jej dro­gi. 

Za­wsze lu­bi­łam uczyć, w dzie­ci­ństwie ba­wi­łam się w szko­łę, sko­ńczy­łam stu­dia pe­da­go­gicz­no-ar­ty­stycz­ne, uczy­łam się tego wszyst­kie­go, by te­raz od­dać to in­nym. Jak od­kry­łam swo­ją mi­sję? Do­da­łam dwa do dwóch.

Za­ba­wa w szko­łę, wy­stępy na sce­nie, rola li­de­ra w szko­le, umie­jęt­no­ść au­to­pre­zen­ta­cji, od­naj­dy­wa­nie się w zmia­nie, ela­stycz­no­ść, cie­ka­wo­ść świa­ta, chęć dzie­le­nia się z in­ny­mi.

Jako co­ach od­kry­wam nie­zna­ne lądy z ka­żdym klien­tem, mogę pra­co­wać z wie­lo­ma oso­ba­mi jako men­tor i te­raz mogę się dzie­lić swo­ją wie­dzą. Do dys­po­zy­cji mam pe­łen pa­kiet ró­żnych sy­tu­acji, zmian, do­świad­czeń ca­łe­go mo­je­go ży­cia. War­to było.

W dzie­ci­ństwie często sły­sza­łam, że mam sło­mia­ny za­pał, że wszędzie mnie pe­łno i ci­ągle coś za­czy­nam. Często mnie kry­ty­ko­wa­no, ro­dzi­ce mar­twi­li się o moją przy­szło­ść, bo nic nie utrzy­my­wa­ło mo­je­go za­in­te­re­so­wa­nia na dłu­żej. Wszyst­ko sta­ło się ja­sne, gdy zro­bi­łam test dy­na­mi­ki ta­len­tów i test Re­iss Mo­ti­va­tion Pro­fi­le. Kloc­ki po­ukła­da­ły się same. Po pro­stu je­stem kre­ato­rem. Ogrom­nie wa­żna jest dla mnie nie­za­le­żno­ść, mo­żli­wo­ść wpły­wu, ro­bie­nie cie­ka­wych i wy­jąt­ko­wych rze­czy. Czy ktoś mógł prze­wi­dzieć mój suk­ces? Nie wiem.

Wiem jed­no.

Je­że­li to, co ro­bisz, nie spra­wia Ci sa­tys­fak­cji,szu­kaj da­lej. Je­śli inni po­ka­zu­ją Cię pal­ca­mi, zba­daj to, ale nie trak­tuj tego jak wy­ro­ku. Mó­wio­no, że je­stem po­fyr­ta­na, roz­tar­gnio­na, cha­otycz­na.

Nikt nie wie­dział, że je­stem kre­ato­rem i TO jest mój ta­lent. Wi­dzę wszyst­ko z lotu pta­ka, po­tra­fię prze­wi­dy­wać i ro­bić wie­le rze­czy na­raz. Kre­ator MUSI ci­ągle do­świad­czać no­we­go, wy­my­ślać, zmie­niać.

To co dla in­nych było uci­ążli­we, to co na­zy­wa­no „sło­mia­nym za­pa­łem” jest moim… DA­REM.

Jako co­ach i men­tor ko­rzy­stam z nie­go ka­żde­go dnia. Wy­ko­rzy­stu­ję go, „kom­po­nu­jąc” swo­je au­tor­skie szko­le­nia, kur­sy i pro­gra­my co­achin­go­we, pi­sząc ksi­ążki, któ­re są inne niż wszyst­kie. Bo nie ma dru­giej mnie! Dla­te­go nie boję się kon­ku­ren­cji. Po­ma­gam in­nym bu­do­wać pew­no­ść sie­bie w ży­ciu i biz­ne­sie, bo mam w tym do­świad­cze­nie.

Moje sła­bo­ści oka­za­ły się moją siłą. Na­dal nie lu­bię ta­be­lek, ana­liz i… jak to się na­zy­wa…? Sta­ty­styk! Na szczęście są lu­dzie, któ­rzy to ko­cha­ją i mogą mnie wy­ręczyć, bo je­stem ela­stycz­na, przy­sto­so­wu­ję się do zmian. Za­nim do­szłam do tego miej­sca, dzia­ła­nia po­dej­mo­wa­łam w celu osi­ągni­ęcia kon­kret­ne­go re­zul­ta­tu. Tak jak na­pi­sa­łam wy­żej, zo­ba­czy­łam moje za­so­by, to, co mu­szę do­brać, do­uczyć się. Spró­bo­wa­łam prze­wi­dzieć prze­ciw­no­ści i wy­my­śleć na nie spo­so­by. I kie­dy w mar­cu 2020 r. przy­szła pan­de­mia, nie wy­wo­ła­ła we mnie pa­ni­ki. Oczy­wi­ście by­łam za­sko­czo­na jej roz­mia­rem, za­mkni­ęciem, na­uką on­li­ne, ale też wie­dzia­łam już, że kry­zys może być ko­pal­nią wie­dzy i mo­żli­wo­ści. Pan­de­mia była dla mnie cza­sem roz­wo­ju on­li­ne (co jest lo­gicz­ne, praw­da?), wy­ci­sze­nia kon­tak­tów to­wa­rzy­skich w re­alu, wzbo­ga­ce­nia wie­dzy tech­nicz­nej (uru­cho­mić Zoo­ma, ogar­nąć we­bi­nar, na­grać wy­zwa­nie etc.), po­rząd­ków w domu, w gło­wie. Od­kry­łam, że ten czas zbli­żył nas ro­dzin­nie, wzbo­ga­cił, dał nowe mo­żli­wo­ści, bo… by­łam na to otwar­ta, ela­stycz­na i wcze­śniej przy­go­to­wa­łam w gło­wie kil­ka sce­na­riu­szy, a nowe po­ja­wia­ły się same.

A jak re­ago­wa­li inni? Nie­któ­rzy pró­bo­wa­li trzy­mać się kur­czo­wo tego, co było. To ro­dzi­ło fru­stra­cję i zło­ść, prze­szka­dza­ło my­śleć. Nie chcę w ten spo­sób po­wie­dzieć, że ktoś re­ago­wał źle. Nie, ka­żdy ma pra­wo do swo­jej re­ak­cji. Ja po pro­stu w swo­jej gło­wie i ser­cu już prze­ro­bi­łam, że zmie­niam to, co mogę zmie­nić, i zo­sta­wiam to, cze­go nie mogę zmie­nić. Siły kie­ru­ję w re­al­ne rze­czy, spra­wy, na któ­re mam wpływ. I ta­kie po­de­jście po­zwa­la mi żyć w cza­sie, gdy sza­le­je kry­zys. Dy­wer­sy­fi­ka­cja pro­duk­tów/usług, prze­jście na za­rządza­nie on­li­ne, na­uka z wy­ko­rzy­sta­niem we­bi­na­rów i e-bo­oków, za­ku­py bez­do­ty­ko­we. To tyl­ko nie­któ­re po­moc­ne spra­wy, za­stęp­cze, któ­re po­tra­fią nas ura­to­wać. Na­gle się oka­za­ło, że nie mu­szę no­sić 30 spodni, 50 blu­zek i mieć biu­ra w środ­ku mia­sta… Mo­głam prze­my­śleć spra­wy za­rządza­nia fir­mą w inny, bar­dziej opty­mal­ny spo­sób (wy­na­jem biu­ra na go­dzi­ny po okre­sie pan­de­micz­nym lub se­sje z klien­ta­mi na Zoo­mie) i za­pla­no­wać za­ku­py ubrań w spo­sób bar­dziej wstrze­mi­ęźli­wy i lep­szy dla śro­do­wi­ska. Do­ta­rło do mnie, że za­wsze będą rze­czy, na któ­re nie mam wpły­wu. Mogę się pod­dać i na­rze­kać lub mogę coś zro­bić. Wy­bra­łam to dru­gie. Po co to pi­szę? Bo chcę Ci po­ka­zać tę ogrom­ną ró­żno­rod­no­ść i war­to­ść po­szu­ki­wa­nia swo­jej dro­gi oraz to, że zmia­na jest je­dy­ną sta­łą w na­szym ży­ciu.

Skup się na swo­ich ta­len­tach, szli­fuj je, wy­eks­po­nuj i DZIA­ŁAJ PO­MI­MO LĘKU! Swo­je moc­ne stro­ny masz dane i za­da­ne, trze­ba je do­brze wy­ko­rzy­stać w ka­żdym cza­sie. #Cza­sNa­Efek­ty

Bar­ba­ra Lech

www.bar­ba­ra­lech.pl

WSTĘP

W jaki spo­sób kry­zys wpły­wa na ży­cie czło­wie­ka? Trud­no so­bie wy­obra­zić lep­szy mo­ment na po­sta­wie­nie tego py­ta­nia. Ta­jem­ni­czy wi­rus o na­zwie Co­vid-19 właś­nie wy­mie­rzył znie­nac­ka po­tężny cios ca­łe­mu świa­tu. Ludz­ko­ść wstrzy­ma­ła od­dech i za­ma­rła w prze­ra­że­niu. Wy­da­rzy­ło się coś, co nie­spo­dzie­wa­nie wstrząsnęło glo­bal­ną sta­bil­no­ścią i za­po­cząt­ko­wa­ło kry­zys na nie­spo­ty­ka­ną do­tąd ska­lę. Zmia­na świa­ta w ob­li­czu tych wy­da­rzeń sta­ła się nie­unik­nio­na.

Kry­zys nie jest no­wym zja­wi­skiem. Hi­sto­ria ma na to wie­le nie­za­prze­czal­nych do­wo­dów – za­wie­ru­chy wo­jen­ne czy upa­da­jące biz­ne­sy po­tra­fi­ły bar­dzo do­tkli­wie na prze­strze­ni wie­ków skom­pli­ko­wać i znisz­czyć ży­cie se­tek ty­si­ęcy, a na­wet mi­lio­nów lu­dzi. Nie ina­czej było z kry­zy­sa­mi, któ­rych źró­dła sta­no­wi­ły cho­ro­by – wspom­nę tu­taj 225 mi­lio­nów zgo­nów w XIV w. na sku­tek dżu­my, 300 mi­lio­nów w XVI w. z po­wo­du ospy, czy 1,5 mi­lio­na na prze­ło­mie XIX i XX w. w na­stęp­stwie cho­le­ry. Je­śli do­łączy­my do tych wy­li­czeń epi­de­mie ubie­głe­go stu­le­cia: gry­py (hisz­pan­kę, azja­tyc­ką, hong­ko­ńską i ro­syj­ską), a po­nad­to wi­rus HIV, to oka­zu­je się, że pro­ble­my ma­so­wych za­cho­ro­wań nie są ludz­ko­ści ca­łko­wi­cie obce. Trud­ne cza­sy nie omi­ja­ły rów­nież bra­nży fi­nan­so­wej. Pa­trząc na­wet na tę nie­zbyt od­le­głą prze­szło­ść – rok 2000 przy­nió­sł ze sobą kry­zys dot-co­mów, a osiem lat pó­źniej po­ja­wił się ko­lej­ny, zwi­ąza­ny z kre­dy­ta­mi sub­pri­me.

Świat na­brał od­por­no­ści na trud­ne cza­sy, po­grążył się wręcz w przy­jem­nym uśpie­niu. Nie­trud­no za­uwa­żyć, że to­czące się obec­nie woj­ny, upa­da­jące fir­my, a na­wet ban­kru­tu­jące ban­ki nie są w sta­nie prze­wró­cić pla­ne­ty Zie­mia „do góry no­ga­mi”. A jed­nak… wy­da­rzy­ło się coś, cze­go ab­so­lut­nie nikt się nie spo­dzie­wał. Po­dob­nie jak na­ukow­cy nie byli w sta­nie prze­wi­dzieć ist­nie­nia czar­ne­go ła­będzia, tak samo nie­mo­żli­wym sta­ło się prze­wi­dze­nie na pod­sta­wie bie­żących wy­da­rzeń na­de­jścia kry­zy­su w nie­spo­ty­ka­nej do­tąd for­mie i na nie­wy­obra­żal­ną ska­lę. Na­gle po­ja­wi­ła się cho­ro­ba, któ­rej za­si­ęg wzró­sł do roz­mia­rów pan­de­mii. Brak wie­dzy na jej te­mat, strach przed cier­pie­niem i umie­ra­niem do­pro­wa­dzi­ły lu­dzi do lęku i obaw o bez­piecz­ną eg­zy­sten­cję. Świat udo­wod­nił, że nie wszyst­ko mamy pod kon­tro­lą, jak się nam do tej pory wy­da­wa­ło.

Kło­po­ty i bar­dzo po­wa­żne ogra­ni­cze­nia we wszyst­kich dzie­dzi­nach ży­cia, któ­re wy­wo­łał kry­zys, znacz­nie prze­kro­czy­ły wy­obra­że­nia lu­dzi. Nikt prze­cież się nie spo­dzie­wał, że do­sta­nie­my za­kaz wy­cho­dze­nia z domu, ucznio­wie i stu­den­ci po­dej­mą na­ukę w for­mie zdal­nej, przed­szko­la będą świe­cić pust­ka­mi, a wstęp do skle­pów i wszyst­kich in­sty­tu­cji będzie mo­żli­wy po uprzed­nim za­ło­że­niu ma­secz­ki. Oczy­wi­ście to tyl­ko nie­licz­ne nie­do­god­no­ści spo­śród tych naj­wa­żniej­szych. Trze­ba było rów­nież zmie­nić my­śle­nie od­no­śnie do pro­wa­dze­nia biz­ne­su, czy­li prze­mo­de­lo­wać go, prze­nie­ść naj­szyb­ciej jak to mo­żli­we do In­ter­ne­tu. Han­del, usłu­gi, po­ra­dy, roz­ryw­ka, re­la­cje słu­żbo­we i kon­tak­ty to­wa­rzy­skie na­bra­ły w sie­ci szcze­gól­nej in­ten­syw­no­ści. Nie wszyst­kie bra­nże mia­ły taką mo­żli­wo­ść. Nie ka­żdy za­dbał o taką szan­sę dla sie­bie.

Kry­zys przy­brał for­mę zu­pe­łnie nie­prze­wi­dy­wal­ną – w wie­lu przy­pad­kach do­ko­nał spu­sto­sze­nia w ob­sza­rach zdro­wia, pra­cy, fi­nan­sów, re­la­cji i cza­su dla sie­bie. Świa­do­mo­ść lu­dzi na te­mat kry­zy­sów i ich uci­ążli­wych skut­ków wznio­sła się na wy­ższy po­ziom. Oka­za­ło się, że to nie są po­wa­żne pro­ble­my tyl­ko jed­nej ro­dzi­ny, kon­kret­ne­go mia­sta czy kra­ju, ale – pod­kre­ślę to bar­dzo moc­no – wszyst­kich miesz­ka­ńców na­szej pla­ne­ty.

Zmia­na świa­ta w ob­li­czu ko­ro­na­wi­ru­sa prze­bie­ga nie tyl­ko bar­dzo dy­na­micz­nie, ale też w spo­sób za­ska­ku­jący. Ludz­ko­ść błądzi, do­świad­cza, pró­bu­je, gubi się, czu­je przy­gnębia­jący bez­sens, do­sto­so­wu­je do no­wych wa­run­ków i ma­rzy… o spo­ko­ju, sta­bi­li­za­cji i zdro­wiu. Chce po­now­nie za­ufać świa­tu, że za chwi­lę wszyst­ko będzie do­brze.

Dro­gi Czy­tel­ni­ku, ksi­ążka, któ­rą od­da­ję w Two­je ręce nie za­wie­ra li­sty go­to­wych po­my­słów, jak wy­do­stać się z kry­zy­su, w któ­rym być może obec­nie je­steś. Je­że­li wpa­dłeś w kło­po­ty po uszy, to pa­mi­ętaj, że ka­żdy przy­pa­dek nie­do­ma­ga­nia w jed­nym bądź kil­ku ob­sza­rach Hek­sa­go­nu Szczęścia wy­ma­ga in­dy­wi­du­al­ne­go po­de­jścia. Chcę, abyś zro­zu­miał, że kry­zys, jak wspo­mnia­ny czar­ny ła­będź, może się po­ja­wić w ka­żdej, na­wet naj­mniej spo­dzie­wa­nej chwi­li. De­ba­ta do­ty­cząca trud­nych cza­sów wci­ąż trwa wśród le­ka­rzy, po­li­ty­ków, przed­si­ębior­ców i fi­nan­si­stów. Do­brych roz­wi­ązań na wy­jście z ci­ężkiej sy­tu­acji po­szu­ku­ją lu­dzie nie­za­le­żnie od wie­ku, pro­fe­sji i miej­sca za­miesz­ka­nia. Ten kry­zys, z któ­rym świat obec­nie się zma­ga, kie­dyś się sko­ńczy. Nie­ste­ty, jed­no jest pew­ne, ko­lej­ny rów­nież przyj­dzie, oczy­wi­ście, bez za­po­wie­dzi.

Za­pa­mi­ętaj: kry­zys jest jak fala, któ­ra od­bi­ja się od brze­gu i po­tem wra­ca.

Wy­ko­rzy­stu­jąc swo­je bo­ga­te, po­nad trzy­dzie­sto­let­nie do­świad­cze­nie, chcę prze­ka­zać Ci uni­wer­sal­ne spo­so­by, jak przy­go­to­wać się na na­de­jście ka­żde­go z mo­żli­wych kry­zy­sów. Kie­dy po­czu­jesz go­to­wo­ść do sta­wie­nia czo­ła skom­pli­ko­wa­nym pro­ble­mom, będziesz mógł wy­jść z nich bez uszczerb­ku dla sie­bie lub w znacz­nym stop­niu zmi­ni­ma­li­zo­wać ich skut­ki. Zna­jąc kon­kret­ne me­to­dy ra­dze­nia so­bie w trud­nych cza­sach, po­czu­jesz się pew­niej, a dzi­ęki temu bez­piecz­niej. Od cze­go na­le­ży za­cząć? Od uświa­do­mie­nia so­bie, że kry­zys przy­cho­dzi za­wsze.

Zro­zu­mie­nie obec­ne­go kry­zy­su nie jest ła­twe. Już wia­do­mo, że będzie miał wpływ na hi­sto­rię ca­łe­go świa­ta. Wła­śnie nad­sze­dł czas, aby roz­li­czyć się z efek­ta­mi od­dzia­ły­wa­nia naj­now­sze­go wi­ru­sa, za­sta­no­wić się, co nie za­dzia­ła­ło u nas w no­wej, kry­zy­so­wej rze­czy­wi­sto­ści, wy­ci­ągnąć wnio­ski i prze­war­to­ścio­wać po­strze­ga­nie sie­bie w ja­kże zmie­nio­nej rze­czy­wi­sto­ści.

Kry­zys za­wsze pro­wa­dzi do zmia­ny – na lep­sze lub gor­sze. Je­że­li Two­ja sy­tu­acja przy­bra­ła zły ob­rót, pora się do­wie­dzieć, z ja­kich roz­wi­ązań mo­żesz sko­rzy­stać, aby zmi­ni­ma­li­zo­wać do­kucz­li­wo­ść trud­nych cza­sów za­po­cząt­ko­wa­nych pan­de­mią. Za­pew­ne trze­ba będzie zmie­nić po­de­jście do swo­jej pra­cy, wła­sne­go biz­ne­su, pie­ni­ędzy, re­la­cji i zdro­wia.

Po­dzie­lę się z Tobą do­brą wia­do­mo­ścią: dzi­ęki tej ksi­ążce po­znasz naj­bar­dziej sku­tecz­ne me­to­dy przy­go­to­wu­jące na na­de­jście nie­spo­dzie­wa­nych kry­zy­sów. One na­praw­dę dzia­ła­ją! Kon­kret­nym do­wo­dem na to jest fakt, że w cza­sach pan­de­mii ko­ro­na­wi­ru­sa moja fir­ma wy­win­do­wa­ła się na szczyt i od­no­to­wa­ła nie­osi­ąga­ne wcze­śniej do­cho­dy. To nie przy­pa­dek, stoi za tym ci­ężka pra­ca nad sobą oraz mar­ką swo­je­go biz­ne­su. Dziś spo­ty­kam przed­si­ębior­ców, któ­rzy ocze­ku­ją ode mnie po­ra­dy, co zro­bić z fir­mą, któ­ra prak­tycz­nie upa­dła. Mle­ko już się roz­la­ło. W licz­nych przy­pad­kach trze­ba będzie stra­cić spo­ro cza­su na od­zy­ska­nie klien­tów, za­ist­nie­nie na ryn­ku, a na­stęp­nie umoc­nie­nie swo­jej po­zy­cji. Brak do­brze zbu­do­wa­ne­go wi­ze­run­ku w In­ter­ne­cie spra­wił, że wie­lu so­bie nie po­ra­dzi­ło.

Dro­gi Czy­tel­ni­ku, moja ksi­ążka ma spro­wo­ko­wać Cię do my­śle­nia, któ­re­go kon­se­kwen­cją będzie sku­tecz­ne pod­jęcie dzia­ła­nia, za­nim na­dej­dą trud­ne cza­sy. Jaki będzie ko­lej­ny kry­zys? Od­po­wie­dzi na to py­ta­nie nie zna nikt…

Za­pra­szam do lek­tu­ry.

Fry­de­ryk Ka­rze­łek

CZĘŚĆ I

Nazy­wam się Fry­de­ryk Ka­rze­łek i je­stem przed­si­ębior­cą z pra­wie trzy­dzie­sto­let­nim do­świad­cze­niem. Moja przy­go­da z biz­ne­sem roz­po­częła się w 1990 roku, kie­dy na emi­gra­cję wy­gna­ła mnie sy­tu­acja fi­nan­so­wa i za gra­ni­cą sta­wia­łem pierw­sze kro­ki w tej dzie­dzi­nie. Naj­pierw by­łem sprze­daw­cą, a pó­źniej przed­si­ębior­cą – wów­czas, w 1996 roku, do­świad­czy­łem w moim ży­ciu kry­zy­su i stra­ci­łem fir­mę, ak­ty­wa oraz wszyst­ko, co mia­łem: dom, sa­mo­cho­dy, przy­ja­ciół, a ta­kże sza­cu­nek do sa­me­go sie­bie.

Kry­zys zmu­sza do od­po­wie­dzi na py­ta­nie za­da­wa­ne przez ludz­ko­ść od bar­dzo daw­na: jak dzia­łać w trud­nych cza­sach? Wła­śnie o to kil­ka lat temu za­py­tał pre­mie­ra pe­wien pol­ski przed­si­ębior­ca: „Jak żyć, pa­nie pre­mie­rze?”. Nie­wie­lu zda­je so­bie spra­wę, że trud­ne cza­sy i kry­zys to­wa­rzy­szą ludz­ko­ści od za­wsze. W za­sa­dzie po­win­ni­śmy już przy­wyk­nąć do tego, że kry­zys za­wsze w ko­ńcu nad­cho­dzi.

Pierw­szy kry­zys, któ­ry zo­stał bar­dzo do­kład­nie opi­sa­ny – mowa o kry­zy­sie fi­nan­so­wym – na­stąpił w Ho­lan­dii w XVII wie­ku, kie­dy ce­bul­ki tu­li­pa­nów osi­ągnęły za­wrot­ne ceny. Wresz­cie ba­ńka pękła i po­wstał po­twor­ny pro­blem. Wiek XX przy­nió­sł dwie woj­ny świa­to­we, a ta­kże sze­reg ró­żne­go ro­dza­ju kry­zy­sów, za­rów­no ogól­no­świa­to­wych, ta­kich jak ku­ba­ński w la­tach 60., ber­li­ński, woj­na sze­ścio­dnio­wa w Izra­elu czy boj­kot OPEC w 1970 roku, jak i ogra­ni­czo­nych te­ry­to­rial­nie, np. czar­no­byl­ski, któ­ry do­tknął wschod­nią część Eu­ro­py (ale też cały świat), pa­ni­ka na gie­łdach w 1987 roku, czar­ny pi­ątek 13 pa­ździer­ni­ka 1989 roku, kon­flikt w Za­to­ce Per­skiej w 1990 roku, pęk­ni­ęcie ba­ńki in­ter­ne­to­wej w 2000 roku i wresz­cie atak na World Tra­de Cen­ter (w za­sa­dzie na całą za­chod­nią cy­wi­li­za­cję) w 2001 roku.

W 2007, a wła­ści­wie w 2008 roku, po­ja­wi­ły się ko­lej­ne kry­zy­sy: je­den zwi­ąza­ny z kre­dy­ta­mi sub­pri­me w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, a dru­gi z za­dłu­że­niem kra­jów tzw. PIGS (Por­tu­ga­lii, Ir­lan­dii, Gre­cji i Hisz­pa­nii) w Eu­ro­pie, czy­li w Unii Eu­ro­pej­skiej. Po­twier­dza to wcze­śniej­sze twier­dze­nie: kry­zys to­wa­rzy­szy ludz­ko­ści od za­wsze.

Czym w za­sa­dzie jest kry­zys? Od­po­wiedz­my na to py­ta­nie. To okre­śle­nie po­cho­dzi po­dob­no z języ­ka grec­kie­go i we­dług de­fi­ni­cji ozna­cza w sen­sie ogól­nym wy­bór, de­cy­do­wa­nie, zma­ga­nie się, wal­kę, w któ­rej ko­niecz­ne jest dzia­ła­nie pod pre­sją cza­su. Mo­żna je też po­sze­rzyć o ta­kie po­jęcia, jak na­gło­ść, ura­zo­wo­ść i su­biek­tyw­ne kon­se­kwen­cje po­wy­ższych.

W zwi­ąz­ku z tym znów po­ja­wia się py­ta­nie: jak dzia­łać w trud­nych cza­sach? Kry­zys to ta­kże okres prze­ło­mu, de­cy­du­jący zwrot. Nie jest po­wie­dzia­ne, że ma to być zwrot ku gor­sze­mu. To okres prze­ło­mo­wy, punkt prze­ło­mo­wy, prze­si­le­nie, za­ła­ma­nie się wcze­śniej­szych li­nii roz­wo­ju czy we­dług in­ne­go źró­dła punkt zwrot­ny. Zna­czące emo­cjo­nal­ne zda­rze­nie lub ra­dy­kal­na zmia­na sta­tu­su w ży­ciu czło­wie­ka może ozna­czać zwrot ku lep­sze­mu.

Chcia­łbym w tym miej­scu po­dzie­lić się z Tobą jesz­cze jed­ną de­fi­ni­cją kry­zy­su po­cho­dzącą z Chin. W języ­ku chi­ńskim sło­wo kry­zys za­pi­su­je się dwo­ma zna­ka­mi: je­den z nich ozna­cza „nie­bez­pie­cze­ństwo”, a dru­gi „szan­sę”. Tak więc kry­zys i trud­ne cza­sy dla wie­lu lu­dzi sta­no­wią pro­blem, ale dla in­nych są ogrom­ną szan­są na roz­wój i suk­ces.

Za­trzy­maj­my się jesz­cze przez chwi­lę na tzw. trud­nych cza­sach. Cały czas mó­wi­my głów­nie o kry­zy­sie ogól­no­świa­to­wym, ale trze­ba pa­mi­ętać, że lu­dzie do­świad­cza­ją też kry­zy­sów o za­si­ęgu re­gio­nal­nym czy kra­jo­wym. Kie­dy świat był po­li­tycz­nie po­dzie­lo­ny na Wschód i Za­chód, w PRL-u re­gu­lar­nie do nich do­cho­dzi­ło. Ro­bot­ni­cy wal­czy­li o swo­je pra­wa w 1956, 1970 i 1976 roku. Wresz­cie w 1980 roku na­ro­dzi­ła się „So­li­dar­no­ść” – te cza­sy do­sko­na­le pa­mi­ętam.

Poza tym kry­zy­sy często się na­kła­da­ją na sie­bie – ogól­no­świa­to­wy może im­pli­ko­wać oso­bi­ste, któ­re wy­stępu­ją też nie­za­le­żnie od tego, co się dzie­je na świe­cie.

Tak więc, jak dzia­łać w trud­nych cza­sach? Jak da­wać so­bie radę w kry­zy­sie? Jak się zor­ga­ni­zo­wać, kie­dy wszyst­ko wo­kół się wali? Co wte­dy ro­bić?

Chcia­łbym te­raz się po­dzie­lić moim pra­wie trzy­dzie­sto­let­nim do­świad­cze­niem w ra­dze­niu so­bie w trud­nych cza­sach. Na prze­strze­ni wie­lu lat ze­tknąłem się z wie­lo­ma kry­zy­sa­mi, sta­no­wi­ły one ka­mie­nie mi­lo­we w moim ży­ciu. Pierw­szy, naj­bar­dziej po­wa­żny kry­zys, na­stąpił w chwi­li, kie­dy zde­cy­do­wa­łem się na wy­jazd za gra­ni­cę. Po­ja­wił się w 1988 roku, kie­dy nie mia­łem po­my­słu na to, jak da­lej żyć. Sza­lał w ca­łej na­szej oj­czy­źnie. To było rok przed zwa­le­niem muru ber­li­ńskie­go i Okrągłym Sto­łem – nie za bar­dzo wi­dzia­łem szan­sę na do­bre ży­cie. Dla­te­go też wy­je­cha­łem. Naj­pierw ko­pa­łem rowy, a po­tem pra­co­wa­łem fi­zycz­nie na eta­cie. W pew­nym mo­men­cie w 1990 roku zda­łem so­bie spra­wę, że nie chcę tak żyć, że wy­ko­nu­ję pra­cę, któ­rej wręcz nie­na­wi­dzę, że za­ra­biam za­le­d­wie tyle, żeby opła­cić ra­chun­ki, że je­że­li cho­dzi o roz­wój oso­bi­sty, to w za­sa­dzie on nie ist­nie­je. Przy­cho­dzi­łem zmęczo­ny do domu, żeby za­si­ąść jak wi­ęk­szo­ść przed te­le­wi­zo­rem albo po­grać na kom­pu­te­rze, któ­ry już wte­dy mia­łem – to był chy­ba ja­kiś mo­del Com­mo­do­re’a.

To był mój pierw­szy kry­zys, któ­ry trwał do 1990 roku, do mo­men­tu, kie­dy po­wie­dzia­łem: ko­niec! Gdy pew­ne­go dnia wró­ci­łem do domu z pra­cy, moja żona, cała we łzach, stwier­dzi­ła, że to już nie je­stem ja, że zu­pe­łnie ina­czej wy­obra­ża­ła so­bie ży­cie ze mną, że nie je­stem już tym czło­wie­kiem, za któ­re­go wy­szła, i że mia­łem świet­ny mar­ke­ting przed ślu­bem. W du­żym stop­niu wła­śnie to spo­wo­do­wa­ło, że do­sze­dłem do oczy­wi­stej praw­dy: tak, je­stem w per­ma­nent­nym kry­zy­sie. Wal­czę o prze­trwa­nie, nie wiem, jak żyć i nie znam od­po­wie­dzi na py­ta­nie, jak dzia­łać w trud­nych cza­sach. Wte­dy na świe­cie nie było kry­zy­su, ale ja głębo­ko w nim tkwi­łem. Nie wie­dzia­łem, co i jak zro­bić, nie mia­łem po­jęcia, jak zwi­ęk­szyć swo­je do­cho­dy. Czu­łem się bar­dzo nie­szczęśli­wy. Za­cząłem szu­kać roz­wi­ązań. Ale z sy­tu­acji zda­łem so­bie spra­wę do­pie­ro po tym po­licz­ku od mo­jej ma­łżon­ki. Za­mknąłem się w po­ko­ju i wte­dy do mnie do­ta­rło, że jed­nak pie­ni­ądze są bar­dzo wa­żne, że nie wy­star­czy za­ra­biać tyl­ko na ra­chun­ki, że trze­ba ko­rzy­stać z ży­cia, trze­ba się nim cie­szyć, trze­ba mieć ja­kieś pa­sje. Wów­czas jesz­cze to do mnie tak do ko­ńca nie do­ta­rło. Do­pie­ro z cza­sem, ale jesz­cze w 1990 roku, na­stąpi­ło wiel­kie prze­bu­dze­nie – za­trzy­ma­łem się i po­wie­dzia­łem: dość, od te­raz będzie ina­czej!

Pierw­szym kro­kiem było zna­le­zie­nie od­po­wie­dzi na py­ta­nie: cze­go tak na­praw­dę chcę? Wie­dzia­łem jed­no – chcę być szczęśli­wy, ale co to jest szczęście i jak je osi­ągnąć? Jak je w ogó­le zde­fi­nio­wać? Zda­łem so­bie spra­wę z tego, że na żad­nym eta­pie edu­ka­cji, któ­ry do tej pory prze­sze­dłem – od szko­ły pod­sta­wo­wej do stu­diów – nikt mnie nie uczył, jak być szczęśli­wym. Od cze­go w ogó­le za­le­ży szczęśli­we ży­cie? Nie było jesz­cze wuj­ka Go­ogle’a, a na­wet In­ter­ne­tu. W zwi­ąz­ku z tym za­wędro­wa­łem do miej­sca, któ­re nosi na­zwę bi­blio­te­ka, i za­cząłem szu­kać od­po­wie­dzi na nur­tu­jące mnie py­ta­nia: Dla­cze­go chcę być szczęśli­wy? Czy mam pra­wo być szczęśli­wy? Co zro­bić, aby być szczęśli­wym? Od cze­go w ogó­le za­le­ży, że będę od­czu­wał wiel­kie szczęście? I wresz­cie: Jak to osi­ągnąć, po­nie­waż nikt nie po­tra­fił mnie tego na­uczyć? Mu­sia­łem wy­ru­szyć w nie­zna­ne.

Za­raz opo­wiem, co było da­lej z tą bi­blio­te­ką. Naj­pierw jed­nak wspom­nę, że w ci­ągu kil­ku­na­stu na­stęp­nych mie­si­ęcy roz­po­cząłem moją wiel­ką przy­go­dę, naj­pierw ze sprze­da­żą, a pó­źniej z wła­snym biz­ne­sem. In­te­res bar­dzo się roz­wi­nął do 1996 roku – był taki mo­ment, kie­dy pra­co­wa­ło ze mną już po­nad stu lu­dzi. Mia­łem stu akwi­zy­to­rów, któ­rzy sprze­da­wa­li pro­duk­ty fi­nan­so­we. Po­sta­no­wi­łem wte­dy wy­da­wać w Niem­czech ga­ze­tę po pol­sku – uwa­ga: ty­tuł wy­cho­dzi do tej pory. Na­zwa­łem ją „Samo Ży­cie”. Nie­ste­ty, wła­śnie ta ga­ze­ta i kil­ka ne­ga­tyw­nych wy­da­rzeń do­pro­wa­dzi­ły do tego, że stra­ci­łem wszyst­ko. Jed­na de­cy­zja i zna­la­złem się w kry­zy­sie to­tal­nym. O tym też za­raz opo­wiem.

Wra­ca­jąc do bi­blio­te­ki: w cza­sie pierw­szej w niej wi­zy­ty zna­la­złem dzie­ła, w któ­rych prze­czy­ta­łem, że już sta­ro­żyt­ni Gre­cy wie­dzie­li, iż czło­wiek przy­cho­dzi na świat, aby być szczęśli­wym. Faj­nie, po­wie­dzia­łem so­bie, ja też wła­śnie po to tu je­stem. Mam w so­bie coś ze sta­ro­żyt­ne­go Gre­ka. Nie wie­dzia­łem jed­nak, jak to osi­ągnąć. Aż do 1996 roku prze­ży­wa­łem wie­le wzlo­tów, pó­źniej wszyst­ko się sko­ńczy­ło po­tężnym ude­rze­niem o zie­mię, upad­kiem. Wszyst­ko stra­ci­łem i na prze­ło­mie 1996 i 1997 roku zo­sta­łem z mi­lio­nem ma­rek dłu­gu. Wte­dy jed­nak wie­dzia­łem już, że mo­żna po­dzie­lić swo­je ży­cie, oso­bi­ste uni­wer­sum, swój świat na kil­ka ob­sza­rów. W za­le­żno­ści od tego, jak się ko­muś w po­szcze­gól­nych ob­sza­rach po­wo­dzi, będzie od­czu­wał szczęście albo dys­kom­fort. Do­ta­rła do mnie jesz­cze jed­na bar­dzo wa­żna rzecz: jest ró­żni­ca po­mi­ędzy by­ciem szczęśli­wym a by­ciem za­do­wo­lo­nym. I te­raz po­wiem Ci, że w tej chwi­li je­stem czło­wie­kiem szczęśli­wym, ale ci­ągle po­zo­sta­ję nie­za­do­wo­lo­ny. Je­stem szczęśli­wy dla­te­go, że w mia­rę utrzy­mu­ję rów­no­wa­gę w swo­im ży­ciu, w pew­nej fi­gu­rze, o któ­rej za­raz opo­wiem – w Hek­sa­go­nie Szczęścia. A je­stem nie­za­do­wo­lo­ny dla­te­go, że jesz­cze wie­le chcia­łbym osi­ągnąć. Sta­no­wię prze­ci­wie­ństwo lu­dzi, któ­rzy są za­do­wo­le­ni, ale też ci­ągle nie­szczęśli­wi. Nie­szczęśli­wi są dla­te­go, że ich ży­cie jest byle ja­kie, prze­ci­ęt­ne, mdłe, po­wta­rza­jące się. Ci­ągle prze­ży­wa­ją ta­kie same dni, wszyst­ko jest ła­two prze­wi­dy­wal­ne. Ale mó­wią, że są za­do­wo­le­ni. Wy­ko­nu­ją pra­cę, któ­rej wpraw­dzie nie lu­bią, ale cie­szą się, że ją mają. Ak­cep­tu­ją pew­ne­go ro­dza­ju mi­ni­mum. Ak­cep­tu­ją to, że może i nie mają żad­nej pa­sji, nie mogą ro­bić tego, co chcą, ale przy­naj­mniej mają za co żyć. Czy ja to po­tępiam? Ab­so­lut­nie nie, ale pod wa­run­kiem, że jest to ich wy­bór. Bo je­że­li nie, to ozna­cza że oni tyl­ko ak­cep­tu­ją to, co daje im świat. My­ślę, że war­to się nad tym głębo­ko za­sta­no­wić.

Po­my­śl­my może te­raz, od cze­go za­le­ży ten stan szczęścia, i rów­no­cze­śnie po­szu­kaj­my od­po­wie­dzi na py­ta­nie: jak dzia­łać w trud­nych cza­sach? Nie ma wi­ęk­sze­go zna­cze­nia, czy na­dej­dą trud­ne cza­sy w sen­sie glo­bal­nym, czy też je­dy­nie w Two­im ży­ciu. To będą trud­ne cza­sy dla Cie­bie. Nie­wa­żne, czy spo­wo­du­je je sy­tu­acja ze­wnętrz­na, czy Two­ja oso­bi­sta. Nie­wa­żne, czy kry­zys będzie sza­lał na ca­łym świe­cie i do­ty­kał wi­ęk­szo­ść lu­dzi, czy tyl­ko Cie­bie.

Wszyst­ko za­le­ży do Hek­sa­go­nu Szczęś­cia. Po­pa­trz­my, jak on wy­gląda. Re­pre­zen­tu­je rów­no­wa­gę po­mi­ędzy sze­ścio­ma ob­sza­ra­mi w ży­ciu.

•To u sa­mej góry, to jest pra­ca. To­wa­rzy­szy nam zwy­kle przez kil­ka­dzie­si­ąt lat: czter­dzie­ści, czter­dzie­ści pięć, a cza­sa­mi na­wet dłu­żej. Wy­ko­nu­je­my ją za­zwy­czaj do 60. bądź 65. roku ży­cia lub dłu­żej, je­śli czu­je­my taką po­trze­bę. Je­że­li w tym ob­sza­rze na­stępu­je kry­zys, naj­częściej prze­ja­wia się utra­tą pra­cy – sta­je­my się bez­ro­bot­ni – lub od­czu­wa­niem wy­pa­le­nia za­wo­do­we­go.

•Ko­lej­ny ob­szar w ży­ciu to fi­nan­se. Jest to na­sza sy­tu­acja fi­nan­so­wa zwi­ąza­na z pie­ni­ędz­mi, ak­ty­wa­mi, któ­re po­sia­da­my, po­czu­ciem wol­no­ści i nie­za­le­żno­ści. Często je­ste­śmy uza­le­żnie­ni od tego, że ci­ągle mu­si­my cho­dzić do pra­cy. Kry­zys wy­stępu­jący w ob­sza­rze fi­nan­sów naj­częściej skut­ku­je tym, że je­ste­śmy bied­ni, nie star­cza nam pie­ni­ędzy na to, by wie­ść tak zwa­ne spo­koj­ne, sta­bil­ne ży­cie.

•Ob­szar po le­wej stro­nie to zdro­wie – bar­dzo wa­żne miej­sce w Hek­sa­go­nie. Je­śli ko­muś nie do­pi­su­je zdro­wie, z pew­no­ścią nie jest szczęśli­wy. W tym ob­sza­rze kry­zys naj­częściej ob­ja­wia się złym sa­mo­po­czu­ciem, nie­do­ma­ga­niem or­ga­ni­zmu, nie­chęcią do pro­wa­dze­nia ak­tyw­ne­go ży­cia.

•Po­ni­żej jest ozna­czo­ny ob­szar re­la­cji. Do­ty­czy tego, jak się czu­je­my w na­szej ro­dzi­nie, czy mamy bli­skich, czy ich ko­cha­my i czy je­ste­śmy ko­cha­ni, ja­ki­mi ota­cza­my się lu­dźmi, ja­kich mamy przy­ja­ciół, z kim na co dzień się spo­ty­ka­my. Kry­zys w tym ob­sza­rze ozna­cza naj­częściej sa­mot­no­ść, tok­sycz­ne re­la­cje, a ta­kże nie­spe­łnie­nie w ży­ciu pry­wat­nym.

•Na­stęp­ny ob­szar – to per­ma­nent­ny roz­wój oso­bi­sty. In­ny­mi sło­wy, jest to ob­szar, któ­ry de­cy­du­je o tym, że z ka­żdym dniem, pod ka­żdym względem je­ste­śmy odro­bi­nę lep­si – w za­kre­sie in­te­lek­tu­al­nym, emo­cjo­nal­nym i du­cho­wym. To je­dy­ny ob­szar, w któ­rym kry­zys może przy­jść nie­zau­wa­żal­nie. Brak roz­wo­ju ozna­cza, że po pro­stu głu­pie­je­my, a to, o ile nie­ko­niecz­nie będzie uci­ążli­we dla nas sa­mych, na pew­no zo­sta­nie do­strze­żo­ne przez oso­by prze­by­wa­jące wo­kół nas.

•I wresz­cie ostat­ni ob­szar: czas dla sie­bie, czy­li na­sze pa­sje, to, co ro­bi­my poza pra­cą, to, do cze­go cza­sa­mi tak bar­dzo tęsk­ni­my i ro­bi­my pod­czas urlo­pu, wte­dy, gdy nie mu­si­my pra­co­wać. Chcia­łbym Cię prze­ko­nać, że to, co lu­bisz, mo­żesz ro­bić co­dzien­nie – pod wa­run­kiem, że uło­żysz swój Hek­sa­gon Szczęścia w taki spo­sób, że za­cznie to przy­no­sić Ci nie tyl­ko sa­tys­fak­cję, ale i ogrom­ne szczęście. Tu­taj kry­zys naj­częściej ob­ja­wia się fru­stra­cją. Je­ste­śmy po­de­ner­wo­wa­ni, że nie mamy cza­su na wła­sne przy­jem­no­ści.

W dal­szej części ksi­ążki będę oma­wiał po ko­lei ka­żdy z tych ob­sza­rów. Będę się z Tobą dzie­lił wie­dzą na te­mat tego, jak w moim ży­ciu po­szcze­gól­ne ob­sza­ry wpły­wa­ły na sy­tu­acje kry­zy­so­we i jak z nich wy­cho­dzi­łem. Po­ka­żę, jak na­gle na pew­nym eta­pie swo­je­go ży­cia za­cząłem tro­chę wy­czu­wać i prze­wi­dy­wać ró­żne sy­tu­acje, np. tak jak te­raz: już od kil­ku lat gło­szę po­gląd, że trze­ba jak naj­szyb­ciej prze­no­sić biz­ne­sy do In­ter­ne­tu. W Hek­sa­go­nie Szczęścia bar­dzo często mo­żna do­strzec przy­czy­ny oso­bi­stych kry­zy­sów.

Przy­czy­ną kry­zy­su i trud­nych cza­sów w ży­ciu może być utra­ta pra­cy i dłu­go­tr­wa­łe bez­ro­bo­cie, prze­wle­kła cho­ro­ba i nie­mo­żno­ść wy­ko­ny­wa­nia za­wo­du, z czym wi­ąże się pro­blem mo­gący też się po­ja­wić sa­mo­ist­nie, nie­za­le­żnie od zdro­wia, w ob­sza­rze fi­nan­se. Bar­dzo często spo­ty­kam lu­dzi, któ­rzy po­pa­dli w ta­ra­pa­ty fi­nan­so­we bez zwi­ąz­ku z tym, co się w ich ży­ciu dzia­ło – nie­raz z po­wo­du sy­tu­acji ze­wnętrz­nej albo pro­ble­mów w re­la­cjach. Kry­zys może mieć źró­dła w ob­sza­rze re­la­cje: np. po tym, gdy opusz­cza nas bli­ska oso­ba, ktoś bli­ski nam umie­ra, dzie­ją się dziw­ne rze­czy. Czy kry­zys może się roz­po­cząć w ob­sza­rze czas dla sie­bie? My­ślę, że tak. Kie­dy spędza­my czas bez­pro­duk­tyw­nie na ogląda­niu te­le­wi­zji, se­ria­li i gra­niu w gry, w pew­nym mo­men­cie po­ja­wia się nuda, któ­ra z cza­sem może się prze­kszta­łcić we fru­stra­cję. Za­czy­na się wte­dy py­tać o sens ży­cia i na­gle pod­wa­żać wszyst­ko to, co było do tej pory wa­żne.

.

.

.

...(fragment)...

Całość dostępna w wersji pełnej.

Spis treści

Kar­ta ty­tu­ło­wa

Kar­ta re­dak­cyj­na

PRZED­MO­WA

WSTĘP

CZĘŚĆ I

CZĘŚĆ II

CZĘŚĆ III

CZĘŚĆ IV

CZĘŚĆ V

CZĘŚĆ VI

CZĘŚĆ VII

CZĘŚĆ VIII

CZĘŚĆ IX

CZĘŚĆ X