Prawdziwa Korea Północna - Andriej Lankov - ebook
NOWOŚĆ

Prawdziwa Korea Północna ebook

Andriej Lankov

0,0

29 osób interesuje się tą książką

Opis

Co naprawdę kryje w sobie Korea Północna?
Najbardziej wnikliwa analiza systemu i życia w Korei Północnej dostępna już w języku polskim w Wydawnictwie WEI.

Andrei Lankov, znany badacz, który pochodzi z byłego Związku Radzieckiego, miał wyjątkową okazję spędzić czas w Korei Północnej jako student podczas wymiany w latach 80. Przez całą swoją karierę intensywnie badał ten kraj, wykorzystując swoje umiejętności językowe oraz sieć osobistych kontaktów.

W książce „Korea Północna: życie i polityka w upadłej stalinowskiej utopii” Lankov oferuje chłodną, rzeczową analizę, kontrastującą z często przesadzonymi opiniami na temat tego tajemniczego reżimu policyjnego. Po krótkim wprowadzeniu do historii kraju, autor skupia się na aktualnej sytuacji, analizując, jak działa reżim, co myślą jego przywódcy oraz jak mieszkańcy radzą sobie z codziennym życiem w tak opresyjnym systemie. Lankov dowodzi, że Korea Północna działa w sposób racjonalny, co najlepiej ilustruje jej miejsce na politycznej mapie świata. Korea Północna utrzymuje się przy życiu mimo ograniczonych zasobów i zdewastowanej gospodarki, zręcznie manipulując mocarstwami pomimo swojej słabości. Jej przywódcy nie są zwykłymi ideologicznymi fanatykami ani szaleńcami, ale mistrzami machiawelicznej polityki współczesnego świata. Choć zarządzają państwem w stanie upadku, skutecznie wykorzystują dyplomację, w tym groźby nuklearne, aby zdobyć wsparcie od innych krajów. Jednak Lankov argumentuje, że ten stan rzeczy nie może trwać wiecznie, ponieważ stary system powoli się rozpada. Na dłuższą metę, z reformami lub bez nich, reżim jest skazany na upadek. Reformatorskie próby mogą wywołać gwałtowny rozpad reżimu, zamiast przedłużyć jego istnienie.

Opierając się na swojej ogromnej wiedzy, Lankov w tej książce przedstawia, jak żyją przeciętni mieszkańcy Korei Północnej, jak rządzą ich przywódcy i jak obie te grupy przetrwają w trudnych warunkach.

Dlaczego warto przeczytać tę książkę?

W dobie nowej zimnej wojny, książka  „Korea Północna: życie i polityka w upadłej stalinowskiej utopii” jest nie tylko fascynującym opisem jednego z najbardziej tajemniczych reżimów świata, lecz także cennym źródłem wiedzy o funkcjonowaniu systemów politycznych. Lankov przedstawia wnikliwą analizę, która może poszerzyć zrozumienie zarówno przeszłych, jak i obecnych globalnych napięć politycznych. Ta książka to lektura obowiązkowa dla każdego, kto pragnie zrozumieć dynamikę władzy w jednym z najbardziej zamkniętych państw świata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 491

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydanie pierwsze

Tytuł oryginału: The Real North Korea: Life And Politics In Thefailed Stalinist Utopia, First Edition

Copyright © Andrei Lankov 2015All rights reserved.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania lub przekazywana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób elektroniczny, mechaniczny, fotokopiujący, nagrywający lub inny, bez uprzedniej pisemnej zgody.

Tłumaczenie: Piotr OstaszewskiRedakcja: Renata NowakKorekta: Grzegorz MaziarskiSkład i oprawa graficzna: Michał Banaś

Zdjęcie wykorzystane na ilustracji:@Goddard_Photography

Fundacja Warsaw Enterprise Institute

Al. Jerozolimskie 30

00-024 Warszawa

ISBN: ??????????

Mecenasem niniejszej publikacji jest:

kancelaria prawna WOLF THEISS P. Daszkowski sp.k.

Spis treści

Rozdział 1 O społeczeństwie, które stworzył Kim Il Sung, i jak to zrobił

Kapitan Kim wraca do ojczyzny

Wojna i jej konsekwencje

Między Moskwą a Pekinem: polityka zagraniczna Korei Północnej pod przywództwem Kim Il Sunga

Stosunki z Południem

Społeczeństwo nakazowe

Obozowy kraj

Świat według Kim Il Sunga

Iskierka nadziei w dramacie społeczeństwa

Narodziny filozofii Juche. Wzrost znaczenia pozycji sukcesora i stopniowa degradacja hiperstalinowskiej gospodarki

Rozdział 2 Dwie dekady kryzysu

I wówczas zmienił się świat

Przebudzony kapitalizm

Więdnące państwo

Emigracja z wyboru: jeszcze nie exodus, lecz…

Przybycie do raju, czyli w kapitalistycznym piekle

Zmieniający się światopogląd

Rozdział 3 Logika przetrwania (w kraju)

Reformy jako zbiorowe samobójstwo

Dżin wraca do lampy: (niezbyt skuteczne) krępowanie gospodarki rynkowej

O krok od katastrofy: reforma walutowa 2009 roku

Wciąż biedni i niedożywieni, ale już nie głodujący

Rozdział 4 Najwyższy wódz i jego czasy

Spóźnione wejście „Młodego Generała”

Niespodziewane nadejście nowej ery

Upadek starej gwardii

Nowa polityka

Nowa logika

Napięcia na linii z Południem

Rozdział 5 Dyplomacja przetrwania

Gra kartą nuklearną

Dyplomacja maksymalizacji pomocy

Tymczasem w Korei Południowej… (wzrost znaczenia generacji 386 i tego konsekwencje)

Dekada słonecznej polityki

Zachód słońca

Chiny dołączają do rozgrywki

Rozdział 6 Co zrobić z Północą?

Dlaczego nie wystarcza gruba pałka

Dlaczego marchewka niezbyt dobrze smakuje (z jakiego powodu „strategiczna cierpliwość” też nie jest dobrym rozwiązaniem)

Myśląc długofalowo

Ukryte profity ingerencji

Docierając do ludzi

Jakie znaczenie ma praca z uchodźcami w Korei Południowej

Rozdział 7 Być gotowym na to, czego byśmy sobie życzyli

Wielka burza

Rozwiązanie najmniej akceptowalne: tymczasowa konfederacja

A teraz coś o remedium

Wnioski: niezbyt oczywiste zakończenie

Posłowie

Nowy kryzys nuklearny/ICBM i przerażenie Trumpem

Konflikt amerykańsko-chiński

Nowy reżim sankcyjny i odejście od polityki reform

Nowy superizolacjonizm

Nowy etap przyjaźni z Moskwą

Jaka jest zatem różnica?

Podziękowania od autora

Podziękowania dla sponsorów

Przypisy końcowe

Słowo od tłumacza

Prawdziwa Korea Północna autorstwa prof. Andreia Lankova jest dziełem unikalnym. Prof. Lankov, obecnie pracownik Kukmin University należy do najwyższej klasy specjalistów Półwyspu Koreańskiego w tym Korei Północnej. Większość publikacji na temat Korei Północnej ma charakter publicystyczny, a większość opinii takich prac cechuje domniemanie. Prawdziwa Korea Północna jest dogłębną analizą zarówno historii państwa północnokoreańskiego, jak i mechanizmów jego funkcjonowania w zmieniającej się konfiguracji sił na świecie. Mamy zatem do czynienia z dziełem, które stanowi podstawę do zrozumienia problematyki północnokoreańskiej (ujętej w szerszym kontekście międzynarodowym), które stanowi punkt wyjścia do konstruowania dalszych analiz.

Jako tłumacz, a zarazem profesor ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie miałem sposobność wielokrotnie odbyć merytoryczne rozmowy z prof. Lankovem. Toteż wszelkie nazwy własne i terminologia zostały uzgodnione i doprecyzowane. Co więcej, ukazująca się nakładem Wydawnictwa Warsaw Entreprise Institute wersja została zaktualizowana tekstem autora z czerwca 2024 roku, której nie posiada ani oryginał, ani też żadna inna wersja tłumaczenia.

Kończąc pragnę złożyć podziękowania sponsorom kancelarii prawnej Wolff Theiss oraz firmie SABA za finansowy sponsoring obecnej edycji. Dziękuję również panu Michałowi Banasiowi kierującemu pracami edycji oraz panu Tomaszowi Wróblewskiemu, prezesowi Warsaw Entreprise Institute, za możliwość publikacji w tak prestiżowym wydawnictwie.

Prof. dr hab. Piotr Ostaszewski

Ambasador Rzeczpospolitej Polskiej w Republice Korei

Wprowadzenie: zdumiewająco logiczna Korea Północna

Co tak naprawdę przeciętny człowiek z Zachodu myśli o Korei Północnej? Ktokolwiek zetknął się z tym tematem poprzez środki masowego przekazu, ma zapewne w głowie pewien arsenał sloganów. Jakże typowo brzmią takie określenia jak „obłąkany kraj”, „ostatni stalinowski reżim na świecie”, „naród nuklearnych szantażystów”. Takich banałów można by mnożyć bez liku. Ponadto zawsze mówi się o niej jako kraju „surrealistycznym”. To państwo rządzone przez politycznych „karłów” opisuje się jako coś, co zaprzecza zdrowemu rozsądkowi, a niekiedy nawet i prawom fizyki.

Za tymi banalnymi skądinąd stwierdzeniami kryje się jednak pewien problem. W dużej mierze są one nieprawdziwe. Reżim północnokoreański zachowuje się bardzo racjonalnie, bo chyba nic nie jest w stanie lepiej udowodnić tej tezy niż właśnie ciągłe jego trwanie, i to wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Korea Północna to żywa skamielina, relikt zamierzchłej przeszłości, jakże często umykającej uwadze obserwatorów. Wiele podobnych reżimów dawno już zniknęło bądź zmieniło swą postać. Wielu z nas wspomina je z politowaniem, jeśli w ogóle jest w stanie je sobie przypomnieć. Iluż ludzi w Europie pamięta Antonína Novotnego czy Mátyása Rákosiego?

A jednak ród Kimów nadal niepodzielnie rządzi w Korei Północnej. Występując przeciwko „prawu politycznej grawitacji”, Korea Północna stoi w obliczu obcego i nieprzyjaznego jej środowiska międzynarodowego. To mały kraj posiadający naprawdę niewielkie zasoby naturalne i kompletnie niewydolną, zamierającą gospodarkę. Ale pomimo tego udaje mu się przetrwać i umiejętnie do tego w całej pełni wykorzystywać podziały panujące we współczesnym świecie. Północnokoreańscy władcy doskonale zdają sobie sprawę ze swoich działań. Nie są to ani błądzący w ciemnościach lunatycy, ani jacyś ideologiczni zeloci. Poprzez swoje czyny dają się poznać jako bardzo wyrachowani gracze, być może najbardziej bezwzględni i makiaweliczni przywódcy współczesnego świata.

Świat zna ich jako budzących grozę władców, zdolnych do wywoływania zagrożeń mrożących krew w żyłach. Wielu zupełnie niemających pojęcia o świecie mieszkańców Austin w stanie Teksas mogło się o tym przekonać osobiście, kiedy w pewnym momencie Korea Północna, grożąc wojną Korei Południowej, wyraziła możliwość nuklearnego zbombardowania ich miasta. A zatem zupełnie naturalne wydaje się podawanie w wątpliwość zdrowia psychicznego przywódców z Pjongjangu. Jednakże to właśnie tego rodzaju makabryczna retoryka, okresowe prowokacje zbrojne oraz własny program nuklearny są gwarantem trwania reżimu w Korei Północnej. Podejmowanie przez Pjongjang niekiedy wręcz straceńczych prób i prowokacji ma swoje głębokie racjonalne podstawy, oczywiście do czasu wyczucia ekstremalnego punktu, którego nie wolno mu przekroczyć. Od dekad więc reżim stosuje taktykę potrząsania szabelką, co wpisuje się w kontekst jakże pokrętnej strategii, a co wykazuje niezwykłą wprost efektywność – przynajmniej w wielu przypadkach – w manipulowaniu środowiskiem zewnętrznym i wymuszaniu na nim okupu.

W pierwszej kolejności książka ta przedstawia logikę myślenia Korei Północnej. Określa ją nic innego jak specyfika północnokoreańskiego społeczeństwa. Korea Północna to osobliwe miejsce i bynajmniej nic w tym dziwnego. Książkę tę napisałem z myślą o tym, by pokazać, w jaki sposób kraj ten stał się dla świata swoistym gorącym tematem. Ale moją intencją było też wyjaśnienie powodów, dla których przywódcy północnokoreańscy preferują, ba!, potrzebują takiego właśnie odbioru.

Publikację rozpoczyna krótki zarys najnowszej historii Korei Północnej. Zaznajomienie się ze specyfiką zagadnień w tej materii jest niezbędne, jeśli istotnie chce się zrozumieć jej obecne trudne położenie. Reżim Kimów rozpoczął się od śmiałego eksperymentu społecznej inżynierii. Kierowały nim elity rewolucyjne, szły tropem stalinowskiego Związku Sowieckiego, a i nierzadko były przez niego (przezeń) sterowane. Wiele zasad i działań władz w Pjongjangu cieszyło się początkowo wielkim uznaniem i wsparciem ze strony społeczeństwa.

Jednak zarówno owe wspaniałe wizje, jak i społeczny entuzjazm z biegiem czasu niestety wyparowały. Wkrótce Korea Północna znalazła się w pułapce własnego niewydolnego i kompletnie niezrównoważonego modelu gospodarczego, który stał się całkowicie zależny od pomocy zagranicznej. Sprawę pogarszał fakt stworzenia czegoś na kształt dziedzicznej elity władzy, niedającej się ani zakwestionować, ani usunąć. Gospodarka północnokoreańska przeszła z fazy spowolnienia do kompletnej zapaści.

W tym też aspekcie Korea Północna zasadniczo różni się od pozostałych krajów Trzeciego Świata. Złe zarządzanie, autorytarna polityka i chroniczna zależność od pomocy zagranicznej to problemy często pojawiające się w różnych częściach globu. Jednakże niewiele krajów jest w stanie uciec się do taktyki działania, z której znany jest reżim północnokoreański. Zdumiewający sukces, jaki osiągnęła Republika Korei – powszechnie znana jako Korea Południowa – stworzyła z Korei Północnej osobliwe miejsce, zmuszając tamtejsze elity władzy do podjęcia decyzji tragicznych w skutkach.

W 1945 roku przyszłość rysowała się bardzo niepewnie, a jednak Korea Południowa poszła drogą, która okazała się prowadzić ją ku niezwykłym osiągnięciom, co jakże kontrastuje z decyzjami (częstokroć wymuszonymi) północnokoreańskimi. Istnienie zamożnej Korei Południowej postawiło elity północnokoreańskie wobec wręcz piramidalnych problemów.

W obliczu nagłego pogorszenia się sytuacji w latach 90. kierownictwo północnokoreańskie podjęło decyzję o niewprowadzaniu żadnych reform. Powodem tego była potrzeba utrzymania pełnej kontroli nad państwem i społeczeństwem. Jednocześnie zdecydowano się na wykorzystanie skutecznego narzędzia, jakim jest dyplomacja (w niektórych momentach wsparta argumentem nuklearnego szantażu) w pozyskiwaniu zagranicznej pomocy, zapewniającej przetrwanie systemowi. Niestety taktyka ta okazała się dla władzy w Pjongjangu nad wyraz skuteczna. W odróżnieniu od pozostałych reżimów komunistycznych ten północnokoreański zdołał przetrwać, i to wbrew wszelkim przeciwnościom losu.

Czytelnik może z łatwością się przekonać, że północnokoreańskiej elity władzy nie tworzą ani ideologiczni fanatycy, ani też sadystyczni zabójcy – chociaż niekiedy istotnie mogą sprawiać takie wrażenie (i takie też chcą wywoływać). Tak naprawdę niektórzy z nich mogą być bardzo przyzwoitymi ludźmi, niekiedy nawet użalającymi się nad niecnym losem swych poddanych. Niemniej w kontekście obecnej sytuacji wszelkie inne rozwiązania prowadziłyby do unicestwienia systemu. W książce argumentuję, że reżim zdaje sobie sprawę ze swojej patowej sytuacji i konieczności utrzymania bieżącego kursu politycznego, jeśli chce przetrwać.

Wielu ekspertów wskazuje, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest podjęcie przez Koreę Północną reform w stylu chińskim. Niektórzy sądzą nawet, że północnokoreańscy decydenci zostaną w jakiś sposób znęceni czy też postawieni przed potrzebą ich przeprowadzenia. Inni z kolei są zdania, że w końcu północnokoreańskie elity pójdą po rozum do głowy i podejmą decyzje, kierując się dobrem społeczeństwa. Jak się przekonamy, za twardym, ortodoksyjnym, antyreformatorskim stanowiskiem kryje się bardzo rozsądna logika działania. Być może obawy te są nieco przesadzone, ale nie są bynajmniej bezpodstawne.

Książka ta może wydawać się poniekąd pesymistyczna. Pokazuję w niej jednak pewne sposoby na złagodzenie nabrzmiałych problemów i utrzymanie kontroli nad ewentualną katastrofą, co oczywiście nie stoi w sprzeczności z główną tezą, jaką jest jednoznaczne stwierdzenie, że na problem północnokoreański nie ma żadnego panaceum.

W trakcie pisania tej książki w Korei Północnej dochodziło do przejmowania władzy przez nowe elity. Jak można było oczekiwać, procesowi temu towarzyszyły rozbudzone nadzieje na lepszą przyszłość. Historia Korei Północnej pozostawia jednak niewiele miejsca na optymizm. Oczywiście nie można wykluczyć, że pulchniutki i trochę groteskowo prezentujący się młody Kim może chcieć zerwać z przeszłością i istotnie zainicjować pewne reformy. Całkiem prawdopodobne też, że zerwie z dotychczasową strategią logiki przetrwania reżimu i zechce poprawić poziom życia swego społeczeństwa. Niewykluczone, że usiłowania takie znajdą nawet pozytywny epilog, niemniej równie prawdopodobne jest niezmienne stanowisko starej gwardii, że złagodzenie systemu doprowadzi w końcu do zapaści i destrukcji władzy.

Jakkolwiek by nie patrzeć, stoimy w jakimś punkcie zwrotnym, generującym być może poważne zmiany, a może i transformację. Mając jednak na uwadze poprzednie doświadczenia i raczej ponurą rzeczywistość kraju, nie należy oczekiwać jakiegoś cudu. Wprost przeciwnie: precedensy przeszłości pozwalają przypuszczać, że wszelkie zmiany będą bardzo bolesne, a zatem i niebezpieczne.

Najgorsze jeszcze przed nami – mam na myśli zarówno Koreę Północną, jak i środowisko międzynarodowe. Znane jest węgierskie powiedzenie: „A cóż gorszego być może od komunizmu? Ano rzeczy, które po nim nastąpią”. I może pewnego dnia mieszkańcy Korei Północnej będą musieli przypomnieć sobie te słowa, dopasowując je do własnej rzeczywistości: „A cóż gorszego być może od dynastii Kimów? Ano to, co po nich nastąpi”.

Przyszłość jest nieprzewidywalna, a ewentualna transformacja Korei Północnej z pewnością nie będzie łatwa. Pod koniec książki wskazuję sposoby zmian w Korei Północnej. Czytelnik przekona się, że niektóre zaproponowane rozwiązania są całkiem do przyjęcia. Wszystkie jednak mają poważne uchybienia.

Północnokoreański reżim jeszcze nie raz da o sobie znać i będzie źródłem irytacji środowiska międzynarodowego. Ale jego główne ofiary to nikt inny jak właśnie mieszkańcy Korei Północnej, to znaczy przytłaczająca większość dwudziestoczteromilionowej* populacji zamieszkującej to nieszczęśliwe miejsce na Ziemi. Są to bezpośrednie ofiary reżimu, ale i historycznej przeszłości. Działania władzy nie wynikają z jej jakiejś „nikczemnej” natury, trudno też dopatrywać się w nich quasi-fanatycznych pobudek religijnych. Źródłem jej postępowania władzy jest świadomość braku rozsądnej alternatywy. Większość elity władzy zdaje sobie sprawę, że zmiana polityki doprowadzi ich (i ich rodziny) do katastrofy. I na nieszczęście obawy te są oparte na racjonalnych podstawach. Niepokój zarówno „dziesięciotysięcznej elity”, jak i jakiegoś miliona jej zwolenników, jest całkiem uzasadniony. Oczywiście stoi to w sprzeczności z interesem zdecydowanej większości społeczeństwa, którego życie było i jest rujnowane przez reżim.

* Obecnie populację Koreańskiej Demokratycznej Republiki Ludowej szacuje się na dwadzieścia sześć milionów. Przypisy dolne są uwagami od tłumacza.

Rozdział 1 O społeczeństwie, które stworzył Kim Il Sung, i jak to zrobił

Nie można zrozumieć obecnej Korei Północnej, jeśli nie zgłębi się jej przeszłości. Korea Północna nigdy nie doświadczyła czegoś, co można by nazwać procesem „reform”, czyli przeprowadzonych przez władzę zmian o charakterze systemowym. Ale w żadnym wypadku nie oznacza to, że się nie zmieniła. Korea Północna czasów Kim Dzong Ila była diametralnie różna od tej z okresu lat 1953–1994. Ale z drugiej strony wszystko, co zrobił Kim Il Sung, naznaczyło i położyło się cieniem na współczesnej Korei Północnej.

Istotnie trzeba powiedzieć jasno, że Korea Północna czasów Kim Il Sunga była bardzo osobliwym miejscem – zapewne stanowiła najbardziej idiosynkratyczne miejsce na Ziemi. Stworzono ją jako sowieckie państwo satelickie, cieszące się jednak ze strony społeczeństwa wielkim poparciem, wzbudzające entuzjazm i nadzieję. Wkrótce stało się klasycznym przykładem stalinowskiego reżimu o narodowym zabarwieniu i w tejże formie zdołało przetrwać wszelkie przeobrażenia, jakie zachodziły w środowisku zewnętrznym, egzystując bez większych zmian aż do początku lat 90. XX wieku. Wówczas to dynastia Kimów zdołała osiągnąć pełną dojrzałość. Był to również czas, kiedy nauczyła się sztuki przetrwania i działania w całkowicie przecież wrogim jej środowisku.

Kapitan Kim wraca do ojczyzny

Jesienią 1945 roku (dokładna data wciąż nie jest ustalona, choć najprawdopodobniej był to 19 września) grupa azjatyckich przedstawicieli ubranych w sowieckie uniformy zeszła na ląd z sowieckiego parowca Pugaczow w północnokoreańskim porcie Wonsan, po czym natychmiast została przejęta przez siły sowieckie. W grupie tej znajdował się korpulentny mężczyzna w wieku około 30 lat, noszący stopień kapitana armii sowieckiej. Przez towarzyszy znany był jako Kim Il Sung, dowódca 1. (koreańskiego) batalionu 88. niezależnej brygady Armii Czerwonej.

Ów młody sowiecki kapitan miał wkrótce zostać najwyższym przywódcą nowo powstającego państwa północnokoreańskiego. W 1945 roku wracał jednak do kraju po dwóch dekadach pobytu za granicą. W latach 30. XX wieku Kim Il Sung był dowódcą partyzantki w północno-wschodnich Chinach, by na początku lat 40. zostać dowódcą batalionu w 88. brygadzie Armii Czerwonej. Pochodził z Pjongjangu, w którym pod koniec sierpnia 1945 roku mieściła się kwatera główna wojsk sowieckich w Korei1.

Pod koniec sierpnia 1945 roku, po krótkiej, intensywnej kampanii zakończonej powodzeniem, Armia Czerwona uzyskała pełną kontrolę nad północną częścią Półwyspu Koreańskiego. I prawdopodobnie gdyby tylko chciała, mogłaby także bez trudu zająć część południową. Był to jednak czas, kiedy Moskwa jeszcze była skłonna respektować porozumienia zawarte ze Stanami Zjednoczonymi. Jedno z nich zakładało tymczasowy podział Półwyspu Koreańskiego na dwie strefy okupacyjne. W ciągu zaledwie pół godziny dwóch amerykańskich pułkowników (z których jeden miał później zostać sekretarzem stanu) wykreśliło na mapie tymczasową linię demarkacyjną, rozdzielającą amerykańską i sowiecką strefę operacyjną. Podzielone wzdłuż 38 równoleżnika strefy były niemal równe powierzchniowo, ale zupełnie różne pod względem liczby ludności i potencjału gospodarczego. Południe prawie dwukrotnie pod względem populacji przewyższało Północ, ale jego przemysł był przestarzały (w okresie tuż przed uzyskaniem niepodległości Korea Południowa była zacofana również pod względem rozwoju rolnictwa)2.

Uzyskując pełną kontrolę nad północną częścią Korei, Sowieci mieli jedynie mgliste pojęcie na temat politycznych i gospodarczych realiów panujących na półwyspie. Wystarczy przypomnieć, że gdy w sierpniu 1945 roku armia sowiecka zajmowała północną część kraju, nie miała w swych szeregach nawet jednego tłumacza znającego język koreański, albowiem była przygotowywana do wojny z Japończykami i tylko w tej materii dysponowała odpowiednim personelem. Dopiero pod koniec sierpnia zasilono jej szeregi grupą oficerów znających język koreański (a byli to zresztą obywatele sowieccy pochodzenia koreańskiego).

Dopiero co odtajnione dokumenty z sowieckich archiwów wskazują, że aż do początku 1946 roku Moskwa nie dysponowała żadnymi konkretnymi planami dotyczącymi polityki na Półwyspie Koreańskim. A przecież już wówczas istniały przesłanki wskazujące na to, że sojusz amerykańsko-sowiecki jest krótkotrwały, a na horyzoncie widać już było początki rywalizacji zimnowojennej. W tej nowej epoce zdominowanej przez wrogie relacje między supermocarstwami żadna ze stron nie wykazywała ochoty na kompromis. I tak wraz z początkiem 1946 roku Związek Sowiecki w coraz większym stopniu skłaniał się do stworzenia w podległej sobie strefie okupacyjnej przyjaznego względem siebie, a zarazem dającego się kontrolować rządu (ale zapewne Stany Zjednoczone miały te same plany w stosunku do południowej części półwyspu). Mając na uwadze uwarunkowania epoki, rzeczą oczywistą wydaje się to, że rząd taki miał być komunistyczny. Pojawił się jednak jeden problem: otóż w Korei Północnej nie było (czy może lepiej powiedzieć: prawie w ogóle nie było) komunistów.

Koreański ruch komunistyczny zaczął się kształtować we wczesnych latach 20. XX wieku, zaś sam marksizm zdawał się modny jedynie w koreańskich kręgach intelektualnych epoki kolonialnej. Niemniej z uwagi na dość represyjny charakter japońskiego reżimu kolonialnego znani koreańscy działacze komunistyczni działali poza granicami kraju. Spośród owej niewielkiej grupki, którą można było znaleźć w 1945 roku, zdecydowana większość funkcjonowała w Seulu, który leżał poza sowiecką strefą okupacyjną. Stało się to powodem, dla którego od końca 1945 roku sowieckie dowództwo zaczęło zewsząd zwozić działaczy komunistycznych do Korei Północnej. Niektórzy z nich byli regularnymi funkcjonariuszami sowieckimi oraz różnego rodzaju ekspertami technicznymi o koreańskim pochodzeniu, których po prostu przysyłała Moskwa. Inni przybyli z Chin, gdzie wielu etnicznych Koreańczyków, począwszy od lat 20. XX wieku, aktywnie działało w Komunistycznej Partii Chin. Trzecią grupę stanowiły środowiska komunistyczne, które w latach 1945–1946 opuściły amerykańską strefę okupacyjną, ciesząc się tam zresztą przez krótki czas dość znacznym poparciem, by niebawem w wyniku represji zejść do podziemia. Była też grupa ludzi, która najpierw w latach 30. tworzyła antyjapońską partyzantkę w północnych Chinach, a następnie spędziwszy lata wojenne w Związku Sowieckim, powróciła do Korei u boku Kim Il Sunga3.

I to właśnie ona, choć z pozoru początkowo wydawała się najsłabsza, wywarła zdecydowanie największy wpływ na przyszłość Korei. Byli to uczestnicy bardzo heroicznej, ale mającej niewielki zasięg partyzantki, która działając w latach 30., zaiste nie była w stanie w żaden sposób zagrozić japońskim siłom zbrojnym okupującym Mandżurię. Po zdławieniu wszelkiego oporu przez siły japońskie jej resztki przedostały się do Związku Sowieckiego, gdzie zostały wchłonięte przez Armię Czerwoną i przeszkolone na wypadek przyszłych działań przeciwko Cesarstwu Japońskiemu. Jak na ironię okazało się, że los Japonii został tak szybko przypieczętowany, że ludzie ci nie zdążyli nawet wziąć udziału w decydującym starciu z imperium japońskim. Ale po zakończeniu wojny władze sowieckie szybko znalazły zajęcie dla grupki weteranów (wśród których znalazło się też kilka kobiet). Otóż postanowiono chińskich i koreańskich ekspartyzantów wysłać do kraju, upatrując w nich użytecznych doradców i pośredników dla sowieckich sił okupacyjnych.

Jednym z nich był Kim Il Sung. Wysiłki północnokoreańskich propagandzistów, a także dystans czasowy złożyły się na dość wykoślawiony wizerunek, jaki przedstawiali historycy, częstokroć wyolbrzymiając jego polityczne znaczenie w okresie sprzed 1945 roku. Niemniej jednak, zanim jeszcze w ogóle doszło do wyzwolenia Półwyspu Koreańskiego, Kim Il Sung zdołał już ugruntować swoją pozycję na tyle, by stać się ważną postacią na tutejszej scenie politycznej, i to pomimo swego bardzo przecież młodego wieku i aparycji bynajmniej niepozwalającej dopatrzyć się w nim cech typowych dla silnego bohatera. Jeden z uczestników wydarzeń z 1945 roku w prywatnej rozmowie ze mną takimi słowy opisał swoje wrażenia z pierwszego spotkania osoby, która niebawem miała stać się Wielkim Słońcem* czy też Niezwyciężonym Generalissimusem, żeby użyć tylko najłagodniejszych tytułów: „Wyglądem swym przypominał mi tłustego chłopczyka z pobliskiego chińskiego straganu z żywnością”.

Wydarzenia z lat 1945–1946 to bardzo zawiła historia, ale aby przedstawić ją w nieco uproszczonej i bardziej zrozumiałej formie, wystarczy stwierdzić, że Kim Il Sung został wybrany przez sowieckie władze wojskowe, by objąć kierownictwo nad koreańskim ruchem komunistycznym i stworzyć podstawy reżimu północnokoreańskiego. Zapewne nigdy z całkowitą pewnością niedane nam będzie się dowiedzieć, co legło u podstaw tej decyzji, wszak najprawdopodobniej uwagę wzbudziły zarówno cechy charakteru, jak i elementy biograficzne, które uczyniły zeń wprost perfekcyjnego kandydata, cieszącego się poparciem władz sowieckich. Z pewnością doskonale umiał przedstawiać zarówno rosyjskie, jak i swoje własne bohaterskie wojenne wyczyny, które – choć ogromnie wyolbrzymione przez późniejszą propagandę – bynajmniej nie były fikcją i musiały w jakimś stopniu być znane wielu Koreańczykom. Pomocny okazał się również fakt, że sam pochodził z Korei Północnej i nigdy też nie był związany z kliką zawodowych rewolucjonistów i ideologów z Kominternu, którym Stalin nie ufał i którymi pogardzał.

Kim Il Sung urodził się w 1912 roku (dokładnie tego samego dnia, w którym zatonął Titanic, czyli 15 kwietnia), ale jego prawdziwe imię brzmiało Kim Sŏng-ju. Wojenny pseudonim „Kim Il Sung” przyjął znacznie później, bo w latach 30. Tworząc wręcz perfekcyjną biografię Wiecznie Zwycięskiego Generalissimusa, Słońca Narodu, północnokoreańscy historycy tuszowali wiele niewygodnych faktów dotyczących chociażby jego pochodzenia, ukazując go jako potomka biednych chłopów. Nie jest to zupełną prawdą, albowiem podobnie jak większość pierwszej generacji komunistycznych przywódców z Azji Wschodniej (takich jak choćby Mao Zedong), przyszły północnokoreański dyktator pochodził ze średniozamożnej rodziny, dzięki czemu mógł też odebrać dobre wykształcenie. Jego ojciec był absolwentem protestanckiej szkoły, a byt rodzinie zapewniał dzięki nauczaniu i praktykowaniu medycyny homeopatycznej. Jednocześnie był wybitnym działaczem chrześcijańskim.

Sam Kim Il Sung ukończył szkołę średnią, co w owych czasach należy uznać za znaczące osiągnięcie (tylko niewielki odsetek młodzieży mógł sobie na to pozwolić). Większość swych młodzieńczych lat spędził w północnych Chinach, dokąd jego rodzina przeniosła się w 1920 roku.

Odebrawszy dobre wykształcenie, Kim Il Sung miał przed sobą klasyczną, dobrze płatną urzędniczą, biznesową lub nauczycielską karierę. Jego wybór był jednak zupełnie inny: w latach 30. wstąpił do partyzantki komunistycznej, która walczyła z japońską inwazją w Mandżurii.

Północnokoreańska propaganda zawsze umniejszała rolę zagranicznych powiązań Wielkiego Przywódcy, toteż właściwie ani słowem nie zająknęła się w sprawie jego trwającego niemal dekadę członkostwa w Komunistycznej Partii Chin oraz pozycji, jaką zajmował jako niższy oficer w zasadniczych przecież chińskich strukturach partyzanckich. Zamiast tego z naciskiem podkreślano, że już w wieku 20 lat „nasz Drogi Przywódca” stworzył koreańską partyzantkę (w tym wypadku wiek nie powinien nas dziwić, skoro według oficjalnej propagandy został najwyższym zwierzchnikiem koreańskich komunistów już jako czternastolatek). W rzeczywistości aż do 1945 roku wojskowa kariera Kima przebiegała pod chińskimi lub sowieckimi rozkazami, chociaż istotnie funkcjonował w oddziałach czysto koreańskich4.

Co spowodowało, że młody Kim Sŏng-ju wybrał ciężkie i twarde zaiste partyzanckie życie i co złożyło się na to, że przez dekadę był gotów wieść tak niebezpieczny żywot? Nie ulega wątpliwości, że był idealistą, że walczył (i głęboko w to wierzył) o Wielką Sprawę, czyli o komunizm. Jednak w tym momencie wypada zastanowić się nad ówczesną percepcją komunizmu w Azji Wschodniej. O ile w Europie ruch komunistyczny inspirowała chęć walki o sprawiedliwość społeczną, o tyle jego wschodnioazjatycka wersja miała wymiar zarówno społeczny, jak i narodowy. W latach 20. i 30. tacy przywódcy jak Kim Il Sung, Mao Zedong czy Ho Chi Minh byli jeszcze młodymi idealistami, a komunizm w Azji Wschodniej postrzegano w kategoriach szybkiej drogi wiodącej do odrodzenia i modernizacji, która oznaczała nie tylko rozwiązywanie problemów społecznych, ale była też szybkim skokiem, dającym możliwość wydobycia się z epoki kolonializmu i zacofania. W ostatnich latach swego życia Kim niedwuznacznie wyznał, że był zarówno komunistą, jak i nacjonalistą. I tak naprawdę to samo można byłoby powiedzieć o znaczącej większości wschodnioazjatyckich komunistów jego pokolenia.

Ale nawet pomimo faktu, że do władzy w Korei Północnej doszedł za sprawą sowieckich władz wojskowych, Kim Il Sung w żadnym wypadku nie zamierzał być sowiecką marionetką – a może jeszcze dokładniej: niczyją marionetką. W latach 40. ten młody były partyzant chyba jeszcze wierzył w sprawę międzynarodowego komunizmu. Jednak podobnie jak zdecydowana większość jego zwolenników nie zamierzał składać na ołtarzu koreańskiego interesu narodowego w imię innych krajów, niezależnie od tego, jak bardzo były one postępowe. Z sowieckiego punktu widzenia trzeba powiedzieć, że wybór dokonany w latach 1945–1946 przez sowieckich oficerów nie nie może być określony jako dobry, albowiem padł na bardzo bystrego człowieka, którego światopogląd okazał się bardziej narodowy niż komunistyczny. Był niczym cierń w ciele moskiewskiej (a również i pekińskiej) dyplomacji. Mając jednak na względzie sytuację w Korei w późnych latach 40., trzeba przyznać, że gdyby sowiecki wybór padł na kogoś innego, to wynik z pewnością byłby dokładnie ten sam. Późniejsze wydarzenia dowiodły, że koreańscy przywódcy komunistyczni (a również i inni wschodnioazjatyccy komuniści) raczej nie byli łatwo sterowalnymi marionetkami – głównie właśnie z powodu swojego głęboko zakorzenionego nacjonalistycznego światopoglądu. Jak na ironię losu przywiązanie do idei i ducha narodowej niepodległości nie zawsze zwiastowało coś pozytywnego dla poddanych ich władzy mas społecznych. Poststalinowska wersja sowieckiego komunizmu, którą w latach 50. wschodnioazjatyccy prominentni przywódcy zdecydowanie odrzucili, okazała się o wiele bardziej przystępna dla zwykłego człowieka aniżeli jej niektóre rewolucyjne lokalne odmiany.

Problemy te objawiły się w późniejszym czasie. Niezależnie od skrywanych poglądów Kim Il Sunga w latach 1945–1948 dopiero co powstający północnokoreański reżim funkcjonował pod bacznym okiem sowieckich przełożonych. To sowieccy doradcy opracowali plany wspomnianej wcześniej reformy rolnej, a projekt północnokoreańskiej konstytucji – sam Józef Stalin. Sowiecka tajna policja polityczna aresztowała całą opozycję nowej komunistycznej władzy, którą rychło wysłała do sowieckich obozów pracy na Syberii – albowiem w owym czasie Korea Północna nie dysponowała jeszcze własnym systemem penitencjarnym.

Nawet najbardziej prozaiczne działania władz północnokoreańskich wymagały pełnej akceptacji Moskwy. Wszystkie przemówienia wygłaszane przez północnokoreańskich przywódców musiały przejść przez sowiecką cenzurę i uzyskać akceptację sowieckiej ambasady w Pjongjangu. Ważniejsze decyzje podejmowały wyższe szczeble władz sowieckich. Sowieckie Biuro Polityczne, będące najwyższą władzą wykonawczą stojącą ponad Komunistyczną Partią Związku Sowieckiego, wydawało akceptację dla programu posiedzenia północnokoreańskiego fasadowego parlamentu, „udzielając zezwolenia” na zorganizowanie w lutym 1948 roku wielkiej defilady z okazji proklamacji powstania armii północnokoreańskiej5.

Moją ulubioną historią jest wydarzenie z grudnia 1946 roku, kiedy Północ przygotowywała się do pierwszych wyborów. Piętnastego grudnia sowiecki generał Tierientij Sztykow , w którego gestii pozostawały sprawy polityczne w Korei Północnej, omawiał z dwoma innymi sowieckimi generałami przyszły skład fasadowego północnokoreańskiego parlamentu. Co godne podkreślenia, w rozmowie nie uczestniczył nawet jeden Koreańczyk. Sowieccy generałowie zatem zdecydowali, że w parlamencie zasiądzie 231 deputowanych. Co więcej, to oni też podjęli decyzję o podziale miejsc między poszczególne partie polityczne, o liczbie zasiadających w nim kobiet oraz o społecznym składzie władzy ustawodawczej. I jeśli tylko spojrzeć na skład ówczesnego Zgromadzenia, to nietrudno się zorientować, że instrukcje te wykonano niemal w pełni, może tylko z pewnymi drobnymi odchyleniami6.

Sterowana i wspierana przez sowieckich doradców Korea Północna w latach 1946–1950 przeszła przez okres szybkich reform, typowych dla rodzących się reżimów komunistycznych tej epoki. Wiosną 1946 roku przeprowadzono drastyczną reformę rolną, polegającą na redystrybucji ziemi pomiędzy chłopów, zmuszając tym samym wielu dotychczasowych posiadaczy ziemskich do wyjazdu na Południe. W tym samym czasie znacjonalizowano cały przemysł, przy czym do lat 50. pozwolono jeszcze funkcjonować niewielkim prywatnym zakładom rzemieślniczym. Tymczasem w sferze polityki tutejsza emanacja partii typu leninowskiego, czyli Koreańska Partia Robotnicza, rozpoczęła proces rozciągania kontroli nad całym społeczeństwem.

Pomimo chrześcijańskiego wychowania Kim Il Sung wraz z innymi komunistycznymi przywódcami z niezwykłą wręcz zaciekłością rozpoczął wielkie prześladowania chrześcijan. I podobnie jak wielu posiadaczy ziemskich, tak i niegdysiejsi przedsiębiorcy i działacze chrześcijańscy wybrali drogę na Południe przez jeszcze wówczas słabo strzeżoną linię demarkacyjną. Nie prowadzono w tym czasie żadnych statystyk, niemniej liczbę Koreańczyków, którzy uciekli z Północy na Południe w latach 1945–1951 szacuje się na 1 do 1,4 miliona osób, co stanowiło jakieś 10 do 15 procent całej populacji Korei Północnej. Trzeba również wziąć pod uwagę fakt, że tym samym emigrację do południowej strefy wybierała liczna grupa potencjalnej opozycji, co samo przez się czyniło reżim komunistyczny bardziej homogenicznym i stabilnym.

Z pozoru już w końcu lat 40. państwo północnokoreańskie stanowiło doskonały przykład tworu, który zimnowojenne jastrzębie nazywały „sowieckim satelitą”. Jednakże stwierdzenie takie nie jest ani uzasadnione, ani precyzyjne. Oczywiście Korea Północna mogła być marionetkowym państwem komunistycznym, ale niekoniecznie nowa władza musiała okazać się niepopularna i nieciesząca się oddolnym poparciem mas.

W późnych latach 80. zarówno na południowokoreańskiej scenie politycznej, jak i w świecie intelektualnym pojawiły się grupki marksistowskie i marksizujące, dzięki czemu wkrótce głównym tematem gorących dyskusji (w dużej mierze na tle ideologicznym) w seulskich kręgach intelektualnych i akademickich stał się charakter pierwszych lat istnienia północnokoreańskiego reżimu. Lewicowi historycy i dziennikarze wydarzenia lat 1945–1950 postrzegali w kategoriach narodowej rewolucji ludowej, która istotnie mogła być inspirowana i sterowana przez Sowietów, jednakże w znacznie większym stopniu miała charakter spontaniczny i niezależny. Nie powinien więc dziwić fakt, że wielu lewicujących południowokoreańskich historyków pokazało niezwykłą wręcz zdolność do ignorowania tych, niedawno zresztą opublikowanych materiałów dokumentacyjnych, które niedwuznacznie wskazywały na zasięg sowieckiej kontroli nad północnokoreańskim reżimem, godząc tym samym w jakieś wybujałe mrzonki na jego temat.

Jednocześnie południowokoreańska prawica ma obsesję na punkcie udowodnienia, że reżim Syngmana Rhee w Korei Południowej był „jedynym legalnym rządem, który rozciągał swą jurysdykcję na cały Półwysep Koreański”. Postawa taka stała się powodem, dla którego prawicowi historycy pomijają w ogóle wszelkie dowody wskazujące na popularność, jaką we wczesnym okresie cieszył się rząd Kim Il Sunga7.

Dyskusja ta ma w zasadzie podłoże ideologiczne, a przybierając niekiedy na sile i zjadliwości, będzie najprawdopodobniej toczyć się przez całe lata, by nie powiedzieć: dekady. Niemniej wydaje się, że jej zasadniczy błąd polega na nieuwzględnieniu dwutorowości wydarzeń, albowiem w późnych latach 40. doszło z jednej strony do okupacji półwyspu przez siły zewnętrzne, a z drugiej do rewolucji społecznej. To władza sowiecka oraz ortodoksyjna ideologia komunistyczna ukształtowały dopiero co powstające społeczeństwo północnokoreańskie oraz jego instytucje. Ale mimo to wizja komunizmu zasadniczo odpowiadała w owym czasie pragnieniom wielu mieszkańców Korei Północnej. Trudno było odrzucić marzenie o osiągnięciu powszechnej równości i dobrobytu, wspieranych przez czujne, a zarazem i opiekuńcze państwo. A szczególnie kiedy plany budowy takiego społeczeństwa prezentowano za pomocą „nowoczesnego” i „naukowego” marksistowsko-leninowskiego żargonu, za którym stały konkretne osiągnięcia Związku Sowieckiego. Co więcej, wszyscy w tym czasie wiedzieli, że Związek Sowiecki produkuje nowoczesne bojowe samoloty odrzutowe, że ma najlepszy na świecie balet, ale przecież nikt nie wiedział, że to właśnie system sowiecki w latach 30. zagłodził miliony swych obywateli. Tak więc rządowe inicjatywy, nawet jeśli były narzucane siłą przez sowieckich doradców, często spotykały się z entuzjastycznym przyjęciem mas.

Wojna i jej konsekwencje

Już w połowie 1946 roku podział kraju był faktem, a w 1948 roku proklamowano powstanie obu państw koreańskich. Piętnastego sierpnia w Seulu ogłoszono utworzenie Republiki Korei, zaś dziewiątego września w Pjongjangu ogłoszono powstanie Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD). Państwa wzajemnie się nie uznały: każdy z rządów stwierdził, że opiera się na prawnych podstawach do rozciągnięcia swej jurysdykcji na cały Półwysep Koreański. I pomimo upływu ponad siedmiu dekad sprawa ta jest wciąż aktualna.

Niekiedy spór dotyczący hipotetycznej władzy na całym obszarze Korei przybierał ekstremalnie komiczną postać. I tak na przykład aż do 1972 roku konstytucja KRLD uznawała Seul (a nie Pjongjang!) za swoją stolicę. Z kolei Republika Korei nadal nominuje własnych gubernatorów dla północnokoreańskich prowincji. Jak na ironię losu budynki tych pięciu urzędów gubernatorskich znajdują się niedaleko uczelni, na której powstała niniejsza publikacja, przy czym praca biurokratyczna zdaje się tam wrzeć, co nie umknęło mojej uwadze w czasie, kiedy odwiedzałem te miejsca.

Oba państwa koreańskie twierdziły – i robią to nadal – że zjednoczenie jest ich najwyższym celem. Obecnie jednak możemy się przekonać, na jak kruchych i zarazem mglistych podstawach jest on oparty, ale wówczas, w końcu lat 40., zarówno Seul, jak i Pjongjang głęboko w niego wierzyły.

Zarówno lewica, jak i prawica były gotowe zunifikować kraj za pomocą siły. Rząd w Seulu uprawiał wojenną retorykę, nie przygotowując się przy tym do zbrojnego starcia. Ale w tym samym czasie północnokoreańskie kierownictwo słało do Moskwy petycje z prośbą o uderzenie na Południe, by „wyzwolić” tamtejsze społeczeństwo rzekomo cierpiące pod jarzmem amerykańskich imperialistów i zależnego od nich marionetkowego rządu. Kim Il Sung popierany przez innych koreańskich komunistów zapewniał Stalina o błyskawicznym zwycięstwie, jako że Ameryka nie ma ani czasu, ani woli do interwencji zbrojnej. Przedstawiał Stalinowi też raporty południowokoreańskich komunistów, według których na samą wieść o przekroczeniu linii granicznej przez północnokoreańskie czołgi społeczeństwo południowokoreańskie rozpocznie powstanie przeciwko znienawidzonej proamerykańskiej klice Syngmana Rhee8.

Stalin początkowo chłodno odnosił się do wojowniczego nastroju swego koreańskiego protegowanego. Nie chciał po prostu, by wyjątkowa nacjonalistyczna nadgorliwość jakiegoś trzeciorzędnego komunistycznego przywódcy stała się przyczyną otwartej konfrontacji z jedynym w owym czasie mocarstwem nuklearnym, jakim były Stany Zjednoczone. Jednak do końca 1949 roku sprawy uległy drastycznej zmianie. W sierpniu tego roku Związek Sowiecki przeprowadził zakończoną sukcesem własną próbę nuklearną, a niebawem, bo w październiku, komuniści przejęli władzę w Chinach. I w końcu doniesienia wywiadu sowieckiego zdawały się potwierdzać, jakoby Stany Zjednoczone nie postrzegały Korei jako obszaru o żywotnym dla siebie znaczeniu strategicznym. W tej nowej konfiguracji rozgrywka o Koreę pociągała za sobą znacznie mniejszą dozę ryzyka, a i sam Kim Il Sung podkreślał ten fakt, naciskając na sowieckiego sojusznika.

Tak więc na początku 1950 roku Stalin uległ presji. Trzydziestego stycznia ambasador Sztykow spotkał się z Kim Il Sungiem i poinformował go o akceptacji jego działań ze strony Stalina. Potwierdza to telegram ambasadora do Stalina, w którym stwierdza, że: „Kim Il Sung odebrał mój raport z nieskrywaną satysfakcją. Ponownie też pragnie upewnić się i pyta mnie, czy oznacza to możliwość spotkania z towarzyszem Stalinem celem omówienia tej sprawy”. Okazało się to realne i tak w kwietniu 1950 roku Kim pojechał do Moskwy, gdzie spędził kilka tygodni na omawianiu szczegółów operacyjnych planu. Powtórzył też swoje solenne zapewnienia o szybkim zwycięstwie. Z treści sowieckiej notatki wynika, iż przyrzekł Stalinowi, że: „Uderzenie będzie szybkie, co oznacza zwycięstwo w ciągu trzech dni: ruch partyzancki na Południu urósł w siłę, a poza tym oczekuje się wybuchu ogólnokrajowego powstania”. Do Pjongjangu wysłano sowieckich generałów z zadaniem wypracowania planów operacyjnych. Do czerwca 1950 roku wszystko zdawało się przygotowane do „oswobodzenia” Południa.

Wojna rozpoczęła się 25 czerwca 1950 roku. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z optymistycznymi oczekiwaniami kierownictwa północnokoreańskiego. Jednak nie doszło do wybuchu spodziewanego powstania na Południu. Ale z początkiem sierpnia Północ kontrolowała już jakieś 95 procent całego Półwyspu Koreańskiego. Jednakże niebawem Stany Zjednoczone zdecydowały się przystąpić do wojny, czym zasadniczo zmieniły bieg wydarzeń.

Interwencja amerykańska na masową skalę rozpoczęła się na dobre we wrześniu 1950 roku. Zaledwie w kilka tygodni doszło do niemal całkowitego unicestwienia sił północnokoreańskich, a przywódcy północnokoreańscy musieli salwować się ucieczką tuż pod samą granicę z Chinami. Z kolei Chiny zdecydowały pod koniec listopada o interwencji zbrojnej, przystępując do zmasowanego kontrataku, który można uznać za jedną z najskuteczniejszych operacji zbrojnych przeprowadzonych na wielką skalę w najnowszych dziejach Chin.

Wiosną 1951 roku po serii ciężkich i krwawych walk front się ustabilizował. Przez kolejne dwa lata kontynuowano walki pozycyjne oraz intensywne bombardowania w ramach kampanii powietrznych. W końcu linia frontu osiągnęła pozycje punktu wyjścia, pokrywając się mniej więcej z wytyczoną w 1945 roku linią demarkacyjną. W 1953 roku podpisano Porozumienie o zawieszeniu broni, a linia frontu przekształciła się w strefę zdemilitaryzowaną, czyli granicę oddzielającą oba państwa koreańskie. Zginęły miliony, a wojna ostatecznie utknęła w impasie.

Wojna koreańska wydatnie wzmocniła władzę i osobistą pozycję Kim Il Sunga. Przedtem był on w Pjongjangu tylko jednym z północnokoreańskich przywódców komunistycznych – można powiedzieć primus inter pares, kimś, kogo pozycja zależała niemal wyłącznie od sowieckiego poparcia. Po wojnie Kim stał się niekwestionowanym przywódcą narodowym. Osoby, które w trakcie wojny wstąpiły do Koreańskiej Partii Robotniczej, a później stały się trzonem północnokoreańskiej biurokracji, podjęły to postanowienie właśnie za sprawą Kim Il Sunga. Był przecież jedynym przywódcą, którego znali. On zaś ze swojej strony wykorzystywał tę sposobność do promowania w strukturach władzy swych przyjaciół z czasów partyzanckich.

Istotne znaczenie miała dlań również sowiecka decyzja o zdystansowaniu się wobec udziału w wojnie lądowej na Półwyspie Koreańskim. Od tego też czasu były na półwyspie obecne wpływy chińskie, którymi można było zrównoważyć dotychczasowe wpływy sowieckie – i to właśnie wówczas, gdy panowały jak najlepsze relacje na linii Pekin–Moskwa, co oczywiście znacząco podkreślała oficjalna retoryka. Oba wielkie komunistyczne mocarstwa zaczęły powoli wchodzić na drogę konfrontacyjną dopiero pod koniec dekady lat 50., a to z kolei stworzyło dla Pjongjangu doskonałą okazję do wykorzystania sporu między obydwoma sojusznikami. I rzeczywiście, po 1953 roku wszechobecna sowiecka kontrola z późnych lat 40. zdawała się już bardzo osłabiona. A i sam Kim Il Sung chwycił się środków zmierzających do zredukowania zdolności „wielkiego Związku Sowieckiego” do mieszania się w wewnętrzne sprawy Korei Północnej. Niektóre prosowieckie osobistości życia politycznego zostały odsunięte, natomiast przywódcę prosowieckiej frakcji zdegradowano, a następnie znaleziono martwego w jego własnym domu (oficjalnie popełnił samobójstwo, choć podejrzewano, że był to wynik rozgrywek wewnętrznych)9.

Na tym etapie czystki zasadniczo były wymierzone w „krajowych” komunistów, czyli działaczy związanych z niegdysiejszym ruchem podziemnym epoki kolonialnej. W latach 1953–1955 wielu z nich zostało usuniętych, a niektórym co bardziej znanym postaciom wytoczono procesy pokazowe, innych stracono lub aresztowano, nie bawiąc się nawet w jakieś szczegóły prawne. Oczywiście zarzuty były typowe dla reżimów stalinowskich: założycieli koreańskiego ruchu komunistycznego oskarżano i przedstawiano jako szpiegów i sabotażystów oraz amerykańskich i japońskich najmitów (i jak zwykle te oskarżenia były całkowicie nielogiczne, ale kogo to tak naprawdę obchodziło). W większości przypadków czystka oznaczała śmierć i dożywotnie więzienie dla całej rodziny, w tym nawet dla dalszych krewnych.

W 1956 roku Kim Il Sung stanął przed największym wyzwaniem. Jego bynajmniej nieskrywany stalinowski sposób sprawowania władzy spotkał się z głębokim niezadowoleniem ówczesnych elit władzy, które były już pod wpływem przychodzących z Moskwy trendów destalinizacyjnych. Niektórzy dysydenci oczywiście chcieli wykorzystać to w celu rozwoju własnej ścieżki kariery zawodowej, inni jednak współczuli niedoli mas społecznych, które ponosiły główny ciężar polityki stalinizacji. Zarówno prosowiecka, jak i prochińska frakcja w północnokoreańskim kierownictwie państwowym potajemnie się porozumiały, by przesunąć politykę kraju w kierunku bardziej umiarkowanym, zbliżonym do modelu lansowanego przez ówczesną poststalinowską władzę w Związku Sowieckim (przez pewien czas również popieranym przez Chiny). Chcieli odsunąć Kim Il Sunga od władzy. Zarówno sowieckie, jak i chińskie kierownictwo były świadome takich nastrojów i po cichu wspierały te trendy. W sierpniu 1956 roku podczas posiedzenia Komitetu Centralnego doszło do ujawnienia otwartej opozycji wobec Kim Il Sunga.

Z takimi przyjaciółmi…

Jedną z bardziej zasmucających informacji pozostaje fakt, że większość pierwszej generacji komunistów została unicestwiona w swoich krajach z rąk własnych towarzyszy, stając się poniekąd ofiarami stworzonej przez siebie machiny. Korea Północna bynajmniej nie była wyjątkiem od tej reguły. Ale jeśli już, to trzeba przyznać, że pierwsza generacja założycieli państwa północnokoreańskiego zapłaciła znacznie wyższą cenę aniżeli ich pobratymcy z Chin czy Węgier.

Potwierdzeniem tego jest los wielu członków północnokoreańskiego politbiura z 1949 roku. W krajach komunistycznych to właśnie ta struktura była najwyższym komitetem wykonawczym partii i państwa, organem stojącym zdecydowanie ponad innymi instytucjami, nawet ponad Radą Ministrów. W 1949 roku północnokoreańskie Biuro Polityczne pod względem technicznym stało się pierwszym organem egzekucyjnym zjednoczonej partii. Przedtem istniały dwie niezależne partie polityczne, z których jedna działała na północy, a druga na południu kraju.

W 1949 roku północnokoreańskie politbiuro składało się z dziesięciu członków. Na jego czele stał przewodniczący partii Kim Il Sung, który pozostawał przy sterze władzy aż do śmierci w 1994 roku. Jego dwoma wiceprzewodniczącymi byli: Pak Hŏn Yŏng oraz Hŏ Ka-i.

W epoce kolonialnej Pak Hŏn Yŏng był przywódcą koreańskiego komunistycznego podziemia i przez długi czas stał na czele Południowokoreańskiej Partii Robotniczej. Po zjednoczeniu obu partii zajmował drugie miejsce w jej hierarchii, a następnie w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej piastował stanowisko ministra spraw zagranicznych. W 1953 roku został go pozbawiony i wkrótce aresztowany. W 1955 roku decyzją sądu kapturowego został skazany na karę śmierci za „szpiegostwo na rzecz Ameryki”.Drugi wiceprzewodniczący Hŏ Ka-i był doświadczonym sowieckim biurokratą o koreańskich korzeniach, który został wysłany do Korei w celu stworzenia lokalnego rządu i machiny partyjnej. W 1949 roku piastował urząd pierwszego sekretarza partii. Jego bliskie powiązania z Moskwą zadecydowały o tym, że stał się jednym z głównych obiektów ataku, po tym jak Kim Il Sung postanowił zdystansować się od swych sowieckich protektorów. W 1951 roku Hŏ Ka-i został oskarżony o popełnienie licznych „błędów politycznych”, a w roku 1953 zastrzelony we własnym domu. Oficjalnie twierdzono, że popełnił samobójstwo, niemniej bardzo prawdopodobne, że został zamordowany z rozkazu Kim Il Sunga. Niestety nigdy się tego nie dowiemy.

Inny prominentny członek ówczesnego politbiura Yi Sŭng-yŏp stał niegdyś na czele południowokoreańskiej lewicy. W 1949 roku odpowiadał za ruch partyzancki na Południu. W 1953 roku Yi był oskarżonym podczas największego w historii Korei Północnej procesu pokazowego. Zarzucono mu szpiegostwo na rzecz Ameryki i planowanie przewrotu na Północy, który miał utorować drogę do amerykańskiego desantu na Wonsan. Złamany przyznał się do winy, za co został skazany na karę śmierci.

Jedynie dwóch spośród pierwszych założycieli politbiura zginęło z rąk wroga, a nie swoich pobratymców. Przywódcę komunistycznego podziemia Kim Sam-Yonga aresztowała południowokoreańska policja. Stracono go w pierwszych dniach wojny koreańskiej. Inny członek partyzantki mandżurskiej Kim Ch’aek zginął podczas amerykańskiego nalotu w styczniu 1951 roku.

Kim Tu Bong to wybitna postać. W 1949 roku był północnokoreańską głową państwa. Zajmował rzecz jasna czysto tytularną pozycję, która idealnie pasowała do charakteru tak wybitnego przedstawiciela świata nauki, który był przecież założycielem nowoczesnej koreańskiej lingwistyki. Próbował zdystansować się od codziennej polityki. Jednak nie uratowało go to przed klęską. W 1957 roku Kim Tu Bong został pozbawiony swoich funkcji, poddany publicznemu upokorzeniu, a w końcu zupełnie zniknął z życia publicznego. Do dziś nie wiadomo, czy zmarł w więzieniu, czy został zamordowany.

Inny członek Biura Politycznego z 1949 roku Pak Il-u, naówczas pełniący urząd ministra spraw wewnętrznych, podzielił los poprzedników. Został usunięty z życia publicznego w 1955 roku i zniknął. Dalsze jego losy są w ogóle nieznane.

Jedyna członkini politbiura z 1949 roku Pak Chŏng-ae żyła nieco dłużej niż jej koledzy. Ostatecznie czystki dotknęły ją w późnych latach 60., gdy została skazana na następne dwie dekady na obóz pracy. Pojawiła się ponownie pod koniec lat 80., jednak nigdy już nie odzyskała wpływów.

Poza samym Kim Il Sungiem jedynym członkiem politbiura z 1949 roku, który zmarł śmiercią naturalną, był Hŏ Hŏn. W 1949 roku miał 63 lata. Podupadł jednak na zdrowiu i zmarł w 1951 roku.

Tak więc spośród dziesięciu członków najwyższego kierownictwa państwowego z 1949 roku tylko dwie osoby uniknęły prześladowania i zmarły śmiercią naturalną. Dwie inne zostały pozbawione życia przez tych, których postrzegali jako swoich wrogów. Pozostałe sześć osób zostało wyeliminowanych przez własnych towarzyszy partyjnych.

Czy zatem powinniśmy widzieć w nich szczerych idealistów i zarazem tragiczne ofiary, czy raczej nie należy zapominać, że te osoby, będąc u steru władzy, same wysyłały wielu ludzi przed pluton egzekucyjny? Może najlepiej byłoby, gdybyśmy powstrzymali się od odpowiedzi na te pytania…

Szybko sprostano wyzwaniu, a to głównie za sprawą podejścia elit młodszej generacji o bardzo nacjonalistycznym nastawieniu, które zahartowane wojną i opowiadające się za mniejszą zależnością od Moskwy, nie widziały żadnego sensu w proponowanej liberalizacji polityki i skupiły się wokół Kima. Pokonawszy trudności w latach 1957–1959 Kim przeprowadził wśród funkcjonariuszy partyjnych nową, głębszą czystkę. Dotyczyła tych, którzy współpracowali lub wykazywali „nadmierną gorliwość” we współpracy z Rosjanami lub Chińczykami10.

Czystki lat 50. doprowadziły do całkowitego przebudowania północnokoreańskich struktur przywódczych. Od końca lat 50. wszystkie główne stanowiska w partii przeszły w ręce ludzi związanych niegdyś z ruchem partyzanckim w Mandżurii oraz innych działaczy blisko związanych z Kim Il Sungiem (w tym członków jego nielicznej rodziny). Właściwie sprawowali oni pełną kontrolę w państwie, odchodząc w naturalny sposób w latach 80. i 90.

Niewielu z nich mogło się poszczycić dyplomem ukończenia studiów, a zdecydowana większość wywodziła się z biedoty wiejskiej i jako że nie miała żadnych możliwości podjęcia edukacji, nie posiadała wręcz żadnego wykształcenia11. Co prawda doświadczenie zdobyte na polach bitewnych miało niewielkie znaczenie dla sterowania nawą nowoczesnego państwa, jednak były to elity całkowicie podporządkowane Kim Il Sungowi i podzielające jego wizję rozwoju państwa. A był to niezwykle istotny czynnik.

Między Moskwą a Pekinem: polityka zagraniczna Korei Północnej pod przywództwem Kim Il Sunga

Jak już wcześniej zaznaczono, do końca lat 50. Korea Północna stała się kolejną „Demokracją Ludową” – jak zwykły się określać prosowieckie reżimy satelickie. Pod koniec dekady sytuacja zaczęła ulegać zmianie.

Genezy wielkich przemian późnych lat 50. należy doszukiwać się w okresie samej wojny koreańskiej oraz lat ją poprzedzających. Bardzo znaczące w tym kontekście były przetasowania personalne. Pierwszą generację komunistycznego kierownictwa tworzyły zasadniczo osoby z uniwersyteckim wykształceniem, które w swych poglądach łączyły pewną dozę pierwiastka narodowego z kosmopolityzmem. Pod koniec lat 50. zastąpiła ich generacja partyzanckich weteranów, których poglądy, wartości i aspiracje były typowe dla wschodnioazjatyckiego chłopstwa. Chcąc nie chcąc, należy stwierdzić, że tacy przywódcy jak Mao czy Pol Pot w dużym stopniu pragnęli zrealizować nieco unowocześnione wersje tradycyjnego, przedmodernistycznego chłopstwa (co oczywiście nie stało na przeszkodzie, by stosować karę śmierci lub zamorzyć głodem całe masy tej właśnie klasy społecznej). Innym czynnikiem była wojna koreańska, w wyniku której doszło do militaryzacji społeczeństwa północnokoreańskiego, a w konsekwencji do przekształcenia całego kraju w perfekcyjnie wręcz funkcjonujący obóz wojskowy (co jakże chętnie północnokoreańska propaganda zwykła określać mianem „twierdzy nie do zdobycia”).

Mogło do tego dojść jedynie dzięki wielkim przesunięciom na scenie geopolitycznej lat 50., czyli rozejścia się dróg komunistycznych Chin ze Związkiem Sowieckim. Od niemal trzech dekad relacje między oboma komunistycznymi mocarstwami obfitowały w różnego rodzaju tarcia i niesnaski, doprowadzając niekiedy obie strony na krawędź konfliktu zbrojnego. Każda z nich lansowała własną wersję komunizmu. Sowiecka wydawała się bardziej bezbarwna i bynajmniej nie cieszyła się już tak wielką popularnością wśród bujających w obłokach liberalnych elit na zachodnich uczelniach wyższych. Ale jednocześnie zdawała się bardziej elastyczna i liberalna, a zarazem znacznie mniej obojętna względem codziennych potrzeb społecznych i efektywniejsza (a może lepiej powiedzieć „mniej niewydolna”) pod względem gospodarczym. Tymczasem model chiński opierał się na niekończącej się ideologicznej mobilizacji, bezinteresownym poświęceniu dla sprawy oraz kulcie wszechwiedzącego przywódcy.

Zmiany, jakie nastąpiły w Związku Sowieckim po odejściu Stalina, miały ogromne znaczenie. W ciągu dekady od jego śmierci w 1953 roku liczba więźniów politycznych zmniejszyła się niemal pięćsetkrotnie, czyli od mniej więcej 600 tysięcy do 1–2 tysięcy12. Zniesiono obostrzenia dotyczące wewnętrznego przemieszczania się kołchozowych robotników rolnych (ale trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do wyobrażeń na Zachodzie podróże mieszkańców miast na krótkie dystanse nigdy nie podlegały żadnym restrykcjom), rozpoczęto budowę wielkich osiedli miejskich, a i podstawowe dobra konsumpcyjne stały się bardziej dostępne dla przeciętnego obywatela.

W tym samym czasie w Chinach trwał proces kolektywizacji rolnictwa (m.in. zakazano prywatnej własności ziemskiej) oraz milenarystyczne koncepcje Wielkiego Skoku Naprzód. Oczywiście eksperymenty tego rodzaju mogły się wydawać bardzo atrakcyjne z perspektywy paryskich bywalców kawiarń, którzy (podobnie jak Sartre) z wielkich zwolenników stalinizmu przesunęli się w kierunku maoistycznych Chin. Tymczasem dla samych Chińczyków ów „wspaniały eksperyment społeczny” był przyczyną klęski głodu i śmierci od 20 do 30 milionów ludzi.

W początkowym okresie Korea Północna pozostawała pod wrażeniem chińskiej surowej i zarazem autokratycznej wersji komunizmu. Maoistowska koncepcja idealnie zdawała się korespondować z poglądami Kim Il Sunga na stworzenie perfekcyjnie funkcjonującego państwa koreańskiego. W umysłach północnokoreańskiego przywództwa wizja państwa opierała się na masowej pracy całego społeczeństwa w państwowych wiejskich kooperatywach i wielkich zakładach przemysłowych, które dzięki wspaniałej ideologii, poświęceniu i miłości dla ojczyzny byłoby zdolne do bicia wszelkich rekordów wydajności pracy. Każdemu przysługiwała mniej więcej taka sama racja żywnościowa oraz liczba podstawowych produktów konsumpcyjnych gwarantowanych przez państwo. Zakazano wszelkich korzyści osobistych, w ślad za czym stopniowo miało dojść do wyeliminowania z obiegu pieniądza. Władza miała spoczywać w rękach niewielkiej grupy zdeklarowanych ideologicznie urzędników, a na czele hierarchii społecznej stał wszechwiedzący Wielki Przywódca, którego słowo zrównano z obowiązującym prawem. Ze zrozumiałych względów wielu mieszkańców Korei Północnej w owym czasie pociągała taka wizja państwa i społeczeństwa (należy zwrócić uwagę na fakt, że wszelkim rebeliom chłopskim na świecie przyświecały zazwyczaj te same cele).

Roztaczane przez Kim Il Sunga wizje przyszłej prosperity i dobrobytu bynajmniej nie wydawały się ani nazbyt surrealistyczne, ani przesadne. Na początku lat 60. nakreślił on nieodległą wizję północnokoreańskiego życia w dostatku, mówiąc, że niebawem każdy obywatel będzie mógł „codziennie zjeść gotowany ryż i zupę na mięsie, będzie nosił jedwabne odzienie i mieszkał w domu, w którym słomianą strzechę zastąpią gliniane dachówki”. Oczywiście obietnice te wielokrotnie powtarzane przez Wielkiego Wodza nie wydają się nazbyt ambitne, ale musimy pamiętać, że od wieków przeciętny koreański chłop nie mógł sobie pozwolić każdego dnia na miskę ryżu (w codziennym menu dominował jęczmień lub kukurydza), zupa mięsna pojawiała się na stole tylko od wielkiego święta, a na gliniane dachówki stać było jedynie arystokrację ziemską, jako że domy zwykłych ludzi były kryte strzechą. W swych obietnicach Kim Il Sung roztaczał wizje wprowadzenia standardu życia, który z jednej strony dla premodernistycznego chłopa wydawał się nie lada luksusem, ale z drugiej nie stało za tym nic więcej.

Z początku decyzja o opcji prochińskiej była u Kim Il Sunga częściowo podyktowana względami ideologicznymi. Ale nie wolno zapominać o pragmatyzmie i politycznych kalkulacjach, które również odgrywały istotną rolę. Zarówno Kim, jak i północnokoreańskie elity władzy zaczęły widzieć w Związku Sowieckim źródło niebezpiecznych idei liberalnych. Wkrótce też z przerażeniem odebrały sowiecki slogan o „walce z kultem jednostki”, który przecież bardzo łatwo mógł się obrócić przeciwko samemu Kimowi, hołdującemu w tej materii wzorcom czysto stalinowskim.

Po kryzysie 1956 roku relacje północnokoreańsko-sowieckie uległy pogorszeniu, dochodząc w latach 1962–1963 do stanu niemal równoznacznego z wrogością. Z oficjalnych środków masowego przekazu zniknęły wszelkie odniesienia do Związku Sowieckiego, zaś doradcy sowieccy zostali zmuszeni do opuszczenia kraju. Ten sam los spotkał kilkaset kobiet ze Związku Sowieckiego i krajów Europy Wschodniej, które wyszły za mąż za północnokoreańskich studentów, pobierających nauki w tej części świata. Otóż Koreańczyków z KRLD zmuszono do rozwodu, a ich żonom nakazano opuszczenie kraju. W 1960 roku odwołano wszystkich studentów północnokoreańskich, nakazując im powrót do ojczyzny, czego powodem były, rzecz jasna, warunki ideologiczne, jakie zapanowały w samym ZSRS i Europie Wschodniej. Wymiana studencka została wznowiona dopiero po upływie niemal dwóch dekad, ale i tak miała już nieznaczny wymiar.

Sowiecki organ prasowy „Prawda” i północnokoreański „Rodong Sinmun” wchodziły ze sobą w ostrą polemikę. „Rodong Sinmun” oskarżał system sowiecki o wyzysk i chęć wykorzystania gospodarczych słabości Korei Północnej, podczas gdy sowiecka „Prawda” wskazywała na niewdzięczność północnokoreańskiego przywództwa, które raptem zapomniało o sowieckiej pomocy (trzeba przyznać, że od mniej więcej 1960 roku aż do upadku Związku Sowieckiego w roku 1991 media północnokoreańskie niezmiernie rzadko były skłonne pisać o sowieckiej pomocy gospodarczej). Północnokoreański ambasador w Moskwie pozwolił sobie na napisanie bardzo krytycznego listu adresowanego do Kim Il Sunga, co w konsekwencji doprowadziło oczywiście do tego, że musiał prosić o azyl w ZSRS. Udzielenie go przez władze sowieckie było jednocześnie wydarzeniem bez precedensu w całym bloku13.

Do pewnej poprawy relacji Pjongjangu z Moskwą doszło po 1965 roku, co w dużej mierze było związane z odejściem impulsywnego i reformatorsko nastawionego Nikity Chruszczowa i zastąpieniem go bardziej zachowawczym Leonidem Breżniewem. Ale były też inne, znacznie istotniejsze powody. Po pierwsze w okresie kryzysu relacji bilateralnych doszło do znaczącego ograniczenia pomocy sowieckiej, a z kolei komunistyczne Chiny bynajmniej nie kwapiły się, by zastąpić w tej materii ZSRS. Po drugie w 1966 roku Chiny wpadły w odmęty wielkiej rewolucji kulturalnej, a ta była odbierana przez północnokoreańskie kierownictwo jako kompletny chaos. Prawdopodobnie też postrzegano ją jako zjawisko daleko bardziej niebezpieczne aniżeli sowiecka liberalizacja. W prywatnej rozmowie z Breżniewem w 1966 roku Kim Il Sung określił Wielką Proletariacką Rewolucję Kulturalną jako „zmasowany idiotyzm”14.

I istotnie końcówka dekady lat 60. była naznaczona kryzysem w stosunkach chińsko-północnokoreańskich. Wzrastało napięcie na linii granicznej, a oba państwa odwołały swych ambasadorów. Później, w maju 1984 roku, w rozmowach ze wschodnioniemieckim kierownictwem państwowym Kim Il Sung wspominał, jak wiele cierpliwości wymagały relacje z Chinami, których żołnierze częstokroć naruszali północnokoreańską strefę graniczną15. Kim niedwuznacznie też prosił Moskwę o możliwość wykorzystania jej strefy powietrznej dla oficjalnych delegacji północnokoreańskich, obawiając się, że skorzystanie z chińskich korytarzy mogłoby doprowadzić do przymusowego lądowania samolotów północnokoreańskich na terytorium ChRL16. Grupki należące do chińskiej Czerwonej Gwardii otwarcie krytykowały Kim Il Sunga, nazywając go „pławiącym się w luksusie i zadość czyniącym swym zachciankom neofeudalnym władcą”17.

We wczesnych latach 70. Korea Północna przyjęła nowy kurs polityczny polegający na utrzymaniu jednakowego dystansu wobec innych systemów, który kontynuowano do początku lat 90. Zasadniczo chodziło o stosowanie specyficznej techniki dyplomatycznej, polegającej na balansowaniu pomiędzy skłóconymi sponsorami, którymi były oczywiście Chiny i ZSRS. Północnokoreańscy politycy i przedstawiciele sfer dyplomatycznych odkryli, że rywalizacja chińsko-sowiecka, zamiast prowadzić do destabilizacji, w istocie stwarza doskonałe szanse polityczne dla Korei. Tak więc używając swej przebiegłości i sprytu, Korea mogła rozgrywać jednych przeciwko drugim i uzyskiwać realną pomoc gospodarczą, nie dając praktycznie niczego w zamian.

Pomoc ta okazywała się coraz bardziej znacząca, by nie powiedzieć: niezbędna. Pomimo napuszonych i agresywnych kampanii ideologicznych gospodarka północnokoreańska, niegdyś należąca do najbardziej zaawansowanych w całym regionie Azji Wschodniej, od końca lat 60. popadała w stagnację. Toteż bez stałej pomocy zagranicznej Korea Północna prawdopodobnie stałaby się państwem kompletnie niewydolnym. Ani Moskwa, ani Pekin nie żywiły żadnych nadziei względem Korei Północnej. Oba państwa doskonale zdawały sobie sprawę, że były manipulowane, ale też wciąż nie widziały żadnej konkretnej alternatywy poza udzielaniem władzom w Pjongjangu pomocy gospodarczej. Po części było to konsekwencją postrzegania przez oba reżimy Korei Północnej jako państwa buforowego dla swych granic, co stanowiło ważki punkt w odniesieniu do amerykańskiej obecności militarnej w Japonii i Korei Południowej. Jednak w znacznej mierze ich działania należałoby postrzegać w kategoriach swoistej opłaty w zamian za północnokoreańską neutralność wobec ich wzajemnej rywalizacji. Oczywiście zarówno Moskwa, jak i Pekin nie miałyby nic przeciwko temu, żeby Korea Północna bezwarunkowo opowiedziała się po którejś ze stron. Skoro jednak nie było to możliwe, panowała zgoda, by nie dopuścić do jej wejścia w orbitę wpływów przeciwnika. I tym sposobem, wykorzystując swe niewątpliwe talenty, dyplomacja północnokoreańska wyzyskiwała jak tylko się da każdą ze stron, by otrzymywać niezbędną dlań pomoc bez specjalnych koncesji czy potrzeby odwzajemnienia się którejkolwiek ze stron konfliktu.

We wczesnych latach 70. Korea Północna próbowała wyzwolić swą gospodarkę spod zależności od Moskwy oraz Pekinu i zaczęła dokonywać zakupów na rynku zagranicznym. Natychmiast też po wybuchu kryzysu paliwowego z 1973 roku państwa komunistyczne stały się niemal modelowymi przykładami dłużników, podczas gdy rynek międzynarodowy zalały petrodolary. A zatem zabezpieczenie pożyczek nie było zbyt trudnym zadaniem. Prawdopodobnie więc północnokoreańskie kierownictwo państwowe zamierzało wykorzystać owe dodatkowe dochody na ożywienie spowalniającej tempo własnej gospodarki. Model ten okazał się zawodny. Utopione w liczne propagandowe i nieprzemyślane projekty gospodarcze pożyczki zostały zmarnowane, a Pjongjang niebawem nie chciał nawet spłacać zaległych odsetek. W latach 1979–1980 Korea Północna stała się pierwszym krajem komunistycznym niespłacającym wierzytelności. Oczywiście stało się to przyczyną rosnącego długu, który w 2007 roku wynosił już 600 milionów dolarów kwoty podstawowej oraz 1,2 miliarda dolarów odsetek18. Próby relacji z wysoko wyspecjalizowanym światem finansjery zakończyły się klęską, znacząco obniżając przy okazji północnokoreański wskaźnik w rankingu kredytowym.

Mniej więcej w tym czasie, w połowie lat 70., doszło do kilku bardzo nieprzyjemnych wydarzeń. Otóż kilkakrotnie przyłapano północnokoreańskich dyplomatów i urzędników na uprawianiu kontrabandy na znaczną skalę, wśród której znajdowały się narkotyki i fałszowana waluta. Pod koniec października 1976 roku norweska policja zatrzymała północnokoreańskich dyplomatów próbujących nielegalnie sprzedać 4000 butelek przemycanego alkoholu i znaczącą ilość papierosów. Był to czas, kiedy państwa skandynawskie obłożyły wyroby alkoholowe bardzo wysokimi podatkami, w konsekwencji czego ich nielegalny, bo wolny od opłat import był wyjątkowo dochodowym biznesem. Północnokoreański korpus dyplomatyczny szmuglował więc w swych dyplomatycznych bagażach nieprawdopodobne ilości zarówno alkoholu, jak i wyrobów tytoniowych. Szacuje się, że wartość rozprowadzonego tym sposobem towaru przez Koreę Północną na rynku norweskim sięgnęła mniej więcej 1 miliona dolarów (według wskaźnika cenowego z 2011 roku skala procederu miałaby trzykrotnie wyższą wartość). Po incydentach, które miały miejsce w Norwegii, podobną siatkę odkryto niebawem w Danii, Szwecji i Finlandii. Prawdopodobnie skala operacji przybrała największe rozmiary właśnie w Szwecji, o czym zresztą szeroko rozpisywała się tamtejsza prasa. Doszło nawet do tego, że pewnej nocy nieznany sprawca, prawdopodobnie szwedzki student, przykleił do wejścia do ambasady północnokoreańskiej wywieszkę „Spółdzielnia wina i wyrobów spirytusowych”, co istotnie wprawiło personel w nie lada zakłopotanie19.

Wkrótce władze północnokoreańskie wzięły się za znacznie groźniejszy asortyment. W maju 1976 roku na egipskim przejściu granicznym odkryto w bagażu należącym do północnokoreańskich dyplomatów haszysz. A był to tylko pierwszy z ciągu tego typu incydentów. Północnokoreańscy agenci dobyli nawet noży, ale służby egipskie zdołały ich szybko obezwładnić. Jednak paszporty dyplomatyczne stanowiły dostateczną ochronę przed oskarżeniem. Później nastąpiła cała seria incydentów w Norwegii. Pod koniec października przyłapano północnokoreańskich dyplomatów przemycających haszysz na lokalny rynek. W następnych dziesięcioleciach proceder ten był dość znany, a północnokoreańskie służby dyplomatyczne uprawiały go w doprawdy wielu zakątkach świata.

Poza narkotykami Korea Północna zajmowała się podobno produkcją i rozprowadzaniem fałszywych dolarów, które istotnie, trzeba przyznać, były wykonane na najwyższym poziomie (otrzymały nawet nazwę „superbanknotów”), przy czym należy zaznaczyć, że dowody na istnienie tego procederu mają w znacznej mierze charakter poszlakowy20.

Często wskazuje się, że przemyt był związany z nową północnokoreańską optyką wobec misji dyplomatycznych. Otóż spowolnienie gospodarcze dające o sobie znać już w połowie lat 70. spowodowało, że misjom narzucono wykonywanie wszelkich działań zmierzających do utrzymania samowystarczalności ekonomicznej. W konsekwencji północnokoreański personel dyplomatyczny został zmuszony do pokrywania wydatków z własnej kieszeni, na co oczywiście trzeba było zapracować.

Jednakże błędne jest powszechnie panujące przypuszczenie, że procedery te miałyby stać się głównym źródłem pozyskiwania dewiz przez władze północnokoreańskie. Nawet z punktu widzenia samego Pjongjangu przemyt i fałszowanie waluty mogło przynieść więcej negatywnych niż pozytywnych skutków. Incydenty te kreowały bardzo negatywny wizerunek władz północnokoreańskich, nie przynosząc jednocześnie jakichś znaczących dochodów do budżetu. Procedery te znacznie zatem ukrócono wraz z początkiem pierwszej dekady XXI wieku, choć można tylko pytać, dlaczego dopiero wówczas, a nie wcześniej21.

Inną, dość dziwną, przyznajmy, charakterystyczną cechą północnokoreańskiej polityki zagranicznej lat 70. było szczególne upodobanie jej agencji wywiadowczej do dokonywania porwań. Działalność tę rozpoczęto jeszcze wcześniej, bo w latach 50., albowiem próbowano porwać z ZSRS koreańskich dysydentów politycznych. Nie wszystkie operacje zakończyły się sukcesem. Otóż na przykład młody poeta i dysydent zarazem Ho Chin (Lim Un) zdołał uciec z rąk porywaczy i uzyskać azyl polityczny w Związku Sowieckim, w którym później zrobił karierę jako wybitny dziennikarz i historyk. Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia. Z centrum Moskwy uprowadzono młodego północnokoreańskiego muzyka, po czym wszelki ślad po nim zaginął. Pokłosiem tego wydarzenia był kryzys w relacjach sowiecko-północnokoreańskich, w wyniku którego północnokoreański ambasador został zmuszony do opuszczenia Moskwy – wydarzenie raczej bez precedensu w dyplomatycznej historii bloku państw komunistycznych.

Pod koniec lat 70. na celowniku północnokoreańskiego wywiadu znalazły się Korea Południowa i Japonia. Inaczej niż w poprzednich przypadkach obiektem porwań nie byli ani dysydenci polityczni, ani uciekinierzy, ale zwykli ludzie. Wydaje się, że były to przypadkowe ofiary, które po prostu w danym momencie miały nieszczęście znaleźć się na trajektorii obserwacji przez północnokoreańskich komandosów, ot, na przykład przechodząc spokojnie po plaży, na której czatowali porywacze. Istotnie były to działania na tyle dziwaczne i niemające sensu aż do tego stopnia, że nawet wielu uznanych dziennikarzy i naukowców (zaznaczmy przy tym: zazwyczaj, choć nie zawsze, o lewicowych inklinacjach) było skłonnych jeszcze w latach 80. i 90. wylać tony atramentu, by przekonywać opinię publiczną, że Korea Północna nie mogła mieć nic wspólnego z tajemniczymi zniknięciami obywateli japońskich w latach 70.

Ośmieszył ich zresztą sam Kim Dzong Il, który w 2002 roku przyznał, że za incydentami tymi stała Korea Północna, nakazując przekazanie ofiar z powrotem do ich ojczyzny, do Japonii. Oczywiście celem było doprowadzenie do poprawy relacji z Tokio. W rzeczywistości jednak miało to przynieść skutki odwrotne do zamierzonych. Oskarżenia, które dezawuowano przedtem jako bezpodstawne prawicowe fantasmagorie, nagle okazały się w pełni realne, co doprowadziło do wybuchu wśród japońskiej opinii publicznej. Władze japońskie zażądały natychmiastowego zwrócenia wszystkich swoich obywateli porwanych przez Pjongjang. W odpowiedzi Korea Północna oświadczyła, że porwani zostali już przekazani, zaś pozostali, będący na listach japońskich, zmarli wcześniej (na stan z 2002 roku). Niewielu dało wiarę tym słowom. W rezultacie doszło do całkowitego zamrożenia jakże ważnych dla Pjongjangu dwustronnych relacji gospodarczych22.

I tym sposobem paradoksalnie kierownictwo północnokoreańskie zostało ukarane za uczciwe postawienie sprawy i przyznanie się do winy. Nie ulega wątpliwości, że wyciągnęło z tego wnioski i na przyszłość dobrze się zastanowi, nim potwierdzi jakiekolwiek własne błędy przeszłości.

To oczywiste, że celem porwań obywateli japońskich było wykorzystanie ich jako nauczycieli języka japońskiego oraz ich wiedzy na temat życia codziennego w Japonii, co stanowiło ważny element szkolenia północnokoreańskich agentów. Dla przykładu Yaeko Taguchi, która w 1978 roku była barmanką (porwana w wieku 22 lat) szkoliła północnokoreańską agentkę o imieniu Kim Hyŏn-hŭi, która działała pod fałszywą japońską tożsamością. Cała ta operacja była, przyznajmy, bardzo dziwna i trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem Charlesa Armstronga, że „Być może Kim Dzong Il naoglądał się filmów szpiegowskich i chyba potraktował je nazbyt serio”23.

Inna sprawa, że decyzja, by pokładać nadzieję w ofiarach porwań, wydaje się poniekąd dziwna dla systemu, który mógł liczyć na duchowe oddanie ze strony wielu osób biegle posługujących się językiem japońskim i posiadających wiedzę na temat nowoczesnej Japonii. Ludzie ci byli członkami Chongryon (Chosen Soren), wpływowego propółnocnokoreańskiego ugrupowania tworzonego przez Koreańczyków mieszkających w Japonii.

Jeszcze w początkach lat 50. w Japonii mieszkało jakieś 700 tysięcy etnicznych Koreańczyków. Większość przybyła tam w latach 30. i 40. z powodów bądź to czysto egzystencjalnych, szukając lepszych warunków do życia, bądź też jako ofiary przymusowych relokacji prowadzonych przez japońskie władze kolonialne, których celem było dostarczenie taniej siły roboczej. W 1951 roku Koreańczyków mieszkających w Japonii pozbawiono japońskiego obywatelstwa. Poddani dyskryminacji, jako pracownicy niewykwalifikowani imali się nielegalnych prac. Rzecz jasna zbliżyło ich to do japońskiej lewicy, ale tak naprawdę zorganizowała ich propółnocnokoreańska opcja lewicowa.

Pod koniec lat 50. znacząca większość mieszkających w Japonii etnicznych Koreańczyków optowała za otrzymaniem obywatelstwa północnokoreańskiego. Było to o tyle kuriozalne, że pochodzący rodem z Północy stanowili zdecydowaną mniejszość. I to właśnie ci „zamorscy obywatele KRLD” utworzyli wyżej wspomnianą organizację o nazwie Chongryon.

Na przełomie lat 50. i 60. propółnocnokoreańscy działacze zdołali przekonać wielu etnicznych Koreańczyków do „powrotu” do ojczyzny, czyli do Korei Północnej. Była to grupa 93 tysięcy osób, spośród których zdecydowana większość nigdy nie mieszkała na Północy i nie miała bladego pojęcia o kraju swojej destynacji. Ich celem było zerwanie z dyskryminacją i chęć wkładu w budowę idealnego nowoczesnego społeczeństwa u siebie w kraju ojczystym. Propaganda północnokoreańska okazała się skuteczna, ale jak wskazują ostatnie wyniki badań, równie efektywna w forsowaniu emigracji do Korei Północnej okazała się japońska prawica, upatrująca w obcych etnicznie i narodowościowo elementach czegoś na kształt „piątej kolumny”24.

Wielu z nich było ogromnie rozczarowanych, widząc wszechogarniającą nędzę w swoim nowym miejscu zamieszkania. Szybko jednak uświadomili sobie, że nie ma stąd powrotu. Będąc już w okowach nędzy państwa policyjnego, oni sami (oraz ich dzieci) znaleźli się w dość dziwnej sytuacji: otóż ich uprzywilejowana pozycja szła w parze z doświadczaną również i tutaj dyskryminacją. Z jednej strony uważano ich za niepewnych ideologicznie. Z drugiej otrzymywali wsparcie finansowe od swych mieszkających w Japonii kuzynów, którzy wykazując się mądrością, nie byli zachwyceni perspektywą życia w socjalistycznym raju. Rzecz jasna mogli zatem cieszyć się wysokim jak na warunki północnokoreańskie poziomem życia. Zezwolenie na utrzymywanie kontaktów z rodzinami i pozyskiwanie wsparcia finansowego było uwarunkowane każdorazowym zachwalaniem w liście północnokoreańskiego systemu i jego Przywódcy.

W latach 90. dochodziło do stopniowego wygaszania źródła wsparcia finansowego z Japonii, co nie mogło wróżyć niczego dobrego dla potomków migrantów w drugim i trzecim pokoleniu. Ich Bezpośredni krewni z racji wieku zaczęli wymierać, a kolejna generacja bynajmniej nie miała zamiaru wspierać finansowo osób, których nigdy nie widziała na oczy. Co więcej, w tym samym czasie zaczęło spadać zainteresowanie organizacją Chongryon. Młodsza generacja etnicznych Koreańczyków bądź to przyjmowała obywatelstwo japońskie, bądź południowokoreańskie. W każdym razie aż do początku lat 90. pieniądze przysyłane z Japonii do północnokoreańskich krewnych stanowiły istotne źródło dochodu dla Pjongjangu.

Stosunki z Południem

Wojna koreańska zakończyła się nie traktatem pokojowym, a jedynie rozejmem – zawieszeniem broni, które podpisano w 1953 roku. Godnym odnotowania jest fakt, że władze południowokoreańskie odmówiły złożenia podpisu pod dokumentem. Powody tej decyzji są dość skomplikowane, niemniej oficjalnie argumentowano, że zawieszenie broni było równoznaczne z jakąś formą uznania państwa północnokoreańskiego.