Potęga dobrych życzeń - Agnieszka Krawczyk - ebook + książka

Potęga dobrych życzeń ebook

Agnieszka Krawczyk

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Michalina i Renata wciąż zajmują się renowacją zabytkowego malowidła w baszcie rycerskiej w Czystej Wodzie, ale otrzymują też nowe zlecenia z pobliskich miejscowości. Pojawienie się ekipy filmowej kręcącej serial wywołuje wielkie emocje i zainteresowanie, choć rodzi też nowe problemy i konflikty. Każdy chce wziąć udział w tak popularnym przedsięwzięciu, tylko czy rzeczywiście jest to tak korzystne dla okolicy?

Profesor Biernat z trudem dochodzi do siebie po wypadku. Zagadką pozostają jego niejasne okoliczności, które budzą nieufność pomiędzy bohaterami i zachęcają do stawiania pytania o ukryte intencje.

Tego lata wiele wydarzy się w Czystej Wodzie. Wezmą górę uczucia i silne wzruszenia. Czy dla Michaliny, Renaty i Poli przyjdzie czas na porywy serca, szczerość i uporanie się z przeszłością? Pełna uroku historia o odnajdywaniu siebie i wkraczaniu na nową ścieżkę życia, która może zaprowadzić ku szczęściu.  

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 308

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 1

––––––––

SKĄD DOCHODZI ŚWIATŁO

 

 

 

Michalina i Renata dobiły do przystani, na której czekała na nie Irena. Była tak zdenerwowana, że biegała po pomoście, machając rękami.

– Nie mogę się do was dodzwonić! Co się dzieje? Znalazłyście go? – powtarzała te wykrzykniki w kółko, jakby bała się, że pytania nie dotrą do adresatek.

Renata zarzuciła cumę łodzi na słupek, po czym wyskoczyła na pomost i podała rękę Michalinie, która ze zgnębioną i ponurą miną siedziała na burcie.

– Nie – odpowiedziała krótko. – Nie udało nam się zbliżyć do wyspy. Ptaki się zdenerwowały, były bardzo nieprzyjazne.

– Wołałyśmy i pływałyśmy wokół, tak blisko, jak się dało – dopowiedziała Renata. – Nie było odzewu, nie widziałyśmy też nikogo.

– W dodatku Renata zgubiła komórkę. – Michalina rozłożyła ręce. – Wpadła do wody.

– Źle się do tego przygotowałyśmy – przyznała Leska. – Zbyt wiele emocji, za mało planowania.

– Policja wodna już go szuka. – Irena położyła jej dłoń na ramieniu. – Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze.

– Miałam nadzieję, że bardziej pomożemy. – Michalina kręciła głową. – Przecież liczy się czas!

– Jeśli… – zaczęła Irena, ale po chwili przygryzła wargi i zamilkła. Obie kobiety zrozumiały. Jeśli Grzegorz utonął, czas nie miał tu już żadnego znaczenia.

– Michalina, Renata! – Pola biegła od strony Zmyślnej Szopy. – Gdzie byłyście? Na jeziorze? Nie znalazłyście go? Wszystkie służby włączono już do akcji. Dzięki Dawidowi dojedzie też specjalna jednostka ratunkowa.

– Dawid bardzo się zaangażował. – Irena kiwnęła głową. – Odwołali nawet dzisiaj zdjęcia, a same wiecie, co to znaczy dla filmu.

– Dla niego chyba bardziej się liczy, żeby ojciec się odnalazł – dorzuciła natychmiast Pola, a Irena zmierzyła ją spojrzeniem.

– Nie wiadomo, czy to jego ojciec – sprostowała karcącym tonem, marszcząc brwi. – Tak czy inaczej, należy docenić jego starania.

– Docenić starania – burknęła Pola. – Co ty w ogóle mówisz? Jak to brzmi w tej sytuacji!

– Nie kłóćmy się – zmitygowała je Michalina. – To nie ma sensu. Irena, jeśli możemy jeszcze coś zrobić, cokolwiek…

– Chodźcie do Folwarku – zaproponowała Pola, patrząc niepewnie na Renatę, która przez cały czas tej rozmowy zachowywała dystans wobec niej i nawet odsunęła się kawałek dalej, by nie wchodzić w żadne relacje.

– Wciąż jest tam twoja matka? – spytała teraz, wydymając wargi.

Pola skinęła głową.

– Ona też chce pomóc. Przejęła się.

– Żartujesz? – parsknęła Renata. – Jedyne, co potrafi robić, to więcej zamieszania.

– Daj spokój – poprosiła ją Michalina. – Przemawiają przez ciebie emocje.

– Dobre sobie – mruknęła Leska, patrząc nieprzyjaźnie na wspólniczkę.

Szczególnie zirytowało ją, że Pola w tym momencie poruszyła lekceważąco ramionami, jakby się z niej natrząsała. Miała za złe Michalinie, że staje po stronie pasierbicy, nie podobało się jej, że tak chłodno podchodzi do zaginięcia Grzegorza, że nie przeszkadza jej obecność Gabrieli. Chciała potrząsnąć przyjaciółką i powiedzieć jej, jak bardzo to wszystko, co robi i jak się zachowuje, jest dziwne, po czym zerknęła na Irenę i uspokoiła się w jednej chwili.

Skierka patrzyła na nią ze współczuciem i to ją otrzeźwiło. Uświadomiła sobie, że po prostu jest wściekła na Polę i nie może jej darować sytuacji z Rafałem. Każde słowo, które wypowiadała więc dziewczyna, i każdy gest, jaki uczyniła, doprowadzały ją do pasji. Dlatego widziała wszystko w krzywym zwierciadle i złościła się na innych. Musiała gdzieś skierować swój gniew i upokorzenie. Była żałosna, że się tak miotała w zazdrości o faceta, który nie dbał o nią ani przez chwilę. Jak to się w ogóle stało, że doprowadziła się do takiego stanu?

– Przepraszam – bąknęła więc, patrząc na Michalinę spod oka. – Masz rację, przesadziłam z atakowaniem was. Jestem wytrącona z równowagi, odnoszę wrażenie, że wszystko zrobiłam źle. W niczym nie pomogłam, straciłam czas.

– Nie obwiniaj się. – Michalina położyła jej dłoń na ramieniu. – Ja też się trzęsę ze strachu. Pola ma jednak rację, jeśli gdzieś się czegoś możemy dowiedzieć i do czegoś przydać, to w Folwarku.

Na progu zabudowań przywitała je Celina Starobielska, która nerwowo biegała po całym terenie.

– Nie mogę sobie miejsca znaleźć – przyznała. – Kierownik Ożóg już zorganizował straż pożarną z Czystej Wody. Będą przeszukiwać brzegi. A patrol wodny kursuje po jeziorze.

– Próbowałyśmy dotrzeć do Ptasiej Wyspy. Ale to na nic. Ptaki nie pozwoliły się nam zbliżyć – przyznała Michalina.

Kacper, który także pojawił się na podwórku, tylko skinął głową.

– Potrafią odstraszać i być niebezpieczne, zwłaszcza gdy jest ich sporo. Dobrze, że się nie narażałyście. To okres lęgowy, więc trzeba uważać, bo na wyspie żyją też duże gatunki.

– Tylko czy patrol tam dopłynie? – niepokoiła się Michalina. – Nikogo nie widziałyśmy, ale trzeba to dokładnie sprawdzić…

– Niech się pani nie martwi – uspokoił ją student. – Wszystkim się zajmiemy. Szykujemy się w kilka osób, żeby pomóc patrolowi wodnemu. No i wciąż potrzebni są ochotnicy do szukania na brzegu.

– Możemy się dołączyć – zadeklarowała pomoc Renata. – Nie ma nic gorszego, niż siedzieć z założonymi rękoma.

– Świetnie – ucieszył się Kacper. – Proszę się zgłosić do kierownika, on koordynuje całą akcję.

Obie weszły do Folwarku, żeby pomówić z Ożogiem, a Pola, która początkowo chciała także się zgłosić, nagle zrezygnowała. Zobaczyła bowiem w bibliotece Dawida, który rozprawiał z zaangażowaniem z przyjacielem Grzegorza doktorem Markiem Zbierskim.

– Z mapy wynika, że w grę mogą wchodzić zatoczki nad jeziorem. Trzeba płynąć wzdłuż brzegów i jednocześnie przeczesać teren od strony lądu – tłumaczył Zbierski.

– Zrobimy to! – Dawid energicznie skinął głową. – Poprosiłem już kierownika produkcji naszego filmu, żeby wsparł akcję sprzętem. Mamy wypożyczone łodzie.

– Bardzo dobrze. – Zbierski postukał palcem w mapę. – Grzegorz dobrze pływa. Nawet świetnie. Mógł dotrzeć gdzieś do brzegu. Jeśli jest osłabiony, ranny albo w szoku po wypadku, być może nie ma siły, żeby się stamtąd wydostać.

– Rany… – wyrwało się Poli, a Dawid odwrócił się i spojrzał na nią spod ściągniętych brwi.

– Co tu robisz? – spytał nieprzyjaźnie.

Skrzywiła się.

– Chciałam pomóc.

– Nie potrzeba.

– Och, Dawid, nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko! – obruszyła się. – O co ci w ogóle chodzi?

– O co chodzi? Może o to, że wygadałaś Rafałowi Skierce o mnie… A on to z pewnością puści dalej. Do Michaliny też mam o to pretensje…

– Jej w to nie mieszaj. Niczego nie zdradziła. Podsłuchałam jej rozmowę z Ireną. Kłóciły się, czy należy ci powiedzieć, że być może profesor Biernat jest twoim ojcem. Michalina uważała, że trzeba to zrobić, bo tak jest uczciwie, a Irena była zdania, że jest na to za wcześnie…

Zagalopowała się i zerknęła z przerażeniem na Zbierskiego, który uniósł gwałtownie głowę znad mapy.

– Przepraszam – jęknęła. – Pan nikomu nie zdradzi, panie doktorze? Wymsknęło mi się to z nerwów…

– Problem w tym, że tobie zawsze coś się wymsknie – warknął Dawid. – Zachowujesz się jak mała dziewczynka, która uważa, że jest taka rozkoszna, gdy robi te swoje gafy. I nie. Nie jesteś rozkoszna. Jesteś irytująca i naprawdę wszystko potrafisz zepsuć!

Gniewnym ruchem wyrwał Zbierskiemu mapę i wyszedł z pomieszczenia. Doktor odchrząknął zmieszany, a Pola wpadła w gniew.

– Słyszał to pan? Jak on śmie być wobec mnie taki protekcjonalny! Moralista się znalazł! I jeśli ktoś coś niszczy, to właśnie on! Dokładnie i tylko on!

Oddychała ciężko, a na jej policzki wystąpiły rumieńce.

Zbierski ponownie westchnął.

– Nie chciałbym się mieszać – zaczął z wahaniem. – Bo to istotnie nie są moje sprawy… Ale powiedziała pani, że Grzegorz jest ojcem pana Dawida Treli? Czy ja to dobrze usłyszałem?

– Oczywiście, że tak. To znaczy, ja nie wiem, czy rzeczywiście są rodziną, to zapewne trzeba sprawdzić, ale istnieje taka możliwość. A Dawidowi zależało, żeby to wyjaśnić. Tylko rozumie pan, on się cały czas boi, że moja niedyskrecja sprawi, że tę historię podchwycą media. Wyłącznie na tym mu zależy, żeby nikt się nie dowiedział i go nie obsmarował.

– Cóż. To jest do pewnego stopnia słuszne. – Zbierski zmarszczył brwi. – Dla tak popularnej osoby wywlekanie spraw prywatnych może być bolesne i trudne… Zwłaszcza jeśli nie ma pewności…

– I co z tego? – prychnęła Pola. – Moim zdaniem powinien się bardziej martwić o to, co się dzieje z profesorem, a nie troszczyć o swój PR! To jest zwyczajnie niskie! – wykrzyknęła, mocno poruszona. – Nie jest ważne, co napiszą plotkarskie portale o niezwykle popularnym aktorze Dawidzie Treli, ale jak się skończy poszukiwanie pana Biernata. Nie mogę uwierzyć, że pan pochwala taką bezduszność!

Doktor nachmurzył się.

– Nie jestem bezduszny. Oskarża mnie pani bezpodstawnie. W tej chwili liczy się wyłącznie bezpieczeństwo, a może i życie Grzegorza. Szczerze mówiąc, w ogóle nie obchodzą mnie plotki. Więc proszę mnie nie obrażać w ten sposób. To mój przyjaciel i boję się o niego.

Wpatrzył się w Polę, a ona przygryzła wargi, ale nie przeprosiła za swój wybuch. Zbierski mruknął coś pod nosem, potem zabrał swój tablet i bez słowa wyszedł z biblioteki.

Pola usłyszała zduszony śmiech. W drzwiach łączących salon z biblioteką stał Rafał i przypatrywał się jej z nieprzyjemnym wyrazem twarzy.

– Biedaku – oznajmił z emfazą. – Ależ ci się dzisiaj obrywa od wszystkich. – Gdziekolwiek się zwrócisz, od razu wymierzają ci kopniaka. Mówiłem ci już, że dla tych ludzi nie ma się co starać. Niech odgrywają swoje małe dramaty przed równie jak oni egzaltowaną publicznością. Powinnaś ich olać.

– Och, zamknij się! – wypaliła, bardzo zła na niego.

Najgorsze było to, że w pewien sposób się z nim zgadzała. Miała jak najlepsze chęci, chciała pomóc, co więcej – próbowała każdemu uświadomić, że powinien się wznieść ponad swój egoizm i uprzedzenia, a traktowano ją jak głupkowatą panienkę, którą należy upomnieć i ustawić do pionu. I robili to absolutnie wszyscy – Renata, Zbierski, Dawid, a nawet Michalina. No może ona najmniej, ale tylko dlatego, że była bardziej oszczędna w słowach. Inaczej z pewnością by sobie ulżyła, bo myślała zapewne to samo co inni.

Musiała mieć to wszystko wypisane na twarzy, bo Rafał znowu parsknął tym swoim nieprzyjemnym śmiechem.

– Widzisz? Mówiłem ci. Nie warto o nich zabiegać.

– A o kogo warto? Może o ciebie? – burknęła, a on pokręcił głową.

– O mnie też nie. Masz rację: jestem wyrachowany i wredny, a w dodatku wcale mi to nie przeszkadza. I podobnie jak ty nie cierpię takich nawiedzonych moralistów, którzy każdego pouczają o jego obowiązkach. Jesteśmy winni coś jedynie sobie.

– Brednie. – Wydęła wargi. – Trzeba sobie pomagać. Nie można być sobkiem.

– O rany! Jakbym słyszał swoją matkę.

Na wspomnienie Ireny Pola spojrzała na Rafała bystro. Na co on teraz próbował ją namówić? Żeby uległa irytacji i porzuciła osoby, które dobrze jej życzyły? Żeby stała się taka jak on? Na pewno tego nie zrobi.

– Lubię profesora – oznajmiła więc powoli. – I nie obchodzi mnie to, co o tym myślisz ty lub ktoś inny. Chcę pomóc w poszukiwaniach. Ale wnerwia mnie ta cała otoczka. Jasne, że nie zgłoszę się do tego śmiesznego Ożoga, żeby mnie przydzielił do jakiejś grupy tropiącej. Pójdę sama albo spytam studentów.

Zamierzała wyminąć go i wyjść, ale chwycił ją za rękę.

– Weź przestań – poprosił. – Mnie też jest szkoda tego starego pierdoły. W końcu to dawny znajomy mojego ojca. Pomogę ci.

– Obejdzie się – powtórzyła słowa, które jeszcze niedawno skierował do niej Dawid.

Rafał uśmiechnął się wyrozumiale.

– No już dobrze, nie unoś się tak honorem. Mam łódkę.

Zrobiła wielkie oczy.

– Masz? Jak to?

Poruszył ramionami.

– Normalnie. Przecież zajmuję się wyszukiwaniem lokalizacji. Potrzebuję takiego sprzętu. Trzymam ją na przystani turystycznej, przy plaży w Czystej Wodzie, żeby mi jej ktoś nie podprowadził. To porządna łódź, z dobrym silnikiem.

– Okej – powiedziała ostrożnie. – Nie marnujmy czasu. Słyszałam, jak mówili, że trzeba pływać blisko brzegu i przeglądać zarośla.

Zgodził się gestem.

– No to jazda. Zanim znowu się z kimś pokłócisz na śmierć i życie. A swoją drogą, jak ty to robisz, że potrafisz do siebie każdego zniechęcić? To chyba jakaś supermoc czy co? – Parsknął śmiechem, a ona się nachmurzyła.

Rzeczywiście tak było? Odstraszała każdą osobę, z którą miała kontakt? No nie. Arek ją lubił. No i Irena. W ogóle więcej było ludzi, którzy ją lubili, niż takich, co nie cierpieli. Rafał mylił się lub starał się jej sprawić przykrość. A może chciał jej otworzyć oczy? Ta ostatnia myśl była szczególnie nieprzyjemna. Ale nie, to nie stamtąd dochodziło światło, i to nie tak irytujący typ jak Rafał miał jej uświadomić prawdę o niej samej.

– Durne droczenie się – fuknęła więc.

Kiedy wychodzili z Folwarku, ujrzeli grupę kierującą się nad jezioro. Była wśród nich Michalina, która machnęła do Poli ręką, jakby chciała ją przywołać do siebie. Renata tylko się zmarszczyła i pociągnęła wspólniczkę w kierunku czoła ekipy. Zauważyła tam studentów Biernata oraz Zbierskiego, a z nim naprawdę Pola nie chciała się spotkać.

– Podjedziemy autem do przystani, będzie szybciej – oświadczył Rafał, podrzucając na dłoni kluczyki.

– Jasne. – Skinęła głową. – Powinnam była zabrać Dawidowi tę mapę – mruknęła jeszcze.

– Poradzimy sobie bez niej – beztrosko oznajmił Skierka. – A tak swoją drogą, to gdzie się podział ten gwiazdor? Nie widzę go wśród tych wszystkich poszukiwaczy, raczej nie rzuca się na ratunek kochanemu tatusiowi własną osobą.

– Wcale mnie to nie rusza – zareagowała gwałtownie. – Jeśli o mnie chodzi, to może nie istnieć.

Rafał uśmiechnął się wyrozumiale, a potem zastartował silnik.

Renata odprowadziła ich nachmurzonym wzrokiem. Michalina złowiła jej spojrzenie.

– Co się dzieje? – spytała, a przyjaciółka poruszyła ramionami. Przygryzła wargi, nie chciała o tym mówić. – Też się martwię o Polę – rzuciła tymczasem Michalina. – Ten Rafał Skierka… No, ale ona jest dorosła i decyduje o sobie.

Renata skupiła na niej wzrok.

– Co masz na myśli? – spytała szorstko.

Michalina odgarnęła włosy z czoła nerwowym gestem.

– Nie wiem. Mam złe przeczucia co do niego. Ta znajomość nie da jej szczęścia, a tylko sprowadzi kłopoty.

– Uważasz, że między nimi jest coś na poważnie? – zareagowała przyjaciółka.

– Wątpię, czy na poważnie. I to także mnie niepokoi, bo nie wiem, jak ona do tego podchodzi.

– Och, nie troszcz się tak o nią – prychnęła Renata. – Oboje są siebie warci. Można powiedzieć, że odnaleźli się bezbłędnie. Cudowna para egoistów, nieliczących się z nikim poza sobą.

– A z kim jeszcze powinni się liczyć? – Michalina uniosła wzrok. Patrzyła teraz na przyjaciółkę z wyczekiwaniem i pewnym współczuciem.

– No, nie wiem… Może ogólnie… ze światem – bąknęła ta w odpowiedzi i od razu wiedziała, że zabrzmiało to głupio i żałośnie.

– Renata… – zaczęła Michalina pocieszającym tonem. – Jeśli ty…

– Nie – przerwała jej gwałtownie Leska. – Nie myśl, że mnie to w jakikolwiek sposób dotyka. To dla mnie sprawa zamknięta, a właściwie nigdy jej nie było. Co ja w ogóle sobie wyobrażałam? Teraz pewnie wydaję ci się śmieszna?

Mówiła to chaotycznie i gestykulowała gwałtownie. Michalina zrozumiała, że przyjaciółka przeżyła bolesne rozczarowanie, ale nie umiała się do tego przyznać nawet przed sobą. Zastanowiło ją jednak, co tak najbardziej rozczarowało Renatę: zachowanie Poli, Rafała, a może własna reakcja? Tak czy inaczej, współczuła jej i chciała to okazać.

– Nie lituj się nade mną. – Leska skrzywiła się wymownie. – Zapomnijmy o tym wszystkim, o tej chwili słabości z mojej strony. To jest żenujące. Wylazła ze mnie zazdrośnica i to jeszcze w dodatku ulegająca jakimś fantazjom.

– Przestań – poprosiła ją Michalina. – Ja też bywam zazdrosna. Nad tym nie da się zapanować, to ludzkie. Rozumiem cię.

W tym momencie usłyszały nawołujący głos. To Dawid Trela dogonił je, idąc szybkim krokiem od strony Folwarku.

– Coś wiadomo? – zareagowała natychmiast Michalina, a aktor pokręcił głową.

– Nie. Chciałem tylko powiedzieć, że grupa poszukiwawcza już wypłynęła na jezioro. Zabiorę się z nimi. A panie dołączają do osób, które będą przeczesywać brzegi?

– Tak. Wyprawa na jezioro nam się nie udała, zostawiamy to fachowcom – szepnęła Renata, wciąż zgnębiona własną nieskutecznością.

– Dziękuję za pomoc – podkreślił Dawid. – I, pani Michalino… Chciałbym panią przeprosić…

– Za co? – nie rozumiała Michalina.

– Możliwe, że byłem dla pani nieprzyjemny, może niegrzeczny… Pola rozpowiedziała wszystkim o mnie i profesorze Biernacie… założyłem, że dowiedziała się od pani… Bardzo mnie to zirytowało, rzuciłem kilka przykrych słów, które być może do pani dotarły. A okazało się, że ona podsłuchała rozmowę…

Michalina wpatrywała się w niego uważnie, a Renata prychnęła wyniośle.

– Pola. Ile ta dziewczyna jeszcze złego narobi! – skonstatowała. – Nie wiem, Michalina, czy ty powinnaś tak łatwo im odpuszczać tę sprawę ze sfałszowanym testamentem. Naprawdę nie warto osłaniać kogoś takiego jak Pola i jej wredna matka!

– Z jakim testamentem? – nie pojmował Dawid.

Michalina machnęła ręką.

– To są nasze rodzinne sprawy…

– Ale czemu tego nie powiesz? Jak widać, Pola nie ma skrupułów, żeby ujawniać sekrety z życia innych, nie musisz być lojalna. To ja powiem: Gabriela sfałszowała testament męża Michaliny, czyli ojca Poli, żeby to Pola odziedziczyła wszystko. I jeszcze oskarżała Michalinę o oszustwo! A Pola przyjechała tutaj załagodzić sprawę, kiedy się wszystko wydało, i im obu z matką groziły konsekwencje prawne. Taka to właśnie jest rodzina. – Renata wyrzuciła to z siebie gniewnym tonem.

Zarzycka przygryzła wargi.

– Jakoś mnie to wszystko przestaje dziwić – odparł Dawid. – Współczuję bardzo i dziękuję za szczerość. Dobrze wiedzieć, z kim się ma do czynienia.

Michalina wciąż milczała, kiedy aktor odszedł w kierunku przystani.

– Po co mu to wyjawiłaś? Nie jestem pewna, czy warto wywlekać te kwestie.

– Czy warto? Nawet trzeba! Lepiej, żeby wszyscy wiedzieli, jakie one są. Nic cię już w tej sprawie nie zaskoczy, a im trudniej będzie odwracać kota ogonem. Och, Michalina, nie rozumiem, czemu masz tyle skrupułów? Po tym, jak cię potraktowały? Zupełnie jakbyś chciała sobie zaszkodzić!

– Wcale nie – zareagowała gwałtownie przyjaciółka. – Wolałabym to załatwić w spokoju, bez takich emocji.

– Emocje już są, czy tego chcesz, czy nie. Pospieszmy się, bo nas zostawią i trudno nam będzie dołączyć do grupy.

Przyspieszyły kroku i zeszły na brzeg, gdzie formowała się ich ekipa poszukiwawcza.

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 2

––––––––

POSZUKIWANIA

 

 

 

– Dokąd płyniemy? – spytała Pola, kiedy już dojechali do przystani w Czystej Wodzie i Rafał odcumował łódkę. Była spora, wygodna i mocno sfatygowana. Na prawej burcie miała duże zarysowanie i wgniecenie, widać było, że jednostki nie oszczędzano podczas wypraw jeziorem.

– Z powrotem na Półwysep. – Skierka zastartował elektryczny silnik i ruszyli szybko, rozgarniając fale.

– Czemu tam? Michalina mówiła o Ptasiej Wyspie, że mógł tam dopłynąć…

– Bądź logiczna. Jego łódka dryfowała. Możliwe, że dotarł na Ptasią Wyspę, ale równie prawdopodobne jest, że do wypadku doszło gdzieś blisko tamtego brzegu…

– Skąd wiesz? Może po prostu zmarnujemy czas!

– Intuicja mi podpowiada. Zresztą koło Ptasiej Wyspy będą szukać inni. My się zajmiemy okolicą Półwyspu.

Pola nie była przekonana. Uważała, że większe szanse na pozytywny wynik daje przeczesywanie brzegu przy Czystej Wodzie, no i oczywiście wyspy. W jednym wszakże Rafał miał rację: poszukiwania skupiały się w innej okolicy, więc jeśli rzeczywiście profesor nie oddalił się od Półwyspu, to w tamtym miejscu nikt go nie miał szansy znaleźć.

– Świetna łódź – pochwaliła zatem, kiedy znaleźli się na środku jeziora. Z tej odległości widziała doskonale jednostki patrolujące brzeg przy Czystej Wodzie, a także motorówkę straży zbliżającą się do Ptasiej Wyspy. Ptaki reagowały niepokojem i słychać było ich nerwowe krzyki.

– No, ba! Znakomicie zdaje egzamin w naszej filmowej pracy – roześmiał się Rafał, nawigując zgrabnie ku upatrzonej zatoce.

– Tylko ktoś ją mocno poturbował. – Pola przejechała ręką po widocznym wgnieceniu, a Skierka wzruszył ramionami.

– Taka jest cena tej roboty, nikt tu nie martwi się o drobne uszkodzenia sprzętu, ważne są efekty.

– Nie mów tego Michalinie. Dostałaby zawału. Ona się tak trzęsie nad tym malowidłem z baszty, że gdyby wiedziała, jak to traktujecie…

Zrobił ruch ręką.

– Polichromii nic się nie stanie. Kierownik produkcji dostał autentycznego pierdolca na tym punkcie. Ciągle gada o tym zabytku i zachwyca się nim, jakby to był fresk Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej.

– I prawidłowo. – Pola skinęła głową.

– Rozmawiał na tej imprezie z Michaliną. Całkowicie go przekabaciła.

– A ty skąd o tym wiesz? Nie było cię chyba na imprezie, a w każdym razie nie na tej części, gdy twój kierownik gadał z Michaliną…

Roześmiał się swobodnie.

– Jak wyszedłem rano zapalić, to spotkałem się z nim, kiedy zbierali się do odjazdu. Wtedy mi powiedział, był pod świeżym wrażeniem uroku twojej macochy.

Pola zmarszczyła brwi. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało.

– Byłeś też rano nad jeziorem? – spytała nieufnie, ponieważ coś przyszło jej do głowy. – Może coś widziałeś?

– Niby co? – obruszył się.

– Nie wiem, może profesora Biernata albo jego łódkę?

– O co ty mnie podejrzewasz? – zirytował się. – Wyszedłem zapalić i chwilę pogadałem z ekipą. Potem wróciłem do ciebie. Nie pamiętasz?

– Pamiętam też, że powiedziałeś mi, iż Dawid odjechał ze wszystkimi autobusem, a potem go spotkaliśmy…

Wzruszył ramionami.

– Pomyłka. Może zresztą nie odjechał z nimi? Nie jestem aniołem stróżem pana Treli. Ani jego asystentem.

– A mnie się wydaje, że coś kręcisz…

– Ja z kolei uważam, że ty masz paranoję. To się leczy, Pola. – Parsknął z wyższością, ale ona go zlekceważyła.

Chwilę milczeli, a potem Rafał zaczął zbliżać się łodzią do brzegu, na którym znajdowała się osada turystyczna. Wpłynął w pierwszą zatokę i rozejrzał się uważnie.

– Tu nic nie ma. Zresztą niedaleko stoi szałas i chyba są tam jacyś ludzie. Zauważyliby go – skwitował, kierując się z powrotem na jezioro.

– Mówiłam ci, że nie ma sensu tutaj szukać. Jest na Ptasiej Wyspie albo w ogóle z tamtej strony. – Pola była poirytowana.

– A może utonął? I ciało wypłynie po kilku dniach? Nie bierzesz takiej ewentualności pod uwagę? – Odwrócił się do niej i zerknął z zaciekawieniem.

Dziewczyna wydęła wargi.

– Staram się o tym nie myśleć – przyznała. – Inaczej chyba bym się poddała.

Na brzegu zobaczyli jakiś ruch, ktoś stamtąd machał do nich energicznie.

– Co się dzieje? – mruknął Rafał. – Chyba czegoś od nas chcą.

– Podpłyń – zażądała Pola. – Może coś wiedzą.

Na brzegu stał mężczyzna, który najwyraźniej przyjechał tu na wędkarski biwak, co można było stwierdzić po obecności namiotu i sprzętów do połowu rozłożonych wzdłuż linii wody.

– Dzień dobry! – wykrzyknął, kiedy się zbliżyli. – Widzę ruch na jeziorze i tak się zastanawiam… Szukają państwo kogoś? Może tego faceta, co go tu o świcie znalazłem ze złamanym obojczykiem?

– Znalazł pan kogoś? Rannego? Jak wyglądał? – Pola wygramoliła się z łódki i zarzuciła wędkarza gradem pytań.

On poruszył ramionami.

– Dziwna sprawa. Gościu chyba był w szoku. Nie wiedział, co się z nim działo, mówił bez ładu i składu, miał pokiereszowane ramię, cały był mokry. Chyba do wody wpadł, ale nie pamiętał. Pogotowie go zabrało.

– Jak to zabrało go? Pan wezwał? Kiedy to dokładnie było? – Dziewczyna zareagowała emocjonalnie.

– No już jakiś czas temu. Tak, ja zadzwoniłem, wiecie, to jednak trochę trwa, zanim przyjadą… Zwłaszcza w takie miejsce.

– To służby coś powinny wiedzieć! – Rafał zmarszczył brwi. – Dzwonię do tego Ożoga. – Wyszarpnął komórkę z kieszeni i wybrał numer.

– A ten człowiek nie mówił, jak się nazywa? – indagowała tymczasem Pola.

Wędkarz pokręcił głową.

– Nic chłop nie pamiętał. Chyba się dodatkowo w głowę uderzył. To jakaś niesamowita sprawa. Nie wiem, skąd on się wziął, może go napadli? Szpital pewnie policję zawiadomił…

– To może być nasz znajomy – wyjaśniła. – Zaginął, a jego łódź znaleziono na jeziorze, kiedy dryfowała. Szukają go po tamtej stronie.

Mężczyzna podrapał się po głowie.

– Możliwe – przyznał. – To by wiele wyjaśniało. Tylko dlaczego wypadł? Pijany był?

– Skądże znowu! – zaprzeczyła Pola.

– Już wiedzą o sprawie. – Rafał potrząsnął komórką. – Ożóg mówi, że dostali wiadomość o mężczyźnie z urazem obojczyka i zanikami pamięci znalezionym tutaj na brzegu. Wstrzymują poszukiwania, będą ustalać tożsamość. Mamy wracać. A z panem będzie chciała pogadać policja – zwrócił się do wędkarza, który przytaknął niezbyt zadowolony.

– Dziękuję panu. – Pola była ogromnie wdzięczna. – Dobrze, że mu ktoś pomógł.

– Wiadomo! Taki był skołowany, że sam się przestraszyłem – wyjaśnił mężczyzna.

– Myślisz, że to Biernat? – spytała Pola, kiedy już ponownie wsiadła do łodzi.

Rafał poruszył ramionami.

– A jakie jest prawdopodobieństwo, że dwóch mężczyzn w tym samym czasie miało wypadek? To musi być on.

– Nie wypytaliśmy tego wędkarza, jak on wyglądał.

– Spokojnie, przecież każdy, kto go zna, to rozpozna. Facet jest w szpitalu – przypomniał Rafał.

Na przystani w Czystej Wodzie czekała już na nich Irena.

– Wiecie już, prawda? Kogoś znaleźli przy drugim brzegu. Nic o nim nie wiadomo, ma jakieś obrażenia. Mam nadzieję, że kierownik Ożóg dostał już konkretne informacje, może zdjęcie tego człowieka… Policja miała przyjechać.

– Rozmawialiśmy z wędkarzem, który znalazł tego rozbitka. – Rafał spojrzał na matkę, a ona zatroskała się jeszcze bardziej.

– Martwię się – wyznała. – Ale dziękuję ci, synu, że się włączyłeś w poszukiwania. To wiele dla mnie znaczy.

– Gadanie. – Rafał wydął wargi. – Zrobiłem to dla Poli.

Irena obejrzała się na dziewczynę, która zaprzeczyła gestem.

– To było z jego własnej woli – wyjaśniła.

Do przystani zbliżali się właśnie Ożóg z policjantem, towarzyszyła im Michalina, która wyraźnie odetchnęła na widok Poli, oraz kilka innych osób.

– Czy to Grzegorz leży w szpitalu?! – zawołała Irena w ich kierunku, a Ożóg potwierdził.

– Na to wygląda. Jeszcze ktoś musi pojechać do szpitala, ale wszystko wskazuje na to, że znaleziono profesora. Jest w dobrym stanie, lecz nie ma pojęcia, co się stało.

– A obojczyk? Ten wędkarz mówił nam, że złamany – wtrąciła się Pola.

– Tak, ma paskudne skomplikowane złamanie, musiał przejść zabieg – wyjaśnił funkcjonariusz. – No i najprawdopodobniej uraz głowy, stąd ten zanik pamięci. Musimy przesłuchać tego wędkarza, już tam kogoś wysyłamy.

– W razie czego mogę podrzucić na drugą stronę. To w tamtej zatoce – zadeklarował Rafał, a policjant przyjrzał się jego łodzi z pewnym wahaniem.

– Chwała Bogu. – Irena westchnęła. – Dobrze, że to się tylko tak skończyło.

– Też się obawiałam najgorszego – mruknęła Michalina. – Tylko co się właściwie stało? – zwróciła się do policjanta.

– To mógł być wypadek. Na przykład ktoś się z nim zderzył na wodzie. Jego łódź ma dziwne uszkodzenia.

– Uszkodzenia? – podchwyciła Pola. – Sugeruje pan, że ktoś go w nocy staranował na jeziorze? Kto by to mógł być? Przecież tu nikt nie pływa po ciemku. Jakiś wędkarz? Może kłusownik? – zastanawiała się głośno.

– To musimy sprawdzić. No i dowiedzieć się, czy rzeczywiście tak było, bo na razie mamy tylko spekulacje.

Funkcjonariusz nadal przypatrywał się łódce Rafała, a potem podszedł bliżej i dotknął wgniecenia na kadłubie.

– Skąd te zarysowania? – spytał, zwracając się bezpośrednio do Skierki.

– Zarysowania? – Rafał zmarszczył brwi.

– Jest spore wgniecenie. Zderzył się pan z jakąś przeszkodą?

– Być może. Nie wiem… A właściwie, no tak! Podpłynęliśmy gwałtownie do brzegu, kiedy ten wędkarz nas zawołał, i otarliśmy się o jakiś wystający konar, czy kamień, już nie pamiętam…

– Nie pamięta pan, czy miał kolizję? – Policjant popatrzył bystro, a Rafał się zirytował.

– To nie była żadna kolizja, zwyczajna nieuwaga. Umknęło mi to, bo byliśmy zdenerwowani, mocno poruszeni tymi poszukiwaniami, no ten człowiek do nas machał…

– Pani też pamięta otarcie o konar lub kamień? – Funkcjonariusz skierował to pytanie do Poli, która już otwierała usta, żeby zaprzeczyć, kiedy uprzedził ją Skierka.

– No jasne, że tak! Ale to nie było nic poważnego, przy minimalnej prędkości.

– Chyba jednak nie była tak minimalna, skoro uszkodzenie jest tak widoczne – mruknął policjant, zapisując coś w swoim notatniku.

– Musimy jechać do szpitala – wtrąciła się Irena, a Michalina energicznie kiwnęła głową. – Trzeba sprawdzić, jak Grzegorz się ma i czy mu czegoś nie potrzeba.

– Wszystkim się zajmę – uspokoił Ożóg. – Weźmiemy to na siebie.

– A gdzie jest Dawid? – Pola rozejrzała się wokół siebie. – Został w Folwarku?

– Od razu pojechał do szpitala, kiedy tylko przyszła wiadomość. Zabrał ze sobą panią Renatę – wyjaśnił Ożóg, a Pola zmarszczyła brwi.

Dlaczego Trela zabrał ze sobą przyjaciółkę Michaliny? Czy coś ich ze sobą łączyło? Zganiła się, że w tej sytuacji jest tak małostkowa i myśli o takich rzeczach, ale zwyczajnie nie potrafiła się opanować.

– Powinna pani zobaczyć się ze swoją mamą – powiedział tymczasem Ożóg. – Chyba bardzo się tym wszystkim przejęła. Zachowuje się, hm, nerwowo – dodał jeszcze z wahaniem.

Pola skrzywiła się i rzuciła spojrzenie Michalinie. Ta nie zareagowała.

– Skoro tak się wszystko korzystnie ułożyło, możemy chyba liczyć na obiad? – Rafał uznał, że czas rozluźnić atmosferę.

– Nie wiem, czy Arek zdążył coś przygotować – mruknęła Pola.

– Możesz zjeść u mnie – podsunęła mu Irena, ale on spojrzał tylko wyniośle.

– Podziękuję – oznajmił sucho. – Może strażacy się podzielą ze mną grochówką. No co? W takich sytuacjach zawsze się karmi zupą ochotników uczestniczących w poszukiwaniach. A te przynajmniej zakończyły się sukcesem.

Kacper, który przysłuchiwał się rozmowie, pokręcił z niesmakiem głową. Pola już nie reagowała. Uświadomiła sobie, że zostawiła Arka bez pomocy i to na dodatek z matką. Bóg jeden wie, jak Gabriela zdążyła już tam narozrabiać.

Popędziła więc do Folwarku, nie oglądając się na innych.

Osamotniony Arek na szczęście poradził sobie przy pomocy pań z koła gospodyń.

– Ludzie się bardzo przejęli tymi poszukiwaniami – wyjaśnił skruszonej Poli, która zaczęła go przepraszać. – Profesor jest tutaj bardzo popularny.

– Myślałam, że niespecjalnie go lubią – zdumiała się dziewczyna, a jej wspólnik zrobił ruch dłonią.

– Lubią czy nie lubią, znają go i są zainteresowani jego losem – podkreślił. – Mamy przygotowany poczęstunek dla szukających.

– A studenci? – zatroszczyła się Pola. – Wybacz, że tak dopytuję, ale głupio mi, że tak zniknęłam na długi czas.

– Nie ma sprawy, wiem, że chciałaś pomóc Michalinie, no i profesorowi. To zrozumiałe. Studenci w większości zaangażowali się w poszukiwania, więc dostaną zupę, jak wszyscy. Przygotowaliśmy też makaron i klopsy.

– Rewelacja. Już się biorę do roboty. – Pola zaczęła rozglądać się za fartuchem.

Do sali weszła jej matka. Miała zbolałą minę.

– Pola! Gdzie ty się podziewałaś? Już się przeraziłam, że i tobie coś się stało na tym jeziorze.

Dziewczyna zerknęła zdumionym wzrokiem.

– Dziennikarze tu są – dodała jeszcze matka. – Wypytują o Dawida Trelę i profesora Biernata. Wszystko ich ciekawi. Kto jest kim i z kim się zadaje.

– Mam nadzieję, że niczego nie wychlapałaś? Od plotkarskich mediów trzeba się trzymać z daleka, bo można oberwać rykoszetem. – Córka zmarszczyła brwi.

Gabriela wyglądała na rozbawioną.

– No, no, cóż za powściągliwość i rozsądek. Nie podejrzewałam cię o to. Zastanawiałam się, czy powiedzieć im coś pikantnego o przyjaciółce profesora, Michalinie…

– Ona nie jest jego żadną przyjaciółką. Znają się tak samo jak ze mną czy z Arkiem…

– Akurat. – Gabriela wydęła wargi. – Dotarło do mnie to i owo, jak są ze sobą blisko. Swoją drogą, szybko się pocieszyła po śmierci Andrzeja. A tak moralizowała w stosunku do mnie, że niby nie szanuję jej żałoby. Szkoda, że ona się na to nie ogląda…

– Mamo! – wykrzyknęła Pola. – Co ty w ogóle gadasz?

– A ty jesteś chyba ślepa. Albo naiwna, że nie wiesz, co się dzieje pod twoim nosem. Mam ochotę powiedzieć, jaką oszustką i krętaczką jest ta dobra znajoma Biernata. Jak próbowała nas wykorzystać i oszwabić…

– Nikogo nie interesują nasze prywatne sprawy – warknęła Pola. – A poza tym powściągnij trochę te zapędy dokuczenia Michalinie, bo możesz pogrążyć siebie.

– Akurat. To świetna okazja. Wiesz doskonale, jak to działa. Kiedy ludzie podchwycą jakąś wersję, to już z niej łatwo nie rezygnują. I dlatego dobrze by było, gdyby obowiązywał nasz punkt widzenia. A takie smaczki dobrze się klikają, więc mamy szansę przebić się z naszym przekazem.

– Jesteś chora – oceniła Pola. – Kierownik Ożóg mówił mi, że zachowujesz się dziwnie. Znowu łyknęłaś za dużo tych swoich prochów? Po nich robisz się nieracjonalna.

– Bezczelna! Powinnaś zamknąć buzię na kłódkę i się nie odzywać. Naprawdę, nie wkurzaj mnie, bo…

– Przestań – ucięła Pola. – Nie robią na mnie wrażenia te groźby. I błagam cię, nie brnij w te idiotyczne pomysły. Bardziej nimi zaszkodzisz sobie niż Michalinie.

– Już się boję – prychnęła Gabriela.

– W ogóle co ty tu jeszcze robisz? Powinnaś wyjechać.

– Czekam, co załatwisz. – Matka założyła ręce na piersiach. – Liczę na to, że rozwiążesz sprawę z Michaliną. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Muszę mieć gwarancję, że ona się od nas odczepi…

– Można to było załatwić polubownie, ale nie chciałaś. Teraz nie wymagaj, żeby się to udało.

– Sytuacja się zmieniła. – Gabriela wydęła wargi. – Trzeba wykorzystać okoliczności i szanse.

Pola westchnęła i obejrzała się na Arka, który dawał jej znaki. Musiała wracać do swoich obowiązków.

– Niczego nie rób beze mnie – przestrzegła matkę. – Choć tyle mi obiecaj. Dosyć już namąciłaś. Nie pogarszaj sprawy.

Gabriela spojrzała na nią z wyższością i prychnęła.

– Pojadę na obiad do wsi. Tutaj chyba się nie doczekam – rzuciła, bo zamierzała mieć ostatnie słowo.

Pola wzruszyła ramionami i powstrzymała się przed wypowiedzeniem jakiejś złośliwości.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

 

 

Copyright © by Agnieszka Krawczyk, 2025

Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

 

Wydanie I, Poznań 2025

 

Projekt okładki: Anna Slotorsz

Zdjęcie na okładce: © mizina/Adobe Stock

 

Redakcja: Katarzyna Wojtas

Korekta: Olga Smolec-Kmoch, Jarosław Lipski

Skład i łamanie: Dariusz Nowacki

PR & Marketing: Sławomir Wierzbicki

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:

„DARKHART”

Dariusz Nowacki

[email protected]

 

eISBN: 978-83-8402-352-5

 

 

 

Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

 

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.